Materiały formacyjne PDF

Transkrypt

Materiały formacyjne PDF
PPAG 2014
CO TY TUTAJ ROBISZ [ELIASZU]?
1
PODZIĘKOWANIE
Pragniemy bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy
w jakikolwiek sposób przyczynili się do przygotowania tegorocznego
programu PPAG 2014 noszącego hasło: Co Ty tutaj robisz [Eliaszu]?
Poranne medytacje biblijne opracował ks. Piotr Szymkowiak
przy współpracy z dk. Mateuszem Stróżewskim. Liturgię
na poszczególne dni przygotował ks. Jacek Krzesiński. Konferencje
opracowali: ks. Piotr Szymkowiak, ks. Marcin Jankowski, ks. Radosław
Tuszyński, o. Paweł Przybyszewski, ks. Jacek Krzesiński, ks. Tomasz
Krzysztofiak, ks. Wojciech Orzechowski.
Opracowania sylwetek patronów dnia podjął się ks. Marcin
Przybylski. Koncepcję graficzną opracowali: Anna Łukaszewska
i Bartosz Borowiak. Korekty tekstów dokonała Magdalena Grubczak.
Skład materiałów przygotowany został przez Pracownię Druku
i Fotografii Adriana Samula.
Dziękuję wszystkim, również tym, którzy nie zostali
wymienieni z imienia i nazwiska, za zaangażowanie w tworzenie
i realizację programu PPAG 2014.
Kierownik PPAG
ks. Piotr Szymkowiak
2
WPROWADZENIE DO PROGRAMU PPAG 2014
Od najdawniejszych czasów, we wszystkich religiach, pielgrzymka była
powszechną i szczególną formą religijności. Pierwsi chrześcijanie nie
praktykowali pielgrzymowania jako elementu kultycznego, bojąc się
skażenia własnego kultu religijnymi praktykami hebrajskimi
i pogańskimi. Podejmując pielgrzymki do grobu męczenników, bądź też
nawiedzając miejsca naznaczone obecnością Zbawiciela nie
zapominali, że całe ich życie jest pielgrzymką do nieba.
Wpatrzeni w Jezusa Chrystusa, który w sobie samym wypełnił
tajemnicę świątyni i przeszedł z tego świata do Ojca, chrześcijanie mają
świadomość tego, że ich życie jest drogą do sanktuarium niebieskiego,
a Kościół jest „pielgrzymem na ziemi”.
Wobec powyższych stwierdzeń, także w naszych czasach wydaje się
koniecznym wskazanie kilku wymiarów pielgrzymowania ukazujących
specyficzną wobec innych religii duchowość pielgrzymowania. Idąc
za Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii 1, możemy wskazać
poszczególne wymiary tejże duchowości. Na pierwszym miejscu
wymiar eschatologiczny, dalej: wymiar pokutny, wymiar świąteczny,
wymiar kultyczny (adoracja i uwielbienie Pana, dziękczynienie,
modlitwa prośby), wymiar apostolski (świadectwo) i wymiar
wspólnototwórczy.
Tegoroczne hasło i program PPAG zmierzają do nowego odkrycia
wartości pielgrzymowania i jego duchowości. Hasłem są słowa, które
Bóg kieruje do Eliasza w czasie spotkania na Horebie: co ty tutaj robisz
[Eliaszu]? Pielgrzymi mają poczuć, że słowa te kierowane są do nich,
cały zaś program zmierza do tego, aby podobnie jak Eliasz, pod koniec
1
Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Dyrektorium
o pobożności ludowej i liturgii (Zasady i wskazania), Poznań 2003, n-ry 279 – 287.
3
drogi udzielili Bogu odpowiedzi i by ta odpowiedź znalazła swoje
potwierdzenie w ich życiu.
Program według założeń ma przebiegać dwutorowo:
1. poznawanie postaci Eliasza
2. zaznajamianie się z ideą pielgrzymowania i jego duchowością.
Cele te będą realizowane równolegle. W istocie bowiem nie stoją one
w sprzeczności, ale dopełniają się. Eliasz jest prorokiem, który podążał
na spotkanie z Bogiem, był pielgrzymem do Bożej Góry Horeb. Jego
życie (nie tylko w aspekcie tejże drogi) może stać się inspiracją dla
dzisiejszego pokolenia. Postać Eliasza przywoływana będzie w czasie
niektórych czytań mszalnych, pojawiać się będzie natomiast
systematycznie w czasie medytacji. [Medytacje zatem nie będą
inspirowane czytaniami z poszczególnych dni.] Czytania będą
natomiast wyjaśniane i rozwijane w czasie homilii. [Przy każdym
czytaniu zamieszczone zostanie krótkie wprowadzenie, którego celem
będzie wskazanie kryteriów decydujących o tym, dlaczego właśnie ten
fragment został wybrany. Pragniemy, aby te komentarze stały się
pomocą przy tworzeniu homilii.]
Obok medytacji, w czasie drogi głoszone będą konferencje (tematy
zamieszczamy poniżej). Ich treść ma pomóc zrozumieć sens
pielgrzymowania. Z założenia pragniemy, aby w konferencjach
ukazany był także (obok wymienionych powyżej) wymiar biblijny
i historyczny (z uwzględnieniem tradycji związanych z naszą
archidiecezją).
W czasie drogi przedstawiane będą postacie „patronów dnia”.
Na zakończenie zaś przeżywać będziemy tradycyjne apele w grupach,
bądź specjalne nabożeństwa (znajdą się one w „pomocach dla
przewodników”).
Doskonale wiemy, że owocniej przeżywa się wszelkie rekolekcje
w stanie łaski uświęcającej. Prawdą jest natomiast i to, że istotę
rekolekcji stanowi nawrócenie, a zatem także dobrze przeżyta
spowiedź. Planujemy więc, aby spowiedź odbyła się w niejako
4
na zakończenie pielgrzymki. Prosimy przewodników, by pomogli
osobom w swoich grupach dobrze się do takiej spowiedzi przygotować.
Ufamy, że przygotowane w materiałach treści także przysłużą się temu.
Warto też zachęcać pielgrzymów, aby w czasie całej pielgrzymkowej
drogi nie pozostawali w stanie łaski uświęcającej, ale także żeby
przygotowali się do spowiedzi „na zakończenie drogi” (nawet jeśli
oznaczać to będzie kolejną spowiedź w niewielkim odstępie czasu).
5
28.07.2014 r. (poniedziałek)
Co ja tutaj robię? – idea, geneza, sens pielgrzymowania
KOLEKTA (MR 68’’)
Módlmy się.
Wszechmogący Boże, Ty nam dajesz udział w misterium śmierci
i zmartwychwstania Twojego Syna, † spraw, abyśmy umocnieni
przez Ducha, który czyni z nas Twoje dzieci, * prowadzili nowe
życie. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który
z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez
wszystkie wieki wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
1 Krl 19, 9a. 11-14
Droga na górę Horeb kończy się dla Eliasza uświadomieniem sobie
sensu i celu własnej życiowej drogi, jaką jest służba dla Boga i walka
o Jego sprawy.
Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej
Gdy Eliasz przybył do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej
groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan zwrócił się do niego i przemówił
słowami: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana».
A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry
i druzgocąca skały szła przed Panem. Ale Pan nie był w wichurze.
A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.
Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu
szmer łagodnego powiewu.
Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem,
6
wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos
mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz odpowiedział:
«Żarliwością zapłonąłem o Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici
opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze, a Twoich proroków
zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze
i na moje życie».
Oto słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 122(121) 1-2, 4-5, 6-7, 8-9 (R.: por. 1)
Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana.
Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: *
"Pójdziemy do domu Pana".
Już stoją nasze stopy *
w twoich bramach, Jeruzalem.
Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana.
Tam wstępują pokolenia Pańskie, *
aby zgodnie z prawem Izraela wielbić imię Pana.
Tam ustawiono trony sędziowskie, *
trony domu Dawida.
Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana.
Proście o pokój dla Jeruzalem: *
Niech żyją w pokoju, którzy cię miłują.
Niech pokój panuje w twych murach, *
a pomyślność w twoich pałacach.
Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana.
7
Ze względu na braci moich i przyjaciół *
będę wołał: "Pokój z tobą".
Ze względu na dom Pana, Boga naszego, *
modlę się o dobro dla ciebie.
Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Łk 3, 4. 6
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego;
wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA
Łk 7, 24-30
Pytania do tłumów są pytaniami do każdego pielgrzyma. Pomagają
odkryć i „oczyścić” prawdziwy cel podejmowanej drogi.
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza
Gdy wysłannicy Jana odeszli, Jezus zaczął mówić do tłumów
o Janie: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się
na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty
ubranego? Oto w pałacach królewskich przebywają ci, którzy noszą
okazałe stroje i żyją w zbytkach. Ale coście wyszli zobaczyć? Proroka?
Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym
napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował
drogę.
Powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie
ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy
jest niż on”.
I cały lud, który Go słuchał, i nawet celnicy przyznawali
słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy. Faryzeusze zaś i uczeni
8
w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując
chrztu od niego.
Oto słowo Pańskie
MODLITWA POWSZECHNA
MODLITWA NAD DARAMI (MR 71’’)
Boże, ty umocniłeś w swoich wiernych podobieństwo do Twojego
Syna, † przyjmij ich modlitwy i spraw, aby uczestnicząc
w pamiątce Jego Ofiary, przez którą nam wysłużył Ducha Świętego,
* stawali się coraz doskonalszymi świadkami Chrystusa. Który żyje
i króluje na wieki wieków.
W. Amen
MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: IV z prefacją własną
MODLITWA PO KOMUNII (MR 69’’)
Módlmy się.
Panie, nasz Boże, w Najświętszym Sakramencie przyjęliśmy Ciało
i Krew Twojego Syna, † spraw, abyśmy wzrastali w jedności Ducha
Świętego i bratniej wspólnocie, * i przez czynną miłość osiągnęli
pełne podobieństwo do Chrystusa. Który żyje i króluje na wieki
wieków.
W. Amen
9
ROZMYŚLANIE PORANNE
1 DZIEŃ – CO JA TUTAJ ROBIĘ?
W czasie całej pielgrzymki w rozmyślaniu towarzyszyć nam będzie
postać proroka Eliasza. Jego osoba, doświadczenia, spotkania z Bogiem
pozwolą lepiej przeżyć tegoroczne rekolekcje w drodze.
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
 Prośba do Ducha Świętego.
 Wyrażenie intencji – prośby medytacji: przez pryzmat
rozważanego słowa poznać, kim jestem.
1 Krl 16, 29-17,4
Achab, syn Omriego, objął władzę nad Izraelem w roku trzydziestym
ósmym [panowania] Asy, króla Judy, i królował Achab, syn Omriego,
nad Izraelem w Samarii dwadzieścia dwa lata. Achab, syn Omriego,
również czynił to, co złe w oczach Pana, i stał się gorszym
od wszystkich swoich poprzedników. Doszło do tego, że nie wystarczało
mu popełnianie grzechów Jeroboama, syna Nebata, gdyż wziąwszy
sobie za żonę Izebel, córkę Etbaala, króla Sydończyków, zaczął służyć
Baalowi i oddawać mu pokłon. Ponadto wzniósł ołtarz Baalowi
w świątyni Baala, którą zbudował w Samarii. Achab sporządził też
aszerę. Wskutek tego Achab jeszcze więcej czynił [złego] niż wszyscy
królowie, którzy przed nim byli, drażniąc Pana, Boga Izraela. Za jego
czasów Chiel z Betel odbudował Jerycho według zapowiedzi Pana,
którą wyrzekł przez Jozuego, syna Nuna; założył jego fundamenty
na swoim pierworodnym, Abiramie, a na swoim najmłodszym, Segibie,
postawił jego bramy. Prorok Eliasz z Tiszbe w Gileadzie rzekł
do Achaba: «Na życie Pana, Boga Izraela, któremu służę! Nie będzie
w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki nie powiem». Potem Pan
skierował do niego to słowo: «Odejdź stąd i udaj się na wschód, aby
ukryć się przy potoku Kerit, który jest na wschód od Jordanu. Wodę
będziesz pił z potoku, krukom zaś kazałem, żeby cię tam żywiły».
10
Na początku drogi muszę zadać sobie pytanie: kim ja jestem? Każda
z wymienionych tu postaci może być dla mnie pewnego rodzaju
lustrem. Eliasz żyje w czasach, gdy od kilku pokoleń naród wybrany
jest podzielony na dwa królestwa: Izraela i Judy. Z tym podziałem
związany jest grzech Jeroboama, który polegał na uczynieniu Betel
i Dan oficjalnymi sanktuariami królestwa Izraela, przeciwstawiając
je Świątyni Jerozolimskiej w królestwie Judy. Sporządził tam dwa złote
cielce, mówiąc do Izraelitów: „oto wasz bóg”. Kolejni królowie
podtrzymywali tę sytuację. Achab, który przejął władzę po swoim ojcu
Omrim, idzie o krok dalej. Nie tylko utrzymuje rozłam religijny, ale
wraz z poślubieniem Izebel, wprowadza kult bożka Baala. Za jego
panowania odbudowane zostaje także Jerycho, mimo klątwy, którą
na to miejsce rzucił Jozue. Dlatego autor natchniony podkreśla,
że Achab czynił to, co złe w oczach Pana, i stał się gorszym
od wszystkich swoich poprzedników.
Czy ja w moim życiu nie popełniam tych samych grzechów, co moi
przodkowie? (chwila ciszy)
Państwo Sydończyków, sąsiadujące z Izraelem, przeżywało w tamtych
czasach ogromny rozwój gospodarczy. Małżeństwo Achaba z Izebel
miało przynieść Izraelowi liczne materialne korzyści. Odbiło się
to jednak na duchowym życiu Izraelitów. Izebel, której imię oznaczało
moim bogiem Baal, zależało na wprowadzeniu kultu Baala, ponieważ
tak długo jak lud izraelski odchodził od Jahwe, a oddawał cześć
Baalowi, tak długo ona miała pełnię władzy nad ludem.
Czy są sytuacje w moim życiu, gdzie dla wygody, korzyści
materialnych, idę na kompromis ze złem? (chwila ciszy)
Baal uważany był za boga deszczu i płodności, odradzającego się życia,
plonów, który miał walczyć z bogiem suszy i śmierci – Motem.
Czy nie ma w moim życiu bożków, zabobonnych wierzeń w to, że coś
może zapewnić mi szczęście? (chwila ciszy)
11
Susza pojawia się właśnie w kontekście kultu Baala. Z jednej strony jest
karą za oddawanie czci fałszywym bogom, a z drugiej sprawdzianem,
który ma dać odpowiedź na pytanie: kto jest prawdziwym Bogiem?
Gdybym miał dzisiaj moją kondycję duchową przedstawić za pomocą
obrazu, to czy byłaby to wysuszona ziemia, czy rozkwitający ogród?
Do którego obrazu jest mi bliżej? (chwila ciszy)
Suszę zapowiada prorok Eliasz, którego imię oznacza moim Bogiem jest
Jahwe. Schowanie się, ukrycie proroka, ma wzbudzić także pragnienie
Bożego słowa.
Czy jest we mnie głód Słowa Bożego? (chwila ciszy)
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Taki staje w obecności Boga na początku pielgrzymiej drogi. W chwili
ciszy podziękuję za ten czas, za poruszenia serca, usłyszane słowo.
KONFERENCJA
PO CO PIELGRZYMUJEMY?
Biblijnych początków pielgrzymowania należy szukać w dwóch
wydarzeniach:
wędrówce
Abrahama,
który
wychodzi
z Ur chaldejskiego i podąża do miejsca wskazanego przez Boga, a także
w przejściu Izraelitów z Egiptu do Ziemi Obiecanej. W ścisłym
znaczeniu pielgrzymka to wędrowanie do sanktuariów, miejsc
uświęconych, wyjątkowych w znaczeniu religijnym, związanych
z objawianiem się Boga, Jego szczególnym działaniem. Na początku
takimi stają się Sychem, Mamre, Betel, które związane są z życiem
Patriarchów. Po wprowadzeniu Arki Przymierza przez króla Dawida
i wybudowania Świątyni przez jego syna Salomona, na centralne
miejsce pielgrzymek wyrasta Jerozolima. To właśnie wokół świątyni
koncentruje się całe życie religijne Żydów, zwłaszcza po późniejszych
reformach znoszących inne sanktuaria. Pielgrzymowanie do tego
miejsca staje się obowiązkiem wszystkich dorosłych Izraelitów płci
męskiej. W tradycję swojego narodu włącza się Jezus. W Ewangelii
12
św. Łukasza czytamy: rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy
na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem
świątecznym (Łk 2,41-42). Również w czasie publicznej działalności
Jezus kilkakrotnie powraca do świątyni jerozolimskiej.
Biblia ukazuje nam również obraz pielgrzyma, człowieka w drodze.
Widzimy Abrama, który słyszy słowa Boga; widzimy Naród Wybrany
podążający do Ziemi Obiecanej, Jezusa przemierzającego Palestynę,
a także Apostołów udających się na krańce świata z Dobrą Nowiną.
Tradycję pielgrzymowania z judaizmu przejmuje chrześcijaństwo.
W pierwszych trzech wiekach wierzący przede wszystkim nawiedzają
groby męczenników. Po ustaniu prześladowań szybko rozwija się ruch
pielgrzymkowy, a celem są miejsca związane z życiem Pana Jezusa,
które stają się „Ziemią Świętą”. Równocześnie rozwija się życie
pustelnicze przyciągające rzesze pielgrzymów szukających rady
i duchowego wsparcia. Po zajęciu Ziemi Świętej przez Arabów (VII w.)
większą popularność wśród pielgrzymów zyskuje Rzym - miejsce
męczeńskiej śmierci świętych apostołów Piotra i Pawła, w którym
znajdują się katakumby z licznymi grobami męczenników, a także
kościoły z relikwiami związanymi z życiem Chrystusa, sprowadzone
przez św. Helenę. Również biskupi udają się do Wiecznego Miasta,
by oddać cześć następcy Piotra i biskupowi Rzymu oraz złożyć swoje
sprawozdania z pasterzowania we własnych diecezjach. Tak tworzy się
tradycja istniejąca do dziś biskupiej wizyty ad limina Apostolorum.
W tym roku po 8 latach złożyli ją ponownie biskupi polscy. Stopniowo
popularne stają się także inne miejsca w Europie. Na zachodzie w Galii
grób św. Marcina z Tours i od VIII wieku, na Półwyspie Iberyjskim
grób św. Jakuba w Santiago de Compostela. Pątnicy nawiedzają także
sanktuaria dedykowane św. Michałowi Archaniołowi (Monte Gargano
w Puglia i Mont Saint–Michel w Normandii). Stosunkowo późno
popularność zyskują pielgrzymki związane z kultem Matki Bożej.
Mimo, że ruch ten istnieje już od pierwszych wieków chrześcijaństwa,
to rozkwit następuje dopiero pod koniec średniowiecza.
13
W Polsce początki pielgrzymowania związane są z Gnieznem.
To właśnie do grobu pierwszego polskiego męczennika - św. Wojciecha
przybywa z pielgrzymką w 1000 roku cesarz Otton III. Zwyczaj ten
kontynuują królowie z dynastii Piastów. W kolejnych wiekach
pojawiają się nowe miejsca pielgrzymek takie jak: Klasztor
Benedyktynów na Świętym Krzyżu, Trzemeszno związane z kultem
św. Wojciecha, a także Kraków z relikwiami św. Floriana
i św. Stanisława, aż wreszcie w 1382 roku zostaje ufundowany klasztor
ojców paulinów na Jasnej Górze, który stopniowo staje się stolicą
polskiego ruchu pielgrzymkowego.
Warto jeszcze poznać historię pielgrzymki gnieźnieńskiej na Jasną
Górę. Za początek (…) należy przyjąć drugą połowę lat trzydziestych,
okresu międzywojennego. Wtedy właśnie ówczesny proboszcz parafii
p. w. Św. Wawrzyńca w Gnieźnie, ks. Józef Chilomer, zorganizował
grupę 200- 300 pielgrzymów, wśród których liczniejszą część stanowili
jego parafianie. Wędrował z nimi co roku, aby pokłonić się przed
obrazem Czarnej Madonny. Stała data pielgrzymki została ustalona
na 2 - 8 sierpnia. Niestety rozwijającą się tradycję zorganizowanego
pielgrzymowania zahamowała II Wojna Światowa. Po wojnie, dopiero
w 1961 roku, piesze wędrowanie z naszej Archidiecezji zostało
kontynuowane. Idea pielgrzymowania odrodziła się dzięki
ks. Wojciechowi Dzierzgowskiemu. Był on wikariuszem w Bazylice
Prymasowskiej, a później ojcem duchownym Prymasowskiego
Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie. Nawiązując
do tradycji okresu międzywojennego, wyruszał na pielgrzymi szlak
wspólnie ze zgromadzoną młodzieżą, głównie męską. Z roku na rok
grupa ta stawała się co raz liczniejsza. Jednak po raz kolejny pojawiły
się trudności. Służba Bezpieczeństwa przeszkodziła w drodze
pielgrzymom i zawróciła ich do domu. Od tego momentu pielgrzymi
ruszali na szlak w kilkuosobowych grupach z różnych zakątków
Archidiecezji. Te małe grupki spotykały się dopiero 8 sierpnia
na Jasnej Górze. Z upływem lat istniejące grupy były zasilane przez
14
nowych pielgrzymów, a także powstawały nowe grupy tych, którzy
chcieli wędrować, aby pomodlić się przed Cudownym Obrazem. Taki
sposób pielgrzymowania, który zainicjował ks. Dzierzgowski,
ze względu na swą specyfikę przyjął miano pielgrzymki promienistej.
Jej legalizacja dokonała się dopiero w czasie stanu wojennego.
Pielgrzymka promienista zalegalizowana została decyzją Prezydenta
Gniezna. Dalszy rozwój pielgrzymowania na Jasną Górę miał miejsce
w latach 70- tych. Wtedy to w Pieszej Pielgrzymce Warszawskiej,
w grupie błękitno szarej, wędrowali pątnicy z Archidiecezji
Gnieźnieńskiej. Jako patrona obrali sobie Św. Wojciecha. Grupa
ta zaczęła funkcjonować pod oficjalną nazwą gnieźnieńska od roku
1981. Rok później, kiedy liczba pielgrzymów z Archidiecezji
Warszawskiej przekroczyła 50 tysięcy, w grupie gnieźnieńskiej
wędrowało ok. 1000 pielgrzymów. W tym czasie, w całej Polsce, zaczęły
powstawać nowe pielgrzymki diecezjalne. W związku z tym,
w 1983 roku, ks. Bp. Jan Czerniak na spotkaniu z księżmi, którzy
pielgrzymowali w grupach pielgrzymki promienistej, warszawskiej
i toruńskiej, podjął decyzję o utworzeniu Pieszej Archidiecezjalnej
Pielgrzymki Gnieźnieńskiej na Jasną Górę. Jej pierwszym kierownikiem
został ks. Andrzej Grzelak, a ojcem duchownym ks. Antoni Balcerzak.
Pierwsza pielgrzymka Archidiecezjalna wyruszyła 1 sierpnia 1983
roku2.
Duchowy wymiar pielgrzymowania odróżnia pielgrzymkę od zwykłego
podróżowania. W turystyce najważniejszy jest cel. To, co dzieje się
w drodze, nie ma tak dużego znaczenia. Natomiast w pielgrzymowaniu
droga jest już doświadczeniem celu. Czas poświęcony
na przemieszczanie się do sanktuarium jest okazją do nawrócenia się.
Im bardziej w drodze doświadczam obecności Boga, robię Mu miejsce
w sercu, tym bardziej osiągnięcie celu jest dopełnieniem drogi. Cel
i droga przenikają się nawzajem. Może to zabrzmi dziwnie, ale
2
http://ppag.pl/2013/index.php/o-pielgrzymce/historia
15
w pielgrzymowaniu nie chodzi tylko o zewnętrzne zbliżanie się do celu,
ale o wewnętrzne zbliżanie się do Boga. Droga najbardziej dokonuje się
w sercu pielgrzyma. Dlatego na pielgrzymce nie tylko liczą się
kilometry, ale to, co te kilometry wypełnia. Gdyby chodziło o przyrost
masy mięśniowej moich nóg, to ważna byłaby liczba kroków.
W pielgrzymce chodzi o rozwój duchowy pielgrzyma, a na ten składa
się wszystko, co buduje większą miłość do Boga i człowieka: modlitwa,
rezygnacja z siebie, z własnych potrzeb, uczynki miłosierdzia, a liczba
kroków o tyle, o ile stanowi trud ofiarowany Bogu. Pielgrzymka
pozwala uświadomić nam, że całe nasze życie jest ciągłym
pielgrzymowaniem, a my tu na ziemi jesteśmy tylko przechodniami,
pielgrzymami. Gabriel Marcel, francuski filozof i myśliciel, nazywa
człowieka Homo Viator - człowiek w drodze, pielgrzym. „To dusza
właśnie jest podróżniczką, to o duszy i o niej samej, jest w najwyższym
stopniu prawdziwe powiedzenie, że być, oznacza być w drodze”.
Nawiązując do historii Abrahama, „wyjść” oznacza dać się
poprowadzić Bogu, zaufać Mu. Można powiedzieć, że droga staje się
wtedy szkołą zależności od Boga. Taką szansą jest również
pielgrzymka. Warto przypomnieć słowa Jezusa posyłającego uczniów:
nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani
pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie! Gdy do jakiego domu
wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd będziecie wychodzić (Łk 9,2-4).
Jezus zachęca do rezygnacji z tego wszystkiego, co zapewni
mi niezależność, co pozwoli na realizację własnego pomysłu, na rzecz
całkowitej zależności od Bożego prowadzenia. Dzięki temu uczniowie
trafiali do domów i osób, które wybrał Pan, bo to te miejsca przed nimi
się otwierały. Było to także doświadczenie Bożej Opatrzności, o której
Jezus mówił: przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego
potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego
sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6,32-33).
Prostota pielgrzymowania i doświadczenie Bożej opieki pozwalają
także uzmysłowić sobie jak niewiele potrzebuje człowiek do życia.
16
Skromny posiłek, kawałek podłogi do spania, trochę wody na umycie
się są wystarczające, aby dotrzeć na Jasną Górę. Mimo, że codzienne
życie jest bardziej skomplikowane i wymaga od nas wielu innych
przedmiotów, to jednak czas pielgrzymki może być oczyszczeniem
z niepotrzebnych zależności i nadmiernej potrzeby posiadania. Trud,
wysiłek, czasem niedogodności, obecność drugiego człowieka
ujawniają dodatkowo prawdę o mnie. Co mnie drażni, co nudzi
i dlaczego? Bez czego nie mogę się obejść? Czy potrafię być uczynny
i miły mimo zmęczenia? Pytań można stawiać wiele. Jeśli jestem
dobrym obserwatorem, to pielgrzymka stanie się dla mnie
nieocenionym źródłem wiedzy o sobie.
Warto na koniec powiedzieć parę słów o intencji pielgrzymowania.
Idziemy nie tylko, aby przeżyć rekolekcje w drodze, aby doświadczyć
nawrócenia, poznać siebie, ale także, aby uprosić potrzebne łaski dla
nas czy naszych bliskich. Wierzymy, że trud ofiarowany Bogu w tej
konkretnej intencji spowoduje, że zostanie ona wysłuchana. Przecież
ostatecznie liczy się tylko miłość, a właśnie okazaniem miłości
drugiemu człowiekowi jest podjęcie trudu i rezygnacja z siebie.
To wypełnienie słów Jezusa: to jest moje przykazanie, abyście się
wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej
miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich
(J 15,12-13).
PATRON DNIA
28.07.2014 r. (poniedziałek)
PATRON DNIA: ŚW. ABRAHAM, OJCIEC NASZ (WEZWANY
DO WIARY – WEZWANY DO DROGI)
Doświadczenie wiary w Boga jest podjęciem trudu pielgrzymowania.
To zgoda na pewne ryzyko i na przyjęcie niespodzianek. Abraham
szukał Boga po omacku na kolejnych etapach swego życia. Był
wsłuchany w powołujący go głos Boga.
17
Abraham jest przedstawicielem narodu wybranego, który w całej swej
historii szuka Boga. Żył w XIX-XVIII w. przed Chrystusem. Pochodził
z chaldejskiego Ur, z aramejskiego plemienia nomadów, którzy
przebywali w pobliżu metropolii, aby w niej dokonywać wymiany
i w panteonie miasta oddawać cześć bogu-księżycowi. Ur – to miasto
wygodne, bogate, dobrze zorganizowane, gdzie rodzina miała duże
przywileje, kobieta prawa niemal równe z mężczyznami, a dzieci były
traktowane jak rodzinny skarb. Rozbudowane szkolnictwo, literatura,
sztuka, piękne eposy religijne i… ulgi podatkowe – to jest
to, co na zawsze porzucił Abram.
Jego ojciec, Terach, wędrował do Kanaanu, ale zatrzymał się
w Charanie, w północnej Syrii, gdzie też w podeszłym wieku zmarł.
Na rozkaz Boga Abraham kontynuował wędrówkę razem z dobytkiem,
sługami i Lotem, swym bratankiem.
Abraham powoli poznawał Boga, obserwując stworzenie, gwiazdy.
Przez tę naturalną kontemplację systematycznie odkrywał Boga
prawdziwego. Bóg obiecuje mu, że jego potomstwo będzie liczniejsze
od gwiazd. Abraham porzuca obcych bogów, odcina się od politeizmu,
by iść za Bogiem Jedynym.
Abraham, przemieszczając się ze swym namiotem z miejsca na miejsce,
doświadczał wielu niebezpieczeństw: kłamał z obawy, by nie zostać
zabitym. Powiedział faraonowi, że Sara jest jego siostrą. Czuł się słaby
i niepewny w niesprzyjającym środowisku, pozbawiony oparcia
w klanie, w rodzinie, zdany na własne siły i na Boga.
Pan Bóg rozumie Abrahama w jego niemocy. Pozwala, by stawiał małe
kroki na drodze zawierzenia. Wyprowadza go na prostą z trudnych
sytuacji. To Bóg otwiera przed nim nowe perspektywy, obiecując
mu ziemię a potem, gdy zaufanie Abrahama rośnie, daje mu obietnicę
potomka. Bóg obdarza go błogosławieństwem. W nim błogosławione
są wszystkie narody!
Abraham wierzył i żył obietnicą. Ale lata mijały, był już starcem, jego
żona Sara staruszką, a upragnione potomstwo nie nadchodziło.
18
Wierząc, usiłował zrozumieć i usprawiedliwić Boga. Przecież zgodnie
z Jego obietnicą mieszkał już w Kanaanie. Myślał: „nie mam potomka,
ale zrodzony u mnie sługa zostanie moim spadkobiercą”. Ale Bóg
mówił będzie inaczej: „spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz
to uczynić (…) Tak liczne będzie twoje potomstwo”. Abraham miał
wtedy 86 lat, a Sara 76. Oboje chcieli wierzyć. Postanowili,
że niewolnica Hagar, Egipcjanka, urodzi Abrahamowi dziecko. I tak się
stało. Nadali mu imię Izmael i oboje pokładali w nim nadzieję. Ale Bóg
mówił, że Izmael nie jest obietnicą, na którą czekają. Zawarł
z Abrahamem przymierze, którego znakiem było obrzezanie
i zapowiedział, że to Sara urodzi syna obietnicy.
Niemal stuletni już wtedy Abraham nie wiedział, co o tym myśleć, ale
wiernie przestrzegał znaku przymierza. Kilka miesięcy po tym
wydarzeniu, w samym środku upalnego dnia, pod dębami Mamre stanął
Bóg. Przyszedł w gościnę do Abrahama w postaci Trzech Osób.
Pozwolił sobie umyć nogi u wejścia do namiotu i przygotować posiłek.
Kiedy podczas skromnej uczty po raz kolejny powrócił do tematu
obiecanego potomstwa, dziewięćdziesięcioletnia Sara nie wytrzymała
i roześmiała się. Jej śmiech był wyrazem powątpiewania. A jednak
zgodnie z zapowiedzią Bożą po roku urodziła Izaaka. Na świat
przyszedł wreszcie syn obietnicy. Zobaczywszy Izaaka, Abraham nie
miał już wątpliwości, już wiedział na pewno, że to początek, że będzie
ojcem wielkiego narodu. Bóg, który otworzył łono starej kobiety, a jego
uczynił ojcem, może sprawić wszystko. Taki Bóg zapewni
bezpieczeństwo jego potomkom, tak jak obiecał.
Ale Bóg nie obiecał bezpieczeństwa. Bóg obiecał błogosławieństwo.
W pewnym momencie wiara Abrahama poddana została próbie, Bóg
zażądał, by syn obietnicy, Izaak. został zabity i ofiarowany Stwórcy.
Zgodnie z Bożym nakazem, Abraham wziął syna Izaaka i nie mówiąc
nic nikomu, poszedł na górę Moria, aby złożyć go w ofierze. Abraham
był całkowicie samotny w tym doświadczeniu. Sara nie wiedziała
o niczym, nie wiedział o niczym Izaak. Dookoła toczyło się codzienne
19
życie. Abraham natomiast prowadził całkowicie mu ufającego Izaaka
na śmierć. Miał w pamięci Bożą obietnicę i całą historię swojego życia.
Zaufał obietnicy. Był posłuszny, toteż w miejsce syna mógł później
ofiarować baranka. Po śmierci Sary nabył teren w Makpela na grób dla
siebie. Tam jego szczątki zostały złożone w grocie, nad którą
krzyżowcy wznieśli kościół, po ich upadku zamieniony na meczet.
Przed śmiercią zobowiązał jeszcze sługę do poszukania małżonki dla
syna. Odnalazł ją wśród krewnych. Jemu to przekazał dziedzictwo, gdy
tymczasem synom zrodzonym przez konkubiny przeznaczył hojne dary.
20
29.07.2014 r. (wtorek)
Dokąd idę? - sanktuaria
KOLEKTA (MR 3’’)
Módlmy się.
Boże, Ty z żywych i wybranych kamieni przygotowujesz wiekuistą
świątynię Twojej chwały, † pomnóż w swoim Kościele owoce Ducha
Świętego, którego mu zesłałeś, * aby lud Tobie wierny rósł w łasce
i dojrzewał do zbudowania niebieskiego Jeruzalem. Przez naszego
Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje
i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki
wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
1 Krl 8, 22-23. 27-30
Sanktuarium jest znakiem czynnej i zbawczej obecności Pana w historii
oraz miejscem odpoczynku, w którym lud Boży, pielgrzymujący
po drogach tego świata ku Miastu przyszłemu (Hbr 13, 14), nabiera sił
na dalszą drogę. Świątynia Salomona zapowiadała prawdziwą
świątynię Boga i Jego obecność pośród swego ludu.
Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej
Salomon stanął przed ołtarzem Pana wobec całego zgromadzenia
izraelskiego i wyciągnąwszy ręce do nieba, rzekł: "O Panie, Boże
Izraela! Nie ma takiego Boga jak Ty, ani w górze na niebie, ani w dole
na ziemi, tak zachowującego przymierze i łaskę względem Twoich
sług, którzy czczą Cię z całego swego serca.
21
Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo
i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia,
którą zbudowałem.
Zważ więc na modlitwę Twego sługi i jego błaganie, o Boże mój,
Panie, i wysłuchaj to wołanie i tę modlitwę, w której dziś Twój sługa
stara się ubłagać Cię o to, aby w nocy i w dzień Twoje oczy patrzyły
na tę świątynię. Jest to miejsce, o którym powiedziałeś: «Tam będzie
moje imię», tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa
na tym miejscu. Dlatego wysłuchaj błaganie Twego sługi i Twego ludu,
Izraela, ilekroć modlić się będzie na tym miejscu. Ty zaś wysłuchaj
na miejscu Twego przebywania w niebie. Nie tylko wysłuchaj, ale też
przebacz!"
Oto słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 84, 3-5. 10-11
Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja.
Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich. *
Serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego.
Nawet wróbel znajduje swój dom, a jaskółka gniazdo, †
gdzie złoży swe pisklęta: *
przy ołtarzach Twoich, Panie Zastępów, Królu mój i Boże!
Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja.
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, *
nieustannie Cię wielbiąc.
Spójrz, Boże, tarczo nasza, *
wejrzyj na twarz Twego Pomazańca.
Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja.
22
Doprawdy, dzień jeden w przybytkach Twoich *
lepszy jest niż innych tysiące:
wolę stać w progu mojego Boga *
niż mieszkać w namiotach grzeszników.
Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
2 Krl 7, 16
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wybrałem i uświęciłem tę świątynię,
aby moja obecność trwała tam na wieki.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA
Łk 2, 41-52
Najwyższym i jedynym sanktuarium jest Chrystus zmartwychwstały
wokół którego jednoczy się i zbiera społeczność uczniów stanowiąca
także nowy dom Pana.
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza
Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy.
Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy
wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie,
a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest
w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród
krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy
szukając Go.
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie
siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania.
Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu
i odpowiedziami.
23
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego:
Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca
szukaliśmy Ciebie.
Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie
wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?
Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany.
A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym
sercu.
Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga
i u ludzi.
Oto słowo Pańskie
MODLITWA POWSZECHNA
MODLITWA NAD DARAMI (MR 4’’)
Wszechmogący Boże, przyjmij złożone dary, † umacniaj przez
Twoje sakramenty tych, którzy się tutaj modlą, * i spełniaj ich
pragnienia. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
PREFACJA: 52
MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: I - III
MODLITWA PO KOMUNII (MR 4’’)
Módlmy się.
Wszechmogący Boże, Ty chciałeś, aby Twój Kościół na ziemi był
zapowiedzią
niebieskiego
Jeruzalem,
†
przez
udział
w Najświętszym Sakramencie uczyń nas świątynią Twojej łaski *
24
i pozwól nam wejść do przybytku Twojej chwały. Przez Chrystusa,
Pana naszego.
W. Amen
ROZMYŚLANIE PORANNE
DRUGI DZIEŃ – DOKĄD IDĘ? – SANKTUARIA
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
 Prośba do Ducha Świętego.
 Wyrażenie intencji – prośby medytacji: uczyć się rozpoznawać
słowa i znaki Boże i być im posłusznym.
