i ks. Stanisław Sidełko SCJ

Transkrypt

i ks. Stanisław Sidełko SCJ
Ks. Stanisław Sidełko SCJ
Homilia prymicyjna 11.czerwca 1989, Kraków, parafia NMP z Lourdes, ul.
Misjonarska 37
Ewangelia (Łk 7,11-17)
„Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego
uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miej-skiej, właśnie
wynoszono umarłego - jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył
jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej:
Nie płacz! Potem przystą-pił, dotknął się mar - a ci, którzy je nieśli, stanęli - i
rzekł: Mło-dzieńcze, tobie mówię wstań! Zmarły usiadł i zaczął mówić; i
oddał go jego matce. A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili:
Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg łaskawie na-wiedził lud swój. I
rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.”
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Nie płacz! Mamo! – powiedział Jezus do wdowy z Nain, ale na tym nie
poprzestał. Chrystus nie tylko osuszał łzy, ale przywra-cał życie i dlatego do
młodzieńca, do jej syna jedynego, Chry-stus powiedział: „Młodzieńcze, tobie
mówię wstań”. Kochani, odpowiada nam, prawda taki Chrystus, taki Pan
Jezus, który osusza łzy, który przywraca życie. No bo co nam najbardziej
odpowiada, Kochani? Ano: wiosna w przyrodzie, jak po ostrej zimie
wszystko powraca do życia i widzimy zielone drzewa, ukwiecone łąki,
słyszymy śpiewające ptaszki, to nam odpowia-da, również to słońce, ciepłe,
ogrzewające wszystko na tej zie-mi, pobudzające do nowego życia cały ten
świat. Co nam naj-bardziej odpowiada? Ano radość wśród najbliższych, w
gronie osób, z którymi codziennie się spotykamy. Radość w domu rodzinnym, w szkole, w pracy, w kościele, w podróży, na waka-cjach, podczas
rozrywki. Co nam najbardziej odpowiada? Ano uśmiech na twarzy ludzi
szczęśliwych, nie tylko dzieci, ale na-wet uśmiech na twarzy ludzi tak
bardzo zmęczonych tym ży-ciem codziennym, a nawet na twarzy ludzi
cierpiących. Bo przecież nie do Lourdes trzeba jechać, aby zobaczyć ból
uśmiechnięty na twarzach tych, którzy tam do Matki Bożej przyjeżdżają.
Ileż takich ludzi uśmiechniętych w cierpieniu. To nam Kochani najbardziej
odpowiada. Niedawno, Polska – jak długa i szeroka – przeżywała triumfalny
pochód błogosławio-nej Urszuli Ledóchowskiej, w którym niezniszczone
szczątki ciała jej zostały przywiezione z dalekiego Rzymu do Pniew,
poprzez te różne stacje na polskiej ziemi. Po pięćdziesięciu latach wróciła
do swojej Ojczyzny. I właśnie to ona dzisiaj całej Polsce przypomniała, a
nam szczególnie dzisiaj przypomni. Bo w swym testamencie duchowym
Błogosławiona Urszula Ledóchowska w dwunastej prośbie właśnie do
swoich sióstr mówi: „Bądźcie duszami wiosennymi, słonecznymi,
radosnymi i uśmiechniętymi” jakież to wspaniałe życzenia pod adresem
tego właśnie kapłana, który właśnie rozpoczyna swoja kapłańska drogę,
tutaj u nas w Polsce.
Bądź kapłanem wiosennym, słonecznym, radosnym i uśmiechniętym.
Siostra Urszula Ledóchowska powiedziała, ze to jest sekret powodzenia
powołania urszulańskiego. I ona rów-nież chce nam przypomnieć, ze to jest
sekret powodzenia powołania kapłańskiego. Jeżeli chcesz, żeby twoje
kapłaństwo było udane, to niech ono będzie wiosenne, niech ono będzie
słoneczne, radosne i uśmiechnięte.
