Do Paryża! - Witkacologia

Transkrypt

Do Paryża! - Witkacologia
Wojciech Sztaba, S.I. Witkiewicz w Paryżu 1908
część I
Do Paryża! Przygotowania i oczekiwania, sprawdzanie ekwipunku, obliczanie finansów, zapisywanie
adresów, studiowanie rozkładu jazdy: Zakopane – Kraków, Kraków – Wiedeń, Wiedeń przez
Salzburg do Monachium – i stąd wreszcie do celu. Podniecenie rodziców wyprawą syna jest
wciąż wyczuwalne w pierwszych listach po odjeździe. Ojcu brak słów: Twoja kartka z
Wiednia, a teraz, mój Boże! Każdy – a!1 …Paryż!
Podróż koleją z Zakopanego do Paryża trwała w 1908 roku około 40 godzin – nie licząc czasu
między przesiadkami. Przebieg podróży można mniej więcej zrekonstruować na podstawie
dostępnych rozkładów jazdy oraz skąpych wzmianek w listach. Jeden z prawdopodobnych
wariantów wygląda tak: przyjeżdża z Zakopanego do Krakowa (ok. 6 godzin jazdy) w
poniedziałek 27 stycznia, nocuje w Hotelu Krakowskim2, przy Plantach, na ulicy
Dunajewskiego 23, niedaleko dworca i Akademii Sztuk Pięknych (gdzie studiował w latach
1905-1906). W porannym wydaniu „Nowej Reformy” z 29 stycznia (ale nie w „Czasie”) w
rubryce Ruch przejezdnych odnotowany jest pobyt Stan. Ign. Witkiewicza z Zakopanego
(28.1). Nawet ta wzmianka cieszy ojca: Twoje imię w spisie przejezdnych Hotelu
Krakowskiego ma wartość. (L358). Wtorek, 28-go stycznia, Stanisław Ignacy spędza w
Krakowie z Tadeuszem Micińskim, który po powrocie do Zakopanego zdaje relację ze
spotkania Witkiewiczowi: Poeta wrócił oczarowany Tobą (…) ucieszył mnie tym, co mówił o
Twoim usposobieniu. (L360) Tego samego dnia, wieczorem, Witkacy wyrusza dalej w podróż
pociągiem do Wiednia, gdzie przybywa o 6-tej rano 29 stycznia, po około 8-miu godzinach.
Do odejścia pociągu do Monachium pozostają mu prawie dwie godziny, z dworca wysyła
kartkę do domu, która nadchodzi do Zakopanego już na następny dzień: Dziękujemy za
kartkę, jesteś zacny człowiek, że piszesz. (L740) Do Monachium pociąg dociera o 18-tej, po
prawie 10-ciu godzinach jazdy. Witkacy przerywa podróż i zatrzymuje się w gościnie w
mieszkaniu Eugenii i Władysława Ślewińskich, na trzecim piętrze kamienicy przy
Thorwaldsenstrasse 17, dwa kilometry od dworca, 25 minut piechotą. Tego samego wieczoru
29-go stycznia, w Zakopanem, matka pisze do syna: Ty może dobiłeś już do Monach[ium] i
pod dachem Ślew[ińskich] zasypiasz, zmęczony podróżą. (L740). Nazajutrz, 30-go pisze z
kolei ojciec: Dziś wyobrażam Ciebie na tle Monachium – a dalej – kiedy? – (L 358) Jak długo
tu pozostaje, dzień, dwa? Tego nie wiemy.
***
Ślewiński jest w tym czasie autorytetem dla młodego malarza, konkurencyjnym wobec
realistycznego malarstwa Stanisława Witkiewicza. Po zdaniu matury w czerwcu 1903 roku
(bagatelizowanej przez ojca), szuka własnej artystycznej formy, rozgląda się w świecie sztuki
– nadszedł czas na znalezienie się w przyszłym zawodzie. Spotkanie ze Ślewińskim nadało
kierunek jego twórczości. I przygotowało do spotkania z Paryżem.