1 Krl 17, 7-16
Lecz po upływie pewnego czasu potok wysechł, gdyż w kraju nie padał
deszcz. Wówczas Pan skierował do niego to słowo: «Wstań! Idź
do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem
kazałem tam [pewnej] wdowie, aby cię żywiła». Wtedy wstał i zaraz
poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna
wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: «Daj mi,
proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił». Ona zaś zaraz poszła,
aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: «Weź, proszę, dla mnie
i kromkę chleba!» Na to odrzekła: «Na życie Pana, Boga twego! Już nie
mam pieczywa - tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce.
Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę
sobie i memu synowi [strawę]. Zjemy to, a potem pomrzemy». Eliasz
zaś jej powiedział: «Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw
zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i twemu
synowi zrobisz potem. Bo Pan, Bóg Izraela, rzekł tak: "Dzban mąki nie
wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan
spuści deszcz na ziemię"». Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział,
a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie
wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą
Pan wypowiedział przez Eliasza.
25
Kończy się czas pobytu nad potokiem. Znakiem jest brak wody. Pan
Bóg zaprasza Eliasza do kolejnego zadania. Nie jest ono łatwe,
ponieważ Sarepta leży w kraju Sydończyków, a więc kraju z którego
pochodziła Izebel, ziemi, gdzie oddawano cześć Baalowi. Będzie
to wejście prosto w paszczę lwa. Dodatkowo żywić go ma wdowa.
W tamtych czasach była to osoba pozbawiona często środków do życia,
przez wielu pogardzana. Wdowieństwo było postrzegane jako
nieszczęście; śmierć przed osiągnięciem późnego wieku była
prawdopodobnie traktowana jako kara za grzechy. Czy to możliwe,
że w czasie panującej suszy wdowa może wykarmić jeszcze jedną
osobę? Eliasz nie zastanawiał się nad tym, ale zaufał Bogu.
Czy miałem w życiu takie sytuacje, gdzie Bóg zatroszczył się o mnie
przez osoby, po których nigdy bym się tego nie spodziewał? (chwila
ciszy)
Ciekawa jest postawa wdowy, która mimo że został jej pokarm na jeden
posiłek, zadaje sobie trud, aby go przyrządzić. Tli się w niej jeszcze
nadzieja. Chciałoby się powiedzieć słowami Jezusa: nie troszczcie się
więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się
będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6,34).
Czy potrafię skupić się na dniu dzisiejszym, przeżyć go dobrze bez
zbędnego wybiegania w przyszłość? (chwila ciszy)
Łatwo dzielić się tym, co zbywa, ale oddać wszystko, co się
ma? Wdowa, przygotowując posiłek dla Eliasza, oddała wszystko,
podobnie jak wdowa wrzucająca do skarbony dwie monety – wszystko,
co miała.
Czy potrafię podzielić się tym, co posiadam tu i teraz, na pielgrzymim
szlaku? Podzielić się ostatnim łykiem wody w upalny dzień, odstąpić
nocleg? (chwila ciszy)
Eliasz wypowiada obietnicę o niewyczerpanej baryłce oliwy i dzbanie
mąki. Bóg troszczy się o swoich czcicieli. Co więcej, chce nas
zapewnić o tym, że będzie nam oddawał stokroć więcej. I każdy, kto dla
26
mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub
pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy (Mt 19,29).
Czy mam taką wiarę, takie doświadczenie, że Bóg oddaje
wielokrotność tego, co my sami Jemu oddaliśmy, również w drugim
człowieku? (chwila ciszy)
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Bóg troszczy się o mnie, daje mi także pokarm. Podziękuję w chwili
ciszy za ten czas, za duchową strawę, którą dziś dla mnie przygotował
Bóg, za słowo, które mnie poruszyło.
KONFERENCJA
DOKĄD IDĘ? – SANKTUARIA
Każdy, kto wyrusza na pielgrzymi szlak, raczej będzie znał motywy,
jakie go skłoniły do tego, by zostawić domowe pielesze i ruszyć
w kilkudniowy marsz. Wiemy, jakie intencje niesiemy w sercach.
Pewnie im bliżej celu, tym bardziej te intencje będą się oczyszczały
i krystalizowały. Ale czy wiem, DOKĄD IDĘ ? Dlaczego właśnie
do SANKTUARIUM? Co takiego sprawia, że każdego roku, niemal
z każdego zakątka Polski, wychodzą niezliczone rzesze pątników,
zmierzając na Jasnogórski szczyt? Jak wyjaśnić ten fenomen?
Co takiego szczególnego przyciąga ludzi do tych wyjątkowych miejsc
kultu? Ciekawość? Cele krajoznawcze czy też szczere motywy
religijne?
Sanktuarium – miejsce kultu
Sanktuaria na całym świecie to miejsca, które promieniują
duchowością, modlitwą, wiarą. Nie chodzi o to, że w parafialnym
kościele Bóg jest jakoś mniej obecny – ale pielgrzymka do sanktuarium
(które było świadkiem jakiegoś wyjątkowego wydarzenia) często
bardziej otwiera serce człowieka na przyjęcie Bożej łaski.
27
Zazwyczaj, mówiąc o sanktuarium, mamy na myśli słynną świątynię,
która w swojej historii naznaczona została jakimś cudownym
wydarzeniem, objawieniem, obecnością relikwii czy obrazu lub figury
otaczanej przez wiernych czcią.
Bardzo wymowną definicję podaje Dokument Pap. Rady
ds, Duszpasterstwa Pielgrzymów określając, że:
„sanktuarium jest przede wszystkim miejscem pamięci o potężnej
działalności Boga w historii (...), zaświadcza, że Bóg jest większy
od naszego serca, że zawsze kochał nas i dał nam swego Syna i Ducha
Świętego, ponieważ chce zamieszkiwać w nas. (...) Przypomina, że gdy
Bóg raz nas ukochał, nigdy już nie przestaje nas kochać. (...) Jako znak
nie tylko przypomina nam, skąd pochodzimy i kim jesteśmy, ale także
otwiera nam oczy ku rozeznaniu tego, dokąd zmierzamy, ku celowi
naszej pielgrzymki życia i historii (...), że nie jesteśmy stworzeni, aby
żyć i umrzeć, lecz by żyć i zwyciężyć śmierć poprzez Chrystusowe
zwycięstwo”.
Sanktuarium rodzi się z głębokiej potrzeby ducha, stąd sanktuaria
odnajdujemy we wszystkich wielkich religiach. Nie jest więc
zwyczajnym miejscem kultu - można by nazwać sanktuarium
„obiektem wyjątkowej uwagi”. Sanktuariami mogą być miejsca
naturalne (lasy, groty) lub kościoły lub kaplice celowo wzniesione
na pamiątkę objawienia lub też w celu oddawania czci relikwiom lub
wizerunkom.
W pierwszych latach Kościół gromadził się tylko wokół miejsc życia
Jezusa - Betlejem, Nazaret, Jordan, góra Tabor, Wieczernik, Golgota.
Później za miejsca kultu uznawano też groby apostołów i innych
męczenników (np. groby św. Pawła i Piotra w Rzymie). Do grona
sanktuariów zaczęto także zaliczać miejsca objawień Najświętszej
Maryi Panny.
28
Sanktuaria na przestrzeni wieków
Dziś pielgrzymowanie do szczególnych miejsc kultu – nie tylko
pielgrzymki piesze, ale także za pomocą różnych środków komunikacji
– cieszy się coraz większym powodzeniem. Czy zawsze tak było?
Niemal od samego początku istnienia chrześcijaństwa wierni wyruszali
w drogę do świętych miejsc. Na czele listy najpopularniejszych z nich
znalazły się - z oczywistych powodów - Ziemia Święta, Rzym, ale
także Compostella, czyli miejsce przechowywania relikwii św. Jakuba.
Ziemia Święta była od zawsze sanktuarium sanktuariów - scenerią
Ewangelii, ziemią uświęconą obecnością Chrystusa, apostołów
i pierwszych męczenników. Od IV w., kiedy odnalezione zostały
domniemane relikwie Krzyża Świętego, popularność Jerozolimy
wzrosła jeszcze bardziej. Podróż do Świętego Miasta była jednak tak
długa, niebezpieczna i kosztowna, że tylko nieliczni mogli sobie
pozwolić, by w nią wyruszyć. Namiastką pielgrzymki do Ziemi Świętej
było więc nawiedzanie miejsc, w których znajdowały się relikwie
związane z ziemskim życiem Chrystusa. Do takich sanktuariów
na ziemiach polskich należało benedyktyńskie opactwo Świętej Trójcy
(przemianowane na Świętego Krzyża) na Łysej Górze. Od 1306 r.
przechowywano tam pięć fragmentów relikwii Krzyża Świętego.
Rzym był łatwiej osiągalnym celem pielgrzymek niż Jerozolima.
W średniowieczu na odbycie pieszej podróży z Polski do Wiecznego
Miasta trzeba było przeznaczyć około 5-6 miesięcy. Ponieważ jednak
w Rzymie najlepiej było się stawić na obchody Wielkiego Tygodnia,
trzeba się było liczyć z przekraczaniem Alp w zimie, co znacznie
zwiększało ryzyko związane z taką pielgrzymką. O wiele więc łatwiej,
bezpieczniej i taniej było się wybrać w pielgrzymkę do jednego
z sanktuariów. Wprawdzie nie dawały one możliwości zobaczenia
na własne oczy miejsc naznaczonych obecnością Chrystusa czy
dotknięcia relikwii apostołów, ale miały do zaoferowania pielgrzymom
relikwie, cuda i odpusty.
29
W Polsce pierwsze takie sanktuarium powstało w Gnieźnie, gdzie
złożono relikwie św. Wojciecha. Sława pierwszej stolicy Polski jako
miejsca pielgrzymkowego trwała jednak krótko i przeminęła wraz
ze splądrowaniem katedry w pierwszej połowie XI. i wywiezieniem
relikwii męczennika do Czech. Miejsce Gniezna stopniowo zajmował
Kraków, do którego pod koniec XII w. - z braku lokalnych świętych sprowadzono relikwie św. Floriana. W XV w. Kraków szczycił się już
siedemnastoma sanktuariami.
Od schyłku XIV w. najważniejszym sanktuarium maryjnym
na ziemiach polskich stała się Jasna Góra. Warto nadmienić,
że moment sprowadzenia cudownej ikony Matki Bożej przypadł
na czas, kiedy to w Kościele zachodnim na szerszą skalę zaczął
rozwijać się kult związany z obrazami. Dotyczyło to zwłaszcza kultu
maryjnego; cudowne przedstawienia Matki Bożej rekompensowały
brak relikwii. Nie inaczej było z obrazem jasnogórskim. Najsłynniejsza
ikona Matki Bożej na ziemiach polskich, powierzona pieczy paulinów
na Jasnej Górze w Częstochowie (sprowadzono ich tutaj w 1382 r.),
została przywieziona do Polski w latach 70. XIV w. Związana z nią
legenda czyniła z niej coś więcej niż Maryję z Dzieciątkiem. Wierzono,
że cudowny obraz został namalowany na stole nazaretańskiego domu
Świętej Rodziny przez św. Łukasza.
Możemy założyć, że jedni przybywają do sanktuarium ze swymi
trudnymi problemami życiowymi, prosząc Maryję o pomoc
i wstawiennictwo u Jezusa. Drudzy przychodzą do Matki Niebieskiej
z uczuciami miłości i wdzięczności, by podziękować za doznane za Jej
przyczyną łaski. Jeszcze inni podejmują pielgrzymkę z wyraźną
intencją ekspiacyjną-pokutną. Zapatrzeni w Jej oblicze, uczą się
naśladować swą Matkę i kształtować swoje życie chrześcijańskie
według Jej wzoru.
30
Szansa na Spotkanie
Ciekawe jest to, że w obecnych czasach bardzo wiele rzeczy człowiek
może wykonać online. Posłuchać muzyki, obejrzeć film, zrobić zakupy,
zamówić bilet… te i wiele innych możliwości roztacza przed nami
Internet. Nie da się natomiast odbyć w pełni pielgrzymki - odwiedzić
sanktuarium – na sposób wirtualny. Aby wizyta w sanktuarium była
pełna, potrzebna jest obecność offline – czyli osobiste nawiedzenie.
Nasza cywilizacja, z tendencją do uproszczania i ułatwiania
wszystkiego (również technik poruszania się), może być wsparciem dla
pielgrzymowania, ale może też okazać się dużym zagrożeniem - gdy
akt religijny, sprzyjający pogłębieniu wiary, przemieni w turystyczną
wycieczkę pozbawioną walorów duchowych.
Musimy o tym pamiętać, bo łatwo jest o rozmycie prawdziwego
znaczenia wizyty w sanktuarium, i należy dokładać wszelkich starań,
aby nie stracić pokutnego charakteru pielgrzymowania. Jak tego
dokonać? „Wzmocnić” czas pobytu w sanktuarium – czyli dać sobie
czas na spotkanie z Bogiem. Wykorzystać to, co w sanktuarium jest
wyjątkowe i niepowtarzalne – w końcu każde sanktuarium wytwarza
swoje zwyczaje, pielęgnuje tradycje, pieśni, procesje. Położyć akcent
na tym, co w danym miejscu jest najważniejsze. Jeżeli człowiek
naprawdę tego pragnie – sanktuarium stanie się miejscem, gdzie słaby
znajduje siłę, cierpiący pociechę, pobożny wezwanie do wytrwałości,
a grzesznik poszukiwany spokój. Autentyczne sanktuarium proponuje
zawsze jakiś model świętości, który można potem kontynuować
w codzienności życia.
Św. Jan Paweł II (będąc w 1987 r. w Argentynie) określił sanktuaria
jako «kamienie milowe wskazujące drogę dzieciom Bożym
wędrującym po ziemi».
Człowiek tęskni za spotkaniem z Bogiem, a pielgrzymki kierują jego
myśl ku przystani, do której może zawinąć na szlaku swoich religijnych
poszukiwań. W tych „oazach ducha” można zatem znaleźć klimat
wybitnie sprzyjający rozważaniu słowa Bożego i sprawowaniu
31
sakramentów, zwłaszcza pokuty i Eucharystii. Można w nich także
przeżyć owocne doświadczenie wiary i okazać miłość braciom przez
dzieła miłosierdzia i służby potrzebującym.
Wielu wiernych udaje się tam, aby przeżyć chwile intensywnej
modlitwy i kontemplacji oraz głębokiej odnowy duchowej. Inni
odwiedzają sanktuaria sporadycznie z okazji ważnych świąt. Jeszcze
inni szukają w nich wyłącznie odpoczynku lub też udają się tam
powodowani zainteresowaniami kulturalnymi albo zwykłą ciekawością.
A w jakim celu zdążasz do sanktuarium TY?
Po cud do sanktuarium?
Kilka lat temu młody człowiek chory na sepsę wyzdrowiał
po modlitwie u ojców paulinów. Na znak wdzięczności znany tekściarz
Zbigniew Książek ułożył oratorium „Siedem Pieśni Maryi”.
Ale czy spektakularne uzdrowienie to najlepsze potwierdzenie
wysłuchanych modlitw? Niekoniecznie.
Istotą wizyty w sanktuarium jest osobiste przeżycie spotkania - służy
temu symbolika miejsca, forma modlitwy, którą tutaj się przeprowadza,
przystąpienie do sakramentu pojednania, udział w Eucharystii, a także
to wszystko, co przeżywamy dzięki świadectwu innych, którzy kiedyś
temu właśnie miejscu zawdzięczali swoje decydujące życiowo chwile.
Dzieje się to również z tymi, którzy teraz są obecni i w tej chwili stoją
obok nas i też się modlą - w ciszy albo na głos.
Są też cuda znane tylko tym, co przyszli dziękować. „Dziękuję
za wszystkie małe rzeczy, z których składa się moje życie” – napisała
anonimowa pątniczka. Najwyraźniej pokrewna dusza Miriam
z Nazaretu.
Może dlatego, jak czytamy w jednym ze świadectw, rodzice
kilkunastoletniego chłopca o spojrzeniu dojrzałego mężczyzny
na wózku inwalidzkim nawet nie liczą, że modlitwa przyniesie
mu zdrowie, to znaczy, że cudownie będą znów sprawne ręce i nogi 32
ale zrozumieją wreszcie, jak przylgnąć mocniej do Boga i jak z tym
wszystkim dalej egzystować.
Chrystus obiecał nam, że krzyż, niesiony wraz z Nim, staje się
w pewnej chwili dziwnie lekki. Także dla tych, którzy cudu nie
wymodlili, a jest ich przecież większość. Wszystko jest tak jak
wcześniej, nic zewnętrznie się nie zmieniło, a oni odczuwają pokój
i pewność, że wszystko ma sens. Czy to nie jest cud?
Pobyt w sanktuarium można przeżyć jako turystyczną wycieczkę
i moment zakupu kolejnych fajnych gadżetów. Lepiej jednak, jeśli
będzie to moment wyjścia na pustynię, i pozostania w prawdzie
o sobie samym. Zobacz, jak wiele jest w Twoich rękach. W naszym
sercu są wspaniałe rzeczy, które bywają przesłonięte, czasem
przywalone gratami i hałdami śmieci. Nie widzimy naszej prawdziwej
wartości, która jest niezależna od osiągnięć, porażek i wychowania.
Często zapominamy, że „człowiek nosi w sobie cuda, których szuka
poza sobą”. „Siedzenie w ciszy” pozwala nam na nowo odkryć,
że istnieje w nas coś trwalszego i wspanialszego niż nasze słabości
i grzechy, które znikną. Na pustyni - w sanktuarium - dowiadujemy się,
że w nas jest także miłość, boski pierwiastek i zdolność do poświęcenia
się. Tu spotykamy Boga, który nas wyzwala od lęków, ran, trosk,
nasyca głód i pragnienia.
Przed Tobą kilka dni pielgrzymkowej drogi, kiedy to bardziej będziesz
mógł poznać siebie, swoje możliwości i ograniczenia. Przekonasz się,
że bez pomocy innych, bez dobrego słowa czy uśmiechu nie dasz rady
dojść do celu. Pielgrzymkowy szlak nauczy także pokory i wytrwałości
w modlitwie. Będzie czas na to, by zastanowić się i omodlić ważne dla
Ciebie sprawy. Ale to tylko część „rekolekcji”, w których bierzesz
udział. Po trudach i radościach pielgrzymkowej drogi dotrzesz
do częstochowskiego sanktuarium. A gdy już uklękniesz przed
jasnogórskim obrazem i zaśpiewasz „Maryjo, Królowo Polski...”,
to przypomnij sobie, że jesteś w miejscu wyjątkowym. Zadbaj o to, aby
SPOTKAĆ SIĘ z Bogiem – Matka Boża Ci w tym pomoże. Pozwól
33
Bogu mówić do Twojego serca, i tak jak Ona - trzymaj się Jego Słowa.
Bo przecież iść razem z Bogiem oznacza wybrać najpewniejszą drogę.
PATRON DNIA
29.07.2014 r. (wtorek)
PATRON DNIA: ŚW. BRYGIDA (PIELGRZYMOWAŁA
DO COMPOSTELLI, RZYMU I ZIEMI ŚWIĘTEJ)
„Panie, wskaż mi drogę i spraw, abym gotowa była nią iść.”
(św. Brygida)
Miało się już ku zachodowi, kiedy dwoje utrudzonych ludzi –
mężczyzna i kobieta – usiadło pod rozłożystym drzewem niemal
na samej granicy Królestwa Szwecji. Ich towarzysze usiedli dalej,
czując, że mają oni sobie coś ważnego do powiedzenia. Byli
małżeństwem – ona około czterdziestki, on był o pięć lat od niej
starszy. Wracali z trwającej ponad rok pielgrzymki do Santiago
de Compostela. Mąż zadziwił żonę. On, który wcześniej na dworze
znany był jako opój i żarłok, na postojach nie tknął nawet kropli wody,
aby zadośćuczynić swojemu nieumiarkowaniu w jedzeniu i piciu.
Pielgrzymka do grobu św. Jakuba bardzo ich zbliżyła, przede
wszystkim dlatego, że myśli obojga biegły teraz ku Bogu. Wcześniej
to ona – nawet będąc ochmistrzynią na dworze królewskim –
przodowała w nabożnych praktykach.
Pierwszy odezwał się mężczyzna: „Wiesz, Brygido, pragnę wstąpić
do klasztoru. Nasze dzieci są już prawie dorosłe, a młodszym
znajdziemy dobrą opiekę”. Odpowiedziała żona: „Ulfie, mój kochany,
ja to już postanowiłam”. Oboje czuli, że wielki kamień spada
im z serca. Pierwszy wstąpił do klasztoru Ulf. Zamieszkał u cystersów
w Alvastra. Niedługo jednak rozkoszował się kontemplacją
i modlitwami. Zmarł w dwa lata po wstąpieniu do klasztoru. Przed
śmiercią nałożył na palec żony pierścień, prosząc, aby pamiętała o jego
duszy. Odtąd Brygida mogła oddać się wyłącznie Bogu.
34
Ale zacznijmy od początku. Brygida Birgersdotter urodziła się w 1303
roku w Finsta, w Szwecji, kiedy Skandynawia była jeszcze katolicka.
Jej rodzice należeli do najwyższej arystokracji. Jej ród słynął nie tylko
z bogactwa i wpływów, ale także świętości i pobożności (przodek jej
ojca był skoligacony ze św. Erykiem, a ciotka – bł. Ingrid ze Skenninge
– założyła pierwszy na tych terenach klasztor dominikanek). W domu
znajdowała się bogata biblioteka, czytywano Biblię, żywoty świętych.
W wieku dziecięciu lat Brygida miała pierwszą mistyczną wizję
Chrystusa i zapragnęła wstąpić do klasztoru, jednak kilka lat później jej
ojciec, kierując się względami politycznymi, zmusił ją do poślubienia
osiemnastoletniego Ulfa Gudmarssona. Z tego małżeństwa narodziło się
ośmioro dzieci: czterech chłopców i cztery dziewczynki, a wśród nich
przyszła święta Katarzyna Szwedzka. Brygida zatem wypełniła
średniowieczny ideał matki. Okazała się przy tym wybitnym
pedagogiem. Wychowanie własnych dzieci polecił jej król szwedzki
Magnus II.
Brygida troszczyła się o codzienne funkcjonowanie dworu,
o najbliższych, domowników i służbę. Żyjąc na dworze, dobrze poznała
trudną sytuację społeczną swojej epoki i zaczęła się żywo interesować
polityką europejską. Jednak nigdy nie porzuciła myśli o życiu
religijnym; studiowała literaturę mistyczną, dużo czytała, przede
wszystkim Pismo Święte oraz dzieła św. Bernarda z Clairvaux.
Jeszcze kiedy żył Ulf, miała wizję, że znajdzie się w Rzymie i odwiedzi
Jerozolimę. Tak też się staje. W roku 1349 Brygida opuszcza na zawsze
rodzinny kraj. Udaje się do Rzymu, by uzyskać odpust z okazji roku
jubileuszowego 1350 i zatwierdzić regułę nowego zakonu. Stąd apeluje
do kolejnych papieży rezydujących na wygnaniu we francuskim
Awinionie, aby powrócili na Stolicę Piotrową w Rzymie. Trzeci
z napominanych papieży – Urban V – rzeczywiście w 1367 roku
przybywa do Rzymu, ale trzy lata później – zgodnie zresztą
z przepowiednią świętej – umiera.
35
Listy, które kierowała do następców św. Piotra, były zapisami jej
objawień. Przedstawiały one sytuację, w jakiej znajdował się ówczesny
Kościół. Brygida, przemawiając jako wysłanniczka Boga, dla
zilustrowania kondycji Kościoła posługuje się plastycznymi, jakże
wymownymi obrazami. W liście do Urbana V pisze bez ogródek:
„Powrót stolicy do Rzymu cieszy Boga, lecz bardzo rażą Go odstępstwa
i ruina Jego świętego Kościoła, gdyż jego bramy, bardziej niż trzeba,
pochylają się ku ziemi, ich zawiasy są rozluźnione tak dalece,
że wypadają i bynajmniej nie są zakrzywione, a całą podłogę pokrywają
głębokie doły, bez dna, zaś z dachu ściekają krople siarki z płonącym
ogniem, który kopci nieprzyjemnie”.
Brygida była wielką mistyczką, ale również bardzo praktyczną kobietą.
Zaraz po osiedleniu w Wiecznym Mieście, w domu przy placu Farnese,
zaadoptowała go na potrzeby pielgrzymów przybywających z krajów
skandynawskich, którzy znajdowali tu schronienie i głęboką
duchowość. Wiodła surowe życie, w całkowitym ubóstwie. Ta wysoko
urodzona Szwedka często musiała żebrać chleb pośród innych
biedaków na schodach rzymskich kościołów.
W 1370 roku uzyskuje zatwierdzenie reguły podyktowanej jej przez
samego Chrystusa – zakonu Najświętszego Zbawiciela, zwanego od jej
imienia brygidkami. W tym samym roku mimo podeszłego wieku
(ma już siedemdziesiąt lat) udaje się z pielgrzymką do Ziemi Świętej.
Było to dla niej wielkie przeżycie. Gdy weszła na Golgotę, doznała
wyjątkowego widzenia: przed jej oczyma przesunęły się wydarzenia
Wielkiego Piątku. Pozostała jeszcze w Jerozolimie przez ponad cztery
miesiące i w tym czasie wiele razy wracała do kościoła Grobu
Pańskiego. Potem odwiedziła Betlejem, gdzie otrzymała obiecane jej
przez Maryję objawienie o narodzeniu Syna Bożego. Tak oto u kresu
życia święta zobaczyła miejsca niezwykle drogie jej sercu, do których
wcześniej tyle razy pielgrzymowała w myślach i w modlitwie.
W czasie pielgrzymki do Ziemi Świętej Brygida zaczęła odczuwać
kłopoty zdrowotne. Po powrocie do Rzymu stan jej zdrowia pogorszył
36
się. Czuła, że nadchodzą ostatnie dni jej ziemskiej wędrówki. Wtedy
znów ujrzała Pana Jezusa i Matkę Najświętszą. Tym razem Syn Boży
i Maryja nieśli jej pocieszenie. Z ust Pana Brygida usłyszała obietnicę,
że po śmierci zostanie przyobleczona w habit założonego przez siebie
zakonu. Zmarła w 1373 r. w Rzymie.
37
30.07.2014 r. (środa)
Pielgrzymka jako wspólnota
KOLEKTA (MR 173’’)
Módlmy się.
Wszechmogący Boże, ześlij na nas Ducha Świętego i rozpal nasze
serca miłością, † abyśmy w myślach i uczynkach podobali się Tobie
* i miłowali Ciebie w naszych braciach i siostrach. Przez naszego
Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje
i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki
wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
1 Kor 12,31-13,8a
Hymn o miłości staje się wykładnią chrześcijańskiej miłości, której
mamy się uczyć w czasie pielgrzymki. Dzięki takiej miłości możliwe
staje się budowanie wspólnoty.
Czytanie z
do Koryntian
Pierwszego
Listu
świętego
Pawła
Apostoła
Bracia: Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę
jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie
miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym
też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał
wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę
całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie
miał, nic bym nie zyskał.
38
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie
szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie
szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się
z nie-sprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko
przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje.
Oto słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 33(32), 12-13.18 i 20.21
Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana.
Błogosławiony lud, którego Pan jest Bogiem,*
naród, który On wybrał na dziedzictwo dla siebie.
Pan spogląda z nieba, *
widzi wszystkich ludzi.
Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana.
Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, *
na tych, którzy oczekują Jego łaski.
Dusza nasza oczekuje Pana, *
On jest naszą pomocą i tarczą.
Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana.
Raduje się w Nim nasze serce, *
ufamy Jego świętemu imieniu.
Niech nas ogarnie Twoja łaska, Panie, *
według nadziei pokładanej w Tobie.
Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana.
39
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
J 15, 4. 5b
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Trwajcie we Mnie, a ja w was trwać będę.
Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA
J 15,1-8
Tylko w zjednoczeniu z Chrystusem możemy budować prawdziwą
wspólnotę.
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest
tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu,
odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc
obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem
do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak
latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie o ile nie trwa
w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.
Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa
we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie
nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie
wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca
do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was,
poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez
to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi
uczniami”.
Oto słowo Pańskie
40
MODLITWA POWSZECHNA
MODLITWA NAD DARAMI (MR 173’’)
Miłosierny Boże, uświęć i przyjmij te dary złożone jako znak ofiary
duchowej * i spraw, abyśmy byli świadkami Twojej miłości
do wszystkich. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
MODLITWA EUCHRYSTYCZNA: Vb z prefacją własną
MODLITWA PO KOMUNII (MR 174’’)
Módlmy się.
Boże, nasz Ojcze, Ty nas posiliłeś jednym Chlebem
eucharystycznym, † napełnij nas łaską Ducha Świętego * i pokrzep
słodyczą doskonałej miłości. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
ROZMYŚLANIE PORANNE
3 DZIEŃ – PIELGRZYMKA JAKO WSPÓLNOTA
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
 Prośba do Ducha Świętego.
 Wyrażenie intencji – prośby medytacji: uczyć się zawierzyć
Bogu w przeciwnościach.
1 Krl 17,17-24
Po tych wydarzeniach zachorował syn tej kobiety, będącej głową
rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał
oddychać. Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: «Czego ty, mężu Boży,
chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć
moją winę i przyprawić o śmierć mego syna?» Na to Eliasz jej
41
odpowiedział: «Daj mi twego syna!» Następnie, wziąwszy go z jej łona,
zaniósł go do górnej izby, gdzie sam mieszkał, i położył go na swoim
łóżku. Potem wzywając Pana, rzekł: «O Panie, Boże mój! Czy nawet
na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście,
dopuszczając śmierć jej syna?» Później trzykrotnie rozciągnął się nad
dzieckiem i znów wzywając Pana rzekł: «O Panie, Boże mój! Błagam
cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego!» Pan zaś wysłuchał
wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, a ono ożyło.
Wówczas Eliasz wziął dziecko i zaniósł z górnej izby tego domu, i zaraz
oddał je matce. Następnie Eliasz rzekł: «Patrz, syn twój żyje!» A wtedy
ta kobieta powiedziała do Eliasza: «Teraz już wiem, że naprawdę jesteś
mężem Bożym i słowo Pańskie w twoich ustach jest prawdą».
Niby już zawierzyła, wszystko się układa, przybył prorok, uratował
życie jej i syna, a tu nagle choroba i śmierć. Jak to rozumieć? Jak się
nie buntować? Wdowa liczyła, że pojawienie się męża Bożego –
reprezentanta Boga - przyniesie błogosławieństwo, a tu nagle kara. Tak
może myślała ta kobieta.
Czy zdarza mi się myśleć podobnie? A może tutaj, na pielgrzymce,
słyszałem, że Bóg się o mnie zatroszczy, a doświadczenie było inne?
Czy pojawiły się w moim sercu wątpliwości? (chwila ciszy)
Kluczem do zrozumienia tej sceny mogą być słowa, które wdowa
wypowiada do Eliasza na początku ich spotkania. Mówiąc o Bogu
Jahwe, używa zwrotu Na życie Pana, Boga twego. Bóg Jahwe nie jest
jej Bogiem. Jest mieszkanką Sarepty, a więc może oddawała również
cześć Baalowi, który, przypomnijmy, był postrzegany jako bóg
odradzającego się życia. Śmierć syna stawia na nowo pytanie o to, kto
w jej życiu jest Panem życia i śmierci.
Czy potrafię trudne doświadczenia w moim życiu zobaczyć jako okazję
do nawrócenia, sposobność do jeszcze większego przylgnięcia
do Boga? (chwila ciszy)
Te trudne doświadczenie związane z chorobą i śmiercią syna
przypominają wdowie o czynach z przeszłości. Jest przekonana o tym,
42
że zostaje teraz za nie ukarana. Ja też mogę nosić w sercu fałszywy
obraz Boga jako surowego Ojca, który tylko czeka, aby ukarać mnie
za popełnione grzechy. Tak naprawdę przypomnienie dawnych
wydarzeń, moich win z przeszłości ma służyć oczyszczeniu mojego
serca, uzdrowieniu wewnętrznemu. Czasami trzeba na nowo rozdrapać
ranę, aby mogła całkowicie się zagoić. Bóg dopuszcza takie
doświadczenia w naszym życiu, aby stały się kolejnym krokiem
w naszym rozwoju duchowym.
Czy pamiętam takie trudne chwile w moim życiu, z których Bóg
wyprowadził dobro? (chwila ciszy)
Życie powróciło. Dziecko ożyło, ale jeszcze bardziej nowe życie
wstąpiło w matkę, która wyznaje wiarę: teraz już wiem, że naprawdę
jesteś mężem Bożym i słowo Pańskie w twoich ustach jest prawdą. Pan
Bóg wyprowadza dobro z całej tej sytuacji. Zostaje umocniona wiara
wdowy i Eliasza.
Czy ostatnio byłem świadkiem sytuacji, która umocniła moją wiarę?
(chwila ciszy)
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Bóg pragnie mojego dobra. Nawet z moich słabości, grzechów,
cierpienia i życiowych tragedii jest w stanie wyprowadzić dobro.
Na koniec dzisiejszego rozmyślania spróbuję podziękować Bogu
za życiowe przeciwności, które zamienił w błogosławieństwo.
KONFERENCJA
PIELGZYMKA JAKO WSPÓLNOTA
W poprzednich konferencjach dowiedzieliśmy się już, jaki jest
sens pielgrzymowania, poznaliśmy genezę i historię tego zjawiska.
Krótko rzecz ujmując możemy powiedzieć, że zdefiniowaliśmy sobie
43
pojęcie pielgrzymki. Dzisiaj, chcąc podjąć temat pielgrzymki jako
wspólnoty, wypadałoby wyjaśnić sobie, czym ta wspólnota jest.
Jeden z kapłanów, dzieląc się doświadczeniem pracy
duszpasterskiej zauważył, że ksiądz w swojej posłudze spotyka wielu
ludzi wierzących, nawet sumiennie praktykujących, którzy mają
kłopoty w życiu religijnym. Ci ludzie często mówią, iż ogromną
przeszkodą jest dla nich to, że w kościele w zasadzie ciągle mówi się
o tym samym. Taka sama Msza Święta, taka sama modlitwa, to samo
na katechezie, nawet to samo w konfesjonale. Monotonia ta wywołuje
znużenie, zmęczenie, brak zaangażowania, a nawet odejście od Boga.
Niektórzy próbują za wszelką cenę urozmaicić życie religijne, szukają
sensacji, nadzwyczajnych zjawisk, ale najczęściej prowadzi
to do zagubienia prawdy, a nawet do duchowego dziwactwa 3.
Warto zwrócić jednak uwagę na ciekawą rzecz: nudzą się
rzeczy, a nie nudzą osoby. Spójrzmy na nasze codzienne życie –
w domu, szkole, na uczelni czy w pracy ciągle mówimy o ludziach.
I ciągle to samo, że nauczycielka jest niesprawiedliwa, że mama się
czepia, że szef mógłby być bardziej hojny, że ten aktor czy piłkarz jest
naprawdę wspaniały. Możemy na ten temat mówić codziennie i bez
końca. Inaczej ma się sprawa z rzeczami. Dostałeś na przykład drogi
zegarek. Na początku spoglądasz na niego co chwila (kiedyś można
było to mocno zaobserwować u dzieci „pierwszokomunijnych”, które
przychodziły na popołudniowe nabożeństwo majowe). Następnego dnia
już rzadziej. Po tygodniu może jedynie raz na dzień przyjrzysz mu się
uważniej. A po miesiącu nie wzbudza już żadnych emocji. Ileż takich
rzeczy było w naszym życiu – na początku fascynowały, a potem
obojętniały nam zupełnie. Rzeczy, ale nie osoby. Dlaczego nie nudzi
cię twój kolega, brat, sąsiad? Możesz go nawet nie lubić, ale bardzo
często chcesz o nim lub z nim rozmawiać, i – jak wspomniałem –
te rozmowy są do siebie łudząco podobne. Ileż to można mówić choćby
3
Por. ks. Piotr Pawlukiewicz, Po co bierzmowanie?, Warszawa 2003, s. 13-14.
44
o swoim szefie, nauczycielu, sympatii. I to się nie nudzi, bo to są żywi
ludzie. I tu dochodzimy do sedna sprawy – jeśli na przykład Bóg czy
Kościół są dla Ciebie rzeczami, to prędzej czy później te „rzeczy” Cię
znudzą. Poznasz główne prawdy chrześcijańskie. Owszem, nawet Ci się
spodobają, ale wkrótce zaczną Cię nudzić i nawet ich dalsze
pogłębianie niewiele Ci pomoże. Aby to przełamać, trzeba odkryć
prawdę, że Bóg to ktoś żywy; że Kościół to nie instytucja, lecz
wspólnota 4.
Aby przekazać komuś wiarę, zafascynować go Bogiem, nie
wystarczy dać mu do ręki Pismo Święte i powiedzieć: „przeczytaj
sobie”. Trzeba wprowadzić człowieka do wspólnoty wierzących, która
życiem i słowem świadczy o Chrystusie. Która zaskoczy go tym
świadectwem. Bo skąd w ogóle w człowieku ma pojawić się pytanie
o Boga? Musi zobaczyć ludzi kierujących się radykalną miłością.
Potrafiących przebaczać i modlić się za swoich nieprzyjaciół.
Tworzących wspólnotę, która najwyraźniej ma fundament poza sobą,
bo patrząc z boku, trudno znaleźć argument przemawiający za tym,
że powinni być razem. Są w różnym wieku, różnej płci, różnej kondycji
społecznej i wykształcenia, niejednokrotnie brak im wspólnych
zainteresowań. Nie mają powodów, by trwać razem, a jednak trwają.
Wtedy dopiero widać, że wiąże ich coś innego, niesamowicie ważnego.
A raczej Ktoś5.
Słowo „wspólnota” pochodzi od łacińskiego słowa communio.
Munus po łacinie znaczy: „dar”, a „communio” – „wspólnota darów”.
Słowem, ja mam swój dar, ktoś ma inny, a ktoś następny – jeszcze inny.
Wspólnota tworzy się, kiedy każdy coś od siebie daje 6. Pielgrzymka
stanowi znakomity obraz podanej przed chwilą definicji wspólnoty. Jest
ona dla wielu miejscem, gdzie mogą się podzielić własnymi talentami.
