WILLIAM WILBERFORCE

Transkrypt

WILLIAM WILBERFORCE
wyzwanie na miarę naszych czasów
WILLIAM WILBERFORCE
Zapis wykładu wygłoszonego przez Nickiego
Gumbel’a w kościele Świętej Trójcy przy ulicy
Brompton Road w Londynie z okazji 200 rocznicy
wprowadzenia zakazu handlu niewolnikami.
Dokładnie 200 lat temu miało miejsce wydarzenie, które przez historyka G. M. Trevelyan’a zostało
nazwane "jednym z punktów zwrotnych historii świata".1 Aktywnie w nim uczestniczyło wielu ludzi,
rzecz jasna było wśród nich wielu Afrykańczyków, z których najsłynniejszym był Equiano Olaudah.
Equiano, były niewolnik Afrykański, wśród ówczesnych abolicjonistów wyróżniający się odwagą,
pomysłowością oraz twórczością literacką, był autorem rozchwytywanych książek i jednym
z przywódców ruchu anty-niewolniczego.
Sercem tego ruchu była grupka ludzi kochających Jezusa. Dnia 22 maja 1787 r. dwunastu chrześcijan
zebrało się w budynku drukarni w Londyńskim City. Znalazł się wśród nich działacz ruchu
wyzwoleńczego Granville Sharp oraz młody Thomas Clarkson, który całe swoje życie poświęcił
sprawie. Tych dwunastu utworzyło Komitet na rzecz Zniesienia Handlu Niewolnikami, do którego
następnie zwerbowany został młody poseł z Yorkshire, William Wilberforce. Miał on przewodzić
kampanii prowadzonej w Izbie Gmin parlamentu brytyjskiego. 2
Oczywiście, kampania ta nie była dziełem jednej osoby. Istniała szersza społeczność – wspólnota
skupiona wokół kościoła Świętej Trójcy na Clapham Common w Londynie. John Venn był
proboszczem tej parafii. Oni to zapoczątkowali ruch, który zmobilizował setki tysięcy ich rodaków.
Czterysta tysięcy Brytyjczyków, w tym głównie kobiet, wzięło udział w bojkocie cukru3
produkowanego z wykorzystaniem pracy niewolników. Ostatecznie miliony ludzi podpisało petycje
skierowane do parlamentu. Jednak nazwisko jednego człowieka w szczególny sposób kojarzone jest
z delegalizacją praktyki handlu niewolnikami.
Arcybiskup Canterbury, Rowan Williams, poproszony o wskazanie najwybitniejszego Brytyjczyka
ostatniego tysiąclecia, bez chwili wahania odpowiedział: „William Wilberforce. Ponieważ żaden inny
Brytyjczyk ubiegłego millenium nie wpłynął tak bardzo na poprawę bytu tak wielu ludzi.”
Bóg nie ma względu na osoby. Te same prawa, które działały w życiu Williama dotyczą również
ciebie i mnie. I ty także możesz być narzędziem w ręku Boga. I ty także możesz przemienić życie
innych na lepsze.
W jaki sposób? Jakich lekcji może nam udzielić życie Williama Wilbeforce’a?
1
Kelvin Belmonte, Hero For Humanity, str. 73
John Coffey, The Abolition of the Slave Trade
3
Dr Katharine Hann, konsultant ds muzealnictwa i dziedzictwa narodowego, „Addressing the Past”, The
National Trust Magazine, numer wiosenny, str. 23
2
Oto pierwsza lekcja:
Miej wielkie marzenia. Angażuj się w wielkie sprawy. Mierz wysoko.
Jozue zwrócił się do ludu: „Rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie… Ja sam i mój dom służyć
chcemy Panu” (Ks. Jozuego 24,15). Każdy z nas ma tylko jedno życie. I każdy musi postanowić, co
zrobi ze swoim życiem; musi zdecydować, w jaki sposób będzie je wiódł.
Jozue powiedział: Wybierz dla swojego życia wielką wizję. Wybierz służbę Panu.
Wilberforce był ponadprzeciętnie obdarowanym człowiekiem. Posiadał naturalną charyzmę; był
zabawny, dowcipny, miał piękny głos i talent wokalny. Wczesną młodość spędził na przyjemnościach
i dobrej zabawie. Miał grupę bliskich przyjaciół, z którymi grywał w karty, uprawiał hazard, pił wino
i ucztował. Należał do pięciu klubów londyńskich. Miał szerokie zainteresowania. Podejmował się
najróżniejszych prac z czystej ciekawości.
