Pamiętnik z Powstania Warszawskiego - BEZ
Transkrypt
Pamiętnik z Powstania Warszawskiego - BEZ
Pamiętnik z Powstania Warszawskiego ,,Pamiętnik z powstania warszawskiego'' rozpoczyna się od wspomnień autora o czasach wojennych i dniu, w którym wybuchło powstanie. Białoszewski przypomina sobie, że miał wtedy siedemnaście lat. Opisując dzień pierwszego sierpnia wspomina jak wracając z chlebem do domu usłyszał na ulicy, że wybuchło powstanie. Na ulicach było pełno niemieckich ,, tygrysów ". Białoszewski wraz ze swoim przyjacielem Staszkiem przed wybiciem godziny W poszli do swojej koleżanki Ireny P. Jednak powstanie wybuchło tak niespodziewanie i w dodatku przed godziną W i dlatego przyjaciele musieli zostać na noc u koleżanki z tajnego uniwersytetu. Drugiego sierpnia padał deszcz, jednak mimo to powstańcy budowali podziemne przejścia i barykady. Miron, Staszek i Irena także pomagali przy ich budowie. Pierwsze wzniesione barykady, okazywały się nieskuteczne, jednak kolejne budowane już z bruku ulicznego i płyt chodnikowych były o wiele trwalsze i były większą trudnością dla wroga. Na ulicach Miron rozwieszał powstańcze flagi, które były niszczone przez Niemców. Zaniepokojona matka Białoszewskiego uspokoiła się dopiero gdy zobaczyła zdrowego syna w domu Ireny. Kolejny dzień ( 2 lub 3 sierpnia ) był dniem bombardowań niemieckich. Sytuacja ta zmusiła ludzi do ukrycia się w piwnicach. Miron widział ludzi, którzy uciekali ze zbombardowanych domów. Kierowali się oni na Wolę. Nazajutrz wracali oni z powrotem ze straszliwą wiadomością, że od Woli idą Ukraińcy, którzy pozostawiają po sobie ludzi spalonych na stosach. Piątego sierpnia powstańcom udało się wyrwać z rąk Niemców ulicy Chłodnej. Po tym wydarzeniu wznosili oni kolejne barykady. Ich pracę przerwał kolejny atak Niemców. W tym czasie Miron schronił się w piwnicach kamienicy pana Henneberga, ojca jego szkolnych kolegów, z których dwóch zginęło podczas powstania. Białoszewski opisuje obrazy, które widział. Stłoczeni w piwnicach ludzie mówili o zniszczeniu Krakowskiego Przedmieścia przez wroga, a także o ich brutalności wobec schwytanych cywilów. Gdy bombardowania ustały Miron i Staszek postanowili powrócić do swoich domów. W domu na Mirona czekała matka wraz z Żydówką o imieniu Stefa. Mieszkała ona w domu Białoszewskich od dwóch lat. Po bombardowaniu, w którym zginęła Zosia Romanowska, Stefa posługiwała się jej dokumentami. Czuła się ona bezpiecznie także dlatego, że dosyć dobrze znała język niemiecki. Białoszewski w swoim pamiętniku wspomina o organizowanych przez młodzież tzw. wieczorkach ,,patriotyczno - literackich z teatralnościami". Gdy trwała okupacja ojciec Mirona był zajęty różnymi interesami. Podczas licytacji kupił zepsutą lodówkę i pożydowskie krzesła. Zdobył dla rodziny zgniłe ziemniaki ( które były i tak drogocenne ). Zaś na Boże Narodzenie kupił choinkę. Miron w swoim pamiętniku nie pochwala postawy ojca, jako głowy rodziny. Domowy budżet łatała matka Mirona, która szyła ubrania dla znajomych. Następnie Miron opisuje postać Stefy, która ze względu na swoje pochodzenie musiała opuścić ich dom. Prawdopodobnie zostałaby na dłużej, bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy jednak gdy dozorczyni zorientowała się jakiego jest pochodzenia, kazała się jej wyprowadzić. Mimo to wróciła z łapanki piątego sierpnia, gdyż Niemcom nie udało się rozpoznać w niej Żydówki. Nastąpiły kolejne bombardowania. W ich wyniku ucierpiała Ulica Ogrodowa, która znajdowała się obok Chłodnej, gdzie mieszkał Białoszewski. Podczas tego nalotu zginęło wielu Polaków jak też i Niemców. Po bombardowaniu Miron postanowił odwiedzić Irenę, która wraz ze swoją rodziną ukryła się w piwnicy. Szóstego sierpnia rozeszły się pogłoski o