Mapa Kultury

Transkrypt

Mapa Kultury
Pobrano z portalu Mapa Kultury
17.03.2014
O duchu Michała Paprockiego z Ciągowic pod Zawierciem
____________________________
autor: szkieletek
Jadąc z Dąbrowy Górniczej – Ząbkowic do Zawiercia, po lewej stronie szosy mijamy ładnie położoną
wieś, zwaną Ciągowicami. Już z daleka w oczy rzuca się charakterystyczny kościół oraz zabudowania,
malowniczo usadowione na wzniesieniu.
Na krańcu wsi, pod lasem, znajduje się interesujący, chociaż całkowicie już zrujnowany i zachowany w
straszliwym stanie dworek. Mieszkała w nim przed wojną rodzina Paprockich. Jeden w z mieszkańców
dworu wyjątkowo wyraźnie zapisał się w pamięci starszych Ciągowiczan, dzięki czemu także dziś jego
nazwisko przewija się czasem w opowiadaniach.
Zresztą on sam niekiedy osobiście powraca nocami do dawnych włości... jako duch! Pan Michał Paprocki był przed wojną dziedzicem ciągowickich dóbr. Znano powszechnie jego ogromne
zamiłowanie do polowań i uganiania się po lasach za łowną zwierzyną. Szlachcic był tak zapamiętały w
swej pasji, że nie zważał na to, by uszanować niedzielę i święta. Zamiast na mszę, wolał jechać konno
do lasu.
Z tego powodu ludzie uważali go za dziwaka i wielkiego grzesznika oraz odnosili się doń nieufnie. Pana
Michała osobiście upominał ksiądz proboszcz, rodzona matka błagała go ze łzami w oczach, by
poszedł na sumę i do spowiedzi, gdyż grzechy ciążą na nim śmiertelne – na nic się te wszystkie
interwencje jednak zdały. Zapamiętały w łowach Paprocki dalej robił swoje, drwiąc sobie z bogobojnych
mieszkańców Ciągowic, a nawet naigrawając z księdza.
Pewnego dnia diabły upomniały się jednak o duszę dziedzica, uznawszy zapewne, że wobec takiego
prowadzenia się jak najbardziej im się ona należy. Zdarzyło się zatem, że pan Michał w swych łowach
zapędził się aż na zwodnicze ścieżki, wiodące do zagubionej wśród lasów i trzęsawisk (i istniejącej
zresztą do dziś) malutkiej osady o nazwie Zazdrość. A była to akurat niedziela, w kościele w najlepsze
trwała suma odpustowa.
Paprocki jadąc na białym koniu wąską ścieżyną odważnie wjechał między dymiące bagniska. Niczego
sobie nie robił z niebezpieczeństwa, nazbyt był pewny swych umiejętności. Wtem zobaczył przed sobą
pędzącego po zdradliwych błotach pięknej urody jelenia, w dodatku – dwunastaka! Nie lada to był
gratka, takiej okazji nie można było przepuścić!
Myśliwy bez namysłu spiął swego wiernego rumaka i ruszył za zwierzęciem w pogoń. I chociaż pędził
strasznie szybko, chociaż mu głowę i ramiona smagały gałęzie, a błoto pryskało spod końskich kopyt,
dystans między nim, a jeleniem nie zdawał się zmniejszać ani o jotę.
Zeźlił się pan Michał okropnie i jeszcze bardziej ponaglił wierzchowca, całkowicie nie zwracając już
uwagi na drogę. Ani się obejrzał, a omamiony swą łowiecką żądzą wparował w sam środek bagniska. Koń zaczął się topić, coraz bardziej zapadając się w błoto. Wówczas to dopiero przeraził się Paprocki nie na żarty, zapomniał wreszcie o polowaniu i zaczął
rozpaczliwie walczyć o własne życie. Bez skutku. Był sam w lesie, nikt nie słyszał jego wołania o
pomoc. Krzykom odpowiedział jedynie szyderczy, mrożący krew w żyłach i iście szatański śmiech,
dobiegający z miejsca, gdzie przed chwilą zniknął dwunastak.
strona 1 / 3
Pobrano z portalu Mapa Kultury
Szlachcic w panice zaczął modlić się do Boga i prosić o przebaczenie, ale wkrótce usta zalała mu
mętna, cuchnąca woda. Szukające punktu uchwytu ramiona nie znalazły oparcia i także znikneły pod
powierzchnią błota. Dumny dziedzic utonął sromotnie, pozostawiając po sobie jedynie niewielkie
zaklęśnięcie w błocie, na powierzchni którego utrzymywała się szlachecka czapka i kilka marnych
bąbelków powietrza.
