Edward Skibiński (poznań) Uwagi o polEmikach. Na margiNESiE

Transkrypt

Edward Skibiński (poznań) Uwagi o polEmikach. Na margiNESiE
Edward Skibiński, Uwagi o polemikach
Edward Skibiński
(Poznań)
Uwagi o polemikach. Na marginesie
dyskusji nad pochodzeniem Anonima
Galla
Rec. książki: Jarosław Wenta, Kronika tzw. Galla. Historyczne (monastyczne i genealogiczne) oraz geograficzne
konteksty powstania, Toruń 2011.
Po pracach Tomasza Jasińskiego Jarosław Wenta jest autorem kolejnej rozprawy
o kronice Galla, która oferuje nam całkowicie nowy pomysł interpretacji tekstu
dziejopisa. Już pobieżna lektura spisu treści zdradza nam pewne cechy konstrukcyjne rozumowania autora. Zgodnie z tytułem Wenta próbuje zrekonstruować historyczne konteksty powstania kroniki. Kronika jest jednak tekstem — jak zatem
można zrekonstruować jej kontekst monastyczny, geograficzny czy genealogiczny?
Omawiana praca została wydana jako drugi tom serii Scientiae Auxiliares Historiae. W tym łacińskim terminie wolno dopatrzyć się tłumaczenia znanego terminu
— nauki pomocnicze historii. Genealogia i geografia historyczna mieszczą się
w tym zakresie. Czy jednak mieści się w nim analiza kroniki Anonima tzw. Galla?
W znanym podręczniku Józefa Szymańskiego źródła historiograficzne zostały
omówione we wstępie. Nie bez racji. Pierwotnie tego typu badania należały do
samego procesu badań historycznych i mieściły się w ramach heurezy i krytyki.
Właściwe opracowanie dłuższych tekstów narracyjnych historycy pozostawiali
filologom. Okazało się to jednak niewystarczające — u nas krytykę zawężającego ujęcia filologicznego możemy znaleźć u Brygidy Kürbis. Stąd właściwą płaszczyzną tego rodzaju analiz jest źródłoznawstwo historyczne. Jakie konsekwencje
ma wpisanie badań nad pochodzeniem Anonima w ramy nauk pomocniczych
historii?
J. Wenta pierwszą część pracy poświęcił historycznym oraz geograficznym
kontekstom powstania kroniki. Historyczne konteksty dzielą się na dwie grupy —
monastyczne i genealogiczne.
Jakie mamy podstawy do tego typu analiz? Badania genealogiczne przeprowadza
się często, wykorzystując niewielką podstawę źródłową. Jest to jednak uprawnione
tam, gdzie badamy powiązania człowieka jako członka rodu, rodziny, których historia jest uchwytna na przestrzeni dłuższego okresu. W przypadku anonimowego
477
Studia Europaea Gnesnensia 6/2012 · recenzje
autora tekstu nie posiadamy takich danych. Nie mamy żadnych wiadomości o rodzinie, rodzie czy etnicznej przynależności naszego pierwszego kronikarza.
Czy może ich dostarczyć tekst kroniki? Już sama forma stanowi tu problem.
Otóż nazwa kronika odnosi się do tematyki dzieła, a nie jego formy. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko dwie kroniki, tj. Anonima tzw. Galla i Kosmasa, to łatwo
zauważymy, że mają one różne formy pisarskie. Kronika Kosmasa przy prezentacji
dziejów Czech posługuje się chronologią. Kolejne zapiski zaczynają się zwrotem
„anno Dominice incarnationis”, tj. roku wcielenia Pańskiego. U Anonima takiego
szkieletu chronologicznego nie znajdziemy. Nasz kronikarz ma inną koncepcję
opowiadania dziejów. Tej samej koncepcji trzymał się również nasz następny dziejopis mistrz Wincenty.
Kosmas dostarcza wielu informacji o sobie, podobnie czyni np. Thietmar.