upadku powstania. Dzięki Bogu wiadomość ta okazała się nieprawdą, chociaż ludzie odczuwali zbliżającą się klęskę. Niemcy zaś cały czas atakowali, zajmując coraz to nowe ulice. W tym czasie cywile budowali kolejne barykady i gasili ogień na ulicach. Białoszewski wraz ze swoją rodziną przeniósł się do swojej ciotki Józi, która mieszkała na Ogrodowej 49. Niemieckie bombardowania cały czas trwały. Niemcy przedostawali się do Śródmieścia. Podpalili szpital Świętego Stanisława, rozstrzeliwali pacjentów, wyrzucali ich przez okna. Po zakończeniu tego ataku Miron pomagał wynosić rannych ze szpitala, którym udało się przeżyć. W 1946 roku Białoszewski był świadkiem ekshumacji zamordowanych pacjentów szpitala. Następnie udał się do Ireny. Nie mógł wrócić do domu, gdyż na ulicach pojawili się Niemcy. Wraz z przyjaciółmi postanowił ukryć się na Rybakach, w niewykończonych blokach. Przebywając tam Miron spotkał swojego Swena. Tam właśnie zaczęło się życie w strachu o swoje życie. Do piwnic przybywali coraz to nowe rodziny. Ludzie uczyli się tam mieszkać jak w zwykłym domu. Mieszkańcy piwnic z wszystkich bloków urządzili sobie kaplicę, w której się spotykali. Spędzali oni ze sobą dużo czasu na wspólnych rozmowach. Podczas wspólnych rozmów w piwnicy Swen stawał na środek i czytał na głos gazetki wydawane przez AK, AL. Wraz z Mironem wychodził na ulicę, by pomagać przy budowie barykad, tuneli. Wychodzili także, aby obserwować walki. Jednak gdy bombardowania się nasiliły wychodzenie z piwnicy było już niebezpieczne. Walka o utrzymanie wodociągów się nie udała i powstańcy nie mieli wody. Następnie stracili oni elektrownię co oznaczało brak światła. Łączność między powstańcami była utrzymywana tylko kanałami. Było to także niebezpieczne gdyż Niemcy wrzucali do nich granaty. Mimo to młodzi powstańcy przenosili kanałami meldunki i wiadomości. Białoszewski wraz ze Swenem napisali litanię, która była znana i odmawiana przez wszystkich znajdujących się w piwnicach. Później stała się ona także pieśnią. Dwunastego sierpnia Niemcy użyli nowej, nieznanej broni. Powstańcy nazwali ją ,, nową szafą ", od wydawanego dźwięku. Broń ta poderwała całe Stare Miasto. Od tej pory miotacze min prześladowały powstańców szczególnie w nocy. Przy ich użyciu niektóre ulice i domy przestały istnieć. Na zgliszczach leżały ciała ofiar, które trudno było wydostać z powodu ciągłych bombardowań. Niemożliwe było także transportowanie rannych do szpitali, gdzie brakowało lekarstw i opatrunków. Miron ze Swenem często pomagali przenosić rannych. W tym czasie Niemcy przejęli magazyny z żywnością. By zdobyć jedzenie bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy trzeba było przedostać się do mieszkań na wyższych piętrach. Pewnego razu chłopcy dostali mąkę od pewnej kobiety, jednak dotarcie do jej mieszkania wymagało wiele trudu i odwagi. Piętnastego sierpnia w schronie odbyła się msza, w której uczestniczyli wszyscy mieszkańcy domów na Rybakach. Podczas zakończenia tej mszy na domy spadły bomby, które zabiły wiele osób. Rozpoczęło się prawdziwe piekło. Oprócz bombardowań do ataku przyłączyły się niemieckie czołgi. Podczas nalotu zapalił się klasztor Sakramentek. Siostry zabijały świnie i krowy i rozdawały ludziom jedzenie. Opatrywały także rannych. Jednak z powodu częstych upałów mięso szybko się psuło i nie można było go zjeść. Jedynie najbardziej wygłodniałym ludziom to nie przeszkadzało i nie patrząc na nic, jedli oni nawet zepsute i śmierdzące mięso. Białoszewski w swoim pamiętniku opisuje też niezadowolenie i złość niektórych cywilów, którzy mieli pretensję do powstańców o panującą sytuację. Byli to ludzie, którzy nie potrafili żyć w zamknięciu i ukryciu. Większość z nich poddawała się, jednak Niemcy nie