Naczelny architekt Warszawy Michał Borowski złamał
Transkrypt
Naczelny architekt Warszawy Michał Borowski złamał
Naczelny architekt Warszawy Michał Borowski złamał prawo LECH KACZYŃSKI CHRONI KANCIARZA INDEKS 356441 http://www.faktyimity.pl ISSN 1509-460X Nr 39 (291) 6 PAŹDZIERNIKA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT) Ü Str. 3 Andrzej Lepper zapewniał publicznie, że tzw. gwiazdy estrady, ozdabiające wiece wyborcze Samoobrony, czynią to bezpłatnie. Pan przewodniczący zapewne nie wiedział, że za jego plecami artyści biorą od partii honoraria idące w setki tysięcy złotych. Dla przykładu: tylko wyblakli Trubadurzy skasowali Samoobronę na około 800 tys. zł. Ü Str. 12 Mordercy w habitach W służbie Maryi i jej Syna mordowali ludzi, obdzierali ze skóry, palili żywcem; oddawali się obżarstwu, opilstwu i wyrafinowanej rozpuście. Kto?! Wojownicy Pana – zakony rycerskie. Templariusze, Krzyżacy i joannici jako pierwsi podjęli się rzeczy niewykonalnej: chrystianizacji islamu. Ü Str. 17 2 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. KSIĄDZ NAWRÓCONY KOMENTARZ NACZELNEGO FA K T Y POLSKA 6 milionów (20 proc. wszystkich uprawnionych) spośród 40-milionowego narodu zdecydowało, że będą nami rządziły PiS i PO. SLD uzyskało 11 proc. głosów, czyli jedną trzecią tego, co 4 lata temu. Sensacją pozostaje totalna klęska lewicy w Senacie – nikt przez nią popierany nie zdobył mandatu, a jedynym broniącym zdrowego rozsądku w izbie wyższej pozostanie niezależny senator (dawniej Unia Wolności) Kazimierz Kutz. Miłym akcentem jest słaby wynik LPR, której zaszkodził brak wyraźnego poparcia ze strony Rydzyka i świetna kampania PiS. W Europie zauważono, że Polska jest jedynym krajem w naszej części świata, w którym nie ma liczącej się lewicy... Jeśli nie liczyć Samoobrony – katolickiej lewicy ojca Rydzyka. Wraca stare. Kandydatem na premiera z ramienia PiS – zamiast zapowiadanego Jarosława Kaczyńskiego – został Kazimierz Marcinkiewicz, szef gabinetu politycznego nieudacznego premiera Buzka. Ten były działacz ZChN, kawaler zakonu maltańskiego, a przede wszystkim członek Opus Dei odznaczony za zasługi dla archidiecezji poznańskiej, wcześniej terminował jako wiceminister edukacji u parafianki Suchockiej. Agent Watykanu premierem. Obyśmy tylko wszyscy zdrowi byli! Cezary Mech, kandydat PiS na ministra finansów, podkreślił, że ma pełne zaufanie do szefa NBP, Leszka Balcerowicza. Teraz dopiero się okaże, co nam PiSda... Tegoroczne wybory nie obeszły się bez incydentów. W niektórych komisjach obwodowych w Sosnowcu i Częstochowie nie zarejestrowano ani jednego głosu na kandydatów RACJI, mimo że takie głosy zostały oddane, a w jednej z komisji w Sieradzu nie uznano za stosowne wywiesić nawet listy z wynikami kandydatów PPP. W innych okręgach prawica niszczyła plakaty i tablice lewicy – w Słupcy policja złapała na gorącym uczynku kandydata do Sejmu z ramienia LPR, Przemysława Piastę. Ksiądz proboszcz za niego poręczy. Przecież człowiek ratował bliźnich przed grzechem oddania głosu na bezbożników. POLSKA/UNIA EUROPEJSKA Po zwycięstwie PiS odezwały się zaniepokojone głosy polityków europejskich. Zarówno przedstawiciele Rady Europy, jak i Komisji Europejskiej ostrzegli, że realizacja pomysłu przywrócenia w Polsce kary śmierci, obiecywana przez Kaczyńskich, może doprowadzić do usunięcia Polski z Rady Europy i będzie uznana za poważne naruszenie Karty Praw Podstawowych Unii. „Poważne” to teraz Unia może mieć kłopoty, jak się do Brukseli wybierze Jarek Kaczyński. POLSKA Według raportu Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, Polska jest rekordzistką Europy w zakresie wzrostu liczby osób cierpiących na choroby psychiczne. W ciągu ostatnich 8 lat liczba chorych podwoiła się! Lekarze upatrują przyczyn tej katastrofy psychiatrycznej w polskim systemie społecznym, wysokim bezrobociu, stresie i tzw. wyścigu szczurów, czyli atmosferze presji i bezwzględnej rywalizacji. A kto powiedział, że będzie zdrowo i komfortowo? Żyjemy przecież w Polsce, prawda... Trwa zamieszanie w katolickim Radiu Plus. Jego likwidator, ksiądz Kazimierz Sowa, zażądał od prowincji franciszkanów, właściciela spółki Nadawca (koncesjonariusz warszawskiego Plusa), 500 tys. złotych za złamanie umowy. Ksiądz żąda także od braci 10 mln zł odszkodowania za nielegalne zmiany w zarządzie spółki. Sowa i franciszkanie wzajemnie sobie grożą. Co to, k...a, jest, wolna amerykanka?! Gdzie jest biskup, gdzie sądy i kary kościelne? Tylko tego brakuje, żeby się księża pieniactwa od porządnych ludzi nauczyli. GDAŃSK Kandydat na prezydenta Donald Tusk po 27 latach pożycia wziął ślub kościelny z własną żoną. Donald zdecydował się na powrót do Kościoła po namowach arcybiskupa Gocłowskiego, który przekonał go, że „powrót do Kościoła ma głęboki sens”. Tusk zaklina się, że jego ślub katolicki nie ma nic wspólnego z kampanią wyborczą, lecz jest owocem nawrócenia, jakiego doznał po śmieci Jana Pawła II. Nooo, skoro Gocłowski mówi o „głębokim sensie”, to Tusk może te wybory wygrać. Swoją szosą, aż strach pomyśleć, co by się działo z duszą Tuska, gdyby papież nie umarł... LEGNICA Radni LPR domagają się wycofania z miejscowego teatru dwóch spektakli: jeden opowiada historię gwiazdy porno (na motywach filmów Almodóvara), a drugi jest oparty na słynnych „Monologach waginy”. LPR zawsze sobie robotę znajdzie. Przez najbliższe 4 lata będzie gonić artystów, którzy zamiast spektakli o życiu Ojca Świętego mówią o waginach i pornografii. SŁUPSK Chyba już w duchu nowej władzy dyrekcja Miejskich Za- kładów Komunikacji żąda od pracowników w imiennych ankietach deklarowania orientacji seksualnej. Szefostwo wyjaśnia, że pytanie o preferencje seksualne ma służyć lepszemu poznaniu... predyspozycji pracowników do sprawowania funkcji kierowniczych. Kościół zapowiedział polowanie na gejów w seminariach, Kaczyński z Giertychem – w szkołach, a teraz okazuje się, że homoseksualiści mogliby zdeprawować nawet pasażerów w autobusie... POLSKA/CZECHY Narasta zamieszanie wokół sprzedaży pol- skiemu Orlenowi wielkiej czeskiej firmy naftowej – Unipetrolu. Czesi wietrzą w sprawie wielką aferę łapówkarską, w którą mieliby być umoczeni politycy obydwu krajów. Podejrzenia dotyczą ministra skarbu, Jacka Sochy, i Marka Belki, a po czeskiej stronie – Stanislava Grossa, byłego premiera. Choćby nawet brał łapówki, to wara Czechom od naszego premiera. Do roboty! Ten, którego nie było ozmawiałem z Danielem dwa tygodnie temu w Łodzi. BiaA wybory wygrali ci, co zwykle – te same twarze, pokadoliliśmy głównie o naszym wspólnym zgryzie – że jest zywane po dwadzieścia razy dziennie w każdym programie, te szczyt kampanii parlamentarnej, a media prawie w ogóle nie same głosy słyszane na każdej stacji radiowej. Po prostu wyinformują o udziale w wyborach antyklerykałów, o Polskiej Par- brańcy narodu, mężowie opatrznościowi, zbawiciele nasi! tii Pracy i o jej przewodniczącym, jedynym lewicowym kanPrzypomnisz sobie teraz, narodzie, jak rządzą ministrowie dydacie na prezydenta – Danielu Podrzyckim. Mówiłem wte- z Opus Dei – jak rozdają Twoje zarobione w pocie czoła pody do niego rozżalony: – Ja już to przerabiałem z „FiM” i prze- datki na remonty plebanii i kościołów, na dotacje dla Caritarabiam na okrągło. Zdążyłem się przyzwyczaić, że nie ma mnie, su, pomniki papieskie i narodowowyzwoleńcze, przy których mojego pisma, i to nawet wtedy, kiedy dwie prokuratury na- bezdomnym najlepiej smakuje piętka suchego chleba popita raz proszą nas o szczegóły opisywanej sprawy. Inne media winem kupionym za wózeczek złomu. Po raz kolejny przyponie zająkną się o „trędowatym” tygodniku. Co najwyżej same mną się nam teraz wszystkie rocznice klęsk z powodu niewiapociągną trochę temat, zrobią swoje zdjęcie i wydrukują po ry oraz zwycięstw pod dowództwem Matki Boskiej – rozpaparu dniach pod hasłem: „Według naszych ustaleń”. Tak sa- miętywane podczas niezliczonych akademii, seminariów, pomo was – PPP i RACJI – po prosiedzeń, odpraw i odleżyn. Powróstu nie ma. Ciebie też nie ma! Choćcą stalinowskie zbrodnie, hitlerowbyś sobie flaki wypruł, to nie naskie czystki i AK-owskie akcje przy, piszą o Tobie, bo jesteś antyklerynad i obok Arsenału. Kaczyńscy kał i socjalista. Nie pasujemy do zarządzą kolejną ekshumację w Katego świata, Daniel. tyniu oraz poświęcenie i wyłączeOn był większym optymistą. nie z użytku wszystkich kanałów, Wierzył, bardziej niż ja, w zjednoktórymi powstańcy uciekali ze Staczenie pozaparlamentarnej lewicy. rówki. Z kopyta ruszy budowa Był to nasz wspólny, najnowszy Świątyni Opatrzności Glempa nad powyborczy plan. – Potrzeba czaKościelną Firmą w Polsce, podobsu – powtarzał... nie jak kompleksy slumsów pod Zadzwonił do mnie następnewiększymi miastami. go dnia, chciał przyjechać na wyA kiedy wyborcy PiS mniej więwiad dla „FiM”, do Łodzi... w środcej po roku zorientują się, że deku nocy! – Inaczej nie mogę komunizacje, ekshumacje, komisje – wyznał błagalnie. – Człowieku, śledcze, nowe pomniki i kłapanie w nocy to się śpi! Tak, tak, nawet mordami na Wschód i Zachód jak jest kampania wyborcza do Sej– już ich nie bawią, wtedy zaczną mu! Chcesz się przekręcić...? wołać PAPU. Tego Kaczory już im – żachnąłem się na niego. Optydać nie potrafią, bo przecież nikt mizmu nie stracił nawet po prawynie jest doskonały. Zaczną się wojborach we Wrześni. Twierdził, że ny i kłótnie z Platformą, jedni bętrzeba walczyć choćby o 2 proc. Zdjęcie zrobione w redakcji „FiM” tydzień dą na drugich wieszać burki za Wtedy – zapewniał – będą mu- przed śmiercią wprowadzenie reform nieudaczsieli nas wymienić w mediach. nych i niewprowadzenie tych, któBył urodzonym liderem, zwierzęciem politycznym, jak go re miały się udać. Naród pokuma, że bracia Kaczyńscy mieli określiłem po naszym pierwszym spotkaniu. Działaczem ro- tylko takie mądre miny, a w rzeczywistości to dwa bufoniabotniczym był od lat, organizował strajki w 1980 r., był inter- ste półgłówki. Dla biednych „dziadów” nie ukradną oni nawet nowany, noszony na rękach. Ale te lata przewodzenia wcale rogala z piekarni, ani też reparacji wojennych od Niemców go nie zepsuły, nie przyćmiły ideałów, nie nauczyły cynizmu. – 60 lat po wojnie – nie wyłudzą. Spieraliśmy się o socjalne punkty programu PPP. Kiedy powieAle ty, Danielu, już tego nie doczekasz. Niestety, nie będziałem mu, że dobrobyt trzeba najpierw wypracować w po- dzie Ciebie także później, kiedy szpakami karmieni Polacy nacie czoła, a później dopiero go dzielić – spojrzał mi głęboko jedzą się już kaczek do wyrzygania. Kiedy po raz kolejny zatęw oczy i powiedział: – Roman, ale tego rozdziału wielu już sknią za tymi, którzy – idąc po władzę – nie myślą o sobie, może nie doczekać. Miliony ludzi nie mają co do gara włożyć. nie dbają o siebie. No tak, ale kto ich znał, kto o nich słyszał? To państwo musi ich ratować natychmiast! Czasem zastanawiam się, czy Ty w ogóle kiedykolwiek byłeś. Na wszystkim się znał, przemawiał jak nikt inny, wszyst- Bo jeśli byłeś przede wszystkim dla innych, a to jest prawda, kiego musiał sam dopatrzyć. Rzadko się mylił. No, może oprócz to znaczy, że już za życia zabiły Cię media, skazały na nieisttego jednego razu w drodze z Katowic do rodzinnej Dąbrowy nienie. Przecież nawet w dniu Twojej śmierci ważniejsze było Górniczej... Okoliczności tego wypadku w przeddzień wybo- zachowanie ciszy wyborczej w mediach niż relacja z tak zarów nie tylko dla mnie są bardzo niejasne. Była zaledwie 17.20, gadkowego wypadku tak znanego człowieka. Ale Twój pech, ładna pogoda, superwidoczność, Daniel był świetnym kierow- pech takich jak Ty i ja, polega na tym, że znani jesteśmy nie cą. Dlaczego zjechał nagle na barierki oddzielające przeciwle- z tego, z czego znanym być wypada – z wynoszenia pod niegłe pasy jezdni? Gdyby przysnął, natychmiast powinien się biosa papieża i kultu Solidarności, z dogadzania Kościołowi, obudzić, hamować, ratować się, ale śladów hamowania nie wreszcie – z narodowej wiary katolickiej. stwierdzono. I jeszcze te żelaza z bariery, które poprzebijały go Mówiłeś, Danielu, że kiedy zaczniemy odnosić prawdziwe na wylot. Podobno jest jeden świadek, który widział... samo- sukcesy, będą wreszcie musieli o nas mówić i wszyscy pochód spychający wóz Daniela, inny mówił o nagłym skręcie znają nasz program i nasze intencje. I wtedy my zaczniemy na bariery, tak jakby nagle zablokował się układ kierowniczy. wreszcie wygrywać wybory i poustawiamy wszystko na Faktem jest, że niedawno w kole jego samochodu poluzowa- swoim miejscu. Wtedy nakarmienie polskiego dziecka będzie ne były wszystkie śruby... Czyżby ktoś przygotowywał grunt ważniejsze od miliona dotacji dla watykańskiego biskupa. Człopod IV Rzeczpospolitą – klerykalną, zamordystyczną, kryminal- wiek będzie dobrem najwyższym i najwyższą WARTOŚCIĄ. ną dyktaturę? Daniel Podrzycki – założyciel Wolnego Związku I już nikt w imię żadnych innych, wydumanych przez siebie Zawodowego „Sierpień ’80”, szef Polskiej Partii Pracy i natu- wartości nie będzie gnoił człowieka. Teraz powiedz, Przyjacielu, kiedy to będzie, bo nam tutaj na ralny lider porozumienia ideowej lewicy – był niewątpliwie jedtej biednej ziemi zaczyna już brakować cierpliwości. JONASZ ną z największych przeszkód na drodze do takiej Polski. R Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. to samo pół miliona dolarów, któ2. „Dom Szwedzki” – 16 wrzean prezydent Warszawy re „wisiał” bankowi). Innymi słowy śnia 2003 r., czyli dopiero półtora – Kaczyński – opowiada, (przeliczając dolary i euro na złomiesiąca po objęciu funkcji naczeljak to będzie ślicznie, tówki z uwzględnieniem ówczesnych nego architekta Warszawy, zbył 92,5 a przede wszystkim uczcikursów walut): Borowski przez 3,5 proc. udziałów matce, 84-letniej Miwie, gdy zostanie panem prezydenmiesiąca niczego się nie dorobił, nariam Marii Borowskiej, a sam zatem Rzeczypospolitej. Wśród majątomiast przeputał gdzieś ponad 40 chował 7,5 proc., zaś prezesem zacych go uwiarygodnić argumentów tys. amerykańskich dolarów. No cóż, rządu spółki uczynił wspomnianego eksponowana jest rzekoma umiewolno mu. Ale idźmy dalej... Grochowskiego; jętność zarządzania dużym (wiadoRok 2004 był wyjątkowo pomyśl3. „DOT” – dokładnie jak ma rzecz – stolica!) organizmem warny dla finansów naczelnego archiw punkcie 2; szawskim. A tymczasem mamy dotekta Warszawy. Wprawdzie zarobił 4. „DOKS” – 16 września 2003 wody, że lider Prawa i Sprawiew stołecznym Ratuszu tylko 118 tys. roku zbył 91 proc. udziałów matce dliwości patronował w stołecznym 853 zł i 73 gr, ale kupił sobie wresz(zachował 9 proc.), przekazując Ratuszu śmierdzącemu korupcie mieszkanie (110 mkw. o wartowcześniej (5 sierpnia) prezesurę cją układowi, w którego stworzeniu ści 750 tys. zł) oraz samochód (bmw Grochowskiemu. osobiście uczestniczył i zażarcie broX5 – ponad 400 tys. zł), spłacił przed 17 września 2003 r. urzędnik Boni go przed rozbiciem. Popatrzmy... terminem dług w banku (0,5 mln rowski, jako „osoba wydająca deW lipcu 2003 r. Kaczyński miadolarów), zaś na koncie zgromadził: cyzje administracyjne w imieniu prenował 53-letniego wówczas Micha9,9 mln zł – 7,5 tys. euro plus 7,8 zydenta”, złożył wymagane ustawą ła Borowskiego naczelnym architys. dolarów. Jakim cudem?! oświadczenie o aktualnym stanie tektem Warszawy. Stanowisko to poChoć z oświadczenia majątkoswojego majątku. Oprócz wyżej wyzostawało nieobsadzone po rezygnawego Borowskiego zniknął dom mienionych udziałów kapitałowych cji prof. Jana Macieja Chmielewskiego, który objął urząd w styczniu 2003 r. i już po dwóch miesiącach podał się do dymisji z powodu – jak tłumaczył – „rozbieżności poglądów w fundamentalnych sprawach z ekipą Lecha Kaczyńskiego”. Borowski był bardziej elastyczny: „Prezydent Warszawy wybrany w demokratycznych wyborach to mój Lech Kaczyński nie dostrzega, że jego najbliższy klient. Jak się coś projektuje, to współpracownik łamie prawo, zakazujące zawsze należy uwzględnić życzenia urzędnikowi zasiadania we władzach zagranicznej klienta, więc będę słuchał i wypełniał wytyczne Lecha Kaczyńskiego” spółki. Nie widzi też problemu, że dom wart – zapowiedział poddańczo tuż po 6 mln zł urzędnik sprzedaje za podwójną cenę nominacji. firmie, która jest u niego petentem... Co może naczelny architekt, od którego zależy każde pozwolenie na (6 mln zł) i wierzytelność w spółce miał wówczas: 295 tys. zł i 130 tys. budowę w mieście przeżywającym „DOT” (800 tys. zł), to jednak prodolarów w gotówce, 800 tys. zł „na boom inwestycyjny – nie trzeba niste rachunki przekonują, że do zbipapierze” (pożyczył tę kwotę spółkomu tłumaczyć. Faktem jest, że lansowania wykazanego majątku ce „DOT”) oraz dom, który oszaza panowania Borowskiego niektóbrakuje architektowi grubo pocował – a zna się na tym jak mało rzy warszawscy developerzy otrzynad 5 mln zł. Okazuje się, że kto – na około 6 mln zł. Jeśli zaś mywali tzw. decyzje o warunkach zabudowy w ustawowym terminie 65 dni, a inni wciąż jeszCommercial register of canton Zurich cze uzupełniają dokumenty. Architekt Borowski (w środowisku nazywany Miszą) przez prawie trzydzieści lat mieszkał i pracował w Szwecji, dokąd wyemigrował z matką po antysemickich wydarzeniach roku 1968 (ojciec – Natan Borowski – zmarł 5 lat wcześniej). Na początku lat 90. zaczął robić interesy w Warszawie, gdzie – jak podaje w swojej nocie biograficznej – „(…) był zaangażowany w orw marcu 2004 r. wyjątkowo korzystchodzi o pasywa, Borowski ujawganizacji przedstawicielstw na rynku nie, z dwukrotnym – w stosunku nił, że w 2002 r. wziął w banku 500 polskim wielu szwedzkich firm”. Dodo deklarowanej wcześniej wartys. dolarów kredytu, który będzie dajmy, że angażował się nie tylko na tości – przebiciem, sprzedał rzespłacał do 2012 r. rzecz Szwedów, bo tuż przed objęczony dom (zabytkowa kamienica Po kilku miesiącach, a ściślej ciem posady u Kaczyńskiego był właprzy ul. Foksal 15) polsko-belgijskiej – na koniec 2003 r. (w tym czasie ścicielem kilku spółek, z którymi spółce developerskiej Ghelamco, buzarobił na posadzie 43 776,70 zł), (zmuszony wymogami „Ustawy dującej w stolicy kompleksy biurosytuacja majątkowa naczelnego aro ograniczeniu prowadzenia dziawe, centra logistyczne i handlowe chitekta wizji budowlanych Kaczyńłalności gospodarczej przez osoby oraz luksusowe rezydencje, której skiego wyglądała następująco: udziapełniące funkcje publiczne”, m.in. pomyślność jest ściśle uzależniona ły w spółkach – bez zmian (nie wypoprzez zakaz posiadania udziałów od przychylności naczelnego archikazał ich, choć w listopadzie Miprzekraczających 10 proc. kapitału tekta miasta... riam Borowska zmarła i został jezakładowego) poczynił takie oto A co ma do tego Lech Kaczyńdynym spadkobiercą przepisanych manewry: ski? na matkę aktywów – 526 tys. 133 zł 1. „Dom Architektury” – 18 lipi 7,5 tys. euro w gotówce, dom za ca 2003 r. zbył 100 proc. udziałów Gdy 17 sierpnia 2005 r. dziennik 6 mln zł, niezwrócone jeszcze przez swojemu przyjacielowi Janowi Sta„Życie Warszawy” w publikacji zatyspółkę „DOT” 800 tys. zł i wciąż nisławowi Grochowskiemu; tułowanej „Sprawdzają, czy architekt P Spóła GORĄCY TEMAT miasta nie wziął łapówki” poinformował o badaniu przez urzędników miejskiego biura kontroli wewnętrznej i audytu okoliczności sprzedaży kamienicy przy ul. Foksal (pojawiły się podejrzenia o łapówkę ukrytą w astronomicznej cenie nieruchomości), pan prezydent stwierdził, że w ogóle nie ma pojęcia, o co chodzi w tej sprawie. Co ciekawe – Julia Pitera (była szefowa Transparency International) zadała kłam tym zapewnieniom, ujawniając, że o możliwych kłopotach Borowskiego z prawem dwukrotnie informowała prezydenta Warszawy bez jakiejkolwiek z jego strony reakcji. Ba, Kaczyński dał nawet wyraz swojej bezradności, komunikując Piterze, że choć wie o „dziwnych układach” swojego architekta, nic z tym fantem zrobić nie może... Po zakończeniu kontroli u Borowskiego pan prezydent Warszawy dał stanowczy odpór wszelkim podejrzeniom w stosunku do swojego najbliższego współpracownika: – Cena tej kamienicy była ceną rynkową i żadnego przestępstwa czy występku w działaniu naczelnego architekta widzieć nie mogę – zawyrokował, dodając, że sytuacja byłaby jednak bardziej klarowna, gdyby Borowski sprzedał nieruchomość firmie, która nie jest jego petentem, i zastanawia się, „czy dla rozwiania wszelkich wątpliwości nie poprosić jeszcze o zbadanie sprawy Najwyższej Izby Kontroli”. Zastanawia się dalej... W szaleństwo zaprzeczania oczywistym faktom uwikłało się nawet Biuro Prasowe Stołecznego Urzędu Miasta, oświadczając 19 sierpnia 2005 r., że absolutną nieprawdą jest, jakoby Borowski miał kiedykolwiek jakieś układy biznesowe z Grochowskim: „Takie związki nie miały i nie mają miejsca. Wg informacji p. Borowskiego, Jan Grochowski nigdy nie był jego wspólnikiem ani partnerem biznesowym” – twierdzi Izabela Tomaszewska, zastępca dyrektora Biura Prasowego. W innym (z 18 sierpnia 2005 roku) oświadczeniu, tłumaczącym przyczynę raptownego wzrostu wartości kamienicy przy ul. Foksal z 6 do blisko 12 milionów złotych, czytamy: „Przed sprzedażą nieruchomości p. Borowski spłacił także ciążący na niej kredyt hipoteczny”. Zauważmy, że w ten sposób sami głupio się wkopują, bo wręcz 3 podsuwają „skarbówce” pytanie: – A skąd pan naczelny architekt wziął w 2004 roku pieniądze na spłatę pół miliona dolarów kredytu, skoro – jeśli wierzyć jego oświadczeniu majątkowemu – przed sprzedażą kamienicy miał w gotówce „zaledwie” 526 tys. 133 zł i 7,5 tys. euro? Kaczyński nie podjął ryzyka zaproszenia do urzędu NIK-u. Zapewne wiedział, co robi, bo tuż przed wyborami prezydenckimi obcy kontrolerzy mogliby ujawnić, a media podchwycić np. interesy Borowskiego z Wiaczesławem Smołokowskim, współwłaścicielem firmy J&S, zamieszanej w aferę Orlenu. Otóż „Misza” miał kiedyś spółkę „MOT”, która 4 sierpnia 2000 roku nabyła kamienicę przy ul. Wilczej 73 w Warszawie, a po niespełna roku otrzymała od burmistrza gminy Warszawa Centrum zezwolenie na adaptację budynku (i nadbudowę o jedną kondygnację) z przeznaczeniem na hotel. Miesiąc później (3 lipca 2001 r.) przyszły naczelny architekt stolicy sprzedał spółkę „MOT” Smołokowskiemu, zaś sam dostał u niego robotę jako główny projektant powstającego hotelu (dzisiaj gotowy już, pięciogwiazdkowy Hotel Rialto). Mógłby też wyjść na jaw największy skandal, który celowo zostawiliśmy na deser. Okazuje się mianowicie, że posłusznie „słuchający i wypełniający wytyczne Lecha Kaczyńskiego” urzędnik Michał Borowski (wbrew kategorycznemu zakazowi art. 4 „Ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej...”) ciągle zasiada – o czym informujemy jako pierwsi – we władzach zarejestrowanej w Szwajcarii spółki architektonicznej Geisendorf Partner AG z siedzibą przy Clausiusstrasse 43 w Zurychu. Ba, dysponuje nawet uprawnieniami do samodzielnego podejmowania decyzji w imieniu pozostałych wspólników Jeana-Pierre’a i Léonie Marie Geisendorfow oraz Tore Gregera – o czym przekonaliśmy się po opłaceniu dostępu do rejestru Handelsregisteramt Kanton Zürich (www.hrazh.ch). Czy to możliwe, że gardłujący o prawie i sprawiedliwości oraz czujny niczym ważka Lech Kaczyński nie sprawdził swojego najbliższego (oprócz brata) w Warszawie współpracownika? Niewykluczone, że odpowiedź poznamy po wyborach. O ile w nowym układzie politycznym prokuratura odważy się sprawdzić, czy na liście sponsorów kampanii prezydenckiej (ale również parlamentarnej PiS-u) nie znajdują się przypadkiem firmy developerskie, których pomyślność jest ściśle uzależniona od przychylności naczelnego architekta miasta... ANNA TARCZYŃSKA 4 ŚWIAT WEDŁUG RODANA Nos w sos Kościół jest „apolityczny” i do wyborów się nie miesza. W związku z tym wydał nawet „Przewodnik wyborcy”, który w kilkunastu milionach egzemplarzy rozesłano pocztą! Wyraźnie określono w nim, na kogo powinien głosować Polak katolik. Do przewodnika dołożono stosowne pismo zaczynające się od słów: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” i kończące: „Pozdrawiam Pana (ią) bardzo serdecznie i modlę się o potrzebne łaski dla Pana (i). Jednocześnie proszę o modlitwę w intencji naszych kampanii i naszej Ojczyzny. W Jezusie i Maryi!”. A co jest w środku 16-stronnicowego przewodnika, wydanego na pięknym papierze? Autorzy już na samym wstępie informują nas, że ten przewodnik pomoże zagłosować nam w sposób świadomy i zgodny z katolicką nauką moralną oraz „ułatwi wykluczenie kandydatów popierających politykę, której nie da się pogodzić z tradycyjnymi katolickimi normami moralnymi”. Jacy to są politycy? Przede wszystkim ci, którzy otwarcie atakują Kościół i księży, kłamliwymi insynuacjami szkalują hierarchów kościelnych, nie zgadzają się z postanowieniami KKK (Katechizm Kościoła katolickiego), ULH (Kongregacja Doktryny Wiary) i innych strzelistych aktów wypoconych przez różnych świętych mężów, w tym Karola Jana Pawła Wielkiego. Gdyby były jeszcze jakieś wątpliwości, anonimowi autorzy poradnika atakują tych, którzy mają w swoim programie aborcję. Ich zdaniem jest ona bezpośrednim zabiciem istoty ludzkiej: „Aborcja powinna być zakazana, także w sytuacji, jeśli dziecko zostało poczęte wskutek gwałtu lub kazirodztwa”. Potem rozdzierają na strzępy gejów i lesbijki, dobierają się ostro do nauki, a konkretnie do nieludzkiego klonowania, i w tym przy- padku podpierają się KPR (Papieska Rada do spraw Rodziny). Jak głosować? Angażując ukształtowane „sumienie chrześcijańskie”, które nie pozwoli poprzeć ateisty, ynik tegorocznych wyborów parlamentarnych można traktować jako klęskę, a nawet katastrofę lewicy, m.in. RACJI. Można jednak potraktować te wybory jako pouczającą lekcję. Ponieważ od napawania się niepowodzeniami wolę wyciąganie wniosków, dlatego, pozwólcie, nie będę płakał nad prawicowym zagrożeniem czy niezdobytymi stołkami niedoszłych parlamentarzystów z sercem po lewej stronie. Wolę patrzeć w przyszłość. Sprawa wydaje się dosyć jasna – na jakiekolwiek sukcesy mogą w Polce liczyć partie reprezentujące interesy wielkiego kapitału, które dzięki temu staną się ulubieńcami mediów, bądź te, które wedrą się na scenę publiczną niemal przemocą i w ten sposób przykują uwagę środków masowego przekazu. Mniej więcej tak, jak zrobiła to kilka lat temu Samoobrona. Niestety, nie wystarczy ideowa nazwa i piękny program, a nawet przedwyborczy darmowy czas antenowy w telewizji. Ludzie głosują tylko na tych, których znają i których oglądają przez lata przynajmniej kilka razy w tygodniu. Takie są prawa socjotechniki, a kto je pojął i zastosował, ten wygra. Kto nie chce ich znać, niech sobie politykę odpuści, bo już zaprzepaścił swoją szansę. Samo wysyłanie do mediów wzniosłych apeli i uchwał prezydiów partii nic nie da, nikogo nie wzruszy. Partie skupione wokół Polskiej Partii Pracy zdobyły nieco mniej niż jeden procent głosów. Można powiedzieć, że to prawie nic, ale przecież to niewiele mniej niż np. Partia Demokratyczna – bogata, z tradycjami i mocno reklamowana. O ileż lepiej wypadłaby nasza koalicja lewicowa, gdyby miała choć ułamek takiej reklamy i wsparcia! Poza W Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. Z NOTATNIKA HERETYKA antyklerykała, zwolennika aborcji, żyda i wszelkiej podobnej im swołoczy. Na kogo zatem? Wytyczne są szczegółowe, bo przecież „sumienie chrześcijańskie” może zawieść. Wydawca tego vademecum wyborcy – Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im ks. Piotra Skargi w Krakowie – skierował ankietę do kandydatów startujących do parlamentu z list ośmiu partii najwyżej notowanych w sondażach przedwyborczych. Zadał im 7 pytań, m.in. o stosunek do aborcji, eutanazji, pornografii, prostytucji oraz: „Czy zgadza się Pan/i, że należy również zakazać związków między osobami tej samej płci?”