Mediacja z punktu widzenia sędziego

Transkrypt

Mediacja z punktu widzenia sędziego
Mediacja z punktu widzenia sędziego.
Adam Czerwiński
Na wstępie niniejszej wypowiedzi, zasadnym byłoby określenie istoty zagadnienia,
któremu artykuł będzie poświecony. Mediacje (łac. mediare – być w środku) – metoda
rozwiązywania sporów, w której neutralna i bezstronna osoba trzecia pomaga stronom we
wzajemnej komunikacji, określeniu interesów i kwestii do dyskusji oraz dojściu
do wspólnie akceptowalnego porozumienia. Proces ten ma charakter dobrowolny, poufny i
nieformalny.
Idea mediacji jest jedną z propozycji zakończenia sporu pomiędzy stronami, która ma
zastąpić władczą ingerencję państwa w sferę dóbr podmiotami będących aktorami zarówno
procesu cywilnego, jak i karnego. Powstała z potrzeby zadośćuczynienia za wyrządzoną
szkodę czy doznaną krzywdę oraz z nowego spojrzenia na filozofię odpowiedzialności tak
cywilnej, jak i karnej. Nadaje stronom większą autonomię w zakresie rozporządzania swoimi
prawami. Szczególnie ważne znaczenie, może mieć w kontekście nowelizacji kodeksu
postępowania karnego, która wchodzi w życie 1 lipca 2015 roku. Rozszerza ideę pertraktacji
stron – sprawcy przestępstwa i pokrzywdzonego. Zwłaszcza przy przestępstwach drobnych,
ustawodawca uznał iż należy rozważyć, czy postępowanie karne nie powinno być
ukierunkowane przede wszystkim na wygaszenie konfliktu karnego w sytuacji, gdy sprawca
naprawił szkodę wyrządzoną przestępstwem. Tzw. "tryby konsensualne" zakończenia procesu
karnego maja w założeniach zbliżać się do poziomu 50-70 % spraw zakończonych w tego
rodzaju sposób.
Mediacja jako metoda rozwiązywania sporów uregulowana w polskim prawie liczy
już ponad dwadzieścia lat. Mediacje w sporach zbiorowych z zakresu prawa pracy
funkcjonują w Polsce od 1991 roku, mediacje w sprawach karnych – od 1997, mediacje w
sprawach nieletnich – od 2001, mediacje w sprawach administracyjnych od 2004 a mediacje
cywilne – od 2005 roku.
Chociaż polski ustawodawca zdecydował się na stopniowe wprowadzanie mediacji do
różnych dziedzin życia i obrotu prawnego, to jednak statystyka postępowań mediacyjnych we
wszystkich rodzajach spraw wskazuje na ich bardzo niską liczbę bezwzględną oraz słabą
dynamikę wzrostu. W niektórych kategoriach, np. w sprawach karnych i nieletnich, w
1
ostatnim czasie zaznaczył się nawet spadek liczby spraw kierowanych przez organy
procesowe do mediacji. Natomiast w przypadku mediacji cywilnych, widać ich rażąco niski
udział w stosunku do ogólnej liczby spraw spornych w sądach. Jak dotąd, mediacja w sensie
instytucji systemowej nie przebiła się dostatecznie do sfery świadomości społecznej, jak i
urzędowej. Cały czas nie jest to jeszcze pełnoprawny i popularny tryb załatwiania spraw.
Mediacje ze skierowania sądu w latach 2006-2011
cywilne
gospodarc pracowni
ze
rodzinne
nieletni
karne
razem
cze
2006
1448
256
33
270
326
5052
7085
2007
1399
258
74
326
366
4178
6601
2008
1455
210
107
427
261
3891
6351
2009
1842
540
252
716
293
3714
7357
2010
2196
848
195
988
337
3480
8044
2011
2514
1429
65
1149
253
3254
8664
Łączne
10 854
3541
726
3876
1836
23 569
44 102
(Dane statystyczne zgromadzone przez Społeczną Radę ds. Alternatywnych Metod
Rozwiązywania Konfliktów i Sporów przy Ministrze Sprawiedliwości. )
Jeżeli chodzi o postępowanie cywilne, to w roku bieżącym mija 10 lat od chwili kiedy
wprowadzono do kodeksu postępowania cywilnego przepisy artykułów 183¹ do 18315
dotyczące mediacji. Tak długi okres obowiązywania nie tylko uprawnia ale i zobowiązuje do
dokonania pewnego podsumowania.