przestrzegali wojennych praw i także do nich strzelali. Miron nie mając wiadomości od swojej matki postanowił udać się do babki, by się czegoś dowiedzieć. Mieszkała ona na Bielańskiej 16. Gdy tam dotarł spotkał ciotkę, wuja Stacha i jego brata. Jednak niczego nie dowiedział się o matce. Wracając na Rybaki Mirona zaskoczyły niespodziewanie bombardowania. Białoszewski biegł na oślep, a pociski jeden za drugim przelatywały obok siebie. Udało mu się przeżyć ten nalot, a gdy wrócił do schronu Swen wraz zez swoją matką ucieszyli się na jego widok, bo myśleli że już nie wróci i zginie. Następnie Miron wspomina wrzesień 1939 roku. Pawiak, wywózki, getto warszawskie. Wszystko co zdecydowało o wystąpieniu przeciwko okupantowi. Powstańcy wiedzieli, żę Niemcy są osłabione atakami ze wschodu i zachodu. Dzięki dużym siłom, powstańcom ciężko było się przeciwstawić. Młodzi powstańcy mimo swej samotnej walce, braku jakiejkolwiek pomocy, broni i amunicji, walczyli wytrwale, pełni determinacji. Robili wszystko co mogli, by odeprzeć atak nieprzyjaciela. W tym czasie sytuacja Polaków na froncie stawała się coraz gorsza. Powstańcy w swoich działaniach było osamotnieni, chociaż mieli naokoło siebie sąsiadów. W dzień swoich urodzin - 17 sierpnia Białoszewski będąc na ulicach starówki przyglądał się ogromnym zniszczeniom wywołanym przez naloty nieprzyjaciela. Widział ludzkie ciała między dopalającymi się zgliszczami domów. Widok ten był przerażający. Gdy wrócił do schronu dowiedział się o zbombardowaniu Katedry, która wydawała się być niezniszczalna. Następnie Białoszewski opisuje jaka sytuacja panowała w schronie. Ludzie bali się, cały czas żyli w strachu i dlatego coraz częściej się modlili. Nigdzie nie czuli się naprawdę bezpiecznie, mimo że niejednokrotnie zmieniali miejsce ukrycia. Dwudziestego sierpnia Miron zapisał w swoim pamiętniku o tym jak wraz z rodziną Swena zamieszkał w nowym schronie. W miejscu tym ukrywało się wielu bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy ludzi. Nie było tam już żadnych zwierząt i mieszkańcom doskwierał głód, jednak ci którzy mieli więcej jedzenia dzielili się z potrzebującymi. Długotrwałe naloty nieprzyjaciela nie pozwalały na wyjście z ukrycia. Jedynie nocą cywile mogli wyjść z ukrycia. Kolejne naloty zmuszały ludzi do pozostania w schronach. Podczas jednego z nich, który był wyjątkowo przerażający, ludzie myśleli, że już nie wyjdą ze schronu żywi. Ziemia drżała i osuwała się z ogromnym hałasem. Białoszewski opisuje, iż miał wrażenie że budynek zaraz runie i wszyscy zginął. ludzie nie byli w stanie nawet się modlić, tylko w ciszy czekali końca. Trwali tak dłuższą chwile, i nie opuszczali schronu dopóki nie zrozumieli, że nie zostali przysypani. Miron wraz z rodziną Swena kolejny raz postanowili zmienić miejsce schronu. Dwudziestego piątego sierpnia wynieśli się z Rybaków. Chcieli przenieść się do Sakramentek, jednak tam okazało się, że nie ma już miejsc, i jest tam za bardzo ciasno dla nich wszystkich. Następnie chcieli przenieść się do kościoła Marii Panny i Dominikanów, lecz tam była podobna sytuacja. Nie mając wyjścia postanowili schronić się w gruzach. Była to piwnica Izby Rzemieślniczej przy ulicy Miodowej 14. Musieli się oni przyzwyczaić do ciągłych bombardowań. Nauczyli się oni w miarę normalnie funkcjonować, podczas gdy na powierzchni trwało nieustanne bombardowanie. znajdowały się tam pęknięte rury, dzięki którym mieli oni dostęp do wody. Jedynie wychodzenie ze schronu było teraz jeszcze bardziej niebezpieczne. Z tego powodu uciekinierzy byli zmuszeni wydzielić oddzielny pokój służący jako ubikacja. Pewnego razu Miron i Swen postanowili zorganizować konkurs literacki, który był przerywany ciągłymi nalotami. W schronach coraz trudniej