. Odpowiedzi zostały ocenione według punktacji znanej tylko anonimowym autorom (AA?) poradnika. Najwięcej punktów (713) otrzymała Liga Polskich Rodzin! Na drugim miejscu uplasowało się Prawo i Sprawiedliwość (217). Najniższą notę otrzymali socjaldemokraci (minus 4). Informację, na kogo głosować (bo uzyskał najwyższą katolicką normę), dołączono do poradnika. I tak na przykład w Łodzi protegowaną ks. Piotra Skargi została niejaka Ewa Sowińska z LPR. Z kolei katolickie media poparły – za głosem Rydzyka – Prawo i Sprawiedliwość. Skutek tego już znamy... Moja babcia, zawsze gdy miała do czynienia z natrętnymi manipulatorami spryciarzami, nakazywała im odczepić się i wsadzić nos w sos – klupę w dupę! ANDRZEJ RODAN tym zauważam, że jest jednak pewien postęp – w ubiegłym roku, w wyborach do Parlamentu Europejskiego, byłem jedyną osobą na moim osiedlu, która zagłosowała na kandydata PPP. W tym roku było takich osób 11 (tyle samo głosów dostał u nas PSL), a w większości poparcie dostali kandydaci wspierani przez APP RACJA oraz „Fakty i Mity”. Można się śmiać, ale to jest postęp o 1100 proc. w ciągu zaledwie jednego roku! Co można zrobić, aby mieć wpływ na to, co się dzieje w Polsce? Otóż zamiast płakać, należy już dziś przemyśleć plany na najbliższe miesiące i opracować strategię działania. Jest mnóstwo płaszczyzn, na których można dać się pokazać mediom. Jedną z nich jest walka o media publiczne – zamiast biadolić, że ekipa Dworaka lekceważy lewicę i niekatolików, pójdźmy pod Telewizję w Warszawie i pod lokalne rozgłośnie, demonstrujmy i blokujmy, aż nas zauważą. Przecież oni wspierają Kościół i prawicę za nasze pieniądze. To jest cyniczne bezprawie! Domagajmy się tego, co nam się należy! Moim zdaniem – tego typu działania to jedyny sposób przedarcia się małych partii lewicowych do przestrzeni publicznej, do mediów. Jeżeli RACJA, PPP, PPS, Nowa Lewica i inni tego nie zrobią, to już teraz mogą zamienić swoje organizacje w muzea ruchu robotniczego lub antyklerykalnego. PPP ma wielki skarb, a jest nim duży i dobrze zorganizowany związek zawodowy „Sierpień ’80” – z jego pomocą można wiele dokonać. Zatem wybór należy do nas – czy wyciągniemy wnioski i po zrobieniu dobrego planu ruszymy do ataku, czy będziemy biadolić i słać apele, których nikt nawet nie przeczyta. To jest wybór znacznie ważniejszy od tego, którego dokonaliśmy w niedzielę. ADAM CIOCH RZECZY POSPOLITE Jeszcze Polska... Prowincjałki Na komisariat w Konstantynowie zgłosił się 51-letni mężczyzna i poprosił o aresztowanie. Policja odmówiła, więc wyszedł. Wrócił po kilkunastu minutach, oświadczając, że włamał się do pobliskiego sklepu. Trafił do celi, a policjantom wyznał, że jest bezdomny i szukał sposobu, żeby się przespać w cieple. NATRĘT W Kielcach prokurator żądał 20 lat więzienia dla Piotra K., oskarżonego o zabicie swojej konkubiny. Sąd go uniewinnił, bo jedynym dowodem w sprawie było jego przyznanie się do winy. Miał wtedy ponad 3,5 promila alkoholu we krwi. SZCZERY PO KIELICHU Bezrobotna łodzianka z dwójką dzieci obkleiła osiedle, na którym mieszka, ogłoszeniami: „Ginekolog – zabiegi”. Za wizytę i badanie brała kilkadziesiąt złotych. Pacjentki słono płaciły też za leki. Za wyłudzenia, pomoc w usuwaniu ciąży i handel lekami grozi jej do 8 lat więzienia. ZNALAZŁA PRACĘ 24-letni mieszkaniec Wiktorowa zgwałcił 6-letnią dziewczynkę. Dostał za to 10 lat. W ostatnim słowie tłumaczył, że koledzy śmiali się z niego, ponieważ nie miał jeszcze kobiety. TEN PIERWSZY RAZ W ogródkach działkowych przy ul. Telefonicznej w Łodzi pobiły się dwie kobiety. 80-latka pogniewała się na 75-letnią sąsiadkę za to, że ta nie widzi nic zdrożnego w aborcji. Rąbnęła ją więc kijem. Pobita staruszka trafiła do szpitala, a jej sąsiadka – na policję. RÓŻNICA POKOLEŃ Pogryziony przez psa 26-letni Adam G. najpierw wylądował na pogotowiu, a później przed sądem – za rozdrażnienie „bestii”. Z wnioskiem o ukaranie wystąpiła kutnowska policja, którą mężczyzna zawiadomił o pogryzieniu. Grozi mu do 1000 zł grzywny, bo „pies lubi spokój”. Mowa o sznaucerze miniaturce. Opracowała AH PODŻEGACZ MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Z olbrzymią niechęcią traktuję wyzbywanie się atrybutów suwerenności takich jak np. własna waluta. Uważam, że naszym największym zwycięstwem jest to, że odzyskaliśmy własne państwo, nawet jeśli ono jest złe. (Lech Kaczyński) ¶¶¶ Ja się zastanawiam, czemu Roman Giertych tak uwziął się na gejów. Czemu tak bardzo absorbują jego uwagę? Na początku zdawało mi się, że może lider LPR ma jakieś problemy ze swoją seksualnością, że może jedyne osoby, jakie realnie dostrzega, to homoseksualiści. (...) Prawda jest jednak taka, że Giertych i jego ludzie są na poziomie jaskiniowców, a – jak wiadomo – nie ma sensu zadawać się z głupimi i wchodzić z nimi w debatę. (...) Dlatego zostawmy Giertychowi i jego ludziom fascynację tematem gejów. Niech dalej się fascynują, skoro bez gejów nie mogą żyć. (Kazimierz Kutz, senator) ¶¶¶ Kancelaria Aleksandra Kwaśniewskiego przypomina dwór, a to, co się tam działo, bliższe było Moskwie niż Sztokholmowi. (Donald Tusk) ¶¶¶ Trzeba zatem robić wszystko, aby pomóc wejść do drugiej tury Lechowi Kaczyńskiemu. Kandydaci przeciwni postkomunistom i liberałom powinni w odpowiednim momencie wycofać się z wyborów. (...) Profesor Religa dał przykład. (...) Nie jest jeszcze za późno na polityczne rozmowy rezygnujących kandydatów z Lechem Kaczyńskim, szczere, ale realistyczne. Módlmy się o to, my, wyborcy, myśląc o politykach i o sobie. Wierzę, że Jan Paweł II z Domu Ojca błogosławiłby temu gestowi wynikającemu z ducha „Solidarności”. (Lech Stefan, wiceprezes Stowarzyszenia „Pro Cultura Catholica”) ¶¶¶ „Generacja Jana Pawła II” to jeden z największych fenomenów przełomu XX i XXI wieku (...) jest to prawdziwa nadzieja dla Polski. (Adam S. Lepa, Liga Polskich Rodzin) ¶¶¶ Radiu Maryja udało się wskazać na takie „motywy życia i nadziei”, że wielu ludzi zrozumiało sens swojej odpowiedzialności politycznej za przyszłość Polski, a wielu na nowo zaangażowało się w sprawy społeczne. („Nasz Dziennik” 208/2005) Wybrała OH Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. „HEJNAŁ” I PIS Niezależna produkcja filmowa pt. „Gramy hejnał” obnaża „kaczystowską” wizję IV RP. Film zrealizowany przez portal www.alternatywa.com rozchodzi się jak ciepłe bułeczki wśród użytkowników Internetu. Ile głosów może przez ten film stracić in spe prezydent Kaczyński? Mamy nadzieję, że sporo... Film przenosi nas w czasy zamierzchłego PRL-u. Agenci w sutannach wspólnie z pracownikami resortu podejmują tajne zadanie. Ich celem jest podmiana oryginalnych kaczek na klony bliźniąt, führerów IV RP. Film jest dostępny za darmo (rzadkość w dobie wilczego kapitalizmu!) na www.alternatywa.com w formatach Div X oraz Real Media. Można go również kupić na płycie DVD ze ścieżką bonusową. BM IM WIĘCEJ, TYM MNIEJ wiejską kapliczkę. W październiku w nowo utworzonej nawie zostanie odsłonięty obraz Matki Bożej, który towarzyszył Janowi III Sobieskiemu podczas walk pod Wiedniem. Aż dziw, że do tej pory obrazek ostał się nieukoronowany! MW ADAŚ, TO NIE WYPADA! Politykom obgryzającym paznokcie podczas oglądania sondaży przedwyborczych bez wątpienia wtórują pracownicy banku PKO BP, który aż czterem partiom pożyczył pieniądze na kampanię. Wśród szczęśliwców znaleźli się: PiS (wyciągnęło od PKO BP 15 mln zł, PO – 12 mln, LPR i Samoobrona – po 8 mln). W przypadku „kredytu wyborczego” bank kierował się nie informacją o dochodach, lecz sondażami. Im większe poparcie dla danego ugrupowania, tym mniejsze będą odsetki. PiS zapłaci więc najmniej, a LPR – najwięcej. Ile konkretnie? PKO BP odmawia odpowiedzi. MAR 37 tys. zł zgarnie Fundacja Zeszytów Literackich za pozycję autorstwa Adama Michnika (na zdjęciu) „Szkice” (tytuł roboczy), która znalazła się na liście beneficjentów dofinansowywanych przez Ministerstwo Kultury w ramach programu „Promocja twórczości”. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie drobny szczegół. Ministerstwo, którego budżet na rok 2005 wyniósł 35,5 mln zł, miało wspierać debiuty artystyczne, promować uczniów i studentów, umożliwiać tym ostatnim odbycie stażu... MAR PIJ, DZIECKO, PIJ Łódzki sąd grodzki skazał 24-letniego członka Młodych Konserwatystów, Łukasza Wróbla, na czterdzieści godzin przymusowej pracy. Wróbel jest autorem wystawy antyaborcyjnej pt. „Wybierz życie”, która w połowie czerwca stanęła przy ruchliwej alei Piłsudskiego. Fotografie umieszczone na czternastu planszach ukazywały szczątki ludzkich płodów w zestawieniu z masowymi grobami w byłej Jugosławii czy zwłokami zmarłych z głodu afrykańskich dzieci („FiM” 26/2005). Sąd uznał, że Wróbel przegiął i popełnił wykroczenie, umieszczając zbyt drastyczne zdjęcia w miejscu publicznym. Młody konserwatysta nie pokwapił się osobiście na odczytanie wyroku, a jego starsi „koledzy” z Ruchu Patriotycznego, m.in. Gabriel Janowski, zbierają podpisy pod petycją na rzecz uwolnienia go od, rzekomo fałszywych, zarzutów. MW Dzieci chore na celiakię (nietolerancja glutenu) muszą pić wino. Powód? Kościół wyraźnie określa, że hostie mogą być wyrabiane wyłącznie z mąki pszennej, a ta jest zabójcza dla jelit maluchów. Tego typu dramaty przeżywa około czterech tysięcy polskich dzieciaków, którym zamiast komunii pod postacią chleba księża proponują wino, zgodnie z notą Konferencji Episkopatu Polski. Na to z kolei nie godzą się rodzice, przeciwni podawaniu alkoholu kilkulatkom. Szczerze radzimy biskupom, żeby rzucili zbiorczą klątwę na krnąbrnych rodziców. No bo do czego to podobne, takie sprzeciwy! AH JEZUS JAK W BANKU Stołeczny kościół środowisk twórczych został powiększony o całe 200 mkw. Dodatkowa boczna nawa powstała w pomieszczeniu wykupionym od BRE Banku sąsiadującego ze świątynią. Szczegóły transakcji owiane są tajemnicą. Na ziemi skażonej kultem mamony powstała kaplica Najświętszego Sakramentu, w której stanęła chrzcielnica oraz marmurowe tabernakulum imitujące przydrożną roku z Włoch przez Jana Łaskiego, fundatora sanktuarium maryjnego. Dzień przed wyborami we mszy świętej koronacyjnej wzięło udział 29 biskupów i 2 kardynałów. Prymas Glemp przyozdobił skronie Panienki i Jezuska złotymi koronami poświęconymi przed trzema laty przez JPII. Odczytano list od papieża Benedykta XVI, a Glemp w homilii zastanawiał się, jak Kościół może pomóc nowym władzom w dobrym rządzeniu. Doszedł do wniosku, że modłami. O rachunku za modły nie wspomniał, ale takie na przykład złote korony to są drogie rzeczy... RB PO CO KOMU... Fot. Alex Wolf WRÓBEL W GARŚCI TRZY KORONY Już trzeci raz w tym sezonie koronowano w Polsce wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem. Tym razem w Łasku (diecezja łódzka). Zaszczyt dotknął pochodzącą z końca XV wieku płaskorzeźbę przywiezioną w 1515 5 NA KLĘCZKACH Tak właśnie coraz częściej kojarzy się na Podhalu skrót PCK. Okazuje się bowiem, że działalność tej instytucji jest obrzydzana i wypierana przez katolicką organizację Caritas. Stanisław Śpiewak, honorowy dawca krwi, mówi: – Księża na Podhalu niechętnie patrzą na organizację zbierania pieniędzy przed kościołami na rzecz PCK, a w Zakopanem wręcz zakazali takich akcji. Konsekwencje tej krucjaty są przerażające – Polski Czerwony Krzyż ma już tylko jeden oddział – w małym, obskurnym pokoiku w Zakopanem; poza tym brakuje pieniędzy na organizowanie wypoczynku dla dzieci i nie ma z czego robić paczek. Nawet władze samorządowe wypięły się na państwową organizację, rozpieszczając równocześnie biznesmenów spod znaku krzyża i sutanny. OH ALE KINO! Powstaje nowe dzieło polsko-katolickiej kinematografii. „Zachęcamy ludzi pracy i wiernych w całej Polsce do włączenia się w realizację filmu o Księdzu Jerzym” – grzmią producenci. Jeśli ktoś ma jednak zapędy aktorskie, grubo się pomyli, myśląc, że twórcy nowego filmu o przedstawianej już tysiące razy historii poszukują aktorów. Otóż ów wkład w realizację wspomnianego filmu to nic innego, jak... zakupienie filmu dokumentalnego o losach Jerzego Popiełuszki, z którego dochód w całości zostanie przeznaczony na superprodukcję w wersji fabularnej. Wtedy dopiero wszyscy, którzy zasłużą się wybitnie w zbieraniu środków finansowych, będą mogli dumnie stanąć na planie jako statyści scen zbiorowych, np. pielgrzymki JPII do Polski albo strajku w 1980 r. Otrzymają też podziękowanie w internetowej Księdze Darczyńców. WZ ZAMIAST OSIOŁKA Benedykt XVI otrzymał prawdziwie ekumeniczny samochód, albowiem nad małym elektrycznym autem pracowali zgodnie konstruktorzy z kilku koncernów. Pojazd zasilany jest przez sześć specjalnych baterii, które po naładowaniu umożliwiają przejechanie 70 km. Papież nową „zabawką” będzie poruszał się po terytorium Watykanu i po swojej letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Drugi taki samochód producenci podarowali Gwardii Szwajcarskiej, czuwającej nad bezpieczeństwem przywódcy Krk. Elektryczne samochody dla Papy... Czy to aby nie pogorszy stosunków Watykanu z roponośnym islamem? RB Z RĘKĄ W KROKU Wielki włoski dom mody Ra-re zbulwersował Italię kampanią reklamową z udziałem zadowolonych i rozbawionych panów trzymających się wzajemnie w okolicach krocza. Rzecz nie byłaby warta wzmianki, bo skandal obyczajowy w reklamie to chleb powszedni (patrz Benetton), gdyby nie złośliwie antyklerykalna wypowiedź autora zdjęć, znanego fotografa Oliviero Toscaniego, który dolał oliwy do ognia: „Trzymanie drugiego faceta za krocze to rzecz wielce zabawna i przyjemna. Ci, którzy podobnie jak ja chodzili do szkół prowadzonych przez księży, wiedzą, o czym mówię...”. MaK BEZCENNA PIERŚ W włoskim miasteczku Formigione koło Modeny zapanowała dyktatura sutka. Lokalne władze umyśliły sobie, że mieścina będzie najbardziej w całym świecie przyjazna karmiącym matkom. Wkrótce na ulicach pojawią się specjalne baby points – przenośne pokoiki, w których będzie można nakarmić i przewinąć dziecko. Podobne pomieszczenia zostaną wydzielone w sklepach i restauracjach, a na parkowych ławkach zawisną informacje, że pierwszeństwo do ich zajęcia mają niewiasty karmiące. Cała akcja jest odpowiedzią na zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), aby promować karmienie niemowlaków piersią, gdzie się da i do oporu. Przeniesienie włoskiego pomysłu na nasz polski grunt może się spodobać... zwłaszcza męskiej części populacji. No bo cóż piękniejszego podczas codziennego spaceru po parku niż widok pięknej, jędrnej piersi? RB BIBLIA NA CH... „Mieć Biblię we własnym języku to błogosławieństwo Boże i dowód Jego miłości” – uważa Dawid Singer, kierownik ds. publikacji Amerykańskiego Towarzystwa Biblijnego. Nawet jeśli jest to język... chujowy. W San Sebastian, w hiszpańskojęzycznej Gwatemali, właśnie ukazało się pierwsze tłumaczenie Pisma Świętego na dialekt tamtejszych autochtonów zwany chuj. „Chujem” posługuje się ponad połowa mieszkańców kraju i o ile młodsi nie mają żadnych problemów z hiszpańskim, o tyle wielu starszych ludzi potrafi czytać jedynie w języku ojców. Autorzy tłumaczenia są przekonani, że teraz możliwość osobistej lektury Biblii uczyni ich życie piękniejszym, a więc – nomen omen – mniej chujowym. MW KRACH 60 proc. Amerykanów doszło wreszcie do wniosku, że odbudowa tego, co zrujnował huragan, jest ważniejsza niż kontynuacja wojny w Iraku, pakowanie w tę krwawą dziurę bez dna 5 mld dolarów miesięcznie i płacenie życiem już prawie 2 tysięcy młodych żołnierzy. 55 proc. obywateli domaga się ściągnięcia wojsk do domu (natychmiast), 90 proc. nie zgadza się na dalsze cięcia programów edukacyjnych i zdrowotnych, by zyskać fundusze na kontynuację pacyfikacji. Tylko 41 proc. ma jeszcze coś pozytywnego do powiedzenia o prezydenturze George’a Busha. W żadnej z kategorii stanowiących kryterium oceny w badaniach sondażowych Dablju nie ma poparcia większości rodaków. Nigdy jeszcze nie było tak źle, ale nie ma też podstaw do nadziei, że nie będzie jeszcze gorzej. PZ 6 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. POLSKA PARAFIALNA atka Boska ma nowych bodyguardów. Nie tylko Episkopat, ale także polskie sądy chronią jej cudnego wizerunku i imienia. Do kogo należy biblijna Maryja? Z pewnością nie do wszystkich katolików, tylko do Episkopatu Polski. Tak przynajmniej uważa Sąd Okręgowy w Warszawie, a przekonał się o tym po raz kolejny bytomianin Edward Bezner, który od dziewięciu lat walczy o zarejestrowanie partii noszącej nietypową nazwę – Sztandar Matki Boskiej Li- M większej sprawiedliwości w Polsce i Kościele. O jakiejkolwiek obrazie nie może być mowy. Sutannowi nie dają jednak za wygraną. W końcu listopada tegoż roku chudopachołkiem Beznerem zajmuje się sama Konferencja Episkopatu Polski, która domaga się od Temidy likwidacji Sztandaru. Argumentuje krótko: twórca partii to antychryst w ludzkiej skórze, który naraził Maryję na bluźniercze ataki, a ponadto naruszył święte prawa Episkopatu. Prawa do czego? No, tego sutannowi nie precyzują, Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem sędzi Beaty Ładak mówi jednak: Nie! Dlaczego? Według sądu, „nazwa partii, skrót nazwy i symbol graficzny partii politycznej zgłoszonej do ewidencji korzysta z ochrony prawnej przewidzianej dla dóbr osobistych” (?!), ponadto istnieje zagrożenie używania imienia Matki Bożej wbrew kościołowi w Licheniu. W uzasadnieniu warszawski sąd pisze, że „używanie wizerunku Maryi do działań politycznych jest naruszeniem podstawowych zasad praworządności w naszym kraju”. (27/2003) przedrukowanego wizerunku Matki Boskiej z Dzieciątkiem z twarzami Jolanty Kwaśniewskiej i papieża Jana Pawła II. Oczywiście, nie godzimy się z takim wyrokiem i zaskarżyliśmy go w całości, powołując się m.in. na europejską konwencję praw człowieka. Dopuszcza ono bowiem nie tylko krytykę i prowokację w prezentowaniu obiektów czci religijnej, ale mówi wprost i o tym, że członkowie wspólnot religijnych muszą tolerować i akceptować odrzucanie przez innych ich wierzeń. Nasze sądy, jak widać, na razie występują w obronie jednej tylko strony. Sąd Apelacyjny w Warszawie otrzymał już pismo Beznera; także nasza apelacja trafiła do Temidy. Młyny sprawiedliwości mielą jednak powoli, a czas pracuje na korzyść urzędników Pana Boga, strzegących swoich znaków towarowych i bezlitośnie niszczących konkurencję. PIOTR SAWICKI Ochroniarze Maryi cheńskiej Bolesnej Królowej Polski („FiM” 28/2003). Na początku, gdzieś w połowie 1996 roku, nic nie wskazywało na kłopoty, jakich wkrótce miał doświadczyć Bezner. Sąd Wojewódzki bez jakichkolwiek ceregieli zarejestrował Sztandar i nawet ks. Eugeniusz Makulski – ówczesny kustosz sanktuarium w Licheniu – wydawał się zadowolony z powstania takiej organizacji. Upłynęło jednak kilka tygodni i twórca partii otrzymał z włocławskiej kurii ostry protest. Kurialni urzędnicy dopatrzyli się bowiem w partii Beznera „przykładu poniewierania imieniem Maryi Panny” oraz obrazy uczuć religijnych wierzących. Bytomianin przeciera oczy ze zdumienia. Jest przecież człowiekiem wierzącym, a jego partia na gruncie katolickim domaga się ale można się domyślać, iż chodzi im o prawo własności, czyli copyright na imię Bożej Rodzicielki. Wystraszony sąd wypełnia polecenia dysponenta politycznego, czyli Episkopatu, i partia Beznera zostaje zdelegalizowana. Temida nie bierze pod uwagę, że delegalizacji może dokonać jedynie Trybunał Konstytucyjny, gdy partia ma charakter faszystowski lub dąży do obalenia demokratycznej władzy. Bytomianin jest zrozpaczony. Cóż może zrobić w tej sytuacji? Wyjeżdża do Rzymu i pojawia się na audiencji u samego papieża. Jan Paweł II wyraża zrozumienie dla rodaka i, jak na ludzkiego monarchę przystało, błogosławi go. Dla Sztandaru znaczy to jednak tyle, co nic. Bezner jest uparty i w bieżącym roku znów usiłuje zarejestrować swoją partię. 12 sierpnia br. Sąd jczulkowie oblaci z klasztoru na Świętym Krzyżu wypowiedzieli wojnę dyrektorowi Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Kto wygra? Głupie pytanie... Poszło o dojazd do sanktuarium położonego na terenie ścisłego rezerwatu przyrody. Na początku września dyrektor ŚPN Bogdan Hajduk wydał zakaz wjazdu prywatnych samochodów osobowych na górę. W ubiegłym roku na odpust do klasztoru przybyło kilka tysięcy osób, a na teren parku wjechało ponad 400 aut. Dyrektor, który ponosi pełną odpowiedzialność za ludzi przebywających na podległym mu terenie, argumentował, że jest to zbyt wielkie obciążenie dla przyrody objętej ścisłą ochroną, jak i dla prawie 1000-letnich murów opactwa. Na wieść o zarządzeniu larum podnieśli opiekunowie sanktuarium – ojcowie oblaci, którzy czerpią z pielgrzymów zyski. Superior klasztoru, o. Bernard Briks, uznał, że dyrektor jest antyklerykałem i celowo robi zakonnikom na złość. Braciszkowie natychmiast zaczęli zbierać podpisy pod petycją przeciwko niekorzystnej dla nich decyzji. Poskarżyli się władzom samorządowym i sandomierskiej kurii biskupiej. Tymczasem dyrektor Hajduk konsekwentnie bronił swojego stanowiska: „To nie jest walka z Kościołem. Jestem głęboko wierzący i praktykujący, muszę jednak rozdzielić pracę od moich osobistych przekonań”. Jego zdaniem – wierzący, którzy pragną zobaczyć znajdujące się w klasztorze relikwie O – To bzdura – ripostuje bytomianin – nie może być mowy o jakimkolwiek naruszeniu prawa czy obrazie przedmiotu czci religijnej przez partię kierującą się w swojej działalności nauką Kościoła. Nie można też kojarzyć Sztandaru z jakąkolwiek partią polityczną Kościoła, bo przecież nie zakłada i nie prowadzi on żadnych organizacji o charakterze politycznym. Natomiast zgłoszenie do rejestracji Sztandaru Matki Boskiej Licheńskiej odbyło się zgodnie z obowiązującym prawem, podczas gdy sąd, odmawiając wpisu partii do rejestru, nie powołał się na żaden przepis. Logicznej i spójnej argumentacji nie przedstawił także łódzki Sąd Okręgowy, który uznał nas za winnych naruszenia dóbr osobistych w postaci uczuć religijnych, skazując Jonasza na 10 tys. zł grzywny za opublikowanie w „Faktach i Mitach” Wojna podjazdowa Krzyża Świętego (hm...), mogą ofiarować Bogu trud wędrówki na górę. Warto tu przypomnieć, że na liczący 595 metrów n.p.m. szczyt wiedzie malownicza Droga Królewska, którą niejednokrotnie i o własnych siłach pokonywał sam Władysław Jagiełło. Tym, którzy nie mieliby sił na spacer, dyrektor proponował pozostawienie samochodów na bezpłatnym parkingu w Hucie Szklanej i dojazd na szczyt ekologiczną 56-osobową kolejką turystyczną. Za bilet należałoby zapłacić złotówkę. Ale i ta propozycja nie spotkała się z entuzjazmem braci. Oblaci nie uznają żadnych racjonalnych argumentów. Dla nich liczy się tylko kasa. Kiedy okazało się, że dyrektor Hajduk nakazał wszystkim (turystom i pielgrzymom) zakup biletów wstępu do ŚP Narodowego, braciszków jasna krew zalała! To nic, że okoliczni mieszkańcy wchodzą do parku bezpłatnie i kiedy im się podoba mogą uczestniczyć w nabożeństwie, bo – zdaniem habitowych – z opłat powinni być zwolnieni wszyscy pielgrzymi. Po co? To jasne: żeby całą kasę zostawić w klasztorze. Braciszkowie zarzekają się, że nie odpuszczą. O mediację w rozmowach z dyrektorem ŚPN poprosili wojewodę świętokrzyskiego Włodzimierza Wójcika (SLD). Ten zdołał przekonać Hajduka do przywrócenia porozumienia z 2003 roku, na mocy którego znów każdy kierowca może do godziny 11 wjechać na górę. Wydawałoby się, że oblaci w końcu postawili na swoim. Ale gdzie tam! Ustępstwo dyrektora tylko podsyciło apetyty ojczulków. Teraz wszelkimi siłami prą do powołania komisji mieszanej złożonej z przedstawicieli Ministerstwa Środowiska i Kurii Biskupiej w Sandomierzu. Komisja miałaby rozstrzygać sporne kwestie dotyczące ruchu pielgrzymkowego na terenie parku. Żądanie braci jest o tyle bezczelne, że uderza w kompetencje dyrektora, który – zgodnie z Ustawą o ochronie przyrody z dn. 16 kwietnia 2004 roku – jest gospodarzem na objętym prawną ochroną terenie parku narodowego. Ale braciszków prawo ziemskie najwyraźniej nie dotyczy. Dziś niewiele zostało w Polsce miejsc podobnych do wielowiekowej świętokrzyskiej puszczy. Czy natura znów musi przegrać z apetytami duchownych? MAŁGORZATA Fot. Ryszard Poradowski Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. POLSKA PARAFIALNA Zemsta Caritasu kraju, gdzie kult człowieka przerósł kult Boga i rozumu, nawet wiersze muszą być zgodne z