W wieku 21 lat zaangażował się w politykę. Niedługo później spotkał się ze swoim rówieśnikiem
Williamem Pittem (wkrótce najmłodszym premierem Wielkiej Brytanii – dodatek tłum.) w klubie
Brook’s gdzie wspólnie zastanawiali się na wyborem ścieżki kariery. Pitt zdradził przyjacielowi swoje
aspiracje do urzędu premiera oraz poprosił Wilberforce’a o wsparcie i współpracę w dążeniu do tego
celu. Willberforce zauważył, że jak do tej pory nikt w ich wieku nie dostał się do parlamentu, Na co
Pitt odparł: "Jesteśmy jeszcze zbyt młodzi by zdawać sobie sprawę z tego, że pewne rzeczy są
niemożliwe. I właśnie dlatego nam się powiedzie!” Zapewne Willberforce sam mógłby zostać
premierem, ale przez pierwsze lata swojej obecności w Izbie Gmin, jak sam to przyznał, nie robił
zupełnie nic, to znaczy nic dla żadnego dobrego celu. „Moim jedynym celem było wyróżnianie się” –
mawiał.4
Kiedy miał 25 lat w jego życiu miało miejsce pewne, trwające kilka miesięcy, doświadczenie, które
sam nazwał „Wielką Przemianą”. Mówiąc wprost zafascynowała go postać Jezusa Chrystusa. Od tego
momentu, jak to sam wyraził cytując list do Hebrajczyków „zawiesił swój wzrok na Jezusie”
(Hebrajczyków 12:2). Nadrzędnym priorytetem w jego życiu stała się osobista więź z Bogiem.
Olbrzymia zmiana dokonała się w jego sposobie postrzegania świata i w życiu osobistym. Przestał
skupiać się na sobie, na swoich sukcesach i polityce. Teraz w centrum jego życia miejsce zajął Bóg.
Tej zmiany punktu koncentracji dokonał z olbrzymią radością, którą naznaczone było później
wszystko, czego się podjął. 5 Poczynił nawet kilka bardzo zabawnych zobowiązań. Spisał coś, co
nazwał Postanowieniami Umiarkowania: „Żadnych deserów, żadnych toastów, po jednej potrawie na
każde danie, prostota, umiar w ilościach, maksimum 6 kieliszków wina za jednym razem.”6
Wilberforce nie okazywał zainteresowania kobietami aż do wieku 38 lat, kiedy to jego przyjaciel,
Thomas Babington samemu wybrał dla niego kandydatkę na żonę (potrzeba było interwencji osób
trzecich…). Wilberforce zapisał w swoim dzienniku: „Babington zdecydowanie rekomenduje Panią
Spooner jako żonę dla mnie.”7 Dwa dni później zostali sobie przedstawieni, osiem dni później
Wilberforce się oświadczył i nim minęło sześć tygodni byli już małżeństwem. W krótkim czasie
doczekali się też sześciorga dzieci.
W osobistym dzienniku Wilberforce’a, przy dacie 28 października 1787 roku znajdujemy się
następujący zapis: „Bóg Wszechmogący postawił przede mną dwa wielkie Cele: Powstrzymanie
Handlu Niewolnikami i Reformę Manier.” Mówiąc o „manierach” nie miał na myśli kwestii
posługiwania się nożem i widelcem lub opierania łokciami o blat stołu. Chodziło mu raczej o sferę
moralności. Sam wyraził to nastepująco: "Działać na rzecz przywrócenia wpływu wiary
chrześcijańskiej i podniesienia standardów moralnych naszego narodu.”8
4
Robert Isaac Wilberforce i Samuel Wilberforce, The Life of William Wilberforce, cz. 1, str. 148-149
John Piper, Amazing Grace in the life of William Wilberforce, str. 17
6
John Pollock, Wilberforce
7
Adam Hochschild, Bury the Chains, str. 251
8
John Piper, Amazing Grace in the life of William Wilberforce
5
2
Napisał książkę pod tytułem Prawdziwe Chrześcijaństwo. W tamtych czasach tytuły książek były
dłuższe niż obecnie a Prawdziwe Chrześcijaństwo jest wersją skróconą. Pełen tytuł brzmiał:
Praktyczna Ocena Współczesnego Systemu Religijnego Zdeklarowanych Chrześcijan Średniej
i Wyższej Klasy Społecznej Anglii w zestawieniu z Prawdziwym Chrześcijaństwem. Pod koniec tej
książki pisze tak: „Modlę się by na tej ziemi imię Jezusa Chrystusa było otoczone czcią oraz byśmy
dla reszty świata byli przykładem błogosławieństwa płynącego z wiernego naśladowania Chrystusa.”
