Wyspy Owcze - Biuletyn AGH

Transkrypt

Wyspy Owcze - Biuletyn AGH
tekst i fot. (strona obok) Wojciech Kocot
Wyspy Owcze 2006
Dlaczego właśnie wyspy
Owcze? – Bo są po drodze.
W połowie czerwca 2006 wybraliśmy się czteroosobową ekipą
(oprócz mnie moja żona Grażyna,
syn Mikołaj i kolega Michał Banaś)
na całomiesięczną wyprawę po Islandii. Liczne atrakcje wyspy są
rozsiane po całej jej powierzchni,
dlatego konieczne jest posiadanie
własnego środka transportu, najlepiej samochodu terenowego. Jedyne połączenie promowe prowadzi z Hantsholm w Danii przez
Wyspy Owcze (Faroe Islands).
Podróżujący na Islandię pasażerowie spędzają tu przymusowo ponad dwie doby (prom
w tym czasie płynie do Bergen
w Norwegii i z powrotem). I bardzo dobrze, bo inaczej pewnie
nigdy nie przyszło by nam do
głowy, aby odwiedzić ten zakątek świata, a warto.
Archipelag (łącznie osiemnaście wysp) ma charakter wybitnie górzysty, a większa część
linii brzegowej to strome klify.
Najwyższe (sięgające 800 m)
i najbardziej urwiste występują
na północy. Pozostałością po
okresie zlodowacenia są liczne
doliny w kształcie rynien i towarzyszące im fiordy. Za sprawą
znacznej szerokości geograficznej najdłuższy dzień trwa tu
ponad 20 godzin, a i po zachodzie jest prawie całkiem widno
(białe noce). Typowo morski klimat zapewnia bardzo łagodne
zimy, ale jednocześnie stosunkowo niskie temperatury w okresie letnim. Deszcz pada średnio
przez ponad 280 dni w roku.
Pułap chmur jest zazwyczaj dosyć niski. Zdarza się, że chmury
schodzą bezpośrednio do morza. Najlepszej pogody można
spodziewać się latem, jednak i wtedy wykazuje ona dużą zmienność
– w każdej chwili ciężkie chmury
mogą ustąpić miejsca błękitnemu
niebu i na odwrót. Wyspy obfitują
w niespotykanej czystości wodę.
Krystalicznie czyste atlantyckie powietrze (wolne od zanieczyszczeń
także pochodzenia naturalnego)
sprawia, że dobrze czują się tu nawet alergicy.
Pomimo przynależności do Danii Wyspy Owcze posiadają własny
rząd, parlament, flagę, pocztę i nie
należą do Unii Europejskiej. Archipelag, o łącznej powierzchni około
1400 km2 zamieszkiwany jest przez
30
niecałe 47 000 mieszkańców (Farerczyków). Duża część ludności
jest skupiona w okolicach stolicy –
Torshavn – mieście wielkości Sułkowic. Pozostali żyją przeważnie
w malutkich miasteczkach, lub liczących kilka rodzin skupiskach,
rozsianych po całym archipelagu.
Farerczycy są życzliwi i przyjaźnie
nastawieni do obcych. Przestępczość praktycznie nie istnieje,
areszt w Torshavn świeci zwykle
pustkami.
Wyspy Owcze witają nas przepiękną pogodą. Prosto z portu
w Torshavn jedziemy na północną
część wyspy Eysturoy, słynną ze
wspaniałych klifów. Jeszcze godzina górskiego spaceru i stajemy
nad urwiskiem. Wrażenie niesamowite. Od samego widoku w dół
może zakręcić się w głowie. Kilkaset metrów pod nami kipi morze,
rozbijając się o liczne, najeżone
ostrymi skałami wysepki. Ponad
tym wszystkim, jak gdyby nigdy nic
latają całe chmary ptaków, które
na pionowych ścianach urwisk założyły swe gniazda. Aby to zobaczyć warto dotrzeć w to miejsce.
