robimy to inaczej
Transkrypt
robimy to inaczej
FORUM BRANŻOWE GOŚĆ NUMERU ROBIMY TO INACZEJ rozmowa z Kryspinem Baranem, wiceprezesem firmy Aluron Zastanawiam się, ile optymizmu trzeba mieć, żeby podejmować inwestycję w nowy zakład produkcyjny w okresie największego dołka na rynku? Kiedy jest już naprawdę źle, można przypuszczać, że niedługo będzie lepiej i chyba rzeczywiście jest to przejaw jakiegoś optymizmu. U podstaw naszej inwestycji leżała przede wszystkim analiza finansowa: mieliśmy podpisaną umowę z przedstawicielami specjalnej strefy ekonomicznej, co obligowało nas do zainwestowania na tym obszarze w zamian za zwolnienie w przyszłości z części podatków od wypracowanych zysków. Specyfika funkcjonowania stref ekonomicznych polega jednak na tym, że pomoc publiczna udzielana jest post factum, po dokonaniu nakładów inwestycyjnych. Ale jeśli nie wypracuje się w przyszłości odpowiedniego zysku – wówczas nie skorzysta się z tej pomocy. Przez dwa lata odkładaliśmy więc ostateczną decyzję o inwestowaniu – nie baliśmy się o realność naszych celów rozwojowych, o sens budowania, ale obawialiśmy się, że przy ograniczającym się rynku zmieni się nasza rentowność i może nam się nie udać skonsumować dużej części tej pomocy. W końcu jednak uwierzyliście, że się uda? Znaleźliśmy na to inne zabezpieczenie: uzyskaliśmy na tę inwestycję dofinansowanie ze środków unijnych, które funkcjonują odwrotnie – udzielane są już na budowę. Choć pomoc ta ograniczona jest do 50 proc. wartości inwestycji, to uznaliśmy, że jesteśmy w stanie zapewnić spółce, iż do 2016 roku pomoc publiczna zostanie w pełni wykorzystana. To było główną przyczyną decyzji o podjęciu tej 40-milionowej inwestycji, którą w ubiegłym roku udało nam się ukończyć. Kryspin Baran lat 40, absolwent wydziału mechanicznego – instytutu tworzyw sztucznych oraz wydziału zarządzania Politechniki Częstochowskiej. W 1996 roku podjął pracę w firmie InterDeventer, następnie pracował dla PrimoProfile, a od 2002 tworzy firmę Aluron. Pozytywnie zakręcony na punkcie piłki siatkowej: sam grywa, ale też założył Stowarzyszenie Siatkarskie w Zawierciu, które szkoli młodzież i ma drużynę w II lidze. Żonaty, jedno dziecko. 2 maj 2013 Znam wielu, którzy dzisiaj żałują inwestycji za unijne pieniądze… Także znam takich i zapewniam, że nie tylko w naszym kraju. Zdarzyło się wiele inwestycji, które tylko dlatego, że były dofinansowane ze środków unijnych, nie były adekwatne do wielkości i możliwości przedsiębiorstw. Były nienaturalnie rozbuchane, przeszacowane co do potrzeb. Nas to oczywiście nie dotyczy, bo mieliśmy już wcześniej duże doświadczenie w korzystaniu z unijnych dopłat. Uczestniczyliśmy przedtem w 10 różnych projektach, trafiających w nasze konkretne potrzeby produkcyjne, a dzięki nim uzbroiliśmy się w m.in. w wytłaczarki, wtryskarki, w linię do malowania Dekoralu, w automat spawalniczy. Zmodernizowaliśmy maszyny i linie produkcyjne, poszerzyliśmy nasze kompetencje, a środki unijne służyły jedynie osiąganiu tych celów. Rzeczywiście byłoby niedobrze, gdyby ich pozyskanie było celem samym w sobie. Czy rozbudowa i poszerzanie kompetencji przejawia się w Aluronie wejściem w segment architektonicznych systemów aluminiowych? Na pewno też. Jesteśmy firmą, która zawsze poszukiwała dla siebie nisz rynkowych. Obserwowaliśmy różne oferty i zastanawialiśmy się, czego im brakuje, co moglibyśmy do nich wnieść, żeby były lepsze? W ten sposób znaleźliśmy się wśród oferujących okapniki okienne, aluminiowe progi drzwiowe oraz aluminiowe okładziny okienne i fasadowe. Dzisiaj mamy już duże udziały w tych segmentach rynku, więc w naturalny sposób szukaliśmy czegoś nowego, jakiejś niszy w systemach profili aluminiowych. Musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie: w jakim segmencie rynku profili architektonicznych możemy zaistnieć, aby maksymalnie wykorzystać to, na czym rzeczywiście się znamy, co jest naszą zasadniczą kompetencją? Jeżeli wiemy, jak projektować detale, ekstrudować profile i uszczelki, jak lakierować, spawać aluminium, plus kompetencje projektowe i logistyczne – wyszło nam, że nie ma innej drogi, jak przekuć to na większy dla nas segment, czyli