panującą powszechnie ideologią. Rok szkolny w Płocku rozpoczął się od skandalu i obrazy! Skandal wybuchł, gdy nauczyciele znaleźli w podręczniku wiersz, zaś obraza dotyczyła oczywiście uczuć religijnych. „W podręczniku znalazły się treści obrażające nasze uczucia religijne. (...) uważamy, że wiersz nie powinien znaleźć się w podręczniku. Zawiera bowiem treści kontrowersyjne, dyskusyjne” – to słowa listu skierowanego przez oburzonych nauczycieli do Ministerstwa Edukacji. W Prezydenta Raciborza nawet prawicowi radni ostrzegali, że z Kościołem najlepiej można wyjść tylko na zdjęciu. Zwłaszcza jeśli jest do wzięcia 2,5 mln zł rocznie. W Raciborzu władze miasta dogadały się z Kościołem, w nosie mając stanowisko radnych, i to – o dziwo – prawicowych! Co ciekawsze, prezydent miasta Jan Osuchowski (w ub.r. wypisał się z SLD – stary aktywista PZPR) zrobił to wbrew swojej wcześniejszej decyzji (z 12 kwietnia) o rozwiązaniu umowy z Caritasem diecezji opolskiej w sprawie współfinansowania zadań na rzecz osób niepełnosprawnych. Po naszej publikacji („FiM” 30/2004) i szumie medialnym wokół dotacji z PFRON-u na rozbudowę Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przy ul. Rzeźniczej 8 (na zdjęciu), prowadzonego pod szyldem Caritasu, hierarchowie w koloratkach wściekli się nie na żarty. Jeszcze goręcej zrobiło się, kiedy fundusz (PFRON) przeprowadził wzmożone kontrole w innych placówkach kościelnych, które dostają od nich kasę. Wówczas dyrektor opolskiego Caritasu, ks. Arnold Dreschler, zwolnił w odwecie Marię Wiechę – założycielkę i szefową raciborskiej placówki – która przez wiele lat tyrała za Bóg zapłać. Manewr Kościoła wywołał aferę w samorządzie lokalnym. Wiecha jest radną, a w momencie wypowiedzenia umowy o pracę była na zwolnieniu lekarskim. Radni wściekli się, że ksiądz bezprawnie, bez powiadomienia ich, wywalił szanowaną dyrektorkę i tym samym pozbawił gminę wpływu na rozwój placówki. Ich stanowisko poparł prezydent Osuchowski, który rozwiązał z Caritasem umowę, dając okres wypowiedzenia do 31 października. W odpowiedzi ks. Dreschler natychmiast dał dyrektorce dyscyplinarkę, twierdząc, że działa na szkodę firmy. Ta oddała sprawę do Sądu Pracy. W maju radni wsparli prezydenta specjalną uchwałą, w której wezwali go do podtrzymania wypowiedzenia umowy z Caritasem oraz do zabezpieczenia nieruchomości do czasu przejęcia przez gminę. Zażądali też umożliwienia Polskiemu Komitetowi Zwalczania Raka i Raciborskiemu Funduszowi Lokalnemu funkcjonowania w budynku przy ul. Rzeźniczej 8. Miasto widziało wówczas dwie koncepcje rozwiązania afery bez szkody dla ponad 200 niepełnosprawnych korzystających z pomocy Centrum: przemienić ośrodek w jednostkę miejską, zlecając Caritasowi tylko niektóre zadania, albo renegocjować umowę z zastrzeżeniem obopólnej zgody (Caritasu i gminy) na wybór dyrektora ośrodka („FiM” 26/2005). Wydawało się już, że miasto pozbędzie się wszędobylskiego kleru, ale Caritas zaskarżył uchwałę radnych do wojewody. Ten zaś stwierdził jej nieważność, bo choć rada może wskazywać priorytety w zakresie realizacji celów i zadań prezydenta, to „nie ma możliwości nakazania stosowania konkretnych prawnych form działania”, a w tym wypadku radni zaingerowali w jego kompetencje. Tym sposobem intencje urzędników zostały prawnie zanegowane. Samorządowcom nie udała się też próba pozyskania poparcia radnych powiatu, by razem z gminą przejęli Centrum Rehabilitacji. Kiedy odezwały się krzyki, że to walka z Kościołem, pomysł upadł. Na placu boju pozostał prezydent, który nagle zaczął zmieniać front. Zamiast posłać Caritas do diabła, ustąpił i przygotował umowę porozumienia... jeszcze bardziej korzystną dla Kościoła. Warto wspomnieć, że na 2005 r. Centrum, czyli Caritas, dostanie od starostwa, gminy, PFRON-u i NFZ-u około 2,5 mln zł. 7 Wszystkie propozycje radnych: utworzenie jednostki miejskiej, wybór organizacji pozarządowej, która poprowadziłaby ośrodek, oraz wybór w drodze konkursu dyrektora placówki – spełzły na niczym. Prezydent powiedział im, że załatwi sprawę „po swojemu”. – Czy rzeczywiście? – pytają i podają pierwsze z brzegu dwa przykłady. Caritas nie chce wybudować przy Centrum sali gimnastycznej i sal rehabilitacyjnych, na które radni przeznaczyli w budżecie na bieżący rok 200 tys. zł (po zmianach – 150 tys. zł). Projekt powstał już 5 lat temu, ale prace zostały przerwane przez archeologów. Teraz była szansa, by unowocześnić ośrodek i poprawić jakość pomocy dzieciom, a tymczasem Caritas mówi, że nie będzie bawił się w „jakieś tam gimnastyki”. Poza tym Caritas zaprzepaścił dotację unijną, którą dostało Centrum w ramach Euroregionu „Silesia” – 12 tys. euro. Kościelni nie chcieli realizować grantu i musieli oddać kasę. – Jak wyglądamy w oczach Brukseli? Czy gmina jeszcze coś kiedyś dostanie? – pytają radni. Rada Miasta Raciborza proponowała, aby zawrzeć w umowie powstanie rady konsultacyjnej. Wtedy gmina miałaby wpływ na kształt i losy Centrum. Wszystko jednak wzięło w łeb. W tekście porozumienia z dnia 23 sierpnia czytamy, że „(...) dyrektora powołuje i odwołuje dyrektor Caritasu diecezji opolskiej, a prezydent może jedynie zgłaszać swoich kandydatów. W kwestii użytkowania gmachu przy ul. Rzeźniczej 8 strony mogą rozwiązać umowę z 6-miesięcznym wypowiedzeniem, przy czym strona rozwiązująca ma przejąć zobowiązania wobec PFRON, o ile przeznaczy budynek na inne cele niż Ośrodek Dziennego Pobytu Rehabilitacji i Adaptacji Dzieci Niepełnosprawnych”. Radni śmieją się, że prezydent nie wie, że to ośrodek edukacji nie ma akceptacji. A poza tym pytają, dlaczego ogranicza możliwość rozwiązania umowy tylko do jednej z czterech funkcji, jakie spełnia Centrum. Oprócz ośrodka dziennego pobytu Centrum prowadzi warsztaty terapii, gabinety rehabilitacyjne i poradnie. Dodatkowo władze miasta zaproponowały zmianę nazwy, jaka figurowała w umowie z 2002 r., czyli Miejskiego Ośrodka Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, na Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych Caritas Diecezji Opolskiej. Zemsta ks. Dreschlera była arcydotkliwa. Facet dał siedmiodniowe wypowiedzenie Polskiemu Komitetowi Zwalczania Raka i Raciborskiemu Funduszowi Lokalnemu, które mają siedzibę przy ul. Rzeźniczej 8. Dlaczego? Bo po sześciu latach wynajmowania lokali zauważył, że dotychczasowe umowy były zawarte bezprawnie. Brawo! Ostry sprzeciw tych instytucji stonował nieco zapędy księżula. Jednak fundusz musi szukać innego lokum i szybko opuszczać Centrum. Jedyne, co pozostało radnym, to nadzieja, że działania prezydenta w kwestii porozumienia z Caritasem zawierają uchybienia prawne. Czekają więc na ekspertyzy. O ludzka naiwności! – chciałoby się rzec. JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor Lekcja wychowawcza Autorem zamieszania jest wydawnictwo Nowa Era, które ośmieliło się zamieścić w podręczniku języka polskiego dla ostatnich klas liceum wiersz niepoprawny politycznie i... dogmatycznie. Wiersz współczesnego poety Jacka Podsiadły pt. „List do papieża Jana Pawła Drugiego. Pocztą niedyplomatyczną”. Oto jego najbardziej kontrowersyjny fragment: „Widuję pana w telewizji, zwykle stoi pan w oknie z rękami rozłożonymi bezradnie nad tłumem strojąc miny. Gdyby zaprowadzić ociężałą trzodę na skraj przepaści i zepchnąć, czy pańskie pół Europy małpoludów nie stałoby się lotnym ptactwem? Być papieżem – cóż za smutek; być tak śmiesznym jak najgrubszy w klasie uczeń albo ten, któremu wąs nie sypnął się razem z innymi. Jak radzi pan sobie z dogmatem o nieomylności, gdy zdarzy się panu pomylić w rachunkach? Poza chęcią kpiny ten problem prawdziwie mnie zajmuje. Starałem się lubić pana, chociaż wiersze pana nie są zbyt udane a wasi kapłani, mówiąc bez ogródek, wpychają ryj wszędzie”. Marzanna Polit, wicenaczelna bezczelnego wydawnictwa, zaatakowana przez zrozpaczonych i znieważonych nauczycieli z Płocka, starała się wyjaśnić: „Zamierzaliśmy sprowokować uczniów do dyskusji i obrony własnych przekonań. Wyszliśmy z założenia, że maturzyści, ludzie przecież dorośli, muszą umieć rozmawiać o sprawach najtrudniejszych”. Na wszelkie tłumaczenia było już jednak za późno – wiersz zniknął z nowej wersji podręcznika, nauczyciele katoliccy odetchnęli z ulgą, a uczniowie dostali niezłą lekcję demokracji i dojrzałości. JULIA STACHURSKA 8 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. POLSKA PARAFIALNA Proboszcz z konińskiego osiedla Laskówiec, Paweł Szudzik, kiepełę ma nie od parady. On wie, jak robić szmal. Ksiądz Paweł już przed laty zaczął główkować nad pomnożeniem swoich dochodów. Nie miał wiele czasu dla swojej parafii, dlatego udało mu się wznieść jedynie nawę główną nowej świątyni. Na resztę zabrakło kasy i ochoty. Za to całą swoją energię sutannowy skierował w zupełnie inną stronę. Najpierw zbudował kolubryniastą plebanię, a zaraz potem w sąsiedztwie niedokończonej świątyni wykupił kawał ziemi i rozpoczął wznoszenie potężnego zajazdu nazwanego dworem biesiadnym. W tym dochodowym kompleksie już niedługo ruszyć ma restauracja i hotel. Duchowny chce tam organizować m.in. wesela i inne imprezki suto zakrapiane alkoholem. A wszystko to za ścianą niewykończonego kościoła. Proboszcz parafii Błogosławionego Jerzego Matulewicza wie co robi. Obok jego świątyni przejeżdżają przecież codziennie tysiące pielgrzymów podążających do Lichenia. Ponadto kościół znajduje się w dzielnicy konińskich bogaczy, którzy oprócz tacy chętnie zostawią trochę kasy w parafialnej restauracji. Wielebny nazwał dwór biesiadny Kaną Galilejską. Liczy zapewne na cudowne rozmnożenie gotówki, co Biznes biesiadny wydaje się nawet realne. Świadczy o tym choćby rozmach, wielkość dworu (prawie 1200 mkw. powierzchni użytkowej) i zapobiegliwość proboszcza, który cały interes rozkręca wspólnie z tajemniczą Grażyną K. Ksiądz z Laskówca nie jest pionierem. Konin ma szczęście do biznesmenów w kieckach. Konińskim światkiem trząsł ks. prałat Antoni Łassa. Inwestował w liczne apteki i przychodnie lekarskie, dostarczające potężnego szmalu. Gdyby nie kłótnie wspólników, interes kręciłby się do dziś. Teraz Łassą i jego wspólnikami zajmują się organa ścigania. Działalność gospodarcza wśród księży Katolandu zaczyna być bardzo modna. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że duchowni wykorzystują do jej rozwijania swoją pozycję, układy z władzami, budynki parafialne i obracają kasą wiernych. Gdzie trafiają zyski? Głupie pytanie! W Kutnie – na wieży kościoła Jana Chrzciciela – powstaje potężny przekaźnik telefonii komórkowej, zaś inna parafia w tym mieście (na Dybowcu) wznosi stację tankowania gazu. Z kolei w Poznaniu parafia pw. Jana Jerozolimskiego za Murami chce wejść w spółkę z miastem, by wznosić domy na atrakcyjnych terenach W Chlewie ... yją pod jednym dachem. On jest proboszczem, ona jego gospodynią. Rajską sielankę dobranej parki zakłócili ostatnio mieszkańcy Chlewa i okolicznych wsi (diecezja kaliska). Proboszcz Jan Dominiak (na zdjęciu z prawej) jest normalny. Niczym ów biblijny Adam ma słabość do niewiasty – Ewy C. Jest też odważny – jeździ z nią solidną bryką do marketów Kalisza i Zduńskiej Woli i wspólnie odwiedza zaprzyjaźnione rodziny. Nie widzi w tym nic złego. Nie wiedzieć dlaczego właśnie Ewa C. – „rozbijająca się po wsi wypasioną skodą Ż octavią” (tak określił to jeden z parafian) i współrządząca parafią – wzbudza u ludzi wiele kontrowersji. Ale ludziska mają też do księdza pretensje o pieniądze. – Proboszcz kazał nam płacić co miesiąc po 20 złotych – mówi jedna z mieszkanek Waliszewic. – Do tego zdziera niemiłosiernie przy okazji pogrzebu, inkasując nawet 1700 złotych. Domaga się ponadto 10 procent wartości każdego nagrobka. To duże pieniądze, a przecież w dzisiejszych czasach nie każdego stać na takie wydatki. – Gdy zmarł mój mąż – mówi młoda kobieta z Chlewa – ksiądz zagroził, że nie nad Jeziorem Maltańskim. Oczywiście nie dla biedoty. Przykład – jak wiadomo – idzie z góry. W takiej choćby Warszawie kuria – za wiedzą kościelnej wierchuszki – zbudowała kilka potężnych biurowców, z których czerpie ogromne dochody. Wszystkie polskie diecezje dysponują wielkimi dochodowymi gospodarstwami rolnymi, nie wspominając o tysiącach budynków i hektarów wydzierżawionej ziemi. Dochodowym interesem nie pogardził łowicki bp Alojzy Orszulik, uchodzący niegdyś za moralną podporę „Solidarności” i strajkujących weźmie udziału w pogrzebie, jeśli całej kwoty nie przyniosę przed pochówkiem. Nie miałam pieniędzy, więc musiałam pożyczyć od sąsiadów. Ksiądz Dominiak rządzi niepodzielnie parafią prawie od ćwierćwiecza. Wikarego pozbył się zaraz po przyjeździe, by – jak mówią ludzie – nie dzielić się z nikim kasą. – Ta pazerność zgubi wreszcie naszego proboszcza – opowiada jeden z mężczyzn pracujących przy remoncie drogi. – Parafia liczy blisko 2,5 tys. dusz, które przynoszą do kościoła sporo pieniędzy. Ksiądz wszystko inkasuje i rządzi bez kontroli, bo rada parafialna składa się z figurantów. Nic dziwnego, że buduje swojej gospodyni dom w Zduńskiej Woli. – Czy ks. Dominiak pomógł komuś w ciągu tych 25 lat pobytu w parafii? – zapytaliśmy jedną z mieszkanek Chlewa. – Nie przypominam sobie czegoś takiego. Jeśli pomagał, to tylko swojej gospodyni. – Jaka tam ona gospodyni... – obruszają się mężczyźni zgromadzeni w pobliżu remizy OSP. – Przecież to jego baba. Jeździ z nią wszędzie, pozwala, by wtrącała się do spraw parafii. No i ten dom w Zduńskiej Woli. To ile ona zarabia, że stać ją na budowę nowej chałupy? Na te wszystkie zarzuty ksiądz ma tylko jedną odpowiedź: to wymysły i złośliwość wrogów Kościoła. Twierdzi, że stara się być dobrym gospodarzem i pasterzem. Pieniądze? robotników. Za pieniądze wiernych wybudował gigantyczny kompleks hotelowo-gastronomiczny, z którego dochody nie idą bynajmniej na zasiłki dla bezrobotnych. A że łowicki purpurat uchodził za człowieka wpływowego i ustosunkowanego, nikt nie śmiał krytykować jego inwestycji. Urzędnicy Pana Boga nie widzą nic złego w robieniu interesów, które finansują wierni. Świadczy o tym retoryka wiceekonoma archidiecezjalnego z Poznania – Wiesława Garczarka, który twierdzi, że prowadzenie działalności gospodarczej przez księży i parafie to dwie różne sprawy. Jego zdaniem, parafia czy diecezja mogą robić interesy, bo zezwala na to ustawa z 17 maja 1989 r. W przypadku parafii musi być jednak zgoda kurii. Zdaniem Garczarka, nie może być mowy o prywatnym biznesie jakiegokolwiek kapłana. Dlaczego? Bo nie ma on osobowości prawnej. Jak jest w rzeczywistości? Ano tak jak zechce pan ksiądz. Ileż to razy „FiM” pisały o wielkim zadziwieniu parafian, którzy myśleli, że posiadają jakiś budynek, gospodarstwo, zakład czy fabryczkę, dopóki nie wyszło na jaw, że właścicielem jest brat księdza proboszcza albo jego „gospodyni”! Ks. Szudzik z Konina popełnił błąd, bo nie pomyślał o podzieleniu się kasą z towarzyszami w sutannach. Zapewne dlatego potępił go Lesław Witczak – pryncypialny ekonom diecezji włocławskiej. Ksiądz z Laskówca nie jest jednak na straconej pozycji – jeśli do kasy dopuści parafię czy kurię, otrzyma zapewne błogosławieństwo nawet samego papieża. RYSZARD PORADOWSKI Fot. Adam Cioch Niech ludzie nie narzekają, bo wszyscy są ubezpieczeni i za pogrzeb rodziny inkasują po 5 tysięcy złotych. Nawet jak zapłacą 1700, to i tak zarabiają na zmarłym. Zresztą – jak twierdzi – tych 1700 złotych nie bierze do swojej kieszeni, bo 300 inkasuje kościelny, 200 – organista. Dla niego zostaje jedynie 1200 złotych! A gospodyni? Dziennikarce z tygodnika „Nad Wartą” powiedział: „Coś tam buduje, ale się ślimaczy. Trochę jej pomagam, bo po moim odejściu gdzie ona pójdzie?”. Wczoraj Chlewo obiegła tragiczna wiadomość: powiesił się jeden z mieszkańców. Nikt nie potrafił wyjaśnić tego desperackiego kroku pięćdziesięciolatka. – Czy ksiądz pozwoli wprowadzić do kościoła trumnę ze zwłokami samobójcy? – pytamy. – Na pewno... jeśli tylko zainkasuje odpowiednią kwotę! – kwituje złośliwie jeden z mieszkańców Chlewa. – To musi się wreszcie skończyć – mówi jedna z mieszkanek pobliskiego Stojanowa. – Napiszemy list do biskupa, a jeśli to nie pomoże, nasz proboszcz skończy tak jak jego poprzednik, który ściągał pieniądze i nic nie robił. Gdy po mszy położył się – baranek, niewiniątko – przed głównym ołtarzem, ludzie wynieśli go z kościoła i tak skończyła się jego kariera. A Dominiak? Niechby sobie tę babę miał, co komu do tego. Żeby tylko z ludzi tak nie zdzierał... PIOTR SAWICKI Fot. Autor Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. ościelna muzyka i bicie dzwonów mogą być balsamem dla niejednej duszy, ale i narzędziem tortur. Przekonał się o tym Jan Kolasiński (na zdjęciu) z podłódzkich Grotnik, który właśnie złożył doniesienie do prokuratury. K – To skandal, proboszcz z nikim się nie liczy – mówi jedna z kobiet. – Jestem wierząca, ale takie postępowanie ojca Tomasza zasługuje na potępienie. – Osiem lat temu kupiłem działkę, by w Grotnikach, pośród drzew, mieć ciszę i spokój. Doszło do te- POLSKA PARAFIALNA – Nie było innego wyjścia, jak domagać się rozebrania wieży – mówi pan Jan. – Sprawa trafiła do powiatowego nadzoru budowlanego, który pod presją proboszcza wyraził zgodę na eksploatację dzwonnicy, choć wcześniej takiej nie było, m.in. z powodu nielegalności budowy Muzyka psuje obyczaje Pan Jan 8 lat temu sprowadził się do Grotnik, pięknej, całkowicie zalesionej wsi pod Łodzią (mieszka tam m.in. Krzysztof Krawczyk), i zamieszkał w sąsiedztwie kościoła. Wówczas nie było jeszcze potężnej wieży i głośników, nie było więc powodów do narzekań. – Ani mnie, ani sąsiadom nie przeszkadzało bicie dzwonów – mówi Kolasiński. Gdy w ubiegłym roku zakończono rozbudowę kościoła, na wieży pojawiły się potężne głośniki, które od rana emitują różnorodne pieśni kościelne. – Już o godzinie 7.00 budzi mnie pieśń „Kiedy ranne wstają zorze”, potem są kolejne utwory – opowiada Kolasiński. – Bywają dni, gdy tej bardzo głośnej kościelnej muzyki jest jeszcze więcej niż zwykle i wtedy mam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Prosiłem proboszcza ojca Tomasza Ewertowskiego, by wyciszył muzykę płynącą z głośników, ale nie przyniosło to żadnych efektów. „Kościół ma w tradycji bicie dzwonów” – usłyszałem od proboszcza. Kolasiński wściekł się na te słowa. – Inkwizycja też przez wieki należała do tradycji, a jednak Kościół się z niej wycofał – mówi zirytowany sąsiad świątyni. Popierają go też inni mieszkańcy pobliskich ulic. go, że zaczynam myśleć o sprzedaniu domu i wyniesieniu się stąd – mówi rozgoryczony Kolasiński. Mieszkaniec Grotnik już cztery lata temu miał przedsmak ataku decybeli. Wtedy to obok kościoła powstała tzw. grota, z której płynęła bardzo głośna muzyka. Sprawa trafiła do zgierskiego starosty i przy okazji okazało się, że owa grota stanęła bez jakiegokolwiek pozwolenia i planów. Nakazano wówczas proboszczowi, aby pohamował swe ambitne plany budowlane, kolidujące z interesem sąsiadów. Ojciec Tomasz śmiał się podobno z tego na całą wieś. sychiatra pracujący dla kościelnych trybunałów potrafi człowiekowi wystawić wariackie papiery, nie oglądając go na oczy. Wystarczy, że delikwent lubi urozmaicony seks i nie życzy sobie, żeby facet w sutannie właził mu z buciorami pod kołdrę. Niektórzy ludzie, zwłaszcza prowadzący ryzykowny tryb życia, płacą ciężkie pieniądze, żeby załatwić sobie tzw. żółte papiery, które w krytycznych sytuacjach pozwalają zasłonić się rzekomą chorobą psychiczną. Tymczasem człowiek całkowicie zdrowy na umyśle może zostać oficjalnie uznany za „psychola”, bez swojej wiedzy oraz woli, a nawet choćby przelotnego kontaktu ze specjalistą. Jak to możliwe? Wystarczy oddać się w łapska sędziów i ekspertów Sądu Biskupiego w Łowiczu... Robert miał 24 lata, kiedy po roku narzeczeństwa „wziął sobie za żonę” w katedrze łowickiej starszą o pięć wiosen Beatę (imiona zmienione). Po upływie kolejnego roku doszli do zgodnego wniosku, że decyzja o ślubie była wysoce niefortunna. Dzieci nie mieli, świecki sąd rozwiódł ich bez orzekania o winie. W listopadzie 2001 roku Beata złożyła w Sądzie Biskupim wniosek o stwierdzenie P i nadmiernego hałasu. Odwołałem się do wojewody, ale ten również stanął po stronie ojca Tomasza. A przecież nieważności małżeństwa. Robert już rozwód miał, więc gdy otrzymał od kościelnej Temidy zawiadomienie o powództwie wraz z żądaniem, aby odniósł się do argumentów byłej żony, uprzejmie acz stanowczo poinformował wielebny trybunał, że całą tę sprawę Fot. WHO BEE obciąża go w sprawie, są zeznania Beaty ujawniające tajemnice małżeńskiej alkowy... A ściślej – jego szatańskie namowy, żeby w łóżku trochę pofiglować, nie tylko „po bożemu”... Po kilku miesiącach małżonkowie (dla Kościoła wciąż jeszcze nimi pozostawali), każdy z osobna, otrzymali wezwania do Warszawy. W tamtejszym Sądzie Metropolitalnym mieli przejść badania psychologiczne. – Tym razem nie pojechałem, bo ciekawość kosztowałaby mnie 200 zł. Taką kwotę powinienem uiścić na miejscu, napisano w wezwaniu. Moja nieobecność nie przeszkodziła jakiemuś biegłemu – jego nazwiska, niestety, nie pamiętam – w sporządzeniu opinii. Wynikało z niej między innymi, że jestem wykolejonym dewiantem seksualnym. Przesłali mi to domu, więc wybrałem się do kurii i wygarnąłem księdzu Hubertowi Wiśniewskiemu (tzw. wikariusz sądowy, a na co dzień proboszcz parafii pw. Matki Bożej Bolesnej w Nieborowie – dop. red.), który był przewodniczącym składu sędziowskiego w Łowiczu, co myślę o podobnych praktykach. Ten odparł: „Trzeba było jechać na badania do Warszawy”. Dewiant olewa ciepłym moczem. Gdy wezwano go po 2 miesiącach do kurii na przesłuchanie – poszedł. Z czystej – jak mówi – ciekawości. Śledztwo w sprawie unieważnienia małżeństwa prowadził ksiądz prałat Franciszek Śliwonik, proboszcz parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Żychlinie, pełniący w łowickim Sądzie Biskupim funkcję „obrońcy węzła małżeńskiego i rzecznika sprawiedliwości”, czyli takiego niby prokuratora i obrońcy w jednym. Przepytał Roberta całkiem uprzejmie, bez jakiegoś krzyżowego ognia pytań czy ściskania jąder szufladą. Przy okazji przesłuchania Robert dowiedział się, że dowodem, który najbardziej wyraźnie złamano prawo, nie uwzględniając interesów sąsiadów. Nie domagałem się przecież niczego nadzwyczajnego – chciałem jedynie, by zgodnie z przepisami nie emitowano z wieży więcej niż 50 decybeli w ciągu dnia i 40 w nocy. W tej sytuacji złożyłem doniesienie do prokuratury. Ale zgierski prokurator, jak i wielu urzędników, udaje Greka. Twierdzi, że nie bardzo wie, o co chodzi Kolasińskiemu. Wygląda na to, że nie chce zadzierać z proboszczem z Grotnik i najlepiej niczym struś schowałby głowę w piasek. Ojciec Tomasz nie chciał rozmawiać z „FiM”. – Wszystko odbywa się zgodnie z przepisami – stwierdził jedynie w drzwiach plebanii. W podobnej sytuacji jest wiele innych społeczności – choćby kielczanie z ulicy Chęcińskiej. Im również dokuczają potężne głośniki wystawione na zewnątrz świątyni, a także bardzo głośne bicie dzwonów. Zwrócili się do proboszcza parafii NMP 9 Zabrania się używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe. (Ustawa „Prawo ochrony środowiska” z 27 kwietnia 2001 roku) Sprawdziliśmy, gdzie się dało: w sanepidzie, w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w Łodzi i w nadzorze budowlanym. Wszędzie rozkładano ręce. Cytowany przepis dotyczy wszystkich... z wyjątkiem Kościoła katolickiego. Królowej Polski, ks. Kazimierza Tuszyńskiego, z prośbą o wyciszenie głośników i dzwonów, ale wielebny ma gdzieś swoich parafian. W RSM „Armatury”, do której należy na przykład blok przy ul. Chęcińskiej 2, znają doskonale problemy lokatorów. Szefowa administracji osiedla Barbara Ratuska nie ukrywa, że rację mają mieszkańcy. Ale racja w Katolandzie to za mało, bo prawo jest zawsze po stronie sutannowych. Cóż więc pozostało ludziom? Zwrócili się do Rzecznika Praw Obywatelskich. „Jesteśmy narażeni na konieczność wysłuchiwania w każdą sobotę i niedzielę oraz inne dni świąteczne wielogodzinnych wyjątkowo głośnych kazań i kościelnych śpiewów. Ma to miejsce od godziny 6 rano. Siła dzwonów i głośników przekracza wysoko dopuszczalną normę 50 decybeli” – pisali do rzecznika. Choć i w Kielcach ludzie zagrozili sądem i prokuraturą, a nawet Trybunałem Praw Człowieka, proboszcz niczym się nie przejmuje. Czy musi dojść do rękoczynów i zniszczenia głośników? – pytają rozgoryczeni mieszkańcy ul. Chęcińskiej. BARBARA SAWA Wychodziłem z jego gabinetu, a on jeszcze groził palcem i wołał za mną: „Już ja ci to wszystko udowodnię!” – opowiada nam Robert. No i trzeba przyznać, że ks. dr Wiśniewski słowa dotrzymał: „Nie był zdolny [Robert] do bycia normalnym mężem i potencjalnym ojcem. Jego zachowanie, również w sferze seksualnej, ubliżało żonie jako kobiecie. (…) Pozwany miał cechy osobowości nieprawidłowej. (…) Również moralizatorski ton i styl pouczania Sądu Biskupiego świadczą o pewnych nieprawidłowościach rozwoju psychicznego osoby pozwanego” – czytamy w dokumencie zatytułowanym „Wyrok. W imię Pańskie! Amen” Sądu Biskupiego w Łowiczu, orzekającego 25 kwietnia 2005 r. pod przewodnictwem wspomnianego ks. Wiśniewskiego, z księżmi Dariuszem Krokockim oraz Stanisławem Plichtą (kanclerz kurii) w roli ławników oraz notariuszem Iwoną Filecką dodającą (?) powagi spektaklowi. Sprawa Roberta i Beaty trafiła – zgodnie z obowiązującą w prawie kanonicznym procedurą – do sądu II instancji, czyli Trybunału Metropolitalnego w Łodzi, gdzie wkrótce zostanie rozpoznana. Niestety, bilety dostępne są już tylko u „koników”... HELENA PIETRZAK 10 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. POD PARAGRAFEM Kamienie na szaniec Jest jeszcze w ojczyźnie trochę dziewiczej przyrody. I są rodacy, których perspektywa łatwego zarobku oszałamia do tego stopnia, że chcą na siłę usytuować kopalnię odkrywkową w obszarze chronionego krajobrazu. Gdyby chociaż działali zgodnie z prawem... ozrzucone na Pogórzu Izerskim wsie należące do gminy Stara Kamienica (woj. dolnośląskie) to oazy spokoju. Łagodne, pokryte lasami i łąkami zbocza gór, czysta woda w strumieniach, grzyby, poziomki... Żadnych smrodów przemysłowych, samochodów ciężarowych, kominów fabryk. Gmina nastawiona jest na rozwój agroturystyki i tą właśnie perspektywą żyją jej mieszkańcy, którzy remontują domy oraz pielęgnują okoliczne zabytki. Dawno temu (w latach 1961–1965) specjaliści z Instytutu Geologicznego w Warszawie stwierdzili, że ziemia w okolicach Starej Kamienicy kryje tzw. skaleń, surowiec używany m.in. do produkcji ceramiki budowlanej. Minęło kilkadziesiąt lat i mieszkańcom gminy wydawało się już, że nikt o tym skaleniu nie pamięta... ¤¤¤ Spółka Euromarket z siedzibą w Krakowie w latach 90. prowadziła sieć sklepów ze sprzętem radiowo-telewizyjnym i kosmetykami, a obecnie jest największym w Małopolsce dealerem samochodowym Opla i Saaba. Firma należy do rodziny Dobrzańskich: Jerzego (82 l.) – znanego w przeszłości kierowcy rajdowego, jego żony Danuty (76 l.) oraz syna Wojciecha (47 l.) – rajdowca nie mniej znanego niż ojciec. Pan Wojciech, choć jest obywatelem niemieckim, swoje interesy ulokował w Polsce, bo – oprócz R samochodów – także w spółce developerskiej „DJW”, stolarni produkującej meble oraz – od niedawna – w kamieniołomie „Karpniki” na Dolnym Śląsku, gdzie już przemysłowo wydobywa skaleń. 