czy filozof może uprawiać filozofię nauki?

Transkrypt

czy filozof może uprawiać filozofię nauki?
DYSKUSJE
ZAGADNIENIA FILOZOFICZNE
W NAUCE
XVIII / 1996, s. 3–28∗
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ
NAUKI?
Pod takim tytułem odbyła się dyskusja panelowa podczas VI Polskiego Zjazdu Filozoficznego, jaki miał miejsce w Toruniu w dniach 5–
9 września 1995 r. Mimo że dyskusja rozpoczęla się późno wieczorem,
bo ok. godz. 22–giej, a zakończyła się ok. 1–wszej w nocy, zgromadziła
ona liczne grono uczestników. Polemiki były tyleż gorące, co intersujące.
Bo czyż filozofowie mogą pozostać obojętyni wobec pytania, które już
w samym swoim sformułowaniu zawiera nutę powątpiewania w kompetencje filozofów w dziedzinie filozofii nauki? Ale nie idzie tu o filozoficzny szowinizm. Wobec gwałtownego rozwoju nauki i ciągle wzrastającej specjalizacji problem jest poważny i tak też został potraktowany
przez dyskutantów.
Poniżej publikujemy jedynie głosy dyskutantów oficjalnie zaproszonych do panelu. Żałujemy, że — z powodów technicznych — nie jesteśmy w stanie zapoznać Czytelników z przebiegiem całej dyskusji. Teksty
zamieszczone poniżej stanowiły jedynie punkt wyjścia, niekiedy tylko
pretekst do pasjonującej wymiany zdań.
Michał Heller
Wydział Filozoficzny PAT
Kraków
Czy filozof może uprawiać filozofię nauki? — Nasuwa się podejrzenie, że jest to częściowo pytanie retoryczne, a częściowo prowokacja.
Pytanie retoryczne — bo czyż formułowałbym je, gdybym nie sądził, że
kryje się w nim jakiś problem? Prowokacja — bo przecież mówię do filozofów (i z pozycji filozofa), a zakwestionowanie praw filozofów do jednej
z filozoficznych dyscyplin musi brzmieć co najmniej drażniąco. A jed∗ UWAGA: Tekst został zrekonstruowany przy pomocy środków automatycznych; możliwe są więc pewne błędy, których sygnalizacja jest mile widziana
([email protected]). Tekst elektroniczny posiada odrębną numerację stron.
2
DYSKUSJA
nak sprawa nie jest aż tak prosta. Zacznijmy wszakże od argumentów
popierających prowokacyjny charakter mojego pytania.
Przeczytałem niedawno książkę, napisaną przez cenionego autora–
filozofa i wydaną przez bardzo szanujące się wydawnictwo naukowe.
Książka była poświęcona — jak głosiła zapowiedź we wstępie — filozoficznej analizie zagadnień związanych z czasem i przestrzenią w szczególnej teorii względności. Książkę przeczytałem uważnie i wydała mi
się banalna. Wnioski, do których autor dochodzi po wielustronicowych
analizach są doskonale znane każdemu fizykowi zajmującemu się teorią względności; i to tak dobrze znanymi, że w jego przekonaniu zasługują one jedynie na paruwierszową wzmiankę w kursorycznym wykładzie. Z rozmów z kolegami–fizykami wiem, że bardzo często odnoszą
oni podobne wrażenia z prób lektury filozoficznych książek. Co więcej —
wracam do reminiscencji z własnej lektury — autor wspomnianej książki
nie dostrzegł filozoficznie ważkich zagadnień, jakie stawia nieco głębsza
znajomość szczególnej teorii względności.
Można by zapytać, dlaczego szanujące się wydawnictwo dopuściło do
wydania drukiem książki o banalnej treści. Przypuszczam, iż dlatego, że
recenzentami książki byli filozofowie, którzy — zgodnie ze swoimi kryteriami — uczciwie ocenili, że książka nadaje się do druku. Recenzenci–
fizycy nie recenzują książek filozoficznych.
Sprawa przedstawia się jeszcze gorzej, gdy trzeba wziąć na filozoficzny warsztat którąś z matematycznie bardziej zaawansowanych teorii
współczesnej fizyki, np. kwantową teorię pola. Znam bodaj tylko dwa
książkowe opracowania filozoficznych aspektów tej teorii: jedno to zbiór
referatów wygłoszonych na konferencji, w której uczestniczyli fizycy i filozofowie z fizyczną przeszłością; drugie to książka napisana przez fizyka,
pracującego dla filozofów. A w kwantowej teorii pola roi się od zagadnień, które powinny być istnym żerem dla filozofów. Że wspomnę jedynie
problem indywidualizacji obiektów fizycznych; problem tym donioślejszy,
iż wszystko wskazuje na to, że istnienie indywiduów w świecie makroskopowym ma swoje korzenie na poziomie rzeczywistości, który bada
kwantowa teoria pola.
Sprawa wydawałaby się prosta, gdyby nie fakt, iż można cytować
dziesiątki przykładów książek i publikacji, w których autorzy–fizycy odkrywają prawdy znane filozofom od stuleci i czynią to w sposób urągający elementarnej znajomości filozoficznego warsztatu. Pomijam książki,
w których fizycy piszą filozoficzne bzdury, choćby dlatego, że doskonale
się one równoważą przez książki, w których filozofowie piszą nonsensy
na temat fizyki.
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
3
Dotykamy tu jednej z nieuniknionych bolączek dzisiejszego świata —
specjalizacji. Z jednej strony jest ona nieunikniona — bez niej nie można
wyobrazić sobie prawdziwego postępu w naukach i jej technicznych zastosowaniach. Z drugiej jednak strony prowadzi ona do schizofrenicznych
rozwarstwień w najbardziej żywotnych tkankach naszej kultury. Stawia
to filozofa w niezmiernie trudnej sytuacji. Niejako z definicji ma on być
specjalistą w przerzucaniu pomostów między różnymi specjalizacjami;
innymi słowy — ma on być specjalistą od swoistej syntezy. Ale i ta specjalizacja zaszła tak daleko, że nasz filozof–specjalista utracił już wspólny
język ze specjalistami od innych specjalności. Chciałbym tu zaproponować dwa dosyć oczywiste środki zaradcze. Fakt, że są one oczywiste wcale
nie zmniejsza stopnia trudności w ich realizacji.
Po pierwsze, powinniśmy dążyć do tego, by każdy filozof (w każdym razie filozof nauki lub filozof przyrody), oprócz swojej filozoficznej
dyscypliny, czynnie uprawiał jakąś inną naukę. Kiedyś od filozofów wymagano, by byli specjalistami od wszystkiego; wydaje się, że dziś nie
można zrezygnować z tego, by filozof oprócz swojej filozoficznej specjalności odpowiedzialnie znał jakąś inną naukę szczegółową. Zdaję sobie
sprawę z tego, że jest to wygórowane żądanie, ale pora już wymagać od
filozofa, by był czymś więcej niż inni uczeni.
Po drugie, powinniśmy dążyć do tego, by elementy filzofii nauki przenikały do standardowego wykształcenia w różnych specjalistycznych dyscyplinach, zwłaszcza dyscyplinach fundamentalnych (takich jak fizyka).
Szłoby nie tyle (czy nie tylko) o wprowadzanie dodatkowych przedmiotów filozoficznych na rozmaitych wydziałach uniwersyteckich i politechnicznych (to w pewnej mierze ma już miejsce, ale odnosi raczej ograniczone skutki), ile raczej o przenikanie elementów filozofii nauki do wykładów i podręcznikowych opracowań różnych naukowych przedmiotów.
Myślę, że po tych krótkich rozważaniach pytanie „Czy filozof może
uprawiać filozofię nauki?” nie jest ani pytaniem retorycznym, ani prowokacją. Kryje się w nim ważny problem, od rozwiązania którego mogą
zależeć losy filozofii w następnym stuleciu.
