Materiały formacyjne PDF
Transkrypt
Materiały formacyjne PDF
PPAG 2014 CO TY TUTAJ ROBISZ [ELIASZU]? 1 PODZIĘKOWANIE Pragniemy bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do przygotowania tegorocznego programu PPAG 2014 noszącego hasło: Co Ty tutaj robisz [Eliaszu]? Poranne medytacje biblijne opracował ks. Piotr Szymkowiak przy współpracy z dk. Mateuszem Stróżewskim. Liturgię na poszczególne dni przygotował ks. Jacek Krzesiński. Konferencje opracowali: ks. Piotr Szymkowiak, ks. Marcin Jankowski, ks. Radosław Tuszyński, o. Paweł Przybyszewski, ks. Jacek Krzesiński, ks. Tomasz Krzysztofiak, ks. Wojciech Orzechowski. Opracowania sylwetek patronów dnia podjął się ks. Marcin Przybylski. Koncepcję graficzną opracowali: Anna Łukaszewska i Bartosz Borowiak. Korekty tekstów dokonała Magdalena Grubczak. Skład materiałów przygotowany został przez Pracownię Druku i Fotografii Adriana Samula. Dziękuję wszystkim, również tym, którzy nie zostali wymienieni z imienia i nazwiska, za zaangażowanie w tworzenie i realizację programu PPAG 2014. Kierownik PPAG ks. Piotr Szymkowiak 2 WPROWADZENIE DO PROGRAMU PPAG 2014 Od najdawniejszych czasów, we wszystkich religiach, pielgrzymka była powszechną i szczególną formą religijności. Pierwsi chrześcijanie nie praktykowali pielgrzymowania jako elementu kultycznego, bojąc się skażenia własnego kultu religijnymi praktykami hebrajskimi i pogańskimi. Podejmując pielgrzymki do grobu męczenników, bądź też nawiedzając miejsca naznaczone obecnością Zbawiciela nie zapominali, że całe ich życie jest pielgrzymką do nieba. Wpatrzeni w Jezusa Chrystusa, który w sobie samym wypełnił tajemnicę świątyni i przeszedł z tego świata do Ojca, chrześcijanie mają świadomość tego, że ich życie jest drogą do sanktuarium niebieskiego, a Kościół jest „pielgrzymem na ziemi”. Wobec powyższych stwierdzeń, także w naszych czasach wydaje się koniecznym wskazanie kilku wymiarów pielgrzymowania ukazujących specyficzną wobec innych religii duchowość pielgrzymowania. Idąc za Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii 1, możemy wskazać poszczególne wymiary tejże duchowości. Na pierwszym miejscu wymiar eschatologiczny, dalej: wymiar pokutny, wymiar świąteczny, wymiar kultyczny (adoracja i uwielbienie Pana, dziękczynienie, modlitwa prośby), wymiar apostolski (świadectwo) i wymiar wspólnototwórczy. Tegoroczne hasło i program PPAG zmierzają do nowego odkrycia wartości pielgrzymowania i jego duchowości. Hasłem są słowa, które Bóg kieruje do Eliasza w czasie spotkania na Horebie: co ty tutaj robisz [Eliaszu]? Pielgrzymi mają poczuć, że słowa te kierowane są do nich, cały zaś program zmierza do tego, aby podobnie jak Eliasz, pod koniec 1 Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii (Zasady i wskazania), Poznań 2003, n-ry 279 – 287. 3 drogi udzielili Bogu odpowiedzi i by ta odpowiedź znalazła swoje potwierdzenie w ich życiu. Program według założeń ma przebiegać dwutorowo: 1. poznawanie postaci Eliasza 2. zaznajamianie się z ideą pielgrzymowania i jego duchowością. Cele te będą realizowane równolegle. W istocie bowiem nie stoją one w sprzeczności, ale dopełniają się. Eliasz jest prorokiem, który podążał na spotkanie z Bogiem, był pielgrzymem do Bożej Góry Horeb. Jego życie (nie tylko w aspekcie tejże drogi) może stać się inspiracją dla dzisiejszego pokolenia. Postać Eliasza przywoływana będzie w czasie niektórych czytań mszalnych, pojawiać się będzie natomiast systematycznie w czasie medytacji. [Medytacje zatem nie będą inspirowane czytaniami z poszczególnych dni.] Czytania będą natomiast wyjaśniane i rozwijane w czasie homilii. [Przy każdym czytaniu zamieszczone zostanie krótkie wprowadzenie, którego celem będzie wskazanie kryteriów decydujących o tym, dlaczego właśnie ten fragment został wybrany. Pragniemy, aby te komentarze stały się pomocą przy tworzeniu homilii.] Obok medytacji, w czasie drogi głoszone będą konferencje (tematy zamieszczamy poniżej). Ich treść ma pomóc zrozumieć sens pielgrzymowania. Z założenia pragniemy, aby w konferencjach ukazany był także (obok wymienionych powyżej) wymiar biblijny i historyczny (z uwzględnieniem tradycji związanych z naszą archidiecezją). W czasie drogi przedstawiane będą postacie „patronów dnia”. Na zakończenie zaś przeżywać będziemy tradycyjne apele w grupach, bądź specjalne nabożeństwa (znajdą się one w „pomocach dla przewodników”). Doskonale wiemy, że owocniej przeżywa się wszelkie rekolekcje w stanie łaski uświęcającej. Prawdą jest natomiast i to, że istotę rekolekcji stanowi nawrócenie, a zatem także dobrze przeżyta spowiedź. Planujemy więc, aby spowiedź odbyła się w niejako 4 na zakończenie pielgrzymki. Prosimy przewodników, by pomogli osobom w swoich grupach dobrze się do takiej spowiedzi przygotować. Ufamy, że przygotowane w materiałach treści także przysłużą się temu. Warto też zachęcać pielgrzymów, aby w czasie całej pielgrzymkowej drogi nie pozostawali w stanie łaski uświęcającej, ale także żeby przygotowali się do spowiedzi „na zakończenie drogi” (nawet jeśli oznaczać to będzie kolejną spowiedź w niewielkim odstępie czasu). 5 28.07.2014 r. (poniedziałek) Co ja tutaj robię? – idea, geneza, sens pielgrzymowania KOLEKTA (MR 68’’) Módlmy się. Wszechmogący Boże, Ty nam dajesz udział w misterium śmierci i zmartwychwstania Twojego Syna, † spraw, abyśmy umocnieni przez Ducha, który czyni z nas Twoje dzieci, * prowadzili nowe życie. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE 1 Krl 19, 9a. 11-14 Droga na górę Horeb kończy się dla Eliasza uświadomieniem sobie sensu i celu własnej życiowej drogi, jaką jest służba dla Boga i walka o Jego sprawy. Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej Gdy Eliasz przybył do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan zwrócił się do niego i przemówił słowami: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana». A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem. Ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, 6 wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz odpowiedział: «Żarliwością zapłonąłem o Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze, a Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Oto słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 122(121) 1-2, 4-5, 6-7, 8-9 (R.: por. 1) Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana. Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: * "Pójdziemy do domu Pana". Już stoją nasze stopy * w twoich bramach, Jeruzalem. Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana. Tam wstępują pokolenia Pańskie, * aby zgodnie z prawem Izraela wielbić imię Pana. Tam ustawiono trony sędziowskie, * trony domu Dawida. Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana. Proście o pokój dla Jeruzalem: * Niech żyją w pokoju, którzy cię miłują. Niech pokój panuje w twych murach, * a pomyślność w twoich pałacach. Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana. 7 Ze względu na braci moich i przyjaciół * będę wołał: "Pokój z tobą". Ze względu na dom Pana, Boga naszego, * modlę się o dobro dla ciebie. Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana. ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ Łk 3, 4. 6 Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. EWANGELIA Łk 7, 24-30 Pytania do tłumów są pytaniami do każdego pielgrzyma. Pomagają odkryć i „oczyścić” prawdziwy cel podejmowanej drogi. Słowa Ewangelii według świętego Łukasza Gdy wysłannicy Jana odeszli, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w pałacach królewskich przebywają ci, którzy noszą okazałe stroje i żyją w zbytkach. Ale coście wyszli zobaczyć? Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on”. I cały lud, który Go słuchał, i nawet celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy. Faryzeusze zaś i uczeni 8 w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego. Oto słowo Pańskie MODLITWA POWSZECHNA MODLITWA NAD DARAMI (MR 71’’) Boże, ty umocniłeś w swoich wiernych podobieństwo do Twojego Syna, † przyjmij ich modlitwy i spraw, aby uczestnicząc w pamiątce Jego Ofiary, przez którą nam wysłużył Ducha Świętego, * stawali się coraz doskonalszymi świadkami Chrystusa. Który żyje i króluje na wieki wieków. W. Amen MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: IV z prefacją własną MODLITWA PO KOMUNII (MR 69’’) Módlmy się. Panie, nasz Boże, w Najświętszym Sakramencie przyjęliśmy Ciało i Krew Twojego Syna, † spraw, abyśmy wzrastali w jedności Ducha Świętego i bratniej wspólnocie, * i przez czynną miłość osiągnęli pełne podobieństwo do Chrystusa. Który żyje i króluje na wieki wieków. W. Amen 9 ROZMYŚLANIE PORANNE 1 DZIEŃ – CO JA TUTAJ ROBIĘ? W czasie całej pielgrzymki w rozmyślaniu towarzyszyć nam będzie postać proroka Eliasza. Jego osoba, doświadczenia, spotkania z Bogiem pozwolą lepiej przeżyć tegoroczne rekolekcje w drodze. Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: przez pryzmat rozważanego słowa poznać, kim jestem. 1 Krl 16, 29-17,4 Achab, syn Omriego, objął władzę nad Izraelem w roku trzydziestym ósmym [panowania] Asy, króla Judy, i królował Achab, syn Omriego, nad Izraelem w Samarii dwadzieścia dwa lata. Achab, syn Omriego, również czynił to, co złe w oczach Pana, i stał się gorszym od wszystkich swoich poprzedników. Doszło do tego, że nie wystarczało mu popełnianie grzechów Jeroboama, syna Nebata, gdyż wziąwszy sobie za żonę Izebel, córkę Etbaala, króla Sydończyków, zaczął służyć Baalowi i oddawać mu pokłon. Ponadto wzniósł ołtarz Baalowi w świątyni Baala, którą zbudował w Samarii. Achab sporządził też aszerę. Wskutek tego Achab jeszcze więcej czynił [złego] niż wszyscy królowie, którzy przed nim byli, drażniąc Pana, Boga Izraela. Za jego czasów Chiel z Betel odbudował Jerycho według zapowiedzi Pana, którą wyrzekł przez Jozuego, syna Nuna; założył jego fundamenty na swoim pierworodnym, Abiramie, a na swoim najmłodszym, Segibie, postawił jego bramy. Prorok Eliasz z Tiszbe w Gileadzie rzekł do Achaba: «Na życie Pana, Boga Izraela, któremu służę! Nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki nie powiem». Potem Pan skierował do niego to słowo: «Odejdź stąd i udaj się na wschód, aby ukryć się przy potoku Kerit, który jest na wschód od Jordanu. Wodę będziesz pił z potoku, krukom zaś kazałem, żeby cię tam żywiły». 10 Na początku drogi muszę zadać sobie pytanie: kim ja jestem? Każda z wymienionych tu postaci może być dla mnie pewnego rodzaju lustrem. Eliasz żyje w czasach, gdy od kilku pokoleń naród wybrany jest podzielony na dwa królestwa: Izraela i Judy. Z tym podziałem związany jest grzech Jeroboama, który polegał na uczynieniu Betel i Dan oficjalnymi sanktuariami królestwa Izraela, przeciwstawiając je Świątyni Jerozolimskiej w królestwie Judy. Sporządził tam dwa złote cielce, mówiąc do Izraelitów: „oto wasz bóg”. Kolejni królowie podtrzymywali tę sytuację. Achab, który przejął władzę po swoim ojcu Omrim, idzie o krok dalej. Nie tylko utrzymuje rozłam religijny, ale wraz z poślubieniem Izebel, wprowadza kult bożka Baala. Za jego panowania odbudowane zostaje także Jerycho, mimo klątwy, którą na to miejsce rzucił Jozue. Dlatego autor natchniony podkreśla, że Achab czynił to, co złe w oczach Pana, i stał się gorszym od wszystkich swoich poprzedników. Czy ja w moim życiu nie popełniam tych samych grzechów, co moi przodkowie? (chwila ciszy) Państwo Sydończyków, sąsiadujące z Izraelem, przeżywało w tamtych czasach ogromny rozwój gospodarczy. Małżeństwo Achaba z Izebel miało przynieść Izraelowi liczne materialne korzyści. Odbiło się to jednak na duchowym życiu Izraelitów. Izebel, której imię oznaczało moim bogiem Baal, zależało na wprowadzeniu kultu Baala, ponieważ tak długo jak lud izraelski odchodził od Jahwe, a oddawał cześć Baalowi, tak długo ona miała pełnię władzy nad ludem. Czy są sytuacje w moim życiu, gdzie dla wygody, korzyści materialnych, idę na kompromis ze złem? (chwila ciszy) Baal uważany był za boga deszczu i płodności, odradzającego się życia, plonów, który miał walczyć z bogiem suszy i śmierci – Motem. Czy nie ma w moim życiu bożków, zabobonnych wierzeń w to, że coś może zapewnić mi szczęście? (chwila ciszy) 11 Susza pojawia się właśnie w kontekście kultu Baala. Z jednej strony jest karą za oddawanie czci fałszywym bogom, a z drugiej sprawdzianem, który ma dać odpowiedź na pytanie: kto jest prawdziwym Bogiem? Gdybym miał dzisiaj moją kondycję duchową przedstawić za pomocą obrazu, to czy byłaby to wysuszona ziemia, czy rozkwitający ogród? Do którego obrazu jest mi bliżej? (chwila ciszy) Suszę zapowiada prorok Eliasz, którego imię oznacza moim Bogiem jest Jahwe. Schowanie się, ukrycie proroka, ma wzbudzić także pragnienie Bożego słowa. Czy jest we mnie głód Słowa Bożego? (chwila ciszy) Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Taki staje w obecności Boga na początku pielgrzymiej drogi. W chwili ciszy podziękuję za ten czas, za poruszenia serca, usłyszane słowo. KONFERENCJA PO CO PIELGRZYMUJEMY? Biblijnych początków pielgrzymowania należy szukać w dwóch wydarzeniach: wędrówce Abrahama, który wychodzi z Ur chaldejskiego i podąża do miejsca wskazanego przez Boga, a także w przejściu Izraelitów z Egiptu do Ziemi Obiecanej. W ścisłym znaczeniu pielgrzymka to wędrowanie do sanktuariów, miejsc uświęconych, wyjątkowych w znaczeniu religijnym, związanych z objawianiem się Boga, Jego szczególnym działaniem. Na początku takimi stają się Sychem, Mamre, Betel, które związane są z życiem Patriarchów. Po wprowadzeniu Arki Przymierza przez króla Dawida i wybudowania Świątyni przez jego syna Salomona, na centralne miejsce pielgrzymek wyrasta Jerozolima. To właśnie wokół świątyni koncentruje się całe życie religijne Żydów, zwłaszcza po późniejszych reformach znoszących inne sanktuaria. Pielgrzymowanie do tego miejsca staje się obowiązkiem wszystkich dorosłych Izraelitów płci męskiej. W tradycję swojego narodu włącza się Jezus. W Ewangelii 12 św. Łukasza czytamy: rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym (Łk 2,41-42). Również w czasie publicznej działalności Jezus kilkakrotnie powraca do świątyni jerozolimskiej. Biblia ukazuje nam również obraz pielgrzyma, człowieka w drodze. Widzimy Abrama, który słyszy słowa Boga; widzimy Naród Wybrany podążający do Ziemi Obiecanej, Jezusa przemierzającego Palestynę, a także Apostołów udających się na krańce świata z Dobrą Nowiną. Tradycję pielgrzymowania z judaizmu przejmuje chrześcijaństwo. W pierwszych trzech wiekach wierzący przede wszystkim nawiedzają groby męczenników. Po ustaniu prześladowań szybko rozwija się ruch pielgrzymkowy, a celem są miejsca związane z życiem Pana Jezusa, które stają się „Ziemią Świętą”. Równocześnie rozwija się życie pustelnicze przyciągające rzesze pielgrzymów szukających rady i duchowego wsparcia. Po zajęciu Ziemi Świętej przez Arabów (VII w.) większą popularność wśród pielgrzymów zyskuje Rzym - miejsce męczeńskiej śmierci świętych apostołów Piotra i Pawła, w którym znajdują się katakumby z licznymi grobami męczenników, a także kościoły z relikwiami związanymi z życiem Chrystusa, sprowadzone przez św. Helenę. Również biskupi udają się do Wiecznego Miasta, by oddać cześć następcy Piotra i biskupowi Rzymu oraz złożyć swoje sprawozdania z pasterzowania we własnych diecezjach. Tak tworzy się tradycja istniejąca do dziś biskupiej wizyty ad limina Apostolorum. W tym roku po 8 latach złożyli ją ponownie biskupi polscy. Stopniowo popularne stają się także inne miejsca w Europie. Na zachodzie w Galii grób św. Marcina z Tours i od VIII wieku, na Półwyspie Iberyjskim grób św. Jakuba w Santiago de Compostela. Pątnicy nawiedzają także sanktuaria dedykowane św. Michałowi Archaniołowi (Monte Gargano w Puglia i Mont Saint–Michel w Normandii). Stosunkowo późno popularność zyskują pielgrzymki związane z kultem Matki Bożej. Mimo, że ruch ten istnieje już od pierwszych wieków chrześcijaństwa, to rozkwit następuje dopiero pod koniec średniowiecza. 13 W Polsce początki pielgrzymowania związane są z Gnieznem. To właśnie do grobu pierwszego polskiego męczennika - św. Wojciecha przybywa z pielgrzymką w 1000 roku cesarz Otton III. Zwyczaj ten kontynuują królowie z dynastii Piastów. W kolejnych wiekach pojawiają się nowe miejsca pielgrzymek takie jak: Klasztor Benedyktynów na Świętym Krzyżu, Trzemeszno związane z kultem św. Wojciecha, a także Kraków z relikwiami św. Floriana i św. Stanisława, aż wreszcie w 1382 roku zostaje ufundowany klasztor ojców paulinów na Jasnej Górze, który stopniowo staje się stolicą polskiego ruchu pielgrzymkowego. Warto jeszcze poznać historię pielgrzymki gnieźnieńskiej na Jasną Górę. Za początek (…) należy przyjąć drugą połowę lat trzydziestych, okresu międzywojennego. Wtedy właśnie ówczesny proboszcz parafii p. w. Św. Wawrzyńca w Gnieźnie, ks. Józef Chilomer, zorganizował grupę 200- 300 pielgrzymów, wśród których liczniejszą część stanowili jego parafianie. Wędrował z nimi co roku, aby pokłonić się przed obrazem Czarnej Madonny. Stała data pielgrzymki została ustalona na 2 - 8 sierpnia. Niestety rozwijającą się tradycję zorganizowanego pielgrzymowania zahamowała II Wojna Światowa. Po wojnie, dopiero w 1961 roku, piesze wędrowanie z naszej Archidiecezji zostało kontynuowane. Idea pielgrzymowania odrodziła się dzięki ks. Wojciechowi Dzierzgowskiemu. Był on wikariuszem w Bazylice Prymasowskiej, a później ojcem duchownym Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie. Nawiązując do tradycji okresu międzywojennego, wyruszał na pielgrzymi szlak wspólnie ze zgromadzoną młodzieżą, głównie męską. Z roku na rok grupa ta stawała się co raz liczniejsza. Jednak po raz kolejny pojawiły się trudności. Służba Bezpieczeństwa przeszkodziła w drodze pielgrzymom i zawróciła ich do domu. Od tego momentu pielgrzymi ruszali na szlak w kilkuosobowych grupach z różnych zakątków Archidiecezji. Te małe grupki spotykały się dopiero 8 sierpnia na Jasnej Górze. Z upływem lat istniejące grupy były zasilane przez 14 nowych pielgrzymów, a także powstawały nowe grupy tych, którzy chcieli wędrować, aby pomodlić się przed Cudownym Obrazem. Taki sposób pielgrzymowania, który zainicjował ks. Dzierzgowski, ze względu na swą specyfikę przyjął miano pielgrzymki promienistej. Jej legalizacja dokonała się dopiero w czasie stanu wojennego. Pielgrzymka promienista zalegalizowana została decyzją Prezydenta Gniezna. Dalszy rozwój pielgrzymowania na Jasną Górę miał miejsce w latach 70- tych. Wtedy to w Pieszej Pielgrzymce Warszawskiej, w grupie błękitno szarej, wędrowali pątnicy z Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Jako patrona obrali sobie Św. Wojciecha. Grupa ta zaczęła funkcjonować pod oficjalną nazwą gnieźnieńska od roku 1981. Rok później, kiedy liczba pielgrzymów z Archidiecezji Warszawskiej przekroczyła 50 tysięcy, w grupie gnieźnieńskiej wędrowało ok. 1000 pielgrzymów. W tym czasie, w całej Polsce, zaczęły powstawać nowe pielgrzymki diecezjalne. W związku z tym, w 1983 roku, ks. Bp. Jan Czerniak na spotkaniu z księżmi, którzy pielgrzymowali w grupach pielgrzymki promienistej, warszawskiej i toruńskiej, podjął decyzję o utworzeniu Pieszej Archidiecezjalnej Pielgrzymki Gnieźnieńskiej na Jasną Górę. Jej pierwszym kierownikiem został ks. Andrzej Grzelak, a ojcem duchownym ks. Antoni Balcerzak. Pierwsza pielgrzymka Archidiecezjalna wyruszyła 1 sierpnia 1983 roku2. Duchowy wymiar pielgrzymowania odróżnia pielgrzymkę od zwykłego podróżowania. W turystyce najważniejszy jest cel. To, co dzieje się w drodze, nie ma tak dużego znaczenia. Natomiast w pielgrzymowaniu droga jest już doświadczeniem celu. Czas poświęcony na przemieszczanie się do sanktuarium jest okazją do nawrócenia się. Im bardziej w drodze doświadczam obecności Boga, robię Mu miejsce w sercu, tym bardziej osiągnięcie celu jest dopełnieniem drogi. Cel i droga przenikają się nawzajem. Może to zabrzmi dziwnie, ale 2 http://ppag.pl/2013/index.php/o-pielgrzymce/historia 15 w pielgrzymowaniu nie chodzi tylko o zewnętrzne zbliżanie się do celu, ale o wewnętrzne zbliżanie się do Boga. Droga najbardziej dokonuje się w sercu pielgrzyma. Dlatego na pielgrzymce nie tylko liczą się kilometry, ale to, co te kilometry wypełnia. Gdyby chodziło o przyrost masy mięśniowej moich nóg, to ważna byłaby liczba kroków. W pielgrzymce chodzi o rozwój duchowy pielgrzyma, a na ten składa się wszystko, co buduje większą miłość do Boga i człowieka: modlitwa, rezygnacja z siebie, z własnych potrzeb, uczynki miłosierdzia, a liczba kroków o tyle, o ile stanowi trud ofiarowany Bogu. Pielgrzymka pozwala uświadomić nam, że całe nasze życie jest ciągłym pielgrzymowaniem, a my tu na ziemi jesteśmy tylko przechodniami, pielgrzymami. Gabriel Marcel, francuski filozof i myśliciel, nazywa człowieka Homo Viator - człowiek w drodze, pielgrzym. „To dusza właśnie jest podróżniczką, to o duszy i o niej samej, jest w najwyższym stopniu prawdziwe powiedzenie, że być, oznacza być w drodze”. Nawiązując do historii Abrahama, „wyjść” oznacza dać się poprowadzić Bogu, zaufać Mu. Można powiedzieć, że droga staje się wtedy szkołą zależności od Boga. Taką szansą jest również pielgrzymka. Warto przypomnieć słowa Jezusa posyłającego uczniów: nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd będziecie wychodzić (Łk 9,2-4). Jezus zachęca do rezygnacji z tego wszystkiego, co zapewni mi niezależność, co pozwoli na realizację własnego pomysłu, na rzecz całkowitej zależności od Bożego prowadzenia. Dzięki temu uczniowie trafiali do domów i osób, które wybrał Pan, bo to te miejsca przed nimi się otwierały. Było to także doświadczenie Bożej Opatrzności, o której Jezus mówił: przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6,32-33). Prostota pielgrzymowania i doświadczenie Bożej opieki pozwalają także uzmysłowić sobie jak niewiele potrzebuje człowiek do życia. 16 Skromny posiłek, kawałek podłogi do spania, trochę wody na umycie się są wystarczające, aby dotrzeć na Jasną Górę. Mimo, że codzienne życie jest bardziej skomplikowane i wymaga od nas wielu innych przedmiotów, to jednak czas pielgrzymki może być oczyszczeniem z niepotrzebnych zależności i nadmiernej potrzeby posiadania. Trud, wysiłek, czasem niedogodności, obecność drugiego człowieka ujawniają dodatkowo prawdę o mnie. Co mnie drażni, co nudzi i dlaczego? Bez czego nie mogę się obejść? Czy potrafię być uczynny i miły mimo zmęczenia? Pytań można stawiać wiele. Jeśli jestem dobrym obserwatorem, to pielgrzymka stanie się dla mnie nieocenionym źródłem wiedzy o sobie. Warto na koniec powiedzieć parę słów o intencji pielgrzymowania. Idziemy nie tylko, aby przeżyć rekolekcje w drodze, aby doświadczyć nawrócenia, poznać siebie, ale także, aby uprosić potrzebne łaski dla nas czy naszych bliskich. Wierzymy, że trud ofiarowany Bogu w tej konkretnej intencji spowoduje, że zostanie ona wysłuchana. Przecież ostatecznie liczy się tylko miłość, a właśnie okazaniem miłości drugiemu człowiekowi jest podjęcie trudu i rezygnacja z siebie. To wypełnienie słów Jezusa: to jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,12-13). PATRON DNIA 28.07.2014 r. (poniedziałek) PATRON DNIA: ŚW. ABRAHAM, OJCIEC NASZ (WEZWANY DO WIARY – WEZWANY DO DROGI) Doświadczenie wiary w Boga jest podjęciem trudu pielgrzymowania. To zgoda na pewne ryzyko i na przyjęcie niespodzianek. Abraham szukał Boga po omacku na kolejnych etapach swego życia. Był wsłuchany w powołujący go głos Boga. 17 Abraham jest przedstawicielem narodu wybranego, który w całej swej historii szuka Boga. Żył w XIX-XVIII w. przed Chrystusem. Pochodził z chaldejskiego Ur, z aramejskiego plemienia nomadów, którzy przebywali w pobliżu metropolii, aby w niej dokonywać wymiany i w panteonie miasta oddawać cześć bogu-księżycowi. Ur – to miasto wygodne, bogate, dobrze zorganizowane, gdzie rodzina miała duże przywileje, kobieta prawa niemal równe z mężczyznami, a dzieci były traktowane jak rodzinny skarb. Rozbudowane szkolnictwo, literatura, sztuka, piękne eposy religijne i… ulgi podatkowe – to jest to, co na zawsze porzucił Abram. Jego ojciec, Terach, wędrował do Kanaanu, ale zatrzymał się w Charanie, w północnej Syrii, gdzie też w podeszłym wieku zmarł. Na rozkaz Boga Abraham kontynuował wędrówkę razem z dobytkiem, sługami i Lotem, swym bratankiem. Abraham powoli poznawał Boga, obserwując stworzenie, gwiazdy. Przez tę naturalną kontemplację systematycznie odkrywał Boga prawdziwego. Bóg obiecuje mu, że jego potomstwo będzie liczniejsze od gwiazd. Abraham porzuca obcych bogów, odcina się od politeizmu, by iść za Bogiem Jedynym. Abraham, przemieszczając się ze swym namiotem z miejsca na miejsce, doświadczał wielu niebezpieczeństw: kłamał z obawy, by nie zostać zabitym. Powiedział faraonowi, że Sara jest jego siostrą. Czuł się słaby i niepewny w niesprzyjającym środowisku, pozbawiony oparcia w klanie, w rodzinie, zdany na własne siły i na Boga. Pan Bóg rozumie Abrahama w jego niemocy. Pozwala, by stawiał małe kroki na drodze zawierzenia. Wyprowadza go na prostą z trudnych sytuacji. To Bóg otwiera przed nim nowe perspektywy, obiecując mu ziemię a potem, gdy zaufanie Abrahama rośnie, daje mu obietnicę potomka. Bóg obdarza go błogosławieństwem. W nim błogosławione są wszystkie narody! Abraham wierzył i żył obietnicą. Ale lata mijały, był już starcem, jego żona Sara staruszką, a upragnione potomstwo nie nadchodziło. 18 Wierząc, usiłował zrozumieć i usprawiedliwić Boga. Przecież zgodnie z Jego obietnicą mieszkał już w Kanaanie. Myślał: „nie mam potomka, ale zrodzony u mnie sługa zostanie moim spadkobiercą”. Ale Bóg mówił będzie inaczej: „spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić (…) Tak liczne będzie twoje potomstwo”. Abraham miał wtedy 86 lat, a Sara 76. Oboje chcieli wierzyć. Postanowili, że niewolnica Hagar, Egipcjanka, urodzi Abrahamowi dziecko. I tak się stało. Nadali mu imię Izmael i oboje pokładali w nim nadzieję. Ale Bóg mówił, że Izmael nie jest obietnicą, na którą czekają. Zawarł z Abrahamem przymierze, którego znakiem było obrzezanie i zapowiedział, że to Sara urodzi syna obietnicy. Niemal stuletni już wtedy Abraham nie wiedział, co o tym myśleć, ale wiernie przestrzegał znaku przymierza. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu, w samym środku upalnego dnia, pod dębami Mamre stanął Bóg. Przyszedł w gościnę do Abrahama w postaci Trzech Osób. Pozwolił sobie umyć nogi u wejścia do namiotu i przygotować posiłek. Kiedy podczas skromnej uczty po raz kolejny powrócił do tematu obiecanego potomstwa, dziewięćdziesięcioletnia Sara nie wytrzymała i roześmiała się. Jej śmiech był wyrazem powątpiewania. A jednak zgodnie z zapowiedzią Bożą po roku urodziła Izaaka. Na świat przyszedł wreszcie syn obietnicy. Zobaczywszy Izaaka, Abraham nie miał już wątpliwości, już wiedział na pewno, że to początek, że będzie ojcem wielkiego narodu. Bóg, który otworzył łono starej kobiety, a jego uczynił ojcem, może sprawić wszystko. Taki Bóg zapewni bezpieczeństwo jego potomkom, tak jak obiecał. Ale Bóg nie obiecał bezpieczeństwa. Bóg obiecał błogosławieństwo. W pewnym momencie wiara Abrahama poddana została próbie, Bóg zażądał, by syn obietnicy, Izaak. został zabity i ofiarowany Stwórcy. Zgodnie z Bożym nakazem, Abraham wziął syna Izaaka i nie mówiąc nic nikomu, poszedł na górę Moria, aby złożyć go w ofierze. Abraham był całkowicie samotny w tym doświadczeniu. Sara nie wiedziała o niczym, nie wiedział o niczym Izaak. Dookoła toczyło się codzienne 19 życie. Abraham natomiast prowadził całkowicie mu ufającego Izaaka na śmierć. Miał w pamięci Bożą obietnicę i całą historię swojego życia. Zaufał obietnicy. Był posłuszny, toteż w miejsce syna mógł później ofiarować baranka. Po śmierci Sary nabył teren w Makpela na grób dla siebie. Tam jego szczątki zostały złożone w grocie, nad którą krzyżowcy wznieśli kościół, po ich upadku zamieniony na meczet. Przed śmiercią zobowiązał jeszcze sługę do poszukania małżonki dla syna. Odnalazł ją wśród krewnych. Jemu to przekazał dziedzictwo, gdy tymczasem synom zrodzonym przez konkubiny przeznaczył hojne dary. 20 29.07.2014 r. (wtorek) Dokąd idę? - sanktuaria KOLEKTA (MR 3’’) Módlmy się. Boże, Ty z żywych i wybranych kamieni przygotowujesz wiekuistą świątynię Twojej chwały, † pomnóż w swoim Kościele owoce Ducha Świętego, którego mu zesłałeś, * aby lud Tobie wierny rósł w łasce i dojrzewał do zbudowania niebieskiego Jeruzalem. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE 1 Krl 8, 22-23. 27-30 Sanktuarium jest znakiem czynnej i zbawczej obecności Pana w historii oraz miejscem odpoczynku, w którym lud Boży, pielgrzymujący po drogach tego świata ku Miastu przyszłemu (Hbr 13, 14), nabiera sił na dalszą drogę. Świątynia Salomona zapowiadała prawdziwą świątynię Boga i Jego obecność pośród swego ludu. Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej Salomon stanął przed ołtarzem Pana wobec całego zgromadzenia izraelskiego i wyciągnąwszy ręce do nieba, rzekł: "O Panie, Boże Izraela! Nie ma takiego Boga jak Ty, ani w górze na niebie, ani w dole na ziemi, tak zachowującego przymierze i łaskę względem Twoich sług, którzy czczą Cię z całego swego serca. 21 Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem. Zważ więc na modlitwę Twego sługi i jego błaganie, o Boże mój, Panie, i wysłuchaj to wołanie i tę modlitwę, w której dziś Twój sługa stara się ubłagać Cię o to, aby w nocy i w dzień Twoje oczy patrzyły na tę świątynię. Jest to miejsce, o którym powiedziałeś: «Tam będzie moje imię», tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa na tym miejscu. Dlatego wysłuchaj błaganie Twego sługi i Twego ludu, Izraela, ilekroć modlić się będzie na tym miejscu. Ty zaś wysłuchaj na miejscu Twego przebywania w niebie. Nie tylko wysłuchaj, ale też przebacz!" Oto słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 84, 3-5. 10-11 Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja. Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich. * Serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego. Nawet wróbel znajduje swój dom, a jaskółka gniazdo, † gdzie złoży swe pisklęta: * przy ołtarzach Twoich, Panie Zastępów, Królu mój i Boże! Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja. Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, * nieustannie Cię wielbiąc. Spójrz, Boże, tarczo nasza, * wejrzyj na twarz Twego Pomazańca. Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja. 22 Doprawdy, dzień jeden w przybytkach Twoich * lepszy jest niż innych tysiące: wolę stać w progu mojego Boga * niż mieszkać w namiotach grzeszników. Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja. ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ 2 Krl 7, 16 Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Wybrałem i uświęciłem tę świątynię, aby moja obecność trwała tam na wieki. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. EWANGELIA Łk 2, 41-52 Najwyższym i jedynym sanktuarium jest Chrystus zmartwychwstały wokół którego jednoczy się i zbiera społeczność uczniów stanowiąca także nowy dom Pana. Słowa Ewangelii według świętego Łukasza Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. 23 Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. Oto słowo Pańskie MODLITWA POWSZECHNA MODLITWA NAD DARAMI (MR 4’’) Wszechmogący Boże, przyjmij złożone dary, † umacniaj przez Twoje sakramenty tych, którzy się tutaj modlą, * i spełniaj ich pragnienia. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen PREFACJA: 52 MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: I - III MODLITWA PO KOMUNII (MR 4’’) Módlmy się. Wszechmogący Boże, Ty chciałeś, aby Twój Kościół na ziemi był zapowiedzią niebieskiego Jeruzalem, † przez udział w Najświętszym Sakramencie uczyń nas świątynią Twojej łaski * 24 i pozwól nam wejść do przybytku Twojej chwały. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen ROZMYŚLANIE PORANNE DRUGI DZIEŃ – DOKĄD IDĘ? – SANKTUARIA Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: uczyć się rozpoznawać słowa i znaki Boże i być im posłusznym. 1 Krl 17, 7-16 Lecz po upływie pewnego czasu potok wysechł, gdyż w kraju nie padał deszcz. Wówczas Pan skierował do niego to słowo: «Wstań! Idź do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem kazałem tam [pewnej] wdowie, aby cię żywiła». Wtedy wstał i zaraz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: «Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił». Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: «Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba!» Na to odrzekła: «Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa - tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi [strawę]. Zjemy to, a potem pomrzemy». Eliasz zaś jej powiedział: «Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i twemu synowi zrobisz potem. Bo Pan, Bóg Izraela, rzekł tak: "Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię"». Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza. 25 Kończy się czas pobytu nad potokiem. Znakiem jest brak wody. Pan Bóg zaprasza Eliasza do kolejnego zadania. Nie jest ono łatwe, ponieważ Sarepta leży w kraju Sydończyków, a więc kraju z którego pochodziła Izebel, ziemi, gdzie oddawano cześć Baalowi. Będzie to wejście prosto w paszczę lwa. Dodatkowo żywić go ma wdowa. W tamtych czasach była to osoba pozbawiona często środków do życia, przez wielu pogardzana. Wdowieństwo było postrzegane jako nieszczęście; śmierć przed osiągnięciem późnego wieku była prawdopodobnie traktowana jako kara za grzechy. Czy to możliwe, że w czasie panującej suszy wdowa może wykarmić jeszcze jedną osobę? Eliasz nie zastanawiał się nad tym, ale zaufał Bogu. Czy miałem w życiu takie sytuacje, gdzie Bóg zatroszczył się o mnie przez osoby, po których nigdy bym się tego nie spodziewał? (chwila ciszy) Ciekawa jest postawa wdowy, która mimo że został jej pokarm na jeden posiłek, zadaje sobie trud, aby go przyrządzić. Tli się w niej jeszcze nadzieja. Chciałoby się powiedzieć słowami Jezusa: nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6,34). Czy potrafię skupić się na dniu dzisiejszym, przeżyć go dobrze bez zbędnego wybiegania w przyszłość? (chwila ciszy) Łatwo dzielić się tym, co zbywa, ale oddać wszystko, co się ma? Wdowa, przygotowując posiłek dla Eliasza, oddała wszystko, podobnie jak wdowa wrzucająca do skarbony dwie monety – wszystko, co miała. Czy potrafię podzielić się tym, co posiadam tu i teraz, na pielgrzymim szlaku? Podzielić się ostatnim łykiem wody w upalny dzień, odstąpić nocleg? (chwila ciszy) Eliasz wypowiada obietnicę o niewyczerpanej baryłce oliwy i dzbanie mąki. Bóg troszczy się o swoich czcicieli. Co więcej, chce nas zapewnić o tym, że będzie nam oddawał stokroć więcej. I każdy, kto dla 26 mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy (Mt 19,29). Czy mam taką wiarę, takie doświadczenie, że Bóg oddaje wielokrotność tego, co my sami Jemu oddaliśmy, również w drugim człowieku? (chwila ciszy) Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Bóg troszczy się o mnie, daje mi także pokarm. Podziękuję w chwili ciszy za ten czas, za duchową strawę, którą dziś dla mnie przygotował Bóg, za słowo, które mnie poruszyło. KONFERENCJA DOKĄD IDĘ? – SANKTUARIA Każdy, kto wyrusza na pielgrzymi szlak, raczej będzie znał motywy, jakie go skłoniły do tego, by zostawić domowe pielesze i ruszyć w kilkudniowy marsz. Wiemy, jakie intencje niesiemy w sercach. Pewnie im bliżej celu, tym bardziej te intencje będą się oczyszczały i krystalizowały. Ale czy wiem, DOKĄD IDĘ ? Dlaczego właśnie do SANKTUARIUM? Co takiego sprawia, że każdego roku, niemal z każdego zakątka Polski, wychodzą niezliczone rzesze pątników, zmierzając na Jasnogórski szczyt? Jak wyjaśnić ten fenomen? Co takiego szczególnego przyciąga ludzi do tych wyjątkowych miejsc kultu? Ciekawość? Cele krajoznawcze czy też szczere motywy religijne? Sanktuarium – miejsce kultu Sanktuaria na całym świecie to miejsca, które promieniują duchowością, modlitwą, wiarą. Nie chodzi o to, że w parafialnym kościele Bóg jest jakoś mniej obecny – ale pielgrzymka do sanktuarium (które było świadkiem jakiegoś wyjątkowego wydarzenia) często bardziej otwiera serce człowieka na przyjęcie Bożej łaski. 27 Zazwyczaj, mówiąc o sanktuarium, mamy na myśli słynną świątynię, która w swojej historii naznaczona została jakimś cudownym wydarzeniem, objawieniem, obecnością relikwii czy obrazu lub figury otaczanej przez wiernych czcią. Bardzo wymowną definicję podaje Dokument Pap. Rady ds, Duszpasterstwa Pielgrzymów określając, że: „sanktuarium jest przede wszystkim miejscem pamięci o potężnej działalności Boga w historii (...), zaświadcza, że Bóg jest większy od naszego serca, że zawsze kochał nas i dał nam swego Syna i Ducha Świętego, ponieważ chce zamieszkiwać w nas. (...) Przypomina, że gdy Bóg raz nas ukochał, nigdy już nie przestaje nas kochać. (...) Jako znak nie tylko przypomina nam, skąd pochodzimy i kim jesteśmy, ale także otwiera nam oczy ku rozeznaniu tego, dokąd zmierzamy, ku celowi naszej pielgrzymki życia i historii (...), że nie jesteśmy stworzeni, aby żyć i umrzeć, lecz by żyć i zwyciężyć śmierć poprzez Chrystusowe zwycięstwo”. Sanktuarium rodzi się z głębokiej potrzeby ducha, stąd sanktuaria odnajdujemy we wszystkich wielkich religiach. Nie jest więc zwyczajnym miejscem kultu - można by nazwać sanktuarium „obiektem wyjątkowej uwagi”. Sanktuariami mogą być miejsca naturalne (lasy, groty) lub kościoły lub kaplice celowo wzniesione na pamiątkę objawienia lub też w celu oddawania czci relikwiom lub wizerunkom. W pierwszych latach Kościół gromadził się tylko wokół miejsc życia Jezusa - Betlejem, Nazaret, Jordan, góra Tabor, Wieczernik, Golgota. Później za miejsca kultu uznawano też groby apostołów i innych męczenników (np. groby św. Pawła i Piotra w Rzymie). Do grona sanktuariów zaczęto także zaliczać miejsca objawień Najświętszej Maryi Panny. 28 Sanktuaria na przestrzeni wieków Dziś pielgrzymowanie do szczególnych miejsc kultu – nie tylko pielgrzymki piesze, ale także za pomocą różnych środków komunikacji – cieszy się coraz większym powodzeniem. Czy zawsze tak było? Niemal od samego początku istnienia chrześcijaństwa wierni wyruszali w drogę do świętych miejsc. Na czele listy najpopularniejszych z nich znalazły się - z oczywistych powodów - Ziemia Święta, Rzym, ale także Compostella, czyli miejsce przechowywania relikwii św. Jakuba. Ziemia Święta była od zawsze sanktuarium sanktuariów - scenerią Ewangelii, ziemią uświęconą obecnością Chrystusa, apostołów i pierwszych męczenników. Od IV w., kiedy odnalezione zostały domniemane relikwie Krzyża Świętego, popularność Jerozolimy wzrosła jeszcze bardziej. Podróż do Świętego Miasta była jednak tak długa, niebezpieczna i kosztowna, że tylko nieliczni mogli sobie pozwolić, by w nią wyruszyć. Namiastką pielgrzymki do Ziemi Świętej było więc nawiedzanie miejsc, w których znajdowały się relikwie związane z ziemskim życiem Chrystusa. Do takich sanktuariów na ziemiach polskich należało benedyktyńskie opactwo Świętej Trójcy (przemianowane na Świętego Krzyża) na Łysej Górze. Od 1306 r. przechowywano tam pięć fragmentów relikwii Krzyża Świętego. Rzym był łatwiej osiągalnym celem pielgrzymek niż Jerozolima. W średniowieczu na odbycie pieszej podróży z Polski do Wiecznego Miasta trzeba było przeznaczyć około 5-6 miesięcy. Ponieważ jednak w Rzymie najlepiej było się stawić na obchody Wielkiego Tygodnia, trzeba się było liczyć z przekraczaniem Alp w zimie, co znacznie zwiększało ryzyko związane z taką pielgrzymką. O wiele więc łatwiej, bezpieczniej i taniej było się wybrać w pielgrzymkę do jednego z sanktuariów. Wprawdzie nie dawały one możliwości zobaczenia na własne oczy miejsc naznaczonych obecnością Chrystusa czy dotknięcia relikwii apostołów, ale miały do zaoferowania pielgrzymom relikwie, cuda i odpusty. 29 W Polsce pierwsze takie sanktuarium powstało w Gnieźnie, gdzie złożono relikwie św. Wojciecha. Sława pierwszej stolicy Polski jako miejsca pielgrzymkowego trwała jednak krótko i przeminęła wraz ze splądrowaniem katedry w pierwszej połowie XI. i wywiezieniem relikwii męczennika do Czech. Miejsce Gniezna stopniowo zajmował Kraków, do którego pod koniec XII w. - z braku lokalnych świętych sprowadzono relikwie św. Floriana. W XV w. Kraków szczycił się już siedemnastoma sanktuariami. Od schyłku XIV w. najważniejszym sanktuarium maryjnym na ziemiach polskich stała się Jasna Góra. Warto nadmienić, że moment sprowadzenia cudownej ikony Matki Bożej przypadł na czas, kiedy to w Kościele zachodnim na szerszą skalę zaczął rozwijać się kult związany z obrazami. Dotyczyło to zwłaszcza kultu maryjnego; cudowne przedstawienia Matki Bożej rekompensowały brak relikwii. Nie inaczej było z obrazem jasnogórskim. Najsłynniejsza ikona Matki Bożej na ziemiach polskich, powierzona pieczy paulinów na Jasnej Górze w Częstochowie (sprowadzono ich tutaj w 1382 r.), została przywieziona do Polski w latach 70. XIV w. Związana z nią legenda czyniła z niej coś więcej niż Maryję z Dzieciątkiem. Wierzono, że cudowny obraz został namalowany na stole nazaretańskiego domu Świętej Rodziny przez św. Łukasza. Możemy założyć, że jedni przybywają do sanktuarium ze swymi trudnymi problemami życiowymi, prosząc Maryję o pomoc i wstawiennictwo u Jezusa. Drudzy przychodzą do Matki Niebieskiej z uczuciami miłości i wdzięczności, by podziękować za doznane za Jej przyczyną łaski. Jeszcze inni podejmują pielgrzymkę z wyraźną intencją ekspiacyjną-pokutną. Zapatrzeni w Jej oblicze, uczą się naśladować swą Matkę i kształtować swoje życie chrześcijańskie według Jej wzoru. 30 Szansa na Spotkanie Ciekawe jest to, że w obecnych czasach bardzo wiele rzeczy człowiek może wykonać online. Posłuchać muzyki, obejrzeć film, zrobić zakupy, zamówić bilet… te i wiele innych możliwości roztacza przed nami Internet. Nie da się natomiast odbyć w pełni pielgrzymki - odwiedzić sanktuarium – na sposób wirtualny. Aby wizyta w sanktuarium była pełna, potrzebna jest obecność offline – czyli osobiste nawiedzenie. Nasza cywilizacja, z tendencją do uproszczania i ułatwiania wszystkiego (również technik poruszania się), może być wsparciem dla pielgrzymowania, ale może też okazać się dużym zagrożeniem - gdy akt religijny, sprzyjający pogłębieniu wiary, przemieni w turystyczną wycieczkę pozbawioną walorów duchowych. Musimy o tym pamiętać, bo łatwo jest o rozmycie prawdziwego znaczenia wizyty w sanktuarium, i należy dokładać wszelkich starań, aby nie stracić pokutnego charakteru pielgrzymowania. Jak tego dokonać? „Wzmocnić” czas pobytu w sanktuarium – czyli dać sobie czas na spotkanie z Bogiem. Wykorzystać to, co w sanktuarium jest wyjątkowe i niepowtarzalne – w końcu każde sanktuarium wytwarza swoje zwyczaje, pielęgnuje tradycje, pieśni, procesje. Położyć akcent na tym, co w danym miejscu jest najważniejsze. Jeżeli człowiek naprawdę tego pragnie – sanktuarium stanie się miejscem, gdzie słaby znajduje siłę, cierpiący pociechę, pobożny wezwanie do wytrwałości, a grzesznik poszukiwany spokój. Autentyczne sanktuarium proponuje zawsze jakiś model świętości, który można potem kontynuować w codzienności życia. Św. Jan Paweł II (będąc w 1987 r. w Argentynie) określił sanktuaria jako «kamienie milowe wskazujące drogę dzieciom Bożym wędrującym po ziemi». Człowiek tęskni za spotkaniem z Bogiem, a pielgrzymki kierują jego myśl ku przystani, do której może zawinąć na szlaku swoich religijnych poszukiwań. W tych „oazach ducha” można zatem znaleźć klimat wybitnie sprzyjający rozważaniu słowa Bożego i sprawowaniu 31 sakramentów, zwłaszcza pokuty i Eucharystii. Można w nich także przeżyć owocne doświadczenie wiary i okazać miłość braciom przez dzieła miłosierdzia i służby potrzebującym. Wielu wiernych udaje się tam, aby przeżyć chwile intensywnej modlitwy i kontemplacji oraz głębokiej odnowy duchowej. Inni odwiedzają sanktuaria sporadycznie z okazji ważnych świąt. Jeszcze inni szukają w nich wyłącznie odpoczynku lub też udają się tam powodowani zainteresowaniami kulturalnymi albo zwykłą ciekawością. A w jakim celu zdążasz do sanktuarium TY? Po cud do sanktuarium? Kilka lat temu młody człowiek chory na sepsę wyzdrowiał po modlitwie u ojców paulinów. Na znak wdzięczności znany tekściarz Zbigniew Książek ułożył oratorium „Siedem Pieśni Maryi”. Ale czy spektakularne uzdrowienie to najlepsze potwierdzenie wysłuchanych modlitw? Niekoniecznie. Istotą wizyty w sanktuarium jest osobiste przeżycie spotkania - służy temu symbolika miejsca, forma modlitwy, którą tutaj się przeprowadza, przystąpienie do sakramentu pojednania, udział w Eucharystii, a także to wszystko, co przeżywamy dzięki świadectwu innych, którzy kiedyś temu właśnie miejscu zawdzięczali swoje decydujące życiowo chwile. Dzieje się to również z tymi, którzy teraz są obecni i w tej chwili stoją obok nas i też się modlą - w ciszy albo na głos. Są też cuda znane tylko tym, co przyszli dziękować. „Dziękuję za wszystkie małe rzeczy, z których składa się moje życie” – napisała anonimowa pątniczka. Najwyraźniej pokrewna dusza Miriam z Nazaretu. Może dlatego, jak czytamy w jednym ze świadectw, rodzice kilkunastoletniego chłopca o spojrzeniu dojrzałego mężczyzny na wózku inwalidzkim nawet nie liczą, że modlitwa przyniesie mu zdrowie, to znaczy, że cudownie będą znów sprawne ręce i nogi 32 ale zrozumieją wreszcie, jak przylgnąć mocniej do Boga i jak z tym wszystkim dalej egzystować. Chrystus obiecał nam, że krzyż, niesiony wraz z Nim, staje się w pewnej chwili dziwnie lekki. Także dla tych, którzy cudu nie wymodlili, a jest ich przecież większość. Wszystko jest tak jak wcześniej, nic zewnętrznie się nie zmieniło, a oni odczuwają pokój i pewność, że wszystko ma sens. Czy to nie jest cud? Pobyt w sanktuarium można przeżyć jako turystyczną wycieczkę i moment zakupu kolejnych fajnych gadżetów. Lepiej jednak, jeśli będzie to moment wyjścia na pustynię, i pozostania w prawdzie o sobie samym. Zobacz, jak wiele jest w Twoich rękach. W naszym sercu są wspaniałe rzeczy, które bywają przesłonięte, czasem przywalone gratami i hałdami śmieci. Nie widzimy naszej prawdziwej wartości, która jest niezależna od osiągnięć, porażek i wychowania. Często zapominamy, że „człowiek nosi w sobie cuda, których szuka poza sobą”. „Siedzenie w ciszy” pozwala nam na nowo odkryć, że istnieje w nas coś trwalszego i wspanialszego niż nasze słabości i grzechy, które znikną. Na pustyni - w sanktuarium - dowiadujemy się, że w nas jest także miłość, boski pierwiastek i zdolność do poświęcenia się. Tu spotykamy Boga, który nas wyzwala od lęków, ran, trosk, nasyca głód i pragnienia. Przed Tobą kilka dni pielgrzymkowej drogi, kiedy to bardziej będziesz mógł poznać siebie, swoje możliwości i ograniczenia. Przekonasz się, że bez pomocy innych, bez dobrego słowa czy uśmiechu nie dasz rady dojść do celu. Pielgrzymkowy szlak nauczy także pokory i wytrwałości w modlitwie. Będzie czas na to, by zastanowić się i omodlić ważne dla Ciebie sprawy. Ale to tylko część „rekolekcji”, w których bierzesz udział. Po trudach i radościach pielgrzymkowej drogi dotrzesz do częstochowskiego sanktuarium. A gdy już uklękniesz przed jasnogórskim obrazem i zaśpiewasz „Maryjo, Królowo Polski...”, to przypomnij sobie, że jesteś w miejscu wyjątkowym. Zadbaj o to, aby SPOTKAĆ SIĘ z Bogiem – Matka Boża Ci w tym pomoże. Pozwól 33 Bogu mówić do Twojego serca, i tak jak Ona - trzymaj się Jego Słowa. Bo przecież iść razem z Bogiem oznacza wybrać najpewniejszą drogę. PATRON DNIA 29.07.2014 r. (wtorek) PATRON DNIA: ŚW. BRYGIDA (PIELGRZYMOWAŁA DO COMPOSTELLI, RZYMU I ZIEMI ŚWIĘTEJ) „Panie, wskaż mi drogę i spraw, abym gotowa była nią iść.” (św. Brygida) Miało się już ku zachodowi, kiedy dwoje utrudzonych ludzi – mężczyzna i kobieta – usiadło pod rozłożystym drzewem niemal na samej granicy Królestwa Szwecji. Ich towarzysze usiedli dalej, czując, że mają oni sobie coś ważnego do powiedzenia. Byli małżeństwem – ona około czterdziestki, on był o pięć lat od niej starszy. Wracali z trwającej ponad rok pielgrzymki do Santiago de Compostela. Mąż zadziwił żonę. On, który wcześniej na dworze znany był jako opój i żarłok, na postojach nie tknął nawet kropli wody, aby zadośćuczynić swojemu nieumiarkowaniu w jedzeniu i piciu. Pielgrzymka do grobu św. Jakuba bardzo ich zbliżyła, przede wszystkim dlatego, że myśli obojga biegły teraz ku Bogu. Wcześniej to ona – nawet będąc ochmistrzynią na dworze królewskim – przodowała w nabożnych praktykach. Pierwszy odezwał się mężczyzna: „Wiesz, Brygido, pragnę wstąpić do klasztoru. Nasze dzieci są już prawie dorosłe, a młodszym znajdziemy dobrą opiekę”. Odpowiedziała żona: „Ulfie, mój kochany, ja to już postanowiłam”. Oboje czuli, że wielki kamień spada im z serca. Pierwszy wstąpił do klasztoru Ulf. Zamieszkał u cystersów w Alvastra. Niedługo jednak rozkoszował się kontemplacją i modlitwami. Zmarł w dwa lata po wstąpieniu do klasztoru. Przed śmiercią nałożył na palec żony pierścień, prosząc, aby pamiętała o jego duszy. Odtąd Brygida mogła oddać się wyłącznie Bogu. 34 Ale zacznijmy od początku. Brygida Birgersdotter urodziła się w 1303 roku w Finsta, w Szwecji, kiedy Skandynawia była jeszcze katolicka. Jej rodzice należeli do najwyższej arystokracji. Jej ród słynął nie tylko z bogactwa i wpływów, ale także świętości i pobożności (przodek jej ojca był skoligacony ze św. Erykiem, a ciotka – bł. Ingrid ze Skenninge – założyła pierwszy na tych terenach klasztor dominikanek). W domu znajdowała się bogata biblioteka, czytywano Biblię, żywoty świętych. W wieku dziecięciu lat Brygida miała pierwszą mistyczną wizję Chrystusa i zapragnęła wstąpić do klasztoru, jednak kilka lat później jej ojciec, kierując się względami politycznymi, zmusił ją do poślubienia osiemnastoletniego Ulfa Gudmarssona. Z tego małżeństwa narodziło się ośmioro dzieci: czterech chłopców i cztery dziewczynki, a wśród nich przyszła święta Katarzyna Szwedzka. Brygida zatem wypełniła średniowieczny ideał matki. Okazała się przy tym wybitnym pedagogiem. Wychowanie własnych dzieci polecił jej król szwedzki Magnus II. Brygida troszczyła się o codzienne funkcjonowanie dworu, o najbliższych, domowników i służbę. Żyjąc na dworze, dobrze poznała trudną sytuację społeczną swojej epoki i zaczęła się żywo interesować polityką europejską. Jednak nigdy nie porzuciła myśli o życiu religijnym; studiowała literaturę mistyczną, dużo czytała, przede wszystkim Pismo Święte oraz dzieła św. Bernarda z Clairvaux. Jeszcze kiedy żył Ulf, miała wizję, że znajdzie się w Rzymie i odwiedzi Jerozolimę. Tak też się staje. W roku 1349 Brygida opuszcza na zawsze rodzinny kraj. Udaje się do Rzymu, by uzyskać odpust z okazji roku jubileuszowego 1350 i zatwierdzić regułę nowego zakonu. Stąd apeluje do kolejnych papieży rezydujących na wygnaniu we francuskim Awinionie, aby powrócili na Stolicę Piotrową w Rzymie. Trzeci z napominanych papieży – Urban V – rzeczywiście w 1367 roku przybywa do Rzymu, ale trzy lata później – zgodnie zresztą z przepowiednią świętej – umiera. 35 Listy, które kierowała do następców św. Piotra, były zapisami jej objawień. Przedstawiały one sytuację, w jakiej znajdował się ówczesny Kościół. Brygida, przemawiając jako wysłanniczka Boga, dla zilustrowania kondycji Kościoła posługuje się plastycznymi, jakże wymownymi obrazami. W liście do Urbana V pisze bez ogródek: „Powrót stolicy do Rzymu cieszy Boga, lecz bardzo rażą Go odstępstwa i ruina Jego świętego Kościoła, gdyż jego bramy, bardziej niż trzeba, pochylają się ku ziemi, ich zawiasy są rozluźnione tak dalece, że wypadają i bynajmniej nie są zakrzywione, a całą podłogę pokrywają głębokie doły, bez dna, zaś z dachu ściekają krople siarki z płonącym ogniem, który kopci nieprzyjemnie”. Brygida była wielką mistyczką, ale również bardzo praktyczną kobietą. Zaraz po osiedleniu w Wiecznym Mieście, w domu przy placu Farnese, zaadoptowała go na potrzeby pielgrzymów przybywających z krajów skandynawskich, którzy znajdowali tu schronienie i głęboką duchowość. Wiodła surowe życie, w całkowitym ubóstwie. Ta wysoko urodzona Szwedka często musiała żebrać chleb pośród innych biedaków na schodach rzymskich kościołów. W 1370 roku uzyskuje zatwierdzenie reguły podyktowanej jej przez samego Chrystusa – zakonu Najświętszego Zbawiciela, zwanego od jej imienia brygidkami. W tym samym roku mimo podeszłego wieku (ma już siedemdziesiąt lat) udaje się z pielgrzymką do Ziemi Świętej. Było to dla niej wielkie przeżycie. Gdy weszła na Golgotę, doznała wyjątkowego widzenia: przed jej oczyma przesunęły się wydarzenia Wielkiego Piątku. Pozostała jeszcze w Jerozolimie przez ponad cztery miesiące i w tym czasie wiele razy wracała do kościoła Grobu Pańskiego. Potem odwiedziła Betlejem, gdzie otrzymała obiecane jej przez Maryję objawienie o narodzeniu Syna Bożego. Tak oto u kresu życia święta zobaczyła miejsca niezwykle drogie jej sercu, do których wcześniej tyle razy pielgrzymowała w myślach i w modlitwie. W czasie pielgrzymki do Ziemi Świętej Brygida zaczęła odczuwać kłopoty zdrowotne. Po powrocie do Rzymu stan jej zdrowia pogorszył 36 się. Czuła, że nadchodzą ostatnie dni jej ziemskiej wędrówki. Wtedy znów ujrzała Pana Jezusa i Matkę Najświętszą. Tym razem Syn Boży i Maryja nieśli jej pocieszenie. Z ust Pana Brygida usłyszała obietnicę, że po śmierci zostanie przyobleczona w habit założonego przez siebie zakonu. Zmarła w 1373 r. w Rzymie. 37 30.07.2014 r. (środa) Pielgrzymka jako wspólnota KOLEKTA (MR 173’’) Módlmy się. Wszechmogący Boże, ześlij na nas Ducha Świętego i rozpal nasze serca miłością, † abyśmy w myślach i uczynkach podobali się Tobie * i miłowali Ciebie w naszych braciach i siostrach. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE 1 Kor 12,31-13,8a Hymn o miłości staje się wykładnią chrześcijańskiej miłości, której mamy się uczyć w czasie pielgrzymki. Dzięki takiej miłości możliwe staje się budowanie wspólnoty. Czytanie z do Koryntian Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła Bracia: Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. 38 Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z nie-sprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje. Oto słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 33(32), 12-13.18 i 20.21 Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana. Błogosławiony lud, którego Pan jest Bogiem,* naród, który On wybrał na dziedzictwo dla siebie. Pan spogląda z nieba, * widzi wszystkich ludzi. Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana. Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, * na tych, którzy oczekują Jego łaski. Dusza nasza oczekuje Pana, * On jest naszą pomocą i tarczą. Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana. Raduje się w Nim nasze serce, * ufamy Jego świętemu imieniu. Niech nas ogarnie Twoja łaska, Panie, * według nadziei pokładanej w Tobie. Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana. 39 ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ J 15, 4. 5b Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Trwajcie we Mnie, a ja w was trwać będę. Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. EWANGELIA J 15,1-8 Tylko w zjednoczeniu z Chrystusem możemy budować prawdziwą wspólnotę. Słowa Ewangelii według świętego Jana Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”. Oto słowo Pańskie 40 MODLITWA POWSZECHNA MODLITWA NAD DARAMI (MR 173’’) Miłosierny Boże, uświęć i przyjmij te dary złożone jako znak ofiary duchowej * i spraw, abyśmy byli świadkami Twojej miłości do wszystkich. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen MODLITWA EUCHRYSTYCZNA: Vb z prefacją własną MODLITWA PO KOMUNII (MR 174’’) Módlmy się. Boże, nasz Ojcze, Ty nas posiliłeś jednym Chlebem eucharystycznym, † napełnij nas łaską Ducha Świętego * i pokrzep słodyczą doskonałej miłości. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen. ROZMYŚLANIE PORANNE 3 DZIEŃ – PIELGRZYMKA JAKO WSPÓLNOTA Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: uczyć się zawierzyć Bogu w przeciwnościach. 1 Krl 17,17-24 Po tych wydarzeniach zachorował syn tej kobiety, będącej głową rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał oddychać. Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: «Czego ty, mężu Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna?» Na to Eliasz jej 41 odpowiedział: «Daj mi twego syna!» Następnie, wziąwszy go z jej łona, zaniósł go do górnej izby, gdzie sam mieszkał, i położył go na swoim łóżku. Potem wzywając Pana, rzekł: «O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna?» Później trzykrotnie rozciągnął się nad dzieckiem i znów wzywając Pana rzekł: «O Panie, Boże mój! Błagam cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego!» Pan zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, a ono ożyło. Wówczas Eliasz wziął dziecko i zaniósł z górnej izby tego domu, i zaraz oddał je matce. Następnie Eliasz rzekł: «Patrz, syn twój żyje!» A wtedy ta kobieta powiedziała do Eliasza: «Teraz już wiem, że naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo Pańskie w twoich ustach jest prawdą». Niby już zawierzyła, wszystko się układa, przybył prorok, uratował życie jej i syna, a tu nagle choroba i śmierć. Jak to rozumieć? Jak się nie buntować? Wdowa liczyła, że pojawienie się męża Bożego – reprezentanta Boga - przyniesie błogosławieństwo, a tu nagle kara. Tak może myślała ta kobieta. Czy zdarza mi się myśleć podobnie? A może tutaj, na pielgrzymce, słyszałem, że Bóg się o mnie zatroszczy, a doświadczenie było inne? Czy pojawiły się w moim sercu wątpliwości? (chwila ciszy) Kluczem do zrozumienia tej sceny mogą być słowa, które wdowa wypowiada do Eliasza na początku ich spotkania. Mówiąc o Bogu Jahwe, używa zwrotu Na życie Pana, Boga twego. Bóg Jahwe nie jest jej Bogiem. Jest mieszkanką Sarepty, a więc może oddawała również cześć Baalowi, który, przypomnijmy, był postrzegany jako bóg odradzającego się życia. Śmierć syna stawia na nowo pytanie o to, kto w jej życiu jest Panem życia i śmierci. Czy potrafię trudne doświadczenia w moim życiu zobaczyć jako okazję do nawrócenia, sposobność do jeszcze większego przylgnięcia do Boga? (chwila ciszy) Te trudne doświadczenie związane z chorobą i śmiercią syna przypominają wdowie o czynach z przeszłości. Jest przekonana o tym, 42 że zostaje teraz za nie ukarana. Ja też mogę nosić w sercu fałszywy obraz Boga jako surowego Ojca, który tylko czeka, aby ukarać mnie za popełnione grzechy. Tak naprawdę przypomnienie dawnych wydarzeń, moich win z przeszłości ma służyć oczyszczeniu mojego serca, uzdrowieniu wewnętrznemu. Czasami trzeba na nowo rozdrapać ranę, aby mogła całkowicie się zagoić. Bóg dopuszcza takie doświadczenia w naszym życiu, aby stały się kolejnym krokiem w naszym rozwoju duchowym. Czy pamiętam takie trudne chwile w moim życiu, z których Bóg wyprowadził dobro? (chwila ciszy) Życie powróciło. Dziecko ożyło, ale jeszcze bardziej nowe życie wstąpiło w matkę, która wyznaje wiarę: teraz już wiem, że naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo Pańskie w twoich ustach jest prawdą. Pan Bóg wyprowadza dobro z całej tej sytuacji. Zostaje umocniona wiara wdowy i Eliasza. Czy ostatnio byłem świadkiem sytuacji, która umocniła moją wiarę? (chwila ciszy) Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Bóg pragnie mojego dobra. Nawet z moich słabości, grzechów, cierpienia i życiowych tragedii jest w stanie wyprowadzić dobro. Na koniec dzisiejszego rozmyślania spróbuję podziękować Bogu za życiowe przeciwności, które zamienił w błogosławieństwo. KONFERENCJA PIELGZYMKA JAKO WSPÓLNOTA W poprzednich konferencjach dowiedzieliśmy się już, jaki jest sens pielgrzymowania, poznaliśmy genezę i historię tego zjawiska. Krótko rzecz ujmując możemy powiedzieć, że zdefiniowaliśmy sobie 43 pojęcie pielgrzymki. Dzisiaj, chcąc podjąć temat pielgrzymki jako wspólnoty, wypadałoby wyjaśnić sobie, czym ta wspólnota jest. Jeden z kapłanów, dzieląc się doświadczeniem pracy duszpasterskiej zauważył, że ksiądz w swojej posłudze spotyka wielu ludzi wierzących, nawet sumiennie praktykujących, którzy mają kłopoty w życiu religijnym. Ci ludzie często mówią, iż ogromną przeszkodą jest dla nich to, że w kościele w zasadzie ciągle mówi się o tym samym. Taka sama Msza Święta, taka sama modlitwa, to samo na katechezie, nawet to samo w konfesjonale. Monotonia ta wywołuje znużenie, zmęczenie, brak zaangażowania, a nawet odejście od Boga. Niektórzy próbują za wszelką cenę urozmaicić życie religijne, szukają sensacji, nadzwyczajnych zjawisk, ale najczęściej prowadzi to do zagubienia prawdy, a nawet do duchowego dziwactwa 3. Warto zwrócić jednak uwagę na ciekawą rzecz: nudzą się rzeczy, a nie nudzą osoby. Spójrzmy na nasze codzienne życie – w domu, szkole, na uczelni czy w pracy ciągle mówimy o ludziach. I ciągle to samo, że nauczycielka jest niesprawiedliwa, że mama się czepia, że szef mógłby być bardziej hojny, że ten aktor czy piłkarz jest naprawdę wspaniały. Możemy na ten temat mówić codziennie i bez końca. Inaczej ma się sprawa z rzeczami. Dostałeś na przykład drogi zegarek. Na początku spoglądasz na niego co chwila (kiedyś można było to mocno zaobserwować u dzieci „pierwszokomunijnych”, które przychodziły na popołudniowe nabożeństwo majowe). Następnego dnia już rzadziej. Po tygodniu może jedynie raz na dzień przyjrzysz mu się uważniej. A po miesiącu nie wzbudza już żadnych emocji. Ileż takich rzeczy było w naszym życiu – na początku fascynowały, a potem obojętniały nam zupełnie. Rzeczy, ale nie osoby. Dlaczego nie nudzi cię twój kolega, brat, sąsiad? Możesz go nawet nie lubić, ale bardzo często chcesz o nim lub z nim rozmawiać, i – jak wspomniałem – te rozmowy są do siebie łudząco podobne. Ileż to można mówić choćby 3 Por. ks. Piotr Pawlukiewicz, Po co bierzmowanie?, Warszawa 2003, s. 13-14. 44 o swoim szefie, nauczycielu, sympatii. I to się nie nudzi, bo to są żywi ludzie. I tu dochodzimy do sedna sprawy – jeśli na przykład Bóg czy Kościół są dla Ciebie rzeczami, to prędzej czy później te „rzeczy” Cię znudzą. Poznasz główne prawdy chrześcijańskie. Owszem, nawet Ci się spodobają, ale wkrótce zaczną Cię nudzić i nawet ich dalsze pogłębianie niewiele Ci pomoże. Aby to przełamać, trzeba odkryć prawdę, że Bóg to ktoś żywy; że Kościół to nie instytucja, lecz wspólnota 4. Aby przekazać komuś wiarę, zafascynować go Bogiem, nie wystarczy dać mu do ręki Pismo Święte i powiedzieć: „przeczytaj sobie”. Trzeba wprowadzić człowieka do wspólnoty wierzących, która życiem i słowem świadczy o Chrystusie. Która zaskoczy go tym świadectwem. Bo skąd w ogóle w człowieku ma pojawić się pytanie o Boga? Musi zobaczyć ludzi kierujących się radykalną miłością. Potrafiących przebaczać i modlić się za swoich nieprzyjaciół. Tworzących wspólnotę, która najwyraźniej ma fundament poza sobą, bo patrząc z boku, trudno znaleźć argument przemawiający za tym, że powinni być razem. Są w różnym wieku, różnej płci, różnej kondycji społecznej i wykształcenia, niejednokrotnie brak im wspólnych zainteresowań. Nie mają powodów, by trwać razem, a jednak trwają. Wtedy dopiero widać, że wiąże ich coś innego, niesamowicie ważnego. A raczej Ktoś5. Słowo „wspólnota” pochodzi od łacińskiego słowa communio. Munus po łacinie znaczy: „dar”, a „communio” – „wspólnota darów”. Słowem, ja mam swój dar, ktoś ma inny, a ktoś następny – jeszcze inny. Wspólnota tworzy się, kiedy każdy coś od siebie daje 6. Pielgrzymka stanowi znakomity obraz podanej przed chwilą definicji wspólnoty. Jest ona dla wielu miejscem, gdzie mogą się podzielić własnymi talentami. Osoby uzdolnione muzycznie są bardzo miło przyjmowane przez 4 Por. tamże, s. 14. Por. G, Ryś, K. Strączek, Kościelna wiosna, Kraków 2013, s. 14-15. 