20 sierpnia 2001 r. przed notariuszem Waldemarem Wajdą stawiła się w Krakowie mama Danuta ze swoją pociechą Wojtkiem. Ona oświadczyła (okazując nawet specjalne pełnomocnictwo), że działa w imieniu syna, zaś on – spółki „DJW” (22 listopada 2002 roku zostanie przejęta przez Euromarket), w której jest prezesem zarządu „uprawnionym do jednoosobowej reprezentacji”. Pani Dobrzańska wraz z synem zawiązali w tym dniu spółkę Pol-Skal o kapitale zakładowym 200 tys. złotych (195 tys. wniosła „DJW”, 5 tys. zł – Dobrzański jr). Rodzice wraz z synem utworzyli radę nadzorczą spółki, a na jej prezesa powołali Mirosława Kotowskiego (na zdjęciu w środku). Pierwsze kroki w przemyśle wydobywczym poczynili, kupując działającą już wspomnianą kopalnię w Karpnikach (gm. Mysłakowice). W 2002 r. Euromarket wynajął sobie dwa „słupy”. Pierwszym była niejaka Maria Wadas z Woli Lubeckiej (k. Tarnowa), która na podstawie umowy zawartej 20 lutego z firmą Dobrzańskich „(...) zobowiązała się bez wynagrodzenia do nabycia w drodze umowy sprzedaży, między innymi prawa własności lub użytkowania wieczystego dowolnych nieruchomości położonych w Małej Kamienicy, gm. Stara Kamienica, a następnie do przeniesienia własności tej nieruchomości na zleceniodaw- z hodowlą koni, więc przyjmowani byli przychylnie. W sumie udało im się wykupić około 125 hektarów gruntów – wspomina Katarzyna Andrzejewska ze wsi Chromiec. – Nie kosztowało ich to zbyt wiele, gdyż były to nieruchomości rolne i takimi też miały pozostać, zgod- cę”. Drugim „słupem” został mieszkaniec Krakowa Wiesław Tokarczuk (analogiczne w treści umowy z 5 marca oraz 16 września 2002 r.). ¤¤¤ Rozmawiamy z mieszkańcami gminy Stara Kamienica: – Grasowali tu (Wadas i Tokarczuk – dop. red.) przez kilka miesięcy, namawiając ludzi na sprzedaż ziemi. Przekonywali, że utworzą wielkie gospodarstwo agroturystyczne nie z obowiązującym wówczas studium zagospodarowania przestrzennego gminy – dodaje Lucjan Markindorf z Antoniowa. – Nikomu nie przyszło wówczas do głowy, że są to ludzie słupy, podstawieni przez Euromarket – mówi Kamila Jeleńska z działającej na terenie gminy Fundacji „Nemo”, zajmującej się m.in. ochroną przyrody, kultury, promocją turystyki i ekologicznego rolnictwa. ¤¤¤ Maria Wadas jako „słup” zakończyła misję 30 września 2002 r., kiedy to aktem notarialnym (Repertorium A nr 5572/2002) podpisała z Wojciechem Dobrzańskim umowę przeniesienia własności kupionych przez siebie gruntów na spółkę Euromarket. Wiesław Tokarczuk działał w charakterze figuranta nieco dłużej, bo oddał Dobrzańskiemu podstępnie wykupioną ziemię dopiero 7 stycznia 2003 r. (Repertorium A nr 32/2003). Wszystkie grunty rolne posiadane przez Euromarket w gminie Stara Kamienica zostały następnie wydzierżawione Pol-Skalowi „w celu przeprowadzenia badań geologicznych oraz ewentualnej eksploatacji górniczej” – czytamy w umowie. Co charakterystyczne: cena dzierżawy uzgodniona przez obie spółki (czyli Dobrzańskich i... Dobrzańskich) jest kilkakrotnie wyższa od kosztów zakupu działek (przyczyna wyjdzie na jaw już wkrótce), a w akcie notarialnym, oprócz pojawiającego się po raz pierwszy sygnału o złożu skalenia, z góry określono formy płatności za jego przyszłe wydobycie. ¤¤¤ – Byliśmy w szoku, gdy w marcu 2003 roku ukazało się obwieszczenie wojewody dolnośląskiego, że Pol-Skal wystąpił o koncesję na rozpoznanie złoża surowca skaleniowego „Kamienica Mała”. Niby całkiem niewinne badania – ot, kilka wywierconych otworów, jakieś rowy... Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. u Janusza Trentowskiego z Wałbrzycha, który oprócz świadczenia usług geologiczno-kartograficznych jest podobno – jak wynika z pieczątki – „biegłym w zakresie sporządzania ocen oddziaływania na środowisko”. A „chamy ze wsi” wciąż swoje: nie chcemy sąsiadować z kopalnią i już! Organizowali pikiety przed siedzibą wojewody, żalili się ministrowi środowiska, apelowali do parlamentarzystów... Smród, jaki zaczął otaczać Euromarket (formalny właściciel gruntów pod planowaną kopalnię), stał się groźny dla wizerunku firmy dealerskiej znanych koncernów samochodowych. W tej sytuacji Dobrzańscy postanowili przerzucić prawa własności latyfundiów w gminie Stara Kamienica i w gminie Mysłakowice do Pol-Skalu. 5 lutego 2004 r. przed obliczem notariusza Wojciech Dobrzański Stanowcza postawa nieformalnego Komitetu oraz wsparcie Wojciecha Poczynka, wójta Starej Kamienicy, sprawiły, że wojewoda się zawahał i koncesja dla Pol-Skalu na wiele miesięcy utknęła w proceduralnych przepychankach (stan ten utrzymuje się do dzisiaj). ¤¤¤ Dobrzańscy, reprezentowani przez prezesa Kotowskiego, nie odpuszczali. Przekonywali samorząd gminny, że kopalnia zaleje Starą Kamienicę milionami złotówek. Wywalili ciężkie pieniądze, angażując prof. Ryszarda Ubermana i dr. Roberta Ubermana z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, którzy w lipcu 2003 r. sporządzili słodziutką „Opinię o korzyściach” dla gminy, jakie mają wypływać z planowanego 65-letniego okresu eksploatacji złoża skaleniowego oraz działalności zakładu przetwórstwa surowca. W październiku 2003 r. gotowy był też pełen entuzjazmu „Raport o oddziaływaniu na środowisko planowanych prac geologicznych”, zamówiony przez Pol-Skal oświadczył, że zarówno on, jak i tata z mamą wyrazili zgodę na zbycie przez Euromarket rzeczonych gruntów (124 ha) za 1 mln 35 tys. zł, czyli po około 8,3 tys. zł za hektar. Z kolei Mirosław Kotowski zapewnił, że państwo Dobrzańscy z Pol-Skalu mają życzenie nabycia tych nieruchomości i nie będą się targować o cenę. Obaj panowie podpisali następnie „Warunkową umowę sprzedaży” (Repertorium A nr 845/2004), uzależniającą definitywne „klepnięcie” transakcji od decyzji Agencji Nieruchomości Rolnych we Wrocławiu. Agencja mogła bowiem skorzystać z przewidzianego „Ustawą o kształtowaniu ustroju rolnego” prawa pierwokupu ziemi, a mogła też dać sobie spokój... Wkrótce okazało się, że tam, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, Agencja zawsze wykręci jakiś wielki numer... ¤¤¤ „Prosimy o informację, czy na terenie wsi Mała Kamienica oraz Chromiec jest zapotrzebowanie na nabycie nieruchomości rolnych przez rolników pragnących powiększyć swoje gospodarstwo. (...) sprawę prosimy potraktować jako b. pilną i opinię przekazać faksem” – zażądał 24 lutego 2004 roku Jacek Breza – kierownik Sekcji Terenowej ANR w Jeleniej Górze, w piśmie skierowanym do wójta Wojciecha Poczynka. Zgłosiło się 16 chętnych „pragnących powiększyć swoje gospodarstwo” i musiała to być dla urzędników Agencji przykra niespodzianka, bo już w ogóle nie podjęli tematu. – Po dwóch tygodniach zaczęliśmy wydeptywać ścieżki i pytać, co się dzieje z naszą deklaracją o gotowości kupna ziemi. Od jednej z urzędniczek Agencji we Wrocławiu usłyszałem, że nie skorzystają z prawa pierwokupu, bo cena transakcji oscyluje wokół 22 tysięcy złotych za hektar. Odmówiono nam wglądu do aktu notarialnego transakcji Euromarket–Pol-Skal, więc musieliśmy to zapewnienie przyjąć za dobrą monetę. Okazuje się, że urzędniczka kłamała: choć cena transakcji (przypomnijmy: 8,3 tys. zł za hektar) i tak była zawyżona („Co najmniej dwukrotnie” – twierdzi specjalista z Wrocławia handlujący gruntami rolnymi), to kudy jej do rzekomych 22 tys. zł! Warto dodać, że gdyby nawet Dobrzańscy sprzedawali sami sobie tę ziemię po milionie za hektar, to psim obowiązkiem Agencji (a także jej prawem) było powołanie biegłego w celu zweryfikowania deklarowanej przez kontrahentów wartości gruntów, a w ostateczności – powierzenie sprawy sądowi. Tymczasem nie zrobiono nic, a to dowodzi karygodnego lekceważenia obowiązków lub... „wziątki” za odpuszczenie pierwokupu. I nie jest to wzięta „z sufitu” hipoteza, gdyż – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – sprawę badała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a śledztwo kontynuowane przez Komendę Miejską Policji w Jeleniej Górze (Wydział do Walki z Przestępczością Gospodarczą) w szybkim tempie przybliża się do fazy przedstawiania zarzutów. ¤¤¤ Co jeszcze wydarzy się w Starej Kamienicy? Pol-Skal koncesji wciąż nie ma i mieszkańcy gminy żyją nadzieją, że tak zostanie. – Nie damy się pogrzebać ani zasypać. Jeżeli będzie trzeba, wzniesiemy z tych ich kamieni szaniec, a w ostateczności zagrodzimy maszynom drogę ludzkim, żywym murem! – zapewniali nas tubylcy. I pomyśleć, że nie byłoby problemu, gdyby reprezentujący państwo urzędnicy okazali nieco roztropności... DOMINIKA NAGEL Współpraca ST Fot. Autor 11 Porady prawne Jestem właścicielem małej kwiaciarni i planuję wprowadzić sprzedaż kwiatów przez Internet. Czy muszę w związku z tym opłacać jakieś dodatkowe podatki, ponosić inne koszty lub mieć specjalne pozwolenie? (Jerry, e-mail) Wystarczy po prostu poszerzyć działalność firmy o usługi on-line. Tak więc nie są wymagane ani dodatkowe pozwolenia, ani podatki. Koszty, jakie trzeba będzie ponieść w związku z tym, to opłaty za miejsce na serwerze oraz wykupienie domeny. ¤¤¤ Chcę przenieść urnę z prochami mojego męża do mojego rodzinnego grobu. Czy to równa się ekshumacji? Czy syn męża może się temu sprzeciwić? Jaka jest podstawa prawna dokonania tej czynności? (Krystyna B., Tomaszów Mazowiecki) Wszelkie czynności związane z ekshumacją, jaką jest również przeniesienie urny z prochami zmarłej osoby, reguluje art. 15 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych (DzU z 2000 r. Nr 23, poz. 295 z późniejszymi zmianami) oraz rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie postępowania ze zwłokami i szczątkami ludzkimi. Według tych przepisów, ekshumacji można dokonać na umotywowaną prośbę osoby uprawnionej do pochowania zwłok za zezwoleniem inspektora sanitarnego (wykonuje nadzór nad przebiegiem ekshumacji). Wniosek z prośbą o ekshumację należy złożyć do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego. Jeśli uzyska już Pani pozwolenie, należy pamiętać o tym, że ekshumacji można dokonać wyłącznie w godzinach rannych i w okresie od 16 października do 15 kwietnia, chyba że inspektor wyznaczy inny termin. Jeśli natomiast chodzi o syna męża, to w przypadku gdy sprzeciwi się Pani woli, może się Pani zwrócić do sądu z prośbą o rozstrzygnięcie tego sporu. Jeśli sąd orzeknie na Pani korzyść, nie będzie żadnych przeciwwskazań do przeprowadzenia ekshumacji. ¤¤¤ Moja córka od 16 lat mieszka w Niemczech. W tym okresie wysyłałem jej alimenty zasądzone w Polsce. Obecnie moja sytuacja finansowa jest tragiczna. Jeżeli córka nie zechce dobrowolnie wesprzeć mnie finansowo, to czy mogę wystąpić na drogę sądową, by uzyskać alimenty od niej? Czy będą trudności z egzekucją wyroku, jeśli będzie dla mnie korzystny? Jaka jest droga prawna, skoro córka mieszka za granicą? (Stały Czytelnik) § Zakładając, że jest Pan po rozwodzie, a jedyną winną rozpadu pożycia była małżonka – może Pan zażądać właśnie od niej zaspokojenia uzasadnionych potrzeb materialnych. Jeśli żona nie żyje, nie było orzeczenia o jej winie bądź nie jest w stanie sprostać Pana finansowym żądaniom, wtedy może Pan pozwać o alimenty córkę. Należy jednak wziąć pod uwagę, że jeśli wygra Pan sprawę o alimenty, w pierwszej kolejności będą one egzekwowane z majątku córki pozostawionego w Polsce. Aby doszło do egzekucji z majątku w Niemczech, będzie Pan musiał posiadać niemiecką klauzulę wykonalności. W ostateczności, może Pan pozwać o alimenty innych członków rodziny, np. rodzeństwo lub rodziców. ¤¤¤ Chcę sprzedać należący do mnie dom. Co zrobić, aby przeprowadzić eksmisję rodziny, która zamieszkuje mieszkanie w należącym do mnie budynku? Posiadam wyrok sądu nakazujący opuszczenie wspomnianego lokalu. Lokatorzy mimo to nie chcą go opuścić. Co zrobić w takiej sytuacji? (Teresa K., Ostrowiec Świętokrzyski) Jeśli posiada Pani wyrok sądu z klauzulą wykonalności, a lokatorzy odmawiają jego wykonania, należy zwrócić się do komornika z prośbą o eksmisję, a komornik wystąpi o przydzielenie Pani dotychczasowym lokatorom mieszkania socjalnego. ¤¤¤ 19 października 2001 r. wysłałem do Genewy prośbę o przyznanie mi odszkodowania za przymusową pracę na rzecz okupanta. Do dziś nie otrzymałem odpowiedzi. Czy mogę wystąpić z prośbą o przyspieszenie załatwienia mojej sprawy? (Władysław K., Bochnia) Oczywiście, może Pan wystosować odpowiednie pismo do Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji. ¤¤¤ Jestem na emeryturze. Zarówno 2 lata temu, jak i w tym roku otrzymałem pieniądze z tytułu dywidendy od firmy, której akcje posiadam. Czy powinienem zapłacić podatek? (Stanisław W., Wolicz) Zgodnie z przepisami, to firma, której akcje Pan posiada, odprowadza 19-procentowy podatek. Jednak dla bezpieczeństwa proszę ustalić, czy ta formalność została dopełniona. Jeśli tego nie zrobiono, należy zapłacić omawiany podatek, a następnie wystąpić do firmy o jego zwrot. ¤¤¤ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie i cieszy się dużym zainteresowaniem. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS § Tylko po co, skoro w planach gminnych ów teren ma przeznaczenie rolnicze? Uprzytomniliśmy sobie, że jest to pierwszy krok na drodze do powstania kopalni i że jak złapią palec, to już nie odpuszczą, co w konsekwencji doprowadzi do unicestwienia miejsca, w którym żyjemy. Ludzie w nieodległych Karpnikach już poznali, czym jest takie sąsiedztwo (na zdjęciu). Naruszenie stosunków wodnych, hałas i zapylenie, odstrzały, ciężkie pojazdy na zupełnie do tego nieprzystosowanych wiejskich drogach... – wyliczają nasi rozmówcy, założyciele kilkudziesięcioosobowego Komitetu Protestacyjnego Mieszkańców Wsi Chromiec, Antoniów i Międzylesie. Przypominają, że Euromarket nielegalnie wyciął w Karpnikach 369 drzew i do dzisiaj gmina Mysłakowice nie zdołała wyegzekwować nałożonej na spółkę – symbolicznej w stosunku do skali zniszczeń – kary 121 tys. zł. POD PARAGRAFEM 12 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. A TO POLSKA WŁAŚNIE jeden miliard złotych zmniejszą się w przyszłym roku nakłady na budowę i remonty dróg. Pieniądze pochodzące od użytkowników aut – zamiast na autostrady – pójdą na reanimowanie wciąż dogorywającej kolei. – To skandal! – usłyszeliśmy w łódzkiej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która realizuje obecnie chyba największy pro- O – Jeśli raz zgodziliśmy się na zabranie pieniędzy z akcyzy paliwowej na kolej – mówi nasz informator z Łodzi – takie rozwiązanie może stać się czymś stałym, bo przecież na kolei nie zanosi się na cud i jeszcze długo będzie ona stanowiła worek bez dna na nasze publiczne pieniądze. – Z punktu widzenia drogowców zabranie miliarda złotych jest katastrofą – mówi Andrzej Maciejew- Miliard w rozumie gram inwestycyjny (m.in. budowa blisko 100-kilometrowego odcinka autostrady A2 wiodącej z Łodzi do Konina). – Jeśli ktoś zabierze te pieniądze i przeznaczy dla PKP, odbije się to nie tylko na budowie nowych dróg, ale i remontach starych nawierzchni, chociaż te są niezbędne ze względów bezpieczeństwa. W przyszłym roku drogowcy chcą oddać do użytku 170 km autostrad i wyremontować 1800 km dróg. Dotychczasowe starania Polski, szczególnie w ostatnich dwóch latach, oceniane są bardzo wysoko przez unijnych ekspertów. Dzięki dotacjom UE mamy dziś na autostrady i remonty blisko 9 mld zł, a jednak komuś to wyraźnie przeszkadza. Z opłat za paliwo (12 proc. od akcyzy) rocznie na drogi trafia dodatkowo 2 mld zł. To znacząca kwota, bo stanowi aż 25 proc. budżetu drogowców. Uszczupli ona kasę GDDKiA, roboty zostaną zahamowane i jeszcze sporo wody upłynie w Wiśle, zanim doczekamy się dróg na europejskim poziomie. ski, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. – Szczególnie teraz, gdy tak ciężko rozkręcają się inwestycje drogowe. Zupełnie odmienne zdanie mają naturalnie kolejarze. Według Tadeusza Augustowskiego, prezesa PKP-Polskie Linie Kolejowe, jego firma może w przyszłym roku wykorzystać ponad 2 mld zł z funduszy unijnych, jeśli otrzyma prawie 1 mld zł dotacji. Na wszelki wypadek przypominamy, że Kościół watykański zagarnia rocznie ok. 5 miliardów publicznych pieniędzy, nie licząc datków parafian... W ministerialnych gabinetach rozstrzygnięto zatem ostatecznie, że owe akcyzowe pieniądze od paliwa trafią do PKP. Jedno jest pewne – zmotoryzowani zostaną oszukani po raz kolejny – wszak już kilkakrotnie ich pieniądze szły na cele, które nie miały nic wspólnego z drogami. RYSZARD PORADOWSKI Lewy do prawego W Polsce przed wyborami nic już nie było jasne: kto tak naprawdę jest z „prawa”, kto z „lewa”, a kto liberał. Kiedy Lech Kaczyński robił ukłon w lewo, na łamach „Faktu” przyznając gejom prawo do podejmowania zawodu nauczyciela i z sentymentem mówiąc o PRL-u, lewicowi kandydaci do Sejmu puszczali oko prawej stronie elektoratu. Henryk Maziarek z radomskiego SLD w materiałach propagandowych prezentował się u boku biskupa Zygmunta Zimowskiego, wychwalając swoją ofiarność na rzecz kilku parafii. Fotka z purpuratem należała do prywatnych zbiorów kandydata. Po jej publikacji hierarcha zaprotestował, twierdząc, że nie dawał zgody na wykorzystanie swojego wizerunku w kampanii wyborczej. W pełni świadomie w telewizyjnej reklamie innego „lewicowego” kandydata do Sejmu – Jerzego Sylwestra Głowackiego – reprezentującego Stronnictwo Gospodarcze na radomskiej liście SLD wystąpił z kolei ks. Henryk Kołodziejczyk, proboszcz parafii pw. św. Szczepana w Skrzynnie. Z uśmiechem recytował o Głowackim: „Myślę, że będzie dobrym gospodarzem Polski, jeśli oddamy na niego swój głos”. Ciekawe, czy „myślał” za darmo... Kościół (przynajmniej oficjalnie) zdecydowanie odcina się od agitowania na rzecz jakiejkolwiek partii, gdyż prawo kanoniczne zabrania osobom duchownym członkostwa w partiach politycznych, a co za tym idzie – także uczestnictwa w kampaniach wyborczych. Jak to wygląda w praktyce – wiadomo. Do tej pory jednak duchowni zawsze po cichu popierali kandydatów prawicy. Ale też tak przegiętej na prawo lewicy (SLD i SdPl) jak obecnie dawno w RP nie mieliśmy... W ciągu ostatnich lat niektórzy działacze lewicowego ponoć SLD upadli nisko. A jak nisko? Wystarczy spojrzeć na wyniki wyborów. MW Andrzej w Leppera zrobiony Żeby dać się omamić politykom, wyborcy płacą dziesiątki milionów złotych – wszak subwencje dla znaczących partii pochodzą z budżetu państwa. Tylko wynajęcie przez Samoobronę podstarzałych Trubadurów kosztowało nas 800 tys. zł! Pan przewodniczący Andrzej Lepper zapewniał publicznie (13 września 2005 r. na antenie rozgłośni radiowej TOK FM), że gwiazdy estrady występujące na wiecach wyborczych Samoobrony czynią to bezpłatnie, z platonicznej, dzikiej miłości do partii. Uwierzyliśmy mu bez zastrzeżeń, bo kto jak kto, ale pan Andrzej z pewnością nie pozwoliłby wydać pieniędzy na chałturzących grajków, gdy wokół tyle – widocznej gołym okiem – biedy. Uwierzyliśmy, choć różne wrogie panu przewodniczącemu siły sugerowały w mediach, że takie na przykład Ich Troje bierze od Samoobrony za koncert na festynie wyborczym 65 tys. zł., zespół Ivan i Delfin liczy sobie 20 tys. zł, a tylko mocno podstarzali Trubadurzy zadowalają się kwotami z pogranicza napiwku. Okazało się, niestety, że te koncerty faktycznie kosztują ogromne pieniądze, wydawane – co oczywiste – za plecami pana przewodniczącego... Mamy przed sobą umowę „Zawartą 26 lipca 2005 r. pomiędzy Borowikiem Ksawerym, prowadzącym firmę PKZ Retropol (...) zwanym dalej w treści Agencją lub odpowiednio Zleceniodawcą, a zespołem muzycznym Trubadurzy, reprezentowanym przez Wiesława Sławomira Kowalewskiego i Mariana Lichtmana, zwanym w dalszym ciągu umowy Trubadurzy”. Pan Borowik Ksawery największe sukcesy odnosił w latach 70., kiedy to dziesięciokrotnie zdobywał tytuł mistrza Polski wszechwag w judo. Wcale nie gorzej szło mu później w biznesie (30 pozycja na liście najbogatszych Polaków w 1993 r.), jako właścicielowi spółki Retropol zajmującej się konserwacją zabytków. W maju 1993 r. został na krótko szefem dolnośląskiej Samoobrony, potem długo, długo nic (w międzyczasie bankrutował, po czym znów stawał na nogi), a wreszcie w 2005 roku postanowił wrócić do polityki, startując z 3. miejsca osobiście przez pana przewodniczącego zatwierdzonej listy kandydatów na posłów z Legnicy. Jako człowiek czynu otrzymał Borowik Ksawery od partii zadanie wynajęcia muzykantów: „Trubadurzy i Agencja postanawiają współdziałać w organizacji i obsłudze promocji Komitetu Wyborczego Samoobrona RP na jego zlecenie”, a „podstawowymi metodami współdziałania będzie udział zespołu Trubadurzy w spotkaniach wyborczych w ramach prowadzonej przez Agencję obsługi kampanii wyborczej...” – czytamy dalej w umowie. Trubadurzy zobowiązali się – w ramach „współdziałania” – dać 38 koncertów. Ściśle określono czas trwania każdego: „Nie będzie krótszy niż 1 godz. 20 minut i nie dłuższy niż 1 godz. 25 minut (plus odrębnie bisy), podczas którego wśród wykonywanych utworów znajdzie się piosenka »Polskę trzeba zLepperować«”. Z platonicznej – jak mniemał pan przewodniczący – miłości do Samoobrony? Niestety: „Odpłatność za pełny koncert wyniesie łącznie 12 tys. zł brutto” – zapisano w umowie, przy czym Borowik Ksawery utargował, że „bisy będą wykonywane honorowo”. Trubadurzy nie są już gwiazdami pierwszej wielkości, więc zgodzili się też na „udział w trasie koncertowej wspólnie z innym zespołem, z którym Samoobronę lub jej partnerów gospodarczych łączy umowa bezpośrednia albo pośrednia, obejmującej minimum 40 koncertów o czasie trwania nie krótszym niż 35 minut i nie dłuższym niż 45 minut”, po 8 tys. zł (brutto) za występ. Z niewątpliwą goryczą musieli też Kowalewski i Lichtman przełknąć zobowiązanie do zdzierania gardeł na „(...) spotkaniach okolicznościowych wskazanych kandydatów na posłów i senatorów z list Komitetu Wyborczego Samoobrona, tj. na rynkach, targowiskach, jarmarkach, w świetlicach itp., podczas których Trubadurzy w składzie dwóch osób wykonają około 4 utworów, w tym piosenkę »Polskę trzeba zLepperować« za cenę 4000 złotych brutto za udział w jednym spotkaniu”. Jak łatwo policzyć, tylko na Trubadurów, czyli drobny w gruncie rzeczy element kampanii wyborczej, poszło prawie 800 tys. zł. Oczywiście nie z własnej Borowika Ksawerego kieszeni, bo 26 lipca 2005 r. właściciel Retropolu podpisał też stosowną – gwarantującą zwrot kosztów – umowę z Komitetem Wyborczym Samoobrona RP reprezentowanym przez pełnomocnika finansowego Halinę Sikorską. Tak oto robią panu przewodniczącemu krecią robotę jego najbliżsi współpracownicy. A do tego jeszcze konspirują! Otóż w paragrafie 3 umowy kategorycznie zastrzeżono, że zarówno Trubadurzy, jak i Agencja, przez co najmniej 5 lat nie pisną nikomu nawet słówka o szczegółach spisku z tymi niby-charytatywnymi występami na rynkach, targowiskach i jarmarkach. My tego – na szczęście – nie podpisaliśmy... ANNA TARCZYŃSKA Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. pójrzmy prawdzie w oczy: za setki pogryzień i coraz liczniejsze przypadki śmierci w wyniku ataku agresywnego psa winę ponoszą nieodpowiedzialni właściciele. Moda na agresywne rasy, szczucie zwierząt oraz niewprawna, rygorystyczna tresura zmieniają domowe „maskotki” w morderców. Kampania wymierzona przeciwko psom mordercom, zainicjowana przez dziennik „Fakt”, to szczyt głupoty. Specjaliści alarmują: zawsze winni są ludzie! Warszawa: 15-letnia Ela we własnym mieszkaniu została zagryziona przez amstaffa. Zdaniem sąsiadów, ojciec dziewczynki tresował zwierzę do nielegalnych walk psów. Poznań: w szpitalu zmarła pięciomiesięczna dziewczynka, którą zaatakował rottweiler należący do jej dziadków. Suwałki: 7-letnia Bożenka została dotkliwie pogryziona przez dużego kundla, którego właścicielka wyprowadziła na spacer bez smyczy i kagańca. Dziecko ma głębokie rany na twarzy. Właścicielka psa uciekła. To tylko niektóre wypadki z udziałem psów, jakie wydarzyły się podczas tegorocznych wakacji. Woda na młyn dla brukowców, które zaczęły rozpisywać się na temat trzymanych w domach „bestii”. Niektórzy właściciele czworonogów panikują i oddają psa do schroniska. Co bardziej leniwi – porzucają na ulicy lub w lesie. S PIESKIE ŻYCIE 13 Największy przyjaciel? Inni z kolei, z niezmienną niefrasobliwością, wyprowadzają zwierzę bez kagańca i smyczy i lekceważąco uspokajają zatrwożonych przechodniów: „On nie ugryzie”. Porzucony Zarówno jedna, jak i druga postawa świadczy o skrajnym braku odpowiedzialności. Po ulicach i parkach biegają samopas psy, które mogą stanowić zagrożenie dla ludzi – rzecz niespotykana np. w Niemczech. Z drugiej strony, do schronisk coraz częściej trafiają amstaffy, rottweilery, pit bulle czy mieszańce nagle uznane przez ludzi za niebezpieczne. Tymczasem dla psa od lat żyjącego z panem pod jednym dachem nagłe rozstanie bywa