Osoby uzdolnione muzycznie są bardzo miło przyjmowane przez
4
Por. tamże, s. 14.
Por. G, Ryś, K. Strączek, Kościelna wiosna, Kraków 2013, s. 14-15.
6
Por. tamże, s. 113.
45
5
poszczególne grupy. Ich śpiew, muzyka ułatwiają stawianie kolejnych
kroków. Kolejnym talentem jest służba medyczna. Często studenci,
a także lekarze, pielęgniarki, które znosząc własne trudy, w wolnej
chwili zamiast odpoczywać pomagają innym, opatrując stopy, podając
leki. Ważna jest służba porządkowa – pielgrzymi, dzieląc się swoim
talentem, pomagają nam bezpiecznie kroczyć do Matki. Każdy z nas
jest inny, każdy z nas przynosi ze sobą inny dar, talent, a jednak
idziemy razem, tworzymy wspólnotę. Wspólnotę zakorzenioną w Bogu.
Jednak można iść obok siebie przez dziewięć dni
na pielgrzymim szlaku, ale nie być wspólnotą, tylko przypadkową
grupą osób. Pielgrzymka przeżywana w pojedynkę, „na swój sposób”,
nigdy nie będzie prawdziwą wspólnotą: to sprzeczność terminów.
Wspólnota nie jest strukturą, ale jest miejscem wiary, gdzie zbawienie
Jezusa realizuje się i jest dotykalne. Warto również zaznaczyć,
że wspólnoty nie tworzą ludzie święci i doskonali, ale ludzie
zdecydowani na to, by iść drogą nawrócenia. Dlatego tak ważne jest,
aby ci, którzy tworzą wspólnotę, zakorzenieni byli w Chrystusie.
Ks. Piotr Pawlukiewicz dzielił się kiedyś takim spostrzeżeniem:
kilka lat temu widziałem, jak pewna siostra zakonna układała
w kościele przed ołtarzem piękną kompozycję kwiatów. To był
rzeczywiście niezwykły bukiet. Podszedłem do tej Bożej kwiaciarki
i powiedziałem:
- Piękną rzecz siostra stworzyła. Szkoda tylko, że to wszystko trzeba
będzie po kilku dniach wyrzucić do śmieci.
- Nie wszystko – tajemniczo odpowiedziała siostra i rozchyliła nieco
ułożone kwiaty. Okazało się, że jeden z nich, wkomponowany w sam
środek, to kwiat doniczkowy. Akurat zakwitł i siostra postawiła
go na stołeczku, a potem obstawiła kwiatami ciętymi, umocowanymi
w specjalnych gąbkach.
46
- Te cięte kwiaty rzeczywiście trzeba będzie za jakiś czas wyrzucić, ale
ten doniczkowy będzie żył jeszcze długo – powiedziała siostra7.
Na pielgrzymce widzimy obok nas różnych ludzi. Ten jest starszy, a ten
młodszy. Ta piękna, a ta mniej urodziwa. Ten jest bardziej, a ten mniej
wykształcony. Ta śpiewa pięknie, a tamten fałszuje. Jednak to nie jest
najważniejsza różnica. Najważniejsze okazuje się to, kto jest kwiatem
ciętym, a kto „zasadzonym” w Pana Jezusa? Bo można być
człowiekiem pięknym, inteligentnym, bogatym osobowościowo, ale
pozostawać jak ścięta róża. A można być człowiekiem bardzo szarym,
niczym się nie wyróżniającym, a jednak mieć w sobie życie Jezusa.
Ileż to razy chcieliśmy wyrzucić jakiegoś uschłego kwiata
z naszego domu, ale dawaliśmy mu szansę, podlewając i nawożąc
go jeszcze przez jakiś czas. Ileż to razy właśnie taka „stracona” roślina
pięknie zakwitła.
Z człowiekiem może być tak samo. Można mieć depresję,
można upadać, prowadzić niekiedy wyczerpującą walkę duchową.
Można przechodzić różne załamania. Można pozostawać latami
w cieniu tych, co się prawem Bożym nie przejmują i ciągle są radośni,
uśmiechnięci. Można im zacząć bardzo zazdrościć i wątpić: czy jest
sens zmagać się z grzechem? Można mieć mocną pokusę: czy nie dać
sobie spokoju ze spowiedziami, wyrzutami sumienia? Czy nie dać sobie
spokoju ze zmaganiem się z bólem i zmęczeniem na pielgrzymim
szlaku? I to jest pokusa: czy nie dać się ściąć? I zostać kolorowym
kwiatkiem, którego piękno jest krótkotrwałe.
Przez chrzest zostaliśmy niejako „zasadzeni” w Jezusa
zmartwychwstałego. Jesteśmy z nim złączeni jak krzew z latoroślą.
Tworzymy z Nim wspólnotę. I choćby nam przyszło nieco uschnąć,
przeżywać trudne dni, doświadczać smutku, że coś bezpowrotnie
straciliśmy, to trwajmy w wierze, że życie Jezusa, które w sobie nosimy
jest niezniszczalne. Dlatego też, abyśmy mogli mówić, że nasza
7
Zob. ks. P. Pawlukiewicz, Po co bierzmowanie?…, s. 62.
47
pielgrzymka jest prawdziwą wspólnotą, nie wystarczy tylko dzielić się
własnymi talentami, nie wystarczy nawet mieć ten sam cel, ale trzeba
najpierw wejść we wspólnotę z Bogiem, trzeba wszczepić się w niego
i trwać w Nim jak latorośl w winnym krzewie.
PATRON DNIA
30.07.2014 r. (środa)
PATRON DNIA: ŚW. JAN PAWEŁ II (JEGO PIELGRZYMKI
GROMADZIŁY RAZEM MILIONY LUDZI)
Większość swoich apostolskich podróży, pielgrzymek wiary,
rozpoczynał od słów: „przybywam jako Papież – Pielgrzym”. Każda
pielgrzymka Jana Pawła II oprócz szczególnych motywów, na przykład
takich jak jubileuszowe obchody, beatyfikacje, kanonizacje czy
Światowe Dni Młodzieży, zawsze miała na celu spotkanie z wiernymi
Kościoła lokalnego oraz umocnienie braci w wierze.
Skąd ta pasja pielgrzymowania? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć
ks. Tomasz Jaklewicz w jednym z artykułów poświęconych życiu Ja na
Pawła II.
Duchowość Karola Wojtyły kształtowała się w pobliżu Kalwarii
Zebrzydowskiej. Czyż nie jest to wymowne? Tam jako młody chłopak
ze swoim ojcem wędrował po ścieżkach ze stacjami Męki Pańskiej lub
dróżkami Maryi. Jako ksiądz, później biskup, przemierzał samotnie
kalwaryjskie dróżki, omadlając sprawy Kościoła, zwłaszcza w trudnym
okresie zmagania z komunizmem. Motorem napędowym wszystkich
duszpasterskich działań Jana Pawła II była miłość – naśladowanie
Dobrego Pasterza, który się nie oszczędza, daje życie za owce.
Pielgrzymował wytrwale na koniec świata tak długo, aż nogi odmówiły
mu posłuszeństwa, głosił słowo Boże aż po utratę zdolności mówienia,
jego pełna blasku twarz jaśniała, dopóki choroba nie zdeformowała jej
grymasem bólu, jego ramiona wyciągały się ku wszystkim, aż utracił
władzę w drżących dłoniach...
48
Modlitwa jako „narzędzie” pasterza
„Pierwszym obowiązkiem papieża wobec Kościoła i świata jest
modlitwa” – powtarzał. Wielu świadków mówi o wręcz mistycznym
poziomie duchowości papieża. Nieraz, nawet w chwilach największego
natężenia obowiązków, jakby się wyłączał na chwilę i przenosił w inny
świat. Każdego rana modlił się godzinę lub półtorej w swojej kaplicy.
Goście, którzy zostali zaproszeni na poranną Mszę, widywali
go klęczącego, jakby zanurzonego w Bogu. Vittorio Messori zapytał
kiedyś Jana Pawła II, za kogo się modli. „Troska o wszystkie Kościoły
każe mi codziennie na modlitwie pielgrzymować myślą i sercem przez
cały świat” – usłyszał odpowiedź. „Szufladka jego klęcznika
wypełniona była kierowanymi do niego prośbami o modlitwę” –
wspomina kard. Dziwisz. „Sercu papieża bliskie było cierpienie kobiet
i mężczyzn całego świata. Były listy chorych na AIDS i raka. List
matki, która błagała o modlitwę za siedemnastoletniego syna
w śpiączce. Listy rodzin będących w trudnej sytuacji”. Do Jana Pawła
II prośby o modlitwę kierowało także wiele bezdzietnych małżeństw.
Można powiedzieć, że modlitwa nie była wyłącznie sprawą osobistej
pobożności papieża, ale jednym z podstawowych „narzędzi” jego
pasterskiej służby.
Megamaraton ewangelizacyjny
Trudno będzie pobić jego rekord. Odwiedził 129 różnych krajów
podczas 104 podróży apostolskich. Przemierzył 1 247 613 km, czyli
więcej, niż gdyby trzydziestokrotnie okrążyć kulę ziemską lub
trzykrotnie odbyć lot na Księżyc. Przebywał w drodze 822 dni
(8,7 proc. swojego pontyfikatu), odwiedził 1022 miejscowości, gdzie
wygłosił 3288 przemówień. W samych Włoszech odbył 146 wizyt, nie
licząc 748. w diecezji rzymskiej. W trakcie rzymskich wizytacji
odwiedził 320 spośród 336. parafii Wiecznego Miasta. Jeśli papież
49
Franciszek wzywa, by Kościół wyszedł na ulice i robił raban, to Jan
Paweł II był pierwszym, który to robił na niespotykaną w dziejach
Kościoła skalę. „Nie możemy czekać na wiernych na placu św. Piotra,
musimy do nich wyjść” – powtarzał. Gromadził miliony ludzi
na placach, ulicach, stadionach, by głosić im Dobrą Nowinę. Światowe
Dni Młodzieży (Buenos Aires 1987, Santiago de Compostela 1989,
Częstochowa 1991, Denver 1993, Manila 1995, Paryż 1997, Rzym
2000, Toronto 2002) zgromadziły łącznie dziesiątki milionów osób.
W końcowej Mszy św. w Manili uczestniczyło ok. 5 milionów, co było
największym zgromadzeniem ludzkim w historii. Papieża widziało
osobiście więcej ludzi niż kogokolwiek w dziejach. Jeśli uwzględnimy
jeszcze zwielokrotnienie tego efektu przez globalne media, to można
śmiało powiedzieć, że dotarł on na krańce świata. Czy to, że najbardziej
znanym i rozpoznawalnym człowiekiem w dziejach był świadek Jezusa
Chrystusa, Jego apostoł, następca Rybaka z Galilei nie jest jakimś
niezwykłym znakiem danym nam od Boga,? Taki sposób życia wiązał
się z nadludzkim wysiłkiem. Na potwierdzenie tego kilka przykładów.
Pierwsza podróż do Afryki trwała 10 dni, Jan Paweł II wygłosił
50 przemówień. Jego otoczenie w połowie pielgrzymki padało
z wycieńczenia w tropikalnym upale, tylko papież, jak donosiła prasa,
„nie okazuje żadnych objawów zmęczenia”. Jan Paweł II w pewnym
momencie nie mógł sobie odmówić żartu – pomachał do ekipy telewizji
niemieckiej: „co z wami, chłopcy, żyjecie jeszcze?”. Podróż na Filipiny
w 1981 roku – program każdego dnia obejmował 16 godzin bez
żadnych przerw. I tak dalej. Zmiany stref czasowych, nieskończona
ilość spotkań, celebracji, przemówień, ludzi… Czasem w upalnym
słońcu, czasem w zimnie, w deszczu, a nawet i w śniegu, jak
w Sarajewie w 1997 roku. Uczenie się języków, koncentracja uwagi,
by uwzględnić lokalne zwyczaje, odmienne konteksty polityczne,
historyczne,
kulturowe.
U
podstaw
tego
megamaratonu
ewangelizacyjnego leżało przekonanie, że Dobra Nowina
o Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym jest uniwersalna, że jest
50
adresowana do ludzi wszystkich kultur i religii. On dosłownie, wręcz
fizycznie, oddał się tym, którym służył. Organizm papieża w ostatnich
latach życia był zniszczony nie tylko przez chorobę i starość. Jego ciało
nosiło na sobie ślady tego wyczerpującego biegu z Ewangelią po całym
świecie. Pielgrzymki najtrudniejsze Były pielgrzymki z różnych powodów łatwiejsze, były i takie, które
wymagały bardzo wiele wysiłku, odwagi, determinacji. Zdarzały się
momenty dramatyczne, wręcz niebezpieczne. Nie sposób tego opisać,
lecz przywołać można kilka obrazów.
Zaczęło się od Meksyku. Kraj zamieszkały w większości przez
katolików, rządzony był w 1978 roku przez antyklerykalne rządy.
Od stu lat zakazane tam było noszenie sutanny w miejscach
publicznych. Władze nie były przychylne wizycie papieża. Problemem
Kościoła w całej Ameryce Łacińskiej była teologia wyzwolenia
wzywająca do rewolucji społecznej, z Ewangelią i, jeśli trzeba,
z karabinem w ręku. Na konferencji biskupów Ameryki Łacińskiej
(CELAM) w Puebla
papież wygłosił przemówienie, w którym
wykazał błędy teologii wyzwolenia, odrzucił stosowanie przemocy
i upolitycznienie Ewangelii, kazał zerwać z wizerunkiem
„rewolucjonisty z Nazaretu”. Jan Paweł II obawiał się, jak biskupi
przyjmą tak zdecydowane stanowisko. Jego stanowczość i świadectwo
przyczyniły się do zahamowania wpływu teologii wyzwolenia
na Kościół w Ameryce Południowej. Być może uratował Kościół przed
schizmą. Ale na jego głowę posypały się w mediach gromy. Uznano
go za konserwatystę, fundamentalistę z Polski. Papież, krytykując
marksistowską ideologię, zarazem z ogromnym współczuciem odnosił
się do Indian, do wyzyskiwanych robotników. Mówił, że chce być
głosem
wykluczonych.
Z
pasją
protestował
przeciwko
niesprawiedliwości społecznej, wzywał do reform społecznych, ale nie
51
do rewolucji. Ta nuta powracała zawsze podczas spotkań Jana Pawła,
zwłaszcza z ubogimi z krajów Ameryki Południowej, Afryki czy
Azji.
Kiedy przygotowywano wizytę papieską w Wielkiej Brytanii,
wybuchł konflikt między Argentyną a Zjednoczonym Królestwem
o Falklandy. Odradzano papieżowi wizytę w kraju prowadzącym
wojnę. Jan Paweł postanowił wtedy, że tuż po wizycie w Anglii poleci
do Argentyny. „Czas lotu tam i z powrotem zajął 29 godzin, podczas
gdy czas pobytu na argentyńskiej ziemi jedynie 28 godzin” – wylicza
kard. Dziwisz. I dodaje: „wystarczająco dużo, by zabrzmiało przesłanie
pokoju niezbędne dla uniknięcia konfliktu”. Politycy, zwłaszcza
dyktatorzy, często szukali okazji, aby wizytę papieską wykorzystać dla
swoich celów. Żałosny popis takiego zachowania dał sandinowski
reżim w Nikaragui. Papież przybył do tego kraju 4 marca 1983 roku.
W rządzie Daniela Ortegi zasiadało wtedy trzech duchownych. Papież
upomniał jednego z nich – tego, który miał odwagę pojawić się podczas
powitania na lotnisku. Do prawdziwej konfrontacji doszło podczas
Mszy Świętej w Managui. Rząd zarezerwował pod ołtarzem miejsca dla
zwolenników swojej partii. Ludzi, dla których odprawiana była Msza,
przepędzono daleko do tyłu, policja strzelała ponad głowami
z karabinów maszynowych dla odstraszenia tych, którzy chcieli podejść
bliżej. Podczas kazania sandiniści, manipulując nagłośnieniem,
zagłuszali słowa papieża. Jan Paweł II przerwał kazanie i zawołał
głośno: „Silencio!”. „Sam stawił czoło prowokacji” – wspomina kard.
Dziwisz. „Doszło do niezapomnianej sceny, gdy sandiniści
wymachiwali czerwono-czarnymi chorągiewkami, a on z podwyższenia
ołtarza odpowiadał im uniesionym pastorałem-krzyżem”. W kwietniu
1987 roku papież odwiedził Chile pod rządami Pinocheta. Dyktator
po spotkaniu z Janem Pawłem II w pałacu prezydenckim wyszedł z nim
na balkon. Wspólne zdjęcie miało sugerować wspieranie wojskowych
rządów przez papieża, co było nadużyciem. Podczas Mszy św.
w Santiago z udziałem ok. miliona osób doszło do zamieszek. Ich
uczestnicy zaczęli podpalać opony, policja interweniowała
52
z opóźnieniem, używając armatek wodnych, pałek i gazów łzawiących.
Ojciec Roberto Tucci, doświadczony organizator papieskich podróży,
po raz pierwszy myślał o wyprowadzeniu Jana Pawła z miejsca
wydarzeń. Papież wytrwał do końca Eucharystii. Rozdawał dzieciom
pierwszą Komunię św. ze łzami w oczach z powodu dymu i gazu
łzawiącego. Po celebrze klęczał długą chwilę przed ołtarzem. Kiedy
miejscowy biskup powiedział do niego: „wybacz nam”, papież odparł:
„co? Wasi ludzie zostali i uczestniczyli. Jedyną rzeczą, jakiej nie wolno
zrobić w tej sytuacji, jest poddanie się awanturnikom”. Nie wiadomo,
kto inspirował zamieszki, ale chodziło o wzmocnienie wrażenia,
że Chile potrzebuje silnych rządów wojska.
Świadek, czyli męczennik
Inny rodzaj trudności spotykał papieża w zachodniej Europie.
Lewicowo-liberalne środowiska, także w samym Kościele, uznały
papieża z Polski za wroga „postępowych” przemian. Trzy dni przed
pielgrzymką do Holandii, w maju 1985 roku, zorganizowano w Hadze
masową demonstrację przeciwko wizycie. W Utrechcie papamobile
obrzucono świecami dymnymi i jajami. Rozlepiono plakaty obiecujące
nagrodę za życie papieża. Podczas podróży na Sycylię, w maju 1993
roku, papież z ogromną stanowczością przeciwstawił się mafii.
„Nawróćcie się, kiedyś wybije godzina sądu Bożego!” – krzyczał
w Agrigento. W lipcu tego samego roku w katedrze papieża – bazylice
na Lateranie - wybuchła bomba, podłożona przez „nieznanych
sprawców”. To był czytelny znak od tych, którym nie podobały się
odważne słowa Ojca Świętego.
W Berlinie w 1996 roku podczas papieskich odwiedzin odbywały się
demonstracje skinheadów i gejów. Bardzo trudna z innych względów
była podróż do Grecji. Duchowni prawosławni byli przeciwni tej
wizycie, nieliczni katolicy greccy obawiali się aktów agresji. Papież
rozładował całe to wielowiekowe napięcie swoją pokorą, prostotą
53
i wiarą. Krytycy Jana Pawła II podnosili sprawę kosztów papieskich
pielgrzymek. Odpowiadał, że każda pielgrzymka przekonuje
go, iż papieże powinni być nie tylko następcami św. Piotra, ale także
naśladowcami św. Pawła, który stale był w drodze. Ojciec Święty
napotykał czasem niezrozumienie w łonie samego Kościoła. Jako
program pontyfikatu traktował Sobór Watykański II. Ale postępowcy
oskarżali go o zdradę tzw. ducha soboru. Konserwatyści uważali,
że zdradą katolicyzmu było międzyreligijne spotkanie w Asyżu czy
wyznanie win Kościoła w Roku 2000. Jak zauważył Rocco Buttiglione:
„dla Jana Pawła II ideałem jest męczennik, świadek, życie zgodne
z prawdą. Tak rozumie swoją papieską posługę. W wierszu »Stanisław«
napisał: »Słowo nie nawróciło, nawróci krew«. (…) Jezus wybrał drogę
dawania świadectwa prawdzie nie przez krew złoczyńców
i grzeszników, ale krwią własną”. Słowo „martyr” oznacza w tradycji
chrześcijańskiej nie tylko świadka, ale także męczennika. Wiedział
o tym doskonale papież opierający się mocno o pastorał w kształcie
krzyża.
54
31.07.2014 r. (czwartek)
Pielgrzym – świadek w drodze
KOLEKTA (MR 114’’)
Módlmy się.
Wszechmogący Boże, spraw, aby Twój Kościół zawsze był ludem
świętym, zjednoczonym przez jedność Ojca i Syna, i Ducha
Świętego, † niech ukazuje światu tajemnicę Twojej świętości
i jedności * i niech go prowadzi do doskonałej miłości. Przez
naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje
i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki
wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
Iz 58, 7-10
Nawet najdrobniejsze gesty są świadectwem składanym Bogu.
Czytanie z Księgi proroka Izajasza
To mówi Pan:
Dziel swój chleb z głodnym, wprowadź w dom biednych
tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwróć się
od współziomków.
Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe
zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pana iść
będzie za tobą.
Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy,
a On rzecze: «Oto jestem!»
Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem
i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz
55
duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach,
a twoja ciemność stanie się południem.
Oto słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 112(111), 4-5. 6-7. 8a i 9 (R.: 4a)
Refren: Wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych.
On wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych, *
łagodny, miłosierny i sprawiedliwy.
Dobrze się wiedzie człowiekowi, który z litości pożycza *
i swymi sprawami zarządza uczciwie.
Refren: Wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych.
Sprawiedliwy nigdy się nie zachwieje *
i pozostanie w wiecznej pamięci.
Nie przelęknie się złej nowiny, *
jego mocne serce zaufało Panu.
Refren: Wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych.
Jego wierne serce lękać się nie będzie. *
Rozdaje i obdarza ubogich;
jego sprawiedliwość będzie trwała zawsze, *
wywyższona z chwałą będzie jego potęga.
Refren: Wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych.
56
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Mt 28, 19. 20
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Idźcie i nauczajcie wszystkie narody,
Ja jestem z wami przez wszystkie dni
aż do skończenia świata.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA
Mk 16, 15-20
Wszyscy uczniowie Chrystusa są Jego świadkami. Czas pielgrzymki jest
szczególnym czasem świadectwa.
Zakończenie Ewangelii według świętego Marka
Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich:
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu
stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie
uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki
towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi
językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego
wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą
i ci odzyskają zdrowie”.
Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł
po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan
współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej
towarzyszyły.
Oto słowo Pańskie
MODLITWA POWSZECHNA
57
MODLITWA NAD DARAMI (MR 115’’)
Składając Ofiarę, która nam przypomina niezmierzoną miłość
Twojego Syna, † pokornie prosimy Cię, Boże, * aby przez posługę
Kościoła dzieło zbawienia było owocne dla całego świata. Przez
Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: Vc z prefacją własną
MODLITWA PO KOMUNII (MR 115’’)
Módlmy się.
Boże, Ty w Najświętszym Sakramencie dajesz Kościołowi moc
i pociechę, † spraw, aby przez Eucharystię Twoi wierni zjednoczyli
się z Chrystusem * i spełniając doczesne obowiązki, budowali
Twoje wieczne królestwo. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
ROZMYŚLANIA PORANNE
4 DZIEŃ – PIELGRZYM – ŚWIADEK W DRODZE
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
 Prośba do Ducha Świętego.
 Wyrażenie intencji – prośby medytacji: prośba o łaskę
radykalnego opowiedzenia się po stronie Boga w moim życiu.
1 Krl 18,20-40
Achab rozesłał polecenie wszystkim Izraelitom i zgromadził proroków
na górze Karmel. Wówczas Eliasz zbliżył się do całego ludu i rzekł:
«Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Jahwe jest
[prawdziwym] Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!»
Na to nie odpowiedzieli mu ani słowa. Wtedy Eliasz przemówił do ludu:
58
«Tylko ja sam ocalałem jako prorok Pański, proroków zaś Baala jest
czterystu pięćdziesięciu. Wobec tego niech nam dadzą dwa młode
cielce. Oni niech wybiorą sobie jednego cielca i porąbią go oraz niech
go umieszczą na drwach, ale ognia niech nie podkładają! Ja zaś
oprawię drugiego cielca oraz umieszczę na drwach i też ognia nie
podłożę. Potem wy będziecie wzywać imienia waszego boga,
a następnie ja będę wzywać imienia Pana, aby okazało się, że ten Bóg,
który odpowie ogniem, jest [naprawdę] Bogiem». Cały lud,
odpowiadając na to, zawołał: «Dobry pomysł!» Eliasz więc rzekł
do proroków Baala: «Wybierzcie sobie jednego młodego cielca
i zacznijcie pierwsi, bo was jest więcej. Następnie wzywajcie imienia
waszego boga, ale ognia nie podkładajcie!» Wzięli więc cielca
i oprawili go, a potem wzywali imienia Baala od rana aż do południa,
wołając: «O Baalu, odpowiedz nam!» Ale nie było ani głosu, ani
odpowiedzi. Zaczęli więc tańczyć przyklękając przy ołtarzu, który
przygotowali. Kiedy zaś nastało południe, Eliasz szydził z nich,
mówiąc: «Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest
zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!»
Potem wołali głośniej i kaleczyli się według swojego zwyczaju mieczami
oraz oszczepami, aż się pokrwawili. Nawet kiedy już południe minęło,
oni jeszcze prorokowali aż do czasu składania ofiary z pokarmów. Ale
nie było ani głosu, ani odpowiedzi, ani też dowodu uwagi. Wreszcie
Eliasz przemówił do ludu: «Zbliżcie się do mnie!» A oni przybliżyli się
do niego. Po czym naprawił rozwalony ołtarz Pański. Potem Eliasz
wziął dwanaście kamieni według liczby pokoleń potomków Jakuba,
któremu Pan powiedział: «Imię twoje będzie Izrael». Następnie ułożył
kamienie na kształt ołtarza ku czci Pana i wykopał dokoła ołtarza rów
o pojemności dwóch sea ziarna. Potem ułożył drwa i porąbawszy
młodego cielca, położył go na tych drwach i rozkazał: «Napełnijcie
cztery dzbany wodą i wylejcie do rowu oraz na drwa!» I tak zrobili.
Potem polecił: «Wykonajcie to drugi raz!» Oni zaś to wykonali. I znów
nakazał: «Wykonajcie trzeci raz!» Oni zaś wykonali to po raz trzeci,
59
aż woda oblała ołtarz dokoła i napełniła też rów. Następnie w porze
składania ofiary z pokarmów prorok Eliasz wystąpił i rzekł: «O Panie,
Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadomo,
że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja Twój sługa na Twój rozkaz
to wszystko uczyniłem. Wysłuchaj mnie, o Panie! Wysłuchaj, aby ten lud
zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce».
A wówczas spadł ogień od Pana <z nieba> i strawił żertwę i drwa oraz
kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu. Cały lud to ujrzał
i upadł na twarz, a potem rzekł: «Naprawdę Jahwe jest Bogiem!
Naprawdę Pan jest Bogiem!» Eliasz zaś im rozkazał: «Chwytajcie
proroków Baala! Niech nikt z nich nie ujdzie!» Zaraz więc ich
schwytali. Eliasz zaś sprowadził ich do potoku Kiszon i tam ich
wytracił.
„Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek” mówi ludowe porzekadło.
To trochę jak w życiu Achaba i Izraelitów. Może i w moim.
Niepewność, niezdecydowanie, czasem myślenie, że lepiej być
zabezpieczonym z każdej strony, na wszelki wypadek. Wygodnie jest
nie opowiedzieć się po żadnej ze stron. Poczekać, ewentualnie dołączyć
do zwycięzcy. Dużo zyskać, mało stracić. Sprawdza się w polityce,
biznesie, ale czy w wierze?
Jestem teraz na pielgrzymce, idę z grupą, modlę się, ale czy za chwilę
nie przyłączę się do innej grupy, która z Bogiem nie ma nic wspólnego?
(chwila ciszy)
Eliasz rzuca wyzwanie czterystu pięćdziesięciu prorokom Baala. Tak
może zrobić tylko człowiek, który całkowicie wierzy, że idzie „w imię
Pana Zastępów, Boga”, podobnie jak Dawid ruszający na pojedynek
z Goliatem.
Czy nie boję się świadczyć o Bogu, podejmować trudne tematy
związane z wiarą, Kościołem w moim środowisku, nawet gdy jestem
sam? (chwila ciszy)
60
Tylko ja sam ocalałem – samotność jest efektem grzechu, także jeśli
popełniony jest przez kogoś innego. Jego konsekwencje dotykają
i mnie.
Czy widzę, jak mój grzech osłabia wspólnotę Kościoła? Czy widzę, jak
mój grzech odsuwa mnie od drugiego człowieka? (chwila ciszy)
Ci, którzy dotąd milczeli, teraz krzyczą: dobry pomysł, gdy Eliasz
proponuje przeprowadzenie doświadczenia. Przekonajmy się, kto jest
prawdziwym Bogiem. Człowiek potrzebuje ciągle dowodów. Jak
niewierny Tomasz szuka racjonalnego uzasadnienia swojego
ewentualnego wyboru. Ale czy to skutkuje? Czy nie pojawiają się
potem nowe wątpliwości? A może się nam tylko zdawało? Może był
to tylko wytwór mojej wyobraźni? A może przypadek?
Czy oczekuję od Boga nieustannych dowodów Jego obecności?
(chwila ciszy)
Eliasz odbudowuje ołtarz Pański. Dwanaście kamieni symbolizuje
pokolenia Izraela. Przypomina o korzeniach Izraelitów, które tkwią
w przymierzu zawartym z Bogiem Jahwe. W naszym życiu też czasem
trzeba przypomnieć sobie o własnych korzeniach. Może właśnie udział
w tej pielgrzymce jest po to, abym poukładał na nowo hierarchię
wartości, abym wrócił do tego, co porzuciłem? (chwila ciszy)
Na Twój rozkaz to uczyniłem. Eliasz wypełnia wolę Bożą. Podkreśla,
że nie czyni tego swoją mocą, ale realizuje plan Boży. Wielkie działa
dokonują się tam, gdzie jest pokora i posłuszeństwo. Kiedy zaczynają
spełniać się nasze prośby, pojawia się niebezpieczeństwo pychy, która
podpowie: jesteś wyjątkowy, masz moc skoro takie dzieła przez ciebie
się dokonują. Wyobraź sobie, że twoja modlitwa sprowadza ogień
z nieba. Jakie myśli by się pojawiły w twojej głowie? (chwila ciszy)
Eliasz zabija wszystkich proroków Baala. Dokonuje się rzeź i to może
przerażać. A gdzie miłosierdzie? Czy nie tego uczy nas Bóg? Ale Jezus
powiedział też: i jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu,
odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie
jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła
61
(Mt 5,30). Eliasz wiedział, że tylko radykalne oczyszczenie może
przywrócić wiarę w Izraelu.
Czy stać mnie na radykalne decyzje, czy w niektórych sytuacjach
życiowych nie idę na kompromis ze złem? (chwila ciszy)
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Na koniec rozmyślania podziękuję za ten czas i w krótkiej modlitwie
wyznam, że tylko Jezus jest moim Panem.
KONFERENCJA
PIELGRZYM - ŚWIADEK W DRODZE
„Człowiek współczesny bardziej wierzy świadkom, aniżeli
nauczycielom, bardziej doświadczeniu aniżeli doktrynie, bardziej życiu
i faktom, aniżeli teoriom. Świadectwo życia chrześcijańskiego jest
pierwszą i niezastąpioną formą misji” (RM 42).
Świadectwo w chrześcijaństwie oznacza tak naprawdę czyn
miłości radykalnej. Ono sprowadza się do miłości – w wymiarze
krzyża. Męczennicy są świadkami nie przez to, że zginęli, ale z powodu
miłości, jaką potrafili kochać ludzi, którzy ich zabijali 8.
Ten, kto wyrusza na pielgrzymkę, niewątpliwie jest świadkiem.
Przez miłość okazywaną Bogu i bliźnim. Jest wyraźnym znakiem dla
świata. Pokazuje bowiem, że nasz pobyt na ziemi jest tylko
przejściowy. Człowiek na pielgrzymim szlaku staje się zatem
szczególnym świadkiem rzeczywistości pozaziemskiej. Pielgrzym
całym sobą, wobec świata, w którym jest, który współtworzy, w którym
żyje, porusza się, jest świadkiem Tego, Który z miłości powołał
wszystko do istnienia, i Który pragnie, aby w wszystko przemieniało
się w Miłości. Pielgrzym na szlaku jest zatem świadkiem stwórczej
i przemieniającej miłości Boga.
8
G. Ryś, K. Strączek, Kościelna wiosna, Kraków 2013, s. 14-15.
62
Nasze świadectwo jest niezwykle ważne. Pielgrzymując,
docieramy przecież do wszystkich: wierzących, i niewierzących,
życzliwych i nieżyczliwych. I dobrze, bo ci ludzie, patrząc na nas,
zaczynają się zastanawiać nad celem i istotą naszej wędrówki. I nad
celem wędrówki, którą jest nasze życie.
Wspomniany już wczoraj ks. Piotr Pawlukiewicz tak oto mówił
o swoim pielgrzymowaniu: wśród wielu moich pielgrzymkowych
wspomnień mocno utkwiły mi w pamięci twarze ludzi, którzy stawali
przy drogach, aby powitać pielgrzymów. Byli często bardzo wzruszeni,
w oczach mieli łzy. Na kilkanaście minut wychodzili ze swoich domów,
ze swojego życia i patrzyli na podążających ludzi, rozśpiewanych bądź
skupionych na modlitwie.
Stawali przy drodze dorośli mężczyźni w roboczych ubraniach,
o twarzach zniszczonych pracą, a nierzadko również alkoholem.
Odpowiadając na pozdrowienia pielgrzymów podnosili do góry swoje
spracowane dłonie i jakby wstydząc się samych siebie, niezgrabnie nimi
machali. Oni nigdy tak nie wędrowali, nie klaskali i nie śpiewali
piosenek o Jezusie i Maryi. Ich życie to dom, pole, męskie rozmowy,
parafialny kościół. Widziałem, jak ci twardzi na co dzień mężczyźni
dyskretnie ocierali łzy. To łzy tęsknoty, i nawet chyba nie potrafiliby
powiedzieć, za czym.
Wychodziły przed domy gospodynie. Ich życie to kuchnia, dzieci,
wioskowe sprawy i telewizyjne seriale. Zapewne niejedna z nich była
kiedyś Bielanką i spisywała religijne piosenki do kolorowego zeszytu.
Teraz zdarza się, że brakuje im czasu na pacierz. Poproszone
o szklankę wody, o skorzystanie z toalety, prześcigały się w gościnności.
Im tez wilgotniały oczy. Ta pielgrzymka jest tak inna od ich
codziennego życia, w którym króluje kolor szarości i tonacja zmęczenia.
Z nieukrywanym zaciekawieniem przyglądali się pielgrzymce
młodzi. Ich życie to komputer, Internet, muzyka, samochody, szkoła.
Stali żuli gumę i chyba chętnie pomachaliby pielgrzymom, nawet
63
by do nich podeszli, ale musieli zachować obowiązkowy dystans.
Pielgrzymka przecież przejdzie, a koledzy pozostaną.
Przyglądałem się wzruszonym twarzą, przyglądałem się łzom
tęsknoty za innym życiem.
Dlatego właśnie tak ważne jest nasze zachowanie
na pielgrzymim szlaku, o którym nie trzeba tu chyba wspominać.
Warto jednak zaznaczyć, że nasz obowiązek dawania
świadectwa nie ustaje wraz z zakończeniem pielgrzymowania na Jasną
Górę. Uczeń Chrystusa, podejmując głębszą refleksję nad codziennym
życiem, nie może nie zauważyć, iż każdy dzień jego życia realizuje się
w wędrówce po drodze, na którą wkroczył w dniu chrztu świętego.
Przyjmując chrzest, człowiek przekracza próg bramy, którą jest sam
Chrystus. Każdy zatem dzień to pielgrzymka, to droga
ku wyznaczonemu celowi. Tym celem jest Miasto Święte - nowe,
niebiańskie Jeruzalem.
Czasami, gdy odprawiam Mszę Świętą, w której uczestniczy
tylko młodzież – na przykład z okazji rekolekcji szkolnych –
i na początku pozdrawiam zebranych słowami: „Pan z Wami”,
to nierzadko odpowiada mi zupełna cisza – pisze ks. Piotr w jednej
z swoich książek. Ci młodzi ludzie wiedzą, że na to kapłańskie
pozdrowienie odpowiada się: „I z duchem Twoim”. Milczą jednak,
ponieważ w obecności kolegów i koleżanek z klasy wstydzą się głośno
odpowiedzieć księdzu9.
Zły duch sprytnie powstrzymuje wielu porządnych ludzi przed
chwaleniem Boga, przed dawaniem świadectwa. Robi to za pomocą
prostego, ale iście magicznego słowa „obciach”. Obciach przeżegnać
się przed posiłkiem, obciach śpiewać pieśni w kościele, obciach
odmawiać różaniec. Nie tylko wśród młodzieży są osoby sparaliżowane
tym słowem. Także wielu ludzi dorosłych nieustannie nęka pytanie:
co inni o mnie powiedzą? Pewna pani z przejęciem opowiadała o tym,
9
Por. P. Pawlukiewicz, Po co bierzmowanie?, Warszawa 2003, s. 22.
64
jak ksiądz proboszcz udzielił jej ostatnio wyjątkowo długiej nauki przy
konfesjonale podczas spowiedzi. Wyznała szczerze, że słów kapłana
praktycznie nie słuchała, bo cały czas myślała z trwogą, co sobie o niej
pomyślą obecne w kościele sąsiadki – „Ale ona musiała nagrzeszyć,
skoro się tak długo spowiada!” 10
Nasza wewnętrzna wiara powinna stawać się widoczna
i czytelna dla innych, nawet jeśli się z nami nie zgadzają czy są wrogo
nastawieni do nas. Wiara powinna być uzewnętrzniana nie tylko dla
chwały Bożej, ale także dla zwartości i siły samej osobowości
wierzącego oraz dla świadectwa, jakie winniśmy dawać innym.
