Labirynt - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Labirynt - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Labirynt autorytaryzmu Ameryki Łacińskiej zagubił demokrację Hiszpanii
średniowiecznej. „Miasta stały się także ośrodkami nowej kultury. Pierwszy
amerykański uniwersytet założony został w roku 1538 w Santo Domingo, a
uczelnie w Limie i mieście Meksyku w roku 1551; o wiele wcześniej niż
pierwszy uniwersytet w angielskich koloniach, Harvard College, ufundowany
w roku 1636. Pierwszą drukarnię w Ameryce założył w mieście Meksyku
włoski drukarz Giovanii Paoli (Juan Pablos) w roku 1535, podczas gdy
pierwsza drukarnia angloamerykańska została otwarta przez Stephena
Dave’a w Cambridge w Massachusetts w 1640 roku. Zasadniczo
uniwersytety umożliwiały tradycyjne studia średniowieczne w zakresie
Trivium (gramatyka, retoryka i logika) i Quadrivium (geometria, arytmetyka,
muzyka i astronomia) oraz teologii, prawa i scholastycznej filozofii świętego
Tomasza z Akwinu. Nauczyli się w niej raz na zawsze, że celem polityki i jej
najwyższą wartością jest dobro wspólne, ważniejsze od wszelkich potrzeb i
interesów jednostki. Do jego osiągnięcia niezbędna jest jedność, a pluralizm
stanowi przeszkodę” /C. Fuentes, Pogrzebane zwierciadło, tłum. E. Klekot,
Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s. 131/. Najlepszą zaś drogą do jedności są
rządy pojedynczego człowieka, a nie kaprysy wielu wyborców. „Radą na
filozofię podkreślającą, że wspólne dobro pochodzi z góry, z nadania despoty,
była jedynie rewolucyjna przemoc. Znowu nie doceniono demokracji.
Hiszpańska Ameryka, zamiast kontynuować własne tradycje demokratyczne,
mające korzenie w gminach średniowiecznej Hiszpanii, w humanistycznym
wymiarze społeczeństwa azteckiego, w społecznych wartościach kultury
Keczua, zagubi się w labiryncie autorytaryzmu oraz bezsensownym
naśladowaniu cudzoziemskich modeli demokracji i postępu. Kolonialna
oświata była „układem inteligencji sterowanej”. System wydawniczy, który jej
towarzyszył, także podlegał ograniczeniom i restrykcjom. Zaledwie w sześć lat
po podboju Korona zakazała ostatnich wydań Listów Cortésa do Karola V.
Nie było życzeniem Korony popieranie kultu zdobywców. Zabroniono nam
poznać samych siebie. W roku 1553 dekret królewski zakazał wywozu do
Ameryki wszystkich opowieści dotyczących podboju, nie mówiąc już dziełach,
które opiewały zniszczone kultury indiańskie” /Tamże, s. 132.
+ Labirynt błędów w próbach łaczenia mitologii i religii na nowo. „A jednak
obie te rzeczy – mitologia i religia – splątały się ze sobą, a może dawno temu
się rozdzieliły, a teraz powoli, na ślepo, poprzez labirynt błędów i zamieszanie
zdążają do ponownego połączenia. Nawet baśnie, jako gatunek, mają trzy
oblicza: mistyczne – zwrócone ku Nadprzyrodzonemu, magiczne – skierowane
ku Naturze oraz tzw. zwierciadło politowania – odbijające człowieka. Istotą
Królestwa Czarów jest oblicze magiczne. Pozostałe dwa ujawniają się w
różnym stopniu (jeśli w ogóle), zależnie od wyboru gawędziarza. Tego co
magiczne – baśni – można użyć jako Mirour de l’Omme [zwierciadło
człowieka]; może też ono (choć z trudnością posłużyć jako nośnik tego co
mistyczne” /J. R. R. Tolkien, Potwory i krytycy i inne eseje, red. Ch. Tolkien,
tł. T. A. Olszański (The Monster and the Critics and Others Essays), wyd.
Zysk i S-ka, Poznań 2000, s. 164-165/. „Także i Artur, ongiś historyczna
1
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
postać (lecz nie aż tak wielkiej wagi), znalazł się w „kotle opowieści”. Tam
warzył się przez długi czas wraz z wieloma innymi dawnymi postaciami i
wątkami rodem z mitologii i z baśni, a nawet z paroma „kośćmi historii”,
które się tam zaplątały (jak na przykład walka Artura przeciw duńskim
najeźdźcom), aż wreszcie wyłonił się z kotła jako władca czarodziejskiej
krainy” „Skoro już mówimy o kotle, nie wolno nam zapominać o kucharzach.
W garnku warzy się wiele rzeczy, ale kucharze nie zanurzają swych chochli
na ślepo. Ważny jest wybór. Bogowie są w końcu bogami i nie jest bez
znaczenia, co się o nich opowiada. A więc bez wątpienia bohaterem
prawdziwej lub fikcyjnej historii miłosnej będzie książę z rodu łączącego swe
tradycje raczej z Freyem Złotowłosym i z Wanami niż z Odynem
Czarownikiem, karmicielem kruków, władcą poległych. Nic dziwnego, że
angielskie słowo spell oznacza zarówno opowieść, jak i magiczną formułę
dającą władzę nad żyjącymi” /Tamże, s. 166-167.
+ Labirynt czasu wymaga przewodnika, którym jest muzyka sakralna.
„Osobiste komentarze Pendereckiego do własnych dzieł religijnych, a także
analiza jego kompozycji pozwalają stwierdzić, że najsilniejszym impulsem do
powstania tej części twórczości jest afirmacja wiary /Problem twórczego
impulsu w dziedzinie kompozycji przedstawia St. Dąbek w artykule
Współczesna muzyka religijna w refleksji metodologicznej, w: Ratio musicae,
red. Tegoż, Warszawa 2003, s. 107-112/. Kompozytor wywodzi się z
katolickiej rodziny, wychowywany był więc w duchu chrześcijańskim.
Muzyka religijna, śpiew pieśni kościelnych, modlitwa oraz kultywowanie
tradycji współtworzyły atmosferę religijności jego rodzinnego domu. Można
pokusić się o stwierdzenie, że bez głęboko zakorzenionego w sercu ducha
chrześcijańskiej pobożności nie mogłoby być mowy o stworzeniu tak
bogatego dorobku kompozytorskiego o charakterze sakralnym. U źródeł aktu
twórczego Krzysztofa Pendereckiego znajduje się więc doświadczenie wiary i
jego religijne przeżycia duchowe /Por. K. Lisicki, Szkice o Krzysztofie
Pendereckim, Warszawa 1973, s. 115/. Kompozytor ujawnił to w czasie
konferencji prasowej poprzedzającej prawykonanie w 1966 roku w Münster
jednego z największych jego dzieł – pasji według św. Łukasza: „Jestem
katolikiem (…) Nie mam nic przeciwko temu, aby moją muzykę traktowano
jako ‘wyznanie’” /K. Penderecki w wywiadzie z okazji prawykonania Pasji w
Münster, 30 III 1966; cyt. za L. Erhardt, Spotkanie z Krzysztofem
Pendereckim, Kraków 1975, s. 68/. Dobór źródeł tekstów (obok języka
polskiego i łacińskiego także starocerkiewny), melodii i form utworów
dowodzi, że artysta akcentuje ekumeniczny wymiar chrześcijaństwa.