było z posiłkami, które ograniczono do jednego dziennie. Podobna sytuacja była z wodą, gdyż trzeba było po nią wychodzić na podwórze, a było to możliwe jedynie nocą, gdy ustawały bombardowania. Z czasem coraz częściej trudno było zdobyć wodę, jednak ludzie pomagali sobie, ogłaszając gdzie można ją zdobyć. Przyszły wiadomości o skutkach bombardowań. Ludzie dowiedzieli się, że Kolumna Zygmunta została zniszczona. Dla Polaków był to znak klęski zarówno ich samych jak i władz w państwie. Po tym zdarzeniu Warszawę zaczęto porównywać do Jerozolimy. Następnie Białoszewski opisuje jak do schronu 31 sierpnia powrócił batalion ,,Chrobry". Powstańcy nawet nie zdążyli położyć się do łóżek, gdy spadła na nich bomba. Z ponad dwustuosobowego batalionu przeżyło zaledwie kilka osób. Białoszewski spotkał się z nimi po wojnie, gdy jako dziennikarz pisał o ekshumacjach. Ci którzy przeżyli opowiadali o tym, jak sami odkopywali swoich przyjaciół. Nieprzyjacielskie ataki wzmagały się coraz bardziej. Niepokój ogarnął całe miasto. Ludzie zaczęli mówić o końcu i nieuchronnej kapitulacji. W tym czasie Miron i Swen przechodząc przez miasto spotkali Henia ( sanitariusz w czasie powstania ). Zwrócił się on do nich o pomoc przy transporcie rannego powstańca. Porucznik tego oddziału - Radosław, bardzo lubił tego człowieka, który został zraniony i dlatego mimo nakazu postanowił zabrać go ze sobą. Miron bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy ze Swenem zgodzili się pomóc mu w transporcie. Umówili się, żę będą czekać na placu Krasińskich i tam udadzą się kanałami do Śródmieścia. Gdy byli już w kanałach słychać było odgłosy kroków, a z góry dźwięki spadających bomb. Szli kanałem po kolana w wodzie, a gdy kanał się zwężył musieli się czołgać. Niekiedy do kanałów wrzucane były granaty, by w ten sposób sprawdzić, czy są tam powstańcy. Kanały przez to stawały się niższe i ciężej było przez nie przechodzić. Ranny, niesiony na plecach miał gorączkę i kuląc się z bólu prosił o wodę. Wędrówka przez kanał skończyła się na Nowym Mieście. Wyjście z kanału odbywało się powoli, ponieważ było dużo rannych. Przy wyjściu czekały sanitariuszki, które pomagały ludziom rannym. Gdy Miron wyszedł z kanału, zobaczył, że Śródmieście zostało niezniszczone. Postanowił pójść do swojego ojca, który mieszkał na ulicy Chmielnej 32. W domu ojca Mirona Białoszewski i Swen dostali nowe ubranie, mogli się najeść i wyspać w normalnych łóżkach. Ojciec Mirona zdradził im że jest w AK. W Śródmieściu bombardowania zaczynały się o określonych godzinach i nie były one tak straszne w skutkach oraz trwały znacznie krócej niż te w schronach. Ponadto powstanie było tam o wiele lepiej zorganizowane. Następnie Białoszewski pisze w swoim pamiętniku o tym jak urządził dla swoich bliskich wieczorek literacki, gdzie czytał swój poemat i rozpoczęty przez niego dramat o powstaniu. Rozmyśla o swoim ojcu, i jego działalności podczas wojny. Czwartego września Białoszewscy z przyjaciółmi musieli przeprowadzić się ze Śródmieścia, ponieważ i tam zaczęły się naloty. Od tej pory mieszkali na rogu Chmielnej i Zgody. Trwały nieustanne bombardowania. Zmuszały one ludzi do ucieczki z piwnic. Miron z ojcem i bliskimi także zaczęli przygotowywać się do ucieczki. Nieudana próba przedostania się na Widok, skłoniła ojca Mirona do udania się na Nowogrodzką, gdzie mieszkał Miecio Michalski ( kolega ojca Mirona ) u którego wszyscy przenocowali. Tymczasem Powiśle zostało ostatecznie zniszczone. Następnie Miron z ojcem, Swenem i Zochą ( kochanką ojca Mirona ) przenieśli się na ulicę Wilczą. Tam próbowali od nowa ułożyć sobie życie. Miron w swoim pamiętniku opisuje jedną z ulic - Kruczą. Zastępowała ona Aleje Jerozolimskie. na tej ulicy było tłocznie, tam