Pobierz - ePrasa.pl

Transkrypt

Pobierz - ePrasa.pl
74
86 FUNDUSZE EUROPEJSKIE:
DONALD TRUMP KONTRA ŚWIAT
GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS
SZANSA NA SZYBSZY ROZWÓJ
Ž[
NA POCZĄTEK
32
PRZEGLĄD TYGODNIA
6
34
ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI
TRENDY I OWĘDY
9
RYSZARD MAKOWSKI
36
KORSUN CHILI KORSUN
9
MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN
TYSIĄCE ZNAKÓW
10
KRZYSZTOF FEUSETTE
FAUSTOWSKIE ZAGRYWKI PO
11
MARTA KACZYŃSKA
PROGRAM DLA POLSKI – NIENAWIŚĆ!
13
KTO JEST KŁAMCĄ
BRONISŁAW WILDSTEIN
WYCINKI WARZECHY
14
ŁUKASZ WARZECHA
FELIETONY
15
PIOTR CYWIŃSKI, TOMASZ ŁYSIAK
MISZMASZ
16
Ž[
TEMAT TYGODNIA
JAK ZAWŁASZCZYLI POLSKĘ
DOPALACZE. ZABÓJCY MÓZGU
22
WIWISEKCJA ELIT III RP
24
METODA TUSKA
54
PIERWSZA DAMA BEYONCÉ
57
ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM
57
TEST (NIE)SCENICZNY
58
POLECA I ODRADZA
66
KRAJ
POLITYKA
POLIT
FOT. ANDZEJ SKWARCZYŃSKI
16—22 MAJA 2016
4|
16—22 MAJA 2016
ROZMOWA Z AUTORAMI „TEOLOGII POLITYCZNEJ”
Rośnie nowy Wałęsa…
Ostatnie dni przyniosły jeszcze inne fakty,
stawiające opozycję — moim zdaniem — wobec nowych trudności. Myślę o charakterystycznej ewolucji lidera KOD Mateusza
Kijowskiego, powodującej ewolucję samej
jego organizacji. Dotąd była to aktywna, ale
niedookreślona struktura akcyjna. Teraz ogłoszono, że przekształca się ona w stowarzyszenie, które będzie przyjmować członków.
To krok w stronę struktury partyjnej.
Dotąd KOD był niby to ruchem społecznym, niby to dopełnieniem opozycyjnych
partii, niby to czapą nad nimi. Teraz wyrasta na oczywistą konkurencję wobec nich,
co musi mieć konsekwencje w relacjach
partnerów antypisowskiego sojuszu. Tym
bardziej że towarzyszy temu zmiana zachowania samego Kijowskiego, który najwyraźniej uwierzył we własną wielkość.
Odpowiada pytyjsko na pytania, czy będzie kandydował na prezydenta. Zaprasza na rozmowy Jarosława Kaczyńskiego.
Snuje wizje nowego okrągłego stołu, przy
którym władza PiS znalazłaby się w roli
PZPR z ’89 roku. I łatwo się domyślić, kto
miałby odegrać rolę nowego Wałęsy…
Wszystko to nie ułatwi współpracy w ramach opozycyjnego frontu. Dotąd w KOD
mogli współdziałać członkowie i zwolennicy różnych antypisowskich ugrupowań
oraz ludzie spoza nich, łączeni przez antykaczystowskie emocje. Teraz to może się
stać trudniejsze. Tym bardziej że otwarte
pozostaje pytanie, czy zaistniało — Kijowski
wydaje się w to wierzyć — coś takiego jak
nieplatformerska i nie-Nowoczesna tożsamość kodowska, która integrowałaby
większą liczbę działaczy i mogłaby lec
u podstaw nowego politycznego podmiotu.
* * *
Najważniejsza wydaje się jednak konkluzja, że polski konflikt przyjął formę
pozycyjną. W takiej wojnie może wygrać ta strona, której uda się dokonać
przełamania.
Ale równie dobrze mogą zwyciężyć ci,
którzy po prostu zdołają się nie załamać
pierwsi.
