Pobierz - ePrasa.pl
Transkrypt
Pobierz - ePrasa.pl
74 86 FUNDUSZE EUROPEJSKIE: DONALD TRUMP KONTRA ŚWIAT GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS SZANSA NA SZYBSZY ROZWÓJ [ NA POCZĄTEK 32 PRZEGLĄD TYGODNIA 6 34 ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI TRENDY I OWĘDY 9 RYSZARD MAKOWSKI 36 KORSUN CHILI KORSUN 9 MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN TYSIĄCE ZNAKÓW 10 KRZYSZTOF FEUSETTE FAUSTOWSKIE ZAGRYWKI PO 11 MARTA KACZYŃSKA PROGRAM DLA POLSKI – NIENAWIŚĆ! 13 KTO JEST KŁAMCĄ BRONISŁAW WILDSTEIN WYCINKI WARZECHY 14 ŁUKASZ WARZECHA FELIETONY 15 PIOTR CYWIŃSKI, TOMASZ ŁYSIAK MISZMASZ 16 [ TEMAT TYGODNIA JAK ZAWŁASZCZYLI POLSKĘ DOPALACZE. ZABÓJCY MÓZGU 22 WIWISEKCJA ELIT III RP 24 METODA TUSKA 54 PIERWSZA DAMA BEYONCÉ 57 ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM 57 TEST (NIE)SCENICZNY 58 POLECA I ODRADZA 66 KRAJ POLITYKA POLIT FOT. ANDZEJ SKWARCZYŃSKI 16—22 MAJA 2016 4| 16—22 MAJA 2016 ROZMOWA Z AUTORAMI „TEOLOGII POLITYCZNEJ” Rośnie nowy Wałęsa… Ostatnie dni przyniosły jeszcze inne fakty, stawiające opozycję — moim zdaniem — wobec nowych trudności. Myślę o charakterystycznej ewolucji lidera KOD Mateusza Kijowskiego, powodującej ewolucję samej jego organizacji. Dotąd była to aktywna, ale niedookreślona struktura akcyjna. Teraz ogłoszono, że przekształca się ona w stowarzyszenie, które będzie przyjmować członków. To krok w stronę struktury partyjnej. Dotąd KOD był niby to ruchem społecznym, niby to dopełnieniem opozycyjnych partii, niby to czapą nad nimi. Teraz wyrasta na oczywistą konkurencję wobec nich, co musi mieć konsekwencje w relacjach partnerów antypisowskiego sojuszu. Tym bardziej że towarzyszy temu zmiana zachowania samego Kijowskiego, który najwyraźniej uwierzył we własną wielkość. Odpowiada pytyjsko na pytania, czy będzie kandydował na prezydenta. Zaprasza na rozmowy Jarosława Kaczyńskiego. Snuje wizje nowego okrągłego stołu, przy którym władza PiS znalazłaby się w roli PZPR z ’89 roku. I łatwo się domyślić, kto miałby odegrać rolę nowego Wałęsy… Wszystko to nie ułatwi współpracy w ramach opozycyjnego frontu. Dotąd w KOD mogli współdziałać członkowie i zwolennicy różnych antypisowskich ugrupowań oraz ludzie spoza nich, łączeni przez antykaczystowskie emocje. Teraz to może się stać trudniejsze. Tym bardziej że otwarte pozostaje pytanie, czy zaistniało — Kijowski wydaje się w to wierzyć — coś takiego jak nieplatformerska i nie-Nowoczesna tożsamość kodowska, która integrowałaby większą liczbę działaczy i mogłaby lec u podstaw nowego politycznego podmiotu. * * * Najważniejsza wydaje się jednak konkluzja, że polski konflikt przyjął formę pozycyjną. W takiej wojnie może wygrać ta strona, której uda się dokonać przełamania. Ale równie dobrze mogą zwyciężyć ci, którzy po prostu zdołają się nie załamać pierwsi. 16—22 MAJA 2016 | 31 PIOTR ZAREMBA 84 CZŁOWIEK Z NBP 88 92 93 MŁODY KRĘGOSŁUP ARMII 94 ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI SZTUCZNY SŁOWIK 95 WOJCIECH WENCEL FELIETONY 96 LECH MAKOWIECKI, PIOTR SKWIECIŃSKI SEJMOWY THRILLER 98 WOJCIECH RESZCZYŃSKI GRZEGORZ GÓRNY redaktor naczelny magazynu „Fronda” 8 maja w Pałacu Prezydenckim odbyła się niezwykła uroczystość. Prezydent Andrzej Duda, urodzony 16 maja 1972 r. — w dniu liturgicznego wspomnienia św. Andrzeja Boboli — odebrał relikwie swego patrona. Ich losy mogłyby się stać kanwą scenariusza filmu przygodowego. Scena 1.: obdarcie ze skóry Jest 16 maja 1657 r. Pod Janowem Podlaskim w ręce Kozaków wpada ks. Andrzej Bobola. Jest znany w całej Rzeczypospolitej. To on ułożył tekst ślubów Jana Kazimierza, które władca złożył 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej, obierając Maryję na Królową Polski. 