Zmiennik - WordPress.com
Transkrypt
Zmiennik - WordPress.com
Adrian Jeżak „Zmiennik” Śmierć, piewca wiecznego spokoju, Kostucha. Właśnie takich określeń używacie, kiedy o mnie mówicie. Ale dlaczego nigdy nikt nie używa określenia „człowiek”? Bo tym właśnie jestem. Nikt z was, śmiertelników nie wie, że Kostucha to nieśmiertelny byt ludzki, który odbiera życie innym. Życie wieczne czy kara? To przekleństwo. Ucieczka od Sądu Ostatecznego i zrobienie czegoś w kierunku odkupienia. Mój czas w tej roli jednak przeminął. Takich jak ja jest bardzo wielu, aby mogli mieć na oku cały świat. Z rozkazu Najwyższego robimy dla ludzi to przed czym sami uciekamy – zbliżamy ich do śmierci. Niestety to wszystko prawda. Opowiem wam teraz jak można dostać taką „pracę”, choć słowo „praca” jest tu nie na miejscu. Upatrzyłem już sobie następcę. Czekam jedynie na to kiedy się potknie. Kiedy to zrobi, zboczy ze ścieżki dobra. Tylko wtedy zacznie się obawiać śmierci na tyle by zrobić wszystko aby przed nią uciec i odwlec Moment Sądu. *Drogi pamiętniku* 20 października 2013 „Znów miałem to dziwne uczucie obserwacji. Za każdym razem kiedy się odwracam, tego kogoś nie ma. Mimo to, czuję jego obecność. Moja ukochana twierdzi, że to umysł płata mi figle. Niestety ja w to nie wierzę. Wiem, że ten ktoś mnie śledzi. Czasami podąża za mną krok w krok. Jeśli to nie osoba fizyczna to musi to być coś nie z tego świata. Wierzcie mi, że takie rzeczy naprawdę istnieją.” Dla pamiętnika Robert *** Poznałem go gdy był jeszcze dzieckiem. Czy można go uznać za zwykłego? Nie mam pojęcia. Po tysiącu lat utraciłem zdolność do odczuwania i rozpoznawania. Nie potrafię nazwać emocji i zachowań, które widzę. To już mnie nie dotyczy. Moim zadaniem jest obserwacja i odbieranie życia. Ale nie tylko mój duch uległ swoistemu „zepsuciu”. Wyniszczało także moje fizyczne ciało. Czy pamiętacie średniowieczne obrazy i ryciny? Szkielet okryty płaszczem, w jego dłoni kosa. Tak właśnie teraz wyglądam. Wracając do mojego następcy. To zwykły dzieciak. Przez okres swojego przekleństwa, które sam wybrałem, widziałem wiele takich dzieci. Rodzice mówią: „stoi przed nim świetlana przyszłość”. Czy na pewno? Biorąc pod uwagę to, że może się stać taki jak ja, jest ona raczej mroczna. Ojciec- bezrobotny, pijak. Matka również nie pracuje. Chwyta się jednak każdej możliwej oferty pracy. Zwykle w domu panuje hałas, ciągłe kłótnie. Czy ktoś kto wychowuje się w takim środowisku może wysoko w życiu zajść? Aby się wybić trzeba niekiedy sięgnąć dna by móc się od niego odbić. Był już na dnie, czy może poniżej? Powiem wam, że mimo to gdzie był, dał radę. Ukończył technikum, całkiem nieźle, a obecnie poszedł na studia. Jest zdolny do swoistego samozaparcia, które pcha go naprzód. Potrafi walczyć, mimo iż nie ma już więcej siły. Mimo często górującego nad nim instynktu przetrwania brak mu wiary w siebie. To co najbardziej mnie w nim zainteresowało to skłonność do zła. Jest to coś co mnie w nim kręci, jak to mówią obecnie żywi. Oczywiście nie czyni zła w pełni świadomie, ale zawsze z uśmiechem na twarzy, co nawet i mnie przyprawiłoby o ciarki gdybym tylko jeszcze posiadał skórę. W kryzysowych sytuacjach życiowych ujawnia się w nim demon zła, co oznacza, że prawdopodobnie takiej osoby właśnie szukałem. Tacy najszybciej się łamią. Jest w nim cos jeszcze. Coś co powinienem wam powiedzieć na samym początku. Coś czego nawet ja nie potrafiłem będąc jeszcze żywym. Coś czego mój nieśmiertelny umysł nie pojmuje. Za każdym razem kiedy to robi, zaskakuje mnie tak samo. On wie, że go śledzę! Czuje moją obecność! *Drogi pamiętniku* 21 października 2013 „Przypomniało mi się coś. A wracając do moich dziwnych „wyobrażeń” – dziś nic się nie wydarzyło. Całe szczęście. Czasem mam wrażenie, że wariuję. Dziś