czy szkoła potrafi nauczyć przedsiębiorczości?

Transkrypt

czy szkoła potrafi nauczyć przedsiębiorczości?
CZY SZKOŁA POTRAFI NAUCZYD PRZEDSIĘBIORCZOŚCI?
Wychowanie przez działanie, czyli jak z bohatera romantycznego zrobid
przedsiębiorcę?
O rozmowę na temat nauki przedsiębiorczości w szkole postrzeganej z punktu
widzenia przedsiębiorców poprosiliśmy pana Zbigniewa Gajewskiego, Zastępcę Dyrektora
Generalnego Polskiej Konfederacji Przedsiębiorców Prywatnych LEWIATAN.
- Zajmując się w największej polskiej organizacji przedsiębiorców m.in. sprawami rozwoju
przedsiębiorczości w naszym kraju, z pewnością jest Pan osobą najbardziej kompetentną w
przybliżeniu nam, jak przedsiębiorcy postrzegają realizowany w szkołach program nauki
przedsiębiorczości…
- Nie śledzę szczególnie dokładnie tego, co dzieje się w szkołach, jak są realizowane
programy i przedmioty związane z rozwijaniem przedsiębiorczości. Jako przedstawiciel
organizacji przedsiębiorców mogę natomiast oceniad efekty po tym, co widzę – po
przygotowaniu młodych ludzi kooczących naukę do podejmowania własnych przedsięwzięd
gospodarczych. A te obserwacje nie napawają wielkim entuzjazmem. Rząd uważa, że jednym
z kluczowych czynników dających Polsce szansę rozwoju w najbliższych dekadach jest
ponadprzeciętna przedsiębiorczośd społeczeostwa. Czyli zakładamy, że jesteśmy w tym lepsi
od innych. Niestety, nic tego nie potwierdza. Polska przedsiębiorczośd mierzona na przykład
liczbą firm na tysiąc mieszkaoców jest nawet nieco poniżej średniej europejskiej. Jeśli
spojrzed na wskaźniki tzw. przeżywalności nowozakładanych firm, czyli jak one sobie radzą
po upływie roku i po pięciu latach, to także wypadamy słabiej od średnich europejskich.
- Z czego to wynika?
- Przyjęliśmy błędne założenia. Rząd tworzy system zachęt do zakładania własnej działalności
gospodarczej na zasadzie „nie możesz znaleźd pracy – załóż firmę”. Tyle, że takie działanie
bez kompleksowego przygotowania i kandydatów na przedsiębiorców, i otoczenia
rynkowego, przynosi bardzo słabe efekty, niewspółmierne do ponoszonych nakładów.
Na rynku, gdzie jest niska siła nabywcza, bo ludzie generalnie nie mają pracy lub zarabiają
niewiele, taka firma nie ma komu sprzedad swoich produktów lub usług. Wtedy
przedsiębiorca często schodzi do szarej strefy lub bankrutuje. Przez ten pierwszy,
najtrudniejszy etap życia firmy, potrafią przebrnąd tylko nieliczni. I to, jak przypuszczam,
wcale nie ci, którzy w szkołach mieli najlepsze oceny na lekcjach przedsiębiorczości.
- Gdzie zatem kryje się błąd w edukowaniu przedsiębiorczości?
- Otóż to. Gdzie kryje się fałszywa przesłanka, na której od lat się opieramy?... Moim zdaniem
tkwi ona w przeświadczeniu, że przedsiębiorczości można nauczyd w szkole, podczas, gdy
w rzeczywistości przedsiębiorczych ludzi trzeba wychowad! Przedsiębiorczośd jest postawą,
jest cechą, a nie wiedzą nabytą. W związku z tym przyjmowanie założenia, że w aktualnym
systemie edukacyjnym, począwszy od szkoły podstawowej po wyższe studia, można
wykształcid na przedsiębiorcę, jest złudne i nieprawdziwe.
- Czyli jak powinien wyglądad system?