16—22 MAJA 2016
| 31
PIOTR ZAREMBA
84
CZŁOWIEK Z NBP
88
92
93
MŁODY KRĘGOSŁUP ARMII
94
ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI
SZTUCZNY SŁOWIK
95
WOJCIECH WENCEL
FELIETONY
96
LECH MAKOWIECKI, PIOTR SKWIECIŃSKI
SEJMOWY THRILLER
98
WOJCIECH RESZCZYŃSKI
GRZEGORZ
GÓRNY
redaktor naczelny
magazynu
„Fronda”
8
maja w Pałacu Prezydenckim odbyła się
niezwykła uroczystość.
Prezydent Andrzej Duda, urodzony 16 maja 1972 r. — w dniu
liturgicznego wspomnienia św.
Andrzeja Boboli — odebrał relikwie swego patrona. Ich losy
mogłyby się stać kanwą scenariusza filmu przygodowego.
Scena 1.: obdarcie
ze skóry
Jest 16 maja 1657 r. Pod Janowem Podlaskim w ręce
Kozaków wpada ks. Andrzej
Bobola. Jest znany w całej
Rzeczypospolitej. To on ułożył
tekst ślubów Jana Kazimierza,
które władca złożył 1 kwietnia
1656 r. w katedrze lwowskiej,
obierając Maryję na Królową
Polski. 66-letni jezuita słynie
jako wędrowny kaznodzieja
i misjonarz ludowy. Chodzi
po wsiach, głosząc kazania
i spowiadając chłopów. Pod
jego wpływem wielu prawosławnych przechodzi na katolicyzm. Zyskuje przydomek
„duszochwata” — łowcy dusz.
Trwa potop szwedzki.
Wschodnie ziemie Rzeczypospolitej najeżdżają Kozacy,
mordując Polaków i Żydów.
Zagrożony utratą życia Bobola
ucieka z Pińska, chroniąc się
w chłopskich chatach. Rusza
za nim pościg. Kozacki oddział
dopada go obok wsi Mogilno.
Jezuita dostaje szansę przeżycia — musi jedynie porzucić
katolicyzm i przyjąć prawosławie. Bez wahania odmawia.
Oprawcy rozbierają go do
naga, przywiązują do płotu
i zaczynają bić nahajkami oraz
pięściami. Traci kilka zębów.
Zrywają mu żywcem paznokcie, lecz nie zmienia zdania.
Przywiązują go więc do koni
i pędzą, ciągnąc bezwładnego
po ziemi na janowski rynek.
Tam dowódca Kozaków tnie
Andrzeja szablą w głowę. Jezuita zasłania się ręką i traci trzy
palce. Kozacy prowadzą go do
miejskiej rzeźni i rozciągają na
stole masarza. Tam poddają go
kolejnym torturom: wykłuwają
mu oko, obcinają palec, zdzie-
SPORT
rają nożami skórę,
rę, przypiekają
rany ogniem, wbijają drzazgi
pod paznokcie, obcinają uszy,
nos, wargi i wyrywają
yrywają język.
Potem podwieszają
zają zakonnika
pod sufitem do
o góry nogami.
Po kilku godzinach
ach dobijają go
cięciem szabli w szyję.
Jeszcze tego samego dnia
Kozacy wycofują
ją się z Janowa.
Do miasteczka zbliżają się
polskie oddziały.
y. Po dwóch
dniach jezuicii zabierają
ciało współbrata i wywożą
do Pińska. Wkładają zwłoki
do drewnianej trumny i chowają je w zbiorowym grobie
w krypcie kościoła św. Stanisława. Mijają lata. Ludzie
zapominają o zamęczonym
kapłanie…
która nie utraciła czerwonego k
koloru.