6 Por. tamże, s. 113. 45 5 poszczególne grupy. Ich śpiew, muzyka ułatwiają stawianie kolejnych kroków. Kolejnym talentem jest służba medyczna. Często studenci, a także lekarze, pielęgniarki, które znosząc własne trudy, w wolnej chwili zamiast odpoczywać pomagają innym, opatrując stopy, podając leki. Ważna jest służba porządkowa – pielgrzymi, dzieląc się swoim talentem, pomagają nam bezpiecznie kroczyć do Matki. Każdy z nas jest inny, każdy z nas przynosi ze sobą inny dar, talent, a jednak idziemy razem, tworzymy wspólnotę. Wspólnotę zakorzenioną w Bogu. Jednak można iść obok siebie przez dziewięć dni na pielgrzymim szlaku, ale nie być wspólnotą, tylko przypadkową grupą osób. Pielgrzymka przeżywana w pojedynkę, „na swój sposób”, nigdy nie będzie prawdziwą wspólnotą: to sprzeczność terminów. Wspólnota nie jest strukturą, ale jest miejscem wiary, gdzie zbawienie Jezusa realizuje się i jest dotykalne. Warto również zaznaczyć, że wspólnoty nie tworzą ludzie święci i doskonali, ale ludzie zdecydowani na to, by iść drogą nawrócenia. Dlatego tak ważne jest, aby ci, którzy tworzą wspólnotę, zakorzenieni byli w Chrystusie. Ks. Piotr Pawlukiewicz dzielił się kiedyś takim spostrzeżeniem: kilka lat temu widziałem, jak pewna siostra zakonna układała w kościele przed ołtarzem piękną kompozycję kwiatów. To był rzeczywiście niezwykły bukiet. Podszedłem do tej Bożej kwiaciarki i powiedziałem: - Piękną rzecz siostra stworzyła. Szkoda tylko, że to wszystko trzeba będzie po kilku dniach wyrzucić do śmieci. - Nie wszystko – tajemniczo odpowiedziała siostra i rozchyliła nieco ułożone kwiaty. Okazało się, że jeden z nich, wkomponowany w sam środek, to kwiat doniczkowy. Akurat zakwitł i siostra postawiła go na stołeczku, a potem obstawiła kwiatami ciętymi, umocowanymi w specjalnych gąbkach. 46 - Te cięte kwiaty rzeczywiście trzeba będzie za jakiś czas wyrzucić, ale ten doniczkowy będzie żył jeszcze długo – powiedziała siostra7. Na pielgrzymce widzimy obok nas różnych ludzi. Ten jest starszy, a ten młodszy. Ta piękna, a ta mniej urodziwa. Ten jest bardziej, a ten mniej wykształcony. Ta śpiewa pięknie, a tamten fałszuje. Jednak to nie jest najważniejsza różnica. Najważniejsze okazuje się to, kto jest kwiatem ciętym, a kto „zasadzonym” w Pana Jezusa? Bo można być człowiekiem pięknym, inteligentnym, bogatym osobowościowo, ale pozostawać jak ścięta róża. A można być człowiekiem bardzo szarym, niczym się nie wyróżniającym, a jednak mieć w sobie życie Jezusa. Ileż to razy chcieliśmy wyrzucić jakiegoś uschłego kwiata z naszego domu, ale dawaliśmy mu szansę, podlewając i nawożąc go jeszcze przez jakiś czas. Ileż to razy właśnie taka „stracona” roślina pięknie zakwitła. Z człowiekiem może być tak samo. Można mieć depresję, można upadać, prowadzić niekiedy wyczerpującą walkę duchową. Można przechodzić różne załamania. Można pozostawać latami w cieniu tych, co się prawem Bożym nie przejmują i ciągle są radośni, uśmiechnięci. Można im zacząć bardzo zazdrościć i wątpić: czy jest sens zmagać się z grzechem? Można mieć mocną pokusę: czy nie dać sobie spokoju ze spowiedziami, wyrzutami sumienia? Czy nie dać sobie spokoju ze zmaganiem się z bólem i zmęczeniem na pielgrzymim szlaku? I to jest pokusa: czy nie dać się ściąć? I zostać kolorowym kwiatkiem, którego piękno jest krótkotrwałe. Przez chrzest zostaliśmy niejako „zasadzeni” w Jezusa zmartwychwstałego. Jesteśmy z nim złączeni jak krzew z latoroślą. Tworzymy z Nim wspólnotę. I choćby nam przyszło nieco uschnąć, przeżywać trudne dni, doświadczać smutku, że coś bezpowrotnie straciliśmy, to trwajmy w wierze, że życie Jezusa, które w sobie nosimy jest niezniszczalne. Dlatego też, abyśmy mogli mówić, że nasza 7 Zob. ks. P. Pawlukiewicz, Po co bierzmowanie?…, s. 62. 47 pielgrzymka jest prawdziwą wspólnotą, nie wystarczy tylko dzielić się własnymi talentami, nie wystarczy nawet mieć ten sam cel, ale trzeba najpierw wejść we wspólnotę z Bogiem, trzeba wszczepić się w niego i trwać w Nim jak latorośl w winnym krzewie. PATRON DNIA 30.07.2014 r. (środa) PATRON DNIA: ŚW. JAN PAWEŁ II (JEGO PIELGRZYMKI GROMADZIŁY RAZEM MILIONY LUDZI) Większość swoich apostolskich podróży, pielgrzymek wiary, rozpoczynał od słów: „przybywam jako Papież – Pielgrzym”. Każda pielgrzymka Jana Pawła II oprócz szczególnych motywów, na przykład takich jak jubileuszowe obchody, beatyfikacje, kanonizacje czy Światowe Dni Młodzieży, zawsze miała na celu spotkanie z wiernymi Kościoła lokalnego oraz umocnienie braci w wierze. Skąd ta pasja pielgrzymowania? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć ks. Tomasz Jaklewicz w jednym z artykułów poświęconych życiu Ja na Pawła II. Duchowość Karola Wojtyły kształtowała się w pobliżu Kalwarii Zebrzydowskiej. Czyż nie jest to wymowne? Tam jako młody chłopak ze swoim ojcem wędrował po ścieżkach ze stacjami Męki Pańskiej lub dróżkami Maryi. Jako ksiądz, później biskup, przemierzał samotnie kalwaryjskie dróżki, omadlając sprawy Kościoła, zwłaszcza w trudnym okresie zmagania z komunizmem. Motorem napędowym wszystkich duszpasterskich działań Jana Pawła II była miłość – naśladowanie Dobrego Pasterza, który się nie oszczędza, daje życie za owce. Pielgrzymował wytrwale na koniec świata tak długo, aż nogi odmówiły mu posłuszeństwa, głosił słowo Boże aż po utratę zdolności mówienia, jego pełna blasku twarz jaśniała, dopóki choroba nie zdeformowała jej grymasem bólu, jego ramiona wyciągały się ku wszystkim, aż utracił władzę w drżących dłoniach... 48 Modlitwa jako „narzędzie” pasterza „Pierwszym obowiązkiem papieża wobec Kościoła i świata jest modlitwa” – powtarzał. Wielu świadków mówi o wręcz mistycznym poziomie duchowości papieża. Nieraz, nawet w chwilach największego natężenia obowiązków, jakby się wyłączał na chwilę i przenosił w inny świat. Każdego rana modlił się godzinę lub półtorej w swojej kaplicy. Goście, którzy zostali zaproszeni na poranną Mszę, widywali go klęczącego, jakby zanurzonego w Bogu. Vittorio Messori zapytał kiedyś Jana Pawła II, za kogo się modli. „Troska o wszystkie Kościoły każe mi codziennie na modlitwie pielgrzymować myślą i sercem przez cały świat” – usłyszał odpowiedź. „Szufladka jego klęcznika wypełniona była kierowanymi do niego prośbami o modlitwę” – wspomina kard. Dziwisz. „Sercu papieża bliskie było cierpienie kobiet i mężczyzn całego świata. Były listy chorych na AIDS i raka. List matki, która błagała o modlitwę za siedemnastoletniego syna w śpiączce. Listy rodzin będących w trudnej sytuacji”. Do Jana Pawła II prośby o modlitwę kierowało także wiele bezdzietnych małżeństw. Można powiedzieć, że modlitwa nie była wyłącznie sprawą osobistej pobożności papieża, ale jednym z podstawowych „narzędzi” jego pasterskiej służby. Megamaraton ewangelizacyjny Trudno będzie pobić jego rekord. Odwiedził 129 różnych krajów podczas 104 podróży apostolskich. Przemierzył 1 247 613 km, czyli więcej, niż gdyby trzydziestokrotnie okrążyć kulę ziemską lub trzykrotnie odbyć lot na Księżyc. Przebywał w drodze 822 dni (8,7 proc. swojego pontyfikatu), odwiedził 1022 miejscowości, gdzie wygłosił 3288 przemówień. W samych Włoszech odbył 146 wizyt, nie licząc 748. w diecezji rzymskiej. W trakcie rzymskich wizytacji odwiedził 320 spośród 336. parafii Wiecznego Miasta. Jeśli papież 49 Franciszek wzywa, by Kościół wyszedł na ulice i robił raban, to Jan Paweł II był pierwszym, który to robił na niespotykaną w dziejach Kościoła skalę. „Nie możemy czekać na wiernych na placu św. Piotra, musimy do nich wyjść” – powtarzał. Gromadził miliony ludzi na placach, ulicach, stadionach, by głosić im Dobrą Nowinę. Światowe Dni Młodzieży (Buenos Aires 1987, Santiago de Compostela 1989, Częstochowa 1991, Denver 1993, Manila 1995, Paryż 1997, Rzym 2000, Toronto 2002) zgromadziły łącznie dziesiątki milionów osób. W końcowej Mszy św. w Manili uczestniczyło ok. 5 milionów, co było największym zgromadzeniem ludzkim w historii. Papieża widziało osobiście więcej ludzi niż kogokolwiek w dziejach. Jeśli uwzględnimy jeszcze zwielokrotnienie tego efektu przez globalne media, to można śmiało powiedzieć, że dotarł on na krańce świata. Czy to, że najbardziej znanym i rozpoznawalnym człowiekiem w dziejach był świadek Jezusa Chrystusa, Jego apostoł, następca Rybaka z Galilei nie jest jakimś niezwykłym znakiem danym nam od Boga,? Taki sposób życia wiązał się z nadludzkim wysiłkiem. Na potwierdzenie tego kilka przykładów. Pierwsza podróż do Afryki trwała 10 dni, Jan Paweł II wygłosił 50 przemówień. Jego otoczenie w połowie pielgrzymki padało z wycieńczenia w tropikalnym upale, tylko papież, jak donosiła prasa, „nie okazuje żadnych objawów zmęczenia”. Jan Paweł II w pewnym momencie nie mógł sobie odmówić żartu – pomachał do ekipy telewizji niemieckiej: „co z wami, chłopcy, żyjecie jeszcze?”. Podróż na Filipiny w 1981 roku – program każdego dnia obejmował 16 godzin bez żadnych przerw. I tak dalej. Zmiany stref czasowych, nieskończona ilość spotkań, celebracji, przemówień, ludzi… Czasem w upalnym słońcu, czasem w zimnie, w deszczu, a nawet i w śniegu, jak w Sarajewie w 1997 roku. Uczenie się języków, koncentracja uwagi, by uwzględnić lokalne zwyczaje, odmienne konteksty polityczne, historyczne, kulturowe. U podstaw tego megamaratonu ewangelizacyjnego leżało przekonanie, że Dobra Nowina o Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym jest uniwersalna, że jest 50 adresowana do ludzi wszystkich kultur i religii. On dosłownie, wręcz fizycznie, oddał się tym, którym służył. Organizm papieża w ostatnich latach życia był zniszczony nie tylko przez chorobę i starość. Jego ciało nosiło na sobie ślady tego wyczerpującego biegu z Ewangelią po całym świecie. Pielgrzymki najtrudniejsze Były pielgrzymki z różnych powodów łatwiejsze, były i takie, które wymagały bardzo wiele wysiłku, odwagi, determinacji. Zdarzały się momenty dramatyczne, wręcz niebezpieczne. Nie sposób tego opisać, lecz przywołać można kilka obrazów. Zaczęło się od Meksyku. Kraj zamieszkały w większości przez katolików, rządzony był w 1978 roku przez antyklerykalne rządy. Od stu lat zakazane tam było noszenie sutanny w miejscach publicznych. Władze nie były przychylne wizycie papieża. Problemem Kościoła w całej Ameryce Łacińskiej była teologia wyzwolenia wzywająca do rewolucji społecznej, z Ewangelią i, jeśli trzeba, z karabinem w ręku. Na konferencji biskupów Ameryki Łacińskiej (CELAM) w Puebla papież wygłosił przemówienie, w którym wykazał błędy teologii wyzwolenia, odrzucił stosowanie przemocy i upolitycznienie Ewangelii, kazał zerwać z wizerunkiem „rewolucjonisty z Nazaretu”. Jan Paweł II obawiał się, jak biskupi przyjmą tak zdecydowane stanowisko. Jego stanowczość i świadectwo przyczyniły się do zahamowania wpływu teologii wyzwolenia na Kościół w Ameryce Południowej. Być może uratował Kościół przed schizmą. Ale na jego głowę posypały się w mediach gromy. Uznano go za konserwatystę, fundamentalistę z Polski. Papież, krytykując marksistowską ideologię, zarazem z ogromnym współczuciem odnosił się do Indian, do wyzyskiwanych robotników. Mówił, że chce być głosem wykluczonych. Z pasją protestował przeciwko niesprawiedliwości społecznej, wzywał do reform społecznych, ale nie 51 do rewolucji. Ta nuta powracała zawsze podczas spotkań Jana Pawła, zwłaszcza z ubogimi z krajów Ameryki Południowej, Afryki czy Azji. Kiedy przygotowywano wizytę papieską w Wielkiej Brytanii, wybuchł konflikt między Argentyną a Zjednoczonym Królestwem o Falklandy. Odradzano papieżowi wizytę w kraju prowadzącym wojnę. Jan Paweł postanowił wtedy, że tuż po wizycie w Anglii poleci do Argentyny. „Czas lotu tam i z powrotem zajął 29 godzin, podczas gdy czas pobytu na argentyńskiej ziemi jedynie 28 godzin” – wylicza kard. Dziwisz. I dodaje: „wystarczająco dużo, by zabrzmiało przesłanie pokoju niezbędne dla uniknięcia konfliktu”. Politycy, zwłaszcza dyktatorzy, często szukali okazji, aby wizytę papieską wykorzystać dla swoich celów. Żałosny popis takiego zachowania dał sandinowski reżim w Nikaragui. Papież przybył do tego kraju 4 marca 1983 roku. W rządzie Daniela Ortegi zasiadało wtedy trzech duchownych. Papież upomniał jednego z nich – tego, który miał odwagę pojawić się podczas powitania na lotnisku. Do prawdziwej konfrontacji doszło podczas Mszy Świętej w Managui. Rząd zarezerwował pod ołtarzem miejsca dla zwolenników swojej partii. Ludzi, dla których odprawiana była Msza, przepędzono daleko do tyłu, policja strzelała ponad głowami z karabinów maszynowych dla odstraszenia tych, którzy chcieli podejść bliżej. Podczas kazania sandiniści, manipulując nagłośnieniem, zagłuszali słowa papieża. Jan Paweł II przerwał kazanie i zawołał głośno: „Silencio!”. „Sam stawił czoło prowokacji” – wspomina kard. Dziwisz. „Doszło do niezapomnianej sceny, gdy sandiniści wymachiwali czerwono-czarnymi chorągiewkami, a on z podwyższenia ołtarza odpowiadał im uniesionym pastorałem-krzyżem”. W kwietniu 1987 roku papież odwiedził Chile pod rządami Pinocheta. Dyktator po spotkaniu z Janem Pawłem II w pałacu prezydenckim wyszedł z nim na balkon. Wspólne zdjęcie miało sugerować wspieranie wojskowych rządów przez papieża, co było nadużyciem. Podczas Mszy św. w Santiago z udziałem ok. miliona osób doszło do zamieszek. Ich uczestnicy zaczęli podpalać opony, policja interweniowała 52 z opóźnieniem, używając armatek wodnych, pałek i gazów łzawiących. Ojciec Roberto Tucci, doświadczony organizator papieskich podróży, po raz pierwszy myślał o wyprowadzeniu Jana Pawła z miejsca wydarzeń. Papież wytrwał do końca Eucharystii. Rozdawał dzieciom pierwszą Komunię św. ze łzami w oczach z powodu dymu i gazu łzawiącego. Po celebrze klęczał długą chwilę przed ołtarzem. Kiedy miejscowy biskup powiedział do niego: „wybacz nam”, papież odparł: „co? Wasi ludzie zostali i uczestniczyli. Jedyną rzeczą, jakiej nie wolno zrobić w tej sytuacji, jest poddanie się awanturnikom”. Nie wiadomo, kto inspirował zamieszki, ale chodziło o wzmocnienie wrażenia, że Chile potrzebuje silnych rządów wojska. Świadek, czyli męczennik Inny rodzaj trudności spotykał papieża w zachodniej Europie. Lewicowo-liberalne środowiska, także w samym Kościele, uznały papieża z Polski za wroga „postępowych” przemian. Trzy dni przed pielgrzymką do Holandii, w maju 1985 roku, zorganizowano w Hadze masową demonstrację przeciwko wizycie. W Utrechcie papamobile obrzucono świecami dymnymi i jajami. Rozlepiono plakaty obiecujące nagrodę za życie papieża. Podczas podróży na Sycylię, w maju 1993 roku, papież z ogromną stanowczością przeciwstawił się mafii. „Nawróćcie się, kiedyś wybije godzina sądu Bożego!” – krzyczał w Agrigento. W lipcu tego samego roku w katedrze papieża – bazylice na Lateranie - wybuchła bomba, podłożona przez „nieznanych sprawców”. To był czytelny znak od tych, którym nie podobały się odważne słowa Ojca Świętego. W Berlinie w 1996 roku podczas papieskich odwiedzin odbywały się demonstracje skinheadów i gejów. Bardzo trudna z innych względów była podróż do Grecji. Duchowni prawosławni byli przeciwni tej wizycie, nieliczni katolicy greccy obawiali się aktów agresji. Papież rozładował całe to wielowiekowe napięcie swoją pokorą, prostotą 53 i wiarą. Krytycy Jana Pawła II podnosili sprawę kosztów papieskich pielgrzymek. Odpowiadał, że każda pielgrzymka przekonuje go, iż papieże powinni być nie tylko następcami św. Piotra, ale także naśladowcami św. Pawła, który stale był w drodze. Ojciec Święty napotykał czasem niezrozumienie w łonie samego Kościoła. Jako program pontyfikatu traktował Sobór Watykański II. Ale postępowcy oskarżali go o zdradę tzw. ducha soboru. Konserwatyści uważali, że zdradą katolicyzmu było międzyreligijne spotkanie w Asyżu czy wyznanie win Kościoła w Roku 2000. Jak zauważył Rocco Buttiglione: „dla Jana Pawła II ideałem jest męczennik, świadek, życie zgodne z prawdą. Tak rozumie swoją papieską posługę. W wierszu »Stanisław« napisał: »Słowo nie nawróciło, nawróci krew«. (…) Jezus wybrał drogę dawania świadectwa prawdzie nie przez krew złoczyńców i grzeszników, ale krwią własną”. Słowo „martyr” oznacza w tradycji chrześcijańskiej nie tylko świadka, ale także męczennika. Wiedział o tym doskonale papież opierający się mocno o pastorał w kształcie krzyża. 54 31.07.2014 r. (czwartek) Pielgrzym – świadek w drodze KOLEKTA (MR 114’’) Módlmy się. Wszechmogący Boże, spraw, aby Twój Kościół zawsze był ludem świętym, zjednoczonym przez jedność Ojca i Syna, i Ducha Świętego, † niech ukazuje światu tajemnicę Twojej świętości i jedności * i niech go prowadzi do doskonałej miłości. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE Iz 58, 7-10 Nawet najdrobniejsze gesty są świadectwem składanym Bogu. Czytanie z Księgi proroka Izajasza To mówi Pan: Dziel swój chleb z głodnym, wprowadź w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwróć się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pana iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzecze: «Oto jestem!» Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz 55 duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem. Oto słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 112(111), 4-5. 6-7. 8a i 9 (R.: 4a) Refren: Wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych. On wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych, * łagodny, miłosierny i sprawiedliwy. Dobrze się wiedzie człowiekowi, który z litości pożycza * i swymi sprawami zarządza uczciwie. Refren: Wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych. Sprawiedliwy nigdy się nie zachwieje * i pozostanie w wiecznej pamięci. Nie przelęknie się złej nowiny, * jego mocne serce zaufało Panu. Refren: Wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych. Jego wierne serce lękać się nie będzie. * Rozdaje i obdarza ubogich; jego sprawiedliwość będzie trwała zawsze, * wywyższona z chwałą będzie jego potęga. Refren: Wschodzi w ciemnościach jak światło dla prawych. 56 ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ Mt 28, 19. 20 Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. EWANGELIA Mk 16, 15-20 Wszyscy uczniowie Chrystusa są Jego świadkami. Czas pielgrzymki jest szczególnym czasem świadectwa. Zakończenie Ewangelii według świętego Marka Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły. Oto słowo Pańskie MODLITWA POWSZECHNA 57 MODLITWA NAD DARAMI (MR 115’’) Składając Ofiarę, która nam przypomina niezmierzoną miłość Twojego Syna, † pokornie prosimy Cię, Boże, * aby przez posługę Kościoła dzieło zbawienia było owocne dla całego świata. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: Vc z prefacją własną MODLITWA PO KOMUNII (MR 115’’) Módlmy się. Boże, Ty w Najświętszym Sakramencie dajesz Kościołowi moc i pociechę, † spraw, aby przez Eucharystię Twoi wierni zjednoczyli się z Chrystusem * i spełniając doczesne obowiązki, budowali Twoje wieczne królestwo. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen ROZMYŚLANIA PORANNE 4 DZIEŃ – PIELGRZYM – ŚWIADEK W DRODZE Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: prośba o łaskę radykalnego opowiedzenia się po stronie Boga w moim życiu. 1 Krl 18,20-40 Achab rozesłał polecenie wszystkim Izraelitom i zgromadził proroków na górze Karmel. Wówczas Eliasz zbliżył się do całego ludu i rzekł: «Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Jahwe jest [prawdziwym] Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!» Na to nie odpowiedzieli mu ani słowa. Wtedy Eliasz przemówił do ludu: 58 «Tylko ja sam ocalałem jako prorok Pański, proroków zaś Baala jest czterystu pięćdziesięciu. Wobec tego niech nam dadzą dwa młode cielce. Oni niech wybiorą sobie jednego cielca i porąbią go oraz niech go umieszczą na drwach, ale ognia niech nie podkładają! Ja zaś oprawię drugiego cielca oraz umieszczę na drwach i też ognia nie podłożę. Potem wy będziecie wzywać imienia waszego boga, a następnie ja będę wzywać imienia Pana, aby okazało się, że ten Bóg, który odpowie ogniem, jest [naprawdę] Bogiem». Cały lud, odpowiadając na to, zawołał: «Dobry pomysł!» Eliasz więc rzekł do proroków Baala: «Wybierzcie sobie jednego młodego cielca i zacznijcie pierwsi, bo was jest więcej. Następnie wzywajcie imienia waszego boga, ale ognia nie podkładajcie!» Wzięli więc cielca i oprawili go, a potem wzywali imienia Baala od rana aż do południa, wołając: «O Baalu, odpowiedz nam!» Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi. Zaczęli więc tańczyć przyklękając przy ołtarzu, który przygotowali. Kiedy zaś nastało południe, Eliasz szydził z nich, mówiąc: «Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!» Potem wołali głośniej i kaleczyli się według swojego zwyczaju mieczami oraz oszczepami, aż się pokrwawili. Nawet kiedy już południe minęło, oni jeszcze prorokowali aż do czasu składania ofiary z pokarmów. Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi, ani też dowodu uwagi. Wreszcie Eliasz przemówił do ludu: «Zbliżcie się do mnie!» A oni przybliżyli się do niego. Po czym naprawił rozwalony ołtarz Pański. Potem Eliasz wziął dwanaście kamieni według liczby pokoleń potomków Jakuba, któremu Pan powiedział: «Imię twoje będzie Izrael». Następnie ułożył kamienie na kształt ołtarza ku czci Pana i wykopał dokoła ołtarza rów o pojemności dwóch sea ziarna. Potem ułożył drwa i porąbawszy młodego cielca, położył go na tych drwach i rozkazał: «Napełnijcie cztery dzbany wodą i wylejcie do rowu oraz na drwa!» I tak zrobili. Potem polecił: «Wykonajcie to drugi raz!» Oni zaś to wykonali. I znów nakazał: «Wykonajcie trzeci raz!» Oni zaś wykonali to po raz trzeci, 59 aż woda oblała ołtarz dokoła i napełniła też rów. Następnie w porze składania ofiary z pokarmów prorok Eliasz wystąpił i rzekł: «O Panie, Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadomo, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja Twój sługa na Twój rozkaz to wszystko uczyniłem. Wysłuchaj mnie, o Panie! Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce». A wówczas spadł ogień od Pana <z nieba> i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu. Cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: «Naprawdę Jahwe jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem!» Eliasz zaś im rozkazał: «Chwytajcie proroków Baala! Niech nikt z nich nie ujdzie!» Zaraz więc ich schwytali. Eliasz zaś sprowadził ich do potoku Kiszon i tam ich wytracił. „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek” mówi ludowe porzekadło. To trochę jak w życiu Achaba i Izraelitów. Może i w moim. Niepewność, niezdecydowanie, czasem myślenie, że lepiej być zabezpieczonym z każdej strony, na wszelki wypadek. Wygodnie jest nie opowiedzieć się po żadnej ze stron. Poczekać, ewentualnie dołączyć do zwycięzcy. Dużo zyskać, mało stracić. Sprawdza się w polityce, biznesie, ale czy w wierze? Jestem teraz na pielgrzymce, idę z grupą, modlę się, ale czy za chwilę nie przyłączę się do innej grupy, która z Bogiem nie ma nic wspólnego? (chwila ciszy) Eliasz rzuca wyzwanie czterystu pięćdziesięciu prorokom Baala. Tak może zrobić tylko człowiek, który całkowicie wierzy, że idzie „w imię Pana Zastępów, Boga”, podobnie jak Dawid ruszający na pojedynek z Goliatem. Czy nie boję się świadczyć o Bogu, podejmować trudne tematy związane z wiarą, Kościołem w moim środowisku, nawet gdy jestem sam? (chwila ciszy) 60 Tylko ja sam ocalałem – samotność jest efektem grzechu, także jeśli popełniony jest przez kogoś innego. Jego konsekwencje dotykają i mnie. Czy widzę, jak mój grzech osłabia wspólnotę Kościoła? Czy widzę, jak mój grzech odsuwa mnie od drugiego człowieka? (chwila ciszy) Ci, którzy dotąd milczeli, teraz krzyczą: dobry pomysł, gdy Eliasz proponuje przeprowadzenie doświadczenia. Przekonajmy się, kto jest prawdziwym Bogiem. Człowiek potrzebuje ciągle dowodów. Jak niewierny Tomasz szuka racjonalnego uzasadnienia swojego ewentualnego wyboru. Ale czy to skutkuje? Czy nie pojawiają się potem nowe wątpliwości? A może się nam tylko zdawało? Może był to tylko wytwór mojej wyobraźni? A może przypadek? Czy oczekuję od Boga nieustannych dowodów Jego obecności? (chwila ciszy) Eliasz odbudowuje ołtarz Pański. Dwanaście kamieni symbolizuje pokolenia Izraela. Przypomina o korzeniach Izraelitów, które tkwią w przymierzu zawartym z Bogiem Jahwe. W naszym życiu też czasem trzeba przypomnieć sobie o własnych korzeniach. Może właśnie udział w tej pielgrzymce jest po to, abym poukładał na nowo hierarchię wartości, abym wrócił do tego, co porzuciłem? (chwila ciszy) Na Twój rozkaz to uczyniłem. Eliasz wypełnia wolę Bożą. Podkreśla, że nie czyni tego swoją mocą, ale realizuje plan Boży. Wielkie działa dokonują się tam, gdzie jest pokora i posłuszeństwo. Kiedy zaczynają spełniać się nasze prośby, pojawia się niebezpieczeństwo pychy, która podpowie: jesteś wyjątkowy, masz moc skoro takie dzieła przez ciebie się dokonują. Wyobraź sobie, że twoja modlitwa sprowadza ogień z nieba. Jakie myśli by się pojawiły w twojej głowie? (chwila ciszy) Eliasz zabija wszystkich proroków Baala. Dokonuje się rzeź i to może przerażać. A gdzie miłosierdzie? Czy nie tego uczy nas Bóg? Ale Jezus powiedział też: i jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła 61 (Mt 5,30). Eliasz wiedział, że tylko radykalne oczyszczenie może przywrócić wiarę w Izraelu. Czy stać mnie na radykalne decyzje, czy w niektórych sytuacjach życiowych nie idę na kompromis ze złem? (chwila ciszy) Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Na koniec rozmyślania podziękuję za ten czas i w krótkiej modlitwie wyznam, że tylko Jezus jest moim Panem. KONFERENCJA PIELGRZYM - ŚWIADEK W DRODZE „Człowiek współczesny bardziej wierzy świadkom, aniżeli nauczycielom, bardziej doświadczeniu aniżeli doktrynie, bardziej życiu i faktom, aniżeli teoriom. Świadectwo życia chrześcijańskiego jest pierwszą i niezastąpioną formą misji” (RM 42). Świadectwo w chrześcijaństwie oznacza tak naprawdę czyn miłości radykalnej. Ono sprowadza się do miłości – w wymiarze krzyża. Męczennicy są świadkami nie przez to, że zginęli, ale z powodu miłości, jaką potrafili kochać ludzi, którzy ich zabijali 8. Ten, kto wyrusza na pielgrzymkę, niewątpliwie jest świadkiem. Przez miłość okazywaną Bogu i bliźnim. Jest wyraźnym znakiem dla świata. Pokazuje bowiem, że nasz pobyt na ziemi jest tylko przejściowy. Człowiek na pielgrzymim szlaku staje się zatem szczególnym świadkiem rzeczywistości pozaziemskiej. Pielgrzym całym sobą, wobec świata, w którym jest, który współtworzy, w którym żyje, porusza się, jest świadkiem Tego, Który z miłości powołał wszystko do istnienia, i Który pragnie, aby w wszystko przemieniało się w Miłości. Pielgrzym na szlaku jest zatem świadkiem stwórczej i przemieniającej miłości Boga. 8 G. Ryś, K. Strączek, Kościelna wiosna, Kraków 2013, s. 14-15. 62 Nasze świadectwo jest niezwykle ważne. Pielgrzymując, docieramy przecież do wszystkich: wierzących, i niewierzących, życzliwych i nieżyczliwych. I dobrze, bo ci ludzie, patrząc na nas, zaczynają się zastanawiać nad celem i istotą naszej wędrówki. I nad celem wędrówki, którą jest nasze życie. Wspomniany już wczoraj ks. Piotr Pawlukiewicz tak oto mówił o swoim pielgrzymowaniu: wśród wielu moich pielgrzymkowych wspomnień mocno utkwiły mi w pamięci twarze ludzi, którzy stawali przy drogach, aby powitać pielgrzymów. Byli często bardzo wzruszeni, w oczach mieli łzy. Na kilkanaście minut wychodzili ze swoich domów, ze swojego życia i patrzyli na podążających ludzi, rozśpiewanych bądź skupionych na modlitwie. Stawali przy drodze dorośli mężczyźni w roboczych ubraniach, o twarzach zniszczonych pracą, a nierzadko również alkoholem. Odpowiadając na pozdrowienia pielgrzymów podnosili do góry swoje spracowane dłonie i jakby wstydząc się samych siebie, niezgrabnie nimi machali. Oni nigdy tak nie wędrowali, nie klaskali i nie śpiewali piosenek o Jezusie i Maryi. Ich życie to dom, pole, męskie rozmowy, parafialny kościół. Widziałem, jak ci twardzi na co dzień mężczyźni dyskretnie ocierali łzy. To łzy tęsknoty, i nawet chyba nie potrafiliby powiedzieć, za czym. Wychodziły przed domy gospodynie. Ich życie to kuchnia, dzieci, wioskowe sprawy i telewizyjne seriale. Zapewne niejedna z nich była kiedyś Bielanką i spisywała religijne piosenki do kolorowego zeszytu. Teraz zdarza się, że brakuje im czasu na pacierz. Poproszone o szklankę wody, o skorzystanie z toalety, prześcigały się w gościnności. Im tez wilgotniały oczy. Ta pielgrzymka jest tak inna od ich codziennego życia, w którym króluje kolor szarości i tonacja zmęczenia. Z nieukrywanym zaciekawieniem przyglądali się pielgrzymce młodzi. Ich życie to komputer, Internet, muzyka, samochody, szkoła. Stali żuli gumę i chyba chętnie pomachaliby pielgrzymom, nawet 63 by do nich podeszli, ale musieli zachować obowiązkowy dystans. Pielgrzymka przecież przejdzie, a koledzy pozostaną. Przyglądałem się wzruszonym twarzą, przyglądałem się łzom tęsknoty za innym życiem. Dlatego właśnie tak ważne jest nasze zachowanie na pielgrzymim szlaku, o którym nie trzeba tu chyba wspominać. Warto jednak zaznaczyć, że nasz obowiązek dawania świadectwa nie ustaje wraz z zakończeniem pielgrzymowania na Jasną Górę. Uczeń Chrystusa, podejmując głębszą refleksję nad codziennym życiem, nie może nie zauważyć, iż każdy dzień jego życia realizuje się w wędrówce po drodze, na którą wkroczył w dniu chrztu świętego. Przyjmując chrzest, człowiek przekracza próg bramy, którą jest sam Chrystus. Każdy zatem dzień to pielgrzymka, to droga ku wyznaczonemu celowi. Tym celem jest Miasto Święte - nowe, niebiańskie Jeruzalem. Czasami, gdy odprawiam Mszę Świętą, w której uczestniczy tylko młodzież – na przykład z okazji rekolekcji szkolnych – i na początku pozdrawiam zebranych słowami: „Pan z Wami”, to nierzadko odpowiada mi zupełna cisza – pisze ks. Piotr w jednej z swoich książek. Ci młodzi ludzie wiedzą, że na to kapłańskie pozdrowienie odpowiada się: „I z duchem Twoim”. Milczą jednak, ponieważ w obecności kolegów i koleżanek z klasy wstydzą się głośno odpowiedzieć księdzu9. Zły duch sprytnie powstrzymuje wielu porządnych ludzi przed chwaleniem Boga, przed dawaniem świadectwa. Robi to za pomocą prostego, ale iście magicznego słowa „obciach”. Obciach przeżegnać się przed posiłkiem, obciach śpiewać pieśni w kościele, obciach odmawiać różaniec. Nie tylko wśród młodzieży są osoby sparaliżowane tym słowem. Także wielu ludzi dorosłych nieustannie nęka pytanie: co inni o mnie powiedzą? Pewna pani z przejęciem opowiadała o tym, 9 Por. P. Pawlukiewicz, Po co bierzmowanie?, Warszawa 2003, s. 22. 64 jak ksiądz proboszcz udzielił jej ostatnio wyjątkowo długiej nauki przy konfesjonale podczas spowiedzi. Wyznała szczerze, że słów kapłana praktycznie nie słuchała, bo cały czas myślała z trwogą, co sobie o niej pomyślą obecne w kościele sąsiadki – „Ale ona musiała nagrzeszyć, skoro się tak długo spowiada!” 