Brexit, europejska puszka Pandory i niezamierzone

Transkrypt

Brexit, europejska puszka Pandory i niezamierzone
KOMENTARZE
Redakcja: Anna Visvizi
Nr 12/2016 (2016-06-20) © IEŚW
Anna Visvizi
Brexit, europejska puszka Pandory i niezamierzone konsekwencje politycznej
konkurencji
Kilka dni temu Associated Press cytowała następujące pytanie przypisane Putinowi: „skoro
Cameron jest przeciwko Brexitowi, dlaczego rozpisał referendum?”. Niezależnie od tego, czy
Putin zadał to pytanie, czy nie, kryje się w nim kwintesencja dramatu, który rozwinął się w
związku z pytaniem o przyszłość członkostwa Zjednoczonego Królestwa (ZK) w Unii
Europejskiej (UE). W przededniu referendum, w szoku po śmierci Joe Cox, warto spojrzeć na
chronologię wydarzeń, które doprowadziły nas do miejsca, w którym jesteśmy,
uporządkować fakty i dyskursy w debacie o Brexicie i z tej perspektywy spojrzeć na
referendum i jego wynik.
Kwestia referendum w sprawie członkostwa ZK w UE została wprowadzona do dyskursu politycznego w
styczniu 2013 r. Wobec nacisków opozycji, która dla celów walki politycznej na scenie wewnętrznej
odwołała się do tradycyjnie kontestowanej kwestii członkostwa ZK w UE, Cameron, premier – w owym
czasie – pierwszego po zakończeniu drugiej wojny światowej rządu koalicyjnego, który Partia
Konserwatywna zmuszona była utworzyć w 2010 r., wyartykułował bardzo jasną wizję ZK w UE, jak i
kierunku i charakteru integracji europejskiej. Cameron podkreślił, że początkowo celem integracji
europejskiej było zapewnienie pokoju, dzisiaj natomiast jej celem jest zapewnienie dobrobytu. Zaznaczył,
że ZK zachowuje swoją suwerenność w UE, ale jednocześnie musi pozostać otwarte. Opowiedział się
przeciwko izolacjonizmowi ZK. Wypunktował słabości UE, przypomniał o roli jednolitego rynku
wewnętrznego i konieczności poprawy konkurencyjności UE i w UE. Jednocześnie zaznaczył, że zmiany,
które ZK będzie chciało negocjować, będą korzystne nie tylko dla ZK, ale też dla całej UE. (Trzeba
podkreślić, że o ile kwestia emigracji zarobkowej do ZK stanowiła ważną część negocjacji, o tyle
najważniejsza część umowy z lutego 2016 r. dotyczy niezależności instytucji finansowych i ram prawnych,
w których funkcjonują, od zapisów prawnych wynikających z reformy systemu zarządzania
gospodarczego w UE.)
Propozycja rozpisania referendum była w tym kontekście elementem wewnątrzkrajowej walki
politycznej. Referendum, wprowadzone do dyskursu jako triumf demokracji, miało być narzędziem, przy
użyciu którego Partia Konserwatywna miała wzmocnić swoją pozycję na scenie wewnętrznej. Można
domniemywać, że przemówienie ze stycznia 2013 r. miało też odegrać rolę – może nieco przedwczesnego
– wprowadzenia do kampanii wyborczej związanej z wyborami do Parlamentu Europejskiego
zaplanowanymi na czerwiec 2014 r. Zobowiązując się do referendum i jednocześnie do renegocjacji
warunków członkostwa ZK w UE, Cameron zaryzykował, ponieważ nie mógł być pewny, ile wynegocjuje
w rozmowach z Radą Europejską. Nie mógł też przewidzieć, jak – w wielu kwestiach jak najbardziej
uzasadniona krytyka dotycząca funkcjonowania UE – zostanie odebrana przez wyborców brytyjskich oraz
czy dzięki tej postawie zyska popleczników. W rzeczy samej, Partia Konserwatywna przegrała wybory do
ul. Niecała 5 ▪ 20-080 Lublin ▪ tel.: 81 532 2907 ▪ www.iesw.lublin.pl/komentarze/ ▪ [email protected]
Parlamentu Europejskiego w 2014 r. (Przypomnijmy, że Partia UKIP uzyskała 24 mandaty, Partia Pracy –
20, podczas gdy konserwatyści – 19). W końcu Cameron nie mógł przewidzieć, choć może powinien był,
że wyborcy brytyjscy pozostali niewzruszeni sukcesem negocjacyjnym Camerona i podpisanym w jego
wyniku w lutym 2016 r. porozumieniem „Wielka Brytania w Unii Europejskiej” oraz że dyskusja o Brexicie
zacznie żyć własnym życiem.
Obietnica przeprowadzenia referendum oraz wyznaczenie jego daty poprzedziły wynik negocjacji.
