Ulubione auta dla ludu

Transkrypt

Ulubione auta dla ludu
PONIEDZIAŁEK, 9 LIPCA 2007
2
KRONIKA KRAKOWSKA
TELEFON KRONIKI
012–61–99–207
Masz sprawę – zadzwoń do nas!
Wysłuchamy, podejmiemy interwencję,
napiszemy. Czekamy też na e–maile
od naszych Czytelników:
[email protected]
Dziś
w godz. 11–12
przy telefonie
dyżuruje
reporterka
„Kroniki”
WANDA
TROJAN
Zaproszenie
do straży
Krakowska Straż Miejska
przygotowała dwa tysiące plakatów informujących o naborze
w szeregi SM. Plakaty zostaną
umieszczone m.in. w krakowskich tramwajach i autobusach;
będzie można zobaczyć nie tylko w Krakowie, ale i poza granicami miasta.
– Liczymy na odzew z gmin
sąsiadujących z Krakowem –
mówi komendant SM Janusz
Wiaterek. Jak podkreśla, warto
przejść rekrutację, by dołączyć
do strażników miejskich. – Jesteśmy jednostką, w której pracują młodzi, ok. 30–letni ludzie,
pełni energii i zapału do pracy.
W takim zespole pracuje się doskonale – zachęca.
Straż Miejska czeka na kandydatów na strażników do 15
lipca; kolejna szansa będzie już
w drugiej połowie wakacji.
Szczegółowe informacje można
uzyskać w Referacie Kadr Straży Miejskiej i pod nr. tel.
012–68–82–202, 012–68–82–135.
Garbusy w Kryspinowie
Żaglowiec dla Wałęsy
Ulubione auta
dla ludu
Od ud do udka
Od piątku do wczoraj Ośrodek Rekreacji i Wypoczynku
„Nad Zalewem” w Kryspinowie zamienił się w pole namiotowe i parking dla volkswagenów garbusów.
Na VII Europejski Zlot Miłośników VW Garbusa „Garbojama 2007” przyjechało prawie 300 samochodów, głównie
starych garbusów. Niektóre
zostały przerobione na kabriolety czy buggy, a także moto–kabrio. Ten ostatni model
wzbudzał duże zainteresowanie. Przez dwa lata wraz z kolegą wykonywał go krakowianin Wiesław Woźniak. – Przód
to połowa harleya, a tył to
część garbusa – tłumaczy właściciel i zaznacza, że pojazd
kwalifikuje się na zlot, bo ma
część z oryginalnym znakiem
VW. Jest zarejestrowany,
sprawny i latem pan Wiesław
jeździ nim na co dzień. Na wyjazdy rodzinne i zloty wybiera
się „bulikiem” z 1965 r. Kupił
go siedem lat temu i niedawno
podarował synowi Pawłowi.
„Buliki”, które produkowano
do 1967 r., są już rzadkością.
– Ich następców – „ogórki” łatwiej jest kupić, co nie świadczy, że nie trzeba za nimi się
nieźle najeździć – mówi Marek
Dych z Opola. Starymi volkswagenami
pasjonuje
się
od dziecka, kiedy jego ojciec
w 1963 r. kupił pięcioletniego
garbusa. – Jest piękny, zadbany, wkładam w niego wiele
pracy i pieniędzy, dlatego nie
wygląda na swój wiek. Nigdy
go nie sprzedam i nie zamie-
Dużym zainteresowaniem cieszył się moto–kabrio Wiesława Woźniaka
niłbym go na inny model – zapewnia właściciel, który ma
świadomość, że garbus nie był
nigdy luksusowym pojazdem,
choć w Polsce za taki uchodził.
To miało być tanie auto dla ludu, dlatego nadano mu nazwę
volkswagen (volks – ludowy,
wagen – wóz). Tak zdecydował
Adolf Hitler w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku,
kiedy w Europie bardzo dynamicznie rozwinęła się produkcja małych samochodów. Konstruktorowi Ferdynandowi Porsche zlecił zaprojektowanie
auta taniego i prostego w budowie, aby mógł je naprawić
nie tylko fachowiec.