66-letni jezuita słynie jako wędrowny kaznodzieja i misjonarz ludowy. Chodzi po wsiach, głosząc kazania i spowiadając chłopów. Pod jego wpływem wielu prawosławnych przechodzi na katolicyzm. Zyskuje przydomek „duszochwata” — łowcy dusz. Trwa potop szwedzki. Wschodnie ziemie Rzeczypospolitej najeżdżają Kozacy, mordując Polaków i Żydów. Zagrożony utratą życia Bobola ucieka z Pińska, chroniąc się w chłopskich chatach. Rusza za nim pościg. Kozacki oddział dopada go obok wsi Mogilno. Jezuita dostaje szansę przeżycia — musi jedynie porzucić katolicyzm i przyjąć prawosławie. Bez wahania odmawia. Oprawcy rozbierają go do naga, przywiązują do płotu i zaczynają bić nahajkami oraz pięściami. Traci kilka zębów. Zrywają mu żywcem paznokcie, lecz nie zmienia zdania. Przywiązują go więc do koni i pędzą, ciągnąc bezwładnego po ziemi na janowski rynek. Tam dowódca Kozaków tnie Andrzeja szablą w głowę. Jezuita zasłania się ręką i traci trzy palce. Kozacy prowadzą go do miejskiej rzeźni i rozciągają na stole masarza. Tam poddają go kolejnym torturom: wykłuwają mu oko, obcinają palec, zdzie- SPORT rają nożami skórę, rę, przypiekają rany ogniem, wbijają drzazgi pod paznokcie, obcinają uszy, nos, wargi i wyrywają yrywają język. Potem podwieszają zają zakonnika pod sufitem do o góry nogami. Po kilku godzinach ach dobijają go cięciem szabli w szyję. Jeszcze tego samego dnia Kozacy wycofują ją się z Janowa. Do miasteczka zbliżają się polskie oddziały. y. Po dwóch dniach jezuicii zabierają ciało współbrata i wywożą do Pińska. Wkładają zwłoki do drewnianej trumny i chowają je w zbiorowym grobie w krypcie kościoła św. Stanisława. Mijają lata. Ludzie zapominają o zamęczonym kapłanie… która nie utraciła czerwonego k koloru. Zako Zakonnicy oczyszczają staoczyszc rannie zwłoki i wkładają je do nowej trumny trumny. Wieść o cudownie zachowanym ciele rrozchodzi się lotem błyska błyskawicy po kraju. Z najdalszy najdalszych zakątków Rzeczypospolitej Rzeczypospoli przybywają do Pińska pie pielgrzymi, by modlić się przy grobie gr męczennika. Jezuici zbierają zbie materiały na temat Bobo Boboli, by wynieść go na ołtarze. Niedługo N potem rusza proces beatyfi b kacyjny „duszochwata” „duszochwata”. Scena 2.: zjawa ze snu Jest 16 kwietnia 1702 r. Ks. Marcin Godebski, rektor kolegium jezuickiego w Pińsku, ma dziwny sen. Pojawia się przed nim nieznany zakonnik i przedstawia się jako Andrzej Bobola. Trwa wojna północna. Przez ziemie Rzeczypospolitej przetaczają się wojska rosyjskie i szwedzkie. Mężczyzna z wizji mówi, że uchroni piński klasz- Scena 3.: zdumiewające zdumiew odkrycie tor od zniszczeń, ale należy odnaleźć jego ciało, wydobyć je ze zbiorowej mogiły i umieścić w eksponowanym miejscu. Sen jest tak realny, że rano rektor nakazuje poszukiwanie zwłok. Po trzech dniach zakonnicy odnajdują w podziemiach trumnę z tabliczką w języku łacińskim: „Pater Andreas Bobola Societatis Jesu a Cosacis occicus” („Ojciec Andrzej Bobola z Towarzystwa Jezusowego zabity przez Kozaków”). Otwierają wieko. Ich