można było załatwić wiele spraw, spotkać się z rodziną, przyjaciółmi. Miron spotkał tam kolegę - hrabiego Frania Ż. Białoszewski wraz ze swoimi bliskimi, kolejny raz był zmuszony do przeniesienia się w inne miejsce. Tym razem była to Wilcza 23. Mimo przeprowadzki, nie czuli się oni bezpiecznie. Oprócz tego coraz większy problem stanowiło zdobycie wody. Pewnego dnia wybrał się po nią ojciec Mirona. Podczas jego nieobecności nastąpiły kolejne bombardowania. Miron z Zochą niepokoili się jego dłuższą nieobecnością i postanowili go szukać. Na szczęście okazało się, że nie wrócił do domu na czas bo grał ze swoim znajomym w karty. Następnie Białoszewski pisze w swoim pamiętniku o sowieckich nalotach na Warszawę. Powstańcy myśleli, że rosyjskie samoloty, które widzą na niebie są dla nich znakiem nadchodzącej pomocy ze strony wschodniego sąsiada. bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy Jednak po kilku dniach okazało się, że sowieci nie chcą pomóc powstańcom, a chodzi im jedynie o to by zrzucić swoich obserwatorów, którzy mieliby informować ludność, jak ma się zachowywać po wkroczeniu Armii Radzieckiej na terytorium Warszawy. Nadzieja Polaków na pomoc z ich strony wygasła a niemieckie ataki coraz bardziej się nasilały. Osiemnastego września nad Warszawę nadleciały amerykańskie samoloty, z których na spadochronach zlatywały bandaże, broń, książki. Niestety większość z tego zleciała na stronę niemiecką. W tym czasie radia poinformowały o wylądowaniu Rosjan na przyczółku czerniakowskim. Z każdym dniem ze zdobyciem wody były coraz gorsze problemy. U Mirona jak i jego najbliższych pojawiły się wszy. Było to spowodowane brakiem higieny, wody a także przebywaniem w piwnicy. Problem był także ze zdobywaniem żywności. z tego powodu powstał bazar, na którym wymieniano dosyć wartościowe przedmioty na wszelkie artykuły żywnościowe. Gdy powstańcy dowiedzieli się o pełnym w zboże młynie na ulicy Prostej, postanowili zorganizować wyprawy po zboże. Mimo, iż takie wyprawy były bardzo niebezpieczne powstańców nie powstrzymało to, by zdobyć pożywienie dla siebie i najbliższych. Po zboże wybrali się także Miron z ojcem i Swenem. Białoszewski wspomina tę wyprawę i nazywa siebie egoistą, gdyż wziął on najmniej kilogramów. Wracając do schronu na drodze spotkali kobiety, które poczęstowały ich kawą. Gdy doszli do punktu odważania zboża, część z niego musieli oddać, gdyż na osobę przypadało tylko 15 kilogramów. W tym czasie na ulicach handel wymienny coraz bardziej się nasilał. Ludzie wymieniali się na wszystko, oby tylko nie za pieniądze, które w tym czasie nie były nic warte. Dwudziestego trzeciego września Niemcy ostatecznie zaatakowali Czerniaków, Żoliborz, Powiśle Południowe. Mokotów, mimo wcześniejszych plotek został zdobyty 27 września, a Żoliborz 30. Białoszewski po wojnie w 1949 roku od kolegów którzy przeżyli tamto piekło, dowiedział się co działo się na Zieleniaku na Ochocie. Byli tam gromadzeni niewinni ludzie, często strzelano do nich, a kobiety były regularnie gwałcone. Śródmieście broniło się, ale już tylko resztkami sił. Żywność i zgromadzone dla wojska zboże się kończyło. Brak broni i amunicji był znakiem nieuchronnej kapitulacji. Powstańcy nie mając innego wyjścia na początku września rozpoczęli pertraktacje z Niemcami. Ludzie mieli już dosyć wojny, trupów, ukrywania się. Chcieli normalnie żyć i móc swobodnie wyjść na ulicę. Miron ze Swenem i bliskimi poszli na ulicę gdzie niegdyś mieszkali. Na Chmielnej wszystko było jak dawniej, dom prawie nienaruszony. Idąc dalej patrzyli na ruiny domów, których już nie było. Nagle Swen nie wystraszył i zaczął głośno płakać. Miron także nie wytrzymał i wraz z przyjacielem głośno łkał. Zdał sobie sprawę że to już konie, a jednocześnie, że