Niektórym miłośnikom garbusów służą one jako drugi
dom. Filip Habas z Bielska–Białej, właściciel „ogórka”
9 lipca
www.dziennik.krakow.pl
FOT. MICHAŁ KLAG
Wielkie skrzynie, kufry,
beczki, kredensy, drewniane
koła, maselnice, cepy oraz
inne chłopskie sprzęty pochodzące z wiejskich zagród
można kupić na niedzielnej
giełdzie staroci pod Halą
Targową.
– O takie przedmioty zazwyczaj pytają osoby urządzające ogródek albo wiejskie chaty. Teraz coraz
więcej osób do celów wypoczynkowych kupuje drewniane domy na wsi i chce mieć je
urządzone w dawnym stylu.
Przywiozłem więc z domu takie rzeczy, które komuś mogą
się do tego przydać. Pomyślałem, że może na nich coś
zarobię, a nie będę palił – jak
to nieraz robią inni gospodarze – opowiadał Zdzisław
Chrobot z Ostrowa Szlacheckiego, u którego można było
wczoraj kupić m.in. kredens
(250 zł), różnej wielkości
beczki (35–100 zł) czy obrazy o tematyce religijnej
(30 zł).
– Ekslibrisy tworzę dla
osób, które cenię, czymś mnie
urzekły. Grafika zawsze coś
opowiada o każdej osobie. Dla
Lecha Wałęsy zadedykowałem
żaglowiec płynący pod prąd.
Dwa miecze Oldze Lipińskiej
– przydadzą się do jej dalszej
walki z głupotą, a Janowi Kobuszewskiemu szabla do ciętej
satyry. Wojciecha Młynarskiego uwieczniłem w pozycji
Stańczyka z obrazu Jana Matejki, bo jego twórczość kojarzy
mi się z tą postacią – mówi
Zbigniew Kubeczka, którego
ekslibrisy od soboty można oglądać w Domu Kultury
„Podgórze”.
Zbigniew Kubeczka jest
obywatelem Czech, ale zaznacza, że narodowości polskiej.
Od urodzenia mieszka w Orłowej na Śląsku Cieszyńskim.
Ekslibrisy tworzy od 1964 r.
Wykonał ich około 1200. Poświęcone są znanym osobom
oraz przyjaciołom, znajomym
– głównie z Polski i Czech.
– Na ekslibrisie dla czeskiego teologa ks. prof. Tomasza Halika umieściłem most,
ponieważ stara się on tworzyć mosty pomiędzy kościołem a światem laickim oraz
ateistami. Ekslibris dla słowackiego grafika Leo Bednarika przedstawia odsłonięte
uda oraz udka, a między nimi musujące szampany, bo to
bardzo towarzyski człowiek.
Można powiedzieć: „Od uda
do udka” – opowiada twórca
z Orłowej.
Najczęstszym motywem
ekslibrisów Zbgniewa Kubeczki jest przyroda oraz architektura. W jego dorobku są także
cracoviana. Są to ekslibrisy zarówno dla krakowian (m.in.
dla Ewy Demarczyk oraz dla
twórcy krakowskich ekslibrisów Krzysztofa Kmiecia), jak
i ekslibrisy przedstawiające
krakowskie zabytki. Częstym
motywem jest też Smok Wawelski.
Wystawę ekslibrisów Zbigniewa Kubeczki w DK „Podgórze” można oglądać do 31 sierpnia.
(TYM)
Tekst i fot.: (EKT)
Na giełdę zamiast do pieca
W Krakowie
przed 100 laty
„CZAS” (PS)
z 1972 r., w tym roku był na 17.
zlocie. Zimę spędził w aucie we
Francji i Włoszech. Na jego
„ogórku” namalowana jest mapa Europy, na której na zielono
zaznaczył kraje, w których
przebywał na zlocie. Niewiele
jest niezamalowanych miejsc.
Danuta i Artur Matyszkiewiczowie, organizatorzy zlotu
z klubu „Garbata Stokrotka”,
uwielbiają garbusy. Mają ich
pięć – najstarszy z 1955 r., ale
auta te – choć bardzo wypielęgnowane i po „liftingu” – służą
im głównie na wyjazdy na zloty. Mają małe dziecko i wolą
przewozić je modelem nowszej
generacji.
Patronat medialny nad zlotem sprawował „Dziennik Polski”.