Właśnie to było jego motywacją.
Zrezygnował ze swoich szans na objęcie najwyższego stanowiska w państwie, ale, jak mu to
przypomniał w 1793 roku Isaac Milner, „Lepiej wykorzystasz swoje życie poświęcając je w całości
sprawie abolicji, niż przez wiele lat dzierżąc tekę premiera.”9
Dla nas płynie z tego lekcja, aby obrać właściwy kurs w swoim życiu, najwcześniej jak to możliwe.
Niektórym ludziom Bóg w szczególny sposób powierzy wielką wizję. Innych powoła do tego by
odegrali swoją rolę angażując się w wizję innego człowieka. Nie jest istotne czyja jest ta wizja.
Najważniejsze jest by działać na rzecz urzeczywistnienia wielkiego celu oraz aby rozpocząć to jak
najwcześniej poprzez służbę Panu. Nigdy się nie jest zbyt młodym by zacząć.
Niedawno otrzymałem w prezencie książkę Zacha Huntera. Zach Hunter ma 15 lat i właśnie ukazała
się jego pierwsza publikacja pod tytułem Be the Change (wyd. Zondervan). Pisze w niej tak: „Wierzę,
że Bogu podoba się, kiedy dzieciaki mają wielkie marzenia. Ja niedawno skończyłem 15 lat i jestem
współczesnym działaczem ruchu abolicyjnego. Trzy lata temu rozpocząłem swoją kampanię a latem
2006 roku [w wieku czternastu lat] odbyłem trasę wykładową, podczas której przemawiałem do setek
i tysięcy ludzi na ten temat. Pasjonuje mnie potencjał złożony z moim pokoleniu. Sądzę, że Bóg może
się nami posłużyć dla przemiany świata. Jest w nas pasja i energia. Zachęcam was do tego by spędzić
– a może lepszym słowem byłoby: „zainwestować” – waszą młodość, poświęcając się dla Jezusa.”
Oczywiście, wielu młodych ludzi przewodzi różnego rodzaju akcjom. Nieważne jednak czy jest się
starym czy młodym. Zacząć można w tej chwili. Rozstrzygnijmy dziś, komu służyć chcemy.
Druga lekcja płynąca z życia Williama Wilberforce’a brzmi:
Angażuj się politycznie.
Jezus powiedział: „Wy jesteście solą dla ziemi... Wy jesteście światłem świata.” (Ewangelia wg św.
Mateusza 5,13-14). Innymi słowy mamy mieć wpływ na świat dookoła. Mówiąc o zaangażowaniu
politycznym mam namyśli politykę przez małe „p”. Greckie słowo „polis” oznacza miasto lub
wspólnotę. Chodzi nam zatem o zaangażowanie w życie miasta, w życie świata wokół nas. W tym
sensie każdy chrześcijanin jest powołany do działalności politycznej. A niektórzy z nas mogą być
dodatkowo powołani do polityki partyjnej.
Niedawno uczestniczyliśmy w spotkaniu „Śniadanie z Modlitwą” w Waszyngtonie. Było to niezwykłe
wydarzenie. Nie było to spotkanie jednej partji: 50 % obecnych stanowili Demokraci i 50 %
Republikanie. Oprócz tego przyjechało około 5000 gości ze 160 krajów. Mieliśmy tam wystąpienia na
kilku imprezach towarzyszących. Zatrzymaliśmy się w waszyngtońskim hotelu Hilton, w którym
wszystko się odbywało. Tuż po Śniadaniu z Modlitwą rozpoczynał się Zjazd Demokratów. Obecni
tam byli wszyscy kandydaci, Hilary Clinton, Barack Obama, Joseph Biden i John Edwards. Ich
zwolennicy nosili na szyi tasiemki z imieniem kandydata, którego popierają, np. „Hilary”, albo
„Edwards”.
Wraz z moją żoną Philippą wsiedliśmy do windy. Był to bardzo wysoki hotel, a my jechaliśmy do
góry, na 10 piętro. W windzie było pełno ludzi i wszyscy mieli na sobie tasiemki z napisem
B-I-D-E-N. Philippa spojrzała na te tasiemki i powiedziała (chyba usiłując rozpocząć grzecznościową
9
Garth Lean, God’s Politician, str. 168
3
rozmowę): „Nawet nie wiem, kto to jest ten Bidden…” (w j. ang. występuje zasadnicza różnica
w wymowie słowa Bidden i Biden – dop. tłumacza).