oczom ukazuje się niezwykły widok: ciało zmarłego jest nienaruszone jak w dniu pogrzebu. Jest giętkie i nie wydziela przykrego zapachu. Na ranach widać świeżo zakrzepłą krew, WOJCIECH SURMACZ [ UPADEK PLATINIEGO CEZARY KOWALSKI [ NA KONIEC ŁUKASZ ADAMSKI Patron Polski był niespokojny za życia. Po swej śmierci nie daje spokoju innym EWA WESOŁOWSKA SPORT KAMILA ŁAPICKA RELIKWIE DLA PREZYDENTA 16—22 MAJA 2016 DOBRE PROGNOZY DLA POLSKI MARCIN FLINT POŚMIERTNE PRZYGODY ANDRZEJA BOBOLI OLI 40 | 80 Jest 26 maja 1730 r. D Do Pińska przybywają z Rzymu dwaj renomowani lekarze: Al Alessandro Pascoli i Raimondo Tarozzi. Jednym z warunków warunkó przeprowadzenia beatyfikacji k jest rekognicja, czyli iden identyfikacja ciała zmarłego. Rzeczoznawcy Rzecz z Uniwersytetu Uniwersyte Rzymskiego d dokonują oględzin zzwłok. Gdy odmyka się wieko trumny, włoscy profesorowie zastygają w zadziwieniu. Ich zdumienie widoczne jest w raporcie medycznym, który pozostawiają po rekognicji. Piszą, że zmasakrowane zwłoki Andrzeja Boboli zachowały się nienaruszone, chociaż nie zostały poddane żadnym zabiegom konserwującym. Są elastyczne i posiadają miękką skórę. Pascoli i Tarozzi polecają otworzyć trumny innych zakonników, którzy zostali pochowani razem z polskim męczennikiem. Okazuje się, że sąsiednie trumny zbutwiały, a ciała w nich rozłożyły się przez pół wieku w wilgotnej ziemi. Scena 4.: niezwykłe proroctwo Jest listopad 1819 r. Dominikanin o. Alojzy Korzeniowski modli się całą noc w swej celi w wileńskim klasztorze. Zakonnik boleśnie przeżywa fakt, że Polska utraciła niepodległość. W modlitwie przywołuje wstawiennictwo sługi Bożego Andrzeja Boboli. Nagle widzi przed sobą jaśniejącą postać. Ogarnia go strach. Słyszy głos: „Nie lękaj się! Bóg wysłuchał twoją modlitwę i oto jestem przed tobą, ponieważ mnie niejednokrotnie wzywałeś”. Do umysłu dominikanina dochodzi, że stojący przed nim mężczyzna w białej poświacie to męczennik z Podlasia. Andrzej Bobola oświadcza, że wybuchnie wielka wojna narodów, po której Polska zmartwychwstanie, a on zostanie jej głównym patronem. Proroctwo szybko staje się znane w zaborze rosyjskim. Pielgrzymi ciągną do kościoła jezuitów w Połocku, dokąd w 1808 r. zostało przeniesione z Pińska ciało męczennika. W 1826 r. przybywa tam także prof. Marco Cingelo Marcangeli, wykładowca medycyny na Uniwersytecie Rzymskim. Przeprowadza badania zwłok i uznaje, że nie da się naukowo wyjaśnić, dlaczego ciało ks. Andrzeja Boboli nie uległo rozkładowi. Kolejne analizy odbywają się w latach 1851, 1857, 1896 i 1917. Za każdym razem lekarze stwierdzają nienaruszalność zwłok. Kult męczennika rozwija się. W 1853 r. Pius IX ogłasza go błogosławionym. Scena 5.: prezent Lenina Jest 23 czerwca 1922 r. Do kościoła w Połocku wkraczają bolszewicy. Wyjmują z trumny ciało Andrzeja Boboli, rozbierają je do naga z szat i z całej siły rzucają o posadzkę świątyni. Są pewni, że zwłoki się rozpadną. Ku ich zdumieniu pozostają nienaruszone. Bolszewicy pozostawiają po wizycie raport, w którym stwierdzają: „Trup zawdzięcza swoje dobre zachowanie właściwościom ziemi, w której się znajdował”. Wiadomość o wydarzeniu dochodzi do Moskwy. 