Inżynierowie na start - Stowarzyszenie Polska Wentylacja

Transkrypt

Inżynierowie na start - Stowarzyszenie Polska Wentylacja
fot. Jarosław Kąkol
Moim zdaniem
Inżynierowie na start
Rozmowa z dr inż. Leszkiem
Targowskim wiceprezesem
Stowarzyszenia Polska Wentylacja,
pracownikiem naukowym
i wykładowcą na wydziale
Inżynierii Środowiska
Politechniki Warszawskiej
Czy zgadza się Pan z opinią, że w Polsce poziom
kształcenia przyszłych inżynierów w ostatnich latach obniżył się?
Leszek Targowski: Niestety, chyba muszę się zgodzić z tym twierdzeniem. Mogę oceniać jedynie studentów Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki
Warszawskiej. Przyczyny są, moim zdaniem, co najmniej
dwie − powstało wiele uczelni prywatnych, które przejęły ten chwytliwy z nazwy kierunek. Uzyskują na nich
dyplomy studenci, których, moim zdaniem, zdobyta
wiedza, mówiąc oględnie jest niewystarczająca. Na Politechnikę Warszawską, na studia magisterskie, trafia wielu
absolwentów innych szkół, ponieważ po ukończeniu
22
cyrkulacje 4 - 2011
naszej uczelni mogą uzyskać uprawnienia zawodowe.
Są to inżynierowie, którzy powinni znać najważniejsze
zasady projektowania, np. systemów wentylacji i klimatyzacji, a mają często istotne braki z takich podstawowych przedmiotów jak termodynamika i wymiana
ciepła, nie mówiąc już o przedmiotach zawodowych.
Dotyczy to zresztą nie tylko absolwentów uczelni prywatnych. Przytoczę tu przykład osób, które ukończyły
Wydział Inżynierii Środowiska na jednej z państwowych
uczelni i w czasie studiów nie wykonały projektu z wentylacji i klimatyzacji nawet w podstawowym zakresie.
Efektem takiej sytuacji, celem wyrównania i utrzymania właściwego poziomu nauczania, jest konieczność
realizacji w grupach studenckich ćwiczeń projektowych
np. z wentylacji i klimatyzacji na podstawowym poziomie (bilanse ciepła i wilgoci, rozdział powietrza, sieć
przewodów, uzdatnianie powietrza itd.) oraz ćwiczeń
projektowych dla osób, które taki projekt już wykonały
na studiach inżynierskich. Przy istniejących limitach godzinowych na studiach magisterskich niestacjonarnych
realizacja tego programu jest bardzo trudna.
Drugi powód obniżenia poziomu studiów technicznych to gorsze przygotowanie absolwentów szkół
średnich. Powodem tego jest wieloletni brak egzaminu
z matematyki na maturze, który w końcu został przywrócony. Zniesienie obowiązku zdawania matematyki
mści się do dziś.
Porównując dzisiejszych studentów do tych sprzed
20-30 lat, można powiedzieć, że jedno się nie zmieniło
− studenci nadal dzielą się na lepszych i gorszych, ale
tylko poziom tych najlepszych, którzy chcą się uczyć
i wykazują dużo samodzielności w zdobywaniu wiedzy, można porównywać ze średnim poziomem absolwentów sprzed kilku dekad.
Są również zmiany na lepsze – dzisiejsi studenci łączą studia z pracą, kiedyś chodziło raczej o jak najdłuższe studiowanie.
W jaki sposób powinno się zachęcać studentów do
nawyku dokształcania się i większej kreatywności?
L.T.: Być może nowa ustawa o szkolnictwie wyższym zdopinguje studentów do samodzielnego kształcenia się. W założeniach do niej ciężar edukacji przesunięty zostaje z procesu przekazywania wiedzy na
sprawdzenie efektów uczenia się zarówno w procesie
systemowym (uczelnia), jak i pozasystemowym (samodzielnie). Ważniejsze staje się to czego studenci się nauczyli, czy będą umieli tę wiedzę wykorzystać w pracy
zawodowej i czy jest na ich umiejętności zapotrzebowanie. W procesie edukacji na pierwsze miejsce wysuwa się więc walidacja efektów kształcenia.
