biuletyn haart
Transkrypt
biuletyn haart
B IULETYN HAART BIULETYN HAART HAART P.O.Box 26352 Nairobi 00504 Kenya Email: [email protected] Phone: +254 735787135 Od Autora Witam wszystkich czytelników w czerwcowym biuletynie. Połowa roku już za nami, teraz 2012 rok będzie z górki! Obecną sytuację HAART-u można określić mianem przedwiośnia – zapasy się skończyły, ale za to perspektywy dobre, więc jakoś C z e rw iec V o lu me 6 ( 1 7) 1 SPIS TREŚCI Od Autora Warsztaty Finanse Handel ludźmi -artykuł Sytuacja HAART O tutejszej policji Apel Historia Florence 1 2 2 3 5 5 7 8 przeżyć trzeba. O tym w artykule: Obecna sytuacja HAART (s. 5). Zachęcamy do przeczytania artykułu Ewy – wolontariuszki, która pracuje w Kenii, i aktywnie pomaga naszej organizacji – s.3. Obok tradycyjnych sprawozdań (strona 2) – tłumaczenie artykułu, który ukazał sie w zeszłym tygodniu (s.8). Wreszcie – kilkuzdaniowa refleksja na temat tutejszej policji (s.5). Bieżące wydanie biuletynu zawiera zdjęcia ze slumsów Nairobi autorstwa Ewy Bartosiewicz. Zapraszamy do czerwcowej lektury! 2 BIULETYN HAART Warsztaty W miesiącu Maju nasi wolontariusze przeprowadzili 24 zajęć, w których wzięło udział 647 osób. To o wiele mniej niż w poprzednich miesiącach – pisałem o naszych kłopotach z limitami, spowodowanymi przez małe możliwości finansowe (każdy warsztat oznacza wydadki – np. dojazd na miejsce, wynajęcie sali, koszty organizacyjne). Generalnie, aby zakończyć rok bez zawieszania działalności, musieliśmy zaplanować wydadki na poziomie 20 warsztatów miesięcznie. Jak się jednak szybko okazało, potrzeby były większe (i nadal s ą), niż nasze możliwości. Finanse Na dzień 30 kwietnia stan naszego konta wynosił 385 zł. Jeżeli porównamy nasze konto w poprzednim miesiącu, to zauważymy że niewiele się zmieniło – to efekt zakupu domeny internetowej w firmie OVH. Zakup hostingu wraz z domeną wyniósł 117 pln. Nie ukrywam, że potrzebna nam jest dalsza pomoc, o którą serdecznie prosimy. Chcemy rozszerzyć naszą działalność, ale stan finansów pozwala jedynie na skromne kontunuowanie tego co zaczęliśmy wcześniej. Prosimy o kontynuację akcji i w miarę możliwości – o kontynuowanie wpłat na nasze konto! 647 osób wzięło udział w 24 warsztatach zorganizowanych przez HAART w maju BIULETYN HAART Handel ludźmi oczami polskiej wolontariuszki O handlu ludźmi myślę, że każdy kiedyś słyszał. Obiło się kiedyś o uszy, że kogoś porwali i wywieźli do domu publicznego. Zanim nie przyjechałam do Nairobi, nie było to czymś realnym w mojej głowie... Kiedy zaczęłam poznawać Haart i przypadki z jakimi się mierzą, moje oczy zaczęły otwierać się coraz mocniej. Usłyszałam wiele mrożących krew w żyłach historii, które same w sobie były przerażające, ale najbardziej porażało w nich to, że to były historie zwykłych ludzi. O kobietach gwałconych 24h/dobę, o dzieciach zmuszonych do morderczej pracy. O ludziach dokładnie takich jak ja i Ty, którzy mieli w życiu wyjątkowego pecha. Dziś rano dowiedziałam się, że dzielnica, w której teraz mieszkam, znana jest z bycia ośrodkiem przerzucania ludzi. To oznacza, że kiedy siedzę teraz bezpiecznie w swoim pokoju i popijam herbatę cytrynową, dwie ulice dalej w jakiejś piwnicy siedzi związana dziewczyna, która być może dziś zostanie wielokrotnie zgwałcona, a jutro wywieziona do Azji. To powoduje, że z bezsilności łzy same stają w oczach... Przypominają mi się słowa Zofii Nałkowskiej, które jak widać do dziś są tak bardzo aktualne: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”... W slumsach Nairobi miałam okazję