Nie będę w niniejszej wypowiedzi zajmował się aspektami doktrynalnymi ale spróbuję
przybliżyć praktyczny punkt widzenia sędziego. Ocena tej instytucji, gdyby podjąć próbę
ujęcia jej w kilku słowach, sprowadza się do postawienia tezy, iż dla sędziów mediacja stała
się zawiedzioną nadzieją. Szansą, która z bliżej nieuświadamianych przyczyn, nie pozwoliła
na ziszczenie się zamiarów tak ustawodawcy, jak i środowiska sędziowskiego w zakresie
zwiększenia ilości spraw zakończonych zawartą ugodą mediacyjną.
Czy mediacja miała w ogóle szansę zaistnieć w większym zakresie, niż miało to
miejsce w trakcie ostatnich 10 lat ? Moim zdaniem tak. Do dziś jednym z najbardziej żywych
2
wspomnień z początkowego okresu mojej sędziowskiej służby jest 31 marca 1994 roku, kiedy
to po 4 godzinach intensywnych negocjacji, udało mi się doprowadzić do zawarcia ugody
pomiędzy dwoma braćmi. Toczyli oni od ponad 10 lat, pomiędzy sobą, spór o rozliczenie
nakładów z tytułu wspólnie prowadzonej pieczarkarni. Liczne argumenty perswazyjne, które
przytaczałem znalazły wreszcie pożądany efekt, w postaci zawarcia ugody kończącej
długoletni konflikt pomiędzy najbliższymi, przecież osobami. I nie tylko pomiędzy nimi,
albowiem w tę dysfunkcyjną relację były zaangażowane całe rodziny, w tym małżonkowie
stron, jak też ich powinowaci. W całej sprawie, trwającej już czwarty rok przesłuchano blisko
30 świadków. Każdy wniosek dowodowy spotykał się z kontr dowodem strony przeciwnej.
Jako świeżo nominowany asesor, stanąłem przed nie lada dylematem, jak rozwikłać tak
skomplikowaną, pod względem stanu faktycznego i obszerności zgromadzonego materiału
dowodowego, sprawę. Do dziś nie wiem, czy to desperacja początkującego sędziego, czy
może atmosfera Wielkiego Czwartku, bo rozprawa przypadała na ów Dzień, wpłynęła na
skuteczność moich argumentów. W każdym bądź razie, najważniejszy był ten pierwszy od
dziesięciu lat uścisk dłoni, normalna rozmowa i deklaracja, że już nigdy więcej nie spotkamy
się w na sali sądowej. Do końca mojej pracy w Sądzie Rejonowym w Radzyniu Podlaskim
obaj bracia dotrzymali słowa.
A ja, na początku swojej kariery zawodowej, otrzymałem najlepszy możliwy dowód
na to, że sędzia może wyprostować tak pogmatwane ścieżki ludzkiego losu. To było
doskonałe paliwo na kolejne lata służby, jak i fundament przekonania, że każda ugoda jest
lepsza od najdoskonalszego wyroku.
Niestety, w późniejszym okresie tak spektakularne ugody, pomimo licznych
aktywności w tej mierze, nie stały się moim chlebem powszednim, a były raczej rzadkim
zjawiskiem, stanowiącym raczej dodatek do codziennej rzeczywistości wokand kończących
się wyrokami i postanowieniami.
Dlaczego tak się stało ?
To pytanie niejednokrotnie nurtowało, zapewne nie tylko mnie, ale także wielu innych
praktyków. Spróbuję wskazać kilka zasadniczych przyczyn.
