Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i

Transkrypt

Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
Zdzisław Cackowski
Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł1
I. TEZY MARKSA WAŻNE DLA ANTROPOLOGII
I TEORII LUDZKIEGU UMYSŁU
1. „Człowiek jest ze swej istoty zwierzęciem społecznym” (Simonides, Arystoteles). Istota człowieka jest „w swojej rzeczywistości całokształtem stosunków społecznych” (K. Marks).
2. „Spór o rzeczywistość czy nierzeczywistość myślenia, izolującego się od praktyki, jest zagadnieniem czysto scholastycznym”. Jest to druga teza z jedenastu „Tez o Feuerbachu”. Konwerguje z nią wyraźnie teza ostatnia: „Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić”.
3. „Sposób produkcji życia materialnego warunkuje społeczny, polityczny i duchowy proces życia w ogólności. Nie świadomość ludzi określa ich byt, lecz przeciwnie, ich byt społeczny określa ich świadomość” (K. Marks: Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej. Przedmowa, w: K. Marks, F. Engels: Dzieła wybrane, t. 1, KiW, Warszawa 1949, s. 338).
4. „Uniwersalność człowieka uwidacznia się praktycznie właśnie w tej uniwersalności, która całą przyrodę czyni jego ciałem n i e o r g a n i c z n y m , zarówno jako 1. bezpośredni środek do życia, jak też [2.] jako substancję, przedmiot i narzędzie jego działalności życiowej. Przyroda, o ile sama nie jest ciałem ludzkim, jest n i e o r g a n i c z n y m c i a ł e m człowieka. Człowiek ż y j e przyrodą, znaczy to: przyroda jest jego c i a ł e m , z którym musi pozostawać w nieustannym procesie, by nie umrzeć. To, że fizyczne i duchowe życie człowieka jest nierozdzielnie związane z przyrodą, znaczy tyle tylko, że przyroda jest nierozdzielnie związana z sobą samą, gdyż człowiek jest częścią przyrody” (Marks: Rękopisy ekonomiczno­filozoficzne, Marks K., Engels F., Dzieła, t. 1, KiW, Warszawa 1976. s. 552).
5. Istotnym objaśnieniem zawartości przytoczonych zdań są rozważania Marksa z „Rękopisów ekonomiczno­filozoficznych” na temat istoty ludzkiej podmiotowości, której składową jest – powszechnie lekceważona przez psychologów – historia przemysłu, czyli historia uzewnętrznionej ludzkiej realnej działalności. Rzecz w tym, „...że historia przemysłu i powstały przedmiotowy byt przemysłu jest otwartą księgą sił istoty ludzkiej, zmysłową postacią psychologii ludzkiej, którą dotychczas rozpatrywano nie w jej związku z istotą człowieka, lecz stale tylko pod kątem zewnętrznego stosunku użyteczności, albowiem – poruszając się w sferze alienacji – ludzie umieli ujmować jako rzeczywistość sił istoty ludzkiej i jako ludzkie akty gatunkowe tylko ogólny byt człowieka, religię czy historię w ich postaci abstrakcyjno­ogólnej, w postaci polityki, sztuki, literatury itd. W zwykłym, materialnym przemyśle (– który można traktować jako część owego ogólnego ruchu, ale równie dobrze sam ten ruch można traktować jako szczególną część przemysłu, gdyż wszelka działalność ludzka była dotąd pracą, czyli przemysłem, działalnością sobie samej wyobcowaną –) mamy przed sobą w postaci zmysłowych, obcych, użytecznych przedmiotów, w postaci wyobcowanej, uprzedmiotowione siły istoty człowieka. Psychologia, dla której księga ta, to znaczy właśnie zmysłowo najbardziej obecna, najdostępniejsza część historii, jest zamknięta, nie może stać się rzeczywistą, bogatą w treść i realną nauką” (ibid., ss. 584­585).
6. Wreszcie historyzm Marksa, który wyraził się na przykład we francuskiej szkole 1 Tekst ten stanowił podstawę referatu wygłoszonego przez Zdzisława Cackowskiego na I Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej pt. „Aktualność Marksa” w dniach 21­22 maja 2005 r.
1 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
psychologii historycznej: I. Meyerson (w Warszawie urodzony) głosił, że osoba ludzka zawsze ma datę.
II. CZŁOWIEK I ŚWIAT CZŁOWIEKA
Kilkadziesiąt lat temu Jean Piaget wypowiadał przypuszczenie, że dominującą dziedziną nauki XXI wieku będzie biologia, bo to właśnie nauki biologiczne mają szansę, przynajmniej rzeczowo, postawić podstawowe pytania dotyczące człowieka. Podobne przypuszczenia wypowiadał też Jacques Monod.
Ja podzielam z tych opinii tylko jedno, że w dzisiejszej kulturze coraz większego znaczenia nabiera sprawa rozumienia człowieka, a szczególnie ludzkiego umysłu. Problem rozumienia człowieka (= rozumienia ludzkiego świata w jego ciągłym stawaniu się). Sądzę więc (czyli chciałbym), że perspektywa filozofii to perspektywa rozważań nad ludzką, ciągle zmieniającą się, kondycją. Czyli, najogólniej rzecz traktując, pożądana perspektywa filozofii, to perspektywa antropologiczna.