być wielokrotnie. To miejsce dla mnie bardzo szczególne i specyficzne. Wąskie uliczki z wyboistymi drogami, przy których powciskane są rzędy maleńkich domków z kartonu o wymiarach ok 2x2 m gdzie mieści się łóżko, stół i kilka krzeseł. Słychać wszędzie głośną muzykę dobiegającą z okolicznego sklepu muzycznego albo zakładu fryzjerskiego. W powietrzu unosi się bardzo specyficzny zapach będący mieszanką zapachu smażonych chipsów, grillowanej kukurydzy i ścisków płynących wzdłuż uliczek. Kręte korytarze tworzą swoisty labirynt i każdy kto nie znając trasy, spróbuje się tam zapuścić sam, z pewnością pogubi się po dwóch zakrętach. Ludzie mieszkający w slumsach są też specyficzni. Rozpoznać ich można po tym, że życie wiele ich już nauczyło, a mimo to promiennie uśmiechają się do Ciebie, kiedy przechodzisz obok. 3 4 BIULETYN HAART Można zobaczyć w ich oczach błysk, którego nie zobaczysz w wypalonych oczach smutnych ludzi na ulicach Warszawy. Przede wszystkim jednak to ludzie, którzy mają marzenia. Marzenia, by dziecko poszło do szkoły, by nazbierać na zapłacenie czynszu, by znaleźć pracę, by żyć jak normalni ludzie. Niestety te właśnie marzenia stają się często przyczyną ich zguby. To właśnie mieszkańcy slumsów najczęściej padają ofiarami handlu, bo każdy kto pojawi się oferując pracę, czy zabranie dziecka do szkoły staje się nadzieją na lepsze życie. Zbyt często okazuje się jednak być największym horrorem jaki człowiek potrafi sobie wyobrazić. Dla mnie to trudne, bo wiem jak sama bardzo chcę zaufać drugiemu człowiekowi i zakładać jego dobre intencje. Dla wielu skończyło się to bardzo tragicznie, stąd wiele w moim sercu poparcia dla programów profilaktycznych. Niech marzenia się spełniają, a nie będą pożywką dla handlarzy. Ewa Bartosiewicz 5 BIULETYN HAART Obecna sytuacja HAART Zakończyliśmy program w Jericho. Nasz raport (merytoryczny i fiskalny) został zaakceptowany i rozpoczęliśmy prace nad nowym programem dla młodzieży. Jednocześnie trwają warsztaty w Nairobi i okolicach – liczymy, że od lipca, kiedy Miseror rozpocznie finansowanie naszej kampanii, zaczniemy budować stałą strukturę, wspierającą kenijczyków w walce z handlem ludźmi. W czerwcu planujemy złożyć wniosek o rozpoczęcie kolejnego programu – pomocy ofiarom handlu ludźmi. Na początek planujemy skromny projekt, testujący nasze możłiowości i aktualne potrzeby – oczywiście na terenie Nairobi. Jednocześnie, systematycznie prowadzone są zajęcia uświadamiające na temat handlu ludźmi (które de facto są najważniejszym programu). komponentem naszego Czas, w którym nie mamy stabilnej sytuacji, staramy się wykorzystać na budowanie struktur – od przyszłego miesiąca powinien ukazać się pierwszy numer biuletynu HAART w języku angielskim – który niekoniecznie będzie kopią polskiej wersji językowej. Istnieje już strona haart. W tej chwili pan Jarosław Wójcik pomaga w jej budowie. Miesiąc czerwiec będzie ostatnim w naszej obecnej siedzibie – przeprowadzamy się do większego pomieszczenia ( w ramach tej samej ceny), do dobrze znanej nam parafi w South B. Oby przeprowadzka była symbolicznym rozpoczęciem bardziej aktywnego etapu w działalności naszej organizacji! Kilka uwag o kenijskiej policji i handlu ludźmi (czyli: z kim ja tu pracuję!) W Kenii – jak i w większości krajów na całym świecie, monopol, ale i obowiązek ścigania przestępców należy do policji. Nawet różnego rodzaju firmy detektywistyczne i ochroniaraskie są zobowiązane do współpracy z organami ścigania. 