Józef Szudy
Instytut Fizyki UMK
Toruń
Zaproszenie ze strony Księdza Profesora Hellera do wzięcia udziału
w dyskusji panelowej na Zjeździe Filozoficznym przyjąłem jako wielki
zaszczyt, który jednak wprowadził mnie w stan równie wielkiego zakło-
4
DYSKUSJA
potania a nawet zażenowania. Rozważając problematykę będącą przedmiotem tego panelu, uświadomiłem sobie bowiem dopiero teraz, że mimo
iż uczestniczę w badaniach naukowych już ponad 30 lat, nigdy dotąd nie
zastanawiałem się nad jakimikolwiek związkami uprawianej przeze mnie
dziedziny z filozofią. Dziedziną, którą się zajmuję, jest fizyka atomowo–
molekularna, a mówiąc bardziej ściśle prowadzę badania oddziaływań
pomiędzy atomami i cząsteczkami przy użyciu metod spektroskopowych.
Pracując od wielu lat w kilkuosobowym zespole fizyków staram się wraz
z moimi kolegami uprawiać uczciwą i w miarę posiadanej aparatury pomiarowej dokładną działalność badawczą. Naszym zdaniem, problematyka, którą się zajmujemy jest ważna z kilku powodów. Jednym z nich
jest to, że ma ona znaczenie w astrofizyce, pozwalając uzyskać informacje o składzie i warunkach panujących w atmosferach gwiazd. Przede
wszystkim jednak badania, prowadzone w naszym zespole są ważne —
tak sądzimy — z powodów natury zasadniczej; stanowią one bowiem jedyne źródło informacji o charakterze sił działających pomiędzy atomami
wzbudzonymi. Pytania, jakie sobie stawiamy w naszych badaniach, dotyczą pewnych fundamentalnych problemów fizyki atomowo–molekularnej,
gdyż są to pytania dotyczące oddziaływań pomiędzy obiektami należącymi do mikroświata (atomy, cząsteczki, jony, elektrony). Istnieje w tej
dziedzinie nadal wiele niejasności i stąd rodzi się pilna potrzeba zgromadzenia możliwie dużej liczby danych doświadczalnych oraz podjęcia
próby ich interpretacji. Oznacza to, że pytania, na które staramy się
odpowiadać, mają charakter empiryczny. Żywimy jednak przekonanie,
że nasza działalność jest pożyteczna i w jakimś stopniu przyczynia się
do poznania prawdy. Nie stawiamy sobie jednak w naszych badaniach
pytań o charakterze filozoficznym, bo to nie jest nasz cel. W zasadzie
unikamy stawiania takich pytań, gdyż ich stawianie — tak sądzimy —
raczej przeszkadzałoby niż pomagało rozwojowi naszych badań szczegółowych. Myślę, że w podobnej sytuacji do tej opisanej powyżej na przykładzie mojego zespołu jest wielu badaczy, zajmujących się badaniami
szczegółowymi w innych działach fizyki, chemii a także biologii.
Nie oznacza to bynajmniej, iżbym uważał, że filozofia nie ma znaczenia dla fizyki. Zdaję sobie przecież doskonale sprawę z tego, że powstanie
na początku naszego wieku fizyki kwantowej było jedną z największych
rewolucji intelektualnych w dziejach nauki: język fizyki klasycznej został
zastąpiony całkowicie nowym językiem — mechaniką kwantową. To ta
odmienność języka — w głównej mierze — spowodowała, że od samego
początku pomimo sukcesów w tłumaczeniu ilościowym faktów doświadczalnych, rozwojowi fizyki kwantowej towarzyszyły dyskusje natury filo-
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
5
zoficznej i metodologicznej. W dyskusjach tych uczestniczyli najwybitniejsi fizycy tacy jak Einstein, Bohr, Heisenberg, von Weizsäcker, którzy
po prostu uprawiali filozofię.
Dopiero teraz dochodzę do tematu naszej dyskusji: Czy filozof może
uprawiać filozofię nauki? Wybitnym uczonym, który uprawiał filozofię
nauki był Carl Friedrich von Weizsäcker. Otóż Weizsäcker, zanim zaczął publikować prace filozoficzne, zajmował się bardzo poważnymi badaniami w dziedzinie fizyki jądrowej, uzyskując doktorat z fizyki teoretycznej u Heisenberga i dokonując kilku ważnych odkryć o fundamentalnym znaczeniu dla fizyki jądrowej i astrofizyki (odkrycie tzw. cyklu
węglowego, jednego z dwu najważniejszych astrofizycznych procesów jądrowych). Wiem, że przykład Weizsäckera odpowiada sytuacji idealnej,
którą trudno realizować powszechnie. Tym niemniej sądzę, że każdy, kto
zamierza sensownie uprawiać filozofię nauki, oprócz posiadania gruntownego wykształcenia w danej gałęzi nauki, gwarantującego znajomość rzemiosła tej gałęzi, powinien sam twórczo pracować (przynajmniej jakiś
czas, niekoniecznie całe życie!) w jakimś dziale tej gałęzi. W fizyce nadal
istnieje szereg zagadnień, wymagających do ich rozpatrywania gruntownej wiedzy fizycznej, a jednocześnie domagających się analizy filozoficznej. Do takich zagadnień należą przede wszystkim te związane z podstawami mechaniki kwantowej. Otóż, w ciągu ostatnich dziesięciu lat
techniki eksperymentalne rozwinęły się do tego stopnia, że zupełnie realnym stało się badanie pojedynczch, samotnych obiektów kwantowych,
takich jak atomy lub jony, zawieszonych niemal bez ruchu w niewielkim
obszarze przestrzeni w tzw. pułapkach atomowych. Takie pułapkowanie
cząstek połączone z jednoczesnym ich oziębieniem (robi się to za pomocą
światła laserowego!) do ultraniskich temperatur rzędu ułamków Kelwina,
jest już w tej chwili dobrze opanowaną metodą, a jej twórcy (Wolfgang
Paul i Hans Dehmelt) otrzymali za jej opracowanie nagrodę Nobla w roku
1989. Dzięki tym nowym technikom staje się możliwe wykonywanie doświadczeń nad pojedynczymi obiektami kwantowymi. Pierwsze próby takich doświadczeń już zostały wykonane (por. H. Wolter, Postępy Fizyki,
44, 259 (1993)) a inne są w trakcie wykonywania lub projektów. Celem
tych doświadczeń jest bezpośrednie sprawdzenie falowo–korpuskularnego
dualizmu natury lub inaczej mówiąc komplementarności w mechanice
kwantowej. Jestem przekonany, że filozofowie nauki nie będą obojętnie
czekać na wyniki tych doświadczeń.
Przy okazji warto nadmienić o rewelacji prawie z ostatniej chwili:
w czerwcu bieżącego roku dwaj znani fizycy z Uniwersytetu stanu Colorado w Boulder (Eric Cornell i Carl Wieman), stosując metodę pułapek
6
DYSKUSJA
atomowych, jako pierwsi w historii obserwowali zjawisko tzw. kondensacji Bosego–Einsteina, przewidziane teoretycznie przez Einsteina i fizyka
hinduskiego Bosego już w roku 1924. Zjawisko to polega na tym, że pomiędzy pewnymi cząstkami (w pobliżu zera bezwzględnego) zaczynają
działać specyficzne siły przyciągające, które powodują, że te cząstki ulegają kondensacji w jednym podstawowym stanie kwantowym. Powstanje
wtedy nowy stan materii, tzw. kondensat Bosego–Einsteina. To odkrycie przesuwa granice niepoznanego i niewątpliwie powinno zainteresować
także filozofów nauki.
Są fizycy, którzy lubią filozofować i robią to bardzo dobrze. Kilka znakomitych przykładów podałem powyżej. Jednakże w związku ze sprawą
filozofujących fizyków trzeba nadmienić, że pojawia się tu bardzo trudny
problem: jak powiązać dwie dyscypliny naukowe, zachowując fachowość
i nie stając się dyletantem. Problem ten dotyczy zresztą wzystkich działań interdyscyplinarnych. Z drugiej strony jednak filozoficzne spojrzenie
na fizykę i na własną działalność w fizyce jest chyba wskazane nawet
dla tych fizyków, którzy prowadzą badania szczegółowe lub ściśle aplikacyjne. Chodzi przede wszystkim o ciągłe stawianie pytań (w rodzaju:
co ja właściwie robię?, itd). W tym kontekście chciałbym przypomnieć
słynne ostrzeżenie von Weizsäckera, wypowiedziane w jego wykładach
z filozofii fizyki: „Łatwiej jest uprawiać naukę, niż ją rozumieć. Łatwiej
jest być fizykiem, posiadać właściwą wiedzę fizykalną, niż wiedzieć, co się
robi uprawiając fizykę” (por. J. Życiński, Wychodzenie z jaskini fizyków,
w książce: M. Heller, J. Życiński, Drogi myślących, Polskie Towarzystwo
Teologiczne, Kraków 1983).