U Anonima takich danych nie znajdziemy. Podobnie zresztą w kronice mistrza
Wincentego obraz narratora-kronikarza jest ukryty. Pamięć o tym, że jest on autorem kroniki przechowały zarówno odpisy tekstu kroniki, jak i tradycja pośrednia.
Inaczej jest z naszym pierwszym kronikarzem. Dotychczasowe próby ustalenia
tożsamości Anonima oparte na analizie wiadomości przekazanych w kronice nie
przyniosły rezultatów. Wnioskowanie oparte na zapisanych w kronice opiniach
o różnych grupach etnicznych nie wydają się dostateczną podstawą. Nawet niechętne słowa o Czechach wiążą się raczej z aktualną w trakcie pisania kroniki sytuacją
polityczną niż z antyczeskimi poglądami naszego pierwszego kronikarza.
Przełom w badaniach nad pochodzeniem Galla stanowią prace Tomasza Jasińskiego. Nie dlatego jednak, że przyniosły wyniki pewne i niepodważalne — te
zawsze mogą być dyskutowane. Przełom stanowi już skierowanie uwagi badaczy
na sam tekst kroniki, który jest jedynym świadectwem aktywności Galla. Biorąc
pod uwagę, że wiele informacji zawartych w kronice musiało pochodzić od miejscowych informatorów, trudno je traktować jako świadectwo wiedzy kronikarza.
Trzeba zatem skoncentrować się najpierw na formie językowej kronik i dopiero na
tej podstawie można próbować znaleźć elementy treści pochodzące od kronikarza.
Ta droga jest trudniejsza niż hipotezy oparte na pomysłach badaczy uchylających
się od analiz tekstowych.
Jak postąpił Jarosław Wenta, na czym oparł swoją koncepcję? Kluczowe znaczenie ma dla toruńskiego historyka fragment kroniki Galla, który przytacza z następującym komentarzem:
„Już na początku możemy określić krąg narodowych sympatii Pielgrzyma. […].
Wśród nacji niemieckich dwie tylko zasłużyły na jego uznanie.
Interea Bolezlauus die noctuque non cessabat, sed quandoque de castris exeuntes pro victualibus agitabat, frequenter etiam ipsius castra cesaris territabat,
478
Edward Skibiński, Uwagi o polemikach
modo huc modo illuc predatoribus vel combustoribus insidiando cursitabat. Talibus ergo modis cesar multisque diebus civitatem capere nitebatur, nec aliud quam
carnem humanam suorum cottidie recentem lucrabatur. Cottidie namque viri
nobiles ibi perimebantur, qui visceribus extractis sale vel aromatibus conditi in
Bauariam ab imperatore vel in Saxoniam portandi, pro tributo Polonie curribus
onustis servabantur”1.
„Tymczasem Bolesław nie spoczywał ani we dnie, ani w nocy, lecz nieraz rozpędzał Niemców wychodzących z obozu po żywność, często też w obozie samego
cesarza siał postrach i przebiegał to tu, to tam, czyniąc zasadzki na łupieżców
i podpalaczy. Takimi to sposobami przez wiele dni cesarz usiłował zdobyć miasto,
lecz nic innego nie dostawał w zysku, jak tylko co dzień świeże mięso ludzkie
swoich [zabitych]. Codziennie bowiem ginęli tam szlachetni mężowie, których
po wypruciu wnętrzności balsamowano solą oraz wonnościami i składano na ładownych wozach, aby cesarz mógł ich zawieźć do Bawarii lub do Saksonii, jako
[jedyny] trybut [z] Polski”2.
Przytoczyłem ten ustęp z tłumaczeniem Grodeckiego, żeby łatwiej uchwycić
argumentację Jarosława Wenty. Pisze dalej toruński historyk:
„Szlachetni mężowie, powtórzmy to jeszcze raz, mają więc według kronikarza pochodzić z Bawarii i Saksonii. Innych szlachetnych mężów prócz Bawarów
(na pierwszym miejscu) i Sasów w mniemaniu autora w Królestwie Niemieckim
i w Imperium najwyraźniej nie było”3.