chciałbym opisać ci coś, co wydarzyło się około 5 lat temu. Była noc. Spałem, ale zbudziło mnie dziwne uczucie. Było wręcz nie do opisania. Sypiałem wtedy w kuchni naszego domu, razem z moim starszym bratem. Był środek nocy, a ja podświadomie przeczuwałem, że coś jest nie tak. Mój brat spał głęboko. Słychać było jego miarowe, głośne chrapanie. Możliwe , że była pełnia. Teraz nie potrafię sobie tego dokładnie przypomnieć. Pamiętam jednak, że tej nocy księżyc był bardzo duży i jasny. Promienie księżycowego światła oświetlały wnętrze kuchni prawie tak dobrze jak za dnia. Na przeciwległej ścianie, czyli przed moją twarzą było widać jasny zarys okna, przypominającego malarskie płótno. Wtedy to coś w nim dostrzegłem. Zakapturzona postać, mająca zapewne długi płaszcz. Przypominało to habit. Strach tak mną wstrząsnął, że nawet bałem się oddychać. Patrzyłem jedynie z przerażeniem na cień rzucany przez ową postać. Postać podniosła po chwili rękę i oparła ją na szybie okna. Chciała chyba zajrzeć do środka. Z mojej strony nadal nie było żadnej reakcji. Z niedowierzaniem wpatrywałem się w kościste palce sunące po szybie. Opierały się na niej mniej więcej na wysokości głowy postaci. Nagle luźny płaszcz osunął się z jej ręki aż do łokcia. Wtedy krzyknąłem w strachu ujrzawszy dwie nagie kości przedramienia Zdaje się, że nieznajomy spłoszył się. Mój brat także się zbudził. Następnego dnia szukałem pod oknem śladów jej obecności. Nie znalazłem prawie nic. Obok ławki, na której zapewne musiała stać by zajrzeć do domu było jedynie małe okrągłe wgniecenie w ziemi. Taki ślad pozostawiłby kij, na którym zatwierdzono coś ciężkiego.” Dla pamiętnika Robert *** Pierwszy raz odczułem to już przy pierwszym spotkaniu. Byłem właśnie niedaleko. Zabierałem właśnie ze sobą jego sąsiadkę. I poczułem, że muszę zajrzeć do tego domu. Byli nowi w tej okolicy. Chciałem dowiedzieć się czy już kiedyś ich spotkałem. Otóż to. Już raz mi się wymknął. Miał zaledwie rok. Śmierć była o krok. Wystarczyło wyrwać jeden włos z jego głowy i rozciąć go na dwoje za pomocą kosy. Wystarczyłoby ale się nie powiodło. Lekarze w ostatniej chwili zorientowali się, że transfuzja krwi go uratuje. Mały sam im to podsunął tuląc się do taty. Wiecie co? Teraz obserwując go obiektywnie z boku mam wrażenie, że posiada on także zdolność wyczuwania niebezpieczeństwa. Jeśli tak jest, trudno będzie mi go złapać. Wracając do pamiętnej nocy. Kiedy zerkałem przez okno miałem wrażenie, że się zbudził. Mimo to nie dał po sobie tego poznać. Bardzo sprytne posunięcie. Albo mnie widział, choć to niemożliwe albo po prostu czuł moją obecność. Kiedy w pewnej chwili krzyknął, nawet ja się przeraziłem. A myślałem, że w tym stanie strach jest mi obcy. Z wrażenia całą tą sytuacją, potrąciłem kosę, która upadła na ziemię. Wtedy postanowiłem, że będę wracał i go doglądał. Był zbyt ciekawym osobnikiem. Nie wiem jak to robi, ale już bardzo często mi się wymykał. Jakby miał jakieś przeczucie. Tylko kto go ostrzega? Kilka razy myślałem, że już go mam. Jadąc w nocy rowerem miał duże szanse na śmierć. Mimo to czuł, że coś się szykuje i omijał moje pułapki. Obecnie coraz trudniej mi go chociażby obserwować. Wierzcie lub nie, ale on jedyny mnie tak zaskakuje. *Drogi pamiętniku* 10 listopada 2013 „To mnie denerwuje i przeraża. Chciałbym by ktoś inny postawił się w mojej sytuacji. Choćby dlatego by mógł mnie zrozumieć. Kilka dni temu wracając ze szkoły do akademika znów czułem obecność tego kogoś. W pewnym momencie nawet dałbym uciąć sobie rękę, że widziałem jego oczy. W jednym mam rację. To z pewnością nie jest ziemski byt. Przynajmniej nie żywy. Żywym ludziom oczy nie świecą się na zgniły odcień zieleni. Śledził mnie w lesie, jakby się zdawało, najniebezpieczniejszym punkcie mojej drogi powrotnej. Mimo