przedmowa - Teologia Polityczna
Transkrypt
przedmowa - Teologia Polityczna
RAISSA MARITAIN PRZEDMOWA Na początku stycznia 1940 roku Jakub Maritain, odpowiedzialny za relacje kulturalne między Francją, Kanadą i Stanami Zjednoczonymi, miał na kilka miesięcy wyjechać z cyklem wykładów do Ameryki Północnej. I mimo że długotrwała podróż statkiem wydawała się ogromnie wyczerpująca i niebezpieczna, postanowił zabrać ze sobą swoją żonę Raissę, oraz jej młodszą siostrę Werę. Nie mógł zostawić ich samych w Paryżu. Trwała już II wojna światowa. Francja wypowiedziała wojnę Niemcom i chociaż na jej terenie nie było jeszcze działań wojennych, to należało się liczyć z groźbą antysemickich prześladowań. Wyjechali więc wszyscy troje i nie mogli już powrócić do Francji, którą Niemcy zaatakowali w maju 1940 roku. Wkrótce po zajęciu przez najeźdźców Paryża dowiedzieli się, że poszukujące Jakuba gestapo przeprowadziło rewizję w ich domu w Meudon. Dawne rany otworzyły się na nowo, sprawiając ból. Przeszłość stała się teraźniejszością i przypomniała Raissie i Werze o ich żydowskim pochodzeniu, o antysemickich pogromach w Rosji, skąd jako małe dziewczynki wyjechały wraz z rodzicami do Francji. Z Europy Wschodniej, szczególnie z Polski, zaczęły nadchodzić przerażające wieści. Zaledwie dwa miesiące po rozpoczęciu wojny Raissa zanotowała w swoim dzienniku, pod datą 5 listopada 1939 roku: „Uczestniczyłam we mszy świętej z sercem przepełnionym goryczą, myśląc o naszych przyjaciołach w Warszawie – w Laskach, może już nieżyjących, albo żywych, lecz torturowanych, –5– WIELKIE PRZYJAŹNIE męczonych w najróżniejszy sposób. A więc takie rzeczy się zdarzają! Ci, których imiona znamy, są nam zawsze najbliżsi! Myślę o mojej drogiej siostrze Zofii Landy, która przyjęła imię zakonne: Teresa od Krzyża. Cóż za imię! I co za los! O księdzu Korniłowiczu, o Marylskim, o Matce Czackiej, niewidomej zakonnicy będącej światłem wspólnoty. Odczuwam gorycz ich śmiertelnego lęku. Cień nadziei zrodził się jednak w mojej duszy, gdyż w przeznaczonym na dzisiejszy dzień Introit Pan Bóg zawarł obietnicę, że sprowadzi naszych wygnańców ze wszystkich stron...”1. Raissa przypominała sobie swoje dzieciństwo, i stanął jej przed oczami Paryż z tamtego okresu, miasto, które darzyła wielkim uczuciem i które dało jej Jakuba, a później Leona Bloya – ich ojca chrzestnego, i tylu innych serdecznych przyjaciół. Ten Paryż był teraz tak bardzo upokorzony. Raissa zaczęła pisać pamiętnik, do czego gorąco ją zachęcał Stefan Gilson. Część pierwszą, wydaną drukiem w 1941 roku, zadedykowała Jakubowi. Część drugą, opublikowaną w roku 1944, poświęciła Werze. W 1948 roku połączyła oba tomy, tworząc książkę Wielkie przyjaźnie. Wcześniej wydała dwa zbiory pięknych i niezwykle wzruszających wierszy. Dzięki tym wspomnieniom mogła przeżyć na nowo i wyrazić swoją głęboką miłość do Jakuba, czułość i serdeczność, jakie żywiła dla Wery, a także przypomnieć niezwykłe koleje ich licznych przyjaźni, które stały się dla nich źródłem łaski – zaczynając od pierwszych: Karola Péguya, Ernesta Psichariego, Henryka Bergsona, a kończąc na Leonie Bloyu, który doprowadził ich do Boga i do Matki Bożej, opłakującej na górze w La Salette grzechy ludzkie i wynikające z nich nieszczęścia. Raissa wciąż miała w pamięci Ubogą, książkę Bloya, którą przeczytała jeszcze jako osoba niewierząca i która poruszyła ją tak bardzo, że pierwsza napisała do do jej autora, przesyłając mu skromną kwotę. Szczególnie przejęło ją zawarte w tej książce stwierdzenie: „Jest tylko jeden powód do smutku: nie być świętym”. Po ukazaniu się pierwszej części wspomnień otrzymała kilkaset listów od czytelników, którzy uznali, że ten czy inny wymiar książki dotyczy także i ich, i zapragnęli podzielić się z autorką swoimi cierpieniami 1 R. Maritain, Le journal de Raissa, Paris 1963, s. 260. –6– PRZEDMOWA i nadzieją: „Wracałam zmęczona z pracy. Wiadomości były złe; czułam się smutna, ale na moim biurku leżała Pani książka... Czytałam ją do pierwszej nad ranem, z niepokojem śledząc Pani głębokie rozważania, Pani poszukiwanie prawdy. Przez kilka godzin miałam wrażenie, że wzniosłam się ponad cierpienia i przykrości obecnego życia, że otoczyła mnie atmosfera wolności i mądrości. Dziękuję więc Pani za te godziny wolne i mądre...”; „Pani książka rzeczywiście zapewniła mi kontakt z samą istotą i z nieskończonością miłością Boga... Ale jestem tak oddalona od Pani, że niemal mi wstyd pisać o tych sprawach, jednak ośmielam się prosić Panią o modlitwę...”; „Chciałabym, żeby Pani wiedziała, jak często o Pani myślałam przez te okrutne lata... jedyna książka, którą mogę czytać, płacząc, to Pani książka, Raisso...”