Szlachetni mężowie z Bawarii pojawią się jeszcze później w argumentacji Wenty:
„Słabość wszystkich przedstawionych tu koncepcji saskich wynika z deklarowania przez Pielgrzyma na pierwszym miejscu sympatii wobec szlachetnych mężów
z Bawarii”4.
J. Wenta, Kronika tzw. Galla, s. 26–27. Cytat z Galla wg. wydania K.Maleczyńskiego Galli
Anonymi Cronicae, ed. K. Maleczyński, MPH n.s., 2, Kraków 1952, s. 137.
2
Anonim tzw. Gall, Kronika polska, tłum. R. Grodecki, oprac. M. Plezia, Wrocław 2008,
s. 135–136.
3
J.Wenta Kronika Galla, s. 27.
4
Ibidem, s. 85.
1
479
Studia Europaea Gnesnensia 6/2012 · recenzje
Tak ustalone bawarskie wpływy służą Jarosławowi Wencie do budowy całej
argumentacji:
„Z uwagi na określoną tendencję polityczną Pielgrzyma, probawarskie sympatie
i dystans co najmniej do Szwabów — Alemanów, związki autora kroniki z rodzinami Dietpoldingów i Bergów oraz ze szwabskim Zwiefalten, jakkolwiek w świetle
naszej relacji mogą być możliwe, wydają się mniej prawdopodobne”5.
Powróćmy teraz do kroniki Anonima. Jak widać z powyżej przytoczonego
tekstu, zwrot „szlachetni mężowie z Bawarii” w niej nie występuje. Kronikarz
pisze — „Cottidie namque viri nobiles ibi perimebantur”. Ciała tych zabitych były
następnie wysyłane do Bawarii lub Saksonii. Nie oznacza to jednak, że pochodzili
z tych krain. Co oznacza „viri nobiles”? Anonim wyjaśnia to wcześniej, pisząc,
że Bolesław czynił „zasadzki na łupieżców i podpalaczy.” To ich ciała były potem
wysyłane do Bawarii i Saksonii. W kontekście opowiadania Galla trudno określenie „viri nobiles” uznać za odnoszące się do czegoś innego niż jedynie do statusu
społecznego zabitych. Nie widać w opowiadaniu Anonima śladów sympatii do
najeźdźców. Nazwa Bawaria pojawia się jeszcze raz w tekście kroniki w jej części
wstępnej przy opisie położenia Polski. Nie oznacza to bynajmniej szczególnego
nią zainteresowania. Dwie wzmianki to, jak się zdaje, zbyt mało, by budować
na tym hipotezy o pochodzeniu autora kroniki. Stały się one jednak podstawą
obszernych rozważań toruńskiego historyka.
Jak sam Jarosław Wenta rozumie teksty łacińskie, najłatwiej można ocenić z jego
komentarza do tzw. epilogu, wierszowanego tekstu poświęconego cudownym narodzinom Bolesława Krzywoustego. Mamy tam opis wędrówki do St. Gilles z darami
dla św. Idziego:
„Nec mora missi properant
Per terras, quas non noverant,
Pretereuntes Galliam
Pervenerunt Prouinciam”6.
Prosty wers — „per terras, quas non noverant” — przez ziemie, których nie
znali — J. Wenta komentuje: „Najprościej będzie jednak chyba pozostawić na
5
6
Ibidem, s. 59.
Galli Anonymi Cronicae, s. 5, kol. 1, w. 15–18.
