Wrzesniowe wakacje - 2008 - rutkowski.id.au

Transkrypt

Wrzesniowe wakacje - 2008 - rutkowski.id.au
rutkowski.id.au
Wrzesniowe wakacje - 2008
Wednesday, 15 October 2008
Juz po bolu. Po 32 godzinach podrozowania dotarlismy do domu i jestesmy
bardzo z tego powodu szczesliwi.
Podroze ksztalca itp itd, wszedzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Kliknij ponizej na Read more...
Tak naprawde to nasze wakacje zaczely sie pod koniec sierpnia kiedy wylecielismy z Sydney do Shanghai'u i
zatrzymalismy sie tam na kilka dni. Shanghai to znakomite miejsce na zakupy, mozna tu znalezc wszystko. Od odziezy
do elektroniki, od galanteri skorzanej po wysoce precyzyjne urzadzenia mechaniczne (piekne kopie zegarkow).
Wszystkie znane wloskie/francuskie domy mody maja swoje fabryki w Chinach, tak wiec trudno jest powiedziec czasami
co jest podrobka, co odpad z fabryki, a co prawdziwa rzecz. Wydalismy tam wiecej pieniedzy niz zamierzalismy i
przylecielismy do Europy/Zurichu z ciezszymi torbami i lzejszymi kieszeniami.
W Zurychu przywitala nas piekna letnia pogoda, mimo ze byl to poczatek wrzesnia. Dzieciaki kapaly sie w basenie na
swiezym powietrzu kazdego dnia. Gosia z Natalka skorzystaly z okazji i wybraly sie do miasta, ja z Kubusiem
rozbijalismy sie po alpejskich bezdrozach w czarnym Hummer'ze mojego kumpla Markusa.
Szwajcaria jest przepiekna, to nie byl nasz pierwszy raz tam, ale za kazdym razem jestesmy pod duzym wrazeniem. Po
pieciu dniach wylecielismy do Warszawy.
Pierwsze kilka dni w Warszawie mielismy ciepla i sloneczna pogode, zapowiadalo sie bardzo dobrze. Pojechalem wiec
szybko z mama i Januszem na dzialke do Mateusza rodzicow kolo Zyrardowa. Upiekilsmy kilbaski, pociagnelismy
wodeczki i mimo paskudnego zapalenia gardla, bylo wspaniale.
Zaraz potem byl wypad do Wilgi na kilka dni. Niestety po paru dniach pogoda zaczela sie psuc, zrobilo sie zimno i
deszczowo. Potem bylo juz tylko gorzej i gorzej, mielismy tzw pecha co do zlotej polskiej jesieni.
Udalo mi sie jeszcze w czasie ladnej pogody wyskoczyc z ojcem i Jasia do Kazimierza. Nie bylem tam od lat, ostatni raz
w 1964 z wycieczka szkolna. W drodze do Kazimierza zatrzymalismy sie w Maciejowicach gdzie biedny Kosciuszko
dostal wciry od Moskali. Oprocz byle jakiego pomnika upamietniajacego bitwe, maja tam skromne muzeum.
Nastepny wypad z Wilgi to do Czerska. Pojechalem z Natalka, bo ojciec czyl sie kiepsko. Sa tam ladne ruiny zamku z XII
czy XIII wieku. Byl to moment zwrotny jesli chodzi o pogode, nie zmarzlismy, ale zmoklismy i potem juz bylo coraz
zimniej z dnia na dzien.
Wrocilismy do Warszawy zeby sie wybrac na Mazury.
Na Mazurach u mojego przyjaciela Witka mielismy wspaniala zabawe przez kilka dni, ale pogoda pozostala byle jaka.
