Pamiętnik z Powstania Warszawskiego - BEZ

Transkrypt

Pamiętnik z Powstania Warszawskiego - BEZ
Pamiętnik z Powstania Warszawskiego
,,Pamiętnik z powstania warszawskiego'' rozpoczyna się od wspomnień
autora o czasach wojennych i dniu, w którym wybuchło powstanie. Białoszewski
przypomina sobie, że miał wtedy siedemnaście lat.
Opisując dzień pierwszego sierpnia wspomina jak wracając z chlebem do
domu usłyszał na ulicy, że wybuchło powstanie. Na ulicach było pełno
niemieckich ,, tygrysów ". Białoszewski wraz ze swoim przyjacielem Staszkiem
przed wybiciem godziny W poszli do swojej koleżanki Ireny P. Jednak powstanie
wybuchło tak niespodziewanie i w dodatku przed godziną W i dlatego przyjaciele
musieli zostać na noc u koleżanki z tajnego uniwersytetu.
Drugiego sierpnia padał deszcz, jednak mimo to powstańcy budowali
podziemne przejścia i barykady. Miron, Staszek i Irena także pomagali przy ich
budowie. Pierwsze wzniesione barykady, okazywały się nieskuteczne, jednak
kolejne budowane już z bruku ulicznego i płyt chodnikowych były o wiele trwalsze
i były większą trudnością dla wroga. Na ulicach Miron rozwieszał powstańcze
flagi, które były niszczone przez Niemców. Zaniepokojona matka
Białoszewskiego uspokoiła się dopiero gdy zobaczyła zdrowego syna w domu
Ireny.
Kolejny dzień ( 2 lub 3 sierpnia ) był dniem bombardowań niemieckich.
Sytuacja ta zmusiła ludzi do ukrycia się w piwnicach. Miron widział ludzi, którzy
uciekali ze zbombardowanych domów. Kierowali się oni na Wolę. Nazajutrz
wracali oni z powrotem ze straszliwą wiadomością, że od Woli idą Ukraińcy,
którzy pozostawiają po sobie ludzi spalonych na stosach.
Piątego sierpnia powstańcom udało się wyrwać z rąk Niemców ulicy
Chłodnej. Po tym wydarzeniu wznosili oni kolejne barykady. Ich pracę przerwał
kolejny atak Niemców. W tym czasie Miron schronił się w piwnicach kamienicy
pana Henneberga, ojca jego szkolnych kolegów, z których dwóch zginęło
podczas powstania. Białoszewski opisuje obrazy, które widział. Stłoczeni w
piwnicach ludzie mówili o zniszczeniu Krakowskiego Przedmieścia przez wroga,
a także o ich brutalności wobec schwytanych cywilów. Gdy bombardowania
ustały Miron i Staszek postanowili powrócić do swoich domów. W domu na
Mirona czekała matka wraz z Żydówką o imieniu Stefa. Mieszkała ona w domu
Białoszewskich od dwóch lat. Po bombardowaniu, w którym zginęła Zosia
Romanowska, Stefa posługiwała się jej dokumentami. Czuła się ona bezpiecznie
także dlatego, że dosyć dobrze znała język niemiecki. Białoszewski w swoim
pamiętniku wspomina o organizowanych przez młodzież tzw. wieczorkach
,,patriotyczno - literackich z teatralnościami".
Gdy trwała okupacja ojciec Mirona był zajęty różnymi interesami. Podczas
licytacji kupił zepsutą lodówkę i pożydowskie krzesła. Zdobył dla rodziny zgniłe
ziemniaki ( które były i tak drogocenne ). Zaś na Boże Narodzenie kupił choinkę.
Miron w swoim pamiętniku nie pochwala postawy ojca, jako głowy rodziny.
Domowy budżet łatała matka Mirona, która szyła ubrania dla znajomych.