Wyraźnym ideowym przesłaniem jego twórczości jest chrześcijańska miłość
bliźniego stanowiąca źródło szacunku wobec każdego człowieka bez względu
na jego poglądy i wyznawana wiarę. Kompozytor przyznaje, że wartości
chrześcijańskie są natchnieniem dla jego dzieł kantatowo-oratoryjnych.
„Moja sztuka, wyrastająca z korzeni głęboko chrześcijańskich, dąży do
odbudowania metafizycznej przestrzeni człowieka strzaskanej przez
kataklizmy XX wieku. Przywrócenie wymiaru sakralnego rzeczywistości jest
jedynym sposobem uratowania człowieka” /K. Penderecki, Labirynt czasu.
Pięć wykładów na koniec wieku, Warszawa 1997, s. 69/. /J. Drewniak,
Biblijne i liturgiczne wątki w twórczości Krzysztofa Pendereckiego, „Ruch
Biblijny i liturgiczny” 2 (2007) Rok LX, 117-131, s. 119.
2
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
+ Labirynt drogą poznania siebie. „Odkrywanie ogólnych idei w danym dziele
sztuki
rozpoczyna
się
niejednokrotnie
od
rozpoznania
funkcji,
przyporządkowanej przez twórcę najprostszym środkom wyrazu. Cechą
charakterystyczną […] utworów jest konwencja użycia słów jako znaków
współoznaczających rzeczywistość psychiczną, materialną i transcendentną.
Np. gdy M. Lowry [Pod wulkanem] używa słowa rozpadlina, to w pierwszym
znaczeniu jest to konkretna rozpadlina w Meksyku (płaszczyzna „kosmosu” –
sens literalny). W drugim znaczeniu jest to rozpadlina nieświadomości i zła
zawarta w ludzkiej psychice (płaszczyzna „anthroposu” – sens przenośny,
„psychiczny”). W trzecim znaczeniu jest to przedsionek piekielnych otchłani
przecinających Meksyk
–
Piekło (płaszczyzna „theosu”
–
sens
transcendentny, konteksty kulturowe, symboliczne, alegoryczne)” Konwencja
potrójnego znaczenia składników świata przedstawionego)” /J. Ślósarska,
Rozum, transcendencja i zło w literaturze, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 1992, s. 6/. „Konwencja potrójnego oznaczania składników świata
przedstawionego (stosowana przez M. Lowry’ego, U. Kozioł, C. Fuentesa, J.
Joyce’a, A. de Saint-Exupéry’ego, S. Hedajta) ma swoje domniemane źródło w
przekazach kapłanów egipskich, do których odwołuje się Heraklit, mówiąc o
trzech poziomach wyrażenia: przedstawiającym, wyrażającym i ukrywającym.
Idea ta przetrwała w komentarzach i interpretacjach Pisma Świętego,
zakładających trojaki jego sens: somatyczny (historyczno-gramatyczny),
psychiczny (moralny) i pneumatyczny (alegoryczno-mistyczny) (P. Szondi,
Wprowadzenie do hermeneutyki literackiej, przeł. M. Łukasiewicz, w:
Współczesna myśl literaturoznawcza w Republice Federalnej Niemiec,
antologia pod red. H. Orłowskiego, przeł. M. Łukasiewicz, W. Białek, K.
Przybecki, Czytelnik, Warszawa 1986, s. 30/31). W kontekście tradycji
starożytnych ksiąg wschodnich (I-king, Rigweda, Tybetańska Księga
Umarłych, Tao-te-king, Yasna), w których przyjmuje się zasadę ścisłej
ekwiwalencji składników przedmiotowo-psychicznych, skoncentrowanych
wokół konkretnej postawy słowno-materialnej, europejska trychotomia
antropologii i ontologii rozwarstwia się do symultanicznie lub równolegle
wyłaniających się płaszczyzn wielu rzeczywistości. […] W kreowanej
rzeczywistości nakładają się perspektywy snu, percepcji zmysłowej,
abstrahującego umysłu, intuicji czasoprzestrzennej lokalizującej identyczne
składniki w przeszłości lub przyszłości […] Wieloznaczne stają się działania,
ich podmioty i całe zdarzenia, […] Wędrówka przez lochy, stanowiące
siedzibę władającej światem sekty ślepców (egipskiej, greckiej, tybetańskiej)
drogi samopoznania, po której kapłani prowadzili adepta w podziemiach i
labiryntach świątyń” /Tamże, s. 7.
+ Labirynt elementem symboliki gotyckich katedr. Do dziś historycy zadają
sobie pytania, po co umieszczano labirynty w kościołach? Od kiedy
występują, jaką funkcję pełniły? Co symbolizowały? Wydaje się bezsporny
ich związek z tak powszechną w epoce średniowiecza formą kultu, jaką były
pielgrzymki. Większość labiryntów, czy to dochowanych do naszych czasów,
czy choćby poświadczonych jakimś zapisem, pochodziła z XII wieku, tj. z
okresu, kiedy trwał jeszcze wielki pęd do odwiedzania dalekiej Ziemi Świętej
Sz1 101. Pielgrzymowano i do miejsc bliższych, pątnicy ciągnęli do Rzymu,
Loretto, Gargano i oczywiście do Santiago de Compostela. Labirynty w
kościołach pełniły przypuszczalnie rolę zastępczą. Nie każdemu sytuacja
3
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
majątkowa, życiowa czy po prostu zdrowotna pozwalała na trudy podróży.
Nadto ówczesna Europa nie posiadała właściwie dróg, a jeśli były jakieś
szlaki, to pełne rabusi i bandytów. Dlatego ujście dla swych pobożnych
intencji znajdowano pielgrzymując pod gwiaździstym sklepieniem katedry,
wśród lasu kolumn tym krętym szlakiem, który nazywano nieraz drogą
jerozolimską (A. Olędzka-Frybesowa, Drogami średniowiecznej Europy,
Kraków 1997, s. 273). Przebycie labiryntu zastępowało pielgrzymkę do
Jerozolimy. A o tym, że traktowano tą praktykę poważnie świadczy fakt, iż do
pielgrzymowania w labiryncie przywiązane były odpusty Sz1 102.
