Bartek Kuhn apel - Fundacja United Way Polska

Transkrypt

Bartek Kuhn apel - Fundacja United Way Polska
Bartek Kühn
Karolinę Ceglarską już znacie. Ja
mam na imię Bartek, jestem
sprawcą niemałego ostatnio
zamieszania. Jadąc na pierwsze
spotkanie z Karolinką i jej
rodzicami nie spodziewałem się,
jak bardzo to wpłynie na moje
życie. Ot, doświadczony pacjent weteran, który przeszedł taką
samą chorobę (również od
początku przerzuty i fatalne
rokowania, a jednak żyję).
W marcu zeszłego roku minęło 5 lat od zakończenia leczenia - do niedawna niektórzy lekarze uważali
to za dobry znak. Serdeczne powitanie i pierwsze słowa, po chwili zeszła Karolinka, trochę
przytłoczona tym wszystkim, przepiękna dziewczyna. Ale w peruce, czyli jeszcze nie do końca
zaakceptowała przeciwnika. Jej uśmiech, oczy, taka mała nieporadność, to wszystko sprawiło, że
siedziałem jak rażony piorunem. Jej mama zapisywała wiele informacji, spadających z ust moich
i mojej Mamy. Pomimo już rozpoczętej chemioterapii i "jakiegoś" doświadczenia, cała rodzina miała
mnóstwo pytań - to jest ten zły stan w wielu szpitalach, gdzie lekarz albo nie potrafi, albo po prostu
nie chce wytłumaczyć pacjentowi wielu rzeczy, rozwiać wątpliwości. Z jednej podróży do ich domu,
oddalonego o kilka kilometrów od mojego, zaczęły się regularne wyjazdy - chciałem być z nimi jak
najczęściej. Sam nie wiem kiedy, ale szybko się zakochałem i postanowiłem, że nie odpuszczę: "Świat
nie może być ubogi, nie może stracić tak wyjątkowej Dziewczyny!" Dookoła pytali, czy sobie z tym
poradzę, bo zaangażowałem się na tyle, że nie tylko spędzaliśmy czas między pobytami w szpitalach,
ale też w szpitalach. Właśnie o te ośrodki medyczne chodziło - Bartek poradzisz sobie przejść przez to
wszystko raz jeszcze? Miłość to największa siła. Wiem, że u Karolci trwało to chwilę dłużej, ale
zostaliśmy parą. Człowiek wiele razy zadaje sobie pytanie: "Dlaczego mnie to spotkało, dlaczego
zachorowałem?". Już dawno przestałem o to pytać, niedawno odpowiedź sama przyszła - gdyby nie
rak, poprzednie bitwy i ból w przeszłości, teraz byśmy się nie znali. Ludzie przyciągają się - za
osiągnięcia w nauce otrzymywałem stypendium Premiera za naukę, Karolinka też. Mam nadzieję, że
nasza miłość zmieniła wszystko, dała nam siłę i nadzieję na wyzdrowienie! Karolka czuje się dużo
lepiej, gdyby nie brak włosów, to nie byłoby widać po niej choroby, jest najpiękniejszą ślicznotką jaką
znam, jest pewna siebie, nie doskwiera jej brak włosów (co tak krępowało na początku). Niestety
1 października moje zdrowie trochę podupadło - w momencie znacznej poprawy u Karolci, kiedy był
już pomysł i plan działania na leczenie (może nawet wyjazd na operację za granicę). Wykryto u mnie
masywną zakrzepicę - od początku zastosowano zastrzyki przeciwzakrzepowe, pończochę uciskową.
To wszystko nie ograniczyło naszej aktywności. Niestety chwilę przed Świętami Bożego Narodzenia
poczułem ogromną duszność i niemożność wykonywania prostych czynności, a ból w nodze nie
ustępował (lekarze tłumaczyli, że tak rozległą zakrzepica żył głębokich leczy się długo i "musi boleć").
Trafiłem na SOR w Legnickim szpitalu, po wykonaniu TK klatki piersiowej z kontrastem diagnoza:
zatorowość płucna - więc i Święta w szpitalu. 29 grudnia zostałem wypisany ze szpitala (w stanie
ogólnym dobrym, choć nie czułem się ani trochę lepiej) z zaleceniem zgłoszenia się do IMiDu
w Warszawie wraz z płytą TK, jako do macierzystego szpitala, związanego z leczeniem nowotworu.
