ogród naszą pasją
Transkrypt
ogród naszą pasją
34 WYWIAD MIESIĄCA OGRÓD NASZĄ PASJĄ Z Krzysztofem Jarmulem, prezesem Zarządu PNOS w OŜarowie Mazowieckim S.A. ROZMAWIA: ILONA ROSIAK ILONA ROSIAK: Przedsiębiorstwo Nasiennictwa Ogrodniczego i Szkółkarstwa w Ożarowie Mazowieckim Spółka Akcyjna… skąd taka długa, oficjalna nazwa? Kupujemy przecież po prostu produkty PNOS-u... KRZYSZTOF JARMUL: Nazwa PNOS kojarzy się jednoznacznie z naszą firmą, ale kilka przedsiębiorstw w Polsce ma to samo pochodzenie, sięgające 1951 roku, gdy powołano Centralę Nasiennictwa Ogrodniczego i Szkółkarstwa. W trakcie długoletniej historii doszło do różnych podziałów, do zmian nazw, począwszy od roku 1982, gdy słowo Centrala w nazwie zostało zastąpione przez Przedsiębiorstwo. Praktycznie tylko nasza firma, z siedzibą w Ożarowie Mazowieckim, zachowała historyczną ciągłość, w tym nazwy, ale dla jednoznaczności nasz PNOS wprowadził w swej nazwie oficjalnej lokalizację, by było wiadomo, że chodzi o ten PNOS, i żaden inny. W roku ubiegłym nasze przedsiębiorstwo uzyskało status Spółki Skarbu Państwa. Ten właśnie, nasz PNOS jest niezmiennie, od dziesięcioleci, największym dostawcą nasion torebkowanych w Polsce i pielęgnuje tradycje, które sięgają połowy ubiegłego wieku. Przedstawiciele branży podkreślają, że rynek nasion jest coraz trudniejszy. Mówi się wręcz o regresie. Jak, pańBIZNES OGRODNICZY | październik 2009 skim zdaniem, należałoby postrzegać te zmiany. Jak kierowana przez pana firma dostosowuje się do sytuacji i na co mogą liczyć konsumenci i producenci? Po przekształceniu naszego przedsiębiorstwa w akcyjną Spółkę Skarbu Państwa opracowaliśmy nową strategię rozwoju firmy określającą podstawowe obszary jej działalności. Pierwszy obszar to utrzymanie pozycji lidera w nasionach na rynku amatorskim. Drugi to dystrybucja poprzez partnerów handlowych innych produktów ogrodniczych oferowanych przez PNOS. Trzecim obszarem jest rozwój sieci własnych, ogrodniczych centrów detalicznych. Przed rokiem mieliśmy ich dwa. Obecnie, po otwarciu w październiku firmowego centrum ogrodniczego w Rzeszowie, mamy ich już pięć. Jeśli chodzi o wspomniane wyżej zmiany na rynku nasion, jesteśmy ich świadomi. Regres na tym rynku to fakt, choć skala tego zjawiska jest różnie oceniana. Przed dekadą rynek potrzebował około 100 mln torebek nasion rocznie. Obecnie szacujemy go na 80 mln torebek i niezmiennie sprzedajemy na nim najwięcej opakowań. Oferujemy nasiona najwyższej jakości, co jest wynikiem wieloletniego doświadczenia i sprawności systemu kontroli – począwszy od produkcji, poprzez wnikliwe, wykonywane u nas na miejscu, badania laboratoryjne. To jedna strona medalu. Druga – to obserwowana przez nas interesująca zmia- na w podejściu konsumenckim do pojęcia „ogród”. Zmianie tej, by użyć sportowego określenia, mocno kibicujemy. Charakteryzujemy to nowe podejście konsumenckie krótkim określeniem: „ogród – moje hobby”. Dla hobby niemało z nas jest w stanie poświęcić wiele, czasem nawet świadomie godząc się na działania, o których wiemy, że ekonomicznie są może nie do końca racjonalne, ale hobby jest nam potrzebne do istnienia jak tlen. A bez tlenu, jak wiadomo, żyć nie sposób. Ale zamiłowanie wielu właścicieli ogrodów zaczęło się już wyrażać w postaci