+ Labirynt Europy XX wieku. Erlölesr: idea, że czas narodów się skończył, że
nastał czas świata kosmopolitycznego, bez godła i bandery, była
fundamentem jego eksperymentów politycznej metafizyki. Dramatyczna
historia współczesnego nacjonalizmu rozpoczęła się w sierpnia 1899 roku, w
którym ukazał się pierwszy numer Action Française. Charles Maurras był
potężnym motorem prostych i wielkich idei, które, według niego, były
kluczem prowadzącym po labiryncie Europy. H9 223
+ Labirynt fenomenologi. /Tematyzacja fenomenologii – pomimo licznych
prób – nigdy się nie powiodła/. „Przeglądając podręczniki historii filozofii
dowiemy się, że fenomenologia jest filozofią stworzoną na początku naszego
wieku /XX/ przez Edmunda Husserla. Jeśli od tej zewnętrznej, czysto
historycznej definicji próbujemy przejść do definicji wewnętrznej i pojęciowej,
natychmiast zaczynają się trudności. Nie tylko w ramach ruchu
fenomenologicznego, w jego późniejszym rozwoju, spotykamy różnorodne
stanowiska oraz interpretacje, lecz również sam podstawowy tekst
fenomenologii, dzieło Husserla, obfituje w zwroty i transformacje, [...] (realne
bądź rzekome) sprzeczności. Ten, kto zajmuje się myślą Husserla, ma
wrażenie, iż ma do czynienia z work in progress, tj. z pojęciowym
laboratorium, w którym dokonuje się nowych odkryć idąc czasami po
omacku, wysuwając hipotezy, które później zostaną odrzucone i zastąpione
innymi, dokładniejszymi i ogólniejszymi. Nie jest łatwo poruszać się w tym
labiryncie. Nie można zaprzeczyć, ze dzieło Husserla ma swą wewnętrzną
spójność. Nie jest to jednak spójność dzieła filozofa, który od początku do
końca swego życia nie zmieniał poglądów. Sam rozwój fenomenologii (a także
obserwacja postępu nauki oraz przemian duchowej sytuacji naszego czasu)
zmuszał go nieustannie do ponownego przemyślenia jej fundamentów, do
ciągłego wracania do podstaw jej metody. W ten sposób Husserl odkrywa
nowe horyzonty i modyfikuje perspektywy, które początkowo wydawały się
właściwymi perspektywami refleksji fenomenologicznej” R. Buttiglione, Myśl
Karola Wojtyły, tł. J. Merecki SDS (oryg. Il pensero di Karol Wojtyła, Jaca
Book, Milano 1982), Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1996, s. 375.
„Można powiedzieć, że Husserl wskazał drogi, którymi sam nie poszedł –
poszli nimi natomiast inni. Może się zatem zdarzyć, że ci, którzy wkraczają
na drogę odrzuconą przez mistrza sądzili, iż rozstali się z nim definitywnie,
odnajdują go na nowo u swego boku dzięki nieoczekiwanemu zwrotowi jego
myśli” Tamże, s. 376.
+ labirynt historii przebyty przez człowieka dzięki prowadzeniu przez nić
przewodnią bez Opatrzności. Turgot jest kontynuatorem prawa postępu,
wymyślonego w oświeceniu XVIII wieku. Cournot jest już myślicielem XIX
wieku, przyjmującym działanie Opatrzności w historii, aby dać konkretne i
4
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
pełne wyjaśnienie ludzkich dziejów. Tymczasem Wolter chciał odkryć nić
przewodnią prowadzącą człowieka przez labirynt historii. Odrzucił jednak
Opatrzność, pogardzał średniowieczem, zupełnym milczeniem pominął
scholastykę. Wolter nie był systematyczny. Chciał rozwiązać wszystkie
problemy historii a tymczasem niektórych kwestii nawet nie zdołał zauważyć.
H158 4
+ Labirynt historii uczyniony według planu Bożego. John Priestley głosił, że
wielkim instrumentem w rękach boskiej opatrzności, służącym postępowi
ludzkości, jest samo społeczeństwo a stąd również rząd. Uważał, że podania
o istniejącym kiedyś złotym wieku są fikcją. Opierając się na myśli Bacona
głosił, że przyszłość zawsze będzie lepsza od tego, co było. Przeszłość i
teraźniejszość są etapami do lepszej przyszłości. Wszystko to Priestley głosił
jako teorie naukowe, ale nie w duchu rygorystycznie naturalistycznym. W
odniesieniu do religii poglądy jego były heterodoksyjne. Cała historia, według
niego, podobnie jak cała natura, jest potężnym labiryntem, uczynionym
według planu Bożego. Trzeba odczytywać i ujawniać w niej drogi Boże. H158
18
+ Labirynt Interpretacja chrześcijańska mitu labiryntu, jak i umieszczenie na
kościelnej posadzce sceny przedstawiającej ten grecki mit, zdaje się być dość
prosta. Tak jak Tezeusz walczył z okropnym pół bykiem, pół człowiekiem
Minotaurem i zwyciężył go dzięki pomocy Ariadny – tak też człowiek ma
walczyć ze złem i zwyciężać je przy pomocy Łaski Bożej (J. Hani, Symbolika
świątyni chrześcijańskiej, Kraków 1998, s. 100; Sz1 103). Elementem
symboliki kosmologicznej gotyckiej katedry jest światło i barwa, którymi
średniowiecze szczególnie mocno się zachwycało. Tym, co przyciągało
człowieka średniowiecza do światła, było jego proste piękno, postrzegalne w
sposób bezpośredni, o niepodzielnej naturze (Por., U. Eco, Sztuka i piękno w
średniowieczu, Kraków 1994, s. 70) Dzięki światłu można oglądać piękno i
kolory. Dlatego dla św. Tomasza piękne są rzeczy o świetlistych barwach.
Bardziej jeszcze niż pojedynczym kolorem mistycy i filozofowie zachwycali się
świetlistością w ogóle i światłem słonecznym Tamże, s. 75; Sz1 103.
+ Labirynt katedry gotyckiej Pielgrzymka „drogami labiryntu” może być także
(a może przede wszystkim) interpretowana jako duchowe ukierunkowanie
człowieka, jako podróż do środka w poszukiwaniu siebie, w poszukiwaniu
duchowej głębi i Bożego obrazu w człowieku (J. Hani, Symbolika świątyni
chrześcijańskiej, Kraków 1998, s. 101). Labirynt zaprasza nas do wypłynięcia
na głębię swego istnienia, nie wchodzimy do labiryntu jako turyści, lecz jako
homo viator, człowiek pielgrzym, który pragnie przemiany swych myśli,
swego ducha i serca (W. Wawrzyniak, Sacrum w architekturze, Wrocław
1996, s. 51; Sz1 102). Zgodnie z duchem i wyobrażeniami epoki, że zawiłości
trasy labiryntu i jego koncentryczny układ symbolizowały trudy, zawiłości i
zasadzki, którymi usiana jest droga człowieka do Królestwa Niebieskiego (A.
Olędzka-Frybesowa, Drogami średniowiecznej Europy, Kraków 1997, s. 272).
Wejście do labiryntu jest narodzinami, wyjście – śmiercią. W tej wędrówce z
pomocą przychodzi człowiekowi Bóg. Niczym nić Ariadny dla Tezeusza jest
dla człowieka Łaska Boża, która nie pozwala się człowiekowi zgubić czy
zbłądzić w zawiłościach życia (labiryntu). Użyte tu porównanie Łaski Bożej do
nici mitologicznej Ariadny nie jest przypadkowe. Otóż wiele labiryntów w
swym centrum posiadało wizerunek przedstawiający zwycięską walkę
5
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
Tezeusza z Minotaurem (symbol zła). Co przywodzi na myśl mit o Tezeuszu i
labiryncie na Krecie. Tylko Tezeuszowi udało się opuścić labirynt zbudowany
na Krecie przez Dedala, a to dzięki łaskawej pomocy Ariadny Sz1 102.