W tym momencie niewysoki mężczyzna, na którego wcześniej nie zwróciliśmy uwagi wychylił się do
przodu i powiedział: "Ja też nie wiem, ale najprawdopodobniej chodzi o mnie…” Wyciągnął rękę
i powiedział: „Bardzo mi miło. Nazywam się Biden, nie Bidden.”
Nie wszyscy jesteśmy powołani do angażowania się w politykę partyjną, ale wszyscy jesteśmy
powołani do angażowania się w życie miasta. Martin Luter King mawiał, że „człowiek, który nie
potrafi wznieść się ponad ciasną dziedzinę problemów własnej egzystencji by zainteresować się
szerszymi kwestiami trapiącymi ludzkość nawet nie rozpoczął jeszcze swojego życia.” Myślę, że tego
rodzaju pokusy mógł po swoim dramatycznym nawróceniu doświadczać John Newton, autor słynnego
hymnu chrześcijańskiego p.t. Amazing Grace, a wcześniej handlarz niewolnikami i kapitan statku
przewożącego niewolników z Afryki do Ameryki. John Newton mógł doświadczać pokusy wycofania
się z życia. Ale ten sam Newton doradził Wilberforce’owi pozostanie w parlamencie. W liście zwrócił
się do niego następującymi słowami: „Wielu żywi nadzieję i wiarę w to, że sam Pan powołał cię dla
dobra Swojego Kościoła i dla dobra Narodu.”10
Wilberforce napisał w swoim dzienniku: „Moja droga jest publiczna. Moje zajęcie jest w świecie.
Muszę bywać na zgromadzeniach, lub zupełnie zrezygnować z zadania, jakie Opatrzność najwyraźniej
mi powierzyła.”
Sadzę, że jest to wielkie wyzwanie dla naszej wspólnoty, dla kościoła dzisiaj – oparcie się pokusie
wycofania. Być może w przeszłości winni byliśmy takiego wycofywania się z życia publicznego
i teraz płacimy tego cenę. Potrzeba nam chrześcijan w parlamencie, w samorządach,
w stowarzyszeniach obywatelskich, w edukacji. Jeśli nie będziemy się angażować to konsekwencje
tego dla naszego kraju mogą być bardzo poważne.
Zatem zachęcam wszystkich do zaangażowania. Niektórych z nas, być może, Bóg powoła do
parlamentu. Wszyscy natomiast jesteśmy wezwani do angażowania się w takiej czy innej formie.
Ważne, żebyśmy mieli świadomość tego, że nasz głos się liczy i nasze listy i petycje się liczą.
Możemy przemieniać świat wokół nas, ponieważ jesteśmy solą dla ziemi i światłem dla świata.
Trzecia lekcja z życia Williama Wilberforce’a brzmi:
Przemawiaj w imieniu tych, których głosu nie słychać.
Księga Przysłów mówi: „Ty usta otwórz dla niemych, na sąd dla godnych litości, rządź uczciwie i usta
swe otwórz, obroń uciemiężonych i biednych!” (Ks. Przysłów 31, 8-9).
Na tym właśnie polega zdolność dostrzeżenia rzeczywistości wykraczającej poza ciasne ramy
własnego, prywatnego świata. Wilberforce’owi nie chodziło tylko o sprawę handlu niewolnikami. Od
momentu, w którym spotkał Jezusa, największym pragnieniem jego życia stało się, by jego przyjaciele
również mogli poznać Jezusa. Szczególnie zależało mu na tym, by ożyła wiara Pitta. Pitt był
prawdopodobnie jego najbliższym przyjacielem. Głęboko przeżył również śmierć swojego innego
kolegi z ławy parlamentarnej, przez wiele lat niewierzącego Charlesa Foxa. Gorąco pragnął, aby – tu
cytuję jego własne słowa – „stać się narzędziem, dzięki któremu Charles mógłby poznać Chrystusa.”11
Działał na rzecz wielu różnych spraw bądź to udzielając komuś swojego poparcia, bądź samemu
występując w roli przywódcy. Jednak jedna sprawa, ponad wszystko inne zdominowała jego myślenie.
