1 Prawdopodobnie broszurą tą zainteresują się tylko
Transkrypt
1 Prawdopodobnie broszurą tą zainteresują się tylko
Prawdopodobnie broszurą tą zainteresują się tylko doświadczeni liderzy z sektora MLM doskonale zorientowani, jak trudno jest rozwijać swoją wielopoziomową strukturę sprzedaży. Ciągłe szkolenia spotkania, motywowanie i setki innych, morderczych działań mają na celu zwiększenie sprzedaży i w konsekwencji zysku pasywnego. A przecież firma, z którą się związali, reklamowała spokojne i stabilne dochody, wypoczynek w najlepszych wakacyjnych miejscach na świecie z egzotycznym drinkiem w dłoni. Rzeczywistość okazuje się jednak inna. Czy zastanawiali się Państwo, dlaczego? Cofnijmy się do stycznia 2005 r., kiedy to Dallin Larsen wyprodukował pierwszą butelkę soku MonaVie w amerykańskim stanie Utah. Mogę się założyć, że większość niż połowa czytelników z trudem zlokalizuje Miasto South Jordan w tym stanie, gdzie powstała firma MonaVie. Nikt, ze mną włącznie bez Google Maps palcem po mapie, nie trafi. Ludzie soki piją. Jedni z Hortexu, drudzy wolą Cappy wytwarzane przez Coca Colę, była też moda na soki Dr Witt. Wszystkie soki z półek sklepowych różnią się ceną, ale żeby nie łazić pomiędzy półkami sklepy podają cenę soku przeliczoną na 1 litr. Jeżeli któraś z firm zechce zwiększyć swą sprzedaż, to organizuje promocję i dodaje 250 ml soku gratis, obniża cenę, losuje wycieczki, krótko mówiąc jeszcze bardziej obniża swą już i tak mizerną kondycję finansową. Tę przestrzeń rynkową nazwijmy czerwonym oceanem zajadłej konkurencji, w której firmy starają się prześcignąć swoich rywali i zgarnąć większą część istniejącego popytu. Zaatakowani konkurenci – broniąc się – także obniżają cenę. W miarę jak przestrzeń rynkowa, ze względu na większą podaż niż popyt, staje się coraz bardziej zatłoczona perspektywy zysku i zwrotu zbliżają się do zera. I tak konkurencja na śmierć i życie zamienia czerwony ocean w morze krwi. Nie pamiętam ceny 1 litra soku pod koniec poprzedniej dekady. Przyjmijmy średnio, że można go było kupić za 4 PLN z VAT i marżą sklepową, to znaczy, że producent musiał z tego oddać więcej niż połowę. W tym samym czasie pojawił się MonaVie, też sok, aczkolwiek nie do zaspokajania pragnienia. Podobnie jak nasze sklepowe soki, zawierał witaminę C i inne składniki, lecz po raz pierwszy do informacji o witaminach dołączono wiele mało zrozumiałych słów takich jak: polifenole, flawonoidy antyutleniacze, wymiatacze wolnych rodników i inne określenia zarezerwowane dla doktorantów nauk przyrodniczych. 1 Przestrzeń rynkową, jaką zajął soczek MonaVie nazwijmy błękitnym oceanem, na którym cena powyżej 100 złotych nie wywarła większego wrażenia choć prywatnie oceniam, że koszt wytworzenia mieścił się w 3-5 dolarach. I tylko takie relacje kosztowe pozwalają na stworzenie szczęśliwych zespołów producenta i sprzedawców, w których wszyscy zarabiają godziwe pieniądze, bez trudu porównywalne do pracy górnika przodowego i z wymarzoną piña coladą lub caipirinhą w ręku, na plaży Copa Cabana w Rio podczas karnawału. Spróbujmy zdefiniować zjawisko błękitnego oceanu i strategię z nim związaną. Ekonomiści i naukowcy W. Chan Kim oraz Renée Mauborgne określili strategię błękitnego oceanu jednym zdaniem: „Jak stworzyć wolną przestrzeń rynkową i sprawić, by konkurencja stała się nieistotna”. Błękitny ocean jest więc nowo wykreowanym rynkiem, pozbawionym tradycyjnej walki konkurencyjnej dzięki swej dużej innowacyjności. Czas wrócić do MLM i porównać załogi żeglujące po czerwonym oceanie z tymi samymi ludźmi, którzy wypłynęli na