Co to znaczy kapłaństwo wiosenne? To jest takie kapłań-stwo, które
wszędzie rodzi życie. Każda katecheza, to jest prze-cież budzenie do życia
nadprzyrodzonego tych dzieci. Każde zetkniecie się z człowiekiem
gdziekolwiek kapłana, to właśnie ma być wiosna. Tam ma być zielono, tam
ma być nowe życie. Nowe życie w małżeństwach, które będziesz
błogosławił. Nowe życie na drodze każdego człowieka spotkanego, który
przycho-dzi do ciebie właśnie po to Boże życie. Bo taki był Chrystus i taki
ma być każdy kapłan. Nie płacz, tobie mówię wstań mło-dzieńcze, panienko,
tobie mówię wstań, daję ci nowe, piękne, wspaniałe życie, które przyniósł
Chrystus i przez kapłanów chce ciągle budzić w tych, którzy będą mieli
kontakt z kapła-nem.
Co to znaczy życie słoneczne? Kochani słońce ogrzewa, ociepla, słońce koi
wszelki ból. Ileż to ludzi uzdrowiło słonecz-ko. Ludzie tak szukają tego
słońca i tak bardzo go potrzebują. Tak bardzo potrzebują słoneczka
kapłańskiego. Takiego kapła-na, który jest pełen ciepła, Bożego słońca.
Chrystus przecież powiedział, że Jam jest światłością świata, jam jest
słońcem ludzkości. Zaświeciło to słoneczko i ma dalej świecić i przez serce
kapłana dalej tyle ciepła rozdawać, dla tych, którzy bar-dzo tego ciepła
łakną i za nim się ciągle rozglądają. Bo ludzie najbardziej właśnie słońca
szukają, ciepła, miłości osób, które kochają. A nic tak nie boli jak krzywda
doznana od własnej matki, od własnego ojca, od własnej żony, od własnego
męża, od własnego dziecka. A najbardziej boli krzywda doznana od kapłana.
Bo kapłan ma mieć najwięcej ciepła, najwięcej miło-ści. Ma być
uosobieniem tego Bożego słońca miłości tutaj na tej ziemi.
Co to znaczy kochani być radosnym w życiu? Paul Clau-del, konwertyta
naszych czasów, wielki poeta francuski napisał tak, że „każda prawda
ewangelii zdolna jest zabić wszystkie smutki tego świata”. Każda prawda,
tak jak śpiewaliśmy przed chwilą, żeby te słowa ewangelii Jezusa Chrystusa
„całemu światu głoście Ewangelię”, Dobrą Nowinę radości. Że jesteście
zbawieni, że jesteście powołani do pełni życia w Bogu, że jeste-ście
powołani do szczęścia tutaj na tej ziemi, a jeszcze więk-szego po waszej
śmierci. Kapłan ma tą Ewangelią radosną Jezusa Chrystusa wypłaszać
wszystkie smutki z serc ludzkich. I ten sam kochani poeta napisał: „Boże,
dziękuję ci, ze dałeś mi taką moc, że każdy człowiek ode mnie odchodzi z
ochotą śpiewania pieśni radości wesołego alleluja”. To jest prawdziwa
Ewangelia radości. Niechże każdy od ciebie odchodzi i ma chęć śpiewania
pieśni alleluja, pieśni radości, pieśni życia, zwycięstwa nad złem. A zło jest
najsmutniejsze, kiedy dostanie się do ludzkiego serca. Kapłan ma moc
pozbawiania ludzi, wyrzucania tego zła z ludzkich serc. Bo taką moc
otrzymał od Jezusa Chrystusa i czyni to właśnie mocą Krzyża
Chrystusowego, bo na tym krzyżu Chrystus pokonał zło i ciągle go zwycięża
w ludzkich sercach, aby ludziom dawać radość wolności Dzieci Bożych. A to
czyni kapłan.
A co to znaczy kochani „mieć kapłaństwo pełne uśmie-chu”? Jest takie
chińskie porzekadło, że „kto się nie umie uśmiechać, nich sklepu nie
otwiera, bo zbankrutuje”. Chodzi o prywatna inicjatywę, bo w sklepach
państwowych nigdy uśmie-chu nie było i nie będzie, tak jak nie ma towaru.