10 Nasza wewnętrzna wiara powinna stawać się widoczna i czytelna dla innych, nawet jeśli się z nami nie zgadzają czy są wrogo nastawieni do nas. Wiara powinna być uzewnętrzniana nie tylko dla chwały Bożej, ale także dla zwartości i siły samej osobowości wierzącego oraz dla świadectwa, jakie winniśmy dawać innym. PATRON DNIA 31.07.2014 r. (czwartek) PATRON DNIA: ŚW. WOJCIECH (NIE ZAMIERZAJĄC TEGO, NIEUSTANNIE BYŁ W DRODZE) Wygnańcem był z własnej ziemi, a męczennikiem na cudzej. Nikt się temu wówczas nie dziwił. Panowało bowiem jeszcze w świecie chrześcijańskim przekonanie, że peregrinari pro Christo (iść w obce kraje dla prawdy Chrystusowej) jest wielką łaską, zaszczytem i obowiązkiem wierzących. A o śmierci męczeńskiej mówiono wtedy jako o „uzupełnieniu krwią, czego kruchym słowom nie dostaje”. Młodo mu umierać wypadło. Urodzony około 956 roku i Libicach (Czechy) miał trochę ponad czterdzieści lat, gdy kończył swoje apostołowanie. Były to jednak lata bogate w przygody, a jeszcze bardziej w konsekwentne dążenie do świętości, co za czasów Wojciecha uważano za normalny obowiązek chrześcijanina. Tak sądziła też jego matka, Strzeżysława – podawana przez biografów Wojciecha za wzór umiłowania modlitwy i umartwiania. Ojciec, Sławnik, 10 Zob. tamże 65 o usposobieniu porywczym, był typowym przedstawicielem tych chrześcijan, w których – według krążącego wówczas powiedzenia – „pogaństwo spierało się z nauką Chrystusa”. Na pobożność matki i gwałtowność ojca patrzył młody Wojetech (tak dosłownie brzmiało jego imię), ucząc się życia dworskiego, w którym najdonioślejsze ideały pomieszane były z ambicjami politycznymi objawianymi często w sposób brutalny, łamiący ludzi i podstawowe zasady etyki chrześcijańskiej. Wojciech nie był najstarszym synem Sławnika. Poprzedzało go pięciu braci, którzy mogli dbać o honor rodu i bronić jego interesów. Przed nim więc otwierała się kariera w szeregach duchowieństwa. Może dlatego opat Adalbert, wysłany przez cesarza Ottona I na Ruś do księżnej Olgi, zatrzymawszy się w drodze na dworze Sławników, zainteresował się Wojciechem i udzielił mu specjalnie uroczystego błogosławieństwa. Był to rok 961. Chyba wtedy nie myślał, że pięcioletni chłopiec, którego w Libicach pobłogosławił, odegra tak wielką rolę w dziejach chrześcijańskiej Polski. Pamiętał jednak o nim, gdy obejmował arcybiskupstwo magdeburskie. Rodzice Wojciecha oddali go pod protektorat samego arcybiskupa, który też udzielił mu sakramentu bierzmowania, nadając mu swoje imię. Wszedł więc Wojciech w pamięć narodów słowiańskim imieniem chrzestnym, a w pamięć Zachodu imieniem z bierzmowania: Adalbertus. Studia odbywał pod kierownictwem sławnego nauczyciela szkoły, Oktryka. Obejmowały one nie tylko wiadomości z dziedziny religijnej, jako przygotowanie do stanu duchownego, lecz także lekturę i analizę utworów klasycznych. W Magdeburgu Wojciech spotkał się z wielkim światem, okrzepłym już w swojej strukturze i instytucjach państwowych i religijnych. Bywali tam często dostojnicy cesarstwa i sam cesarz, zwłaszcza gdy miały się odbywać „sądowe roki”. Można więc było nauczyć się szerokiego spojrzenia na świat i poznać jego problemy. 66 Dla Wojciecha przykładem oddania się całkowitego sprawom Kościoła był oczywiście arcybiskup Adalbert – człowiek, który jeszcze jako mnich klasztoru św. Maksymina w Trewirze obarczonym przez cesarza misją w Rusi, narzekał na tę dyplomatyczno-misjonarską wyprawę, przerywającą mu spokojne życie zakonne, teraz jednak nie żałował czasu, sił i zdrowia, by z nowo powstałej archidiecezji uczynić ośrodek chrześcijańskiej nauki i obyczajów godnych Ewangelii. Tę różnicę musiał zauważyć jego pupil i wychowanek. On też w czerwcu 981 roku patrzył na śmierć arcybiskupa. Przedtem jeszcze przeżył, prawdopodobnie, odejście mistrza Oktryka ze szkoły magdeburskiej do kancelarii dworu cesarskiego. Arcybiskupowi i nauczycielowi zawdzięczał wszystko, co było potrzebne duchownemu owych czasów w pracy duszpasterskiej i w obcowaniu z ludźmi mającymi wpływ na politykę świecką i kościelną. Nie wiedział, opuszczając w 981 roku Magdeburg, że będą mu wkrótce potrzebne. Po powrocie do Czech zamieszkał w Pradze na dworze biskupa Dytmara, pierwszego biskupa stolicy państwa Bolesława II. Tutaj też otrzymał święcenia kapłańskie. Atmosfera dworu władcy na Hradczanach oraz bliskiej mu siedziby biskupiej nie bardzo sprzyjała ascetycznemu życiu. W 982 roku zgłosiła się śmierć po biskupa Dytmara. W nasuwającym się nań jej cieniu dostojnik Kościoła robił rachunek sumienia z lękiem, jeśli nie rozpaczą, ponieważ dopiero teraz uświadamiał sobie, że nie zawsze dorastał do obowiązków złączonych z tak wielką godnością pasterza diecezji. Żywoty świętego Wojciecha podkreślają, że właśnie śmierć Dytmara stała się dla młodego kapłana dobroczynnym wstrząsem. On bowiem również zaczął niespostrzeżenie wrastać w środowisko. Ale jednocześnie odsłania się przed nim perspektywa. Kler czeski dojrzał już do tego, żeby ze swego grona wyłonić rządcę diecezji. Oczy wszystkich zwróciły się na wychowanka arcybiskupa Adalberta i ucznia 67 Oktryka jako na jednego kandydata, którego bez trudności poprze książę na Hradczanach u cesarza Ottona II. Młody, jeszcze nie trzydziestoletni biskup, odbył ingres do Pragi boso i w szatach pokutnych. Była to jakby zapowiedź programu duszpasterzowania i zarazem symbol przyszłej drogi życiowej Wojciecha. A wszystko streszczało się w jednym haśle: służba Bogu i ludziom. Realizował je twardo najpierw w stosunku do samego siebie. Zawiedli się ci, którzy sądzili, że nowy biskup pochodzący z ich środowiska nie ośmieli się nigdy wytykać im błędów. Zaczął od reformy kleru. Widział bowiem, że dopiero uporządkowane życie kapłanów i przejęcie się obowiązkami duszpasterskimi może zapoczątkować ogólną poprawę obyczajów całe społeczności. Nalegał więc na zachowanie celibatu, na zajęcie się ludźmi prostymi i ubogimi, na dokształcenie się i rezygnację z wystawności. To ostatnie zwłaszcza gorszyło wiernych, którzy mieli prawo żądać od księży, by świadczyli umiarkowaniem, jeżeli nie ubóstwem, w korzystaniu z dóbr materialnych, o swoim oddaniu się sprawom królestwa Chrystusowego. I właśnie tutaj Wojciech spotkał się z ostrym oporem. Olbrzymia większość kleru nie dała się wciągnąć w reformatorskie plany biskupa. A w sporach z nim szukała oparcia i pomocy u wielmożów. Była to pierwsza klęska pasterza, który w swojej pracy nie mógł liczyć na współdziałanie duchowieństwa. Nie lepiej przedstawiała się sprawa wpływu na laikat, by dostosował swe postępowanie do zasad etyki chrześcijańskiej. Może najwięcej bolało biskupa uczynienie z Pragi targowiska niewolników. Najbardziej chłonnym rynkiem był wówczas świat muzułmański, a dostarczycielem „towar” Słowiańszczyzna. Niemieckie wyprawy w głąb ludów słowiańskich kończyły się zwykle uprowadzeniem w niewolę całych rodzin, które jako łup wojenny sprzedawano na Zachód i na Wschód. Nie mógł on spać spokojnie, stykając się codziennie z poniżeniem godności człowieka. Ale też niewiele mógł zdziałać, ponieważ znowu prawie wszystkie wpływowe rodziny odwróciły się od niego. Stawiał 68 im bowiem wymagania dotyczące ich obyczajów, piętnując wielożeństwo i cudzołóstwo, uciskanie ubogich i zwykłe rozbójnictwo. Po pierwszej konfrontacji z miejscowym klerem i wielmożami jeden i drugi świat zamykał się przed nim i przez to oczywiście utrudniał dotarcie idei reformacyjnej biskupa do szerokich mas wiernych. Powstało prawdopodobnie pytanie, kto jest temu winien i czy młody biskup nie wybrał złej drogo do powierzonych jego opiece dusz. Z tym pytaniem wybiera się do Rzymu, do papieża Jana XV, spodziewając się, że zostanie zwolniony z obowiązków biskupich i że będzie mu wolno zamknąć się w klasztorze. Do Rzymu przybył w 989 roku. W następnym przyjął habit benedyktyński w klasztorze św. Bonifacego i Aleksego na Awentynie. Razem z nim wstąpił do zakonu i brat jego, Radzym. Zdawać by się mogło, że to miejsce będzie ostatnią przystanią życiową Wojciecha. Czuł się tam dobrze w atmosferze ascezy oraz zainteresowań intelektualnych. Nie sprawiało mu trudności posłuszeństwo zakonne ani twardy styl codzienności klasztornej. Była to doskonała szkoła wewnętrznego rozwoju. Przerwać ją musiał w 992 roku, gdy poselstwo czeskie zażądało powrotu Wojciecha do Pragi. Umarł bowiem zastępujący go biskup Folkold (nie wszyscy historycy uznają ten fakt zastępstwa) i obawiano się w Czechach, że stolicę biskupią w Pradze zajmie znowu cudzoziemiec. Jan XV nakazuje Wojciechowi powrót do diecezji, a poselstwu zagwarantowanie posłuszeństwa pasterzowi Kościoła czeskiego. W Pradze rzucił się Wojciech w wir pracy, jakby przewidując, że niewiele czasu mu zostaje na przeorganizowanie struktury kościelnej, by ją zbliżyć do prostego ludu, a nie opierać tylko na uposażeniach i łasce wielmożów. Nawiązywał również kontakty z Węgrami. Była to prośba równoważenia wpływów z Zachodu otwarciem się na Wschód. Prośba raczej niedoceniona przez ogół społeczeństwa. Świadczyła jednak o szerokim spojrzeniu biskupa i o głębokim przekonaniu, że żaden Kościół nie może się zamykać 69 w sprawach i interesach tylko jednego narodu, naraża się bowiem wtedy na utratę cech powszechności. Nauczył się tej prawdy, a może raczej pogłębił ją, w Rzymie. Nauczył się również uderzać twardym słowem w ludzi bez względu na ich stanowiska i znaczenie społeczne, jeśli oni ośmielili się gwałcić prawo. Okazję do tego dali sprawcy mordu na kobiecie, którą oderwano od ołtarza w kościele Świętego Jerzego, gdzie szukała azylu. Spadła na nich klątwa. Ale razem z nią upadła w biskupie nadzieja na możliwość dalszego pasterzowania ludziom zapatrzonym jedynie w swoje doczesne cele. Następuje rozstanie się na zawsze z diecezją i powrót na Awentyn w 995 roku. W tym samym roku doszło do ostatecznej rozgrywki między Przemyślidami i Sławnikowicami. Libice zostały zniszczone. Z braci Wojciecha ocalał jedynie najstarszy, Sobiebor, będący podówczas w służbie cesarskiej. Przygarnął go później Bolesław Chrobry. W 996 roku umiera protektor Wojciecha, papież Jan XV. Za jego następcy, Grzegorza V, zażądano od biskupa praskiego, by już nie przeciągał pobytu poza swoją diecezją. Rozumiano jednak, że po tym, co się stało w Libicach, jego sytuacja w Czechach będzie zbyt trudna. Dlatego też uzyskał pozwolenie udania się na misję do pogańskiego kraju. Rozpoczął więc długą i ostatnią w swoim życiu podroż przez Niemcy i Francję, aż do Polski. Dla spokoju sumienia zwrócił się do Pragi z zapytaniem, czy zostanie przyjęty jako biskup i czy będzie mógł spokojnie spełniać swoje obowiązki. Odpowiedz równała się wyrokowi wygnania. Pozostał więc ostatni odcinek drogi życiowej. W kwietniu 997 roku Wojciech jest w Gdańsku, skąd wyrusza na tereny zajmowane przez Prusów. Towarzyszą mu: brat Radzym, kapłan Benedykt oraz oddział zbrojnych przydzielony im dla bezpieczeństwa przez Bolesława. Po odesłaniu tego oddziału misjonarze zdani byli już tylko na łaskę i niełaskę tubylców. Wyzwana przez Wojciecha i zapowiadana mu przez przyjaciół śmierć męczeńska czekała nań w pobliżu wsi Cholin. Spotkał się z nią 23 kwietnia 997 roku. Wiadomość o tym 70 przynieśli Bolesławowi Chrobremu towarzysze wyprawy misyjnej, puszczeni wolno przez Prusów, którzy następnie przyjęli bogaty okup za wydanie ciała męczennika. Pogrzebano je w Gnieźnie. Mieszko I, budując tutaj kościół, nie spodziewał się, że przygotowuje miejsce dla „pożyczonego Świętego”, który za przyjaźń Bolesława i za otwarcie drogi do męczeństwa hojnie się odwdzięcza narodowi polskiemu. 71 01.08.2014 r. (piątek) Pielgrzymka formą pokuty i umartwienia KOLEKTA (MR 172 ‘’) Módlmy się. Wszechmogący Boże, wysłuchaj nasze pokorne prośby i odpuść nam grzechy, które przed Tobą wyznajemy, * abyśmy otrzymawszy przebaczenie, mogli zaznać Twego pokoju. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE Jon 3, 1-10 Pielgrzymka winna być świadomie wybraną formą pokuty. Fragment z księgi proroka Jonasza ukazuje wartość pokuty i podaje jej konkretne formy. Czytanie z Księgi proroka Jonasza Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: „Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam”. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak Pan powiedział. Niniwa była miastem bardzo rozległym, na trzy dni drogi. Począł więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona”. I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego. Doszła ta sprawa do króla Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, oblókł się w wór 72 i siadł na popiele. Z rozkazu króla i jego dostojników zarządzono i ogłoszono w Niniwie to, co następuje: „Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. Niech obloką się w wory, niech żarliwie wołają do Boga. Niech każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą popełnia swoimi rękami. Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy ?” Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swojego złego postępowania. I ulitował się Bóg, i nie zesłał niedoli, którą im zagroził. Oto słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 51,3-4.12-13.18-19 Refren: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie. Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, * w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość. Obmyj mnie zupełnie z mojej winy * i oczyść mnie z grzechu mojego. Refren: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie. Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste * i odnów we mnie moc ducha. Nie odrzucaj mnie od swego oblicza * i nie odbieraj mi świętego ducha swego. Refren: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie. Ofiarą bowiem Ty się nie radujesz * a całopalenia, choćbym dał, nie przyjmiesz. 73 Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, * pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz. Refren: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie. ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ Jl 2, 13 Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Nawróćcie się do waszego Boga, On bowiem jest łaskawy i miłosierny. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. EWANGELIA Mk 1, 1-8.14-15 Czas pielgrzymowania jest czasem przemyśleń i refleksji nad życiem. Ma także przynieść nam prawdziwe nawrócenie i wiarę w Ewangelię. Słowa Ewangelii według świętego Marka Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest napisane u proroka Izajasza: „Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki”. Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym. 74 Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Oto słowo Pańskie MODLITWA POWSZECHNA MODLITWA NAD DARAMI (MR 172’’) Miłosierny Boże, składamy Tobie Ofiarę przebłagania i chwały, † abyś litościwie odpuścił nam grzechy, * i sam pokierował niestałymi sercami. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: 1 o tajemnicy pojednania z prefacją własną MODLITWA PO KOMUNII (MR 173’’) Módlmy się. Miłosierny Boże, przez przyjęcie Najświętszego Sakramentu otrzymujemy odpuszczenie grzechów, † spraw, abyśmy z pomocą Twojej łaski w przyszłości ich unikali * i służyli Tobie z pełnym oddaniem. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen ROZMYŚLANIE PORANNE 5 DZIEŃ – PIELGRZYMKA FORMĄ POKUTY I UMARTWIENIA Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. 75 Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: o odnowienie mojego życia wewnętrznego 1 Krl 18, 41-46 Potem Eliasz powiedział Achabowi: «Idź! Jedz i pij, bo słyszę odgłos deszczu». Achab zatem poszedł jeść i pić, a Eliasz wszedł na szczyt Karmelu i pochyliwszy się ku ziemi, wtulił twarz między swoje kolana. Potem powiedział swemu słudze: «Podejdź no, spójrz w stronę morza!» On podszedł, spojrzał i wnet powiedział: «Nie ma nic!» Na to mu odrzekł: «Wracaj siedem razy!» Za siódmym razem [sługa] powiedział: «Oto obłok mały, jak dłoń człowieka, podnosi się z morza!» Wtedy mu rozkazał: «Idź, powiedz Achabowi: "Zaprzęgaj i odjeżdżaj, aby cię deszcz nie zaskoczył"». Niebawem chmury oraz wiatr zaciemniły niebo i spadła ulewa, więc Achab wsiadł na wóz i udał się do Jizreel. A ręka Pańska wspomogła Eliasza, bo opasawszy swe biodra pobiegł przed Achabem w kierunku Jizreel. Susza to dość niekorzystny czas. Okres, w którym wszelkie uprawy są narażone na zniszczenie. Drzewa nie wydają owoców, kłosy zbóż zawierają bardzo mało nasion. Gdy czas suszy się przedłuża, staje się on niekiedy niebezpieczny dla ludzkiego życia, szczególnie w miejscach oddalonych od zbiorników wodnych. Starożytni potrafili sobie radzić ze suszą. Gromadzili zapasy wód, które w odpowiednich ilościach wykorzystywali. Na suszę możemy spojrzeć także z innej strony. Co jest w moim życiu suszą, która sfera wymaga wody, która z moich codziennych aktywności prosi się o podlanie? Przypatrzę się swoim relacjom, znajomością jakie posiadam. Czy pielęgnuje je w dobry sposób, czy są one źródłem wewnętrznej radości i prowadzą do mojego ubogacenia? Czy spotkania, które odbywam są dla mnie jak chmura, która daje obfity życiodajny deszcze? (chwila ciszy) 76 Po tym, jak ogień spadł z nieba, Eliasz zapowiada deszcz. Achab zostaje zaproszony do tego, aby jeść i pić. Można powiedzieć, że ma ucztować, cieszyć się, bo Bóg spełni swoją obietnicę. Wrócę pamięcią do dni wcześniejszych i spojrzę, ile czasu zostało przeze mnie przeznaczone Bogu. Czy w ciągu tygodnia pojawiła się chwila dziękczynienia za wszystko, co mi daje? Za deszcz obfitych łask, które zrasza nieustannie moje serce? (chwila ciszy) Spojrzę przez chwilę na proroka Eliasza, męża Bożego. Był on człowiekiem obdarzonym przez Boga wielkim zaufaniem. Jego słowo mogło zdziałać niemal wszystko. Prorok Eliasz był Bożym posłańcem. Czy ja chce mieć udział w sprawach Bożych? Mogę to uczynić przez słuchanie słowa Bożego i wierne Jego wypełnianie. Prorocy żyli wieki temu, ale słowo, które kiedyś wypowiedzieli, nie straciło nic ze swojej mocy i aktualności. Nie głosili siebie, własnych pomysłów, ale byli głosem Boga. Przez chwilę przemyślę swój stosunek do ludzi powołanych przez Boga do głoszenia słowa, tych dawnych, ale także tych, którzy żyją obok mnie. Czy postrzegam, ich jako frontmanów czy jako ludzi, którzy pragną wskazywać mi Boga? (chwila ciszy) Usłyszeliśmy także o słudze. Jego zadaniem było wypatrywanie chmury. Usłyszał od Eliasza słowa, że obłok będzie widoczny, gdy spojrzy siedem razy w kierunku morza. Siedem razy…. To dużo, ale dlaczego aż tyle? Mogło być dwa, trzy, maksymalnie cztery, ale to dopiero za siódmym razem oczom sługi okazał się obłok, z którego spadł deszcz. Cyfra siedem oznacza pełnię, rzeczywistość obejmującą wszystko. Postawa sługi, której byliśmy świadkami, mówi o posłuszeństwie. Wykonanie polecenie siedem razy oznacza bycie posłusznym w każdej chwili życia. Zastanowię się, jak wygląda moje posłuszeństwo. Zacznę od mojego stosunku do Boga i Kościoła. Następnie spojrzę na moje słowa i postawy kierowane do rodziców, członków rodziny, nauczycieli, 77 przełożonych. Czy potrafię przez nich usłyszeć też głos Boga? (chwila ciszy) Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Podziękuję za ten czas rozmyślania i poproszę o łaskę wewnętrznego rozwoju. KONFERENCJA PIELGRZYMKA FORMĄ POKUTY I UMARTWIENIA Punktem wyjścia w naszym rozważaniu niech będą słowa Chrystusa: „jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24). Przed grzechem pierworodnym człowiek ukierunkowany był na Boga. Żył w jedności ze swoim Stwórcą. Bóg był w centrum. Po grzechu nastąpiło odwrócenie się człowieka od Boga, jako konsekwencja tego wydarzenia i skierowanie się ku stworzeniu, które rozumiemy tu jako nas samych (koncentracja na sobie), a także na świecie materialnym (to co nas otacza). Dlatego św. Jan uczy, że źródłem naszych grzechów jest: „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia” (1 J 2,16). Asceza w chrześcijaństwie rozumiana jako podejmowanie pokuty i umartwienia stanowi narzędzie, które ma pomóc w całkowitym zwróceniu się człowieka ku Bogu. Stąd słowa: jeśli kto chce pójść za mną oraz niech Mnie naśladuje. Chodzi też o rezygnację z siebie jako centrum: niech się zaprze samego siebie. „Kiedy jesteśmy obumarli dla siebie i swoich namiętności –mówi św. Franciszek Salezy – wtedy dopiero żyjemy w Bogu, a Bóg nas karmi chlebem życia i manną swoich natchnień”. Rezygnacja z siebie, z własnych potrzeb, otwarcie się na innych, a zapominanie o sobie nie jest łatwe, dlatego tak często uciekamy od ducha umartwienia. Jak mówił św. Józef Sebastian Pelczar: „do zabaw i biesiad wszyscy są mocni, do postów i innych obowiązków każdy prawie chory. Jeżeli dziś tak mało jest dusz 78 doskonałych i świętych, to dlatego że mało jest prawdziwie umartwionych”. Sakrament pokuty zakłada nawrócenie, powrót do Boga, pojednanie się z Nim. Pielgrzymka jako jedna z form pokuty ma w tym pomagać. Początkowo w pielgrzymowaniu koncentrowano się tylko na celu, czyli nawiedzeniu miejsca szczególnego, związanego z działaniem i objawianiem się Boga, które my znamy jako sanktuarium. Średniowiecze pielgrzymowaniu nadało charakter pokutny. Był to czas nadawania ciężkich i długotrwałych pokut, a jedną z nich było pielgrzymowanie. Dziś, mimo że żyjemy w czasach rozwoju transportu i bardzo szybko możemy przemieszczać się z miejsca na miejsce, pielgrzymki piesze nawiązują właśnie do tego pokutnego ducha. To właśnie wyjątkowość drogi pieszej decyduje o tym, że wyruszamy na pielgrzymi szlak. W duchowości mówimy o dwóch rodzajach pokuty: zwyczajnej i nadzwyczajnej. Zwyczajna pokuta jest bardzo prosta, choć często pomijana. Polega ona na przyjęciu krzyża codziennego. Naśladując Chrystusa, mamy brać swój krzyż. Na pielgrzymce będą to zwyczajne niedogodności jak pieszy marsz, zła pogoda, niewygody związane z postojami i noclegami, dostępne jedzenie. Pokutą nadzwyczajną będą sytuację, gdzie umartwień będziemy szukali. Np. ktoś postanawia całą drogę nieść nagłaśniającą tubę, tablicę, krzyż, ktoś inny będzie ograniczał jakościowo wyżywienie itp. Niebezpieczeństwem może tutaj być rezygnacja z pokuty zwyczajnej, a szukanie nadzwyczajnej. Chrystus zaprasza nas na pierwszym miejscu do dźwigania naszego krzyża, krzyża codzienności. Podejmowanie dodatkowych umartwień może być tylko dopełnieniem tych pierwszych. Trudno więc sobie wyobrazić, że ktoś narzeka na niewygodę, podjeżdża samochodem, aby było lżej, a jednocześnie wymyśla samemu jakieś formy pokutne – np. ograniczając jedzenie tylko do chleba i wody. Elementem ascezy chrześcijańskiej są umartwienia. Dokonujemy tu podziału na umartwienia zewnętrzne i wewnętrzne. Umartwienia 79 zewnętrzne dotyczyć będą naszego ciała. Pierwsze ograniczenie może dotyczyć snu. Wielu świętych całe noce spędzało na modlitwie, spali po dwie, trzy godziny. Do umartwiania wykorzystywano także miejsce spoczynku. Niektórzy święci spali na gołej ziemi, inni na samych deskach, jeszcze inni używali poduszki wypchanej cierniami. Mistrzowie duchowi przestrzegają jednak przed przesadą i podkreślają, że sen jest potrzebny do regeneracji sił. Nie miałoby większego sensu umartwienie dotyczące snu, które w ciągu dnia czyniłoby człowieka niezdolnym w wypełnianiu jego obowiązków. Warto jednak przypomnieć sobie przykłady świętych, gdy przyjdzie nam narzekać na niewygody dotyczące noclegu na pielgrzymim szlaku. Umartwienie może dotyczyć także znoszenia trudnych warunków atmosferycznych, co na pielgrzymce zdarza się często. Wymiaru pokutnego nabiera więc marsz w strugach deszczu, skwarze i spiekocie słońca. W tym miejscu należy powiedzieć także o sposobach umartwiania się przez strój. W heroicznej postawie świętych znajdziemy wiele przykładów noszenia chociażby włosiennicy, czyli szorstkiej tkaniny zakładanej pod ubranie, czy różnego rodzaju łańcuszków dla zwiększenia dyskomfortu i niewygody. Ofiarowywano to w różnych intencjach. Św. Faustyna pisze w Dzienniczku: „d nosiłam siedem godzin pas łańcuszkowy, aby uprosić danej duszy łaskę skruchy, w siódmej godzinie doznałam odpocznienia, gdyż dusza ta już we własnym wnętrzu doznawała odpuszczenia, choć jeszcze się nie spowiadała." Nikt nie oczekuje od nas noszenia włosiennicy, ale wystarczy na pielgrzymce spełnić wymagania regulaminu dotyczącego odpowiedniego stroju. A trud marszu w upale z zakrytymi rękami i nogami staje się kolejną okazją do duchowego wzrostu. Na koniec wśród umartwień dotyczących ciała należy zwrócić uwagę na ograniczenia ilościowe i jakościowe przyjmowanych pokarmów. Jezus przestrzega przed tym, aby nasze „serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych” (Łk 21,34). Powtarza to również św. Paweł: „wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego […]. Ich losem 80 – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne” (Flp 3,18-19). Trzeba sobie uświadomić bardzo ważną zasadę: że człowiek żyje nie po to, żeby jeść, ale je po to, aby żyć. Wielu zapomina o tym, szukając nieustannie doznań związanych z jedzeniem i piciem, przez co dosłownie brzuch staje się ich bogiem. Św. Grzegorz stawia w tej materii pięć zarzutów: jemy za często, za dużo, za wykwintnie, z przesadnym doprawianiem i z dużą żarłocznością. Nie służy to już wtedy tylko zapewnieniu potrzebnej energii do życia, ale sprawia, że nasze „serca stają się ociężałe”. To, że odczuwamy przyjemność podczas spożywania pokarmów, oczywiście nie jest grzechem. Niekontrolowane może jednak stać się pewnego rodzaju bożkiem w naszym życiu. Z tego powodu potrzebny jest tutaj umiar. Pielgrzymka jest dobrym czasem, aby kilka zasad wprowadzić w czyn. Zacząć mogę od ograniczenia jakości jedzenia, które powinno być proste. W drodze i na noclegach powinienem kierować się słowami Jezusa: „jedzcie, co wam podadzą” (Łk 10,8). W ramach umartwienia mogę całkowicie lub częściowo zrezygnować z ulubionych potraw. Mogę także zwrócić uwagę na ilość spożywanych posiłków. Pielgrzymka nie może być „wielką ucztą” przerywaną kilkukilometrowym marszem. Z drugiej strony w ograniczeniu jedzenia i picia należy zachować roztropność, pamiętając, że pielgrzymowanie jest dużym fizycznym wysiłkiem, a brak picia i jedzenia może spowodować odwodnienie organizmu lub zasłabnięcie. Pielgrzymka nie jest też czasem na odchudzanie. Jeśli ktoś chce podjąć umartwienie w ograniczeniu jedzenia i picia w tym czasie, najlepiej, jeśli zrobi to w porozumieniu ze spowiednikiem lub lekarzem. Trudniejszą i często pomijaną formą umartwienia będą umartwienia wewnętrzne, które polegają na umartwieniu zmysłów wzroku, słuchu, dotyku oraz na wyborze milczenia. Są one ściśle powiązane z omówionymi już umartwieniami zewnętrznymi, a o ich zależności mówił św. Józef Sebastian Pelczar: „jak płot owoców nie wydaje, ale 81 ich strzeże, tak podobnie do zachowania owoców umartwienia wewnętrznego potrzebne jest umartwienie zewnętrzne”. Ten święty znawca duchowości mówił także, że „zmysły są bowiem drzwiami duszy. Jeżeli drzwi jakiego domu są zamknięte lub mają przy sobie straż, cały dom jest bezpieczny. Jeżeli są otwarte i bez straży, wszyscy wchodzą do domu, tak iż łatwo może być okradziony. Podobnie dzieje się z duszą, gdy jej drzwi, to jest zmysły, nie są strzeżone. Trzeba więc postawić im odźwiernego, a tym niech będzie umartwienie, by nigdy nie pragnęły przyjemności zakazanych, używały ostrożnie dozwolonych, a nieraz dla miłości Bożej odmawiały ich sobie. Przecież te przyjemności nie są dane na to tylko, byśmy ich używali, lecz i na to także, byśmy z nich składali Bogu ofiary”. Pielgrzymka zachęca nas do podjęcia walki wewnętrznej, którą pewien stary Indianin opisał w następujący sposób: „siedzą we mnie dwa psy. Jeden jest łagodny i dobry. Drugi zły i agresywny. Zły walczy z dobrym cały czas”. Zapytany, który zwycięża, Indianin odpowiedział: „ten, którego lepiej karmię”. Tak wiele „złego pokarmu” dostaje się do naszego umysłu i duszy dlatego, że nie kontrolujemy tego, na co patrzymy albo nie zwracamy uwagi na to, czego słuchamy. Również nasz język dostarcza wiele zła. „Wielu padło od ostrza miecza, ale nie tylu, co od języka” (Syr 28,18). Co mogę zrobić? Odwrócić wzrok, odejść lub przerwać niebezpieczną rozmowę, więcej milczeć. Tak wiele jest momentów w czasie pielgrzymki, gdzie mogę również podejmować umartwienia wewnętrzne. Każde z wymienionych umartwień pomaga w zapominaniu o sobie i zwracaniu się ku Bogu i drugiemu człowiekowi. Oddajmy jeszcze raz głos św. Józefowi Sebastianowi Pelczarowi: „nie odzyskasz pokoju, chociaż zadowolisz namiętność, bo pokój jest owocem zwycięstwa nad namiętnością. Gdy psu szczekającemu rzucisz kęs chleba, uciszysz go na chwilę, lecz gdy ten chleb strawi, na nowo będzie ujadał. Tak namiętność, zadowolona rzuconym kęsem, nie spoczywa długo, lecz tym natarczywiej atakuje i tym więcej pragnie. Z pokojem traci dusza 82 nieumartwiona swoją wolność, bo namiętności jak powrozy ściskają ją ze wszystkich stron. Jak Samson, wpadłszy w ręce nieprzyjaciół, został pozbawiony sił i wzroku, a potem przywiązany do koła młyńskiego, tak dusza, podbita przez namiętność, traci siłę, wzrok, wolność, i musi obracać kamień w usłudze pożądliwości. Jeśli zatem chcesz być wolny, bądź umartwiony”. Pamiętając, że pielgrzymka to obraz życia ludzkiego, możemy wszystkie wyżej wymienione wskazania odnieść do codziennego życia. Każdy akt pokuty i umartwienia świadomie podjęty i przeżyty będzie zbliżał nas do Boga. O konieczności takich działań przypomina nam Maryja, choćby w słowach zawartych w objawieniu fatimskim: "przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniła życie i nie zasmucała Boga ciężkimi grzechami. Niech ludzie odmawiają różaniec i pokutują za grzechy". Św. Józef Sebastian Pelczar przypomina, że „umartwienie gładzi kary doczesne, jakie byśmy w tym życiu lub w czyśćcu mieli odpokutować, i zjednywa nam nieśmiertelną chwałę w niebie”. Miejmy odwagę przeżywać pielgrzymkę, pamiętając o zasadzie św. Jana od Krzyża: "usiłuj zawsze skłaniać się: nie ku temu, co łatwiejsze, lecz ku temu, co trudniejsze", a owoce duchowe szybko pojawią się w naszym życiu, bo „jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię[...], obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24). PATRON DNIA 01.08.2014 r. (piątek) PATRON DNIA: ŚW. BENEDYKT JÓZEF LABRE (PIELGRZYM POKUTNIK) Żył bardzo krótko – 35 lat zaledwie. Pytany o miejsce zamieszkania i o stałe zajęcie, mógł tylko powiedzieć, że pielgrzymuje po drogach Europy o wyżebranym chlebie. Dzisiejsza cywilizacja uznałaby 83 go za jednostkę nieproduktywną i aspołeczną. Może dlatego jest świętym raczej zapomnianym i pozornie bardzo trudnym do naśladowania, jeżeli ktoś nie stara się dotrzeć do struktury jego wewnętrznego życia, skupiając się tylko na tym, co zewnętrzne… Jako najstarszy syn zamożnego rolnika z Amettes nie musiał żebrać. Nie przechodził też dramatu nawrócenia z koniecznością pokuty za popełnione dawniej grzechy. Wychowany w atmosferze prostej, ale głębokiej religijności, przeżywał Ewangelię z wiarą i powagą człowieka, który w niej widział drogę swego pielgrzymowania do Chrystusa. Zaczął tę drogę pod opieką proboszcza parafii Erin, Franciszka Labre, który był jego stryjem, pragnącym przygotować młodego i zdolnego Benedykta do kapłaństwa. Znalazł się w dobrych rękach. Ks. Franciszek miał tytuł doktora i bibliotekę dobrze zaopatrzoną w książki z dziedziny teologii ascetycznej. Gdy miał 16 lat, rodzice sprzeciwili się jego próbie zostania trapistą. Ale osiągnąwszy pełnoletność, usiłował zrobić to ponownie, pukając do bram klasztorów kartuskich i cysterskich, przyjmowany czasem na próbę, ale szybko odprawiany jako niezdolny do życia we wspólnocie, zbyt niespokojny i nie poddający się kontroli. Wrócił więc na świat i od 1770 roku był tylko pielgrzymem do wszystkich miejsc naznaczonych specjalnym objawianiem się mocy i łask Bożych oraz uświęconych pobytem, pracą lub męczeństwem bohaterów chrześcijaństwa. Wędrował po wszystkich drogach Europy. Znały go Francja, Niemcy, Hiszpania, Italia. W mieście Chieri pod Turynem Benedykt słyszy wewnętrzny głos, który mówi mu: „twoim powołaniem jest cały świat. Klasztorem Twoim ulice i drogi. Masz być pielgrzymem Bożym”. Przeszedł przez więzienia, zaznał prześladowań, stał się przedmiotem drwin i pogardy. Przepasany był sznurem franciszkańskim, który otrzymał w Asyżu, gdzie wstąpił do III Zakonu św. Franciszka. Nie był księdzem ani mnichem, nie wygłaszał 84 płomiennych kazań. Ale surowy i pogodny blask jego życia sam w sobie stanowił kazanie, które bezkompromisowo poruszało sumienia. Benedykt Labre pielgrzymował do wieczności jako żebrak, prosząc o chleb nie dla siebie jedynie, lecz dla spotykanych ubogich, chorych i więźniów. Przyjmował ten chleb z pokorą i przekazywał z miłością innym, dodając do jałmużny słowa o Bogu miłosiernym i o człowieku, który zawsze tego miłosierdzia potrzebuje. Poznał wszystkie sanktuaria europejskie, gdzie – jako pokutnik – modlił się o wybaczenie mu win własnych oraz grzechów całego świata. Grzechy te oraz ich skutki dobrze poznał w czasie swoich wędrówek po krajach uchodzących za chrześcijańskie. Nędzę moralną dostrzegał u żyjących w luksusie i u największej biedoty, zwalczał ją nie jako reformator, buntownik lub nawołujący do rewolucji, lecz własnym przykładem poważnego traktowania zasad Ewangelii. U jednych budził entuzjazm, u innych odrazę, wszystkimi wstrząsał. Ludzi pozyskiwał sobie pokorą i dobrocią- cnotami raczej zapomnianymi na dworach królewskich i nie znanymi nędzarzom. Ostatnim etapem jego pielgrzymowania był Rzym. Środowiskiem życiowym – społeczność marginesowa, do której nikt przyznać się nie chciał. Skupiała się ona w Koloseum, będącym wówczas w ruinie, i korzystała z miłosierdzia klasztorów. Widziano go godzinami modlącego się u stóp Najświętszego Sakramentu. Święty jednak, znając wagę zasług zdobywanych w ukryciu, pozostawał w swym nabożeństwie skromny i niepozorny – nie robił wokół siebie zgiełku głośnymi modlitwami i wylewnymi gestami, tak jak inni pobożni, ale mniej skromni pokutnicy. Krzepiąc serca radą duchową i własnym przykładem, a wszelkie pieniądze i dary, jakie otrzymał, dzieląc z ubogimi, sam żył w nędzy i najgorszych warunkach. Jego nietypowa droga, która rozminęła się ze ścieżką regularnego życia klasztornego, nie oznaczała jednak bynajmniej zaniedbania posłuszeństwa w życiu duchowym. Cały czas korzystał Święty z posługi spowiednika, z którym konsultował swoje praktyki 85 religijne i pokutne. Odznaczył się również wyjątkową gorliwością w przyjmowaniu Ciała Pana Jezusa, przygotowując się do Komunii przez spowiedź i wielogodzinne czuwanie przy tabernakulum. W końcu wycieńczony ostrym trybem życia podupadł na zdrowiu i przyjąwszy ostatnie sakramenty w kościele św. Ignacego, oddał duszę Bogu. Przed śmiercią jeszcze ostatkiem sił nawiedził kościół Santa Maria dei Monti, z którym był szczególnie związany. Spowiednik świętego Benedykta Józefa Labre, który spisał jego pierwszy życiorys, świadczy o ponad stu cudach, jakie miały miejsce przy jego grobie. Beatyfikowany przez błogosławionego Piusa IX w roku 1861, między świętych policzony został przez Leona XIII w roku 1881. Św. Benedykt Józef przypomina nam również o tym, że tu, na ziemi, wciąż jesteśmy pielgrzymami i najcenniejsze są dla nas atrybuty pielgrzymie, a wszystko inne, do czego się z reguły tak bardzo przywiązujemy, to zbędne dodatki. Ten święty żebrak, podobnie jak jego Mistrz, wciąż zwraca się do nas, byśmy gromadzili sobie skarby w Niebie. 