Dzisiaj odczuwa się wyraźnie narastanie w obszarze rozważań filozoficznych problematyki umysłu. Wyróżniają się w tych rozważaniach pewne nurty: (1) nurt idealistyczny/spirytualistyczny: od Platona, przez Augustyna i teologię średniowieczną, po Kartezjusza i Ecclesa; (2) nurt materializmu neurologicznego („teoria identyczności” procesów psychicznych i procesów neuronalnych); (3) komputacyjne teorie umysłu, w szczególności teoria sztucznej inteligencji (mocna i słaba), które w istocie rzeczy w swoich metodach analizy są bardzo bliskie koncepcjom neuronalnym; (4) nurt społeczny (wedle którego istota człowieka, to całokształt stosunków społecznych, K. Marks).
Katolicki filozof, dominikanin Józef Maria Bocheński (1902­1995) nazwał zabobonem zarówno stanowisko idealistycznego substancjalizmu duszy (Bocheński przypisuje to stanowisko Kartezjuszowi oraz „prymitywnemu chrześcijaństwu”) oraz stanowisko skrajnie mu przeciwne – materialistyczne, utożsamiające psychikę z jakimiś rzeczami lub procesami materialnymi.
Nie będę ukrywał, że z tą inwektywą sympatyzuję w obu jej odniesieniach, choć do materializmu neurologicznego odnoszę się nieporównywalnie korzystniej niż do spirytualizmu.
Otóż moja nadzieja co do przyszłego kierunku rozważań filozoficznych nad człowiekiem i ludzkim umysłem wiąże się z postawą wymienioną w punkcie 4, choć mam do tej postawy swoją własną interpretację.
Najprawdopodobniej wraz z początkiem życia zmienia się typ więzi między jakąś daną rzeczą a innymi rzeczami. Na poziomie przedbiotycznym rzeczy na siebie wzajemnie oddziałują (fizycznie czy chemicznie) oddziaływaniami mocnymi lub słabymi, ale i jedne, i drugie z nich są tylko oddziaływaniami fizycznymi lub chemicznymi. Wraz z powstaniem układów żywych oddziaływania słabe (niektóre z nich i w pewnych tylko okolicznościach, w pewnych tylko warunkach) zaczynają spełniać funkcje informacyjno­regulacyjne. Promień światła odbity od toczącego się z góry głazu i padający na głazy leżące w dole na drodze toczącego się z góry głazu jest tylko oddziaływaniem fizycznym; gdy zaś pada na siatkówkę znajdującego się na dole zwierzęcia i wywołuje jego uskok z drogi toczącego się z góry głazu, wtedy jest on sygnałem, nośnikiem informacji, regulatorem.
Otóż wraz z życiem rodzi się takie właśnie zróżnicowanie funkcjonalne oddziaływań słabych, które przybierają charakter oddziaływań informacyjno­regulacyjnych. Krótko mówiąc, układy żywe są powiązane ze swoim środowiskiem podwójnym metabolizmem – metabolizmem energetyczno­
materialnym oraz metabolizmem informacyjno­regulatywnym. W miarę rozwoju życia, w miarę powstawania coraz bardziej złożonych form życia te dwa obwody stają się coraz większe, coraz dalej 2 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
sięgają w środowisko danego typu organizmu i coraz bardziej się od siebie oddalają, czyli współdziałają ze sobą z coraz większej odległości, z coraz większego dystansu.
Człowiek jest gatunkiem zwierząt, którego owe dwa obwody metabolizmu są maksymalnie duże, ciągle się zwiększają, ciągle od siebie wzajemnie oddalają się i z coraz większej odległości ze sobą współdziałają. Żeby więc wkroczyć na drogę rozumienia człowieka, a w tym i ludzkiego umysłu, trzeba zrozumieć powstawanie (ciągle trwające) ludzkiego – wielowarstwowego – świata. Szczególnie chodzi tu o to, że wraz z powstawaniem i zmienianiem się ludzkiego świata świat ten staje się coraz bardziej niejednoznaczny (coraz dalszy jest on od świata tunelowego, jednoznacznego), czyli coraz więcej w nim rozwidleń z niewiadomymi (niepewnymi) końcami (wyjściami). A taki świat, to świat potrzebujący (żeby w nim jako tako bezpiecznie żyć) coraz więcej informacji.
Wszystko to znaczy to, że aby wejść na drogę rozumienia ludzkiego umysłu, trzeba rozpoznawać powody, które sprawiają, że ludzki świat potrzebuje coraz więcej i więcej informacji.
Tak zapowiedziany ludzki świat (a przypominam, że człowiek, to świat człowieka) jest światem wielowarstwowym, a każda z warstw ludzkiego świata była i jest (coraz bardziej!) niestabilna, zmienna i – po wtóre – jest zróżnicowana aksjologicznie, to znaczy są w niej elementy korzystne dla człowieka (+) i niekorzystne (­), które są ze sobą zmieszane, mówiąc obrazowo: nie są one jakoś jednoznacznie pomalowane, np. dobre na biało, a złe na czarno. Nie ma tu jednoznaczności, czyli jest zawsze trudny rozpoznawczy problem!
