J 1,47-51 Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i

Transkrypt

J 1,47-51 Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i
J 1,47-51
Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: Patrz, to prawdziwy Izraelita,
w którym nie ma podstępu. Powiedział do Niego Natanael: Skąd mnie znasz? Odrzekł mu Jezus:
Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym. Odpowiedział Mu Natanael: Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela! Odparł mu Jezus: Czy dlatego
wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię pod drzewem figowym? Zobaczysz jeszcze więcej niż
to. Potem powiedział do niego: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte
i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego.
Bardzo zagadkowa jest wypowiedź Pana Jezusa o aniołach, którzy mają na Niego wstępować
i zstępować. Tym bardziej zagadkowa, że Ewangelie milczą na temat jakiegokolwiek wydarzenia,
które by tak wyglądało. Czyżby więc ta dziwna zapowiedź Jezusa się nie spełniła?
Żeby to wszystko zrozumieć, należy sięgnąć najpierw do 28. rozdziału Księgi Rodzaju. Tam
jest opisana historia Jakuba, który odpoczywając w drodze do Charanu ujrzał we śnie drabinę
sięgającą Nieba i aniołów wstępujących i zstępujących po niej. U szczytu tej drabiny stał Bóg,
który zawarł z Jakubem przymierze i złożył mu swoje obietnice. Jezus bardzo wyraźnie swoimi słowami nawiązał do tego snu. Jednakże proszę zauważyć, że w wypowiedzi Jezusa znikła
drabina. Otóż jej miejsce zajął On – Syn Człowieczy. Sen Jakuba wyrażał tęsknotę za ostatecznym pojednaniem Nieba z ziemią, za przywróceniem jedności z Bogiem, która została utracona
przez grzech. Opowieści o Aniele z mieczem ognistym albo o wieży Babel przypominają nam
nieustannie, że my ludzie sami, o własnych siłach nie jesteśmy w stanie sięgnąć Nieba, wrócić
do Raju i odzyskać utraconą jedność z Bogiem. Potrzebujemy drabiny, czyli czegoś, co jest na
zewnątrz nas, co nam umożliwi powrót do Boga. I to właśnie zrobił Jezus: pokonał wszystko
to, co nas od Boga oddzielało, tak jak za pomocą drabiny pokonuje się wysokości. I to było
najważniejsze dzieło Jezusa – dlatego Jezus mówił, że Natanael ujrzy więcej, niż tylko zaskakującą wiedzę Jezusa na temat ukrytych wydarzeń. Dla Jezusa najwyraźniej takie cudowne
rzeczy – cudowne z naszego punktu widzenia – nie były aż tak ważne. Dla Niego najwyraźniej takie momenty, kiedy zaskakiwał swoją mocą lub wiedzą, nie były najistotniejsze. Proszę
tutaj zauważyć, że dla nas zazwyczaj najbardziej interesujące są cuda, jakie Jezus dokonał.
Tymczasem dla Jezusa najważniejsze było coś, co dokonało się bez cudów i wielkich znaków,
co dokonało się wręcz w hańbie i zgorszeniu: pojednanie z Ojcem. To pojednanie wymagało
pokonania zła, grzechu, śmierci, szatana... wszystkiego, co nas od Ojca dzieliło. Ale ta walka,
to pokonanie nie dokonało się na sposób ludzki – tak, jak my możemy sobie walkę wyobrażać.
Dokonało się w wytrwałym posłuszeństwie Ojcu aż do końca. Jezusa nic nie zdołało zmusić czy
sprowokować do nieposłuszeństwa. I to według Jezusa było Jego najważniejszym dziełem, które
doprowadziło do przywrócenia utraconej jedności. To właśnie w tym momencie spełnił się sen
Jakuba o drabinie sięgającej Nieba. I w tym momencie – pozbawionym pokazów mocy, cudów
itp. – spełniła się zagadkowa zapowiedź Jezusa z dzisiejszej Ewangelii.