PATRON DNIA
31.07.2014 r. (czwartek)
PATRON DNIA: ŚW. WOJCIECH (NIE ZAMIERZAJĄC TEGO,
NIEUSTANNIE BYŁ W DRODZE)
Wygnańcem był z własnej ziemi, a męczennikiem na cudzej. Nikt się
temu wówczas nie dziwił. Panowało bowiem jeszcze w świecie
chrześcijańskim przekonanie, że peregrinari pro Christo (iść w obce
kraje dla prawdy Chrystusowej) jest wielką łaską, zaszczytem
i obowiązkiem wierzących. A o śmierci męczeńskiej mówiono wtedy
jako o „uzupełnieniu krwią, czego kruchym słowom nie dostaje”.
Młodo mu umierać wypadło. Urodzony około 956 roku i Libicach
(Czechy) miał trochę ponad czterdzieści lat, gdy kończył swoje
apostołowanie. Były to jednak lata bogate w przygody, a jeszcze
bardziej w konsekwentne dążenie do świętości, co za czasów
Wojciecha uważano za normalny obowiązek chrześcijanina. Tak sądziła
też jego matka, Strzeżysława – podawana przez biografów Wojciecha
za wzór umiłowania modlitwy i umartwiania. Ojciec, Sławnik,
10
Zob. tamże
65
o usposobieniu porywczym, był typowym przedstawicielem tych
chrześcijan, w których – według krążącego wówczas powiedzenia –
„pogaństwo spierało się z nauką Chrystusa”.
Na pobożność matki i gwałtowność ojca patrzył młody Wojetech (tak
dosłownie brzmiało jego imię), ucząc się życia dworskiego, w którym
najdonioślejsze ideały pomieszane były z ambicjami politycznymi
objawianymi często w sposób brutalny, łamiący ludzi i podstawowe
zasady etyki chrześcijańskiej.
Wojciech nie był najstarszym synem Sławnika. Poprzedzało go pięciu
braci, którzy mogli dbać o honor rodu i bronić jego interesów. Przed
nim więc otwierała się kariera w szeregach duchowieństwa. Może
dlatego opat Adalbert, wysłany przez cesarza Ottona I na Ruś
do księżnej Olgi, zatrzymawszy się w drodze na dworze Sławników,
zainteresował się Wojciechem i udzielił mu specjalnie uroczystego
błogosławieństwa. Był to rok 961. Chyba wtedy nie myślał,
że pięcioletni chłopiec, którego w Libicach pobłogosławił, odegra tak
wielką rolę w dziejach chrześcijańskiej Polski. Pamiętał jednak o nim,
gdy obejmował arcybiskupstwo magdeburskie.
Rodzice Wojciecha oddali go pod protektorat samego arcybiskupa,
który też udzielił mu sakramentu bierzmowania, nadając mu swoje
imię. Wszedł więc Wojciech w pamięć narodów słowiańskim imieniem
chrzestnym, a w pamięć Zachodu imieniem z bierzmowania:
Adalbertus.
Studia odbywał pod kierownictwem sławnego nauczyciela szkoły,
Oktryka. Obejmowały one nie tylko wiadomości z dziedziny religijnej,
jako przygotowanie do stanu duchownego, lecz także lekturę i analizę
utworów klasycznych.
W Magdeburgu Wojciech spotkał się z wielkim światem, okrzepłym już
w swojej strukturze i instytucjach państwowych i religijnych. Bywali
tam często dostojnicy cesarstwa i sam cesarz, zwłaszcza gdy miały się
odbywać „sądowe roki”. Można więc było nauczyć się szerokiego
spojrzenia na świat i poznać jego problemy.
66
Dla Wojciecha przykładem oddania się całkowitego sprawom Kościoła
był oczywiście arcybiskup Adalbert – człowiek, który jeszcze jako
mnich klasztoru św. Maksymina w Trewirze obarczonym przez cesarza
misją w Rusi, narzekał na tę dyplomatyczno-misjonarską wyprawę,
przerywającą mu spokojne życie zakonne, teraz jednak nie żałował
czasu, sił i zdrowia, by z nowo powstałej archidiecezji uczynić ośrodek
chrześcijańskiej nauki i obyczajów godnych Ewangelii. Tę różnicę
musiał zauważyć jego pupil i wychowanek. On też w czerwcu 981 roku
patrzył na śmierć arcybiskupa. Przedtem jeszcze przeżył,
prawdopodobnie, odejście mistrza Oktryka ze szkoły magdeburskiej
do kancelarii dworu cesarskiego. Arcybiskupowi i nauczycielowi
zawdzięczał wszystko, co było potrzebne duchownemu owych czasów
w pracy duszpasterskiej i w obcowaniu z ludźmi mającymi wpływ
na politykę świecką i kościelną. Nie wiedział, opuszczając w 981 roku
Magdeburg, że będą mu wkrótce potrzebne.
Po powrocie do Czech zamieszkał w Pradze na dworze biskupa
Dytmara, pierwszego biskupa stolicy państwa Bolesława II. Tutaj też
otrzymał
święcenia kapłańskie.
Atmosfera dworu władcy
na Hradczanach oraz bliskiej mu siedziby biskupiej nie bardzo sprzyjała
ascetycznemu życiu.
W 982 roku zgłosiła się śmierć po biskupa Dytmara. W nasuwającym
się nań jej cieniu dostojnik Kościoła robił rachunek sumienia z lękiem,
jeśli nie rozpaczą, ponieważ dopiero teraz uświadamiał sobie, że nie
zawsze dorastał do obowiązków złączonych z tak wielką godnością
pasterza diecezji. Żywoty świętego Wojciecha podkreślają, że właśnie
śmierć Dytmara stała się dla młodego kapłana dobroczynnym
wstrząsem. On bowiem również zaczął niespostrzeżenie wrastać
w środowisko.
Ale jednocześnie odsłania się przed nim perspektywa. Kler czeski
dojrzał już do tego, żeby ze swego grona wyłonić rządcę diecezji. Oczy
wszystkich zwróciły się na wychowanka arcybiskupa Adalberta i ucznia
67
Oktryka jako na jednego kandydata, którego bez trudności poprze
książę na Hradczanach u cesarza Ottona II.
Młody, jeszcze nie trzydziestoletni biskup, odbył ingres do Pragi boso
i w szatach pokutnych. Była to jakby zapowiedź programu
duszpasterzowania i zarazem symbol przyszłej drogi życiowej
Wojciecha. A wszystko streszczało się w jednym haśle: służba Bogu
i ludziom. Realizował je twardo najpierw w stosunku do samego siebie.
Zawiedli się ci, którzy sądzili, że nowy biskup pochodzący z ich
środowiska nie ośmieli się nigdy wytykać im błędów.
Zaczął od reformy kleru. Widział bowiem, że dopiero uporządkowane
życie kapłanów i przejęcie się obowiązkami duszpasterskimi może
zapoczątkować ogólną poprawę obyczajów całe społeczności. Nalegał
więc na zachowanie celibatu, na zajęcie się ludźmi prostymi i ubogimi,
na dokształcenie się i rezygnację z wystawności. To ostatnie zwłaszcza
gorszyło wiernych, którzy mieli prawo żądać od księży, by świadczyli
umiarkowaniem, jeżeli nie ubóstwem, w korzystaniu z dóbr
materialnych, o swoim oddaniu się sprawom królestwa Chrystusowego.
I właśnie tutaj Wojciech spotkał się z ostrym oporem. Olbrzymia
większość kleru nie dała się wciągnąć w reformatorskie plany biskupa.
A w sporach z nim szukała oparcia i pomocy u wielmożów. Była
to pierwsza klęska pasterza, który w swojej pracy nie mógł liczyć
na współdziałanie duchowieństwa.
Nie lepiej przedstawiała się sprawa wpływu na laikat, by dostosował
swe postępowanie do zasad etyki chrześcijańskiej. Może najwięcej
bolało biskupa uczynienie z Pragi targowiska niewolników. Najbardziej
chłonnym rynkiem był wówczas świat muzułmański, a dostarczycielem
„towar” Słowiańszczyzna. Niemieckie wyprawy w głąb ludów
słowiańskich kończyły się zwykle uprowadzeniem w niewolę całych
rodzin, które jako łup wojenny sprzedawano na Zachód i na Wschód.
Nie mógł on spać spokojnie, stykając się codziennie z poniżeniem
godności człowieka. Ale też niewiele mógł zdziałać, ponieważ znowu
prawie wszystkie wpływowe rodziny odwróciły się od niego. Stawiał
68
im bowiem wymagania dotyczące ich obyczajów, piętnując
wielożeństwo i cudzołóstwo, uciskanie ubogich i zwykłe rozbójnictwo.
Po pierwszej konfrontacji z miejscowym klerem i wielmożami jeden
i drugi świat zamykał się przed nim i przez to oczywiście utrudniał
dotarcie idei reformacyjnej biskupa do szerokich mas wiernych.
Powstało prawdopodobnie pytanie, kto jest temu winien i czy młody
biskup nie wybrał złej drogo do powierzonych jego opiece dusz.
Z tym pytaniem wybiera się do Rzymu, do papieża Jana XV,
spodziewając się, że zostanie zwolniony z obowiązków biskupich
i że będzie mu wolno zamknąć się w klasztorze. Do Rzymu przybył
w 989 roku. W następnym przyjął habit benedyktyński w klasztorze
św. Bonifacego i Aleksego na Awentynie. Razem z nim wstąpił
do zakonu i brat jego, Radzym. Zdawać by się mogło, że to miejsce
będzie ostatnią przystanią życiową Wojciecha. Czuł się tam dobrze
w atmosferze ascezy oraz zainteresowań intelektualnych. Nie sprawiało
mu trudności posłuszeństwo zakonne ani twardy styl codzienności
klasztornej. Była to doskonała szkoła wewnętrznego rozwoju.
Przerwać ją musiał w 992 roku, gdy poselstwo czeskie zażądało
powrotu Wojciecha do Pragi. Umarł bowiem zastępujący go biskup
Folkold (nie wszyscy historycy uznają ten fakt zastępstwa) i obawiano
się w Czechach, że stolicę biskupią w Pradze zajmie znowu
cudzoziemiec. Jan XV nakazuje Wojciechowi powrót do diecezji,
a poselstwu zagwarantowanie posłuszeństwa pasterzowi Kościoła
czeskiego.
W Pradze rzucił się Wojciech w wir pracy, jakby przewidując,
że niewiele czasu mu zostaje na przeorganizowanie struktury
kościelnej, by ją zbliżyć do prostego ludu, a nie opierać tylko
na uposażeniach i łasce wielmożów. Nawiązywał również kontakty
z Węgrami. Była to prośba równoważenia wpływów z Zachodu
otwarciem się na Wschód. Prośba raczej niedoceniona przez ogół
społeczeństwa. Świadczyła jednak o szerokim spojrzeniu biskupa
i o głębokim przekonaniu, że żaden Kościół nie może się zamykać
69
w sprawach i interesach tylko jednego narodu, naraża się bowiem
wtedy na utratę cech powszechności. Nauczył się tej prawdy, a może
raczej pogłębił ją, w Rzymie. Nauczył się również uderzać twardym
słowem w ludzi bez względu na ich stanowiska i znaczenie społeczne,
jeśli oni ośmielili się gwałcić prawo. Okazję do tego dali sprawcy
mordu na kobiecie, którą oderwano od ołtarza w kościele Świętego
Jerzego, gdzie szukała azylu. Spadła na nich klątwa. Ale razem z nią
upadła w biskupie nadzieja na możliwość dalszego pasterzowania
ludziom zapatrzonym jedynie w swoje doczesne cele.
Następuje rozstanie się na zawsze z diecezją i powrót na Awentyn
w 995 roku. W tym samym roku doszło do ostatecznej rozgrywki
między Przemyślidami i Sławnikowicami. Libice zostały zniszczone.
Z braci Wojciecha ocalał jedynie najstarszy, Sobiebor, będący
podówczas w służbie cesarskiej. Przygarnął go później Bolesław
Chrobry. W 996 roku umiera protektor Wojciecha, papież Jan XV.
Za jego następcy, Grzegorza V, zażądano od biskupa praskiego, by już
nie przeciągał pobytu poza swoją diecezją. Rozumiano jednak,
że po tym, co się stało w Libicach, jego sytuacja w Czechach będzie
zbyt trudna. Dlatego też uzyskał pozwolenie udania się na misję
do pogańskiego kraju. Rozpoczął więc długą i ostatnią w swoim życiu
podroż przez Niemcy i Francję, aż do Polski. Dla spokoju sumienia
zwrócił się do Pragi z zapytaniem, czy zostanie przyjęty jako biskup
i czy będzie mógł spokojnie spełniać swoje obowiązki. Odpowiedz
równała się wyrokowi wygnania.
Pozostał więc ostatni odcinek drogi życiowej. W kwietniu 997 roku
Wojciech jest w Gdańsku, skąd wyrusza na tereny zajmowane przez
Prusów. Towarzyszą mu: brat Radzym, kapłan Benedykt oraz oddział
zbrojnych przydzielony im dla bezpieczeństwa przez Bolesława.
Po odesłaniu tego oddziału misjonarze zdani byli już tylko na łaskę
i niełaskę tubylców. Wyzwana przez Wojciecha i zapowiadana
mu przez przyjaciół śmierć męczeńska czekała nań w pobliżu wsi
Cholin. Spotkał się z nią 23 kwietnia 997 roku. Wiadomość o tym
70
przynieśli Bolesławowi Chrobremu towarzysze wyprawy misyjnej,
puszczeni wolno przez Prusów, którzy następnie przyjęli bogaty okup
za wydanie ciała męczennika. Pogrzebano je w Gnieźnie. Mieszko I,
budując tutaj kościół, nie spodziewał się, że przygotowuje miejsce dla
„pożyczonego Świętego”, który za przyjaźń Bolesława i za otwarcie
drogi do męczeństwa hojnie się odwdzięcza narodowi polskiemu.
71
01.08.2014 r. (piątek)
Pielgrzymka formą pokuty i umartwienia
KOLEKTA (MR 172 ‘’)
Módlmy się.
Wszechmogący Boże, wysłuchaj nasze pokorne prośby i odpuść
nam grzechy, które przed Tobą wyznajemy, * abyśmy otrzymawszy
przebaczenie, mogli zaznać Twego pokoju. Przez naszego Pana
Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje
w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
Jon 3, 1-10
Pielgrzymka winna być świadomie wybraną formą pokuty. Fragment
z księgi proroka Jonasza ukazuje wartość pokuty i podaje jej konkretne
formy.
Czytanie z Księgi proroka Jonasza
Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: „Wstań,
idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które
Ja ci zlecam”.
Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak Pan powiedział. Niniwa
była miastem bardzo rozległym, na trzy dni drogi. Począł więc Jonasz
iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: „Jeszcze czterdzieści
dni, a Niniwa zostanie zburzona”.
I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i oblekli się
w wory od największego do najmniejszego. Doszła ta sprawa do króla
Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, oblókł się w wór
72
i siadł na popiele. Z rozkazu króla i jego dostojników zarządzono
i ogłoszono w Niniwie to, co następuje:
„Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się
nie pasą i wody nie piją. Niech obloką się w wory, niech żarliwie
wołają do Boga. Niech każdy odwróci się od swojego złego
postępowania i od nieprawości, którą popełnia swoimi rękami. Kto wie,
może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego
gniewu, a nie zginiemy ?”
Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swojego złego
postępowania. I ulitował się Bóg, i nie zesłał niedoli, którą im zagroził.
Oto słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 51,3-4.12-13.18-19
Refren: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie.
Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, *
w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy *
i oczyść mnie z grzechu mojego.
Refren: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie.
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste *
i odnów we mnie moc ducha.
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza *
i nie odbieraj mi świętego ducha swego.
Refren: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie.
Ofiarą bowiem Ty się nie radujesz *
a całopalenia, choćbym dał, nie przyjmiesz.
73
Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, *
pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz.
Refren: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Jl 2, 13
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Nawróćcie się do waszego Boga,
On bowiem jest łaskawy i miłosierny.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA
Mk 1, 1-8.14-15
Czas pielgrzymowania jest czasem przemyśleń i refleksji nad życiem.
Ma także przynieść nam prawdziwe nawrócenie i wiarę w Ewangelię.
Słowa Ewangelii według świętego Marka
Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest
napisane u proroka Izajasza: „Oto Ja posyłam wysłańca mego przed
Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki”.
Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia
na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz
wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest
w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy.
Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około
bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: Idzie
za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić
i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś
chrzcić was będzie Duchem Świętym.
74
Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił
Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo
Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Oto słowo Pańskie
MODLITWA POWSZECHNA
MODLITWA NAD DARAMI (MR 172’’)
Miłosierny Boże, składamy Tobie Ofiarę przebłagania i chwały, †
abyś litościwie odpuścił nam grzechy, * i sam pokierował niestałymi
sercami. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: 1 o tajemnicy pojednania
z prefacją własną
MODLITWA PO KOMUNII (MR 173’’)
Módlmy się.
Miłosierny Boże, przez przyjęcie Najświętszego Sakramentu
otrzymujemy odpuszczenie grzechów, † spraw, abyśmy z pomocą
Twojej łaski w przyszłości ich unikali * i służyli Tobie z pełnym
oddaniem. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
ROZMYŚLANIE PORANNE
5 DZIEŃ – PIELGRZYMKA FORMĄ POKUTY
I UMARTWIENIA
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
75
 Prośba do Ducha Świętego.
Wyrażenie intencji – prośby medytacji: o odnowienie mojego życia
wewnętrznego
1 Krl 18, 41-46
Potem Eliasz powiedział Achabowi: «Idź! Jedz i pij, bo słyszę odgłos
deszczu». Achab zatem poszedł jeść i pić, a Eliasz wszedł na szczyt
Karmelu i pochyliwszy się ku ziemi, wtulił twarz między swoje kolana.
Potem powiedział swemu słudze: «Podejdź no, spójrz w stronę morza!»
On podszedł, spojrzał i wnet powiedział: «Nie ma nic!»
Na to mu odrzekł: «Wracaj siedem razy!» Za siódmym razem [sługa]
powiedział: «Oto obłok mały, jak dłoń człowieka, podnosi się z morza!»
Wtedy mu rozkazał: «Idź, powiedz Achabowi: "Zaprzęgaj i odjeżdżaj,
aby cię deszcz nie zaskoczył"». Niebawem chmury oraz wiatr
zaciemniły niebo i spadła ulewa, więc Achab wsiadł na wóz i udał się
do Jizreel. A ręka Pańska wspomogła Eliasza, bo opasawszy swe
biodra pobiegł przed Achabem w kierunku Jizreel.
Susza to dość niekorzystny czas. Okres, w którym wszelkie uprawy
są narażone na zniszczenie. Drzewa nie wydają owoców, kłosy zbóż
zawierają bardzo mało nasion. Gdy czas suszy się przedłuża, staje się
on niekiedy niebezpieczny dla ludzkiego życia, szczególnie
w miejscach oddalonych od zbiorników wodnych. Starożytni potrafili
sobie radzić ze suszą. Gromadzili zapasy wód, które w odpowiednich
ilościach wykorzystywali. Na suszę możemy spojrzeć także z innej
strony.
Co jest w moim życiu suszą, która sfera wymaga wody, która z moich
codziennych aktywności prosi się o podlanie? Przypatrzę się swoim
relacjom, znajomością jakie posiadam. Czy pielęgnuje je w dobry
sposób, czy są one źródłem wewnętrznej radości i prowadzą do mojego
ubogacenia? Czy spotkania, które odbywam są dla mnie jak chmura,
która daje obfity życiodajny deszcze? (chwila ciszy)
76
Po tym, jak ogień spadł z nieba, Eliasz zapowiada deszcz. Achab
zostaje zaproszony do tego, aby jeść i pić. Można powiedzieć,
że ma ucztować, cieszyć się, bo Bóg spełni swoją obietnicę.
Wrócę pamięcią do dni wcześniejszych i spojrzę, ile czasu zostało
przeze mnie przeznaczone Bogu. Czy w ciągu tygodnia pojawiła się
chwila dziękczynienia za wszystko, co mi daje? Za deszcz obfitych
łask, które zrasza nieustannie moje serce? (chwila ciszy)
Spojrzę przez chwilę na proroka Eliasza, męża Bożego. Był
on człowiekiem obdarzonym przez Boga wielkim zaufaniem. Jego
słowo mogło zdziałać niemal wszystko. Prorok Eliasz był Bożym
posłańcem.
Czy ja chce mieć udział w sprawach Bożych? Mogę to uczynić przez
słuchanie słowa Bożego i wierne Jego wypełnianie. Prorocy żyli wieki
temu, ale słowo, które kiedyś wypowiedzieli, nie straciło nic ze swojej
mocy i aktualności. Nie głosili siebie, własnych pomysłów, ale byli
głosem Boga.
Przez chwilę przemyślę swój stosunek do ludzi powołanych przez Boga
do głoszenia słowa, tych dawnych, ale także tych, którzy żyją obok
mnie. Czy postrzegam, ich jako frontmanów czy jako ludzi, którzy
pragną wskazywać mi Boga? (chwila ciszy)
Usłyszeliśmy także o słudze. Jego zadaniem było wypatrywanie
chmury. Usłyszał od Eliasza słowa, że obłok będzie widoczny, gdy
spojrzy siedem razy w kierunku morza. Siedem razy…. To dużo, ale
dlaczego aż tyle? Mogło być dwa, trzy, maksymalnie cztery, ale
to dopiero za siódmym razem oczom sługi okazał się obłok, z którego
spadł deszcz. Cyfra siedem oznacza pełnię, rzeczywistość obejmującą
wszystko. Postawa sługi, której byliśmy świadkami, mówi
o posłuszeństwie. Wykonanie polecenie siedem razy oznacza bycie
posłusznym w każdej chwili życia.
Zastanowię się, jak wygląda moje posłuszeństwo. Zacznę od mojego
stosunku do Boga i Kościoła. Następnie spojrzę na moje słowa
i postawy kierowane do rodziców, członków rodziny, nauczycieli,
77
przełożonych. Czy potrafię przez nich usłyszeć też głos Boga? (chwila
ciszy)
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Podziękuję za ten czas rozmyślania i poproszę o łaskę wewnętrznego
rozwoju.
KONFERENCJA
PIELGRZYMKA FORMĄ POKUTY I UMARTWIENIA
Punktem wyjścia w naszym rozważaniu niech będą słowa Chrystusa:
„jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech
weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24). Przed
grzechem pierworodnym człowiek ukierunkowany był na Boga. Żył
w jedności ze swoim Stwórcą. Bóg był w centrum. Po grzechu nastąpiło
odwrócenie się człowieka od Boga, jako konsekwencja tego wydarzenia
i skierowanie się ku stworzeniu, które rozumiemy tu jako nas samych
(koncentracja na sobie), a także na świecie materialnym (to co nas
otacza). Dlatego św. Jan uczy, że źródłem naszych grzechów jest:
„pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia” (1 J 2,16).
Asceza w chrześcijaństwie rozumiana jako podejmowanie pokuty
i umartwienia stanowi narzędzie, które ma pomóc w całkowitym
zwróceniu się człowieka ku Bogu. Stąd słowa: jeśli kto chce pójść
za mną oraz niech Mnie naśladuje. Chodzi też o rezygnację z siebie
jako centrum: niech się zaprze samego siebie. „Kiedy jesteśmy
obumarli dla siebie i swoich namiętności –mówi św. Franciszek Salezy
– wtedy dopiero żyjemy w Bogu, a Bóg nas karmi chlebem życia
i manną swoich natchnień”. Rezygnacja z siebie, z własnych potrzeb,
otwarcie się na innych, a zapominanie o sobie nie jest łatwe, dlatego tak
często uciekamy od ducha umartwienia. Jak mówił św. Józef Sebastian
Pelczar: „do zabaw i biesiad wszyscy są mocni, do postów i innych
obowiązków każdy prawie chory. Jeżeli dziś tak mało jest dusz
78
doskonałych i świętych, to dlatego że mało jest prawdziwie
umartwionych”.
Sakrament pokuty zakłada nawrócenie, powrót do Boga, pojednanie się
z Nim. Pielgrzymka jako jedna z form pokuty ma w tym pomagać.
Początkowo w pielgrzymowaniu koncentrowano się tylko na celu, czyli
nawiedzeniu miejsca szczególnego, związanego z działaniem
i objawianiem się Boga, które my znamy jako sanktuarium.
Średniowiecze pielgrzymowaniu nadało charakter pokutny. Był to czas
nadawania ciężkich i długotrwałych pokut, a jedną z nich było
pielgrzymowanie. Dziś, mimo że żyjemy w czasach rozwoju transportu
i bardzo szybko możemy przemieszczać się z miejsca na miejsce,
pielgrzymki piesze nawiązują właśnie do tego pokutnego ducha.
To właśnie wyjątkowość drogi pieszej decyduje o tym, że wyruszamy
na pielgrzymi szlak.
W duchowości mówimy o dwóch rodzajach pokuty: zwyczajnej
i nadzwyczajnej. Zwyczajna pokuta jest bardzo prosta, choć często
pomijana. Polega ona na przyjęciu krzyża codziennego. Naśladując
Chrystusa, mamy brać swój krzyż. Na pielgrzymce będą to zwyczajne
niedogodności jak pieszy marsz, zła pogoda, niewygody związane
z postojami i noclegami, dostępne jedzenie. Pokutą nadzwyczajną będą
sytuację, gdzie umartwień będziemy szukali. Np. ktoś postanawia całą
drogę nieść nagłaśniającą tubę, tablicę, krzyż, ktoś inny będzie
ograniczał jakościowo wyżywienie itp. Niebezpieczeństwem może tutaj
być rezygnacja z pokuty zwyczajnej, a szukanie nadzwyczajnej.
Chrystus zaprasza nas na pierwszym miejscu do dźwigania naszego
krzyża, krzyża codzienności. Podejmowanie dodatkowych umartwień
może być tylko dopełnieniem tych pierwszych. Trudno więc sobie
wyobrazić, że ktoś narzeka na niewygodę, podjeżdża samochodem, aby
było lżej, a jednocześnie wymyśla samemu jakieś formy pokutne –
np. ograniczając jedzenie tylko do chleba i wody.
Elementem ascezy chrześcijańskiej są umartwienia. Dokonujemy
tu podziału na umartwienia zewnętrzne i wewnętrzne. Umartwienia
79
zewnętrzne dotyczyć będą naszego ciała. Pierwsze ograniczenie może
dotyczyć snu. Wielu świętych całe noce spędzało na modlitwie, spali
po dwie, trzy godziny. Do umartwiania wykorzystywano także miejsce
spoczynku. Niektórzy święci spali na gołej ziemi, inni na samych
deskach, jeszcze inni używali poduszki wypchanej cierniami.
Mistrzowie duchowi przestrzegają jednak przed przesadą i podkreślają,
że sen jest potrzebny do regeneracji sił. Nie miałoby większego sensu
umartwienie dotyczące snu, które w ciągu dnia czyniłoby człowieka
niezdolnym w wypełnianiu jego obowiązków. Warto jednak
przypomnieć sobie przykłady świętych, gdy przyjdzie nam narzekać
na niewygody dotyczące noclegu na pielgrzymim szlaku. Umartwienie
może dotyczyć także znoszenia trudnych warunków atmosferycznych,
co na pielgrzymce zdarza się często. Wymiaru pokutnego nabiera więc
marsz w strugach deszczu, skwarze i spiekocie słońca. W tym miejscu
należy powiedzieć także o sposobach umartwiania się przez strój.
W heroicznej postawie świętych znajdziemy wiele przykładów
noszenia chociażby włosiennicy, czyli szorstkiej tkaniny zakładanej pod
ubranie, czy różnego rodzaju łańcuszków dla zwiększenia dyskomfortu
i niewygody. Ofiarowywano to w różnych intencjach. Św. Faustyna
pisze w Dzienniczku: „d nosiłam siedem godzin pas łańcuszkowy, aby
uprosić danej duszy łaskę skruchy, w siódmej godzinie doznałam
odpocznienia, gdyż dusza ta już we własnym wnętrzu doznawała
odpuszczenia, choć jeszcze się nie spowiadała." Nikt nie oczekuje
od nas noszenia włosiennicy, ale wystarczy na pielgrzymce spełnić
wymagania regulaminu dotyczącego odpowiedniego stroju. A trud
marszu w upale z zakrytymi rękami i nogami staje się kolejną okazją
do duchowego wzrostu. Na koniec wśród umartwień dotyczących ciała
należy zwrócić uwagę na ograniczenia ilościowe i jakościowe
przyjmowanych pokarmów. Jezus przestrzega przed tym, aby nasze
„serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk
doczesnych” (Łk 21,34). Powtarza to również św. Paweł: „wielu
bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego […]. Ich losem
80
– zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się
wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne” (Flp 3,18-19). Trzeba
sobie uświadomić bardzo ważną zasadę: że człowiek żyje nie
po to, żeby jeść, ale je po to, aby żyć. Wielu zapomina o tym, szukając
nieustannie doznań związanych z jedzeniem i piciem, przez
co dosłownie brzuch staje się ich bogiem. Św. Grzegorz stawia w tej
materii pięć zarzutów: jemy za często, za dużo, za wykwintnie,
z przesadnym doprawianiem i z dużą żarłocznością. Nie służy to już
wtedy tylko zapewnieniu potrzebnej energii do życia, ale sprawia,
że nasze „serca stają się ociężałe”. To, że odczuwamy przyjemność
podczas spożywania pokarmów, oczywiście nie jest grzechem.
Niekontrolowane może jednak stać się pewnego rodzaju bożkiem
w naszym życiu. Z tego powodu potrzebny jest tutaj umiar.
Pielgrzymka jest dobrym czasem, aby kilka zasad wprowadzić w czyn.
Zacząć mogę od ograniczenia jakości jedzenia, które powinno być
proste. W drodze i na noclegach powinienem kierować się słowami
Jezusa: „jedzcie, co wam podadzą” (Łk 10,8). W ramach umartwienia
mogę całkowicie lub częściowo zrezygnować z ulubionych potraw.
Mogę także zwrócić uwagę na ilość spożywanych posiłków.
Pielgrzymka nie może być „wielką ucztą” przerywaną
kilkukilometrowym marszem. Z drugiej strony w ograniczeniu jedzenia
i picia należy zachować roztropność, pamiętając, że pielgrzymowanie
jest dużym fizycznym wysiłkiem, a brak picia i jedzenia może
spowodować odwodnienie organizmu lub zasłabnięcie. Pielgrzymka nie
jest też czasem na odchudzanie. Jeśli ktoś chce podjąć umartwienie
w ograniczeniu jedzenia i picia w tym czasie, najlepiej, jeśli zrobi
to w porozumieniu ze spowiednikiem lub lekarzem.
Trudniejszą i często pomijaną formą umartwienia będą umartwienia
wewnętrzne, które polegają na umartwieniu zmysłów wzroku, słuchu,
dotyku oraz na wyborze milczenia. Są one ściśle powiązane
z omówionymi już umartwieniami zewnętrznymi, a o ich zależności
mówił św. Józef Sebastian Pelczar: „jak płot owoców nie wydaje, ale
81
ich strzeże, tak podobnie do zachowania owoców umartwienia
wewnętrznego potrzebne jest umartwienie zewnętrzne”. Ten święty
znawca duchowości mówił także, że „zmysły są bowiem drzwiami
duszy. Jeżeli drzwi jakiego domu są zamknięte lub mają przy sobie
straż, cały dom jest bezpieczny. Jeżeli są otwarte i bez straży, wszyscy
wchodzą do domu, tak iż łatwo może być okradziony. Podobnie dzieje
się z duszą, gdy jej drzwi, to jest zmysły, nie są strzeżone. Trzeba więc
postawić im odźwiernego, a tym niech będzie umartwienie, by nigdy
nie pragnęły przyjemności zakazanych, używały ostrożnie
dozwolonych, a nieraz dla miłości Bożej odmawiały ich sobie. Przecież
te przyjemności nie są dane na to tylko, byśmy ich używali, lecz
i na to także, byśmy z nich składali Bogu ofiary”.
Pielgrzymka zachęca nas do podjęcia walki wewnętrznej, którą pewien
stary Indianin opisał w następujący sposób: „siedzą we mnie dwa psy.
Jeden jest łagodny i dobry. Drugi zły i agresywny. Zły walczy z dobrym
cały czas”. Zapytany, który zwycięża, Indianin odpowiedział: „ten,
którego lepiej karmię”. Tak wiele „złego pokarmu” dostaje się
do naszego umysłu i duszy dlatego, że nie kontrolujemy tego,
na co patrzymy albo nie zwracamy uwagi na to, czego słuchamy.
Również nasz język dostarcza wiele zła. „Wielu padło od ostrza miecza,
ale nie tylu, co od języka” (Syr 28,18). Co mogę zrobić? Odwrócić
wzrok, odejść lub przerwać niebezpieczną rozmowę, więcej milczeć.
Tak wiele jest momentów w czasie pielgrzymki, gdzie mogę również
podejmować umartwienia wewnętrzne.
Każde z wymienionych umartwień pomaga w zapominaniu o sobie
i zwracaniu się ku Bogu i drugiemu człowiekowi. Oddajmy jeszcze raz
głos św. Józefowi Sebastianowi Pelczarowi: „nie odzyskasz pokoju,
chociaż zadowolisz namiętność, bo pokój jest owocem zwycięstwa nad
namiętnością. Gdy psu szczekającemu rzucisz kęs chleba, uciszysz
go na chwilę, lecz gdy ten chleb strawi, na nowo będzie ujadał. Tak
namiętność, zadowolona rzuconym kęsem, nie spoczywa długo, lecz
tym natarczywiej atakuje i tym więcej pragnie. Z pokojem traci dusza
82
nieumartwiona swoją wolność, bo namiętności jak powrozy ściskają
ją ze wszystkich stron. Jak Samson, wpadłszy w ręce nieprzyjaciół,
został pozbawiony sił i wzroku, a potem przywiązany do koła
młyńskiego, tak dusza, podbita przez namiętność, traci siłę, wzrok,
wolność, i musi obracać kamień w usłudze pożądliwości. Jeśli zatem
chcesz być wolny, bądź umartwiony”.
Pamiętając, że pielgrzymka to obraz życia ludzkiego, możemy
wszystkie wyżej wymienione wskazania odnieść do codziennego życia.
Każdy akt pokuty i umartwienia świadomie podjęty i przeżyty będzie
zbliżał nas do Boga. O konieczności takich działań przypomina nam
Maryja, choćby w słowach zawartych w objawieniu fatimskim:
"przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniła życie i nie zasmucała
Boga ciężkimi grzechami. Niech ludzie odmawiają różaniec i pokutują
za grzechy". Św. Józef Sebastian Pelczar przypomina, że „umartwienie
gładzi kary doczesne, jakie byśmy w tym życiu lub w czyśćcu mieli
odpokutować, i zjednywa nam nieśmiertelną chwałę w niebie”.
Miejmy odwagę przeżywać pielgrzymkę, pamiętając o zasadzie
św. Jana od Krzyża: "usiłuj zawsze skłaniać się: nie ku temu,
co łatwiejsze, lecz ku temu, co trudniejsze", a owoce duchowe szybko
pojawią się w naszym życiu, bo „jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy
w ziemię[...], obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24).
PATRON DNIA
01.08.2014 r. (piątek)
PATRON DNIA: ŚW. BENEDYKT JÓZEF LABRE (PIELGRZYM
POKUTNIK)
Żył bardzo krótko – 35 lat zaledwie. Pytany o miejsce zamieszkania
i o stałe zajęcie, mógł tylko powiedzieć, że pielgrzymuje po drogach
Europy o wyżebranym chlebie. Dzisiejsza cywilizacja uznałaby
83
go za jednostkę nieproduktywną i aspołeczną. Może dlatego jest
świętym raczej zapomnianym i pozornie bardzo trudnym
do naśladowania, jeżeli ktoś nie stara się dotrzeć do struktury jego
wewnętrznego życia, skupiając się tylko na tym, co zewnętrzne…
Jako najstarszy syn zamożnego rolnika z Amettes nie musiał żebrać.
Nie przechodził też dramatu nawrócenia z koniecznością pokuty
za popełnione dawniej grzechy. Wychowany w atmosferze prostej, ale
głębokiej religijności, przeżywał Ewangelię z wiarą i powagą
człowieka, który w niej widział drogę swego pielgrzymowania
do Chrystusa.
Zaczął tę drogę pod opieką proboszcza parafii Erin, Franciszka Labre,
który był jego stryjem, pragnącym przygotować młodego i zdolnego
Benedykta do kapłaństwa. Znalazł się w dobrych rękach.
Ks. Franciszek miał tytuł doktora i bibliotekę dobrze zaopatrzoną
w książki z dziedziny teologii ascetycznej.
Gdy miał 16 lat, rodzice sprzeciwili się jego próbie zostania trapistą.
Ale osiągnąwszy pełnoletność, usiłował zrobić to ponownie, pukając
do bram klasztorów kartuskich i cysterskich, przyjmowany czasem
na próbę, ale szybko odprawiany jako niezdolny do życia
we wspólnocie, zbyt niespokojny i nie poddający się kontroli.
Wrócił więc na świat i od 1770 roku był tylko pielgrzymem
do wszystkich miejsc naznaczonych specjalnym objawianiem się mocy
i łask Bożych oraz uświęconych pobytem, pracą lub męczeństwem
bohaterów chrześcijaństwa. Wędrował po wszystkich drogach Europy.
Znały go Francja, Niemcy, Hiszpania, Italia. W mieście Chieri pod
Turynem Benedykt słyszy wewnętrzny głos, który mówi mu: „twoim
powołaniem jest cały świat. Klasztorem Twoim ulice i drogi. Masz być
pielgrzymem Bożym”. Przeszedł przez więzienia, zaznał prześladowań,
stał się przedmiotem drwin i pogardy. Przepasany był sznurem
franciszkańskim, który otrzymał w Asyżu, gdzie wstąpił do III Zakonu
św. Franciszka. Nie był księdzem ani mnichem, nie wygłaszał
84
płomiennych kazań. Ale surowy i pogodny blask jego życia sam
w sobie stanowił kazanie, które bezkompromisowo poruszało sumienia.