gorsze niż uśpienie. Zwierzę przeżywa ogromny stres, a dodatkowo jest narażone na atak innych psów, które niełatwo akceptują nowego osobnika. Podkręcana przez media spirala lęku przed psami uderza też w same zwierzęta. Tymczasem – jak twierdzi Andrzej Jaworowski, dyrektor krakowskiego schroniska przy ulicy Rybnej – za agresywne zachowanie psów wyłączną odpowiedzialność ponoszą ich właściciele. – Nasze schronisko jest przepełnione. Co miesiąc trafia tu około dwieście nowych zwierząt, które bądź znudziły się ludziom, bądź zaczęły przeszkadzać. Właściciele zapominają, że zwierzę to czująca istota, która ma swoje potrzeby i charakter. Zawsze będę powtarzał, że pies z natu- ry jest przyjacielem człowieka i tylko człowiek może wychować go na mordercę – przekonuje Jaworowski. Krewny wilka Agresywne zachowania zwierząt często wynikają z bezgranicznej głupoty właścicieli. Zamknięte na całe dnie w ciasnym mieszkaniu i przekarmione wysokoenergetycznym pożywieniem – czworonogi nie mają gdzie i jak rozładować nadmiaru energii. A instynkt nakazuje im biegać i skakać, więc w zabawie mogą rzucać się na domowników i – nie kontrolując własnej siły – nawet dotkliwie pogryźć. Przedstawiciele Związku Kynologicznego w Polsce apelują: pies to drapieżnik – taką ma naturę. Choć bywa posłuszny, nie zapominajmy, że to krewny wilka. Pies jest przyzwyczajony do życia w stadzie o ustalonej hierarchii. – To właściciel musi panować nad zwierzęciem, czyli być osobnikiem alfa w domowym stadzie, a nie odwrotnie. Zwierzęcia nie należy nadmiernie rozpieszczać, ale i nie strofować bez potrzeby – stwierdza Anna Mancarz, administrator Miejskiego Schroniska dla Zwierząt w Lublinie. – Za okazane mu dobro pies odwdzięczy się przywiązaniem, a za nieuzasadnione zło – agresją – dodaje pani Anna i przypomina historię pięknego doga de Bordeaux. W okresie szczenięcym był przez właściciela dotkliwie „tresowany” kijem. Lata mijały, przedmiot tortur odszedł w zapomnienie. Pech chciał, że pewnego dnia pan wyszedł z tym samym kijem do ogrodu. Pies niespodziewanie zaatakował mężczyznę. Najprawdopodobniej na widok kija przypomniał sobie ból i powodowany lękiem zastosował najprostszą metodę obrony – atak. Po tym incydencie zwierzę trafiło do uśpienia. A gdzie powinien trafić właściciel? Obława W łódzkim schronisku dla zwierząt przy ul. Marmurowej do końca roku będzie można za symboliczną złotówkę przygarnąć bezdomnego czworonoga. Akcja ma na celu znalezienie domu dla jak największej liczby zwierząt. – Wziąć psa może każda pełnoletnia, trzeźwa osoba, ale zawsze staramy się doradzać takie zwierzę, które byłoby dla niej najlepsze. Teraz panuje moda m.in. na rottweilery. Niektórzy ludzie, mimo naszych ostrzeżeń, upierają się, że chcą mieć „wielkiego misia”. I potem musimy jeździć z interwencją, bo okazuje się, że „miś” sterroryzował całą rodzinę. Tak było w przypadku rottweilera Grubego (fot. u dołu), którego odebraliśmy, bo nikomu nie pozwolił wejść do kuchni. Tymczasem w schronisku upodobał sobie jednego z pracowników i jest mu absolutnie posłuszny. Jak widać, nie każdy pies jest dla każdego – opowiada Małgorzata Włodarczyk – główny specjalista do spraw organizacji. Naszą rozmowę przerywa telefon. Po ulicy Łagiewnickiej, w pobliżu szkoły, biegają dwa wielkie psy. Przestraszeni przechodnie zaalarmowali straż miejską, a ta – schronisko. W ciągu kilku minut organizuje się obławę. Weterynarz i kilku pracowników schroniska ruszają do akcji. Odławianie agresywnych psów polega na strzeleniu do nich pociskiem ze środkiem nasennym. Po godzinie na Marmurową trafia jeden owczarek niemiecki i jeden amstaff (fot. u góry). Obydwa bez kagańca, za to jeden w modnej kolczatce na szyi. Po właścicielach ani śladu. Kilka minut później po poradę przychodzi młoda kobieta, która przygarnęła amstaffowatą sukę porzuconą w piwnicy i zawiniętą w poszewkę. Zwierzę jest spokojne, ale bardzo smutne. Podobno poprzedni „pan” ćwiczył ją kablem i przypalał papierosami. – Rocznie do naszej placówki trafia średnio trzy tysiące czworonogów. Niekiedy w bardzo ciężkim stanie. Jakie to daje świadectwo o ludziach, którzy ciągle traktują zwierzę jak zabawkę? Uważam, że małe dzieci już od przedszkola powinno się uwrażliwiać na los zwierząt. Im mądrzejsi właściciele, tym mniej agresji wśród zwierząt – kwituje dr Roman Owecki, dyrektor łódzkiego schroniska. I trudno z nim polemizować. MAŁGORZATA Fot. Autor 14 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. ZE ŚWIATA A Z Jeba syn barowej dzielnicy stolicy teksańskiej – Austin – 16 września nad ranem aresztowany został pierwszy bratanek George’a Busha, 21-letni John Ellis Bush. W Jest on najmłodszym z progenitury prezydenckiego brata – Jeba, który sprawuje władzę nad Florydą. Synkowi gubernatora zarzuca się publiczne pijaństwo i stawianie oporu organom ścigania. „Jebby” zaczął o 2.30 w nocy przesłuchiwać funkcjonariusza, który wcześniej śmiał zapuszkować jego kompanów, bo byli jeszcze bardziej nawaleni. Tymczasem młody Bush podciągnął się do ich poziomu i glina uznał, że „stanowi zagrożenie dla siebie samego oraz innych”. Kiedy zakładał przyszłemu być może prezydentowi kajdanki, ten go popychał, oburzony bezczelnością stróża prawa. Podczas szarpaniny w „suce” gubernatorowicz doznał rozcięcia brody, co akuratnie opatrzono w szpitalu. Jeb natychmiast wykupił syna z aresztu, uiszczając zań 2500 dolarów kaucji. Patrząc nienawistnie na hieny medialne, które niebawem otoczyły go z 30 kamerami, warknął, że „Jebby” ma się dobrze i że to jego prywatna, rodzinna sprawa. meryka otrząsnęła się po swej największej klęsce naturalnej o romantycznym imieniu Katrina. Wielu ludzi wyraziło współczucie dla ofiar kontaktu z porywczą Katriną. Część współczujących posunęła się do tego, by sięgnąć po portfel i wspomóc poszkodowanych przez huragan i niekompetencję władz. W roku 2002 córka Jeba – Noelle, nałogowa narkomanka – trafiła do pudła za próbę kupienia odlotowego xanaksu na sfałszowaną receptę. Ponieważ była już recydywistką, sprawa wyglądała niewesoło, ale udało się skierować dziewczynę na przymusowy odwyk i sędzia zrezygnował z oskarżenia. Gdyby Noelle była np. młodą Murzynką, jej losy przedstawiałyby się znacznie gorzej. Mama Noelle, Colomba Bush, została złapana przed kilku laty przez celników na lotnisku w trakcie próby przemytu niezadeklarowanej kontrabandy, gdy wracała z zakupów w Paryżu. Dablju współczuje bratu rodzinki, bo sam wie, jak to z dziećmi bywa: jego córki Barbara i Jenna, wówczas nieletnie, były trzykrotnie aresztowane za pociąganie trunków wyskokowych i próbę ich nabycia na lewy dowód tożsamości. Ich tatę policja aresztowała w czasach przedprezydenckich za prowadzenie samochodu na bani. Zdecydowanie kryminogenna rodzina, od której syn Jeba nie odstaje. TW listy FEMA plasuje się Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Druga lokata przypadła organizacji charytatywnej „Operation Blessing” (Operacja Błogosławieństwo). Na jej czele stoją: ewangelista Pat Robertson, jego połowica DeDe i synek Gordon. Tenże sam Robertson, który przed trzema tygodniami publicznie apelował o zabicie po chrześcijańsku prezyden- Zaraz potem Chavez udowodnił, że zarząd główny USA miał świętą rację, odrzucając jego oferty, bo pokazał swe lico sabotażysty. Zadeklarował, że Wenezuela podwoi dostawy benzyny do USA. W Departamencie Stanu – indagowanym przez dziennikarzy o reakcję – oświadczono zagadkowo, że rozważa się propozycję. – Co tu rozważać?! – zdumiała się Dobroczynność kontrolowana Ale gdzie słać dotacje? Natychmiast po kataklizmie wykwitło kilka tysięcy adresów internetowych, wyciskających łzy opisami niedoli sponiewieranych i apelujących o pieniądze. Niektóre należały nawet do prawdziwych organizacji charytatywnych. Inne ilustrują witalność ducha przedsiębiorczości w społeczeństwie amerykańskim. Potencjalni darczyńcy trafnie uznali, że najlepiej będzie kierować się rekomendacjami agencji federalnej FEMA, powołanej do niesienia pomocy ofiarom żywiołów. Podała ona mediom listę organizacji najbardziej godnych zaufania i gwarantujących najlepsze wykorzystanie datków. Na pierwszym miejscu ta Wenezueli Hugona Chaveza. Zaraz po tym Chavez zaoferował USA pomoc materialną i fachową dla ofiar huraganu, ale została ona przez Waszyngton pryncypialnie odrzucona. ząd USA przygotowuje inwazję na mój kraj – oświadczył prezydent Wenezueli Hugo Chavez na antenie telewizji ABC. Jednostki USA – zdaniem Chaveza – pojawiły się ostatnio na wyspie Curaçao u północnych wybrzeży jego kraju. Amerykańscy oficjele utrzymują, że tylko w celach rekreacyjno-wypoczynkowych. Szef Wenezueli upiera się, że były to manewry. „Na wszelki wypadek przygotowujemy kontrę. To będzie wojna stuletnia i jesteśmy do niej przygotowani. Jeśli Amerykanie uderzą, mogą pożegnać się z dostawami wenezuelskiej ropy – ostrzega prezydent i oferuje przekazanie dokumentów i dowodów swoich oskarżeń (plan rzekomego ataku na Wenezuelę nosi kryptonim „Balboa”). Chavez prowokował Busha także na forum ONZ, kiedy wygłosił przemówienie oskarżające jego ekipę o bezprawny atak na Irak. Prowadzący obrady dyplomata przekazał mu kartkę z informacją, że każdy z liderów ma 5 minut na swe wystąpienie, więc czas Chaveza upłynął. Ten demonstracyjnie R ambasada Wenezueli w USA. – Podwajamy i tyle. Koncern CITGO posiadający tysiące stacji benzynowych w USA jest własnością kraju rządzonego przez prezydenta Chaveza i Departament Stanu nie ma nic do rozważania. Podwojenie dostaw obniży cenę benzyny i boleśnie zmniejszy profity amerykańskich koncernów naftowych. Nie koniec to wywrotowej dobroczynności Hugona Chaveza: obiecuje on też dostawy – jeszcze przed zimą – taniego oleju opałowego dla ubogich Amerykanów. PIOTR ZAWODNY zmiął kartkę i rzucił na podłogę. „Bush przemawiał 20 minut, więc ja też mogę” – oświadczył. W swym wystąpieniu napiętnował USA za rozrzutne marnotrawienie ropy: „Jedna czwarta wielkich aut w Nowym Jorku wozi tylko jedną osobę. To szokujące marnotrawstwo benzyny i zatruwanie atmosfery. Świat nie może tolerować amerykańskiego stylu życia”. Chavez zaproponował także przeniesienie siedziby ONZ do innego kraju, który ma bardziej przyjazny stosunek do tej instytucji niż USA. Jego wystąpienie spotkało się z najbardziej entuzjastycznym przyjęciem słuchaczy podczas szczytu, co dodatkowo pogłębiło furię USA. Tuż przed ujawnieniem planu „Balboa” Bush zgromił jego kraj za rzekome fiasko w walce z przemytem narkotyków do USA. Komentatorzy zwracają uwagę, że może to być początek kampanii, jaka poprzedziła agresję na Panamę, kiedy uprowadzono jej przywódcę – gen. Noriegę, ongiś agenta CIA – i skazano w USA pod zarzutem ułatwiania przemytu narkotyków. TN Hugo – czerwona płachta Kondomy sabotowane R olę prezerwatywy może pełnić nawet plastikowy worek na śmieci. Gdzie? W Ugandzie. „Odnotowujemy niebezpieczną, wyraźną zmianę polityki USA w dotacjach funduszy na prewencję AIDS, edukację seksualną oraz dostępność kondomów. Amerykanie skupiają się obecnie wyłącznie na abstynencji” – oświadczyła Jodi Jacobson, dyrektor Centrum Zdrowia i Równości Płci przy ONZ. Komentarz Jacobson dotyczy Afryki, a zwłaszcza Ugandy, gdzie sytuacja jest katastrofalna. Konserwatywne władze USA chcą pokazać w tym kraju, że ich polityka wobec AIDS, ujęta w haśle „Abstynencja – wierność małżeńska – kondomy” skutkuje. Robią to tak, że skupiają się na dwóch pierwszych członach, ignorując trzeci. Ugandzie potrzeba ok. 150 mln prezerwatyw rocznie: obecnie podaż nie przekracza 30 mln. Kondomy nabywane prywatnie podrożały trzykrotnie – do 58 centów za paczkę trzech gumek – i są niedostępne dla ubogich mieszkańców. Dochodzi do tego, że niektórzy zamiast prezerwatyw stosują plastikowe worki na śmieci... „Nie ma wątpliwości, że za obecny kryzys podaży kondomów w Ugandzie to wynik polityki USA” – stwierdza specjalny wysłannik sekretarza generalnego ONZ, ambasador Stephen Lewis. Ugrupowania religijne rozsiewają wieści, że ugandyjskie kondomy są nic nie warte, choć badania tego nie potwierdzają. JF otoreporter Agencji Reutera obsługujący szczyt ONZ w Nowym Jorku zauważył 14 września, że Bush pisze jakąś notatkę i podaje swemu sekretarzowi Departamentu Stanu, Condoleezzie Rice. Pstryknął dwa zdjęcia. Po kilku godzinach odczytał treść korespondencji uwiecznionej na zdjęciach: Dablju pytał, czy może iść się odlać. Z początku wiele gazet myślało, że to żart. Kiedy okazało się, że nie, F Dablju musi siusiu popyt na fotkę gwałtownie wzrósł. Londyński „Times” poświęcił jej omówieniu trzy osobne artykuły: ten na czołówce pierwszej strony ma tytuł: „Przepraszam, Condi, czy mogę siusiu?”. „The Irish Examiner” swój materiał tytułuje: „Siusiać czy nie siusiać, oto jest pytanie”, a „Der Spiegel”: „Przerwa toaletowa”. Bush napisał swej minister spraw zagranicznych dokładnie tak: „Myślę, że mogę potrzebować przerwy na ubikację. Czy to możliwe?”. Przywódca wolnego świata nie zmoczył spodni dzięki zgodzie swej podwładnej. Można by sądzić, że choćby w tej dziedzinie jest on w stanie podjąć samodzielną decyzję. PZ Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. ZE ŚWIATA Walka z wiatrakami niezmuszanych do niczego modeli. Żadne realne problemy (np. irac29 lipca do wszystkich 56 biur FBI ka czarna dziura, wsysająca miw USA rozesłano memorandum naliardy dolarów i tysiące istnień kazujące wszczęcie rekrutacji persoludzkich, czy apokaliptyczne kanelu do szwadronów obyczajowej czytastrofy pustoszące wybrzeże Zastości. „Inicjatywa jest priorytetowa toki Meksykańskiej) nie są na dla ministra sprawiedliwości i prokutyle groźne, by odwrócić uwagę ratora generalnego Alberto GonBusha i jego apostołów od Spraw zalesa oraz dyrektora FBI, RoberNaprawdę Ważnych. ta Muellera” – zaznacza niedwuCóż to za sprawy? Zbawianie duznacznie komunikat. szy Ameryki i tępienie wszystkiego, co nie po Bożej myśli. Bush Robert Mueller – jak twierdzą wszyscy jego zagorzali wielbiciele – został zesłany na ziemię przez Wszechmogącego, by rozprawić się ze złem i oczyścić Naród Wybrany przed drugim zstąpieniem Chrystusa. Niezależnie od doczesnych problemów, zawsze trzyma rękę na pulsie Prawdy Absolutnej. Pompuje pieniądze podatników z budżetu federalnego do kościołów, proklamuje narodowe dni modłów, pilnuje, by pracowFederalni funkcjonariusze obyczanicy białodomowi nie zaniedbywali się jowi (nie należy ich utożsamiać ze staw studiach biblijnych w miejscu pranowymi i miejskimi policyjnymi vice cy, zwalcza nauczanie w szkołach fałsquads, działającymi od dawna, a od szywej i demoralizującej teorii ewolu5 lat ze zdwojoną gorliwością zwalczacji na rzecz kreacjonizmu itd. jącymi występek prostytucji i klubów Między Katriną a Ritą Bush rzustriptizowych) będą mieli za zadanie cił rękawicę toczącemu Amerykę ra„zbierać dowody przeciw producenkowi pornografii, przy którego nisztom i dystrybutorom pornografii”. Doczycielskiej sile bledną huragany IV wody? Winy? Jakiej? – Nie wiadomo. i V kategorii. Wydał FBI polecenie, Okaże się w stosownym momencie. To by utworzyło wydział do walki z obybędzie pewnie mała ziemska przymiarczajową zgnilizną i wytępiło ją raz na ka do sądu ostatecznego. zawsze. Nie chodzi tu bynajmniej Niektórzy agenci FBI – wstyd o pornografię z wykorzystaniem nieprzyznać, że raczej liczni – z szyderletnich: histeryczna krucjata w tej kwestwem przyjęli wieść o otwarciu fronstii trwa od początku pierwszej kadentu pornowalki. „Washington Post” cycji i nawet księża pedofile czują się tuje proszącego o anonimowość agenzagrożeni. Wrogiem nowo powoływata FBI: „Domyślam się, że to znaczy, nego wydziału ma być normalna poriż wygraliśmy wojnę z terrorem. Nie nografia – z udziałem pełnoletnich, potrzebujemy już ludzi do zwalczania szpiegostwa”. Podobne reakcje były na tyle powszechne, że Debra Weierman, rzeczniczka FBI, publicznie wyraziła niesmak i rozczarowanie taką postawą. „Szwadrony do walki z obscenami dorosłych – mrozi niewczesnych żartownisiów – powołane są na mocy polecenia prokuratora generalnego i zatwierdzone przez Kongres USA. Personel oddelegowany do nich traktuje swe zadania wypływające z tej inicjatywy bardzo poważnie i jest w pełni oddany sprawie sukcesu programu”. Największe szanse na podłączenie pod paragraf mają zdjęcia i filmy pornograficzne nawiązujące do zoofilii, koprofilii oraz sadomasochizmu. W uduchowionym zapale Bush oraz ci, którzy zapładniają go takimi pomysłami, nie zauważają istotnych zmian, jakie mimo Bożej kurateli zaszły w Ameryce. Twarda pornografia stała się chlebem powszednim. Mało tego: chłoszcząc i rugając pornografów, Dablju może wyrządzić krzywdę finansową swym najwierniejszym sponsorom korporacyjnym – wszakże produkcje mocno pikantne i jeszcze gorsze pod względem moralnym oferują odpłatnie swym gościom sieci eleganckich hoteli (Hilton, Sheraton, Marriott, Hyatt itp.). Koncern General Motors i prawoskrętne imperium telewizyjne Ruperta Murdocha są właścicielami sieci telewizji satelitarnej DirecTV, która proponuje potrawy na wszystkie erotomańskie gusta i tłucze na tym miliony. To samo dotyczy innej megafirmy – Time Warner. Moralność moralnością, Bóg Bogiem, ale na zadarcie z takimi potentatami i sponsorami konserwatywni republikanie absolutnie nie mogą sobie pozwolić. JOHN FREEMAN Wojna nie tylko domowa Iskrzy między tymczasowymi władzami Iraku a innymi krajami arabskimi. I nikt nie ma pomysłu, jak rozładować tę napiętą sytuację. Dwa i pół roku po obaleniu Husajna ani jedno państwo arabskie nie przysłało swego ambasadora do Bagdadu. Większość zamknęła swe placówki dyplomatyczne. Pierwszym szefem arabskiego państwa, który na początku września złożył wizytę w Iraku, był premier Jordanii. Za taką sytuację władze w Bagdadzie obwiniają inne kraje. Jednak główną przyczyną chłodu jest zacieśnianie przez nie serdecznych stosunków z Persami z Iranu. W Iraku rządzą szyici i Kurdowie (ci ostatni nie mówią nawet po arabsku), w innych krajach arabskich w przewadze są sunnici. Premier Iraku oskarżył ostatnio arabskich sąsiadów, że nie przysłali kondolencji po wyjątkowo krwawym zamachu bombowym w Bagdadzie. Bawiący z wizytą w Waszyngtonie minister spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej, Saud al-Faisal, ostrzegł, że Irak stacza się ku dezintegracji, która może spowodować regionalną wojnę. Nie krył niepokoju, mówiąc, że przekazał swe sygnały alarmowe „każdemu w ekipie Busha, kto chciał go słuchać”. Minister, co dość nietypowe, stwierdził, iż Amerykanie popełnili szereg poważnych błędów w Iraku, z których „największym było uznanie każdego sunnity za kryminalistę z partii BAAS”. W obecnej sytuacji Iran popiera szyitów. Turcja niejednokrotnie stwierdzała, że zareaguje militarnie, jeśli Kurdowie iraccy ogłoszą niepodległość (na co mają wielką ochotę), zaś kraje arabskie staną po stronie sunnitów. „Sytuacja jest niezwykle groźna” – ostrzegał saudyjski minister. W tym samym czasie w USA dają o sobie znać sprzeczne tendencje: wycofać się czy kontynuować zaangażowanie? Akcja USA przeciw Iranowi czy Syrii miałaby nieobliczalne konsekwencje; kto wie, czy nie nuklearne. „Kompromis między sunnitami i szyitami w sprawie konstytucji musi się pojawić przed referendum konstytucyjnym 15 października – uważa ekspert Joost Hiltermann, dyrektor International Crisis Group. – W przeciwnym razie kraj pogrąży się w wojnie domowej i rozpadnie na trzy części”. Niestety, wygląda na to, że ten scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. TW 15 Dzieci i seks rzeba mówić dzieciom o seksie i regulacji prokreacji poprzez stosowanie nowoczesnych środków antykoncepcyjnych – takie wnioski wynikają z obrad 8. Seminarium Europejskiego Towarzystwa Antykoncepcji (ESC), które odbyło się 24 września. T ESC – europejska organizacja założona w 1988 roku w Paryżu – szczególny nacisk kładzie na upowszechnianie wiedzy na temat antykoncepcji oraz zdrowia reprodukcyjnego. W tym roku ważną kwestią stało się upowszechnianie wiedzy na ten temat wśród dzieci i młodzieży. Temat jest szczególnie ważny – tak twierdzą uczestnicy seminarium – „w związku z częstymi ryzykownymi zachowaniami seksualnymi wśród nastolatków”. Dlatego organizacja postuluje wyjście z seksualną edukacją młodych również poza szkoły, szczególnie do mediów. Niestety, ustalenia ESC nie mają prawie żadnego oddziaływania w Polsce. Jak wynika z badań statystycznych Instytutu Matki i Dziecka z 2002 roku, w naszym kraju do stosunków płciowych bez stosowania jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych przyznało się 27 proc. dziewcząt i 28 proc. chłopców w wieku 15 lat. Najmniejszy odsetek (3–8 proc.) takich nastolatków odnotowano w Holandii, Francji i Szwecji, gdzie edukację seksualną młodych w szkole i mediach prowadzi się od wielu lat. U nas, mimo że w roku 2002 wprowadzono do podstawy programowej wychowanie w rodzinie, dzięki zdominowaniu tego przedmiotu przez funkcjonariuszy Kościoła praktycznie nic się w tej kwestii nie dzieje. Może w myśl staropolskiego przysłowia, że od przybytku głowa nie boli... Przynajmniej księża głowa. APOSTATA Polowanie na gejów atykański pomysł lustracji seminariów duchownych w USA w poszukiwaniu homoseksualistów spowodował wściekłość społeczności gejowskiej. W Wysłannicy z apostolskiej stolicy oraz księża amerykańscy przeprowadzą między końcem września a wiosną przyszłego roku 229 „wizytacji apostolskich”, w trakcie których zlustrują na okoliczność pedalstwa 4500 wykładowców, kleryków oraz absolwentów z okresu minionych trzech lat. Human Rights Campain, organizacja broniąca praw człowieka, piętnuje akcję papieża jako „polowanie na czarownice” i stwierdza, że „Kościół uczynił homoseksualistów kozłami ofiarnymi odpowiedzialnymi za aferę pedofilii kleru”. Kreuje sztuczny problem, ignorując inny, autentyczny: nie zapewnia bezpieczeństwa dzieciom w kościołach i nie karze kryminalistów już ujawnionych pośród kleru. Działacze gejowscy przytaczają rezultaty badań naukowych wykazujące brak związku między homoseksualizmem a pedofilią. 80 proc. spośród przeszło 10 tys. ofiar przestępstw seksualnych kleru to nieletni chłopcy. Badacze szacują, że połowa kleryków w seminariach to geje. Abp Edwin O’Brien, który koordynuje akcję, stwierdza, że osoby o skłonnościach homoseksualnych nie powinny być przyjmowane do seminariów. Wygląda na to, że za kilka lat w rezultacie czystki diecezje będą miały po jednym dyżurnym i moralnie czystym duszpasterzu. CES 16 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. DRZEWIEJ BYWAŁO ŻYDZI POLSCY (cz. 3) Pod ochroną Pobożnego Pierwszym znanym Żydem powiązanym z ziemiami polskimi jest podróżnik Ibrahim ibn Jakub, który około 965 r. wspomniał o ziemi Mszki (Mieszka). Liczniejszy napływ Żydów do Polski rozpoczął się od XII w., zaś od 1264 r. cieszyli się już oni przywilejem książęcym. Zapis z 1085 r. potwierdza istnienie pierwszej gminy izraelickiej w Przemyślu. Wiadomo też, że mała grupa Żydów przeniosła się w 1096 roku z Pragi do Krakowa, uciekając z pogromu, który nastąpił podczas pierwszej krucjaty. Z końcem XIII w. Żydzi mieszkali już w większości miast na Śląsku, w Wielkopolsce, na Kujawach i w innych dzielnicach. Najstarszym niezbitym dowodem zadomowienia się Żydów w Polsce są brakteaty – jednostronne srebrne denary z napisami w języku hebrajskim, pochodzące z wieku XII i XIII. Były bite na polecenie Mieszka III i Leszka Białego przez żydowskich mincarzy pracujących w książęcych mennicach. Napisy na brakteatach są trudne do odczytania, jednak niektóre rozszyfrowano: Rabbi Abraham bar Icchak Nagid, Abraham Josef, Josef Kalisz, Bracha Mieszko (Błogosławieństwo Mieszka) i Bracha Kachszi (Błogosławieństwo Kazimierza). Pierwszy i nader ważny dokument w historii Żydów polskich to statuta Judaeorum – przywilej z 1264 r., nadany Żydom przez Bolesława Pobożnego, księcia kaliskiego, w okolicznościach dosyć szczególnych. W latach 1241 i 1259 tatarskie D najazdy spustoszyły niemal wszystkie miasta i wsie polskie. Wielu ludzi Tatarzy wymordowali lub wzięli w jasyr. Rychło jednak najeźdźcy ustąpili, a wyludniony i spustoszony kraj należało odbudować. Rozpoczęła się wtedy silna kolonizacja ze strony Niemców i Żydów niemieckich, popierana przez Piastowiczów. Przybysze ze stojących na wyższym poziomie rozwoju państw zachodnich przynosili na ziemie polskie nie tylko wzory organizacji społecznej i politycznej, ale i obcy kapitał – nie mniej istotny dla książęcego skarbca. A dysponowali nim zwłaszcza bogaci kupcy i bankierzy żydowscy. W owym czasie Żydzi otrzymali zresztą przywileje także w innych krajach. Nadali im je m.in. Fryderyk I Waleczny (1244 r.), czeski Ottokar II (w latach 1254–1255) i węgierski Bela IV (w 1251 i 1256 r.). Przywilej nadany przez Bolesława Pobożnego Żydom wielkopolskim jest niemal wierną kopią przywilejów Fryderyka i Ottokara dla Żydów austriackich oraz czeskich, aczkolwiek obszerniejszy o kilka oryginalnych artykułów. Co stanowił ów przywilej, zwany także przywilejem generalnym lub statutem żydowskim? ynastyczne małżeństwa z władca mi europejskimi, prześladowanie tzw. heretyków, wojny pod zna kiem krzyża i miecza znaczyły drogę Pol ski jako szermierza Chrystusa. Wiek XIII i XIV to dla Polski okres szczególnie burzliwy. W roku 1241 pierwszy najazd Tatarów spustoszył kraj. Na Dobrym Polu pod Legnicą w bitwie z najeźdźcami poległ książę Henryk Pobożny, najpoważniejszy kandydat do krakowskiej korony. W chwili śmierci władał już znaczną częścią kraju, a także Krakowem i Gnieznem. Na ogół sądzi się, że książę śląski na polskim tronie to germanizacja kraju. Nic bardziej mylnego, książęta śląscy byli tylko zeuropeizowani, a ich dzielnice były zorganizowane według najlepszych zachodnich wzorów. Rozbicie dzielnicowe w Polsce zakończyło się w 1295 r. koronacją Przemysła II. Dziwna rzecz, prężny dotąd ród Piastowiczów wyraźnie usychał. Coraz częściej książęta zawierali układy na przeżycie – takie, żeby pozwalały na dziedziczenie księstw dalszym krewniakom. I taki układ z Przemysłem II zawarł książę łęczycki Władysław