Szwedzki stół z IKEI

Transkrypt

Szwedzki stół z IKEI
Szwedzki stół z IKEI
Wpisał RapidFire
Niedziela, 08 Luty 2009 12:41
Zapowiedziany spływ na Welu powalił nas na kolana, choć początki nie były zachęcające.
Główny poganiacz sam załapał niezłe opóźnienie, kajaki przekładane dwa razy, miało nas
pojechać pięciu, pojechało czterech i wcale nie dlatego, że jeden zrezygnował - ot, taka
matematyczna zagadka. Atrakcji było wiele, poczynając od zakwaterowania - z wrodzonej
oszczędności czterech w trzyosobowym pokoju, poprzez sławetny skandynawski mebel,
którego widok znakomicie rekompensował zawartość, aż do testów gaśnicy wykonanych nocną
porą przez jakichś łosi na sali balowej... no tak. Odświeżyliśmy stare znajomości, nawiązaliśmy
klika nowych. W ogólności imprezę należy uznać za udaną, więc pewnie w przyszłym roku już
się tam nie wybierzemy.
Miejsce: Nowe Miasto Lubawskie
Rzeki: Wel, Drwęca Obecni: ML, AA, DC, RP
Czas: ostatni weekend stycznia 2009
I nastał poranek, dzień pierwszy... w założeniach lekki i przyjemny odcinek rzeką Wel do
Bratiana w praktyce zakończył się kilkoma ładnymi kabinkami, które można podzielić na
kategorie: niezdarna, popisowa, na własne życzenie oraz wymuszona. Przyczyną jednej z
tragedii było posiadanie rzutki, choć zwykle to jej brak kończy się źle. Człowiek uczy się całe
życie.
Dzień zaliczamy do udanych - pogoda dopisała, stosunkowo ciepło i lekki śnieżek,
niezapomniane widoki i przyjacielska atmosfera czyli to, co tygrysy lubią najbardziej. I tak
leniwie się płynęło, ćwicząc podpórki i inne elementy techniki, brnąc powoli w piękne
okoliczności przyrody. Nie tylko przyroda, ale i historia była przedmiotem naszego
zainteresowania - dzień zakończył się pokazem walk rycerskich ( chyba ... bo wpatrując się w
jedno ze zdjęć można mieć poważne wątpliwości. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość
organizatorom, że z góry ograniczyli uczestnictwo w spływie wyłącznie do osób pełnoletnich )
{gallery}wel{/gallery}
1/2
Szwedzki stół z IKEI
Wpisał RapidFire
Niedziela, 08 Luty 2009 12:41
Piekiełko czyli przełomowy odcinek Welu nie zaskoczył, ale też nie rozczarował, jechaliśmy te
300 kilometrów właściwie tylko po to, aby przez godzinkę być miotanym na zwałki przez
wezbrany nurt. Tak, tak, słyszeliśmy już parę słów na ten temat od rodzin i znajomych, równie
ciekawe jest pewnie to, czego nie udało się nam usłyszeć. Mimo najszczerszych starań nikomu
z nas nie udało się położyć, czego nie można powiedzieć o dużej części uczestników. Kabiny
zaczęły się już na progu w Chełstach, który od lat cieszy się powodzeniem wśród tych co
potrafią i tych co nie potrafią, ale bardzo lubią. Poniżej można obejrzeć kilka sposobów
pokonywania tej przeszkody, co jeden to lepszy. Nikt z naszych wstydu nie przyniósł, więc i
oglądać nie ma co.
{gallery}wel1{/gallery}
Trzeci dzień pływania to Drwęca, rekreacyjny odcinek powtarzany co rok, jeśli ktoś nie widział,
to warto, jeśli widział - sam oceni. I na sam koniec ważna uwaga: wreszcie udało się nam
znaleźć odpowiedzialnego kierowcę, on zadowolony, my zadowoleni - oby tak dalej.
2/2