480
Edward Skibiński, Uwagi o polemikach
uboczu tradycję tłumaczenia Grodeckiego i znowu powołać się na słownik Niermayera i przetłumaczyć to jako «ziemie nieuprawiane»”7. Dalej jednakże toruński
historyk proponuje interpretację bardziej symboliczną, wyprowadzaną z pism
św. Augustyna. Metodę Wenty dobrze charakteryzuje swobodny stosunek do
objaśnień słownikowych. Tłumacząc „non noverant” jako „nieuprawiane”, łączy
nieprawidłowo i bezpodstawnie „noverant” z „novare”, zaznaczając: „jakkolwiek
forma noverant pochodzi od czasownika nosco, novi, notum, a nie od czasownika novare”8. Jednak sam kontekst wiersza nie pozwala na taką interpretację:
poselstwo księcia polskiego nie zajmowało się rolnictwem ani u siebie, ani tym
bardziej w podróży.
Pisząc o języku Anonima, Jarosław Wenta zdaje się uważać, że kronikarz używa
nazw miejscowych wedle własnych nawyków językowych. Dowodzi zatem: „Najprostsze skojarzenia: taki sposób zapisywania k, gdzie przechodzi ono w ch, język
niemiecki przynosi w obszarze tzw. Althochdeutsch i średniowiecznego dialektu
saskiego do około roku 1200”9. Jednak nie dysponujemy oryginałem kroniki Anonima, stąd też nie wiemy, jak zapisywał nazwy miejscowe. Jeśli weźmiemy przywołaną przez Wentę nazwę Kijowa, to pojawia się ona w kronice dwa razy, za każdym
razem w innej formie10. Sprawę komplikuje dodatkowo fakt, że jest ona zapisywana
inaczej w każdej z trzech zachowanych wersji. Wenta posługuje się w tym wypadku
wyłącznie tekstem głównym, nie zaglądając do aparatu krytycznego, stąd np. nazwę
Kijowa u Galla pisze jako Chyou, gdy w rękopisie mamy Chyon. Nieuprawnione
jest też traktowanie ch- u Galla jako odpowiednika naszego ch-. Zapis ten można
czytać również jako kh-.
Podobne wnioski można wyciągnąć z dość karkołomnych hipotez dotyczących
imienia Galla. Wenta wyprowadza je ze zwrotu „exul inter vos et peregrinus” —
traktując „peregrinus” jako imię autora. Imię to miałoby odpowiadać niemieckiemu Pilgrim11. Jednak Anonim przedstawia się jako „exul et peregrinus”, idąc
więc za tokiem rozumowania J. Wenty, należałoby mówić może o dwóch imionach
Anonima — Exul Peregrinus. Słabość takiego sposobu myślenia jest dobrze widoczna. Ze zwrotu „wygnaniec wśród was i pielgrzym” nie da się wykroić imienia
anonimowego kronikarza.
J. Wenta, Kronika Galla, s. 93
Ibidem.
9
Ibidem, s. 98.
10
Galli Anonymi Cronicae, s. 22 i 48
11
J. Wenta, Kronika Galla, s. 73 i n.
7
8
481
Studia Europaea Gnesnensia 6/2012 · recenzje
Drugą część swojej pracy J. Wenta zatytułował „Analizy źródłoznawcze” i podzielił tę część na dwa większe rozdziały. Pierwszy nazwał „Stan badań nad językiem, formą i tradycją rękopiśmienną kroniki”. Omówienie stanu badań w pracach
historycznych przynosi zwykle fachowemu czytelnikowi informacje o zakresie pracy podjętej przez autora i jej możliwościach. Zobaczmy zatem, jak ta część wygląda
w książce Jarosława Wenty. Autor porusza się tu właściwie w kręgu kilku prac.
Obok wstępu K. Maleczyńskiego do wydania kroniki za podstawową uznaje autor
z pewnymi zastrzeżeniami monografię Mariana Plezi. Z prac tego ostatniego, poza
monografią, przytacza tylko jeden artykuł.
Z pośród trzech zachowanych rękopisów kroniki dysponujemy wydaniem
jednego dokonanym przez Juliana Krzyżanowskiego, Wenta jednak do niego nie
zaglądał. K. Maleczyński oparł swoje wydanie na propozycjach emendacji tekstu
zgłoszonych przez wcześniejszych badaczy. Jednak nie znalazłem w recenzowanej
książce śladów znajomości ich prac. Szczególnie ważna jest praca Ryszarda Gansińca pominięta w bibliografii Wenty. Podobnie ustalenia na temat losów tekstu Galla
poczynione w wydaniu tekstu przez Maleczyńskiego i we wcześniejszej monografii Mariana Plezi wymagają korekty ze względu na późniejszą dyskusję naukową.