Z odnotowanej zmienności ludzkiego świata (= człowieka) wynika, że przed człowiekiem co rusz to staje pytanie o to, jak być, bowiem wraz ze zmianami ludzkiego świata dezaktualizuje się ludzkie minione doświadczenia. W ostatnich tysiącleciach, a szczególnie w ostatnich wiekach (akceleracja zmian ludzkiego świata!) owo zużywanie się minionego doświadczenia (jego dezaktualizacja) staje się coraz szybsze. Uświadamia to nam coraz wyraźniej, że człowiek i ludzki świat mają taką naturę, że w tym świecie nie jest możliwa szkoła (jak na przykład w świecie pająka), która wystawiałaby ludziom dyplom ostatecznej kompetencji. Ludzka kompetencja (umiejętność życia w ludzkich świecie) ciągle i coraz szybciej się zużywa.
Te różne warstwy ludzkiego świat nazywam – nieco przewrotnie – warstwami ludzkiego ciała, chcąc przez to podkreślić, że wszystkie owe warstwy ludzkiego ciała są dla człowieka tak nieodzowne, jak ludzkie ciało.
Więc wymieniam teraz te warstwy. Pierwszą warstwą ludzkiego ciała jest ludzkie ciało; drugą – środowisko naturalne; trzecią – środowisko techniczne; czwartą – środowisko społeczne; piątą – świat znaków, w szczególności języka; szóstą – świat duchowej kultury wcielonej (obyczaj, mit, magia, religia, sztuka, prawo, moralność, filozofia, nauka...); wreszcie siódmą warstwą jest świat doznań subiektywnych.
Świat doznań subiektywnych
Świat kultury duchowej
Świat językowy
Środowisko społeczne
Środowisko techniczne
Środowisko naturalne
Ciało
3 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
Nie ma tu miejsca na szerokie analizy każdej z wymienionych warstw „ludzkiego ciała”. Ograniczam się więc tylko do najważniejszych tez, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem niejasności. Ciało, jego ludzka historia zaczyna się od pionizacji i (na skutek pionizacji) uzbędnienia lokomocyjnego jednej pary kończyn, co oznacza biologiczną możliwość rąk (a ręka to narząd o dużej liczbie stopni swobody, czyli wymagający zewnętrznego (informacyjnego) sterowania). Środowisko naturalne, które w miarę rozwoju ludzkiej historii coraz bardziej traci swoją naturalność, a droga do niego staje się coraz bardziej upośredniona, a przez to wieloznaczna, więc – znowu – wymagająca ciągłego sterowania. Środowisko techniczne, czyli narzędziowe ekstensje, przedłużenia ludzkich rąk, co możliwość ręki przetwarza w jej rzeczywistość i powoduje przeniesienie ludzkiej historii poza morfofizjologię ludzkich organizmów, czyli w świat przedmiotowy. Ta warstwa „ludzkiego ciała” ogromnie zwiększa niejednoznaczność ludzkich działań i ludzkiego świata, a więc zwiększa ogromnie wysiłku regulacyjno­informacyjnego. Środowisko społeczne, czyli dziedzina ludzkiego współdziałania, współdziałania zmiennego. Tu znowu ogromne upośrednienie działania, a więc ogromny wzrost niejednoznaczności i wzrost potrzeby działań regulacyjno­informacyjnych. Świat znaków i języka oznacza podwojenie ludzkiego świata z analogicznymi do wyżej wspomnianych konsekwencjami w zakresie wzrostu potrzeb regulacyjno­informacyjnych. Świat wcielonej kultury duchowej, którego formy są zapisem (analogicznie do wszystkich innych warstw „ludzkiego ciała”) ludzkiego doświadczenia i środkami ludzkiego działania. Wreszcie świat doznań i przeżyć subiektywnych, także wiedzy i wiedzy pojęciowej. W tym miejscu najbardziej łamie mi się moja konwencja językowa, bowiem subiektywność najtrudniej potraktować jako zewnętrzną wobec ciała warstwę „ludzkiego ciała”, nawet jeśli wyrażenie to ujmuje się w cudzysłów. Subiektywność ludzka zmienia się w zależności od swojej treści oraz od środków, którymi jest realizowana: ból jest maksymalnie subiektywny (wręcz, choć nie tylko, cielesny), poznawcze doznanie zmysłowe już jest mniej subiektywnie zaangażowane, myśl realizowana w języku już jest dość zobiektywizowana...
Kończąc podkreślę, że główna idea powyższych rozważań sprowadza się do tezy, że rozwój człowieka (= ludzkiego świata) to rozwój/narastanie potrzeby informacyjnego sterowania ludzkim życiem i ludzkim działaniem, czyli oddalanie się od świata tunelowego w kierunku świata rozwidleń, rozwidleń, rozwidleń... Bowiem główny, i ciągle aktualny, problem człowieka, to nie Hamletowskie To be or not to be?, ale How to be? Człowiek bowiem ciągle, a w miarę upływu czasu coraz częściej, staje przed dramatycznym pytaniem How to be?, bowiem ludzkie być wymaga ciągle, i coraz częściej, zmiany sposobu bycia.
Na początku tego tekstu stwierdziłem istnienie dwóch obwodów, dwóch typów metabolizmu w każdym żywym układzie – obwodu metabolizmu energetycznego (mocnego) i obwodu metabolizmu informacyjnego (słabego). Podkreślam teraz, że różnicowanie się tego drugiego obwodu było zawsze i jest pochodne od różnicowania się (i wzrastania) obwodu pierwszego (ciężkiego). Powiedziałem też, że w miarę rozwoju życia, zwłaszcza na jego ludzkim poziomie, te dwa obwody współdziałają ze sobą z coraz większego dystansu i w coraz bardziej pośredni sposób. Ważna to teza, ale na jej rozwinięcie nie ma już w tym krótkim tekście miejsca. Tych obwodów nie zaznaczyłem też na przedstawionym wyżej schemacie.