Taka zmiana podejścia to bardzo dobry kierunek. Programy studiów powinny zostać zmodernizowane pod ką-
Moim zdaniem
tem lepszego sprawdzania efektów kształcenia zarówno
systemowego, jak i pozasystemowego (o wiele większa samodzielna praca studenta niż do tej pory). Chciałbym jednak wyraźnie podkreślić, że istotne podniesienie poziomu
nauczania wymaga wzajemnej współpracy wykładowców i studentów. Z naszej strony musimy modernizować
sposoby przekazywania wiedzy i egzekwowania jakości
jej przyswajania. Z kolei studenci w znacznie większym
stopniu powinni brać udział w samodzielnym zdobywaniu wiedzy, a więc, jak to określa ustawa w kształceniu
pozasystemowym. Będzie to jednak możliwe tylko przy
rozsądnej liczebności grup dziekańskich – przy grupach
30-35 osobowych i przy obciążeniach dydaktycznych sięgających 350-400 i więcej godzin nie wydaje mi się możliwa realizacja wyżej przedstawionych założeń.
Przy tej okazji chciałbym jeszcze wspomnieć
o przynajmniej dwóch „grzechach” jakie popełniają studenci przy wywiązywaniu się ze swoich zobowiązań.
Jest to nieterminowość w oddawaniu np. projektów
i niesamodzielność w ich wykonaniu. Są kraje, w których przekroczenie terminu oddania pracy powoduje
jej niezaliczenie, a nawet niezaliczenie całego semestru.
Niesamodzielne wykonanie pracy zaliczeniowej nawet
nie przychodzi studentowi do głowy, bo przecież uczy
się nie dla „zaświadczenia” a dla siebie. Moim zdaniem
przy okazji wdrażania nowej ustawy powinno rozpocząć się zdecydowaną walkę z tymi „grzechami”.
Czy plany studiów uwzględniają aktualne potrzeby
rynku?
L.T.: Zdecydowanie studentom brakuje wiadomości praktycznych. Ja i moi koledzy wykonujemy cały
szereg ekspertyz, odbywamy staże zawodowe, mamy
własne firmy projektowe i wykonawcze. Dzięki temu
zdobywamy doświadczenia zawodowe i na bieżąco
monitorujemy osiągnięcia techniki w naszych specjalnościach. Wyciągamy szereg wniosków, które trudno
jest znaleźć w literaturze fachowej. Staramy się tą wiedzą dzielić ze studentami. Takie informacje są bardzo
cenne, umożliwiają kontakt studenta z praktyką, zmierzenie się z aktualnymi problemami, z którymi później
spotka się w życiu zawodowym. Wykonując samodzielnie i z kolegami szereg ocen, zarówno projektów, jak
i wykonanych instalacji, wielokrotnie obserwuję bylejakość i nieterminowość wykonanych prac. Myślę jednak,
że to ciągle zbyt mało i jest jeszcze wiele do zrobienia
w sprawie właściwego ustalania programów studiów.
Od momentu likwidacji studiów jednostopniowych
i wprowadzenia podziału na studia inżynierskie i magisterskie w programach niestety pojawiły się powtórzenia wykładanego materiału. Poza tym na naszej stricte
inżynierskiej specjalności wentylacja i klimatyzacja, zdaniem zarówno studentów, jak i absolwentów, trochę za
dużo godzin przeznaczono na przedmioty podstawowe takie jak np. biologia i chemia. Przedmioty te, w tym
zakresie godzinowym, bez wątpienia są potrzebne na
specjalności wodociągi i kanalizacja. Oczywiście pewne
elementy biologii i chemii muszą znaleźć się w programie studiów, ale ograniczone do materiałów ściśle
związanych z konkretną specjalnością.
Z moich obserwacji wynika także, że przy realizacji
programu z matematyki i fizyki na studiach inżynierskich większy nacisk powinien być położony na aplikacyjne zastosowanie tych przedmiotów do przedmiotów
zawodowych. Nierzadkie są przypadki, kiedy student
po wykładach z zaawansowanych działów matematyki
i fizyki nie potrafi przekształcić prostego wzoru matematycznego lub nie kwestionuje komputerowych obliczeń, np. wymiennika ciepła, gdzie otrzymany wynik
jest sprzeczny z podstawowymi prawami fizyki.
Jeszcze jedna uwaga. Prowadzę zajęcia zarówno na
studiach inżynierskich stacjonarnych, jak i niestacjonarnych. Na studiach stacjonarnych wentylacja i klimatyzacja obejmuje 105 godzin. Powiedzmy, że to wystarcza,
aby przekazać materiał dotyczący tej specjalności. Natomiast na studiach niestacjonarnych w poprzednich
latach to było 40 godzin, obecnie już tylko 32 godziny.