to nie zaatakował. Nigdy nawet się nie zbliża. Czyha i obserwuje mnie. Czasami czuję jego zapach – odór zgnilizny. Tak wyraźnie, jakby stał tuż za mną. Mimo to nigdy nikogo za mną nie ma. Nie czuję już strachu a irytację.” Dla pamiętnika Robert *** Mówiłem wam, ten chłopak jest nieprzewidywalny. Tym razem jestem pewien, że mnie widział. Podążałem za nim całą drogę ze szkoły. Widziałem jego anioła stróża chociaż zwykle nie ujawniają się takim jak ja. W najciemniejszym fragmencie drogi jego anioł go opuścił uznając pewnie, że chłopak jest bezpieczny. Widział, że jedynie przyglądam się jego owieczce. Kilka dni wcześniej stanąłem za nim na przejściu dla pieszych. Gdybym chciał, zadziałał bym. Anioł widział moje zachowanie i chyba dlatego był spokojniejszy. Także i wtedy chłopak odwrócił się czując moją obecność. Kiedy się odwrócił, niczego nie ujrzał. Mam taką nadzieję, bo kiedy w jednej chwili nasze oczy się spotkały, zwątpiłem w swoje maskowanie. Miał tak nieprzeniknione i głębokie spojrzenie. Kiedy został sam w lesie, mogłem się do niego zbliżyć. Ale on… znów mnie czuł. Omiatał wzrokiem las dookoła. To nie był strach. Wyczuwał moje spojrzenie. Po prostu mnie szukał. Kiedy przyspieszyłem żeby go dogonić, stanął. Za nim również i ja. Byłem w niemałym szoku. Myślał…Niektórzy mają tendencję do mówienia do siebie samego. On nie należał do takich osób. Ostrzegł mnie o swoim zamiarze. Tak odczułem jego działanie. Odwrócił się do mnie bardzo powoli, a ja zacząłem znów wątpić w moc swej niewidzialności. Wierzcie mi, że wątpliwość to nie najlepszy sprzymierzeniec kostuchy. Kilku z nas właśnie tak się ujawniło. Stąd nasze średniowieczne ryciny i rysunki w Pismach Świętych starej daty. Kiedy wątpimy w nasze ukrycie przed wzrokiem śmiertelników, ono autentycznie znika. Z tego powodu skryłem się wtedy w lesie. Mimo iż mogę przenikać przez rzeczy i poruszać się całkiem bezszelestnie, miałem wrażenie, że mnie obserwuje. Odwróciwszy się całkiem, niczego nie dostrzegł. Znów omiótł całą okolicę wzrokiem. W pewnej chwili jego wzrok utkwił w miejscu patrząc w las. Utkwił na mojej osobie. Czułem jak mnie przeszywa. Szybko narzuciłem na głowę kaptur i cofnąłem się w mrok. Obserwowałem go z bezpiecznej odległości aż dotarł do drzwi akademika. Szedł pewnym krokiem, i nim dotarł do budynku, jeszcze raz zerknął w kierunku lasu. Uśmiechnął się po czym wszedł do środka. Musze podjąć inne środki. Przyjdę do niego kiedy będzie spał. Z każdym dniem mój czas powoli mija. Musze zorientować się czy to on jest tym kogo szukam. To raczej pewne ale pewności nigdy za wiele. Najtrudniejsza będzie rozmowa z nim. *Drogi pamiętniku* 15 listopada 2013 „Dziś w nocy po raz drugi od nie wiem jak dawna dopadło mnie przedziwne uczucie, że ktoś obcy jest w naszym pokoju. Był to w miarę spokojny tydzień. Mój współlokator wyjechał. Mogłem odetchnąć na kilka dni, pouczyć się. Już drugiego dnia, kiedy brałem prysznic, usłyszałem hałas w pokoju. Tak jakby ktoś tam był, ale to było raczej niemożliwe. Byłem przekonany, że zamknąłem drzwi. Kiedy skończyłem kąpiel moje przypuszczenia się potwierdziły. Zamek był zamknięty a klucz tkwił w nim od wewnątrz.” 16 listopada 2013 „Dziś w nocy zbudził mnie kolejny, taki sam odgłos. To dziwne bo myślałem, że mam głęboki sen. Leżałem w bezruchu. To nie był strach. Być może nie chciałem się odwrócić by ten ktoś nie zorientował się, że nie śpię. Leżałem i czekałem około pół godziny aż mój tajemniczy gość wyszedł przez drzwi balkonowe. Niby nic dziwnego. Znam wielu, którzy balkonem wychodzą na piwo a potem wracają. Dziwne było to, że drzwi były zamknięte, a po gościu nie został nawet ślad. Nie uchyliły się nawet na moment. Próbowałem się odezwać, ale ten ktoś nie odpowiedział nawet burknięciem. Potem przyszedł