Łokietek. Przemysł II po krótkim panowaniu zginął podczas napadu Brandenburczyków na Rogoźno. Przede wszystkim brał Żyda w obronę przed nienawiścią i samowolą ludu. Żyd mianowany został servus camerae, tj. własnością księcia, niewolnikiem monarchy. W zamian za obowiązek płacenia do skarbca książęcego pewnych świadczeń, książę gwarantował Żydom ochronę życia i mienia oraz prawo do posiadania własnych synagog i cmentarzy. Dał im także prawo uprawiania swoich zawodów i zabronił dyskryminacji w sądach. Żyd podlegający jurysdykcji księcia był tym samym wyłączony spod jurysdykcji magistratu miejskiego, czyli rady miejskiej i ławy. Nawet w sprawach kryminalnych (in causa criminale) Żyda sądzić miał sam książę lub osoba przezeń wyznaczona. Równe traktowanie Żydów przed polskim sądem różniło się wyraźnie na ich korzyść w porównaniu z obyczajami panującymi na przykład w Niemczech. Tam składający przysięgę Żydzi narażeni byli na różne upokorzenia, m.in. musieli stać z uniesioną nogą na trójnogu lub na skórze świni. Pozostawił po sobie córkę Ryksę Elżbietę (Reiczkę), późniejszą królową Czech. Jej mąż – Wacław II – po zwycięskiej wojnie z Władysławem Łokietkiem koronował się na króla Polski w 1300 r. Na czele antyczeskiego po- Ponieważ Żyd, na mocy przywileju bolesławowskiego, był własnością skarbu książęcego, ktokolwiek go skrzywdził lub zabił, wyrządzał szkodę państwu. Dlatego też przywilej – w paragrafach 9 i 10 – głosił, że książę za zranienie Żyda każe sobie płacić grzywnę, a nawiązkę poszkodowanemu. Za zamordowanie Żyda groziła kara śmierci i konfiskata mienia ruchomego i nieruchomego zabójcy. Restrykcje miały być też stosowane za skrzywdzenie Żydówki, napad na synagogę i dewastowanie cmentarza żydowskiego. Przywilej brał Żydów w obronę przed fałszywymi oskarżeniami o tzw. mord rytualny: „ K t o oskarży Żydów o zabicie dziecięcia chrześcijańskiego – czytamy w paragrafie 31 (wzgl. 32) – winien to udowodnić trzema świadkami żydowskimi i trzema chrześcijańskimi, w przeciwnym razie sam poniesie przeznaczoną dla Żyda karę”. Paragraf 35 (wzgl. 36) przywileju generalnego nakazywał chrześcijanom udzielenie pomocy Żydowi, ilekroć usłyszą w nocy jego wołanie o ratunek. Jeżeliby sąsiad chrześcijanin zaniedbał tego obowiązku, to zapłaciłby grzywnę 30 szelągów. Był to jeden z oryginalnych artykułów przywileju – charakterystyczny tylko dla Polski. Przywilej zezwalał Żydom również handlować z pełną swobodą była nie tylko neutralność Czech w czasie wojny polsko-krzyżackiej, ale także pomoc rycerstwa czeskiego i morawskiego. W roku 1364 dzięki królowi Kazimierzowi powstał w Krakowie uniwersytet o pro- Droga do Europy wstania stanął Władysław Łokietek, prawowity następca Przemysła II. Zgodnie z polskim prawem zwyczajowym, kobieta nie mogła królować samodzielnie, mogła jedynie przenieść na męża swoje prawo do korony. W taki fartuszkowy sposób ostatni Przemyślidzi przywłaszczyli sobie prawo do władania Polską. Dopiero ich wygaśnięcie umożliwiło Władysławowi Łokietkowi koronację w 1320 roku. Ostatecznie polsko-czeski spór o krakowską koronę zakończył Kazimierz Wielki w 1335 r., wypłacając Janowi Luksemburczykowi kwotę 20 tys. kop groszy czeskich odstępnego. Uchroniło to Polskę przed wyniszczającą wojną z południowymi pobratymcami i usunęło powód do wzajemnej nienawiści. Efektem tego politycznego posunięcia filu prawniczym. Państwo kierujące się w stronę Europy potrzebowało przede wszystkim nowoczesnego prawa. Jeśli do tego dodamy statuty broniące chłopów przez nadmiernym wyzyskiem ze strony ziemiaństwa i coraz bardziej rozpanoszonego kleru oraz popieranie osadnictwa, będziemy mieli pełny obraz Polski u schyłku epoki Piastów. Państwa niedużego, ale nowoczesnego, zasobnego i bezpiecznego. Zasługi Kazimierza dla kraju najlepiej ujmują słowa Długosza: „Rozumem swoim i mądrością kraj wewnątrz uporządkował, dostojeństwa, urzędy i służbę publiczną ustalił, tak iż nawet pod gnuśnym i nieudolnym rządcą mogło królestwo, na jego ustanowieniach oparte, utrzymać swój byt trwały, pomyślność i chwałę”. wszelkimi towarami i uprawiać lichwiarstwo. Wolno im było nawet dotykać na targu chleba, co na Zachodzie było surowo zabronione. Przywilej Bolesława umożliwił Żydom szybkie bogacenie się przez pożyczanie pieniędzy na skrypt dłużny i na hipotekę. Na mocy paragrafu 25 (wzgl. 26) Żydzi mogli przejmować domy i dobra ziemskie chrześcijan. Wnet też w każdym mieście liczne kamienice, a nawet całe ulice znalazły się w rękach Żydów, a na wsiach pojawili się żydowscy właściciele rolni. Dzięki temu przywilejowi wielką wagę uzyskała przysięga żydowska składana na Torę u wrót synagogi lub – w sprawach poważniejszych – w synagodze. W wielu sprawach przeciwko Żydom, np. w sporach o wysokość sumy zastawnej lub rodzaj zastawionego przedmiotu, przysięga Żyda wystarczała za dowód. Przywilej Bolesława Pobożnego stanowił przez wiele wieków magna charta libertatis – wielką kartę wolności żydowskich w Polsce. Przywilej ten, a raczej wszystkie jego egzemplarze, potwierdzane były po kolei przez następujących po sobie królów polskich. Momentem przełomowym w dziejach polskich Żydów było rozszerzenie statutu kaliskiego na całą Polskę przez Kazimierza Wielkiego w 1334 r. oraz w latach 1364 i 1367. Przywilej ten przechowywała w swoim archiwum gmina żydowska w Krakowie i wydawała podczas każdej koronacji dla sporządzenia nowego odpisu i uzyskania aprobaty króla. W 1655 r., podczas potopu szwedzkiego, zaginęły wszystkie najstarsze dokumenty przywileju żydowskiego. Potem w posiadaniu Izraelickiej Gminy Wyznaniowej w Krakowie były już tylko teksty przywilejów potwierdzone przez Jana III Sobieskiego, Augusta III oraz Stanisława Augusta Poniatowskiego. ARTUR CECUŁA Miał pecha ostatni koronowany Piastowicz, gdyż następcy pozbawili go dosłownie wszystkiego. Dwie jego nieletnie córki Ludwik wywiózł na Węgry, aby po kilku latach wydać celowo za mało znaczących książąt. Nieudolni następcy zmarnowali cały jego dorobek. Pozbawiono go nawet chwały należnej założycielowi uniwersytetu, do dziś zwanego Uniwersytetem Jagiellońskim. Dwunastoletni okres rządów Ludwika Węgierskiego (syna Elżbiety Łokietkówny i Karola Roberta Andegaweńskiego) był dla Polski czasem chaosu, a dla Ukrainy – dotąd traktowanej liberalnie – czasem gwałtownych religijnych prześladowań. Ludwik, fanatyczny katolik, uważał prawosławnych za schizmatyków. Zachowały się informacje o masowych chrztach setek tysięcy „heretyków”. Zachęty z Rzymu nie brakowało: „Do dzieła, szermierzu Chrystusa! Atleto Boży! Do dzieła królu, który prześladowałeś dotąd niewiernych i schizmatyków i jeszcze prześladować zamyślasz!” – wołał przepełniony chrześcijańską „miłością” bliźniego papież Innocenty VI. I tak krzyżem i mieczem Polska rozpoczęła swoją drogę do Europy. JERZY RZEP Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. ajsłynniejsze, potężne i bogate zakony, które mordowały i grabiły w imię Chrystusa i Najświętszej Panienki, to templariusze, joannici i Krzyżacy. Powszechnie utrwalona nazwa pierwszego z nich (początkowo ta katolicka organizacja religijno-militarna nosiła nazwę: Ubodzy Rycerze Chrystusa) – templariusze – pochodzi od świątyni Salomona (templum Salomonis) w Jerozolimie, któ- N W rewanżu Stany Generalne zarzuciły papieżowi homoseksualizm i zabójstwo jego poprzednika, Celestyna V, co zresztą było zgodne z prawdą. Francuzi pod wodzą Wilhelma Nogareta zdobyli pałac i uwięzili papieża. W tej skomplikowanej sytuacji (zakończonej śmiercią Bonifacego) templariusze opowiedzieli się po stronie monarchy. Był to ich kardynalny grzech – wypowiedzenie posłuszeństwa papieżowi, a poza tym walka na dwa fron- PRZEMILCZANA HISTORIA – zwołał sobór w Vienne (październik 1311 roku), aby doprowadzić do likwidacji zakonu. Główne oskarżenia skierowane przeciw zakonowi to odrzucenie boskości Jezusa, powrót do jedynego Boga wspólnego dla judaizmu i islamu, praktyki homoseksualne itd., itp. Jednakże uczestnicy soboru przedstawione dowody uznali za niewystarczające. Wówczas papież sam rozwiązał zakon, a wielu templariuszy skazał na tortury i spalenie na zakonom, klasztorom oraz samym papieżom. Nie bez przyczyny w obiegu były wówczas takie porzekadła jak: gzić się z dziewkami jak mnich; żłopać trunek jak templariusz; obmacywany od tylca patrzy, a za nim zakonnik... Wracajmy jednak do procesu. Inkwizytorzy byli bezwzględni – w przypadku braku odpowiedzi lub udzielenia takiej, która ich nie zadowalała, a więc negowała zarzuty, „zapraszali” do roboty katów. OGNIEM I KRZYŻEM Mordercy w habitach (1) Nienawidzili modlitwy, umartwień, klasztoru i religii. Ale oni mieli inne zadania – w służbie Maryi i jej Syna mordowali, torturowali, palili żywcem, a poza tym oddawali się obżarstwu, opilstwu i wyrafinowanej rozpuście. Kto?! Wojownicy Pana – chrześcijańskie zakony rycerskie. rą władca Królestwa Jerozolimskiego Baldwin II, panujący w latach 1118–1131, przekazał rycerzom na główną siedzibę. Odtąd zaczęto ich nazywać rycerzami świątyni (militia templi), a w skrócie – templariuszami. Byli sztandarowym wcieleniem krucjaty i walki z islamem. Mordowali, gwałcili, porywali muzułmanów w niewolę, burzyli całe miasta. Nawet sami katolicy nazywali ich „zabójcami bez powodu”. Kiedy król francuski Filip Piękny (panował w latach 1285–1314) zarządził zarekwirowanie złota ze skarbca templariuszy i przeniesienie go do Luwru, wybuchł otwarty spór. Nieco wcześniej zakon dokonał dramatycznego zwrotu w polityce: w konflikcie między papieżem Bonifacym VIII (1294–1303) a królem francuskim opowiedział się po stronie monarchy, a nie za Stolicą Apostolską, której zawdzięczał wszystkie przywileje. O co poszło? Oto król uwięził biskupa Bernarda Saissel z Pamiers, oskarżywszy go o zdradę stanu i spisek z Anglią. 5 lutego 1301 roku Bonifacy ogłosił bullę Ausculta Filii i rozkazał królowi nie tylko uwolnić biskupa, ale i wraz z prałatami przybyć niezwłocznie do Rzymu, aby papież mógł go osądzić. Była to wielka zniewaga dla francuskiego monarchy, więc natychmiast polecił spalić bullę, a swym biskupom nakazał zerwanie wszelkich kontaktów z Rzymem. W odpowiedzi papież ogłosił 18 listopada 1302 roku nową bullę Unam Sanctam o wyższości władzy papieskiej nad świecką: „Rzeczemy, ogłaszamy, stwierdzamy i proklamujemy, iż każda istota ludzka musi bezwzględnie podporządkować się papieżowi rzymskiemu, jeśli chce osiągnąć zbawienie wieczne”. ty. Zakończyło się to dramatem godnym pióra Szekspira, ale do tego wrócimy. ¤¤¤ Jak powstał zakon templariuszy? Według Jakuba z Vitry (XIII-wieczny biskup Akki): „Było to dziewięciu mężów, którzy powzięli tak święte postanowienie; przez dziewięć lat pełnili oni służbę w świeckich szatach, które dostali od wiernych jako jałmużnę. Król, jego rycerze i patriarcha pełni byli współczucia dla tych szlachetnych mężów, którzy dla Chrystusa poświęcili wszystko”. Piękne, prawda? Niestety, co słowo, to kłamstwo! Wstępujący do zakonu członkowie zapisywali mu swoje dobra, a ponadto już od 1119 roku zaczęły napływać darowizny. W krótkim czasie templariusze dysponowali ogromnym majątkiem, w znacznej części złupionym na wyprawach krzyżowych. W ich domach zakonnych znajdowali schronienie nie tylko ludzie, ale także... ich złoto. Zakonnicy prowadzili też działalność bankierską, a więc trudnili się lichwą oficjalnie przez Kościół zabronioną. W ten sposób Ubodzy Rycerze Chrystusa bardzo szybko stali się rekinami biznesu. Doszedłszy do niewyobrażalnego bogactwa, zaczęli zagrażać królom oraz papieżowi. Należało więc zlikwidować ich, a majątek skonfiskować. Zakon został rozwiązany w 1312 roku przez papieża Klemensa V (1305–1378). Pozostawił po sobie mnóstwo opowieści o wielkich skarbach, praktykach okultystycznych, a nawet magicznej mocy i tzw. tajemnicy templariuszy, do której odwołał się Dan Brown w swojej bestsellerowej książce „Kod Leonarda da Vinci”. Klemens V – na wniosek francuskiego króla Filipa Pięknego stosie. Była to okrutna rzeź braci zakonnych, ale tym razem to oni byli ofiarami. Kaci torturowali zakonników, przypalając ich żelazem rozgrzanym do białości lub polewając wrzącą oliwą. W przerwach inkwizytorzy zadawali templariuszom szereg pytań, które skomentuję na podstawie dokumentów opublikowanych przez Micheleta i Lavocata w opracowaniu „Proces Braci i Zakonu Świątyni” (Proces des Frères et de l’Ordre du Temple): Czy nie przyjęli religii Mahometa? Czy uważają Jezusa za fałszywego proroka, za pospolitego przestępcę, skazanego na śmierć za swoje zbrodnie? Gdyby przy tym drugim pytaniu w rachubę wchodziła odpowiedź twierdząca, to – jak napisał Filip Piękny – templariusze stawaliby w szeregu „morderców Jezusa, drugi raz go krzyżujących”. Czy większość z nich, łącznie z Gotfrydem de Charnayem (komandor Normandii) oraz Amaurym de la Roche (przyjaciel świętego Ludwika), to homoseksualiści? Czy deptali i rozbijali krzyż, a z jego kawałków robili patyczki do rozgniatania potraw? Czy na posąg Chrystusa nakładali kolczugę i hełm i ćwiczyli na tym walkę na kopie? Czy zaprzeczają, że Chrystus zmartwychwstał i wstąpił na niebiosa z ludzkim ciałem? Większość zarzutów była oczywiście bezpodstawna, inne można uznać za ponury żart. Natomiast zarzut seksualnej rozwiązłości (w tym aktów homoseksualnych, które w XIV wieku uchodziły za ciężki grzech sprzeczny z naturą) nie był całkowicie wyssany z palca. Ale takie „przewinienie” można było przypisać wielu Zmasakrowani templariusze przyznawali się do wszystkich zbrodni. Gotfryd de Charnay mówi: „Po przyjęciu i nadaniu mi płaszcza, przynieśli krzyż, na którym był wizerunek Jezusa Chrystusa. Brat Amaury powiedział mi, żebym nie wierzył w człowieka wyobrażonego na tym wizerunku, ponieważ był fałszywym prorokiem, a nie Bogiem”. Cokolwiek dziwna była ta inkwizytorska obrona czci krzyża i Chrystusa, bowiem Practica – powszech- nie obowiązujący wówczas podręcznik inkwizytora, dominikanina Bernarda Gui (1261–1331) – wyraźnie nakazuje: „Krzyża Chrystusa nie należy wielbić ani czcić, bo nikt nie wielbi ani nie czci szubienicy, na której powieszono jego ojca, krewnego czy przyjaciela! (...) Zaprzecza się wcieleniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa w łonie Marii i twierdzi, iż nie przybrał on ciała ludzkiego, jak inni ludzie, że nie cierpiał, że nie umarł na krzyżu, że wcale nie powstał z martwych, że nie wstąpił na niebiosa z ludzkim ciałem, lecz że to wszystko odbyło się w przenośni!”... 17 Dlaczego więc templariusze, którzy znakomicie znali ten podręcznik, przyznawali się do win niepopełnionych? Czy powodem były tortury? Otóż nie tylko! Punkty oskarżenia wytoczone w procesie templariuszy stanowiły najgorsze z możliwych zarzutów, jakie mógł sobie wyobrazić człowiek żyjący w XIV wieku: herezja, magia, bluźnierstwo, nierząd. A jednak członkowie zakonu byli przekonani, że... odzyskają wolność. Dlaczego? Otóż mieli słowo papieża i króla, że jeśli potwierdzą stawiane im zarzuty – będą wolni, chociaż majątki zostaną skonfiskowane. Były to jednak fałszywe obietnice! ¤¤¤ 11 marca (według innych źródeł – 18 marca) 1314 roku Jakub de Molay, wielki mistrz templariuszy, Gotfryd Gonville, komandor Poitou i Akwitanii, Gotfryd de Charnay, komandor Normandii, oraz Hugo de Payrando, wielki wizytator zakonu, zostali wyprowadzeni z lochów fortecy i zawiezieni do miasta. Byli zaskoczeni, kiedy przed katedrą Notre Dame zobaczyli tłumy ludzi, sędziów inkwizycji, dwóch kardynałów, kilku biskupów, przedstawicieli króla, burmistrza Paryża oraz przygotowany... szafot. Jeden z kardynałów (prawdopodobnie był to Arnaud de Farges, bratanek papieża Klemensa V) zaczął odczytywać wyrok: dożywotnie zamurowanie w celi, a całe dzienne pożywienie to „chleb boleści i woda przykrości”. I tu nastąpiło coś, czego nikt się nie spodziewał. Wielki mistrz de Molay przerwał kardynałowi i podniósł głos na cały plac przed katedrą: – Panowie, mój brat i ja protestujemy przeciw obyczajowi, jaki z wczorajszych naszych zeznań dziś czyni się po to jedynie, aby zadowoliły one króla Francji i papieża. A to wyznaliśmy dla ich przyjemności i z posłuszeństwa, jeżeli jednak mamy gnić w więzieniu, tedy oświadczamy, że król i papież zapewnili nas, zaprzysięgli na wiarę, że żadna szkoda, strata ani gwałt nie zostanie nam zadany. Tedy oświadczamy, że nasze zeznania, wydobyte za pomocą tortur, wybiegów i oszustwa, są niebyłe, nie miały miejsca, nie uznajemy ich za prawdziwe! To był szok dla komisji inkwizytorów, kardynałów, biskupów i wysłanników królewskich i papieskich. Nie tego oczekiwał również paryski lud spragniony krwi. Ale o dalszych losach templariuszy, jak i innych zakonów rycerskich, w tym Krzyżaków, za tydzień... Cdn. ANDRZEJ RODAN 18 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. CZYTELNICY DO PIÓR Bezkomórkowce W naszym społeczeństwie dokonał się podział. Nie na bogatych i biednych ani nie na grubych i chudych, gdyż te istnieją od zawsze. Nie, nie... nawet nie na księży i barany boże, lecz na komórkowców i bezkomórkowców. Nie mam tu na myśli organizmu ludzkiego, ale posiadaczy telefonów komórkowych, których wyraźnie się w tym kraju faworyzuje na każdym kroku. To dla nich są supernagrody w dziesiątkach konkursów, krzyżówek czy teleturniejów. Jeśli masz, człowieku, telefon stacjonarny – jesteś splunięcia niewartym zerem, które nie ma szans na konkurowanie z komórkowcami. Chcesz zagłosować, czy dom Wielkiego Brata ma opuścić Malinowski czy Kowalski – wyślij SMS-a (tylko 4,99 + VAT!). Chcesz pobawić się w jurora festiwalu w Opolu czy innym Sopocie – wyślij SMS-a. Rozwiązałeś krzyżówkę w gazecie, gdzie nagrodą jest kino domowe? Nie rób błędu i nie wysyłaj rozwiązania na kartce pocztowej, jak to dotąd było w zwyczaju, bo trafi ona do redakcyjnego śmietnika. Co zrobić? Wysłać SMS-a! Słuchasz listy przebojów i wkurza cię, bo Krawczyk nudzi jak cholera i zajmuje pierwsze miejsce, a chciałbyś widzieć na nim np. Wilki? Co możesz zrobić? No co?! Wielcy operatorzy sieci (jak to niemiło brzmi: jestem w sieci...) nie stawiają na starszych, ale na ludzi młodych. 95 procent reklam komórek przedstawia właśnie ludzi, którzy gadają przez komórkę na spacerze, basenie, meczu, plaży, w lunaparku, saunie, dyskotece itd. Pozostałe 5 procent to rodzice dzwoniący na komórkę – też do dzieciaków. Operatorzy zapewniają, że z komórką, dzięki komórce i przez komórkę można wszystko. Kto ma komórę, ten żyje! Oprócz komórek na świecie istnieją jeszcze tylko gadżety do nich. Abyś mógł nosić swoją komórę swobodnie, ONI w pocie czoła opracowują specjalne etui, i to drzew spadają liście, leniwie snuje się babie lato, zakwitły wrzosy, czerwienieją jarzębiny, słońce mniej grzeje. Nastała jesień. Musiała. Ale czy to zwyczajna jesień? Niestety, nie, bo oto nadszedł czas wyjątkowo wzmożonej aktywności świata zwierzęcego. O, nie! Nie szykują się do snu zimowego, wręcz przeciwnie. Szukają odpowiednich dla siebie norek, dziupli, korytek. Zacznie się gromadzenie zapasów, nie tylko na zimę, ale na całe lata, jeśli się uda! Ale, uchowaj Boże, na własną łapę! Zacznie się rozdawnictwo i branie, ale nie za darmo, coś za coś! Głównym rozdzielającym frykasy będzie Kaczor z zasadami oraz Kaczki z gatunku Nielotów. Co lepsze norki, korytka, terytoria, dziuple dostaną się w łapy wszelakiego ptactwa. W ślad za nimi na profity mogą liczyć lisy, hieny, szakale. I oczywiście tropiące dzikie psy Dingo. Kaczor z zasadami dogada się z Kaczkami, by jak najszybciej oczyścić las z niepożądanych gatunków zwierząt. To ich na chwilę połączy. Z na pasku, żeby wszyscy ją widzieli. Wiadomo – taki z komórą przy pasku to fajny, nowoczesny gość, a nie tam jakiś wieśniak (druga sprawa, że taki gość może szybko dostać po ryju i pożegnać się ze swoim komórkowym zwisem). Tych etui to do wyboru więcej niż kondomów w najlepszym sex shopie. Jednokolorowe, dwukolorowe, wielobarwne, moro, w paski, w kropki, w serduszka, w chmurki... Teraz następny krok w komórkizacji – logo i melodyjka. Przecież już nikt dzisiaj nie chce mieć za dzwonek zwykłego pi-pi...pi-pi... Jeśli chce, to należy do niższej kategorii komórkowców. Elity mają bajeranckie dzwonki. Jeśli usłyszysz w autobusie, że współpasażerowi zaczynają się nagle ze spodni wydobywać skoczne, dyskotekowe rytmy, to nie myśl, że nagle jego siurek ożył i wziął się za komponowanie muzyki. To człowiek z komórą i z bajeranckim dzwonkiem. Bo dopiero wtedy – jeśli masz bajerancką komórę, etui, logo i dzwonek – jesteś gość! W odróżnieniu od bezkomórkowców. Henryk Tur Prawa Kaczka powoła Komisję do spraw Zwalczania Genetycznie Złych Gatunków, tych z ptasią grypą. Bezpieczni będą tylko przyjaciele Kaczek i Kaczora: hieny, szakale, no i oczywiście czarne wrony! Kiedy już oczyszczą las z tego paskudztwa, wezmą się za siebie nawzajem. Nastąpi czas wzajemnego podgryzania, podsuwania sobie dzikich świń, żądlenia, a nawet wpuszczania jadów z różnej maści gadów! Tu pole do PO-PiS-u będą miały trutnie, żmije, dziki, czasem nawet młode wilczki. I tak nastanie zima. Norki wymoszczone, zapasy zgromadzone, paskudztwo wytrzebione, błogie i bezpieczne ciepełko, czujność uśpiona... Ale biegu natury się nie powstrzyma. Nieuchronnie nadejdzie wiosna. Życie w lesie przebudzi się ze snu zimowego i co się okaże? Otóż okaże się, że najsilniejsze z gatunków homo sapiens przetrwały, nie dały się wytrzebić, znalazły leśne ostoje, przeżyły! Zbierają siłę do walki z mocno już osłabionym drobiem. Liwia Małgorzata Krajobraz po bitwie Pani pozna Pana Łodzianka, 54/176, pozna kulturalnego zwolennika „FiM”, niezależnego materialnie Pana bez zobowiązań i nałogów z Łodzi i okolic, stanowiącego oparcie dla kobiety. (1/a/39) Gdańszczanka w wieku 59 lat, pracująca zwolenniczka „FiM”, pozna kulturalnego Pana bez nałogów. (2/a/39) Rozwiedziona, po 50, o miłej aparycji, mieszkająca samotnie – pozna Pana z bydgoskiego lub okolic, do lat 65, bez nałogów. Cel: przyjaźń i miłość. Foto mile widziane. Chełmno (3/a/39) 60/157/50, wolna, pogodna emerytka na stałe mieszkająca w Polsce, niezależna finansowo i bez nałogów, pozna Pana do lat 65, uczciwego, z poczuciem humoru, niezależnego i bez fanatyzmu religijnego, najchętniej z okolic Krakowa. (4/a/39) 24-letnia sympatyczna, z poczuciem humoru, wysportowana i oczytana studentka o poglądach antykościelnych, szuka fajnego kumpla, przyjaciela, w nieokreślonym wieku. Żagań (5/a/39) Wdowa, 67/160/70, niezależna, pogodna wielbicielka „FiM”, pozna dżentelmena w stosownym wieku o podobnych poglądach i różnorodnych zainteresowaniach, najchętniej wdowca z Podlasia. Siemiatycze (6/a/39) nia 12 września na portalu internetowym Onet.pl opublikowano wiadomość pt. „Ks. Jankowski: Panu Huelle należy się kara, żeby się opamiętał”. D wysłałem następną moją wypowiedź: „Szanowny Moderatorze! Czyżby Pan nie wiedział o tym, że jednym z 21 postulatów sierpniowych było zlikwidowanie cenzury? Dlaczego Pan po 15 la- Powrót cenzury Wśród licznych pytań na ten temat jedno przykuło moją uwagę. Sonda: „Czy Twoim zdaniem ks. Jankowski jest chrześcijaninem?”. Na to pytanie odpowiedziałem następująco: „Słyszałem wiele kazań ks. Jankowskiego i stwierdzam, że zarówno ks. Jankowski, jak i wszyscy jego wielbiciele to typowi wyznawcy szatana, którzy z naukami Chrystusa nie mają absolutnie nic wspólnego. To ludzie godni głębokiego współczucia. Huelle napisał szczerą prawdę, a sąd swoim »salomonowym« wyrokiem dołączył do grona tych szatańskich wyznawców – Marzyciel tolerancji” (tak podpisałem). Po wysłaniu odpowiedzi ukazał się komunikat: „Twój komentarz czeka na publikację”. A że długo nie mogłem się jej doczekać, więc pół godziny później tach »rzekomo« wywalczonej wolności stosuje taką obrzydliwą cenzurę i nie publikuje mojej wypowiedzi sprzed pół godziny? Proszę o zamieszczenie tej wypowiedzi”. Po tym również ukazał się komunikat: „Twój komentarz czeka na publikację”. Niestety, i tego wpisu nie doczekałem się – moja wypowiedź nie została opublikowana. Zamiast tego po pewnym czasie w ogóle zlikwidowano ową sondę, i to wraz z bardzo licznymi odpowiedziami. Pozostawiono jedynie wypowiedzi popierające ks. Jankowskiego. Czyż nie jest to najlepszy przykład, jak w „wolnej” Polsce realizowany jest jeden z postulatów, o który w sierpniu 1980 r. Solidarność tak zawzięcie walczyła? Marzyciel tolerancji Telewizja kłamie! Bardziej niż za czasów PRL-u. Przekonałem się o tym 22.09.2005 roku, oglądając w TVN 24 gadające łby polityczne, które obiecują naprawić to, co zepsuły przez 16 lat swoich rządów. Produkował się Marek Belka. W programach związanych z wyborami na ekranie pojawia się zachęcająca propozycja. „Wyraź swoją opinię. Chcesz zadać pytanie, wyrazić opinię. Wyślij SMS o treści (tu miejsce na pytanie lub opinię) pod numer 7124”. Za jedyne 1,22 złotego. Jeszcze raz uwierzyłem. Wysłałem. Oto treść moich pytań do tych gadających tępych głów, niedotrzymujących danego wyborcom słowa, lekceważących złożone ślubowanie poselskie, a pomimo tego starających się o ponowny mandat poselski lub już go sprawujących. Gdzie w konstytucji jest zapisane, że w Sejmie powinien wisieć krzyż? Odpowiedź: Wiadomość odebrana, lecz nierozpoznana. Wyślij właściwą treść. Zgrabna, o miłej aparycji, 54/165/67, niezależna finansowo i mieszkalnie, szuka ciepła mężczyzny, przyjaźni, serca i czułego seksu. Kujawsko-pomorskie (7/a/39) Pan pozna Panią Ani miły, ani urodziwy wdowiec po 60., z dobrym sercem i emeryturą, pozna miłą panią w celu wspólnego zamieszkania na wsi. Bydgoszcz (1/b/39) Wolny kawaler bez zobowiązań, 169/75, ciemny blondyn o niebieskich oczach, spokojny, wesoły – pozna Panią, która poważnie myśli o życiu we dwoje, może być puszysta i z dzieckiem. Wiek i uroda bez znaczenia. Czarne (2/b/39) Kawaler, kombatant, nauczyciel matematyki – pozna Pannę o podobnych zainteresowaniach. Olsza (3/b/39) Poprawiam i precyzuję następne pytanie, bo myślę, że debile w TVN 24 nie wiedzą, co to jest krzyż. Więc piszę: 1. Po co w Sejmie wisi symbol religijny? Odpowiedź: Wiadomość wysłana i odebrana, lecz nierozpoznana. Rozpalony ze złości i wkurzony do granic wytrzymałości wysyłam następnego SMS-a o treści: 2. Jesteście klesze dupki. Informacja w komórce o przesłaniu jak wyżej. W taki sposób oszuści mieniący się obiektywną, niezależną i demokratyczną telewizją okradają swoich słuchaczy nawet przy okazji wyborów i selekcjonują zadawane pytania. Całe szczęście, że ich jeszcze nie dyktują. Tak wygląda w Polsce wolność słowa w wydaniu watykańczyków i ich rodzimych sługusów. Stanisław Błąkała Kraków Jak zamieścić bezpłatne ogłoszenie? 