Pani redaktor Teresy Semik pt. „RAŚ zawłaszcza. Prawda czy fałsz
Transkrypt
Pani redaktor Teresy Semik pt. „RAŚ zawłaszcza. Prawda czy fałsz
Katowice, 27 lipca 2012 roku Szanowny Pan Zenon Nowak Prezes Polskapresse sp. z o.o. Oddział Prasa Śląska ul. Baczyńskiego 25 A 41-203 Sosnowiec Z niepokojem, narastającym w miarę lektury, zapoznałem się z tekstem autorstwa Pani redaktor Teresy Semik pt. „RAŚ zawłaszcza. Prawda czy fałsz” opublikowanym w wydaniu Polska. Dziennik Zachodni w dniu 27.07. 2012 r. Nie zamierzam w żadnym wypadku polemizować w moim wystąpieniu z tezami i uwagami Autorki, zostawiając to na inną okazję i okoliczności. W swoim wystąpieniu pragnę zwrócić jedynie uwagę na oczywiste przekłamania i nieścisłości, których sprostowania się domagam. Pozostawienie poniżej wskazanych faktów jako prawdziwych w sposób rażący narusza zasadę rzetelnego dziennikarstwa oraz wprowadza Czytelnika ww. tekstu w błąd. Muzeum Śląskie i jego zespół roboczy (złożony z pracowników Muzeum) opracowali koncepcję w konkursie na scenariusza wystawy stałej. Jest zatem nieprawdą, że to „historycy sympatyzujący z RAŚ” są autorami wytycznych do konkursu na scenariusz wystawy stałej w nowym Muzeum Śląskim. Konsultowano wskazanie najważniejszych zdarzeń z historii cywilizacyjnej i naturalnej Górnego Śląska po to, by w następstwie uzyskanych ocen, określić wytyczne do chronologii i tematów ważnych w konstruowaniu wytycznych do scenariusza. Pytani o najważniejsze zdarzenia byli m.in. poza wymienionymi w artykule, Prof. Barbara Bazielich, Prof. Jan Wrabec, Prof. Zygmunt Woźniczka, dr hab. Maria Popczyk, Prof. Jerzy Myszor. Osoby, co podkreślam, nie były pytane o scenariusz wystawy, a o wskazanie ważnych wydarzeń, które powinny być na wystawie obecne. To różnica, której ustalenie nie interesowało Autorki tekstu. Nieprawdą jest stwierdzenie (strona tytułowa DZ z dnia 27.07. 2012) – i w tej sprawie również zdecydowanie domagam się sprostowania – iż wśród wybitnych postaci nie jest uwzględniony Wojciech Korfanty. Jest i (m.in.) Jerzy Kukuczka i Alfred Szklarski i… Michał Grażyński i wielu, wielu innych. Niesprawdzanie tego rodzaju faktów jest nie do przyjęcia w świetle tego, iż potem jest to podawane jako argument „dowodowy”. Jest to z pewnością dowód… nierzetelności dziennikarskiej, bo nie wiem, za jaki inny dowód może ten fragment posłużyć. Tworzenie takich „faktów” jest niebezpieczne i prowokacyjne. Powstania Śląskie nie są zmarginalizowane. O tym, jaką formę przyjmą aranżacyjną, zdecyduje konkurs, o czym wie i Autorka i ktoś kto się zapozna z wytycznymi do scenariusza. Osobą odpowiedzialną za to co się dzieje w Muzeum Śląskim jest nie dr Jerzy Gorzelik, lecz Leszek Jodliński, jako dyrektor tej placówki. Myślenie kategoriami tego rodzaju relacji i powiązań jak zaprezentowana w tekście jest niezrozumiałe i dowodzi kompletnego braku zorientowania w polskim prawie. Odniesienie się i zapoznanie z ustawą o muzeach (polecam, tekst nie jest zbyt długi), pozwoliłoby na ustalenie Autorce i tego prostego faktu, że to kierownik instytucji (zwany dyrektorem) kieruje i odpowiada za kierowanie jakimkolwiek muzeum. Oznacza to, że ani ja ani inne osoby nie otrzymujemy wytycznych do kierowania, czy sposobu prowadzenia muzeum. Może właśnie dlatego, budowane jest nowe Muzeum, zwiększa się liczba korzystających z jego oferty, liczba publikacji i dokonania Muzeum. Wybór momentu rozpoczęcia narracji, poprzedzonej kapsułami czasu, o jakich nie ma słowa w teście, a które opisują wydarzenie sprzed 1790 roku, nie był, co jest kolejnym nieprawdziwym stwierdzeniem, wyborem dokonanym przez prof. E 2 Chojecką, dr hab. Irmę Kozinę, czy dra Jerzego Gorzelika, lecz wyborem dokonanym w Muzeum Śląskim. Jest zamysłem powiązanym z tworzeniem narracji muzealnej, a nie podręcznikowym dyskursem. Projekt takiego rozpoczęcia narracji, wypracowany został w Muzeum Śląskim i przez niego przyjęty. Co więcej, bardzo dobrze został przyjęty w badaniach społecznych przeprowadzonych przez Muzeum Śląskie przez TNS Pentor w I połowie 2012 r. Badania zostały przeprowadzone m.in. w Katowicach, Krakowie, Warszawie. Informowaliśmy o nich