O. Benignus Józef WA AT OCD (PAT)
Transkrypt
O. Benignus Józef WA AT OCD (PAT)
do tak trudnej pracy. Słowa te musiały wywrzeć wielkie wrażenie na Bracie Albercie, bo w drodze powrotnej z klasztoru do Krzeszowic rzekł do towarzyszącego mu ojca karmelity: Jakiż to złoty człowiek ten wasz przeor, mało, bo mało mówi, ale ileż się od niego można nauczyć! Myśl rzucona przez o. Kalinowskiego nie dawała mu spokoju. Wszechstronnie propozycję przeanalizował i postanowił ją wprowadzić w swoich zgromadzeniach”. Ojciec ubogich Z radością też w referacie o. B. Wanata znaleźć można świadectwo o jeszcze jednej nitce łączącej naszych świętych. O. Benignus pisze: „Na koniec trzeba powiedzieć, że Józef Kalinowski na Syberii był bliższy Bratu Albertowi – wielkiemu opiekunowi opuszczonych, który zamieszkał w krakowskiej Ogrzewalni z największą nędzą ludzką i organizował domy dla bezdomnych w Galicji. O Kalinowkim zaś pisała jedna sybiraczka: Gdzie było jakie dziecko opuszczone, Kalinowski je uczył, gdzie chory do pilnowania, gdzie co przykrego do zrobienia, tam pierwszy był on. Jej świadectwo potwierdza żona zesłańca: Miłosierdzie i miłość bliźniego świadczył ciągle i bezustannie, cicho, dyskretnie. Czuwał przy chorych, ze skromnych swych zasobów udzielał pomocy tam, gdzie było potrzeba. A było jej dużo trzeba” (H. Gil OCD, Dwaj wielcy synowie polskiej ziemi: ojciec Rafał Kalinowski i Brat Albert Chmielowski, „Karmel” – Kraków 1990, nr 1 (34), s. 45-49). s. Agnieszka Koteja (na podstawie referatu o. Wanata) PIĘKNIEJ BO UBOŻEJ L. Pomian Biesiekierski (były br. Józef) w swoich wspomnieniach przytacza niektóre rozmowy z Bratem Albertem, w których są jego mało znane, a jakże piękne słowa („Głos Brata Alberta” nr 3/1938) „Zwierzyłem się Bratu Albertowi ze swym programem naukowym. Milczał długo śledząc wyraz twarzy. Potem począł mówić o najświętszym ubóstwie głosem cichym, wzruszonym: Wolę ubożuchną przyrodę leśną, aniżeli lasy dziewicze i najwspanialsze krajobrazy alpejskie, bo w niskich i maleńkich sosenkach przejawia się daleko bardziej ubóstwo”. ☺ Były br. Józef-filozof wspomina: „Pamiętam o tej żabie. W czasie wysłania Braci na Misję podlaską, ja się zgłosiłem, może ja bym się na co przydał? A Brat Albert Starszy na to: ‘Konia kują, a żaba nogę nadstawia’ ” (ksero rękopisu ABA) ======================================================================= Odpowiedzialni s. Agnieszka Koteja, [email protected] [0-18/20-125-49] br. Marek Bartoś, [email protected] [0-12/42-95-664] Któredy ? 6 (30) 2008 „ZŁĄCZEI WĘZŁEM PRZYJAŹI” W 25-lecie beatyfikacji Brata Alberta i o. Rafała Kalinowskiego chcemy przywołać postacie obu świętych, w których życiu można odnaleźć szereg punktów stycznych. Przytoczymy fragmenty referatu, wygłoszonego przez o. Benignusa Wanata 5.12.2007 r. podczas sesji w Akademii Umiejętności, zorganizowanej – z pewnym wyprzedzeniem - dla uczczenia tegoż jubileuszu. Autorowi referatu serdecznie dziękujemy za udostępnienie go jeszcze przed publikacją. O. Benignus Józef WAAT OCD (PAT) „Złączeni węzłem przyjaźni w walce o wolność Ojczyzny, w heroicznej służbie Bogu i bliźniemu” – św. Rafał Kalinowski i św. Albert Chmielowski Słowa tytułowe – „złączeni węzłem przyjaźni w walce o wolność Ojczyzny, w heroicznej służbie Bogu i bliźniemu” – to treść napisu na marmurowej tablicy z płaskorzeźbami obu bohaterów powstania styczniowego, wmurowanej na fasadzie kościoła oo. karmelitów przy ul. Rakowickiej, gdzie znajdował się przedtem grób Brata Alberta. 