Chodzi o pry-watną inicjatywę, gdzie jest konkurencja, gdzie półki są pełne i
trzeba to sprzedać. Ale bez uśmiechu tego nie sprzeda. Bez re-klamy, bez
uśmiechu. Dlatego ekspedientki przechodzą na za-chodzie specjalne kursy
savoir-vivre’u, dobrego, pięknego kła-niania się, obsługi klienta, a
najważniejszy w tym wszystkim jest uśmiech, on najbardziej zachęci. Ten
towar, nawet najdroż-szy ludzie kupią jak jest podany z uśmiechem, gracją,
uszano-waniem dla tego drugiego człowieka. Ale kochani parafrazując, czyli
przekładając na inne rzeczy to porzekadło Chińczyków można tak
powiedzieć. Że kto się nie umie uśmiechać, niech się nie żeni, bo
zbankrutuje w małżeństwie, kto się nie umie uśmie-chać, niech za mąż nie
wychodzi, bo zbankrutuje w małżeń-stwie. Ale mamy do czynienia z
kapłaństwem. Kto się nie umie uśmiechać niech nie idzie na księdza, bo
zbankrutuje w kapłaństwie. Zbankrutuje kapłan bez uśmiechu. Dzieci będą
uciekać od takiego księdza, młodzież będzie od niego stronić. A ludzie będą
czekać, kiedy się spakuje, odjedzie z parafii.
To było w Krakowie na naszych Plantach. Kilka lat temu szedł ksiądz prałat
ubrany po rzymsku w takim długim płasz-czu, w rzymskim kapeluszu,
takim okrągłym i był bardzo zmartwiony. Bo ksiądz arcybiskup Adam
Sapieha – wielki przyjaciel księży, jednak musiał tego prałata upomnieć, ze
w jego parafii nie gra, że nie w porządku. Na pewno mu to łatwo nie
przychodziło, księdzu arcybiskupowi upomnieć prałata, ze źle postępuje. I
ten ksiądz prałat szedł taki przygnębiony, smutny, zbity z tropu. Do swojego
domu z kurii wracał z ulicy Franciszkańskiej, a Jolcia na kolankach swojej
babuni na ławeczce dokazywała z babcią. Tak było wesoło. A kiedy
zauważyła księdza ta czteroletnia Jolcia leci do tego kapłana. Rozłożyła
rączki i mówi: „Jegomość, coś ty dziś taki smutny?” Ten ksiądz stanął jak
wryty, a babunia patrzy i mówi: „co temu bachorowi do łba strzeliło”. U nas
nigdy tak księdza nie nazywamy „jegomość. Ale rzeczywiście widzę, ze
ksiądz jest taki przygnębiony i smutny. Co się księdzu przydarzyło?” I ten
ksiądz usiadł na ławeczce koło babuni opowiada jakie miał strapienie po tej
rozmowie z księdzem biskupem. Ta babcia, temu księdzu tłumaczy, a
księże, czy to wolno tak się przejmować? To ksiądz innym będzie mówił o
uśmiechu, o radości, a ksiądz sam taki jest przygnębiony. Czy to jest w
porządku? No i tak wytłumaczyła temu księdzu, że zaczął się uśmiechać, a
ta Jolcia rzuciła się księdzu na szyję i mówi: „Jegomość, jak ty dzisiaj pięknie
wyglądasz, żeś taki uśmiech-nięty, jak ty dzisiaj pięknie wyglądasz żeś taki
uśmiechnięty”
Tak kochani, jest to naprawdę uroczystość wiosenna, sło-neczna, radosna i
pełna uśmiechu dla nas wszystkich. I za to trzeba dziękować. Kapłan w
każdej mszy świętej powtarza taką modlitwę. „Dziękujemy ci (w liczbie
mnogiej, bo z wszystkimi kapłanami z całego świata) dziękujemy ci Panie,
ze nas wybra-łeś, byśmy stali przed tobą i tobie służyli”. Takie piękne słowa
każdy kapłan we mszy świętej powtarza i ty będziesz Prymi-cjancie to
powtarzał. W każdej mszy świętej, „dziękuję ci Pa-nie, ze mnie wybrałeś”.
Bo iluż to chłopców lepszych od ciebie, na pewno zdolniejszych nie poszło
na kapłanów. No tak musi być, bo jakby te małżeństwa wyglądały, gdyby
najlepsi tylko na księży poszli, a tandeta została – prawda - na małżonków.
