Z MILOSCI DO POWIESCI POSTMODERNISTYCZNEJ
Transkrypt
Z MILOSCI DO POWIESCI POSTMODERNISTYCZNEJ
Z MILOSCI DO POWIESCI POSTMODERNISTYCZNEJ Z MILOSCI DO POWIESCI POSTMODERNISTYCZNEJ Prof. Stanislawowi Jaworskiemu z okazji nadejscia wiosny i w podziece za zyczliwosc Brian McHale, Powiesc postmodernistyczna, przel. M. Plaza, WUJ, Krakow 2012, wyd. I Powiesc postmodernistyczna Briana McHale’a przeczytalem z prawdziwa przyjemnoscia. Teraz zastanawiam sie, dlaczego? Byc moze dlatego, ze w polskim pisarstwie literaturoznawczym dominuja nadal inne wzorce pisania o literaturze. Skrotowo je charakteryzujac mozna powiedziec, ze podlegaja one rozpowszechnionym konwencjom i regulom scjentystycznym. W rezultacie teksty wspolczesnych polskich badaczy literatury sugeruja, ze ich tworcy wprawdzie posiedli wszelkie stopnie wtajemniczenia w dziedzinie badan literackich i o tworczosci pisarzy wiedza wszystko, lecz okaleczaja przy okazji swoj przedmiot dociekan ze wszelkiego czaru, ktory posiadaja dziela literackie. Tylko nieliczni byli swiadomi, ze literaturoznawstwo nie powinno sie wzorowac na metodach nauk przyrodniczych i pozwalali sobie na uzewnetrznianie zwyczajnych i osobistych emocji czytelniczych. W latach 70. ubieglego wieku do mistrzostwa doprowadzil dyskurs literaturoznawczy Roland Barthes (np. Fragmenty dyskursu milosnego). W Polsce takim krytykiem i historykiem literatury byl Jan Blonski (por. Romans z tekstem). Nalezaloby przypomniec Henryka Markiewicza, ktory posiadal poczucie humoru i dystansu do metod „naukowych”. Inaczej, lecz rowniez w sposob sobie wlasciwy dawal wyraz emocjom estetycznym Artur Sandauer. Wymienmy takze Marte Wyke i Stanisława Jaworskiego, ktorzy życzliwie przyglądają się nowinkom literaturoznawczym, a takze Mariana Stale, ktory uprawia „prywate” krytycznoliteracka, choc czesto nie zgadzam sie z nim. Z mlodszych te linie kontynuuja Anna Burzynska jako teoretyk literatury czy Michal Pawel Markowski, zarowno w teorii, jak i historii. Ksiazke Briana McHale’a zatem czyta sie w Polsce dobrze, bo nasi badacze swiadomi sa podobnych problemow. Po drugie, Dzielo to powstalo „z milosci” do powiesci postmodernistycznej i postmodernizmu (por. np. czesc VI Jak przestalem sie martwic i pokochalem postmodernizm), dzieki czemu czytelnik otrzymuje tekst przeznaczony do czytania, a nie do przemialu na makulature lub przechowywania w bibliotecznych magazynach martwej i nudnej wiedzy naukowej. Czy to oznacza, ze nalezy sie tylko zachwycac wielkoscia amerykanskiego badacza? Z pewnoscia nie, bo przyjemnosc, jaka wywoluje lektura tej niestandardowej ksiazki polega m. in. na tym, ze prowokuje ona do rozmowy na tematy, ktore sa przedmiotem zainteresowania wspolnoty pisarzy, czytelnikow oraz badaczy literatury, co jest chyba jedynym sensem uprawiania i komentowania tekstow literackich. Dotyczy to takze analiz drugiego stopnia, zatem pisania o tekstach poswieconych literaturze. Oryginalnosc Powiesci postmodernistycznej jest widoczna zarowno z perspektywy amerykanskiej, jak i badan w Europie. Jakkolwiek McHale czerpie z tradycji badawczej obu kontynentow, to jednak przeciwstawia sie jednoczesnie przewazajacym praktykom literaturoznawczym po obu stronach Atlantyku. Polega to na tym, ze polaczyl on w swym dziele wspolczesne amerykanskie sklonnosci do nominalizmu (aspekt epistemologiczny) z rosyjskim formalizmem (zainteresowanie technika pisarska) i fenomenologia dziela literackiego Romana Ingardena (aspekt ontologiczny), zatem pod wzgledem metodologicznym jest to twor un peu bizarre, co tylko przyprawia recenzenta o dreszczyk emocji. Metode badawcza McHale’a dobrze ilustruje jego podejscie do przedmiotu