S. Alma przedstawia podobieństwa i ró nice mi ędzy

Transkrypt

S. Alma przedstawia podobieństwa i ró nice mi ędzy
„KTÓRĘDY” - pismo Braci i Sióstr św. Brata Alberta, chce być miejscem
wymiany wiedzy, myśli i doświadczeń. Słowo „którędy” jest wyrazem poszukiwań. Znamy początek drogi, znamy cel, lecz nie zawsze mamy pewność,
którędy iść do celu. Wiemy, że Brat Albert ponad 100 lat temu rozpoczął charyzmatyczną posługę ubogim, i również my pragniemy służyć Panu Bogu i tym ludziom, którzy nie radzą sobie w życiu. Wciąż jednak pytamy, jak mamy robić to
dziś, tak by zachować istotną więź z punktem wyjścia i nie minąć się z celem.
Pisemko powstaje za aprobatą Przełożonych.
Tworzyć je będą trzy działy:
Po pierwsze, chcemy prezentować wyniki prac dyplomowych (przede wszystkim Sióstr i Braci), które dotyczą charyzmatu albertyńskiego – jego korzeni, historii i realizacji. Prace te powstają z dużym nakładem sił i choć nie są samodzielnymi pracami naukowymi, to jednak niosą szereg istotnych treści. Żal, że są dla
ogółu praktycznie niedostępne.
Po drugie, pragniemy drukować fragmenty niepublikowanych dotąd materiałów archiwalnych. Na ogół znamy jedynie opracowania naszych dziejów, podczas
gdy oryginalne teksty źródłowe pozwalają lepiej poznać klimat, w którym się one
kształtowały. Ponadto, w historii naszych Zgromadzeń są osoby warte bliższego
poznania, które uczestniczyły w formowaniu się duchowości albertyńskiej, choć
nie zostały wyniesione na ołtarze. Poznawanie tego „jak było”, pomoże w rozeznawaniu: co stanowi istotę naszego życia, a co jest szacowną pamiątką, na którą
należy spoglądać z szacunkiem, ale „pozostawić na półce”, to znaczy nie usiłować
dziś wcielać jej w życie – bo życie ma już inne wymagania.
Po trzecie, chcielibyśmy ułatwić szerszą wymianę informacji, myśli, doświadczeń, dotyczących naszego charyzmatu. Mamy wiele wizji tego, „jak powinno
być”. Nie chodzi o to, by sformułować zobowiązującą odpowiedź. Chodzi raczej o
to, by pozwolić Duchowi Świętemu prowadzić się do celu. Każdy z nas stara się
słuchać Jego głosu i gdy te poszczególne „słuchania” wielu osób ujawniają się
i układają obok siebie, jak różnobarwne kamyki w mozaice czy też dziecięce puzzle, powstaje obraz, którego żaden z kawałków układanki nie potrafi sam zbudować. Przeforsowanie wizji jednego kamyka byłoby klęską obrazu. Żaden kamyk
nie kryje w sobie rozwiązania. Droga powstaje, gdy kamyki, nawet te najbardziej
kanciaste, zechcą układać się obok siebie. Zapraszamy więc wszystkich do rozmowy – prosimy o nadsyłanie spostrzeżeń i przemyśleń, pytań i propozycji.
Z zasady chcemy drukować wypowiedzi podpisane. Zmiany redakcyjne
w tekstach będziemy uzgadniać z autorami.
PYTANIE
PRIORYTETY
S. Sawiana będąc na urlopie w domu usiadła z bratem na kanapie przy kawie.
Niestety, cukierniczka pozostała poza zasięgiem ręki. „Andżelika – zwrócił się
Janusz do pięcioletniej córeczki – podaj mi cukier”. „Tatusiu – odpowiedziała
natychmiast Mała – dla mnie to nie jest żaden priorytet, żeby ci usługiwać!”
odpowiedzialni: s. Agnieszka Koteja, [email protected] [0-18/20-125-49]
br. Marek Bartoś, [email protected] [0-12/42-95-664]
Któredy
?
1
2006
BRACIE ALBERCIE, GDZIE JEST TWÓJ ŚWIĘTY FRANCISZEK? [cz. 1]
S. Alma przedstawia podobieństwa i różnice między
życiem, duchowością i posłannictwem św. Franciszka
i św. Brata Alberta. Obiegowe przekonanie, że „Brat
Albert był nade wszystko skrajnym franciszkaninem”
jest znacznym uproszczeniem. Okazuje się nawet, że
Brat Albert nie mógł znać św. Franciszka tak, jak my
go dziś znamy, gdyż Pisma Biedaczyny zostały krytycznie opracowane dopiero ok. 40 lat po śmierci Brata
Alberta.
S. A L M A SZPERKA
„Odbicie ideałów
św. Franciszka
w duchowości albertyńskiej
na podstawie życia
i pism św. Brata
Alberta Adama
Chmielowskiego”.
