Wywiad z Izabelą Chamczyk
Transkrypt
Wywiad z Izabelą Chamczyk
- Po dwóch prezentowanych w Galerii Arttrakt wystawach indywidualnych przyszedł czas na trzecią, w pełni malarską. W poprzednich latach Twoje pokazy niezależnie od użytych mediów były wyrazem walki i buntu, a w recenzjach określano je często jako kontrowersyjne. Czy wystawa USTROJE będzie inna? Izabela Chamczyk: - To co robię w sztuce właściwie ciągle jest próbą przekroczenia granic, doświadczenia czegoś więcej, odkrycia rzeczy nieosiągalnych, połączenia skrajnych biegunów. Od dawna szukam sposobu na scalenie performansu z obrazem. Akcje buntownicze, jak i performansy malarskie oraz najnowsze obrazy sensualne są w tym samym zakresie poszukiwań i przekroczeń. Tak więc wystawa USTROJE będzie jednocześnie inna i w jakiś sposób taka, jak poprzednie wystawy. - Twoja twórczość eksploruje różne media, bliskie są Ci działania performance, kręcisz filmy, malujesz. Dlaczego postanowiłaś zrobić wystawę malarską i pokazać abstrakcje? I. Ch.: - Tak jak mówiłam, abstrakcja, zwłaszcza taka, której można doświadczyć też innymi zmysłami, np. dotykiem, jest też rodzajem przekroczenia, zarówno przekroczenia poznawczego, jak i przekroczenia medium. Będę prezentowała obrazy performatywne – w ciągłym procesie tworzenia z możliwością unicestwienia. Taka abstrakcja – doszłam do tego – jest najbliższa mojemu pojmowaniu sztuki w ogóle. Malarstwo na granicy peformansu, obiekt na granicy ciała. - Ludzie przyzwyczajeni są do Twoich kontrowersyjnych działań podczas wystaw, czy tym razem również planujesz jakąś interakcje z publicznością podczas wernisażu w Galerii Arttrakt? I. Ch.: - Jak wiesz, uważam, że malarstwo powinno być żywe, nie satysfakcjonują mnie martwe obiekty. Najnowsze obrazy są ożywione przez niezastygającą materię malarską, przez przepływające przez nie tytułowe USTROJE, jednak wyzwaniem dla mnie będzie pozostawienie ich samym sobie, chyba samo powieszenie i pokazanie obrazów jest sprzeczne ze mną. Uważam, że artysta i dzieło są całością, dlatego uważam się za część moich obrazów, nie chcę stać obok i dygać, gdy ktoś zapowiada wystawę. To sztuczne i dalekie od mojej wizji. Dlatego prawdopodobnie zaistnieję na wystawie jako część ekspozycji. - Wystawę uzupełnia film. O czym on jest, w jaki sposób odnosi się do pozostałych prac? I. Ch.: - Film nosi tytuł OBSESJE, jest bardzo kompatybilny z obrazami pokazywanymi na wystawie. Próbuję w nim swoim ciałem zbudować jakby kompozycje malarską, przekraczając granice niemożliwości mojego ciała. Poza tym padają tam sformowania , które są tytułami poszczególnych obrazów jak : Katatonia, Uszkodzony splot słoneczny czy Lęki. - Powiedziałaś kiedyś, że uważasz się za malarkę performatywną, że interesuje Cię sam proces tworzenia i akt malowania, który jest niezwykle ważny. Opowiedz o tym więcej. I. Ch.: - Dla mnie obraz jest najważniejszy wtedy, gdy go stwarzam. Gdy wylewam farbę na płótno, gdy godzinami obserwuję i formuję plamę. Zanurzam ręce w farbie, ustawiam płótno w różnym pochyleniu. Jest to działanie performatywne. Chodzenie wokół obrazu, schylanie się, przyglądanie godzinami na klęczkach konkretnej plamie – to doświadczenie czysto cielesne, fizyczne, bez niego moje obrazy by nie powstały. Gotowy obraz jest tylko pozostałością po tych działaniach. Jednak jak wspomniałam najnowsze obrazy z wystawy USTROJE zachowują cząstkę tej fizyczności. Cały czas są poddawane działaniom czynników zewnętrznych, także odbiorca możne uczestniczyć w ich performatywności – dotykając ich, zmieniając ich kształt. - W Twojej sztuce emocje grają zawsze dużą rolę. Czy i tym razem były one punktem zapalnym do powstania prac na tą wystawę? I. Ch.: - Zdecydowanie tak. Zawsze w mojej sztuce emocje odgrywają dużą rolę, są zapalnikiem do stworzenia każdej pracy. Jednak przełożenie ich na formę może przyjmować różne postacie bardziej lub mniej emocjonalne. Najnowsze prace są bardzo formalne; materia, czyli samo medium, jego płynność, są w nich bardzo ważne. To ta nowa forma nauczyła mnie, w jaki sposób zaklinać emocje na płótnie. Ważnym jest też to, że czuję iż w moi przypadku emocje się po prostu wylewają, są nieokiełznane – tak też jest w tych obrazach, farby ciągle niezastygłe. - Wiem, że niezwykle ważny jest dla Ciebie kolor. W poprzednim Twoim projekcie kolory były tożsame z poszczególnymi walkami, określały charakter i wymowę wystawy. Opowiedz jaką rolę odgrywa