Tak musi być. Bardzo porządni są małżonkowie, doskonałe są żony, które
nie poszły do klasztoru, bo miały inne powołanie. Ale Pan Bóg wybiera jak
chce, wybiera jak chce. Każdy kapłan ma poczucie, ze nie jest wcale
najlepszy, dlatego, że został na kapłana wybrany. Sługami nieużytecznymi
jesteśmy. Spełniamy jedno posłannictwo Chrystusa. To jest wielkie
wybranie, to jest wielki zaszczyt, jakiego dostąpiliśmy od Pana Jezusa.
Czujemy się zawsze zawstydzeni wobec wielkich tajemnic, które
sprawujemy w Jego Imieniu, Jego Mocą w Kościele świętym, którego
jesteśmy nie tylko członkami, ale który reprezentujemy sami sobą. Kochani!
Dlatego każdy kapłan to powtarza. Dziękuję ci Panie, za to, że mnie
wybrałeś, abym przed tobą stał. Bo biada, kiedy kapłan przestanie stać
przed Bogiem. Bo się stanie tylko tubą, nie rzeczywistością, nie tajemnicą
kapłaństwa. Kapłan musi żyć Bogiem. Kochani! Tak powiedział św. Bernard
z Clairvaux. Napisał taki gruby list do świątobliwego papieża, no wtedy nie
bardzo, dopiero po tym liście papież wziął się do pracy. Do Eugeniusza III
tak mu napisał ku consideratione – ku twojej rozwadze. Zastanów się Ojcze
Święty. Masz trzy rzeczy do dyspozycji: słowo Boże, przykład twojego
świętego życia i modlitwę. A z tych trzech najważniejsza jest modlitwa.
Masz słowo Boże do dyspozycji, to wielka potęga, ale to próżne gadanie
jeżeli nie będzie poparte twoim świętym życiem. Dlatego św. Jan Złotousty
napisał „Na próżno mówi kaznodzieja, którego kazania życie nie
potwierdza. Świętość życia kapłańskiego pełnego właśnie wiosny, słońca,
radości i uśmiechu, szczęścia. Bo to jest największe szczęście – być
kapłanem – sługą Chrystusa. Tak Kochani! Mówi ten kapłan: abym tobie
służył moimi ustami pełnymi prawdy, moimi rękami, które błogosławią i
które od-puszczają grzechy, które chrzczą, bierzmują, które umacniają ludzi
na dobrej drodze, ale i pozbawiają największych trudności, które wynikają z
różnych grzechów, kombinacji w jakich żyją, To są ręce kapłańskie, które
koją ból. Ludzie cze-kają na te usta, na te ręce, serca kapłańskie, które będą
ogrze-wać ludzi, aby się ludzie kochali, szanowali, aby nie wchodzili na
drogę zemsty, gniewu, nienawiści, by nie strzelali do siebie, tak jak w
Pekinie strzelali. Kochani, przecież to straszna zbrodnia, jak można
dopuścić do tego? Jak partia komunistyczna może dopuścić do tego, żeby na
ich rozkazy strzelano do własnych ludzi? My kapłani musimy bronić ludzi
przed karabinami, przed pałkami. To jest nasz obowiązek. Jakikolwiek
ustrój to robi. Czy to robią Amerykanie, czy Chińczycy, czy Polacy. Kapłan to
jest uosobienie serca, miłości, dobra, braterstwa, zgody, porozumienia.
Ludzie bardzo będą potrzebowali ciągle tego kapłańskiego serca. Służyć
niestrudzonym sercem i ciałem kapłańskim. Odprawia mszę, która jest
ofiarą. Wraz z Chrystusem się składa. Matka – pani Małgorzata, swojemu
synowi św. Janowi Bosko powiedziała: „Synu kochany, pamiętaj, to było
hosanna (to prymicje były właśnie). Odwołała go na bok i powiedziała.
Synu pamiętaj, to było hosanna, a jutro będzie – ukrzyżuj go. Ludzie
śpiewają dziś hosanna, a jutro będą wołać – ukrzyżuj go. No, bo kapłan nie
sprzeniewierzy się swojemu powołaniu i będzie mówił. Nie zabijaj tego
dziecka! Nie idź na skrobankę! Wróć do swojego ślubnego małżonka!