1. Do listu z własnym anonsem (krótki i czytelny) należy dołączyć znaczek pocztowy (luzem) za 1,30 zł i wysłać na nasz adres. Jak odpowiedzieć na ogłoszenie? 1. Wybierz ofertę(y), na którą(e) chcesz odpowiedzieć. 2. Napisz czytelny list z odpowiedzią i podaj swój adres (lub e-mail). 3. List włóż do koperty, zaklej ją, a w miejscu na znaczek wpisz numer oferty, na którą odpowiadasz. 4. Kopertę tę wraz ze znaczkiem za 1,30 zł (liczba znaczków musi odpowiadać liczbie odpowiedzi) włóż do większej koperty i wyślij na nasz adres. Oferty bez załączonych znaczków (luzem) nie będą przekazywane adresatom. Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. LISTY Nie poddawać się! No i wygrał PiS. Do spółki z PO. Nawet 11 proc. teoretycznie nowego SLD nie będzie mogło się przeciwstawić tej sile wspomaganej przez LPR. Czekają nas rządy homofobów, ograniczenia praw mniejszości światopoglądowych, wyznaniowych i seksualnych. Kiedy słyszy się ideologiczne poglądy Kaczyńskich, na myśl przychodzi III Rzesza i jej Wielki Wódz... Oj, będzie się działo w sercu Europy! Tym większy jest to cios dla nas, antyklerykałów, biorąc pod uwagę tragiczną śmierć Pana Daniela Podrzyckiego. Czarne chmury zbierają się nad Polską. Nasz kraj będzie jeszcze długo cierpiał. Cóż nam pozostaje? Poczekać 4 lata i umocnić się. Szerzyć swe poglądy i przekonania. I dalej walczyć o swoje. Protestować, kiedy będzie trzeba. NIGDY się nie poddawać, czego sobie i innym antyklerykałom, ludziom lewicy, szczerze życzę. Mieszko z Warszawy polityków, wiedząc, że ich „rządzenie” potrwa najwyżej cztery lata, przyjmie pewną gradację wartości. Będą pracować najpierw dla siebie, potem dla swojej partii, a na końcu – dla kraju. Dla tego ostatniego jak zwykle pewnie nie zdążą. Zastanawiam się, jak to jest? Aby zostać zatrudnionym w jakimś przedsiębiorstwie (nawet malutkim), trzeba spełnić określone warunki. Odpowiednie wykształcenie, doświadczenie zawodowe poparte sukcesami, języki, kursy, szkolenia, rozmowa kwalifikacyjna itp. A jakie trze- LISTY OD CZYTELNIKÓW do rządzenia... Święte słowa, które później potwierdziły się brakiem programu. Podatek liniowy 3 razy 15 okazał się całkowicie nieprzemyślaną konstrukcją. W trakcie debaty Platforma zaczęła dodawać kwotę wolną od podatku. Po prostu kabaret. Najwyraźniej program PO to kilka luźnych kartek. Podwyższenie podatku na żywność z 7 proc. do 15 proc. jest całkowicie nieodczuwalne dla 5 proc. społeczeństwa, jednak dla 95 proc. ma to duże znaczenie, dla wielu wprost egzystencjalne. To są wybo- Chwila prawdy Pupa na straży Wzruszyła mnie bardzo obecność na sejmowej liście wyborczej PiS pana Zdzisława Pupy z Rzeszowa. Wprawdzie dopiero na dziesiątym miejscu, ale zawsze. Ten wielce świątobliwy mąż, taki galicyjski Kutuzow szwadronów walczących z golizną, miał szansę ponownego zdobycia parlamentarnego przyczółka. Wyborcom obiecywał to, co wszyscy – że uczyni każdego głosującego pięknym, młodym i bogatym. Oprócz tego Pupa miał stanąć na straży wartości i naszej cnoty. Uzyskany wynik wyborczy imponujący nie był. Czy prowadzenie sensownej walki z golizną bez posła Pupy ma jakąś szansę? Niemożebne! Roman Małek, Rzeszów Czy leci z nami pilot? Przed wyborami słuchałem wypowiedzi wielu kandydatów na posłów. Każdy z nich doskonale wiedział, co zrobić, żeby było lepiej. Wiedzieli, jak walczyć z bezrobociem i jak uzdrowić służbę zdrowia, wybudować autostrady i wznieść na wyżyny naszą gospodarkę. I my ich wybieramy. A kogo? Tych, których znamy. Znamy, ale tylko z nazwiska. Zagłosuję na Kowalskiego, bo mój sąsiad też nazywa się Kowalski i lubi piwo. A Malinowska też jest OK, bo pożycza mąkę. Jestem pewien, że gdyby kandydowała Goździkowa, to miałaby już mandat posła w kieszeni. Wyniki wyborów były do przewidzenia. Co się zmieni na naszej arenie politycznej? Nazwy partii i procenty w sondażach. Większość Obecne wybory za sprawą prawicowych intryg stały się klasycznym brakiem wyboru. Wybierać bowiem między pseudoliberalną PO a jawnie radykalnym PiS to jak wybierać między AIDS a rakiem. Cimoszewicz mógł się podobać albo nie, ale był jakąś opcją do wyboru. Gdyby na jego miejscu znalazł się ktokolwiek inny, też odgrzebano by prawdziwą bądź urojoną aferę w myśl zasady: „Dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf”. Stąd dosyć symbolicznego znaczenia nabiera decyzja Cimoszewicza. Jego odejście oznacza koniec choćby iluzji demokracji w Polsce. Jacek Poprawski ba mieć kwalifikacje, żeby kierować firmą o nazwie Rzeczpospolita Polska? Niech każdy sam sobie odpowie. Takie mamy państwo, jaką władzę. Polska jest jak autobus, którego kierowca nie umie jeździć, ani nie wie, jak go naprawiać. My siedzimy w nim wszyscy, a frekwencja wyborcza świadczy tylko o tym, że jest nam wszystko jedno, dokąd jedziemy i czy w ogóle dojedziemy. Cel podróży nie obchodzi nikogo, bo i tak zabraknie paliwa. Piotr Chróścik I PO piękności Wygląda na to, że pan Piskorski, były prezydent Warszawy, zniknął ze sceny politycznej. To właśnie ten polityk PO, który dorobił się za czasów swojej prezydentury wielu mieszkań na wynajem, grając na giełdzie i na rynku dzieł sztuki. Niestety, pomimo solennych zapewnień nie przedstawił historii swojego rachunku maklerskiego. W nagrodę został posłem Parlamentu Europejskiego z ramienia PO. Nie gesty polityków, ale fakty mówią o nich najwięcej. Billboardy przypisujące pewnej partii trzymanie się zasad mają się nijak do rzeczywistości, chyba że te zasady to kolesiostwo i układy. Tusk był liderem Platformy w czasie, gdy Piskorski z list PO startował w wyborach do PE. I to jest prawdziwe oblicze platformy kolesiów. Żona Rokity w jednym z wywiadów powiedziała, iż partia jej męża jest niedojrzała ry pomiędzy ludźmi z charakterem a ludźmi, którzy obnoszą się ze swoimi zasadami na billboardach. Wybór jest pomiędzy Polską uczciwą a Polską różową i cyniczną. Pomiędzy ludźmi pracy a kombinatorami, ludźmi skromnymi a bufonami, którzy już na plakatach wyborczych przedstawiają się jako prezydent i premier. Tylko uczciwa Polska może się szybko rozwijać, a korzyści z rozwoju gospodarki będą udziałem całego społeczeństwa. Platforma proponuje bardzo duże korzyści bardzo wąskiej grupie najbogatszych osób. W istocie PO wygląda tak, jakby startowało w konkursie na miss piękności. Same spoty reklamowe i billboardy oraz magiczne 3 razy 15. Natomiast przed prawdziwą debatą o gospodarce politycy PO uciekali jak diabeł przed święconą wodą. Jarosław Sokół [email protected] Koniec iluzji Demokracja to różnorodność opcji i możliwość wyboru na jasnych zasadach. W świetle tej definicji polska prawica jest najbardziej antydemokratyczną siłą w kraju. Zwalcza wszelką różnorodność, jaką sobie można wyobrazić: począwszy od preferencji seksualnych, poprzez religię, na polityce skończywszy. Na dobitkę prawica wcale tego nie kryje. Zapomnijmy o marszach równości, o państwie niewyznaniowym czy o walce z antysemityzmem. Byłem w sierpniu z wizytą u moich Przyjaciół w Ustroniu. Jest tam nowa parafia, w której budowę kościoła finansuje tzw. sponsor, bodajże lokalny przedsiębiorca. Jakież było moje zdziwienie, kiedy proboszcz poczciwina na koniec mszy uderzył w ton taki: Jest tu człowiek zasłużony dla kościoła, myślę, że to nie jest agitacja polityczna, ale w zakrystii można złożyć podpisy popierające jego kandydaturę w wyborach do Senatu jako kandydata niezależnego. Z tego, co wiem, ów kandydat nie uzyskał koniecznej liczby podpisów i ostatecznie nie startuje w wyborach. Wiem też, w etyce katolickiej cel nie uświęca środków, a zgodnie z nauczaniem Kościoła, duchownym nie wolno się czynnie angażować w politykę, ale może ja się mylę, może to nie ten Kościół, a może i tu nauczanie nauczaniem, a życie – życiem... Zawsze wierny 19 Szanowny Jonaszu! Artykuły Redaktora Naczelnego czasami tchną rezygnacją, zniechęceniem. Absolutnie się nie dziwię. Jednak nie wolno Panu się poddawać. W latach 70. w lokalnej gazecie kieleckiej ukazała się notatka opisująca tragiczną wycieczkę amerykańskiej rodziny. Rodzice z 15-letnim synem wybrali się zimą w góry. Nagle pogoda załamała się. Śnieżyca i mróz były tak silne, że rodzice zamarzli. Syn po kilku dniach został odnaleziony przez ratowników – żywy. Ratownicy nie mogli wyjść z podziwu. Na pytanie, jak to się stało, odpowiedział: – Bo mój tata zawsze mi powtarzał: synu, nigdy nie zrezygnuj. Pod koniec lat 70. albo na początku 80. opowiedziałem tę historię zaprzyjaźnionemu księdzu prałatowi z kurii kieleckiej i na tym przykładzie dowodziłem o wyższości religii protestanckiej nad katolicką. Podawałem go jako przykład aktywnego działania, a nie zdania się na los. On z kolei udowadniał, że w naszej religii katolickiej jest przecież podobna postawa. U nas mówimy „nie traćmy nadziei” i udowadniał, że to jest to samo. Otóż nie. W pierwszym wypadku to czynne angażowanie się i wpływanie na własny los. W drugim to bierne oczekiwanie na pomoc i w konsekwencji zdanie się na innych. To oczekiwanie, ta bierność skłania katolików do modlitwy, do rytualnych znaków czekania na cud, zamiast czynnie wpływać na swój los. Postawa – nigdy nie rezygnuj, jest typowa w kulturze anglosaskiej wywodzącej się z protestantyzmu. Jonaszu! Nigdy nie rezygnuj. Przed Tobą jeszcze tyle pracy. Bogdan C. 20 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. CZUCIE I WIARA rodził się 10 lipca 1509 roku w Noyon w Pikardii (północna Francja). Jego rodzice byli bardzo religijni i postanowili przeznaczyć syna do stanu duchownego. Przyszły reformator studiował prawo oraz nauki humanistyczne w Paryżu, Orleanie i Bourges. W tym czasie zetknął się z protestanckimi ideami, a pod wpływem dzieł Lutra zainteresował się teologią biblijną. W 1533 r. przeżył głębokie ewangeliczne nawróce- U z jednoczesnym apelem do króla o przyjęcie zasad reformacji. Następnie Kalwin przeniósł się do Genewy, gdzie za namową reformatora szwajcarskiego Guillaume’a Farela (1489–1565) stanął na czele protestantów w tym mieście i wywarł ogromny wpływ na otoczenie, skłaniając wielu do porzucenia katolicyzmu. Po dwóch latach zmuszony został do ucieczki. Usunął się do Bazylei, a następnie – za sprawą Marcina Bucera (1491–1551) – do Stras- odrzucał tzw. tradycję i inne zabobony papieskie. Podobnie jak Zwingli uznawał predestynację, czyli pogląd, że o zbawieniu i potępieniu człowieka decyduje wyłącznie Bóg. Głosił, że zbawienia nie można kupić za pieniądze ani przez zasługi, ale że jest ono zależne wyłącznie od suwerennej woli i łaski Boga. W jego rozumieniu jedynym dowodem wybrania jest uświęcone życie. Dlatego też Kalwin był rzecznikiem surowej moralności i rygoryzmu ewangelicznego, co NIEPOKORNI SYNOWIE KOŚCIOŁA (9) Jan Kalwin Niedługo po śmierci Zwingliego pojawił się w Szwajcarii reformator, który zdołał porwać za sobą protestantów nie tylko szwajcarskich. Był nim Jan Kalwin – wybitny teolog i twórca demokratycznego zarządzania Kościołem. nie, przyjął zasady reformacji i przyłączył się do społeczności protestanckiej w Paryżu, a nawet został jej przełożonym. Jego śmiałe wystąpienia, m.in. w obronie Lutra, oraz współpraca z Nicolasem Copem, rektorem paryskiego uniwersytetu, który również był zwolennikiem reformacji, zmusiły go do opuszczenia Francji. Udał się więc do Bazylei, gdzie w 1536 r. wydał swoje fundamentalne dzieło: ,,Zasady nauki chrześcijańskiej”. Dzieło to zadedykował Franciszkowi I – królowi Francji. Stanowiło ono próbę obrony protestantów francuskich przed prześladowaniami, C burga, gdzie mógł spotkać innych reformatorów i zawrzeć bliską znajomość z Filipem Melanchtonem (1497–1560). Dopiero w 1541 r. powrócił do Genewy, gdzie zorganizował prężną gminę religijną, opartą na zasadach starotestamentowej teokracji. Ponadto w 1559 r. Kalwin założył akademię genewską i uczynił z tego miasta centrum kalwinizmu. Poglądy religijne genewskiego reformatora, szczególnie te dotyczące Pisma Świętego, były zbieżne ze stanowiskiem innych reformatorów. Uznawał on Biblię za jedyne źródło wiary i z całą bezwzględnością hrześcijaństwo dotyczy jednego – poznania Boga. Bez osobistej więzi z Bogiem nie ma zbawienia. Nie znajdzie się go w uczynkach, kontemplacji czy biblijnej wiedzy, choć wszystkie te elemen ty są istotne. Pismo Święte daje prostą re ceptę na nieśmiertelność: „A to jest życie wieczne, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś”. Jak mamy poznać Boga i czy to w ogóle możliwe? W 25 rozdziale Ewangelii Mateusza Jezus opowiedział historię bardzo pouczającą dla swoich słuchaczy. Dziesięć zaproszonych panien czekało na rozpoczęcie zaślubin, lecz spóźniał się pan młody. Panny były podniecone uroczystością i nieco zniecierpliwione. W końcu poczuły zmęczenie, więc odłożyły swoje lampy i zasnęły. O północy zbudził je okrzyk: „Oto przychodzi”. Dziewczyny zaczęły się ponownie przygotowywać, lecz zauważyły, że lampy już przygasły, bo wyczerpał się olej. Bez płonących lamp nie mogły dołączyć do weselnego korowodu. Pięć z nich napełniło je więc szybko, lecz pozostałe nie miały zapasowego oleju. Nie były przygotowane na tak długie oczekiwanie. Dziewczyny z płonącymi lampami dołączyły do korowodu, a ich koleżanki ruszyły do miasta, by kupić olej. Zajęło im to sporo czasu, ale pomyślały, że skoro już ominęło je pląsanie w korowodzie, to wejdą chociaż na wesele. Drzwi były jednak zamknięte, więc zapukały i zawołały: „Wpuść znalazło wyraz w kulcie religijnym. Odrzucił m.in. katolicką koncepcję fizycznej obecności Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej na rzecz jego duchowej obecności przez wiarę w sercach jej uczestników. Usunął ze świątyń obrazy i ozdoby oraz uprościł oprawę muzyczną. Czytaniu i wykładom Pisma Świętego oraz Wieczerzy Pańskiej nas, miałyśmy być na weselu”. Pan młody otworzył drzwi i ujrzał spocone od bieganiny, pobrudzone i potargane dziewczyny w wymiętych sukniach. Nie poznał ich. Potrząsnął głową i powiedział: „Przecież nawet was nie znam”. Drzwi zatrzasnęły się, a oniemiałe panny pozostały poza domem weselnym, same w mroku nocy. Tej samej ważnej prawdy Jezus uczył jeszcze wielokrotnie. W siódmym rozdziale ewangelii mówił o pewnych ludziach, którzy przyj- pod dwiema postaciami przywrócił poczesne miejsce podczas odprawiania nabożeństw. Potępiając papieski centralizm w Kościele, Kalwin wprowadził demokratyczny ustrój zarządzania Kościołem i państwem. W krótkim czasie przeobraził Genewę w republikę chrześcijańską. Reformator wkraczał często w kompetencje władzy świeckiej i posługiwał się nią dla osiągnięcia celów religijnych. Wyznawał, że skoro człowiek jest skłonny tylko do złego, to wolno wobec niego stosować przymus czynienia dobra. Narzucił więc wszystkim surową dyscyplinę. Nikomu na przykład nie wolno było zawierać związku małżeńskiego z niewierzącym lub z kimś z innego wyznania. Tym zaś, którzy byli niezadowoleni, Kalwin radził, aby ,,zbudowali miasto, gdzie będą mogli żyć jak chcą, skoro nie chcą żyć tutaj pod jarzmem Chrystusa” (Tony Lane, ,,Wiara, rozum, świadectwo). Wszelkie sprzeciwy tłumił więc bardzo surowo. Z powodu rażącej nietolerancji religijnej ze strony kalwinistów zginął na stosie m.in. Michał Servet (1511–1553), ponieważ kwestionował doktrynę Trójcy. Mimo tych negatywnych posunięć Kalwina jego nauka znalazła wielkie uznanie w Europie. Przyczyniło się do tego humanistyczne, prawnicze Jakub daje dobrą radę: „Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was”. Bóg objawiał się ludziom na wiele sposobów, ale jedynym obiektywnym źródłem Jego poznania jest Słowo. Słowo spisane i Słowo wcielone. Biblia to JEDYNY, swoisty list do ludzkości, drogowskaz, jak odnaleźć drogę zgubioną do domu. To historia ludzkości od raju utraconego do raju odzyskanego. To księga zbawienia, księga porad mądrego, kochającego ojca, Zaprzyjaźnić się z Bogiem dą w ostatnim dniu, uważając się za jego naśladowców, ale zostaną odesłani. Będą się powoływać na Chrystusa: „Panie, przecież w Twoim imieniu czyniliśmy nawet cuda, ciągle się na Ciebie powoływaliśmy, o Tobie mówiliśmy”. A On im powie: „Nigdy was nie znałem”. To zatrważające. Ludziom tym wydawało się, że są dobrymi chrześcijanami, że zbawienie będzie ich udziałem, a tymczasem w ich kierunku padną straszne słowa. Są obcy, nie wejdą na wesele. Dlaczego? Wiara nie jest kwestią teorii, obrzędów, samodoskonalenia. Nie może być intelektualnym doznaniem, bo samym rozumem nie sposób objąć sfery duchowej. Prawdziwa wiara wchodzi w obszar doświadczania Boga. Apostoł jak żyć, by nie umierać. Z niej dowiadujemy się, jaki jest Bóg. Każdy, kto doświadczał Jego bliskości, oceniał Go podobnie. Mojżesz wołał: „Boże miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący łaskę dla tysięcy, odpuszczający winę, występek i grzech...”. Jonasz przyznał: „Ty jesteś Bogiem łaskawym i miłosiernym, cierpliwym i pełnym łaski, który żałuje nieszczęścia”. O tym samym mówili psalmiści, królowie, pasterze. Apostoł Jan wprost oświadcza, że „Bóg jest miłością”. Mocne słowa, zważywszy na starotestamentowe gromy, sądy, kary. Gdy tylko o nich poczytamy, łatwo nam przyjdzie stworzyć wypaczony obraz Boga. Wielu ludzi dzieli Boga na surowego, karzącego Ojca i miłosiernego, przebaczającego i teologiczne wykształcenie Kalwina, rzadko spotykana pracowitość, talent pisarski, konsekwencja w dążeniu do celu i zmysł organizacyjny w działaniu. Największy wpływ na rozwój wiary reformowanej wywarła niewątpliwie jego praca ,,Zasady nauki chrześcijańskiej”. Dzieło to – czterokrotnie poszerzane – przyczyniło się do kształtowania świadomości reformacyjnej wielu następnych pokoleń w zachodniej Europie, w Anglii, w Ameryce i na innych kontynentach. Kalwin zadbał o powszechny system kształcenia, a w założonej akademii genewskiej postanowił kształcić misjonarzy. W tym celu sprowadził z całej Europy najlepszych uczonych, by mogli kształcić przyszłych kaznodziejów. ,,Do samej Francji – ojczyzny, o której nigdy nie zapomniał – Kalwin wysłał 161 kaznodziejów” (Jan Wierusz Kowalski, ,,Katolicyzm nowożytny XV–XX”). Ponadto – choć surowy dla innych – uczynił z Genewy schronienie dla wszystkich prześladowanych z powodu wiary reformowanej. Kalwini – po połączeniu w 1549 roku ze zwinglianami – odegrali istotną rolę w szerzeniu ewangelicyzmu reformowanego we Francji, Anglii, Szkocji, Holandii, a po części nawet na Węgrzech, w Czechach i Polsce. Kalwin pozostawił po sobie prawie 59 tomów pism i listów. Pozostawił też zbiór dwóch tysięcy kazań. Opracował komentarze do większości ksiąg biblijnych, które stały się inspiracją dla jego naśladowców. Zmarł 27 maja 1564 r. – prawdopodobnie z wycieńczenia i przepracowania. Jego dzieło kontynuował Teodor Beza (1519–1605), który złagodził wiele wymogów swego poprzednika. BOLESŁAW PARMA Jezusa. Groźny i gniewny Bóg oraz łagodny Baranek. Czy są to rzeczywiście dwie tak różne osoby? Skoro Bóg jest jeden, znaczy, że natura boskich osób jest taka sama. Czyż nie to chciał pokazać Jezus, gdy uczniowie prosili Go: „Pokaż nam Ojca”? Nawet oni nie rozumieli, jaki jest Bóg. Co wtedy odpowiedział Jezus? „Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie, Filipie? Kto mnie widział, widział Ojca”. Celem Jezusa było przyjście na świat, który całkowicie nie rozumiał Boga, i pokazanie, jaki naprawdę On jest. Najlepszym sposobem poznania Boga jest poznanie Jezusa. Syn nie jest różny od Ojca, jest nie tylko „Barankiem na rzeź prowadzonym”, ale i sędzią, który wydaje wyroki. To Jezus jest Bogiem Starego Testamentu, prowadzącym Izraelitów przez pustynię. Apostoł Paweł w Liście do Koryntian tak pisał o swych przodkach: „I wszyscy ten sam napój duchowy pili; pili bowiem z duchowej skały, która im towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus”. Sam Jezus mówił do faryzeuszy: „Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie; ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć żywot”. Biblia od początku do końca objawia Jezusa, On jest bohaterem każdej biblijnej nauki, historii, przypowieści, każdej biblijnej doktryny. Życie jest w Nim. Słowo spisane prowadzi do Słowa Wcielonego. Prawdziwy obraz Boga jest zawarty w życiu i naukach Jezusa z Nazaretu. PAULINA STAROŚCIK Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. Ba, wezwanie do wprowadzenia organów do muzyki kościelnej chrześcijanie „wyczytali” w ST. Do synagog Żydzi wprowadzili organy, gdyż instrument ten pozwalał skutecznie zagłuszać gwar, jaki wy- NIEŚWIĘTE PISMO Organy w Biblii Z zachowanych źródeł Bliskiego Wschodu wiadomo, że muzyka odgrywała wielką rolę w tamtejszym kulcie. Zachowały się m.in. malowidła z Egiptu i Mezopotamii, które potwierdzają istnienie muzyki sakralnej. Muzyka synagogalna, a także chrześcijańska muzyka kościelna wyrosły z tradycji muzycznej lewitów – śpiewaków i muzyków świątynnych. Zebrana w świątyni społeczność izraelska wielbiła Boga śpiewem, muzyką i tańcami. Zmiana w tym względzie nastąpiła w 70 r. po zburzeniu przez Rzymian świątyni jerozolimskiej. Wyrazem żałoby po utracie Domu Bożego było m.in. zaniechanie stosowania instrumentów muzycznych. Dziś organy pozostają jedynym instrumentem używanym w synagogach ortodoksyjnych, a i to jedynie z okazji zawieranych ślubów. Za używaniem tego instrumentu w muzyce sakralnej wypowiedzieli się również chrześcijanie. Jednak motywy, którymi kierowano się w obu przypadkach, były diametralnie różne. O woływała ich głośna modlitwa. Goje często podsłuchiwali i parodiowali żydowskie nabożeństwa. Autorzy średniowiecznych polskich wierszy i opowieści opisują z nieukrywanym niesmakiem śpiewy, przesadne gesty i wrzaskliwe odgłosy podczas szabasowych modłów. Rabbi A. Kolatch w dziele „Zrozumieć świat żydowski” stwierdził: „Gwar głosów modlących się nie powinien od tej pory stanowić powodu do żartów. Wprowadzenie instrumentu można zrozumieć jako środek przeciwko chilul haschem – szkodzeniu Bożemu imieniu ze strony gojów”. W kościołach organy pojawiły pisana w tym cyklu historia Radka („FiM” 27/2005), człowieka cierpiącego na chorobę psychiczną potęgowaną przez wyznawane przez nie go poglądy religijne, poruszyła wielu Czytelników. Przypomnijmy – Radek to mężczyzna w średnim wieku, chorujący na schizofrenię. Jego stan, co potwierdzają lekarze, znacznie pogarsza się przez to, że chory żyje w ustawicznym, silnym stresie i samopotępieniu wynikającym z masturbacji. A dokładnie – wyrzutów sumienia nią spowodowanych. Spowiednicy, religijne otoczenie i rodzina wmawiają mu, że ciężko grzeszy, że jest wynaturzonym seksoholikiem, obleśnym świntuchem i że opanował go szatan. Radek w to wierzy, co potęguje jego stan chorobowy. Tekst sprowokował liczne telefony i listy, a wymiana korespondencji trwała długie tygodnie. Przyszedł czas na podsumowanie. Czytelnicy podzielili się na dwie grupy – tych, którzy zalecali Radkowi jeszcze więcej wiary i modlitwy, oraz takich, którzy radzili mu raczej odsunięcie się od środowiska religijnego. Czytelnicy wywodzący się ze środowisk religijnych uważali, że problemem nie jest samoobwinianie się Radka. Twierdzą, że ma on za co się obwiniać. Według nich – problem polega na tym, że Radek należy nie do tego kościoła, do którego powinien należeć, albo że nie ma przy nim kogoś kompetentnego, kto mógłby mu udzielić się w VIII w. Zadecydował o tym błąd w tłumaczeniu Psalmu 150. Psalm ten składa się zaledwie z 6 wersetów i jest wezwaniem do wielbienia Jahwe w jego świątyni. Psalmista wymienia w nim różne instrumenty muzyczne, które akompaniowały podczas śpiewania psalmów. Mówi o trąbach (róg), harfie, cytrze, bębnach, piszczałkach, cymbałach i instrumencie, który określił hebrajskim słowem ugaw (w. 4). Znaczenie tego słowa okazało się zagadką, kiedy tłumaczono Biblię hebrajską na język grecki. Ponieważ nie wiedziano, jaki konkretnie instrument muzyczny miał psalmista na myśli, oddano słowo ugaw ogólnym określeniem organon, które znaczy po prostu... instrument muzyczny. Kilkanaście wieków później, gdy dokonywano przekładów Biblii z greki na języki nowożytne, przetłumaczono słowo organon, oznaczające bliżej nieokreślony instrument, na... organy! W internetowej wersji angielskiej Holy Bible, King James Version oraz w innych przekładach Biblii, np. w luterańskiej Biblii Gdańskiej (1632 r.), której jeszcze dziś używają liczni protestanci, zachował się jeszcze przekład: „Chwalcie Go [Boga] na organach!”