4 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
III. TRWAŁOŚĆ MYŚLI MARKSA
[październik 1992, Dania]
Rosyjskie przysłowie: „czto napisano pierom, nie wyrubisz toporom!” Marksizm wpisywał się i wpisywany był w kulturę ludzką i w praktyczne obszary życia społecznego nie tylko piórem, co się wiąże z jego nastawieniem praktycznym. „Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić.” (K. Marks: Tezy o Feuerbachu). Dzisiaj do tej tezy odwołują się niektórzy postmoderniści (np. Derrida i Rorty), niekiedy parafrazując ją dla swojego użytku: „Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali logos. Idzie jednak o to, by go dekonstruować” (T. McCarthy) (W. Zięba, rozprawa doktorska, s. 124).
Dzieje nurtów filozoficznych o praktycznym nastawieniu (w od różnieniu od filozofii akademickiej) mają szczególną dramaturgię, bowiem uczestniczą (a więc i dzielą odpowiedzialność) w dramaturgii rzeczywistego ludzkiego życia. Marksizm nie był i nie jest jedyną orientacją filozoficzną o praktyczno­społecznym nastawieniu. Dłuższe i bogatsze, także pełne dramatyzmu, doświadczenie mają pod tym względem różne nurty filozofii chrześcijańskiej, zwłaszcza katolickiej.
Te uwagi adresuję do tych osób, które pod wpływem przykrych doświadczeń, w jakiś sposób związanych z myślą marksistowską, chciałyby o treści tej myśli zapomnieć, albo ją jakoś obejść. Otóż, po pierwsze – nie da się tego zrobić. Po drugie zaś, i może ważniejsze od pierwszego – nie należy tego czynić, bowiem w myśli marksistowskiej tkwią doniosłe i trwałe wartości.
*
Termin „marksizm” kryje w sobie dwa różne pojęcia, dwa różne elementy: MYŚL MARKSOWSKĄ (M) i MARKSIZM (Mm). Są one ze sobą powiązane, ale jednocześnie różnią się od siebie istotnie. Marksa twierdzenie o sobie samym, że nie był marksistą, trzeba traktować nie jako żartobliwe powiedzonko, ale jako rzeczową oczywistość.
Nie jest to zresztą pierwszy i jedyny przypadek takiego zróżnicowania w dziejach ludzkiej kultury intelektualnej.
Z dziejów filozofii przecież znamy: Filozofię Platona oraz platonizm (także neoplatonizm), Filozofię/teologię św. Augustyna oraz augustynizm, Filozofię/teologię św. Tomasza oraz tomizm (także neotomizm), Filozofię Kanta oraz kantyzm (także neokantyzm)...
Tak więc, powtarzam, Myśl Marksowska i marksizm – jakkolwiek powiązane ze sobą – różnią się przecież od siebie w sposób istotny.
Różnice między nimi można ująć w trzy grupy: (a) Po pierwsze więc, M i Mm różnią się między sobą przedmiotowo, inaczej mówiąc – obszarem problemowym. Dla przykładu wskażmy na zagadnienia rewolucji elektroniczno­informatycznej, które nie były, bo nie mogły być, przedmiotem analizy Marksa (M), a które w takiej czy innej formie (najpierw w formie kompromitującej, np. Kratkij Filosofskij Sławar, a od lat 60­tych w postaci coraz poważniejszych analiz naukowych) weszły w zakres zainteresowań marksizmu (Mm). (b) Pod innym względem różnice między M i Mm są znacznie głębsze, przybierając nawet niekiedy charakter sprzeczności. Tak się, na przykład, rzeczy mają ze stosunkiem do samej filozofii: Marks (M) był radykalnie krytyczny wobec filozofii, proklamując nawet jej ostateczny zmierzch, gdy tymczasem większość ukształtowanych później form marksizmu (Mm) opowiedziała się po stronie filozofii. (c) Wreszcie, istnieją takie obszary, w zakresie których M i Mm są nie do pogodzenia. Tutaj mam na myśli przede wszystkim marksizm stalinowski (MmS), który jest zasadniczo przeciwstawny myśli Marksa (M). O zasadniczym charakterze tej 5 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
przeciwstawności między M i MmS napiszę w dalszej części tego tekstu.
Tutaj muszę tylko stwierdzić, że marksizm stalinowski – mimo jego radykalnej przeciwstawności wobec myśli Marksa oraz mimo jego wykorzystywania w zbrodniczej praktyce – był rzeczywistą historyczną formą marksizmu; nawet jeśli była to zdegenerowana forma marksizmu, to i tak nie można jej z dziejów marksizmu – bez ich fałszowania – po prostu wyrzucić.