Elżbieta Kałuszyńska
Instytut Filozofii i Socjologii PAN
1. Pytanie „zadane” przez Profesora Hellera rozumiem następująco: czy filozof dysponuje odpowiednimi narzędziami poznania, pozwalającymi badać naukę w taki sposób, w jaki np. biolog bada owada.
Rzecz zresztą może być rozumiana szerzej, nie dotyczy wyłącznie nauki, lecz wszystkich „obiektów” interesujących filozofa: bytu, poznania,
wartości itp.
Mówiąc „filozof” mam na myśli kogoś, kto uprawia filozofię, niezależnie od tego, jakie ma wykształcenie i czy oprócz filozofii zajmuje się również inną działalnością. Chodzi mi więc w tym pytaniu o to, czy to filozofia właśnie, a nie konkretna osoba, dysponuje odpowiednimi narzędziami.
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
7
Wyróżnikami dowolnej dziedziny badawczej — filozoficznej, naukowej, czy inne — są:
1. przedmiot badania;
2. specyficzna perspektywa badawcza, dająca się scharakteryzować
przez wskazanie pytań, które mogą być stawiane na gruncie danej
dyscypliny;
3. narzędzia poznawcze, w tym
(a) aparatura pojęciowa,
(b) metody badawcze,
(c) właściwe sposoby weryfikacji twierdzeń.
Odwołanie się do pracy biologa przywołać ma obraz „czystej” sytuacji badawczej, gdzie role podmiotu i przedmiotu są wyraźnie określone:
podmiot wyposażony w odpowiednie narzędzia poznania zdobywa wiedzę
o przedmiocie. Zdobyta wiedza może oczywiście wpływać na stosowane
narzędzia poznawcze, np. modyfikować aparaturę pojęciową biologa czy
wymuszać na nim poszukiwanie innych metod badawczych. Biolog jednak nie znajduje w oku owada własnego obrazu. Nie znajduje w „umyśle”
owada oceny własnych narzędzi poznawczych i wskazówek na temat tego,
jakie narzędzia powinny być użyte. Owad nie bada zwrotnie biologa. To
mam na myśli mówiąc o „czystej sytuacji badawczej”.
2. Wielu filozofów sądzi, że filozofia — „matka” wszelkich nauk —
posiada właściwe narzędzia, że analiza filozoficzna nie wymaga ugruntowania poza filozofią, że odwrotnie, to ona dostarcza „podstaw” naukom
szczegółowym. Obecnie, gdy obrazoburczy postmodernizm traktuje takie stanowisko jako niczym nieusprawiedliwioną uzurpację1 , trzeba wyraźnie wskazać, na czym filozoficzna „pewność” miałaby się zasadzać.
Zwłaszcza filozofowie nauki powinni być czuli na tę kwestię, ponieważ
twórcy nauki krytycznie oceniają wyniki ich pracy: Oh, those philosophers – wzdycha Bohr w relacji Weizsäckera, zdając sprawę ze spotkania
z filozofami Koła Wiedeńskiego. Według Hawkinga (1994): „Ludzie mający wpływ na rozwój fizyki teoretycznej nie myślą kategoriami, które
potem przypisują im filozofowie i historycy nauki. Jestem pewien, że
Einstein, Heisenberg albo Dirac nie zastanawiali się, czy są realistami,
czy instrumentalistami. Martwił ich po prostu fakt, że istniejące teorie
nie pasowały do siebie” (s. 63).
1 Por.
np. Rorty (1994, s. 10).
8
DYSKUSJA
3. Jak się wydaje pewność w filozofii pochodzić może z dwu źródeł.
Jedni upatrują jej w specyficznej metodzie filozoficznej refleksji: Kartezjańska jasność i oczywistość, Bergsonowska intuicja czy Husserlowski
ogląd ejdetyczny mogą tu służyć za przykład. Ograniczona stosowalność
tych metod pozwala jednak sceptykowi wątpić w ich użyteczność.
Wedle innych, źródłem prawdy filozoficznej ma być skrupulatna analiza podstawowych pojęć, kategorii filozoficznych. Badanie sensu takich
pojęć jak „byt”, „substancja”, „przyczyna”, „podmiot”, prawda”, „esencja”, egzystencja”, itp. ujawniać mogą najgłębszą istotę rzeczy. Trzeba
jednak zapytać, skąd pochodzi sens tych pojęć, czy ideom tym — jak
u Platona — odpowiada samoistna „prawdziwa” rzeczywistość i ich analizowanie jest „przypominaniem” wiedzy o tej rzeczywistości, czy są to
idee wrodzone, czy też sens nadaje im, na przykład, zwyczaj językowy.
Wydaje się, że odmienne odpowiedzi różnicują stopień filozoficznej pewności, a nadto, że same odpowiedzi wymagają uzasadnienia.
Nie sądzę, by filozofia dysponowała jakąś szczególną metodą badawczą różną od innych, racjonalnych, zgodnych z prawami logiki, dociekań
teoretycznych. Nie lekceważę jednak analizy pojęć filozoficznych i odkrywania ich głębokiego sensu, bowiem zgodnie z naturalistycznym neo–
kantyzmem uważam, że zwyczaj językowy jest kształtowany zarówno
przez prastare, jeszcze „przedludzkie”, jak i przez „kulturowe” doświadczenia przystosowawcze gatunku ludzkiego. Język jest więc skarbnicą
„mądrości” gatunku.
4. Przy tym wszystkim jednak sądzę, że nie wolno zapoznawać roli
nauki, aktywnie zmieniającej nie tylko zwyczaje językowe, rozumienie
świata i naszego w nim miejsca, lecz również współtworzącej rzeczywistość, w której przyszło nam żyć. Nie wiem, czy istnieje jakakolwiek
dyscyplina filozoficzna, której ustalenia mogłyby nie brać pod uwagę rozstrzygnięć nauk szczegółowych dotyczących rzeczywistości materialnej,
poznania, społeczeństwa, „natury” ludzkiej itp. Filozof nigdy nie jest
w „czystej” sytuacji badawczej biologa. Tym bardziej dotyczy to filozofii
nauki, jako że przedmiot jej zainteresowania — nauka — liczy sobie zaledwie 300 lat, a nadto zmienia się zbyt szybko, by ewolucyjna zmienność
języka mogła za nią nadążyć.
Konieczność konfrontowania własnych przemyśleń z wynikami nauk
szczegółowych — najbardziej oczywista w filozofii przyrody — łatwiejsza
jest do dostrzeżenia w momencie określania przedmiotu dociekań filozoficznych: bytu, poznania, natury ludzkiej itp. Gorzej z rozpoznaniem,
że takie uzgodnienia są konieczne również w obrębie narzędzi poznania,
w szczególności — aparatury pojęciowej. Kategorie, przy użyciu któ-
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
9
rych ujmujemy badany przedmiot, na przykład naukę, też muszą być
„wrażliwe” na to, co się dzieje w nauce. Inaczej, próbując rozumieć naukę, posługujemy się językiem, który nie przystaje do sytuacji przez nią
stwarzanych.
Nauka opisuje rzeczywistość, pozwala ją zrozumieć, wyjaśnia przebieg zdarzeń, teorie i twierdzenia są prawdziwe lub nie, ale by wiedzieć,
na czym polega to „opisywanie”, „wyjaśnianie”, „prawdziwość”, „rzeczywistość”, nie wystarczy analiza zastanych sensów. Trzeba odkrywać
prawdziwe znaczenia tych słów. Nie tylko więc musimy „oswajać” coraz to inne wizerunki rzeczywistości, dopracowywać się nowych intuicji,
znosząc przy tym drwiny zniecierpliwionych naszym „guzdralstwem” naukowców, gdy upieramy się, „że kot nie może być na wpół zabity i na
wpół żywy, tak jak nie można być trochę w ciąży”2 . Musimy też wiedzieć, na przykład, co i dlaczego uważane jest w nauce za wystarczające
uzasadnienie, wyjaśnienie, rozumienie. W roku 1922 Bohr pytany przez
Heisenberga, czy zrozumiemy kiedyś atomy odparł: „Tak. Ale dopiero
wtedy dowiemy się, co znaczy słowo ’rozumieć’”.3 Pół wieku później Profesor Heller4 przyznaje wiele racji twierdzeniu, że „zrozumieć w fizyce
znaczy przyzwyczaić się”.