wysiewania dużych trawników z kępkami sadzonych gotowych roślin. Na sadzenie nasion kwiatów czy warzyw i czekanie na ich wzrost nie wszystkim uczestnikom intensywnego życia starcza cierpliwości. Taka tendencja się zarysowała, bo była wygodna, szybka w realizacji, dawała czas na bieg w życiu codziennym, zawodowym. Ale ta wygoda zaczęła się okazywać także niewygodna. Zamiast przybliżać nas do przyrody – a ten kontakt jest dla coraz większej liczby z nas, „zalatanych”, coraz ważniejszy – budowała nam szybki obrazek zieleni za oknem, bez poczucia tworzenia, bez poczucia rzeczywistej łączności z przyrodą. Jeszcze stosunkowo niedawno część klientów kupowała nasiona warzyw, aby mieć własną marchewkę, własną pietruszkę, na własny, tańszy użytek. Sprzyjamy rozwijaniu pasji ogrodniczej jak najszerszej liczby Polaków Ale proporcje cenowe się zmieniły i taniej można kupić warzywa w tym, czy innym sklepie. Przed rokiem pojawił się z kolei pogląd, że kryzys gospodarczy na świecie wpłynie na zwiększenie produkcji własnej. Ale to się nie sprawdziło. Zaczęło natomiast nasilać się – mówimy oczywiście o rynku amatorskim – przekonanie, że chodzi właśnie o hobby, o sposób aktywnego spędzania wolnego czasu, jak w przypadku joggingu czy wycieczek rowerowych. Nie dlatego, WYWIAD MIESIĄCA że może taniej, ale dlatego, że to moje, własne, przeze mnie osobiście posadzone, bez środków chemicznych czy sztucznych nawozów. Ta tendencja – co szczególnie cieszy, bo pokazuje perspektywy – dotyczy nie tylko osób starszych, ale także osób młodych, które stawiają własne miniszklarnie, gdzie hodują na przykład kilka krzaczków pomidorów. Jednak marchewki czy ogórki jako takie są „konserwatywne”. A wszyscy jesteśmy wystawiani na reklamę nowości i chcąc nie chcąc ulegamy temu naciskowi. Niemal domagamy się, by oferowano nam wciąż coś nowego. Dlatego i my, w firmie, wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom. Rozszerzyliśmy ofertę nasion ziół i na kiełki, a także wprowadzamy nowe, ciekawe odmiany warzyw oraz nową linię produktową – nasiona roślin miododajnych. Pomysłów nam nie brak. Można więc rozumieć, że takie postrzeganie „konsumpcji ogrodniczej” leży u podstaw ekspansji kierowanej przez pana firmy na rynku detalicznym. Przed rokiem dwa centra ogrodnicze, teraz już pięć – jest to jasny wyraz strategii. Jednocześnie jesteście jednym z największych w Polsce dostawcą produktów dla hurtowni i sklepów ogrodniczych. Czy i jak te dwa kierunki wzajemnie współgrają ? Współgrają bardzo dobrze. Jeśli nawet ktoś pomyśli, że nie bardzo to możliwe, łatwo moją pozytywną odpowiedź uzasadnię. Działania naszej Spółki opierają się na dwóch równoległych fundamentach. Kolejność wymieniania jest bez znaczenia. Jednym fundamentem są własne centra ogrodnicze. Drugim są nasiona na rynek amatorski, cebulki kwiatowe i inne produkty sprzedawane przez naszych licznych partnerów handlowych na terenie całego kraju. Każde kolejne centrum ogrodnicze zwiększa potencjał rynkowy Spółki, co sprawia, że jesteśmy coraz ważniejszym partnerem dla wielu producentów w branży ogrodniczej. W związku z rozwojem tej sieci stworzyliśmy już system centralnych zakupów dla wszystkich centrów. Tym bardziej jesteśmy szeroko otwarci na współpracę z naszymi partnerami