THE SCIENCE GROUP ...a mere coincidence... RéR Megacorp

Transkrypt

THE SCIENCE GROUP ...a mere coincidence... RéR Megacorp
THE SCIENCE GROUP ...a mere coincidence...
RéR Megacorp Science 1
1999
Chris Cutler (perkusja, elektronika); Amy Denio (śpiew); Bob Drake (gitara basowa, śpiew, gitara, perkusja);
Fred Frith (gitary); Claudio Puntin (klarnety); Stevan Tickmayer (klawiatury, cytra, skrzypce, gitara, próbki).
Muzycznie, dalszy ciąg linii rozwojowej Art Bears – Cassiber – News From Babel –
Domestic Stories – The (EC) Nudes. Dla niewtajemniczonych słowo wyjaśnienia.
Wspomniane dziedzictwo estetyczne jest nieustannie przebudowywaną konstrukcją tworzoną
przy użyciu instrumentarium rockowego, lecz kompozycyjnie odwołującą się do
awangardowych nurtów muzyki popularnej, jazzowej i klasycznej, nie będącą jednak prostym
połączeniem tych gatunków. Należy raczej mówić o nowej formie muzyki popularnej –
zwanej przez angielskiego perkusistę extended song, czyli o „rozciągniętej” strukturalnie
piosence. Tekstowo, jak to zwykle u Cutlera, filozoficzne rozważania ujęte w formę
minimalnych, lecz ważkich myślowo wypowiedzi lirycznych. Niedzisiejsza więc to płyta,
gdyż stawia przed słuchaczem pewne wymagania. Aby wynieść coś dla siebie, trzeba „po
staremu” poświęcić jej trochę więcej czasu, cierpliwości i wyobraźni. Ale warto, bo co długo
się utrwala, na dłużej zostaje, przynajmniej jeśli chodzi o odbiór muzyki.
Twórcami muzyki do wyżej wymienionych projektów byli odpowiednio: Fred Frith,
Heiner Goebbels, Lindsay Cooper, Lutz Glandien oraz Amy Denio i Wädi Gysi. Pierwsza
płyta The Science Group to muzyczne dzieło Stevana Kovacsa Tickmayera (1963),
jugosłowiańskiego kompozytora, pianisty, kontrabasisty, dyrygenta i eseisty od 1991 roku
mieszkającego w Paryżu. Dał się poznać przede wszystkim jako lider zespołu Tickmayer
Formatio, który prowadzi już od czternastu lat, by łączyć doświadczenia muzyków
klasycznych oraz awangardowych jazzmanów i improwizujących rockmanów.
Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do trochę młodszych kolegów Tickmayer nie
hołduje niezwykle modnemu obecnie trendowi, który nazwałbym „koloryzmem”3. Nie
stroniąc od elektronicznej edycji dźwięku idzie jednak o wiele dalej: naprawdę komponuje i
naprawdę gra. W jego utworach coś się dzieje, rozwija i zmienia. Jest opowieść, wynikanie,
zmysł estetyczny. Aż głupio o tym przypominać, ale chyba trzeba.
Poniżej zamieszczam, uzyskaną specjalnie dla „Studium”, wypowiedź Chrisa na temat
omawianej płyty.
Zawsze interesowałem się dyskursem i praktyką nauki: jej metodologią, rygorem
badawczym i horyzontami. Wydaje mi się, że dzisiejsza nauka jest co najmniej tak samo
poetyczna jak poezja. W nauce znajdujemy koncepcje mogące pod względem pokładów
wyobraźni rywalizować z każdym współczesnym dziełem literackim. Ponadto czas już
skończyć ze starym rozgraniczeniem oddzielającym dyscypliny naukowe od humanistycznych.
Istnieją, rzecz jasna, różne rodzaje wiedzy, podobnie jak różne rodzaje pytań, na które
3
Koloryzm, dziecko powszechnie dostępnej technologii cyfrowego próbkowania dźwięku, najlepiej słyszalny w
stylach wyrosłych z techno i hip hopu, polega na budowaniu utworów z gotowych „klocków muzycznych” na
zasadzie wyboru, przy czym uwaga kolorysty koncentruje się na brzmieniu i współbrzmieniu składanych części.