+ Labirynt kolumn meczetu w Kordobie odzwierciedla złożoność bogactwa
świata stworzonego przez Boga. Hiszpania islamska łączyła wiedzę różnych
kultur. „Przyswoiwszy sobie grecką filozofię, rzymskie prawo oraz sztukę
Bizancjum i Persji, Kordoba poważała także teologię judaizmu i
chrześcijaństwa oraz szanowała ich wyznawców, których, jak muzułmanów,
uznawano za „ludu księgi”. Eksterminacja i nawracanie siłą dotyczyły jedynie
czcicieli bożków i pogan. „Ludy księgi” zasługiwały na odmienny stosunek
moralny i intelektualny, choć na polu bitwy walczono z nimi bez litości. W
latach kordobańskiej dominacji zyskał na sile pogląd, że wielość kultur nie
kłóci się z ideą jedynego Boga. Właśnie w tej nowej krainie na południu
Hiszpanii, nazywanej przez muzułmanów Andaluzją (Al Andalus), trzy wielkie
monoteistyczne religie śródziemnomorskiego świata – Mojżesza, Jezusa i
Mahometa – rozpoczęły wielowiekowe współistnienie, często owocne, choć
zazwyczaj niezgodne. Cudowny meczet w Kordobie wydaje się wcieleniem tej
idei. Pierwotnie liczył 1200 kolumn, z których przetrwało ponad osiemset.
Odtwarzają one wszystkie style śródziemnomorskie, które przeszły przez
Hiszpanię: grecki, kartagiński, rzymski, bizantyński. Wnętrze meczetu
sprawia wrażenie, jakby umieszczono nas w nieskończoności pozbawionej
środka, gdzie wyobraźnia podsuwa obraz Boga i człowieka bezustannie
szukających się nawzajem, uzależnionych od siebie, by dalej poprowadzić nie
dokończone dzieło stworzenia” /C. Fuentes, Pogrzebane zwierciadło, tłum. E.
Klekot, Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s. 50/. W labiryncie, jakim jest
meczet w Kordobie, las kamiennych kolumn wydaje się bezustannie zmieniać
pod naszym spojrzeniem, dzięki oczom wyobraźni przekształcając w milion
luster. Tak, ile by ich nie było, w jednej z najcudowniejszych budowli świata,
a zarazem jednej z tych, co budzą najwięcej skojarzeń” /Tamże, s. 51.
+ Labirynt literatury polskiej wieku XX. „Wydrukowany w 1914 roku
„rapsod” pierwszego polskiego futurysty, Stanisława Jankowskiego,
zatytułowany Maggi, minął bez echa, wydawał się bowiem aliteracki, czy
wręcz antyliteracki” /Tamże, s. 10/. „Warto jednak przypomnieć artykuł A.
Kołtońskiego („Krytyka” 1914, T. XLII i XLIII, z. VI) pt. O futuryzmie jako
zjawisku kulturalnym i estetycznym, gdzie pisał m. in.: «Jako ruch
kulturalny, futuryzm zbyt jest jednak zjawiskiem poważnym i ciekawym, by
załatwić się z nim było można pobłażliwie. […] Czas i przestrzeń przestają tu
być miarodajnymi normami życia, stają się nimi natomiast ruch wieczysty
oraz potęga rozumu; […] My żyjemy już w absolucie, albowiem stworzyliśmy
już wieczystą szybkość wszechrzeczy». Charakteryzując twórczość
Marinettiego i jego zwolenników, Kołtoński podkreśla ograniczenie roli
poetyckiego „ja”, aby oddać «ciągłość życia i elastyczność postrzegającej ją
intuicji», co jest pokłosiem bergsonizmu. Widać w owym spojrzeniu filtr
modernistyczny, przez jaki zostały przepuszczone zachodnie nowinki”
/Przypis 4; J. Pieszczochowicz, Wygnaniec w labiryncie XX wieku. Poetyckie
rodowody z dwudziestolecia, Wydawnictwo literackie, Kraków 1994, s. 242/.
„Futuryzm w Polsce miał największą szansę jako ideologia, szybko
radykalizującej się i w pierwszej fazie tego procesu zanarchizowanej
inteligencji, dla której byłby „praniem mózgów”, uwolnieniem się zarówno od
6
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
tradycji estetyzującej, sentymentalnej i – co wynikało ze swoistych polskich
okoliczności – naiwnie heroicznej, jak i od myślenia kategoriami solidaryzmu
społecznego i stopniowych ulepszeń ewolucyjnych” /A. Lam, Polska
awangarda poetycka. Programy lat 1917-1923. T. I. Instynkt i ład, Kraków
1969, s. 65/. „Futuryzm zapachniał – zresztą na czas zbyt krótki, zbyt
efemeryczny, aby mogło to wywrzeć głębszy wpływ na sytuację literacką czy
społeczna – piekielną siarką radykalizmu. Czuć w nim było Majakowskiego,
rewolucyjny powiew ze Wschodu […] Wbrew obawom zwolenników
rodzimości futuryzm już od początku swojego istnienia obrastał polskimi
treściami tak dalece, że zaczynały się zacierać podobieństwa z „cezariańsko”
zorientowanym pierwowzorem włoskim, natomiast powstawały dość żywe
więzi z owym ruchem w Rosji. Pogłębiały się wewnętrzne antynomie
kierunku” /Tamże, s. 12/. „To, co dla Młodej Polski było nadzieją, dla Nowej
Polski byłoby zagładą. Znikły warunki polityczne, które były podłożem
ruralizmu. Zmienił się stosunek do świata na niekorzyść wszelkich
mistycyzmów i prymitywizmów. Wszyscy czujemy, że ażeby się ostać musimy
być krajem żyjącym na poziomie Europy, krajem myślącym kategoriami
dzisiejszego czasu. Czemuż więc żądać od sztuki, ażeby szła między
pastuszków! (1923)” /T. Peiper, Nowa polskość polskiej sztuki. Przeciwko
stanowisku Żeromskiego w „Snobizmie i postępie”, w: tegoż, Tędy. Nowe usta,
Kraków 1972, s. 263-264/. „Peiper był wizjonerem poezji i sztuki
awangardowej, ale na polityce oraz ekonomii znał się mniej. Jego diagnoza
okazała się zbyt pospieszna; w kraju ciągle rolniczym i zacofanym „ruralizm”
był silniejszy, niż manifesty futurystyczne” /Tamże, s. 12”. „Młodożeniec w
latach trzydziestych stał się piewcą wsi i folkloru spod znaku „Wici”, nigdy
zresztą nie wyrzekając się futurystycznej wiary” /Tamże, s. 13.
