Słowo od szewca

Transkrypt

Słowo od szewca
Słowo od szewca
J
estem już starym człowiekiem. Ktoś, kto ma
tyle lat, co ja, ma prawo do tego, aby zacząć
zbierać własne wspomnienia. Patrzę teraz
wstecz na całe moje życie i nie mogę się nadziwić, jak wiele otrzymałem od innych. Dziś żyję
nadzieją tego, co może się wydarzyć, kiedy raz
jeszcze spotkam Nauczyciela.
Historia moja zaczyna się wtedy, kiedy byłem
jeszcze chłopcem. Mój ojciec miał na imię Izaak
i był szewcem w Kafarnaum, wziętym i dobrze
prosperującym rzemieślnikiem, przynajmniej jak
na tamte czasy. Był już wtedy wdowcem, bo moja
matka zmarła, gdy byłem mały — zbyt mały, żeby
ją pamiętać. Ojciec obiecał jej, że mnie wykształci, i zawsze, prawie obsesyjnie, myślał o tej obietnicy. Codziennie rano chodziłem do małej szkoły
działającej przy świątyni. Popołudniami oraz wtedy, gdy nie mieliśmy zajęć, ojciec uczył mnie rze-
12
Słowo od szewca
miosła. Oczywiście, nie pracowaliśmy w soboty,
szliśmy razem do synagogi, a ojciec czytał mi ze
zwojów, które pożyczał od kogo tylko mógł, zwykle od któregoś z uczonych w Piśmie.
Od kiedy pamiętam, zawsze patrzyłem na ojca
jak na starego człowieka. Dziś zdaję sobie sprawę, że wtedy był jeszcze całkiem młody. Któregoś
dnia, gdy wróciłem ze szkoły, odkryłem, że ojciec
zmarł. Zabrała go nagła śmierć, odszedł przy swoim warsztacie. Był wszystkim, co miałem, a jego
śmierć wstrząsnęła mną do głębi. Nie miałem
jednak czasu na to, aby pogrążać się w rozpaczy.
Z pomocą (właściwie pod naciskiem) uczonych
w Piśmie, którzy byli przyjaciółmi ojca, przejąłem
warsztat szewski. Czego jeszcze nie wiedziałem na
temat mojej pracy, tego z konieczności musiałem
się szybko nauczyć. Jak się wkrótce przekonałem,
ojciec był dobrym nauczycielem.
Jeśli więc mój własny biznes początkowo nieszczególnie rozkwitał, to jednak zapewnił mi
środki utrzymania potrzebne do życia oraz kontynuowania nauki. Uwielbiałem święte Pisma — na
szczęście, bo raczej nie miałem dostępu do niczego innego, co mógłbym czytać. Często chodziłem
do synagogi, aby tam zatopić się w lekturze zwojów, których z oczywistych powodów nie mogłem
zabierać do domu. Wiele razy, często zaczynając
od nowa, przeczytałem wszystkie dostępne tam
Słowo od szewca
13
teksty, podobnie zresztą było z tym, co wcześniej
zdołał zgromadzić ojciec.
Kiedy już było mnie na to stać, zacząłem kupować księgi od kuców, którzy regularnie podróżowali przez Kafarnaum i często przechodzili
obok mojego warsztatu. Nabrałem pewnej wprawy w pisaniu, choć na początku szło mi to dość
niezgrabnie. Często na koniec dnia, przy świetle
lampy oliwnej, zapisywałem sobie własne myśli.
Pomagało mi to zrozumieć i uporządkować moje wizje dotyczące życia, Boga, kwestii politycznych i relacji międzyludzkich. I pewnie dlatego,
że pomagało mi to zrozumieć własne emocje, nie
uzewnętrzniałem ich zbytnio, potrafiłem sobie
sam poradzić z faktem, iż tak wcześnie zostałem
sierotą.
W dwa lata po śmierci ojca w moje życie wkroczył Nauczyciel.