Ważny głos Zofii Kozłowskiej-Budkowej zupełnie umknął uwadze toruńskiego
historyka. Podobnie J. Wenta nie zna pracy Jacka Wiesiołowskiego o kolekcjach
historycznych. Z prac Drelicharza przywołuje tylko jeden artykuł, nie zna pracy
o rocznikarstwie małopolskim. Z omówienia problemów rytmiki widać, że autor
nie przeanalizował dobrze rozważań T. Jasińskiego. Pisząc o wierszowanych legendach hagiograficznych Hrozwity, zdaje się nie wiedzieć, że mamy tu do czynienia
z twórczością dramatyczną — są to bowiem komedie, mające naśladować komedie
antyczne Terencjusza.
Drugi rozdział tej części poświęcony jest poszukiwaniu i analizie similiów
w tekście kroniki „Pielgrzyma”, jak autor nazywa Galla. Cel tych badań autor tak
przedstawia:
„Nasze poszukiwania w elektronicznych bazach danych przeprowadzone na
próbie (!) mogą dać odpowiedzi tylko na pytania odnośnie do języka autora, a zarazem kręgu tekstów, które język autora ukształtowały czy też kręgu autorów używających podobnych sformułowań”12.
J. Wenta, Kronika Galla, s. 143.
12
482
Edward Skibiński, Uwagi o polemikach
Poszukiwania similiów mają zatem dwa cele. Pierwszy jest zrozumiały. Wykrycie, że Gall wprowadził do swojego tekstu cytaty z innych utworów może być
pomocne przy ustalania jego wykształcenia i służyć lepszemu rozumieniu samego
tekstu. Natomiast drugi cel budzi już wątpliwości. Czytanie podobnych utworów,
np. ksiąg Pisma Świętego czy tekstów autorów antycznych, nie oznacza, że czytający
kontaktowali się ze sobą.
Zobaczmy, jak Wenta wykonał tak postawione zadanie. Na pierwszy ogień poszło sformułowanie z Listu rozpoczynającego kronikę — „[…] supra montem Syon…”13. K. Maleczyński potrakował to, jako cytat z Psalmu 2,6. Zwrot ten pojawia
się jeszcze ponadto w Apokalipsie. Wenta, korzystając z baz cyfrowych, odkrył,
że znało go jeszcze wielu pisarzy średniowiecznych. Czego to dowodzi? Zapewne,
że czytali Psalmy albo Apokalipsę św. Jana. Trzeba przyznać, że autor zdaje się to
zauważać. Pisze bowiem na koniec tego omówienia: „Powyższe uwagi mają charakter jedynie wstępu do interpretacji similiów i nie noszą charakteru wypowiedzi
kierujących naszą uwagę w jakąkolwiek stronę”14.
Następny zwrot z tego samego listu omawiany przez Wentę to „facie ad faciem
contemplari”. K. Maleczyński uznał go za pochodzący z Pierwszego Listu do Koryntian św. Pawła. W liście występuje ten zwrot jednak bez słowa „contemplari”,
zamiast którego mamy „videmus”. Samo słowo „contemplari” występuje bardzo
rzadko w Wulgacie. Pojawia się później w tym kontekście np. u św. Augustyna
i u wielu autorów XI i XII w. Zastąpienie jednak „videre” przez „contemplari” nie
musi stanowić cytatu. Może być pomysłem wielu autorów. Nie znalazł Wenta bliższego Gallowi tekstu. Oto tekst Galla:
„[…] supra montem Syon Domini sanctum gregem commissum vigilanti studio speculari, ac de virtute in virtutem gradiendo Deum Deorum facie ad faciem
contemplari”15.