- Gdybym ja go projektował, szukał bym przede wszystkim sposobów na wyłapywanie tych,
którzy mają naturalne predyspozycje, żeby sobie radzid z barierami i byd liderami. A gdzie to
widad najwcześniej? Już w przedszkolu! Tam w sposób naturalny i nieskażony późniejszymi
wpływami środowiskowymi widad, które dzieciaki mają najwięcej inwencji w wymyślaniu
zabaw i którym „naturalnie wchodzi w ręce” organizowanie innych. Wcześniej niż my
dostrzegli to na przykład Portugalczycy, którzy stworzyli działające już na etapie
przedszkolnym systemy wyławiania, wspierania i rozwijania w dzieciach ich naturalnych
predyspozycji przedsiębiorczych. To jest właściwa droga! Jeśli chcemy wychowywad
przyszłych przedsiębiorców, powinniśmy zaczynad już w przedszkolach.
Mówiąc o przedsiębiorczości, mam na myśli przede wszystkim postawy przedsiębiorcze. Nie
każdy musi byd biznesmenem, chod oczywiście nam akurat zależy, żeby jak najwięcej ludzi
przedsiębiorczych zakładało firmy. Bo co to w ogóle znaczy – byd przedsiębiorczym? Lepiej
niż inni ludzie radzid sobie z pokonywaniem trudności. Przedsiębiorczy powinien byd przecież
nie tylko właściciel firmy, ale i dyrektor szpitala, dyrektor szkoły, artysta, i tak dalej… Także
zwykli pracownicy w firmach. Z tego punktu widzenia zdecydowanie powinniśmy tworzyd
programy szkolne rozwijające te cechy. Podkreślam: cechy! Co nie jest jednoznaczne
z nauczeniem wiedzy o ekonomii, gospodarce czy nawet o prowadzeniu firmy.
- Zatem nasz system szkolny nie jest ustawiony w ten sposób, żeby wyławiad
ponadprzeciętnośd i zachęcad do rozwoju cech przedsiębiorczych?
- Niestety nie. Koncentruje się na przekazywaniu wiedzy ekonomicznej, a wiemy przecież,
że opanowanie wiedzy wcale jeszcze nie oznacza umiejętności zastosowania jej w praktyce.
Ta wiedza, wpisana w programy nauczania różnych przedmiotów, daje podstawę do
dumnego wykazywania przez instytucje edukacyjne, że nawet w porównaniu z krajami
Zachodniej Europy jesteśmy bardzo dobrzy w nauczaniu przedsiębiorczości w szkołach.
To byd może jest prawda, ale co naszym dzieciom da ta wiedza, jeśli nie nauczą się jej
stosowad? Co da wykucie definicji co to jest globalizacja albo produkt narodowy brutto, jeśli
uczeo czy absolwent ze swoją „akademicką” wiedzą o ekonomii i przedsiębiorczości nie
zdecyduje się na otwarcie własnej firmy w obawie przed trudnościami? Niestety, jak się
rozmawia z urzędnikami od edukacji, to oni nie stosują prakseologicznych czy biznesowych
kryteriów podejścia do tego zagadnienia. Najbardziej liczy się dla nich bezpośrednio
mierzalny efekt w postaci średnich ocen uzyskanych na egzaminach szkolnych. Umiejętnośd
zastosowania tej wiedzy w praktyce po skooczeniu szkoły już naszego systemu edukacyjnego
nie interesuje. Dla gospodarki naszego kraju kluczowe znaczenie mają natomiast nie wyniki
nauczania, a wskaźniki, ilu młodych ludzi decyduje się na założenie własnej firmy i ile z tych
firm utrzyma się na rynku. W tym zakresie Polska nie ma specjalnych powodów do dumy.
- Co zatem można by zrobid, żeby ten system edukacji ku przedsiębiorczości próbowad
poprawid ?
- Tak jak powiedziałem wcześniej, zaczynad już od przedszkola, żeby na wczesnym etapie
wyłapywad zdolne dzieci i wspierad rodzącą się w nich przedsiębiorczośd. Co zaś się tyczy
sposobu edukowania przedsiębiorczości w szkołach? Można i trzeba by tu zrobid dużo,
przede wszystkim w kierunku wprowadzania praktycznego kontaktu z przedsiębiorczością.