+ Labirynt Minosa uobecniony w corridzie Przyroda zwyciężana przez
człowieka na arenie walki byków. „Na początku toreador musi ocenić rogi
byka i natychmiast zmierzyć się z nimi. Osiąga to dzięki strategii nazywanej
cargar la suerte, która jest istotą sztuki tauromachii. W uproszczeniu, polega
ona na takim użyciu kapy, by zyskać nad bykiem kontrolę i nie dopuścić,
żeby zwierzę działało w zgodzie z własnym instynktem. Za pomocą kapy,
ruchów nóg oraz ciała, matador zmusza byka do zmiany kierunku i przejścia
na pole walki wybrane przez toreadora. W wykroku, lekko pochylony,
matador przywołuje byka kapą: toreador i byk poruszają się teraz razem, aż
do kulminacyjnego połączenia, byk i toreador spleceni w jedno, przekazując
sobie nawzajem siłę, piękno i niebezpieczeństwo, w wizerunku nieruchomym
i dynamicznym zarazem. Moment mityczny został odnowiony: jeszcze raz
człowiek i byk, jak w labiryncie Minosa, stanowią jedność / magia,
panowanie nad mocami przyrody i nad mocami ponad przyrodą/. Matador
jest tragicznym bohaterem związku człowieka z przyrodą, aktorem ceremonii,
która przypomina, że nasze przetrwanie odbywa się kosztem przyrody, za
cenę gwałtu. Nie możemy zaprzestać wykorzystywania przyrody, bo taki jest
warunek naszego przetrwania. Wiedzieli już o tym ludzie, którzy namalowali
zwierzęta w jaskini Altamira. Hiszpania odziera nas z maski purytańskiej
hipokryzji w stosunku do natury i przekształca pamięć o naszym
pochodzeniu oraz przetrwaniu kosztem przyrody w celebrację odwagi, w
sztukę, a może zbawienie. W niedzielę Wielkanocna na wielkiej arenie La
Maestranza w Sewilli rozpoczyna się sezon walki byków. I gdy w rytm paso
7
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
doble granego na cześć Najświętszej panny z Macareny pojawia się cuadrilla,
zamyka się krąg obejmujący walkę byków, flamenco, kult madonny i
toreadora – syna którego otacza szczególną opieką” C. Fuentes, Pogrzebane
zwierciadło, tłum. E. Klekot, Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s. 20.
+ Labirynt myśli wieku XX nie pasuje do futuryzmu. „Futuryzm polski nie
cieszy się popularnością u krytyków i historyków literatury. Jedni mają mu
za złe, że był zbyt wrzaskliwy i nachalny; inni, że płytki i powierzchowny;
wreszcie że w ogóle powstał w naszym kraju, pełnym słowiańskiej
melancholii, pól malowanych zbożem rozmaitym i martyrologii. Był
bezceremonialny, brutalny, proponował wyrzucić na śmietnik „narodowe
panopticum” – Mickiewicza, Słowackiego, Wawel… Antryromantyzm,
antysentymentalizm, antynaturalizm, antymartyrologia – tego było dość
wykarmionej na Konopnickiej, Asnyku i Tetmajerze publiczności, która mimo
wszystko, zapewne w pogoni za sensacją, uczęszczała na futurystyczne
zebrania i manifestacje, nie zawsze zachowując się grzecznie, przez co
futuryści wysnuli mit artystów-męczenników, nowoczesnych spadkobierców
młodopolskich bojowników o wyzwolenie duszy Polaka z więzów filisterstwa”
/J. Pieszczochowicz, Wygnaniec w labiryncie XX wieku. Poetyckie rodowody z
dwudziestolecia, Wydawnictwo literackie, Kraków 1994, s. 7/. „Nie ma
jednak takiego burzycielstwa, które na kartach historii literatury nie mogłoby
się ucukrować, zakademizować, przy czym sposób, w jaki ów proces
przebiega, wydaje się w przypadku futuryzmu szczególnie znamienny. […]
Brunon Jasieński […] wydalony przez policję z Paryża, a potem straci życie w
ZSRR, w ramach stalinowskiej czystki . Niestrudzony propagator i obrońca
futuryzmu Anatol Stern zostawił szereg prac, w których kierunek ów został
nieledwie kanonizowany. […] Futuryzm uchodzi za niepoważny i brutalny, w
przeciwieństwie do Awangardy, której dość łatwo wybaczono niezbyt łagodne
i wykwintne ataki na przeciwników […]. Zapominano czasem, że futuryści
torowali drogę Awangardzie, która zaczynała od przymierza ze zwolennikami
Marinettiego, a później się od nich zdystansowała” /Tamże, s. 8/. „Futuryzm
wyrósł w Polsce nie tylko z potrzeby odnowy środków wyrazu poezji oraz
afirmowania nowoczesności, miasta i maszyny, ale i z buntu społecznego,
najczęściej bardziej radykalnego, niż sprzeciw skamandrytów czy Awangardy,
bo wyrażanego z bezpośrednią, wręcz brutalna, ekspresją. Witalizm
skamandrytów i futurystów wydawała się chwilami zbieżny, choć ci ostatni
widzieli w takich kategoriach nie tylko człowieka, lecz i maszyny. Początkowo
dostrzegano nawet możliwość pokojowego współistnienia futuryzmu z
modernizmem; w 1909 r. Ignacy Grabowski zwrócił uwagę w „Świecie” na
manifest Marinettiego, tak „romantyczny” w swoim wyrazie, zalecając go jako
remedium na dekadencję” /Tamże, s. 11.
+ Labirynt myśli znika w poznaniu mistycznym. Teologia aporią w swej
całości. Poznanie pozytywne ciągle uświadamia, że za tym, co wiadome, kryje
się nieskończona tajemnica. Im więcej poznajemy, tym więcej pytań.
Poznanie apofatyczne z kolei uświadamia, że jednak coś powinniśmy
wiedzieć, że Objawienie polega na ujawnianiu, na odkrywaniu Misterium, a
nie na jego zakrywaniu. Nie wystarczy tylko jedna z wymienionych dwóch
teologii. Nie wolno mieć postawy jednostronnej. Trzeba cenić i realizować oba
sposoby prowadzące do poznania Boga i mówienia o Nim. Nie ma jakiegoś
trzeciego sposobu. Teologia apofatyczna i katafatyczna nie zlewają się w
8
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
jakąś jedną teologię wyższego rodzaju, mówiącą, że Bóg wszystko przekracza,
że nie możemy nic o Nim powiedzieć, bo jest ponad wszystkim (droga
eminencji, hiperbole-hiperbola, od hyperballein-wychodzić ponad). Tego
rodzaju droga byłaby aporią skondensowaną radykalnie, do tego stopnie, że
nie miałyby sensu żadne poczynania, bo każde z nich powoduje pojawienie
się jeszcze większych zagadek. Ponad obiema drogami nie jest jakaś
hiperteologia, lecz tylko droga mistyczna. Synteza dokonuje się nie w refleksji
rozumu ludzkiego, lecz w postawie poznawczej ogarniającej całego człowieka
i dokonującej się w głębi rdzenia osoby ludzkiej. Metodą teologii jest
analogia, wskazująca na podobieństwa i niepodobieństwa. Metodą życia
mistycznego jest anagogia, poznanie bezpośrednie, które nie potwierdza i nie
neguje, przyjmuje bez refleksji rozumu ludzkiego /S. Zamboni, Luce
dell’essere, Dio della tenebra, Ermeneutica della luce nel «Corpus
areopagiticum», Ricerche Teologiche” 10 (1999) 119-167, s. 153/. Teologia
apofatyczna nie odrzuca istnienia Prawdy, podkreśla tylko jej
transcendentność i zwraca uwagę na to, że w pewnym momencie trzeba
zawiesić rozumowanie i zanurzyć się duchowo w obecności Boga. Wszystko
to Dionizy Pseudo Areopagita rozumiał doskonale i przedstawiał w formie
systemu ukazującego całość bytów w hierarchicznym uporządkowaniu.