Dyplomy ukończenia studiów są równoważne i nikt nie
patrzy kto jakie studia skończył. W ciągu 32 godzin nie
ma możliwości przekazania takiej wiedzy jak na studiach stacjonarnych. Uważam to za dużą wadą programów studiów niestacjonarnych. Nie powinno tak być,
tym bardziej, że studia te są płatne.
Jak kształcić, by praktyka nie przegrywała z teorią? Czy
w dobie cięć budżetowych jest to w ogóle możliwe?
L.T.: Tak jak już mówiłem, uważam, że warto ograniczyć zakres niektórych przedmiotów teoretycznych,
zastępując je częściowo przedmiotami praktycznymi.
Gdy ja studiowałem, już na pierwszym roku miałem
półroczną praktykę na budowie. Nie było to doskonałe
rozwiązanie, ponieważ często kazano nam wykonywać
bardzo proste czynności, jednak warto pomyśleć o takiej formie kontaktu z pracą zawodową. Realizowane
obecnie praktyki w czasie wakacji, mogą stać się bardzo dobrym źródłem wiedzy fachowej. Myślę, że trzeba
to pozostawić inicjatywie organizatorów praktyk i studentów, którzy powinni także szukać pracy już w ciągu
ostatniego roku studiów.
Pozasystemowe
uzupełnianie wiedzy
przez studentów
uważam za jeden
z podstawowych
elementów edukacji
Na inżynierskich
studiach stacjonarnych
wentylacja
i klimatyzacja
obejmuje 105 godzin.
Natomiast na studiach
niestacjonarnych
w poprzednich latach
to było 40 godzin,
obecnie już tylko
32 godziny. Dyplomy
ukończenia studiów są
równoważne i nikt nie
patrzy kto jakie studia
skończył
Co sądzi Pan o łączeniu przez studentów nauki z pracą zawodową?
L.T.: Popieram łączenie studiów z pracą pod warunkiem, że nie będzie to wymówka tłumacząca niewywiązywanie się ze zobowiązań wobec uczelni. Pracę
studenci powinni podejmować po zaliczeniu przed-
www.wentylacja.org.pl
23
Moim zdaniem
Walidacja
– sprawdzenie
efektów kształcenia
jest działaniem
podnoszącym jego
poziom
Modernizacja
i tworzenie nowych
inżynierskich
kierunków kształcenia
powinno pozostawać
w ścisłym związku
z zapotrzebowaniem
rynku pracy
24
miotów zawodowych czyli na ostatnim roku studiów
inżynierskich, ewentualnie w czasie, gdy piszą pracę
dyplomową. Tak się dzieje na całym świecie. Wykładowcy widzą różnicę pomiędzy studentami, którzy
pracują i tymi, którzy nie mieli styczności z praktyką
w zawodzie. Zupełnie inna jest rozmowa z osobą, która
widziała centralę klimatyzacyjną, sposób w jaki się ją
montuje i prowadzi przewody wentylacyjne. Takie proste czynności pozwalają poczuć się pewniej w rozmowie, np. z inżynierami innych branż, gdy prowadzi się
z nimi uzgodnienia projektowe. Nie widzę lepszej drogi
zdobywania praktycznej wiedzy i doświadczeń, tym
bardziej że na uczelniach, gdy parę lat temu zaczęły
się kłopoty finansowe, pojawiły się pomysły ograniczania zakresu przedmiotów praktycznych. Był moment
kiedy zlikwidowano laboratoria, ponieważ odbywały
się w małych grupach, a to pociągało za sobą wysokie koszty. Pojawiły się również pomysły zlikwidowania
ćwiczeń projektowych ponieważ uznano, że studentom wszystko można „opowiedzieć”. Na szczęście nie
zrealizowano tego pomysłu i nadal studenci wykonują
projekty. Niestety kadra, która kształci studentów nie
zawsze ma wpływu na takie decyzje. Możemy jedynie
protestować, co czasem przynosi pożądane efekty.
Czy prawdą jest, że z programów nauczania znikają
przedmioty inżynierskie, zawodowe, których z roku
na rok jest coraz mniej?
L.T.: Były takie przymiarki, częściowo zrealizowane.
Zwiększenie zakresu przedmiotów zawodowych i liczby
godzin wiąże się z funduszami. Najgorsze jest już chyba
za nami. Udało się utrzymać ćwiczenia projektowe. Jest
powrót do laboratoriów, choć nie wiadomo na jak długo.