1
Cytaty z listów S. Witkiewicza wg Stanisław Witkiewicz, Listy do syna, opracowały Bożena DanekWojnowska i Anna Micińska, Warszawa 1969, w tekście oznaczone skrótem L i liczbą strony.
2
Neogotycki budynek przy ulicy Dunajewskiego 23, róg Garbarskiej, został w latach 30-tych zburzony, na jego
miejscu wybudowano modernistyczny bank.
W 1904 roku na wiosnę, ogląda nowa sztukę w galeriach w Monachium, a potem starą we
Włoszech. W maju wraz z kolegami, już studentami ASP, maluje w podkrakowskich
Bronowicach. We wrześniu, zaproszony przez Karola Maszkowskiego do jego domu w
Żabim na Huculszczyźnie, pilnie maluje pejzaże i Hucułki. Stanisław Witkiewicz w tym
czasie ogląda teki z japońskimi drzeworytami przyniesionymi przez Feliksa Jasieńskiego i
wtrąca w liście: Ty prawdopodobnie chciałbyś do tego strzelać, jak do garnków pana
Dzieduszyckiego.3 (Czyżby syn miał wtedy bardziej konserwatywne poglądy na sztukę niż
ojciec?) (L196) Maszkowski, rocznik 1868, bywał często w Zakopanem, także w 1902 roku w
związku z pierwszą wystawą sztuk pięknych, w której debiutował Stanisław Ignacy.
Studiował w Krakowie u Matejki, potem przez rok w Monachium, a od 1894-98 w Paryżu na
École des Beaux-Arts i w Académie Julian. W 1925 roku opisał swoje wspomnienia w
„Głosie Plastyków”: U Madame Charlotte4. Słynna Madame Charlotte prowadziła
restauracyjkę, gdzie bywali Gauguin, Ślewiński, Strindberg, Munch, Mucha, Przybyszewski,
Przesmycki, Mehoffer, Wyspiański, Franciszek Siedlecki – i Maszkowski, który na
Huculszczyznę wyjechał może pod wpływem Gauguina i Ślewińskiego i który zapewne
opowiadał młodemu koledze historie paryskie.5 Artystą wybitnym nie był, ale dobrym
pedagogiem, od 1911 roku nauczał rysunku wieczornego na ASP w Krakowie. O jego
malarstwie pisał recenzent z okazji wystawy w 1905 roku w krakowskim Pałacu Sztuki: ma
specjalne swoje predylekcje. Rzuca brutalne plamy, obwodzi je czarnym konturem, miłym mu
jest kontrast światłocienia, miłym mu jest zimny, zielony ton.6 Czy z powodu wspomnień z
wielkiego świata sztuki, czy dla wskazówek i korekt starszego kolegi, pobyt u niego
odpowiadał Stasiowi do tego stopnia, że wyraźnie zniecierpliwiony (i pewnie trochę
zazdrosny) ojciec ponagla do powrotu: Czy wiesz, że to już czwarty tydzień, jak odjechałeś?
(L203)
Na początku 1905 podejmuje źle widzianą prze ojca decyzję, zapisuje się na studia na ASP.
Tymon Niesiołowski wspomina, że poznał Ślewińskiego zaraz po jego przyjeździe do
Krakowa, i to dzięki Stanisławowi Ignacemu: Pamiętam doskonale moje pierwsze spotkanie z
Władysławem Ślewińskim. Zaprowadził mnie do niego Staś Witkiewicz. Było to niedługo po
jego przyjeździe do Krakowa. Nie wiem już przy jakiej ulicy miał wynajętych kilka pokoi,
zawieszonych obrazami. (…) Ujrzałem u niego po raz pierwszy oryginały Gauguina (…)
Zapalił w nas miłość do wielkiej sztuki francuskiej, jego kult dla Gauguina i nam się udzielił.7
(…) Otworzył nam oczy na barwy. Pokazał nam Gauguina, dźwięk jego barw i linii.