5. Profesor Przełęcki, polemizując z moim stanowiskiem, powiedział
niedawno: „Nie widzę związku między stosunkiem do reprezentacjonizmu a ewolucją fizyki współczesnej. Reprezentacjonim z jednej strony
nazywany jest ’figurą niemożliwą’, a z drugiej strony mówi się, że wobec
dziewiętnastowiecznej nauki takie stanowisko było zrozumiałe, a teraz
nie jest do przyjęcia. Nie wydaje mi się, żeby dla tak zasadniczej kwestii filozoficznej jakieś „nowinki” fizyczne mogły być decydujące”.5 Otóż
moim zdaniem, jeśli nie będziemy starali się nadążać za tymi „nowinkami”, nasze analizy opierać się będą na intuicjach z ubiegłej epoki, na
wyobrażeniach (dotyczących tak świata, jak i nauki) ukształtowanych
przez czasy nowożytne i rozmijać się będą z praktyką nauki współczesnej.
Filozofowie nauki powtarzają czasem Einsteinowskie powiedzenie, że
należy badać to, „co naukowiec robi”, a nie to, „co myśli, że robi” czy
„mówi”, że robi”6 , jak gdyby faktycznie byli w stanie rozpoznać, co naukowcy robią, bez odpowiednich wskazówek tych ostatnich. Myślę, że
bez tych wskazówek bylibyśmy bezradni.
2 Hawking
1994, s. 67
1987, s. 63.
4 Heller 1994, s. 92.
5 Nieautoryzowana, odtworzona z taśmy wypowiedź na seminarium Filozofia nauki:
tradycje i perspektywy z dnia 19 maja 1995.
6 Por. np. Przełęcki 1995, Witkowski 1995.
3 Heisenberg,
10
DYSKUSJA
Nie znaczy to jednak, że — za Rortym — przyznaję filozofii jedynie
funkcję „terapeutyczną”, sprowadzającą się do pomocy „społeczeństwu
w wyzwoleniu się spod jarzma przestarzałego słownictwa i postaw”7 .
Zadanie filozofii jest wciąż to samo: w zastanej sytuacji musi podejmować próby odpowiedzi na stare filozoficzne pytania, dociekać sensu
i istoty rzeczy, pozostając w zgodzie — między innymi — z ustaleniami
nauk szczegółowych, bowiem spójność jest niezbywalną cechą proponowanych koncepcji. Ale zadań filozofii nie jest w stanie przejąć żadna inna
dziedzina. Decydująca jest tu owa perspektywa ujmowania badanego
przedmiotu, o której wspominałam na początku. Każdy, kto ją przyjmuje, uprawia filozofię (lepiej lub gorzej, w zależności od filozoficznych
narzędzi, jakimi dysponuje), choćby nie był tego świadomy.
Bibliografia
S. Hawking, Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce, Wyd. ALKAZAR, Warszawa 1994.
W. Heisenberg, Część i całość, PIW, Warszawa 1987.
M. Heller, Wszechświat u schyłku stulecia, Znak, Kraków 1994.
M. Przełęcki, In defence of the positivist view of science, w: J. Misiek
(ed.) The Problem of Rationality in Science and its Philosophy, Kluwer Academic Publ., 1995.
R. Rorty, Filozofia a zwierciadło natury, Wyd. SPACJA, Warszawa 1994.
L. Witkowski, Odpowiedź Janowi Woleńskiemu, Bruliony Filozoficzne,
t. 1, 4 (1995).
Marian Grabowski
Instytut Filozofii UMK
Toruń
Chciałbym w ramach zaproponowanej przez Ks. Prof. Michała Hellera refleksji nad wzajemnymi relacjami pomiędzy nauką a filozofią nauki,
pomiędzy uprawianiem nauki a prowadzeniem teoretycznego namysłu
nad nauką i jej wytworami, pomiędzy filozofią w ogóle a filozofią nauki
wyzywająco zatytułowanej: „Czy filozof może uprawiać filozofię nauki?”
próbować zilustrować dwie tezy. Oto one:
Teza pierwsza: Filozof, wybierając naukę jako przedmiot swego filozofowania, który jej czynnie nie uprawia, ryzykuje utratę żywego doświadczenia obiektu swoich wysiłków poznawczych, ryzykuje upadek w próżną
7 Rorty
19994, s. 16.
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
11
spekulację. Grozi mu degradacja do roli rejestratora idei, dość jałowa repetycja cudzych rozpoznań.
Teza druga: Fizyk próbujący zajmować się zawodowo kwestiami filozoficznymi swojej dyscypliny, wystawia się na niebezpieczeństwo kiepskiego uprawiania własnej specjalności. Pozostaje mu pasywna rola obserwatora, który doskonale rozumie proces poznawczy i jego efekt, a jednak nie bierze aktywnego udziału w poznawaniu nowego i nieznanego.
Pierwsza teza nie ma w sobie nic odkrywczego. Jest raczej prostą
konstatacją faktu, że filozof obcując z ideami powinien nie tylko je znać,
ale poszukiwać takiego usytuowania względem nich, by widzieć mechanizmy ich powstawania, ich wewnętrzną logikę, sposoby odnoszenia się ich
do rzeczywistości... Mało co lepiej służy temu niż bezpośrednie zwarcie
z praktyką naukową i badawczą.
Tylko dwa przykłady obrazujące niebezpieczeństwo, o którym mówi
moja niewyszukana pierwsza teza:
1. Filozof nauki styka się ze stwierdzeniem o językowym charakterze
matematyki w obrębie poznania przyrodniczego („matematyka językiem
fizyki”) — językowym w sensie jej zdolności i siły wyrażania rzeczywistości przyrody nieożywionej. Dla filozofa bez wykształcenia i doświadczenia
badawczego w obszarze fizyki teoretycznej stwierdzenie to jest jednym
z wielu na temat roli, jaką matematyka pełni w przyrodoznawstwie. Postawi je on obok koncepcji o matematyczności przyrody, obok poglądów
instrumentalistycznych, czy konwencjonalistycznych, co do funkcji matematyki w opisie świata nieożywionej przyrody. Cóż ono jednak dla niego
znaczy? Jakie treści skrywa w sobie? Dla filozofa bez specyficznego doświadczenia, które zaraz postaram się opisać, nie istnieje żaden kontakt
poznawczy z treścią tego twierdzenia. Oglądając książki z fizyki widzi
w nich matematyczne formuły, ich mnogość. Ta formuła o języku fizyki
znaczy dla niego tylko tyle, że fizyk bez wątpienia posługuje się matematyką. To widzi. Uznając skuteczność poznawczą fizyki, uzna skuteczność
aparatu matematycznego. Brak mu jednak bezpośredniego doświadczenia mocy wyrazu tkwiącej w matematyce używanej w fizyce, doświadczenia, którym dysponuje fizyk teoretyk.
By wydobyć to doświadczenie, niech mi będzie wolno odwołać się
do tego, co nazywa się fizyką matematyczną. Jej intensywny rozwój datuje się od końca lat pięćdziesiątych, od czasów słynnej pracy Wightmana, w której podane zostały aksjomaty kwantowej teorii pola. Utalentowani matematycznie fizycy i spora grupa matematyków formułuje
rozmaite działy fizyki tak, by spełniały one wymogi matematycznej ścisłości i precyzji. Wbrew pozorom typowy dla przeciętnego fizyka sposób
12
DYSKUSJA
posługiwania się matematyką jest daleki od sprostania takim wymogom.