To, co chciałbym podkreślić, to sposób walki Jezusa z grzechem, ze złem, ze wszystkim
co nas od Boga oddziela. To nie jest walka zbrojna, walka na przemoc. To pokorne, cierpliwe,
wytrwałe poddanie się woli Ojca. To przyjęcie tej woli za własną i wierne jej realizowanie. Może
nas to trochę rozczarować, bo my ludzie mamy zwykle ochotę oglądać wielkie, spektakularne
zwycięstwa. Tymczasem Jezus wiszący na krzyżu nie jest zbyt spektakularny. A jednak to
jedyna droga zwycięstwa. Jedyna droga pojednania, jaką nam ukazał Jezus.
Dzisiaj czcimy Archaniołów. Z nich najbardziej rzuca się w oczy (przynajmniej mi) Michał,
pogromca starodawnego smoka. I tu znowu wyobrażamy sobie Michała jako rycerza zabijającego jakiegoś odrażającego stwora, który ma przedstawiać szatana. Tymczasem zwycięstwo
Michała nie dokonało się na drodze walki zbrojnej, ale na drodze zachowania wierności Bogu.
Zbuntowani aniołowie wypowiedzieli Bogu posłuszeństwo – tu pojawia się słynne „nie będziemy
służyć”. Zaś Michał zachował się zgodnie z tym, co znaczy jego imię: „któż jak Bóg”. To właśnie
Bogu jesteśmy winni posłuszeństwo – bo komuż innemu? Któż inny jest jak Bóg? Posłuszeń1
stwo Michała zatrzymało bunt aniołów – nie przemoc, miecz czy zabijanie, ale posłuszeństwo.
Posłuszeństwo Syna Bożego pokonało nasze oddzielenie od Boga. Nasze posłuszeństwo otwiera
nam bramy Nieba, dotąd zamknięte. Ze złem nie walczy się złymi metodami. Posługując się
złymi metodami sami stajemy się źli. Ze złem walczy się metodą dobra, posłuszeństwa – wtedy
dopiero zło nie będzie miało w nas nic swojego. Zło jest buntem przeciwko Bogu, zatem tam,
gdzie panuje posłuszeństwo Bogu, nie ma zła – tego nas uczy Jezus, tego też uczą nas Archaniołowie, których dzisiaj czcimy. Każdy z nich trzech, nie tylko Michał, ale Gabriel i Rafał także,
wskazują na posłuszeństwo Bogu. Gabriel karze Zachariasza za nieposłuszeństwo i oddaje cześć
Maryi za Jej posłuszeństwo. Rafał towarzyszy Tobiaszowi i uczy go posłuszeństwa woli i wyrokom Najwyższego. Natanael z dzisiejszej Ewangelii został pochwalony przez Jezusa za to, że
„nie ma nim podstępu”, a więc za szczere posłuszeństwo Bogu. Jezus sam „stał się posłuszny
aż do śmierci” – w ten sposób stał się Kimś, w Kim spotyka się Niebo z ziemią. Jezus jako Bóg
zstępuje do nas, staje się Człowiekiem i jako Człowiek wstępuje do Ojca. A staje się to możliwe
tylko dzięki temu, że nie okazał NIGDY nieposłuszeństwa Ojcu. Że do końca był posłuszny
woli Ojca. To posłuszeństwo (o czym już raz wspominałem) stało się w Jezusie fundamentem
połączenia, jedności tego, co Boskie, z tym, co ludzkie. I dzięki tej jedności Bóstwa i Człowieczeństwa w Jezusie Chrystusie powracający do Ojca Syn Boży uniósł ze sobą zjednoczone
Człowieczeństwo Syna Człowieczego. I w ten sposób Człowiek powrócił do Domu. Stało się.
Spełnił się sen o powrocie. A wszystko dzięki posłuszeństwu.
Nieba nie zdobywa się przemocą, zła nie pokonuje się siłą, jedności nie odbudowuje się
gwałtem.
Tylko posłuszeństwo jest w stanie naprawić to, co zostało zniszczone nieposłuszeństwem.
Pozdrawiam, x. Wojciech
2