. Nie ulega wątpliwości, że w czasach gdy powstawał Psalm 150, nie znano jeszcze organów. Prof. Pinchas Lapide (autor książki „Ist die Bible richting übersetzt?”) przyznał, że nie jesteśmy w stanie powiedzieć, o jaki instrument chodzi w hebrajskim oryginale. Przypuszczalnie był to jakiś „instrument dęty”. W żadnym razie nie były to organy. ARTUR CECUŁA pomocy. Przysyłano mi nawet adresy pastorów cudotwórców i doradców duchowych. Pojawiło się także sporo analiz sytuacji Radka i jej przyczyn. Szczególnie poruszył mnie list Czytelnika z Gliwic, który zwrócił uwagę, że „zasady religijne propagowane przez Kościół katolicki stoją w konflikcie z realiami życia i strukturą psychiczną człowieka”. Następnie wskazał na metody psychomanipulacji – „wpajanie poczucia winy, lęku i poczucia niskiej wartości”. Ta ideologiczna opresja prowadzi do zniszczenia psychiki, do „dominacji lęku i wycofywania się z życia”. Wreszcie u osób podatnych na schizofrenię, która sama w sobie ma organiczne przyczyny, może to wywołać bądź wzmóc objawy choroby. Zdaniem Czytelnika, jedynym ratunkiem jest zerwanie przez chorego z osobami wpływającymi negatywnie na jego życie i wyrwanie go spod nadzoru Kościoła. Co ciekawe, Czytelnik nazywa ten rodzaj religijnej presji psychicznym znęcaniem się i zwraca uwagę, że jest to czyn karalny. List ten potwierdza moje przekonanie, że pomoc okazywana Radkowi powinna polegać na budowaniu jego poczucia wartości, przy dyskretnym podważaniu autorytetu otaczających go osób, które wpajają mu poczucie winy. Bez tego na zawsze pozostanie ich bezbronną ofiarą. Wszystkim Czytelnikom w imieniu Radka, Redakcji i własnym serdecznie dziękuję za pomoc, rady i szczerą troskę. Postaramy się skorzystać z wielu Waszych wskazówek. MAREK KRAK ŻYCIE PO RELIGII Na ratunek 21 Rozmowa z profesor Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Jesteśmy już po wyborach parlamentarnych, które zakończyły się sukcesem partii prawicowych, czyli w gruncie rzeczy – antyspołecznych. Jakie są przyczyny ich wygranej? – Świadczy to zdecydowanie źle o świadomości wyborców, o stanie naszego społeczeństwa. Uważam także, że taki wynik wyborów to efekt manipulacji medialnej. Głęboko niepokojące jest to, że większość głosowała na partię, która reprezentuje interesy osób bogatych i zamożnych. – A czy nie jest to także owoc braku zaufania wyborców do polityków nazywających się lewicowymi, czyli takimi, którzy reprezentują przede wszystkim pracowników najemnych, bezrobotnych Fot. Krzysztof Krakowiak M yli się ten, kto mniema, że przekłady Pisma Świętego z języków oryginalnych dokonywane są z naukową precyzją. Właśnie wskutek fantazji tłumaczy trafiły do Biblii organy... SZKIEŁKO I OKO Komunistycznej Partii Polski, ale prowadzący ją dziennikarze nie byli obiektywni i wyraźnie kpili z rozmówcy. Podobnie, czyli w krzywym zwierciadle, media przedstawiały Samoobronę i jej program. – Swoją rolę odegrały również sondaże. Często w badaniach telefonicznych podawano rozmówcom 5 partii do wyboru, tak jakby z założenia reszta się nie liczyła. Potem tłumaczono, że takie są rzekomo preferencje społeczeństwa. – Uważam, że samo publikowanie sondaży w okresie wyborczym jest już manipulacją i po- OKIEM HUMANISTY (147) Terror sondaży i ubogich? Okazało się, że te grupy społeczne raczej nie chcą, aby lewica je reprezentowała. – Tak. Partie nazywające się lewicowymi stanowiły prawa antylewicowe. Hausner i Belka są liberałami, a ich poglądy były traktowane jako niepodważalne. – A wracając do zasygnalizowanej przez Panią manipulacji... – Manipulacja była oczywista, bo można odnieść wrażenie, że wyborcy przestali myśleć. Przecież masowo poparli partie, które reprezentują interesy elit finansowych kraju, a w najlepszym wypadku – 10 procent najbogatszych Polaków. Gdyby wyborcy byli świadomi tego, co robią, to głosowaliby inaczej. Jednym z przejawów manipulacji są też billboardy, z których wynika, że Tusk już jest prezydentem. Niestety, Polacy łapią się jeszcze na takie numery. – Z czego miałaby wynikać taka nieświadomość społeczeństwa? – Konsekwentnie pomijano milczeniem udział w wyborach lewicowych partii, dotąd pozaparlamentarnych. Prawie nikt nie mówił w telewizji i radiu, że kandydują przedstawiciele APP RACJA czy PPS. Nie mam na myśli programów wyborczych kandydatów, które mało kto ogląda, ale programy informacyjne. Zresztą liczba programów wyborczych, billboardów czy plakatów też zależy od zasobności finansowej partii. Ludzie nie wiedzieli, że istnieje jakakolwiek alternatywa. Słyszałam, owszem, w publicznym radiu rozmowę z działaczami winno być zabronione. Sondaże, pomijam już nawet, czy rzetelnie robione, czy nie, zniechęcają ludzi do głosowania na mniejsze partie, z których programem się zgadzają, na rzecz dużych, mających – według sondaży – większe szanse. Ponadto ludzie nie mówią ankieterom prawdy, bo czasem wstydzą się swoich poglądów. Rzadko kto przyzna się publicznie do chęci głosowania na partię z socjalizmem lub antyklerykalizmem w nazwie, bo są to pojęcia ciągle piętnowane i wyśmiewane w mediach. – Wiele osób jest zniechęconych, a nawet załamanych rezultatem wyborów. Niektórzy boją się podatku liniowego, inni represji, obniżek emerytur czy szaleństwa teczkowego. Załamywanie rąk nie jest dobrym wyjściem. Co można zrobić teraz? Czy jesteśmy skazani na wewnętrzną emigrację? – Możemy mieć nadzieję, że rządy katoprawicy nie będą trwały 4 lata, że dojdzie do podziału wśród rządzących lub do buntu społecznego. Potrzebna jest samoorganizacja społeczeństwa, należy skończyć z biernym oglądaniem zmanipulowanej telewizji. Trzeba będzie także przygotowywać poza parlamentem projekty ustaw i zbierać na nie podpisy. Potrzebne jest wyrwanie się z letargu i zryw. Niezbędne jest pobudzenie do czynu słusznie niezadowolonego społeczeństwa. Znów powróciło my i oni, czyli rządzący w swoim interesie i w interesie mocodawców. Rozmawiał ADAM CIOCH 22 Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. NASZA RACJA ZEBRANIA APP RACJA Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, ul. Emilii Plater 55 m. 81, 00-113 Warszawa; telefon/faks: (22) 620 69 66; www.app.org.pl; e-mail: [email protected]; [email protected]. Konto: APP Racja ING Bank Śląski o/Łódź 04105014611000002266001722. Wpłaty do kwoty 824 zł winny zawierać: nazwisko i imię, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna). Wpłat powyżej 824 zł można dokonywać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą. Biuletyn APPR z aktualnościami z życia partii na stronie internetowej lub pod adresem siedziby partii. Andrychów – 7 i 21.10., godz.16, ul. Lenartowicza 7 (klub osiedlowy); Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274 363; [email protected]; Będzin – zebrania w trzeci pn. każdego m-ca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Białystok – zarząd wojewódzki, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309 (DH „Koral”); dyżury: pn.–czw., godz. 16–18; Bielsk Podlaski – ul. Brańska 123, Stanisław Łaźna, tel. 730 28 70 – wypożyczalnia książek o charakterze historyczno-religijnym; Brzeg – zebrania zawsze w ostatni czwartek miesiąca, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Zenon Makuszyński, tel. (77) 411 29 83; Busko Zdrój – Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793; [email protected]; Chełm – kontakt: Z. Pierściński, tel. 501 711 386; Cieszyn – kontakt pod nr. tel. 661 210 589; 661 210 589; Częstochowa – zebrania w pierwszy wtorek m-ca, Al. NMP 2, lokal Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek, godz. 17–19; kontakt: Andrzej Bąk, tel. 502 085 148; Maciej Kołodziejczyk, tel. 601 505 890; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17 w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 35; Elbląg – 1.10., godz. 16, ul. Grunwaldzka 31. Mile widziani sympatycy; Gdańsk – kontakt: tel. do powiatu gdańskiego: 508 639 947: Gdynia – kontakt: tel. 606 924 771; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 889 054 353; Grudziądz – zebrania APP RACJA w każdy piątek o godz. 17, ul. Pułaskiego10A/18; kontakt: E. Poraziński, tel. 603 703 904; T. Nowaczyk, tel. 605 924 182; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74; Katowice – dyżury w czwartki, godz. 16–17, ul. Sokolska 10a/4; Kielce – ul. Warszawska 6, pok. 7, tel. (41) 344 72 73; dyżury: wt. i pt. w godz. 14–18; tel. 609 483 480; [email protected]; Kluczbork – Dariusz Sitarz, tel. (77) 414 20 47; Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy czwartek w godz. 16–18 w siedzibie, ul. Rybacka 8; tel. 505 155 172; Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601 735 455; Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502 076 244; Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – 6.10., godz. 17 – zebranie dla Łodzi Górnej i Widzewa, ul. Próchnika 1 pok. 307, Karol Jerzewski, tel. 673 11 22; dyżury w siedzibie partii w poniedziałki i środy w godz. 15–17; Małgorzata Majdańska, tel. 501 075 836; Mysłowice – spotkania 12-go każdego m-ca w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko Mini Kliniki) o godz. 17, Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086; Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68) 388 76 20; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384 61 95; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Olsztyn – 1.10., godz. 12 – zapraszamy na zebranie APP RACJA w Osiedlowym Domu Kultury przy ul. Profesorskiej 15; Opatów – tel. (15) 868 46 76; Opole – Stanisław Bukowski, tel. (77) 457 49 04; Ostrowiec Świętokrzyski – kontakt: Arkadiusz Frejlich, tel. 504 838 196; [email protected]; Piła – Henryk Życzyński, tel. (67) 351 02 85; Pińczów – kontakt: tel. 888 656 655; Płock – kontakt: Jerzy Paczyński, tel. 603 601 519; Poznań – 3.10., godz. 17.30, Klubokawiarnia „Proletaryat”, ul. Wrocławska 9, zebranie członków i sympatyków z Poznania i okolic. Kontakt: Witold Kayser, tel. (61) 821 74 06. Koordynator na powiaty: jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579. Zapraszamy chętnych do tworzenia kół partii; Rybnik – Janusz Wiśniewski, tel. (32) 425 17 76, 503 343 275; e-mail: [email protected]; Rzeszów – spotkania w pierwszy i przedostatni poniedziałek miesiąca, godz. 16, Pub „Korupcja”, ul. Króla Kazimierza 8 (boczna Słowackiego); kontakt: Andrzej Walas, tel. 606 870 540; Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, tel. 606 636 273, e-mail: [email protected]; Siedlce – zebranie członków i sympatyków APP RACJA w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz. 17 w barze „Smaczek”, ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Kozak Marian, tel. 606 153 691; adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9; Skarżysko-Kamienna – Wiesław Milczarczyk, tel. 693 424 226; Słupsk – kontakt: tel. 505 010 972; Sosnowiec – trzecia środa m-ca, godz. 17, ul. Urbańska 21a, siedziba Stowarzyszenia „Uniezależnienie”, kontakt: tel. 297 72 65 (Maria Kaleta); Starachowice – tel. (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – punkt informacyjny APPR, ul. Sądowa 4, tel. 601 961 034; Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Tarnowskie Góry – Bożena Wrona, tel. 603 068 881; Bogdan Kucharski, tel. (32) 384 91 77; Tarnów – 9.10., godz. 11, ul. Mościckiego 27, OHP, bl. B; Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Turek – Wiesław Szymczak, tel. 609 795 252; Tychy – dyżury w środy, godz. 17–19, ul. gen. Grota-Roweckiego 10, zebranie ogólne co drugi wtorek m-ca, godz. 18; Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14; Józef Ciach, tel. 506 413 559; Warszawa – Zarząd Koła APP RACJA zaprasza członków i sympatyków na zebrania Koła Warszawy, które odbywają się w każdą pierwszą środę miesiąca przy ul. Długiej 29, sala na I piętrze. Kontakt: Mariusz Grabek, tel. 605 350 793 lub Krzysztof Mróź, tel. 608 070 752; Wrocław – w każdą środę od godz. 16 do 18 zapraszamy sympatyków APPR do klubu przy ul. Zelwerowicza 4. Roman Szwarc, tel. (71) 394 90 12, 692 049 488; Zielona Góra – 30.09., pl. Słowiański 21 – Walne zebranie (spotkanie dotyczy decyzji o zaprzestaniu lub dalszym utrzymywaniu lokalu partyjnego); kontakt: Bronisław Ochota, tel. 602 475 228; Zawiercie – zebrania w pierwszy wtorek m-ca; kontakt: Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233; Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177. Odszedł Daniel Podrzycki Polska lewica poniosła ogromną stratę Antyklerykalna Partia Postępu RACJA KATEDRA PROFESOR JOANNY S. Dziennik wyg(b)ranego kandydata 18 lipca, poniedziałek Eliminacje skończone. Listy zatwierdzone. Radość pierwszych zmartwieniem drugich. Numerów. Niepogodzeni z miejscem – odchodzą. Pozostali zaczynają bój. Dla większości – ostatni. 11 sierpnia, czwartek Rejestracja. Jeszcze gorzej niż do lekarza. Można polubić niedoinwestowaną służbę zdrowia. Parę godzin kontroli podpisów, peseli, oświadczeń. Jeszcze bez świadectwa moralności. Od miejscowego proboszcza. Komisja wyborcza bierze wzór z sejmowej śledczej. Lustruje. Podejrzewa. Nawet nie udaje obiektywizmu. Kwestionuje, co się da. Bezpartyjni fachowcy czują władzę prawicy. Nadchodzącą jak huragan Katrina. Chcą się przypodobać nowym panom. 12 sierpnia – 23 września Kampania, czyli Kłębowisko żmij. (Patrz „FiM” 37/2005). 23 września, piątek wieczorem Plakaty zawieszone. Spoty wyemitowane. Spotkania zaliczone. Ulotki, uśmiechy, uściski rąk rozdane. Koniec castingu. Po wyborczej kiełbasie nastaje wyborcza cisza. Nic się więcej nie zrobi. Zostaje rozpamiętywanie udanych i chybionych akcji. I toast. Za sukces. Na pohybel wrogom. Na zdrowie. Przyda się, kiedy minie wyborczy amok i spadnie poziom adrenaliny. 24 września, sobota Wolna. Cieszy bardziej niż pierwsze niepracujące w PRL. Do południa euforia. Po – jesienna nuda. Organizm przyzwyczajony do czynu źle znosi dolce far niente. 25 września, niedziela Nadeszła godzina prawdy. Dla wielu bolesnej. Kandydaci marzą, aby wyborcy postawili na nich krzyżyk. Przewrotność wyborczej logiki. Lakmusowy papierek wyborczej kartki. Zanurzony w urnie zmienia barwę politycznej sceny. Głosuję i do Warszawy. Wieczór na Rozbracie. Dochodzi 20.00. Pierwsze prognozy. Radość z trzeciego miejsca. Jesteśmy w grze. Jedyna zwycięska lewica. Sukces? Daje o sobie znać teoria względności. PiS wygrany. Niewiele mniej zasobna w mandaty PO – przegrana. Pozbawiona inicjatywy. Skazana na czekanie. Rokicie odebrali upragniony fotelik. Dobrze, że się wcześniej nacieszył jak dziecko. Tego mu nikt nie odbierze. Trochę szkoda forsy na naukę angielskiego. Dobrze, że cudzej. Koalicji nie nazwą już POPiS, tylko PiSPO. Ustalą kolejność dziobania. Marzenia Platformy paszły w PiS..., jakby powiedział znajomy Rosjanin. 26 września, poniedziałek Mamy 55 mandatów. Znacząca opozycja. Partyjnie jest dobrze. Indywidualnie – nie wiadomo. Kandydaci czekają na wyrok. Wyborców i historii. Dziś ich triumf albo zgon. Polityczny. Wciąż waha się liczba zdobytych w okręgu mandatów. Jeden czy dwa? I jeszcze ważniejsze – dla kogo? Czekam na imienne wyniki. Mam 11 925 głosów. Jestem pierwsza. Czytelnikom i Redakcji „FiM” dziękuję za wsparcie i głosy. Nie zawiodę. JOANNA SENYSZYN Dziękuję! Po wyborach czas na zmiany W imieniu kierownictwa APPR pragnę podziękować sympatykom partii i wszystkim Wyborcom za głosy, które dnia 25 września w wyborach do Sejmu oddali na kandydatów APP RACJA. Dziękuję Romanowi Kotlińskiemu, Redaktorowi Naczelnemu tygodnika „Fakty i Mity”, oraz całemu zespołowi redakcyjnemu za prasowe wsparcie kampanii wyborczej kandydatów APP RACJA. Pragnę również podziękować wszystkim kandydatom w wyborach do Sejmu RP za podjęcie decyzji o kandydowaniu i zaangażowanie się w kampanię wyborczą. W naszym kraju jeszcze przez długi czas publiczne wyrażanie antyklerykalnych poglądów będzie spotykać się ze strony części społeczeństwa z postawami niechęci, czego zapewne doświadczyli niektórzy z kandydatów przy okazji prowadzonej przez siebie kampanii. Niech jednak wynik osiągnięty w wyborach, gorszy od oczekiwanego, nie odbierze kandydatom na posłów, członkom i sympatykom partii przekonania o tym, że cel i program APPR jest słuszny i właściwy. Musimy tylko przemyśleć sposób i metody dalszego działania. Dla polityka ważna jest przede wszystkim skuteczność. O tym powinniśmy pamiętać. Tego nauczmy się od innych. Przewodniczący APPR Jan Barański Wybory do Sejmu i Senatu w roku 2005 przeszły do historii. Dla Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA był to pierwszy start w wyborach parlamentarnych. Nie w pełni samodzielny, bo w ramach Komitetu Wyborczego i z list okręgowych Polskiej Partii Pracy. Wybory miały być ważne. I były. Pokazały, jak trudną drogę mają przed sobą ugrupowania skupiające polską lewicę pozaparlamentarną. Na dodatek, okupioną na samym początku stratą niepowetowaną i nie do odrobienia. Tragiczną śmiercią zakończył życie Przewodniczący Polskiej Partii Pracy Daniel Podrzycki. Działacz związkowy i polityk, który był niekwestionowanym liderem porozumienia wyborczego lewicowych ugrupowań pozaparlamentarnych oraz gorącym zwolennikiem ich dalszej coraz ściślejszej współpracy. Wyniki wyborów do Sejmu dla APPR były gorsze od oczekiwanych. Trudno – z perspektywy kilkudziesięciu godzin – dać pełną i wszechstronną ich ocenę. Jednak na kilka elementów należy zwrócić uwagę. Nie zaskakuje niska frekwencja. Społeczeństwo ma dość po chamsku uprawianej polityki, skandalicznie zachowujących się polityków i nieskutecznie działającego rządu. Niestety, zostali również w domu ci wyborcy, którzy przeważnie od wyborów się dystansują. Bezrobotni i ta część społeczeństwa, którą w ostatnich kilkunastu latach boleśnie doświadczyły polskie przemiany i ustrojowa transformacja. A do nich głównie adresowana była socjalna część programu Polskiej Partii Pracy. I element najprawdopodobniej dominujący – elektorat lewicowy, w tym antyklerykalny, nie chciał podjąć ryzyka zaufania kandydatom KW Polskiej Partii Pracy. Zdecydował się głosować po raz kolejny na Sojusz Lewicy Demokratycznej, sprawiający w ostatnich tygodniach, poprzez składane deklaracje, dobre wrażenie. Lewicowi wyborcy ulegli medialnej presji i – obawiając się kreowanej wizji absolutnej władzy prawicy – postawili na bardziej realną, choć nieliczną reprezentację w parlamencie ugrupowań o lewicowym rodowodzie. Z całkiem możliwą perspektywą, że rozczarują się po raz kolejny. Konwent APPR, który pierwotnie miał być konwencją wyborczą i zdecydować o poparciu przez partię kandydata na urząd Prezydenta RP, nabierze innego charakteru. Podstawowym zadaniem konwencji stanie się ocena sytuacji w partii po wyborach, ze szczególnym uwzględnieniem oceny działań kierownictwa i zaangażowania członków APP RACJA w kampanię wyborczą. Drugim celem konwencji powinno być ustalenie głównych kierunków strategii partii i działań ruchu antyklerykalnego w Polsce. MB Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE oczątek jesieni. Idę sobie parkową alejką, słonko świeci, ptaszęta świergolą aż miło... Nagle zza drzewa wybiega kłusem lubieżnego satyra ekshibicjonista z „ptakiem” na wierzchu. Większości kobiet spotkanie z „naturystą” zdarzyło się przynajmniej raz w życiu. Mnie – więcej niż kilkakrotnie. Takie moje szczęście! I co? Zaskoczenie, strach, ucieczka? Dawniej tak bywało, przynajmniej do czasu, kiedy z wypowiedzi nadwornego seksuologa RP – prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza – dla jakiegoś poradnika dowiedziałam się, że im nam jest gorzej, im głośniej krzyczymy, im bardziej oczęta odwracamy przerażone, rumienimy się i peszymy – tym zboczeńcowi lepiej. Kiedy na dodatek przeczytałam, że ci „parkowi” nie są agresywni, ponieważ spuszczone kalesonki w biały dzień, w miejscu bądź co bądź publicznym raczej nie zachęcają ich do pogoni za ofiarą, poczułam się nagle panią P 23 PLOTKOWISKO Sezon na „ptaki” sytuacji. „A figę!” – pomyślałam i przestałam panikować. Więc spaceruję spokojnie, pełen relaks. Facet w prochowcu do ziemi prezentuje wdzięki, a ja – patrząc mu w oczy – intonuję odświętnie: „Oj, malućki, malućki, kieby rękawiiickaaa...”. I wiecie co? Działa! Albo ja mam taki głos, że powala wrogów na łopatki, albo oni śmiertelnie boją się braku uznania dla swojej męskości, prezentowanej z takim poświęceniem. I pomykają przez zarośla niczym strwożone sarenki. Punkt dla mnie! Podobno wszelakie parkowe zboczeńce upodobały sobie schyłek lata. Powód – jeszcze jest ciepło, a już nie ma komarów. Warunki idealne. Ostatnio oprócz swojskich, rodzimych ekshibicjonistów z ukrycia wychodzą amatorzy doggingu (od ang. dog – pies), czyli seksu uprawianego „po psiemu” (ale niekoniecznie „na pieska”) na łonie natury i ku uciesze gawiedzi. Moda przywędrowała do nas z Wielkiej Brytanii, gdzie ze względu na klimat (permanentna mgła) sport ten bywa nazywany dogging in the fog. Jak wieść niesie, dogging zadomowił się już na dobre w polskiej stolicy, i to pod okiem szeryfa Kaczyńskiego. Zajęty kampanią prezydent na razie odpuszcza. Może też dlatego, że pasja ta dotyka osobników płci obojga, dzięki czemu tworzą się porządne, heteroseksualne pary. Takich można by nawet objąć ochroną sezonową i prezentować turystom ze Wschodu jako lokalną ciekawostkę przyrodniczą. Oczywiście – za grubą kasę. MAŁGORZATA PIEKIELNICA – Dokąd tak rankiem? – Do domu. Gosposia poszła... Żona sama. A ty dokąd? – Też do domu. Żona poszła, gosposia sama! LPR – L epsze Prezerwatywy (dla) Rodziny Śliski Roman – kształt członkopodobny. Specjalnie nawilżony, by zapewnić lepszą penetrację środowisk bogoojczyźnianych. Obecnie w sprzedaży wersja o profilu unijnego ogórka. Elastyczny Pęk – z pokaźnym zbiornikiem na bździny wszechpolaków. Końcówkę zawiązać na supeł lub pęk, żeby nie wypływało. Toleruje wszelkie przegięcia pały. Plemnikobójczy Wrzodek – na końcu posiada kolec jadowy. Ściśle przylegając do sromu, zabija każdą płodną ideę. Wyprodukowano w Ursusie z gumy używanej w oponach dla traktorów. Super-Strąg – zatrzymuje żywą substancję narodu. W sprzedaży z kolekcją aktów ciała ustawodawczego. Przeciwdziała przedwczesnej prywatyzacji. Zastosowania: można używać po misjonarsku i w opozycji. Zbierz je wszystkie! Wstąp do klubu LPR! Uwaga, promocja! Zamawiając 4 modele, otrzymujesz gratis Rydza z Antenkami – z olejkiem zapachowym o zbawiennym działaniu na duszę. Zapewnia intymność jak na spowiedzi. Załóż go na swoją antenę, a twoja ekstaza popłynie niczym na falach eteru. Na podstawie Internetu opracował MIKOŁAJ KRZYŻÓWKA Odgadnięte wyrazy 6-literowe należy wpisać zgodnie z ruchem wskazówek zegara, rozpoczynając od pola oznaczonego strzałką. 1) uduchowiona pora, 2) w baku w cadillacu, 3) niebieskie zoo, 4) oj, bo się przebierze, 5) ciasto z bakteriami, 6) dziwak z iksem, 7) „radiomaryjny” zapowiadacz, 8) „ludzki komediopisarz” francuski, 9) masowiec upadłościowiec, 10) wypowiedź doprawiona jadem, 11) dobiega z oddali, 12) mityczne psisko gotowe na wszystko, 13) niedzielna wymiana przez plebana wyklinana, 14) dla tych, co na słońce, 15) o balowym ciuszku na Kopciuszku, 16) decyduje, co się drukuje, 17) widoczny dookoła znak końca budowy nowego kościoła, 18) oka mgnienie, 19) wielki jak korek od butelki, 20) wystawiana na Sacro Expo, 21) „Plebania” dla „telewierzących”, 22) las na Majorce, 23) nad rzeczką, 24) pierze na niebie, 25) jedyne spodnie, w których zawsze modnie, 26) kompromitacja śliwki w kompocie, 27) od „do” do „do”, 28) Tina śpiewająca evergreena, 29) myślisz, że są głupie, bo chodzą w skorupie?, 30) taniec wprowadzony na salony, 31) egzotyczny trójkąt, 32) z mapą na pasku, 33) choć przysięgali przed obrazem, po nim już nie będą razem, 34) wpłacane przed licytowaniem, 35) o dziurze w wulkanicznej górze, 36) książę na kompakcie, 37) głupek, co odwilży się boi, 38) niezbędna niewierzącym w państwie wyznaniowym, 39) dźwięk „anielsko-skrzydlaty”, 40) czasem toczymy boje z tym jesiennym nastrojem, 41) mickiewiczowski bluźnierca, 42) gra w kasynie, 43) naczynie w kamforze, 44) z orzełkiem na głowie, 45) przynajmniej obsika, skoro ugryźć nie może, 46) nie na niby broń na ryby, 47) z pedałami w kościele, 48) auto kwitnącej wiśni, 49) dziecię kwiat, 50) kancelaryjno-parafialny mebel, 51) ulubieniec płci niewieściej, 52) antyczna dwukółka, 53) kraina pana chana, 54) religijny teleranek, 55) góry niedaleko Ruhry, 56) japońska samoobrona, 57) sięga miss do pasa, 58) kpina z Darwina, 59) na diecezjalnej głowie, 60) w kuflu z paniki. TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 24 ŚWIĘTUSZENIE Święta Magdalena Oto jedna z przyczyn sukcesu PiS. Takich przypadków jak ten w Wałbrzychu, gdy Kościół bezpośrednio wspierał partię Kaczyńskich, było wiele. Ciekawe, jak się za to odwdzięczy rząd PO-PiS-u. Fot. Śliwa Czarny humor Stary proboszcz wraca wieczorem z miasteczka, a dwaj wikarzy chleją, muzyka gra na całego. Stanął we drzwiach jak wryty i pyta, z jakiej to niby nadzwyczajnej okazji taki jublobajzel na plebanii. Rys. Tomasz Kapuściński Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r. JAJA JAK BIRETY „Proszę księdza proboszcza, nasza gosposia dostała w końcu okres!” – krzyknęli obydwaj mocno wstawieni księża i wznieśli w górę pełne kielichy. Proboszcz zamrugał oczami, podszedł do stołu i ze słowami: – „Aaa, to w takim razie i mnie nalejcie!!!” – przyłączył się do balangujących... to autentyczne wpisy nauczycieli do dzienniczków uczniów podstawówki i gimnazjum: O Weronika nie słucha poleceń nauczyciela i mówi, że jej to zwisa. ¤¤¤ Z. sprawdza językiem koleżance, czy ma wszystkie migdałki. ¤¤¤ Wycina genitalia męskie i żeńskie z papieru i bawi się nimi na kolanach kolegi. ¤¤¤ Uczeń Tomasz pomalował kolegę Radka flamastrem po głowie. Uczeń Radek cieszy się z tego, że został pomalowany flamastrem przez kolegę Tomka. ¤¤¤ Na lekcji ZPT Artur i Krzysio kopią gruchę Łukaszka. (podczas robienia sałatek owocowych – dop. red.) ¤¤¤ Na zapytanie o powód braku spodenek na lekcji WF uczeń stwierdził (cytuję): „Nie mam, bo babcia jeszcze na drutach robi”. ¤¤¤ Tydzień później, ten sam nauczyciel pisze: Uczeń ponownie nie ma stroju, ponieważ (cytuję): „Babci się wełna skończyła”. ¤¤¤ Agnieszka kopnęła kolegę w krocze tak mocno, że kolega już drugą godzinę chodzi z genitaliami w rękach. ¤¤¤ Rysuje trumny na marginesach, twierdząc, że zakłada przyszkolny Uczeń na lekcji krzyczy: „Nie ma seksu bez pumeksu”. ¤¤¤ Po kichnięciu nauczycielki, krzyknął, cytuję: „Żeby ci ryja nie urwało!”. ¤¤¤ Puszcza bąki zakład pogrzebowy, a ja mogę być pierwszym klientem. ¤¤¤ M. narysował w zeszycie do niemieckiego członek męski i wmawia nauczycielce, że to św. Mikołaj. ¤¤¤ W czasie zwiedzania Wawelu biegał po salach i krzyczał: „Bić bolszewików!”. ¤¤¤ Córka bezcześci eksponaty w pracowni biologicznej, wkładając cietrzewiowi w dziób papierosa. ¤¤¤ Agnieszka straszy księdza na lekcji religii rajstopą i ping-pongami. ¤¤¤ Siedzi na lekcji i źle mu z oczu patrzy – najwyraźniej coś kombinował. ¤¤¤ Szymon nie chce dmuchać Ani. (na lekcji PO; chodziło o fantom do nauki pierwszej pomocy, który takie właśnie nosi imię – dop. red.) ¤¤¤ Puszcza bąki na lekcji polskiego, a nie zna fraszek Kochanowskiego. Na podst. Internetu oprac. MW