Zapisem takiego nowego, wysoce matematycznego stylu prezentacji jest
czterotomowy wykład fizyki W. Thirringa.8 Studium matematyczne fizyki w oryginalnych pracach fizyków matematycznych jest nie tylko badaniem podstaw matematycznych teorii fizycznych, nie tylko próbą ich
formalizacji w sensie aksjomatyczno–dedukcyjnym, ale wyrażaniem intuicji, obrazów, przeświadczeń fizyków o świecie w ramach formalizmu dostarczanego przez matematykę. Śledząc wyniki zastosowania rozległego
aparatu matematycznego np. do mechaniki kwantowej9 , można obserwować zdolność przejmowania przez niego wyobrażeń, idei kwantowych
a w następnym kroku do nadawania im kształtu matematycznego. To
wyrażanie nie oznacza tylko większej ogólności, precyzji, uściślania. Matematycznemu aparatowi poddają się problemy, których dotychczas nie
udawało się opisać w ramach posiadanych narzędzi matematycznych —
znane fakty doświadczalne, koncepcje podstawowe dla mechaniki kwantowej, jak zasada nieoznaczoności, pojęcie komplementarności... Studiując te wyniki, biorąc udział w ich kreacji fizyk uzyskuje bardzo konkretne
rozumienie tezy o matematyce jako języku fizyki. On „widzi” moc wyrazu tkwiącą w strukturach matematycznych, jest w bezpośrednim kontakcie poznawczym z tą tezą. Filozof bez tego bagażu doświadczenia
badawczego, bez tej wiedzy o sposobie sytuowania się konstrukcji matematycznych w fizyce traci referencję samego stwierdzenia. Filozof zaś
uprawiający fizykę teoretyczną wie, że stwierdzenie to odnosi się do konkretnego elementu w „dzianiu się” fizyki.
2. Pomiędzy interpretacjami mechaniki kwantowej, które określają
charakter odniesienia teorii do rzeczywistości mikroświata, dwie zdecydowanie się wyróżniają. Są to interpretacje: statystyczna i realistyczna.
Jak wiadomo, teoria kwantowa jest teorią probabilistyczną. Stąd pierwsza interpretacja utrzymuje, że wypowiedzi o obiektach kwantowych odnoszą się tylko do zbioru takich samych obiektów, do zespołów statystycznych. Interpretacja realistyczna idzie dalej i twierdzi, że mimo użycia probabilistycznego języka, mówi się tutaj o indywidualnych obiektach
kwantowych. Większość fizyków, uwzględniając całą osobliwość mikroobiektów, posługuje się obrazem indywidualnych układów kwantowych:
cząstek, atomów, cząsteczek jako czymś realnie iatniejącym. Czymś,
o czym można z sensem mówić. Co więcej, współcześnie otwierają się
możliwości eksperymentowania na pojedynczch, indywidualnych ukła8 W.
Thirring, Fizyka matematyczna, t. 1–4, Warszawa, PWN, 1985–87.
Reed, B. Simson, Methods of modern mathematical physics,vol. 1–4, Academic
Press, London 1972–78.
9 M.
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
13
dach kwantowych (wolne neutrony, pojedyncze fotony), co intensyfikuje potrzebę istnienia wypracowanej interpretacji realistycznej. Kwestia wyboru interpretacji wydaje się problemem filozoficznym i rzeczywiście wiąże uwagę filozofów fizyki. Na pierwszy rzut oka przesądzanie
o wyborze interpretacji zależy od rozumienia samego pojęcia prawdopodobieństwa. Filozof, który chciałby podjąć się rozstrzygnięcia pomiędzy konkurującymi interpretacjami analizując samą koncepcję prawdopodobieństwa i od tej analizy uzależnić przesądzenie na korzyść jednej z tych dwóch interpretacji bez wnikania w strukturę samej teorii,
bez znajomości tejże, popełniłby gruby błąd. Jego wysiłki zastosowania
wyników refleksji nad sensenm prawdopodobieństwa prowadzonej przez
indukcjonistów na obszarze teorii kwantowej byłyby daremne. Konstruując bowiem interpretację realistyczną, trzeba wykonać znacznie bardziej
skomplikowaną pracę. Należy przejrzeć formalizm matematyczny i same
podstawy teorii, by móc wypowiedzieć stwierdzenie o tym, że mechanika kwantowa jest konsystentną terorią opisującą indywidualne obiekty
kwantowe, a nie tylko ich zespoły statystyczne. Bez przeformułownia sposobu opisu więlkości mierzonych, z dotychczasowego za pomocą operatorów samosprzężonych, na bardziej elastyczny i ogólniejszy, uzyskiwany
dzięki zastosowaniu miar operatorowych10 i konsekwentnego sformułownia teorii pomiaru kwantowego11 nie sposób sensownie dyskutować interpretacji realistycznej. Nie sposób badać i dyskutować tej interpretacji
bez gruntownej znajomości teorii kwantowej i jej matematyki. Wszelkie
prace dyskutujące kwestie intepretacyjne mechaniki kwantowej, gdzie
rezygnuje się z trudu wejścia w matematyczny formalizm i przejrzenia
go pod kątem zgodności z dyrektywami poszczególnych intepretacji są
przykładami próżnych spekulacji filozoficznych.
Ostatni przykład pozwala mi przejść do tezy drugiej. Jej ilustracja
będzie mieć bardziej charakter socjologiczny, aczkolwiek osobliwość socjologiczna, którą dane mi było obserwować, gruntuje się w merytorycznej stronie badań filozoficznych nad fizyką.
Istnieje sposób uprawiania filozofii fizyki, który alienuje zarówno
w obszarze samej fizyki — fizyki w sensie posłuszeństwa określonej metodzie postępowania badawczego — jak i w obszarze filozofii nauki. Przytoczone przeze mnie analizy interpretacji realistycznej są dobrą egzemplifikacją tego, co ma w takim przypadku miejsce. By tak filozofować,
należy znać fizykę jako zawodowiec z całym bagażem matematycznego
10 P. Busch, M. Grabowski, P. Lahti, Operational quantum physics, Springer, Berlin
1995.
11 P. Busch, P. Lahti, P. Mittelstaedt, The quantum theory of measurement, Springer, Berlin, 1991.
14
DYSKUSJA
wyrafinowania teorii, znać detale z obszaru danej dyscypliny i równocześnie rozumieć kwestie filozoficzne, jakie pojawiają się w okolicy podstaw
teorii. Język takiego filozofawnia z racji jego zmatematyzowanej postaci
staje się w praktyce zbyt hermetyczny dla filozofa nauki. Fizyka odstręczają natomiast kwestie filozoficzne. Przeciętny fizyk interesuje się
filozoficznymi podstawami własnej dyscypliny raczej jako ciekawostką
bez większego znaczenia dla swego postępowania badawczego. Socjologicznym efektem takiej sytuacji jest powstanie niesłychanie wąskiej, dość
wyizolowanej w środowisku grupy osób. Jej członkami są fizycy. Ktoś nie
uprawiający zawodowo fizyki nie ma praktycznie szans znaleźć się w niej.
Tematyka badawcza zbyt jest tu nasycona zaawansowanymi treściami
fizycznymi. Trzeba lat studiów i praktyki, by je opanować. Fizycy ci jednak wyglądają osobliwie, gdy traktować ich według standartów metody
samej fizyki. Są dziwni nie dlatego, że dysponują świadomością i wiedzą
filozoficzną, której brak przeciętnemu fizykowi. Dziwi styl ich aktywności badawczej. Niesłychanie rzadko efektem tej działalności naukowej
są prace proponujące nowe modele, nowe pomysły opisu rzeczywistości. Novum typowe dla fizyki i stosunkowo czesto się w niej zjawiające
tu jest praktycznie nieobecne. Jego miejsce zajmują uporczywe powtórzenia, nużące dyskusje o ciągle tych samych kwestiach. Poszukiwanie
„nowego” i nieznanego zamienia się na próby zrozumienia tego, co już
jest, co już kiedyś uzyskano — uporządkowania i uspójnienia posiadanej
wiedzy w stopniu, który staje się sztuką samą w sobie.
Kwestie interpretacji mechaniki kwantowej są znakomitą egzemplifikacją tematyki tu podejmowanej. Zajmować się nimi to zaakceptować
teorię kwantową, jej wyniki, zręby matematycznego formalizmu i próbować przy tak określonych warunkach początkowych ująć charakter
związku teorii z mikroświatem. Z punktu widzenia fizyka nie dzieje się
nic nowego. Filozof fizyki dostarcza tylko najwyżej nowego widzenia i rozumienia tego, co istnieje — teorii, hipotezy...