sen.” Dla pamiętnika Robert *** Kolejna dziwna sytuacja a raczej dwie. Odwiedziłem go ostatniej nocy, a dzień wcześniej kiedy się kąpał. Teraz mam pewność, że on czuje moją obecność. Po mojej drugiej wizycie mam co do tego stu procentową pewność. Kiedy byłem u niego za pierwszym razem, był pod prysznicem. Mimo szumu wody słyszał, że jestem w pokoju. Czy zdradził mnie odgłos kosy potrącającej lampę? Nie mogę tego wiedzieć. Szczerze mówiąc musze wam zdradzić, że pokój studenta pełen jest zdradzieckich i niepozornych pułapek. Najpierw potknąłem się o przewód czajnika elektrycznego. Stał na ziemi, a jego kabel był przeciągnięty przez pokój niczym sidła. Następnie potrąciłem kosą , stojącą na szafce lampę. Prawie natychmiast woda przestała lecieć. Byłem przekonany, że lada chwila wyjdzie spod prysznica. Odszedłem. Wróciłem do niego następnego dnia. Spał, a ja mogłem przyjrzeć mu się z bliska. Miarowy oddech czasem przystawał, po czym chłopak z chrapnięciem znów wciągał do płuc powietrze. Była to dość ciepła noc. Jego łóżko zmieniło położenie. Znajdowało się teraz bliżej kaloryfera. Korzystał z nieobecności swego współlokatora. Nie musiał ukrywać, że za nim nie przepadał. Sam to dostrzegłem. Usiadłem więc na drugim, niepościelonym łóżku. Siedziałem i patrzyłem na niego. Z jego głowy odczytywałem jasne jak nigdy myśli, sny. Tak, śmierć potrafi także i to. Umiemy odczytywać wasze sny i wspomnienia by czasem móc je przywołać w swoich ofiarach. Nie zauważyłem tego od razu, ale nagle ciąg wspomnień się urwał. Chłopak nie śnił, był przytomny. Nie zauważyłem tego. Jakim cudem? Nie ruszał się, zapewne nadal chcąc udawać śpiącego. Nie udało mu się to. Oddychał zupełnie inaczej. Teraz robił to spokojnie i miarowo. Nie miał chwil bezdechu. Jego serce natomiast zaczęło mocniej bić. To bardzo mnie zaskoczyło. Spotkałem się już z tym, że ludzie w mojej obecności dostawali ataku serca przez ogarniający ich ogromny strach, ale chłopak był nader spokojny. Gdybym obserwował go wcześniej, szybciej doszedł bym do tego wniosku. Jego serce ma dziwną, nienaturalną ale bardzo przydatna zdolność. W sytuacjach stresowych, albo kiedy po prostu chłopak się denerwuje, jego serce nie bije szybciej. Nie zachowuje się jak u przeciętnego człowieka. Zaczyna bić MOCNIEJ. To chyba najbardziej trafne określenie. Możecie w to nie wierzyć, ale w końcu czytacie opowieść kostuchy. Wygląda to tak jakby jego serce stawało się jeszcze wydajniejsze. Pompuje więcej krwi niż normalnie w tempie normalnego tętna. Obaj czekaliśmy nie wiadomo jak długo. Każdy z nas czekał na ruch przeciwnej strony. Czułem to, jak chłopak powoli zbiera myśli. Uznałem, że jednak nie jesteśmy gotowi na tak wczesną rozmowę. Jeszcze nie. Ale już niedługo. Kiedy stanąłem i skierowałem się ku drzwiom balkonowym, zapytał: - Kim jesteś? Ja natomiast nie odpowiedziałem i wyszedłem. *Drogi pamiętniku* 18 listopada 2013 „Od kilku dni czuję się naprawdę wolny. Po nocnej wizycie tajemnicza postać już się nie pojawiła. Nie mam pojęcia czego chciała, ale mam nadzieję, że to dostała. Lepszą alternatywą byłoby to gdyby sobie odpuściła. Czas pokaże.” Dla pamiętnika Robert *** Dałem mu trochę odetchnąć. Niech sądzi, że dałem mu spokój. Czasami obserwuję go z bezpiecznej odległości. Robię to tak aby nie był w stanie mnie wyczuć. Ani on, ani jego anioł stróż. Nabrałem w tym sporej wprawy. Gdybym żył, mógłbym pewnie zostać tajnym agentem. Muszę dokładnie przemyśleć sobie jak to rozegram. Co powiem kiedy postanowię się ujawnić. Nie myślcie sobie, że to takie proste. Musze wmówić mu, że to konieczne. Musi uwierzyć, że to prawda. Muszę wskazać mu „jedyną” drogę by uniknąć piekła. Sęk w tym, że nie zrobił jeszcze niczego złego. Jeszcze…Bądźcie spokojni, tym także się zajmę. Mam już nawet pewien