86 02.08.2014 r. (sobota) Najlepszy Przewodnik – Maryja KOLEKTA (MR 247’’) Módlmy się. Boże, Ty dałeś nam za Matkę Rodzicielkę Twojego umiłowanego Syna, † spraw, abyśmy przez Nią pouczeni i napełnieni duchem prawdziwej pokuty i modlitwy, * coraz gorliwiej starali się rozszerzać królestwo Chrystusa, dla odnowienia świata. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE Dz 1, 12-14 Maryja jest obecna we wspólnocie uczniów. Wraz z nimi się modli, uczy otwarcia na dary Ducha Świętego i jest przykładem bezgranicznego zawierzenia Bogu. Czytanie z Dziejów Apostolskich Gdy Jezus został wzięty do nieba, Apostołowie wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, brat Jakuba. 87 Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego. Oto słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 51,3-4.12-13.18-19 Refren: Bądź pochwalona, Boża Rodzicielko. Błogosławiona jesteś, córko, przez Boga Najwyższego * spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi. i niech będzie błogosławiony Pan Bóg, * Stwórca nieba i ziemi. Refren: Bądź pochwalona, Boża Rodzicielko. Twoja ufność nie zatrze się aż na wieki * w sercach ludzkich wspominających moc Boga. Niech Bóg to sprawi, * abyś była wywyższona na wieki. Refren: Bądź pochwalona, Boża Rodzicielko. ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Szczęśliwa Dziewico, która porodziłaś Pana, błogosławiona Matko Kościoła, Ty strzeżesz w nas Ducha Twojego Syna, Jezusa Chrystusa. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. 88 EWANGELIA J 19, 25-27 Maryja Matka Jezusa jest nam dana jako Matka na drogę życia. Podobnie jak umiłowany uczeń mamy ją zabrać do siebie – do wszystkich swoich spraw. Słowa Ewangelii według świętego Jana Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. Oto słowo Pańskie MODLITWA POWSZECHNA MODLITWA NAD DARAMI (MR 245’’) Ojcze święty, przyjmij ofiarę, którą dzisiaj pokornie Tobie składamy, obchodząc wspomnienie Najświętszej Maryi Dziewicy, † i spraw, aby dla nas, zjednoczonych z Ofiarą Chrystusa, stała się źródłem pociechy w tym życiu * i zapewniła nam wieczne zbawienie. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen PREFACJA: 58 MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: III 89 MODLITWA PO KOMUNII (MR 247’’) Módlmy się. Boże, nasz Ojcze, obchodząc wspomnienie Dziewicy Maryi, uczestniczyliśmy w eucharystycznej Ofierze, † spraw, abyśmy się nauczyli pełnić Twoją wolę i osiągnęli zbawienie przez Twojego Syna, * którego za pośrednictwem Najświętszej Dziewicy dałeś nam jako Przedziwnego Doradcę. Który z Tobą żyje i króluje na wieki wieków. W. Amen ROZMYŚLANIE PORANNE 6 DZIEŃ – NAJLEPSZY PRZEWODNIK – MARYJA Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: o wiarę w pokonywaniu przeciwności i lęków i pragnienie ciągłego posilania się Ciałem Chrystusa 1 Krl 19, 1-8 Kiedy Achab opowiedział Izebeli wszystko, co Eliasz uczynił, i jak pozabijał mieczem proroków, wtedy Izebel wysłała do Eliasza posłańca, aby powiedział: «<Chociaż ty jesteś Eliasz, to jednak ja jestem Izebel!> Niech to sprawią bogowie i tamto dorzucą, jeśli nie postąpię jutro z twoim życiem, jak [się stało] z życiem każdego z nich». Wtedy <Eliasz> zląkłszy się, powstał i ratując się ucieczką, przyszedł do BeerSzeby w Judzie i tam zostawił swego sługę, a sam na [odległość] jednego dnia drogi poszedł na pustynię. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł 90 Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb. Wydawałoby się, że sprawy idą w dobrym kierunku. Bóg Jahwe objawił swoją moc w ogniu spalającym ofiary, potem wypełniło się proroctwo i spadł deszcz, prorocy Baala zostali usunięci. Wszystko zmierza ku temu, aby dokonać duchowego oczyszczenia Izraelitów. Jednak pozostała jeszcze Izebel. Dla niej liczy się władza i własne bezpieczeństwo, a to będzie miała zagwarantowane tak długo, jak długo będzie rozpowszechniony kult Baala. Stąd groźby skierowane do Eliasza. Wiara proroka ponownie wystawiona jest na próbę. Czy są momenty w moim życiu, gdy pojawia się przekonanie, iż zło wygrywa? Co wtedy robię? Uciekam jak Eliasz czy próbuję wytrwać w wierze? (chwila ciszy) I znów Bóg doświadcza człowieka, aby zaleczyć kolejną ranę. W przypadku Eliasza może to była pycha. Mąż Boży, wybraniec, dokonuje wielkich rzeczy, potrafi sprowadzić ogień z nieba. Jedyny prorok Jahwe. No właśnie. Eliasz przedstawia siebie jako jedynego ocalałego proroka. Nie jest to do końca prawdą. W 18. rozdziale pojawia się postać Obdiasza - zarządcy pałacu Achaba, który odznaczał się wielką bojaźnią Pańską, bo gdy Izebel tępiła proroków Pańskich, to Obadiasz zaopiekował się stu prorokami, ukrył ich po pięćdziesięciu w grocie i żywił ich chlebem i wodą. Powyższy fragment mówi więc o tym, że Eliasz nie był jedynym ocalałym prorokiem Boga Jahwe. I może dlatego potrzebne było kolejne trudne doświadczenie duchowe prowadzące do oczyszczającego wyznanie: odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków. Te pełne skruchy i pokory słowa świadczą o wewnętrznej przemianie. Czy ja dostrzegam w moim życiu momenty, w których odzywa się pycha? A może ukrywam to pod płaszczykiem udawanej pokory? (chwila ciszy) 91 Pan Bóg nie zostawia nas nigdy samych. Nieustannie podsyła inne osoby, bo człowiek jest istotą społeczną. Bardzo trudno jest mu funkcjonować w pojedynkę. Czym byłoby miasto bez burmistrza, szkoła bez nauczycieli, drużyna bez trenera. Potrzebujemy się nawzajem. Podobnie jest w naszej drodze do Matki. Korzystamy z pomocy wielu ludzi, często nieświadomi ich trudu. Pomyślę przez chwilę i podziękuje Panu za osoby, które są mi szczególnie bliskie podczas tej pielgrzymki. Nie zapomnę także o tych, których obecność i znoszenie ich obecności jest dla mnie wymagająca. Podziękuję Panu za osoby, które odpowiadają za moje wyżywienie, bezpieczeństwo i opiekę duchową. (chwila ciszy) Dzisiejszy fragment jest też zaproszeniem do tego, aby przez chwilę zastanowić się nad obecnością aniołów w moim życiu. Ludzką pomoc widzę i zazwyczaj doceniam. Gorzej bywa z prawdą o obecności Anioła Stróża, który realizuje misję pomocy w doprowadzeniu mnie do ostatecznej jedności z Bogiem. Czy wierzę w to i jestem wdzięczny? (chwila ciszy) Eliasz jadł i pił, tak jak mu anioł Pański kazał, a potem mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy. Jest w tych słowach zapowiedź chleba eucharystycznego, który staje się dla nas pożywieniem duchowym, dającym moc do dokonywania wielkich dzieł. Codziennie przyjmowana Komunia jest pokarmem pielgrzyma. Jutro będziemy ten temat rozważać. Dziś w czasie rozmyślania mogę zadać sobie pytanie: czy Eucharystia jest pokarmem, bez którego nie wyobrażam sobie życia? (chwila ciszy) Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Podziękuję za ten czas rozmyślania oraz za wszystko, co przyczynia się do mojego duchowego wzrastania. 92 KONFERENCJA MARYJA NAJLEPSZĄ PRZEWODNICZKĄ W PIELGRZYMCE WIARY Pielgrzymowanie jest szczególną podróżą do miejsca świętego i jest specyficzne dla obyczajowości chyba wszystkich religii świata. Już Stary Testament nakazywał Izraelitom odwiedzanie świątyni Jerozolimskiej każdemu mężczyźnie. Dla chrześcijan pierwszych wieków pielgrzymowanie było związane w nawiedzaniem grobów świętych męczenników, świadków wiary, którzy ponieśli śmierć za wierność Chrystusowi. Pielgrzymowano do miejsc, w których Bóg okazywał ludziom swą wyjątkową życzliwość lub upamiętniających jakieś istotne fakty z życia świętych lub gdzie znajdowały się grobowce lub relikwie. W krajach słowiańskich, na Ukrainie, w Rosji, powszechne było pielgrzymowanie do miejsc, w których znajdowały się święte Ikony. Również w Polsce pielgrzymują ludzie do sanktuarium jasnogórskiego, w którym od XIV wieku znajduje się starożytna Hodegetria – Ikona, której wymową jest właśnie WSKAZYWANIE DROGI. Matka Jezusa swoja dłonią wskazuje na swojego Syna jako DROGĘ. Zapewne jednym z motywów pielgrzymowania są słowa z Ewangelii: „ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”. Pielgrzymując, wypełniamy w pewnym znaczeniu słowa Jezusa, gdyż uświadamiamy sobie, czym jest w istocie nasze życie na ziemi: jest dochodzeniem do celu wyznaczonego przez Jezusa. Celem tym jest nie tyle miejsce święte, co sama świętość, która oczekuje nas w sercu Boga. Droga, pielgrzymka, musi dokonywać się w prawdzie, dlatego pielgrzymując korzystamy z sakramentu pojednania, by nie tylko poznawać Boga, ale i dać się poznać Bogu w prawdzie naszych czynów. Im bardziej wypowiadamy prawdę naszych czynów, myśli, słów i uczuć, tym bardziej stajemy się uzdolnieni do poznania prawdy o Bogu. To jest 93 droga do Życia wiecznego! Pielgrzymka jest pokutnym czynem. Świadomi swojej grzesznej historii, z własnej woli postanawiamy odrzucić pokusy, wyznawać grzechy i dokonać ekspiacji za nie oraz skupić się na modlitwie dla oczyszczenia wnętrza, pragniemy, by wypełniło się ono obecnością Ducha Świętego. Pokonując trud, zmęczenie, znosząc niedogodności wędrowania, zimno i deszcze, upał i osłabienie, a jednak nie rezygnując z celu, dajmy Bogu dowód naszego pragnienia nawrócenia i odżałowania licznych niewierności. Chyba każdy, kto chociaż raz pielgrzymował na Jasną Górę, kojarzy to miejsce cudowne z ewangelią o Kanie Galilejskiej. Uczta weselna, o której pisze św. Jan, tak naprawdę była pretekstem dla Ewangelisty, by w tym obrazie przedstawić zupełnie inne prawdy niż tylko zrelacjonować cud, który miał miejsce na wiejskim weselu. Ta ewangelia ciągle zaskakuje nowymi cudownymi smakami prawdy, za każdym razem, kiedy jest odczytywana w Kaplicy na Jasnej Górze. Św. Jan opowiada o weselu, ale nie ma słowa o pannie młodej. Jedyna kobieta, o której Ewangelia mówi, to Matka Jezusa. Cóż to za wesele, na którym jedyną godną uwagi kobietą jest tylko Maryja posługująca gdzieś na zapleczu, uwijająca się przy przygotowywaniu potraw? Kiedy Adam w raju poszukiwał właściwej pomocy wśród stworzeń, nie znalazł jej. Wszystkim stworzeniom ponadawał imiona, ale nie znalazł nikogo, kto by był pomocą w jego powołaniu do szczęścia. Tę pomoc znalazł w Ewie, którą Bóg uczynił z boku Adama. Po grzechu pierworodnym Bóg, pragnąc wejść ponownie w głębszą relację z człowiekiem, musiał też znaleźć POMOC podobną do Niego, kogoś, kto będzie na właściwym poziomie duchowym, by stanowić pierwszy węzeł miłości, rozpoczynający cały łańcuch misji Odkupienia człowieka. I wreszcie znalazł Miriam z Nazaretu. Uczynił ją podobną do siebie, podobną przez Niepokalane Poczęcie. Maryja została stworzona jakby z niepokalanego boku Boga, niczym Ewa z Adama. Miriam – mówiąc językiem biblijnej przenośni - została wydobyta ze snu Boga, z Jego marzenia o jedności z człowiekiem, z Jego tęsknoty 94 za ludzką duszą. Biblia mówi o Bogu i jego tęsknocie za duszą człowieka w sposób zachwycający: w liście św. Jakuba czytamy, iż „pragnie On zazdrośnie ludzkiej duszy” (Jk 4,5). Pielgrzymując na Jasną Górę ,odpowiedzieliśmy na zaproszenie Jezusa i Maryi, aby uczestniczyć w cudzie przemiany z Kany Galilejskiej, cudzie przemiany wody w wino, przemiany naszego serca. Na uczcie weselnej pojawia się tajemniczy Oblubieniec, ale nie wypowiada ani słowa. Zachowuje się jak duch. Jest też ów Starosta. I wreszcie jest Syn Maryi - Jezus Chrystus. Na tle tej uroczystości cudownie zarysowują się inne „zaślubiny”: Kościoła z Chrystusem albo Miriam z Duchem Świętym, ale też ludzkiej duszy z Bogiem. Żebyśmy mogli zrozumieć, jaki węzeł wiąże nas wszystkich z Chrystusem, mamy wzór w relacji Maryi do Ducha Świętego. Jednocześnie jest to więź między Duchem Świętym a duszą każdego z nas. Bogu chodzi o miłość. Człowiekowi jest źle nie tylko bez drugiego człowieka, ale jeszcze gorzej bez Boga. Jak małżeństwo z ukochanym mężem jest weselem panny młodej i weselem całej społeczności, tak poślubienie przez Boga duszy Maryi jest weselem dla całego Kościoła. Podobnie poślubienie Oblubienicy Chrystusa, czyli Kościoła, jest weselem wszystkich ludzi. Stąd bierze się radość wszystkich ludzi, narodów, ras, milionów i miliardów! Właśnie stąd, bo Duch Święty poślubił jednego człowieka, jedną duszę, jedno serce, ale poślubiając ją, stał się krewnym nas wszystkich. Maryja jest Córką Boga Ojca, Oblubienicą, a więc poślubioną Duchowi Świętemu i Matką Bożego Syna. Związanie dwojga kochających się ludzi było rozumiane jako powrót do utraconej jedności rajskiej i odbudowaniem tej jedności. W przypadku wesela w Kanie ów powrót staje się tak naprawdę powrotem do utraconej jedności z Bogiem, który objawia się jako poślubiający duszę człowieka. Grzech zerwał miłość Boga i człowieka jak akt separacji i teraz potrzeba było wyjątkowego związania czy też przywiązania na nowo, w wydarzeniu, które będzie jak przysięga ślubna. Przyglądając się więc weselu w Kanie, nie zapominajmy, że nie tyle 95 chodziło o wino, którego zabrakło, co raczej o miłość między Bogiem a człowiekiem, która odtąd będzie się wylewała żywymi strumieniami w nieskończoność. Rożne są miary łaski, bo też i różnymi jesteśmy. Przechowujemy skarb łaski duchowej w różny sposób – każdy ma własną miarę. Każdy jest inną stągwią. Dlatego sądzimy o sobie trzeźwo, według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył. „Nie będziemy się wynosili ponad miarę, lecz będziemy się oceniali według granic wyznaczonych nam przez Boga (...) Nie przechwalamy się ponad miarę, kosztem cudzych trudów(...) Nie ten, bowiem jest wypróbowany, kto się sam przechwala” (2Kor 10, 13-18), „każdemu zaś została dana łaska według miary daru Chrystusowego”. Powyższy wyciąg z biblijnych tekstów wyraźnie wskazuje, o jakie miary chodziło tak naprawdę w Kanie galilejskiej, gdy wypełniono stągwie. Zresztą sam nazwa miejscowości „QANA” w języku hebrajskim oznacza miarę do mierzenia długości wykonaną z trzciny. Był to trzcinowy pręt służący do mierzenia na przykład murów przy budowie miast. Takiej miary trzcinowej używał anioł wymierzający w wizji apokaliptycznej Niebieską Jerozolimę. Niebo, bowiem jest na miarę człowieka i człowiek jest miarą nieba (por. Ap 21,15-17). Bylebyśmy umieli dostrzec, że niebo zaczyna się w czynnościach jak najbardziej prozaicznych, takich jak wesele na wsi, lub praca w kuchni. W starożytnym Bliskim wschodzie uczty odbywały się często pod gołym niebem, w ogrodach, w których rosły drzewa, pachnące krzewy i kwiaty oraz owoce. Ogród był jedną z najwspanialszych rozkoszy starożytnego wschodu. Starannie ogrodzony kwitnący i owiany upajającymi zapachami henny, nardu, mirry, drzew balsamicznych, imbiru, cynamonu, wonnych trzcin, z sadzawką, od której odchodziły zwykle ozdobne kanały nawadniające i porośnięte lotosami i liliami. Prowadziła do niego zwykle wysadzana cyprysami droga z jedną jedyną bramą. Ogród stanowił ozdobę niejednego pałacu królewskiego albo w skromniejszym wymiarze zwykłego domostwa z prowincji. Słowo oznaczające ogrodowy park zostało przetłumaczone 96 na łacinę, jako PARADISUS, co już tłumaczono jako Raj! Biblia zaczyna się od rozkoszy rajskiego ogrodu, Edenu, ogrodu Boga. Wyobraźmy sobie taki niewielki ogród w Kanie galijskiej i tego rozradowanego Starostę, mówiącego słowa: „każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory” (J 2,10). Dopiero wino cudowne pochwalił Starosta, choć jak mówił - do tej pory też było ono smaczne. Przez trzy dni jednak nie pochwalił go, dopiero szczególną uwagę zwrócił na to, które było efektem cudu. Było ono cudowne, chyba jednak najlepsze. Wszystkie drogi chrześcijaństwa są dobre, ale jest cudownie najlepsza droga, posiadająca smak i zapach raju. Posłuchajmy proroka Jeremiasza: „to mówi Pan: Stańcie na drogach i patrzcie, zapytajcie o dawne ścieżki, gdzie jest droga najlepsza - idźcie po niej, a znajdziecie dla siebie wytchnienie” (Jer 6,16). Co jest ową cudowną, najlepszą drogą chrześcijaństwa? A właściwie, KTO jest tą cudowną ścieżką do Chrystusa, który mówił o sobie, że jest Bramą Raju? Kto jest DROGĄ do BRAMY? Pośród wielu typów ikon, istnieje ten, który nazywa się HODEGETRIĄ. W języku greckim HODOS, to droga, HODEGETRIA więc jest ikoną, która w sobie ukrywa prawdę wskazywania drogi. Najbardziej nam znaną Hodegetrią jest Ikona Jasnogórska. Postać Matki jest odziana w szal bizantyjski zwany MAFORION. Był to długi szal do stóp przykrywający głowę. Maforion Miriam był jedną z cenniejszych relikwii starożytności i przechowywano go w kościele w Konstantynopolu. W północnozachodniej części Konstantynopola znajdował się jeden z najwspanialszych w Bizancjum kościołów dedykowanych Bogurodzicy, zbudowany przez cesarzową Pulcherię około 450 r. Za panowania cesarza Leona I (457 r. - 474 r.) dobudowano do kościoła okrągłą kaplicę i umieszczono w niej MAFORION (szal Bogurodzicy), przywieziony z Ziemi Świętej. W kościele miały miejsce liczne cuda, a zwłaszcza objawienia świadczące o specjalnej opiece Bogurodzicy. Kościół spłonął doszczętnie w 1434 r. i nie został odbudowany. 97 W rozlicznych ikonach tego typu malowano na Maforionie Maryi gwiazdy. Jedną lub trzy. Gwiazda miała symbolizować dziewictwo Maryi. Trzy gwiazdy symbolizowały dziewictwo przed narodzeniem Jezusa, w czasie narodzenia i po narodzeniu. Maryja zasiada majestatycznie, wskazując aluzyjnie swoją prawą dłonią na Chrystusa. Prawa ręka była zawsze kojarzona z prawością, z życiem zgodnym z Prawem Boga. Na Jej lewej ręce zasiada Syn trzymający w ręku Biblię, gdyż jest księgą wyrażającą Jego tajemnicę i tajemnice każdego z nas. Dwoma wyprostowanymi palcami prawej ręki zdaje się błogosławić. Owe dwa palce odnoszą się do jego dwóch natur: boskiej i ludzkiej. Choć nie sposób nie odczytać tego gestu jako delikatne wskazywanie na swoją Matkę, jako na drogę do Niego, na tego, który nazwał się Bramą Nieba. Ona wskazuje Jego jako Bramę, On zaś Ją jako drogę i przewodniczkę. Intrygujący jest ów Maforion i trzeba jeszcze chwilę nad nim się zastanowić, gdyż charakterystyczną jego cechą są lilie. Gdybyśmy zadali sobie trud policzenia wszystkich lilii na Maforionie Matki, okazałoby się, że jest ich 66! Nie jest to przypadek. Starożytni komentatorzy Biblii, tacy jak Augustyn, Ambroży czy Orygenes twierdzili, że liczba sześć symbolizuje człowieka, gdyż ten był stworzony szóstego dnia. W Pieśni nad pieśniami istnieje zagadkowa metafora: „jak lilia pośród cierni, tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt” (Pnp 2,2). Lilie mają bardzo intensywny zapach, woń upajającą – świętość jest najpiękniejszym aromatem duszy. Maforion z liliami wskazuje więc na wyjątkowość osoby, która jest nim odziana. W porównaniu z tekstem z Pieśni nad pieśniami, obraz jasnogórski sugeruje czystość najintensywniejszą. Postać Maryi nie jest odziana w Maforion wyszyty cierniami, lecz liliami! Nie jest Ona lilią miedzy cierniami, ale między… liliami. Najczystsza z czystych, a nie czysta pośród skalanych. Jest więc niepokalaną, a nie tylko czystą! Jej Maforion zdaje się jeszcze przemawiać inną prawdą. Postać Maryi jest odziana jakby w liliowy ogród zamknięty w ramach obrazu. Jej świętość jest zamknięta 98 na grzech, a Jej ciało i dusza zapieczętowane jako wyłączna własność Boga. Stąd, wpatrując się w ikonę z Jasnej Góry, przypominają się inne słowa z Pieśni nad pieśniami: „ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico, ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym. Pędy twe - granatów gaj, z owocem wybornym, kwiaty henny i nardu, szafran wonna trzcina i cynamon, i wszelkie drzewa żywiczne, mirra i aloes, i wszystkie najprzedniejsze balsamy” (Pnp 4,12-14). Zdaje się, że autor Ikony Jasnogórskiej doprawdy chciał przenieść słowa natchnione z Pisma Świętego na Jej postać, w ten sposób nadając im sens jak najbardziej związany z Jej osobą. Owoc wyborny to owoc jej łona - błogosławiony Chrystus! A Ona sama jest odziana w ogród rajski – w najprzedniejsze aromaty świętości. Dalsze słowa z tego starożytnego tekstu również zdają się idealnie komentować Ikonę: „powstań, wietrze północny, nadleć, wietrze z południa, wiej poprzez ogród mój, niech popłyną jego wonności! Niech wejdzie miły mój do swego ogrodu i spożywa jego najlepsze owoce!” (Pnp 4,16). Wiatr, hebrajski RUAH, to Duch Święty, który rozwiewa jej zapach duchowy zapraszający każdego do odkrycia nowego raju w Jej bliskości. Każdy przecież może odczuć najprzyjemniejszy aromat Jej świętości pociągający do oddania się Jej z takim zaufaniem, z jakim to uczynił sam Syn Boży. Nikomu na świecie Bóg tak nie zaufał jak Jej. Trudno szukać drogi do Niego bardziej pewnej niż ta, którą sam wskazał, powierzając Jej siebie. Trzeba więc odkryć, że stworzył Ją specjalnie, jako Tę, która zbliża Jego do ludzi. Ale również Maryja jest Tą, Która jak nikt inny zbliża człowieka do Boga. Naśladowanie Chrystusa powinno zacząć się od tego kroku, który On sam, jako pierwszy uczynił. A był to krok oddania się Jej z całym zaufaniem. Bliskość z Chrystusem staje się najintymniejsza przez Nią, przez Maryję! Każdy, kto Jej w ogrodzie miłości, szuka Jezusa, staje Mu się najbliższy, gdyż Ona poznała Go najbliżej. Czyż nie jest Mu najbliższy ten, kto przyjmuje Go, jako owoc z ręki Nowej Ewy. Jak Ewa, była osobą, którą najskuteczniej 99 wykorzystał szatan, by uwieść Adama, tak Maryja jest osobą, którą Bóg w najcudowniejszy sposób się posługuje by nas „uwieść” dla Chrystusa. Nikt, żaden z aniołów, nie poznał tajemnicy Jezusa, Syna Bożego tak głęboko jak jego Matka. Matka poznaje dziecko najpierw sama w sobie, w swym wnętrzu. Tak właśnie Go poznała Maryja, poznała go najgłębiej, bo czy można głębiej poznać Go poza własnym wnętrzem? To sprawiło, że już na zawsze znała Go jak nikt inny. Matka czuje swoje dziecko, rozumie je, domyśla się najskrytszych pragnień swego dziecka, przewiduje, przenika jak nikt inny. Żadna stworzona istota nie poznała Chrystusa tak bardzo, jak Ona, Maryja, i również żadna stworzona istota nie przybliża Go drugiemu człowiekowi jak Ona. Ukryła Go w swym łonie jak owoc w ogrodzie, dlatego zupełnie przeniknęła Jego aromatem boskości, czyli poznaniem. Zapach symbolizuje bowiem poznanie kogoś. Niektórzy święci zupełnie jej oddani nabierali wyjątkowego zapachu, ten niesamowity efekt nazywa się osmogenezą. Tak było w przypadku m.in. Ojca Pio. Święty Paweł pisze w 2 Liście do Koryntian: „lecz Bogu niech będą dzięki za to, że pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie i roznosić o wszystkich miejscach woń Jego poznania. Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa zarówno dla tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie; dla jednych jest to zapach śmiercionośny - na śmierć, dla drugich zapach ożywiający na życie. A któż temu sprosta?” (2Kor 2,14-16). Jeszcze raz przypomnijmy sobie Maforion Maryi pełen lilii. Odziana w rajski ogród wskazuje pielgrzymom Chrystusa, w którym wszyscy odnajdujemy miłość Ojca. Na ikonie Syn jest namalowany najbliżej swej Matki. A skoro jest Jej najbliższy, to każdy dzięki Niej ma szansę na najbliższą relację z Jej Synem. Ona jest rajem, On owocem. Ona drogą, On Bramą. Ona jest najlepszą szatą, w której stajemy się najbliżsi Ojcu. Czy pamiętamy te słowa? „Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi!” (Łk 15,22). Tak, to słowa 100 z przypowieści o synu marnotrawnym. Gdy syn był jeszcze daleko ujrzał go Ociec i wzruszył się głęboko, wybiegł mu naprzeciw i rzucił się mu na szyję i ucałował go. Otóż wszyscy jesteśmy jeszcze daleko od Jasnej Góry. Ale tam – u tronu Matki Jasnogórskiej – gdy już dojdziemy do celu naszej pieszej pielgrzymki, wszyscy możemy przyodziać się w miłość Maryi – jak w najlepszą szatę. PATRON DNIA 02.08.2014 r. (sobota) PATRON DNIA: ŚW. BERNADETTA SOUBIROUS („TWÓRCZYNI” MIEJSCA PIELGRZYMKOWEGO W LOURDES – NIE WRÓCIŁA DO NIEGO JEDNAK NIGDY BO „LOURDES JEST DLA MATKI BOŻEJ, NIE DLA MNIE”) Święta Bernadetta Soubirous przychodzi na świat 7 stycznia 1844 r. w pobożnej i biednej rodzinie młynarza Franciszka i Ludwiki Soubirous. W 1854 r. z powodu finansowego kryzysu rodzina musi opuścić młyn w Boly i przeprowadzić się do małego, nędznego mieszkania w Lourdes. Ich sytuacja materialna pogarsza się wtedy jeszcze bardziej. Ojciec i matka pracują jako najemni robotnicy. Bernadetta zastępuje ich w domu i opiekuje się młodszym rodzeństwem – siostrą Antosią oraz braćmi Janem-Marią i Justynem. Z tego powodu nie chodzi do szkoły i nie przygotowuje się do Pierwszej Komunii św. W 1855 r. epidemia cholery dociera do Lourdes. Umiera wielu ludzi. Zaraża się również jedenastoletnia Bernadetta. Choroba zrujnowała jej delikatny organizm – dziewczynka nabawiła się astmy, a później gruźlicy kości nóg, co stało się przyczyną jej śmierci w trzydziestym czwartym roku życia. Na początku września 1857 r. rodzice wysyłają Bernadettę do rodziny Avarantów w pobliskiej wiosce Bertres, aby pomagała tam w wypasaniu owiec. 101 Wkrótce podejmują decyzję o jej powrocie do Lourdes. Bernadetta wraca 21 stycznia 1858 r. i rozpoczyna przygotowanie do Pierwszej Komunii św. oraz naukę w szkole podstawowej, którą prowadziły siostry z Nevers. Kiedy wracała ze szkoły, pomagała matce w pracach domowych i opiekowała się młodszym rodzeństwem. Bernadetta wychowywała się w atmosferze prostej i szczerej pobożności swoich rodziców, którzy codziennie modlili się razem z dziećmi. Przejęła od nich skarb żywej wiary i dziecięcego zaufania Bogu. 11 lutego 1858 r. Bernadetta razem z siostrą Antonią i sąsiadką Joanną wybrały się nad rzekę Gave, aby nazbierać suchych gałęzi do palenia w piecu. Kiedy podeszły do groty, nad którą wznosiła się skała, nazywana Massabielle, musiały przeprawić się przez przepływający tam strumień lodowatej wody. Po ściągnięciu butów Bernadetta zdejmowała pończochy, gdy nagle usłyszała dziwny szum wiatru. „Spojrzałam w stronę groty – pisała potem – i zobaczyłam, że z jej wnętrza wypłynął złocisty obłok, a tuż za nim wyszła tak niezwykle piękna Pani, jakiej nigdy w życiu nie widziałam. Miała białą szatę, welon także biały, błękitny pasek i żółte róże na stopach. Od razu popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i pokazała mi, bym podeszła do Niej, jak gdyby była moją matką. Cały mój strach zniknął, ale wydawało mi się, że straciłam świadomość tego, gdzie jestem. Przecierałam oczy, zamykałam je, otwierałam, lecz Pani wciąż stała na tym samym miejscu, dalej uśmiechając się do mnie – aż zrozumiałam, że to wszystko nie jest złudzeniem. Nie myśląc o tym, co robię, wzięłam w ręce swój różaniec i uklękłam. Pani skinęła głową na znak aprobaty i sama także wzięła do rąk różaniec, który miała przewieszony przez prawe ramię. Kiedy chciałam zacząć odmawiać różaniec i próbowałam podnieść dłoń do czoła, rękę miałam jakby sparaliżowaną – i dopiero kiedy Pani się przeżegnała, ja mogłam zrobić to samo. Jednak modliłam się sama, a Pani tylko przesuwała paciorki różańca w palcach, nie mówiąc nic. Dopiero na końcu każdej dziesiątki różańca odmawiała ze mną Chwała Ojcu... Kiedy skończyłam, dała 102 mi znak, abym się do niej zbliżyła, ale się nie ośmieliłam. Wtedy nagle znikła”. Kiedy dziewczynki zobaczyły klęczącą Bernadettę, zaczęły się z niej wyśmiewać, mówiąc, że jest głupią dewotką. Jednak po chwili zrozumiały, że coś musiało się stać, i dlatego uporczywie dopytywały się swej koleżanki, co to było. Początkowo Bernadetta nic im nie chciała powiedzieć, ale w końcu uległa; opowiedziała swym towarzyszkom o ukazaniu się tajemniczej Pani, prosząc je o zachowanie całkowitej tajemnicy. Jednak po powrocie do domu dziewczynki szybko wszystko wypaplały, a Bernadetta musiała w szczegółach opowiedzieć matce o swym tajemniczym widzeniu. Matka skrzyczała ją za to, twierdząc, że są to tylko przywidzenia, i zakazała jej chodzenia do groty. Spotkanie z tajemniczą piękną Panią, która wyglądała na młodą dziewczynę w wieku szesnastu lub siedemnastu lat, było dla Bernadetty tak wielkim przeżyciem, że od tamtej pory odczuwała wewnętrzne przynaglenie, aby jak najszybciej iść do groty na kolejne widzenie. Matka jednak kategorycznie zabraniała jej tego. Dopiero w niedzielę, 14 lutego, po Mszy św. uległa usilnym prośbom córki i wyraziła zgodę. Bernadetta razem z dwiema koleżankami natychmiast wyruszyły do groty Messabielle. Były uzbrojone w różańce oraz w butelkę ze święconą wodą. Chciały tajemniczą postać pokropić wodą święconą i w ten sposób sprawdzić, czy nie jest to przypadkiem jakaś pułapka złego ducha. Po drodze przyłączyły się do nich jeszcze inne dziewczynki. Bernadetta doszła pierwsza do groty i od razu uklękła do modlitwy różańcowej. „Zaledwie skończyłam pierwszy dziesiątek – pisze – ujrzałam tę samą Panią. Natychmiast zaczęłam kropić ją wodą święconą, mówiąc, aby została, jeśli przychodzi od Boga, a jeśli nie – aby odeszła. Równocześnie przyspieszyłam kropienie wodą. Pani uśmiechnęła się do mnie i pochyliła głowę. Im więcej kropiłam, tym bardziej uśmiechała się i potakiwała głową. (...) Kiedy skończyłam różaniec, postać znikła”. 