Przemawiając w Izbie Lordów w maju 1789 roku powiedział: „Zaświadczam wam, że tak ogromne,
potworne i nienaprawialne jest okrucieństwo, którego byłem świadkiem, że postanowiłem całym
10
11
John Piper, Amazing Grace in the life of William Wilberforce, str. 13
Ibid
4
sercem popierać sprawę Abolicji! …Bez względu na konsekwencje, od tej pory zdeterminowany
jestem, by nie spocząć aż doprowadzę do całkowitej delegalizacji tego procederu.”12
Do roku 1807, kiedy to handel niewolnikami został zdelegalizowany, około trzech milionów
niewolników zostało przetransportowanych do Ameryki na statkach Brytyjskich. Brytyjscy handlarze
przewozili z Afryki do Nowego Świata około 40 tysięcy niewolników rocznie. 13 Śmiertelność wśród
więźniów na statkach sięgała 40 procent. Niektórzy oskarżali Wilberforce’a o fanatyzm, na co on
odpowiadał: „Jeżeli wrażliwość na cierpienie braci jak i my stworzonych przez Boga oraz gorące
pragnienie ulżenia ich niedoli jest fanatyzmem to ja należę do najbardziej nieuleczalnych fanatyków
jakich znał świat.”14 Wilberforce dostrzegał powagę problemu. Nie można w ten sposób traktować
całych grup ludzkich. Z przyzwolenia na takie traktowanie wypływają długofalowe konsekwencje.
Podczas wspomnianego wcześniej spotkania Śniadanie z Modlitwą zostałem poproszony
o przemówienie w ramach pewnego wydarzenia zorganizowanego na Kapitolu dla pracowników
Senatu i Kongresu. Zaprosił mnie pewien człowiek nazywany Czarnym Kapelanem. Był to
pięćdziesięcioletni Amerykanin afrykańskiego pochodzenia, który swojego ojca – kierowcę
ciężarówki – widywał bardzo rzadko. Miał siedmioro rodzeństwa. Matka uczyła go Biblii, dzięki
czemu znał całe jej fragmenty na pamięć. Wszystkie dzieci z jego rodziny odnosiły sukcesy życiowe
(jego siostra jest profesorem). Został pierwszym czarnym admirałem wojskowym, a następnie,
również jako pierwszy afroamerykanin, objął prestiżowe stanowisko Kapelana Senatu.
Później, w trakcie wspólnego obiadu, który spożywaliśmy w budynku Senatu, poprosiłem go,
by opowiedział o swoim życiu. Wyznał, że za młodu był bardzo gniewnym człowiekiem i naśladowcą
Malcolma X (radykalnego przywódcy ruchu afroamerykańskiego w USA – dop. tłum.), popierającego
przemoc, jako środek walki o prawa człowieka. Później spotkał pewnego Niemca, blondyna
o niebieskich oczach, którego z miejsca znienawidził. Ten jednak okazywał mu w zamian miłość tak
wytrwale, że jego serce zmiękło.
Ostatecznie stał się naśladowcą Martina Lutera Kinga i nawet poznał go osobiście. Gdy był młody
zdarzało mu się, że ze względu na kolor skóry nie wpuszczano go do kościołów. Tłumaczono mu:
„Nie chcemy takich jak ty w naszym kościele. Idź do kościoła dla czarnych.”
Więc zadałem mu pytanie: „Czy uważasz, że w Ameryce nadal istnieje problem rasizmu?"
Na co on odparł: „Wystarczy rozejrzeć się po tym pomieszczeniu. Ilu Afroamerykanów widzisz?”
Zatem nie jest to tylko kwestia historyczna. Z problemem niewolnictwa mamy do czynienia również
dzisiaj. Według ONZ liczba współczesnych niewolników pięciokrotnie przewyższa liczbę
niewolników z czasów Wilberforce’a. Każdego roku dokonuje się około 2,4 mln. transakcji kupnasprzedarzy ludzi. Szacuje się, że około 27 mln. ludzi żyje w niewoli, w tym 8,4 mln. dzieci. W 2007
roku średnio jedno na 175 dzieci było niewolnikiem. Bardzo wielu w naszych czasach pozbawionych
jest głosu – bezdomni, osoby starsze, nienarodzeni, więźniowie, biedota. Istnieje olbrzymi problem
nazwany przez Bono, lidera grupy rockowej U2, „głupim ubóstwem” – głupim, ponieważ wcale nie
nieuniknionym; dającym się łatwo zlikwidować. Ubóstwem, któremu można zaradzić.
Nie można mówić, jak mawiali niektórzy w czasach Wilberforce’a: „Niewolnictwo istnieje i nic się na
to nie poradzi – Głód i bieda istnieją i nic się na to nie poradzi.” W rzeczywistości można coś z tym
zrobić. Nie jest niemożliwością, by każdy człowiek miał dostęp do podstawowej edukacji. Ile by to
kosztowało? Około centa dziennie, w przeliczeniu na jednego obywatela krajów rozwiniętych. To
razem mniej niż wynosi suma, jaką Europejczycy wydają na lody. I to już cały koszt! Zatem my
musimy przemawiać w imieniu tych, których głosu nie słychać.