Następnie Miron opisuje postać Stefy, która ze względu na swoje
pochodzenie musiała opuścić ich dom. Prawdopodobnie zostałaby na dłużej,
bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy
jednak gdy dozorczyni zorientowała się jakiego jest pochodzenia, kazała się jej
wyprowadzić. Mimo to wróciła z łapanki piątego sierpnia, gdyż Niemcom nie
udało się rozpoznać w niej Żydówki.
Nastąpiły kolejne bombardowania. W ich wyniku ucierpiała Ulica
Ogrodowa, która znajdowała się obok Chłodnej, gdzie mieszkał Białoszewski.
Podczas tego nalotu zginęło wielu Polaków jak też i Niemców. Po
bombardowaniu Miron postanowił odwiedzić Irenę, która wraz ze swoją rodziną
ukryła się w piwnicy.
Szóstego sierpnia rozeszły się pogłoski o upadku powstania. Dzięki Bogu
wiadomość ta okazała się nieprawdą, chociaż ludzie odczuwali zbliżającą się
klęskę. Niemcy zaś cały czas atakowali, zajmując coraz to nowe ulice. W tym
czasie cywile budowali kolejne barykady i gasili ogień na ulicach. Białoszewski
wraz ze swoją rodziną przeniósł się do swojej ciotki Józi, która mieszkała na
Ogrodowej 49.
Niemieckie bombardowania cały czas trwały. Niemcy przedostawali się do
Śródmieścia. Podpalili szpital Świętego Stanisława, rozstrzeliwali pacjentów,
wyrzucali ich przez okna. Po zakończeniu tego ataku Miron pomagał wynosić
rannych ze szpitala, którym udało się przeżyć.
W 1946 roku Białoszewski był świadkiem ekshumacji zamordowanych
pacjentów szpitala. Następnie udał się do Ireny. Nie mógł wrócić do domu, gdyż
na ulicach pojawili się Niemcy. Wraz z przyjaciółmi postanowił ukryć się na
Rybakach, w niewykończonych blokach. Przebywając tam Miron spotkał swojego
Swena. Tam właśnie zaczęło się życie w strachu o swoje życie. Do piwnic
przybywali coraz to nowe rodziny. Ludzie uczyli się tam mieszkać jak w zwykłym
domu. Mieszkańcy piwnic z wszystkich bloków urządzili sobie kaplicę, w której
się spotykali. Spędzali oni ze sobą dużo czasu na wspólnych rozmowach.
Podczas wspólnych rozmów w piwnicy Swen stawał na środek i czytał na
głos gazetki wydawane przez AK, AL. Wraz z Mironem wychodził na ulicę, by
pomagać przy budowie barykad, tuneli. Wychodzili także, aby obserwować walki.
Jednak gdy bombardowania się nasiliły wychodzenie z piwnicy było już
niebezpieczne. Walka o utrzymanie wodociągów się nie udała i powstańcy nie
mieli wody. Następnie stracili oni elektrownię co oznaczało brak światła.
Łączność między powstańcami była utrzymywana tylko kanałami. Było to także
niebezpieczne gdyż Niemcy wrzucali do nich granaty. Mimo to młodzi powstańcy
przenosili kanałami meldunki i wiadomości. Białoszewski wraz ze Swenem
napisali litanię, która była znana i odmawiana przez wszystkich znajdujących się
w piwnicach. Później stała się ona także pieśnią.
Dwunastego sierpnia Niemcy użyli nowej, nieznanej broni. Powstańcy
nazwali ją ,, nową szafą ", od wydawanego dźwięku. Broń ta poderwała całe
Stare Miasto. Od tej pory miotacze min prześladowały powstańców szczególnie
w nocy. Przy ich użyciu niektóre ulice i domy przestały istnieć. Na zgliszczach
leżały ciała ofiar, które trudno było wydostać z powodu ciągłych bombardowań.
Niemożliwe było także transportowanie rannych do szpitali, gdzie brakowało
lekarstw i opatrunków. Miron ze Swenem często pomagali przenosić rannych.