Poznanie ludzkie nie jest ani światłem, w którym widzimy wszystko, ani
ciemnością, w której nic nie widzimy. Afirmujemy czy negujemy tylko treść
wypowiedzi, a nie Boga takiego, jakim jest. System tearchiczny Dionizego nie
ma na celu wyjaśnienie wszystkiego, lecz prowadzenie człowieka ku
kontemplacji. W miarę zbliżania się do szczytu hierarchii, słowa coraz
bardziej zmieniają się w symbole. Człowiek wydobywa się z ludzkich
obrazów, wchodząc w obszar bezsłownego spotkania Boga żywego. Słowa są
tylko skrótem, szkicem tego, co człowiek przeżywa w bezpośredniej obecności
Boga, zanurzając się w Nim /Tamże, s. 154/. W czystej ciszy nie ma miejsca
na omyłkę /Tamże, s. 155.
+ Labirynt obłoku niewiedzy przebyty dzięki pomocy słów Objawienia.
Kontemplacja jest wchodzeniem w obłok. Mojżesz i Aaron spotykali się z
Bogiem w obłoku. Miłość jest mocą pozwalającą przedzierać się przez obłok
niewiedzy (por. 1 Kor 13, 8.11), miłość pojmowana nie w sposób „cielesny”,
ale w sposób „duchowy”. Miłości tej nie można wyrazić w ludzkiej mowie B2
71. Słowa Objawienia są nicią Ariadny pomagającą miłości przechodzić przez
labirynt obłoku niewiedzy. Niewiedza nie jest pustką, lecz jest miłością.
Miłość Boża nie jest nieokreśloną mgłą, posiada konkretne kontury. Ciemna
noc niewiedzy wypełniona jest Bogiem, który jest miłością. Nawet wtedy, gdy
człowieka znajduje się w totalnym ogołoceniu, Bóg jest przy nim, w nim,
przenika go, jednoczy go z Sobą. Pustka, niewiedza, ogołocenie, to odczucie
ze strony człowieka a nie ostateczna prawda o jego sytuacji. Nawet po stronie
człowieka niewiedza nie jest absolutna. Prowadzi go złota nić Objawienia:
Jezus objawiający Boga Trójjedynego.
+ Labirynt przemian politycznych. Niemcy są jednocześnie ludem najbardziej
romantycznym i najbardziej klasycznym w Europie współczesnej. Esencja
protestu niemieckiego jest dialektycznym ruchem historii. Inne ludy przejmą
to myślenie, aby nawet na ruinach Niemiec przemienić się w Niemców. Jest
to labirynt, który w XX wieku zaczyna się otwierać. Całą filozofia niemiecka,
od Kanta do Marksa jest zamaskowanym protestem przeciwko królestwu
9
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
ducha, dialektyką rozwijającą się aż do absolutnej idealizacji materii.
Odwieczny protest niemiecki przetasował świadomość człowieka, zwrócił
materię przeciwko porządkowi ducha, aż do ekstremum wyrażonego przez
najbardziej genialnego metafizyka spośród antymetafizyków – Nietzschego,
który uznał, że nadeszła godzina wielkiego bluźnierstwa: „Bóg umarł”. Myśl
Wotana jest kamieniem filozoficznym niemieckiej idei ludzkiej wspólnoty. H9
138
+ Labirynt sprzeczności Protestantyzm rozpoczął od niszczenia dogmatów.
Wiek XIX był już czasem otwartego niszczenia religii. Katolicyzm stawiał
opór, najpierw protestantyzmowi, a następnie socjalizmowi i komunizmowi.
Wielką rolę w tym procesie spełnił filozofizm i racjonalizm wieku XVII,
naturalizm wieku XVIII oraz filozofia panteistyczna wieku XIX.
Podsumowaniem był komunizm wieku XX. Katolicyzm oznacza pełnię
chrześcijaństwa, natomiast protestantyzm obok elementu chrześcijańskiego
zwiera element protestancki, pierwszy buduje, drugi oznacza destrukcję,
przeradza się w filozofizm, racjonalizm, naturalizm, panteizm, socjalizm,
komunizm /J. Saiz Barbera, Pensamiento histórico cristiano, Ediciones y
publicaciones españolas S.A., Madrid 1967, s. 264/. W wieku XIX była
jeszcze względna łatwości jedności katolików i luteran w jednym Kościele.
Już wtedy zdawano sobie sprawę z tego, że samo czytanie Pisma Świętego nic
nie daje, jeżeli nie przyjmuje się na tej podstawie jednej i trwałej prawdy
/Tamże, s. 265/. Protestantyzm zezwala na dowolną interpretację Pisma
Świętego, pozostawia wiernych w labiryncie sprzeczności, a z liturgii czyni
miejsce wyrażania dowolnych kaprysów. Wśród protestantów jest wielkie
rozproszenie doktrynalne i liturgiczne. Każdy robi to, co mu się podoba, nie
patrząc na to, jaka jest wola Boża. Kościół luterański oddał swoje dobra i
swoje przywileje duchowe państwu, w zamian za opiekę materialną i
polityczną. W ten sposób stał się potężny i otoczony chwałą, ale ubogi i
pokornie służący państwu. Dokonała się pełnia przymierza Kościoła z
Tronem. W ten sposób Kościół luterański umiera /Tamże, s. 267/. Dziś stał
się ofiarą przyjętych wcześniej zasad /Tamże, s. 268.
+ Labirynt symbolem całego świata począwszy od baroku. „przejawy ruchów
tektonicznych na podstawowym poziomie poetyki renesansowej (począwszy
od utopii jej pełni i kultu wiary niezłomnej w doskonałość, aż po fazę, w
której pojawiła się niepewność jako wszechwładne pojęcie w kulturze, a górę
weźmie czynnik ruchu w tworzeniu dzieł) lub w manierystyczny zespole pojęć
dominujących w tym „przedwiośniu epoki baroku”, ale zarazem jakby i w
„złotej jesieni renesansu”. […] barokowy krąg figur myśli, pojęć napędowych
procesów twórczych idei charakterystycznych i subordynowanych pod
określonym punktem widzenia, co powoduje nieustanne przesuwanie granic,
w tym również granic mistrzostwa. Wszystko to krąży wokół pewnych
trwałych problemów czy wręcz dylematów o fundamentalnym znaczeniu, z
tych tworów i kształtów złożonych z materii i majaków rodzących się w
zawirowaniach światłocienia, w świecie, w którym powstaje sztuka i gdzie –
jak pisze Komensky w 1623 roku – „Labirynt powoli staje się symbolem
całego świata” z wciąż dalej i dalej umykającym pojęciem Boga w tle,
odpowiednio w coraz większym stopniu odległego i abstrakcyjnego; z tym
związane są liczne pytania kardynalne, które znów rozpadają się na kilka
kręgów tematycznych, jak choćby o elementach łączenia możliwości życia z
10
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
nauką, z pytaniami o sztukę w teatrze świata (theatrum mundi) i snu, lub w
świetle tworzenia poglądów z labiryntami w poetyce opartej na wyobrażeniu
Opatrzności, gdzie władać miała coincidentia oppositorum. W takiego typu
grze poziomów i horyzontów trzeba było przynajmniej potrącić kwestie
pytające o siły napędowe twórczości, wspomnieć o polach sił i ich ciążeniach
w pewnych kierunkach, które wyrażają się poprzez pewne dążności w
rodzaju etycznych, lingwistycznych, antropologicznych itd., by skończyć
następnie na impresjach z pola słowa oraz poruszać wybrane zagadnienia
samej sztuki słowa” /F. Przybylak, W stronę poetyki umykających pojęć.