Po niedługim czasie tknięta złym przeczuciem i zaniepokojona długą nieobecnością syna matka
wysłała w las ludzi na poszukiwania. Chociaż starannie przeczesano knieję, dopiero po trzech dniach
natrafiono na unoszącą się na bagnisku znajomą czapkę i przyniesiono biednej kobiecie tragiczne
wiadomości.
Osamotnionej staruszce nie pozostało nic innego, jak żarliwie się modlić za duszę tragicznie zmarłego
syna. A wkrótce okazało się, że modlitw potrzebował on z całą pewnością. Przy leśnej drodze do
Zazdrości oraz przy kapliczce na Piaszczanej Górce zaczęło okrutnie straszyć.
Nocami regularnie pojawiały się tam ogniki wodzące ludzi, a czasami pokazywał się widmowy, czarny
pies, albo konie płoszyły się z nieznanego powodu tak, że nikt tamtędy w spokoju przejechać nie mógł,
zwłaszcza po zapadnięciu zmroku.
Gdy dowiedziała się o tych niepokojących dziwach matka Michała Paprockiego ze zgryzoty wkrótce
zachorowała i zmarła. I tym samym zabrakło osoby, która wznosiłaby modły za przeklętą duszę
utopionego.
Mijały lata, przewaliła się przez nasz biedny kraj straszliwa wojna światowa, ale ludzie o przeklętym
miejscu w lesie nie zapomnieli. Nadal strach im było tamtędy chodzić.
I zdarzyło się pewnego wieczoru, że owianą złą sławą leśną drogą z Ciągowic do Zazdrości wypadło
iść pewnemu staruszkowi, doskonale znającemu przedwojenne historie o tym miejscu.
Dziadek maszerował więc przygotowany na ewentualne spotkanie ze "złym": w jednej ręce trzymał
różaniec, a w drugiej solidną, drewnianą pałkę z dębiny. Przezorność taka okazała się jak najbardziej
uzasadniona. W miejscu, gdzie droga stawała się najwęższa, a bagna najbardziej dymiące, zjawił się
bowiem przed wędrowcem czarny pies z gorejącymi czerwienią oczami i zastawił swym cielskiem
drogę. Staruszek nie przeląkł się jednak i ciągle odmawiając różaniec zamachnął się i bardzo solidnie
zdzielił zjawę swym kosturem po zadzie.
I wtedy pies przemienił się w człowieka, który rzekł nieludzkim, straszliwym głosem tak:
- Ja jestem Michał Paprocki! Dawny dziedzic z Ciągowic! Powiadam ci, tu, w tym bagnie, zakopany jest
kufer pieniędzy. Weź sobie ten skarb na własność!
- Ja nie wezmę tych pieniędzy, bo nie chcę ich. Tu jest bagno, utonąć można. Ten cały kufer i opowieść
o nim do podszepty złych mocy – odparł roztropnie dziadek.
Wtem ton głosu zjawy zmienił się. Brzmiał teraz jak zwykła pokorna prośba śmiertelnie zmęczonego
czymś człowieka:
- Wybaw mnie! Módl się za mnie! - błagało widmo.
- Pieniędzy twoich nie chcę, ale i bez tego będę się za ciebie modlił – obiecał starzec i wówczas duch
zniknął, rozpływając się w powietrzu z westchnieniem ulgi.
Dziadek poszedł dalej bezpiecznie, rozmyślając o dziwnym zdarzeniu. Wkrótce dał w kościele na mszę
za świętej pamięci Michała Paprockiego, a i co wieczór modlił się za potępioną duszę zmarłego. O to
samo poprosił swoją żonę i wnuki. I chyba musiały te modlitwy zadziałać i wyratować potępioną duszę
szlachecką, bo kiedy (rzecz jasna celem weryfikacji doniesień o nawiedzonym miejscu) całkiem
niedawno osobiście wybrałam się na spacer owianym legendą leśnym duktem, wiodącym przez bagna
strona 2 / 3
Pobrano z portalu Mapa Kultury
z Ciągowic do Zazdrości, niczego niepokojącego nie dostrzegłam, ani też nie odczułam.
Zza zarośli przyglądała mi się ciekawie tylko para sarenek.
Ale może trafiłam nie w porę? Może nadal można na dróżce napotkać zjawę pana Michała? Kto to wie?
KONKURS strona 3 / 3