W ramach mechaniki kwantowej istnieje kilka paradoksów, które
zdają się wskazywać na niekompletność teorii, na jej niedomknięcie. Są
to swoistego rodzaju zagadki, ale sformułowane na zasadzie sprzeczności i ujawniające paradoksalny aspekt teorii. To one stają w centrum
uwagi tej grupy fizyków–filozofów, o której opowiadam, jako kolejny ulubiony temat ich refleksji. Nieustająco powraca się do paradoksu EPR
(Einsteina–Podolskiego–Rosena), kota Schrödingera, osobliwych teorii
pomiaru kwantowego... Myśl zostaje zahipnotyzowana i uwięziona w tego
typu zagadkach. Kręci się wyłącznie wokół nich. Rezultatem takiego
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
15
zogniskowania uwagi są liczne próby wyjaśnień12 — pewien wyraz rozumienia — uzgodnienia paradoksu ze sposobem, w jaki dany uczony
uchwytuje samą teorię. Z punktu widzenia typowych strategii badawczych w fizyce jest to najczęściej zajęcie jałowe, choć niektórzy z autorów
tego typu prac myślą, iż otworzą one drogę nowej lepszej teorii. W fizyce
raczej bada się miejsca nieznane, jakoś się wypełnia to, co w danym programie badawczym staje się otwarte, problematyczne, bądź próbuje się
własnej inwencji w konstruowaniu modeli, teorii badając rozmaite formy
zgodności z wcześniejszą teorią, z eksperymentem... W takiej perspektywie opisywanie, jak samemu rozumie się dany paradoks, jest po prostu
nudne i jałowe poznawczo. Znane jest dosadne powiedzenie Hawkinga:
„kiedy słyszę o kocie Schrödingera, odbezpieczam pistolet”. Dla fizyka
teoretyka, który chce manipulować matematycznym narzędziem i za jego
pomocą budować modele, taka statyczna refleksja nad paradoksami jest
czymś nieznośnym. Jest wbrew duchowi metody, którą się posługuje.
Ta przepaść rysująca się między fizykiem a fizykiem zwracającym
się ku podstawom, ku kwestiom filozoficznym fizyki daje się zrozumieć
jako zmiana tematu badań i w konsekwencji sposobu traktowania przedmiotu refleksji. Fizyk filozofujący wypada ze stylu pracy typowego dla
swojej dyscypliny. Owo dążenie do zrozumienia zastanej teorii, kodyfikacji rozmaitych poglądów, ich zestawienia na zasadzie zebrania argumentów i kontrargumentów jest czym innym niż dążenia badawcze fizyka.
Nowość dla fizyka i fizyka filozofującego w opisany sposób zjawia się odmiennie. Nowość uzyskana przez fizyka, chociaż często trywialna lub spodziewana, nie jest tylko nowością zrozumienia tego, co już zostało wcześniej powiedziane, świeżością odmiennego spojrzenia na sprawy znane,
ale efektem wyprawy w nieznane, przyczynkiem do rozwiązania jakiegoś
problemu. Styl pracy fizyka cechuje swoisty dynamizm prób: buduje modele, eksperymentuje, oddaje się zawiłym kalkulacjom. Inwencja twórcza w owym „dobieraniu się” do nieznanego jest w najwyższej cenie.
W opisywanym natomiast typie myślenia filozoficznego raczej dominuje
kontemplacja tego, co jest, głębokie zrozumienie podstaw. Fizyk, który
zaryzykował ten typ naukowj aktywności na ogół traci lub nie ma wcale
zdolności manipulowania dotychczasową wiedzą, by dobijać się nowego,
oswajać nieznane — rozwiązywać konkretne bieżące problemy badawcze. Nie widzi priorytetu nierozwiązanych problemów nad koniecznością
12 Tę mnogość eksplikacji można najłatwiej śledzić przeglądając materiały z konferencji poświęconych tego typu problemom. Patrz np.: 50 years of Einstein–Podolsky–
Rosen Gedankenexperiment, Finland, Joensuu 1985, World Scientific, Singapore; The
Copenhagen Interpretation 60 years after the Como Lecture, Finland, Joensuu 1987,
World Scientific, Singapore.
16
DYSKUSJA
porządkowania. Nie bawi i nie pasjonuje go zajmowanie się konkretnymi
detalami w obrębie teorii, wymyślanie modeli opisujących rzeczywistość
fizykalną. Rozumienie tego, co jest — zastanej teorii, używanych pojęć,
wewnętrznej koherencji zgromadzonej wiedzy... stawia nade wszystko.
W ten sposób w warstwie metod, celów i tematyki badawczej odgradza
się od typowej postawy badawczej obecnej we współczesnej fizyce. Przestaje być fizykiem — w sensie rezygnacji z samej metody, a staje się
filozofem fizyki. „Rozumiejąco” przygląda się procesowi poznawczemu
w tej jego żywiołowości, ale zasadniczo nie bierze w nim udziału. Jest
tym, „który stroi detale”, który „strażuje” nad tym, co osiągnięto, ale
również i tym, który odmawia sobie uczestnictwa w akcie poznania naukowego, w tej jego pierwotnej surowości. W efekcie nie tylko nie partycypuje w typowym dla fizyki procesie badawczym, ale często wymyka
mu się sens „dziania się” fizyki. Tę bowiem określa nie tylko wynik poznawczy, ale także ów sposób sięgania po niego. Ten zaś pozostaje poza
jego doświadczeniem, poza jego praktyką naukową.
Janusz Hanasz
Centrum Badań Kosmicznych PAN
Toruń
Chciałbym na początek mojej wypowiedzi przytoczyć słowa modlitwy nieznanego autora, opublikowanej w Toruńskim Głosie Uczelni:
„...Zachowaj mnie Panie od zgubnego nawyku myślenia, że muszę coś
powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek...”.
Kiedy więc Ks. Prof. Heller zaprosił mnie do uczestnictwa w panelu
pod hasłem: „czy filozof może uprawiać filozofię nauki”, pomyślałem
sobie: przecież ja się na tym nie znam. Miałem wielką ochotę grzecznie
mu podziękować za zaszczyt i odmówić. Koniec końców uległem jednak,
argumentując sobie na własny użytek, że przemyślenie tego pytania może
być też i dla mnie samego pouczające.
Tak jak to czyni wielu innych, chciałbym ograniczyć pojęcie filozofii
nauki jedynie do filozofii nauk przyrodniczych, a w szczególności do nauk
fizycznych. To, co powiem, będzie zaledwie tylko pewną refleksją nad relacjami między fizykami i filozofami. Zdaję sobie sprawę ze stronniczości
moich opinii, gdyż sam uprawiam astronomię, która jest gałęzią fizyki.
Metodycznie nauki te charakteryzują się tym, że operują na modelach
opisujących układy materialne i zjawiska w nich przebiegające. Są one
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
17
następnie sprawdzane i ulepszane przez doświadczenie laboratoryjne czy
obserwację astronomiczną.
Sam osobiście zajmuję się próbami wyjaśnienia pewnych zjawisk falowych w magnetosferze ziemskiej, która jest obszarem dookoła Ziemi,
kontrolowanym przez ziemskie pole magnetyczne, a szerzej, interesuję
się zjawiskami w plazmie kosmicznej. W stanie plazmy znajduje się ponad 99% materii we Wszechświecie. Wierzę, że te badania są pożyteczne
z dwóch co najmniej powodów:
(1) ponieważ wiedza o magnetosferach Ziemi i planet krążących dookoła Słońca jest potrzebna w poznawaniu magnetosfer innych
obiektów astronomicznych. Bowiem dzięki bliskości magnetosfery
ziemskiej i możliwościom sztucznych satelitów Ziemi, możemy mieć
dwojaki wgląd w zjawiska w niej zachodzące: in situ, tj. od strony
wnętrza obszaru, w którym się dzieją, i równocześnie z zewnątrz,
z pewnej odległości, tj. spoza obszaru dziania się. Podobnie jak Ziemia, wiele innych obiektów astrofizycznych ma pola magnetyczne,
a zatem i magnetosfery. Stąd wiedza o magnetosferze ziemskiej
może być punktem odniesienia, pożytecznym w badaniach magnetosfer innych obiektów astrofizycznych, dla których obserwacje in
situ nie mają szans.
(2) ponieważ magnetosfera ziemska jest bardzo dobrym polem doświadczalnym dla badań podstawowych w dziedzinie fizyki plazmy.
W przestrzeni kosmicznej panuje próżnia taka, jakiej nie można
uzyskać w laboratorium.Nie ma też ścianek, które w laboratorium
silnie oddziałują z plazmą i przez to zniekształcają przebieg zjawisk.