*
Historyczna i aktualna przestrzeń marksizmu jest bardzo rozległa i zróżnicowana. Można tu, między innymi, mówić o: marksizmie radzieckim (którego w żadnym wypadku nie można utożsamiać z marksizmem stalinowskim); polskim marksizmie z jego (przynajmniej od połowy lat 50­tych) zróżnicowaniem i otwartością, obejmującą różne orientacje (analityczno­pozytywistyczna orientacja polskiego marksizmu, orientacja egzystencjalizująca i personalistyczna, metodologiczna Szkoła Poznańska...); węgierski marksizm (przede wszystkim szkoła G. Lukácsa); marksizm austriacki (K. Kautsky, V. Adler, O. Bauer); marksizm niemiecki (Szkoła Frankfurcka: M. Horkheimer, Th. W. Adorno); marksizm włoski (A. Gramsci, A. Labriola); marksizm francuski (nie tylko mniej lub bardziej ortodoksyjny i związany – też mniej lub bardziej, i zmiennie – z KPF, ale także marksizm z pewnymi elementami swoimi obecny w personalizmie katolickim E. Mouniera, podobnie jak dzisiaj pewne elementy marksizmu obecne są w teologii wyzwolenia).
Ograniczyłem się tutaj tylko do wymienienia kilku najważniejszych punktów na rozległej mapie marksizmu. Nie będę podejmował nawet próby szczegółowego opisu oraz analizy tej mapy. Ale ta cała – wymienionymi punktami zarysowana tylko – sytuacja intelektualna wraz z jej różnorakimi powiązaniami z praktycznymi sferami życia społecznego nie może być i nie powinna być ani zapominana, ani pomijana. Jej analiza dostarczy zapewne przestróg ważnych dla przyszłości, ale nie tylko przestróg! Ujawni ona niewątpliwie wiele moralnie, ideologicznie i poznawczo ważnych t w ó r c z y c h treści, których nie należy i nie wolno zagubić.
*
Ja jednak nie zamierzam tu pisać o marksizmie. Właściwym tematem tego krótkiego szkicu jest myśl Marksa.
Ale i tu – znowu! – mamy do czynienia z obszarem bardzo zróżnicowanym, bardzo bogatym. Wymieńmy więc choćby kilka ważniejszych jego elementów:
– Marksowskie nowe – socjologiczne – podejście do całego kompleksu problematyki antropologicznej, w tym antropogenetycznej.
– Historyczno­materialistyczna analiza kultury duchowej, obejmująca także kulturę religijną. To ostatnie ma szczególną doniosłość i szczególną aktualność. Marksa teoria religii była i ciągle pozostaje pierwszym poważnym potraktowaniem religijnej formy ludzkiej kultury duchowej. Dezawuowanie dzisiaj ze strony niektórych marksistów Marksowskiej metody analizowania fenomenu religijnego jest raczej tylko chwalebnym przejawem otwartości na dialog z ludźmi reprezentującymi postawę religijną, nie zaś świadectwem pogłębionej analizy myśli Marksa w tej sprawie.
– Zarys teorii alienacji wraz z propozycją jej rozszerzenia na całość kultury duchowej człowieka, bo Marks ją – chyba (?) – ograniczał do ekonomii, stosunków społecznych oraz religii.
– Teoria klas i walki klasowej. Marks nie stworzył klas i walki klasowej, ale rzeczywistość klas i walki klasowej teoretycznie opisał. Pod tym względem zachodzi analogia między dziełem 6 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
naukowym Marksa i dziełem Newtona. Rzeczą zawstydzającą jest konieczność tłumaczenia niektórym głosicielom „miłości bliźniego”, że przed Newtonem także działała siła grawitacji.
– Marksowska teoria państwa, jego – że tak powiem – „ontologia”, czyli teoria społecznego fundamentu państwa, fundamentu tkwiącego w hierarchicznej, wertykalnej, klasowej strukturze życia społecznego.
– Teoria formacji społeczno­ekonomicznych oraz rewolucji społecznych.
Jest rzeczą niemożliwą powiedzenie czegoś ważnego o każdym z wymienionych elementów dorobku naukowego K. Marksa. Ograniczę więc swoje rozważania tylko do jednej sprawy, a mianowicie do głównej idei materializmu historycznego.
„Sposób produkcji życia materialnego warunkuje społeczny, polityczny i duchowy proces życia w ogólności. Nie świadomość ludzi określa ich byt, lecz przeciwnie, ich byt społeczny określa ich świadomość.” (K. Marks: Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej. Przedmowa, w: K. Marks, F. Engels: Dzieła wybrane, t. I, KiW, Warszawa 1949, s. 338).
Trudno tu uniknąć ważnego metodologicznie pytania o kryteria ważności, żywotności idei, teorii, doktryny. Zastanawiając się nad tym pytaniem zwracam się ku myśli Gastona Bachelarda o polemicznej treści każdej teorii naukowej, każdego naukowego sądu, a nawet – naukowego FAKTU (fakt rzeczywiście naukowy także zawiera polemiczną treść). Treść polemiczna teorii (ale i sądu, nawet faktu) znaczy tyle, co treść wywołująca sprzeciw, opór!
Moc polemiczna określonej teorii (idei, faktu) nie jest tylko i po prostu własną cechą tej teorii. Jest ona funkcją iloczynu dwóch czynników: jednym z nich jest właśnie owa twórcza (nowa, „heretycka”) teoria; drugim zaś jest sprzeciw, opór aktualnie panującej(­ych) teorii (opór „drugiej strony”).