Pierwszą z nich, upatrywałbym w ustrojowej regulacji i wykładni podstawowego
atrybutu sędziego, jakim jest niewątpliwie jego bezstronność. Utrwalone rozumienie artykułu
48 i 49 kodeksu postępowania cywilnego doprowadziło do sytuacji, w której polski sędzia
„zdradza” swoje stanowisko co do żądań stron, dopiero na ostatnim etapie, jakim jest
3
wyrokowanie. Wcześniejsze opowiedzenie się w zakresie zasadności roszczeń pozwu, czy też
w zakresie skuteczności obrony pozwanego, prowadziło z reguły do zgłoszenia wniosku o
wyłączenie sędziego. Również orzecznictwo Sądu Najwyższego wskazywało na konieczność
zachowania maksymalnej bezstronności, definiując jej brak nawet z punktu widzenia
subiektywnego - ale uzasadnionego – wątpienia strony o bezstronności sędziego (por.
postanowienia Sądu Najwyższego I CO 37/93, czy IV PZ 63/81). Stąd też, sędzia wolał nie
zdradzać się ze swoja oceną, dotyczącą istoty stanowisk procesowych. To z kolei,
powodowało stosunkowo słabą „siłę przekonywania”, jeżeli chodzi o nakłanianie stron do
ugody. Z punktu widzenia strony ostateczny rezultat procesu nie był znany. Każdy wiec, mógł
liczyć na zwycięstwo i mieć nadzieję na przegraną przeciwnika. Powyższe uwarunkowania
nie skłaniały ani sędziów, ani stron do częstszego korzystania z instytucji ugody.
Z chwilą wprowadzenia przepisów o mediacji do kodeksu postępowania cywilnego i
pojawienia się osoby mediatora wydawało się, że sygnalizowane przeszkody znikną lub
zostaną zminimalizowane. Niestety nic takiego się nie stało.
Istotnych przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka. Mają one charakter tak organizacyjny,
techniczny wręcz, jak i niektóre z nich fundamentalny, sprowadzający się do konieczności
postawienia pytania, czy mediacja w polskich realiach kiedykolwiek zafunkcjonuje w sposób
zgodny chociażby z założeniami ustawodawcy. Mediacja z punktu widzenia przeciętnego
sędziego, bywa niejednokrotnie nieefektywną przerwą w toku rozprawy, której okres jest
zaliczany do całości czasu trwania postępowania w danej sprawie. Powoduje to naturalną
obawę przed utratą akt z zasięgu własnego władztwa i ich "zniknięcie" z pola widzenia
sędziego. Konsekwencją może być stwierdzenie przewlekłości w postępowaniu, co z kolei ma
dla sędziego skutki natury dyscyplinarnej i finansowej.
Nie stworzono jednolitych wymagań, co do kwalifikacji osób, które zaczęły pełnić
role mediatorów. Skutkiem tego było niestety, dostanie się na listy mediatorów osób bez
profesjonalnego przygotowania. Powodowało to brak zaufania do wiedzy i kompetencji
mediatorów. Ten brak, był niekiedy pogłębiany zetknięciem się sędziego z wadliwie
sporządzoną, zawartą przed mediatorem, ugodą. Nie budowało to pozytywnego obrazu
środowiska mediatorów w oczach sędziów. Nie podjęto nigdy szczegółowych badań w tej
mierze, niemniej z uwagi na ogólną, niewielką liczbę mediacji sądowych, każda taka sytuacja
odbijała się stosunkowo szerokim echem.
Również niskie opłaty za mediację nie budowały prestiżu instytucji, wynikającego z
faktu przyciągania najlepszych, a więc i kosztownych specjalistów. Nie nastąpiło od razu,
4
wyraźne powiązanie całości kosztów procesu (nie tylko opłat sądowych), z prezentowaną
przez stronę w toku procesu wolą mediowania lub jej ewidentnym, bezpodstawnym brakiem.