ocean błękitny. Jak doskonale wiemy, ludzi zaangażowanych w Twoją strukturę sprzedaży można podzielić na 3 grupy: 1. Oficerowie – to 10% zaangażowanych i zmotywowanych załogantów, którzy z dobrym kapitanem mogą przepłynąć każdy czerwony ocean; 2. Załoga pokładowa – to 80% na ogół sceptycznych żeglarzy, którzy – jak u Kolumba – skuszeni zyskami popłyną razem z Tobą, ale jeśli długo nie widzą lądu (zysku), to gotowi są się zbuntować lub popadają w apatię; 3. Kotwice – 10% załogi, których niestety nie możesz wysadzić na środku oceanu. Te same 3 grupy żeglujące po błękitnym oceanie, zachowują się zgoła inaczej: 1. Oficerowie – to dalej 10% Twojej załogi, z którą możesz teraz dokonać więcej, bo mniej uwagi muszą poświęcać załodze pokładowej; 2. Załoga pokładowa – 80% Twojej grupy, która nagle poczuła wiatr w żaglach; dalej potrzebują przywództwa, ale przynajmniej sama z ochotą trzymaja żagle, dbając o jak największą szybkość Waszego statku; 3. Kotwice – 10% załogi, która uwierzyła, że istnieje wyspa skarbów i choć niewiele to pomaga to przynajmniej nie przeszkadza. Twój biznes niewiele zmienią oficerowie i wahliwe kotwice. Jeżeli jednak wesprze Cię 80% załogi zmotywowanej czymś, czego sam nie mógłbyś stworzyć, to osiągniesz satysfakcję kapitana, który odkrywa nowe lądy, jak czynił to niegdyś Kolumb. Przełóżmy to na MLM: ludzie poddani presji walki konkurencyjnej o rynek, często „odpuszczają”, bo z natury są słabi i wymagają ciągłego motywowania. Znajdź im błękitny ocean, a popłyną za Tobą w nieznane. Czerwone oceany zawsze będą miały znaczenie i zawsze będą faktem w życiu gospodarczym. Firmy zaciekle konkurujące ze sobą mogą wybrać dwie drogi, jeżeli są zdeterminowane, aby zmienić swoja strategię. Droga trudniejsza polega na wykreowaniu nowych produktów tak, aby można było wyjść poza ramy konkurencji i móc stworzyć dla siebie nowe szanse wzrostu i nowe zyski. Druga droga to wpłynąć na błękitny ocean z produktami podobnymi do tych, które już się tam znajdują. Na przykład firma Duo Live przygotowała swoje własne receptury soków o wysokich wartościach odżywczych i bezpardonowo zajęła kolejne już miejsce na oceanie wykreowanym przez MonaVie, który powoli zmienia barwę z błękitnego na czerwony. Jak w tej sytuacji prawdziwie innowacyjna firma powinna uciec z czerwonej przestrzeni. Być może wystarczy przygotować proszek, który jest wyciągiem z tych samych owoców, ale przeznaczony jest do rozpuszczenia w wodzie. Na pewno będzie on nowy i bardziej praktyczny. A może należy zmieszać proszek z proteinami i tym samym wspomóc zdrową dietę PFV 2 (białkowo-owocowo-warzywną). To też nowość, choć powoli zbliża się do odżywczych batonów z ekstraktami owocowymi. Ale zawsze w najgorszej sytuacji będą Ci, którzy są głęboko zaangażowani w sprzedaż produktów firmy, która niezmiennie pozostaje na oceanie czerwonym. Jeżeli przyjrzymy się produktom oferowanym przez firmy prowadzące w Polsce sprzedaż w systemie MLM, to aktualnie największą grupę stanową firmy działające w sektorach suplementów diety i zdrowego odżywiania (zaszeregowane do większej grupy wellness), kosmetyków, parafarmaceutyków, sprzętu AGD, chemii gospodarczej czy używek takich jak kawa i herbata. Niezmiennie możemy znaleźć oferty firm zajmujących się działalnością ubezpieczeniową i inwestycyjną, a także ochroną zdrowia telekomunikacją czy turystyką. Przed podjęciem decyzji o współpracy z jedną z nich, w pierwszym rzędzie należy porównać oferty rynkowe z produktami wybranej firmy oraz nasycenie rynku danymi produktami. W drugiej kolejności potrzebna jest znajomość ich