Właśnie piękne widoki są największą, choć nie jedyną atrakcją
Wysp Owczych. Oprócz niesamowitych form terenu, niepowtarzalny
krajobraz tworzą malutkie wioski,
składające się z charakterystycznych drewnianych lub kamiennych
domków, często pokrytych darnią.
Dobrze utrzymane zabudowania
sprawiają wrażenie bardzo starych,
niezmienionych przez dziesięciolecia. Kontakt ze współczesnością
zdradza jedynie obecność nowoczesnych samochodów i anten satelitarnych. Na uwagę zasługuje
fakt, że prawie każda większa osada ma własne boisko piłkarskie.
Wszystkie zadbane i doskonale
utrzymane. Mimo niesprzyjającego
klimatu i ukształtowania terenu Farerczycy traktują piłkę nożną niemal jak sport narodowy i są dumni
ze swej reprezentacji piłkarskiej.
Trenerem jednej z drużyn jest podobno były trener krakowskiego
Hutnika.
Pierwszą noc spędzamy w namiocie nad potokiem. Pod koniec
drugiego dnia pogoda psuje się.
Bardzo silny wiatr i siekący niemiłosiernie deszcz zmuszają do poszukania na noc kwatery pod dachem. Rano wypogadza się. Jedziemy na jedno z najwyżej poło-
żonych miejsc wyspy Streymoy,
aby podziwiać widok na okoliczne
wysepki. Gęsta mgła ogranicza
jednak widoczność do kilkunastu
metrów. Kilometr dalej mgła urywa
się nagle i całą okolicę widać jak
na dłoni. Sąsiednia wyspa ubrana
jest w gustowną czapę z białej
chmury, zapewne podobną do tej,
która kilka chwil temu zasłoniła
nam wszystko. Sycimy oczy bardzo intensywnym kolorytem okolicy. Duża ilość opadów sprawia, że
przeważająca w krajobrazie zieleń
jest tu bardzo soczysta, a trawa
(także ta na dachach) niezwykle
bujna. Właściwie, to rośnie tu prawie wyłącznie trawa. Jeśli nie liczyć kilku skarlałych wierzb i posadzonych jarzębin, można powiedzieć, że na Wyspach
Owczych drzewa w ogóle nie
występują.
Na zakończenie pobytu dodatkową wspaniałą atrakcję funduje nam kapitan promu. Nadkładając kilka mil drogi prowadzi statek labiryntem pomiędzy
wyspami, dzięki czemu mamy
niepowtarzalną okazję podziwiać wszystko jeszcze raz, od
strony morza. Wyspy Owcze żegnają nas słoneczną pogodą
i bardzo silnym wiatrem.
W drodze powrotnej (z Islandii do Danii) prom zatrzymuje
się w Torshavn tylko na trzy –
cztery godziny, w trakcie których możliwe jest piesze zejście
na ląd.
A co z owcami? – Są, żyje
ich tu prawie dwa razy tyle, co
ludzi. Nie są to zwykłe owce. Ich
wełna ma niezwykle wysoką zawartość lanoliny, dzięki czemu
wytwarzane z niej swetry są…
wodoodporne. Z hodowlą owiec
wiążą się liczne zwyczaje, a nawet tradycyjne uregulowania,
które są honorowane po dzień
dzisiejszy. Należy do nich używana od średniowiecza jednostka
powierzchni – jeden mork, czyli po
prostu obszar zdolny do wyżywienia 32 owiec. Inny więc ­ będzie 1
mork w terenie skalistym, inny na
obfitującym w trawę pastwisku.
Całe terytorium Wysp Owczych
szacuje się na około 2450 morków.
W tekście wykorzystano informacje
z przewodnika turystycznego Wyspy
Owcze, autorstwa Marcina Jakubowskiego i Marka Loosa, wydanego przez
PCIT Tramp w 2003 roku.
W przygotowaniu cykl fotoreportaży
z Islandii.
BIP 161 ­– styczeń 2006 r.

Podobne dokumenty