plan. Potrafię stworzyć niebezpieczne sytuacje bez wyjścia, podsuwać myśli. Wtedy wystarczy tylko czekać na jego błąd, który jest pewnikiem. Błąd jest niezbędny. Mówiłem, że musi się bać śmierci. Musi się bać jej na tyle by z własnej nieprzymuszonej woli zająć moje miejsce. Po tym co planuję, raczej nie będzie miał co do tego wątpliwości. Najpierw jednak musimy się spotkać. *Drogi pamiętniku* 20 listopada 2013 „Dziś go spotkałem. Brak mi słów po tym spotkaniu. Nie jestem w stanie opisać tego co czułem, ale wiedziałem, że mój tajemniczy gość też nie miał łatwo ukazując mi się. Obu nam było ciężko rozpocząć rozmowę. Podobno miał z tym trudności już od pierwszego spotkania. Złożył mi bardzo dziwną propozycję. Wręcz niewiarygodną. Jeszcze to do mnie nie dociera. Bardzo trudno mi w to uwierzyć. Biorąc jednak pod uwagę, że spotkałem śmierć, chyba już nic nie wyda mi się dziwne. Mam teraz dylemat. Co mam zrobić znając datę własnej śmierci? Nie znam nikogo, kto mógłby mi w tym doradzić.” Dla pamiętnika Robert *** Niesamowite, że uwierzył mi we wszystko. W gruncie rzeczy skłamałem tylko w jednej kwestii. Podałem mu fałszywą datę jego śmierci. Znam ją faktycznie. Ma to być pierwszy grudnia 2056 roku. Tylko, że nie podałem mu roku, a jedynie dzień i miesiąc. Zestresowany spotkaniem nie pytał o takie szczegóły. Żyje w przekonaniu iż zostało mu 10 dni życia. Ludzie robią w takiej sytuacji bardzo głupie rzeczy. Wystarczy poczekać. Zaskoczyłem zarówno jego jak i siebie. Ujawniłem się po raz pierwszy odkąd zostałem Kostuchą. Nie było tak źle. Jestem ciekaw czy Najwyższy dopisze to do listy moich win. W naszej umowie było jednak, że nim minie mój termin, MUSZĘ znaleźć sobie następcę. Jak niby miałbym to zrobić bez ujawnienia? Tego będę się trzymał. To moja linia obrony, kiedy mnie o to zapytają. Teraz nie mam już nic do stracenia. Chłopak wracał właśnie z uczelni. Szedł leśną ścieżką, tak jak wtedy kiedy nieomal mnie dostrzegł. Teraz miał okazję zobaczyć mnie w pełnej okazałości. Wcale się nie bał. Być może spodziewał się mnie zobaczyć. Sądził, że nadszedł już jego czas i właśnie o to zapytał kiedy tylko mnie zobaczył. Powiedziałem mu, że jego czas jeszcze nie nadszedł, ale jest bardzo bliski- uwierzył. Podałem mu datę – błędną. Wyjaśniłem mu czego ma się strzec, i że kiedy będzie się bał, ja będę w pobliżu bo widzę w nim jego niezwykłe zdolności. Te zdolności mogłyby mu się przydać w roli mojego następcy gdyby tylko się na to zdecydował. Kto uwierzyłby w słowa otuchy od ducha śmierci? Słowa podsycane strachem i wiszącym nad nimi nieuniknionym losem. Chłopak pobladł słysząc praktycznie wydany już na niego wyrok śmierci. Mimo to nie zemdlał, przyjął to bardzo dzielnie. Teraz pewnie rozmyśla nad moją propozycją. Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z moim planem, naprawdę zostało mu już niewiele czasu. Umrze nie przez rzekomą datę śmierci, a przez własną , niepewną wiarę i głupotę. Czasami dziwi mnie to, że sam byłem kiedyś człowiekiem. Tak łatwowiernym, ułomnym i nędznym bytem. Te ich ciągłe troski i zmagania z życiem. Uczucia, które osłabiają ich naturę. Zapomniałem już jak to jest. Zapomniałem też, co to znaczy mieć rodzinę. On nigdy o tym nie zapomniał. W jego śmierć musze zaplątać jeszcze kilka osób. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że pozostałe z tych ułomnych istot spełnią swoje zadanie. Nie mówiłem wam wcześniej ile dokładnie czasu mi pozostało. Moja służba zakończy się wcześniej niż planowano. Jej koniec zbiegnie się w czasie ze śmiercią chłopaka. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. *Drogi pamiętniku* 29 listopada 2013 „Nie wierzę, że to zrobił. Mój chłopak zamordował swojego współlokatora z pokoju. Czułam, że to środowisko go niszczy. Na dodatek, ostatnio dopadła go jakaś dziwna mania prześladowcza. Spoglądał w okna, wolał kogoś i rozglądał wokół. Twierdził, że nic nie ma już sensu, a wszelkie czynności wykonywał z zegarkiem w ręku. Przypuszczam, że od ubiegłego tygodnia, kiedy ostatnio się widzieliśmy, coś się stało. Jego oczy były tak mocno zapuchnięte… Jakby umierał… Jakby utracił duszę… Sprawiał wrażenie osoby, która nie sypiała od kilku dni. Chciałabym wiedzieć co tak naprawdę mu się przytrafiło. Martwię się o niego, bez względu na to co zrobił.” Dla pamiętnika Sara *** Groźba odsiadki, dożywocie, zmarnowane życie. To raczej wystarczający powód by odrzucić dar życia. Nie sądzicie? Mój plan wypalił lepiej niż sadziłem. W prawdę mówiąc, nieco go zmodyfikowałem. Okazało się to jednak strzałem w dziesiątkę. Wplątałem w to jego kolegę z pokoju. Zapłacił najwyższą cenę. Był ofiarą maniaka więc raczej dostąpi zbawienia. Chcecie wiedzieć jak to zorganizowałem? Wystarczyła torebka narkotyków, podejrzany, małomówny kolega i zaserwowana przeze mnie mania prześladowcza. Do paniczny strach przed śmiercią i przekonanie że koniec jest bliski, który chłopak sam sobie zafundował. Na początku narkotyki miały trafić do jego kolegi, Michała. To właśnie powiedziałem Robertowi podczas spotkania w lesie. Kiedy jednak przyszedłem do nich w nocy zmieniłem zdanie. Robert lepiej nadawał się na dilera. Podupadł na zdrowiu i umyśle. Wyglądał jakby sam brał od bardzo dawna. Biorąc to pod uwagę stwierdziłem, że kiedy przyjdzie policja z pewnością zrobi coś głupiego by się wybronić. Tak też się stało. I choć anioł próbował uspokoić chłopaka, było już za późno. Zbyt mocno popadł w swoją „manię śmierci”. Był przekonany, że koniec jest bliski. Nie spał i nie jadł, był w ciągłej gotowości. Pił ogromne ilości kawy. W końcu zaczął doznawać urojeń i dziwnych myśli, które sam sobie podsuwał. Wszędzie dostrzegał spisek. Musze także wspomnieć o jego współlokatorze, który widząc dziwne zachowanie Roberta, zaczął snuć własne podejrzenia. Któregoś dnia, zupełnie przypadkiem podsunąłem mu narkotyki ukryte w pościeli Roberta. Tak by tamten to widział. Następnie odwróciłem sytuację. Obaj sądzili, że ich kolega posiada narkotyki. Gdy następnego dnia w ich pokoju zjawiła się policja, Michał otrzymał nagrodę za swoje podejrzenia i prawe postępowanie. Scena niczym z filmu akcji. Robert był przekonany, że mimo wszystko chodzi o niego. Wypierał się swoich myśli, podsuwał sobie inne. Nie wiedział co ma zrobić. To był spisek, bo co by innego? Domyślał się, że to właśnie jego chcą. Jeśli myślał by trzeźwo, wszystko zdało by się mu zbyt nierealne. Dojrzał by, że to moja sprawka. Zamiast ruszyć ociężałą głową pełną sprzecznych emocji chwycił kolegę i przystawił mu nóż do gardła. Każda kolejna decyzja jeszcze bardziej go pogrzebywała. Wyglądał jak psychopata. Blady z braku sny i zmęczenia. Źrenice znacznie rozszerzone pod wpływem stresu i wypitej mocnej kawy. Policjanci mieli prawo uznać, że jest pod wpływem narkotyków. On natomiast nigdy w życiu nie brał. Cóż za ironia losu. Próbował się bronić. Sami przyznacie, że w dość nieudolny sposób. Pod wpływem stresu, policji, pewnej śmierci, z tej czy innej przyczyny poderżnął gardło niewinnemu człowiekowi. *Akt przesłuchania świadka w sprawie zabójstwa i rozprowadzania narkotyków* - Co ujrzał pan, kiedy wtargnął pan do pokoju podejrzanego? - Zobaczyłem go, jak stoi zamroczony nad kanapkami, które właśnie robił. - Czy ujrzał pan coś dziwnego, w jego wyglądzie, zachowaniu? -Tak, był blady. Był okropnie blady a jego oczy wyglądały jakby się naćpał. No i te worki pod oczami. Na dodatek strasznie trzęsły mu się ręce. - Czy to wszystko na jego temat? A jego kolega? Jak się zachowywał? - Tak. Co do jego kolegi. Był spokojny. Spodziewał się nas, choć pewnie zaskoczyło go