Kolejną barierą była możliwość zaledwie jednokrotnego skierowania sprawy do
mediacji prze sąd. Następne wnioski wymagały zgody obu stron, co w polskich realiach nie
jest sytuacją zbyt częstą. Sąd, mając świadomość ograniczonej inicjatywy w tym zakresie, de
facto wyzbył się inicjatywy w tym zakresie, poprzestając na wygłaszanej fakultatywnie i nie
we wszystkich sprawach, formuły o możliwości zakończenia sporu w drodze mediacji. Tak
naprawdę aktywność sędziowska, w zakresie nakłaniania do skorzystania z tej drogi, była
uzależniona od poglądów sędziego na instytucję mediacji. Jej zdecydowani zwolennicy
zapełniali statystki własnych osiągnięć, a reszta - po prostu nie stosowała nowych przepisów.
Za jedną z istotnych przyczyn niepowodzenia w funkcjonowaniu mediacji na szerszą
skalę można uznać brak dostatecznego zainteresowania profesjonalnych pełnomocników w
zakończeniu sporu metodą ugody zawartej przed mediatorem. Moim zdaniem, mogło wiązać
się to z poczuciem, że najbardziej właściwymi osobami do prowadzenia negocjacji są
profesjonaliści - adwokaci lub radcy prawni. Ponadto, profesjonalni pełnomocnicy nie mieli i
nie mają do dzisiaj żadnej motywacji finansowej do szybszego ugodowego zakończenia
sporu.
Uważam, że przyjęcie rozwiązania, polegającego na opłacaniu z budżetu w kwocie np.
podwójnej stawki urzędowej, wypłaconej przez Skarb Państwa adwokatowi za zakończenie
sporu w trybie ugody przed mediatorem byłoby znaczącym stymulantem do przekonania
środowiska profesjonalnych pełnomocników do zastosowania mediacji na szerszą skalę.
Kolejnym elementem słabego funkcjonowania tej formy załatwiania sporów była
niewiedza społeczeństwa i brak należytej kampanii informacyjnej w tej mierze. Kroki
podejmowane przez kolejne rządy, niewiele wniosły, co jasno wynika z danych liczbowych,
jak chodzi o stosowanie ADR. Były to raczej pojedyncze, oderwane od siebie akcje, mające
bardzo ograniczony zasięg. Swoje zrobił brak powszechnego i dostępnego sytemu pomocy
prawnej, zwłaszcza przesądowej. Ludzie, którzy chcieli rozstrzygnięcia sporu, swoich
problemów albo trafiali do profesjonalnego pełnomocnika, jak wyżej wskazałem,
niespecjalnie zainteresowanego mediacją albo do sądu, który nadawał od razu sprawie
procesowy bieg. Tym samym spirala konfliktu pomiędzy stronami narastała.
Zapewne, siłą inercji, taka sytuacja potrwałaby jeszcze dłuższy czas, gdyby nie to, że
władze polskie spadł obowiązek wdrożenia do polskiego porządku prawnego dyrektywy
5
Parlamentu Europejskiego i Rady 2013/11/UE z dnia 21 maja 2013 r. w sprawie
alternatywnych metod rozstrzygania sporów konsumenckich oraz zmiany rozporządzenia
(WE) nr 2006/2004 i dyrektywy 2009/22/WE (dyrektywa w sprawie ADR w sporach
konsumenckich) (Dz. Urz. UE L 165 z 18.06.2013). Zarządzeniem z 23 września 2013 r.
Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Gospodarki – w ramach wspólnej inicjatywy
z Ministrem Sprawiedliwości p. Markiem Biernackim - powołał Zespół do spraw
systemowych
rozwiązań
w
zakresie
polubownych
metod
rozwiązywania
sporów
gospodarczych, ułatwiających wykonywanie działalności gospodarczej1. Do Zespołu
zaproszeni zostali eksperci – teoretycy prawa oraz praktycy zajmujący się zagadnieniami
mediacji. Głównym jego zadaniem było wypracowanie rekomendacji oraz opracowanie
propozycji
ewentualnych
działań
pozalegislacyjnych
w
zakresie
upowszechnienia
polubownych metod rozwiązywania sporów gospodarczych. Zespół, po dokonaniu diagnozy
problemów związanych z mediacją, na które w jego ocenie składały się: brak odpowiedniej
wiedzy dotyczącej ADR, brak zaufania do instytucji mediatora, brak możliwości
zaproponowania sposobu rozwiązania sporu przez mediatora, ograniczenia o charakterze
ekonomicznym zawarte w przepisach, itp. skonstatował, że strony, w tym przedsiębiorcy,
rzadko korzystają z instytucji mediacji lub arbitrażu, wybierając rozstrzygnięcie sporu na
drodze sądowej.
