Cuda wokół nas
Transkrypt
Cuda wokół nas
Cuda wokół nas Drogi Czytelniku, jedną z rzeczy, których najbardziej nie lubię w dzisiejszym świecie, jest uznawanie wszystkiego za zwyczajne. Komunikujemy się dzięki falom radiowym, latamy nad ziemią w metalowych maszynach, słuchamy muzyki nagranej dziesiątki lat temu, która dociera do nas bezprzewodowo, a na myśl o tym wszystkim wzruszamy ramionami, mówiąc: No i co z tego? Co gorsza, wystarczy pół dnia przerwy w dostawie prądu i w działaniu urządzeń elektrycznych, chwilowa awaria naszej komórki czy kilka godzin opóźnienia pociągu lub samolotu, którymi przemierzamy setki kilometrów – już jesteśmy porządnie wściekli i przeklinamy cały ten system, do którego tak mało od siebie dokładamy. Bo do czego jesteśmy dziś zdolni oprócz naciskania guzików? Kiedy internet nie działa – czy zdajemy sobie sprawę, jak odbywa się cały proces wymiany danych i informacji? Wszędzie jest pełno ekranów LCD – ale czy znamy zasadę ich działania, nie wspominając nawet o umiejętności wyprodukowania takiego ekranu? Skąd więc w nas to poczucie, że wszystko nam się należy? Że to niebywały skandal, gdy jedno z dostępnych nam urządzeń odmawia posłuszeństwa? Komputer nie chce się włączyć, chociaż parę razy wcisnąłem przycisk – zobacz, naprawdę wcisnąłem przycisk! I to parę razy! – przeklinam kiepską markę i durnego producenta, który wyprodukował komputer, który nie chce odpalić. Chociaż wciskam przycisk! Niewidomi za kółkiem Tato, jak niewidomi jeżdżą samochodami? – zapytał mnie dziś rano pięcioletni Thomas. Thomas to typowy chłopiec swoich czasów. Wokół niego niesamowitości dzieją się non stop, dlatego nie zastanawia się, czy da się prowadzić samochód będąc niewidomym, tylko jak to się robi. Najlepsze, że Thomas pyta bardzo słusznie, a to ja jestem w błędzie, kiedy w odpowiedzi się uśmiecham! Bo zanim Thomas dorośnie, a może jeszcze wcześniej, pierwszy niewidomy faktycznie zasiądzie za kierownicą1. Otworzy drzwi, usiądzie w fotelu kierowcy i powie: Jedź pod adres:…. Samochód bezpiecznie zawiezie go na miejsce, przestrzegając przy tym zasad ruchu drogowego i omijając przeszkody. Możliwe, że już niedługo nikt nie będzie uważał tego za sensacyjne. Wręcz przeciwnie, w razie wypadku konstruktorzy samochodu wylądują w sądzie. Będą przedstawiani jako nikczemnicy goniący tylko za zyskiem i gardzący bezpieczeństwem niewidomych, którzy chcą jeździć samochodami. Zostaną skazani na dotkliwe grzywny i wtrąceni do więzienia za powszechną aprobatą. Tylko kilka starych wyg takich jak my będzie pamiętało czasy, w których ten cud techniki był nie do pomyślenia. Cała reszta uzna go za zwyczajny. Właśnie dlatego bardzo podoba mi się filmik, w którym dwie starsze panie z Holandii pierwszy raz lecą samolotem – fragment z napisami polskimi znajdziesz tu: http://m.interia.pl/interia-tv/video,vId,1467102 Oglądanie, jak te dwie panie płaczą ze wzruszenia, może być dużym zaskoczeniem. Sam miałem łzy w oczach, ale może jestem za wrażliwy. A może jednak nie? Może świat byłby piękniejszy, gdybyśmy codziennie pielęgnowali zdolność do zachwycania się pięknymi i cudownymi rzeczami w otoczeniu. A naprawdę jest ich pod dostatkiem! Lampa Alladyna istnieje naprawdę (i wiele osób ma ją w kieszeni) Tyle osób ma przy sobie smartfony – czy to nie współczesna lampa Alladyna ze staroperskiej baśni? Taką lampę trzymasz wówczas w ręku. Pomyślisz sobie życzenie, pocierasz ją i życzenie się spełnia. Drogi dżinie, powiedz, czy mam teraz skręcić w prawo, czy w lewo – przeciągasz po swoim iPhonie albo Samsungu Galaxy i masz odpowiedź. Spraw, żeby na jutro był u mnie ten aparat fotograficzny, Spraw, żeby za sekundę wyświetlił się obrazek, zagrała muzyka, pojawiła się wiadomość u mojego kuzyna, który jest tysiące kilometrów stąd. I za każdym razem ten magiczny trik się realizuje. Czy w ogóle jest rozsądne denerwować się, kiedy od czasu do czasu Twoja lampa Alladyna nie spełni jednego z życzeń? Czy to logiczne, żeby przyprawiać się o wrzody żołądka i produkować hormony stresu, podczas gdy sprzęt już za chwilę „zahula”? Przecież takim zachowaniem podnosisz u siebie ryzyko śmierci na zawał albo udar. Naucz się znów zachwycać Kiedy o tym myślę, nadal wydaje mi się niewiarygodne, jak mieszkanie wypełnia się światłem po każdym włączeniu kontaktu. Prąd elektryczny jest być może wytwarzany z uranu, który wybucha, aby rozgrzać wodę. Ta z kolei kręci turbiną działającą jak dynamo. Powstały prąd przemierza wiele kilometrów, dociera do przewodów, a potem do żarówki, która zmienia go w fotony oświetlające mi książkę! Jeśli zaś o książkę chodzi, to nie byłbym w stanie nie tylko jej wydrukować, ale nawet wytworzyć papieru ani tuszu! W samochodzie też mam niesamowity mechanizm zwany stacyjką, która zapala silnik, gdy wkładam klucz do środka i przekręcam. Bez porównania największym cudem jest to, że wokół mnie biegają i śmieją się dzieci, z których jestem dumny. Ich ciała i umysły są niezwykle skomplikowane. A przecież, aby dzieci pojawiły się w naszym życiu, a raczej zostały nam dane, nie musieliśmy robić nic skomplikowanego! Ja też często tracę tę umiejętność dostrzegania piękna wokół nas. Próbuję się wtedy przekonać – na próżno – że moje smutki i niepokoje nie mają racji bytu i są niczym wobec ciągle trwającego cudu pozostawania przy życiu. Ale gdy już uwierzy się w cud życia, radość jest ogromna. Jeśli zdarzyło Ci się w życiu wielkie nieszczęście, coś bardzo bolesnego i mimo to umiesz się cieszyć i zachwycać otaczającym światem, podziel się swoją opowieścią w komentarzu pod tym artykułem i pomóż innym czytelnikom Poczty Zdrowia. Takie opowiadania wszystkim nam dadzą mnóstwo dobra i przyczynią się do tego, że razem zyskamy kilka lat życia w zdrowiu. Zdrowia życzę! Jean-Marc Dupuis