Taka robota na wiosce

Transkrypt

Taka robota na wiosce
Michał Hankus
O takiej robocie na wiosce słów kilka…
„Wioskowa robota” stała się udziałem malarza Ignacego Czwartosa! Ze śmiałoscią można tak
powiedzieć patrząc na malarstwo jakże naiwne, prowincjonalne; tak obce światowym dokonaniom
garstki „godnych”, jakże opiniotwórczych i jeszcze bardziej samozadowolonych z siebie artystów. Nic
ciekawego… to przecież malarstwo tradycyjne… abstrakcja taka jakby prowincjonalna… ot taka
właśnie wioskowa robota. To tylko kilka płócien… trochę dużych, trochę małych… nieco
nowoczesności i nieco tradycji. Naprawdę nic zajmującego dla samozadowolonego „godnego”.
A miejsce na wystawę? Ta Otwarta Pracownia! Nikt tutaj nie zagląda… a bo ściany krzywe… za zimno,
a kiedy indziej za daleko i nie po drodze… brak rozwrzeszanych kuratorek i elokwentnych prezesek.
Tam konserwa artystyczna ponoć, zapatrzona w Nowosielskiego jak w ikonę…. ikonkę. Tacy dziwni
wioskowi ludzie, wioskowe ich guru i wioskowa sztuka... a pośród nich „Sarmata”, malarz polskiprowincjonalny Ignacy Czwartos.
Krytykujący z całą pewnością wypunktują wszystko. Ich ocena nie osłabi jednak widocznego w
owej robocie autentyzmu i prawdziwego zaufania wobec nieelegancko i jakże niemerytorycznie
krytykowanego ostatnimi czasy malarza, który kilkanaście lat temu życzliwie wspierał grupkę
młodych, niedoświadczonych twórców. Jednym z owych początkujących był Ignacy Czwartos, dla
którego osoba Jerzego Nowosielskiego stała się swoistym kierunkowskazem. Bogactwo duchowe, jak
i wielkie doświadczenie malarskie odcisnęło się w twórczości mlodego malarza, jak i jego kolegówwspółtwórców Otwartej Pracowni. Jerzy Nowosielski stał się pryzmatem, poprzez który początkujący
twórca mógł przyjrzeć się wielkim klasykom malarstwa współczesnego. Znajomość ta zaowocowała
także odkryciem bogactwa, jakim jest sztuka dawna, tak silnie obecna na płótnach Ignacego
Czwartosa- „malarza Sarmaty”. Prace mistrza, malarstwo ikonowe, a także polska sztuka barokowa ze
wszystkimi jej atutami i mankamentami stały się filarami, na których opierają się jego działania.
Inspirowane malarstwem dawnym portety zawierają w sobie cząstkę zarówno ikonowej, jak i typowej
dla abstrakcji, syntezy form. W swoistej prostocie obrazów Ignacego mieszają się z sobą fascynacje to
Malewiczem, to znowu ikoną czy uproszczonym niekiedy do granic możliwości prowincjonalnym
malunkiem przed 300 lat. Ów szacunek dla przeszłości i możliwość twórczego wykorzystania tego co
dawne- mniej lub bardziej odległe w czasie- to cenna wartość przekazana artyście przez Jerzego
Nowosielskiego.
Szczerym, swoistym castrum doloris, wystawionym…. a trafniej określając… namalowanym na
chwałę mistrza, stał się obraz symbolicznego pogrzebu Jerzego Nowosielskiego. Ulożonemu na
marach ciału- wizerunkowi malarza towarzyszą kolejne ikony- miniatura obrazu, umieszczonego na
jego nagrobku, a także dwa nieustannie oddziałujące, pobudzające rzeszę twórców symbole- imago
Marka Rothko i Nikifora Krynickiego. Powiedzieć można, że piszący ikony… „niecenieniony”, został
metaforycznie powitany i przyjęty w poczet wielkich. Malarstwo Nowosielskiego zrównane zostało z
dokonaniami równie silnych osobowości- Rothko i Nikifora. Owa trójca może stanowić swoite,
artystyczne Credo- symbolizować może niezależność, odwagę i siłę bycia „innym” w stosunku do
„reszty” z całą świadomością cieni i blasków wynikających z podjętych decyzji.
Takiego Nowosielskiego widzi Czwartos. Można wspierać się, ile procent duchowości jest w
duchowości obrazów Nowosielskiego; rozpisywać się czy zaistniał, czy nie zaistniał na tzw.
„Zachodzie”, czy był wioskowym… a może miejskiem malarzem… abstrakcjonistą… ikonopisem
piszacym ikonki. Z całą pewnością dla pewnej grupy malarzy, w tym dla Ignacego Czwartosa stał się
podporą, symbolem konsekwentnej, niełatwej drogi twórczej. Drogi często zniechęcającej,
wzbudzającej wątpliwości i niepokój o sens przedsięwziętych działań, ale szczerej zarazem
i pozwalającej na pewien komfort bycia w porządku wobec samego siebie, co w obecnych czasach
często bywa luksusem.