Jest to przeróbka tekstu Psalmu 83,8:
„etenim benedictiones dabit legis dator ibunt de virtute in virtutem videbitur
Deus deorum in Sion”.
Galli Anonymi Cronicae, s. 2; J. Wenta, Kronika Galla, s. 144.
J. Wenta, Kronika Galla, s. 146.
15
Galli Anonymi Cronicae, s. 2.
13
14
483
Studia Europaea Gnesnensia 6/2012 · recenzje
Bliższy nieco wydaje się tekst autora szkockiego Ailerana z VIII w.:
„quatenus de virtute in virtutem transeuntes, ac de timore die, qui est initium
sapientiae, per gradus perfectionis ad caritatem quae totius praecepti finis est ascendentes, Deum deorum in Sion contemplari feliciter mereramur”16.
Zarówno jednak tekst Galla, jak i Ailerana mogą być samodzielnymi przeróbkami tekstu Psalmu. Podobną przeróbkę wskazał August Bielowski w swoim wydaniu
kroniki, odwołując się do tekstu Bernona z Reichenau17. Jarosław Wenta jednak nie
zajrzał do wydania A. Bielowskiego.
Następnie toruński uczony omawia pochodzenie kilku zwrotów spotykanych
w kronice.
Przyjrzyjmy się niektórym przykładom.
„Auctoritate suffultus” — zwrot pojawiający się u Galla i w innych tekstach na
przestrzeni wieków, poczynając jeszcze od Kassiodora.
„Fortuna voti compos” — ten zwrot z Galla Wenta objaśnia jako przejątek z Tibullusa. Takie objaśnienie znajdziemy jednak już w wydaniu K. Maleczyńskiego,
który dodał jeszcze podobne fragmenty z Horacego i Owidiusza, których J. Wenta
w swoich bazach nie znalazł.
Objaśnienia tego typu poddał krytyce Marian Plezia w nieznanej J. Wencie recenzji z wydania kroniki:
„Niestety rzekome zapożyczenia z wymienionych autorów, wskazywane przez
Wydawcę, na których się opierają jego wnioski na temat ich znajomości u Galla,
uznać należy w 95% za iluzoryczne”18.
Dalej krakowski mediewista odsyła do argumentacji przedstawionej w monografii kroniki Galla. Warto pójść tym tropem, gdyż argumentacja ta nie straciła
nic na aktualności:
Ch. Mac Donnell, On a manuscript of the tract intitulated — „Tipicus ac tropologicus
Jesu Christi genealogiae intellectus quem Sanctus Aileranus Scottorum sapientissimus exposuit,” preserved in the Imperial Library at Vienna, Proceedings of the Royal Irish Academy, 7,
s. 369–371, tu s. 370.
17
Galli Chronicon, ed. August Bielowski, MPH I, s. 391.
18
Marian Plezia, recenzja z Anonima tzw. Galla Kronika czyli dzieje książąt i władców polskich, MPH s. II, 2, wyd. K. Maleczynski, s. 404–422, tu s. 416, tu też uwagi do zwrotu voti
compos — s. 417.
16
484
Edward Skibiński, Uwagi o polemikach
„Jeśli idzie o oczytanie kronikarza w autorach klasycznych, to sprawę tę traktowano dotąd bardzo niemetodycznie. Niejednokrotnie przygodne zbliżenia w parowyrazowych ledwie zwrotach brano za naśladownictwo lub echo jakiegoś określonego wzoru. Nasi badacze szli tu zresztą tą samą drogą, na której znajdowali
się niektórzy z zagranicznych uczonych: za analogiczny przykład posłużyć może
świeże wydanie Helmolda, przez B. Schmeidlera, Hannover 1937, doszukujące
się wszędzie ech bądź to pisarzy klasycznych, bądź to Wulgaty. Takie «polowanie
na analogie» musi oczywiście prowadzić na manowce; naśladownictwo jakiegoś
określonego miejsca wtedy tylko da się udowodnić, jeśli idzie o większy jakiś, co
najmniej kilkuwyrazowy zwrot i to tam, gdzie w grę wchodzi wyrażenie oryginalne,
nie potoczne, zawierające jakąś nową myśl lub sformułowanie, jakieś niezwykłe
zestawienie wyrazów; jeszcze bardziej oczywiste są oczywiście większe przejątki.