Konfrontacje między „herezjami” i panującymi przekonaniami są normalnym i powszechnie znanym faktem z dziejów nauki, filozofii, ideologii, religii. Każda wielka idea rodzi się jako herezja, przechodzi fazę powszechnego uznania czyli fazę banalności, zaś umiera jako przesąd, żeby nie powiedzieć wręcz – jako zabobon, zabobon walczący z nową „herezją”. Istnieje wszakże godna odnotowania i zasługująca na analizę różnica między dziejami nauki a dziejami ideologii: (a) W dziejach nauki wymienione przed chwilą konflikty między aktualnie panującymi i nowymi (heretyckimi) teoriami (ideami) mają w pewnych momentach swoje krytyczne, ostateczne i nieodwracalne – teoretyczne lub eksperymentalne – rozstrzygnięcia. (b) Inaczej rzeczy się mają w dziejach ideologii oraz nauk społecznych w jakiś sposób z ideologiami powiązanych (np. filozofii). Tutaj rozstrzygnięcia konfliktów między ideami panującymi a heretyckimi: nie są ostre i ostateczne oraz nie muszą być nieodwracalne; niekiedy (nawet często) ideologia pokonana może powrócić i odzyskać dawną lub zyskać nową chwałę i popularność.
Ta odwracalność (powracalność na scenę życia społecznego) klęski określonej ideologii jest zwykle (zawsze?) rezultatem odtwarzania się rzeczywistych stosunków społecznych, które generują społeczne marzenia konwergujące z wcześniej pokonaną ideologią, a więc ożywiające ją znowu.
*
Teraz wreszcie przechodzimy do bezpośredniego rozważenia naszego głównego problemu, to znaczy problemu aktualnej doniosłości głównej idei materializmu historycznego. Krytycyzm (heretyckość) tej idei skierowany jest przeciwko: (a) wertykalnej strukturze ludzkiego (społecznego) świata, w którym góra społeczna (mniejszość) stanowi jedyne źródło (jedyny podmiot) władzy, prawa, prawdy, zaś społeczne doły (większość) są wyłącznie przedmiotem władzy, prawa, 7 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
prawdy; (b) wertykalnemu modelowi/sposobowi myślenia, który jest – bowiem byt społeczny określa społeczną świadomość – teoretycznym/ideologicznym wyrazem wertykalnego bytu społecznego oraz jego ideologicznym/moralnym usprawiedliwieniem; głosi on – zgodnie z wertykalną strukturą społecznego bytu, że: władza nie może pochodzić z oddolnego, społecznego nadania, prawo nie może pochodzić z ludzkiego (społecznego) ustanowienia, a prawda z ludzkiego doświadczenia.
Jak i czym mierzyć naukową/ideologiczną ważność tej historyczno­materialistycznej idei sprzeciwiającej się praktycznemu oraz ideowemu wertykalizmowi? Oto jak odpowiadam na to pytanie: miarą znaczenia i żywotności tej idei jest siła sprzeciwu okazywanego jej ze strony idealizmu historycznego, zgodnie z którym rozum rządzi światem, ludzkim światem.
To idealistyczne (wertykalizujące) podejście do ludzkiego świata i ludzkich dziejów nie jest po prostu wymysłem filozofów; ono ma mocne oparcie w sile: (a) ludzkiego marzenia, (b) ludzkiego złudzenia oraz (c) wertykalnej rzeczywistości, która – w przeróżnych formach (starożytne tyranie wschodnie, średniowieczne monarchie feudalne, nowożytne monarchie oświecone, totalitaryzmy XX wieku – hitleryzm, stalinizm) – zawsze była prezentowana jako realizacja boskiego lub ludzkiego ROZUMU, czyli ROZUMU BEZWZGLĘDNIE SŁUSZNEGO I OBOWIĄZUJĄCEGO.
Teraz poświęcimy kilka słów szczegółowszego wyjaśnienia każdemu z trzech wymienionych punktów.
Marzenie. Mam tu na myśli ludzkie odwieczne i niepokonalne marzenie o tym, aby ROZUM RZĄDZIŁ LUDZKIM ŚWIATEM. W tym odwiecznym idealistycznym marzeniu zawarte są dwie składowe. Jedną z nich jest marzenie człowieka o tym, by samemu być kowalem swego losu, aby od człowieka, od nas samych nasz ludzki los zależał. Im rzeczywistość jest bardziej dotkliwym zaprzeczeniem tego marzenia, im bardziej poniżający jest rzeczywisty los ludzi, tym silniejsze jest marzenie o własnym – oczywiście lepszym – kierowaniu swoim losem.
Druga komponenta tego marzenia w sposób bardziej bezpośredni i bardziej wyraźny ujawnia jego idealistyczną naturę. Ludzie chcieliby nie tylko i nie po prostu być panami swego świata i losu. My chcielibyśmy o wiele więcej: chcielibyśmy osiągać efektywne panowanie nad światem w sposób jak najłatwiejszy, jak najtańszy. Nie przez wytwarzanie potrzebnych nam rzeczy ciężkim trudem własnych rąk! Chciałoby się osiągać naszą pomyślność jak najniższą ceną, a to znaczy – ceną samej tylko symbolicznej aktywności, czyli ceną aktywności rozumu, rozumu planującego, kierującego, kontrolującego... Czyż trudno rozpoznać w tym marzeniu przejaw znanej – pradawnej, ale i współczesnej – formy kultury, kultury magicznej, opartej na wierze i rodzącej wiarę w przedmiotową skuteczność działania symbolicznego, a więc najtańszego z możliwych? I znowu, ciekawe: im mniej skuteczne przedmiotowo jest przedmiotowe (ciężkie!) działanie, im – na skutek tego – podlejszy ludzki los, tym silniejsze magiczno­idealistyczne marzenia.