Wstępne stadia i fazy, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław
1966, s. 13/, „żeby postawić – i to nie na końcu – pytanie, jak się do tego ma
w obecnej sytuacji poetologicznej współczesny porządek terminologiczny z
jego właściwościami połączonymi nierozerwalnie z dylematami wokół pojęć,
żeby potem przejść na moment do refleksji o możliwych ważniejszych
próbach definicji wraz z krótką filozofią sposobów podejścia do istoty
literatury i sztuki pisania” /Tamże, s. 14.
+ Labirynt świadomości zamyka w sobie dyskurs myślowy René Descartes
dokonał przełomu w filozofowaniu, koncentrując je na płaszczyźnie
wewnętrznej (cogito). Zapoczątkował w ten sposób fenomen socjologiczny
subiektywizacji kultury. Pierwotnie fenomen ten ograniczał się jedynie do
„populacji filozofów i myślicieli”. Z biegiem czasu obejmował on jednak coraz
większe obszary społeczne, aż w naszej epoce stał się zjawiskiem
powszechnym. Siedemnastowieczny przełom intelektualny, wraz z
tendencjami świeckimi budzącej się wówczas formacji politycznej, stoi u
źródeł dzisiejszego „kolapsu” kulturowego. Oparto całą siłę uzasadniania
ludzkich poczynań w świecie i wobec świata na wewnętrznych danych
subiektywnych
(cogitationes,
refleksja,
kreative
Vernunft,
„ja”
transcendentalne, egzystencja). Skazano przez to dyskurs myślowy na
zamknięcie w immanencji człowieka. Nie może się on teraz wydobyć z
labiryntu własnej świadomości. Wszelka prawda, jaką żyje w swoim
zamknięciu, jest rodzajem subiektywnego bytu-dla siebie, o którym Hegel
mówił w dziale swej filozofii ducha poświęconym antropologii W063.1 11.
+ Labirynt tajemnic boskich Biblia, Hieronim, In Ezech. 14. „Biblijny
alegoryzm in factis – nie wolno zapominać, że lektura Biblii komplikuje się,
jeśli zwrócimy uwagę na to, jak wiele zawiera ona alegoryzmu in verbis przyczynił się do tego, że cała tradycja patrystyczna i scholastyczna
opowiedziała się za nieskończonym badaniem Świętej Księgi jakby była ona
lasem pisma (latissima scripturae silva, Orygenes, In Ezech. 4), oceanem czy
pełnym boskich tajemnic labiryntem (oceanum et mysteriosum dei, ut sic
loquatur, labirynthum, Hieronim, In Ezech. 14). Przykładem tego
hermeneutycznego nienasycenia jest następujący fragment: […] „Pismo
Święte na podobieństwo rwącej rzeki napełnia głębiny umysłów ludzkich tak,
że zawsze wylewa się poza ich brzegi; poi spragnionych, a pozostaje
niewyczerpane. Wypływają z niego ogromne wiry znaczeń duchowych i jak
rozpływają się jedne, powstają inne – lub też raczej nie rozpływają się,
ponieważ mądrość jest nieśmiertelna” /U. Eco, Sztuka i piękno w
Średniowieczu, przeł. M. Olszewski, M. Zabłocka, (Arte e bellezza nell’
estetica medievale), Milano 1987, Znak, Kraków 1997, s. 97/. „Lecz po tym,
jak jedne wyłonią się i ukażą swoje piękno, inne nie przychodzą na miejsce
11
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
poprzednich, lecz im towarzyszą, by każdy zgodnie ze swoimi zdolnościami
odkrył je, nasycił się nimi i pozwolił innym kształcić się, czerpiąc z nich
śmiało”. (Gilbert ze Stanfordu, In Cant. Prol.) (J. Leclerq, Le commentaire de
Gilbert de Stanford sur le Cantique des Cantiques, w: „Analecta Monastiea”, la
serie, Citta del Yaticano 1948). Równie niewyczerpywalna będzie
interpretacja labiryntu świata, […]./ Dla alegoryzmu poetyckiego właściwe
jest dekodowanie retoryczne. Jego wariantem może być także alegoryzm
liturgiczny lub ogólnie każda wypowiedź posługująca się obrazowym lub
werbalnym symbolizowaniem będącym dziełem ludzkim. Jasne jest, że z tego
punktu widzenia wypowiedzi dotyczące Boga i przyrody podążać będą
dwiema rozbieżnymi drogami. W pansemiozie metafizycznej dominowała
tendencja
wykluczająca
przedstawienia
symboliczne.
Pansemioza
metafizyczna staje się teologiczna lub filozoficzna, zarówno wtedy, gdy
wspiera się na neoplatońskiej metafizyce światła, jak i na hylemorfizmie
tomistycznym. Alegoryzm powszechny, przeciwnie, zbliża się do baśniowego i
halucynacyjnego podejścia do świata. Nieważne jest, jak on się nam jawi, ale
co może sugerować. Świat badającego rozumu przeciwstawia się
fabularyzującej wyobraźni. Między nimi znajdują się dobrze określone we
własnych granicach: alegoryczna lektura Biblii i świadome tworzenie
poetyckiego i ziemskiego alegoryzmu (np. w Roman de la Rose)” /Tamże, s.
98.