Zako
Zakonnicy
oczyszczają staoczyszc
rannie zwłoki
i wkładają je do nowej trumny
trumny. Wieść
o cudownie zachowanym ciele rrozchodzi
się lotem błyska
błyskawicy po
kraju. Z najdalszy
najdalszych zakątków Rzeczypospolitej
Rzeczypospoli
przybywają do Pińska pie
pielgrzymi,
by modlić się przy grobie
gr
męczennika. Jezuici zbierają
zbie
materiały na temat Bobo
Boboli, by wynieść go na ołtarze. Niedługo
N
potem rusza proces beatyfi
b
kacyjny „duszochwata”
„duszochwata”.
Scena 2.: zjawa ze snu
Jest 16 kwietnia 1702 r. Ks.
Marcin Godebski, rektor kolegium jezuickiego w Pińsku,
ma dziwny sen. Pojawia się
przed nim nieznany zakonnik
i przedstawia się jako Andrzej
Bobola. Trwa wojna północna.
Przez ziemie Rzeczypospolitej
przetaczają się wojska rosyjskie
i szwedzkie. Mężczyzna z wizji
mówi, że uchroni piński klasz-
Scena 3.: zdumiewające
zdumiew
odkrycie
tor od zniszczeń, ale należy
odnaleźć jego ciało, wydobyć
je ze zbiorowej mogiły i umieścić w eksponowanym miejscu.
Sen jest tak realny, że rano
rektor nakazuje poszukiwanie
zwłok. Po trzech dniach zakonnicy odnajdują w podziemiach
trumnę z tabliczką w języku
łacińskim: „Pater Andreas
Bobola Societatis Jesu a Cosacis occicus” („Ojciec Andrzej
Bobola z Towarzystwa Jezusowego zabity przez Kozaków”).
Otwierają wieko. Ich oczom
ukazuje się niezwykły widok:
ciało zmarłego jest nienaruszone jak w dniu pogrzebu.
Jest giętkie i nie wydziela
przykrego zapachu. Na ranach
widać świeżo zakrzepłą krew,
WOJCIECH SURMACZ
Ž[
UPADEK PLATINIEGO
CEZARY KOWALSKI
Ž[
NA KONIEC
ŁUKASZ ADAMSKI
Patron Polski był niespokojny za życia.
Po swej śmierci nie daje spokoju innym
EWA WESOŁOWSKA
SPORT
KAMILA ŁAPICKA
RELIKWIE DLA PREZYDENTA
16—22 MAJA 2016
DOBRE PROGNOZY DLA POLSKI
MARCIN FLINT
POŚMIERTNE
PRZYGODY
ANDRZEJA BOBOLI
OLI
40 |
80
Jest 26 maja 1730 r. D
Do Pińska
przybywają z Rzymu dwaj renomowani lekarze: Al
Alessandro
Pascoli i Raimondo Tarozzi.
Jednym z warunków
warunkó przeprowadzenia beatyfikacji
k
jest
rekognicja, czyli iden
identyfikacja
ciała zmarłego. Rzeczoznawcy
Rzecz
z Uniwersytetu
Uniwersyte Rzymskiego d
dokonują
oględzin zzwłok.
Gdy odmyka
się wieko trumny,
włoscy profesorowie zastygają w zadziwieniu.
Ich zdumienie widoczne jest
w raporcie medycznym, który
pozostawiają po rekognicji. Piszą, że zmasakrowane zwłoki
Andrzeja Boboli zachowały
się nienaruszone, chociaż nie
zostały poddane żadnym zabiegom konserwującym. Są
elastyczne i posiadają miękką
skórę.
Pascoli i Tarozzi polecają
otworzyć trumny innych zakonników, którzy zostali pochowani razem z polskim męczennikiem. Okazuje się, że
sąsiednie trumny zbutwiały,
a ciała w nich rozłożyły się
przez pół wieku w wilgotnej
ziemi.
Scena 4.:
niezwykłe proroctwo
Jest listopad 1819 r. Dominikanin o. Alojzy Korzeniowski
modli się całą noc w swej celi
w wileńskim klasztorze. Zakonnik boleśnie przeżywa fakt, że
Polska utraciła niepodległość.
W modlitwie przywołuje wstawiennictwo sługi Bożego Andrzeja Boboli.