Pisma św. Franciszka i pisma św. Brata Alberta – to dwa różne światy. Współcześni Bratu Albertowi mówili o nim: to nowy św. Franciszek! Widzieli bowiem
jego ubóstwo i ewangeliczny radykalizm. A jednak, gdy sięgniemy do jego notatek
rekolekcyjnych, odnajdujemy przede wszystkim św. Jana od Krzyża, a następnie
zarys ćwiczeń ignacjańskich – trudno dostrzec podobieństwo do pism Franciszka,
które rozbrzmiewają okrzykami chwały Trójjedynego Boga. Listy Brata Alberta
ujawniają troski człowieka uwikłanego w codzienne ludzkie sprawy; listy Franciszka są przede wszystkim przynaglaniem do wielbienia Pana Boga. Brat Albert
kieruje praktyczne uwagi do konkretnych osób; Franciszkowe Napomnienia pełne
są głębokich prawd teologicznych, a i przeznaczone dla ogółu braci. Listy, które
pisze w ostatnich latach życia, gdy nękany chorobami już nie może poruszać się
tak dynamicznie jak dawniej, stają się formą głoszenia Ewangelii wszystkim wiernym i każdemu człowiekowi, który zechciałby go słuchać. W pieśniach zaś Biedaczyna posuwa się jeszcze dalej, jakby w gorącości serca chciał zaprząc do oddawania chwały Bogu wszelkie stworzenie, nawet nie mające duszy. Widać wyraźnie,
jak z biegiem lat Brat Albert od spraw ogólnych uzdrowienia Narodu i społeczeństwa, o których pisał w szerokich wywodach, przechodzi do spraw najbardziej
prozaicznych (…że nie piorą bielizny tylko przepłukują, że są wszy, że uszyć nie
ma kto, że poobdzierane, więc poszła Terenia prać i uczyć Albertynę, jak co trzeba robić etc. etc., ale już zgoda jakoś nastąpiła…); Franciszek natomiast z biegiem
czasu obejmuje coraz szersze kręgi, wciągając cały świat w wir swej pieśni.
Brat Albert, który żądał, by u Braci było dokładnie tak „jak u św. Franciszka”,
za mistrza życia duchowego obrał sobie św. Jana od Krzyża. Tymczasem tych
dwóch wielkich świętych różni nie tylko 300 lat historii! Jan zmierza do zjedno-
czenia duszy z Bogiem, aż do „przeobrażenia” jej w Boga. Franciszek ma inny temat: uwielbiać Boga i włączyć w pieśń chwały wszystkich ludzi i wszelkie stworzenie. Nie mówi, jak się zmieniać. Nawołuje do czynu pokuty, a nie do stania się
takim czy innym. W zapiskach Brata Alberta znajdujemy Janową drogę do zjednoczenia i ignacjański fundament („służyć Boskiemu Majestatowi”), brak natomiast
Franciszkowego spontanicznego wysławiania Boga w Trójcy Jedynego. U Franciszka wszystko zmierza ku szczytowi, jakim jest uwielbienie Trójcy, u Brata Alberta, za Janem od Krzyża – ku szczytowi, jakim jest zjednoczenie z Bogiem. Franciszek, schodząc z Alwernii zraniony stygmatami, woła: Ty jesteś w Trójcy jedyny
Pan Bóg nad bogami; Ty jesteś Dobro, wszelkie Dobro, najwyższe Dobro, Pan
Bóg żywy i prawdziwy. Brat Albert w prywatnych notatkach raz jeden używa
słowa „Trójca”, gdy tłumaczy sobie słowa św. Jana od Krzyża, a ruch „ku Trójcy”
jest ruchem w głąb siebie: Gdzie się ukryłeś. Wyjść przez upodobanie (przywiązanie) i wolę ze wszystkiego, co stworzone tak, aby wszystkie stworzenia były
jakoby ich nie było, tak głębokie ma być skupienie, w którym dusza wchodzi do
swego środka. Trójca Ś–ta ukrywa się w środku duszy.
Patrząc na różnicę w wewnętrznej przemianie, jaka dokonywała się u Franciszka i Alberta, olśniewającym odkryciem staje się uświadomienie sobie, że Alberta
dzieli od Franciszka już nie 300, ale 800 lat! Jeśli obaj święci byli ludźmi, którzy
bardziej przemawiali swym życiem niż słowem pisanym, to trzeba wyjść poza to,
co mówią ich pisma, i zobaczyć również czasy, w których żyli.
W czym widać tę różnicę epok? Franciszek jest uniwersalny, Brat Albert – polski. Franciszek był wcielonym średniowiecznym „uniwersytetem” nowych idei,
Brat Albert – dzieckiem Wiosny Ludów. W czasach Franciszka społeczeństwo było
jakby tortem, w którym nie wolno było poruszać się z dołu do góry (dlatego nawet
najbogatszy syn kupca nie mógł równać się biedakowi z rycerskim rodowodem;
stąd też ambicje Piotra Bernardone, i chłopięce marzenia Franciszka o rycerskiej
sławie); ale na kawałki to już krojono ten tort bez specjalnych uzasadnień (decydowało pokrewieństwo władców i siła, a nie jakieś szersze społeczne więzi). „Ojczyzna” bliska była „ojcowiźnie”, Narodu przez duże „N” nie znano. Brat Albert
natomiast wzrastał w świecie, gdzie „służyć Bogu i Ojczyźnie” mówiono jednym
tchem, niemalże na jednym poziomie, a życie „składano na ołtarzu Ojczyzny” wierząc, że tym sposobem idzie się prosto do nieba.