6 BIULETYN HAART Taki system ma sens, zakłada jednak że policja ma jakieś minimalne chociaż chęci i możliwości wypełniania swoich obowiązków. W sobotę wczesnym rankiem, 2 czerwca zadzwonił do nas przerażony ojciec, którego córka znalazła się w rękach handlarzy. Na szczęście ( co świadczy zresztą o niskim profesjonaliźmie przestępców) córce nie zabrano telefonu przez który porozumiała się z ojcem. Dzięki temu, firma telekomunikacyjna ustaliła miejsce pobytu córki. Po przekazaniu tej informacji na policję (specjalnej jednostce) jak zareagowały kenijskie organy ścigania? Ano zadzwoniono na wskazany adres, poproszono ofiarę o przekazanie telefonu handlarzom, którym kategorycznie nakazano wypuszczenie przetrzymywanej ofiary!!! Oczywiście kontakt od razu się urwał, telefon wyłączono, a ja chciałbym się dowiedzieć czy jest jakaś międzynarodowa komisja nadająca nagrody Nobla dla idiotów? Jeżeli tak, to ja chcę zgłosić kenijską policję do nagrody głównej! 7 BIULETYN HAART Apel: Przypominamy dane naszego konta: Radosław Łukasz Malinowski (z dopiskiem: dla HAART) Ul. Kruszwicka 3 88-200 Radziejów Numer Konta: 90 1140 2004 0000 3202 7019 3503 Prosimy o niskie, ale częste wpłaty! 8 BIULETYN HAART Historia Florence Poniżej zamieszczamy polskie tłumaczenie (autorstwa Ewy Bartosiewicz) historii Florence – napisaną przez siostrę Mary (w poprzednich numerach biuletynu informowaliśmy o tragicznej śmierci tej nastoletniej ofiary handlu ludźmi). Uśmiechnięte dziecko, pełne radości, z inicjatywą, poczuciem humoru, z ponad przeciętnym charakterem. Pomyśl tylko... "kim to dziecko zostanie w przyszłości?" Już od kiedy rozpoczęła przedszkole, jej ponad przeciętność była oczywista. Odpowiadała na gry, w jakie bawiły się inne dzieci i miała specjalne wyczucie dla swoich rówieśników. Przy każdym przypadku znęcania się jednego dziecka nad drugim, Flo prędko mówiła: "pobaw się ze mną". To pomagało i nauczyciele byli zachwyceni jej urokiem i życzliwością, choć starali się nie traktować jej z wyróżnieniem. Lata mijały szybko i wkrótce błyskotliwa i radosna dziewczynka miała zdawać egzamin kończący podstawówkę. Przez cały czas szkolny była zawsze gotowa pomóc mniej zdolnym uczniom, ale z egzaminem każdy musi zmierzyć się sam. Kiedy nadeszły wyniki, Flo przeszła swoje własne oczekiwania, otrzymując 450 na 500 punktów. Świat stał przed nią otworem i została wezwana do trzech najlepszych szkół średnich w kraju. Przodowała we wszystkich nowych przedmiotach i miała też czas na wiele zajęć pozalekcyjnych. Jej rodzice patrzyli z radością i dumą jak rośnie i robi postępy. "kim to dziecko zostanie w przyszłości?" Mając 13 lat rozpoczęła drugą klasę liceum i już zapowiadała jak ciężko będzie pracować aż do swoich egzaminów maturalnych. Doskonale radziła sobie z matematyką i przedmiotami przyrodniczymi. Zdecydowanie chciała zostać lekarzem. Była też bardzo odpowiedzialna i na niej można było najbardziej polegać spośród jej najbliższego rodzeństwa. Jednak słowo które najlepiej ją określało to "marzycielka". BIULETYN HAART Pewnej niedzieli, Flo została posłana przez swoją matkę na drugi koniec Nairobi, by coś załatwiła. Przypadkiem zapytała kobietę, która miała właśnie wejść do samochodu, o drogę do przystanku autobusowego. Kobieta była bardzo życzliwa i powiedziała: "usiądź ze mną, właśnie tam jadę, by spotkać się ze swoją córką". Po chwili jednak zamknęła drzwi centralnym zamkiem i... Flo stała się więźniem. Wiedziała, że nie wszystko było w porządku kiedy kobieta zaczęła jechać coraz szybciej, aż wyjechały ponad 10 km poza Nairobi. Przybyły do małego domu, do którego