W tym czasie Niemcy przejęli magazyny z żywnością. By zdobyć jedzenie
bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy
trzeba było przedostać się do mieszkań na wyższych piętrach. Pewnego razu
chłopcy dostali mąkę od pewnej kobiety, jednak dotarcie do jej mieszkania
wymagało wiele trudu i odwagi.
Piętnastego sierpnia w schronie odbyła się msza, w której uczestniczyli
wszyscy mieszkańcy domów na Rybakach. Podczas zakończenia tej mszy na
domy spadły bomby, które zabiły wiele osób. Rozpoczęło się prawdziwe piekło.
Oprócz bombardowań do ataku przyłączyły się niemieckie czołgi. Podczas nalotu
zapalił się klasztor Sakramentek. Siostry zabijały świnie i krowy i rozdawały
ludziom jedzenie. Opatrywały także rannych. Jednak z powodu częstych upałów
mięso szybko się psuło i nie można było go zjeść. Jedynie najbardziej
wygłodniałym ludziom to nie przeszkadzało i nie patrząc na nic, jedli oni nawet
zepsute i śmierdzące mięso.
Białoszewski w swoim pamiętniku opisuje też niezadowolenie i złość
niektórych cywilów, którzy mieli pretensję do powstańców o panującą sytuację.
Byli to ludzie, którzy nie potrafili żyć w zamknięciu i ukryciu. Większość z nich
poddawała się, jednak Niemcy nie przestrzegali wojennych praw i także do nich
strzelali.
Miron nie mając wiadomości od swojej matki postanowił udać się do
babki, by się czegoś dowiedzieć. Mieszkała ona na Bielańskiej 16. Gdy tam
dotarł spotkał ciotkę, wuja Stacha i jego brata. Jednak niczego nie dowiedział się
o matce. Wracając na Rybaki Mirona zaskoczyły niespodziewanie
bombardowania. Białoszewski biegł na oślep, a pociski jeden za drugim
przelatywały obok siebie. Udało mu się przeżyć ten nalot, a gdy wrócił do
schronu Swen wraz zez swoją matką ucieszyli się na jego widok, bo myśleli że
już nie wróci i zginie.
Następnie Miron wspomina wrzesień 1939 roku. Pawiak, wywózki, getto
warszawskie. Wszystko co zdecydowało o wystąpieniu przeciwko okupantowi.
Powstańcy wiedzieli, żę Niemcy są osłabione atakami ze wschodu i zachodu.
Dzięki dużym siłom, powstańcom ciężko było się przeciwstawić. Młodzi
powstańcy mimo swej samotnej walce, braku jakiejkolwiek pomocy, broni i
amunicji, walczyli wytrwale, pełni determinacji. Robili wszystko co mogli, by
odeprzeć atak nieprzyjaciela.
W tym czasie sytuacja Polaków na froncie stawała się coraz gorsza. Powstańcy
w swoich działaniach było osamotnieni, chociaż mieli naokoło siebie sąsiadów.
W dzień swoich urodzin - 17 sierpnia Białoszewski będąc na ulicach
starówki przyglądał się ogromnym zniszczeniom wywołanym przez naloty
nieprzyjaciela. Widział ludzkie ciała między dopalającymi się zgliszczami domów.
Widok ten był przerażający. Gdy wrócił do schronu dowiedział się o
zbombardowaniu Katedry, która wydawała się być niezniszczalna.
Następnie Białoszewski opisuje jaka sytuacja panowała w schronie.
Ludzie bali się, cały czas żyli w strachu i dlatego coraz częściej się modlili.
Nigdzie nie czuli się naprawdę bezpiecznie, mimo że niejednokrotnie zmieniali
miejsce ukrycia.
Dwudziestego sierpnia Miron zapisał w swoim pamiętniku o tym jak wraz z
rodziną Swena zamieszkał w nowym schronie. W miejscu tym ukrywało się wielu
bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy
ludzi. Nie było tam już żadnych zwierząt i mieszkańcom doskwierał głód, jednak
ci którzy mieli więcej jedzenia dzielili się z potrzebującymi.