Wszystkie inne zbliżenia mogą być najzupełniej przypadkowe i dałyby się wykazać
u całego szeregu pisarzy, których wzajemnej zależności nikt nie zechce przyjmować”19.
Jednym z poważnych mankamentów pracy Jarosława Wenty jest stosunek do
literatury przedmiotu. Metoda historyczna obok konieczności zaznajomienia się
z rozmaitymi procedurami badawczymi w wykładzie teoretycznym opiera się też
na naśladownictwie i poprawianiu metod poprzedników. Jarosław Wenta przede
wszystkim wychodzi od krytyki metody krajowej:
„Konflikty, które wypełniły pierwszą połowę wieku XX, zaostrzyły widzenie
rzeczy i pozostawiły wyraźne ślady w europejskich historiografiach, w tym także
w studiach źródłoznawczych. Dało to przewagę sposobom obserwacji historii właściwym indywidualnym doświadczeniom badaczy, zwłaszcza w dobie katastrofy
cywilizacyjnej w Europie Środkowej w drugiej połowie XX stulecia”20.
Jest to opinia z pierwszej strony pracy, wolno więc ją uznać za rodzaj wyznania
wiary autora. Katastrofa dotyczy więc Europy Środkowej, zatem nie Wschodniej
czy Zachodniej. Konflikty pierwszej połowy XX wieku — a więc do ok. 1950 roku
— zaostrzyły jedynie widzenie rzeczy, tak jak przystawka ma pobudzić nasz smak.
Rządy Stalina zatem, które trwały do 1953 r., czy Hitlera do 1945 r. takiej katastrofy
cywilizacyjnej nie stanowiły.
M. Plezia, Kronika Galla na tle historiografii XII wieku, Kraków 1947, s. 123.
J. Wenta, Kronika Galla, s. 11.
19
20
485
Studia Europaea Gnesnensia 6/2012 · recenzje
Różnie się ocenia wprowadzanie nowych metod w naukach humanistycznych.
Jednak nawet na tle pomysłów ekstrawaganckich koncepcja metody J. Wenty się
wyróżnia: „sposoby obserwacji historii właściwe indywidualnym doświadczeniom
badaczy”. Równie ciekawe są skutki tej katastrofy z drugiej połowy XX wieku:
„Efektem złożonej sytuacji historiografii stały się niepełne obrazy mediewistycznej literatury, stanu zachowania i edycji źródeł, sposobów ich krytyki, wizje
dziejów żądające stale dyskusji z racji ich warsztatowej niesprawności”.
Chodzi autorowi zapewne o jakieś nieznane u nas wydania Galla, Żywotów
Św. Wojciecha, Żywota Pięciu Braci Męczenników, Kroniki mistrza Wincentego,
perfekcyjne opracowania dziejów Polski Piastowskiej.
Szersze uwagi o polskiej historiografii znajdujemy dalej:
„Przeszkodą w dokonaniu sprawnego opisu owego kręgu zobowiązań modlitewnych wobec piastowskich fundatorów i dobrodziejów jest stan polskiej historiografii będący funkcją dziejów politycznych państwa i narodu w XIX i XX wieku, forma recepcji metod badawczych i stanu badań w obcych historiografiach,
kształtu wypowiedzi znanych z literatury jakże często zależnych od politycznych
kontekstów dyskusji”21.
Naturalnie trudno spodziewać się, że humaniści nie zauważą, iż ktoś próbuje
zlikwidować im państwo i naród. Że te starania nie wpłyną również na kształt
humanistyki. Jak recypowały te starania humanistyka niemiecka i rosyjska jest
również częścią tego zagadnienia.