12
Ibid
John Coffey, The Abolition of the Slave Trade
14
Kevin Belmonte, Hero for Humanity, str. 95
13
5
Czwarta lekcja z życia Williama Wilberforce’a brzmi:
Nastawaj pomimo sprzeciwu.
Z pewnością napotkamy na opór. Jezus powiedział: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz...
Kto nie bierze swego krzyża, i nie idzie za Mną, nie jest Mnie godzien… A od czasu Jana Chrzciciela
aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Ewangelia wg św.
Mateusza 10,34 i 38; 11,12).
Można by pomyśleć, że jeżeli działa się na rzecz dobra, tak jak przez całe swoje życie działał
Wilberforce, i że jeżeli głosi się pokój, tak jak on głosił, to taką osobę wszyscy z radością będą
popierać. Tak się jednak nie dzieje. Jezus powiedział, że Ewangelia dzieli. Nawet, jeżeli całym życiem
służy się Jezusowi, jeżeli jest się człowiekiem pokoju to taka postawa i tak będzie przyczyną
podziałów. Jest tak, ponieważ serca ludzkie są pełne egoizmu, egocentryzmu i małostkowości;
otaczający nas świat również jest tego pełen.
William Wilberforce był równocześnie najbardziej szanowanym i najbardziej znienawidzonym
człowiekiem w Anglii. Był atakowany, ponieważ wielu popierało handel niewolnikami. Choć trudno
w to uwierzyć, gospodarka brytyjska była silnie od tego procederu uzależniona. Konkretni ludzie mieli
w tym osobisty interes. Ktoś, kto zainwestował w towary pochodzące z pracy niewolników mógł
osiągnąć na nich zysk dwukrotnie przekraczający kwotę inwestycji. Przeciwnicy Wilberforce’a
obawiali się również, że w przypadku wprowadzenia zakazu handlu niewolnikami utracą zyski
z handlu cukrem na rzecz konkurencji z Francji.
Przez dwadzieścia lat swoich parlamentarnych zmagań spotykały go tylko i wyłącznie porażki,
zniewagi, odrzucenie ze strony przyjaciół i szkalowania ze strony wrogów, a nawet groźby
pozbawienia życia.15 Zasiadający w parlamencie książę Clarence utrzymywał, że zwolennicy abolicji
to oszuści i hipokryci. Oskarżał ich o podżeganie do buntu zbrojnego, na co Wilberforce, zgodnie ze
swym zwyczajem, w ogóle nie odpowiadał. Powstrzymywał się od jakiejkolwiek obrony przed
oczerniającymi go przeciwnikami. Jak na ironię, oskarżenia dodawały mu nawet otuchy. „Te zarzuty
raczej mnie bawią, niż zniechęcają” – mawiał. 16
Będący wtedy już w podeszłym wieku John Wesley (wybitny teolog i jeden z najważniejszych
chrześcijańskich przywódców duchowych osiemnastowiecznej Anglii – dop. tłum.) widział, przez co
przechodził William Wilberforce i napisał do niego list, aby go zachęcić. Oto fragment tego listu:
„Gdybyś nie był do tego zadania powołany przez samego Boga, to sprzeciw ludzi i demonów
zniszczyłby cię doszczętnie. Ale skoro Bóg jest z tobą, któż może wystąpić przeciwko tobie? Czy twoi
przeciwnicy mieliby być silniejsi od Boga?”17
Dziś my również musimy stawiać czoła szyderstwom. Coraz trudniej jest publicznie przyznawać się
do tego, w co się wierzy. Mamy jednak przykłady – w Biblii i w historii – ludzi, którzy pomimo
sprzeciwu, postępowali z odwagą.
Piąta lekcja z życia Williama Wilberforce’a brzmi:
Bądź wytrwały pomimo rozczarowań.
Oto niektóre z ulubionych wersetów biblijnych Williama. List do Hebrajczyków, rozdział 12 (napisał
cały esej na temat tego fragmentu):
„I my zatem (...) winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który
nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to dla radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał
krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga. Zastanawiajcie się więc nad Tym,
15
John Piper, Amazing Grace in the life of William Wilberforce, str. 13
Garth Lean, God’s Politician, str. 84-87
17
John Wesley, list, 24 lutego 1791r. - Garth Lean, God’s Politician, str. 53
16
6
który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali,
złamani na duchu” (List do Hebrajczyków 12,1-3).
Życie pełne jest rozczarowań. Często powtarzam, że prowadzenie kursów Alfa należy do najbardziej
rozczarowujących zajęć, jakich kiedykolwiek się w życiu podjąłem. Przeżywa się tak wiele zawodów,
zwłaszcza, gdy ludzie rezygnują w trakcie kursu. Do największych rozczarowań, jakich
doświadczyłem w życiu należał weekend wyjazdowy będący częścią kursu Alfa filmowanego przez
telewizję ITV.