Z ministerialnych statystyk wynika, że nauczyciele przedsiębiorczości są najlepiej
wyedukowanymi w szkole, o czy świadczyd ma ilośd odbytych kursów, szkoleo, studiów
podyplomowych, itp. Moim zdaniem tylko 20% z tych nauczycieli rzeczywiście wie,
o co chodzi, a pozostałe 80% robi to źle. Świadczą o tym dobitnie wyniki przeprowadzonych
badao: jedynie 20% absolwentów ocenia ten przedmiot dobrze, a aż 80% twierdzi, że był on
nudny, źle i nieciekawie realizowany! W jednej z ankiet zapytano czy przedmiot miał
charakter praktyczny („wykonywaliśmy zadania praktyczne i rozmawialiśmy z ludźmi, którzy
byli praktykami w danym zagadnieniu”). Pozytywnej odpowiedzi nie udzielił nikt z badanych
w szkołach ponadgimnazjalnych. W tej sytuacji nieważne stają się ministerialne wskaźniki,
a nawet szkolne wyniki zaliczeo z tego przedmiotu. Całkowicie nieistotny staje się również
wysoki stopieo wyedukowania nauczycieli przedsiębiorczości! Bo jeśli nie potrafią oni
przekazad uczniom pasji, zaangażowania i zapału, nie potrafią zainteresowad wizją sukcesu
w budowaniu własnych działao gospodarczych, to znaczy, że realizowana obecnie edukacja
dla przedsiębiorczości idzie w złym kierunku. Zresztą wyniki tych badao mnie specjalnie
nie dziwą, bo trudno spodziewad się wielkiego zaangażowania w nauczanie tego przedmiotu
po nauczycielach – rusycystach czy germanistach, którzy przysposabiają się do uczenia
przedsiębiorczości za pomocą dodatkowych kursów, bo czymś trzeba uzupełnid
nauczycielskie pensum. To też jest istotny element błędnej pozycji tego przedmiotu w szkole.
- Co więc można zrobid z samym przedmiotem, żeby jego nauczanie było bardziej
efektywne?
- Proponuję wprowadzid zamiast obecnego programu przedsiębiorczości ogólnopolską grę
internetową, w którą by uczniowie „bawili się” podczas lekcji przedsiębiorczości. Co miało by
byd przedmiotem tej gry? Oczywiście prowadzenie wirtualnego, własnego przedsiębiorstwa
- takiego, które trzeba samemu założyd i zarejestrowad spełniając wszystkie wymagania,
a następnie zarządzad nim pokonując wszystkie te bariery i przeszkody, które musi pokonad
prawdziwy przedsiębiorca. Przed każdym istotnym ruchem uczeo musiałby zdobyd wiedzę
potrzebną do jego wykonania. Zanim zacznie np. sprzedawad, gra mówi: „stop – zanim
przejdziesz dalej, dowiedz się więcej o zasadach marketingu”. Zanim zacznie podliczad zyski
ze sprzedaży, kolejne: „stop – dowiedz się, co to są podatki, dlaczego trzeba je płacid i jakie
cię obowiązują”, itp. Taka gra wciąga, wiemy to doskonale, bo przecież to jest dziś
podstawowa rozrywka młodzieży. Młodzi uwielbiają rywalizowad, uwielbiają tego typu gry
strategiczne: kupujesz, sprzedajesz, rywalizujesz z konkurentami, pokonujesz trudności,
ryzykujesz żeby zyskad, osiągasz sukces lub… plajtujesz. Oczywiście tym razem to bezpieczna
plajta, bo wirtualna, a po wytłumaczeniu przez nauczyciela i odczytaniu z systemu możliwych
innych wariantów postępowania, co zrobiłem źle i co można było lepiej – wracam do gry!