handlowymi, którzy, będąc nierzadko producentami, mogą swój towar oferować w naszych centrach. Jest to zatem znakomity, wzajemnie zazębiony system. Jednak macie potężnego konkurenta w postaci supermarketów z działami ogrodniczymi, bardzo nowoczesnych placówek handlowych, w których budowę i rozreklamowanie zaangażowane zostały bardzo duże środki finansowe. Nie sposób nie zauważyć ich istnienia i ich ekspansji. Jest tu jednak dużo „ale” na naszą korzyść. Po pierwsze mamy już jedno, znakomicie osadzone na rynku i największe w Warszawie centrum ogrodnicze przy Alei Krakowskiej. Ono konkurencję szanuje, ale się jej nie obawia. Pozostałe nasze firmowe centra ogrodnicze mają w postaci centrum warszawskiego swoiste referencje. Niemniej najważniejsze jest to, że praktycznie żaden supermarket nie jest w stanie zapewnić klientom takiej dobrej atmosfery zakupów, jak nasze centra. W supermarketach trzeba szukać porady wśród nielicznych pracowników działów, którzy częstokroć nie dysponują odpowiednią wiedzą. Ludzie się gubią. Pracownicy w naszych centrach, to niejednokrotnie ludzie związani z firmą i branżą od dziesięcioleci, o dużej wiedzy fachowej i łatwo przez klientów osiągal- ni. Ich porady są dla wielu wręcz nieocenione. Klienci mówią otwarcie, że wolą przychodzić do naszych centrów, bo gdzie indziej, na „powierzchniach wielkosprzedażowych”, czują się jak swoiste maszyny zakupowe. Od nas wychodzą nie tylko z konkretnym towarem, ale bogatsi o nastrój, który będzie im towarzyszyć w zajęciach w ogrodzie. Wtórujemy Japończykom, których jedno ze starych przysłów mówi: „Jeśli chcesz być szczęśliwy przez jeden wieczór, upij się. Jeśli chcesz być szczęśliwy przez rok, ożeń się. Lecz jeśli chcesz być szczęśliwy przez całe życie, załóż swój ogród.” Budujesz dom? Stanie się on azylem dopiero wtedy, gdy otoczysz go pięknym ogrodem. To podejście znajduje wyraz w strategii marketingowej naszej firmy. Nie sprzedajemy krzaczka „czegokolwiek komukolwiek”. Sprzedajemy jasne marzenia o pięknym ogrodzie. Mówi Pan o spełnianiu marzeń klientów. Jakie są pańskie marzenia jako prezesa PNOS w Ożarowie Mazowieckim S.A.? Chciałbym, aby kierowana przeze mnie Spółka była nie tylko czołowym dostawcą nasion torebkowanych w Polsce, jak dotychczas, ale też aby umacniała pozycję w ofercie innych produktów ogrodniczych – takich, jak materiał szkółkarski, cebulki kwiatowe, narzędzia ogrodnicze. W tym roku wprowadziliśmy ofertę własnej ziemi ogrodniczej oraz podłoża i będziemy ją sukcesywnie zwiększać. Ponadto udostępniliśmy obornik bydlęcy w postaci bezwonnego granulatu, który bardzo dobrze komponuje się z naturalnymi uprawami ekologicznymi. W najbliższym czasie wprowadzimy nowe linie produktowe, które będą oferowane nie tylko w okresie sezonu wiosennego czy jesiennego, ale praktycznie przez cały rok. Zamierzamy poszerzyć asortyment centrów ogrodniczych tak, by nie zasypiały one na okres zimowy, a stały się placówkami całorocznymi. Wszystkie podejmowane przez naszą firmę działania mają przewodni cel: aby przy jej aktywnym udziale ogród stał się hobby dla jak największej liczby osób w Polsce. Ogród czy duży, czy mały, czy całkiem malutki – każdy. Chciałbym, aby właśnie to marzenie spełniło się jak najszybciej. październik 2009 | BIZNES OGRODNICZY 35