Nagle widzi przed sobą jaśniejącą postać. Ogarnia go
strach. Słyszy głos: „Nie lękaj
się! Bóg wysłuchał twoją modlitwę i oto jestem przed tobą,
ponieważ mnie niejednokrotnie wzywałeś”. Do umysłu
dominikanina dochodzi, że
stojący przed nim mężczyzna
w białej poświacie to męczennik z Podlasia. Andrzej Bobola
oświadcza, że wybuchnie
wielka wojna narodów, po
której Polska zmartwychwstanie, a on zostanie jej głównym
patronem.
Proroctwo szybko staje się
znane w zaborze rosyjskim.
Pielgrzymi ciągną do kościoła
jezuitów w Połocku, dokąd
w 1808 r. zostało przeniesione
z Pińska ciało męczennika.
W 1826 r. przybywa tam także
prof. Marco Cingelo Marcangeli, wykładowca medycyny
na Uniwersytecie Rzymskim.
Przeprowadza badania zwłok
i uznaje, że nie da się naukowo
wyjaśnić, dlaczego ciało ks. Andrzeja Boboli nie uległo rozkładowi. Kolejne analizy odbywają
się w latach 1851, 1857, 1896
i 1917. Za każdym razem lekarze stwierdzają nienaruszalność zwłok. Kult męczennika
rozwija się. W 1853 r. Pius IX
ogłasza go błogosławionym.
Scena 5.: prezent Lenina
Jest 23 czerwca 1922 r. Do
kościoła w Połocku wkraczają
bolszewicy. Wyjmują z trumny
ciało Andrzeja Boboli, rozbierają je do naga z szat i z całej
siły rzucają o posadzkę świątyni. Są pewni, że zwłoki się
rozpadną. Ku ich zdumieniu pozostają nienaruszone.
Bolszewicy pozostawiają po
wizycie raport, w którym
stwierdzają: „Trup zawdzięcza
swoje dobre zachowanie właściwościom ziemi, w której się
znajdował”.
Wiadomość o wydarzeniu
dochodzi do Moskwy. 20 lipca
1922 r. komuniści znów wchodzą do kościoła. Tym razem
zabierają ciało i wywożą do
stolicy. Andrzej Bobola zostaje
wystawiony na widok publiczny jako eksponat w gablocie na Wystawie Higienicznej
Ludowego Komisariatu Zdrowia w Moskwie.
Katolicy upominają się
o zwrot ciała, jednak komuniści stanowczo odmawiają. Do
akcji wkracza Stolica Apostolska. W 1922 r. Watykan powołuje do życia Papieską Misję
Ratowniczą, która organizuje
międzynarodową pomoc dla
ofiar głodu na Powołżu. W odpowiedzi Kreml postanawia
wykonać gest wdzięczności
wobec papiestwa. Pius XI
chce w zamian tylko jednego:
relikwii bł. Andrzeja Boboli.
Szef sowieckiej dyplomacji
KATARZYNA ŁANIEWSKA, JERZY JACHOWICZ
NOWY SPORT
ALEKSANDER NALASKOWSKI
GIMBUS DO WYSADZENIA
ROBERT MAZUREK
FELIETONY
MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI
HISTERIĄ SIĘ NIE NAKARMISZ
WIKTOR ŚWIETLIK
ZAGADKOWY CZŁOWIEK
ANDRZEJ ZYBERTOWICZ
KORUPCJA
UPADEK
PLATINIEGO
Czy mają państwo tak jak ja? O ile moralne
bankructwo i odejście ze świata futbolu
Seppa Blattera powoduje, że na usta ciśnie
się: nareszcie!, o tyle całkowity upadek
Michela Platiniego pozostawia jakiś żal…
CEZARY
KOWALSKI
komentator
Polsatu Sport
B
Relikwie św. Andrzeja Boboli
FELIETONY
o to jednak był wielki piłkarz —
absolutna osobowość — człowiek,
który przez lata u kilku pokoleń
wywoływał pozytywne emocje. Wygrał
dla Francji pierwsze mistrzostwo Europy
w 1984 r. Jako pomocnik był królem strzelców turnieju, zdobył dziewięć goli (co do
dziś jest niepobitym rekordem). Z wielkim
wtedy Juventusem Turyn zdobywał Puchar
Europy i trzy razy nagradzano go Złotą
Piłką. Był w swojej grze wizjonerem, świetnym technicznie, precyzyjnym, charyzmatycznym. Nie żaden tam naturszczyk, który
gdzieś z ulicy trafił na salony. On jakby się
urodził do tego, aby dzielić i rządzić. Na
boisku i poza nim. Dzięki takim jak on
wielu (w tym autor tekstu) zakochało
się w piłce nożnej.