Wizerunek UE w ZK doznał w międzyczasie kolejnego uszczerbku, tym bardziej że argumenty Camerona
zostały nadużyte przez jego politycznych adwersarzy. W książkowy sposób, tzn. opisywany w
podręcznikach dla studentów nauk politycznych, UE i argumenty wobec niej krytyczne zostały
wykorzystane jako kapitał polityczny do politycznych rozgrywek wewnątrzkrajowych, kosztem tak
wyborców brytyjskich (podział społeczeństwa), jak i sektora biznesu (straty finansowe wynikające z
niepewności) oraz w końcu całej UE (pogłębienie paraliżu politycznego). Zobowiązując się w styczniu 2013
r. do renegocjacji warunków członkostwa oraz do referendum, Cameron nie przewidział sekwencji
wydarzeń, które zapoczątkował i z których z biegiem czasu coraz trudniej było mu się wycofać. Jeszcze w
styczniu 2013 r., co może zdziwi niektórych, ówczesny grecki minister finansów, Yiannis Stournaras,
obecnie szef Banku Centralnego Grecji, podkreślił, że „ZK należy do Europy politycznie, gospodarczo i
kulturowo”. Ostrzegł jednocześnie, że dyskusja na temat Brexitu otworzy przysłowiową puszkę Pandory
w UE.
W przededniu referendum w ZK puszka Pandory jest otwarta i efekty tego są wszystkim znane.
Niezależnie od meritum sprawy, kwestia Brexitu została wykorzystana przez partie operujące na scenach
krajów członkowskich UE, które przez kontestację UE usiłują zbić kapitał polityczny. Dobrym przykładem
jest tu francuski Front Narodowy. W nieco inny sposób postrzegają kwestie Brexitu kraje Europy
Środkowej oraz Wschodniej. Trzeba tu podkreślić dwie kwestie. Po pierwsze, bardzo ważną rolę odgrywa
liczebność diaspory zamieszkującej ZK. Polska, Litwa, Węgry stanowią tu ciekawe studia przypadków. Po
drugie, pojawia się kwestia bezpieczeństwa widziana z perspektywy członkostwa ZK w NATO i gwarancji
bezpieczeństwa opartych na współpracy i dobrych relacjach również na forum UE oraz wizerunku UE,
który uległby dramatycznemu osłabieniu w przypadku Brexitu. Bardzo ważne są tu przykłady Litwy, Łotwy
i Estonii. W innym kontekście trzeba również wspomnieć o tych krajach, które podobnie jak ZK
pozostawały poza tzw. rdzeniem integracyjnym UE, wyznaczonym przez członkostwo w strefie euro. O ile
dotychczas szczególnie Czechy, ale też Węgry i w mniejszym stopniu Polska, mogły rekompensować sobie
swą coraz bardziej peryferyjną pozycję na mapie instytucjonalnej UE przez porównywanie swego statusu
poza strefą euro ze statusem ZK, o tyle perspektywa wyjścia ZB z UE obraca tę strategię w gruzy.
Szczególnie trudna jest tu pozycja Czech.
Oczywiście, wynik referendum pozostaje dzisiaj nieznany. Nie wiemy również, czy frekwencja będzie
wystarczająca, aby referendum uznać za wiążące. Nie wiadomo – i tego uczy nas doświadczenie lat
poprzednich, np. przypadek Grecji – jak zostaną zinterpretowane wyniki referendum. W końcu wszyscy
zajmujący się kwestią wykładni artykułu 50 traktatu lizbońskiego zdają sobie sprawę, że nie jest łatwo
przewidzieć losy negocjacji dotyczących wyjścia ZK z UE. Dotyczy to zarówno kwestii zobowiązań
finansowych, ram prawnych i formuły współpracy po utracie statusu państwa-członka UE. Nie można też
przewidzieć, jak przedłużające się negocjacje między ZK a UE dotyczące Brexitu wpłyną na postawy
społeczne i wydarzenia na brytyjskiej scenie politycznej oraz – co może okazać się decydujące w tej kwestii
– jaka będzie ostateczna opinia Parlamentu Europejskiego. Element czasu jest ważny w tych kwestiach,
ponieważ przedłużające się negocjacje na temat „rozwodu” mogą w istocie stworzyć okazję do
honorowego i nieobarczonego wysokim kosztem politycznym wycofania się z wyników referendum. Na
razie jednak sytuacja jest bardzo poważna i pozostaje kwestią otwartą, czy tragiczna śmierć Joe Cox
pozwoli na zbudowanie porozumienia nad podziałami, które stosunkowo łatwo można rozwiązać –
wystarczy chcieć.
ul. Niecała 5 ▪ 20-080 Lublin ▪ tel.: 81 532 2907 ▪ www.iesw.lublin.pl/komentarze/ ▪ [email protected]