20 lipca 1922 r. komuniści znów wchodzą do kościoła. Tym razem zabierają ciało i wywożą do stolicy. Andrzej Bobola zostaje wystawiony na widok publiczny jako eksponat w gablocie na Wystawie Higienicznej Ludowego Komisariatu Zdrowia w Moskwie. Katolicy upominają się o zwrot ciała, jednak komuniści stanowczo odmawiają. Do akcji wkracza Stolica Apostolska. W 1922 r. Watykan powołuje do życia Papieską Misję Ratowniczą, która organizuje międzynarodową pomoc dla ofiar głodu na Powołżu. W odpowiedzi Kreml postanawia wykonać gest wdzięczności wobec papiestwa. Pius XI chce w zamian tylko jednego: relikwii bł. Andrzeja Boboli. Szef sowieckiej dyplomacji KATARZYNA ŁANIEWSKA, JERZY JACHOWICZ NOWY SPORT ALEKSANDER NALASKOWSKI GIMBUS DO WYSADZENIA ROBERT MAZUREK FELIETONY MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI HISTERIĄ SIĘ NIE NAKARMISZ WIKTOR ŚWIETLIK ZAGADKOWY CZŁOWIEK ANDRZEJ ZYBERTOWICZ KORUPCJA UPADEK PLATINIEGO Czy mają państwo tak jak ja? O ile moralne bankructwo i odejście ze świata futbolu Seppa Blattera powoduje, że na usta ciśnie się: nareszcie!, o tyle całkowity upadek Michela Platiniego pozostawia jakiś żal… CEZARY KOWALSKI komentator Polsatu Sport B Relikwie św. Andrzeja Boboli FELIETONY o to jednak był wielki piłkarz — absolutna osobowość — człowiek, który przez lata u kilku pokoleń wywoływał pozytywne emocje. Wygrał dla Francji pierwsze mistrzostwo Europy w 1984 r. Jako pomocnik był królem strzelców turnieju, zdobył dziewięć goli (co do dziś jest niepobitym rekordem). Z wielkim wtedy Juventusem Turyn zdobywał Puchar Europy i trzy razy nagradzano go Złotą Piłką. Był w swojej grze wizjonerem, świetnym technicznie, precyzyjnym, charyzmatycznym. Nie żaden tam naturszczyk, który gdzieś z ulicy trafił na salony. On jakby się urodził do tego, aby dzielić i rządzić. Na boisku i poza nim. Dzięki takim jak on wielu (w tym autor tekstu) zakochało się w piłce nożnej. To zupełnie inny typ działacza piłkarskiego niż Blatter i cały zastęp innych szemranych piłkarskich biurokratów, którzy w ostatnim czasie odchodzili w niesławie (Blazer, Warner, Webb, Valcke). Pamiętam, jak 16—22 MAJA 2016 | 41 88 | 16—22 MAJA 2016 bardziej namacalnym przykładem mogła być zmiana regulaminu Ligi Mistrzów. Platini, szukając nowych rynków zbytu i chcąc wkręcić w biznes Europę tzw. drugiej prędkości, ułatwił drogę do elity mistrzom tych słabszych ekonomicznie piłkarskich krajów. Dzięki temu mistrz Polski np. już nie trafia w eliminacjach na europejskie potęgi, tylko na teoretycznie równych sobie. Sęk w tym, że wszyscy na tym skorzystali, tylko my dotąd nie potrafiliśmy. Zwiększył liczbę drużyn w Lidze Mistrzów, ale także aż do 24 w mistrzostwach Europy (za jego zawodniczych czasów w finałach grało ledwie osiem), zaproponował też i przeforsował całkowicie nowatorski projekt przed laty, kiedy Platini obejmował ster UEFA po Lennarcie Johanssonie, Zbigniew Boniek przekonywał mnie, że ten wybór to gwarancja przełomu w europejskiej piłce. Pewnie po części także dlatego, że jest jego serdecznym druhem od czasów wspólnej gry w Juventusie (Platini to ojciec chrzestny dziecka „Zibiego”), ale także dlatego, że wiedział, co Francuz planuje zrobić. Dwie strony medalu I faktem jest, że sporo udało mu się zmienić, sporo innowacji wprowadzić. Dla nas naj- ogólnoeuropejskiego Euro w 2020 r. (już nie będzie państwa gospodarza). Wprowadził system ograniczonego wydatkowania pieniędzy przez kluby, tzw. finansowe fair play, i dążył do tego, aby w klubowych drużynach było jednak możliwie jak najwięcej rodzimych graczy. Doskonale czuł tę