Bo przecież chodzi o to, by przejśd wszystkie etapy i wszystkiego się nauczyd.
- Czy Pana zdaniem Szkoła poradziłaby sobie z tym zadaniem?
- Taką grę, mającą zobiektywizowane kryteria efektu, mógłby prowadzid na zlecenie
Ministerstwa Edukacji jakiś podmiot zewnętrzny, np. Fundacja Młodzieżowej
Przedsiębiorczości (FMP). Wyniki gry byłyby porównywane w skali szkoły, miasta, regionu
i całego kraju. Najlepsi spotykaliby się w finale krajowym, a potem reprezentowali Polskę
w tego typu grach realizowanych już w skali międzynarodowej. Byłby to wspaniały poligon
doświadczalny dla uczniów - przyszłych przedsiębiorców, wcale nie mniej przydatny także dla
ich nauczycieli, którym pozwoliłby w prosty sposób na podglądanie i wyłapywanie uczniów,
którzy gen przedsiębiorczości mają we krwi. Oczywiście udział w wirtualnym zarządzaniu
firmą to nie to samo, co realne życie. Dlatego tym najlepszym z najlepszych szkoła
wspierające ją organizacje pozarządowe musiałyby stworzyd dalsze możliwości rozwoju.
Mogło by to byd na przykład działanie w sprawdzonej już i realizowanej przez Fundację
Młodzieżowej Przedsiębiorczości
formie młodzieżowego miniprzedsiębiorstwa. Taka
prawdziwa działalnośd gospodarcza, prowadzona już w realiach rynkowych, ale jeszcze
w grupie kolegów i pod opieką nauczyciela, uczyłaby rzeczywistych zachowao
przedsiębiorczych, co ważne, w bezpieczny sposób, bo jeszcze pod parasolem ochronnym.
Stworzenie takiej naturalnej ścieżki rozwoju jest konieczne, jeśli chcemy w przyszłości
doczekad się rodzimych Gatesów czy polskich firm na miarę Google czy Facebooka.
Pozostaje zatem mied nadzieję, że prędzej czy później uda nam się do tego modelu
przekonad władze oświatowe. Byłby to naprawdę milowy krok na drodze do stworzenia w
Polsce społeczeostwa przedsiębiorczego, które mimo braku bogactw naturalnych i bogactwa
zdobytego w podbojach kolonialnych dobrze radzi sobie w konkurencyjnym świecie i wybija
się na zamożnośd i szacunek innych narodów.
- Ta koncepcja rzeczywiście wydaje się bardzo dobra, ale wobec istniejącego systemu jest
na tyle nowatorska, że władze oświatowe mogą ją postrzegad jako wręcz rewolucję.
Czy sprawdzaliście już szanse na jej wdrożenie?
- W tym pomyśle nie ma nic specjalnie rewolucyjnego, a mimo to szkoła miałaby kłopot
z jego akceptacją. W biznesie każda poważna firma, jeśli chce ocenid efekty swojego
działania, zleca badania wyspecjalizowanej firmie zewnętrznej, bo chce uzyskad obiektywny
wynik. Natomiast w naszym systemie edukacyjnym badania efektywności programów
nauczania robione są przez samą szkołę, a więc na dobrą sprawę przez tych samych ludzi,
którzy tworzą i realizują to, czego rezultat potem badają. W efekcie weryfikowanie słuszności
przyjmowanych założeo jest bardzo utrudnione. Bardziej śmiałe koncepcje zmian mają w tej
sytuacji bardzo wielu przeciwników. Wynika to zresztą nie tylko z mentalności, ale i z obawy
o koszty tych zmian, co przy naszym oświatowym niedoinwestowaniu jest oczywiście
argumentem istotnym.
Lewiatan jest organizacją zainteresowaną modernizacją Polski, wydobyciem naszego kraju
z pozycji jednego z najbiedniejszych w Unii Europejskiej. Dlatego jesteśmy gotowi
do pomocy szkole. Prezentowaliśmy ideę podniesienia rangi przedmiotu podstawy
przedsiębiorczości poprzedniej minister edukacji, ale niestety nie znaleźliśmy zrozumienia.
