Wina podwykonawców - Creatio Fantastica

Transkrypt

Wina podwykonawców - Creatio Fantastica
Creatio Fantastica
PL ISSN: 2300-2514 R. XII, 2016, nr 2 (53)
Adam Podlewski
Wina podwykonawców
Michał Gołkowski lubi patrzeć, gdy świat płonie. Po trzech powieściach, których
akcje osadził w uniwersum gier z serii S.T.A.L.K.E.R., dwóch tomach fantazji wojennych
(Stalowe szczury), zabrał się jednak za apokalipsę najcięższą, bo tą prawdziwą, dosłowną,
chrześcijańską. Komornik to futuro-apokryficzna opowieść o końcu świata, na który
(z niewyjaśnionych w tomie pierwszym powodów) nie przybył Jezus Chrystus, a anioły
i demony, bez zwierzchnictwa Pantokratora, nie radzą sobie z materią zagłady.
Pomysł na powieść wydaje się samograjem. Autor, skądinąd dobrze obeznany
z orto- i heterodoksyjnymi wizjami końca świata, wytacza najcięższe kolubryny wyobraźni, po czym okrasza je niezgorszym językiem kulturowego popkatolicyzmu, rodem z dawnego forum "Frondy". Skonstruowany przez Gołkowskiego świat ma sens (choć nie w rozumieniu współczesnego racjonalizmu), jest wewnętrznie spójny i pozwala na pokazanie
wielu fascynujących obrazków z końca czasów. W trakcie lektury wielokrotnie powtarzałem sobie, że ten samozwańczy kronikarz apokalipsy użył niemal każdego składnika, potrzebnego do napisania bestsellera. Ale powtarzałem sobie także to pytanie: w takim razie
co poszło źle?
Komornik to powieść nie wykorzystująca całego potencjału świata, opowieści oraz
kunsztu autora. Coś się w pisaniu Gołkowskiego popsuło i w pierwszym tomie nie było
słychać tej potencjalnie idealnej symfonii apokalipsy. Być może problem tkwi w konstrukcji fabuły i głównego bohatera. Pierwszoosobowa narracja została poprowadzona z perspektywy Ezekiela, fascynująco wręcz przeciętnego bohatera, którego kreacja mogła zabrać Gołkowskiemu mniej czasu, niż stworzenie postaci początkującego gracza w popularnym systemie RPG. Zek (bo tak, swoją drogą zabawnie, zdrabnia swoje imię nasz gieroj)

Recenzja książki: Michał Gołkowski, Komornik (tom 1), Lublin: Fabryka Słów 2016, ISBN: 9788379641338,
ss. 486.
1
bierze się praktycznie znikąd, nie przejawia głębiej uzasadnionych motywacji, a nawet
jego ważkie wybory, wydają się wisieć w fabularnej próżni.
Nowe uniwersum autora cierpi też z powodu inflacji zagadek i ciekawostek ze
świata przedstawionego. Gołkowski podrzuca co chwilę czytelnikowi interesujący aspekt
zamykanej przez Niebiosa Ziemi, ale nie skupia się na nim, niczego nie wyjaśnia, tylko
pędzi dalej, wyświetla nam kolejny odcinek. Właśnie: odcinek. Czy wspominałem już, że
szybka, „serialowa”, czasem wręcz rwana opowieść bardziej przystaje zbiorowi opowiadań, niż pełnowymiarowej powieści? Ten styl pisania ma swoje zalety, jednak dokładny
opis świata (potencjalnie największy atut Gołkowskiego) do nich nie należy.
Komornik nie jest złą książką (zwłaszcza jeśli wciąż mamy w pamięci popmetafizyczną katastrofę Michaela Granta w recenzowanym przeze mnie Posłańcu strachu). Po prostu daje znacznie mniej niż obiecuje, a praktyka sequelbaitingu, nie taka trudna, jeśli pisarz
tworzy w obiecującym uniwersum, jest jednak tanim chwytem. Zadanie setek pytań, dotyczących świata oraz zakończenie tomu dramatyczną niewiadomą, pewnie zmusi mnie
do sięgnięcia po następną część, ale nie pomaga w budowaniu renomy autora, jako dobrego fantasty.
Co jeszcze bardziej mnie irytuje, Gołkowski zrobił to po raz drugi: po nudnych jak
struga okopowego błota pierwszych Stalowych Szczurach, wydał Chwałę, książkę lepszą
w każdym aspekcie. Gdyby w pierwszym tomie nie zaciekawił mnie konstrukcją świata
i znajomością realiów, po następne części nigdy bym nie sięgnął. Autorze, grasz o wysoką
stawkę, jaką jest zaufanie czytelników. Nie baw się z nami, tylko strzelaj z najcięższych
dział od początku. Mam nadzieję, że dalszy ciąg Komornika będzie znacznie lepszy (tak jak
w cyklu Stalowe Szczury lepsza była Chwała od Błota), ale to tylko nadzieja. Póki co, ryzyko
zainwestowania czasu i pieniędzy w postapokalipsę Gołkowskiego mogę zalecać tylko fanom autora oraz miłośnikom tematu.
2