media, w tym Dziennik Zachodni i jego dziennikarzy. Zapoznanie się z wytycznymi i komentarzem do wystawy (część materiałów znajduje się w dyspozycji Muzeum, ponieważ postępowanie konkursowe ma swoją dynamikę i mamy za sobą już pierwszy etap; to gwoli komentarza, ze trudno je uzyskać; może warto o nie poprosić?) pozwoliłoby łatwo się zorientować, iż wydarzenia (wybrane, te mniej znane, a czasami trudniejsze w interpretacji) zostały poszerzone, wzbogacone o komentarze, uwagi, które nie mają charakteru wiążącego. Dlatego, przy takim zdarzeniu jak pojawienie się na Śląsku maszyny parowej wspominamy o postaci J.W. Goethego, którego AUTORZY WYSTAWY mogą uwzględnić, by podnieść atrakcyjność tego wątku. Niestety, brak woli zapoznania się z materiałami i ich sumiennej lektury, nie jest usprawiedliwieniem dla kogoś, kto feruje swoje oceny i – co więcej – zarzuca nas nieprawdziwymi faktami. Przy okazji należy dodać, że akurat pojawienie się maszyny parowej poza G. Śląskiem jest dla nas istotnie nieciekawe i dlatego wskazane przez autorkę wątki nas nie interesują (gdzie była, a gdzie nie była maszyna parowa w II pol. XVIII wieku, o ile nie była na G. Śląsku). Nie wiem skąd tak jednowymiarowa wiedza Autorki na temat przyjętej przez nas interpretacji epoki rządów E. Gierka na G. Śląsku, ale nie są owe rządy przedstawione tak jednorodne, jak prezentuje to w tekście. Nasze sugestie i wskazania interpretacyjne dotyczą także modelu rodziny „2+1”, motoryzacji na G. Śląsku (FSM). W jednym pozostaje z autorką zgodny, ze czas ten to okres ogromnej dewastacji ekologicznej G. Śląska (i Polski w ogóle), czego pośrednie dowody znajdujemy w 3 narracji M. Szejnert w jej „Czarnym ogrodzie”, uwiarygodnione może tym razem przez dystans Pani Szejnert do Śląska i jego historii. Nieprawdą i niezrozumiałą jest teza, iż pałace „śląskiej arystokracji” to element „negatywny polskiej państwowości”. Zresztą w tym przypadku coś chyba jednak jest na rzeczy, gdy Autorka, po prostu myli fakty z własnymi interpretacjami (mówienie o takich miastach jak Jastrzębie Zdrój czy Tychy uważamy z bardzo ważne, to opowieść o interesującej, ważkiej historii Śląska po 1945 roku). Wiem, ze jeśli coś może dzielić mieszkańców Górnego Śląska, choć głęboko wierzę, w ich mądrość i instynkt rozdzielania demagogii od faktów, to osoby, które pisząc podobne teksty jak tutaj omawiany, faktów nie sprawdzają, faktami manipulują. Nawet we wzmiankowanym tekście (w leadzie inna informacja, w tekście inna dotycząca W. Korfantego) pojawiają się sprzeczności i bardzo wyraźne nadużycia. Założenie (absolutnie subiektywne i nieuzasadnione), pominięcia i zmarginalizowania Powstań Śląskich, pozostawiam, jako dowód z jednej strony postawy dziennikarskiej w tym przypadku, przypominając z drugiej, iż perspektywa którą dla nich przywołujemy ma je uczynić poznawczo atrakcyjnymi, komplementarnymi z innymi już istniejącymi lub planowanymi prezentacjami na temat powstań śląskich. Samej autorce pragnę zwrócić uwagę, iż to właśnie projekt edukacyjny Muzeum Śląskiego („Daj się zwerbować”), na który złożyły się publikacja „Spacerownika powstańczego”, wystawa, konkursy strona powstańca śląskiego na Facebooku, zewnętrzna kampania wizerunkowa, otrzymały nagrodę Marszalka Województwa Śląskiego w dziedzinie edukacji. Może i takie zdarzenia powinny być uwzględniane, gdy lekką ręką rozdaje się razy mądrości i nieomylności w swoich sądach. Jako wątpliwą traktuję sytuację, iż Autorka nie zechciała się skontaktować z Muzeum i pozostawiam tę sytuacje bez komentarza, szczególnie że w związku z faktami dotyczącymi bezpośrednio Muzeum Pani redaktor się wypowiada. 4 Kolejnym uwagą pod adresem Autorki, jest fakt absolutnie swobodnego mieszania faktów z opiniami l własnymi, dozwolone, ale nie wówczas, gdy interpretacja faktów „tworzy fakty”. Pisząc te słowa oczekuję od Redakcji gazety i właściciela koncernu, w trybie sprostowania uwzględnienia i skorygowania faktów, które podane zostały jako prawdziwe, a nimi nie są. Właśnie po to by nie dzielić, nie okłamywać, nie tworzyć faktów, które nie miały i nie mają miejsca. Leszek Jodliński Dyrektor Muzeum Śląskiego 5