W tej sytuacji, zostały przygotowane założenia do zmian w przepisach oraz zmian o
charakterze systemowym, które miały osiągnąć cele w postaci :
•
podjęcia działań mających na celu dotarcie do przedsiębiorców, pełnomocników
prawnych oraz sędziów, które zmienią ich podejście do możliwych sposobów
rozwiązywania konfliktów,
•
usprawnienia rozwiązywania sporów pomiędzy przedsiębiorstwami,
•
ograniczenia barier, które hamują rozwój polubownych metod rozwiązywania
sporów,
•
określenia katalogu zachęt do stosowania mediacji,
1
Zarządzenie Ministra Gospodarki z dnia 23 września 2013 r. w sprawie powołania Zespołu do spraw
systemowych rozwiązań w zakresie polubownych metod rozwiązywania sporów gospodarczych, ułatwiających
wykonywanie działalności gospodarczej (Dziennik Urzędowy Ministra Gospodarki z dnia 2 października 2013
roku, poz. 17);
6
•
określenia sposobu zaprezentowania korzyści płynących ze stosowania polubownych
metod rozwiązywania sporów,
•
uatrakcyjnienia systemu sądownictwa polubownego.
Bez omawiania całości tych zagadnień, chciałbym odnieść się do kilku kwestii,
istotnych z punktu widzenia sędziego. Chodzi głownie o zmiany zaproponowane w kodeksie
postępowania cywilnego. Będę się w tym zakresie posługiwał projektem ustawy o wspieraniu
polubownych metod rozwiązywania sporów, który został przedstawiony Radzie Ministrów, a
jego tekst widnieje na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Pierwsza zmiana dotyczy treści
art. 10 k.p.c. W nowym brzmieniu przepisu nakłada się na sędziego powinność nakłaniania do
mediacji "W sprawach, w których zawarcie ugody jest dopuszczalne, sąd powinien w każdym
stanie postępowania dążyć do ich ugodowego załatwienia, w szczególności poprzez
nakłanianie stron do mediacji." Już teraz można dostrzec niebezpieczeństwo w odczytaniu tej
normy, polegające na obawie sędziego, co do możliwości postawienia mu zarzutu naruszenia
zasady bezstronności. W konsekwencji, może dojść do działań odmiennych od zamiaru
ustawodawcy. Odczytuję ten przepis, przede wszystkim jako powinność obowiązków
informacyjnych i przedstawienia zalet mediacji w zakresie korzyści dla storn w polubownym
zakończeniu sporu. Uważam, że dobrą praktyką byłoby przygotowanie czytelnych,
zrozumiałych dla nieprawników ulotek, folderów które sędzia, nawet na sali rozpraw, mógłby
przekazać stronom. Sędzia powinien również na każdej sali rozpraw dysponować listą
mediatorów stałych wpisanych przez prezesa sądu okręgowego. Kolejnym rozwiązaniem,
którego wprowadzenie należy rozważyć na szerszą skalę, jest możliwość stałych codziennych
dyżurów przez mediatora w siedzibie sądu, w pomieszczeniu wyznaczonym przez prezesa
sądu tzw. "pokój mediacji". I nie chodzi o przeprowadzenie takiego dyżuru w ramach
Międzynarodowego Dnia Mediacji i Tygodnia Mediacji, ale ma to być możliwość stałego
codziennego, pobytu mediatorów w takim pomieszczeniu. Zaznaczam też, że byłoby
wskazane aby takie pomieszczenie znajdowało się, o ile pozwoliłyby na to warunki
lokalowego sądu, przy wydziałach orzekających. Chodzi o możliwość zarządzenia przerwy w
rozprawie i skierowania stron, bez jakiejkolwiek zwłoki do znajdującego się nieopodal
mediatora. Wszelkie utrudnienia w tej mierze, jak np. konieczność udania się do innego
gmachu sądu mogą zachwiać procesem porozumienia, który na początkowym etapie zawsze
będzie miał niezwykle wątłe podstawy. Kluczowy jest ten pierwszy moment, w którym strony
uświadomią sobie, że są skłonne przystać na inne rozwiązanie, niż końcowy wyrok sądu,
stanowiący rozwiązanie o charakterze przymusowym. Takie praktyki zostały już podjęte,
7
czego przykładem może być inicjatywa sędziów i mediatorów, która doprowadziła do
powstania w Sądzie Rejonowym Katowice - Zachód Punktu Mediacyjnego "Kopalnia zgody".