Opuść tę kochankę! Bo kapłan będzie mó-wił. Nie krzywdź tej twojej żony!
Zerwij z tym pijaństwem! I tak dalej… Tak mówił Ojciec Święty, tak mówią
kapłani. Muszą tak mówić. Bo biada gdyby przestali ludzi upominać. Tych,
którzy błądzą, tych którzy źle robią. Nie brakuje tej właśnie części
ludzkości, którą Chrystus nazwał – to jest generacja ludzi złych,
przewrotnych, wiarołomnych. I Chrystus się wśród takich obracał. I biada
im mówił. Wcale ich nie głaskał. To jest kapłan. Musi cierpieć, musi iść z tym
krzyżem Jezusa i być jemu wiernym. Wiernym nawet za cenę własnego
życia. Jak ostatnio ksiądz Jerzy Popiełuszko, czy ksiądz Niedzielak. Tak,
wiernym nawet do aresztu. Ileż to księży ciągle umiera, codziennie umiera
za to, że są wierni Chrystusowi, że prawdę głoszą z narażeniem własnego
życia. Za kłamstwa się płaci ciężkie pieniądza, a za prawdę trzeba cierpieć i
umierać. Taka jest prawda. I takie jest kapłaństwo. To jest kapłaństwo
prawdziwe z Chrystusem na ołtarzu. Dla zbawienia braci, dla ratowania
świata oddać całego siebie, całe swoje życie, aby ludziom przynosić to, co
jest najpo-trzebniejsze. Zostali posłani: „idźcie na cały świat”. Ciągle
Chrystus wysyła. I „przynoście owoc obfity”. Toteż ludzie bar-dzo łatwo ich
rozszyfrują.
Przeżywamy wielką radość. I rodzice kapłana i jego sio-stra rodzona,
również krewni, przyjaciele i wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób się
przyczynili do jego kapłaństwa. Wielka to jest radość. Wielka radość parafii,
która wydaje nowych kapłanów, ciągle ich potrzeba. Ciągle się modlimy o
nowe powołania kapłańskie i zakonne. Wielka to radość dla kościoła, który
widzi w tych kapłanach nowych nadzieję na lepsze jutro dla siebie i dla
ludzkości. Kapłani właśnie są autentycznym życiem pełnym wiosny, słońca,
radości i uśmiechu gwarantem lepszego jutra i dla naszej Polski. Wiele
rzeczy dobrych się stało ostatnio w Polsce i to dzięki kapłanom, również.
Nie tylko, nie tylko. Absolutnie. Ale również dzięki kapłanom. Wspaniałym
kapłanom, o których świat wie jak pięknie pracują w naszej Ojczyźnie, w
której buduje się 2300 nowych sakralnych obiektów, podczas gdy w
Holandii burzy się 18 kościołów, bo nie można ich utrzymać. Tak, buduje
się. Tyle katechezy, pękają w szwach seminaria, tyle powołań kapłańskich.
To wszystko wielka praca tych kapłanów. Oby rzeczywiście święte życie
nasze, tych kapłanów co tylko wypieczonych, co tylko namaszczonych
świętymi olejami było pełne tego autentyzmu Chrystusowego życia. By oni
mogli, tak jak Chrystus ciągle odpowiadać na zapotrze-bowanie tego świata.
Bo jest wielkie społeczne zamówienie na tych kapłanów, których prosiła
siostra Teresa. Kiedy na syno-dzie biskupów papież ja prosił o słowo, to
powiedziała: „Ojcze Święty daj nam świętych kapłanów”. Mówię to w
imieniu wszystkich ludzi nieszczęśliwych, tych najbardziej pokrzywdzonych. Daj nam Ojcze świętych kapłanów. Takich świętych kapłanów
potrzebuje właśnie nasz kraj, potrzebuje nasza Pol-ska. Tych kapłanów
przenikniętych Duchem Jezusa Chrystusa. Tych, którzy się sprawdzają w
swoim codziennym postępowa-niu.
Niechże i twoje kapłaństwo idzie tym wspaniałym, pięk-nym szlakiem, na
który nas wprowadziła błogosławiona Urszu-la Ledóchowska. Niechże
twoje kapłaństwo będzie pełne wio-sny, słońca, radości i uśmiechu.
Amen.