12 maja 1963 roku, z racji 100-lecia powstania, uroczyście poświęcono i odsłonięto tę tablicę ku czci o. Rafała Kalinowskiego i Brata Alberta Chmielowskiego. Ks. bp Karol Wojtyła wygłosił wówczas przemówienie, w którym podkreślił, że dla obu Sług Bożych udział w powstaniu był znaczącym etapem w ich drodze ku Bogu: „Przypominamy dzisiaj Kościołowi, że ci dwaj kandydaci na ołtarze, ci Słudzy Boży, Świątobliwi mężowie, byli powstańcami 1863 roku. Przypominamy, uwydatniamy to, bo jesteśmy najgłębiej przekonani, że ich udział w powstaniu pozostaje w ścisłym związku z ich drogą do Boga. Wprawdzie, kiedy wstępowali obaj w szeregi powstańcze, różna była dojrzałość duchowa jednego i drugiego. Józef Kalinowski przychodził nie tylko jako wysoko wykwalifikowany inżynier i oficer, ale przychodził także jako mąż wewnętrznie głęboko wyrobiony. Wspomniałem, że już wtedy otaczała go sława świętości. Idąc do powstania miał już jasne rozeznanie sytuacji: jako oficer i inżynier wiedział, że powstanie po ludzku biorąc, w kategoriach militarnych i politycznych, nie ma żadnych szans. A równocześnie wszystko robił, ażeby wziąć w nim udział. W tym celu już wcześniej, kiedy jeszcze tylko zanosiło się na powstanie, Józef Kalinowski starał się o zwolnienie z wojska carskiego i otrzymał to zwolnienie w sam czas. Kiedy szedł do powstania, możemy to stwierdzić na podstawie jego notatek, miał pełną świadomość, że tutaj chodzi o poświęcenie siebie dla dobra ogółu, dla dobra sprawy. Z tą myślą podejmował swą decyzję”. Adam Chmielowski natomiast wówczas „nie miał jeszcze tej dojrzałości życiowej. Był młody i zapalony. W oddziałach powstańczych stawił się jako szeregowiec i brał bezpośredni udział w walkach powstańczych” (Biskup Karol Wojtyła, Dwaj powstańcy, „Tygodnik Powszechny”, nr 33 z 18 sierpnia 1963 r ). Czy można mówić o przyjaźni ludzi, którzy nie znają się osobiście? Podczas powstania styczniowego Adam Chmielowski nie znał jeszcze Józefa Kalinowskiego. Jak więc rozumieć tę przyjaźń? O. B. Wanat przytacza naukę św. Tomasza z Akwinu, który nazywał przyjaźń „najdelikatniejszym i najwyższym wy- razem miłości ludzkiej”, opartej na życzliwości, „dzięki której miłujemy dobro samo w sobie” (w przeciwieństwie do pożądliwości, kiedy to kochamy coś lub kogoś ze względu na samego siebie). Tak więc przyjaźń jest „faktem wewnętrznym, dopełnionym w uczuciu, zakładającym komunię powstałą z pokrewieństwa duchowego i tajemniczego, które prowadzi miłujących się dwóch przyjaciół do spotkania i do zjednoczenia w najgłębszym centrum woli”. Wyraża ją „obecność, wspólnota ideałów, zainteresowań, spotkania, wymiana poglądów, wzajemna pomoc i współpraca, dążenie do doskonałości, dzielenie się radością z osiąganych sukcesów etc.”. W takim ujęciu wydaje mi się, że w przypadku naszych świętych można mówić o przyjaźni przede wszystkim w znaczeniu „wspólnoty ideałów”, które łączyły ich już podczas walk powstańczych. Natomiast „obecność” i „spotkania, wymiana poglądów, wzajemna pomoc i współpraca” nastąpiły wiele lat później i są dość skąpo udokumentowane. Są żywe w tradycji naszego Zgromadzenia, podkreślane przez o. Bernarda i ks. Michalskiego, wspominał o nich także ks. Pydynkowski SJ (we wspomnieniach o o. Rafale), mało jest natomiast dokumentów źródłowych; nie dysponujemy korespondencją Brata Alberta z o. Rafałem. O. B. Wanat bardzo pieczołowicie przytoczył jednak wszelkie dane, wskazujące na więzi i bezpośrednią znajomość obu świętych. Zacytujemy tu za nim opis wizyty w Czernej oraz spotkania w Krakowie, pominiemy natomiast listy o. Rafała, w których są wzmianki