Mam nadzieję, że nowa ustawa o szkolnictwie wyższym,
nastawiona na potrzeby przemysłu, a także coraz większe zapotrzebowanie rynku pracy na inżynierów z jednoczesnym poprawieniem się ich statusu zawodowego
i finansowego wymusi rozbudowywanie przedmiotów
inżynierskich i powstawanie nowych kierunków inżynierskich. Politechnika jest uczelnią techniczną i studenci powinni być kształceni przede wszystkim na poziomie
inżynierskim technicznym, oczywiście z odpowiednim
zasobem wiedzy teoretycznej − tego nikt nie neguje.
Natomiast studia magisterskie powinny przygotowywać
do pracy naukowej i prowadzenia prac analitycznych.
Myślę, że nie dotarł się jeszcze system studiów dwustopniowych, a właściwie trójstopniowych. Teraz mamy
trzy stopnie: inżynier, magister i doktor. A przecież nie
wszyscy muszą być magistrami. Tak jak w Niemczech
gdzie ranga zawodu inżyniera jest bardzo wysoka, ponieważ inżynier jest dobrze przygotowany do wykonywania swojego zawodu. Aby w trzy i pół roku wykształcić inżyniera trzeba, nie waham się tego powiedzieć,
cyrkulacje 4 - 2011
korygować programy nauczania dostosowując je do
aktualnych potrzeb. Z drugiej strony nie powinno się
tego robić zbyt często bo to dezorganizuje proces
dydaktyczny. Zmiany powinny być ewolucyjne a nie
rewolucyjne. Powinniśmy iść w kierunku przedmiotów zawodowych, aby absolwent, który trafia do biura
projektów był bardziej samodzielny niż to ma miejsce
obecnie, aby czuł się pewnie w pierwszej pracy.
Jak postrzega Pan rolę stowarzyszeń branżowych
w uzupełnianiu wiedzy fachowej?
L.T.: Rola stowarzyszeń branżowych może być
bardzo duża. Stowarzyszenia branżowe powinny
wpływać na ustawodawstwo. Teoretycznie wszystkie
ustawy odpowiednie ministerstwo wysyła do stowarzyszeń i do ekspertów m.in. na uczelnie. Jednak bardzo często, mimo naszych opinii, ostateczne wersje
dokumentów chyba są redagowane przez urzędników. W rezultacie środowisko nie jest usatysfakcjonowane wersją końcową.
Rolą stowarzyszenia jest również kontaktowanie
uczelni z przedsiębiorstwami, zbieranie opinii, ocena
zapotrzebowania rynku. Myślę, że zmieniona ustawa
o szkolnictwie wyższym daje zdecydowanie szersze pole
do tego typu działań. Do tej pory kierunki i treści programów studiów były ustalane przez ministerstwo obligatoryjnie. Zgodnie z nową ustawą uczelnie, o odpowiednim
statusie, będą mogły robić to same. Widzę sprzężenie
zwrotne − stowarzyszenia zbierają rzetelne opinie rynku
jakie specjalności są poszukiwane i co ważniejsze jakie
mają perspektywy rozwoju, przekazują te informacje
do uczelni i zgodnie z zapotrzebowaniem ustalany jest
nowy kierunek lub modernizowany już istniejący.
Zadaniem stowarzyszeń branżowych jest również
wzbogacanie wiedzy ludzi, którzy skończyli studia, ale
brakuje im praktyki zawodowej.
Zgłosiłem w Zarządzie SPW pomysł organizowania
kursów związanych z projektowaniem. Padła propozycja, żeby SPW utworzyło komórkę projektową, realizującą zgłaszane projekty. Jest pomysł zorganizowania kursu
projektowania typowych systemów wentylacji i klimatyzacji. Trzeci pomysł to grupa ekspercka, która mogłaby
wykonywać ekspertyzy zlecone Stowarzyszeniu. Jeszcze raz podkreślę, że bardzo ważne jest łączenie rynku
z uczelnią i sprzężenie zwrotne, aby jedni reagowali na
sygnały drugich. Do tej pory nie było to zbyt efektywne ,
no może poza bardzo silnymi stowarzyszeniami, którym
udawało się przebić zarówno do ministerstw, jak i do
osób cenionych w branży, które mają coś do powiedzenia i potrafią dotrzeć do decydentów.
Dziękuję za rozmowę.
❚
Elżbieta Socha