nic już nie będzie jak kiedyś, bo Warszawy już nie ma, jest tylko pod gruzami, a wraz z nią same trupy. Nadszedł dzień kapitulacji. Był to drugi października. Decyzją władz niemieckich mieszkańcy miast mieli wyjść z ukrycia do dziewiątego października. Ci którzy byli zdrowi i sprawni fizycznie mieli zostać wywiezieni na roboty do bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy Rzeszy. Kobiety, dzieci i starsi rozwiezieni po Guberni. Jedynie los powstańców nie był nikomu znany. Z każdym dniem coraz więcej osób wychodziło ze swoich kryjówek, by oddać się w ręce Niemców. Rodzina Białoszewskich postanowiła wyjść trzeciego października. Razem z nimi miał wyjść Swen ze swoimi bliskimi, jednak nie udało im się to, gdyż nie spotkali się w porę. Okazało się, że Swen miał wyjechać na roboty do Rzeszy, jednak udało mu się wyskoczyć z pociągu. Noc spędził w jakiejś chacie na terenie Guberni, gdzie spotkał swoją matkę i ciotkę Mirona. Białoszewski w swoim pamiętniku wspomina ostatnie chwile spędzone w Warszawie. Opisuje jak ludzie zabierali ze sobą pamiątki, rzeczy do których byli najbardziej przywiązani. Nawet zamykano mieszkania na klucz, licząc na powrót do dawnego domu. Następnie Miron z bliskimi znaleźli się na placu Politechniki. Tam znajdowało się już wielu ludzi. Miron został zrewidowany przez Niemców, gdyż wydał on się im podejrzany, dlatego, że nie wierzyli młodym ludziom. Powstańcy mieli oddać się w ręce Niemców dopiero dziewiątego września. Ich los po opuszczeniu Warszawy nie był nikomu znany, jednak lepiej było pozwolić się wywieść niż zostać w mieście. Niemcy na widok tylu ludzi wychodzących z ruin byli zdziwieni widokiem tylu żywych osób. Miron ze swoim ojcem i Haliną zostali przydzieleni do grupy ludzi, którymi kierowali dosyć łagodni żołnierze. Nie byli wobec nich brutalni, nawet pozwalali na odpoczynek w drodze. Celem ich marszu był dworzec kolejowy, na którym wszyscy zostali umieszczeni w pociągu jadącym do Pruszkowa. Tam na Polaków czekała RGO ( Rada Głowna Opiekuńcza ) i Czerwony Krzyż. Następnie ludzi umieszczano w ogromnych halach, gdzie byli oni karmieni zupą. Szóstego października Białoszewscy wraz z przyjaciółmi stanęli do kolejnego ,, sortowania ". Przez te działanie chciano oddzielić ludzi zdolnych do pracy w Rzeszy, od niezdolnych, którzy byli wywożeni po wsiach Generalnej Guberni. Miron ze swoim ojcem, a także Halina i jej rodzina zostali wysłani do Rzeszy. Podczas podróży ludzie zorientowali się że jadą na Górny Śląsk. Zostali oni przywiezieni do Łambinowic, gdzie obóz ogrodzony był drutem kolczastym. Każdy Warszawiak został przymusowo wykąpany i poddany odwszawianiu. Następnie gdy przywieziono ich do obozu, musieli się oni rozebrać i oddać osobiste rzeczy. Potem kazano im tak stać do wieczora. Białoszewski pisze, że dalszy ich los nie był nikomu znany, jednak tylko część z nich przeżyła. Tymczasem w Łambinowicach cały czas przeprowadzano selekcje. Każdy mógł wybierać dokąd chce być odesłany. Miron koniecznie chciał być wysłany jak najbliżej granicy z Gubernią, by w razie możliwości móc uciec do Częstochowy. Halina jednak chciała wyjechać do Wiednia, bo zawsze marzyła o zwiedzeniu tego miasta. Zaś Zocha, nie mogąc rozstać się z Haliną postanowiła wyjechać razem z nią. W tej sytuacji ojciec Mirona miał trudny wybór, jednak gdy dowiedział się, że Miron ma wyjechać do Opola, postanowił udać się tam razem z nim. Tam pracowali jako pomocnicy murarzy przy rozbudowie gazowni. Po miesiącu pracy, udało im się uciec do Częstochowy. bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy Białoszewski wrócił do Warszawy w lutym 1945 roku, a pierwszymi osobami jakie tak spotkał była jego matka i Swen. bez-nauki.pl – ściągi, streszczenia, testy