grę, miał znakomity kontakt z trenerami, otoczył się fachowcami, świetnie poruszał się w środowisku i potrafił wykorzystywać swoje wrodzone poczucie humoru. To była jedna strona medalu. Druga — w jakimś stopniu Francuz wpisał się w politykę „złoczyńców” piłkarskich, którzy tak bardzo nam wszystkim obrzydli. Numer jeden na liście jego przewin to oczywiście wstydliwy fakt, że głosował za tym, aby organizatorem mundialu w 2022 r. był Katar. Broniąc swojej decyzji, nie przeszkadzały mu zarzuty o korupcję, jakimi obarczeni byli działacze tamtejszej federacji, ani to, że po raz pierwszy turniej odbędzie się w styczniu, co zupełnie rozbije kalendarz gier w najpoważniejszych ligach na świecie. A przecież Michel wspólnotę klubów i bronienie ich interesów miał wypisane na sztandarach, kiedy szedł po władzę. Tutaj ewidentnie zrobił jednak ukłon w stronę licznych krajów arabskich, których głos miałby mu się przydać w wyborach na prezydenta FIFA, co jeszcze niedawno wydawało się wręcz oczywiste. Nie mówiąc o takim drobnym szczególe, że zaraz po tym, jak przyznano organizację Katarowi, tamtejsza rodzina królewska wykupiła ulubiony klub ówczesnego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, Paris Saint-Germain, i za 400 mln euro zrobiła z niego europejską potęgę. A syn Michela Laurent został szefem największej katarskiej firmy produkującej sprzęt sportowy. Taki przypadek… Oczywiście nie zawsze i nie wszędzie był w stanie rozdawać karty. Mina Platiniego, który otwierał kopertę i wyciągał z niej kartkę z napisem „Ukraine/Poland” podczas ogłoszenia wyboru organizatora Euro 2012, była bezcenna. Fakt, że przed tym wyborem doskonale zorientowany w europejskiej piłce Zbigniew Boniek, który — jak wspomniałem wcześniej — ma bardzo dobre relacje z Platinim, mówił publicznie, iż Polska i Ukraina nie mają szans na tę imprezę, a dostaną ją Włosi, nie był przypadkiem. „Zibi” musiał mieć cynk od przyjaciela. Tyle że Platini nie sądził, iż do gry w ostatniej chwili wejdzie ukraiński oligarcha Surkis i swoimi sposobami przekona głosujących. Co po Platinim? Abstrahując od tego, co myślimy o Blatterze, rozgrywka Francuza ze Szwajcarem też była niesmaczna. Przypomnijmy, że przed laty Blatter lansował Platiniego na swojego następcę w FIFA, ale później ich drogi się rozeszły. Szwajcar miał się wycofać jeszcze przed swoją ostatnią kadencją i zrobić miejsce młodszemu Francuzowi. Jakimś „cudem” Platini zdecydował się jednak nie kandydować i Blatter pociągnął wózek dalej. Na logikę to podważany właśnie przelew na 2 mln euro od Blattera dla Platiniego (zrealizowany z opóźnieniem Jeśli ktoś jednak myśli, że odejście Platiniego będzie się wiązało z jakimś zasadniczym przełomem na szczytach piłkarskiej władzy, jest w błędzie. Owszem, stanowiska stracili konkretni ludzie, ale ta machina jest tak nakręcona i tak dobrze zasilana paliwem w postaci milionów euro, które generuje świat piłki, że pokusa robienia lewych interesów zawsze będzie duża. Tym bardziej że to środowisko jest dosyć specyficzne, hermetyczne, posługujące się swoistym, niekoniecznie zrozumiałym dla innych, kodem kulturowym. Gianni Infantino, który przejął schedę po Blatterze, owszem, jest przedstawicielem nowej generacji, ale… był najbliższym współpracownikiem Platiniego w UEFA, musiał przesiąknąć tym sposobem myślenia i już po kilku miesiącach urzędowania zaczęły