Widocznie nas wyróżniał, bo wpuszczał do swej krakowskiej pracowni tylko Witkacego i
mnie.8 Trudno jednak stwierdzić, kiedy to było, bo Ślewiński od końcu grudnia 1905
kursował stale między Krakowem i Poroninem. W rozmowie z Władysławą Jaworską
3
Zapewne ta nieco dziwna uwaga odnosi się do eksponatów w zbiorach lwowskiego Muzeum założonego przez
hrabiego Włodzimierza Dzieduszyckiego. W muzeum znajdowały się obok zbiorów przyrodniczych także
prehistoryczne i etnograficzne, a wśród nich musiały być i „garnki”, które Witkiewiczowie najpewniej widzieli
w czasie pobytu w mieście w związku z egzaminami Stasia w gimnazjum. Zob. Włodzimierz hr. Dzieduszycki,
Przewodnik po Muzeum im. Dzieduszyckich we Lwowie, lwów 1895
4
Karol Maszkowski, « U Madame Charlotte », Sztuki Piękne II, 1925-1926, s. 24-25
5
Huculszczyzna stała się w tym czasie ważnym motywem dla krakowskich malarzy, m. in. dla Kazimierza
Sichulskiego, Władysław Jarockiego i Fryderyka Pautscha. W 1905 roku w krakowskim TPSP wystawiał studia
z Huculszczyzny Kazimierz Sichulski.
6
Marian Olszewski, „Krytyka” 1905, R VII, T I, s. 505
7
Tymon Niesiołowski, Pamiętnik (maszynopis) cyt. za Władysława Jaworska, Władysław Ślewiński, Warszawa
1991, s. 168,
8
Władysława Jaworska, dz. cyt., s. 101
Niesiołowski wspomina, że pierwsze spotkanie nastąpiło w 1906 roku. A więc w czasie,
kiedy Witkacy przebywał w Krakowie na studiach. 25 lutego Stanisław Witkiewicz pisał do
syna do Krakowa: Ucieszyłem się bardzo, że p. Ślewiński jest w Krakowie i że się nim i jego
obrazami zachwycasz (oprócz błękitnego konturu) (L 323). Niewykluczone, że spotkanie
nastąpiło już wcześniej. Ślewiński był w grudniu w Poroninie, pisał do Mehoffera: Mam
nadzieję niedługo być w Krakowie. Trochę po nowym Roku.9 W tym krótkim czasie mógł
odwiedzić Witkiewiczów w Zakopanem.
Wieść o przyjeździe Ślewińskiego do Polski po 17 latach pobytu we Francji mogła dotrzeć do
Krakowa już z Warszawy, gdzie przyjechał na jesieni 1905, i gdzie w Salonie Krywulta
przedstawił na wystawie 35 obrazów oraz dwa obrazy Gauguina. Wystawa nie miała
powodzenia, przyniosła tylko kłopoty z urzędem skarbowym. Ślewiński przenosi się do
Krakowa, mając nadzieję na profesurę w Akademii, odświeża paryską znajomość z
Mehofferem, kolegą w krakowskiej „Sztuce”, profesorem na ASP, w którego pracowni
studiuje rysunek Stanisław Ignacy. Ślewiński z pewnością odwiedza Akademię i być może
spotyka też młodego Witkiewicza, zaprasza do pracowni. Wiele okazji do spotkań mieli
potem w Poroninie i w Zakopanem, w latach 1906 i 1907. Ślewińscy zamieszkali w
Poroninie, choć nie na długo, bo już we wrześniu 1908 znowu ruszyli w podróż! Ślewiński
zachodził do Witkiewiczów w Zakopanem i mógł oglądać prace Stasia, te potwory, które i
Ślewiński podziwiał (L362). Stosunki ze Stanisławem Witkiewiczem były przyjazne,
kurtuazyjne (to dużo, zważywszy, że Ślewiński z kolegami malarzami polskimi był raczej
skłócony, uznawał Boznańską, Gierymskiego, tolerował malarstwo Stanisławskiego i pastele
Wyspiańskiego, ale przyjaźnił się głównie z literatami, Kasprowiczem, Staffem,
Porębowiczem). Dzieliły ich poglądy na sztukę, Witkiewicz nigdy nie zaakceptował
płaskiego, dekoracyjnego stylu Gauguina, którego nie wyczuwał, przeszkadzał mu kontur,
maniera - należy wyzbyć się tej Gauguinowskiej czy Van Goghowskiej egzemy (L488) porównywał jego obrazy, zapewne uważając to za pochwałę, z malarstwem Adama
Chmielowskiego - Brata Alberta. Jeden temat na pewno ich łączył – sztuka ludowa. Czym dla
Witkiewicza był styl zakopiański, tym dla Ślewińskiego, lubiącego się z chłopska ubierać –
bretoński. Ślewińscy podróżowali ze swoim dobytkiem, z obrazami, książkami i meblami –
drewnianymi, rzeźbionymi meblami bretońskimi, ławami, skrzyniami, zamykanymi łóżkami.