Długotrwałe naloty nieprzyjaciela nie pozwalały na wyjście z ukrycia. Jedynie
nocą cywile mogli wyjść z ukrycia. Kolejne naloty zmuszały ludzi do pozostania w
schronach. Podczas jednego z nich, który był wyjątkowo przerażający, ludzie
myśleli, że już nie wyjdą ze schronu żywi. Ziemia drżała i osuwała się z
ogromnym hałasem. Białoszewski opisuje, iż miał wrażenie że budynek zaraz
runie i wszyscy zginął. ludzie nie byli w stanie nawet się modlić, tylko w ciszy
czekali końca. Trwali tak dłuższą chwile, i nie opuszczali schronu dopóki nie
zrozumieli, że nie zostali przysypani.
Miron wraz z rodziną Swena kolejny raz postanowili zmienić miejsce
schronu. Dwudziestego piątego sierpnia wynieśli się z Rybaków. Chcieli
przenieść się do Sakramentek, jednak tam okazało się, że nie ma już miejsc, i
jest tam za bardzo ciasno dla nich wszystkich. Następnie chcieli przenieść się do
kościoła Marii Panny i Dominikanów, lecz tam była podobna sytuacja. Nie mając
wyjścia postanowili schronić się w gruzach. Była to piwnica Izby Rzemieślniczej
przy ulicy Miodowej 14. Musieli się oni przyzwyczaić do ciągłych bombardowań.
Nauczyli się oni w miarę normalnie funkcjonować, podczas gdy na powierzchni
trwało nieustanne bombardowanie. znajdowały się tam pęknięte rury, dzięki
którym mieli oni dostęp do wody. Jedynie wychodzenie ze schronu było teraz
jeszcze bardziej niebezpieczne. Z tego powodu uciekinierzy byli zmuszeni
wydzielić oddzielny pokój służący jako ubikacja.
Pewnego razu Miron i Swen postanowili zorganizować konkurs literacki, który był
przerywany ciągłymi nalotami.
W schronach coraz trudniej było z posiłkami, które ograniczono do
jednego dziennie. Podobna sytuacja była z wodą, gdyż trzeba było po nią
wychodzić na podwórze, a było to możliwe jedynie nocą, gdy ustawały
bombardowania. Z czasem coraz częściej trudno było zdobyć wodę, jednak
ludzie pomagali sobie, ogłaszając gdzie można ją zdobyć.
Przyszły wiadomości o skutkach bombardowań. Ludzie dowiedzieli się, że
Kolumna Zygmunta została zniszczona. Dla Polaków był to znak klęski zarówno
ich samych jak i władz w państwie. Po tym zdarzeniu Warszawę zaczęto
porównywać do Jerozolimy.
Następnie Białoszewski opisuje jak do schronu 31 sierpnia powrócił
batalion ,,Chrobry". Powstańcy nawet nie zdążyli położyć się do łóżek, gdy
spadła na nich bomba. Z ponad dwustuosobowego batalionu przeżyło zaledwie
kilka osób. Białoszewski spotkał się z nimi po wojnie, gdy jako dziennikarz pisał o
ekshumacjach. Ci którzy przeżyli opowiadali o tym, jak sami odkopywali swoich
przyjaciół.
Nieprzyjacielskie ataki wzmagały się coraz bardziej. Niepokój ogarnął całe
miasto. Ludzie zaczęli mówić o końcu i nieuchronnej kapitulacji. W tym czasie
Miron i Swen przechodząc przez miasto spotkali Henia ( sanitariusz w czasie
powstania ). Zwrócił się on do nich o pomoc przy transporcie rannego
powstańca. Porucznik tego oddziału - Radosław, bardzo lubił tego człowieka,
który został zraniony i dlatego mimo nakazu postanowił zabrać go ze sobą. Miron
bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy
ze Swenem zgodzili się pomóc mu w transporcie. Umówili się, żę będą czekać
na placu Krasińskich i tam udadzą się kanałami do Śródmieścia.