się do niego przylepiać jakieś dziwne sprawy. Oczekuje się od niego, że odetnie się od wykluczonych i udowodni, iż jest z innej Kto za Platiniego do UEFA? Kandydatura Zbigniewa Bońka nie jest taka niepoważna. Zwłaszcza że w Polsce rośnie mu opozycja o prawie dekadę, za rzekomo wykonaną usługę doradczą jednego wobec drugiego) mógł tego dotyczyć. Szef UEFA mógł po prostu zostać nagrodzony za cierpliwość. Ta jednak się skończyła, kiedy w ubiegłym roku Blatter znów nie chciał zrezygnować, a rozeźlony Platini otwarcie namawiał go do wycofania się. Używając argumentów o kompromitacji i korupcji. Wpisał się w nagonkę na Szwajcara, która rozpoczęła się w wyniku amerykańskiego śledztwa i aresztowań wysoko postawionych działaczy FIFA. No i szambo wybiło. Mówiąc wprost, dziadek Sepp pociągnął za sobą kogoś, kogo widział kiedyś jako swojego delfina. Oczywistego spadkobiercę. W śledztwie szwajcarskiej prokuratury dotyczącym wspomnianego przelewu Platini jest kimś pomiędzy podejrzanym a oskarżonym, ale Komisja Etyki FIFA (później zaś Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy — CAS) wskazała go jako winnego. Zawieszenie na sześć lat, w końcu zmniejszenie kary do czterech za „zasługi dla świata sportu”, to — jak mówi były prezes PZPN Michał Listkiewicz — taka różnica jak wyrok śmierci przez rozstrzelanie lub powieszenie. gliny, ale będzie mu trudno. Zresztą już wyraził „smutek” z powodu dotkliwej kary dla dawnego przełożonego. Pozostaje też pytanie: kto za Platiniego do UEFA? Listkiewicz lansuje tezę, że jeśli głosujący nie zdecydują się na tzw. opcję przejściową i wybór jakiegoś doświadczonego działacza bez wielkiego nazwiska, to znów zwycięży były znany piłkarz. A takich, którzy mają doświadczenie w zarządzaniu choćby swoimi federacjami, wcale nie ma w Europie aż tak wielu. Ewentualna kandydatura Zbigniewa Bońka nie jest taka niepoważna. Zwłaszcza że w Polsce rośnie mu opozycja i jesienna reelekcja nie jest przesądzona. To nie żart, ale w siedzibie PZPN wśród pracowników związku trwają już spekulacje, „kogo ewentualnie Zbyszek zabierze z sobą do Europy”… A Platini? Jego dramat pogłębia to, że jego upadek nastąpił tuż przed kolejnymi mistrzostwami Europy we Francji. 32 lata po tym, jak stał się idolem i bohaterem narodowym. Dziś także wśród Francuzów jest on po prostu byłym skorumpowanym działaczem. Tyle że z wielkim nazwiskiem. 16—22 MAJA 2016 | 89 51/0416/F 30 | Oczywiście można widzieć tę sytuację inaczej. Liczyć na to, że w dłuższej perspektywie służące m.in. temu właśnie zmienianiu ryzykowne manewry finansowe władzy okażą się — jednak — zbyt ryzykowne. Finanse publiczne załamią się, rząd PiS się skompromituje, sondaże dramatycznie się zmienią, w ślad za tym formacja władzy popęka i dalej będzie już tylko agonia... Tylko że to wcale nie jest oczywista perspektywa. W każdym razie z punktu widzenia opozycji większe jest prawdopodobieństwo zaistnienia destrukcyjnych dla niej efektów długiego trwania obecnej władzy niż tego, że właśnie to trwanie władzę zniszczy. Przy czym nawiasowo warto zauważyć, że nawet taki zły dla PiS rozwój wypadków Będzie, jak jest Można postawić hipotezę, iż fakt, że protest nie wygasa, a zarazem nie rośnie, wyznacza nową polską rzeczywistość. Że przez dłuższy czas będzie mniej więcej tak, jak jest teraz. Nie byłaby to dobra wiadomość dla opozycji. Nie tylko z powodów