Z jej punktu widzenia wszystko jest w porządku: jest program nauczania przedsiębiorczości
i przedmiot „Przedsiębiorczośd”, który go realizuje, nauczyciele mają dużą swobodę
w poszukiwaniu najlepszych metod jego nauczania, szkoły mogą robid z tym przedmiotem
prawie, co chcą… No, mogą. Tylko, że nie robią !…
- Z czego to wynika?
- W naszej ocenie właśnie z błędnych założeo, ale i wad istniejącego dotąd systemu.
Wspomniałem wcześniej o inspirowanych przez FMP miniprzedsiębiorstwach
młodzieżowych. Świetna, doskonale sprawdzająca się forma, która bardzo aktywizuje
młodzież i daje doskonały trening rzeczywistej przedsiębiorczości. Pamiętam jedną z takich
firm sprzed kilku laty. Produkowała atrakcyjne, młodzieżowe torby z materiału po banerach
reklamowych. Kolorowe, o ciekawej fakturze. Dla agencji reklamowych zdjęte z ekspozycji
banery są już niepotrzebnym odpadem oddawanym bezpłatnie. Uczniowie, którzy wpadli na
ten pomysł, wjechali na tych torbach do finału europejskiego konkursu młodzieżowych
miniprzedsiębiorstw. A więc potrafimy! Tyle, że w skali całego kraju tego typu
miniprzedsiębiorstw do tej pory było zaledwie 200. Dlaczego tylko tyle? Głównie z powodu
oporu szkół, dla których jest to forma trudna, bo wymagająca zapału i dodatkowego
zaangażowania się nauczyciela, często też poza godzinami lekcyjnymi, a to dla szkoły
dodatkowe koszty, wysiłek organizacyjny, etc.
A przecież takie uczniowskie
miniprzedsiębiorstwo powinno działad w każdej szkole w Polsce! Po to, żeby ta najbardziej
przedsiębiorczo uzdolniona dwunastka czy piętnastka miała szanse się rozwijad.
- Kilkakrotnie wspomniał Pan w naszej rozmowie o inicjatywach Młodzieżowej Fundacji
Przedsiębiorczości, z którą Pan współpracuje z ramienia Konfederacji LEWIATAN. Wsparcie
tego typu organizacji mogło by w znaczącym stopniu pomóc w zreformowaniu systemu
edukacji dla przedsiębiorczości...
- Oczywiście! I bez względu na występujący czasami opór materii tak się właśnie dzieje. Radę
Dyrektorów Fundacji tworzą znakomici i doświadczeni przedsiębiorcy, szefowie dużych firm
i korporacji. Pomagają oni w wyborze najlepszych pomysłów i inicjatyw oraz wspierają w ich
realizacji. To właśnie Fundacja jest prekursorem i organizatorem większości
proprzedsięborczych działao nowatorsko zmieniających podejście do uczenia tego
przedmiotu w szkole. Jako pierwsza zaproponowała programy uzupełniające dopasowane
do programów szkolnych, pierwsza też wydała podręcznik do przedsiębiorczości z płytą CD,
a nie tak dawno, również jako pierwsza, wydała kolejny podręcznik z kodem źródłowym
do strony internetowej zawierającej materiały rozszerzające program, dodatkowe informacje
i ciekawostki oraz gry związane z przedsiębiorczością. Z myślą o pomocy i inspirowaniu
nowymi pomysłami nauczycieli przygotowywane są gotowe scenariusze ciekawych lekcji
z tematami o przedsiębiorczości. Fundacja jest bardzo aktywną, cenioną również na rynku
międzynarodowym organizacją, a bez jej pomocy edukacja przedsiębiorczości w naszym
kraju byłaby znacznie uboższa niż jest obecnie.
- Nasz system edukacji przedsiębiorczości usiłuje się jednak zmieniad. Od bieżącego roku
szkolnego weszła nowa podstawa programowa nauczania przedsiębiorczości w szkołach
zawodowych. Co Pan sądzi o kierunkach tych zmian?