Podobną próbę ustalenia pochodzenia Galla Anonima podjął wybitny niemiecki mediewista Johannes Fried22. Przedstawił on swoje koncepcje w artykule,
który ukazał się po polsku i po niemiecku. Niemiecki uczony wybrał inną drogę
niż Jarosław Wenta. Oparł swoją koncepcję na analizie kroniki. Zastanawiając się
nad autoprezentacją Galla, zakwestionował tradycyjne uznanie kronikarza za zakonnika, zwracając uwagę na inne znaczenia słowa „professio” — niezwiązane ze
stanem duchownym. Dodał do tego rzadkie posługiwanie się psalmami, czytanymi
Ibidem, s. 30.
J. Fried, Kam der Gallus Anonymus aus Bamberg, Deutsches Archiv für Erforschung des
Mittelalters 65, 2009, 2, s. 497–545; idem, Czy Gall Anonim pochodził z Bambergu?, Przegląd
Historyczny 101, 3, 2010, s. 483–502.
21
22
486
Edward Skibiński, Uwagi o polemikach
przecież regularnie w klasztorach. Akceptując zaproponowaną przez Johannesa
Frieda szerszą interpretację znaczenia słowa „professio”, trzeba jednak wskazać,
że problem erudycji Galla nie jest dotychczas wystarczająco opracowany. Nie
wystarczy powoływanie się na wyniki zaprezentowane w wydaniu kroniki przez
K. Maleczyńskiego. Wątpliwości przedstawione przez M. Plezię pozostają w mocy.
Ponadto w kronice budującej efekty stylistyczne w oparciu o rym i rytm trudniej
jest posługiwać się cytatami. Musiałyby one być za każdym razem przeredagowane
tak, żeby spełniały eufoniczne wymagania stylistyki kronikarza. Takie najprostsze
wnioski można wyciągnąć z analiz T. Jasińskiego.
J. Fried próbuje ustalić rangę kronikarza, analizując jego stosunek do różnych
wspomnianych w kronice dostojników. Dochodzi do konkluzji, którą też kiedyś
przedstawiłem. Autora kroniki trudno uznać za mało znaczącą postać. Przeciwnie,
to jak zwraca się do episkopatu polskiego, podobnie jak jego relacje z kanclerzem
Michałem, zdają się wskazywać na wysoką godność kronikarza. Dalsze rozważania
Frieda jednak budzą poważne wątpliwości. Nie ma podstaw do łączenia postaci
kronikarza z Ottonem z Bambergu. Nie mamy zachowanych tekstów Ottona, co
nie pozwala porównać jego kunsztu pisarskiego ze stylem Anonima. Jest jednak
poważniejsza przeszkoda. Znane nam piśmiennictwo z terenów cesarstwa nie daje
nic porównywalnego z Gallem. Nie chodzi tu nawet o styl. Dziejopisarze cesarstwa
pozostają wiernymi poddanymi swojego władcy. Ranga państwa Piastów nie mogła
się w żaden sposób równać z Cesarstwem. Trudno sobie wyobrazić saskiego czy
bawarskiego autora, który by tak dalece zapomniał o obowiązkach wobec swojego
władcy. Widzimy to dobrze nawet na przykładzie bliskiego Chrobremu Brunona
z Kwerfurtu. Trudno dopatrzyć się też w Kronice Galla jakiegoś szczególnego zainteresowania sprawami niemieckimi. Perspektywa kroniki Galla Anonima może
być zgodna z weneckim lub węgierskim punktem widzenia, nie mieści się jednak
w perspektywie pisarzy cesarstwa.
Zamieszanie, jakie spowodowało pojawienie się koncepcji Tomasza Jasińskiego,
przyniosło znaczne rozszerzenie dyskusji na temat naszej pierwszej kroniki. Pozostaje mieć nadzieję, że następne prace przyniosą bardziej pogłębione wyniki.
487

Podobne dokumenty