Nic nie wskazuje na to, żeby te badania, mimo wyrafinowanych technik obserwacyjnych i skomplikowanych kodów numerycznych, stosowanych dla opisów modeli teoretycznych, doprowadziły do odkrycia jakichś
nowych fundamentalnych zasad fizyki. Uprawiamy „normalną” naukę,
która służy nam do zrozumienia — za pomocą znanych praw fizyki —
tego, co się dzieje w magnetosferze ziemskiej. Skomplikowane struktury
w plazmie kosmicznej próbujemy wyjaśnić za pomocą prostszych elementów, jakimi są prawa fizyki.
Jak mi się zdaje, ta przeze mnie uprawiana astrofizyka obserwacyjna
jest odległa od podstawowych zasad fizyki, które mogą mieć aspekt filozoficzny. W codziennej pracy fizyk, jeśli nie zajmuje się cząstkami elementarnymi, nie jest kosmologiem, relatywistą, czy mechanikiem kwantowym, rzadko napotyka na problemy filozoficzne. Mogę szczerze powiedzieć, że astrofizyk taki jak ja, zajmujący się plazmą kosmiczną od strony
18
DYSKUSJA
obserwacyjnej, jest szczęśliwy, kiedy uda mu się wyjaśnić jakieś zjawisko za pomocą znanych praw fizyki, które potrafi wyprowadzić z jeszcze bardziej elementarnych zasad podstawowych. Ograniczony do mojej
tematyki naukowej, nie podejmuję pytań, dlaczego te zasady są takie,
jakie są.
Muszę przyznać szczerze, że w mojej pracy nigdy nie oczekiwałem
od filozofii wskazówek czy inspiracji naukowej. Tak jak z pewnością tysiącom fizyków i astronomów, wystarcza mi na codzień prosta zasada
filozoficzna zdrowego rozsądku, polegająca na przekonaniu, że w naturze
panuje porządek i zjawiska bardziej skomplikowane dadzą się wytłumaczyć za pomocą prostszych elementów. Nie słyszałem też o fizyku, który
oczekiwałby od filozofii pomocy takiej, jakiej dostarcza mu matematyka
czy elektronika.
Ta konstatacja o niewielkiej przydatności filozofii w uprawianiu fizyki
pobudziła mnie do przyjrzenia się relacjom między fizykami i filozofami.
Bo te relacje są, moim zdaniem, kluczowe dla odpowiedzi na pytanie panelowe „czy filozof może uprawiać filozofię nauki?”. I muszę przyznać, że
mnie, obserwatora, z odległej od filozofii perspektywy, zaskoczył rozdział
między fizykami i filozofami.
Są jednak szczęśliwie fizycy, którzy podejmują problematykę filozoficzną. Są oni potocznie nazywani „filozofującymi fizykami”. W sposób
na ogół kompetentny podejmują się prób wyjaśniania istoty odkryć fizycznych i prób ich filozoficznej interpretacji. Niektórzy uczestnicy niniejszego panelu, jak profesorowie Heller i Grabowski są tego najlepszymi
przykładami. Zresztą najwięksi fizycy nie stronili od filozofii nauki, podejmując problemy interpretacji filozoficznych odkryć fizyki.
W tym miejscu można by już na pytanie postawione w tytule panelu
odpowiedzieć: „Tak, filozof może uprawiać filozofię nauk fizycznych, jeśli
jest fizykiem”. Podobny wniosek można by pewnie sformułować w odniesieniu do biologów, matematykoów i in. Ta odpowiedź może zadowoli
fizyków, lecz z pewnością nie zadowoli filozofów nie–fizyków:
(1) ponieważ filozofujący fizycy są często stroną w sporach z nimi,
(2) ponieważ kompetencje filozoficzne fizyków bywają podważane
przez filozofów. Niemniej, „filozofujący fizycy” są, moim zdaniem,
bardzo pożyteczni. Z dwóch powodów:
(1) dlatego, że istnieje ogromne zainteresowanie społeczne filozoficznymi implikacjami nauki. Nie trzeba być (zawodowym) filozofem,
żeby zadawać pytania dotyczące sensu filozoficznego poznawanych
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
19
praw przyrody. Stąd taka popularność książek Prof. Hellera. Przecież w większości czytają je ludzie nie parający się na codzień ani
filozofią, ani fizyką.
(2) dlatego, że „filozofujący fizycy” przenoszą odkrycia fizyki na grunt
filozofii i dyskutują z filozofami na tematy dotyczące interpretacji
filozoficznej podstawowych pojęć fizyki i filozofii. Gdyby nie było
„filozofujących fizyków”, trudno byłoby o dialog między fizykami
i filozofami. Bo większość fizyków, poza wielkimi wyjątkami, na
ogół stroni od dyskusji na tematy filozoficzne.
Czego
dotyczą
spory
między
„filozofującymi
fizykami”
a „filozofami”?
Jeśli chodzi o obszar to, przede wszystkim, fizyki cząstek elementarnych, kosmologii, teorii względności i mechaniki kwantowej, bo są one
najbliżej zasad podstawowych. Nowe odkrycia w tych dziedzinach wzbudzają burzliwe dyskusje między fizykami i filozofami. W nich bowiem
fizycy dotykają fundamentalnych pojęć z zakresu ontologii, takich jak
istnienie, stawanie się, czas, równoczesność, przyczynowość i wielu innych, których sens jest przecież przedmiotem dociekań filozofów.
Jeśli chodzi o spory o metodę, to zewnętrznego obserwatora uderzy też swoiste „pomieszanie języków” w dyskusjach między fizykami
i filozofami. Z pewością może drażnić filozofów ignorancja niektórych
„filozofujących fizyków” w dziedzinie filozofii. Ale i w równym stopniu
drażnią fizyków filozofowie, posługujący się nieudolnie fizyką. Wśród filozofów zapewne dominuje pogląd, że fizycy są złymi filozofami, a wśród
fizyków — że filozofowie są złymi fizykami. Niestety niezrozumienie języka fizyki prowadzi do nieuzasadnionej interpretacji filozoficznej. Dwa
przykłady. Przygotowując się do dzisiejszego wystąpienia, sięgnąłem do
czerwcowego numeru Znaku. Jest tam artykuł Ks. Prof. Hellera zawierający krytykę poglądów francuskiego filozofa Henri Bergsona na temat
czasu i równoczesności. Heller wykazuje, że Bergson nie zrozumiał języka
fizyki, nie zrozumiał sensu szczególnej teorii względności i popełnił błędy
w jej interpretacji.
Drugi przykład to list Steve’a Weinberga, znanego fizyka cząstek elementarnych, laureata Nagrody Nobla z 1979 r., autora Pierwszych trzech
minut, do Marka Demiańskiego, w którym autor opisuje, jak został ostatnio zaatakowany na kongresie filozoficznym w Stanach. Przedstawił on
tam swoje krytyczne poglądy na temat m.in. oddziaływania doktryn filozoficznych na rozwój fizyki. Poczuł się w tej dyskusji chłopcem do bicia.
Postanowił ciosy odbierać i je odpierał. Ale nie sądzi jednak, żeby sku-
20
DYSKUSJA
tecznie, bo było dla niego oczywiste, że go po prostu nie zrozumiano.
Nie zrozumiano języka fizyki, którym się posługiwał. Napisał, że więcej
w takiej dyskusji nie wystąpi. I tak pogłębia się wzajemna niechęć i niezrozumienie. Są to powody natury psychologicznej, ale jednak istotne
przy próbach nawiązywania dialogu.
W swojej książce Sen o teorii ostatecznej Weinberg stara się na sugestywnych przykładach wykazać tezę, że „...Nawet gdy w przeszłości
pewne doktryny filozoficzne były użyteczne dla uczonych, to zazwyczaj trwały one zbyt długo, przynosząc w ostatecznym rachunku więcej szkody niż pożytku...” Weinberg w szczególności uważa, że pozytywizm się przeżył dla fizyki. Zdaniem Weinberga, gdyby fizycy kurczowo
trzymali się doktryny pozytywistycznej, nie doszłoby do poznania kwarków czy powstania teorii pola. Bo doktryna pozytywistyczna wymaga
nie tylko, aby teorie naukowe były sprawdzalne doświadczalnie — czego
nikt nie neguje — ale także, aby wszystkie jej pojęcia odnosiły się do
wielkości obserwowalnych. Nie czuję się dość kompetentny, by oceniać
tu, czy Weinberg ma rację. Podałem ten przykład po to, by pokazać, do
jakiego napięcia w stosunkach już doszło.
