MIŁOŚĆ DO KWADRATU. Poradnik dla nieprzystosowanych

Transkrypt

MIŁOŚĆ DO KWADRATU. Poradnik dla nieprzystosowanych
Wstęp
Z natury wszyscy jesteśmy nieprzystosowani. Ledwie staniemy
na własnych nogach, a już musimy odchodzić. Żadne z nas homo
sapiens czy erectus. Co najwyżej homo niewiadomo, takie chodzące
nieszczęście. „Zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny” – przypomina prozaiczne prawdy poetka, a ku przestrodze –
pewnie tym, co sapiens mylą z sapaniem – dorzuca: „Choćbyśmy
uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata (W. Szymborska, Nic dwa razy). Nic tylko
siąść i płakać! Albo krzyczeć w apokaliptycznym amoku: Ostatni
gasi światło! Lub przedrzeźniać stareńkiego Koheleta: marność,
marność, wszystko marność i pogoń za wiatrem...
Jedyna pociecha w tym, że w rozpaczy też jesteśmy niekonsekwentni, z natury niezdolni do systematycznego uprawiania nihilizmu. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że zawsze znajdzie się ktoś,
kto w środku srogiej zimy krzyknie: Idzie wiosna! Albo zdradzi ideę totalnej katastrofy mimowolnym przebłyskiem nadziei
lub optymizmu. Ze mnie właśnie taki prorok mimo woli, bo nieświadom zupełnie własnej misji od paru lat pisałem ten Poradnik
dla nieprzystosowanych. Zebrane tu teksty ukazały się już drukiem tu
i tam, w tej lub nieco zmienionej postaci. Ich wspólna wymowa
jest dla mnie jednak nowością, bo niczym zebrane razem elementy
układanki uświadomiły mi, że w różnych miejscach i czasie, w porę
i nie w porę, innym, a najbardziej chyba samemu sobie powtarzałem tę samą prawdę: tylko miłość może nas ocalić!
6
WSTĘP
Stąd ten dziwny tytuł: Miłość do kwadratu. Miłość to taka tajemna formuła, niby znana od zarania dziejów, ale jednocześnie
ciągle nowa i zaskakująca. Niczym Einsteinowskie mc2 opisuje
energię o potężnej sile, która nie tylko drzemie w każdym pojedynczym ludzkim sercu, ale uwolniona potrafi zniszczyć wszelkie
zło i nienawiść i przywrócić postać rzeczy, o której nawet nam
się nie śniło. Dlatego miłość ze swej natury domaga się tego,
by ją nieustanie pomnażać, potęgować, zwielokrotniać, bo tylko
w ten sposób może opleść naszą rzeczywistość ścisłą siecią relacji
i więzi, które utrzymają ją w istnieniu na przekór złu i rozkładowi
śmierci. Dlatego też jej formy i działania są tak bardzo zróżnicowane. Czasem jest to miłość oblubieńcza, czasem miłość nieprzyjaciół lub zwyczajne – choć zawsze niezwykłe – miłosierdzie. Raz
uwalnia się na skutek reakcji łańcuchowej, niczym owoc czyjejś
benedyktyńskiej pracy, a innym razem pojawia się jako efekt motyla, z franciszkańską prostotą i oczywistością. Nie znasz dnia ani
godziny, w której cię dopadnie, ale jednego możesz być pewny:
będzie miała twarz innego człowieka.
I jeszcze słowo o strukturze książki. Cztery części, na które
została podzielona, odpowiadają czterem porom roku. Po części
dlatego, że teksty były pisane na różne okazje roku, po części zaś
z powodu prostej metaforyki: w naturalny sposób cztery pory
roku stanowią osnowę ludzkiego życia. A o życiu i różnych sposobach na jego spełnienie traktuje prezentowana tu publikacja.
Na koniec słowa wdzięczności skierowane do tych, którzy
zainspirowali mnie do pisania, a w efekcie do opublikowania tej
książki. Jest ich zbyt wielu, by wszystkich wymienić, ale niewątpliwie to tylko dzięki nim jej wydanie doszło do skutku. Serdeczne
Bóg zapłać!