Czy wypada mi pisać... o ściąganiu?!
Transkrypt
Czy wypada mi pisać... o ściąganiu?!
tylko i wyłącznie na innych. Czas nauczyć się bycia asertywnym. Zdecydowane codziennie domowe! nie! dla przepisujących pasożytów zadania Ściąganie pokazuje jak gdyby, niektóre Czy wypada mi pisać... o ściąganiu?! Kolejny raz widzę jak ktoś od kogoś przepisywał zadanie domowe. No bo po co chwilę posiedzieć w domu nad zadaniem, skoro można w szkole pójść do ucznia zdolniejszego i po prostu wszystko przepisać? Często ci mądrzejsi, a może pracowitsi, dają koledze czy koleżance odpisać. To jest zwyczajne pasożytnictwo na uczniach chcących czegoś się nauczyć lub tych, którzy zadania odrabiają cały czas! Ściąganie staje się normą; to już w szkołach codzienność. Tylko dziwi mnie, że nikogo to jakoś nie bulwersuje, nie rusza, bo przecież skoro Adam ściąga od kogoś, to dlaczego ja nie mogę? Młodzież sama siebie oszukuje tym przepisywaniem. Rozumiem, kilka razy się zdarzyło, sam też nie jestem święty, ale jestem tylko uczniem, przede wszystkim człowiekiem. Jednak nie toleruję ściągania "bo mi się nie chciało, bo był film fajny, bo grałem/am na komputerze". Jak ktoś sobie potem w życiu poradzi bez kogoś pod ręką, kto pomoże, kiedy będzie potrzeba? Sami sobie ludzie gotują taki los – szczerze mówiąc, są okropnymi leniami, które liczą cechy człowieka: lenistwo, nieróbstwo. Być może takie darmozjady, bo inaczej nie można nazwać kogoś ustawicznie przepisującego czyjąś pracę, nie doceniają siebie, swej inteligencji, nie wierzą w siłę własnego umysłu. Tacy ludzie nie poradzą sobie w dorosłości, ponieważ nie będzie miał kto za nich zrobić.... PS. Czy byłem dostatecznie przekonujący w swoim pierwszym felietonie?! Oceńcie sami ☺ J.Z.