Złudzenie, czyli idealistyczne („racjonalistyczne”) samooszukiwanie. Chodzi tu o to, że ludzie bardzo często są w najwyższym stopniu zainteresowani w samooszukiwaniu się i w poddawaniu się oszukaństwu, złudzeniu. Nie lubimy prawdy o sobie samych i o naszej rzeczywistej kondycji. Nie tylko jej nie lubimy, ale – więcej – nie jesteśmy zainteresowani w jej ujawnieniu, ogłoszeniu, uznaniu, a wreszcie – dostrzeżeniu. Więc: qui vult decipi, decipiatur! Kto więc chce być oszukiwany, niech będzie! Jesteśmy zatem oszukiwani, lubimy być oszukiwani i aktywnie uczestniczymy w samooszukańczych procedurach.
Postępujemy wszyscy jak ów sławetny generał, który – po klęsce swojej armii – ogłasza, że wycofał swoje wojska na z góry przygotowane pozycje. Ów generał przedstawia tu swoje działanie, które przywiodło jego armię do klęski, jako rozumne, racjonalne. Mamy tu do czynienia z tak zwaną 8 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
retroracjonalizacją, do której się bardzo często odwołujemy po to, aby – ex post – poprawić obraz naszego złego, nieprzyjemnego i nierozumnego poprzedniego (nieodwracalnego) działania. Nie można już odwrócić i naprawić tego, co się zrobiło, więc poprawia się i upiększa obraz. Byłoby zasadniczym błędem objaśnianie tego powszechnego procederu wyłącznie lub przede wszystkim próżnością ludzi. Trzeba tu dotrzeć do prozaicznych przyczyn, interesów, które do takiego typu działań ludzi skłaniają lub nawet zmuszają.
Historycy, którzy wierzą w rozumność ludzkich dziejów, czyli wierzą w panowanie rozumu nad ludzkim światem, mogą znajdować w wyżej wzmiankowanego rodzaju dokumentach generalskich „poważne” wsparcie swojej doktryny/swojej wiary. Wielki traktat historiozoficzny L. Tołstoja „Wojna i Pokój” stanowi jedno szyderstwo nad takimi właśnie historykami. A przecież tacy historycy – oszukiwani przez samooszukujących się „generałów” – faktycznie istnieją.
„Racjonalizująca” czyli wertykalizująca praktyka społeczna stanowi trzeci (zasadniczy!) typ działań, które – tym razem w sposób wręcz tragiczny – „dowodzą” nadrzędności rozumu nad rzeczywistością. Wiąże się to jednocześnie z procesem degenerowania rozumu i rozumności. Krótkim wyjaśnieniem tej degeneracji niech będzie samolikwidacja racjonalności (racjonalizmu) całkowicie i ostatecznie zrealizowanej.
Prawdopodobnie każda dobra idea/ideał jest tak długo dobra, dokąd nie zostanie całkowicie i ostatecznie zrealizowana. Dlaczego? Nie mam tu odpowiedzi stanowczej. Przypuszczam jednak – i to postaram się tu wyjaśnić – że źródło degeneracji każdej dobrej idei kryje się właśnie w pełnej oraz ostatecznej jej realizacji. Przecież pełnia i ostateczność jest niemożliwa! Rzeczywiście, jest niemożliwa. Jeżeli więc niemożliwe się urzeczywistnia, to znaczy, że dokonuje się to drogą jakiegoś wielkiego fałszu i degeneracji. Rozważmy więc z tego punktu widzenia praktyczną realizację racjonalności.
Podstawowa funkcja rozumu polega na PORZĄDKOWANIU, a zatem – eo ipso – zwiększaniu obszaru porządku i redukowaniu obszaru nieporządku. Każdy twórczy (żywy) system musi utrzymywać dynamiczną równowagę między tymi dwoma komponentami: obszarem porządku oraz obszarem nieporządku, obszarem „racjonalnym” oraz obszarem „nieracjonalnym”. Wobec systemu absolutnie jednorodnego (absolutnie uporządkowanego lub absolutnie chaotycznego) aktywna zasada rozumu nie ma zastosowania; w takim systemie zasada racjonalności (już lub jeszcze) nie działa; rozum w takim systemie nie istnieje (nie działa) i istnieć nie może. Żywa (realnie aktywna) zasada racjonalności przejawia się i manifestuje w procesie porządkowania, a nie w porządku samym.
Tak zwana irracjonalna składowa każdego twórczego (żywego) systemu stanowi konieczny warunek porządkującej aktywności rozumu, jest jakby surowcem dla porządkującej aktywności zasady racjonalnej. W każdym normalnym, otwartym systemie (także w otwartym systemie społecznym) aktywności porządkującej (aktywności racjonalizującej) towarzyszy dopływ nowego nieporządku, czyli nowego materiału dla dalszej porządkującej działalności. Zasada racjonalności, spełniając w takim systemie swoją pozytywną, czyli porządkującą funkcję, nie jest włączana (nie włącza się) w spełnianie funkcji negatywnej, to znaczy w blokowanie i tylko blokowanie dopływu owego materiału surowcowego, czyli chaosu.