brutalne wejście policji. - Czy razem z kolegami wszedł pan do środka z bronią w ręku? - Tak, tego wymaga procedura. Zwykle podejrzani są uzbrojeni. On także był. - Czyli uważa pan, że nóż usmarowany masłem za broń. Nawet zważywszy na to, że na stoliku były przygotowywane właśnie kanapki. W pana oczach była to broń, a brutalne wtargnięcie policji do pokoju akademika mierząc do ludzi z broni było w pełni uzasadnione? - To niedorzeczne. Oczywiście, że tak. Jak więc pani wyjaśni to, że zabił tym „usmarowanym nożem” kolegę? - To ja tu zadaje pytania, ale rozumiem pański punkt widzenia. - Niczego pani nie rozumie! Był podejrzanym. Podejrzany był uzbrojony! Podejrzany zabił! - Póki co dziękuję za zeznania. Porozmawiamy, gdy pan ochłonie. *Fragment zeznań* Przeprowadziła: ppor Aleksandra Kwikłowa *** Kiedy spotkałem mojego następcę po raz kolejny siedział w sali przesłuchań na komendzie policji. Śmiał się i mówił sam do siebie. Kiedy wyszedł policjant prowadzący, wkroczyłem do sali. Jeszcze podczas przesłuchania wyczuwał moją obecność. Nawoływał… chciał ze mną rozmawiać. Nie obchodziło go już raczej, że nadal jest nagrywany. Za tą taśmę na pewno posłali by go do czubków. Rozmowa przebiegła całkiem pomyślnie, na moją korzyść. Byłem z siebie coraz bardziej zadowolony. Teraz wszystko, co robił, każdy następny krok pogrążał go coraz bardziej. On pakował się w to bagno po same uszy nie bardzo będąc tego świadom. Pozostało mi go tylko złamać, aby popełnił samobójstwo. Może nawet uda się to przed datą mej udręki. Zostały nam 2 dni. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że podczas naszej rozmowy naprawdę nagrałem się na taśmę przesłuchania. Słyszy mnie jednak tylko Robert. Tylko ten, któremu się ujawniłem. Dla innych mój głos jest pusty i cichy. Przypomina szum. Mają ewidentny dowód jego niewinności, a mimo to poślą go za kraty. Co najwyżej uznają go przedtem za wariata. Co za ironia losu. *Fragment taśmy z przesłuchania oskarżonego Roberta Sadowskiego* 30 listopada 2013 +Tuż po wyjściu prowadzącego przesłuchanie+ -Bałeś się wejść podczas przesłuchania? (Nie bałem się. Patrzyłem z dala jak coraz bardziej się wkopujesz) - Jak to wkopuję? Nic mi nie zrobią. Za dwa dni umrę. (Tak sądzisz? Łatwo było mi cię nabrać) - Jak to nabrać? Okłamałeś mnie? (Nie. Nie wolno mi tego robić. Nie mogę okłamywać ludzi co do daty ich śmierci i całej reszty. Nawet nie wolno by mi było porozumiewać się z tobą gdyby nie było to konieczne chłopcze ) - A pierwszy grudnia? Czy nie umrę wtedy? (Tak, ale dopiero w 2056 roku. Mogłeś żyć, studiować, zdobyć pracę i ożenić się z ukochaną, ale to zaprzepaściłeś. Sam, a ja niczego nie zrobiłem.) - Wrobiłeś mnie! Co mam teraz zrobić? (To już nie moja broszka. Pamiętaj jedynie, że moja oferta nadal jest aktualna.) - Nie zrobię tego! (Więc zgnijesz w więzieniu. Wolisz to, czy być wolnym i móc patrzeć na ukochaną? W więzieniu prędzej czy później czeka cię śmierć.) - Sukinsyn! (Nie pamiętam mojej matki. Nawet nie pamiętam już, żebym był kiedykolwiek człowiekiem. Twoje słowa mnie nie dotykają.) - Zostaniesz tu ze mną? Nie chcę tu być sam. (Nie mogę, mam obowiązki. Przez ciebie nieco je zaniedbałem. Pamiętaj o mojej ofercie.) - Jasne… *Dowód w sadzie na niepoczytalność oskarżonego* Dr. Halina Stasieńka *** Myślicie, że jest już mój? Ja jestem o tym święcie przekonany. Chodź wie, że go wkopałem, to jednak z wściekłością musi przyznać, że sam zrobił co zrobił. Nikt go z tego nie usprawiedliwi. Czasem lepiej jest nie wiedzieć pewnych rzeczy. Poza moją ofertą nie ma teraz innego wyjścia. Tak czy inaczej przyjdzie mu zapłacić za swoje winy. Może je odkupić pracą dla Najwyższego, a to bardzo leży w moim interesie. Aby przyjąć moją ofertę pozostaje mu tylko… Właśnie. Ten mały szkopuł, który odstrasza