Następną nowością jest uznanie za oczywiście niesumienne lub niewłaściwe
zachowanie w procesie oczywiście nieuzasadniona odmowę poddania się mediacji. Art. 103 §
2 k.p.c. w nowym brzmieniu pozwoli na obciążenie takiej strony kosztami procesu, bez
względu na jego wynik. Da to szansę dyscyplinowania stron kwestii przystąpienia do
procedury mediacyjnej. Dodatkową regulacją w zakresie kosztów procesu jest możliwość
uwzględnienia przesz sąd kosztów czynności podjętych przez profesjonalnego pełnomocnika
w celu polubownego rozwiązania sporu (art. 109 § 2 k.p.c.). Nie jest, to co prawda gwarancja
uzyskania przez profesjonalnego pełnomocnika zwiększonego wynagrodzenia, niemniej stoję
na stanowisku, że otwiera się tu znaczące pole dla judykatury. Przy przyjęciu "pro
mediacyjnego" kierunku orzecznictwa, byłoby możliwe takie ukształtowanie linii
orzeczniczej, aby poprzez efekt ekonomiczny, skłonić stronę reprezentowaną przez adwokata
lub radcę prawnego do ugodowego zakończenia postępowania. Krytycy takiego rozumowania
zapewne odwołają się do zasady konstytucyjnie zagwarantowanego prawa do sądu. Uważam,
że takie rozwiązanie nie kłoci się z ta zasadą. Państwo ma prawo dokonywać pewnych
wyborów, mając na uwadze swoje możliwości finansowe, jak i proporcje kosztów do
osiąganych efektów. Aktualna realizacja tej zasady, wiąże się z ponoszeniem znaczących
wydatków przez Państwo. Należy podjąć dyskusję na temat kosztów wymiaru
sprawiedliwości liczonych nie globalnie ale z rozbiciem na poszczególne sprawy, czy ich
etapy. I zastanowić się, czy korzyści danego postępowania usprawiedliwiają koszty.
Dobrym przykładem może być sprawa, która w pod koniec lat 90-tch przejąłem po
poprzednim referencie. Spór, zawisły przed sądem, dotyczył uszkodzenia płotu (metalowej
siatki) trwał już dwa lata ale strony nie mogły dojść do porozumienia w zakresie wysokości
szkody i zakresu uszkodzenia. Ostatecznie skończyło się na dopuszczeniu na wniosek
dowodu z opinii biegłego. Biegły wycenił szkodę na 200 zł, a jego wynagrodzenie wyniosło
ok. 600 zł. Nie wspomnę, że nikt wówczas nie podliczył kosztów poniesionych przez
podatników we wspomnianej sprawie.
Kolejną zachętą o walorze ekonomicznym będzie zaliczenie kosztów mediacji
prowadzonej na skutek skierowania przez sąd do kosztów sądowych (wydatków) - por.
projektowany art. 5 ust. 1 pkt 11 ustawy z dnia 28 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w
sprawach cywilnych oraz przyznania stronom prawa do zwrotu z urzędu, całej opłaty
uiszczonej od pisma wszczynającego postępowanie w pierwszej instancji oraz zarzutów od
8
nakazu zapłaty, jeżeli sprawa zakończyła się zawarciem ugody w toku postępowania
sądowego przed rozpoczęciem rozprawy - projektowany art. 79 ust. 1 pkt h.