Flo była zmuszona wejść. Jej desperackie wysiłki, by uciec okazywały się bezskuteczne, gdyż kobieta miała dwóch pracowników, którzy potraktowali ją szorstko i umieścili w małym pokoju z ubikacją na parterze. Okno było okratowane z jedynie małym otworem, przez które podawane było jedzenie. To miejsce stało się jej domem na kolejne 2 tygodnie. Często traciła przytomność i prawie całkowicie straciła poczucie czasu. To co działo się przez ten czas jest zbyt okrutne by o tym myśleć lub sobie wyobrazić. Zostawmy to na chwilę, by zobaczyć jak rodzina Flo radziła sobie w domu. Kiedy dzień się skończył, a ona nie wracała, rodzice byli zrozpaczeni jej nagłym zniknięciem. Zgłosili zaginięcie na policji, odwiedzili okoliczne szpitale i kostnice w Nairobi. Zamieścili też zdjęcie ukochanej córki i siostry w szkołach, kościołach, marketach i miejscach publicznych. Ale każdy wysiłek okazywał się bezskuteczny - wyglądało na to, że zaginęła na dobre. Mijały miesiące i została uznana za zmarłą, ale cały czas pozostawało pytanie - czy naprawdę nie żyła? Nie było odpowiedzi na to pytanie aż do rocznicy jej zaginięcia. Rozpacz rodziny była wszechobecna we wszystkich mijających dniach. Wylany został ocean łez i wydawało się, że nie mogłoby być ich więcej. Nagle jednego wieczoru zadzwonił telefon. To był jej głos, ale pełen agonii - jak jęk bez tchu. Nagle połączenie zostało przerwane. Cóż mogli zrobić? Minęło kilka dni i nastał następny okropny moment kiedy zadzwonił telefon - była w kraju na Bliskim Wschodzie. Tutaj historia zaczyna wyglądać jak epicki dramat w okolicznościach jej ucieczki tak okrutny, że śmierć wydawałaby się lepsza. Powróciła do Kenii po roku i dwóch miesiącach od swojego porwania. Na szczęście jej paszport nie był od niej zabrany, co pozwoliło jej na ucieczkę. Wyglądało na to, że wśród swojej 9 10 BIULETYN HAART kochającej rodziny wróci do życia. Starali się ze wszystkich sił i uczynili jej powrót do zdrowia priorytetem, nie szczędząc leczenia szpitalnego i sesji psychoterapeutycznych. Jej nastrój był jednak cały czas zły - była smutna, w depresji, płakała, odmawiała mówienia czegokolwiek. Co się stało z radosną błyskotliwą dziewczynką, którą znali? Czasami odmawiała picia i jedzenia, co powodowało, że musiała wracać do szpitala - jej stan fizyczny i psychiczny był tragiczny, a jej noce przepełnione mrożącymi krew w żyłach koszmarami. Jej starsza siostra spała z nią i dawała jej wszelkie zapewnienia, że jest w domu i bardzo bezpieczna. Trauma dla całej rodziny była ogromna. Powoli tortury jakimi została poddawana w małym domku w Nairobi wychodziły na światło dzienne. Była gwałcona 24 godziny na dobę przez mężczyzn w różnym wieku i rozmiarze, którzy przychodzili do domu - takie jest właśnie zapotrzebowanie na płatny sex w naszym kraju i na świecie. Nie wiedziała jakie są godziny jej snu i pobudki, ale przeszła przez najokrutniejsze tortury możliwe dla człowieka, szczególnie kobiet i dzieci. Ból i infekcje były straszne. Ok dwa tygodnie po porwaniu został zabrana na Bliski Wschód. Podróżowała przez międzynarodowe lotnisko Jomo Kenyatta w Nairobi w stanie odurzenia i bardzo niewiele pamięta z tej części podróży. Tylko z jej paszportu można wyczytać dokładne daty opuszczenia Nairobi i wylądowania na Bliskim Wschodzie. Niebawem została zabrana do arabskiej rodziny - byli rodzice i dwóch synów w wieku 17 i 19 lat. Jej szesnastogodzinny dzień pracy zaczynał się o 5 rano, kiedy wstawała by gotować, prasować, sprzątać na zewnątrz domu i zapewniać, że wszystko jest lśniące