+ Labirynt wiedzy. Nazwa Or Adonai (Światło Boga) jest hołdem, który
Erlöser składał filozofowi żydowskiemu Hasdai Crescas, urodzonemu w
Barcelonie w roku 1340, który opublikował w roku 1410 dzieło pod tym
tytułem. Był on rabbim Saragossy. Prawdopodobnie wierzył, że Mojżesz
Botarel był mesjaszem. Był prawdopodobnie pierwszym, który głosił,
przeciwko
Arystotelesowi,
istnienie
nieskończoności
i
pierwszym
przyjmującym, jako formę realną, absolutną pustkę. Każdy obiekt realny
pływa w nieskończonej magmie realnej pustki. Crescas przyjmował
pozytywność Nicości. H9 45
+ Labirynt wiedzy. Nazwa Or Adonai (Światło Boga) jest hołdem, który
Erlöser składał filozofowi żydowskiemu Hasdai Crescas, urodzonemu w
Barcelonie w roku 1340, który opublikował w roku 1410 dzieło pod tym
tytułem. Był on rabbim Saragossy. Prawdopodobnie wierzył, że Mojżesz
Botarel był mesjaszem. Był prawdopodobnie pierwszym, który głosił,
przeciwko
Arystotelesowi,
istnienie
nieskończoności
i
pierwszym
przyjmującym, jako formę realną, absolutną pustkę. Każdy obiekt realny
pływa w nieskończonej magmie realnej pustki. Crescas przyjmował
pozytywność Nicości. H9 45
+ Labirynt znaczeń słów Blake uważał, że do tej pory Biblia była źle
odczytywana. „Podobnie jak Słowacki, Blake zaczyna pisać Biblię na nowo,
powtarzając znane wątki w nowej postaci. Za najważniejsze uznaje trzy etapy
w historii człowieka: Stworzenie (opisane w Księdze Rodzaju), Odkupienie
(Ewangelia) i Objawienie (Apokalipsa). Są to jednocześnie główne tematy jego
największych poematów. […] biblijna hermeneutyka, jaka uprawia Blake […]
ma niewiele wspólnego ze wszystkim, co w tej dziedzinie wymyślono.
Bohaterowie Pisma Świętego, tacy jak Adam, Ewa, Abraham, Noe, stają się
symbolami włączonymi w obręb indywidualnego mistycznego kodu, jakim
posługuje się poeta. Dlatego spotykając znane imiona w jego utworach,
12
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
winniśmy każdorazowo zapomnieć o znaczeniach, jakie przypisuje im choćby
tradycja katolicka” /Tamże, s. 38/. „W labiryncie znaczeń, jaki zbudował
angielski poeta, nowym blaskiem lśni nie tylko Biblia, ale także Raj utracony
Miltona czy Boska Komedia Dantego, arcydzieła literatury europejskiej. I nie
ma chyba wielkiej różnicy między tymi wszystkimi księgami, skoro każda z
nic odsłania nam jakąś cząstkę prawdy ukazanej przez Blake’a w odmiennej
perspektywie” /Tamże, s. 39/. /Blake jest ponad Biblią, która jest tylko
cząstką, ukazującą tylko jedna z perspektyw, zebranych całościowo dopiero
przez Blake’a; podobnie głosi islam, uważając Jezusa tylko za proroka, a
Mahometa za proroka większego od Jezusa. Jezus był tylko cząstkowy,
dopiero Mahomet ogłosił cała pełnię objawienia/.
+ Labirynty magii drogami nauki europejskiej. „czy biblijny ogień mający
pochłonąć świat na końcu czasów jest tej samej natury co ogień rozumiany
jako jeden z żywiołów? W księdze De igne artificiali Della Porta stawia
pytanie: czy ogień biblijny jest tylko żywiołem niszczącym, czy może także
oczyszczającym i odnawiającym. Czyni tu aluzje do ognia, który ma wszystko
odnowić u kresu świata, aluzje do rozpatrywanego od dawna przez filozofów i
teologów zagadnienia dotyczącego sposobu oddziaływania na dusze
oddzielone od ciała i odbywające karę. Cała ta problematyka przywodzi na
myśl okultystyczną interpretację napisu umieszczonego na Krzyżu
Chrystusa. INRI nie miałoby oznaczać: Iesus Nasarenus rex Iudaeorum, lecz
Iane natura renovabitur integra („Przez ogień odnowi się nieskazitelność
natury - czysta natura” […] w ogniu nastąpi ostateczne odnowienie
(oczyszczenie) tego zepsutego świata. / Della Porta […] W Magii naturalnej
zamieścił dwie, księgi, w których zaprezentowane zostały alchemiczne i
magiczne
eksperymenty,
związki
z
orientacjami
filozoficznymi
i
średniowieczną alchemią, sięgającą czasów legendarnego Al Dżabira
(Gebera), czyli faktycznie IX-X w. (Przypis 17: „Al Dżabir (Geber), rzekomy
autor traktatu alchemicznego Summa perfectionis. […] Od niego jakoby biorą
początek próby przemiany „metali nieczystych” w złoto” /J. A. Dobrowolski,
Droga przez labirynty magii. Giambattista Della Porta (1535-1615), PWN,
Warszawa 1990, s. 91/. „Średniowieczna alchemia jest nam znana przede
wszystkim z poszukiwań „kamienia filozoficznego”, hipotetycznej substancji,
umożliwiającej transmutację metali nieszlachetnych w złoto, tak jak to
sugerował legendarny prekursor alchemii, Al Dżabir. Ale nieliczni tylko
wiedzą, że w marzeniach alchemików występowały rośliny odtwarzane z
popiołów, a za pomocą specjalnej aparatury sztucznie stworzony człowiek
(homunculus). Od problemu samorództwa droga prosta prowadziła do
skrajnego pytania: czy może istnieć homunculus?” /tamże s. 92/. „Della
Porcie (podobnie jak większości ówczesnym alchemikom) chodziło o
znalezienie skutecznego środka (panaceum) przeciwko chorobom, mogącego
oddalić nieuchronną starość i zapewnić długotrwałą, wieczną młodość. W
pracach Della Porty o eksperymentach alchemicznych widać ślady pism św.
Alberta Wielkiego, Rogera Bacona, Arnolda de Villanova i jego ucznia
Rajmunda Lullusa oraz Paracelsusa” /tamże s. 94.
+ Labirynty nocy przestrzenią snów „Defamiliryzacje Schulzowskie zaczynają
się na najbardziej elementarnym poziomie tekstu, podczas prezentacji
przedmiotów, postaci, krajobrazów. Dotknięte są one daleko posunięta
depragmatyzacją, polegającą na wydobyciu rzeczy z ich wewnątrzświatowych
13
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
kontekstów, z ich uwikłania w codzienny czas i pragmatyczne systemy
odniesień. Łóżka przestają być „narzędziem” do spania – zamieniają się w
łodzie, wiozące swych pasażerów po labiryntach nocy; krzesła nie służą do
siadania, okazują się miejscem walki rozmaitych „ras” drewna, niemym
wyrzutem gwałconej przez człowieka materii. Świat Schulza wyściełany jest
zwykłymi przedmiotami, ale jakby wyrwanymi z ich codziennego
użytkowania, obramowanymi metaforą, wydobytymi z tła na plan pierwszy.
Przestają w ten sposób być anonimowymi emblematami istnienia, czy też
indeksami konotującymi „środowisko” - socjalne, kulturowe, historyczne,
psychologiczne; stają się autonomicznymi jednostkami, odkrywającymi w
sobie niezliczone pokłady znaczeń. Wydobyta zostaje ich rzeczowość,
suchness; wychodzą z roli przezroczystych statystów akcji, by stać się podmiotami sensu, sprężyną uruchamiającą grę znaczeń” /K. Stala, Na
marginesach rzeczywistości. O paradoksach przedstawiania w twórczości
Brunona Schulza, Instytut Badań Literackich, Warszawa 1995, s. 227.
14

Podobne dokumenty