Benedykt Labre pielgrzymował do wieczności jako żebrak, prosząc
o chleb nie dla siebie jedynie, lecz dla spotykanych ubogich, chorych
i więźniów. Przyjmował ten chleb z pokorą i przekazywał z miłością
innym, dodając do jałmużny słowa o Bogu miłosiernym i o człowieku,
który zawsze tego miłosierdzia potrzebuje. Poznał wszystkie sanktuaria
europejskie, gdzie – jako pokutnik – modlił się o wybaczenie mu win
własnych oraz grzechów całego świata. Grzechy te oraz ich skutki
dobrze poznał w czasie swoich wędrówek po krajach uchodzących
za chrześcijańskie. Nędzę moralną dostrzegał u żyjących w luksusie
i u największej biedoty, zwalczał ją nie jako reformator, buntownik lub
nawołujący do rewolucji, lecz własnym przykładem poważnego
traktowania zasad Ewangelii.
U jednych budził entuzjazm, u innych odrazę, wszystkimi wstrząsał.
Ludzi pozyskiwał sobie pokorą i dobrocią- cnotami raczej
zapomnianymi na dworach królewskich i nie znanymi nędzarzom.
Ostatnim etapem jego pielgrzymowania był Rzym. Środowiskiem
życiowym – społeczność marginesowa, do której nikt przyznać się nie
chciał. Skupiała się ona w Koloseum, będącym wówczas w ruinie,
i korzystała z miłosierdzia klasztorów.
Widziano go godzinami modlącego się u stóp Najświętszego
Sakramentu. Święty jednak, znając wagę zasług zdobywanych
w ukryciu, pozostawał w swym nabożeństwie skromny i niepozorny –
nie robił wokół siebie zgiełku głośnymi modlitwami i wylewnymi
gestami, tak jak inni pobożni, ale mniej skromni pokutnicy. Krzepiąc
serca radą duchową i własnym przykładem, a wszelkie pieniądze i dary,
jakie otrzymał, dzieląc z ubogimi, sam żył w nędzy i najgorszych
warunkach. Jego nietypowa droga, która rozminęła się ze ścieżką
regularnego życia klasztornego, nie oznaczała jednak bynajmniej
zaniedbania posłuszeństwa w życiu duchowym. Cały czas korzystał
Święty z posługi spowiednika, z którym konsultował swoje praktyki
85
religijne i pokutne. Odznaczył się również wyjątkową gorliwością
w przyjmowaniu Ciała Pana Jezusa, przygotowując się do Komunii
przez spowiedź i wielogodzinne czuwanie przy tabernakulum.
W końcu wycieńczony ostrym trybem życia podupadł na zdrowiu
i przyjąwszy ostatnie sakramenty w kościele św. Ignacego, oddał duszę
Bogu. Przed śmiercią jeszcze ostatkiem sił nawiedził kościół Santa
Maria dei Monti, z którym był szczególnie związany. Spowiednik
świętego Benedykta Józefa Labre, który spisał jego pierwszy życiorys,
świadczy o ponad stu cudach, jakie miały miejsce przy jego grobie.
Beatyfikowany przez błogosławionego Piusa IX w roku 1861, między
świętych policzony został przez Leona XIII w roku 1881.
Św. Benedykt Józef przypomina nam również o tym, że tu, na ziemi,
wciąż jesteśmy pielgrzymami i najcenniejsze są dla nas atrybuty
pielgrzymie, a wszystko inne, do czego się z reguły tak bardzo
przywiązujemy, to zbędne dodatki. Ten święty żebrak, podobnie jak
jego Mistrz, wciąż zwraca się do nas, byśmy gromadzili sobie skarby
w Niebie.
86
02.08.2014 r. (sobota)
Najlepszy Przewodnik – Maryja
KOLEKTA (MR 247’’)
Módlmy się.
Boże, Ty dałeś nam za Matkę Rodzicielkę Twojego umiłowanego
Syna, † spraw, abyśmy przez Nią pouczeni i napełnieni duchem
prawdziwej pokuty i modlitwy, * coraz gorliwiej starali się
rozszerzać królestwo Chrystusa, dla odnowienia świata. Przez
naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje
i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki
wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
Dz 1, 12-14
Maryja jest obecna we wspólnocie uczniów. Wraz z nimi się modli, uczy
otwarcia na dary Ducha Świętego i jest przykładem bezgranicznego
zawierzenia Bogu.
Czytanie z Dziejów Apostolskich
Gdy Jezus został wzięty do nieba, Apostołowie wrócili
do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy,
w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do sali na górze
i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz,
Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda,
brat Jakuba.
87
Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem
z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego.
Oto słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 51,3-4.12-13.18-19
Refren: Bądź pochwalona, Boża Rodzicielko.
Błogosławiona jesteś, córko, przez Boga Najwyższego *
spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi.
i niech będzie błogosławiony Pan Bóg, *
Stwórca nieba i ziemi.
Refren: Bądź pochwalona, Boża Rodzicielko.
Twoja ufność nie zatrze się aż na wieki *
w sercach ludzkich wspominających moc Boga.
Niech Bóg to sprawi, *
abyś była wywyższona na wieki.
Refren: Bądź pochwalona, Boża Rodzicielko.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Szczęśliwa Dziewico, która porodziłaś Pana,
błogosławiona Matko Kościoła,
Ty strzeżesz w nas Ducha
Twojego Syna, Jezusa Chrystusa.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
88
EWANGELIA
J 19, 25-27
Maryja Matka Jezusa jest nam dana jako Matka na drogę życia.
Podobnie jak umiłowany uczeń mamy ją zabrać do siebie –
do wszystkich swoich spraw.
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego,
Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia,
którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie
rzekł do ucznia: Oto Matka twoja.
I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Oto słowo Pańskie
MODLITWA POWSZECHNA
MODLITWA NAD DARAMI (MR 245’’)
Ojcze święty, przyjmij ofiarę, którą dzisiaj pokornie Tobie
składamy, obchodząc wspomnienie Najświętszej Maryi Dziewicy, †
i spraw, aby dla nas, zjednoczonych z Ofiarą Chrystusa, stała się
źródłem pociechy w tym życiu * i zapewniła nam wieczne
zbawienie. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
PREFACJA: 58
MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: III
89
MODLITWA PO KOMUNII (MR 247’’)
Módlmy się.
Boże, nasz Ojcze, obchodząc wspomnienie Dziewicy Maryi,
uczestniczyliśmy w eucharystycznej Ofierze, † spraw, abyśmy się
nauczyli pełnić Twoją wolę i osiągnęli zbawienie przez Twojego
Syna, * którego za pośrednictwem Najświętszej Dziewicy dałeś nam
jako Przedziwnego Doradcę. Który z Tobą żyje i króluje na wieki
wieków.
W. Amen
ROZMYŚLANIE PORANNE
6 DZIEŃ – NAJLEPSZY PRZEWODNIK – MARYJA
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
 Prośba do Ducha Świętego.
Wyrażenie intencji – prośby medytacji: o wiarę w pokonywaniu
przeciwności i lęków i pragnienie ciągłego posilania się Ciałem
Chrystusa
1 Krl 19, 1-8
Kiedy Achab opowiedział Izebeli wszystko, co Eliasz uczynił, i jak
pozabijał mieczem proroków, wtedy Izebel wysłała do Eliasza posłańca,
aby powiedział: «<Chociaż ty jesteś Eliasz, to jednak ja jestem Izebel!>
Niech to sprawią bogowie i tamto dorzucą, jeśli nie postąpię jutro
z twoim życiem, jak [się stało] z życiem każdego z nich». Wtedy
<Eliasz> zląkłszy się, powstał i ratując się ucieczką, przyszedł do BeerSzeby w Judzie i tam zostawił swego sługę, a sam na [odległość]
jednego dnia drogi poszedł na pustynię. Przyszedłszy, usiadł pod
jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie!
Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym
położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział
mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk
i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł
90
Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą
długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego
pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry
Horeb.
Wydawałoby się, że sprawy idą w dobrym kierunku. Bóg Jahwe
objawił swoją moc w ogniu spalającym ofiary, potem wypełniło się
proroctwo i spadł deszcz, prorocy Baala zostali usunięci. Wszystko
zmierza ku temu, aby dokonać duchowego oczyszczenia Izraelitów.
Jednak pozostała jeszcze Izebel. Dla niej liczy się władza i własne
bezpieczeństwo, a to będzie miała zagwarantowane tak długo, jak długo
będzie rozpowszechniony kult Baala. Stąd groźby skierowane
do Eliasza. Wiara proroka ponownie wystawiona jest na próbę.
Czy są momenty w moim życiu, gdy pojawia się przekonanie, iż zło
wygrywa? Co wtedy robię? Uciekam jak Eliasz czy próbuję wytrwać
w wierze? (chwila ciszy)
I znów Bóg doświadcza człowieka, aby zaleczyć kolejną ranę.
W przypadku Eliasza może to była pycha. Mąż Boży, wybraniec,
dokonuje wielkich rzeczy, potrafi sprowadzić ogień z nieba. Jedyny
prorok Jahwe. No właśnie. Eliasz przedstawia siebie jako jedynego
ocalałego proroka. Nie jest to do końca prawdą. W 18. rozdziale
pojawia się postać Obdiasza - zarządcy pałacu Achaba, który odznaczał
się wielką bojaźnią Pańską, bo gdy Izebel tępiła proroków Pańskich,
to Obadiasz zaopiekował się stu prorokami, ukrył ich po pięćdziesięciu
w grocie i żywił ich chlebem i wodą. Powyższy fragment mówi więc
o tym, że Eliasz nie był jedynym ocalałym prorokiem Boga Jahwe.
I może dlatego potrzebne było kolejne trudne doświadczenie duchowe
prowadzące do oczyszczającego wyznanie: odbierz mi życie, bo nie
jestem lepszy od moich przodków. Te pełne skruchy i pokory słowa
świadczą o wewnętrznej przemianie.
Czy ja dostrzegam w moim życiu momenty, w których odzywa się
pycha? A może ukrywam to pod płaszczykiem udawanej pokory?
(chwila ciszy)
91
Pan Bóg nie zostawia nas nigdy samych. Nieustannie podsyła inne
osoby, bo człowiek jest istotą społeczną. Bardzo trudno jest
mu funkcjonować w pojedynkę. Czym byłoby miasto bez burmistrza,
szkoła bez nauczycieli, drużyna bez trenera. Potrzebujemy się
nawzajem. Podobnie jest w naszej drodze do Matki. Korzystamy
z pomocy wielu ludzi, często nieświadomi ich trudu.
Pomyślę przez chwilę i podziękuje Panu za osoby, które
są mi szczególnie bliskie podczas tej pielgrzymki. Nie zapomnę także
o tych, których obecność i znoszenie ich obecności jest dla mnie
wymagająca. Podziękuję Panu za osoby, które odpowiadają za moje
wyżywienie, bezpieczeństwo i opiekę duchową. (chwila ciszy)
Dzisiejszy fragment jest też zaproszeniem do tego, aby przez chwilę
zastanowić się nad obecnością aniołów w moim życiu. Ludzką pomoc
widzę i zazwyczaj doceniam. Gorzej bywa z prawdą o obecności
Anioła Stróża, który realizuje misję pomocy w doprowadzeniu mnie
do ostatecznej jedności z Bogiem.
Czy wierzę w to i jestem wdzięczny? (chwila ciszy)
Eliasz jadł i pił, tak jak mu anioł Pański kazał, a potem mocą tego
pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy. Jest w tych
słowach zapowiedź chleba eucharystycznego, który staje się dla nas
pożywieniem duchowym, dającym moc do dokonywania wielkich
dzieł. Codziennie przyjmowana Komunia jest pokarmem pielgrzyma.
Jutro będziemy ten temat rozważać.
Dziś w czasie rozmyślania mogę zadać sobie pytanie: czy Eucharystia
jest pokarmem, bez którego nie wyobrażam sobie życia? (chwila ciszy)
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Podziękuję za ten czas rozmyślania oraz za wszystko, co przyczynia się
do mojego duchowego wzrastania.
92
KONFERENCJA
MARYJA NAJLEPSZĄ PRZEWODNICZKĄ W PIELGRZYMCE
WIARY
Pielgrzymowanie jest szczególną podróżą do miejsca świętego
i jest specyficzne dla obyczajowości chyba wszystkich religii świata.
Już Stary Testament nakazywał Izraelitom odwiedzanie świątyni
Jerozolimskiej każdemu mężczyźnie. Dla chrześcijan pierwszych
wieków pielgrzymowanie było związane w nawiedzaniem grobów
świętych męczenników, świadków wiary, którzy ponieśli śmierć
za wierność Chrystusowi. Pielgrzymowano do miejsc, w których Bóg
okazywał ludziom swą wyjątkową życzliwość lub upamiętniających
jakieś istotne fakty z życia świętych lub gdzie znajdowały się grobowce
lub relikwie. W krajach słowiańskich, na Ukrainie, w Rosji,
powszechne było pielgrzymowanie do miejsc, w których znajdowały
się święte Ikony.
Również w Polsce pielgrzymują ludzie do sanktuarium
jasnogórskiego, w którym od XIV wieku znajduje się starożytna
Hodegetria – Ikona, której wymową jest właśnie WSKAZYWANIE
DROGI. Matka Jezusa swoja dłonią wskazuje na swojego Syna jako
DROGĘ. Zapewne jednym z motywów pielgrzymowania są słowa
z Ewangelii: „ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi
do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”. Pielgrzymując, wypełniamy
w pewnym znaczeniu słowa Jezusa, gdyż uświadamiamy sobie, czym
jest w istocie nasze życie na ziemi: jest dochodzeniem do celu
wyznaczonego przez Jezusa. Celem tym jest nie tyle miejsce święte,
co sama świętość, która oczekuje nas w sercu Boga. Droga,
pielgrzymka, musi dokonywać się w prawdzie, dlatego pielgrzymując
korzystamy z sakramentu pojednania, by nie tylko poznawać Boga, ale
i dać się poznać Bogu w prawdzie naszych czynów. Im bardziej
wypowiadamy prawdę naszych czynów, myśli, słów i uczuć, tym
bardziej stajemy się uzdolnieni do poznania prawdy o Bogu. To jest
93
droga do Życia wiecznego! Pielgrzymka jest pokutnym czynem.
Świadomi swojej grzesznej historii, z własnej woli postanawiamy
odrzucić pokusy, wyznawać grzechy i dokonać ekspiacji za nie oraz
skupić się na modlitwie dla oczyszczenia wnętrza, pragniemy,
by wypełniło się ono obecnością Ducha Świętego. Pokonując trud,
zmęczenie, znosząc niedogodności wędrowania, zimno i deszcze, upał
i osłabienie, a jednak nie rezygnując z celu, dajmy Bogu dowód
naszego pragnienia nawrócenia i odżałowania licznych niewierności.
Chyba każdy, kto chociaż raz pielgrzymował na Jasną Górę,
kojarzy to miejsce cudowne z ewangelią o Kanie Galilejskiej. Uczta
weselna, o której pisze św. Jan, tak naprawdę była pretekstem dla
Ewangelisty, by w tym obrazie przedstawić zupełnie inne prawdy niż
tylko zrelacjonować cud, który miał miejsce na wiejskim weselu.
Ta ewangelia ciągle zaskakuje nowymi cudownymi smakami prawdy,
za każdym razem, kiedy jest odczytywana w Kaplicy na Jasnej Górze.
Św. Jan opowiada o weselu, ale nie ma słowa o pannie młodej. Jedyna
kobieta, o której Ewangelia mówi, to Matka Jezusa. Cóż to za wesele,
na którym jedyną godną uwagi kobietą jest tylko Maryja posługująca
gdzieś na zapleczu, uwijająca się przy przygotowywaniu potraw? Kiedy
Adam w raju poszukiwał właściwej pomocy wśród stworzeń, nie
znalazł jej. Wszystkim stworzeniom ponadawał imiona, ale nie znalazł
nikogo, kto by był pomocą w jego powołaniu do szczęścia. Tę pomoc
znalazł w Ewie, którą Bóg uczynił z boku Adama. Po grzechu
pierworodnym Bóg, pragnąc wejść ponownie w głębszą relację
z człowiekiem, musiał też znaleźć POMOC podobną do Niego, kogoś,
kto będzie na właściwym poziomie duchowym, by stanowić pierwszy
węzeł miłości, rozpoczynający cały łańcuch misji Odkupienia
człowieka. I wreszcie znalazł Miriam z Nazaretu. Uczynił ją podobną
do siebie, podobną przez Niepokalane Poczęcie. Maryja została
stworzona jakby z niepokalanego boku Boga, niczym Ewa z Adama.
Miriam – mówiąc językiem biblijnej przenośni - została wydobyta
ze snu Boga, z Jego marzenia o jedności z człowiekiem, z Jego tęsknoty
94
za ludzką duszą. Biblia mówi o Bogu i jego tęsknocie za duszą
człowieka w sposób zachwycający: w liście św. Jakuba czytamy,
iż „pragnie On zazdrośnie ludzkiej duszy” (Jk 4,5).
Pielgrzymując na Jasną Górę ,odpowiedzieliśmy na zaproszenie
Jezusa i Maryi, aby uczestniczyć w cudzie przemiany z Kany
Galilejskiej, cudzie przemiany wody w wino, przemiany naszego serca.
Na uczcie weselnej pojawia się tajemniczy Oblubieniec, ale nie
wypowiada ani słowa. Zachowuje się jak duch. Jest też ów Starosta.
I wreszcie jest Syn Maryi - Jezus Chrystus. Na tle tej uroczystości
cudownie zarysowują się inne „zaślubiny”: Kościoła z Chrystusem albo
Miriam z Duchem Świętym, ale też ludzkiej duszy z Bogiem. Żebyśmy
mogli zrozumieć, jaki węzeł wiąże nas wszystkich z Chrystusem, mamy
wzór w relacji Maryi do Ducha Świętego. Jednocześnie jest to więź
między Duchem Świętym a duszą każdego z nas. Bogu chodzi
o miłość. Człowiekowi jest źle nie tylko bez drugiego człowieka, ale
jeszcze gorzej bez Boga. Jak małżeństwo z ukochanym mężem jest
weselem panny młodej i weselem całej społeczności, tak poślubienie
przez Boga duszy Maryi jest weselem dla całego Kościoła. Podobnie
poślubienie Oblubienicy Chrystusa, czyli Kościoła, jest weselem
wszystkich ludzi. Stąd bierze się radość wszystkich ludzi, narodów, ras,
milionów i miliardów! Właśnie stąd, bo Duch Święty poślubił jednego
człowieka, jedną duszę, jedno serce, ale poślubiając ją, stał się
krewnym nas wszystkich. Maryja jest Córką Boga Ojca, Oblubienicą,
a więc poślubioną Duchowi Świętemu i Matką Bożego Syna. Związanie
dwojga kochających się ludzi było rozumiane jako powrót do utraconej
jedności rajskiej i odbudowaniem tej jedności. W przypadku wesela
w Kanie ów powrót staje się tak naprawdę powrotem do utraconej
jedności z Bogiem, który objawia się jako poślubiający duszę
człowieka. Grzech zerwał miłość Boga i człowieka jak akt separacji
i teraz potrzeba było wyjątkowego związania czy też przywiązania
na nowo, w wydarzeniu, które będzie jak przysięga ślubna.
Przyglądając się więc weselu w Kanie, nie zapominajmy, że nie tyle
95
chodziło o wino, którego zabrakło, co raczej o miłość między Bogiem
a człowiekiem, która odtąd będzie się wylewała żywymi strumieniami
w nieskończoność. Rożne są miary łaski, bo też i różnymi jesteśmy.
Przechowujemy skarb łaski duchowej w różny sposób – każdy
ma własną miarę. Każdy jest inną stągwią. Dlatego sądzimy o sobie
trzeźwo, według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył. „Nie
będziemy się wynosili ponad miarę, lecz będziemy się oceniali według
granic wyznaczonych nam przez Boga (...) Nie przechwalamy się ponad
miarę, kosztem cudzych trudów(...) Nie ten, bowiem jest wypróbowany,
kto się sam przechwala” (2Kor 10, 13-18), „każdemu zaś została dana
łaska według miary daru Chrystusowego”. Powyższy wyciąg
z biblijnych tekstów wyraźnie wskazuje, o jakie miary chodziło tak
naprawdę w Kanie galilejskiej, gdy wypełniono stągwie. Zresztą sam
nazwa miejscowości „QANA” w języku hebrajskim oznacza miarę
do mierzenia długości wykonaną z trzciny. Był to trzcinowy pręt
służący do mierzenia na przykład murów przy budowie miast. Takiej
miary trzcinowej używał anioł wymierzający w wizji apokaliptycznej
Niebieską Jerozolimę. Niebo, bowiem jest na miarę człowieka
i człowiek jest miarą nieba (por. Ap 21,15-17). Bylebyśmy umieli
dostrzec, że niebo zaczyna się w czynnościach jak najbardziej
prozaicznych, takich jak wesele na wsi, lub praca w kuchni.
W starożytnym Bliskim wschodzie uczty odbywały się często
pod gołym niebem, w ogrodach, w których rosły drzewa, pachnące
krzewy i kwiaty oraz owoce. Ogród był jedną z najwspanialszych
rozkoszy starożytnego wschodu. Starannie ogrodzony kwitnący
i owiany upajającymi zapachami henny, nardu, mirry, drzew
balsamicznych, imbiru, cynamonu, wonnych trzcin, z sadzawką,
od której odchodziły zwykle ozdobne kanały nawadniające i porośnięte
lotosami i liliami. Prowadziła do niego zwykle wysadzana cyprysami
droga z jedną jedyną bramą. Ogród stanowił ozdobę niejednego pałacu
królewskiego albo w skromniejszym wymiarze zwykłego domostwa
z prowincji. Słowo oznaczające ogrodowy park zostało przetłumaczone
96
na łacinę, jako PARADISUS, co już tłumaczono jako Raj! Biblia
zaczyna się od rozkoszy rajskiego ogrodu, Edenu, ogrodu Boga.
Wyobraźmy sobie taki niewielki ogród w Kanie galijskiej i tego
rozradowanego Starostę, mówiącego słowa: „każdy człowiek stawia
najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś
dobre wino aż do tej pory” (J 2,10). Dopiero wino cudowne pochwalił
Starosta, choć jak mówił - do tej pory też było ono smaczne. Przez trzy
dni jednak nie pochwalił go, dopiero szczególną uwagę zwrócił
na to, które było efektem cudu. Było ono cudowne, chyba jednak
najlepsze. Wszystkie drogi chrześcijaństwa są dobre, ale jest cudownie
najlepsza droga, posiadająca smak i zapach raju. Posłuchajmy proroka
Jeremiasza: „to mówi Pan: Stańcie na drogach i patrzcie, zapytajcie
o dawne ścieżki, gdzie jest droga najlepsza - idźcie po niej,
a znajdziecie dla siebie wytchnienie” (Jer 6,16). Co jest ową cudowną,
najlepszą drogą chrześcijaństwa? A właściwie, KTO jest tą cudowną
ścieżką do Chrystusa, który mówił o sobie, że jest Bramą Raju? Kto jest
DROGĄ do BRAMY? Pośród wielu typów ikon, istnieje ten, który
nazywa się HODEGETRIĄ. W języku greckim HODOS, to droga,
HODEGETRIA więc jest ikoną, która w sobie ukrywa prawdę
wskazywania drogi. Najbardziej nam znaną Hodegetrią jest Ikona
Jasnogórska. Postać Matki jest odziana w szal bizantyjski zwany
MAFORION. Był to długi szal do stóp przykrywający głowę. Maforion
Miriam był jedną z cenniejszych relikwii starożytności
i przechowywano go w kościele w Konstantynopolu. W północnozachodniej
części
Konstantynopola
znajdował
się
jeden
z najwspanialszych w Bizancjum kościołów dedykowanych
Bogurodzicy, zbudowany przez cesarzową Pulcherię około 450 r.
Za panowania cesarza Leona I (457 r. - 474 r.) dobudowano do kościoła
okrągłą kaplicę i umieszczono w niej MAFORION (szal Bogurodzicy),
przywieziony z Ziemi Świętej. W kościele miały miejsce liczne cuda,
a zwłaszcza objawienia świadczące o specjalnej opiece Bogurodzicy.
Kościół spłonął doszczętnie w 1434 r. i nie został odbudowany.
97
W rozlicznych ikonach tego typu malowano na Maforionie Maryi
gwiazdy. Jedną lub trzy. Gwiazda miała symbolizować dziewictwo
Maryi. Trzy gwiazdy symbolizowały dziewictwo przed narodzeniem
Jezusa, w czasie narodzenia i po narodzeniu. Maryja zasiada
majestatycznie, wskazując aluzyjnie swoją prawą dłonią na Chrystusa.
Prawa ręka była zawsze kojarzona z prawością, z życiem zgodnym
z Prawem Boga. Na Jej lewej ręce zasiada Syn trzymający w ręku
Biblię, gdyż jest księgą wyrażającą Jego tajemnicę i tajemnice każdego
z nas. Dwoma wyprostowanymi palcami prawej ręki zdaje się
błogosławić. Owe dwa palce odnoszą się do jego dwóch natur: boskiej
i ludzkiej. Choć nie sposób nie odczytać tego gestu jako delikatne
wskazywanie na swoją Matkę, jako na drogę do Niego, na tego, który
nazwał się Bramą Nieba. Ona wskazuje Jego jako Bramę, On zaś
Ją jako drogę i przewodniczkę. Intrygujący jest ów Maforion i trzeba
jeszcze chwilę nad nim się zastanowić, gdyż charakterystyczną jego
cechą są lilie. Gdybyśmy zadali sobie trud policzenia wszystkich lilii
na Maforionie Matki, okazałoby się, że jest ich 66! Nie jest
to przypadek. Starożytni komentatorzy Biblii, tacy jak Augustyn,
Ambroży czy Orygenes twierdzili, że liczba sześć symbolizuje
człowieka, gdyż ten był stworzony szóstego dnia. W Pieśni nad
pieśniami istnieje zagadkowa metafora: „jak lilia pośród cierni, tak
przyjaciółka ma pośród dziewcząt” (Pnp 2,2). Lilie mają bardzo
intensywny zapach, woń upajającą – świętość jest najpiękniejszym
aromatem duszy. Maforion z liliami wskazuje więc na wyjątkowość
osoby, która jest nim odziana. W porównaniu z tekstem z Pieśni nad
pieśniami, obraz jasnogórski sugeruje czystość najintensywniejszą.
Postać Maryi nie jest odziana w Maforion wyszyty cierniami, lecz
liliami! Nie jest Ona lilią miedzy cierniami, ale między… liliami.
Najczystsza z czystych, a nie czysta pośród skalanych. Jest więc
niepokalaną, a nie tylko czystą! Jej Maforion zdaje się jeszcze
przemawiać inną prawdą. Postać Maryi jest odziana jakby w liliowy
ogród zamknięty w ramach obrazu. Jej świętość jest zamknięta
98
na grzech, a Jej ciało i dusza zapieczętowane jako wyłączna własność
Boga. Stąd, wpatrując się w ikonę z Jasnej Góry, przypominają się inne
słowa z Pieśni nad pieśniami: „ogrodem zamkniętym jesteś, siostro
ma, oblubienico, ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym.
Pędy twe - granatów gaj, z owocem wybornym, kwiaty henny i nardu,
szafran wonna trzcina i cynamon, i wszelkie drzewa żywiczne, mirra
i aloes, i wszystkie najprzedniejsze balsamy” (Pnp 4,12-14).
Zdaje się, że autor Ikony Jasnogórskiej doprawdy chciał
przenieść słowa natchnione z Pisma Świętego na Jej postać, w ten
sposób nadając im sens jak najbardziej związany z Jej osobą. Owoc
wyborny to owoc jej łona - błogosławiony Chrystus! A Ona sama jest
odziana w ogród rajski – w najprzedniejsze aromaty świętości. Dalsze
słowa z tego starożytnego tekstu również zdają się idealnie
komentować Ikonę: „powstań, wietrze północny, nadleć, wietrze
z południa, wiej poprzez ogród mój, niech popłyną jego wonności!
Niech wejdzie miły mój do swego ogrodu i spożywa jego najlepsze
owoce!” (Pnp 4,16). Wiatr, hebrajski RUAH, to Duch Święty, który
rozwiewa jej zapach duchowy zapraszający każdego do odkrycia
nowego raju w Jej bliskości. Każdy przecież może odczuć
najprzyjemniejszy aromat Jej świętości pociągający do oddania się Jej
z takim zaufaniem, z jakim to uczynił sam Syn Boży. Nikomu
na świecie Bóg tak nie zaufał jak Jej. Trudno szukać drogi do Niego
bardziej pewnej niż ta, którą sam wskazał, powierzając Jej siebie.
Trzeba więc odkryć, że stworzył Ją specjalnie, jako Tę, która zbliża
Jego do ludzi. Ale również Maryja jest Tą, Która jak nikt inny zbliża
człowieka do Boga. Naśladowanie Chrystusa powinno zacząć się
od tego kroku, który On sam, jako pierwszy uczynił. A był to krok
oddania się Jej z całym zaufaniem. Bliskość z Chrystusem staje się
najintymniejsza przez Nią, przez Maryję! Każdy, kto Jej w ogrodzie
miłości, szuka Jezusa, staje Mu się najbliższy, gdyż Ona poznała
Go najbliżej. Czyż nie jest Mu najbliższy ten, kto przyjmuje Go, jako
owoc z ręki Nowej Ewy. Jak Ewa, była osobą, którą najskuteczniej
99
wykorzystał szatan, by uwieść Adama, tak Maryja jest osobą, którą Bóg
w najcudowniejszy sposób się posługuje by nas „uwieść” dla
Chrystusa. Nikt, żaden z aniołów, nie poznał tajemnicy Jezusa, Syna
Bożego tak głęboko jak jego Matka. Matka poznaje dziecko najpierw
sama w sobie, w swym wnętrzu. Tak właśnie Go poznała Maryja,
poznała go najgłębiej, bo czy można głębiej poznać Go poza własnym
wnętrzem? To sprawiło, że już na zawsze znała Go jak nikt inny. Matka
czuje swoje dziecko, rozumie je, domyśla się najskrytszych pragnień
swego dziecka, przewiduje, przenika jak nikt inny. Żadna stworzona
istota nie poznała Chrystusa tak bardzo, jak Ona, Maryja, i również
żadna stworzona istota nie przybliża Go drugiemu człowiekowi jak
Ona. Ukryła Go w swym łonie jak owoc w ogrodzie, dlatego zupełnie
przeniknęła Jego aromatem boskości, czyli poznaniem. Zapach
symbolizuje bowiem poznanie kogoś. Niektórzy święci zupełnie jej
oddani nabierali wyjątkowego zapachu, ten niesamowity efekt nazywa
się osmogenezą. Tak było w przypadku m.in. Ojca Pio. Święty Paweł
pisze w 2 Liście do Koryntian: „lecz Bogu niech będą dzięki
za to, że pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie i roznosić
o wszystkich miejscach woń Jego poznania. Jesteśmy bowiem miłą
Bogu wonnością Chrystusa zarówno dla tych, którzy dostępują
zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie; dla jednych jest
to zapach śmiercionośny - na śmierć, dla drugich zapach ożywiający na życie. A któż temu sprosta?” (2Kor 2,14-16). Jeszcze raz
przypomnijmy sobie Maforion Maryi pełen lilii. Odziana w rajski ogród
wskazuje pielgrzymom Chrystusa, w którym wszyscy odnajdujemy
miłość Ojca. Na ikonie Syn jest namalowany najbliżej swej Matki.
A skoro jest Jej najbliższy, to każdy dzięki Niej ma szansę na najbliższą
relację z Jej Synem. Ona jest rajem, On owocem. Ona drogą,
On Bramą. Ona jest najlepszą szatą, w której stajemy się najbliżsi Ojcu.
Czy pamiętamy te słowa? „Lecz ojciec rzekł do swoich sług:
Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też
pierścień na rękę i sandały na nogi!” (Łk 15,22). Tak, to słowa
100
z przypowieści o synu marnotrawnym. Gdy syn był jeszcze daleko
ujrzał go Ociec i wzruszył się głęboko, wybiegł mu naprzeciw i rzucił
się mu na szyję i ucałował go. Otóż wszyscy jesteśmy jeszcze daleko
od Jasnej Góry. Ale tam – u tronu Matki Jasnogórskiej – gdy już
dojdziemy do celu naszej pieszej pielgrzymki, wszyscy możemy
przyodziać się w miłość Maryi – jak w najlepszą szatę.
PATRON DNIA
02.08.2014 r. (sobota)
PATRON DNIA: ŚW. BERNADETTA SOUBIROUS
(„TWÓRCZYNI” MIEJSCA PIELGRZYMKOWEGO W LOURDES –
NIE WRÓCIŁA DO NIEGO JEDNAK NIGDY BO „LOURDES JEST
DLA MATKI BOŻEJ, NIE DLA MNIE”)
Święta Bernadetta Soubirous przychodzi na świat 7 stycznia 1844 r.
w pobożnej i biednej rodzinie młynarza Franciszka i Ludwiki
Soubirous. W 1854 r. z powodu finansowego kryzysu rodzina musi
opuścić młyn w Boly i przeprowadzić się do małego, nędznego
mieszkania w Lourdes. Ich sytuacja materialna pogarsza się wtedy
jeszcze bardziej. Ojciec i matka pracują jako najemni robotnicy.
Bernadetta zastępuje ich w domu i opiekuje się młodszym rodzeństwem
– siostrą Antosią oraz braćmi Janem-Marią i Justynem. Z tego powodu
nie chodzi do szkoły i nie przygotowuje się do Pierwszej Komunii św.
W 1855 r. epidemia cholery dociera do Lourdes. Umiera wielu ludzi.
Zaraża się również jedenastoletnia Bernadetta. Choroba zrujnowała jej
delikatny organizm – dziewczynka nabawiła się astmy, a później
gruźlicy kości nóg, co stało się przyczyną jej śmierci w trzydziestym
czwartym roku życia. Na początku września 1857 r. rodzice wysyłają
Bernadettę do rodziny Avarantów w pobliskiej wiosce Bertres, aby
pomagała tam w wypasaniu owiec.
101
Wkrótce podejmują decyzję o jej powrocie do Lourdes. Bernadetta
wraca 21 stycznia 1858 r. i rozpoczyna przygotowanie do Pierwszej
Komunii św. oraz naukę w szkole podstawowej, którą prowadziły
siostry z Nevers. Kiedy wracała ze szkoły, pomagała matce w pracach
domowych i opiekowała się młodszym rodzeństwem. Bernadetta
wychowywała się w atmosferze prostej i szczerej pobożności swoich
rodziców, którzy codziennie modlili się razem z dziećmi. Przejęła
od nich skarb żywej wiary i dziecięcego zaufania Bogu.
11 lutego 1858 r. Bernadetta razem z siostrą Antonią i sąsiadką Joanną
wybrały się nad rzekę Gave, aby nazbierać suchych gałęzi do palenia
w piecu. Kiedy podeszły do groty, nad którą wznosiła się skała,
nazywana Massabielle, musiały przeprawić się przez przepływający
tam strumień lodowatej wody. Po ściągnięciu butów Bernadetta
zdejmowała pończochy, gdy nagle usłyszała dziwny szum wiatru.
„Spojrzałam w stronę groty – pisała potem – i zobaczyłam, że z jej
wnętrza wypłynął złocisty obłok, a tuż za nim wyszła tak niezwykle
piękna Pani, jakiej nigdy w życiu nie widziałam. Miała białą szatę,
welon także biały, błękitny pasek i żółte róże na stopach. Od razu
popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i pokazała mi, bym podeszła
do Niej, jak gdyby była moją matką. Cały mój strach zniknął, ale
wydawało mi się, że straciłam świadomość tego, gdzie jestem.
Przecierałam oczy, zamykałam je, otwierałam, lecz Pani wciąż stała
na tym samym miejscu, dalej uśmiechając się do mnie –
aż zrozumiałam, że to wszystko nie jest złudzeniem. Nie myśląc o tym,
co robię, wzięłam w ręce swój różaniec i uklękłam. Pani skinęła głową
na znak aprobaty i sama także wzięła do rąk różaniec, który miała
przewieszony przez prawe ramię. Kiedy chciałam zacząć odmawiać
różaniec i próbowałam podnieść dłoń do czoła, rękę miałam jakby
sparaliżowaną – i dopiero kiedy Pani się przeżegnała, ja mogłam zrobić
to samo. Jednak modliłam się sama, a Pani tylko przesuwała paciorki
różańca w palcach, nie mówiąc nic. Dopiero na końcu każdej dziesiątki
różańca odmawiała ze mną Chwała Ojcu... Kiedy skończyłam, dała
102
mi znak, abym się do niej zbliżyła, ale się nie ośmieliłam. Wtedy nagle
znikła”.
Kiedy dziewczynki zobaczyły klęczącą Bernadettę, zaczęły się z niej
wyśmiewać, mówiąc, że jest głupią dewotką. Jednak po chwili
zrozumiały, że coś musiało się stać, i dlatego uporczywie dopytywały
się swej koleżanki, co to było. Początkowo Bernadetta nic im nie
chciała powiedzieć, ale w końcu uległa; opowiedziała swym
towarzyszkom o ukazaniu się tajemniczej Pani, prosząc je o zachowanie
całkowitej tajemnicy. Jednak po powrocie do domu dziewczynki
szybko wszystko wypaplały, a Bernadetta musiała w szczegółach
opowiedzieć matce o swym tajemniczym widzeniu. Matka skrzyczała
ją za to, twierdząc, że są to tylko przywidzenia, i zakazała jej chodzenia
do groty.
Spotkanie z tajemniczą piękną Panią, która wyglądała na młodą
dziewczynę w wieku szesnastu lub siedemnastu lat, było dla Bernadetty
tak wielkim przeżyciem, że od tamtej pory odczuwała wewnętrzne
przynaglenie, aby jak najszybciej iść do groty na kolejne widzenie.
Matka jednak kategorycznie zabraniała jej tego. Dopiero w niedzielę,
14 lutego, po Mszy św. uległa usilnym prośbom córki i wyraziła zgodę.