Już wtedy przyjmował postawę przeciw maszynie, która pochłaniając inwencję człowieka
standaryzowała wszystko i banalizowała.10
Czy kontakty między Ślewińskim a Stasiem miały charakter nauczyciela i ucznia? Może nie
w znaczeniu systematycznej, wspólnej pracy, zadań i korekt, ale na pewno jako fascynacja
młodego artysty twórczością i poglądami mistrza, innymi, co ważne, od ojcowskich – choć po
paru latach, z nowymi doświadczeniami, zauważy ich podobieństwo. Sztuka Ślewińskiego
jest inna od tego, co dotychczas widział, jest o czymś innym, aniżeli o sprawie społecznej i
narodowej, nie ma w niej ani wielkich tematów, ani anegdoty, jest niemal o niczym – za mało
dla polskich widzów. Artystyczne credo Ślewińskiego było proste: piękno, moim zdaniem,
jest to przykazanie boskie, (…) prawo natury (…) księga w której tylko artysta czytać potrafi.
Sztuka – to umiejętność wysłowienia odczutego piękna danej chwili za pomocą zewnętrznych
znaków (…) nie ujętych żadnym prawem – Zrozumieć mogą je artyści, a odczuć - garstka
9
Jw., s. 74
10
Jw. s. 162
śmiertelników11. Gauguina cenił za walkę przeciw realizmowi, zupełnej zgniliźnie i
dekadencji12 – więc za oczyszczanie sztuki i pewnie mówił o tym swoim młodym kolegom.
Credo pasuje do tego, co i jak malował - kwiaty, martwe natury, pejzaże i portrety –
malarstwo czyste, jak nazwie jego sztukę Tytus Czyżewski13, późniejszy kolega Witkacego z
czasów Formizmu.
Wprawdzie i u Ślewińskiego sztuka zaczyna się od słowa „natura”, ale jej rola jest inna niż w
teorii Stanisława Witkiewicza, który widział w niej przewodniczkę malarza, prowadzącą jego
rękę tak, by przez obserwację fragmentów przemienionych w kreski i plamy barwne, z owego
alfabetu natury, tworzyć całość: Nie zajmuj się kwestią, czy to nos, czy nie nos (…) kładąc
ostatnią plamę na płótnie ujrzysz głowę – Hucułki. (L193) Dla Gauguina, Ślewińskiego i
bliskim im artystom, natura ma głębsze, metafizyczne, ukryte znaczenie, piękno jest jej
przejawem, przenika całe stworzenie, jest uchwytne i nieuchwytne, odczuwalne,
przeczuwane, wyrażalne tylko w zarysach, w uproszczonych znakach dalekich od alfabetu, w
syntezie form nasyconych uczuciem. To uczucie jest czymś innym niż Stimmung realistów,
nie jest czymś nadanym obrazowi, nastrojem radości, melancholii, czy „szarej godziny”, ale
obrazem subiektywnego stanu artysty. Te myśli, idee znajdą różne nazwy, u Witkacego ich
echem będzie uczucie metafizyczne i Jedność w Wielości, znak syntezy.