Była to dla nas ogromna szansa: prezenter telewizyjny Dawid Frost prowadził program, na który
składało się dziesięć godzinnych odcinków emitowanych w ITV. Wspaniała okazja do tego by
wszyscy w Wielkiej Brytanii mogli usłyszeć ewangelię oraz żeby zachęceni w ten sposób widzowie
mogli zapisać się na kurs Alfa – jeśli oczywiście stwierdzą, że to ich interesuje. Szczytowym
mementem każdego kursu Alfa jest weekend wyjazdowy. Dotychczas przeprowadziłem w naszym
kościele 50 kursów Alfa, w trakcie których odbyło się 49 niezwykle udanych weekendów
wyjazdowych. Ale podczas jednego weekendu wszystko, co mogło pójść źle, poszło źle. Był to
właśnie ten filmowany dla ITV weekend.
Byliśmy w miejscowości Kidderminster. Upał był niemiłosierny – to był najgorętszy dzień ostatniego
dziesięciolecia. Na mapie pogody pokazywano centrum gorąca i to centrum znajdowało się dokładnie
nad miejscowością Kidderminster! Drewniany barak, w którym odbywały się spotkania nagrzewał się
do temperatur spotykanych raczej w saunie niż w sali konferencyjnej. Mimo wszystko niektóre grupy
były całkiem zadowolone. Grupa filmowana przez ITV do nich jednak nie należała. Jak można było
się spodziewać, pod koniec weekendu pracownicy ekipy filmowej koniecznie chcieli zarejestrować
reakcje uczestników, licząc na jakieś ciekawe „negatywne reakcje”, które można by pokazać
w programie. Przeprowadzili więc wywiady z wszystkimi członkami grupy.
Później wróciliśmy do Londynu. Po powrocie do domu byłem tak rozczarowany, że nie mogłem
zasnąć. O trzeciej w nocy wstałem, poszedłem do gabinetu i zająłem się odpowiadaniem na zaległe
listy. Wtedy usłyszałem ze drzwi się otwierają i do pokoju weszła moja żona Philippa. Powiedziała
tylko jedno zdanie: „Scena ukrzyżowania też nie wyglądała najlepiej."
Wtedy to do mnie dotarło… Zmartwychwstanie miało przecież miejsce dopiero po trzech dniach. Bóg
jednak działał przez cały ten czas. Jak później się przekonaliśmy to samo odnosiło się do naszego
weekendu. Zobaczyliśmy, że Bóg posłużył się tym czasem w niezwykły sposób. Wilberforce’a
spotykało rozczarowanie, za rozczarowaniem. Gdy przyglądamy się tej historii z perspektywy czasu to
przedstawia nam się ona niezwykle atrakcyjnie, owiana aurą splendoru. Jednak dla Williama wcale
taka nie była. Stale zatrzaskiwano przed nim drzwi. Ciężko chorował, miał słaby wzrok i problemy
żołądkowe. Sam któregoś razu stwierdził, że jego życie jest nieustannym zmaganiem z chorobą
i niepełnosprawnością.18
W pewnym momencie, osłabiony chorobą ważył zaledwie 34 kg. Mimo to James Boswell
(pamiętnikarz angielski – dop. tłum) w jednym ze swoich przemówień wyborczych wyraził się o nim
tak: „Ujrzałem człowieka o wyglądzie mizernej krewetki uczepionej stołu. Ale gdy go słuchałem
stopniowo rósł, aż krewetka stała się wielorybem.”19
Przeżył trzy załamania zdrowia. Gdy Bóg powierzył mu zadanie doprowadzenia do abolicji
niewolnictwa Wilberforce miał 27 lat. W 1787 roku jego pierwszy wniosek zgłoszony w Izbie Gmin
parlamentu brytyjskiego został odrzucony. Projekty ustaw w tej sprawie były przedstawiane ponownie
w latach 1789, 1791, 1792, 1794, 1796, 1798, 1799. Wszystkie zostały odrzucone. Ustawa zakazująca
zagranicznego handlu niewolnikami została przyjęta dopiero w roku 1806, a ustawa abolicyjna,
zakazująca handlu niewolnikami w ogóle, została przyjęta w 1807. Ta część jego kampanii trwała
osiemnaście lat.