Bernadetta razem z dwiema koleżankami natychmiast wyruszyły
do groty Messabielle. Były uzbrojone w różańce oraz w butelkę
ze święconą wodą. Chciały tajemniczą postać pokropić wodą święconą
i w ten sposób sprawdzić, czy nie jest to przypadkiem jakaś pułapka
złego ducha. Po drodze przyłączyły się do nich jeszcze inne
dziewczynki. Bernadetta doszła pierwsza do groty i od razu uklękła
do modlitwy różańcowej. „Zaledwie skończyłam pierwszy dziesiątek –
pisze – ujrzałam tę samą Panią. Natychmiast zaczęłam kropić ją wodą
święconą, mówiąc, aby została, jeśli przychodzi od Boga, a jeśli nie –
aby odeszła. Równocześnie przyspieszyłam kropienie wodą. Pani
uśmiechnęła się do mnie i pochyliła głowę. Im więcej kropiłam, tym
bardziej uśmiechała się i potakiwała głową. (...) Kiedy skończyłam
różaniec, postać znikła”.
103
Choć poza Bernadettą żadna z dziewczynek nie widzi jasnej Pani,
dostrzegają, że twarz ich koleżanki staje się niezwykle piękna.
Gdy Bernadetta udaje się do groty po raz trzeci, słyszy pytanie: „czy
chcesz mi okazać tę dobroć i przychodzić tu codziennie przez 15 dni?”.
A po dłuższej przerwie Pani dodaje: „nie obiecuję ci szczęścia na tym
świecie, ale na innym”. Przez następne 15 dni dziewczynka codziennie
przychodzi do groty. W tym czasie Pani powierza Bernadetcie trzy
sekrety dotyczące jej osoby: że zostanie zakonnicą, że umrze młodo
i że będzie ogłoszona świętą. Wzywa za jej pośrednictwem do pokuty.
Prosi, aby modliła się za grzeszników.
Pani prosi też, aby w miejscu objawień wybudowano kaplicę
i oddawano Jej cześć. Gdy dziewczyna przychodzi z tym poleceniem
do dziekana, ten mówi: „powiedz swej pani, że proboszcz z Lourdes nie
zwykł przyjmować poleceń od nieznajomych dam, niewyjawiających
swego nazwiska”. Usłyszawszy relację Bernadetty, Pani wydaje jej
następujące polecenie: „idź do źródła, napij się z niego i umyj twarz”.
Przecież tu nigdy nie było żadnego źródła – myśli Bernadetta. Zaczyna
więc grzebać w ziemi, wybiera najwilgotniejszą grudkę, wkłada do ust
i wymiotuje. Pełna kompromitacja. Niedowiarkowie triumfują,
a Bernadetta zyskuje miano oszustki. Ale nazajutrz, kiedy wizjonerce
towarzyszy już tylko garstka osób, staje się cud – z groty zaczyna
wypływać woda.
Bernadetta podczas kolejnych widzeń pyta Panią, kim jest. Dopiero
w dzień Zwiastowania – 25 marca 1858 roku – otrzymuje odpowiedź:
„jestem Niepokalane Poczęcie”. Bernadetta była zaskoczona
tą odpowiedzią, gdyż nie wiedziała, co znaczy to dziwne imię
„Niepokalanie Poczęta”, tym bardziej że nigdy o nim nie słyszała. Nie
zdążyła się już jednak o nic więcej zapytać, ponieważ śliczna Pani
zniknęła.
Bernadetta szybko pobiegła do proboszcza Peyramale'a, aby przekazać
mu to dziwne imię. Aby go nie zapomnieć, w drodze ciągle powtarzała:
„Niepokalanie Poczęta”. Bernadetta nie wiedziała, że 8 grudnia 1854 r.
104
w Bazylice Watykańskiej został uroczyście ogłoszony przez papieża
Piusa IX dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.
Kiedy proboszcz usłyszał z ust Bernadetty imię „Niepokalanie
Poczęta”, z wrażenia aż zaniemówił.
Ostatni raz Bernadetta widzi Matkę Bożą 16 lipca 1858 roku i wtedy
wydała się Jej jeszcze piękniejsza niż zwykle, być może dlatego,
że 3 czerwca Bernadetta została dopuszczona do pierwszej Komunii
św., pomimo słabych postępów w nauce podstaw wiary. Cztery lata
później władze kościelne uznają prawdziwość objawień i cudownych
uzdrowień, które nastąpiły przy grocie.
Do 1866 roku Bernadetta przebywała w przytułku prowadzonym przez
Siostry Miłości, gdzie uczęszczała do szkoły. Życie płynęło tam
monotonnie, ale właśnie w tym okresie dojrzała w Bernadetcie decyzja
o zostaniu siostrą zakonną. Biskup bardzo pragnął wysłać
ją do klasztoru w odległym Nevers, aby nie skupiała na sobie
ciekawości pielgrzymów. Bernadetta długo rozmyślała nad
tą propozycją. Wiedziała, że z Nevers nigdy już nie powróci. Wreszcie
ze łzami żegnała się z grotą: „Grota – to było moje niebo. Już jej więcej
nie zobaczę”.
Misja Bernadetty w świecie dobiegła końca. 7 lipca 1866 roku mogła
wstąpić w Nevers do Sióstr Miłości, przyjęta darmowo przez mistrzynię
nowicjuszek. Z woli przełożonej generalnej wizjonerka wobec całej
wspólnoty opowiedziała o objawieniach Niepokalanej i z prostotą
powtórzyła jej gesty i słowa. Biskup zakazał jej później mówić
współsiostrom o cudownych wydarzeniach w Lourdes. Bernadetta
nigdy nie złamała tego zakazu. Osobom postronnym nie wolno było
zbliżać się do siostry Marii Bernardy, która w dniu obłóczyn
przyrzekła: „przyszłam tutaj, aby się ukryć. Chcę być oceniana jako nic,
chcę by o mnie zapomniano”.
W klasztorze nie ma łatwego życia – siostra przełożona szydzi z niej
w obecności innych. Jednak Bernadetta znosi to cierpliwie. Coraz
bardziej dokucza jej astma, na którą cierpi od dzieciństwa. Dręczy
105
ją także tęsknota za piękną Panią z groty. Umiera 16 kwietnia 1879
roku. Miała 35 lat. Nietknięta przez czas spoczywa w kościele
w Nevers, oczekując na zmartwychwstanie. Wszystkie pamiątki po niej
są tam starannie przechowywane. Została kanonizowana w 1933 r.
przez papieża Piusa XI.
106
03.08.2014 r. (niedziela)
Eucharystia – pokarm pielgrzymów
KOLEKTA (MR 259)
Módlmy się.
Wszechmogący Boże, wspieraj swoich wiernych † i okaż wiekuistą
dobroć proszącym, którzy uznają Ciebie za Stwórcę i Pana; *
odnów życie im udzielone i odnowione zachowaj. Przez naszego
Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje
i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki
wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
1 Krl 19, 4-8
Cudowny pokarm jaki spożywa Eliasz jest zapowiedzią Eucharystii,
której mocą dochodzimy do końca naszej życiowej drogi.
Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej
Eliasz poszedł na pustynię na odległość jednego dnia drogi.
Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł:
«Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od
moich przodków!» Po czym położył się tam i zasnął.
A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań i jedz!» Eliasz
spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Podniósł
się więc, zjadł i wypił, i znowu się położył.
Powtórnie anioł Pana wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań,
jedz, bo przed tobą długa droga!» Powstawszy zatem, zjadł i wypił.
107
Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści
nocy, aż do Bożej góry Horeb.
Oto słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 34 (33), 2-3. 4-5. 6-7. 8-9 (R.: por. 9a)
Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.
Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, *
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem, *
niech słyszą to pokorni i niech się weselą.
Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.
Wysławiajcie razem ze mną Pana, *
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał *
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.
Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.
Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, *
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał, *
i uwolnił od wszelkiego ucisku.
Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.
Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych, *
aby ich ocalić.
Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, *
szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę.
Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.
108
DRUGIE CZYTANIE
Krew Chrystusa oczyszcza nasze sumienia
Hbr 9, 11-15
Czytanie z Listu do Hebrajczyków
Bracia:
Chrystus, zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych, przez
wyższy i doskonalszy, i nie ręką, to jest nie na tym świecie, uczyniony
przybytek ani nie przez krew kozłów i cielców, lecz przez własną Krew
wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne
odkupienie.
Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi
skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ileż
bardziej Krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu
samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia
z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu.
I dlatego jest pośrednikiem Nowego Przymierza, ażeby przez
śmierć, poniesioną dla odkupienia przestępstw, popełnionych
za pierwszego przymierza, ci, którzy są wezwani do wiecznego
dziedzictwa, dostąpili spełnienia obietnicy.
Oto słowo Boże
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
J 6, 51
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
109
EWANGELIA
Chleb żywy, który zstąpił z nieba
J 6, 41-51
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział:
«Jam jest chleb, który z nieba zstąpił», i mówili: «Czyż to nie jest
Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę znamy? Jakżeż może On teraz
mówić: „Z nieba zstąpiłem?”»
Jezus im odpowiedział: «Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie
może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie
posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest
u Proroków: „Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca
usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby
ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie
wieczne.
Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni
i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie
umrze.
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto
spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest
moje ciało za życie świata».
Oto słowo Pańskie.
WYZNANIE WIARY
MODLITWA POWSZECHNA
110
MODLITWA NAD DARAMI (MR 259)
Miłosierny Boże, uświęć te dary, złożone jako znak ofiary
duchowej, * i spraw, abyśmy sami stali się wieczystym darem dla
Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
PREFACJA: 47
MODLITWA EUCHARYTYCZNA: I
MODLITWA PO KOMUNII (MR 259)
Módlmy się.
Boże, nasz Ojcze, otaczaj nieustanną opieką wszystkich, których
posilasz Twoim Sakramentem, † nie odmawiaj im swojej pomocy *
i uczyń godnymi wiecznego zbawienia. Przez Chrystusa, Pana
naszego.
W. Amen
ROZMYŚLANIE PORANNE
7 DZIEŃ – EUCHARYSTIA – POKARM PIELGRZYMÓW
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
 Prośba do Ducha Świętego.
Wyrażenie intencji – prośby medytacji:
1 Krl 19, 8b -16
Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści
nocy aż do Bożej góry Horeb. Tam wszedł do pewnej groty, gdzie
przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił:
«Co ty tu robisz, Eliaszu?» A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem
się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje
przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem.
111
Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie».
Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan
przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały
[szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi
powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego
powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem,
wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos
mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz zaś odpowiedział:
«Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż
Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich
proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą
jeszcze i na moje życie». Wtedy Pan rzekł do niego: «Idź, wracaj twoją
drogą ku pustyni Damaszku. A kiedy tam przybędziesz, namaścisz
Chazaela na króla Aramu. Później namaścisz Jehu, syna Nimsziego,
na króla Izraela. A wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola,
namaścisz na proroka po tobie.
Czterdzieści dni i czterdzieści nocy oraz góra Horeb kierują naszą
uwagę na pielgrzymowanie Narodu Wybranego po wyjściu z niewoli
egipskiej. Eliasz jest w złej kondycji, przestraszony, skołowany, jego
oczekiwania się nie spełniły. Musi na nowo nauczyć się ufać Stwórcy.
Ta 40-dniowa droga uczy go zależności, zaufania, pozwala na nowo
odkryć powołanie, otworzyć się na nowe zadania jakie postawi przed
nim Bóg.
Czy pielgrzymka jest dla mnie też taką drogą, w trakcie której Bóg
na nowo uczy mnie ufać Mu? (chwila ciszy)
Góra Horeb, czyli Synaj, góra Przymierza, spotkania. Dlaczego góra?
Bo góry trwają niezmiennie, a to przypomina mi o niezmienności
Prawa Bożego. Ono jest dla mnie jedynym drogowskazem. Bóg
prowadzi Eliasza właśnie tutaj, aby stanął u źródła zawartego
Przymierza.
112
Czy czas pielgrzymki jest dla mnie odnowieniem Przymierza
z Bogiem? Powrotem do Jego przykazań? Ile z nich zmodyfikowałem
na własne potrzeby? Czy nie czas wrócić do źródła? Do początku?
(chwila ciszy)
Idź do ludu i każ mu się uświęcić – mówił na tej górze Bóg
do Mojżesza. To jest pierwsze i podstawowe powołanie – uświęcenie.
Ono dokonuje się w spotkaniu z Bogiem, w spotkaniu twarzą w twarz.
Tego doświadcza Eliasz.
Tego mogę doświadczyć również ja – spotkania przemieniającego
i uświęcającego. Bóg pragnie rozpalić żar w moim wnętrzu.
Po to wyprowadził mnie na pielgrzymi szlak. Czy mam takie pragnienie
w sercu? (chwila ciszy)
Przyjściu Pana towarzyszyły znaki. Najpierw był gwałtowny wiatr,
następnie trzęsienie ziemi, później ogień. Wreszcie Eliasz poczuł
łagodny powiew. Wiedział, że pod tą postacią ukrywał się Bóg.
Zasłonił twarz i powtórnie wypowiedział Stwórcy swoje rozżalenie.
Wyraził głębokie oddanie Bogu. Jak wygląda mój szacunek względem
Boga? Czy próbuje dostrzec Jego obecność w rzeczach prostych,
pozbawionych aury niecodzienności? Pan pojawia się często w chwili
niespodziewanej, ale daje się zawsze poznać każdemu z nas.
Przychodzi w ciszy, w lekkim powiewie wiatru. Prawie niezauważalnie.
A jak u mnie było z ciszą w czasie modlitwy, w kościele, w czasie
adoracji, czy teraz w czasie medytacji? (chwila ciszy)
Bóg ponownie pyta go: co ty tu robisz, Eliaszu? Chce, aby prorok
na nowo uświadomił sobie swoje powołanie. Bóg wie co dzieje się
w sercu każdego człowieka. Wie, co dzieje się w narodzie izraelskim.
Tym pytaniem przypomina mu o jego misji proroka. Eliasz nie
ma oceniać Bożych działań, ani ludzi, nie ma tworzyć w sercu
oczekiwań, szukać zrozumienia, ale ma pełnić wolę Bożą, ma iść
i głosić.
Czy ja też potrzebuję porzucenia własnych planów i osądów na rzecz
woli Bożej? (chwila ciszy)
113
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Podziękuję za ten czas i poproszę, aby na nowo wskazał mi moje
powołanie, nowe zadania i uzdolnił do ich realizacji.
KONFERENCJA
EUCHARYSTIA POKARMEM NA DROGĘ
W czasie tegorocznej pielgrzymki w szczególny sposób
zastanawiamy się nad tym, co to znaczy „być pielgrzymem”. Bardzo
mocno uświadamiamy sobie, że tych kilka dni, jakie przeżywamy
w drodze na Jasną Górę, jest w pewnym sensie określeniem całego
naszego życia. Całe życie chrześcijan to pielgrzymowanie do nieba –
do Domu Ojca – do naszej ojczyzny. Tym samym, można zaryzykować
może trochę prowokacyjne stwierdzenie, że czymś bardziej normalnym
jest to, że jesteśmy w drodze, że pielgrzymujemy, niż
to, że pozostajemy w domach, urządzamy się w nich, traktując je jako
ostateczny cel naszego życia. Oczywiście to bardzo dobrze, że mamy
godne miejsca mieszkania, chodziłoby raczej o to, abyśmy wiedzieli,
że to wszystko jest jedynie czasowe, a zdążamy do tego, co wieczne.
Pielgrzymowanie ma nas nauczyć szukać tego właściwego,
ostatecznego celu, którym jest Pan Bóg.
Jako pielgrzymi doskonale rozumiemy, jak ważny jest właściwy
pokarm i odpowiedni napój. Nie bylibyśmy w stanie nigdzie zajść,
gdybyśmy nie mieli siły do drogi, gdybyśmy nie zjedli i nie napili się.
Jeśli pielgrzymka jest symbolem naszego życia, to analogicznie w spożywanym przez nas codziennym pokarmie odkrywamy symbol
i przynaglenie do spożywania pokarmu duchowego, którym należy się
posilać, aby dojść do wieczności.
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba, jeśli kto
spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Te słowa Pana Jezusa
z ewangelii św. Jana dobitnie ukazują nam to, czym jest Eucharystia.
Jest to pokarm, który daje życie wieczne. Oczywiście jest to tajemnica
114
wiary, a zatem coś, czego nie zrozumiemy, nie potrafimy znaleźć
właściwych słów, aby tę rzeczywistość właściwie opisać i wyjaśnić.
Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo realnie istniejąca
rzeczywistość, którą trzeba przyjąć nie tyle rozumem, co sercem
i wiarą. Gdy Chrystus ogłaszał, że jest chlebem żywym spotkał się
z powątpiewaniem. Jak mówi Ewangelia: sprzeczali się miedzy sobą
Żydzi, mówiąc, jak On może nam dać swoje ciało do spożycia. Bardzo
wymowna jest reakcja Jezusa, który nie wchodzi w te dywagacje, ale
z jeszcze większym naciskiem mówi: jeśli nie będziecie spożywali ciała
Syna człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego nie będziecie mieli
życia w sobie. Tajemnicę tę trzeba więc przyjąć w całkowitym zaufaniu
słowu Jezusa.
Zapowiedź Eucharystii – pokarmu pielgrzymów na ich drogę
do nieba - zawarta jest w wydarzeniach związanych z prorokiem
Eliaszem. Wstań i jedz, bo przed Tobą długa droga. A potem relacja
tego wydarzenia kończy się stwierdzeniem: mocą tego pokarmu szedł
Eliasz czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aż doszedł do Bożej Góry
Horeb. Eucharystia jest pokarmem na drogę. Nie chodzi już tylko
o długość drogi, jak w przypadku Eliasza, ale drogę w rozumieniu
całego życia. Wstań i jedz, bo przed Tobą długa droga. Droga do Boga,
droga wierności Jego przykazaniom, droga, w czasie której, naśladując
Chrystusa, mamy dźwigać nasz krzyż. Nie przejdziemy tej drogi bez
pokarmu, bez Eucharystii.
Przywołajmy teraz fragment z Ewangelii wg św. Marka
dotyczący cudownego rozmnożenia chleba. Pan Jezus ma świadomość
tego, że człowiek musi się pokrzepiać, musi się posilać: żal Mi tego
ludu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich
puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich
przyszli z daleka. Może nas uderzać wielki realizm Chrystusa i Jego
wrażliwość. Żal mi tego ludu, mówi Jezus. I dalej: zasłabną w drodze.
Oczywiście bardzo dobrze wiemy, że choć dokonał się cud, to ten
chleb, który dał tłumom Jezus, był zwykłym chlebem. Ale ten zwykły
115
chleb był zapowiedzią chleba niebiańskiego, chleba, jakim stał się
On sam – Jezus Chrystus. Chleba, jakim jest Eucharystia. I ten chleb
jest nam dany, abyśmy nie zasłabli w drodze. Znamy to uczucie, kiedy
brakuje sił, kiedy głód i zmęczenie są tak silne, że już nie dajemy rady.
Czy ten stan jest tylko stanem fizycznym? Czy nie może on także
spotkać nas w życiu duchowym? Podążając ku Bogu, także możemy
zasłabnąć i dlatego potrzebujemy tego pokarmu, który w drodze
ku Bogu da nam siłę. Jest nim Eucharystia.
Dokumenty Kościoła, przekazując prawdy wiary o Eucharystii,
nazywają ją „źródłem i szczytem”. Te dwa określenia mogą nam pomóc
dobrze zrozumieć treść dzisiejszej konferencji. Źródło to początek,
to coś, co zasila, ożywia; źródło to miejsce, do którego się wraca, aby
zaczerpnąć wody i orzeźwić się. Szczyt to cel wędrówki. Eucharystia
jest takim szczytem, bo w niej spełnione zostają wszystkie nasze
pragnienia. To ona ostatecznie jest także zapowiedzią nieba – uczty,
jaką w niebie przygotowuje dla nas Pan Bóg. „Źródło i szczyt” –
początek i koniec drogi. Siła, jaką otrzymujemy, by wyruszyć w drogę
i jednocześnie cel, ku któremu dążymy. Cel tu na ziemi i ukazanie tego
celu, jakim jest niebo.
Wiele pieśni eucharystycznych ukazuje nam Komunię
św. właśnie jako pokarm na drogę. Przywołajmy jedną z nich znaną
nam wszystkim – „Panie dobry jak chleb”. Tyś na pustkowiu chleb
rozmnożył, Panie, / byśmy do nieba w drodze nie ustali. / Tyś stał się
Manną wędrowców przez ziemię, / dla tych, co dotąd przy Tobie
wytrwali. Wychodząc od cudu rozmnożenia chleba, dochodzimy
do tego cudu, w którym wciąż uczestniczymy – cudu, jakim jest
Eucharystia, danego nam, abyśmy nie ustali w drodze. Następnie
uwidacznia się bardzo wyraźne nawiązanie do drogi, jaką Naród
Wybrany podążał z Egiptu, gdy Bóg wyprowadzał go z niewoli faraona.
Lud był żywiony manną. Manna była znakiem bliskości Boga, Jego
opieki nad swoim ludem, ale była także zapowiedzią Eucharystii, czyli
tego pokarmu, w którym Bóg ofiaruje całego siebie i sam staje się
116
naszym pokarmem na drodze do Ziemi Obiecanej, do prawdziwej
wolności, do nieba.
Od października 2004 r. do października 2005 r. Kościół
obchodził Rok Eucharystii. Papież, św. Jan Paweł II, opublikował
wówczas list Mane nobiscum Domine – „Zostań z nami, Panie”.
Przywołał w nim scenę z Ewangelii wg św. Łukasza, w której
uczniowie zmierzają do Emaus. Oto pierwsze fragmenty tegoż listu.
Zostań z nami, Panie, gdyż ma się ku wieczorowi» (por. Łk 24, 29).
Z tym usilnym zaproszeniem dwaj uczniowie zdążający do Emaus
wieczorem w dniu zmartwychwstania zwrócili się do Wędrowca, który
przyłączył się do nich w drodze. Przygnębieni smutnymi myślami, nie
przypuszczali, że ten Nieznajomy to ich Mistrz, już zmartwychwstały.
Odczuwali jednak, jak «pałało w nich serce» (por. tamże, 32), kiedy
On z nimi rozmawiał «i wyjaśniał» Pisma. Światło słowa roztapiało
ich twarde serca i «otwierało im oczy» (por. tamże, 31). Pośród cieni
chylącego się ku zachodowi dnia i mroku zalegającego w duszy,
ów Wędrowiec był jasnym promieniem, na nowo budzącym nadzieję
i otwierającym ich ducha na pragnienie pełni światła. «Zostań z
nami», prosili. A On przyjął zaproszenie. Wkrótce oblicze Jezusa miało
zniknąć, ale Mistrz miał «pozostać» pod zasłoną «łamanego chleba»,
wobec którego otworzyły się ich oczy. (…) Na naszej drodze, pełnej
pytań, niepokojów, nieraz także bolesnych rozczarowań, Boski
Wędrowiec nadal przyłącza się do nas i nam towarzyszy, prowadząc
nas przez wyjaśnianie Pism do zrozumienia Bożych tajemnic. Kiedy
spotkanie staje się pełne, miejsce światła słowa zajmuje światło
płynące z «Chleba życia», przez który Chrystus wypełnia
w najdoskonalszy sposób swą obietnicę, że «będzie z nami przez
wszystkie dni, aż do skończenia świata» (por. Mt 28, 20). Nie
pozostaliśmy sami na drogach naszego życia. Przemierza je z nami
i pokrzepia nas Sam Chrystus, abyśmy tymi drogami mogli dojść
do ostatecznego celu.
117
Eucharystia ukazana jest jako pokarm na drogę szczególnie
w chwili zbliżającej się śmierci człowieka. Komunia przyjmowana
przed śmiercią nazywa się wiatykiem. Nazwa pochodzi z języka
łacińskiego i nawiązuje do określenia via – droga. Sama nazwa
wskazuje zatem niejako ów pokarm na drogę. W obrzędach
wprowadzających do udzielenia wiatyku kapłan mówi: nasz Zbawiciel,
Jezus Chrystus, zanim odszedł z tego świata do Ojca, zostawił nam
Sakrament swojego Ciała i Krwi. W godzinie naszego przejścia z tego
życia do Boga otrzymujemy Ciało i Krew Chrystusa jako pokarm
na drogę i zadatek zmartwychwstania. Bezpośrednio zaś po udzieleniu
Komunii św. kapłan dodaje: Niech Chrystus cię strzeże i zaprowadzi
do życia wiecznego.
Jeśli jednak całe życie jest drogą ku Boga, to tym samym każda
Eucharystia jest wiatykiem, który na tę drogę nas umacnia. W każdej
Komunii św. przychodzi do nas Chrystus, który nas strzeże i prowadzi
do życia wiecznego. Tym samym wiatyk nie musi oznaczać tylko tej
ostatniej Komunii św., ale każdą Komunię przyjmowaną przez
chrześcijanina. Każda Eucharystia jest „zadatkiem na życie wieczne”
i każda może stać się Komunią w znaczeniu wiatyku. Pomijając fakt,
że nikt z nas nie zna czasu, w którym będzie odchodzić z tego świata,
każda Komunia wprowadza nas w wieczność, każda jest zjednoczeniem
z Bogiem, zjednoczeniem z Chrystusem nieustannie umierającym
i zmartwychwstającym.
Nie może nas zatem dziwić, że Kościół rozszerza dziś pojęcie
wiatyku z ostatniej Komunii na wszystkie Komunie. Eucharystia
bowiem jako wiatyk oznacza drogę nie tylko z tego świata
do wieczności, ale drogę od chrztu począwszy przez całe
pielgrzymujące życie chrześcijanina.
Dlatego też na pielgrzymce każdego dnia odprawiamy Mszę
św. Mamy bowiem świadomość, że jak potrzebujemy zwykłego chleba,
aby wyruszyć w drogę i pokonać przestrzeń geograficzną, tak
118
potrzebujemy Eucharystii, aby
w pielgrzymce naszego życia.
wyruszyć
w
drogę
do
Boga
PATRON DNIA
03.08.2014 r. (niedziela)
PATRON DNIA: SŁUGA BOŻY CARLO ACUTIS
(„EUCHARYSTIA JEST MOJĄ AUTOSTRADĄ DO NIEBA”)
Carlo Acutis urodził się 3 maja 1991 roku w Londynie. We wrześniu
tegoż roku cała rodzina wróciła do Włoch. Carlo Acutis tak jak wielu
jego rówieśników uwielbiał kreskówki, filmy i gry komputerowe.
Podziwiany za uczynność, skromność, dobre maniery, chętnie pomagał
kolegom i koleżankom w nauce - był bowiem niezwykle zdolny
i inteligentny, szczególnie wyróżniał się zdolnościami w dziedzinie
informatyki. Był też dobrym synem i wnuczkiem: kochał rodziców,
wiele czasu spędzał z dziadkami. Zasłynął wśród kolegów ze zdolności
informatycznych. Czytał literaturę fachową na temat komputerów
i wiele programów umiał obsługiwać na poziomie uniwersyteckim.
Jego wiedzą i umiejętnościami zaskakiwani byli nie tylko rówieśnicy.
Carlo tworzył wiele stron internetowych i prezentacji multimedialnych.
Przy jednym projekcie pracował razem ze studentem informatyki, który
twierdził, że zapał Carla był dla niego bodźcem do intensywniejszych
studiów. Wzięty włoski programista, gdy poznał chłopca powiedział:
„miał takie zdolności do pisania programów komputerowych, że prawie
mnie zawstydzał”.
Utrzymywanie kontaktów z przyjaciółmi to druga dziedzina, w której
Carlo był niezrównany. Sympatyczny, łagodny, z olbrzymim
poczuciem humoru zjednywał sobie wszystkich. Lubili go nawet
ci, którzy znacząco różnili się od niego poglądami. Nieustannie dbał,
by przyjaźnie, które zawierał, pogłębiały się.
119
W wielu miejscach pojawiał się z kamerą, by robić zabawne filmiki
i utrwalać chwile z życia swoich bliskich – rodziny i znajomych. Nie
przegapiał też okazji, by filmować zwierzęta. To również była jego
pasja – hodował dwa koty, cztery psy i złote rybki. Był bardzo
wrażliwy na krzywdę zwierząt. Takim go zapamiętano – nastolatek
jakich wielu.
Kierunek: niebo
Gdzie tu świętość? W tym wszystkim, co robił! Cała jego postawa była
konsekwencją wiary w Chrystusa. Wiedzę informatyczną, jaką pilnie
zdobywał, przeznaczał głównie na dzieła ewangelizacyjne. Twierdził,
że możliwości, jakie dają komputery, należy wykorzystywać dla dzieł
Kościoła. Stworzył wiele stron dla wspólnot, dla parafii. Był nawet
odpowiedzialny za część prac związanych ze stroną Stolicy
Apostolskiej. Jak wspomina sekretarz papieskiej Akademii Cultorum
Martyrum: „wykorzystywał jeden z nowoczesnych środków
komunikacji międzyludzkiej, jakim jest Internet, gdyż posiadał
nadzwyczajną wiedzę informatyczną. Pomógł nam, z wielkim
zaangażowaniem i poświęceniem, stworzyć stronę Vatican.va”.
Za niezwykle ważne uznawał dzielenie się zdolnościami z tymi, których
spotykał na co dzień. Wiele czasu poświęcał na darmowe korepetycje
ze swej ulubionej dziedziny, jakich udzielał kolegom ze szkoły.
W niejednym rozpalił chęć poznania możliwości współczesnej techniki.
Rodziło to znakomitą okazję do rozmów dotykających spraw wiary.
Zależało mu również, by i inni włączali się w wolontariat. Chciał,
by ludzie pomagali sobie nawzajem, dając z siebie to, co najlepsze.
Stałość
Kipiał pomysłami, słynął z aktywności i spontaniczności. Wyróżniała
go jednak spośród rówieśników niezwykła konsekwencja. Z zupełną
naturalnością powtarzał pozytywne zachowania. Choćby zupełnie
banalne – jak witanie się z pracownikami szkoły. Jeden z nich
120
wspominał, że gdy Carlowi zdarzało się wejść do budynku innym
wejściem, tak że nie przechodził wtedy obok pokoju woźnego,
przychodził zawsze po pierwszej lekcji, by powiedzieć: „dzień dobry”.
Ta konsekwencja objawiała się w tych zupełnie prozaicznych rzeczach,
ale także w sprawach poważnych. Chłopak lubił działać systemowo:
gdy na drodze swoich codziennych spacerów z babcią spotkał żebraka –
postanowił mu pomagać według określonego planu. Namówił babcię,
by ta zawsze przygotowywała kanapki, które zostawiali biednemu, gdy
ten jeszcze spał. W przygotowane zawiniątko Carlo wtykał dodatkowo
jakąś kwotę ze swego kieszonkowego, gdyż wiedział, że obok postu
i modlitwy jałmużna jest filarem życia duchowego.
Codzienność
Nie zapominał też praktykowaniu pozostałych dwóch uczynków
chrześcijańskiej miłości. Jego słabość do słodyczy przypominała
mu o potrzebie postu. Za kwestię najważniejszą uważał modlitwę.
Szczególnie zależało mu na codziennej Eucharystii. Nie tylko sam
uczęszczał na Mszę Świętą, ale od najmłodszych lat namawiał do tego
swoje otoczenie. Jeszcze jako małe dziecko prowadzała go do kościoła
niania, polska studentka, która przez kilka lat opiekowała się rosnącym
szybko chrześcijańskim wzorem.
Do codziennych praktyk Carla należał też różaniec, modlitwa, której
uczyła go mająca polskie korzenie babcia. Carlo mawiał: „Matka Boża
jest jedyna kobietą w moim życiu!” i nigdy nie opuszczał
„najzaszczytniejszego spotkania dnia”, czyli modlitwy na różańcu.
Mimo zaangażowania nie był do końca zadowolony ze swej modlitwy –
co tydzień spowiadał się z rozproszeń, jakie miewał podczas
odmawiania kolejnych „zdrowasiek”. Czytał też wiele książek
dotyczących duchowości; jego ulubieni święci wywodzili się z Zakonu
Braci Mniejszych: św. Franciszek, św. Antoni, św. Pio.
121
Nawróceni hinduiści
Postać taka jak Carlo musiała promieniować na innych. Szczególnie,
że młody wyznawca Chrystusa miał w pamięci słowa św. Pawła: „nie
ma Greka ani Żyda [...], lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus”.
W swoim otoczeniu Carlo miał wielu wyznawców innych religii. Jego
rodzice zatrudniali między innymi hinduistów. Szczególnie z jednym
z nich – Rajeshem – łączyła go przyjaźń. Rajesh miał talent aktorski,
więc często bawili się razem, nagrywając filmiki, w których wcielał się
w rolę szpiega.
Wspólne zabawy były też okazją do rozmów na tematy ostateczne.
Rajesh wspomina: „Carlo mawiał, że moja przyszłość będzie
szczęśliwsza, jeśli zbliżę się do Jezusa. Uczył mnie, korzystając z Biblii
i katechizmu”. Pomimo młodego wieku chłopiec sprawdziłby się jako
nauczyciel: „wszystkie kwestie wyjaśniał tak błyskotliwie, że wzbudził
we mnie entuzjazm dla zagadnienia sakramentów”. Hindus, pomimo
że należał do najwyższej, kapłańskiej kasty braminów, przyjął chrzest –
„zaraził mnie swoją głęboką wiarą i rozpalił ją w mojej duszy”. Kolejno
nawracali się następni hinduiści z otoczenia Rajesha.
Eucharystia
W centrum duchowości Carla było codzienne spotkanie z Panem
w Eucharystii, która dla niego „była Jezusem realnie obecnym
w świecie, tak jak w czasach Apostołów uczniowie mogli oglądać Jego,
Człowieka z krwi i kości, jak przechodził ulicami Jerozolimy”. Często
mawiał: „Eucharystia to moja autostrada do nieba”. I powiedzenie
to stanowi syntezę jego duchowości i trzon jego egzystencji
przeżywanej w przyjaźni z Bogiem.
Po Pierwszej Komunii św. Carlo, za zgodą swojego przewodnika
duchowego, który widział, jak wielkie jest jego nabożeństwo
do Eucharystii, zaczął codziennie uczestniczyć we Mszy Świętej.
Chłopiec często powtarzał, że „dzięki owocom codziennej Eucharystii,
dusze ludzkie uświęcają się w sposób wręcz niezwykły i nie ryzykują,
122
że znajdą się w jakimś niebezpieczeństwie, które, mogłoby zaszkodzić
ich zbawieniu”. Naśladując pastuszków z Fatimy, podejmuje drobne
wyrzeczenia w intencji tych, którzy nie kochają Pana Jezusa
w Eucharystii.
Ojciec duchowny chłopca o jego wielkim nabożeństwie do Eucharystii
i szacunku do kapłanów tak pisze: „Carlo był obdarzony szczególna
wrażliwością i zawsze wyczuwał, czy księża pobożnie celebrują Mszę
Świętą, a kiedy orientował się, że nie angażują się wystarczająco
w celebracje eucharystyczną, był zasmucony. Wiele razy mi mówił,
że księża, «będąc kapłanami i trzymając w dłoniach Chrystusa, powinni
świadczyć o panu z entuzjazmem i być pełnym światłości Jego
odbiciem, a nie osobami, które mechanicznie, bez zaangażowania serca,
powtarzają rytuał liturgiczny. Wtedy nie emanuje z nich wiara
w Boga». Carlo oddawał się także adoracji eucharystycznej przed lub
po Mszy Świętej, aby «podziękować Jezusowi za wielki dar dla ludzi,
jakim jest Jego żywa obecność w sakramencie Eucharystii». Nieraz
prosił mnie o radę, jak przekonać do uczestniczenia w niedzielnej Mszy
Świętej tych, którzy tego nie czynią.
Za każdym razem, kiedy Carlo przyjmował Jezusa Eucharystycznego,
modlił się: „Jezu, rozgość się w moim sercu! Potraktuj je jako swój
dom!”, często też powtarzał: „Ci, którzy każdego dnia przyjmują
Eucharystię, pójdą prosto do raju!”. Carlo wielokrotnie powtarzał też
słowa: „Jezus postępuje bardzo oryginalnie, ponieważ chowa się
w malutkim kawałeczku Chleba. Tylko Bóg może zrobić coś tak
niewiarygodnego!”.
Kiedy tata Carla zaproponował swemu synowi wspólny wyjazd
na pielgrzymkę do Jerozolimy zorganizowaną przez pewnych jego
przyjaciół, księży, Carlo odpowiedział: „wolę zostać w Mediolanie,
gdyż jest tutaj tyle kościołów i tabernakulów, że w każdej chwili mogę
pójść do Jezusa, dlatego nie odczuwam potrzeby, aby jechać
do Jerozolimy'”. I jeszcze: „jeżeli Jezus przebywa wśród nas zawsze,
gdziekolwiek znajduje się konsekrowana Hostia, jaki jest sens
123
pielgrzymowania do Jerozolimy po to tylko, żeby zwiedzić miejsca,
w których Jezus żył 2000 lat temu? Dzisiaj to tabernakulum powinno
być odwiedzane z taką samą pobożnością!”. Tata był bardzo poruszony
tą odpowiedzią, która ukazywała wielkie nabożeństwo jego syna
do Eucharystii.
Umieranie
Nie spodziewał się szybkiej śmierci. Jeszcze na kilka dni przed
zaśnięciem snem wiecznym realizował ewangelizacyjne projekty
informatyczne. Gdy poszedł do doktora podejrzewał tylko zwykłą
grypę, a cierpienie postanowił ofiarować w intencji papieża i Kościoła.
Lekarze dostrzegli, że to coś poważniejszego – ale początkowo uznali,
że mają do czynienia ze świnką. Jak się jednak okazało Carlo był chory
na białaczkę. Tydzień później, nie mogąc oddychać, zmarł.
Pozostały po nim filmy, strony internetowe, ale przede wszystkim
pamięć. Setki osób przyciągnął ku Chrystusowi. Nawracał zarówno
w trakcie krótkiego życia, jak i przykładem heroizmu w obliczu
śmierci.
124
04.08.2014 r. (poniedziałek)
Nieustanna pielgrzymka – ŻYCIE (eschatologia)
KOLEKTA (MR 5)
Módlmy się.