Aura Gauguina dopełniała postać Ślewińskiego. Ślewiński, świadek, uczestnik i współtwórca
nowej sztuki był niewyczerpaną kopalnią wspomnień o Gauguinie14, o pionierskich czasach w
Bretanii, o spotkaniach artystów i ich rozmowach w Paryżu. - i były to opowieści równie
istotne jak same obrazy, jego i Gauguina - opowieści z aurą nowości. A trzeba mieć na
uwadze, że sztukę tę znano bardziej z opowiadań niż z widzenia. Jan Topass pisał z Paryża do
„Krytyki” piękne eseje o Gauguinie, Ensorze, van Goghu, Cézannie – ale bez ilustracji.
Podobnie w wiodącym piśmie o sztuce wychodzącym w Monachium – „Die Kunst für Alle“ entuzjastyczny artykuł o van Goghu – bez jednego przykładu!
Ślewiński posiadał cztery prace Gauguina: Faraara, o tematyce tahitańskiej (we wspomnieniu
córek Kasprowicza przedstawiał Tahitankę w barwnym stroju na tle egzotycznego
krajobrazu), kupiony na aukcji w 1895 roku15 przed drugą podróżą Gauguina na Tahiti,
Portret Ślewińskiego, pastel Dwie dziewczynki bretońskie oraz Portret dziecka. Kiedy na
wiosnę 1907 roku znana z promowania najnowszej sztuki Galerie Miethke we Wiedniu
wystawiła 72 prace Gauguina, Witkacy pojechał z Tymonem Niesiołowskim je zobaczyć, i w
decyzji tej z pewnością miał udział i Ślewiński. To wystawa bardzo ważna dla recepcji
Gauguina, zapowiadana w prasie już od początku roku. Przedstawiła 41 obrazów olejnych, w
tym liczne z Tahiti, ponad 20 grafik (rysunki, pastele, litografie, drzeworyty), 6 rzeźb w
drewnie i 4 ceramiki. Towarzyszyła jej książka Gauguina, Noa Noa, czyli piękny zapach,
zawierająca manifest artysty porzucającego Europę.16
11
W liście do Antoniego Potockiego, opublikowanym w paryskiej „Sztuce” w 1904 roku. Cyt. za: W. Jaworska,
dz. cyt., s 146
12
Jw., s. 107
13
Jw., s. 16
14
Jw., s. 162
15
Jw., s 57, 76. W katalogu obrazów Gauguina znajduje się wprawdzie obraz pod podobnym tytułem, ale
datowany jest na rok 1898, przedstawia 9 postaci w tahitańskim pejzażu.
16
Zob. Wojciech Sztaba, Żal mi tropików, "Konteksty", numer 2014/3-4 (306-307), s. 377-390
Stanisław Ignacy przejął od Ślewińskiego bardzo wiele – niechęć do realizmu, syntetyczne
traktowanie formy, także technikę malarską, co będzie jeszcze po latach wspominać
(krytycznie) w Jedynym wyjściu w związku z malowanym przez Marcelego obrazem na
płótnie zagruntowanym klejem z króliczych skórek: nie przeszedł w porę na gładkie olejne
płótna, na których wszystko zrobić można, i zabrnął w bezwyjśćnik absorbujących szmat à la
Gauguin, Van Gogh i nasz Ślewiński Władysław17. O technice i sposobach jej przekazywania
uczniom dowiadujemy się ze wspomnień jego studentów, którym radził własnoręcznie
przygotowywać płótna, nie zaklejać ich zbyt mocno, na gładko, następnie stosować
ograniczoną do ośmiu farb palety, z której wyłączone były np. „ziemie”. Wspomina o tym
także Tymon Niesiołowski, drugi zakopiański uczeń, i, być może, bardziej czujący się
uczniem Ślewińskiego niż Stanisław Ignacy18. Stanisław Witkiewicz pisał do syna o wpływie
Gauguina na malarstwo Niesiołowskiego, oczywiście niedobrym, jego zdaniem. Ciekawe, że,
jak wspomina Niesiołowski, tacy ludzie, jak Wyspiański czy Mehoffer, nie wspomnieli nawet
na marginesie korekt, co sami zawdzięczali francuskim twórcom19.