Trzeba tu zauważyć, że negatywny aspekt porządkującej aktywności rozumu, polegającej na regulowaniu (nawet pewnym powściąganiu) dopływu nowego chaosu nie jest całkiem „nielegalny”. Jego zdegenerowana postać wyłania się dopiero z jego przewagi nad pozytywną aktywnością porządkującą i – ostatecznie – z jego wyłączności, co doprowadza do przekształcenia układu w system całkowicie zamknięty. Właśnie w systemach zamkniętych (w tym – w zamkniętych systemach 9 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
społecznych) dopływ tej tak zwanej irracjonalności, chaosu (owego „surowca” dla porządkującej aktywności rozumu) jest blokowany, a w sytuacjach krańcowych – zostaje całkowicie zamknięty. W takich to właśnie sytuacjach zasada racjonalności osiąga – za sprawą przeważającej lub wyłącznej swojej aktywności negatywnej (blokującej powstawanie lub dopływ materiału naruszającego uprzednio osiągnięty porządek) – swój ostateczny sukces, ustanawiając ostateczny i stabilny porządek wewnątrz systemu. Zasada racjonalności/rozumu osiąga w ten sposób swój „SIÓDMY DZIEŃ”: pełny i całkowity porządek wewnątrz systemu zostaje ostatecznie ustanowiony! Rozum może wtedy odpoczywać. Ale czy rozum odpoczywający istnieje rzeczywiście? Przecież powiedzieliśmy, że podstawową funkcją rozumu jest porządkowanie chaosu, a nie pilnowanie osiągniętego porządku. To ostatnie – gdy staje się jedyną funkcją rozumu – przekształca go w rozum policyjny, rozum systemu totalitarnego – hitlerowskiego (kult porządku, ORDNUNG!), czy stalinowskiego. Ale czy rozum policyjny jest jeszcze rozumem? Chyba tak, choć już zdegenerowanym, choć już zaprzeczeniem żywego (twórczego) rozumu.
*
Materializm historyczny jest postawą i programem rozumu, racjonalizmu, ale rozumu zależnego, zależnego od bytu (jest to przeciwieństwo zarówno wobec Rozumu Boskiego, jak i Rozumu kartezjańskiego), który jest od wszelkiego porządku bogatszy, bogatszy o co? – o CIĄGŁĄ KONIECZNOŚĆ DALSZEGO PORZĄDKOWANIA! Materializm historyczny bada drogę DO rozumu, bada i uwzględnia czynniki determinujące i uzależniające rozum. Idealizm widzi tylko drogę przeciwną, drogę OD rozumu do rzeczywistości, czyli OD TEGO, CO UBOŻSZE, DO TEGO, CO BOGATSZE. Żeby przejście takie było możliwe i adekwatne, trzeba to, co bogatsze zubożyć. Rzeczywistości nie można zubożyć środkami „ubogimi”; trzeba to robić środkami „bogatymi”, czyli mocnymi.
Tak więc, konkludując, podstawowa zasada materializmu historycznego, ta ciągle żywa i aktualna treść Myśli Marksa, powściąga i ogranicza ludzkie idealistyczne marzenia oraz złudzenia. Powściąga i ogranicza, ale ich nie likwiduje, czyli jest umiarkowanie tylko w spełnianiu swej perswazyjno­edukacyjnej roli skuteczna. Może to i dobrze?!
Ograniczona jest też skuteczność tej zasady wobec procesów powstawania rzeczywistych zamkniętych systemów społecznych, systemów wertykalnych, czyli „stojących na głowie”, ostatecznie rozumnych, ostatecznie uporządkowanych. W tym ostatnim przypadku można się tylko pocieszać tym, że systemy zwertykalizowane, w których jakiś, czyjś określony rozum dysponuje środkami całkowitego i ostatecznego uporządkowania bytu społecznego wedle swoich wymogów i możliwości, takie systemy nie są długotrwałe i prędzej czy później załamują się. Koszty takich doświadczeń jednak są wielkie.
W budowaniu takich wertykalnych systemów zawsze aktywnie uczestniczyło idealistyczne marzenie o ostatecznym zracjonalizowaniu świata. Koszty ostatecznych „sukcesów” tej racjonalizacji prędzej czy później okazywały się wysokie i dotkliwe. Dydaktyka historyczno­materialistyczna, która akcentuje zależność rozumu od bogatszego odeń bytu społecznego, mogłaby te koszty nieco zmniejszyć. Zbyt wiele oczekiwać tu jednak nie można, bo rzeczywiste przemiany bytu społecznego lepiej jednak rozumu uczą niż lekkie środki perswazji, czyli środki samego rozumu. Tak, bowiem ostatecznie to właśnie BYT OKREŚLA ŚWIADOMOŚĆ.
10 / 11
Zdzisław Cackowski – Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł
*
Ale marzenie o rozumie rządzącym światem z jego magiczną tęsknotą do „spełniania się samego słowa” nie jest tylko marzeniem ludzkości w ogóle, czy człowieka w ogóle. W wertykalnych strukturach społecznych to marzenie się spełnia. Z jednym tylko zastrzeżeniem: nie spełnia się ono w ogóle, nie spełnia się dla wszystkich. Ono się spełnia faktycznie dla niektórych, dla tych, czyj rozum (czytaj – czyj interes) osiąga szczyt owego społecznego zwertykalizowanego układu i z tego szczytu samymi decyzjami, samym słowem, gestem tworzy rzeczywistość.
11 / 11

Podobne dokumenty