103 Choć poza Bernadettą żadna z dziewczynek nie widzi jasnej Pani, dostrzegają, że twarz ich koleżanki staje się niezwykle piękna. Gdy Bernadetta udaje się do groty po raz trzeci, słyszy pytanie: „czy chcesz mi okazać tę dobroć i przychodzić tu codziennie przez 15 dni?”. A po dłuższej przerwie Pani dodaje: „nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie, ale na innym”. Przez następne 15 dni dziewczynka codziennie przychodzi do groty. W tym czasie Pani powierza Bernadetcie trzy sekrety dotyczące jej osoby: że zostanie zakonnicą, że umrze młodo i że będzie ogłoszona świętą. Wzywa za jej pośrednictwem do pokuty. Prosi, aby modliła się za grzeszników. Pani prosi też, aby w miejscu objawień wybudowano kaplicę i oddawano Jej cześć. Gdy dziewczyna przychodzi z tym poleceniem do dziekana, ten mówi: „powiedz swej pani, że proboszcz z Lourdes nie zwykł przyjmować poleceń od nieznajomych dam, niewyjawiających swego nazwiska”. Usłyszawszy relację Bernadetty, Pani wydaje jej następujące polecenie: „idź do źródła, napij się z niego i umyj twarz”. Przecież tu nigdy nie było żadnego źródła – myśli Bernadetta. Zaczyna więc grzebać w ziemi, wybiera najwilgotniejszą grudkę, wkłada do ust i wymiotuje. Pełna kompromitacja. Niedowiarkowie triumfują, a Bernadetta zyskuje miano oszustki. Ale nazajutrz, kiedy wizjonerce towarzyszy już tylko garstka osób, staje się cud – z groty zaczyna wypływać woda. Bernadetta podczas kolejnych widzeń pyta Panią, kim jest. Dopiero w dzień Zwiastowania – 25 marca 1858 roku – otrzymuje odpowiedź: „jestem Niepokalane Poczęcie”. Bernadetta była zaskoczona tą odpowiedzią, gdyż nie wiedziała, co znaczy to dziwne imię „Niepokalanie Poczęta”, tym bardziej że nigdy o nim nie słyszała. Nie zdążyła się już jednak o nic więcej zapytać, ponieważ śliczna Pani zniknęła. Bernadetta szybko pobiegła do proboszcza Peyramale'a, aby przekazać mu to dziwne imię. Aby go nie zapomnieć, w drodze ciągle powtarzała: „Niepokalanie Poczęta”. Bernadetta nie wiedziała, że 8 grudnia 1854 r. 104 w Bazylice Watykańskiej został uroczyście ogłoszony przez papieża Piusa IX dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Kiedy proboszcz usłyszał z ust Bernadetty imię „Niepokalanie Poczęta”, z wrażenia aż zaniemówił. Ostatni raz Bernadetta widzi Matkę Bożą 16 lipca 1858 roku i wtedy wydała się Jej jeszcze piękniejsza niż zwykle, być może dlatego, że 3 czerwca Bernadetta została dopuszczona do pierwszej Komunii św., pomimo słabych postępów w nauce podstaw wiary. Cztery lata później władze kościelne uznają prawdziwość objawień i cudownych uzdrowień, które nastąpiły przy grocie. Do 1866 roku Bernadetta przebywała w przytułku prowadzonym przez Siostry Miłości, gdzie uczęszczała do szkoły. Życie płynęło tam monotonnie, ale właśnie w tym okresie dojrzała w Bernadetcie decyzja o zostaniu siostrą zakonną. Biskup bardzo pragnął wysłać ją do klasztoru w odległym Nevers, aby nie skupiała na sobie ciekawości pielgrzymów. Bernadetta długo rozmyślała nad tą propozycją. Wiedziała, że z Nevers nigdy już nie powróci. Wreszcie ze łzami żegnała się z grotą: „Grota – to było moje niebo. Już jej więcej nie zobaczę”. Misja Bernadetty w świecie dobiegła końca. 7 lipca 1866 roku mogła wstąpić w Nevers do Sióstr Miłości, przyjęta darmowo przez mistrzynię nowicjuszek. Z woli przełożonej generalnej wizjonerka wobec całej wspólnoty opowiedziała o objawieniach Niepokalanej i z prostotą powtórzyła jej gesty i słowa. Biskup zakazał jej później mówić współsiostrom o cudownych wydarzeniach w Lourdes. Bernadetta nigdy nie złamała tego zakazu. Osobom postronnym nie wolno było zbliżać się do siostry Marii Bernardy, która w dniu obłóczyn przyrzekła: „przyszłam tutaj, aby się ukryć. Chcę być oceniana jako nic, chcę by o mnie zapomniano”. W klasztorze nie ma łatwego życia – siostra przełożona szydzi z niej w obecności innych. Jednak Bernadetta znosi to cierpliwie. Coraz bardziej dokucza jej astma, na którą cierpi od dzieciństwa. Dręczy 105 ją także tęsknota za piękną Panią z groty. Umiera 16 kwietnia 1879 roku. Miała 35 lat. Nietknięta przez czas spoczywa w kościele w Nevers, oczekując na zmartwychwstanie. Wszystkie pamiątki po niej są tam starannie przechowywane. Została kanonizowana w 1933 r. przez papieża Piusa XI. 106 03.08.2014 r. (niedziela) Eucharystia – pokarm pielgrzymów KOLEKTA (MR 259) Módlmy się. Wszechmogący Boże, wspieraj swoich wiernych † i okaż wiekuistą dobroć proszącym, którzy uznają Ciebie za Stwórcę i Pana; * odnów życie im udzielone i odnowione zachowaj. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE 1 Krl 19, 4-8 Cudowny pokarm jaki spożywa Eliasz jest zapowiedzią Eucharystii, której mocą dochodzimy do końca naszej życiowej drogi. Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej Eliasz poszedł na pustynię na odległość jednego dnia drogi. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków!» Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań i jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Podniósł się więc, zjadł i wypił, i znowu się położył. Powtórnie anioł Pana wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga!» Powstawszy zatem, zjadł i wypił. 107 Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aż do Bożej góry Horeb. Oto słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 34 (33), 2-3. 4-5. 6-7. 8-9 (R.: por. 9a) Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry. Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, * Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. Dusza moja chlubi się Panem, * niech słyszą to pokorni i niech się weselą. Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry. Wysławiajcie razem ze mną Pana, * wspólnie wywyższajmy Jego imię. Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał * i wyzwolił od wszelkiej trwogi. Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry. Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, * oblicza wasze nie zapłoną wstydem. Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał, * i uwolnił od wszelkiego ucisku. Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry. Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych, * aby ich ocalić. Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, * szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę. Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry. 108 DRUGIE CZYTANIE Krew Chrystusa oczyszcza nasze sumienia Hbr 9, 11-15 Czytanie z Listu do Hebrajczyków Bracia: Chrystus, zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych, przez wyższy i doskonalszy, i nie ręką, to jest nie na tym świecie, uczyniony przybytek ani nie przez krew kozłów i cielców, lecz przez własną Krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie. Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ileż bardziej Krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu. I dlatego jest pośrednikiem Nowego Przymierza, ażeby przez śmierć, poniesioną dla odkupienia przestępstw, popełnionych za pierwszego przymierza, ci, którzy są wezwani do wiecznego dziedzictwa, dostąpili spełnienia obietnicy. Oto słowo Boże ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ J 6, 51 Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. 109 EWANGELIA Chleb żywy, który zstąpił z nieba J 6, 41-51 Słowa Ewangelii według świętego Jana Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: «Jam jest chleb, który z nieba zstąpił», i mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę znamy? Jakżeż może On teraz mówić: „Z nieba zstąpiłem?”» Jezus im odpowiedział: «Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: „Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata». Oto słowo Pańskie. WYZNANIE WIARY MODLITWA POWSZECHNA 110 MODLITWA NAD DARAMI (MR 259) Miłosierny Boże, uświęć te dary, złożone jako znak ofiary duchowej, * i spraw, abyśmy sami stali się wieczystym darem dla Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen PREFACJA: 47 MODLITWA EUCHARYTYCZNA: I MODLITWA PO KOMUNII (MR 259) Módlmy się. Boże, nasz Ojcze, otaczaj nieustanną opieką wszystkich, których posilasz Twoim Sakramentem, † nie odmawiaj im swojej pomocy * i uczyń godnymi wiecznego zbawienia. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen ROZMYŚLANIE PORANNE 7 DZIEŃ – EUCHARYSTIA – POKARM PIELGRZYMÓW Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: 1 Krl 19, 8b -16 Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb. Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. 111 Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy Pan rzekł do niego: «Idź, wracaj twoją drogą ku pustyni Damaszku. A kiedy tam przybędziesz, namaścisz Chazaela na króla Aramu. Później namaścisz Jehu, syna Nimsziego, na króla Izraela. A wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola, namaścisz na proroka po tobie. Czterdzieści dni i czterdzieści nocy oraz góra Horeb kierują naszą uwagę na pielgrzymowanie Narodu Wybranego po wyjściu z niewoli egipskiej. Eliasz jest w złej kondycji, przestraszony, skołowany, jego oczekiwania się nie spełniły. Musi na nowo nauczyć się ufać Stwórcy. Ta 40-dniowa droga uczy go zależności, zaufania, pozwala na nowo odkryć powołanie, otworzyć się na nowe zadania jakie postawi przed nim Bóg. Czy pielgrzymka jest dla mnie też taką drogą, w trakcie której Bóg na nowo uczy mnie ufać Mu? (chwila ciszy) Góra Horeb, czyli Synaj, góra Przymierza, spotkania. Dlaczego góra? Bo góry trwają niezmiennie, a to przypomina mi o niezmienności Prawa Bożego. Ono jest dla mnie jedynym drogowskazem. Bóg prowadzi Eliasza właśnie tutaj, aby stanął u źródła zawartego Przymierza. 112 Czy czas pielgrzymki jest dla mnie odnowieniem Przymierza z Bogiem? Powrotem do Jego przykazań? Ile z nich zmodyfikowałem na własne potrzeby? Czy nie czas wrócić do źródła? Do początku? (chwila ciszy) Idź do ludu i każ mu się uświęcić – mówił na tej górze Bóg do Mojżesza. To jest pierwsze i podstawowe powołanie – uświęcenie. Ono dokonuje się w spotkaniu z Bogiem, w spotkaniu twarzą w twarz. Tego doświadcza Eliasz. Tego mogę doświadczyć również ja – spotkania przemieniającego i uświęcającego. Bóg pragnie rozpalić żar w moim wnętrzu. Po to wyprowadził mnie na pielgrzymi szlak. Czy mam takie pragnienie w sercu? (chwila ciszy) Przyjściu Pana towarzyszyły znaki. Najpierw był gwałtowny wiatr, następnie trzęsienie ziemi, później ogień. Wreszcie Eliasz poczuł łagodny powiew. Wiedział, że pod tą postacią ukrywał się Bóg. Zasłonił twarz i powtórnie wypowiedział Stwórcy swoje rozżalenie. Wyraził głębokie oddanie Bogu. Jak wygląda mój szacunek względem Boga? Czy próbuje dostrzec Jego obecność w rzeczach prostych, pozbawionych aury niecodzienności? Pan pojawia się często w chwili niespodziewanej, ale daje się zawsze poznać każdemu z nas. Przychodzi w ciszy, w lekkim powiewie wiatru. Prawie niezauważalnie. A jak u mnie było z ciszą w czasie modlitwy, w kościele, w czasie adoracji, czy teraz w czasie medytacji? (chwila ciszy) Bóg ponownie pyta go: co ty tu robisz, Eliaszu? Chce, aby prorok na nowo uświadomił sobie swoje powołanie. Bóg wie co dzieje się w sercu każdego człowieka. Wie, co dzieje się w narodzie izraelskim. Tym pytaniem przypomina mu o jego misji proroka. Eliasz nie ma oceniać Bożych działań, ani ludzi, nie ma tworzyć w sercu oczekiwań, szukać zrozumienia, ale ma pełnić wolę Bożą, ma iść i głosić. Czy ja też potrzebuję porzucenia własnych planów i osądów na rzecz woli Bożej? (chwila ciszy) 113 Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Podziękuję za ten czas i poproszę, aby na nowo wskazał mi moje powołanie, nowe zadania i uzdolnił do ich realizacji. KONFERENCJA EUCHARYSTIA POKARMEM NA DROGĘ W czasie tegorocznej pielgrzymki w szczególny sposób zastanawiamy się nad tym, co to znaczy „być pielgrzymem”. Bardzo mocno uświadamiamy sobie, że tych kilka dni, jakie przeżywamy w drodze na Jasną Górę, jest w pewnym sensie określeniem całego naszego życia. Całe życie chrześcijan to pielgrzymowanie do nieba – do Domu Ojca – do naszej ojczyzny. Tym samym, można zaryzykować może trochę prowokacyjne stwierdzenie, że czymś bardziej normalnym jest to, że jesteśmy w drodze, że pielgrzymujemy, niż to, że pozostajemy w domach, urządzamy się w nich, traktując je jako ostateczny cel naszego życia. Oczywiście to bardzo dobrze, że mamy godne miejsca mieszkania, chodziłoby raczej o to, abyśmy wiedzieli, że to wszystko jest jedynie czasowe, a zdążamy do tego, co wieczne. Pielgrzymowanie ma nas nauczyć szukać tego właściwego, ostatecznego celu, którym jest Pan Bóg. Jako pielgrzymi doskonale rozumiemy, jak ważny jest właściwy pokarm i odpowiedni napój. Nie bylibyśmy w stanie nigdzie zajść, gdybyśmy nie mieli siły do drogi, gdybyśmy nie zjedli i nie napili się. Jeśli pielgrzymka jest symbolem naszego życia, to analogicznie w spożywanym przez nas codziennym pokarmie odkrywamy symbol i przynaglenie do spożywania pokarmu duchowego, którym należy się posilać, aby dojść do wieczności. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba, jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Te słowa Pana Jezusa z ewangelii św. Jana dobitnie ukazują nam to, czym jest Eucharystia. Jest to pokarm, który daje życie wieczne. Oczywiście jest to tajemnica 114 wiary, a zatem coś, czego nie zrozumiemy, nie potrafimy znaleźć właściwych słów, aby tę rzeczywistość właściwie opisać i wyjaśnić. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo realnie istniejąca rzeczywistość, którą trzeba przyjąć nie tyle rozumem, co sercem i wiarą. Gdy Chrystus ogłaszał, że jest chlebem żywym spotkał się z powątpiewaniem. Jak mówi Ewangelia: sprzeczali się miedzy sobą Żydzi, mówiąc, jak On może nam dać swoje ciało do spożycia. Bardzo wymowna jest reakcja Jezusa, który nie wchodzi w te dywagacje, ale z jeszcze większym naciskiem mówi: jeśli nie będziecie spożywali ciała Syna człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego nie będziecie mieli życia w sobie. Tajemnicę tę trzeba więc przyjąć w całkowitym zaufaniu słowu Jezusa. Zapowiedź Eucharystii – pokarmu pielgrzymów na ich drogę do nieba - zawarta jest w wydarzeniach związanych z prorokiem Eliaszem. Wstań i jedz, bo przed Tobą długa droga. A potem relacja tego wydarzenia kończy się stwierdzeniem: mocą tego pokarmu szedł Eliasz czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aż doszedł do Bożej Góry Horeb. Eucharystia jest pokarmem na drogę. Nie chodzi już tylko o długość drogi, jak w przypadku Eliasza, ale drogę w rozumieniu całego życia. Wstań i jedz, bo przed Tobą długa droga. Droga do Boga, droga wierności Jego przykazaniom, droga, w czasie której, naśladując Chrystusa, mamy dźwigać nasz krzyż. Nie przejdziemy tej drogi bez pokarmu, bez Eucharystii. Przywołajmy teraz fragment z Ewangelii wg św. Marka dotyczący cudownego rozmnożenia chleba. Pan Jezus ma świadomość tego, że człowiek musi się pokrzepiać, musi się posilać: żal Mi tego ludu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli z daleka. Może nas uderzać wielki realizm Chrystusa i Jego wrażliwość. Żal mi tego ludu, mówi Jezus. I dalej: zasłabną w drodze. Oczywiście bardzo dobrze wiemy, że choć dokonał się cud, to ten chleb, który dał tłumom Jezus, był zwykłym chlebem. Ale ten zwykły 115 chleb był zapowiedzią chleba niebiańskiego, chleba, jakim stał się On sam – Jezus Chrystus. Chleba, jakim jest Eucharystia. I ten chleb jest nam dany, abyśmy nie zasłabli w drodze. Znamy to uczucie, kiedy brakuje sił, kiedy głód i zmęczenie są tak silne, że już nie dajemy rady. Czy ten stan jest tylko stanem fizycznym? Czy nie może on także spotkać nas w życiu duchowym? Podążając ku Bogu, także możemy zasłabnąć i dlatego potrzebujemy tego pokarmu, który w drodze ku Bogu da nam siłę. Jest nim Eucharystia. Dokumenty Kościoła, przekazując prawdy wiary o Eucharystii, nazywają ją „źródłem i szczytem”. Te dwa określenia mogą nam pomóc dobrze zrozumieć treść dzisiejszej konferencji. Źródło to początek, to coś, co zasila, ożywia; źródło to miejsce, do którego się wraca, aby zaczerpnąć wody i orzeźwić się. Szczyt to cel wędrówki. Eucharystia jest takim szczytem, bo w niej spełnione zostają wszystkie nasze pragnienia. To ona ostatecznie jest także zapowiedzią nieba – uczty, jaką w niebie przygotowuje dla nas Pan Bóg. „Źródło i szczyt” – początek i koniec drogi. Siła, jaką otrzymujemy, by wyruszyć w drogę i jednocześnie cel, ku któremu dążymy. Cel tu na ziemi i ukazanie tego celu, jakim jest niebo. Wiele pieśni eucharystycznych ukazuje nam Komunię św. właśnie jako pokarm na drogę. Przywołajmy jedną z nich znaną nam wszystkim – „Panie dobry jak chleb”. Tyś na pustkowiu chleb rozmnożył, Panie, / byśmy do nieba w drodze nie ustali. / Tyś stał się Manną wędrowców przez ziemię, / dla tych, co dotąd przy Tobie wytrwali. Wychodząc od cudu rozmnożenia chleba, dochodzimy do tego cudu, w którym wciąż uczestniczymy – cudu, jakim jest Eucharystia, danego nam, abyśmy nie ustali w drodze. Następnie uwidacznia się bardzo wyraźne nawiązanie do drogi, jaką Naród Wybrany podążał z Egiptu, gdy Bóg wyprowadzał go z niewoli faraona. Lud był żywiony manną. Manna była znakiem bliskości Boga, Jego opieki nad swoim ludem, ale była także zapowiedzią Eucharystii, czyli tego pokarmu, w którym Bóg ofiaruje całego siebie i sam staje się 116 naszym pokarmem na drodze do Ziemi Obiecanej, do prawdziwej wolności, do nieba. Od października 2004 r. do października 2005 r. Kościół obchodził Rok Eucharystii. Papież, św. Jan Paweł II, opublikował wówczas list Mane nobiscum Domine – „Zostań z nami, Panie”. Przywołał w nim scenę z Ewangelii wg św. Łukasza, w której uczniowie zmierzają do Emaus. Oto pierwsze fragmenty tegoż listu. Zostań z nami, Panie, gdyż ma się ku wieczorowi» (por. Łk 24, 29). Z tym usilnym zaproszeniem dwaj uczniowie zdążający do Emaus wieczorem w dniu zmartwychwstania zwrócili się do Wędrowca, który przyłączył się do nich w drodze. Przygnębieni smutnymi myślami, nie przypuszczali, że ten Nieznajomy to ich Mistrz, już zmartwychwstały. Odczuwali jednak, jak «pałało w nich serce» (por. tamże, 32), kiedy On z nimi rozmawiał «i wyjaśniał» Pisma. Światło słowa roztapiało ich twarde serca i «otwierało im oczy» (por. tamże, 31). Pośród cieni chylącego się ku zachodowi dnia i mroku zalegającego w duszy, ów Wędrowiec był jasnym promieniem, na nowo budzącym nadzieję i otwierającym ich ducha na pragnienie pełni światła. «Zostań z nami», prosili. A On przyjął zaproszenie. Wkrótce oblicze Jezusa miało zniknąć, ale Mistrz miał «pozostać» pod zasłoną «łamanego chleba», wobec którego otworzyły się ich oczy. (…) Na naszej drodze, pełnej pytań, niepokojów, nieraz także bolesnych rozczarowań, Boski Wędrowiec nadal przyłącza się do nas i nam towarzyszy, prowadząc nas przez wyjaśnianie Pism do zrozumienia Bożych tajemnic. Kiedy spotkanie staje się pełne, miejsce światła słowa zajmuje światło płynące z «Chleba życia», przez który Chrystus wypełnia w najdoskonalszy sposób swą obietnicę, że «będzie z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (por. Mt 28, 20). Nie pozostaliśmy sami na drogach naszego życia. Przemierza je z nami i pokrzepia nas Sam Chrystus, abyśmy tymi drogami mogli dojść do ostatecznego celu. 117 Eucharystia ukazana jest jako pokarm na drogę szczególnie w chwili zbliżającej się śmierci człowieka. Komunia przyjmowana przed śmiercią nazywa się wiatykiem. Nazwa pochodzi z języka łacińskiego i nawiązuje do określenia via – droga. Sama nazwa wskazuje zatem niejako ów pokarm na drogę. W obrzędach wprowadzających do udzielenia wiatyku kapłan mówi: nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus, zanim odszedł z tego świata do Ojca, zostawił nam Sakrament swojego Ciała i Krwi. W godzinie naszego przejścia z tego życia do Boga otrzymujemy Ciało i Krew Chrystusa jako pokarm na drogę i zadatek zmartwychwstania. Bezpośrednio zaś po udzieleniu Komunii św. kapłan dodaje: Niech Chrystus cię strzeże i zaprowadzi do życia wiecznego. Jeśli jednak całe życie jest drogą ku Boga, to tym samym każda Eucharystia jest wiatykiem, który na tę drogę nas umacnia. W każdej Komunii św. przychodzi do nas Chrystus, który nas strzeże i prowadzi do życia wiecznego. Tym samym wiatyk nie musi oznaczać tylko tej ostatniej Komunii św., ale każdą Komunię przyjmowaną przez chrześcijanina. Każda Eucharystia jest „zadatkiem na życie wieczne” i każda może stać się Komunią w znaczeniu wiatyku. Pomijając fakt, że nikt z nas nie zna czasu, w którym będzie odchodzić z tego świata, każda Komunia wprowadza nas w wieczność, każda jest zjednoczeniem z Bogiem, zjednoczeniem z Chrystusem nieustannie umierającym i zmartwychwstającym. Nie może nas zatem dziwić, że Kościół rozszerza dziś pojęcie wiatyku z ostatniej Komunii na wszystkie Komunie. Eucharystia bowiem jako wiatyk oznacza drogę nie tylko z tego świata do wieczności, ale drogę od chrztu począwszy przez całe pielgrzymujące życie chrześcijanina. Dlatego też na pielgrzymce każdego dnia odprawiamy Mszę św. Mamy bowiem świadomość, że jak potrzebujemy zwykłego chleba, aby wyruszyć w drogę i pokonać przestrzeń geograficzną, tak 118 potrzebujemy Eucharystii, aby w pielgrzymce naszego życia. wyruszyć w drogę do Boga PATRON DNIA 03.08.2014 r. (niedziela) PATRON DNIA: SŁUGA BOŻY CARLO ACUTIS („EUCHARYSTIA JEST MOJĄ AUTOSTRADĄ DO NIEBA”) Carlo Acutis urodził się 3 maja 1991 roku w Londynie. We wrześniu tegoż roku cała rodzina wróciła do Włoch. Carlo Acutis tak jak wielu jego rówieśników uwielbiał kreskówki, filmy i gry komputerowe. Podziwiany za uczynność, skromność, dobre maniery, chętnie pomagał kolegom i koleżankom w nauce - był bowiem niezwykle zdolny i inteligentny, szczególnie wyróżniał się zdolnościami w dziedzinie informatyki. Był też dobrym synem i wnuczkiem: kochał rodziców, wiele czasu spędzał z dziadkami. Zasłynął wśród kolegów ze zdolności informatycznych. Czytał literaturę fachową na temat komputerów i wiele programów umiał obsługiwać na poziomie uniwersyteckim. Jego wiedzą i umiejętnościami zaskakiwani byli nie tylko rówieśnicy. Carlo tworzył wiele stron internetowych i prezentacji multimedialnych. Przy jednym projekcie pracował razem ze studentem informatyki, który twierdził, że zapał Carla był dla niego bodźcem do intensywniejszych studiów. Wzięty włoski programista, gdy poznał chłopca powiedział: „miał takie zdolności do pisania programów komputerowych, że prawie mnie zawstydzał”. Utrzymywanie kontaktów z przyjaciółmi to druga dziedzina, w której Carlo był niezrównany. Sympatyczny, łagodny, z olbrzymim poczuciem humoru zjednywał sobie wszystkich. Lubili go nawet ci, którzy znacząco różnili się od niego poglądami. Nieustannie dbał, by przyjaźnie, które zawierał, pogłębiały się. 119 W wielu miejscach pojawiał się z kamerą, by robić zabawne filmiki i utrwalać chwile z życia swoich bliskich – rodziny i znajomych. Nie przegapiał też okazji, by filmować zwierzęta. To również była jego pasja – hodował dwa koty, cztery psy i złote rybki. Był bardzo wrażliwy na krzywdę zwierząt. Takim go zapamiętano – nastolatek jakich wielu. Kierunek: niebo Gdzie tu świętość? W tym wszystkim, co robił! Cała jego postawa była konsekwencją wiary w Chrystusa. Wiedzę informatyczną, jaką pilnie zdobywał, przeznaczał głównie na dzieła ewangelizacyjne. Twierdził, że możliwości, jakie dają komputery, należy wykorzystywać dla dzieł Kościoła. Stworzył wiele stron dla wspólnot, dla parafii. Był nawet odpowiedzialny za część prac związanych ze stroną Stolicy Apostolskiej. Jak wspomina sekretarz papieskiej Akademii Cultorum Martyrum: „wykorzystywał jeden z nowoczesnych środków komunikacji międzyludzkiej, jakim jest Internet, gdyż posiadał nadzwyczajną wiedzę informatyczną. Pomógł nam, z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem, stworzyć stronę Vatican.va”. Za niezwykle ważne uznawał dzielenie się zdolnościami z tymi, których spotykał na co dzień. Wiele czasu poświęcał na darmowe korepetycje ze swej ulubionej dziedziny, jakich udzielał kolegom ze szkoły. W niejednym rozpalił chęć poznania możliwości współczesnej techniki. Rodziło to znakomitą okazję do rozmów dotykających spraw wiary. Zależało mu również, by i inni włączali się w wolontariat. Chciał, by ludzie pomagali sobie nawzajem, dając z siebie to, co najlepsze. Stałość Kipiał pomysłami, słynął z aktywności i spontaniczności. Wyróżniała go jednak spośród rówieśników niezwykła konsekwencja. Z zupełną naturalnością powtarzał pozytywne zachowania. Choćby zupełnie banalne – jak witanie się z pracownikami szkoły. Jeden z nich 120 wspominał, że gdy Carlowi zdarzało się wejść do budynku innym wejściem, tak że nie przechodził wtedy obok pokoju woźnego, przychodził zawsze po pierwszej lekcji, by powiedzieć: „dzień dobry”. Ta konsekwencja objawiała się w tych zupełnie prozaicznych rzeczach, ale także w sprawach poważnych. Chłopak lubił działać systemowo: gdy na drodze swoich codziennych spacerów z babcią spotkał żebraka – postanowił mu pomagać według określonego planu. Namówił babcię, by ta zawsze przygotowywała kanapki, które zostawiali biednemu, gdy ten jeszcze spał. W przygotowane zawiniątko Carlo wtykał dodatkowo jakąś kwotę ze swego kieszonkowego, gdyż wiedział, że obok postu i modlitwy jałmużna jest filarem życia duchowego. Codzienność Nie zapominał też praktykowaniu pozostałych dwóch uczynków chrześcijańskiej miłości. Jego słabość do słodyczy przypominała mu o potrzebie postu. Za kwestię najważniejszą uważał modlitwę. Szczególnie zależało mu na codziennej Eucharystii. Nie tylko sam uczęszczał na Mszę Świętą, ale od najmłodszych lat namawiał do tego swoje otoczenie. Jeszcze jako małe dziecko prowadzała go do kościoła niania, polska studentka, która przez kilka lat opiekowała się rosnącym szybko chrześcijańskim wzorem. Do codziennych praktyk Carla należał też różaniec, modlitwa, której uczyła go mająca polskie korzenie babcia. Carlo mawiał: „Matka Boża jest jedyna kobietą w moim życiu!” i nigdy nie opuszczał „najzaszczytniejszego spotkania dnia”, czyli modlitwy na różańcu. Mimo zaangażowania nie był do końca zadowolony ze swej modlitwy – co tydzień spowiadał się z rozproszeń, jakie miewał podczas odmawiania kolejnych „zdrowasiek”. Czytał też wiele książek dotyczących duchowości; jego ulubieni święci wywodzili się z Zakonu Braci Mniejszych: św. Franciszek, św. Antoni, św. Pio. 121 Nawróceni hinduiści Postać taka jak Carlo musiała promieniować na innych. Szczególnie, że młody wyznawca Chrystusa miał w pamięci słowa św. Pawła: „nie ma Greka ani Żyda [...], lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus”. W swoim otoczeniu Carlo miał wielu wyznawców innych religii. Jego rodzice zatrudniali między innymi hinduistów. Szczególnie z jednym z nich – Rajeshem – łączyła go przyjaźń. Rajesh miał talent aktorski, więc często bawili się razem, nagrywając filmiki, w których wcielał się w rolę szpiega. Wspólne zabawy były też okazją do rozmów na tematy ostateczne. Rajesh wspomina: „Carlo mawiał, że moja przyszłość będzie szczęśliwsza, jeśli zbliżę się do Jezusa. Uczył mnie, korzystając z Biblii i katechizmu”. Pomimo młodego wieku chłopiec sprawdziłby się jako nauczyciel: „wszystkie kwestie wyjaśniał tak błyskotliwie, że wzbudził we mnie entuzjazm dla zagadnienia sakramentów”. Hindus, pomimo że należał do najwyższej, kapłańskiej kasty braminów, przyjął chrzest – „zaraził mnie swoją głęboką wiarą i rozpalił ją w mojej duszy”. Kolejno nawracali się następni hinduiści z otoczenia Rajesha. Eucharystia W centrum duchowości Carla było codzienne spotkanie z Panem w Eucharystii, która dla niego „była Jezusem realnie obecnym w świecie, tak jak w czasach Apostołów uczniowie mogli oglądać Jego, Człowieka z krwi i kości, jak przechodził ulicami Jerozolimy”. Często mawiał: „Eucharystia to moja autostrada do nieba”. I powiedzenie to stanowi syntezę jego duchowości i trzon jego egzystencji przeżywanej w przyjaźni z Bogiem. Po Pierwszej Komunii św. Carlo, za zgodą swojego przewodnika duchowego, który widział, jak wielkie jest jego nabożeństwo do Eucharystii, zaczął codziennie uczestniczyć we Mszy Świętej. Chłopiec często powtarzał, że „dzięki owocom codziennej Eucharystii, dusze ludzkie uświęcają się w sposób wręcz niezwykły i nie ryzykują, 122 że znajdą się w jakimś niebezpieczeństwie, które, mogłoby zaszkodzić ich zbawieniu”. Naśladując pastuszków z Fatimy, podejmuje drobne wyrzeczenia w intencji tych, którzy nie kochają Pana Jezusa w Eucharystii. Ojciec duchowny chłopca o jego wielkim nabożeństwie do Eucharystii i szacunku do kapłanów tak pisze: „Carlo był obdarzony szczególna wrażliwością i zawsze wyczuwał, czy księża pobożnie celebrują Mszę Świętą, a kiedy orientował się, że nie angażują się wystarczająco w celebracje eucharystyczną, był zasmucony. Wiele razy mi mówił, że księża, «będąc kapłanami i trzymając w dłoniach Chrystusa, powinni świadczyć o panu z entuzjazmem i być pełnym światłości Jego odbiciem, a nie osobami, które mechanicznie, bez zaangażowania serca, powtarzają rytuał liturgiczny. Wtedy nie emanuje z nich wiara w Boga». Carlo oddawał się także adoracji eucharystycznej przed lub po Mszy Świętej, aby «podziękować Jezusowi za wielki dar dla ludzi, jakim jest Jego żywa obecność w sakramencie Eucharystii». Nieraz prosił mnie o radę, jak przekonać do uczestniczenia w niedzielnej Mszy Świętej tych, którzy tego nie czynią. Za każdym razem, kiedy Carlo przyjmował Jezusa Eucharystycznego, modlił się: „Jezu, rozgość się w moim sercu! Potraktuj je jako swój dom!”, często też powtarzał: „Ci, którzy każdego dnia przyjmują Eucharystię, pójdą prosto do raju!”. Carlo wielokrotnie powtarzał też słowa: „Jezus postępuje bardzo oryginalnie, ponieważ chowa się w malutkim kawałeczku Chleba. Tylko Bóg może zrobić coś tak niewiarygodnego!”. Kiedy tata Carla zaproponował swemu synowi wspólny wyjazd na pielgrzymkę do Jerozolimy zorganizowaną przez pewnych jego przyjaciół, księży, Carlo odpowiedział: „wolę zostać w Mediolanie, gdyż jest tutaj tyle kościołów i tabernakulów, że w każdej chwili mogę pójść do Jezusa, dlatego nie odczuwam potrzeby, aby jechać do Jerozolimy'”. I jeszcze: „jeżeli Jezus przebywa wśród nas zawsze, gdziekolwiek znajduje się konsekrowana Hostia, jaki jest sens 123 pielgrzymowania do Jerozolimy po to tylko, żeby zwiedzić miejsca, w których Jezus żył 2000 lat temu? Dzisiaj to tabernakulum powinno być odwiedzane z taką samą pobożnością!”. Tata był bardzo poruszony tą odpowiedzią, która ukazywała wielkie nabożeństwo jego syna do Eucharystii. Umieranie Nie spodziewał się szybkiej śmierci. Jeszcze na kilka dni przed zaśnięciem snem wiecznym realizował ewangelizacyjne projekty informatyczne. Gdy poszedł do doktora podejrzewał tylko zwykłą grypę, a cierpienie postanowił ofiarować w intencji papieża i Kościoła. Lekarze dostrzegli, że to coś poważniejszego – ale początkowo uznali, że mają do czynienia ze świnką. Jak się jednak okazało Carlo był chory na białaczkę. Tydzień później, nie mogąc oddychać, zmarł. Pozostały po nim filmy, strony internetowe, ale przede wszystkim pamięć. Setki osób przyciągnął ku Chrystusowi. Nawracał zarówno w trakcie krótkiego życia, jak i przykładem heroizmu w obliczu śmierci. 