A jednak wszyscy czujemy, że Albert tak bliski jest Franciszkowi, bynajmniej
nie tylko z powodu habitu. Mimo bardzo różnych środowisk, które ich kształtowały, znajdujemy szereg podobieństw już w ich naturalnych uzdolnieniach i charakterach, a także w przełomowych wydarzeniach życia, które układały się w ich osobiste dzieje zbawienia:
Obaj odznaczali się wielką wrażliwością i radykalizmem. W dodatku, Franciszek i Albert, będąc uzdolnieni artystycznie, obaj wyrażali swą wrażliwość i radykalizm tworząc piękno. A piękno ich dzieł współgrało z pięknem życia, zgodnie
z posiadanym talentem. S. Alma pisze: Św. Franciszek jako Boży trubadur pragnie tę miłość, którą nosi w sercu, wyśpiewać, wychwalając Boga hymnami
pochwalnymi; Brat Albert jak Boży artysta-malarz „uplastycznia ją” w innych
(to ostatnie wyrażenie wzięte od Nowaczyńskiego).
Możemy też odnaleźć pewną analogię znaczących wydarzeń:
klęska w wyprawie wojennej i choroba
Franciszka
okres poszukiwania odpowiedzi na Boże
wezwanie, gdy Franciszek prosi, by Bóg
„rozjaśnił ciemności serca i dał mu zrozumieć i poznać święte posłannictwo”
rozmowa z Chrystusem z krzyża w kościele
San Damiano
odnawianie kościołów i pierwsi towarzysze
pocałunek trędowatego, gdy „to co gorzkie
stało się słodkie” i przyjęcie żebraczego
stylu życia
powstanie regularnej wspólnoty zakonnej
klęska Powstania Styczniowego
i kalectwo Adama
okres poszukiwania, „czy służąc
sztuce Bogu też służyć można”
i nieudana próba życia zakonnego u jezuitów
„rozmowa” z Chrystusem Ecce
Homo
odnawianie obrazów na Podolu
i tercjarstwo
odkrycie ogrzewalni i zamieszkanie w przytulisku
powstanie regularnej wspólnoty
zakonnej
Doprowadzenie analogii wydarzeń do tego miejsca zbiega się ze wspólnym im
wydarzeniem wewnętrznym odkrywania Chrystusa, i to w Jego człowieczeństwie.
Odkrywanie pociąga za sobą upodobnienie. Zwykle właśnie podkreśla się Franciszkowie upodobnienie do Chrystusa, i to Ukrzyżowanego. Przy dokładniejszym
poznaniu spostrzegamy jednak, że to jedynie pewien poziom jego duchowości,
bynajmniej nie ostatni. Franciszek podobny do Chrystusa – przepojony Duchem –
oddaje chwałę Ojcu. Jego modlitwa staje się na wskroś trynitarna. Brat Albert
zaraził się Franciszkowym umiłowaniem Człowieczeństwa Chrystusa, uniżonego
i obnażonego w najwyższym ubóstwie Wcielenia i Męki. I też poszedł dalej. Ale
c.d.n.
dokąd?
napisała s. Agnieszka Koteja, pod wpływem lektury pracy S. Almy
albertynskie
r Projekt pisma do Rady miejskiej Lwowa, który Brat Albert (wskazuje na to chac rakter pisma) napisał dla br. Bernarda przełożonego Domu we Lwowie, aby, jak
h się wydaje, ten wystosował to pismo do wspomnianej Rady. Pismo miejscami
i było trudne do odczytania, ma ono charakter brudnopisu. br. Marek Bartoś
w
u Do Świetnej Rady miejskiej we Lwowie.
m Oprócz znacznej liczby (1242 w roku zeszłym) najuboższych ludzi, którzy szukają poratowania w Przytuliskach przez nas i nasze Siostry Zakonne obsługiwanych
we Lwowie, jest jeszcze w obydwóch domach stale 70 - 80 dzieci, prawie wyłącznie
przysyłanych przez Magistrat, Komisariaty, Areszta miejskie i policję, które to
dzieci stale też żywić, odziewać, uczyć i wychowywać nam przychodzi a stosownie
do ich zdolności umieszczać w terminie albo w służbie. Obliczając minimum kosztów utrzymania na 60 hal. dziennie, wypada za 75 dzieci rocznie kwota 16.425
Kor. Że zaś jak wiadomo Przytuliska utrzymują się oprócz subwencji miejskiej
(12000 K.), z jałmużny i kwesty, przy subwencji miejskiej 12000 Kor. i subwencji
krajowej 5000 Kor., która tego roku jest nam wstrzymana - upraszamy Świetną
Radę miejską aby według możności i uznania raczyła nam wyznaczyć - osobną
stałą zapomogę na utrzymanie oddziałów dla bezdomnych dzieci w Przytuliskach.
Lwów 26.11.1913.