Gdy byli już w kanałach słychać było odgłosy kroków, a z góry dźwięki
spadających bomb. Szli kanałem po kolana w wodzie, a gdy kanał się zwężył
musieli się czołgać. Niekiedy do kanałów wrzucane były granaty, by w ten
sposób sprawdzić, czy są tam powstańcy. Kanały przez to stawały się niższe i
ciężej było przez nie przechodzić. Ranny, niesiony na plecach miał gorączkę i
kuląc się z bólu prosił o wodę. Wędrówka przez kanał skończyła się na Nowym
Mieście. Wyjście z kanału odbywało się powoli, ponieważ było dużo rannych.
Przy wyjściu czekały sanitariuszki, które pomagały ludziom rannym. Gdy Miron
wyszedł z kanału, zobaczył, że Śródmieście zostało niezniszczone. Postanowił
pójść do swojego ojca, który mieszkał na ulicy Chmielnej 32. W domu ojca
Mirona Białoszewski i Swen dostali nowe ubranie, mogli się najeść i wyspać w
normalnych łóżkach. Ojciec Mirona zdradził im że jest w AK. W Śródmieściu
bombardowania zaczynały się o określonych godzinach i nie były one tak
straszne w skutkach oraz trwały znacznie krócej niż te w schronach. Ponadto
powstanie było tam o wiele lepiej zorganizowane.
Następnie Białoszewski pisze w swoim pamiętniku o tym jak urządził dla
swoich bliskich wieczorek literacki, gdzie czytał swój poemat i rozpoczęty przez
niego dramat o powstaniu. Rozmyśla o swoim ojcu, i jego działalności podczas
wojny.
Czwartego września Białoszewscy z przyjaciółmi musieli przeprowadzić
się ze Śródmieścia, ponieważ i tam zaczęły się naloty. Od tej pory mieszkali na
rogu Chmielnej i Zgody.
Trwały nieustanne bombardowania. Zmuszały one ludzi do ucieczki z piwnic.
Miron z ojcem i bliskimi także zaczęli przygotowywać się do ucieczki. Nieudana
próba przedostania się na Widok, skłoniła ojca Mirona do udania się na
Nowogrodzką, gdzie mieszkał Miecio Michalski ( kolega ojca Mirona ) u którego
wszyscy przenocowali. Tymczasem Powiśle zostało ostatecznie zniszczone.
Następnie Miron z ojcem, Swenem i Zochą ( kochanką ojca Mirona ) przenieśli
się na ulicę Wilczą. Tam próbowali od nowa ułożyć sobie życie.
Miron w swoim pamiętniku opisuje jedną z ulic - Kruczą. Zastępowała ona
Aleje Jerozolimskie. na tej ulicy było tłocznie, tam można było załatwić wiele
spraw, spotkać się z rodziną, przyjaciółmi. Miron spotkał tam kolegę - hrabiego
Frania Ż.
Białoszewski wraz ze swoimi bliskimi, kolejny raz był zmuszony do
przeniesienia się w inne miejsce. Tym razem była to Wilcza 23. Mimo
przeprowadzki, nie czuli się oni bezpiecznie. Oprócz tego coraz większy problem
stanowiło zdobycie wody. Pewnego dnia wybrał się po nią ojciec Mirona.
Podczas jego nieobecności nastąpiły kolejne bombardowania. Miron z Zochą
niepokoili się jego dłuższą nieobecnością i postanowili go szukać. Na szczęście
okazało się, że nie wrócił do domu na czas bo grał ze swoim znajomym w karty.
Następnie Białoszewski pisze w swoim pamiętniku o sowieckich nalotach
na Warszawę. Powstańcy myśleli, że rosyjskie samoloty, które widzą na niebie
są dla nich znakiem nadchodzącej pomocy ze strony wschodniego sąsiada.
bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy
Jednak po kilku dniach okazało się, że sowieci nie chcą pomóc powstańcom, a
chodzi im jedynie o to by zrzucić swoich obserwatorów, którzy mieliby
informować ludność, jak ma się zachowywać po wkroczeniu Armii Radzieckiej na
terytorium Warszawy. Nadzieja Polaków na pomoc z ich strony wygasła a
niemieckie ataki coraz bardziej się nasilały.