o Bracie Albercie, gdyż zostały one już opublikowane w n. 10/2006 naszego pisemka. W Czernej Autorem tej relacji jest Ludwik Pomian Biesiekierski, który przez 12 lat był albertynem. Jako br. Józef z przydomkiem „filozof” sprawiał wiele kłopotu Bratu Albertowi, ulegając swemu nieodpartemu pożądaniu wiedzy naukowej, a będąc nader mało zaradnym w życiu praktycznym. Brat Albert cierpliwie znosił jego mankamenty, pozwalał mu się dokształcać, a nawet liczył na to – jak pisze Biesiekierski w swym wspomnieniu – że zostanie księdzem i kapelanem braci („Głos Brata Alberta” nr 3/1938). Pierwsza wspólna wizyta w Czernej miała właśnie cel „naukowy”: „Chodziło bowiem o wypożyczenie wszystkich dzieł św. o. Jana od Krzyża w oryginale hiszpańskim lub przekładzie z Biblioteki OO. Karmelitów Bosych. Niewidzialny na razie o. Rafał Kalinowski przysłał przez jednego z braci zaproszenie na obiad. Zaprowadzono nas do gościnnych pokoi. Po obiedzie nagle ujrzeliśmy we drzwiach o. Rafała. Brat Albert zerwał się z miejsca i w milczeniu z najgłębszą czcią powitał o. Przeora. Stanąłem tuż przy o. Rafale, który stojąc rozmawiał z Bratem Albertem. Wpatrzony weń, wchłaniałem każde słowo z zapartym oddechem. Tematem rozmowy była mistyka chrześcijańska. Podczas tej rozmowy o. Rafał zapytał o jezuitę, o. Henryka Pydynkowskiego, który był naszym spowiednikiem i mistrzem duchowym. Pydynkowski się zmistyfikował! – rzekł po chwili. Brat Albert uśmiechnął się z miłą prostotą. Ojciec zaś Rafał zaprowadził nas do biblioteki, żartując w drodze sam ze siebie, rzekł: jest przysłowie – ‘chudy jak ks. Kalinowski’. Tak umiał być dowcipnym i wesołym w czasie poobiednej rekreacji…W bibliotece złożył w me ręce starą księgę, w pergamin oprawną, zawierającą wszystkie dzieła św. Jana od Krzyża w łacińskim przekładzie o. Andrzeja Brzechwy k.b. Otworzywszy księgę, wskazał mi palcem różne aprobaty, mówiąc do mnie: To wszystko trzeba przetłumaczyć. Podpisałem rewers wobec brata starszego Alberta, chwyciwszy księgę z nie dającą się opisać radością. Wychodząc z klasztoru zobaczyliśmy jakiegoś obywatela, który przeszedł koło nas w zamyśleniu. Brat Albert pochylił się nieco ku mnie i rzekł z cicha: to dzieło o. Przeora. On zaprasza od czasu do czasu znajomych obywateli do klasztoru na rekolekcje. Był więc o. Rafał nie tylko zamkniętym w sobie ascetą i mistykiem, lecz także apostołem wiary żywej, znać przejęty zdaniem Pseudo Dionizego Areopagity, który głosił, że spomiędzy wszystkich dzieł boskich, najbardziej boskim jest nawracanie dusz i prowadzenie ich do Boga. Miłość Boża przenikająca do głębi jego duszę, łączyła się ściśle z miłością bliźniego, na wzór miłości Chrystusowej” (APKB w Czernej, sygn. AŚRK 124, Opinie o Sł. B. Rafale Kalinowskim, k. 131). Pustelnie Druga relacja dotyczy pomysłu zakładania pustelni. O. B. Wanat przytacza ją na podstawie książki J. Żak-Tarnowskiego (Brat Albert Adam Chmielowski, Warszawa 1973). Pewnego dnia o. Rafał „będąc w Krakowie spotkał na ulicy brata Alberta, bardzo wyczerpanego fizycznie i duchowo. Nie namyślając się długo zabrał go ze sobą do Czernej. Przez trzy dni odbywał Brat Albert jakby małe rekolekcje, regenerując w ciszy i samotności siły duchowe i fizyczne. Jakże słodko działa samotność na duszę – mówił do ojca Rafała – szczęśliwy Ojciec, że może tutaj zawsze pozostawać… Na to odrzekł o. Rafał: A czy nie mógłby Brat dla siebie i swoich założyć gdzie jakiejś samotni? Jeżeli w naszym zakonie kontemplacyjnym zalecane są pustelnie, to ileż więcej wam ich potrzeba, by odświeżać siły