cen, jakości i zastosowania. Często pospolite produkty, którymi rynek jest w pełni nasycony, dzięki swoim specyficznym cechom, mogą zajmować całkiem duże nisze rynkowe. Jako przykład podam małą amerykańską firmę (nieobecną na polskim rynku), oferującą zmieloną zieloną herbatę Sencha oraz jej mieszanki do spożycia, czy to w formie parzenia, jak popularna japońska Matcha, czy też jako dodatek do koktajli, lodów i ciast. Sencha jest kilkukrotnie tańsza niż Matcha, która z kolei jest jedyną mieloną herbatą na rynku. W USA, gdzie można znaleźć tysiące importerów setek gatunków herbat, konkurujących ze sobą na śmierć i życie, ta jedyna firma znalazła swoją niszę i zagospodarowała miejsce na swoim błękitnym oceanie. Dla liderów MLM pierwszą kwestią jest informacja o skłonności firmy do wprowadzania innowacji. Oczywiście nigdy nie będziemy pewni, czy wybrana firma rzeczywiście pozostanie w przyszłości innowacyjna, niemniej jednak istnieje szereg przesłanek, takich jak historia wprowadzenia produktu na rynek, tworzenie innowacyjnych linii produkcyjnych, czy też współpraca firm ze środowiskami naukowymi, które pozwalają wstępnie na wystawienie jej pozytywnej oceny. Drugą kwestią jest, jak zareagować nawet na najciekawszą ofertę współpracy, podczas gdy posiada się już istniejącą wielopoziomową strukturę sprzedaży. Oczywiście nie wolno jej zniszczyć i nie należy przenosić w całości, choćby się żeglowało na środku najczerwieńszego oceanu. Pamiętajmy zasadę: „Kapitan zawsze schodzi ostatni”. Ze wszystkich książek, szkoleń lub porad firm zaangażowanych w MLM wiemy i to jest podawane jako pewnik, że należy zajmować się tylko jedną firmą. Ale proszę pamiętać, że tę opinię wykreowały same firmy w celu maksymalnej ochrony wielopoziomowych sieci powstałych w ich strukturze sprzedaży. To stwierdzenie powtarzane i publikowane jest wszędzie, gdzie występuje styczność lidera z firmą. Nie mogę i nie chcę z całą stanowczością stwierdzić, że budowanie dwóch niezależnych struktur jest lepsze. To będzie zależało od bardzo wielu czynników, na przykład determinacji i chęci powiększenia dochodów lub zmęczenia pracą czy niewiarą. Z drugiej strony chciałbym rozprawić się z dogmatem, że można budować tylko jedną strukturę, bo i Państwo i ja znamy historie liderów, którzy osiągnęli lepsze rezultaty dwoma lub nawet trzema strukturami. Krzysztof Kolumb był kapitanem Santa Marii, ale dowodził także Pintą i Niną, które towarzyszyły jego flagowemu żaglowcowi w pierwszej wyprawie przez Atlantyk. O tym, czy zdecydować się na budowę drugiej struktury, powinny zadecydować perspektywy wzrostu istniejące w pierwszej firmie. 3 Proszę wziąć pod uwagę, że poruszam tu tylko aspekt innowacyjności związanej ze strategią błękitnego oceanu. W ogóle nie odnoszę się do zagadnień związanych z planem marketingowym wielkością i wiarygodnością firmy, do sposobu komunikowania się, szybkości dostaw i wielu innych aspektów znanych Państwu z Państwa praktyki. Są one oczywiście nie mniej ważne, aniżeli innowacyjność, nasycenie rynku produktem oraz perspektywy rozwoju, którym poświęciłem większość uwagi. Uczyniłem to po dogłębnym przestudiowaniu rekomendowanej Państwu książki „Strategia błękitnego oceanu” autorstwa wspomnianych W. Chan Kima oraz Renée Mauborgne. Książka poświęcona jest głównie analizom działalności firm, które były i są nadal prekursorami innowacyjności. Na pewno warto ją przeczytać, choć nie znajdą tam Państwo żadnych uwag odnoszących się do istniejących systemów sprzedaży. A szkoda, bo przecież MLM to świetny przykład strategii błękitnego oceanu. 4