Jestem pewna, że większość z nas uważa historię za przedmiot
Transkrypt
Jestem pewna, że większość z nas uważa historię za przedmiot
Jestem pewna, że większość z nas uważa historię za przedmiot najbardziej żmudny i trudny do zapamiętania. Jednakże oświadczam wam, że dziś ten problem na dobre zniknie z naszego życia. Wystarczy tylko odpowiednio do niego podejść… W tej części artykułu opiszę wam dokładnie i zarazem zabawnie życie ludzi z prehistorii. Mam nadzieję, że łatwiej wam będzie zapamiętać takie rzeczy niż naukowe zwroty, które wymyślają jacyś pokręceni naukowcy ☺. A więc czym właściwie zajmowali się ludzie pierwotni, czyli jeszcze nie rozwinięci? Otóż ludzie pierwotni, czyli jeszcze nie rozwinięci i najnormalniej w świecie inni (dziś nazwalibyśmy ich „dziećmi neo”), zajmowali się głównie zdobywaniem obiadu i takich tam. Jedli byle tylko zjeść. Wcinali owoce, korzonki, nasionka, a nawet owady! Wyobrażacie sobie, zjeść jakąś paskudną muchę? Bleee… Ponieważ nie byli wyposażeni w zapalniczki czy zapałki, nie mieli ognia. W związku z tym jedli wszystko na zimno i pewnie im samym też nie było ciepło. Po prostu żyli, jak ludzie pierwotni. Kiedyś wreszcie znalazł się najmądrzejszy z wszystkich i zabił jakieś zwierzę. To dało początek polowaniom. Niestety, człowiek nie był żadnym wilkołakiem ani wampirem i nie miał kłów czy pazurów. Posługiwał się więc kijem i kamieniem. I to była jego broń (my używamy takiego wyposażenia na podwórku). Co to im właściwie dało? Z nieumytych zębów robili igły i broń, mięcho wcinali na obiad lub kolację, skóra służyła jako wdzianko i dzisiejsze łóżko. To chyba tyle jeśli chodzi o ten „szlachetny czyn”, który my nazywamy polowaniem. Ludzie zachowywali się wtedy tak, jakby mieli owsiki…tam. Kręcili się tu i tam prowadząc koczowniczy tryb życia. Robili to dlatego, że żarli (przepraszam za wyrażenie) wszystko, co im wpadło w ręce, aż jedzenie się skończyło. Zresztą każdy normalny człowiek by tak postąpił. Jak tu nic nie ma, to idę dalej, prawda? Wreszcie, zamiast mieszkać pod gołym niebem i poddać się żądnym krwi komarom, skapnęli się, ze z patyków i siana można zrobić coś w rodzaju igloo, tyle że w bardziej „egzotycznym” stylu. Tak powstały pierwsze chaty – szałasy i ziemianki. Wiecie o co chodzi ☺. A potem było już tylko lepiej. Nauczyli się wreszcie łowić ryby, które dla nich były pewnie tylko dziwnym, obślizgłym szczurem żyjącym w wodzie, który nie ma zębów, ogona i łap, ale to już ich sprawa. Skoro już zdobyli się na takie „komforty”, mogli siedzieć na tyłku nawet przez kilka miesięcy. Z czasem udało im się oswoić niektóre zwierzęta, np. owieczki, wilki, pieski, krówki i inne „pchłozbieracze”. Lecimy dalej. Z mojej perspektywy odkrycie rolnictwa wyglądało tak: szedł sobie taki kałmuk, znalazł nasionko, zaczął podrzucać, wypadło mu, to sobie poszedł. Wrócił za kilka dni, zgubił jeszcze jedno. Wreszcie spadł deszcz. Przyszedł kałmuk jeszcze raz, a tu cud: z nasionek wyrosła roślinka! To na razie tyle. Wy możecie mieć inne wyjaśnienia, nauka ma inne wyjaśnienia i ja też mam inne wyjaśnienia ☺. Szczerze mówiąc - całe nasze życie, umiejętności i te inne pierdoły zawdzięczamy właśnie tym owłosionym dzikusom. Dzięki nim umiemy pisać, czytać, mówić. Wyobraźcie sobie takie życie: siedzi prymitywny człowiek na ziemi, obgryza paznokcie, patrzy tu, patrzy tam. Nagle zauważa jakiś wielki kamień. Wstaje i kopie go z całej siły, a potem się dziwi, że go noga boli. Poza tym w kółko woła tylko „Uga Ga, Uga Buga!”. Jaki ma sens takie życie? Każdego dnia zmagać się z własną głupotą… Ciekawe tylko, czy ci ludzie umieli mówić do siebie w myślach… Na pewno, bo jak by odkryli te wszystkie rzeczy, np. …eee… no te, które odkryli? I tu jest pies pogrzebany. Żegnam was i mam nadzieję, że wam się podbało. Do następnego artykułu! Papa! Clavdia