Sąd będzie miał możliwość kierowania sprawy do mediacji na każdym etapie i będzie
mógł to czynić więcej niż jeden raz. Ponadto w myśl nowego § 4 art. 1838 Przewodniczący
może nakazać stronom udział w spotkaniu informacyjnym dotyczącym mediacji. Spotkanie
informacyjne może prowadzić sędzia, referendarz sądowy, urzędnik sądowy, asystent
sędziego lub stały mediator. Dodatkowo przed pierwszym posiedzeniem wyznaczonym na
rozprawę przewodniczący dokona oceny, czy skierować strony do mediacji. W tym celu
przewodniczący, jeśli zachodzi potrzeba wysłuchania stron, może wezwać je do osobistego
stawiennictwa na posiedzeniu niejawnym. Z posiedzenia nie sporządza się protokołu. Te
nowe "narzędzie procesowe" wyglądają obiecująco. Niemniej muszę w tym miejscu wyrazić
obawę, czy przy obecnej organizacji pracy sądów, jak również przyjętym modelu sądzenia
spraw nowe przepisy znajda zastosowanie na większą skalę. Od 3 maja 2012 roku kodeks
postępowania cywilnego
daje możliwość przeprowadzania posiedzeń przygotowawczych
(art. 207 § 4 k.p.c.) i nie jest żadną tajemnicą, że to rozwiązanie nie upowszechniło się.
Sędziowie, zwłaszcza w większych jednostkach, zarządzający z reguły przeciążonym
referatem, z mało wydolnym systemem wsparcia elektronicznego i ciągle szwankującym i
niedoskonałym narzędziem w postaci protokołu elektronicznego mogą nie dysponować
warunkami organizacyjnymi do prowadzenia posiedzeń niejawnych, na których z udziałem
stron będzie dokonywana ocena czy skierować je do mediacji.
Niemniej poza barierą organizacyjną samą zmianę przepisów w tej mierze oceniam
niezwykle pozytywnie. Wpisują się one jednoznacznie w system dyskrecjonalnej władzy
sędziego i poszerzają jego możliwości zakończenia sprawy, nie wyrokiem ale porozumieniem
zawartym pomiędzy stronami.
Przepisem o kapitalnym znaczeniu dla praktyki sędziowskiej będzie art. 18310 § 1,
który ma otrzymać brzmienie:
„§ 1. Kierując strony do mediacji, sąd wyznacza czas jej trwania na okres do
trzech miesięcy. Na zgodny wniosek stron lub z innych ważnych powodów termin na
przeprowadzenie mediacji może zostać przedłużony, jeżeli będzie to w sposób oczywisty
sprzyjać ugodowemu załatwieniu sprawy. Czas trwania mediacji nie wlicza się do czasu
trwania postępowania sądowego.”
Uważam, że dotychczasowy stan prawny, który obligował, aby czas trwania mediacji,
był wliczany do czasookresu trwania postępowania był jedną z istotnych barier, hamującą
9
przed kierowaniem spraw na szerszą skalę do trybu ADR. Za sprawny przebieg postępowania
odpowiada sąd, a stwierdzenie przewlekłości w sprawie zawsze przynosiło dla sędziego
negatywne
konsekwencje
natury
dyscyplinarnej
(wytyk,
który
mógł
skutkować
zablokowaniem drogi awansowej i utratą prawa do podwyższenia stawki - co wiązało się z
utratą części dochodów. Uważam za wszech miar słuszne, oderwanie czasu trwania mediacji
od statystycznych danych, które obejmują czas trwania postępowania. To rozwiązanie może
znacząco skłonić sędziów do kierowania spraw do postępowania mediacyjnego. Zwłaszcza,
że w większych ośrodkach okres oczekiwania na pierwsze posiedzenie w sprawie jest długi i
z reguły wynosi, co najmniej kilka miesięcy. W tej sytuacji, gdy sprawa i tak spoczywa w
oczekiwaniu na nadejście terminu jej rozpoznania, nic nie stoi na przeszkodzie aby za regułę
uznać wydanie postanowienia o skierowaniu do mediacji i zakreślać maksymalny
trzymiesięczny termin na jej trwanie. Jeżeli nawet niewielki procent spraw miałby kończyć
się ugodą, to i tak jest to ewidentny zysk, prowadzący do odciążenia wokand, szybszego
kończenia spraw i co równie ważne upowszechniania tej formy załatwiania sporów.