Kolorysta kocha przede wszystkim „fajne brzmienia”, przez co jego muzyka staje się najczęściej opartym na
monotonnym pulsie, beztreściowym kolażem złożonym z samych ozdobników. Łatwiej się bowiem zachwycać
brzmieniem Coil czy Mouse on Mars na nowych kolumnach głośnikowych klasy high-end, niż zrozumieć, że
takie „komponowanie” należy do sfery konsumpcji, a nie kreacji. Wiele wynoszonych na ołtarze pop-sztuki
„gwiazd”, znudzonych tradycyjnym, a więc mozolnym zgłębianiem teorii i praktyki muzycznej, woli sięgnąć po
szybsze i lepiej dopasowane do potrzeb rynku sposoby. O władzy brzmienia nad współczesnym słuchaczem
niech świadczy fakt, że komercyjna krytyka obwołała kolorystów, sprytnie próbkujących utwory awangardy
muzyki klasycznej lat 60. i 70. lub stylizujący się na nią, „awangardą popu”. Słyszałem nawet głos, że
„awangardy już nie ma, bo stała się popem”.
3
szukamy odpowiedzi, tym niemniej w celu lepszego zrozumienia świata należy scalać
dyscypliny epistemologiczne tam, gdzie jest to możliwe. Na motto płyty wybrałem cytat z
Paula Diraca, angielskiego fizyka, zdobywcy nagrody Nobla w roku 1933. Jego badania na
temat mechaniki kwantowej doprowadziły do całościowego sformułowania teorii
względności. Dirac przewidział istnienie antymaterii.
Interesowało mnie, czy Cutler zgadza się z twierdzeniem, że technologia wyparła
duchowość i religię z życia współczesnych społeczeństw.
Nie sądzę. Racjonalizm faktycznie obalił dowody i fakty podnoszone w obszarze wiary i
zepchnął ją do roli kolonizatora tego, co subiektywne i nieuformowane. Bowiem i takie sfery
mają prawo bytu. Świat musi mieć serce. I dlatego, jak sądzę, nasze czasy są tak głęboko
przesiąknięte przesądami i irracjonalizmem. Oczywistym faktem jest również niezwykły
powrót do religii obserwowany w krajach byłej Europy Wschodniej oraz przemożny wpływ,
jaki religia wywiera znów na społeczeństwa muzułmańskie. Natomiast w zamożnych krajach
Zachodu na miejsce religii weszła nie tyle technologia, co - jak się zdaje - mistycyzm spod
znaku Nowej Ery, kult sławnych osób, astrologia i ponownie ujawniający się, a dotąd
stłumiony, irracjonalizm, co w sumie pozostaje neutralne w stosunku do spraw wiary. Zmianę
naszego stosunku do świata łączyłbym raczej z potrzebami i logiką kapitalizmu, niż z
intelektualnym rygorem nauki.
Słuchając The Science Group zastanawiam się nad tym, dlaczego przemyślenia Cutlera
zawarte w tomie „O muzyce popularnej” tak opornie trafiają do świadomości polskiego
czytelnika. A przecież jest to pozycja klasyczna, mogąca stanowić wprowadzenie do tematu
przede wszystkim dla ludzi zawodowo związanych i z muzyką popularną, i „alternatywną”.
Bezrefleksyjność krytyków i muzyków wyraża się bowiem w Polsce popularyzacją dzieł
przypadkowych, o tymczasowej wartości, bez związku z rozwojem muzyki jako całości. W
konsekwencji trudno zaproponować u nas coś ambitniejszego. Powtórzę za Cutlerem, że gdy
muzyka nie ma podbudowy teoretycznej, to pozostają nam jedynie zakupy i poglądy, a z nich
nie da się stworzyć inteligentnej formy sztuki. Socjologowie twierdzą, że zmniejsza się liczba
osób rozumiejących sens wszelkich docierających do nich informacji, w tym przede
wszystkim przekazów medialnych. Owszem, potrafią mniej lub bardziej udanie opisać formę,
lecz kapitulują przy próbie interpretacji treści. W dobie powszechnego przekonania o
potrzebie odrzucenia przekazu w sztuce ma się wrażenie, że twórcy, tacy jak Cutler, to
„zagrożony gatunek”. No, ale może to tylko zbieg okoliczności...
Stevan Tickmayer:
Paul Dirac:
Kot Schrödingera:
http://perso.cybercable.fr/tick/
http://www.maa.org/data/reviews/dirac.html;
http://library.thinkquest.org/19662/high/pol/positons.html
http://www.lassp.cornell.edu/~ardlouis/dissipative/Schrcat.html
4