badan, to jest tytulowego problemu powiesci postmodernistycznej, a takze postmodernizmu. Tak jak nie ma zgody na to, jak rozumiec postmodernizm, mimo ze wystukano kilometry znakow alfabetu w roznych jezykach na klawiaturach komputerow, tak nie bardzo wiemy jak rozumiec powiesc postmodernistyczna. McHale tylko mimochodem nawiazuje do swiadomosci teoretycznej tworcow, totez gdyby np. Bulhakow zyl nadal, to dowiedzialby sie ze jest pisarzem postmodernistycznym, tak jak pan Jourdain zrozumial, ze mowi proza. To samo dotyczy np. Jamesa Joyce’a, Franza Kafki, by wspomniec tylko najwiekszych „postmodernistow” badanych przez McHale’a. Oddajmy glos jednak samemu autorowi. Coz wedlug badacza oznacza pojecie „postmodernizmu”? Po przytoczeniu, bardzo skrotowym, kilku wypowiedzi na ten pasjonujacy wielu pisarzy, czytelnikow i badaczy problem, McHale pisze: Niezaleznie od tego, co myslimy o tym okresleniu i w jakiej mierze nas ono zadawala, jedno jest pewne: desygnat terminu „postmodernizm” , czyli r z e c z , do ktorej ma on odnosic, n i e i s t n i e j e. (…) postmodernizm jako rzecz nie istnieje dokladnie w takim sensie, w jakim nie istnieje „renesans” czy „romantyzm”. (…) w ostatecznym rachunku w s z y s t k i e sa fikcjami (str. 5, rozstrzelenie druku za autorem). W sposob zatem bardzo naukowy McHale napisal sporej grubosci ksiazke niezwykle uczona (w polskim przekladzie 341 stron) na temat bytu, ktory wedlug niego nie istnieje, sic! Coz za przewrotnosc badawcza! Zastanawiam sie jednakze, majac rowniez powazne problemy z postmodernizmem, czy lista kilkudziesieciu wybitnych utworow i ich tworcow to takze fikcje badawcze? Dlaczego McHale, idac do konca tropem nominalizmu, nie wymyslil sobie fikcjonalnych powiesci i autorow swego fikcjonalnego przedmiotu badan? Konstruujac zatem desygnaty zarowno modernizmu, jak i postmodernizmu, a pozniej w konsekwencji powiesci modernistycznej, w ktorej jest obecna dominanta epistemologiczna (tzn. problematyka poznawcza), oraz powiesci postmodernistycznej, w ktorej widoczna jest dominanta ontologiczna (tzn. kreacja swiata fantastycznego, ktory istnieje w swiecie ukazanym w sposob realistyczny), McHale utworzyl swoj przedmiot badan, ktory nalezy do dziedziny „poetyki opisowej”(por. Przedmowa, str. XI), bo z historyczna ma niewiele wspolnego poza pewnymi nazwami dziel i nazwiskami ich autorow, ktorzy w tajemniczy sposob kojarzeni sa najczesciej z postmodernizmem, jak Thomas Pynchon, Carlos Fuentes, Jorge Luis Borges, Italo Calvino, Gabriel Garcia Marquez i wielu innych. Pozostawiony w postmodernistycznym lub modernistycznym (bo do konca juz nie wiadomo jakim) szoku epistemologicznym czytelnik jednak dowiaduje sie, ze te fikcyjne byty, ktorych tworca jest przeciez nie tylko McHale, posiadaja okreslone wlasciwosci, poetyke i strukture, jezyk, co wlasciwie kaze mu sie zastanowic nad przedziwnymi losami koncepcji naukowych lub ich fikcjonalnych produktow. Badacz jednak jest troche zmartwiony, bo nie wie, czy empiryzm i realizm poznawczy, do ktorego przekonywali go jego srodkowoeuropejscy mistrzowie, jest retoryczna fikcja, wyznaniem wiary czy ostatnia deska ratunku przed pulapkami, jakie zastawia na niego przeklety postmodernizm i dziela literackie. Te przykrostke epistemologicznej natury, wyrazona w fikcyjnym i kulturowo dominujacym dyskursie filozoficznym, lagodza ciekawe cytaty z dziel literackich i dobry w zasadzie przeklad na znajomy mu jezyk ojczysty. Nie wie jednakowoz, czy dominanta ontologiczna, w ktorej przyszlo mu funkcjonowac i wystukiwac znaki alfabetu na klawiaturze notebooka, pozwoli sie uchwycic w jakis sensowny sposob, ktory bylby zaproszeniem do dalszej lektury.