Powoli zaczęła opanowywać mnie rutyna. Do
tego czasu warsztat zaczął już dobrze funkcjonować, a biznes rozwijał się całkiem nieźle. Wielu
z moich przyjaciół założyło rodziny. Niektórzy
nawet przenieśli się i osiedlili się gdzie indziej.
Co jakiś czas, razem z sąsiadami, wybierałem się
do Jerozolimy, aby spędzić tam jedno ze świąt.
Korzystałem wtedy z gościnności jednego z moich dawnych szkolnych kolegów, który mieszkał
w tym mieście. Odkryłem też, że w Jerozolimie
14
Słowo od szewca
mogę zakupić potrzebne mi materiały, zwłaszcza egzotyczne skóry, jakich nigdy nie widziałem w Kafarnaum, chyba że na stopach wysokich
urzędników rzymskich.
Po raz pierwszy zobaczyłem Nauczyciela nad
Jordanem w czasie mojej drugiej wyprawy do
Jerozolimy. Parę tygodni później odkryłem, że
przyszedł też do Kafarnaum, gdzie przemawiał do
małej grupy ludzi nad brzegiem naszego jeziora.
Wykorzystywałem chwile wolnego czasu i zacząłem chodzić nad jezioro — to tylko dziesięć minut
drogi od mojego domu — aby go posłuchać. Często wieczorami zapisywałem sobie to, co powiedział albo uczynił tego dnia.
Teraz, gdy piszę te wspomnienia, minęło już
ponad czterdzieści lat od tych cudownych dni,
kiedy Jezus nauczał nad jeziorem i gdy tak wielu
z nas miało okazję, aby go posłuchać. Ożeniłem
się niedługo po jego śmierci. Żona urodziła mi
pięcioro dzieci, z czego trójka żyje do dziś, lecz
ostatnie dziesięć lat znowu spędziłem samotnie.
Mam już pierwszą wnuczkę, maleńką Martę, którą ogromnie kocham.
Wciąż prowadzę warsztat, ale teraz pracuję już
mniej, za to więcej czytam, wychodzę na długie
spacery i odwiedzam miejsca, w których kiedyś
Jezus nauczał. Wydaje mi się, że wciąż widzę tłumy i słyszę jego głos. Czasami wyobrażam sobie,
Słowo od szewca
15
że słyszę, jak mnie woła: „Hej, Wygodny Buciku,
chodź tu i usiądź przy mnie!”. Wtedy wydaje mi
się, że ktoś kradnie mi kawałek duszy i czuję wielkie pragnienie, aby być razem z nim.
Przez wszystkie te lata uświadomiłem sobie, jaki to był przywilej móc poznać go i być świadkiem
tego wszystkiego, co się wtedy dokonało. Często
żałuję, że opuściłem Jerozolimę następnego dnia
po jego śmierci. W przeciwnym razie niemal na
pewno byłbym w jednej z grup, której on się objawił w następnych tygodniach.
Ale wówczas, wraz z upływem czasu, gdy stało się jasne, że on nie wróci do nas następnego
dnia, ani nawet następnego, życie zaczęło się jakoś stabilizować. Ci, którzy za nim chodzili, teraz
rzadziej pojawiali się w synagodze, ale też mówiąc
szczerze, nie byli tam już mile widziani. My wszyscy, którzy z nim chodziliśmy, zaczęliśmy spotykać się nie w szabat, ale w pierwszy dzień tygodnia. Odkryłem wtedy, że jest nas o wiele więcej
niż myślałem, więcej nawet niż widziałem ludzi
w tłumie, jaki czasami zbierał się w Galilei. Spotykaliśmy się w różnych miejscach, zależnie od
tego, gdzie nas chciano przyjąć. Opowiadaliśmy
sobie różne historie o nim. Łamaliśmy też jego
chleb i dzieliliśmy między siebie kielich.