wraz z dwoma Mercedesami i Prado. Jeśli jej praca nie spełniała oczekiwań, była wykorzystywana i bita, co zdarzało się często w pierwszych kilku tygodniach. Była nieustannie wykorzystywana seksualnie. Każdego wieczora synowie przychodzili po kolei do jej pokoju. Sądząc po szczegółach tych sesji gwałtów, próbowali wszystkiego czego można się nauczyć oglądając ciężką pornografię. Wiedziała o tym na podstawie płyt DVD porozrzucanych w ich pokojach, do których była zabierana na dłuższe sesje - czasami tak długie, że powodowały krwawienia z różnych części ciała. Pan domu również wykorzystywał ją seksualnie oraz BIULETYN HAART 11 udostępniał innym mężczyznom, których zapraszał na imprezy co najmniej dwa razy w tygodniu. Osobista trauma Flo nie miała granic. Miała wszelkie fizyczne i psychiczne objawy Zespołu Stresu Pourazowego (PTSD). Intensywne sesje terapeutyczne bardzo jej pomogły, ale nadal niepokojące symptomy były bardzo trudne do zwalczenia. Cyklicznie miała bardzo poważne problemy z wydalaniem, którym towarzyszyły bezlitosne skurcze dolnego podbrzusza. Wynikiem tego, pomimo ogromnych starań rodziny, były niewielkie postępy w jej powrocie do zdrowia. Ale ile może znieść człowiek w okolicznościach jej porwania i piekła jakie przeszła od momentu kiedy weszła do samochodu z tą kobietą? W czerwcu i listopadzie 2011 oraz znowu w dzień Bożego Narodzenia tego samego roku, podcinała sobie nadgarstki i została przyjęta do dwóch różnych szpitali w Nairobi za każdym razem. Cały czas była pod opieką doskonałego profesora ginekologii. Jej wchodzenie w kobiecość była wywalczona z bólem jakiego żadne dziecko i żadna kobieta nie powinna kiedykolwiek doświadczyć. Wznowienie jej edukacji zostało wstrzymane, gdyż leczenie i terapia były i tak zbyt wielkim ciężarem dla niej. Musiała znaleźć jakieś wyjście. Jej młode życie wypełnione było rozpaczą, jaką jej matka opisała mi pewnego dnia w sms'ie - "Flo jest bardzo poruszona i psychicznie niespokojna, miała przerażające sny i zupełnie nie jest w dobrym stanie. Przechodzi przez ogromne cierpienie, boję się i nie wiem jak mam jej pomóc" (12 lipca 2011) Byłam bezradna w walce z bólem, jaki przechodziła. Wiedziałam, że jedyne co mogłam zaoferować to empatia i współczucie oraz obecność przy Flo i jej cudownej rodzinie. Zawsze kiedy spotkałam się z nią, przytulała mnie mocno, ale zawsze była w okularach słonecznych i czapce z daszkiem, Jej siostra kiedyś mi wyznała: "ona nawet do lekarza tak chodzi". Moje zaangażowanie w posługę uświadamiania o Handlu Ludźmi zostało wypełnione cierpieniem Jezusa i pasją, jaką przeszedł dla nas. Wiedziałam, że próby odebrania sobie życia były próbami, by pozbyć się bólu. Czy tak miało wyglądać jej ostateczne wyjście z przerażającej rzeczywistości Dubaju, która wypełniła jej dnie i noce? Napisałam kiedyś o tym co jest faktem Handlu 12 BIULETYN HAART Ludźmi: "większość z nas może tylko zgadywać, ale nigdy nie będziemy znali więcej niż maleńki wycinek tego jakie spustoszenie, wykorzystywanie i tortury są doświadczane przez ofiary na porządku dziennym". W wielu rozmowach z rodziną Flo, w końcu przyjęli oni, że każdego dnia powinni być przygotowani na najgorsze. Nadszedł w końcu dzień kiedy Flo znalazła wyjście. Jej życie zakończyło się zbyt wcześnie. W wieku 16 lat złożono jej ciało na cmentarzu w Langacie 30 marca 2012 roku. Flo zapłaciła ostateczną cenę, a jest ona przeogromna i skomplikowana dla ofiar Handlu Ludźmi. Jest ogromnym jarzmem dla jednostek, rodzin i narodów. s. Mary O' Malley MMM 25 kwietnia 2012