wielka-gra-o
Transkrypt
wielka-gra-o
Niełatwe było życie księżniczki Katarzyny. Codziennie musiała wstawać skoro świt, aby zadbać o swój wygląd – umyć i uczesać swoje piękne, długie włosy, wykąpać się w kozim mleku, poddać się rozmaitym zabiegom pielęgnującym skórę, zrobić staranny makijaż. Ona i jej służące poświęcały na to dobrych parę godzin. Przed tym wszystkim robiła jeszcze parę obowiązkowych przebieżek po zamkowych schodach, dzięki którym zachowywała wciąż szczupłą, idealną figurę. Dopiero o dziewiątej księżniczka wychodziła ze swojej komnaty, gotowa pokazać się światu. Świat za oknami zamku był jednak ogromny, a ona niewysoka. Stąd brało się właśnie jej największe zmartwienie. Bardzo stresowały ją wszelkie sytuacje, w których znajdowała się w centrum zainteresowania tłumu swoich poddanych. Ciężko znosiła wystąpienia przed swoim ludem, cierpła na myśl o różnego rodzaju przyjęciach na jej cześć, nie lubiła żadnych konkursów i turniejów. Jednak tego dnia, kiedy otwarła oczy i zobaczyła nad łóżkiem rządek pokornych i bardziej niż zwykle zestresowanych służących, wiedziała, że musi zmierzyć się ze swoim lękiem. Nastał bowiem, tak przez nią niechętnie oczekiwany, dzień Wielkiej Gry... *** Wielka gra była starą i mocno zakorzenioną w świadomości mieszkańców grodu Kraka tradycją. Odbywała się co dwadzieścia lat a przygotowania do niej emocjonowały wszystkich, od prostego parobka po najbardziej snobistycznego arystokratę. Odbywała się z wielką pompą, towarzyszyły jej ciągnące się wszystkimi zamkowymi uliczkami kolorowe stragany, występny kuglarzy oraz ogromne zamieszanie. W końcu nie było to byle co! Wielką Grą zwano turniej rycerski rozgrywany na specjalnym placu zamkowym, skonstruowanym niczym wielka plansza do gry. Tak wielka, że zamiast pionków uczestniczyli w niej rycerze. Śmiałkowie ze wszystkich świata stron grali w niej o ogromną stawkę. Nikt nie walczył tu jednak na miecze czy halabardy, nie lała się krew a trup nie ścielił się gęsto. Kluczem do sukcesu było sprawne i szybkie zgadywanie zagadek, rozwiązywanie rebusów i gier logicznych. Zwycięzca, mistrz intelektu i sprytu, otrzymywał nagrodę, o której śnił każdy mężczyzna w królestwie. Połowę zamku i oczywiście rękę przepięknej księżniczki Katarzyny. *** Księżniczka szła zamkowym korytarzem i zaciskała pięści. Z tego ściskania aż zbielały jej kostki. „Nie mam odwrotu, muszę być dzielna!” powtarzała sobie w duchu, ale mimo to czuła, jak jej żołądek zamienia się w małą, palącą żywym ogniem kulkę. Stres hulał swobodnie po jej organizmie, zupełnie przejmując nad nim kontrolę. Zamkowy korytarz zdawał jej się kurczyć wokół niej. Kamienne ściany falowały, rozmazując się i tracąc kontury. „Co się ze mną dzieje?” denerwowała się na siebie i szczypała co chwilę w ramię, sprawdzając, czy to aby na pewno nie sen. Służące tuptały tuż za nią, niosąc jedwabną pelerynkę, koronkową parasolkę i zestaw innych, niezbędnych księżniczce akcesoriów. Balkon widokowy, do którego zmierzała, był coraz bliżej. To z niego księżniczka miała przez kilka godzin obserwować zmagania mężczyzn, dających z siebie wszystko, aby wygrać jej serce. Na tą myśl przeszedł ją kolejny dreszcz. Wszyscy będą teraz na nią patrzeć i właśnie nią się interesować! Kiedy przechodziły przez kompletnie ciemny fragment zamkowego korytarza, Katarzyna poczuła, że ktoś szarpnął ją delikatnie za rękaw sukni. − Księżniczko... - usłyszała dyskretny szept. Znała ten głos... − Księżniczko, mam coś, co pomoże na twe zmartwienia... – z mroku wyłoniła się zakapturzona postać. To był Hieronim, stary królewski czarodziej. W ręce trzymał dwie podłużne kapsułki, czerwoną i niebieską. − Jak to? Skąd wiesz, Hieronimie, czym umartwiam swe serce? - księżniczka była zaintrygowana. Czyżby Hieronim był jej ostatnią deską ratunku? − Potrafię nieco czytać w myślach, więc swoje wiem. - uśmiechnął się do niej dobrotliwie staruszek. - Mam tu dwie kapsułki, które uchronią cię przed wystąpieniem publicznym, którego tak się lękasz. Czerwona przeniesie cię w przeszłość, gdzie nikt jeszcze nie znał naszej tradycyjnej Wielkiej Gry. Niebieska natomiast sprawi, że wykonasz skok w przyszłość, gdzie już nikt o niej dawno nie pamięta! Katarzyna spojrzała na Hieronima z uwagą i kazała rozejść się swoim służącym. Kiedy zostali sami, szybkim ruchem sięgnęła po niebieską kapsułkę. „Przyszłości, oto nadchodzę!” pomyślała. Włożyła kapsułkę do ust i przełknęła głośno ślinę. Świat zawirował jeszcze bardziej niż przedtem. Zamkowa ściana zakręciła się wokół niej niczym wirujący płatek śniegu i już po chwili ogarnęła ją miękka i ciepła biała poświata. Poddała się jej bez walki, czekając z fascynacją, co też takiego przyniesie jej przyszłość...