Nie pojezdzilismy motorami ani quad'em, kajaki wykluczone, na yacht tez nikt nie mial ochoty. Troche pozwiedzalismy
okolice, zjedlismy obiad w odbudowanym zamku, gdzie przy okazji obejrzelismy pokaz walki rycerzy. Kubus byl
wniebowziety. Gosia z Beata jednego dnia poszly w las na grzyby, a ja z Witkiem i dzieciakami pojechalismy do hotelu
Golebiowskiego w Mikolajkach gdzie maja bardzo porzadny Aqua Park. Duzo lepszy od tych co widzialem w Australii i
Niemczech. Kilka roznych saun, laznia turecka, komora sniegowa, jaskinia solna, kapiele borowe, basen z falami,
baseny cieplejsze i chlodniejsze, basen z wyplywem na zewnatrz, tunele do zjezdzania, straszna cebulka i strumien z
rwaca woda gdzie mozna poplywac pod prad. Bylem pod wrazeniem. Niestety trzeba bylo wracac do W-wy. Wrocilismy
w sobote zeby wyslac dzieciaki w niedziele rano z babcia Teresa do Zakopanego. My w poniedzialek o 7mej lecielismy na
tydzien do Wloch. Dla ciekawosci tylko dodam ze na Mazurach zlapalem wirusa Rotha (na basenie ?), ktory mnie
zaatakowal w niedziele po poludniu, przejawia sie to gwaltownymi wymiotami i rozwolnieniem. Jeszcze okolo 22giej w
niedziele nie bylem pewien czy bede mial sile leciec do Rzymu, a na lotnisko trzeba bylo jechac okolo 5tej. Polecialem z
dusza na ramieniu sciskajac torbe ktora mozna znalezc w kieszeni przy kazdym siedzeniu .
W Rzymie spedzilismy 4 dni, mielismy pokoj na Campo di Fiori, znakomite miejsce w starym Rzymie, centralnie
ustawione do zwiedzania. Pierwszego dnia chodzilismy przez 4 godziny, drugiego 5, a trzeciego 9 !! Zobaczylismy
http://rutkowski.id.au
Powered by Joomla!
Generated: 3 March, 2017, 05:58
rutkowski.id.au
wszystko co chcielismy zobaczyc. Ostatniego dnia wloczylismy sie leniwie po placu Navone i okolicach popijajac wino i
przegryzajac pizza. Pierwsze 2 dni bylem tylko na sucharach, zaczalem jesc powoli wszystko trzeciego dnia. Gosia
twierdzi ze zostala mocno przeglodzona w Rzymie, odbilismy sobie kupujac fajne buty.
W Rzymie odebralem auto z glownej stacji kolejowej Termini, ktora nie byla tak daleko od nas i pojechalismy do Toskany
do Castello di Gabiano. Przepiekne miejsce niedaleko Florencji, to byl juz nasz trzeci raz tam. Gosia troche narzekala, ze
ja to jak ten kon co ciagnie do tej samej stajni, ale na mniejscu przyznala mi racje, ze wybor miejsca byl wlasciwy.
Bylo cicho i spokojnie - co za uczucie po wrzaskliwym Rzymie, gdzie pod oknami mielismy rejwach od 7mej rano do 3ciej
w nocy. Pogoda w Itali byla znakomita przez caly nasz pobyt, cieple dni i chlodne noce, perfekt.
Dzieciaki w tym czasie nie mialy za dobrze w Zakopanem. Temperatury okolo 5ciu stopni, deszcz ze sniegiem. Mieli z
pokoju widok na Giewont, ale Giewontu nie ujrzeli. Na dokladke pokoje w tym pensjonacie byly bardzo male, wiec gnietli
sie z dziadkami, mimo ze mieli 2 pokoje polaczone. Na internecie ten dom wygladal bardzo OK, nowa nowoczesna
budowla, ale w srodku sie nie sprawdzil.
Pozniej pozostaly sie nam tylko przerozne spotkania, jedno z ciekawszych to spotkanie z kilkoma osobami z mojej klasy
licealnej dzieki uzyskanym kontaktom przez nasza-klase.
Pod koniec pobytu dzieciaki nie mogly sie doczekac zeby wrocic do domu, my tez bylismy troche zmeczeni tym
wszystkim. Fakt ze ja mieszkalem z moja mama z jednym dzieckiem, a Gosia albo u jej rodzicow, lub u siostry z drugim,
nie wpywal korzystnie na cala sytuacje. Zeby cokolwiek razem zrobic zabieralo nam pol dnia zeby sie spotkac. Nic to
naprzeciw wiecznosci, ogolnie podsumowujac byla bardzo fajnie.
Zaluje ze nie dojechalem do Trojmiasta, za co serdecznie przepraszam Gdyniakow. Mam zamiar przyleciec w ciagu
najblizszych 24 miesiecy do Polski jeszcze raz, tym razem sam i bede mogl sie poruszac duzo szybciej i sprawniej.
Napewno wpadne na Wybrzeze.
W miedzyczasie sprobuje skonczyc DVDs z filmem i zdjeciami z wakacji. Wiesiek bedzie mial kopie, wiec jesli ktos w
Gdyni bedzie mial ochote obejrzec co robilismy, to bedzie to juz niebawem mozliwe.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam,
M.
http://rutkowski.id.au
Powered by Joomla!
Generated: 3 March, 2017, 05:58