. Niektórzy jej czytelnicy byli pochodzenia żydowskiego. Pewna zakonnica napisała: „Drogie jest mi w Pani także to, że należy Pani do rasy pierworodnej, wybranej, do grona pierwszych zaproszonych na ucztę”, a inna: „Często miałam łzy w oczach, czytając o Pani cierpieniach i o wielkich, wspaniałych rzeczach, które Bóg uczynił dla was trojga”. Odbiorcy tej książki zgodnie podkreślali, że Raissa dotknęła istoty dramatu rozgrywających się wówczas wydarzeń. Utworzył się jakby żywy łańcuch przyjaźni i modlitwy, rozciągający się przez Atlantyk i przez cały świat, który stał się źródłem solidarności, odwagi, a także nadziei. Część druga pamiętnika powstawała już w innej atmosferze. Wojna jeszcze trwała, lecz wiatr się odwrócił. Anglia stawiała opór, Ameryka poważnie zaangażowała się w działania wojenne, we Francji został zorganizowany ruch oporu, który Jakub wspierał poprzez regularnie nadawane audycje radiowe. Narodziła się nadzieja na zwycięstwo! Jednym z bohaterów tej części był ktoś, kto stał się dla Raissy bardzo bliski, kogo odkryła jako pierwsza; Jakub poznał go nieco później. Był to święty Tomasz z Akwinu, którego oboje pokochali i który odegrał szczególną rolę w ich życiu. Jego nauczanie ukierunkowało i umocniło filozoficzne poszukiwania Jakuba. „Słuszne jest chwalić to, co się kocha” – mówiła Raissa i dodawała: „Sympatia, podziw i wdzięczność zrodziły w nas zatem przywiązanie do świętego Tomasza, który stał się dla nas –7– WIELKIE PRZYJAŹNIE prawdziwym przyjacielem”2. Później napisała pełną uroku książeczkę, Doktor Anielski, czyli opowieść o św. Tomaszu z Akwinu3. Dużo miejsca autorka poświęciła przyjaciołom, z którymi ona i Jakub byli szczególnie związani. Wielu z nich nawróciło się dzięki Leonowi Bloyowi, jak choćby malarz Jerzy Rouault czy wyjątkowe małżeństwo, Piotr i Krystyna van der Meer de Walcheren. Opisała również nawrócenie swoich rodziców, które zarówno dla niej, jak i dla Jakuba było niesłychanie ważnym przeżyciem. Książkę zakończyła opisem kilku ostatnich lat życia i śmierci Bloya. O Jakubie mówiło się, że miał szczególny dar do zdobywania przyjaciół i pogłębiania związków z nimi, a Raissa chętnie powtarzała, że jej ręce są pełne przyjaźni. Liczni bywalcy domu Maritainów w Meudon, na przedmieściach Paryża, opowiadali, że w każdą niedzielę było w nim pełno gości, którzy przychodzili, by umocnić się na duchu, posłuchać wykładów Jakuba i wnikliwych uwag Raissy. Pełna oddania Wera czuwała, by wszyscy – a zwłaszcza osoby, które pojawiały się tam po raz pierwszy – czuli się dobrze i swobodnie. Zajęcia te wymagały czasu, toteż łatwo zrozumieć, że Raissa nie mogła pracować nad swoją książką tak, jakby sobie tego życzyła. Miała wiele obowiązków, których wypełnianie często utrudniały problemy zdrowotne. W kaplicy, na pierwszym piętrze domu, gdzie spędzała na modlitwie prawie wszystkie przedpołudnia, wiele osób doznało łaski nawrócenia. Wybuch II wojny światowej położył kres tej pięknej przygodzie w Meudon. Przyjaźnie Maritainów przetrwały wojnę i rozwijały się dalej, ogarniając świat. Przede wszystkim w Rzymie, gdzie Jakub pełnił fukcję ambasadora Francji przy Stolicy Apostolskiej, a następnie – znowu w Stanach Zjednoczonych, dokąd powrócił, by na kilku tamtejszych uniwersytetach prowadzić wykłady z filozofii. Raissa, Wera i Jakub regularnie odwiedzali też Francję, i spotykali wówczas przyjaciół – dawnych i nowych, z którymi utrzymywali stały kontakt. 2 3 Por. s. 142. Wydanie polskie – Kraków 2006. –8– PRZEDMOWA Po śmierci Raissy i Wery Jakub przyłączył się do Małych Braci Jezusa w Tuluzie. Jego drzwi, choć zamknięte dla dziennikarzy, zawsze były otwarte dla ludzi młodych i dla przyjaciół, wśród których znajdowało się wiele osób nawróconych. Częstymi gośćmi byli chrześniacy – jego i Raissy. Ostatnie słowo, streszczające i wyjaśniające wszystko, co zostało wcześniej powiedziane, należy do Raissy: „Nasi przyjaciele to część naszego życia, nasze życie jest wytłumaczeniem naszych przyjaźni”4. Brat Moris Maurin 4 Por. s. 14. –9–