Interesującym rozwiązaniem jest również nałożenie na strony pewnych obowiązków
procesowych, których niezrealizowanie będzie miało istotne konsekwencje procesowe. Mam
na myśli projektowaną zmianę w treści art. 187 k.p.c. polegająca na dodaniu do § 1 pkt o
treści: informację, czy przed złożeniem pozwu strony podjęły próbę mediacji lub innego
pozasądowego sposobu rozwiązania sporu, albo wyjaśnienie okoliczności, które stały na
przeszkodzie takim próbom. Tym samym informacja o podjętych próbach mediacyjnych, czy
ugodowych stanie się wymogiem formalnym pozwu. W konsekwencji brak takiej informacji,
będzie skutkował zastosowaniem trybu z art. 130 § 1 k.p.c. - wezwaniem do uzupełnienia
braków formalnych. Podkreślam, że chodzi jedynie o udzielenie informacji, a nie obowiązek
przeprowadzenia mediacji, przed każdym rodzajem postępowania cywilnego.
Z drugiej strony, projektowana zmiana przewiduje nałożenie na sąd obowiązku
informowania strony o możliwości ugodowego załatwienia sporu, w szczególności w drodze
mediacji (§2 2 art. 210 k.p.c.).
Jak się wydaje, ustawodawca zmierza w stronę stworzenia spójnego systemu
informacji i zachęt do korzystania z mediacji, w niektórych tylko wypadkach decydując się na
możliwość wprowadzenia poważniejszych konsekwencji (obciążenie kosztami procesu). Przy
czym, ostateczna decyzja i tak jest pozostawiona fakultatywnemu uznaniu sędziowskiemu.
Taki kierunek uważam za trafny albowiem dając stronom i sądowi znacząco szersze
możliwości wykorzystania drogi alternatywnego załatwienia sporu, nie czyni na obecnym
etapie z mediacji instytucji obligatoryjnej. Liczne głosy doktryny, wskazują na dobrowolność
10
mediacji, jako jej immamentną cechę. Nie kwestionując, co do zasady takiej tezy, opowiadam
się osobiście za możliwością czasowego zawieszenia/zamknięcia możliwości skorzystania z
drogi sądowej. Koniecznym etapem dojścia przez stronę do tzw. prawa do sądu byłoby
skorzystanie z jednej z metod ADR. W innym ujęcie obligatoryjna mediacja, byłaby
wstępnym składnikiem prawa do sądu, poprzedzającym uruchomienie całej niezwykle
kosztownej machiny wymiaru sprawiedliwości. Polskie prawo doskonale zna instytucje
czasowego zamknięcia drogi sądowej, przy czym obligatoryjne jest uprzednie wykorzystanie
drogi administracyjnej (por. sprawy o rozgraniczenie - art. 34 ustawy z dnia 17 maja 1989 r.
Prawo geodezyjne i kartograficzne oraz dotyczące odszkodowania za zalanie art. 186 ustawy
z dnia 18 lipca 2001 r. Prawo wodne).
Zasygnalizuję tylko, że za ważne, należy uznać propozycje zmian w przepisach
podatkowych, ułatwiające korektę podatkową i rozliczenie faktur korygujących. Jednak w
tym zakresie, pożądana byłaby przede wszystkim wypowiedź przedstawicieli biznesu.
Wyrażam nadzieję, że zaproponowane zmiany legislacyjne, wejdą w życie, bez
istotnych ingerencji na etapie procedowania w Parlamencie i pozwolą na odnowienie i
rozszerzenie faktycznych możliwości korzystania z instytucji mediacji, jako szybszej i tańszej
formy zakończenia sporu pomiędzy stronami.
11