Panie, nasz Boże, mocą Twojej łaski przygotuj nasze serca, †
abyśmy byli godni wziąć udział w uczcie wiecznego życia * i mogli
otrzymać pokarm niebieski z rąk Jezusa Chrystusa, gdy przyjdzie
w chwale. Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, *
Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
2 Kor 5, 1.6-10
Staramy się podobać Bogu, świadomi, że nasze życie doczesne jest
przedsmakiem wieczności.
Czytanie z Drugiego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian
Bracia:
Wiemy, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego
zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką
uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.
Tak więc, mając tę ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy
w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana. Albowiem według
wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy.
Mamy jednak nadzieję i chcielibyśmy raczej opuścić nasze ciało
i stanąć w obliczu Pana. Dlatego też staramy się Jemu podobać czy
to gdy z Nim, czy gdy z daleka od Niego jesteśmy.
125
Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa,
aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre.
Oto Słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 27 (26), 1. 7-8a. 8b-9abc. 13-14 (R.: 1a)
Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.
Pan moim światłem i zbawieniem moim, *
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia, *
przed kim miałbym czuć trwogę?
Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.
Usłysz, o Panie, kiedy głośno wołam, *
zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie.
O Tobie mówi moje serce: *
«Szukaj Jego oblicza».
Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.
Będę szukał oblicza Twego, Panie. *
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi. *
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.
Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.
Wierzę, że będę oglądał dobra Pana *
w krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny, *
nabierz odwagi i oczekuj Pana.
Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.
126
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
J 14, 6
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Ja jestem drogą i prawdą i życiem,
nikt nie przychodzi do Ojca inaczej,
jak tylko przeze Mnie.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA
Chrystus jest drogą, która prowadzi nas do wieczności
J 14, 1-12
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga?
I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby
tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam
miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie
i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie
drogę, dokąd Ja idę”.
Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd
idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”
Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście
Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie
i zobaczyliście”.
Rzekł do Niego Filip: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam
wystarczy”.
Odpowiedział mu Jezus: „Filipie, tak długo jestem z wami,
a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca.
Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz,
127
że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię,
nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam
dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec
we Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze względu na same
dzieła.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy,
będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem,
i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca”.
Oto słowo Pańskie
MODLITWA POWSZECHNA
MODLITWA NAD DARAMI (MR 2)
Panie, nasz Boże, przyjmij te dary, które otrzymaliśmy dzięki
Twojej dobroci, † Ty nam je dałeś, abyśmy mogli odprawiać
eucharystyczną Ofiarę, * spraw, aby ona stała się dla nas
zadatkiem wiecznego zbawienia. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
PREFACJA: 33
MODLITWA EUHARYSTYCZNA: I - III
MODLITWA PO KOMUNII (MR 2)
Módlmy się.
Boże, nasz Ojcze, niech owocny będzie dla nas udział w tym
Sakramencie, † przez który nas, pielgrzymujących na ziemi,
podtrzymujesz w drodze do nieba * i uczysz całym sercem miłować
to, co wieczne. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
128
ROZMYŚLANIE PORANNE
8 DZIEŃ – NIEUSTANNA PIELGRZYMKA
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
 Prośba do Ducha Świętego.
Wyrażenie intencji – prośby medytacji: odkryć swoje powołanie, także
na nowo.
1 Krl 19, 19-21
[Eliasz] stamtąd poszedł i odnalazł Elizeusza, syna Szafata, orzącego:
dwanaście par [wołów] przed nim, a on przy dwunastej. Wtedy Eliasz,
podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz. Wówczas Elizeusz
zostawił woły i pobiegłszy za Eliaszem, powiedział: «Pozwól
mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł za tobą».
On mu odpowiedział: «Idź i wracaj, bo po co to ci uczyniłem?» Wtedy
powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył je na ofiarę,
a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom, aby zjedli.
Następnie wybrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą.
Usłyszeliśmy krótki fragment mówiący o powołaniu Elizeusza. Bóg
także wybrał go na proroka, na człowieka, który będzie aż do śmierci
świadczył o wierności Boga. Warto pamiętać, że powołanie
to odpowiedź na usłyszane wezwanie. Czasami kojarzy nam się ono
z osobą kapłana lub siostry zakonnej. Ale powołanie skierowane jest
także do mnie. Przede wszystkim Bóg pragnie naszej świętości. To jest
najważniejsze z moich zadań. Zrealizować je mogę na kilka sposobów:
w małżeństwie, w kapłaństwie, w życiu konsekrowanym lub żyjąc
samotnie.
Może moje wybory nie miały nigdy odniesienia do Boga. Wybierałem
tak, bo tak mi się wydawało. Czy ja jestem gotowy przeżywać swoje
życie jako zaproszenie przez Boga do konkretnych zadań? (chwila
ciszy)
129
Eliasz ujrzał Elizeusza, kiedy ten pracował. Nie wypowiedział wielu
słów, ale wykonał znaczący gest. Nałożył na Elizeusza swój płaszcz
z sierści, charakterystyczny dla proroków. Płaszcz był symbolem.
Oznaczał władzę, ale i człowieka, który był wyróżniony. Ponadto
chronił prze zimnem, które panowało w nocy. Pan Bóg posługuje się
znakami. Wzywając mnie, zsyła mi konkretne osoby i daje przez nie
znaki. W ten sposób pragnie oznajmić, co dla mnie przygotował. Dobry
Bóg ma plan na życie każdego z nas. Istotne jest, kiedy go odkryjemy
i czy zechcemy zrealizować. Elizeusz chyba ucieszył się z wizyty
Eliasza. Zbytnio się nie ociągał. Poszedł do swojego ojca, ucałował
go. Był to znak rozłąki, opuszczenia najbliższych. Elizeusz
dotychczasowy trud uprawy roli poświęcił Bogu, składając ofiarę
ze zwierząt. Już nie były mu potrzebne.
Pan zaprasza także mnie, do złożenie Jemu wszystkich moich smutków,
rzeczy trudnych, które mnie bolą. Pomyślę przez chwilę o tym,
co w moim życie jest prawdziwą trudnością i powierzę ją dzisiaj Ojcu,
który jest w niebie. (chwila ciszy)
Powołanie jest realizacją konkretnych celów. Słowa Eliasza: Idź
i wracaj, bo po co to ci uczyniłem? Stanowią zachętę do przypomnienia
istoty mojego powołania. I tak istotą powołania księdza będzie
modlitwa, udzielanie sakramentów i głoszenie Słowa Bożego, a nie
na przykład wyczynowe uprawianie sportu, uczeń ma się uczyć, a nie
bawić cały czas, rodzic ma poświęcać czas dzieciom, a nie robić tylko
karierę zawodową. Każdy może zrobić sobie krótki rachunek sumienia
odpowiadając na pytanie o najważniejsze zadania w powołaniu
i realizację ich w życiu. (chwila ciszy)
Bóg woła, ja odpowiadam – to jest powołanie. Często wejście Boga
w życie człowieka będzie wiązało się ze zmianą dotychczasowego
życia. Pan powołuje grzeszników, dlatego pierwsza i zasadnicza zmiana
będzie dotyczyła zerwania z grzechem, zmianą stylu życia, który
do grzechu prowadził. Może zerwaniem grzesznych relacji?
130
Często związane jest to z lękiem, że po ewentualnej zmianie nie będę
akceptowany w dotychczasowym środowisku, czy że stracę fajną
znajomość. Na ile jestem gotowy na taką życiową rewolucję? (chwila
ciszy)
Czasem realizacja powołania będzie związana z rezygnacją z tego,
co jest wartościowe. Tak było w życiu Elizeusza, dla którego bardzo
ważną rolę pełnili rodzice. Musiał jednak ich opuścić, aby realizować
powołanie proroka. Czy rozumiem w tym kontekście słowa Jezusa: kto
kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien
(Mt 10,37)? (chwila ciszy)
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Podziękuję za ten czas i poproszę o odwagę odkrywania, może też
na nowo, mojego powołania.
KONFERENCJA
NIEUSTANNA PIELGRZYMKA– ŻYCIE
(ESCHATOLOGIA)
Kiedy jest się młodym, zazwyczaj myśli się o przyszłości
nieodległej, bliskiej. Młody człowiek myśli o tym jaką szkołę wybrać,
potem studia, zastanawia się, jak chciałby ułożyć swoje życie, czym się
zajmować, gdzie pracować. Człowiek dojrzały natomiast rozmyśla nad
tym, jak zapewnić godne życie i odpowiednie warunki życia dla swojej
rodziny. Może czasem to myślenie o przyszłości ogranicza się jedynie
do tego, co przyziemnie, materialne, do rzeczy, które zapewnić mają
szczęście i radość, zadowolenie z siebie.
Czy tylko takie patrzenie na swoje życie i codzienność jest
właściwe? Czy nie trzeba zrobić czegoś więcej? Popatrzeć na swoją
codzienność z perspektywy wiary, spotkania z Chrystusem w swojej
codzienności? Popatrzeć na to wszystko co za mną, patrzeć
na to, co dziś oczyma wiary, usłyszeć to, co pragnie powiedzieć
mi Bóg, do czego mnie przygotować?
131
Pielgrzymowanie na Jasną Górę pomaga oderwać się
od codziennych spraw i obowiązków, trosk i zabiegania. Pielgrzymka
pomaga przybliżyć się do Boga przez Eucharystię, Spowiedź
św., modlitwy, słuchanie Bożego słowa, konferencje, spotkanie
z drugim człowiekiem czy przez ofiarę i wyrzeczenie, wyrażone
w podjęciu trudu codziennego przemierzania kilkunastu czy
kilkudziesięciu kilometrów, zmagania się ze słabościami, bólem
i zmęczeniem, konfliktami i nieporozumieniami, które od czasu
do czasu pojawiają się w grupie. To wszystko ma sens. To wszystko
ma mnie do czegoś ma prowadzić. No właśnie, do czego lub do kogo
mnie prowadzi? Dlaczego mam znosić to wszystko? Jaki jest mój cel?
Czy szczytem jest dojście do Częstochowy? Może oczekuję czegoś
więcej?
Każdy z nas zanosi konkretną intencję z jaką zmierza przed tron
Matki Bożej, by poprzez jej wstawiennictwo wyprosić u Boga
potrzebne łaski. I dobrze, że tak jest. Mamy konkretny cel. Czy jednak
zastanawiałeś się nad czymś więcej? Czy myślałeś o tym, że od Boga
możesz otrzymać zupełnie coś innego, coś, czego w ogóle się nie
spodziewałeś? Czy widzisz, że Bóg pragnie wskazać Ci piękniejszą
drogę, która prowadzi ku życiu wiecznemu? Czy zastanawiałeś się nad
tym, co już w tym czasie pielgrzymowania otrzymałeś od Boga,
na co pomógł ci zwrócić uwagę, może odkryłeś w sobie piękne cechy,
których dotąd nie widziałeś, a może odkryłeś coś, co potrzebuje
oczyszczenia w sakramencie spowiedzi św.?
Na pielgrzymce łatwiej jest odkrywać Boga, a przecież On tak
samo jak w tych dniach, objawia się w naszej codzienności. Dzieje się
tak, ponieważ w codzienności myślimy, planujemy, układamy
i porządkujemy życie doczesne. Być może że za mało troszczymy się
o wiarę, relację z Bogiem, o życie wieczne. Zresztą słowa: „życie
wieczne” mogą rodzić w niektórych lęk, niepewność, powodując, że nie
zastanawiają się nad nimi w ogóle. Kiedy jest się młodym tę myśl
odkłada się na przyszłość, bo przecież jest się młodym, całe życie stoi
132
otworem, gdzie tu myśleć o przemijaniu, śmierci i życiu wiecznym?
Nie czas na to. Kiedy jest się dojrzałym, doświadczyło się w życiu
wiele, wtedy serce jest bardziej skłonne, by oderwać się
od doczesności. Może dopiero doświadczenie śmierci bliskich osób,
zwłaszcza śmierć nagła i tragiczna odrywa od myślenia przyziemnego,
materialnego, kieruje ku temu co duchowe, rodzi pytania o cel,
priorytety w życiu. Jaka jest moja codzienność? Czy rozmyślam o życiu
wiecznym? Czy myśl o śmierci rodzi we mnie jedynie smutek i lęk?
Czy jest wreszcie we mnie nadzieja zmartwychwstania?
Całym swoim życiem przygotowujemy się na życie wieczne,
moje dziś ma wpływ na to, co się ze mną stanie w czasie powtórnego
przyjścia Chrystusa. „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu
przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy
rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz
co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!” (Mk 13,35-37).
Jesteśmy zaproszeni do czujności i wrażliwości, byśmy dostrzegali
obecność Boga pośród nas, w drugim człowieku, w wydarzeniach,
w nas samych. Może czujemy tę bliskość, widzimy Boga, ale boimy się
o tym mówić, żeby nie patrzono na nas jak na dziwaków? Nasza
czujność ma być wypełniona nie lękiem, smutkiem, ale nadzieją,
że osiągniemy życie wieczne, że śmierć nie jest kresem naszego życia,
ale przejściem do życia wiecznego, bowiem jak mówi Jezus: kto
we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy
we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11,25b-26). Te słowa Mistrza
z Nazaretu kończy pytanie: Wierzysz w to? – fundamentalne pytanie
o sens wiary, czy wierzę, że dzięki Bogu mogę żyć wiecznie, że przez
moje codzienne życie, postępowanie daję konkretną odpowiedź
Chrystusowi na zaproszenie do życia wiecznego w Królestwie
Niebieskim? Św. Paweł wielokrotnie dawał świadectwo, że jego życie
wypełnione było nadzieją i wiarą w zmartwychwstanie, że bez względu
na wszystko był w stanie całym sobą poświecić się Bogu, nie patrząc
na zagrożenia: „trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany,
133
trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem
na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach
na
rzekach,
w
niebezpieczeństwach
od
zbójców,
w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach
od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach
na
pustkowiu,
w
niebezpieczeństwach
na
morzu,
w niebezpieczeństwach od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu,
często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach,
w zimnie i nagości+ (2 Kor 11,25-27), zatem jego życie nie było usłane
różami, wszystkie przeciwności znosił dlatego, że wierzył
w zmartwychwstanie umarłych. Doświadczenie Chrystusa pod
Damaszkiem nie spowodowało tego, że św. Paweł żył bez zmartwień,
problemów i trosk, ale to spotkanie nadało sens jego życiu – wiarę
w życie wieczne i zbawienie, że Chrystus jest jedynym Odkupicielem
człowieka. Wiarę tę realizował poprzez dawanie świadectwa
o Zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie.
Jezus pokazuje nam, jakie jest ostateczne przeznaczenie
człowieka. Głosi przyjście Królestwa Bożego, wskrzesza, uzdrawia
chorych. Ci, którzy uwierzyli Jezusowi wracają do zdrowia i życia,
a więc ich ciała zostały zbawione. Zwłaszcza przypadki wskrzeszeń
umarłych pokazują nam, że celem życia człowieka jest życie wieczne,
zbawienie, zmartwychwstanie. Pusty Grób zaświadcza, że Chrystus
zmartwychwstał, a tym samym zapowiada i nasze zmartwychwstanie.
Jezus nas zaprasza. My swoim życiem dajemy odpowiedź. Nasza
czujność i zatroskanie o życie wieczne są dla nas drogą, która u kresu
ziemskiego życia ma nam pozwolić oglądać Boga twarzą w twarz,
cieszyć się nagrodą życia wiecznego. Nasza troska o piękne życie
w pielgrzymce do Domu Ojca ma uchronić nas od kary piekła,
rozumianego nie jako miejsca, gdzie będzie smoła, upał, diabeł
biegający z widłami, ma uchronić nas od piekła, czyli przed stanem
wiecznej męki, stanem, gdzie nie ma Boga, gdzie nie można spotkać nic
oprócz gniewu (por. Iz 30,27-28.30), gdzie nie ma dobra, miłości,
134
nadziei (por. Mt 8,12), gdzie króluje zło, nienawiść, grzech, szatan,
gdzie panuje stan, od którego nie ma odwrotu, gdzie nie ma możliwości
powrotu do Jezusa Chrystusa (por. J 1,14). Na tym właśnie polega kara
piekła – jest nią utrata kontaktu z Bogiem i Jego miłością, człowiek nie
może oglądać Boga, będzie odczuwał tęsknotę, którą utracił na zawsze.
Ogarnie go niezgłębiona rozpacz, w której bledną jego wszelkie
ziemskie tragedie.
Ziemskie życie, wybory i postawy mogą pokazać,
że przygotowanie na spotkanie z Bogiem będzie niewystarczające –
wtedy człowieka czeka czyściec, a więc stan oczyszczania się,
dochodzenia do czystej miłości. Czyściec jest stanem, kiedy to miłość
Boga oczyszcza duszę człowieka. Dusza ubolewa nad każdym złem,
które popełniła na ziemi, ubolewa nad każdą straconą chwilą, kiedy
człowiek mógł stać się kimś lepszym. Proces oczyszczania polega
na tym, że dusza nie ogląda Boga, ze względu na ograniczający duszę
egoizm, skutki grzechów popełnionych na ziemi. Duszę wypełnia
tęsknota za Bogiem, która zostanie zrealizowana, kiedy dusza będzie
gotowa. Fakt istnienia czyśćca głosił Kościół od pierwszych wieków –
św. Cyprian mówił o konieczności oczyszczenia duszy w życiu
pozagrobowym, św. Augustyn uczył, że ulgę przebywającym
w czyśćcu niesie modlitwa, jałmużna, ofiara Mszy św.
Nauka o czasach ostatecznych, a więc o zbawieniu, czyśćcu
i piekle nazywana jest eschatologią. „Nie jest ona tym, za co się
ją czasami bierze: nie jest thrillerem z chrześcijańskimi rekwizytami
w tle, ani tym bardziej horrorem, ani też melodramatem z happy endem.
Nie jest również czymś w rodzaju science fiction dla wierzących
prostaczków. Nie jest zbiorem reportaży stamtąd, z drugiej strony
czasu, nie jest datowaniem końca świata. W ogóle nie jest zręcznym
maskowaniem niewiary w niepojętość Boga, czyli nie jest udawaniem,
że wiemy więcej na temat naszej pozaziemskiej przyszłości, niż
zechciał nam objawić Bóg. Nie jest też eschatologia ani kijem (będziesz
niegrzeczny — pójdziesz do piekła), ani marchewką (będziesz grzeczny
135
— pójdziesz do nieba) dla dzieci małych i dużych. Chrześcijańska
eschatologia jest teologią nadziei o fundamencie trwalszym niż
doczesność i przemijanie, fundamencie osadzonym w tym, co wieczne
i nadprzyrodzone11.
W naszych grupach od czasu do czasu rozbrzmiewają słowa
piosenki: „Nasza pielgrzymka nie może się skończyć, nie może się
skończyć i nie skończy się...”, nasze pielgrzymowanie trwa przez całe
życie, zatem starajmy się wykorzystać dany nam czas tu na ziemi, dla
zbawienia siebie i innych. Z chrześcijańską radością zmierzajmy
ku Bogu Ojcu.
PATRON DNIA
04.08.2014 r. (poniedziałek)
PATRON DNIA: BŁ CHIARA BADANO
(SZTUKA RADOSNEGO ZYCIA I SZTUKA UMIERANIA
PEŁNEGO NADZIEI)
Elegancka, energiczna, delikatna, wysmukła, wysportowana. Lubiła
śnieg i morze. Normalna, młoda chrześcijanka. Nagle choroba, potem
agonia, śmierć i proces beatyfikacyjny. Pozostały po niej listy, notatki
i film o niej nakręcony amatorską kamerą. Nazywała się Chiara
Badano. Gdy bliżej poznała ją Chiara Lubich, założycielka Focolari,
nazwała ją „Chiara Luce” to znaczy „Jasne Światło”.
11
J. SZYMIK, Eschatologia, czyli teologia nadziei, [w:]
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/eschatologia_nadziei.html (dostęp:
14.04.2014 r.)
136
Oczekiwanie i wymodlone dziecko
Urodziła się 29 października 1971 r. w Sassello, na Północy Włoch.
Jedynaczka. Ojciec – kierowca ciężarówki. Mama – gospodyni
domowa. Jedenaście lat od chwili ślubu modlili się i z tęsknotą czekali
na dziecko. Mama zostawiła pracę zawodową, by zajmować się
córeczką. Kochała ją i darzyła serdecznością, jednak potrafiła mówić
„nie” na kaprysy Chiary.
Decydujące spotkanie dziewięcioletniej dziewczynki
Gdy miała 9 lat, poznała ideał jedności na spotkaniu dziewczynek
z ruchu Focolari we wrześniu 1980 roku. W ruch włączają się też jej
rodzice.
Mając 12 lat, 27 listopada 1983 r. pisze do Chiary Lubich: „odkryłam,
że Jezus opuszczony jest kluczem do jedności z Bogiem i chcę
Go wybrać jako mojego jedynego Umiłowanego i przygotować się
na Jego przyjście. Wybierać Go!”.
Problemy w nauce i nieporozumienia z rodzicami
W 1985 Chiara przenosi się do Savony, by uczyć się w gimnazjum
i liceum klasycznym. Mimo wysiłku, ma problemy z nauką. Pozostaje
na drugi rok w trzeciej klasie gimnazjum. Pojawiają się
nieporozumienia z rodzicami, chociaż miłość jest silna i często
dochodzi do kompromisów możliwych do zaakceptowania przez
obydwie strony. Tak np. było z godzinami wieczornych wyjść z domu,
kiedy zwłaszcza w weekend Chiara lubiła spędzać wieczory
z przyjaciółmi w kawiarni w Sassello.
Zrozumiałam, że nie byłam autentyczną chrześcijanką
Mając 14 lat, 29 listopada 1985 roku pisze do Chiary Lubich:
„odkryłam na nowo Ewangelię, w nowym świetle. Zrozumiałam, że nie
byłam autentyczną chrześcijanką, ponieważ nie żyłam Nią do końca.
Teraz chcę uczynić tę wspaniałą Księgę moim jedynym celem. Nie
137
chcę i nie mogę pozostać analfabetką tak nadzwyczajnego przesłania.
Tak, jak łatwo mi przychodzi nauczyć się alfabetu, tak samo łatwo
powinnam nauczyć się żyć Ewangelią”.
Sport i dziewczęce zakochanie
Podoba się i jest lubiana; stale otoczona przyjaciółmi i przyjaciółkami.
Bardzo lubi sport: tenis, pływanie, wycieczki górskie. Nie potrafi ustać
w miejscu. Chciałaby zostać stewardesą. Ogromnie ludzi tańczyć
i śpiewać. Lubi się elegancko ubrać, starannie uczesać, czasami zrobić
sobie delikatny makijaż, ale bez przesady.
Chłopcy za nią biegają a ona lubi marzyć. Czasami mówi
do przyjaciółki, patrząc na jakiegoś chłopca: „wiesz, ten mi się
podoba”. Ale nic więcej. Szczególna przyjaźń łączyła ją z Luca. Jeśli
nie była to wręcz miłość, to przynajmniej bardzo mocna sympatia.
Jednak nie pozwala sobie na kompromisy. Zostawia go – mimo
że nadal bardzo go lubi – gdyż zauważa, że w relacjach między nimi
„czegoś” brakuje. Kiedy Luca pisze do niej, błagając, by do niego
wróciła gdyż zrozumiał, że ją kocha – Chiara pozostaje niewzruszona.
Uczy się „odcinać”.
Przyjąć i utulić opuszczonego Chrystusa
Latem 1988 roku, zaraz po tym, jak się dowiedziała, że nie przeszła
z matematyki, wyjeżdża z młodszymi od niej dziewczynkami
na Kongres do Rzymu. Jest jej ciężko, że musi powtarzać klasę, ale się
nie wycofuje. Pisze do rodziców: „Nadszedł bardzo ważny moment –
spotkanie z Jezusem Opuszczonym. Nie było łatwo Go przyjąć
i uściskać, lecz Chiara [Lubich] tłumaczyła dziewczynkom,
że to On powinien być ich Umiłowanym”.
Niespodziewany wyrok
Podczas gry w tenisa nagle odczuwa bardzo silny ból w ramieniu.
Początkowo nie przywiązuje do tego wagi, podobnie zresztą lekarze.
138
Nawroty bólu skłaniają ich jednak do przeprowadzenia dokładniejszych
badań. I oto wynik jak wyrok: sarcoma osteogenico – rak kości
z przerzutami, jedna z najcięższych i bolesnych postaci nowotworu.
Po długim milczeniu, bez płaczu i bólu Chiara przyjmuje odważnie
wiadomość. „Będzie dobrze. Jestem młoda” – mówi. Jej ojciec powie
później: „byliśmy pewni, że Jezus był pośród nas. To On dawał nam
siłę”. Rozpoczyna się dogłębna przemiana; bardzo szybka wspinaczka
do świętości.
We właściwym momencie
Pobyt w szpitalu. Chiara wyróżnia się altruizmem. Rezygnując
z własnego wypoczynku, pomaga dziewczynie w ciężkiej depresji,
uzależnionej od narkotyków. Towarzyszy jej wszędzie. Wstaje z łóżka
mimo bólu, jaki odczuwa z powodu przerzutów w kręgosłupie. Potem
będę miała czas aby spać – mówi. Stara się prowadzić normalne
i radosne życie. Pisze w pamiętniku: „Tę chorobę Jezus zesłał
mi we właściwym momencie”.
Myśleliśmy, że przychodzimy ją podtrzymać na duchu
Leży w szpitalu w Turynie. „Na początku myśleliśmy, że idziemy
do niej, aby ją podtrzymać na duchu. Zrozumieliśmy jednak bardzo
szybko, że to my nie mogliśmy się bez niej obejść, jakby przyciągani
tajemniczym magnesem”. Jeden z lekarzy, Antonio Delogu wyznaje:
„swoim uśmiechem i wielkimi, pełnymi światła oczyma pokazuje,
że śmierci nie ma, a jest tylko Życie”.
Dla Ciebie, Jezu
Przechodzi dwie bardzo bolesne operacje. Po chemioterapii traci włosy,
na których jej tak bardzo zależało. Przy każdym straconym kosmyku
mówi prosto ale treściwie: „dla Ciebie. Jezu”. Nic nie pomagają
operacje kręgosłupa ani chemioterapia. Rodzice przypominają jej,
że za tym wszystkim kryje się tajemniczy plan Boga. Chiara kocha
139
jeszcze goręcej. Koledze, który jedzie do Afryki z misją humanitarną
oddaje swoje oszczędności. Mówi: „Mi nie są potrzebne. Ja mam
wszystko”.
Nie chcę morfiny
Istnieje taśma na której Chiara opowiada o bardzo bolesnym badaniu:
„gdy lekarze rozpoczęli ten mały lecz dokuczliwy zabieg, przyszła pani
z promiennym uśmiechem na ustach, przepiękna. Zbliżyła się do mnie,
wzięła mnie za rękę i wlała we mnie odwagę. Znikła tak szybko, jak
przyszła; więcej już Jej nie widziałam. Ogarnęła mnie ogromna radość
i zniknął lęk. Zrozumiałam wtedy, że gdybyśmy byli gotowi
na wszystko, ileż znaków Bóg by nam zesłał!”. Paraliż nóg. Ostatnia
tomografia nie daje żadnej nadziei. Nadchodzi chwila wielkiej próby.
Chiara nie chce morfiny. Tłumaczy: „odbiera świadomość, a ja mogę
ofiarować Jezusowi jedynie cierpienie. Chcę dzielić z Nim jeszcze
przez trochę Jego Krzyż”. Pyta lekarzy o swój stan. Chce być
wszystkiego świadoma.
Ten blask w Twoich oczach skąd pochodzi?
19 lipca 1989 – straszny krwotok. Chiara zostaje uratowana w ostatniej
chwili. Mówi: „nie płaczcie nade mną. Ja idę do Jezusa. Na moim
pogrzebie nie chcę ludzi płaczących lecz głośno śpiewających”.
Podłączona do kroplówki mówi: „Czymże jest ta spadająca kropla
w porównaniu z gwoździami w rękach Jezusa”. Z każdą kroplą
powtarza: „dla Ciebie”. Odwiedza ją kardynał Saldarini i pyta: „masz
przepiękne oczy. [Bije z nich] cudowne światło. Skąd ono w Tobie się
bierze?”. Chiara odpowiada: „staram się bardzo kochać Jezusa”.
Trudno mi opuszczać Niebo
Czasami, choć zdarza się to rzadko, prosi rodziców, by nie wprowadzali
do jej pokoju przyjaciół. Któregoś dnia tłumaczy: „nie był to znak
mniejszej sympatii lub smutku. Wręcz przeciwnie. Było mi trudno
140
schodzić z tego poziomu na którym się znajdowałam a potem wchodzić
tam z powrotem”. Wszyscy, którzy są przy niej, oddychają atmosferą
Nieba. Chiara pisze: „ważne jest wypełniać wolę Bożą, to znaczy
zaangażować się w grę, którą On prowadzi... Czeka na mnie inny świat
i nie pozostało mi nic innego, jak mu się oddać. Czuję się teraz
wciągnięta we wspaniały plan, który powoli, powoli się przede mną
odkrywa. Tak bardzo lubiłam jeździć na rowerze, a Bóg zabrał mi nogi,
ale dał mi skrzydła...”
Czy zdołam być wierna Jezusowi opuszczonemu?
19 lipca 1990 r. pisze do Chiary Lubich: „medycyna złożyła broń.
Wszystko zależy od Boga. Ponieważ przerwano zabiegi, nasilił się ból
kręgosłupa, spowodowany dwoma operacjami i unieruchomieniem
w łóżku. Nie daję już rady obrócić się na bok. Czy zdołam być wierna
Jezusowi Opuszczonemu? Czuję się tak bardzo mała, a droga
do przebycia jest ciężka. Czasem czuję się przygnieciona cierpieniem.
Lecz to Umiłowany przychodzi mnie odwiedzić, prawda? Tak, ja też
powtarzam razem z Tobą: jeśli chcesz tego Ty, Jezu, ja też tego chcę.
Przygotujcie się na wesele
Nadchodzi czas, gdy jest pewna, że niedługo odejdzie. Nie chce tego
zmieniać. Nie prosi o uzdrowienie, lecz o moc do wypełnienia woli
Bożej. Właśnie wtedy przygotowuje razem z mamą „uroczystość
zaślubin”, jak sama nazywa swój pogrzeb. Niemalże nie da rady
mówić. Tłumaczy jak chce mieć uszytą sukienkę. Decyduje, że będzie
biała, bardzo prosta, z czerwonym paseczkiem. Prosi, by ubrała się
w nią jej najlepsza przyjaciółka. Chce zobaczyć, jak na niej leży.
Tłumaczy też mamie, jak chce być uczesana na ten dzień. Wybiera
muzykę, śpiewy i czytania mszalne. Opowiada jakimi kwiatami ma być
przybrany kościół. Chce, aby ceremonia pogrzebowa była jednym
wielkim radosnym świętem. „Mamo – prosi. Gdy będziesz mnie
141
przygotowywała [do trumny], musisz powtarzać: Teraz Chiara Luce
widzi Jezusa”.
Spotkanie z Umiłowanym
Obok Chiary Luce jej mama i ojciec. Za drzwiami – przyjaciele.
Spokój, swego rodzaju zwyczajność. Jej ostatnie słowa są skierowane
do mamy: „ciao. Bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa”. Jest
niedziela, 7 października 1990 roku, godzina 4.00 nad ranem.
Zakochani w Bogu nie umierają
25 września 2010 roku Kościół ogłosił Chiarę Badano błogosławioną.
Jej
życie
stanowi
świadectwo
bezwarunkowego
„TAK”
wypowiedzianego miłości Bożej. W chwilach trudnej choroby nie
powiedziała, że Boga nie ma; przeciwnie – wyznała wiarę w Tego,
który jest i całkowicie oddała się Jezusowi.
142
05.08.2014 r, (wtorek)
Owoce pielgrzymowania
KOLEKTA (MR 170’’)
Módlmy się.
Boże, nasz Ojcze, od Ciebie pochodzi wszystko, czym jesteśmy
i co posiadamy, † spraw, abyśmy w Twoich darach dostrzegali
Twoją nieskończoną dobroć * i miłowali Ciebie z całego serca
i ze wszystkich sił naszych. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa,
Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha
Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
W. Amen
PIERWSZE CZYTANIE
1 Sm 1, 20-22. 24-28
Poczęcie Samuela znakiem łaski dla Anny po Jej pielgrzymce
i modlitwie w sanktuarium.
Czytanie z Pierwszej Księgi Samuela
Anna poczęła i po upływie dni urodziła syna i nazwała
go imieniem Samuel, ponieważ powiedziała: Uprosiłam go u Pana. Gdy
jej mąż, Elkana, udał się z całą rodziną, by złożyć Panu doroczną ofiarę
i wypełnić ślub, Anna nie poszła, lecz oświadczyła swemu mężowi:
Gdy chłopiec będzie odstawiony od piersi, zaprowadzę go, żeby ukazał
się przed Panem i aby tam pozostał na zawsze.
Gdy go odstawiła, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również
trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła
go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały.
Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała
ona wówczas: Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową
143
kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca
się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam.
Oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył,
zostaje oddany na własność Panu. I oddali tam pokłon Panu.
Oto Słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 27 (26), 1. 7-8a. 8b-9abc. 13-14 (R.: 1a)
Refren: Będę Cię chwalił w wielkim zgromadzeniu.
Błogosław, duszo moja, Pana,
o Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki.
Jak liczne są dzieła Twoje, Panie,
ziemia jest pełna Twych stworzeń.
Refren: Będę Cię chwalił w wielkim zgromadzeniu.
Gdy odbierasz im oddech, marnieją
i w proch się obracają.
Stwarzasz je napełniając swym duchem
i odnawiasz oblicze ziemi.
Refren: Będę Cię chwalił w wielkim zgromadzeniu.
Niech chwała Pana trwa na wieki,
niech Pan się raduje z dzieł swoich.
Niech miła Mu będzie pieśń moja,
będę radował się w Panu.
Refren: Będę Cię chwalił w wielkim zgromadzeniu.
144
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Kol 3, 15a. 16a
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Sercami waszymi niech rządzi Chrystusowy pokój,
słowo Chrystusa niech w nas przebywa
z całym swym bogactwem.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA
Łk 10, 1-12. 17-20
Pielgrzymka jest czasem szczególnej łaski i doświadczeniem mocy
Bożej.
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza
Jezus wyznaczył jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch
uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta
i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich:
«Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc
Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was
posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani
sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: „Pokój
temu domowi”. Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój
spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu
zostańcie, jedząc i pijąc, co mają; bo zasługuje robotnik na swoją
zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta
wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie
chorych, którzy tam są, i mówcie im: „Przybliżyło się do was królestwo
Boże”».
«Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was,
wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: „Nawet proch, który z waszego
miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie,
145
że bliskie jest królestwo Boże”. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie
w ów dzień niż temu miastu».
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: «Panie,
przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają».
Wtedy rzekł do nich: «Widziałem szatana spadającego z nieba
jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach
i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi.
Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie
się, że wasze imiona zapisane są w niebie».
Oto słowo Pańskie
MODLITWA POWSZECHNA
MODLITWA NAD DARAMI (MR 171’’)
Panie, nasz Boże, bez naszej zasługi udzieliłeś nam Twoich darów, †
składamy Tobie Ofiarę uwielbienia i pokornie prosimy, * abyśmy
ich używali na Twoją chwałę. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
PREFACJA: 39
MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: I - III
MODLITWA PO KOMUNII
Módlmy się.
Wszechmogący Boże, Ty nam dałeś Pokarm duchowy
z Najświętszej Ofiary Twojego Syna, którą złożyliśmy Tobie
na dziękczynienie, † obdarz nas męstwem i radością, * abyśmy
146
gorliwiej Tobie służyli i mogli otrzymać nowe dobrodziejstwa.
Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen
ROZMYŚLANIE PORANNE
9 DZIEŃ – OWOCE PIELGRZYMOWANIA
 Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy.
 Prośba do Ducha Świętego.
Wyrażenie intencji – prośby medytacji: niech koniec pielgrzymki stanie
się początkiem mojego nowego życia.
2 Krl 2, 1-14
Kiedy Pan miał wśród wichru unieść Eliasza do nieba, szedł Eliasz
z Elizeuszem z Gilgal. Wtedy rzekł Eliasz do Elizeusza: «Zostańże tutaj,
bo Pan posłał mnie aż do Betel». Elizeusz zaś odpowiedział: «Na życie
Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» Zatem przyszli do Betel.
Wtedy uczniowie proroków, którzy byli w Betel, wyszli do Elizeusza
i powiedzieli do niego: «Czy wiesz, że Pan dzisiaj zabierze pana twego
wzwyż, ponad twą głowę?» On zaś odrzekł: «Również i ja to wiem.
Milczcie!» Wtedy powiedział do niego Eliasz: «Elizeuszu! Zostańże
tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Jerycha». On zaś odrzekł: «Na życie
Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» Weszli więc do Jerycha.
Wtedy uczniowie proroków, którzy byli w Jerychu, przybliżyli się
do Elizeusza i powiedzieli do niego: «Czy wiesz, że Pan dzisiaj zabiera
pana twojego wzwyż, ponad twą głowę?» On zaś odpowiedział:
«Również i ja to wiem. Milczcie!» Wtedy rzekł Eliasz do niego:
«Zostańże tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Jordanu». Elizeusz zaś
odpowiedział: «Na życie Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» I szli
dalej razem. A pięćdziesiąt osób z uczniów proroków poszło i stanęło
z przeciwka, z dala, podczas gdy oni obydwaj przystanęli nad
Jordanem. Wtedy Eliasz zdjął swój płaszcz, zwinął go i uderzył wody,
147
tak iż się rozdzieliły w obydwie strony. A oni we dwóch przeszli
po suchym łożysku. Kiedy zaś przeszli, rzekł Eliasz do Elizeusza:
«Żądaj, co mam ci uczynić, zanim wzięty będę od ciebie». Elizeusz zaś
powiedział: «Niechby - proszę - dwie części twego ducha przeszły
na mnie!» On zaś odrzekł: «Trudnej rzeczy zażądałeś. Jeżeli mnie
ujrzysz, jak wzięty będę od ciebie, spełni się twoje życzenie; jeśli zaś nie
[ujrzysz], nie spełni się». Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto [zjawił
się] wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch:
a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios. Elizeusz zaś patrzał i wołał:
«Ojcze mój! Ojcze mój! Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze». I już
go więcej nie ujrzał. Ująwszy następnie szaty swoje, Elizeusz rozdarł
je na dwie części i podniósł płaszcz Eliasza, który spadł z góry
od niego. Wrócił i stanął nad brzegiem Jordanu. I wziął płaszcz
Eliasza, który spadł z góry od niego, uderzył wody, <lecz one się nie
rozdzieliły>. Wtedy rzekł: «Gdzie jest Pan, Bóg Eliasza?» I uderzył
wody, a one rozdzieliły się w obydwie strony. Elizeusz zaś przeszedł
[środkiem].