- To są posunięcia w dobrym kierunku, chociażby dlatego, że odchodzą od
jednoprzedmiotowej wizji uczenia przedsiębiorczości. Pytanie oczywiście najważniejsze:
jak będzie to realizowane? Czy znów będzie to metoda przekazu wiedzy teoretycznej
o prowadzeniu przedsiębiorstwa, czy może jednak znajdą się sposoby praktycznego
dwiczenia tego zagadnienia. Jeżeli trzy czwarte naszego PKB generowane jest przez
przedsiębiorstwa prywatne, głównie przez małe i średnie firmy, to gdzie w tym programie
jest element, który zachęci i zmobilizuje młodego człowieka do powiedzenia sobie:
rezygnuję z poszukiwania bezpiecznej pracy etatowej u kogoś i rzucam się na głęboką wodę –
zakładam własną firmę! Jeśli wcześniej nauczymy go dobrze pływad, to sobie w tej wodzie
poradzi, ale nie znam nikogo, kto nauczył się pływad wkuwając na pamięd definicję crawla
czy stylu grzbietowego, ewentualnie studiując instrukcję obsługi kamizelki ratunkowej.
Bo przecież główny problem nie tkwi w tym, czy założymy firmę w przysłowiowym
już jednym okienku, czy może w trzech. Jak ktoś nie poradzi sobie z tymi trzema okienkami,
to tym bardziej w późniejszej działalności sobie nie da rady. Główne zadanie przy
edukowaniu przedsiębiorczości powinno polegad na tym, żeby młody człowiek zanim
podejdzie do tych okienek, miał już przedwiczone w maksymalnym stopniu to, co może
go czekad przy nich i za nimi. I uczmy przy tym kreatywnego myślenia, dopasowywania
się
do potrzeb rynku. Tamci ze szkolnego miniprzedsiębiortswa wymyślili torby
z materiału po banerach – a co ty wymyślisz w swoich warunkach działania? Wymyśl i rozwio
to, żeby zarabiad i osiągnąd sukces! Oczywiście powinno się to wszystko trzymad rozsądnych
granic, bo w szkole sama przedsiębiorczośd nie może zdominowad czy zastąpid pozostałej
nauki. Chociaż… z punktu widzenia efektywności systemu, jeśli taki uczeo wymyśli
na przykład rewelacyjny, nowy typ komputera i porzuci szkołę, żeby go zrealizowad…
- To to jest jego droga życiowa i inspiracja do kreatywności dla innych!...
- Tak ! Społeczeostwo będzie miało z tego sto razy więcej korzyści niż z jego wiedzy
i dyplomu ukooczenia zawodówki czy technikum. Ale takiego myślenia w naszym systemie
edukacyjnym niestety nie ma. Praktycznie nie istnieją w naszej szkole metody wyłuskujące
i promujące indywidualną kreatywnośd. A jeśli na to nie postawimy, jeśli z przedsiębiorczości
i odwagi rynkowej nie uczynimy jednoznacznego wzorca społecznego do naśladowania
– nie oczekujmy, że dobrobyt sam do nas przyjdzie. Nie mamy zaplecza surowcowego,
jak kraje arabskie, ani zaplecza technologicznego, jak wysoko rozwinięte kraje zachodnie.
Naszym kapitałem ekonomicznym może byd natomiast to, co będziemy w stanie wydobyd
z naszych głów. Dlatego tak ważna jest w tym zakresie rola szkoły i edukacji
dla przedsiębiorczości. Dziś nasz ulubiony przez szkołę bohater romantyczny powinien
byd przedsiębiorcą!
- Swoją drogą - to świetna propozycja, obrazująca zmianę ducha czasu i pokazująca,
że rzeczywiście programy szkolne nie zawsze nadążają za rzeczywistością. Z tą więc
pozytywistyczną wizją przedsiębiorczego bohatera romantycznego – dziękujemy bardzo
za rozmowę.