na ślusarkę aluminiową. Akurat sięgnęliście tam, gdzie konkurencja wydaje się bardzo duża. Owszem, wielu jest tu systemodawców, ale mamy wrażenie, że wszyscy oni skupiają się na szerokich, ciężkich systemach fasadowych, a zupełnie zaniedbują systemy profili okienno-drzwiowych w grupie 50+. A przecież są to bardzo popularne wyroby, wykorzystywane powszechnie w drzwiach, witrynach sklepowych czy niewielkich przeszkleniach zewnętrznych. Dzisiaj nie inwestuje się w ich rozwój, a wszelkie nowinki techniczne wpycha się w szersze profile, cieplejsze i bardziej zaawansowane. Tymczasem można zrobić to inaczej. Mamy ideę, aby zaproponować systemy profili z grupy 50+ z takimi parametrami, które w innych systemach klienci osiągają dopiero dwa poziomy wyżej. Na przykład drzwi w naszym systemie AS 52 z przekładką termiczną osiągać będą Ud na poziomie 1,7, czyli spełniającym wymagania normatywne, które będą obowiązywały od 2014 roku. Podejrzewam, że konkurenci odpowiedzą jakimś podobnym rozwiązaniem. Nie jestem o tym wcale przekonany, bo dla dużych graczy jest to przeważnie segment zbyt mały, żeby się o niego specjalnie troszczyć. Dla przykładu nasze ścianki działowe ACS 38 i drzwi z zimnych profili 50 mm to segment zupełnie niszowy, nieatrakcyjny dla dużych dostawców, a przez to w całej chyba Europie obsługiwany przez mniejsze firmy. A właśnie przez swoją niszowość jest dla nas niezwykle atrakcyjny, bo mamy okazję go rozwinąć, uczynić bardziej przyjaznym dla producenta, dla wykonawcy, a przy tym zapewnić pełną dostępność i doradztwo techniczne. Mamy okazję pokazać, że można to zrobić inaczej niż do tej pory. Pod warunkiem oczywiście, że rynek tego właśnie oczekuje… Decydentem będzie tu projektant i producent, który bierze też pod uwagę elastyczność systemu, dostępność, łatwość zastosowania. W przypadku systemu 52 mm znajdujemy 30 argumentów, które przemawiają za zastosowaniem tego, a nie innego rozwiązania. Porażające jest w rozmowach, jakie prowadzimy z klientami, jak mocno przyzwyczajenie może wygaszać potrzeby. Producenci, którzy latami kombinowali nad dopasowaniem odpowiednich elementów, złożeń, teraz na nowo odkrywają, FORUM BRANŻOWE GOŚĆ NUMERU że można to robić prościej i z większą oszczędnością czasu. Właśnie to staramy się im pokazać, odcinając się całkowicie od masowości i problemów logistycznych firm zagranicznych. Chcemy dać im dużo ciekawszą, krajową alternatywę. Przyznam, że ja także jestem pod wrażeniem detali montażowych w waszym nowym katalogu. To dowodzi, jak duże są w tym obszarze zaniedbania. Nas też zaskoczyło, że wielkie firmy, dostarczające tysiące ton profili aluminiowych, nad tak podstawowym zagadnieniem nawet się nie pochyliły. Dlatego postanowiliśmy zrobić to inaczej niż oni. W oparciu o ciepły system 52 mm wydaliśmy katalog, w którym wyrysowaliśmy wszelkie możliwe sytuacje montażowe, łącznie z foliami izolacyjnymi. W jednym miejscu zgromadziliśmy wszystko to, co może się w warunkach budowy zdarzyć przy montażu. Jest to ogromne źródło wiedzy zarówno dla projektantów, jak i wykonawców. Na pewno przydatne również producentom okien i drzwi z drewna. Jak radzą sobie w tym trudnym czasie? Każdy ma indywidualny pomysł na biznes, na funkcjonowanie w tym okresie. Jedni swój pomysł oparli na przeorganizowaniu nieco własnej oferty, na poszerzeniu jej o podłogi, drzwi zewnętrzne albo też o usługi montażowe czy stolarskie. Inni znaleźli sposób na przeorganizowanie produktowe – wprowadzili nowe konstrukcje okienno-drzwiowe, konstrukcje o nietypowych funkcjach, zastosowaniach czy o większej izolacyjności cieplnej. Producenci zaczęli też być bardziej aktywni na rynkach zagranicznych – to są ci, którzy zrozumieli, że spadek zamówień krajowych wcale nie musi być przejściowy, że może potrwać dłużej. A przecież jeszcze kilka lat temu, kiedy rynek ciągle się rozwijał, eksport był często złem koniecznym, bo był kłopotliwy w obsłudze, wymagał lepszej jakości i sprawnej logistyki. Teraz to się zmienia. Mamy klientów, którzy tak radykalnie przeorganizowali swój sposób sprzedaży i gamę produktową, że ze starej koncepcji pozostało zaledwie 20 – 30 proc., ale dzięki temu zaczynają już zwiększać