18
19
William Buell Sprague, Visits to European Celebrities, str. 48
Adam Hochschild, Bury the Chains, str. 125
7
Następnie skoncentrował swoje wysiłki na walce o zniesienie niewolnictwa, jako takiego. W roku
1825 problemy zdrowotne przymusiły go do ustąpienia ze stanowiska parlamentarzysty, ale swoją
kampanię kontynuował poza parlamentem. W roku 1825 napisał list do Towarzystwa Abolicyjnego,
w którym powiedział: „Naszym mottem winna być wytrwałość. Jestem przekonany, że
Wszechmogący w końcu uwieńczy nasze wysiłki sukcesem.”20
I tak się stało. W lipcu 1833 roku obydwie izby parlamentu przyjęły Ustawę o zniesieniu
niewolnictwa. Trzy dni później William Wilberforce umarł. Pochowano go w Opactwie
Westminsterskim w dowód uznania dla jego zasług i wytrwałości, z jaką przez 45 lat pełnił rolę głosu
niewolników Afrykańskich. Dzięki jego naleganiom właściciele niewolników otrzymali
rekompensaty, których łączna wartość wyniosła około dwudziestu milionów funtów. Gdy na łożu
śmierci dotarła do niego wiadomość o uchwaleniu zakazu niewolnictwa we wszystkich koloniach
brytyjskich Wilberforce powiedział: „Dziękuję ci Boże, że dożyłem dnia, w którym Anglia dla sprawy
zniesienia niewolnictwa gotowa jest oddać dwadzieścia milionów funtów szterlingów.”21
On to dla radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż” (List do Hebrajczyków 12:2). Takie
właśnie było życie Williama. Można by przypuszczać, że osoba głęboko zaangażowana w tego typu
kampanię będzie bardzo spięta i nerwowa. W przypadku Wilberforce było jednak odwrotnie. Zawsze
radosny, tryskał humorem i pogodą ducha. Gdy w 1807 roku przyjęta wreszcie została ustawa
znosząca handel niewolnikami Wilberforce z uśmiechem zwrócił się do swojego przyjaciela z ruchu
abolicyjnego i właściciela jego mieszkania na Clapham w Londynie, Henrego Thorntona i powiedział:
„Witaj Henry, co powinniśmy znieść teraz?”22
Dnia 23 lutego 1807 roku zastępca ministra sprawiedliwości Sir Samuel Romilly porównał
Wilberforce’a z Napoleonem. Skontrastował ze sobą atmosferę, w jakiej ci dwaj wielcy ludzie wracali
do domu, po dniu pracy. Napoleon w splendorze władzy i z wielką pompą, jako człowiek, który
osiągną szczyty ludzkiej ambicji, ale równocześnie dręczony świadomością rozlewu krwi
i okrucieństw wojennych, do których się przyczynił. Wilberforce natomiast wracał do domu, na łono
szczęśliwej i zadowolonej rodziny, gdzie mógł odpocząć w spokoju, ponieważ ocalił miliony istnień
ludzkich – swoich bliźnich.23 Jak ujął to późniejszy premier Wielkiej Brytanii William Grenville:
"Miliony jeszcze nienarodzonych będą czcić jego pamięć.”24
Historia życia Williama Wilberforce'a pokazuje, że jedna osoba jest w stanie zmienić świat, ale nie
dokona tego w pojedynkę. 25 W walce o ukrócenie niegodziwości transatlantyckiego niewolnictwa
inspirowała i podtrzymywała go nie tylko wiara w Jezusa, ale również nieustanne wsparcie ze strony
szerszej wspólnoty ludzi podzielających jego przekonania.26 Również dzisiaj nikt nie byłby w stanie
dokonać tego w pojedynkę. Możliwe to się staje tylko dzięki współpracy wspólnoty ludzi. Antropolog
Margaret Mead powiedziała kiedyś: „Nigdy nie powątpiewaj w to, że mała grupka silnie
umotywowanych i zaangażowanych ludzi może zmienić świat. W rzeczywistości, tylko w ten sposób
cokolwiek w historii osiągnięto.”27
20
John Pollock, Wilberforce, str. 304
Kevin Belmonte, Hero for Humanity, str. 325
22
Robert Isaak Wilberforce i Samuel Wilberforce, The life of William Wilberforce, Cz. 1, str. 107-108
23
Kevin Belmonte, Hero for Humanity, str. 148
24
John Pollock, Wilberforce, str. 209
25
John Pollock, „The Little Abolitionist, William Wilberforce”, Christianity Today, 21 kwietnia 1978r.
26
Amazing Grace, Faith Resorce, str. 8
27
Margaret Mead (1901-1978), antropolog, pisarka
21
8

Podobne dokumenty