***
O czym mogli rozmawiać, po półrocznym niewidzeniu się, w Monachium na
Thorwaldsenstrasse? Witkacy usłyszał zapewne jeszcze raz historię o Paryżu, o przyjaźni z
Gauguinem, o studiach w wolnych akademiach, o spotkaniach ze znanymi teraz artystami w
restauracyjce Madame Charlotte, może o Maszkowskim. Ślewiński dawał mu praktyczne rady
dotyczące życia w Paryżu, miejsc istotnych do zobaczenia, szkół, znajomych artystów. Ale
poruszali zapewne i inne tematy, jak mająca się odbyć w lutym i marcu wystawa w
krakowskim Pałacu Sztuki (TPSP), w której obaj będą uczestniczyć. Albo, co bardzo
prawdopodobne, o krakowskim środowisku artystycznym, pełnym afer i intryg, a intrygi,
wiemy to z powieściowych przygód Bunga, interesowały młodego Bunga-Witkiewicza. Na
przykład afera wokół krytycznych artykułów w krakowskim „Czasie” o towarzystwie
artystów „Sztuka”, o które niesłusznie został posądzony Mehoffer a w co wplątany był i
Ślewiński. Z kolei wystąpienie Ślewińskiego z krakowskiej „Sztuki” szczególnie uraziło
Mehoffera, zarzucającego malarzowi z Francji prywatę i brak ideowej postawy – co było, jak
to często bywa, nieporozumieniem wynikającym z różnych doświadczeń. Ślewiński czuł się
niezrozumianym i niedocenionym przez polskich kolegów, traktujących go jak przybysza z
zagranicy, zarzucał polskiemu środowisku zacofanie i brak orientacji w nowych zjawiskach w
sztuce20. Jego wystawa w TPSP w 1906 roku nie miała dobrej prasy. Po zbiorowej wystawie
w Krakowie - wspomina Niesiołowski - malarczyki pomawiali go o receptę ”paryską” w
malowaniu. Pojawił się artykuł krytyczny p. Cybulskiego, rzekomo inspirowany przez
Mehoffera21. Recenzent pisał w „Krytyce”: Wystawa, którą widzieliśmy, nie daje poznać
twórczości Ślewińskiego w całej pełni. Nie przyniosła nam kompozycji, lecz studia, akty etc.22
Przykład nieporozumienia, niespełnionych oczekiwań – studia, akty – to było właśnie
malarstwo tego artysty … W liście napisanym z Monachium do przyjaciela w styczniu 1908
roku, 3 tygodnie przed przyjazdem Witkacego, Ślewiński skarżył się na stosunki w Polsce,
17
S.I. Witkiewicz, Dzieła zebrane. [Tom 4:] Jedyne wyjście. Opracowała Anna Micińska. Warszawa 1993,
Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 168
18
Wg W. Jaworska, dz. cyt. s. 169
19
Tymon Niesiołowski, Wspomnienia, Warszawa 1963, s. 207
20
Zob. jw., s. 54 i 147 passim
21
Jw., s 169
22
G-H-G, „Krytyka” 1906, R VIII, T I, s. 182
wspominając pogodne życie w Paryżu i Bretanii, zwłaszcza w porównaniu z piekielnymi
wydarzeniami. Które przeżyliśmy w naszej uroczej ojczyźnie. Gdyby Pan wiedział, co za życie
prowadzimy od dwóch lat! Najlepsze jeszcze z tego, to chwile spędzone przez kilka miesięcy w
górach…23
Po jednym lub po dwóch dniach Witkacy wyjechał z Monachium. Wysłał dwie kartki do
Zakopanego.
Z Monachium do Paryża jazda trwa najdłużej, 14 godzin, przez Stuttgart, Karlsruhe,
Strassburg. Pierwsza kartka Witkacego z Paryża dochodzi do Zakopanego 4-go lutego,
wysłana była więc 1 lub 2 lutego, co by znaczyło, że Witkacy wyjechał z Monachium już 31
stycznia, po jednym dniu przerwy u Ślewińskich, o 6.30 rano.
Luty 2016
23
W. Jaworska, dz. cyt., s 146

Podobne dokumenty