Osiemnastego września nad Warszawę nadleciały amerykańskie
samoloty, z których na spadochronach zlatywały bandaże, broń, książki. Niestety
większość z tego zleciała na stronę niemiecką. W tym czasie radia
poinformowały o wylądowaniu Rosjan na przyczółku czerniakowskim.
Z każdym dniem ze zdobyciem wody były coraz gorsze problemy. U
Mirona jak i jego najbliższych pojawiły się wszy. Było to spowodowane brakiem
higieny, wody a także przebywaniem w piwnicy. Problem był także ze
zdobywaniem żywności. z tego powodu powstał bazar, na którym wymieniano
dosyć wartościowe przedmioty na wszelkie artykuły żywnościowe. Gdy
powstańcy dowiedzieli się o pełnym w zboże młynie na ulicy Prostej, postanowili
zorganizować wyprawy po zboże. Mimo, iż takie wyprawy były bardzo
niebezpieczne powstańców nie powstrzymało to, by zdobyć pożywienie dla
siebie i najbliższych. Po zboże wybrali się także Miron z ojcem i Swenem.
Białoszewski wspomina tę wyprawę i nazywa siebie egoistą, gdyż wziął on
najmniej kilogramów. Wracając do schronu na drodze spotkali kobiety, które
poczęstowały ich kawą. Gdy doszli do punktu odważania zboża, część z niego
musieli oddać, gdyż na osobę przypadało tylko 15 kilogramów.
W tym czasie na ulicach handel wymienny coraz bardziej się nasilał. Ludzie
wymieniali się na wszystko, oby tylko nie za pieniądze, które w tym czasie nie
były nic warte.
Dwudziestego trzeciego września Niemcy ostatecznie zaatakowali
Czerniaków, Żoliborz, Powiśle Południowe. Mokotów, mimo wcześniejszych
plotek został zdobyty 27 września, a Żoliborz 30. Białoszewski po wojnie w 1949
roku od kolegów którzy przeżyli tamto piekło, dowiedział się co działo się na
Zieleniaku na Ochocie. Byli tam gromadzeni niewinni ludzie, często strzelano do
nich, a kobiety były regularnie gwałcone. Śródmieście broniło się, ale już tylko
resztkami sił. Żywność i zgromadzone dla wojska zboże się kończyło. Brak broni
i amunicji był znakiem nieuchronnej kapitulacji.
Powstańcy nie mając innego wyjścia na początku września rozpoczęli
pertraktacje z Niemcami. Ludzie mieli już dosyć wojny, trupów, ukrywania się.
Chcieli normalnie żyć i móc swobodnie wyjść na ulicę. Miron ze Swenem i
bliskimi poszli na ulicę gdzie niegdyś mieszkali. Na Chmielnej wszystko było jak
dawniej, dom prawie nienaruszony. Idąc dalej patrzyli na ruiny domów, których
już nie było. Nagle Swen nie wystraszył i zaczął głośno płakać. Miron także nie
wytrzymał i wraz z przyjacielem głośno łkał. Zdał sobie sprawę że to już konie, a
jednocześnie, że nic już nie będzie jak kiedyś, bo Warszawy już nie ma, jest tylko
pod gruzami, a wraz z nią same trupy.
Nadszedł dzień kapitulacji. Był to drugi października. Decyzją władz
niemieckich mieszkańcy miast mieli wyjść z ukrycia do dziewiątego października.
