Historia Przyjaciółek z Portu Łódź Odcinek 4 Opowieść
Transkrypt
Historia Przyjaciółek z Portu Łódź Odcinek 4 Opowieść
Historia Przyjaciółek z Portu Łódź Odcinek 4 Opowieść Pauliny: W życiu nikt mnie nie zmusi do biegania, twierdziłam uparcie przez ostatnich 20 kilka lat. W ogóle nie rozumiem tego szaleństwa. Czy nie można już gdzieś spokojnie IŚĆ? Wszyscy teraz muszą biegać? Mało im tej codziennej bieganiny? A jednak. Wiedziałam, że nie powinnam, w końcu znana jestem z tego, że biegam tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Poza tym gubię się. W Porcie się gubię, Łódź, mimo dwóch lat, które w niej spędziłam, to nadal dla mnie kompletna zagadka. Gdyby nie Anka, która mnie przygarnęła i dziewczyny, które dzięki niej poznałam, jeździłabym tylko praca – dom i to z nawigacją. A tak, proszę jaka się odważna zrobiłam. Biegać poszłam! Do lasu. Sama. Wariatka… To miała być niespodzianka dla Janka. On taki wysportowany i ja, klucha z wielkim tyłkiem. Wstyd jak nie wiem, a ślub zbliża się wielkimi krokami. No to postanowiłam, że będę się wymykać i biegać. Schudnę, ujędrnię się. I zaskoczę go. Ciałem i kondycją. No to go zaskoczyłam. Telefonem. Biedna zagubiona w lesie, cholera wie gdzie. I jeszcze ten deszcz. Jak miałam powiedzieć gdzie jestem? Po drzewach miałam poznać? Nie wiem jak mnie znalazł, ale wiem, że jak to jutro dziewczynom opowiem na naszych Portowych plotkach, to padną ze śmiechu. Mnie do śmiechu zdecydowanie nie było. No nic, czas się zbierać, muszę jeszcze podjechać do domu przed spotkaniem. Wyłączyłam komputer, pomachałam Ance i poszłam (koniec z bieganiem) na parking. Szłam szukając kluczyków w torebce, gdy zadzwonił telefon. Zanim znalazłam go gdzieś w jej odmętach, coś do mnie dotarło. Stanęłam i z przerażeniem zaczęłam się rozglądać dookoła…