Z każdym dniem duszności nasilały się, z wysportowanego chłopaka, który sam sobie radził, zacząłem
wymagać pomocy innych, nawet w prostych czynnościach. Doszło do tego, że nie mogłem wstać
z łóżka, czy przejść małego dystansu z kulami łokciowymi. Prywatnym transportem medycznym
trafiłem w końcu do Warszawy. Co dziś wiem? Mam nawrót raka w płucach, czekam na wyniki biopsji
nogi, w 99% tam też coś się dzieje (stąd prawdopodobnie była zakrzepica). Wziąłem 1 składnik
chemioterapii, po tygodniu zacząłem kolejne dwa składniki (łącznie po przyjęciu 3 w ciągu tygodnia
mogę powiedzieć o przyjęciu pierwszego pełnego cyklu cht). Dzięki determinacji lekarzy, lekom
i przede wszystkim rehabilitantki, po 1,5 tygodnia od przyjazdu, usprawniam się. Podłączony byłem
z konieczności do tlenu, dziś od tego odchodzimy. Z pomocą innych wstaję, stawiam (po raz kolejny)
pierwsze kroki, kondycja wraca, cieszą mnie te kroki, być może małe dla innych, ale dla mnie jakże
ważne. To świat małych radości, np. dziś wstałem i ogoliłem się przy lustrze, a nie jak ostatnio przy
misce z czyjąś pomocą - doceńcie takie małe szczęścia w życiu! Karolinka jest teraz ze mną, to mój
uparciuch, charakter zupełnie jak mój! Wspieramy się wzajemnie, ma przerwę między chemiami,
a niedługo też zacznie leczenie w Instytucie Matki i Dziecka w stolicy, będziemy razem!
Pierwsza myśl przy tym wszystkim: "Skoro mam tyle doświadczenia i wiedzy, to przeprowadzę
Karolinę przez to wszystko w teorii, a teraz to będzie przeprowadzenie również w praktyce".
Obydwoje będziemy mieć operacje płuc, jak do tej pory miałem ich 7, pewnie będą jeszcze dwie
torakotomie, u Karolinki również. U Karoli zbiórka się udała, choć potrzeby i koszty takiego leczenia
są ogromne, chemia standardowa jest refundowana, ale dochodzą terapię celowane
nierefundowane, które dają wymierne korzyści. Szczególnie Sorafenib (Nexavar), którego miesięczny
koszt waha się między 8 a 16 tysiącami złotych. Karolina przyjęła 2 miesięczne kuracje, które już dają
rezultaty, zmiany zmniejszają się i obumierają z każdym badaniem obrazowym. W moim przypadku
przerzuty bardzo szybko rosną i musimy zareagować: ostro, radykalnie, a także szybko. Do tego
dochodzi zdrowa dieta, sprzęt do rehabilitacji (w tej chwili zależy mi na zwiększaniu wydolności płuc
i ponownej nauce chodzenia). Jest też mnóstwo drobnych wydatków, to wszystko wychodzi z czasem
- np. powikłania po chemioterapiach. Kończąc, nie chcę, żeby to zabrzmiało brutalnie, ale znam
swojego przeciwnika, najświeższe przemyślenia: "Do trzech nawrotów sztuka" - to mój 3 nawrót na
płucach, ale dużo mnie tutaj trzyma. Przyjdzie taki czas, że wspólnie z Karolinką będziemy świętować
zwycięstwo. Pozdrawiam wszystkich serdecznie: "Kto nie walczy, ten nie wygrywa, nie chciałbym
mieć do siebie pretensji, że czegoś nie spróbowałem, trzeba walczyć"! Życzę wszystkim dużo zdrowia
i pozytywnej energii, to podstawy!
Jak możesz mi pomóc?
Dokonując wpłaty w dowolnej kwocie na moje subkonto udostępnione przez Fundację United Way
Polska: 19 1030 1582 0000 0005 0102 1091, z dopiskiem „Bartek Kuhn”
W przypadku przelewów zagranicznych:
USD: PL 07 1030 1582 0000 0005 0102 1016
EUR: PL 85 1030 1582 0000 0005 0102 1067
SWIFT: CITIPLPX
Bank Handlowy w Warszawie S.A., Senatorska 16, 00-923 Warszawa
Dziękuję!
BartoRomeo