Jesteśmy dzisiaj świadkami niezwykłe sceny. Prorok Eliasz kończy
swoją ziemską misję. Ale kończy ją w bardzo niecodzienny sposób. Nie
doświadczył śmierci, ale został zabrany do nieba. Świadkiem tej sceny
był Elizeusz jego wierny uczeń, który jak usłyszeliśmy nie chciał
opuścić Eliasza, choćby na moment. Nie pozostał w Jerychu, ani
na brzegu Jordanu, ale jego kroki łączyły się z krokami Eliasza.
Miejsca, które odwiedzają przypominają nam o wędrówce Izraelitów
po pustyni. Przejście przez Jordan było wejściem do ziemi obiecanej.
Przejście Eliasza przez Jordan było symbolem końca ziemskiej
wędrówki i wejściem do nieba-ziemi obiecanej.
Kończy się nasza pielgrzymka. Czy przeżyłem ją w taki sposób, aby
rozpocząć nowe życie? (chwila ciszy)
Pielgrzymuję już wiele dni. Kiedy wychodziłem z domu, miałem
w sercu jakieś pragnienia, intencje. W słowach Eliasza: żądaj, co mam
ci uczynić, zanim wzięty będę od ciebie, warto dziś jeszcze raz zadać
148
sobie to pytanie: o co chcę prosić Pana przez wstawiennictwo Maryi
po dotarciu na jasną Górę. Czy intencje się zmieniły od momentu
wyjścia z domu? Czy jest w tym wszystkim pragnienie doświadczenia
Boga? Czy towarzyszy temu moje nawrócenie? (chwila ciszy)
Elizeusz świadom odejścia Eliasza, poprosił swojego mistrza o dwie
części jego ducha. Prośba wydaje się nam dość dziwna. Co mogłyby
znaczyć dwie części ducha? Czy Elizeusz miał na myśli moc, z jaką
Eliasz dokonywał rzeczy wielkich? Czy patrząc na Eliasza, Elizeusza,
świadków wiary, których poznawaliśmy każdego dnia, wierzę, że moje
życie duchowe może być choć w części tak bogate? Czy wierzę,
że z mocą Bożą mogę dokonywać czynów Eliasza? (chwila ciszy)
„Dziś pocznę wywyższać cię w oczach całego Izraela, aby poznano,
że jak byłem z Mojżeszem, tak będę i z tobą” (Joz 3,7). Takie słowa
usłyszał Jozue przed przejściem przez Jordan. Na jego słowa kapłani
wraz z Arką Przymierza weszli w wody Jordanu, a te się rozstąpiły. Był
to znak, że Bóg żywy jest pośród nich. Tak samo można odebrać scenę
przejścia przez rzekę Eliasza i Elizeusza. Czy przez te dni rekolekcji
w drodze doświadczyłem osobiście, że Bóg żywy jest ze mną? (chwila
ciszy)
Elizeusz pełnił funkcje sługi Eliasza. Chodziło tu również o rolę u cznia.
Służąc wielkiemu prorokowi Elizeusz zdobywa doświadczenie
i wiedzę, aby kiedyś zacząć samemu służyć Bogu. Moment odejścia
Eliasza ma stać się początkiem jego prorockiej misji. Sam Bóg mówił
przecież do Eliasza: a wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola,
namaścisz na proroka po tobie. Jesteśmy świadkami zdobywania
kolejnych doświadczeń przez Elizeusza. Kiedy otrzymuje płaszcz
Eliasza, postanawia wypróbować jego działanie. Uderzenie
w wody Jordanu nie przynosi efektu. Dopiero przywołanie mocy Bożej
daje rezultat. Jest to nauka dla niego i dla nas, że nie chodzi
tu o cudowne przedmioty, które mają nadprzyrodzoną moc, ale
o działanie Boga. Czy ja nie traktuje przedmiotów poświęconych jak
149
talizmanów, o magicznym działaniu, ale wiem, że to Bóg działa z mocą
poprzez takie czy inne słowa, gesty, rzeczy poświęcone? (chwila ciszy)
 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu.
Podziękuję Bogu za ten czas. Za kilka godzin dotrzemy na Jasną Górę.
W święto Przemienienia Pańskiego jeszcze raz spotkamy Eliasza, który
tym razem będzie świadkiem objawienia się Boga w Jezusie Chrystusie.
Niech postać proroka Eliasza, rozmyślanie nad słowem Bożym,
mówiącym o jego życiu i działalności, zaowocuje prawdziwym
spotkaniem z Jezusem Zmartwychwstałym.
KONFERENCJA
OWOCE PIELGRZYMOWANIA
Każdy z nas zna wielu ludzi, których potrafi rozpoznać z daleka –
po ich chodzie, sylwetce, rysach twarzy, błysku w oczach. Przez telefon
rozpoznajemy ich po głosie. Nawet wtedy, gdy spotykamy kogoś po raz
pierwszy, potrafimy po krótkiej rozmowie rozpoznać sposób myślenia,
wyczuwamy intencję i domyślamy się, z kim mamy do czynienia.
Poznajemy, z jakiego serca pochodzą słowa, poznajemy życzliwość
czy też przewrotność. Spotykamy się z ukojeniem bólu, bądź czujemy
uszczypliwość. Wyrabiamy sobie sąd o drugich. Mędrzec Syracydes
stwierdza, że „hodowlę drzewa poznaje się po jego owocach, podobnie
serce człowieka po rozumnym słowie” (Syr 27, 25).
Ostatni dzień naszej pielgrzymki. Trudno będzie dziś dostrzec
wszystkie owoce tegorocznych rekolekcji w drodze. Może już jesteś
zaskoczony zmianami czy nowościami, które w sobie odkrywasz?!
A może zastanawiasz się, po co to wszystko skoro i tak przez ostatnie
osiem dni nic w tobie się nie zmieniło?! „A myśmy się spodziewali…”
- mówią Apostołowie idący do Emaus, rozczarowani tym, co stało się
z Jezusem w Jerozolimie. Jak oni, tak i wyruszyliśmy w drogę. Czego
się spodziewałeś? Cel dla wszystkich ten sam – Jasna Góra. Ale droga
każdego z nas zupełnie inna. Jako pielgrzymi jesteśmy do siebie
150
podobni, ale nikt z nas nie jest taki sam. Jedna Pielgrzymka, a tak
„promieniście – kolorowa”. Pragnienie dotarcia do Matki
we wszystkich tak silne, a oczekiwania… no właśnie - tak różnorodne.
Rozmaite są też owoce pielgrzymowania. Niektóre wyrosły już
w drodze. Na inne będziemy musieli poczekać może jeszcze długi czas.
I dobrze, że tak jest. Bóg szanuje naszą różnorodność, wielorako
obdarowując nas swoimi łaskami. W 2008 roku śpiewaliśmy
w pielgrzymkowym hymnie: „Ręka w rękę, ramię w ramię, różni,
piękni (…) Pan nas widzi, Pan buduje z nas Królestwo”. Bóg wie, kiedy
dać plon. My musimy być cierpliwi. Pytanie o owoce pielgrzymowania
postawione w ten ostatni dzień wędrówki jest jednak konieczne! Może
to ostatnia szansa na zasiew? Jezus jest hojnym siewcą, bardzo hojnym,
ale potrzebuje twojego „chcę”!
To, czym się karmimy, z jakimi ludźmi się spotykamy, z kogo
czerpiemy wzorce i jakich słów słuchamy wywiera wpływ na całe nasze
życie. Pouczająca, wartościowa książka, interesujący, rzetelny program
telewizyjny, mądrzy, doświadczeni ludzie – to drogowskazy
ku piękniejszemu życiu, bardziej bogatemu, radośniejszemu
i przepełnionemu dobrem.
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii z naszej pielgrzymkowej Liturgii
Słowa widzimy obraz siedemdziesięciu dwóch wybranych przez Pana,
powracających z radością: „Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet
złe duchy nam się poddają.” Przez wzgląd na Twoje imię – to jest
korzeniem drzewa wydającego dobre owoce. On jest krzewem winnym,
my latoroślami: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc
obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić.” ( J15,5). Sekret
powodzenia misji uczniów tkwi w ich zjednoczeniu z Jezusem, który
jest ich pokarmem, wzorcem, drogowskazem. Im bardziej czas
pielgrzymki był zakorzenianiem się w Chrystusie, tym obfitsze będą
jego owoce. Prosto mówiąc – jest Jezus - są owoce, nie ma Jezusa - nie
ma owoców!
151
Pielgrzymi szlak to czas pozostawiania za sobą tego wszystkiego,
co zbędne, co przytłaczające i puste. „Nie noście z sobą trzosa ani
torby, ani sandałów (…)” – to także słowa z dzisiejszej Ewangelii.
Tutaj zabieramy jedynie to, co najpotrzebniejsze. Bez zbędnego
nadbagażu. To właśnie podczas tej Bożej wędrówki uświadamiamy
sobie, jak wiele posiadamy rzeczy, które obciążają nasze życie.
Po co mi na każdym kroku komórka w ręku, słuchawki w uszach?
Myślisz, że bez tego nie przeżyjesz następnego dnia? Wiele tego
rodzaju cierni może w naszym życiu zagłuszać wzrost ziarna,
pozostawiając je bezowocnym. Czy nie dostrzegasz, że multimedialna
kroplówka, którą sobie każdego dnia serwujesz, niekoniecznie jest
lekarstwem? Bogaty młodzieniec z ewangelicznej przypowieści, nie
potrafiąc rozstać się z posiadanym majątkiem, odchodzi od Jezusa
zasmucony. Nie idź w jego ślady! Zaśpiewaj razem z Luxtorpedą: „jeśli
umrę, zanim umrę, to nie umrę, kiedy umrę i uwolnię się z kajdan”.
Ważne w poszukiwaniu owoców pielgrzymowania jest pytanie:
kogo widzą inni, patrząc na mnie? Czy dostrzegają we mnie oblicze
samego Jezusa? Jakie są na co dzień owoce mojego chrześcijańskiego
życia? Pielgrzymka jest bezowocna, jeśli doświadczenia z drogi
kompletnie nie przekładają się na moją codzienność! Rekolekcje
w drodze są jak źródło, jesteśmy tu „na chwilę”. Jako wędrowcy
zatrzymujemy się, zaspakajamy pragnienie po to, by ruszyć w dalszą
drogę. Przykłady pociągają, oto więc kilka świadectw pielgrzymów:
Paulina, lat 30: z perspektywy czasu, przez wieloletnie pielgrzymowanie
na Jasną Górę nauczyłam się, że nie zawsze Bóg chce tak, jak
my chcielibyśmy, by było – musiałam starać się to zaakceptować.
Czasem trudno było pogodzić się z wolą Boża, ale wiedziałam, że Bóg
chce dla nas jak najlepiej i „kiedy zamyka drzwi, to otwiera okno”(…)
Z każdej sytuacji jest wyjście i, mimo iż nam się wydaje, że nie jesteśmy
w stanie sprostać wielu rzeczom, to z pomocą Bożą się udaje - choć
czasem na to wszystko potrzeba czasu…
152
Innym owocem jest patrzenie z większym szacunkiem
na drugiego człowieka. Nie zawsze jest tak, że „lubi się” wszystkich, ale
pielgrzymka uświadomiła mi, że każdy jest dla nas jak brat i choć nie
zawsze darzymy kogoś szczególną sympatią, to nie okazujemy mu tego
i staramy się zaakceptować drugiego człowieka takim, jaki jest – z jego
wszystkimi wadami.
Cudownym owocem Pielgrzymki jest miłość! Bóg postawił nas
na swej drodze, mimo iż nam się wydawało, że to nie jest dobre,
bo każdy z nas miał miłosny zawód i trudno było „przyjąć” nam ten dar
od Boga, to jednak wola Boża okazała się najlepsza. Teraz jesteśmy
małżeństwem.
Denisa, lat 26: wspólne modlitwy z pielgrzymami nauczyły mnie
słuchać, rozumieć i ufać. Zrozumiałam również, że wiary nie możemy
zachowywać tylko dla siebie. Zyskałam więcej sił, mądrości i odwagi
do dawania świadectwa mojej wiary.
Hania, lat 29: pielgrzymka nauczyła mnie otwartości na innych
ludzi.
Krzysiek, lat 24: chodziłem do kościoła, ale raczej biernym
byłem słuchaczem. Pielgrzymka nauczyła mnie angażowania się w życie
mojej wspólnoty parafialnej. Zostałem lektorem, a także prezesem
parafialnego duszpasterstwa młodych.
Wojtek, lat 30: pielgrzymka nauczyła mnie przede wszystkim
słuchać Pana Boga. W drodze odkryłem moje powołanie i tam
je umacniałem. Od pięciu lat jestem księdzem, który nie wyobraża sobie
wakacji bez pielgrzymki!
Hubert, lat 32: Praca nad swoim charakterem pozwoliła
mi dostrzec te płaszczyzny swojego wnętrza, które dotychczas były
niedoceniane lub zupełnie zakryte. Podejmując ryzyko, poszedłem dalej
i rezygnując z siebie, skierowałem się ku bliźniemu. Dając z siebie
nieco więcej niż zwykle, stałem się wyczulony na piękno trudu i ofiary.
153
„Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” (Mt 10, 8). Ludzka egzystencja
spełnia się przez zdolność do kochania. Oto ja – daję się drugiemu
człowiekowi zupełnie za darmo. Tak jak nienawiść paraliżuje życie, tak
miłość je wyzwala. Potrafię dawać, jeśli uznaję się za stworzenie
zrodzone z miłości. Pielgrzymka to czas pogłębiania miłości, a całe
życie to droga jej uwalniania. To jest powołanie każdego
chrześcijanina. Podobnie jak apostołowie posłani zostali w świat,
by objawić mu Bożą miłość, tak i ja jestem wzywany do dzielenia się
doświadczeniem tej miłości z każdym napotkanym człowiekiem. By
jednak mogło się to dokonać w pełni, potrzebne jest moje
zaangażowanie. Chęć działania, a nie pozostawania biernym. Wspaniałe
owoce tegorocznej pielgrzymki mogą wyrosnąć w 2016 roku. Właśnie
wtedy w Krakowie odbędą się Światowe Dni Młodzieży. Już dziś
weźmy sobie do serc słowa papieża Franciszka: „[…] mam nadzieję,
że będzie hałas. […] Chciałbym, aby was było słychać w diecezjach,
chcę, aby się wychodziło na zewnątrz, żeby Kościół wychodził na ulice,
chcę byśmy się bronili przed tym wszystkim, co jest światowością,
bezruchem, przed tym co jest wygodą, klerykalizmem, od tego
wszystkiego co jest zamknięciem w sobie”. Zaangażowanie się
w przygotowanie i przebieg ŚDM to niewątpliwie na ten czas misja dla
każdego z nas!
Jezus mówi: „poznacie ich po ich owocach” (Mt 7, 20). Jakie są owoce
tegorocznej pielgrzymki? Co dała mi wędrówka do Jasnogórskiej Pani?
Co dostrzegam już dziś, teraz, w tym momencie? A co mogę zrobić,
by owoce były jeszcze dojrzalsze? Jedna ważna i bezcenna wskazówka
– nic nie zrobisz, jeśli twoje serce pozostanie martwe. Nawet, gdybyś
miał długą listę dobrych czynów, na nic się to zda, jeśli twoje serce
będzie jak zakręcony słój. Pan Bóg podczas pielgrzymki zalewał cię
swoimi łaskami, ale na serce nie padła nawet najmniejsze kropla z tego,
co Ojciec miał ci do zaoferowania. Serce w słoiku, to serce
przepełnione grzechem. Pragniesz owoców – biegnij co prędzej
154
do spowiedzi! Ona otworzy twe serce na działanie Boga. To naprawdę
niewiele, a owoce zobaczysz natychmiast.
Nie zatrzymuj się!
PATRON DNIA
05.08.2014 r., (wtorek)
PATRON DNIA: ŚW. JAN XXIII
(„KOŚCIÓL TO OGRÓD KTÓRY NALEŻY PIELĘGNOWAĆ” –
DUCHOWE OWOCE ŻYCIA W KOŚCIELE)
„Nie jesteśmy na ziemi by pilnować muzeum lecz by pielęgnować
kwitnący ogród życia” – słowa te wypowiedział po śmierci papieża
Piusa XII wybrany na jego następcę – Jan XXIII. Słowa te są ciągle
aktualne.
Gdy po raz pierwszy wszedł do swych watykańskich apartamentów,
otworzył okno mówiąc: „wpuśćmy trochę świeżego powietrza”. Gest
ten stał się symbolem jego pontyfikatu. „Świeżego powietrza” dla
Kościoła oczekiwał po soborze, który rozpoczął w 1962 r. „Był to krok
nieoczekiwany, snop niebiańskiego światła” – wyznał w inaugurującym
go przemówieniu. Dokonał w nim też kopernikańskiego przewrotu
w teologii, wprowadzając rozróżnienie pomiędzy niezmiennym
depozytem wiary a sposobem jej wyrażania, który należy
dostosowywać do czasów, w których żyje Kościół. Takim
dostosowaniem była decyzja o odejściu w tekstach soborowych
od potępiania czyichkolwiek poglądów na rzecz pozytywnego wykładu
wiary.
Wychodził z założenia, że przedstawiciele Kościoła nie mogą
„zamykać się w fortecy”, traktując wiarę jak przedmiot kontemplacji,
ukryty niczym skarb. „Kościół nie jest muzeum archeologicznym” –
przekonywał. To raczej publiczna studnia, do której ludzie od pokoleń
przychodzą czerpać wodę. Jego zadaniem jest dawać tę wodę
155
wszystkim. Używał też innego porównania: „Jesteśmy na ziemi
po to, by uprawiać ogród kwitnący życiem, i któremu obiecana jest
chwalebna przyszłość”.
Angelo Roncalli urodził się w górskiej wiosce niedaleko Bergamo
w północnych Włoszech. Jego ojciec, mając do wykarmienia
dziesięcioro dzieci, przez długi czas był jedynie dzierżawcą skrawka
ziemi. „Wyrosłem w atmosferze samowystarczalnej, błogosławionej
biedy, która ma bardzo małe wymagania” – wspominał papież.
Doświadczenie to naznaczyło go na całe życie, w którym odznaczał się
wielką prostotą. Nie imponowały mu godności, którymi stopniowo
obdarowywał go Kościół. Nie pragnął ich, przyjmował je niechętnie,
w duchu posłuszeństwa. Lecz to właśnie dzięki nim stał się jednym
z najlepiej przygotowanych do swej posługi papieży, nie tylko XX w.
Do szkoły chodził 6 km w każdą stronę przez góry, najczęściej boso.
Choć był zdolny, nie miał zamiłowania do nauki. Najczęściej zbierał
oceny zaledwie dostateczne. Mimo to przyjęto go do seminarium
w Bergamo. O kapłaństwie myślał od dziecka. Marzył o tym, by być
wiejskim proboszczem. „Nie pamiętam takiej chwili, żebym nie chciał
służyć Bogu jako ksiądz” – mówił po latach.
Studia teologiczne kontynuował w rzymskim Seminarium
św. Apolinarego, uzupełniając je specjalizacją z historii Kościoła, która
nie przestała być jego pasją nawet wtedy, gdy został papieżem.
Nazajutrz po święceniach kapłańskich klęcząc przed papieżem
św. Piusem X usłyszał słowa: „życzę, aby Twoje kapłaństwo stało się
pocieszeniem dla Kościoła Bożego”. „Chcę być dobry, zawsze, wobec
wszystkich” – notował młody kapłan.
Gdy kilka dni później odprawiał prymicje w swej rodzinnej wiosce,
ktoś zażartował: „Teraz musi ksiądz się postarać i zostać papieżem”.
W 1926 roku, kiedy był młodym biskupem, narzekał że urząd ten
przyniósł mu wiele utrapień. Ich przyczyną były centralne organa
administracji kościelnej. Ponad 30 lat później, zrządzeniem
Opatrzności, sam stanął na ich czele jako papież. Jednak i teraz Kuria
156
Rzymska chciała zablokować dzieło jego życia – zwołanie soboru
watykańskiego II. Obawy budziło nie tylko to, czy zaawansowany
wiekiem papież, mający 77 lat, podoła temu zadaniu, ale przede
wszystkim niechęć przed podjęciem ogromnego wysiłku i potrzebą
przewartościowania całej dotychczasowej postawy Kościoła – przejścia
do otwarcia na świat, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Kiedy jeden
z kurialistów oświadczył papieżowi, że otwarcie soboru w roku 1963
będzie absolutnie niemożliwe, bo nie zdąży się go przygotować, Jan
XXIII zripostował z typową dla siebie prostotą – „otworzymy go więc
w roku 1962”. Tak też się stało. Zapowiedział zwołanie soboru pod
natchnieniem, nie mając nawet zarysowanej jego wizji. Potem przyznał,
że myśl o soborze dojrzewała nie jako owoc długich rozważań, lecz
kwiat niespodziewanej wiosny. Miał być papieżem przejściowym, stał
się papieżem przełomu.
Po rekolekcjach w sierpniu 1934 roku zanotował: „kiedy pytam siebie,
co mam czynić, by podobać się Bogu i osiągnąć świętość, tę tylko
słyszę odpowiedź: «trwaj nadal, jak dotychczas, w posłuszeństwie,
spełniaj dzień po dniu swoje zwykłe czynności bez zniecierpliwienia,
bez nadzwyczajności, lecz starając się o coraz większą gorliwość
i doskonałość»”. Wielka dyscyplina wewnętrzna sprawiła, że później
mógł wyznać: „Nie miałem nigdy, ani nie doznałem, pokus przeciwko
posłuszeństwu”. A co do świętości, jego zapiski w słynnym „Dzienniku
duszy” nie pozostawiają wątpliwości, że do niej konsekwentnie dążył –
jako ksiądz, biskup, papież.
Gdy obejmował stolicę patriarszą w Wenecji, powiedział wiernym:
„chcę być waszym bratem, dobrym, przystępnym i rozumiejącym.
I takim był. Każdy wenecjanin mógł do niego przyjść, a gdy jego
sekretarz oponował przeciwko polityce „otwartych drzwi”, uciął krótko:
„Niech przychodzą. Może ktoś będzie się chciał wyspowiadać”.
Najpierw ludzi szokowało, a potem przyzwyczaili się do widoku, gdy
patriarcha Roncalli przeciskał się między stolikami w kawiarni
Leonciniego na Placu św. Marka, witając się i rozmawiając
157
z tamtejszymi bywalcami. Wierny temu stylowi pozostał także, gdy
zasiadł na Stolicy św. Piotra.
Papieskie obowiązki nie zmieniły jego skłonności do żartów. Podczas
odwiedzin w szpitalu Ducha Świętego, roztargniona siostra przełożona
przedstawiła się słowami: „jestem przełożoną Ducha Świętego”,
na co Jan XXIII odparł: „ma siostra szczęście, ja jestem tylko
wikariuszem
Jezusa
Chrystusa”.
O
jednym
ze
swoich
współpracowników mawiał: „ma wiele pomysłów, lecz czasem
zastanawiam się, kto tu jest papieżem: on czy ja...”. Burzył się, gdy
zamykano turystom wstęp na kopułę bazyliki św. Piotra, kiedy
przechadzał się po ogrodach watykańskich: „ale dlaczego ludzie nie
mogliby mnie zobaczyć? Przecież nie robię tam nic gorszącego!”.
„To łóżko jest ołtarzem. Ołtarz domaga się ofiary. Jestem gotów” –
mówił podczas agonii. „Moje walizki są spakowane. Gdy przyjdzie
moment, by odejść, nie będę się ociągał” – zapewniał. Choć bardzo
cierpiał, troszczył się o innych. „Kiedy będzie już po wszystkim, nie
zapomnij odwiedzić swej matki” – zachęcał sekretarza, ks. Lorisa
Capovillę.
„Łagodność, dobroć, miłość” – takie przesłanie zostawił Kościołowi
i światu w testamencie. Chciał – wedle własnych słów – pozostać
w pamięci jako ktoś, kto nie budował murów podziałów i nieufności,
kto nie zasmucał nieśmiertelnych dusz, zasiewając w nich podejrzenie
lub lęk, kto był szczery, lojalny i ufny, kto patrzył z braterską sympatią
nawet na tych, którzy nie podzielali jego poglądów. Takiego właśnie
papieża opłakiwał cały świat.
158
06.08.2014 r., (środa):
Przemienienie Pańskie – Święto
KOLEKTA (MR 165’)
Módlmy się.
Boże, Ty przy chwalebnym Przemienieniu Twojego Jedynego Syna
potwierdziłeś tajemnicę wiary świadectwem Ojców † i ukazałeś
chwałę, jaka czeka Twoje przybrane dzieci, * spraw, abyśmy
posłuszni głosowi Twojego umiłowanego Syna, stali się Jego
współdziedzicami. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego
Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, *
Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
W. Amen
Wybiera się jedno czytanie.
PIERWSZE CZYTANIE
Wieczne panowanie Syna człowieczego
Dn 7, 9-10. 13-14
Czytanie z Księgi proroka Daniela
Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce.
Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej
wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień.
Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy
służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd
zasiadł i otwarto księgi.
Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba
przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego
159
i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę
i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki.
Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie,
a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.
Oto Słowo Boże
PSALM RESPONSORYJNY
Ps 97(96),1-2. 5-6. 9 (R.: por 1a i 9a)
Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią
Pan króluje, wesel się, ziemio,
radujcie się, liczne wyspy!
Obłok i ciemność wokół Niego,
prawo i sprawiedliwość podstawą Jego tronu.
Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią
Góry jak wosk topnieją przed obliczem Pana,
przed obliczem władcy całej ziemi.
Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa,
a wszystkie ludy widzą Jego chwałę.
Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią
Ponad całą ziemię
Tyś bowiem wywyższony
i nieskończenie wyższy
ponad wszystkich bogów.
Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią
160
DRUGIE CZYTANIE
Naoczni świadkowie wielkości Jezusa
2 P 1, 16-19
Czytanie z Drugiego listu świętego Piotra Apostoła
Najmilsi:
Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy
daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa,
ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości.
Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos
Go doszedł od wspaniałego Majestatu: „To jest mój Syn umiłowany,
w którym mam upodobanie”. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł
z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej.
Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie,
jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci
w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie
w waszych sercach.
Oto słowo Boże
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Mt 17, 5c
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
To jest mój Syn umiłowany,
w którym mam upodobanie,
Jego słuchajcie!
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
161
Łk 10, 1-12. 17-20
EWANGELIA
Przemienienie Pańskie
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, zaprowadził
ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz
Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.
A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli
chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza
i jeden dla Eliasza”.
Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku
odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam
upodobanie, Jego słuchajcie”. Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz
i bardzo się zlękli.
A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie, nie
lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego
Jezusa.
A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: „Nie
opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy
zmartwychwstanie”.
Oto słowo Pańskie
MODLITWA POWSZECHNA
MODLITWA NAD DARAMI (MR 165’)
Panie, nasz Boże, † uświęć złożone dary przez chwalebne
Przemienienie Twojego Syna * i oczyść nas ze zmazy grzechów
162
blaskiem Jego światłości. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
PREFACJA: 45
MODLITWA EUCHARYSTIA: I - III
MODLITWA PO KOMUNII
Módlmy się.
Boże, Ty w tajemnicy Przemienienia objawiłeś chwałę Twojego
Syna, † spraw, niech Pokarm eucharystyczny, któryśmy przyjęli, *
przemieni nas na Jego podobieństwo. Który żyje i króluje na wieki
wieków.
W. Amen.
163
MATERIAŁY DODATKOWE
Wprowadzenie
Pielgrzymka jest dla nas szczególnym czasem łaski udzielonej
przez Boga. Nawiedzanie świętych miejsc skłania nas do odnowy głębi
naszych serc, przypomina także, że jesteśmy pielgrzymami w drodze
do domu Ojca.
Wpatrzeni w Chrystusa - nasz najdoskonalszy wzór - pragniemy
Go naśladować. Chrystus zmierzał do Jerozolimy, a zakończeniem tej
drogi były śmierć i zmartwychwstanie. Przyjmując krzyż pielgrzyma,
wzbudźmy w sobie pragnienie, abyśmy z głęboką wiarą i pobożnością
podążali za Panem, abyśmy uczestnicząc w tajemnicy krzyża,
szczęśliwie ukończyli naszą ziemską pielgrzymkę i dostąpili udziału
w zmartwychwstaniu i życiu.
Modlitwa błogosławieństwa
Celebrans rozkłada ręce i wypowiada modlitwę błogosławieństwa:
Błogosławimy Cię, Boże, Ojcze Święty, bo gdy człowiek przez
rajskie drzewo zasłużył na wieczną zgubę, w swojej niepojętej miłości
przez drzewo krzyża obdarzyłeś go zbawieniem i życiem.
Albowiem Pan Jezus, Kapłan, Nauczyciel i Król, kiedy nadeszła
godzina Jego Paschy, dobrowolnie wstąpił na drzewo krzyża i uczynił
go tronem swojej chwały, ołtarzem ofiary i katedrą prawdy.
Wywyższony nad ziemię, odniósł zwycięstwo nad odwiecznym
wrogiem i okryty purpurą własnej Krwi, w swoim miłosierdziu
wszystkich pociągnął do siebie.
Wyciągnąwszy ręce na krzyżu, Tobie, Ojcze, złożył w ofierze
swoje życie i nadał zbawczą moc sakramentom Nowego Przymierza.
164
Swoją śmiercią zaświadczył o tym, co głosił słowem: że gdy ziarno
pszenicy obumiera, przynosi plon obfity.
Ciebie więc, Boże, prosimy: niech Twoi wierni, przyjmując ten
zbawczy znak krzyża, dostępują owoców Odkupienia, które Jezus
Chrystus wysłużył nam swoją męką. Niech patrząc na krzyż umierają
dla grzechu, jego mocą przezwyciężają pychę, znajdują siłę w słabości.
W
ucisku
niech
z
krzyża
czerpią
pociechę,
w niebezpieczeństwie szukają w nim ratunku. Wspierani mocą krzyża,
niech szczęśliwie przechodzą drogami świata, aż Ty, Ojcze, przyjmiesz
ich na wieki do swojego domu w niebie. Przez Chrystusa, Pana
naszego.
W. Amen.
165
NIEUSTANNA PIELGRZYMKA– ŻYCIE
Gdy wyruszasz na pielgrzymkę, rozpoczynasz coś nowego: dom
i przeszłość zostawiasz za sobą. Jesteś jak Abraham, do którego Bóg
powiedział: "Wyjdź z twej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca
do kraju, który ci wskażę" (Rdz 12,1). Oto wychodzisz i dowiadujesz się,
że takich, do których Bóg powiedział te słowa, jest bardzo wielu.
Spotykasz się z tymi, którzy choć na kilka dni porzucili wygodę, dom,
łóżko, ciepłą wodę, ulubione napoje i potrawy. Zostawili też swoich
rodziców, znajomych, przyjaciół 12.
Na pielgrzymim szlaku nawet kilka kilometrów wystarczy, żeby
wyzbyć się wygórowanego mniemania o sobie. Wystarczy kilka zimnych
poranków, aby szybko ostygł twój zapał: „Panie, oto jestem, poślij mnie”
(Iz 6,8). W spiekocie dnia szybko poznasz, czym jest pragnienie
i co znaczy słowo: „Pragnę!” (J 19,28). Po trzydziestu kilometrach
wejdziesz do świątyni i zdejmiesz niechcąco sandały, a potem dowiesz się,
że... "miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą" (Wj 19,28).
„Ktokolwiek chce stanąć przed tronem, niech się zaprze samego siebie”
(Łk 9,23)13.
W pielgrzymce idzie się razem z innymi do określonego miejsca
i jako niezauważalny i niezwykle pożyteczny "skutek uboczny" naszego
pielgrzymowania dochodzi się do siebie, odkrywa się prawdę o Bogu,
o świecie, o sobie samym. To wszystko przychodzi łatwo, gdyż
pielgrzymka jest tak zorganizowana, że pozwala na swoistą celebrację
życia. Poranna jutrzenka budzi pielgrzyma, a jej ciepło i światło pozwalają
wychwalać Stwórcę za wszelkie Jego dobrodziejstwa. Kto po deszczowej
nocy zobaczy słońce, od razu uśmiecha się do życia.
Po umyciu się wodą ze strumienia, widzisz jasno i wyraźnie, a gdy
spakujesz swój bagaż, możesz zawołać: „zacznijcie wargi nasze chwalić
Pannę Świętą”... I chwalisz Ją całymi godzinami przez pieśni, różaniec,
litanię. Na pielgrzymce dochodzi się do siebie łatwo, albowiem
12
13
Por. M. Socała, Piesze pielgrzymowanie, [w:] „Salwator”, nr 4 (169), 1998 r.
Por. tamże.
166
nieustannie, jak do uczniów idących do Emaus, podchodzi ów Nieznajomy
jako obecny w Słowie, w Eucharystii, w osobie kapłana, w drugim
pielgrzymie. Krok po kroku zbliżasz się do celu pielgrzymki i zbliżasz się
do Boga. Skoro Jezus sam podchodzi do uczniów, to będąc w drodze
z Nim nie musisz się martwić, co będziesz jeść, co będziesz pić.
Gdziekolwiek się udasz, Jezus przygotuje ci strawę, posługując się ludźmi,
dla których Ty jesteś człowiekiem Bożym. Oni czynią to dla Ciebie, ale
przede wszystkim dla Boga 14.
Wiele można mówić i pisać o pielgrzymce, przedstawiać
ją na wiele sposobów i z różnych stron. Niektórzy pozostają tylko
na widzialnej stronie, zamykając całą rzeczywistość Bożą
w statycznych ramach. Pielgrzymka od strony widzialnej to "wędrowny
obóz", a od niewidzialnej to szereg nawróceń, refleksji nad sobą, tysiące
spowiedzi i rozmów prostujących zagmatwane ludzkie drogi. Pielgrzymka
to rekolekcje w drodze z wyraźnym celem dojścia. W aspekcie fizycznym
pielgrzymka kończy się radosnym spojrzeniem w zatroskane oczy Matki
i powierzeniem Jej tego wszystkiego, co się wydarzyło na drodze życia.
W sferze ducha pielgrzymka powinna trwać nadal. Nasze życie jest
pielgrzymką… pielgrzymką do domu Ojca.
Droga prowadząca do domu Ojca nie jest wygodną autostradą.
To droga całego naszego życia, na której jest wszystko - zdrowie
i choroby, grzech i skrucha, zagubienie i radosne powroty, modlitwa
i oschłość. Pielgrzymi szlak pisany jest wyborami człowieka.
Wyszliśmy od Boga i do Niego zmierzamy. Niekiedy wydaje się
nam, że to my szukamy Boga, tymczasem to On nieustannie szuka nas.
Św. Augustyn, który przez wiele lat nie potrafił trafić do Pana, pisał
o sercu człowieka, które nie zazna spokoju, dopóki nie spocznie
w Bogu. Gdy zapaliło się światło w jego sercu, zrozumiał, kogo szukał 15.
To samo dzieje się w życiu każdego człowieka. W naszym sercu
bowiem jest kapliczka obecności żywego Boga - trzeba tylko znaleźć
do niej ścieżkę. Bardzo często gubimy ślady Boga. Uważamy,
14
15
Por. tamże.
Por. F. Folejewski, Życie przypomina pielgrzymkę, [w:] „Różaniec”.
167
że są ważniejsze sprawy w życiu niż poznanie właściwej drogi.
Pielgrzymowanie wpisane jest w nasze życie. To poniekąd opowiadanie
dziejów naszej duszy, obecności lub nieobecności Boga. Świadczy
o naszym rozwoju duchowym. Należy przypatrywać się tej drodze,
zastanawiać się, dokąd idziemy, wyciągać wnioski, niekiedy zmienić
kierunek - gdy zobaczyliśmy, że oddalamy się od celu.
Należy stale pytać siebie, czy mamy łączność z Tym,
do Którego zmierzamy, czy jesteśmy zakorzenieni w Chrystusie?
Na trasie bowiem zdarzają się rozmaite niespodzianki, panują różne
warunki. Tak jak w życiu - przechodzimy próby naszej wiary, nadziei
i miłości, a więc naszej duchowej kondycji. Pielgrzymka życia sprawdza
nas - kim i jacy jesteśmy. Dlatego św. Paweł do wiernych
z Efezu napisał: "obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać
wobec podstępnych zakusów diabła. (…) W każdym położeniu bierzcie
wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone
pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo
Boże - wśród wszelakiej modlitwy i błagania" (Ef 6, 11. 16-18)16.
Jako pielgrzymi spotykamy po drodze ludzi, idziemy razem.
Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Przypominają mi się słowa Adama
Mickiewicza: "duszą narodu polskiego jest pielgrzymstwo polskie".
Pielgrzymowanie ma coś z ciekawości dziecka. Jest odkrywaniem
ziemi ojczystej, świata, ale też samego siebie. Pan Jezus - Pielgrzym, chce
tę drogę przeżyć ze mną i we mnie. Jest ze mną wśród ludzi. Spotyka
każdego, kto wejdzie do mego domu, każdego, kogo minę na ulicy.
Wszyscy są tymi, których przyszedł szukać i zbawić. Śpiewaliśmy
na pielgrzymce: "On szedł w spiekocie dnia i w szarym pyle dróg, a idąc,
uczył kochać i przebaczać (…). Mój Mistrzu, przede mną droga, którą
przebyć muszę tak jak Ty"… Jezus uczy nas, jak kochać ludzi, jak
im służyć, jak przebaczać, jak ocalić. Jezus jest naszą Prawdą, Życiem
i Drogą pielgrzymowania.
16
Por. tamże.
168

Podobne dokumenty