Ci którzy byli zdrowi i sprawni fizycznie mieli zostać wywiezieni na roboty do
bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy
Rzeszy. Kobiety, dzieci i starsi rozwiezieni po Guberni. Jedynie los powstańców
nie był nikomu znany. Z każdym dniem coraz więcej osób wychodziło ze swoich
kryjówek, by oddać się w ręce Niemców. Rodzina Białoszewskich postanowiła
wyjść trzeciego października. Razem z nimi miał wyjść Swen ze swoimi bliskimi,
jednak nie udało im się to, gdyż nie spotkali się w porę. Okazało się, że Swen
miał wyjechać na roboty do Rzeszy, jednak udało mu się wyskoczyć z pociągu.
Noc spędził w jakiejś chacie na terenie Guberni, gdzie spotkał swoją matkę i
ciotkę Mirona.
Białoszewski w swoim pamiętniku wspomina ostatnie chwile spędzone w
Warszawie. Opisuje jak ludzie zabierali ze sobą pamiątki, rzeczy do których byli
najbardziej przywiązani. Nawet zamykano mieszkania na klucz, licząc na powrót
do dawnego domu.
Następnie Miron z bliskimi znaleźli się na placu Politechniki. Tam
znajdowało się już wielu ludzi. Miron został zrewidowany przez Niemców, gdyż
wydał on się im podejrzany, dlatego, że nie wierzyli młodym ludziom. Powstańcy
mieli oddać się w ręce Niemców dopiero dziewiątego września. Ich los po
opuszczeniu Warszawy nie był nikomu znany, jednak lepiej było pozwolić się
wywieść niż zostać w mieście.
Niemcy na widok tylu ludzi wychodzących z ruin byli zdziwieni widokiem tylu
żywych osób.
Miron ze swoim ojcem i Haliną zostali przydzieleni do grupy ludzi, którymi
kierowali dosyć łagodni żołnierze. Nie byli wobec nich brutalni, nawet pozwalali
na odpoczynek w drodze. Celem ich marszu był dworzec kolejowy, na którym
wszyscy zostali umieszczeni w pociągu jadącym do Pruszkowa. Tam na Polaków
czekała RGO ( Rada Głowna Opiekuńcza ) i Czerwony Krzyż. Następnie ludzi
umieszczano w ogromnych halach, gdzie byli oni karmieni zupą.
Szóstego października Białoszewscy wraz z przyjaciółmi stanęli do
kolejnego ,, sortowania ". Przez te działanie chciano oddzielić ludzi zdolnych do
pracy w Rzeszy, od niezdolnych, którzy byli wywożeni po wsiach Generalnej
Guberni. Miron ze swoim ojcem, a także Halina i jej rodzina zostali wysłani do
Rzeszy. Podczas podróży ludzie zorientowali się że jadą na Górny Śląsk. Zostali
oni przywiezieni do Łambinowic, gdzie obóz ogrodzony był drutem kolczastym.
Każdy Warszawiak został przymusowo wykąpany i poddany odwszawianiu.
Następnie gdy przywieziono ich do obozu, musieli się oni rozebrać i oddać
osobiste rzeczy. Potem kazano im tak stać do wieczora. Białoszewski pisze, że
dalszy ich los nie był nikomu znany, jednak tylko część z nich przeżyła.
Tymczasem w Łambinowicach cały czas przeprowadzano selekcje. Każdy mógł
wybierać dokąd chce być odesłany. Miron koniecznie chciał być wysłany jak
najbliżej granicy z Gubernią, by w razie możliwości móc uciec do Częstochowy.
Halina jednak chciała wyjechać do Wiednia, bo zawsze marzyła o zwiedzeniu
tego miasta. Zaś Zocha, nie mogąc rozstać się z Haliną postanowiła wyjechać
razem z nią. W tej sytuacji ojciec Mirona miał trudny wybór, jednak gdy
dowiedział się, że Miron ma wyjechać do Opola, postanowił udać się tam razem
z nim. Tam pracowali jako pomocnicy murarzy przy rozbudowie gazowni. Po
miesiącu pracy, udało im się uciec do Częstochowy.
bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy
Białoszewski wrócił do Warszawy w lutym 1945 roku, a pierwszymi
osobami jakie tak spotkał była jego matka i Swen.
bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy

Podobne dokumenty