kolor w najnowszym cyklu abstrakcji? I. Ch.: - Te najnowsze prace są dość mocno monochromatyczne, ale zdecydowane w kolorze. Podejmowałam drastyczne decyzje: wszytko czarne, albo białe, albo ostry żółty w czerni. Bardzo podoba mi się porównanie tych kolorów przez Gosię Garapich, kuratorkę wystawy, do płynów ustrojowych człowieka, jakimi są krew, żółć, śluz i czarna żółć – tak, to chyba to właśnie wylałam na te płótna. - Po 12 miesiącach wróciłaś do pracowni i zaczęłaś z powrotem malować. Czy roczny odpoczynek od pracowni, który sobie zapewniłaś, wniósł ze sobą coś nowego do Twojej sztuki? Co się zmieniło? Do czego doszłaś w swoich poszukiwaniach? Czy coś z tych rocznych doświadczeń poza pracownią można dostrzec w najnowszych obrazach pokazywanych w Galerii Arttrakt? I. Ch.: - Mówiąc szczerze, nigdy nie przestałam malować ani na chwilę, jednak obrazy powstające w trakcie „Wojny Dwunastomiesięcznej” w 2013 roku nie były tak ważne i tak pełne, jak te najnowsze. Wtedy głównie skupiałam się na akcjach, na uderzaniem głową w mur ograniczeń i niemocy. Może po tym uderzaniu coś pękło we mnie i wszystkie płyny wylały się na płótna? - Tytuł wystawy „Ustroje” brzmi trochę niepokojąco. Z jednej strony kojarzy się niemal chorobowo, a z drugiej odczytać można z niego pewnego rodzaju stan płynności, przepływania, a może i przemijania. Wytłumacz, jaki dokładnie zamysł kryje się za tym tytułem. I. Ch.: - Tytuł USTROJE odnosi się głównie do płynów ustrojowych w organizmie, do płynności materii, zarówno w organizmie jak i poza nim. Ponadto USTROJE to też systemy w których żyjemy – polityczne, społeczne, kulturowe. Wymieszanie natury z kulturą, odczuwania z myśleniem, racjonalizmu z intuicją. - W tekście Małgorzaty Garapich towarzyszącym wystawie jest mowa o temperamentach człowieka, płynach z nimi związanymi i o zachowaniu pomiędzy nimi równowagi. Jak to jest faktycznie z tą równowagą i jej zaburzeniami? Czy to może stąd bierze się coś takiego jak artyzm, kreatywność, pomysłowość? Czy owe soki, płyny przemieniasz w obrazy? Czy wpływają one też na Twoje prace? I. Ch.: - Wydaje mi się, że twórca to taki rodzaj człowieka, który skupia się na szczególnych rzeczach, żyje pomiędzy dwoma światami – realnym, gdzie trzeba myśleć o wynajmie mieszkania i zarobieniu na życie, jedzeniu i tym, który nas czasem za mocno pochłania – świecie kreacji, abstrakcji, nierealności, emocji. Nasze myśli są często mocno odrealnione, odległe od rzeczywistości, bo jesteśmy skupieni na sublimacji, jakby zawieszeni. Trudno jest żyć w takim stanie w równowadze, ale ci którym się udaje mogą przekroczyć kolejne granice, nie zwariować i tworzyć dalej. Przez to, że jestem kobietą, choć nie uważam żebym tworzyła tzw. sztukę kobiecą, płyny są mi bardzo bliskie: okres, upławy, łzy. Poza tym kobiety zazwyczaj są bardziej wylewne emocjonalnie niż mężczyźni. Jesteśmy zależne od przypływów i odpływów mórz i oceanów – od działań księżyca, bliżej ziemi, może dlatego jest mi bliskie działanie w zakresie płynności. - A jak to jest z cielesnością Twoich prac, ich organicznością? Czy farba jest faktycznie kolejnym z płynów nierozerwalnie związanych z Tobą jako artystką? I. Ch.: - W ogóle ja uważam, że jestem częścią obrazu. Gdyby nie moje ciało – jako żywy organizm, obrazy by nie powstały. Zawsze mnie mierziło, że gdy kończę obraz, on staje się czymś obcym, martwym. Najnowszy cykl, to obrazy, które są trochę jak organizm – przelewają się, powstały z kapania, są miękkie, dotykowe. Czuję, że żyją nadal tak jak ja. - Twoje obrazy są zatytułowane np. „Wylewność” albo „Intensywność”, a z drugiej strony „Nic”, „Znowu nic”, „Coś czego nie ma”. Z jednej strony wskazujesz bardzo konkretnie, że coś jest, z drugiej, że nie ma. Czy jest w tytułach Twoich prac zawarty jakiś klucz, który może zaprowadzić odbiorcę bezpośrednio do interpretacji dzieł? I. Ch.: - Nie jestem artystką konceptualną. Nie zakładam strategii czy nie knuję zagadek intelektualnych. Nie ma takiego klucza. Zarówno obrazy, jak ich tytuły są bardzo intuicyjne, jednak łączą się w jedną całość. Są na dwóch biegunach emocji – poprzez zwątpienie, pustkę, bezsens, zaburzenia, aż po euforię, satysfakcję, uniesienie i ekscytację. Może po połączeniu tych skrajności powstaje złoty środek, równowaga, pełnia, odpowiedź na wszystkie pytania :) Wywiad z artystką przeprowadziły: Ida Smakosz-Hankiewicz i Ewelina Jankowiak. Wrocław, 3.11.2014 r.