opisanych powyżej. Także i dlatego, że sytuacja, w której periodycznie ulicami stolicy przechodzą wprawdzie wielkie jak na Polskę uliczne demonstracje, ale nie przynoszą one przełamania ani w sensie zmiany politycznej, ani sondażowej, zmniejsza wrażliwość ludzi obozu rządowego na protesty. Uodparnia ich na nie. Zmniejsza prawdopodobieństwo obrotu sytuacji, w który pół roku temu w środowiskach opozycyjnych wierzono dość powszechnie, a który Marek Beylin opisał tak: „Jeśli protesty przeciw PiS będą narastać (…) lojalność wielu działaczy PiS wobec przywódcy zacznie pękać. Także w aparacie państwowym osłabnie gotowość do spełniania antydemokratycznych żądań władzy”. Zostawmy na boku „antydemokratyzm” owych „żądań władzy”. Zastanówmy się raczej nad tym: co, jeśli będzie inaczej? Czyli jeśli protesty będą trwać, ale nie narastać? Jeśli po prostu co jakiś czas będzie wychodzić na ulice mniej więcej ta sama liczba ludzi? Psychologicznie prawdopo- dobne wydaje mi się, że wtedy ludzie formacji PiS staną się właśnie jeszcze mniej wrażliwi na syrenie śpiewy liberalnych mediów. Że prawdopodobieństwo, iż formacja ta się posypie, stanie się jeszcze mniejsze, niż jest obecnie. [ FOT. SHUTTERSTOCK D Po drugie zaś opozycja (czy przynajmniej jej mądrzejsza część) wie również, że nieodniesienie w krótkiej perspektywie czasowej strategicznego sukcesu (takim sukcesem byłoby dla niej nie tylko obalenie rządu, co ze względów konstytucyjnych jest trudne, lecz także wariant „B” — psychologiczne obezwładnienie go, spętanie, sprowadzenie PiS do roli czegoś podobnego do administrującej krajem, ale niewchodzącej w większe konflikty AWS) może być bardzo niebezpieczne i dla niej samej, i dla całej formacji III RP. Bo oznaczałoby to danie nowej władzy czasu i możliwości, aby realnie zmieniała sytuację różnych grup społecznych, generacyjnych i zawodowych — osłabiając w wielu sferach wpływ dotychczasowych, niechętnych jej elit. JOLANTA GAJDA-ZADWORNA FOT. ANDRZEJ SKWARCZYŃSKI (x2) dziennikarz, publicysta laczego opozycja (w tym jej ważniejsza, czyli nie partyjna ani nie kodowska, tylko medialna część) robi to, co robi? Dlatego, że jest coraz bardziej desperacko złakniona sukcesu. Zdaje sobie bowiem sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze z tego, że dla większości protestujących sam fakt sprawowania władzy przez pogardzane „mohery” jest czymś tak nienaturalnym, tak burzącym ład świata, że z definicji może być dla nich jedynie krótkim kataklizmem. Wstrząsającym, ale krótkim. Jeśli ta wizja okaże się fałszywa, to demobilizacja może (choć nie musi) rzeczywiście zagrozić tłumom, które zebrały się w przeświadczeniu, że czeka je szybkie i łatwe zwycięstwo. Nie będzie im się chciało. Po pierwszym niepowodzeniu odejdą je odreagować — najpewniej w najbliższym gejowskim klubie, a co najmniej w sushi barze… Demonstracje KOD zostały więc przyjęte z niedowierzaniem. Nie tylko dlatego, że oznaczają większe czy mniejsze zagrożenie dla popieranego rządu. Bardziej chyba dlatego, że kwestionują popularną, a przy tym łatwą wizję świata, w myśl której naturalnym stanem Polski jest jakiś rodzaj tradycyjnej prawicowości, i kiedyś wreszcie ten stan powróci. Opór przeciw niemu jest zaś zjawiskiem całkowicie wyspowym, a naturalność nie powraca nie na skutek tego oporu, tylko różnorakich manipulacji. Demonstracja z 7 maja powinna skłonić do