Całkiem nowa historia Koziołka Matołka - Natalia
Transkrypt
Całkiem nowa historia Koziołka Matołka - Natalia
Całkiem nowa historia Koziołka Matołka - Natalia Wesołowska Opowiadanie zostało wyróżnione w konkursie "Moja ulubiona postać bajkowa", w którym zadaniem uczestników było opisanie przygód swojej ulubionej postaci we współczesnym świecie. W Pacanowie kozy kują, Więc koziołek mądra głowa Ciągle błąka się po świecie, Aby dojść do Pacanowa. Kiedyś nawet myślał, aby Z poszukiwań zrezygnować, Na bezludnej osiadł wyspie By przed ludźmi się tam schować Jednak wreszcie beknął : - „Basta”, Nie chcę dłużej w domu siedzieć Trzeba szukać Pacanowa Gdzie to miasto jest, chcę wiedzieć Bo marzenia trzeba spełniać, Nawet kiedy przeszkód wiele, Gdy jest trudno, to przyjemniej Jest osiągać własne cele . Swą wędrówkę zaczął w Płońsku, W samym centrum tego miasta. Tam na Zduńskiej jest cukiernia, Skoczył na kawałek ciasta. Potem dalej szedł piechotą W stronę Płocka, choć na skróty. Znalazł pole kapuściane Lecz niechcący trafił w druty. Tam skaleczył się w kolano, A bolało go to strasznie, Więc kapustę wziął pod głowę Myśląc, że tak szybko zaśnie. Długo to nie trwało wcale, Bo gospodarz go zobaczył. Ledwie uciekł koziołeczek I kopytkiem znów zahaczył. Zrobił kilka koziołeczków przez te grządki kapuściane. Co sił pobiegł i się znalazł Tu w Kucicach, tuż przy ścianie. A to szkoła była właśnie. Mnóstwo dzieci, rwetes, hałas, więc Matołek w ławce przysiadł, bo odpocząć chciał tu zaraz. Nowa lekcja się zaczęła. Język polski i klasówka. Nasz wędrowiec dostał kartkę, No i musiał pisać słówka. Same „be, be, be” wypisywał. W głowie pustka jak w kapuście. Gdy pokazał kartkę pani, Praca nie była w jej guście. Pędził dalej, co sił w nogach, Przebiegł spory kawał drogi, Nagle głód ogromny poczuł I ból wielki lewej nogi. Toteż zdrzemnął się troszeczkę, Po podróży przemęczony I w tej chwili, dziwny trafem, Kozioł został okradziony „Co za czasy” – myśli kozioł, By w dzień jasny kogoś okraść Już ukarałbym złodzieja , Gdybym mógł go w ręce dostać Wtem szczekanie psów posłyszał. Wszystkie biegły w stronę jego. Nogi mu pokaleczyły, Biedak nie wiedział dlaczego. Kozioł płakał, jęczał z bólu, Zawezwano pogotowie Po godzinie przyjechało, Słabiusieńki leżał w rowie. Nasz Matołek cierpiał wielce, Więc zastrzyków kilka dostał. Chociaż nie chciał, to w szpitalu Na następny tydzień został. Gdy się w końcu poczuł lepiej, Ze szpitala na Winiarach, Nie nękany przez nikogo, Przez okienko uciekł zaraz Tak to czmychnął koziołeczek, Utykając stópką bosą. Wreszcie stanął się rozejrzeć A był tuż pod samą szosą. Patrzy, jedzie ciężarówka, Ma towaru aż po brzegi. Cóż miał robić biedaczysko? Wskoczył do niej całkiem w biegu. W środku było full kapusty. Jedna główka, druga, piąta. Beknął cicho koziołeczek I się tylko przy nich krząta. Tak przejechał Polskę całą, Że aż znalazł się nad morzem. Wyjrzał tylko z ciężarówki, A był za Władysławowem. Marynarze już z daleka Rozpoznali koziołeczka. Zaprosili na bułeczki I trochę świeżego mleczka. Chętnie przyjął zaproszenie Bo był głodny co niemiara Potem brzuch go bolał strasznie, Za łakomstwo to jest kara Nasz Matołek w koi siedział. Brzuch go bolał nie na żarty. Pokład ciągle się kołysał A on ciągle był obżarty. To co dalej się już działo, Opisywać nie będziemy. Matołeczek tylko marzył, Żeby znaleźć się na ziemi. Więc wymyślił, że popłynie: „Wpław!” - to przecież żaden kłopot. I zobaczył długie molo, A to było miasto Sopot. Poopalać wreszcie mógł się, Zdjąć ubranie i wysuszyć, I odpocząć po tych trudach, Żeby dalej w Polskę ruszyć. Gdy już zebrał siły sporo, Myśli sobie – „Trudna rada, Chciałbym siedzieć tu bez końca, Ale zwiedzić kraj wypada”. Do pociągu szybko zmierza. Siadł w przedziale trochę kątem. Upłynęło kilka godzin I już stanął pod Giewontem. Widział jeszcze Morskie Oko, Czarny Staw, jakieś schronisko, I do miasta szedł piechotą, Choć nie było to zbyt blisko. Tam oscypków popróbował, Smakowały wyśmienicie I odpoczął by wyruszyć W dalszą drogę już o świcie. Do Krakowa i na Wawel, Jamę Smoka zwiedzić trzeba, Jagiellonkę, Sukiennice, Zjeść po drodze trochę chleba. Gdy tak biegał po Krakowie, To zobaczył Lajkonika. Nie na żarty się przestraszył, Więc już z tego miasta znika. Wtem zatęsknił za Warszawą, „Tam królowie też mieszkali, Przez Warszawę Wisła płynie, Więc popłynę na jej fali”. Dotarł prosto pod sam zamek I kolumnę zygmuntowską, Nowym Światem, Wisłostradą, Szedł też dziarsko Marszałkowską, Obserwował ludzi w biegu, Wielkie korki na ulicach I w budowie stadion wielki „Ech, rozrosła się stolica.” „Siema ziomal, pożycz dyszkę”Tuż za uchem swym usłyszał, Nie rozumiał, co to znaczy I się nawet przez to zmieszał „Eee chłopaki, on nie kuma”, Kozioł słucha i nie wierzy, Jednak go olśniło szybko, Język polskiej to młodzieży. Nie był wcale zachwycony „Czemu?” - łamał sobie głowę„Piękna młodzież w wolnym kraju Tak kaleczy Polską mowę.” „Mocno się tu natrudziłem”-, Myśli sobie – „Trudna rada, Pacanowa nie widziałem, Wciąż więc szukać go wypada”.