Większość tych, którzy chodzili z nim i całkowicie oddali się posłudze, z czasem stała się lidera-
16
Słowo od szewca
mi. Oni mieli najwięcej do powiedzenia o Jezusie
i znali najciekawsze fakty, byli też bardziej wiarygodni od innych. Wielu z nich odbyło dalekie
podróże, przekonani, że tego właśnie oczekiwał
od nich Jezus: aby zanieśli jego przesłanie wszystkim narodom. Do grona uczniów dołączył również
gorliwy nowy świadek — Paweł z Tarsu — który głosił naukę w Koryncie, a nawet w Rzymie.
Niektórzy z tego najbliższego Jezusowi grona już
zmarli albo zostali zabici. Najważniejszy z grona krewnych Jezusa był Jakub — on to, po jego
śmierci, uwierzył, że Jezus był posłańcem Boga.
Jakub stał się najważniejszym ze świadków Jezusa działających w Judei, choć w rzeczywistości nie
słyszał całego jego nauczania i nie był obecny przy
wielu cudach.
Zauważyłem, że gdy ci, którzy byli przy Jezusie, zaczęli się starzeć, historie o nim stały się krótsze. Zaczęto pomijać wiele szczegółów, czasami
zaś tak zmieniano fakty, że ci, którzy byli obecni
przy tych wydarzeniach, pewnie z trudnością by
je rozpoznali. Na początku bardzo mnie ten fakt
bolał, ale potem doszedłem do wniosku, że sam
Jezus nie byłby nieszczęśliwy z tego powodu.
Sens jego nauczania pozostał nietknięty. Pewnie
zresztą byłby nawet zadowolony, jeśli dzięki tym
zabiegom opowiadania stały się łatwiejsze do zapamiętania i zrozumienia. Zresztą, obiecał prze-
Słowo od szewca
17
cież zesłać Pośrednika, który pozostanie z nami
wtedy, gdy on już odejdzie. Myślę, że ewolucja
tych opowiadań jest jednym z dowodów na jego
obecność wśród nas.
Zatem ta mała grupa, która regularnie spotykała się na brzegu Morza Galilejskiego, by słuchać
nauk Mistrza, rozrosła się, aby w końcu wielokrotnie przewyższyć liczbę osób, do których bezpośrednio dotarł głos Jezusa, kiedy jeszcze przebywał wśród nas. Historia jego życia szybko stała się
niczym pieśń, hymn. Ile razy spotykamy się, aby
ten „hymn” odśpiewać i połamać chleb, zawsze
czuję, że jest on obecny wśród nas. Opowiada
nam o wiernej miłości Ojca Niebieskiego. Stawia
przed nami nowe wyzwania, abyśmy zachowali
otwarte serca dla wdów, ubogich, sierot i chorych.
Przypomina nam, że jako jego bracia i siostry mamy odziedziczyć królestwo. Wciąż czuję na sobie
jego uważny wzrok i słyszę jego głos.
Ja sam miałem to wyjątkowe szczęście, że byłem uczestnikiem wielkiego dramatu, jakim było
wkroczenie Boga w historię. To nie w Adamie,
Noem, Abrahamie, Mojżeszu czy Dawidzie, lecz
w Jezusie Bóg odnowił relację ze swym ludem.
A ja przy tym byłem. Chciałbym móc choćby jeden dzień z tych, jakie spędziłem razem z nim
nad jeziorem, podarować mojej wnuczce Marcie.
Niestety, to niemożliwe... Zatem teraz, wiele lat
18
Słowo od szewca
po tych wydarzeniach, siadam i piszę, chcę, aby
kiedyś wzięła do ręki te marne notatki — pamiątkę po dziadku. Chciałbym zapamiętać więcej dialogów, więcej szczegółów, więcej zdarzeń.
Ale cóż, zostawiam to, co mam. Mam nadzieję,
że mała Marta pozna Jezusa we wspólnocie jego
naśladowców, a swoich rówieśników. Odnajdzie
w tej książce obraz Pana, Nauczyciela i Przyjaciela
jej dziadka, nazywanego Wygodnym Bucikiem.