Natomiast poglądy relatywistów stały się według niego pożywką dla
ataków na naukę. Nie wpływają one na postawy uczonych, ale mogą
wpływać na decyzje o przydziale i rozdziale pieniędzy na naukę. Myślę,
że w tej kwestii ma rację.
Z tych wszystkich uwag nie wynika wcale, że filozof nie powinien
zajmować się filozofią nauki. Niebywały rozkwit nauk przyrodniczych,
a fizyki w szczególności, w naturalny sposób fascynuje filozofów, również
i tych, którzy nie są fizykami. Jestem przekonany, że obiektywność badań
w dziedzinie filozofii nauki może jedynie zyskać przy lepszej interakcji
intelektualnej między fizykami i filozofami. Mam jednak nikłą nadzieję,
żeby przy obecnym rozdziale między filozofami i fizykami było to możliwe
w bliskim czasie. Ale czy to będzie miało jakieś większe znaczenie dla
rozwoju fizyki?
Michał Tempczyk
Instytut Filozofii i Socjologii PAN
Warszawa
Na pytanie postawione w tytule spotkania można spojrzeć dwojako.
Po pierwsze, gdy dosłownie potraktujemy występujące w nim terminy,
to nie ma o czym dyskutować, bowiem osoba uprawiająca zawodowo filozofię nauki powinna być nazwana filozofem nauki, a więc ogólniej —
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
21
filozofem. Zatem ktoś, kto uprawia filozofię nauki jest filozofem. Tak
interpretowana kwestia ma tautologiczną odpowiedź pozytywną. Domyślam się, że nie o nią chodzi, bowiem nie byłoby o czym rozmawiać.
Druga możliwość jest taka, że rozdzieli się filozofię i naukę jako odrębne dziedziny i wtedy filozof jest potraktowany jako człowiek nie znający szczegółowo żadnej gałęzi nauki. Pytamy wówczas, czy może wypowiadać się kompetentnie o nauce ktoś, kto nie zna jej wystarczająco
dobrze. Na pytanie to można odpowiedzieć przecząco i takie stanowisko reprezentują często przedstwiciele nauk przyrodniczych, zwłaszcza
najtrudniejszych — fizyki, chemii, pewnych dziedzin biologii — zarzucając filozofom, że wchodzą na obcy teren i mądrzą się bez odpowiedniej
wiedzy, co prowadzi do rozważań błędnych, banalnych lub całkowicie obcych nauce. Uważąją oni, że filozofię poszczególnych nauk mogą i powinni
uprawiać ich przedstawiciele, których dorobek i doświadczenie upoważniają do tego. Filozofię nauki rozumieją jako pewną ogólną refleksję nad
treścią poważnych i w miarę uniwersalnych teorii przyrodniczych. Tak
właśnie często powstawały poważne prace filozoficzne, pisane na przykład przez twórców mechaniki kwantowej, teorii względności, lub wybitnych biologów. Jest to ważna gałąź filozofii nauki, nie stanowi ona
jednak całości tej dziedziny, chociaż niektórzy przyrodnicy tak widzą
filozofię nauki.
Opierając się na tych samych założeniach można podobne rozumowanie skierować przeciwko uczonym parającym się filozofią swojej dziedziny. Jeżeli filozofowie nie znają nauki, to często także naukowcy mają
bardzo słabe i mgliste pojęcie o filozofii i z tego powodu ich rozważania
filozoficzne mają charakter dyletancki, chociaż często są podparte bogatym materiałem faktograficznym. Takich prac, pisanych również przez
wybitnych uczonych, można wskazać wiele. Zgodnie z tym stanowiskiem
w filozofii nauki trzeba przede wszystkim zadawać istotne pytania filozoficzne, umieć odpowiednio spojrzeć na naukę i znać proponowane rozwiązania. Znajomość treści poszczególnych teorii odgrywa tutaj mniejszą
rolę. Gałęzią filozfii nauki w znacznym stopniu niezależną od stanu nauki,
są rozważania nad racjonalnością, są rozważania nad sposobami uzasadniania twierdzeń, rolą rewolucji naukowych itp., które stanowią poważną
część całej dziedziny. W tych dyskusjach podaje się często przykłady powszechnie znane lub wymyślone dla potrzeb dyskusji. Na naukę patrzy
się z takiego szczebla, na którym szczegóły jej teorii nie odgrywają istotnej roli. Większości naukowców dyskusje te nie interesują i nie mają one
wpływu na ich działalność zawodową, podobnie jak mało kto przejmuje
22
DYSKUSJA
się rozważaniami socjologów i politologów, chociaż każdy z nas stanowi
przedmiot ich badań.
Pozostaje trzecia możliwość, moim zdaniem najciekawsza i najbardziej wartościowa, gdy ta sama osoba dobrze zna obie dziedziny. W filozofii fizyki, którą uprawiam, tacy ludzie są najważniejsi i jest ich dosyć
dużo. Znam także wiele ciekawych prac filozoficznych pisanych przez biologów, na przykład przez zmarłego niedawno Goldfingera–Kunickiego.
Sprawa nie jest oczywiście taka prosta, ponieważ z jednej strony doświadczony uczony musi nie tylko znać filozofię, co nie jest takie trudne,
lecz musi wyczuwać problematykę filozoficzną, z czym są często kłopoty.
Werbalna znajomość doktryn filozoficznych i łączenie treści naukowych
z filozoficznymi nie wystarczą do tego, aby powstał tekst rzeczywiście
filozoficzny. Jako przykład podam Carla F. von Weizsäckera, który jest
znanym fizykiem i lubi filozofię, a którego tekstów nie potrafię zrozumieć.
Nie chodzi o to, że nie zgadzam się z nim, lecz o to, że nie widzę związku
między jego rozważaniami filozoficznymi i naukowymi. Oczywiście jest
to mój pogląd i nie zamierzam nikomu go narzucać.
Bardzo delikatnym i trudnym do rozstrzygnięcia zagadnieniem jest
to, co to znaczy znać naukę. Przyrodnicy, krytykując filozofów mojego
typu, używają często argumnentu, że nie znają oni nauki, ponieważ nic
w niej nie zdziałali. Wydaje mi się, że chcieliby zmusić filozofów co najmniej do zrobienia doktoratu w jakiejś dziedzinie nauki. Ja, na przykład,
kończyłem studia fizyki i ciągle się nią interesuję, nie pracuję jednak aktywnie jako naukowiec, dlatego czasami spotykam się z zarzutami tego
rodzaju. Czy są one słuszne? Z psychologicznego punktu widzenia moja
odpowiedź jest oczywista, gdybym bowiem się z nimi zgadzał, to bym
zajął się czym innym, ponieważ nie jestem człowiekiem nieuczciwym ani
bezkrytycznym. Z drugiej strony, trudno mi po tylu latach wdawać się
w jakieś szczegółowe problemy, których rozwiązanie dałoby mi doktorat
lub pozwoliłoby mi na pisanie prac naukowych. Uprawiam więc filozofię fizyki nie mając bezspornych dowodów na to, że znam się na fizyce.
Chciałbym na zakończenie przyznać się, że był to kiedyś dla mnie ważny
problem i kilkanaście lat temu podjąłem kroki zmierzające do zrobienia
doktoratu u jednego z moich bliskich kolegów, który w tym czasie był już
profesorem fizyki. Kolega poradził mi, czym mógłbym się zająć, podał
literaturę, nauczyłem się odpowiedniej partii matematyki i fizyki, lecz
po ponad rocznej pracy zrezygnowałem i nie wiem, czy żałować tego,
czy też nie. Uznałem, że należy w tym wieku iść drogą własnych zainteresowań, narażając się, od czasu do czasu, na krytykę fizyków, którzy
jednak są przeważnie bardzo dla mnie mili i wyrozumiali. Zazdroszczę
CZY FILOZOF MOŻE UPRAWIAĆ FILOZOFIĘ NAUKI?
23
jednak prowadzącemu dyskusję Prof. Michałowi Hellerowi, że udało mu
się tak harmonijnie połączyć kosmologię i filozofię nauki, co stawia go
w znacznie wygodniejszej od mojej sytuacji zawodowej.

Podobne dokumenty