124 04.08.2014 r. (poniedziałek) Nieustanna pielgrzymka – ŻYCIE (eschatologia) KOLEKTA (MR 5) Módlmy się. Panie, nasz Boże, mocą Twojej łaski przygotuj nasze serca, † abyśmy byli godni wziąć udział w uczcie wiecznego życia * i mogli otrzymać pokarm niebieski z rąk Jezusa Chrystusa, gdy przyjdzie w chwale. Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE 2 Kor 5, 1.6-10 Staramy się podobać Bogu, świadomi, że nasze życie doczesne jest przedsmakiem wieczności. Czytanie z Drugiego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian Bracia: Wiemy, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie. Tak więc, mając tę ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana. Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. Mamy jednak nadzieję i chcielibyśmy raczej opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Pana. Dlatego też staramy się Jemu podobać czy to gdy z Nim, czy gdy z daleka od Niego jesteśmy. 125 Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre. Oto Słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 27 (26), 1. 7-8a. 8b-9abc. 13-14 (R.: 1a) Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim. Pan moim światłem i zbawieniem moim, * kogo miałbym się lękać? Pan obrońcą mego życia, * przed kim miałbym czuć trwogę? Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim. Usłysz, o Panie, kiedy głośno wołam, * zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie. O Tobie mówi moje serce: * «Szukaj Jego oblicza». Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim. Będę szukał oblicza Twego, Panie. * Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy, nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi. * Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj. Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim. Wierzę, że będę oglądał dobra Pana * w krainie żyjących. Oczekuj Pana, bądź mężny, * nabierz odwagi i oczekuj Pana. Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim. 126 ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ J 14, 6 Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Ja jestem drogą i prawdą i życiem, nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. EWANGELIA Chrystus jest drogą, która prowadzi nas do wieczności J 14, 1-12 Słowa Ewangelii według świętego Jana Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście”. Rzekł do Niego Filip: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Odpowiedział mu Jezus: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, 127 że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca”. Oto słowo Pańskie MODLITWA POWSZECHNA MODLITWA NAD DARAMI (MR 2) Panie, nasz Boże, przyjmij te dary, które otrzymaliśmy dzięki Twojej dobroci, † Ty nam je dałeś, abyśmy mogli odprawiać eucharystyczną Ofiarę, * spraw, aby ona stała się dla nas zadatkiem wiecznego zbawienia. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen PREFACJA: 33 MODLITWA EUHARYSTYCZNA: I - III MODLITWA PO KOMUNII (MR 2) Módlmy się. Boże, nasz Ojcze, niech owocny będzie dla nas udział w tym Sakramencie, † przez który nas, pielgrzymujących na ziemi, podtrzymujesz w drodze do nieba * i uczysz całym sercem miłować to, co wieczne. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen 128 ROZMYŚLANIE PORANNE 8 DZIEŃ – NIEUSTANNA PIELGRZYMKA Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: odkryć swoje powołanie, także na nowo. 1 Krl 19, 19-21 [Eliasz] stamtąd poszedł i odnalazł Elizeusza, syna Szafata, orzącego: dwanaście par [wołów] przed nim, a on przy dwunastej. Wtedy Eliasz, podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz. Wówczas Elizeusz zostawił woły i pobiegłszy za Eliaszem, powiedział: «Pozwól mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł za tobą». On mu odpowiedział: «Idź i wracaj, bo po co to ci uczyniłem?» Wtedy powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył je na ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom, aby zjedli. Następnie wybrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą. Usłyszeliśmy krótki fragment mówiący o powołaniu Elizeusza. Bóg także wybrał go na proroka, na człowieka, który będzie aż do śmierci świadczył o wierności Boga. Warto pamiętać, że powołanie to odpowiedź na usłyszane wezwanie. Czasami kojarzy nam się ono z osobą kapłana lub siostry zakonnej. Ale powołanie skierowane jest także do mnie. Przede wszystkim Bóg pragnie naszej świętości. To jest najważniejsze z moich zadań. Zrealizować je mogę na kilka sposobów: w małżeństwie, w kapłaństwie, w życiu konsekrowanym lub żyjąc samotnie. Może moje wybory nie miały nigdy odniesienia do Boga. Wybierałem tak, bo tak mi się wydawało. Czy ja jestem gotowy przeżywać swoje życie jako zaproszenie przez Boga do konkretnych zadań? (chwila ciszy) 129 Eliasz ujrzał Elizeusza, kiedy ten pracował. Nie wypowiedział wielu słów, ale wykonał znaczący gest. Nałożył na Elizeusza swój płaszcz z sierści, charakterystyczny dla proroków. Płaszcz był symbolem. Oznaczał władzę, ale i człowieka, który był wyróżniony. Ponadto chronił prze zimnem, które panowało w nocy. Pan Bóg posługuje się znakami. Wzywając mnie, zsyła mi konkretne osoby i daje przez nie znaki. W ten sposób pragnie oznajmić, co dla mnie przygotował. Dobry Bóg ma plan na życie każdego z nas. Istotne jest, kiedy go odkryjemy i czy zechcemy zrealizować. Elizeusz chyba ucieszył się z wizyty Eliasza. Zbytnio się nie ociągał. Poszedł do swojego ojca, ucałował go. Był to znak rozłąki, opuszczenia najbliższych. Elizeusz dotychczasowy trud uprawy roli poświęcił Bogu, składając ofiarę ze zwierząt. Już nie były mu potrzebne. Pan zaprasza także mnie, do złożenie Jemu wszystkich moich smutków, rzeczy trudnych, które mnie bolą. Pomyślę przez chwilę o tym, co w moim życie jest prawdziwą trudnością i powierzę ją dzisiaj Ojcu, który jest w niebie. (chwila ciszy) Powołanie jest realizacją konkretnych celów. Słowa Eliasza: Idź i wracaj, bo po co to ci uczyniłem? Stanowią zachętę do przypomnienia istoty mojego powołania. I tak istotą powołania księdza będzie modlitwa, udzielanie sakramentów i głoszenie Słowa Bożego, a nie na przykład wyczynowe uprawianie sportu, uczeń ma się uczyć, a nie bawić cały czas, rodzic ma poświęcać czas dzieciom, a nie robić tylko karierę zawodową. Każdy może zrobić sobie krótki rachunek sumienia odpowiadając na pytanie o najważniejsze zadania w powołaniu i realizację ich w życiu. (chwila ciszy) Bóg woła, ja odpowiadam – to jest powołanie. Często wejście Boga w życie człowieka będzie wiązało się ze zmianą dotychczasowego życia. Pan powołuje grzeszników, dlatego pierwsza i zasadnicza zmiana będzie dotyczyła zerwania z grzechem, zmianą stylu życia, który do grzechu prowadził. Może zerwaniem grzesznych relacji? 130 Często związane jest to z lękiem, że po ewentualnej zmianie nie będę akceptowany w dotychczasowym środowisku, czy że stracę fajną znajomość. Na ile jestem gotowy na taką życiową rewolucję? (chwila ciszy) Czasem realizacja powołania będzie związana z rezygnacją z tego, co jest wartościowe. Tak było w życiu Elizeusza, dla którego bardzo ważną rolę pełnili rodzice. Musiał jednak ich opuścić, aby realizować powołanie proroka. Czy rozumiem w tym kontekście słowa Jezusa: kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10,37)? (chwila ciszy) Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Podziękuję za ten czas i poproszę o odwagę odkrywania, może też na nowo, mojego powołania. KONFERENCJA NIEUSTANNA PIELGRZYMKA– ŻYCIE (ESCHATOLOGIA) Kiedy jest się młodym, zazwyczaj myśli się o przyszłości nieodległej, bliskiej. Młody człowiek myśli o tym jaką szkołę wybrać, potem studia, zastanawia się, jak chciałby ułożyć swoje życie, czym się zajmować, gdzie pracować. Człowiek dojrzały natomiast rozmyśla nad tym, jak zapewnić godne życie i odpowiednie warunki życia dla swojej rodziny. Może czasem to myślenie o przyszłości ogranicza się jedynie do tego, co przyziemnie, materialne, do rzeczy, które zapewnić mają szczęście i radość, zadowolenie z siebie. Czy tylko takie patrzenie na swoje życie i codzienność jest właściwe? Czy nie trzeba zrobić czegoś więcej? Popatrzeć na swoją codzienność z perspektywy wiary, spotkania z Chrystusem w swojej codzienności? Popatrzeć na to wszystko co za mną, patrzeć na to, co dziś oczyma wiary, usłyszeć to, co pragnie powiedzieć mi Bóg, do czego mnie przygotować? 131 Pielgrzymowanie na Jasną Górę pomaga oderwać się od codziennych spraw i obowiązków, trosk i zabiegania. Pielgrzymka pomaga przybliżyć się do Boga przez Eucharystię, Spowiedź św., modlitwy, słuchanie Bożego słowa, konferencje, spotkanie z drugim człowiekiem czy przez ofiarę i wyrzeczenie, wyrażone w podjęciu trudu codziennego przemierzania kilkunastu czy kilkudziesięciu kilometrów, zmagania się ze słabościami, bólem i zmęczeniem, konfliktami i nieporozumieniami, które od czasu do czasu pojawiają się w grupie. To wszystko ma sens. To wszystko ma mnie do czegoś ma prowadzić. No właśnie, do czego lub do kogo mnie prowadzi? Dlaczego mam znosić to wszystko? Jaki jest mój cel? Czy szczytem jest dojście do Częstochowy? Może oczekuję czegoś więcej? Każdy z nas zanosi konkretną intencję z jaką zmierza przed tron Matki Bożej, by poprzez jej wstawiennictwo wyprosić u Boga potrzebne łaski. I dobrze, że tak jest. Mamy konkretny cel. Czy jednak zastanawiałeś się nad czymś więcej? Czy myślałeś o tym, że od Boga możesz otrzymać zupełnie coś innego, coś, czego w ogóle się nie spodziewałeś? Czy widzisz, że Bóg pragnie wskazać Ci piękniejszą drogę, która prowadzi ku życiu wiecznemu? Czy zastanawiałeś się nad tym, co już w tym czasie pielgrzymowania otrzymałeś od Boga, na co pomógł ci zwrócić uwagę, może odkryłeś w sobie piękne cechy, których dotąd nie widziałeś, a może odkryłeś coś, co potrzebuje oczyszczenia w sakramencie spowiedzi św.? Na pielgrzymce łatwiej jest odkrywać Boga, a przecież On tak samo jak w tych dniach, objawia się w naszej codzienności. Dzieje się tak, ponieważ w codzienności myślimy, planujemy, układamy i porządkujemy życie doczesne. Być może że za mało troszczymy się o wiarę, relację z Bogiem, o życie wieczne. Zresztą słowa: „życie wieczne” mogą rodzić w niektórych lęk, niepewność, powodując, że nie zastanawiają się nad nimi w ogóle. Kiedy jest się młodym tę myśl odkłada się na przyszłość, bo przecież jest się młodym, całe życie stoi 132 otworem, gdzie tu myśleć o przemijaniu, śmierci i życiu wiecznym? Nie czas na to. Kiedy jest się dojrzałym, doświadczyło się w życiu wiele, wtedy serce jest bardziej skłonne, by oderwać się od doczesności. Może dopiero doświadczenie śmierci bliskich osób, zwłaszcza śmierć nagła i tragiczna odrywa od myślenia przyziemnego, materialnego, kieruje ku temu co duchowe, rodzi pytania o cel, priorytety w życiu. Jaka jest moja codzienność? Czy rozmyślam o życiu wiecznym? Czy myśl o śmierci rodzi we mnie jedynie smutek i lęk? Czy jest wreszcie we mnie nadzieja zmartwychwstania? Całym swoim życiem przygotowujemy się na życie wieczne, moje dziś ma wpływ na to, co się ze mną stanie w czasie powtórnego przyjścia Chrystusa. „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!” (Mk 13,35-37). Jesteśmy zaproszeni do czujności i wrażliwości, byśmy dostrzegali obecność Boga pośród nas, w drugim człowieku, w wydarzeniach, w nas samych. Może czujemy tę bliskość, widzimy Boga, ale boimy się o tym mówić, żeby nie patrzono na nas jak na dziwaków? Nasza czujność ma być wypełniona nie lękiem, smutkiem, ale nadzieją, że osiągniemy życie wieczne, że śmierć nie jest kresem naszego życia, ale przejściem do życia wiecznego, bowiem jak mówi Jezus: kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11,25b-26). Te słowa Mistrza z Nazaretu kończy pytanie: Wierzysz w to? – fundamentalne pytanie o sens wiary, czy wierzę, że dzięki Bogu mogę żyć wiecznie, że przez moje codzienne życie, postępowanie daję konkretną odpowiedź Chrystusowi na zaproszenie do życia wiecznego w Królestwie Niebieskim? Św. Paweł wielokrotnie dawał świadectwo, że jego życie wypełnione było nadzieją i wiarą w zmartwychwstanie, że bez względu na wszystko był w stanie całym sobą poświecić się Bogu, nie patrząc na zagrożenia: „trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, 133 trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości+ (2 Kor 11,25-27), zatem jego życie nie było usłane różami, wszystkie przeciwności znosił dlatego, że wierzył w zmartwychwstanie umarłych. Doświadczenie Chrystusa pod Damaszkiem nie spowodowało tego, że św. Paweł żył bez zmartwień, problemów i trosk, ale to spotkanie nadało sens jego życiu – wiarę w życie wieczne i zbawienie, że Chrystus jest jedynym Odkupicielem człowieka. Wiarę tę realizował poprzez dawanie świadectwa o Zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie. Jezus pokazuje nam, jakie jest ostateczne przeznaczenie człowieka. Głosi przyjście Królestwa Bożego, wskrzesza, uzdrawia chorych. Ci, którzy uwierzyli Jezusowi wracają do zdrowia i życia, a więc ich ciała zostały zbawione. Zwłaszcza przypadki wskrzeszeń umarłych pokazują nam, że celem życia człowieka jest życie wieczne, zbawienie, zmartwychwstanie. Pusty Grób zaświadcza, że Chrystus zmartwychwstał, a tym samym zapowiada i nasze zmartwychwstanie. Jezus nas zaprasza. My swoim życiem dajemy odpowiedź. Nasza czujność i zatroskanie o życie wieczne są dla nas drogą, która u kresu ziemskiego życia ma nam pozwolić oglądać Boga twarzą w twarz, cieszyć się nagrodą życia wiecznego. Nasza troska o piękne życie w pielgrzymce do Domu Ojca ma uchronić nas od kary piekła, rozumianego nie jako miejsca, gdzie będzie smoła, upał, diabeł biegający z widłami, ma uchronić nas od piekła, czyli przed stanem wiecznej męki, stanem, gdzie nie ma Boga, gdzie nie można spotkać nic oprócz gniewu (por. Iz 30,27-28.30), gdzie nie ma dobra, miłości, 134 nadziei (por. Mt 8,12), gdzie króluje zło, nienawiść, grzech, szatan, gdzie panuje stan, od którego nie ma odwrotu, gdzie nie ma możliwości powrotu do Jezusa Chrystusa (por. J 1,14). Na tym właśnie polega kara piekła – jest nią utrata kontaktu z Bogiem i Jego miłością, człowiek nie może oglądać Boga, będzie odczuwał tęsknotę, którą utracił na zawsze. Ogarnie go niezgłębiona rozpacz, w której bledną jego wszelkie ziemskie tragedie. Ziemskie życie, wybory i postawy mogą pokazać, że przygotowanie na spotkanie z Bogiem będzie niewystarczające – wtedy człowieka czeka czyściec, a więc stan oczyszczania się, dochodzenia do czystej miłości. Czyściec jest stanem, kiedy to miłość Boga oczyszcza duszę człowieka. Dusza ubolewa nad każdym złem, które popełniła na ziemi, ubolewa nad każdą straconą chwilą, kiedy człowiek mógł stać się kimś lepszym. Proces oczyszczania polega na tym, że dusza nie ogląda Boga, ze względu na ograniczający duszę egoizm, skutki grzechów popełnionych na ziemi. Duszę wypełnia tęsknota za Bogiem, która zostanie zrealizowana, kiedy dusza będzie gotowa. Fakt istnienia czyśćca głosił Kościół od pierwszych wieków – św. Cyprian mówił o konieczności oczyszczenia duszy w życiu pozagrobowym, św. Augustyn uczył, że ulgę przebywającym w czyśćcu niesie modlitwa, jałmużna, ofiara Mszy św. Nauka o czasach ostatecznych, a więc o zbawieniu, czyśćcu i piekle nazywana jest eschatologią. „Nie jest ona tym, za co się ją czasami bierze: nie jest thrillerem z chrześcijańskimi rekwizytami w tle, ani tym bardziej horrorem, ani też melodramatem z happy endem. Nie jest również czymś w rodzaju science fiction dla wierzących prostaczków. Nie jest zbiorem reportaży stamtąd, z drugiej strony czasu, nie jest datowaniem końca świata. W ogóle nie jest zręcznym maskowaniem niewiary w niepojętość Boga, czyli nie jest udawaniem, że wiemy więcej na temat naszej pozaziemskiej przyszłości, niż zechciał nam objawić Bóg. Nie jest też eschatologia ani kijem (będziesz niegrzeczny — pójdziesz do piekła), ani marchewką (będziesz grzeczny 135 — pójdziesz do nieba) dla dzieci małych i dużych. Chrześcijańska eschatologia jest teologią nadziei o fundamencie trwalszym niż doczesność i przemijanie, fundamencie osadzonym w tym, co wieczne i nadprzyrodzone11. W naszych grupach od czasu do czasu rozbrzmiewają słowa piosenki: „Nasza pielgrzymka nie może się skończyć, nie może się skończyć i nie skończy się...”, nasze pielgrzymowanie trwa przez całe życie, zatem starajmy się wykorzystać dany nam czas tu na ziemi, dla zbawienia siebie i innych. Z chrześcijańską radością zmierzajmy ku Bogu Ojcu. PATRON DNIA 04.08.2014 r. (poniedziałek) PATRON DNIA: BŁ CHIARA BADANO (SZTUKA RADOSNEGO ZYCIA I SZTUKA UMIERANIA PEŁNEGO NADZIEI) Elegancka, energiczna, delikatna, wysmukła, wysportowana. Lubiła śnieg i morze. Normalna, młoda chrześcijanka. Nagle choroba, potem agonia, śmierć i proces beatyfikacyjny. Pozostały po niej listy, notatki i film o niej nakręcony amatorską kamerą. Nazywała się Chiara Badano. Gdy bliżej poznała ją Chiara Lubich, założycielka Focolari, nazwała ją „Chiara Luce” to znaczy „Jasne Światło”. 11 J. SZYMIK, Eschatologia, czyli teologia nadziei, [w:] http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/eschatologia_nadziei.html (dostęp: 14.04.2014 r.) 136 Oczekiwanie i wymodlone dziecko Urodziła się 29 października 1971 r. w Sassello, na Północy Włoch. Jedynaczka. Ojciec – kierowca ciężarówki. Mama – gospodyni domowa. Jedenaście lat od chwili ślubu modlili się i z tęsknotą czekali na dziecko. Mama zostawiła pracę zawodową, by zajmować się córeczką. Kochała ją i darzyła serdecznością, jednak potrafiła mówić „nie” na kaprysy Chiary. Decydujące spotkanie dziewięcioletniej dziewczynki Gdy miała 9 lat, poznała ideał jedności na spotkaniu dziewczynek z ruchu Focolari we wrześniu 1980 roku. W ruch włączają się też jej rodzice. Mając 12 lat, 27 listopada 1983 r. pisze do Chiary Lubich: „odkryłam, że Jezus opuszczony jest kluczem do jedności z Bogiem i chcę Go wybrać jako mojego jedynego Umiłowanego i przygotować się na Jego przyjście. Wybierać Go!”. Problemy w nauce i nieporozumienia z rodzicami W 1985 Chiara przenosi się do Savony, by uczyć się w gimnazjum i liceum klasycznym. Mimo wysiłku, ma problemy z nauką. Pozostaje na drugi rok w trzeciej klasie gimnazjum. Pojawiają się nieporozumienia z rodzicami, chociaż miłość jest silna i często dochodzi do kompromisów możliwych do zaakceptowania przez obydwie strony. Tak np. było z godzinami wieczornych wyjść z domu, kiedy zwłaszcza w weekend Chiara lubiła spędzać wieczory z przyjaciółmi w kawiarni w Sassello. Zrozumiałam, że nie byłam autentyczną chrześcijanką Mając 14 lat, 29 listopada 1985 roku pisze do Chiary Lubich: „odkryłam na nowo Ewangelię, w nowym świetle. Zrozumiałam, że nie byłam autentyczną chrześcijanką, ponieważ nie żyłam Nią do końca. Teraz chcę uczynić tę wspaniałą Księgę moim jedynym celem. Nie 137 chcę i nie mogę pozostać analfabetką tak nadzwyczajnego przesłania. Tak, jak łatwo mi przychodzi nauczyć się alfabetu, tak samo łatwo powinnam nauczyć się żyć Ewangelią”. Sport i dziewczęce zakochanie Podoba się i jest lubiana; stale otoczona przyjaciółmi i przyjaciółkami. Bardzo lubi sport: tenis, pływanie, wycieczki górskie. Nie potrafi ustać w miejscu. Chciałaby zostać stewardesą. Ogromnie ludzi tańczyć i śpiewać. Lubi się elegancko ubrać, starannie uczesać, czasami zrobić sobie delikatny makijaż, ale bez przesady. Chłopcy za nią biegają a ona lubi marzyć. Czasami mówi do przyjaciółki, patrząc na jakiegoś chłopca: „wiesz, ten mi się podoba”. Ale nic więcej. Szczególna przyjaźń łączyła ją z Luca. Jeśli nie była to wręcz miłość, to przynajmniej bardzo mocna sympatia. Jednak nie pozwala sobie na kompromisy. Zostawia go – mimo że nadal bardzo go lubi – gdyż zauważa, że w relacjach między nimi „czegoś” brakuje. Kiedy Luca pisze do niej, błagając, by do niego wróciła gdyż zrozumiał, że ją kocha – Chiara pozostaje niewzruszona. Uczy się „odcinać”. Przyjąć i utulić opuszczonego Chrystusa Latem 1988 roku, zaraz po tym, jak się dowiedziała, że nie przeszła z matematyki, wyjeżdża z młodszymi od niej dziewczynkami na Kongres do Rzymu. Jest jej ciężko, że musi powtarzać klasę, ale się nie wycofuje. Pisze do rodziców: „Nadszedł bardzo ważny moment – spotkanie z Jezusem Opuszczonym. Nie było łatwo Go przyjąć i uściskać, lecz Chiara [Lubich] tłumaczyła dziewczynkom, że to On powinien być ich Umiłowanym”. Niespodziewany wyrok Podczas gry w tenisa nagle odczuwa bardzo silny ból w ramieniu. Początkowo nie przywiązuje do tego wagi, podobnie zresztą lekarze. 138 Nawroty bólu skłaniają ich jednak do przeprowadzenia dokładniejszych badań. I oto wynik jak wyrok: sarcoma osteogenico – rak kości z przerzutami, jedna z najcięższych i bolesnych postaci nowotworu. Po długim milczeniu, bez płaczu i bólu Chiara przyjmuje odważnie wiadomość. „Będzie dobrze. Jestem młoda” – mówi. Jej ojciec powie później: „byliśmy pewni, że Jezus był pośród nas. To On dawał nam siłę”. Rozpoczyna się dogłębna przemiana; bardzo szybka wspinaczka do świętości. We właściwym momencie Pobyt w szpitalu. Chiara wyróżnia się altruizmem. Rezygnując z własnego wypoczynku, pomaga dziewczynie w ciężkiej depresji, uzależnionej od narkotyków. Towarzyszy jej wszędzie. Wstaje z łóżka mimo bólu, jaki odczuwa z powodu przerzutów w kręgosłupie. Potem będę miała czas aby spać – mówi. Stara się prowadzić normalne i radosne życie. Pisze w pamiętniku: „Tę chorobę Jezus zesłał mi we właściwym momencie”. Myśleliśmy, że przychodzimy ją podtrzymać na duchu Leży w szpitalu w Turynie. „Na początku myśleliśmy, że idziemy do niej, aby ją podtrzymać na duchu. Zrozumieliśmy jednak bardzo szybko, że to my nie mogliśmy się bez niej obejść, jakby przyciągani tajemniczym magnesem”. Jeden z lekarzy, Antonio Delogu wyznaje: „swoim uśmiechem i wielkimi, pełnymi światła oczyma pokazuje, że śmierci nie ma, a jest tylko Życie”. Dla Ciebie, Jezu Przechodzi dwie bardzo bolesne operacje. Po chemioterapii traci włosy, na których jej tak bardzo zależało. Przy każdym straconym kosmyku mówi prosto ale treściwie: „dla Ciebie. Jezu”. Nic nie pomagają operacje kręgosłupa ani chemioterapia. Rodzice przypominają jej, że za tym wszystkim kryje się tajemniczy plan Boga. Chiara kocha 139 jeszcze goręcej. Koledze, który jedzie do Afryki z misją humanitarną oddaje swoje oszczędności. Mówi: „Mi nie są potrzebne. Ja mam wszystko”. Nie chcę morfiny Istnieje taśma na której Chiara opowiada o bardzo bolesnym badaniu: „gdy lekarze rozpoczęli ten mały lecz dokuczliwy zabieg, przyszła pani z promiennym uśmiechem na ustach, przepiękna. Zbliżyła się do mnie, wzięła mnie za rękę i wlała we mnie odwagę. Znikła tak szybko, jak przyszła; więcej już Jej nie widziałam. Ogarnęła mnie ogromna radość i zniknął lęk. Zrozumiałam wtedy, że gdybyśmy byli gotowi na wszystko, ileż znaków Bóg by nam zesłał!”. Paraliż nóg. Ostatnia tomografia nie daje żadnej nadziei. Nadchodzi chwila wielkiej próby. Chiara nie chce morfiny. Tłumaczy: „odbiera świadomość, a ja mogę ofiarować Jezusowi jedynie cierpienie. Chcę dzielić z Nim jeszcze przez trochę Jego Krzyż”. Pyta lekarzy o swój stan. Chce być wszystkiego świadoma. Ten blask w Twoich oczach skąd pochodzi? 19 lipca 1989 – straszny krwotok. Chiara zostaje uratowana w ostatniej chwili. Mówi: „nie płaczcie nade mną. Ja idę do Jezusa. Na moim pogrzebie nie chcę ludzi płaczących lecz głośno śpiewających”. Podłączona do kroplówki mówi: „Czymże jest ta spadająca kropla w porównaniu z gwoździami w rękach Jezusa”. Z każdą kroplą powtarza: „dla Ciebie”. Odwiedza ją kardynał Saldarini i pyta: „masz przepiękne oczy. [Bije z nich] cudowne światło. Skąd ono w Tobie się bierze?”. Chiara odpowiada: „staram się bardzo kochać Jezusa”. Trudno mi opuszczać Niebo Czasami, choć zdarza się to rzadko, prosi rodziców, by nie wprowadzali do jej pokoju przyjaciół. Któregoś dnia tłumaczy: „nie był to znak mniejszej sympatii lub smutku. Wręcz przeciwnie. Było mi trudno 140 schodzić z tego poziomu na którym się znajdowałam a potem wchodzić tam z powrotem”. Wszyscy, którzy są przy niej, oddychają atmosferą Nieba. Chiara pisze: „ważne jest wypełniać wolę Bożą, to znaczy zaangażować się w grę, którą On prowadzi... Czeka na mnie inny świat i nie pozostało mi nic innego, jak mu się oddać. Czuję się teraz wciągnięta we wspaniały plan, który powoli, powoli się przede mną odkrywa. Tak bardzo lubiłam jeździć na rowerze, a Bóg zabrał mi nogi, ale dał mi skrzydła...” Czy zdołam być wierna Jezusowi opuszczonemu? 19 lipca 1990 r. pisze do Chiary Lubich: „medycyna złożyła broń. Wszystko zależy od Boga. Ponieważ przerwano zabiegi, nasilił się ból kręgosłupa, spowodowany dwoma operacjami i unieruchomieniem w łóżku. Nie daję już rady obrócić się na bok. Czy zdołam być wierna Jezusowi Opuszczonemu? Czuję się tak bardzo mała, a droga do przebycia jest ciężka. Czasem czuję się przygnieciona cierpieniem. Lecz to Umiłowany przychodzi mnie odwiedzić, prawda? Tak, ja też powtarzam razem z Tobą: jeśli chcesz tego Ty, Jezu, ja też tego chcę. Przygotujcie się na wesele Nadchodzi czas, gdy jest pewna, że niedługo odejdzie. Nie chce tego zmieniać. Nie prosi o uzdrowienie, lecz o moc do wypełnienia woli Bożej. Właśnie wtedy przygotowuje razem z mamą „uroczystość zaślubin”, jak sama nazywa swój pogrzeb. Niemalże nie da rady mówić. Tłumaczy jak chce mieć uszytą sukienkę. Decyduje, że będzie biała, bardzo prosta, z czerwonym paseczkiem. Prosi, by ubrała się w nią jej najlepsza przyjaciółka. Chce zobaczyć, jak na niej leży. Tłumaczy też mamie, jak chce być uczesana na ten dzień. Wybiera muzykę, śpiewy i czytania mszalne. Opowiada jakimi kwiatami ma być przybrany kościół. Chce, aby ceremonia pogrzebowa była jednym wielkim radosnym świętem. „Mamo – prosi. Gdy będziesz mnie 141 przygotowywała [do trumny], musisz powtarzać: Teraz Chiara Luce widzi Jezusa”. Spotkanie z Umiłowanym Obok Chiary Luce jej mama i ojciec. Za drzwiami – przyjaciele. Spokój, swego rodzaju zwyczajność. Jej ostatnie słowa są skierowane do mamy: „ciao. Bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa”. Jest niedziela, 7 października 1990 roku, godzina 4.00 nad ranem. Zakochani w Bogu nie umierają 25 września 2010 roku Kościół ogłosił Chiarę Badano błogosławioną. Jej życie stanowi świadectwo bezwarunkowego „TAK” wypowiedzianego miłości Bożej. W chwilach trudnej choroby nie powiedziała, że Boga nie ma; przeciwnie – wyznała wiarę w Tego, który jest i całkowicie oddała się Jezusowi. 142 05.08.2014 r, (wtorek) Owoce pielgrzymowania KOLEKTA (MR 170’’) Módlmy się. Boże, nasz Ojcze, od Ciebie pochodzi wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy, † spraw, abyśmy w Twoich darach dostrzegali Twoją nieskończoną dobroć * i miłowali Ciebie z całego serca i ze wszystkich sił naszych. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen PIERWSZE CZYTANIE 1 Sm 1, 20-22. 24-28 Poczęcie Samuela znakiem łaski dla Anny po Jej pielgrzymce i modlitwie w sanktuarium. Czytanie z Pierwszej Księgi Samuela Anna poczęła i po upływie dni urodziła syna i nazwała go imieniem Samuel, ponieważ powiedziała: Uprosiłam go u Pana. Gdy jej mąż, Elkana, udał się z całą rodziną, by złożyć Panu doroczną ofiarę i wypełnić ślub, Anna nie poszła, lecz oświadczyła swemu mężowi: Gdy chłopiec będzie odstawiony od piersi, zaprowadzę go, żeby ukazał się przed Panem i aby tam pozostał na zawsze. Gdy go odstawiła, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały. Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową 143 kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Panu. I oddali tam pokłon Panu. Oto Słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 27 (26), 1. 7-8a. 8b-9abc. 13-14 (R.: 1a) Refren: Będę Cię chwalił w wielkim zgromadzeniu. Błogosław, duszo moja, Pana, o Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki. Jak liczne są dzieła Twoje, Panie, ziemia jest pełna Twych stworzeń. Refren: Będę Cię chwalił w wielkim zgromadzeniu. Gdy odbierasz im oddech, marnieją i w proch się obracają. Stwarzasz je napełniając swym duchem i odnawiasz oblicze ziemi. Refren: Będę Cię chwalił w wielkim zgromadzeniu. Niech chwała Pana trwa na wieki, niech Pan się raduje z dzieł swoich. Niech miła Mu będzie pieśń moja, będę radował się w Panu. Refren: Będę Cię chwalił w wielkim zgromadzeniu. 144 ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ Kol 3, 15a. 16a Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. Sercami waszymi niech rządzi Chrystusowy pokój, słowo Chrystusa niech w nas przebywa z całym swym bogactwem. Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. EWANGELIA Łk 10, 1-12. 17-20 Pielgrzymka jest czasem szczególnej łaski i doświadczeniem mocy Bożej. Słowa Ewangelii według świętego Łukasza Jezus wyznaczył jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: „Pokój temu domowi”. Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają; bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: „Przybliżyło się do was królestwo Boże”». «Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: „Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, 145 że bliskie jest królestwo Boże”. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu». Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają». Wtedy rzekł do nich: «Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie». Oto słowo Pańskie MODLITWA POWSZECHNA MODLITWA NAD DARAMI (MR 171’’) Panie, nasz Boże, bez naszej zasługi udzieliłeś nam Twoich darów, † składamy Tobie Ofiarę uwielbienia i pokornie prosimy, * abyśmy ich używali na Twoją chwałę. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen PREFACJA: 39 MODLITWA EUCHARYSTYCZNA: I - III MODLITWA PO KOMUNII Módlmy się. Wszechmogący Boże, Ty nam dałeś Pokarm duchowy z Najświętszej Ofiary Twojego Syna, którą złożyliśmy Tobie na dziękczynienie, † obdarz nas męstwem i radością, * abyśmy 146 gorliwiej Tobie służyli i mogli otrzymać nowe dobrodziejstwa. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen ROZMYŚLANIE PORANNE 9 DZIEŃ – OWOCE PIELGRZYMOWANIA Wejście w klimat ciszy, skupienia i modlitwy. Prośba do Ducha Świętego. Wyrażenie intencji – prośby medytacji: niech koniec pielgrzymki stanie się początkiem mojego nowego życia. 2 Krl 2, 1-14 Kiedy Pan miał wśród wichru unieść Eliasza do nieba, szedł Eliasz z Elizeuszem z Gilgal. Wtedy rzekł Eliasz do Elizeusza: «Zostańże tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Betel». Elizeusz zaś odpowiedział: «Na życie Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» Zatem przyszli do Betel. Wtedy uczniowie proroków, którzy byli w Betel, wyszli do Elizeusza i powiedzieli do niego: «Czy wiesz, że Pan dzisiaj zabierze pana twego wzwyż, ponad twą głowę?» On zaś odrzekł: «Również i ja to wiem. Milczcie!» Wtedy powiedział do niego Eliasz: «Elizeuszu! Zostańże tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Jerycha». On zaś odrzekł: «Na życie Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» Weszli więc do Jerycha. Wtedy uczniowie proroków, którzy byli w Jerychu, przybliżyli się do Elizeusza i powiedzieli do niego: «Czy wiesz, że Pan dzisiaj zabiera pana twojego wzwyż, ponad twą głowę?» On zaś odpowiedział: «Również i ja to wiem. Milczcie!» Wtedy rzekł Eliasz do niego: «Zostańże tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Jordanu». Elizeusz zaś odpowiedział: «Na życie Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» I szli dalej razem. A pięćdziesiąt osób z uczniów proroków poszło i stanęło z przeciwka, z dala, podczas gdy oni obydwaj przystanęli nad Jordanem. Wtedy Eliasz zdjął swój płaszcz, zwinął go i uderzył wody, 147 tak iż się rozdzieliły w obydwie strony. A oni we dwóch przeszli po suchym łożysku. Kiedy zaś przeszli, rzekł Eliasz do Elizeusza: «Żądaj, co mam ci uczynić, zanim wzięty będę od ciebie». Elizeusz zaś powiedział: «Niechby - proszę - dwie części twego ducha przeszły na mnie!» On zaś odrzekł: «Trudnej rzeczy zażądałeś. Jeżeli mnie ujrzysz, jak wzięty będę od ciebie, spełni się twoje życzenie; jeśli zaś nie [ujrzysz], nie spełni się». Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto [zjawił się] wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios. Elizeusz zaś patrzał i wołał: «Ojcze mój! Ojcze mój! Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze». I już go więcej nie ujrzał. Ująwszy następnie szaty swoje, Elizeusz rozdarł je na dwie części i podniósł płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego. Wrócił i stanął nad brzegiem Jordanu. I wziął płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego, uderzył wody, <lecz one się nie rozdzieliły>. Wtedy rzekł: «Gdzie jest Pan, Bóg Eliasza?» I uderzył wody, a one rozdzieliły się w obydwie strony. Elizeusz zaś przeszedł [środkiem]. Jesteśmy dzisiaj świadkami niezwykłe sceny. Prorok Eliasz kończy swoją ziemską misję. Ale kończy ją w bardzo niecodzienny sposób. Nie doświadczył śmierci, ale został zabrany do nieba. Świadkiem tej sceny był Elizeusz jego wierny uczeń, który jak usłyszeliśmy nie chciał opuścić Eliasza, choćby na moment. Nie pozostał w Jerychu, ani na brzegu Jordanu, ale jego kroki łączyły się z krokami Eliasza. Miejsca, które odwiedzają przypominają nam o wędrówce Izraelitów po pustyni. Przejście przez Jordan było wejściem do ziemi obiecanej. Przejście Eliasza przez Jordan było symbolem końca ziemskiej wędrówki i wejściem do nieba-ziemi obiecanej. Kończy się nasza pielgrzymka. Czy przeżyłem ją w taki sposób, aby rozpocząć nowe życie? (chwila ciszy) Pielgrzymuję już wiele dni. Kiedy wychodziłem z domu, miałem w sercu jakieś pragnienia, intencje. W słowach Eliasza: żądaj, co mam ci uczynić, zanim wzięty będę od ciebie, warto dziś jeszcze raz zadać 148 sobie to pytanie: o co chcę prosić Pana przez wstawiennictwo Maryi po dotarciu na jasną Górę. Czy intencje się zmieniły od momentu wyjścia z domu? Czy jest w tym wszystkim pragnienie doświadczenia Boga? Czy towarzyszy temu moje nawrócenie? (chwila ciszy) Elizeusz świadom odejścia Eliasza, poprosił swojego mistrza o dwie części jego ducha. Prośba wydaje się nam dość dziwna. Co mogłyby znaczyć dwie części ducha? Czy Elizeusz miał na myśli moc, z jaką Eliasz dokonywał rzeczy wielkich? Czy patrząc na Eliasza, Elizeusza, świadków wiary, których poznawaliśmy każdego dnia, wierzę, że moje życie duchowe może być choć w części tak bogate? Czy wierzę, że z mocą Bożą mogę dokonywać czynów Eliasza? (chwila ciszy) „Dziś pocznę wywyższać cię w oczach całego Izraela, aby poznano, że jak byłem z Mojżeszem, tak będę i z tobą” (Joz 3,7). Takie słowa usłyszał Jozue przed przejściem przez Jordan. Na jego słowa kapłani wraz z Arką Przymierza weszli w wody Jordanu, a te się rozstąpiły. Był to znak, że Bóg żywy jest pośród nich. Tak samo można odebrać scenę przejścia przez rzekę Eliasza i Elizeusza. Czy przez te dni rekolekcji w drodze doświadczyłem osobiście, że Bóg żywy jest ze mną? (chwila ciszy) Elizeusz pełnił funkcje sługi Eliasza. Chodziło tu również o rolę u cznia. Służąc wielkiemu prorokowi Elizeusz zdobywa doświadczenie i wiedzę, aby kiedyś zacząć samemu służyć Bogu. Moment odejścia Eliasza ma stać się początkiem jego prorockiej misji. Sam Bóg mówił przecież do Eliasza: a wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola, namaścisz na proroka po tobie. Jesteśmy świadkami zdobywania kolejnych doświadczeń przez Elizeusza. Kiedy otrzymuje płaszcz Eliasza, postanawia wypróbować jego działanie. Uderzenie w wody Jordanu nie przynosi efektu. Dopiero przywołanie mocy Bożej daje rezultat. Jest to nauka dla niego i dla nas, że nie chodzi tu o cudowne przedmioty, które mają nadprzyrodzoną moc, ale o działanie Boga. Czy ja nie traktuje przedmiotów poświęconych jak 149 talizmanów, o magicznym działaniu, ale wiem, że to Bóg działa z mocą poprzez takie czy inne słowa, gesty, rzeczy poświęcone? (chwila ciszy) Posłuchajmy jeszcze raz biblijnego fragmentu. Podziękuję Bogu za ten czas. Za kilka godzin dotrzemy na Jasną Górę. W święto Przemienienia Pańskiego jeszcze raz spotkamy Eliasza, który tym razem będzie świadkiem objawienia się Boga w Jezusie Chrystusie. Niech postać proroka Eliasza, rozmyślanie nad słowem Bożym, mówiącym o jego życiu i działalności, zaowocuje prawdziwym spotkaniem z Jezusem Zmartwychwstałym. KONFERENCJA OWOCE PIELGRZYMOWANIA Każdy z nas zna wielu ludzi, których potrafi rozpoznać z daleka – po ich chodzie, sylwetce, rysach twarzy, błysku w oczach. Przez telefon rozpoznajemy ich po głosie. Nawet wtedy, gdy spotykamy kogoś po raz pierwszy, potrafimy po krótkiej rozmowie rozpoznać sposób myślenia, wyczuwamy intencję i domyślamy się, z kim mamy do czynienia. Poznajemy, z jakiego serca pochodzą słowa, poznajemy życzliwość czy też przewrotność. Spotykamy się z ukojeniem bólu, bądź czujemy uszczypliwość. Wyrabiamy sobie sąd o drugich. Mędrzec Syracydes stwierdza, że „hodowlę drzewa poznaje się po jego owocach, podobnie serce człowieka po rozumnym słowie” (Syr 27, 25). Ostatni dzień naszej pielgrzymki. Trudno będzie dziś dostrzec wszystkie owoce tegorocznych rekolekcji w drodze. Może już jesteś zaskoczony zmianami czy nowościami, które w sobie odkrywasz?! A może zastanawiasz się, po co to wszystko skoro i tak przez ostatnie osiem dni nic w tobie się nie zmieniło?! „A myśmy się spodziewali…” - mówią Apostołowie idący do Emaus, rozczarowani tym, co stało się z Jezusem w Jerozolimie. Jak oni, tak i wyruszyliśmy w drogę. Czego się spodziewałeś? Cel dla wszystkich ten sam – Jasna Góra. Ale droga każdego z nas zupełnie inna. Jako pielgrzymi jesteśmy do siebie 150 podobni, ale nikt z nas nie jest taki sam. Jedna Pielgrzymka, a tak „promieniście – kolorowa”. Pragnienie dotarcia do Matki we wszystkich tak silne, a oczekiwania… no właśnie - tak różnorodne. Rozmaite są też owoce pielgrzymowania. Niektóre wyrosły już w drodze. Na inne będziemy musieli poczekać może jeszcze długi czas. I dobrze, że tak jest. Bóg szanuje naszą różnorodność, wielorako obdarowując nas swoimi łaskami. W 2008 roku śpiewaliśmy w pielgrzymkowym hymnie: „Ręka w rękę, ramię w ramię, różni, piękni (…) Pan nas widzi, Pan buduje z nas Królestwo”. Bóg wie, kiedy dać plon. My musimy być cierpliwi. Pytanie o owoce pielgrzymowania postawione w ten ostatni dzień wędrówki jest jednak konieczne! Może to ostatnia szansa na zasiew? Jezus jest hojnym siewcą, bardzo hojnym, ale potrzebuje twojego „chcę”! To, czym się karmimy, z jakimi ludźmi się spotykamy, z kogo czerpiemy wzorce i jakich słów słuchamy wywiera wpływ na całe nasze życie. Pouczająca, wartościowa książka, interesujący, rzetelny program telewizyjny, mądrzy, doświadczeni ludzie – to drogowskazy ku piękniejszemu życiu, bardziej bogatemu, radośniejszemu i przepełnionemu dobrem. W dzisiejszym fragmencie Ewangelii z naszej pielgrzymkowej Liturgii Słowa widzimy obraz siedemdziesięciu dwóch wybranych przez Pana, powracających z radością: „Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają.” Przez wzgląd na Twoje imię – to jest korzeniem drzewa wydającego dobre owoce. On jest krzewem winnym, my latoroślami: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić.” ( J15,5). Sekret powodzenia misji uczniów tkwi w ich zjednoczeniu z Jezusem, który jest ich pokarmem, wzorcem, drogowskazem. Im bardziej czas pielgrzymki był zakorzenianiem się w Chrystusie, tym obfitsze będą jego owoce. Prosto mówiąc – jest Jezus - są owoce, nie ma Jezusa - nie ma owoców! 151 Pielgrzymi szlak to czas pozostawiania za sobą tego wszystkiego, co zbędne, co przytłaczające i puste. „Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów (…)” – to także słowa z dzisiejszej Ewangelii. Tutaj zabieramy jedynie to, co najpotrzebniejsze. Bez zbędnego nadbagażu. To właśnie podczas tej Bożej wędrówki uświadamiamy sobie, jak wiele posiadamy rzeczy, które obciążają nasze życie. Po co mi na każdym kroku komórka w ręku, słuchawki w uszach? Myślisz, że bez tego nie przeżyjesz następnego dnia? Wiele tego rodzaju cierni może w naszym życiu zagłuszać wzrost ziarna, pozostawiając je bezowocnym. Czy nie dostrzegasz, że multimedialna kroplówka, którą sobie każdego dnia serwujesz, niekoniecznie jest lekarstwem? Bogaty młodzieniec z ewangelicznej przypowieści, nie potrafiąc rozstać się z posiadanym majątkiem, odchodzi od Jezusa zasmucony. Nie idź w jego ślady! Zaśpiewaj razem z Luxtorpedą: „jeśli umrę, zanim umrę, to nie umrę, kiedy umrę i uwolnię się z kajdan”. Ważne w poszukiwaniu owoców pielgrzymowania jest pytanie: kogo widzą inni, patrząc na mnie? Czy dostrzegają we mnie oblicze samego Jezusa? Jakie są na co dzień owoce mojego chrześcijańskiego życia? Pielgrzymka jest bezowocna, jeśli doświadczenia z drogi kompletnie nie przekładają się na moją codzienność! Rekolekcje w drodze są jak źródło, jesteśmy tu „na chwilę”. Jako wędrowcy zatrzymujemy się, zaspakajamy pragnienie po to, by ruszyć w dalszą drogę. Przykłady pociągają, oto więc kilka świadectw pielgrzymów: Paulina, lat 30: z perspektywy czasu, przez wieloletnie pielgrzymowanie na Jasną Górę nauczyłam się, że nie zawsze Bóg chce tak, jak my chcielibyśmy, by było – musiałam starać się to zaakceptować. Czasem trudno było pogodzić się z wolą Boża, ale wiedziałam, że Bóg chce dla nas jak najlepiej i „kiedy zamyka drzwi, to otwiera okno”(…) Z każdej sytuacji jest wyjście i, mimo iż nam się wydaje, że nie jesteśmy w stanie sprostać wielu rzeczom, to z pomocą Bożą się udaje - choć czasem na to wszystko potrzeba czasu… 152 Innym owocem jest patrzenie z większym szacunkiem na drugiego człowieka. Nie zawsze jest tak, że „lubi się” wszystkich, ale pielgrzymka uświadomiła mi, że każdy jest dla nas jak brat i choć nie zawsze darzymy kogoś szczególną sympatią, to nie okazujemy mu tego i staramy się zaakceptować drugiego człowieka takim, jaki jest – z jego wszystkimi wadami. Cudownym owocem Pielgrzymki jest miłość! Bóg postawił nas na swej drodze, mimo iż nam się wydawało, że to nie jest dobre, bo każdy z nas miał miłosny zawód i trudno było „przyjąć” nam ten dar od Boga, to jednak wola Boża okazała się najlepsza. Teraz jesteśmy małżeństwem. Denisa, lat 26: wspólne modlitwy z pielgrzymami nauczyły mnie słuchać, rozumieć i ufać. Zrozumiałam również, że wiary nie możemy zachowywać tylko dla siebie. Zyskałam więcej sił, mądrości i odwagi do dawania świadectwa mojej wiary. Hania, lat 29: pielgrzymka nauczyła mnie otwartości na innych ludzi. Krzysiek, lat 24: chodziłem do kościoła, ale raczej biernym byłem słuchaczem. Pielgrzymka nauczyła mnie angażowania się w życie mojej wspólnoty parafialnej. Zostałem lektorem, a także prezesem parafialnego duszpasterstwa młodych. Wojtek, lat 30: pielgrzymka nauczyła mnie przede wszystkim słuchać Pana Boga. W drodze odkryłem moje powołanie i tam je umacniałem. Od pięciu lat jestem księdzem, który nie wyobraża sobie wakacji bez pielgrzymki! Hubert, lat 32: Praca nad swoim charakterem pozwoliła mi dostrzec te płaszczyzny swojego wnętrza, które dotychczas były niedoceniane lub zupełnie zakryte. Podejmując ryzyko, poszedłem dalej i rezygnując z siebie, skierowałem się ku bliźniemu. Dając z siebie nieco więcej niż zwykle, stałem się wyczulony na piękno trudu i ofiary. 153 „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” (Mt 10, 8). Ludzka egzystencja spełnia się przez zdolność do kochania. Oto ja – daję się drugiemu człowiekowi zupełnie za darmo. Tak jak nienawiść paraliżuje życie, tak miłość je wyzwala. Potrafię dawać, jeśli uznaję się za stworzenie zrodzone z miłości. Pielgrzymka to czas pogłębiania miłości, a całe życie to droga jej uwalniania. To jest powołanie każdego chrześcijanina. Podobnie jak apostołowie posłani zostali w świat, by objawić mu Bożą miłość, tak i ja jestem wzywany do dzielenia się doświadczeniem tej miłości z każdym napotkanym człowiekiem. By jednak mogło się to dokonać w pełni, potrzebne jest moje zaangażowanie. Chęć działania, a nie pozostawania biernym. Wspaniałe owoce tegorocznej pielgrzymki mogą wyrosnąć w 2016 roku. Właśnie wtedy w Krakowie odbędą się Światowe Dni Młodzieży. Już dziś weźmy sobie do serc słowa papieża Franciszka: „[…] mam nadzieję, że będzie hałas. […] Chciałbym, aby was było słychać w diecezjach, chcę, aby się wychodziło na zewnątrz, żeby Kościół wychodził na ulice, chcę byśmy się bronili przed tym wszystkim, co jest światowością, bezruchem, przed tym co jest wygodą, klerykalizmem, od tego wszystkiego co jest zamknięciem w sobie”. Zaangażowanie się w przygotowanie i przebieg ŚDM to niewątpliwie na ten czas misja dla każdego z nas! Jezus mówi: „poznacie ich po ich owocach” (Mt 7, 20). Jakie są owoce tegorocznej pielgrzymki? Co dała mi wędrówka do Jasnogórskiej Pani? Co dostrzegam już dziś, teraz, w tym momencie? A co mogę zrobić, by owoce były jeszcze dojrzalsze? Jedna ważna i bezcenna wskazówka – nic nie zrobisz, jeśli twoje serce pozostanie martwe. Nawet, gdybyś miał długą listę dobrych czynów, na nic się to zda, jeśli twoje serce będzie jak zakręcony słój. Pan Bóg podczas pielgrzymki zalewał cię swoimi łaskami, ale na serce nie padła nawet najmniejsze kropla z tego, co Ojciec miał ci do zaoferowania. Serce w słoiku, to serce przepełnione grzechem. Pragniesz owoców – biegnij co prędzej 154 do spowiedzi! Ona otworzy twe serce na działanie Boga. To naprawdę niewiele, a owoce zobaczysz natychmiast. Nie zatrzymuj się! PATRON DNIA 05.08.2014 r., (wtorek) PATRON DNIA: ŚW. JAN XXIII („KOŚCIÓL TO OGRÓD KTÓRY NALEŻY PIELĘGNOWAĆ” – DUCHOWE OWOCE ŻYCIA W KOŚCIELE) „Nie jesteśmy na ziemi by pilnować muzeum lecz by pielęgnować kwitnący ogród życia” – słowa te wypowiedział po śmierci papieża Piusa XII wybrany na jego następcę – Jan XXIII. Słowa te są ciągle aktualne. Gdy po raz pierwszy wszedł do swych watykańskich apartamentów, otworzył okno mówiąc: „wpuśćmy trochę świeżego powietrza”. Gest ten stał się symbolem jego pontyfikatu. „Świeżego powietrza” dla Kościoła oczekiwał po soborze, który rozpoczął w 1962 r. „Był to krok nieoczekiwany, snop niebiańskiego światła” – wyznał w inaugurującym go przemówieniu. Dokonał w nim też kopernikańskiego przewrotu w teologii, wprowadzając rozróżnienie pomiędzy niezmiennym depozytem wiary a sposobem jej wyrażania, który należy dostosowywać do czasów, w których żyje Kościół. Takim dostosowaniem była decyzja o odejściu w tekstach soborowych od potępiania czyichkolwiek poglądów na rzecz pozytywnego wykładu wiary. Wychodził z założenia, że przedstawiciele Kościoła nie mogą „zamykać się w fortecy”, traktując wiarę jak przedmiot kontemplacji, ukryty niczym skarb. „Kościół nie jest muzeum archeologicznym” – przekonywał. To raczej publiczna studnia, do której ludzie od pokoleń przychodzą czerpać wodę. Jego zadaniem jest dawać tę wodę 155 wszystkim. Używał też innego porównania: „Jesteśmy na ziemi po to, by uprawiać ogród kwitnący życiem, i któremu obiecana jest chwalebna przyszłość”. Angelo Roncalli urodził się w górskiej wiosce niedaleko Bergamo w północnych Włoszech. Jego ojciec, mając do wykarmienia dziesięcioro dzieci, przez długi czas był jedynie dzierżawcą skrawka ziemi. „Wyrosłem w atmosferze samowystarczalnej, błogosławionej biedy, która ma bardzo małe wymagania” – wspominał papież. Doświadczenie to naznaczyło go na całe życie, w którym odznaczał się wielką prostotą. Nie imponowały mu godności, którymi stopniowo obdarowywał go Kościół. Nie pragnął ich, przyjmował je niechętnie, w duchu posłuszeństwa. Lecz to właśnie dzięki nim stał się jednym z najlepiej przygotowanych do swej posługi papieży, nie tylko XX w. Do szkoły chodził 6 km w każdą stronę przez góry, najczęściej boso. Choć był zdolny, nie miał zamiłowania do nauki. Najczęściej zbierał oceny zaledwie dostateczne. Mimo to przyjęto go do seminarium w Bergamo. O kapłaństwie myślał od dziecka. Marzył o tym, by być wiejskim proboszczem. „Nie pamiętam takiej chwili, żebym nie chciał służyć Bogu jako ksiądz” – mówił po latach. Studia teologiczne kontynuował w rzymskim Seminarium św. Apolinarego, uzupełniając je specjalizacją z historii Kościoła, która nie przestała być jego pasją nawet wtedy, gdy został papieżem. Nazajutrz po święceniach kapłańskich klęcząc przed papieżem św. Piusem X usłyszał słowa: „życzę, aby Twoje kapłaństwo stało się pocieszeniem dla Kościoła Bożego”. „Chcę być dobry, zawsze, wobec wszystkich” – notował młody kapłan. Gdy kilka dni później odprawiał prymicje w swej rodzinnej wiosce, ktoś zażartował: „Teraz musi ksiądz się postarać i zostać papieżem”. W 1926 roku, kiedy był młodym biskupem, narzekał że urząd ten przyniósł mu wiele utrapień. Ich przyczyną były centralne organa administracji kościelnej. Ponad 30 lat później, zrządzeniem Opatrzności, sam stanął na ich czele jako papież. Jednak i teraz Kuria 156 Rzymska chciała zablokować dzieło jego życia – zwołanie soboru watykańskiego II. Obawy budziło nie tylko to, czy zaawansowany wiekiem papież, mający 77 lat, podoła temu zadaniu, ale przede wszystkim niechęć przed podjęciem ogromnego wysiłku i potrzebą przewartościowania całej dotychczasowej postawy Kościoła – przejścia do otwarcia na świat, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Kiedy jeden z kurialistów oświadczył papieżowi, że otwarcie soboru w roku 1963 będzie absolutnie niemożliwe, bo nie zdąży się go przygotować, Jan XXIII zripostował z typową dla siebie prostotą – „otworzymy go więc w roku 1962”. Tak też się stało. Zapowiedział zwołanie soboru pod natchnieniem, nie mając nawet zarysowanej jego wizji. Potem przyznał, że myśl o soborze dojrzewała nie jako owoc długich rozważań, lecz kwiat niespodziewanej wiosny. Miał być papieżem przejściowym, stał się papieżem przełomu. Po rekolekcjach w sierpniu 1934 roku zanotował: „kiedy pytam siebie, co mam czynić, by podobać się Bogu i osiągnąć świętość, tę tylko słyszę odpowiedź: «trwaj nadal, jak dotychczas, w posłuszeństwie, spełniaj dzień po dniu swoje zwykłe czynności bez zniecierpliwienia, bez nadzwyczajności, lecz starając się o coraz większą gorliwość i doskonałość»”. Wielka dyscyplina wewnętrzna sprawiła, że później mógł wyznać: „Nie miałem nigdy, ani nie doznałem, pokus przeciwko posłuszeństwu”. A co do świętości, jego zapiski w słynnym „Dzienniku duszy” nie pozostawiają wątpliwości, że do niej konsekwentnie dążył – jako ksiądz, biskup, papież. Gdy obejmował stolicę patriarszą w Wenecji, powiedział wiernym: „chcę być waszym bratem, dobrym, przystępnym i rozumiejącym. I takim był. Każdy wenecjanin mógł do niego przyjść, a gdy jego sekretarz oponował przeciwko polityce „otwartych drzwi”, uciął krótko: „Niech przychodzą. Może ktoś będzie się chciał wyspowiadać”. Najpierw ludzi szokowało, a potem przyzwyczaili się do widoku, gdy patriarcha Roncalli przeciskał się między stolikami w kawiarni Leonciniego na Placu św. Marka, witając się i rozmawiając 157 z tamtejszymi bywalcami. Wierny temu stylowi pozostał także, gdy zasiadł na Stolicy św. Piotra. Papieskie obowiązki nie zmieniły jego skłonności do żartów. Podczas odwiedzin w szpitalu Ducha Świętego, roztargniona siostra przełożona przedstawiła się słowami: „jestem przełożoną Ducha Świętego”, na co Jan XXIII odparł: „ma siostra szczęście, ja jestem tylko wikariuszem Jezusa Chrystusa”. O jednym ze swoich współpracowników mawiał: „ma wiele pomysłów, lecz czasem zastanawiam się, kto tu jest papieżem: on czy ja...”. Burzył się, gdy zamykano turystom wstęp na kopułę bazyliki św. Piotra, kiedy przechadzał się po ogrodach watykańskich: „ale dlaczego ludzie nie mogliby mnie zobaczyć? Przecież nie robię tam nic gorszącego!”. „To łóżko jest ołtarzem. Ołtarz domaga się ofiary. Jestem gotów” – mówił podczas agonii. „Moje walizki są spakowane. Gdy przyjdzie moment, by odejść, nie będę się ociągał” – zapewniał. Choć bardzo cierpiał, troszczył się o innych. „Kiedy będzie już po wszystkim, nie zapomnij odwiedzić swej matki” – zachęcał sekretarza, ks. Lorisa Capovillę. „Łagodność, dobroć, miłość” – takie przesłanie zostawił Kościołowi i światu w testamencie. Chciał – wedle własnych słów – pozostać w pamięci jako ktoś, kto nie budował murów podziałów i nieufności, kto nie zasmucał nieśmiertelnych dusz, zasiewając w nich podejrzenie lub lęk, kto był szczery, lojalny i ufny, kto patrzył z braterską sympatią nawet na tych, którzy nie podzielali jego poglądów. Takiego właśnie papieża opłakiwał cały świat. 158 06.08.2014 r., (środa): Przemienienie Pańskie – Święto KOLEKTA (MR 165’) Módlmy się. Boże, Ty przy chwalebnym Przemienieniu Twojego Jedynego Syna potwierdziłeś tajemnicę wiary świadectwem Ojców † i ukazałeś chwałę, jaka czeka Twoje przybrane dzieci, * spraw, abyśmy posłuszni głosowi Twojego umiłowanego Syna, stali się Jego współdziedzicami. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. W. Amen Wybiera się jedno czytanie. PIERWSZE CZYTANIE Wieczne panowanie Syna człowieczego Dn 7, 9-10. 13-14 Czytanie z Księgi proroka Daniela Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi. Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego 159 i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie. Oto Słowo Boże PSALM RESPONSORYJNY Ps 97(96),1-2. 5-6. 9 (R.: por 1a i 9a) Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią Pan króluje, wesel się, ziemio, radujcie się, liczne wyspy! Obłok i ciemność wokół Niego, prawo i sprawiedliwość podstawą Jego tronu. Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią Góry jak wosk topnieją przed obliczem Pana, przed obliczem władcy całej ziemi. Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa, a wszystkie ludy widzą Jego chwałę. Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią Ponad całą ziemię Tyś bowiem wywyższony i nieskończenie wyższy ponad wszystkich bogów. Refren: Pan wywyższony króluje nad ziemią 160 DRUGIE CZYTANIE Naoczni świadkowie wielkości Jezusa 2 P 1, 16-19 Czytanie z Drugiego listu świętego Piotra Apostoła Najmilsi: Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości. Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej. Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach. Oto słowo Boże ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ Mt 17, 5c Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja. 161 Łk 10, 1-12. 17-20 EWANGELIA Przemienienie Pańskie Słowa Ewangelii według świętego Mateusza Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”. Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie, nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”. Oto słowo Pańskie MODLITWA POWSZECHNA MODLITWA NAD DARAMI (MR 165’) Panie, nasz Boże, † uświęć złożone dary przez chwalebne Przemienienie Twojego Syna * i oczyść nas ze zmazy grzechów 162 blaskiem Jego światłości. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen. PREFACJA: 45 MODLITWA EUCHARYSTIA: I - III MODLITWA PO KOMUNII Módlmy się. Boże, Ty w tajemnicy Przemienienia objawiłeś chwałę Twojego Syna, † spraw, niech Pokarm eucharystyczny, któryśmy przyjęli, * przemieni nas na Jego podobieństwo. Który żyje i króluje na wieki wieków. W. Amen. 163 MATERIAŁY DODATKOWE Wprowadzenie Pielgrzymka jest dla nas szczególnym czasem łaski udzielonej przez Boga. Nawiedzanie świętych miejsc skłania nas do odnowy głębi naszych serc, przypomina także, że jesteśmy pielgrzymami w drodze do domu Ojca. Wpatrzeni w Chrystusa - nasz najdoskonalszy wzór - pragniemy Go naśladować. Chrystus zmierzał do Jerozolimy, a zakończeniem tej drogi były śmierć i zmartwychwstanie. Przyjmując krzyż pielgrzyma, wzbudźmy w sobie pragnienie, abyśmy z głęboką wiarą i pobożnością podążali za Panem, abyśmy uczestnicząc w tajemnicy krzyża, szczęśliwie ukończyli naszą ziemską pielgrzymkę i dostąpili udziału w zmartwychwstaniu i życiu. Modlitwa błogosławieństwa Celebrans rozkłada ręce i wypowiada modlitwę błogosławieństwa: Błogosławimy Cię, Boże, Ojcze Święty, bo gdy człowiek przez rajskie drzewo zasłużył na wieczną zgubę, w swojej niepojętej miłości przez drzewo krzyża obdarzyłeś go zbawieniem i życiem. Albowiem Pan Jezus, Kapłan, Nauczyciel i Król, kiedy nadeszła godzina Jego Paschy, dobrowolnie wstąpił na drzewo krzyża i uczynił go tronem swojej chwały, ołtarzem ofiary i katedrą prawdy. Wywyższony nad ziemię, odniósł zwycięstwo nad odwiecznym wrogiem i okryty purpurą własnej Krwi, w swoim miłosierdziu wszystkich pociągnął do siebie. Wyciągnąwszy ręce na krzyżu, Tobie, Ojcze, złożył w ofierze swoje życie i nadał zbawczą moc sakramentom Nowego Przymierza. 164 Swoją śmiercią zaświadczył o tym, co głosił słowem: że gdy ziarno pszenicy obumiera, przynosi plon obfity. Ciebie więc, Boże, prosimy: niech Twoi wierni, przyjmując ten zbawczy znak krzyża, dostępują owoców Odkupienia, które Jezus Chrystus wysłużył nam swoją męką. Niech patrząc na krzyż umierają dla grzechu, jego mocą przezwyciężają pychę, znajdują siłę w słabości. W ucisku niech z krzyża czerpią pociechę, w niebezpieczeństwie szukają w nim ratunku. Wspierani mocą krzyża, niech szczęśliwie przechodzą drogami świata, aż Ty, Ojcze, przyjmiesz ich na wieki do swojego domu w niebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen. 165 NIEUSTANNA PIELGRZYMKA– ŻYCIE Gdy wyruszasz na pielgrzymkę, rozpoczynasz coś nowego: dom i przeszłość zostawiasz za sobą. Jesteś jak Abraham, do którego Bóg powiedział: "Wyjdź z twej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci wskażę" (Rdz 12,1). Oto wychodzisz i dowiadujesz się, że takich, do których Bóg powiedział te słowa, jest bardzo wielu. Spotykasz się z tymi, którzy choć na kilka dni porzucili wygodę, dom, łóżko, ciepłą wodę, ulubione napoje i potrawy. Zostawili też swoich rodziców, znajomych, przyjaciół 12. Na pielgrzymim szlaku nawet kilka kilometrów wystarczy, żeby wyzbyć się wygórowanego mniemania o sobie. Wystarczy kilka zimnych poranków, aby szybko ostygł twój zapał: „Panie, oto jestem, poślij mnie” (Iz 6,8). W spiekocie dnia szybko poznasz, czym jest pragnienie i co znaczy słowo: „Pragnę!” (J 19,28). Po trzydziestu kilometrach wejdziesz do świątyni i zdejmiesz niechcąco sandały, a potem dowiesz się, że... "miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą" (Wj 19,28). „Ktokolwiek chce stanąć przed tronem, niech się zaprze samego siebie” (Łk 9,23)13. W pielgrzymce idzie się razem z innymi do określonego miejsca i jako niezauważalny i niezwykle pożyteczny "skutek uboczny" naszego pielgrzymowania dochodzi się do siebie, odkrywa się prawdę o Bogu, o świecie, o sobie samym. To wszystko przychodzi łatwo, gdyż pielgrzymka jest tak zorganizowana, że pozwala na swoistą celebrację życia. Poranna jutrzenka budzi pielgrzyma, a jej ciepło i światło pozwalają wychwalać Stwórcę za wszelkie Jego dobrodziejstwa. Kto po deszczowej nocy zobaczy słońce, od razu uśmiecha się do życia. Po umyciu się wodą ze strumienia, widzisz jasno i wyraźnie, a gdy spakujesz swój bagaż, możesz zawołać: „zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę Świętą”... I chwalisz Ją całymi godzinami przez pieśni, różaniec, litanię. Na pielgrzymce dochodzi się do siebie łatwo, albowiem 12 13 Por. M. Socała, Piesze pielgrzymowanie, [w:] „Salwator”, nr 4 (169), 1998 r. Por. tamże. 166 nieustannie, jak do uczniów idących do Emaus, podchodzi ów Nieznajomy jako obecny w Słowie, w Eucharystii, w osobie kapłana, w drugim pielgrzymie. Krok po kroku zbliżasz się do celu pielgrzymki i zbliżasz się do Boga. Skoro Jezus sam podchodzi do uczniów, to będąc w drodze z Nim nie musisz się martwić, co będziesz jeść, co będziesz pić. Gdziekolwiek się udasz, Jezus przygotuje ci strawę, posługując się ludźmi, dla których Ty jesteś człowiekiem Bożym. Oni czynią to dla Ciebie, ale przede wszystkim dla Boga 14. Wiele można mówić i pisać o pielgrzymce, przedstawiać ją na wiele sposobów i z różnych stron. Niektórzy pozostają tylko na widzialnej stronie, zamykając całą rzeczywistość Bożą w statycznych ramach. Pielgrzymka od strony widzialnej to "wędrowny obóz", a od niewidzialnej to szereg nawróceń, refleksji nad sobą, tysiące spowiedzi i rozmów prostujących zagmatwane ludzkie drogi. Pielgrzymka to rekolekcje w drodze z wyraźnym celem dojścia. W aspekcie fizycznym pielgrzymka kończy się radosnym spojrzeniem w zatroskane oczy Matki i powierzeniem Jej tego wszystkiego, co się wydarzyło na drodze życia. W sferze ducha pielgrzymka powinna trwać nadal. Nasze życie jest pielgrzymką… pielgrzymką do domu Ojca. Droga prowadząca do domu Ojca nie jest wygodną autostradą. To droga całego naszego życia, na której jest wszystko - zdrowie i choroby, grzech i skrucha, zagubienie i radosne powroty, modlitwa i oschłość. Pielgrzymi szlak pisany jest wyborami człowieka. Wyszliśmy od Boga i do Niego zmierzamy. Niekiedy wydaje się nam, że to my szukamy Boga, tymczasem to On nieustannie szuka nas. Św. Augustyn, który przez wiele lat nie potrafił trafić do Pana, pisał o sercu człowieka, które nie zazna spokoju, dopóki nie spocznie w Bogu. Gdy zapaliło się światło w jego sercu, zrozumiał, kogo szukał 15. To samo dzieje się w życiu każdego człowieka. W naszym sercu bowiem jest kapliczka obecności żywego Boga - trzeba tylko znaleźć do niej ścieżkę. Bardzo często gubimy ślady Boga. Uważamy, 14 15 Por. tamże. Por. F. Folejewski, Życie przypomina pielgrzymkę, [w:] „Różaniec”. 167 że są ważniejsze sprawy w życiu niż poznanie właściwej drogi. Pielgrzymowanie wpisane jest w nasze życie. To poniekąd opowiadanie dziejów naszej duszy, obecności lub nieobecności Boga. Świadczy o naszym rozwoju duchowym. Należy przypatrywać się tej drodze, zastanawiać się, dokąd idziemy, wyciągać wnioski, niekiedy zmienić kierunek - gdy zobaczyliśmy, że oddalamy się od celu. Należy stale pytać siebie, czy mamy łączność z Tym, do Którego zmierzamy, czy jesteśmy zakorzenieni w Chrystusie? Na trasie bowiem zdarzają się rozmaite niespodzianki, panują różne warunki. Tak jak w życiu - przechodzimy próby naszej wiary, nadziei i miłości, a więc naszej duchowej kondycji. Pielgrzymka życia sprawdza nas - kim i jacy jesteśmy. Dlatego św. Paweł do wiernych z Efezu napisał: "obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. (…) W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże - wśród wszelakiej modlitwy i błagania" (Ef 6, 11. 16-18)16. Jako pielgrzymi spotykamy po drodze ludzi, idziemy razem. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Przypominają mi się słowa Adama Mickiewicza: "duszą narodu polskiego jest pielgrzymstwo polskie". Pielgrzymowanie ma coś z ciekawości dziecka. Jest odkrywaniem ziemi ojczystej, świata, ale też samego siebie. Pan Jezus - Pielgrzym, chce tę drogę przeżyć ze mną i we mnie. Jest ze mną wśród ludzi. Spotyka każdego, kto wejdzie do mego domu, każdego, kogo minę na ulicy. Wszyscy są tymi, których przyszedł szukać i zbawić. Śpiewaliśmy na pielgrzymce: "On szedł w spiekocie dnia i w szarym pyle dróg, a idąc, uczył kochać i przebaczać (…). Mój Mistrzu, przede mną droga, którą przebyć muszę tak jak Ty"… Jezus uczy nas, jak kochać ludzi, jak im służyć, jak przebaczać, jak ocalić. Jezus jest naszą Prawdą, Życiem i Drogą pielgrzymowania. 16 Por. tamże. 168