ostatecznego wyrzucenia tej wizji do kosza. Pora też uznać, że konflikt nie wygasa, bo jest strukturalny; bo po tamtej stronie są autentyczne emocje o sile porównywalnej z tymi buzującymi na naszym brzegu rzeki. DOOKOŁA EUROPY KRYSTYNA GRZYBOWSKA GOSPODARKA POLSKO-RZYMSKI MODEL ŻYCIA 65 WOJNIE POZYCYJNEJ 3O KU PIOTR SKWIECIŃSKI Opozycja cokolwiek nieszczerze ogłasza ogromny sukces. A PiS cokolwiek nieudolnie ukrywa rozczarowanie, że wbrew nadziejom nie wypalił się protest lekceważonych lemingów [ 50 64 MACIEJ PAWLICKI KU W KU WOJNIE OJNI OJ NE NI P PO ZY YCY CYJN JN JNE NEEJ J POZYCYJNEJ KRZYSZTOF LOGAN TOMASZEWSKI 78 JULIA ROBERTS. ZERO KLISZ 62 PORWANIE EUROPY PIOTR SKWIECIŃSKI TOMASZ ŁYSIAK [ 47 FRAGMENT KSIĄŻKI GRZEGORZA JANKOWSKIEGO Bez przełomu 72 KSIĄŻĘ MAREK NOWAKOWSKI W SIECI KULTURY STANISŁAW JANECKI Nic więc dziwnego, że ich reprezentanci wypatrują sukcesu jak kania dżdżu. Stąd potok zahaczających momentami o groteskę komentarzy, jakoby warszawska demonstracja z 7 maja była jakościowym przełomem. Otóż nie była. To bardzo — jak na polską skalę — duża manifestacja. Jej organizatorzy nie mają się czego wstydzić. Ale, nie wchodząc w ożywiające media i internet spory o jej dokładną liczebność, trzeba stwierdzić, że zasadniczo nie odbiegała ona od poprzednich tego typu kodowskich imprez. A jeśli była nieco większa, to zauważmy, że po raz pierwszy jej współorganizatorzy (Platforma) dowozili na sporą skalę uczestników spoza Warszawy wynajętymi autokarami. Nic w tym złego, ale „wartość dodaną” demonstracji trzeba przypisać właśnie tej okoliczności. Trudno więc mówić o upragnionym przez opozycję przełomie. Ale nie sposób również mówić o jej klęsce. I o tym, czego sprzyjający Prawu i Sprawiedliwości obserwatorzy pragnęli najbardziej, czego wyglądali przed każdą kolejną kodowską demonstracją. Mianowicie wypalenia się protestów. Pisałem o tym już po pierwszej antyrządowej demonstracji. Powtórzę jeszcze raz: oczywiście, że z różnych powodów może się tak stać. Ale sam fakt, że nie nastąpiło to dotąd, pokazuje pewną organiczną wadę postrzegania świata przez wielu ludzi formacji IV RP. Ta wada polega w uproszczeniu na tym, że za posiadających poglądy na temat tego, jak powinna być urządzona Polska, i mających charakter, by tych poglądów bronić, uważa się wyłącznie swoich. Nasi przeciwnicy zaś to wyłącznie konformiści, a jeśli nawet coś tam o pożądanym kształcie kraju na serio uważają, to przecież są psychicznie słabi. MAJOWA WAŚŃ ŚWIAT ROZMOWA Z PROF. MARIUSZEM JĘDRZEJKĄ OPINIE nie musiałby sam w sobie przynieść elitom III RP restytucji tego, co ich zdaniem było starym, dobrym ładem. Bo upadek nowej władzy, jeśli przedtem zdołałaby ona istotnie naruszyć pozycje tych elit, mógłby zaowocować wcale nie powrotem do rządów „oświeconych Europejczyków”, tylko tryumfem jakichś nowych ugrupowań protestu. Narodowców? Kukiza w edycji 2.0? Partii Razem? Żadna z tych propozycji nie jest szczególnie atrakcyjna dla uprzywilejowanych polskiej transformacji. 68 GRZEGORZ GÓRNY [ [ Z JAROSŁAWEM WIECZORKIEM ROZMAWIAJĄ JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY 44 KRAJ KRAJ K RAJ HISTORIA ŁUKASZ WARZECHA POŚMIERTNE PRZYGODY BOBOLI MAREK PYZA 28 DARIUSZ KARŁOWICZ [ MÓJ PUBLICYSTYCZNY HAPPENING 40 DOROTA ŁOSIEWICZ 18 OFIARY WŁASNEJ RETORYKI 67 eprasa.pl 12 JAN PIETRZAK WOJNA NA SŁUPKI: TVP I NIELSEN MARCIN WIKŁO