sprzedaż. Są to jednak wciąż rzadkie przypadki i oparte w większości na eksporcie. Czy konstrukcje drewniano-aluminiowe będą się rozwijać? Patrząc na rynek niemiecki można być tego pewnym. Tam okna drewniano-aluminiowe stanowią już 6 – 7 proc. rynku, a więc 1/3 wszystkich okien z drewnianymi ramami. W południowych Niemczech czy w Szwajcarii ten udział w rynku sięga już nawet 20 proc., a co ważniejsze, jest to produkt doskonale rozpoznawalny tam zarówno wśród projektantów, jak i inwestorów. Także w Polsce rośnie świadomość przewagi technicznej konstrukcji drewniano-aluminiowych nad innymi, a w swoich ofertach ma je już ogromna większość producentów. Jedyną chyba barierą w rozwoju tych konstrukcji są ciągłe oszczędności czynione na polskich inwestycjach. Współpracuje pan z producentami z całej Europy – jak oni postrzegają polską ofertę? Polskie produkty mają raczej dobrą opinię u odbiorców końcowych, ale bardzo emocjonalną, złą konotację u tamtejszych producentów, szczególnie w krajach sąsiednich. Dużo krwi napsuła tutaj przygraniczna szarża polskich producentów, szafujących niższą ceną i często byle jaką jakością. Przebijali lokalnych producentów ceną niższą o kilkadziesiąt procent, chociaż klient tego w ogóle nie oczekiwał. To zepsuło tamte rynki i jakoś stygmatyzowało okna z Polski. Czy zła opinia przeszkadza w interesach zagranicznych takich firm, jak Aluron? Dość często podkreślanie polskości odbierane jest przez naszych partnerów jako trącące nacjonalizmem, a przez to budzące niechęć. Dlatego jako firma staramy się zaskakiwać partnerów naszym produktem, umiejętnościami, a nie ceną czy krajem pochodzenia. My nie sprzedajemy ceny, tylko kompetencje, dzięki temu klient nie skupia się na kwotach, ale na technice. Myślę, że duża część naszych niemieckich partnerów, a mamy ich kilkudziesięciu, do dzisiaj nie uświadamia sobie, że współpracuje z firmą z Polski. Komunikujemy się w języku niemieckim, pracujemy na niemieckich programach, a i nasza nazwa niekoniecznie musi kojarzyć się z Polską. I nie chodzi o to, że ukrywamy polskość, tylko, że w obszarze ogólnoeuropejskiej współpracy, schodzi ona zupełnie na dalszy plan. Wielu producentów podkreśla jednak swoją polskość, bo polskie wciąż znaczy tańsze. Taka strategia może przynieść jednak opłakane skutki, bo dopóki będą się ograniczać tylko do sprzedawania za najniższą cenę typowych produktów, powtarzalnych, opartych na powszechnie dostępnych komponentach, dopóty ich pozycja na tych rynkach nie będzie stabilna. Polscy producenci muszą zacząć budować własne marki, które będą wybierane ze względu na ich jakość, innowacyjność, dobre skojarzenie, a nie ze względu na cenę czy kraj pochodzenia. Przykład Oknoplastu pokazuje, że nasze firmy są już w stanie sprzedawać własne pomysły, konstrukcje, własne koncepty sprzedażowe. Wydaje mi się, że nadszedł czas, aby przynajmniej najwięksi polscy producenci zaczęli wyznaczać trendy na europejskim rynku okiennym i zaczęli budować silne, już nie tylko polskie, ale europejskie brandy. Miało miejsce wiele inwestycji, które tylko dlatego, że były dofinansowane ze środków unijnych, nie były adekwatne do wielkości i możliwości przedsiębiorstw. Mniejszym firmom trudno jednak równać do takich gigantów… Nasza firma także do największych nie należy, a mimo to znajduje sobie nisze, w których czuje się doskonale na europejskim rynku. To samo rekomenduję innym małym i średnim firmom – trzeba znaleźć swoją unikalną kompetencję, i to niekoniecznie w produkcji, ale też w sprzedaży, usługach, serwisie. Znam wielu niemieckich producentów, którzy funkcjonują w swoich miasteczkach już w drugim czy trzecim pokoleniu, a mimo to wielu z nich ograniczyło własną produkcję, bo nie ona jest ich przewagą, ale lokalna rozpoznawalność i zaufanie klientów. Korzystają z tego handlując często oknami i drzwiami z Polski – coraz częściej też tego nie ukrywają. Jest to całkiem duża część tamtego rynku, a słyszę, że podobnie dzieje się też w Polsce. Myślę, że to dobry kierunek, bo oznacza, że przedsiębiorcy mają świadomość swoich zasadniczych kompetencji i starają się je optymalnie wykorzystywać. Dziękuję za rozmowę ROBERT KLOS maj 2013 3