Skrzynia na wiano
(WES)
Ślub. Dnia 8 bm. pobłogosławił w rz.–kat. katedrze przemyskiej X. infułat Federkiewicz
związek małżeński między panną Zuzanną Elżbietą Kieszkowską, córką Czesława i Jadwigi
z Rittersschildów Kieszkowskich
a p. Ryszardem Frendlem, nadporucznikiem 28. p. art. pol.
w Przemyślu. Młodej parze nadesłał Ojciec św. telegraficzne,
osobne błogosławieństwo. Prócz
tego otrzymali nowożeńcy życzenia od JE X kard. Puzyny oraz
liczne telegramy ze wszystkich
stron kraju i zagranicy.
Dla właścicieli gruntów.
Starszy geometra ewidencyjny
p. Kalinowski obecny będzie
w lokalu zarządu ewidencyjnego w Krakowie w dniach 10, 11
i 12 lipca i tam będzie przyjmował zgłoszenia co do zaszłych
zmian w posiadaniu gruntów.
Żaglowiec dla Lecha Wałęsy,
Oldze Lipińskiej – dwa miecze,
Jan Kobuszewski z szablą...
Na innym stoisku dużym
powodzeniem cieszyły się malowane kufry i skrzynie, które
kiedyś
służyły
pannom
na wiano. Można było je kupić
w cenie 300–400 zł. Pytano także o drewniane koła za 100 zł.
W ofercie były też m.in. maselnice po 40 zł.
– Tego typu sprzęty kupowane są głównie w ramach
wystroju
ogrodów,
np.
przed restauracjami. Byli
u mnie Włosi, którzy do pizzeri kupili polską drewnianą
skrzynię – mówił pan Marek
z Warszawy, który żyje z handlu chłopskim sprzętem: – Tego typu narzędzia skupuję
od chłopów. Jesienią i zimą
jeżdżę po wsiach, głównie
w województwach podlaskim
i lubelskim. Potem handluję
na różnych giełdach staroci
– w Warszawie, Wrocławiu
na Śląsku. W Krakowie jestem pierwszy raz. Nie wiem,
czy tu jeszcze kiedyś wrócę.
Na tej giełdzie jest mało staroci, starych szaf, kredensów.
Przeważa raczej rupieciarnia, a zdobyć miejsce do handlu bardzo trudno. Jedynym
plusem krakowskiej giełdy
jest bardzo duża liczba książek. Na tego typu targach
w innych miastach książek
jest niewiele.
(TYM)
FOT. MICHAŁ KLAG
Nie doczekały się na właścicieli
Pytają o młode
i rude
Nie znaleźli się nowi właściciele dla czterech kotów uczestniczących w akcji adopcji „Daj radość zwierzakowi”, która odbyła się w sobotę w sklepie Zoo–Natura przy ul. Zakopiańskiej.
– Okres wakacyjny nie sprzyja adopcjom. Jest zainteresowanie, ludzie oglądają koty, pytają o nie, ale nikt się nie zdecydował na ich zabranie. Jedna para była już gotowa na wzięcie półtorarocznego biało–burego kocura, ale okazało się, że nie do swojego domu, tylko rodziców. Poradziłam, aby wcześniej skonsultowali się z rodzicami i przyszli za tydzień – mówi Ludwika Wilkosz z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, która prowadziła akcję. – Największym powodzeniem cieszą się rude koty, które są rzadko spotykane. Najczęściej mamy pytania
o młode kocięta. Tymczasem dla osób starszych lepsze są koty
starsze, które są spokojniejsze. Niektórzy myślą, że młodego kota
można wychować – tak jak to jest w przypadku szczeniaka. To
błąd. Koty chodzą własnymi drogami. Jeżeli chcą, żeby je pogłaskać, to same przychodzą.
W sobotę na nowych właścicieli czekały również dwie kotki
(jedna trzyletnia, druga dziesięcioletnia) oraz siedmioletni kocur.
Wszystkie
zwierzęta były zaszczepione i miały
k s i ą ż e c z k i
zdrowia. Wróciły
do schroniska dla
bezdomnych zwierząt.
Kolejna akcja
adopcji w sklepie
Zoo–Natura
przy ul. Zakopiańskiej odbędzie się
w przyszłą sobotę,
w godz. 11–17.
FOT. MICHAŁ KLAG
(TYM)