potencjalnych kandydatów. Nie przyjmujemy w nasze szeregi żywych. Aby zostać moim następcą – następną kostuchą, musi umrzeć. „Prędzej czy później i tak dopada nas śmierć i sąd ludu.” Powodzenia mały. Mój czas nadszedł. Od tej pory jesteś zdany wyłącznie na siebie. *List pożegnalny pozostawiony przez osadzonego nr.1548B* „Drodzy rodzice, Nie zawsze mnie docenialiście. Starałem się być jak najlepszym człowiekiem. Dla was, uczyłem się by osiągnąć to, czego nie mogliście mi zapewnić. Kiedyś chciałbym pomóc wam. Niestety czasami pewne przeszkody okazują się zbyt wysokie by można było je przeskoczyć. To nie wasza wina, że tak skończyłem. Tylko i wyłącznie ja sam jestem sobie winien. ŚMIERĆ mnie podpuścił. Sprytne zagranie, przyznaję. Od początku prowadził tę grę. Mimo to, żal mogę mieć jedynie do siebie. Żegnajcie moi drodzy. Kocham was. Robert PS. Droga Saro. Jeśli to czytałaś, nie martw się. Jeszcze się spotkamy. *** Przemiana nie była taka straszna. To nie jest złe zajęcie. W pewnym sensie pomagam ludziom przejść przez ich ostatnią drogę. Pomaganie bardzo mi odpowiada. Kilka razy uratowałem przechodniów, których napadnięto nocą. Nie zabiłem bandytów, nie wolno mi tego robić z nikim, którego czas jeszcze nie nadszedł. Muszę trzymać się regulaminu ducha śmierci. Wracając do zdarzenia z bandytami, pochwalę się jedynie, że długo jeszcze będą dochodzili do siebie. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie jestem taki jak ŚMIERĆ, który mnie zwerbował. Oby zaznał spokoju. Pracował już bardzo długo. Ja otrzymałem dość krótki wyrok. Tak, niestety muszę przyznać, że choć pomagam ludziom to jest to jak więzienie. Nie można zaspokoić swoich cielesnych potrzeb. Powoli gnije się i umiera tracąc emocje. Dostałem 20 lat. Tylko tyle, bo to co zrobiłem nie było całkowicie moją winą. Czasami obserwuję moją Sarę. Niedługo pójdzie na studia. Ledwie pozbierała się po mojej śmierci. Chciałbym z nią być, ale wiem że to niemożliwe. Mogę jej jedynie strzec. I to zamierzam robić poza swoimi obowiązkami. Będę jej doglądał i bronił dopóki nie znajdzie się w świecie ktoś kto się nią zaopiekuje. Do tego czasu będę jej duchem stróżem. *Wpis pamiętnika Sary Milczewskiej* 25 grudnia 2013 „Droga Saro, Piszę to zaraz po twoim zaśnięciu. Nie mogę ci się ukazać, ale chcę żebyś wiedziała, że mam na ciebie oko. Niestety nie trafiłem do lepszego świata. Wciąż tkwię w starym ale pod inną postacią i pewnym zadaniem. Zawszę będę w pobliżu lecz ukryty przed twoim wzrokiem. Będę się tobą opiekował.” Nadal cię kocham Twój Robert *** „Fragment gazety z dnia 15 grudnia 2013; Artykuł pt: „Ratunek od Śmierci” red. Grażyna Salwik.” (…)- Napadli mnie, wiem czego chcieli. Choć próbowałam się wyrwać, oni nadal napierali. Jeden z nich zaczął się do mnie dobierać. - Proszę mówić spokojnie. – Pocieszała panią Agatę, pani redaktor. – Co było potem? - Wtedy zjawił się on. Raczej sunął niż szedł. Nie wydawał przy tym żadnego dźwięku. Wydawało się, że unosi się w powietrzu. Odstawił trzymaną w dłoni kosę… - Kosę? – Zapytała niepewnie redaktor. - Tak, na pewno to była kosa. – Redaktor słuchała w milczeniu. – Spod kaptura zaświeciły się jego zgniło- zielone oczy. - Czy coś powiedział? – Wypytywała niecierpliwie redaktor. - Kazał im mnie puścić. Zaniemówili, a ja uciekłam. Nie odwracałam się już, tylko biegłam ile sił. Odwróciłam się dopiero po sporej odległości. On zniknął w uliczce. Sunął ku nim. Potem usłyszałam krzyki. - Kiedy poszła pani na policję? - Dopiero po kilku godzinach kiedy ochłonęłam. Zeznałam co zaszło, ale policjanci początkowo uznali mnie za wariatkę. Potem dowiedzieli się, że ich znaleziono. Dopiero potem mnie wysłuchano. - Co ze sprawcami? - O ile mi wiadomo do tej pory nie są w stanie mówić. Ten ktoś mnie przed nimi uratował…(…) END