To zupełnie inny typ działacza
piłkarskiego niż Blatter i cały
zastęp innych szemranych piłkarskich biurokratów, którzy
w ostatnim czasie odchodzili
w niesławie (Blazer, Warner,
Webb, Valcke). Pamiętam, jak
16—22 MAJA 2016
| 41
88 |
16—22 MAJA 2016
bardziej namacalnym przykładem mogła
być zmiana regulaminu Ligi Mistrzów. Platini, szukając nowych rynków zbytu i chcąc
wkręcić w biznes Europę tzw. drugiej prędkości, ułatwił drogę do elity mistrzom tych
słabszych ekonomicznie piłkarskich krajów. Dzięki temu mistrz Polski np. już nie
trafia w eliminacjach na europejskie potęgi, tylko na teoretycznie równych sobie.
Sęk w tym, że wszyscy na tym skorzystali,
tylko my dotąd nie potrafiliśmy. Zwiększył
liczbę drużyn w Lidze Mistrzów, ale także
aż do 24 w mistrzostwach Europy (za jego
zawodniczych czasów w finałach grało
ledwie osiem), zaproponował też i przeforsował całkowicie nowatorski projekt
przed laty, kiedy Platini obejmował ster UEFA po Lennarcie
Johanssonie, Zbigniew Boniek przekonywał mnie,
że ten wybór to gwarancja
przełomu w europejskiej
piłce. Pewnie po części
także dlatego, że jest jego
serdecznym druhem od czasów wspólnej gry w Juventusie (Platini to ojciec chrzestny
dziecka „Zibiego”), ale także
dlatego, że wiedział, co Francuz
planuje zrobić.
Dwie strony medalu
I faktem jest, że sporo udało mu się
zmienić, sporo innowacji
wprowadzić. Dla
nas naj-
ogólnoeuropejskiego Euro w 2020 r. (już
nie będzie państwa gospodarza). Wprowadził system ograniczonego wydatkowania
pieniędzy przez kluby, tzw. finansowe fair
play, i dążył do tego, aby w klubowych
drużynach było jednak możliwie jak najwięcej rodzimych graczy. Doskonale czuł
tę grę, miał znakomity kontakt z trenerami,
otoczył się fachowcami, świetnie poruszał
się w środowisku i potrafił wykorzystywać
swoje wrodzone poczucie humoru.
To była jedna strona medalu. Druga —
w jakimś stopniu Francuz wpisał się w politykę „złoczyńców” piłkarskich, którzy
tak bardzo nam wszystkim obrzydli. Numer jeden na liście jego przewin to oczywiście wstydliwy fakt, że głosował za tym,
aby organizatorem mundialu w 2022 r. był
Katar. Broniąc swojej decyzji, nie przeszkadzały mu zarzuty o korupcję, jakimi
obarczeni byli działacze tamtejszej federacji, ani to, że po raz pierwszy turniej odbędzie się w styczniu, co zupełnie rozbije kalendarz gier w najpoważniejszych ligach
na świecie. A przecież Michel wspólnotę
klubów i bronienie ich interesów miał
wypisane na sztandarach, kiedy szedł po
władzę. Tutaj ewidentnie zrobił jednak
ukłon w stronę licznych krajów arabskich,
których głos miałby mu się przydać w wyborach na prezydenta FIFA, co jeszcze
niedawno wydawało się wręcz oczywiste.
Nie mówiąc o takim drobnym szczególe,
że zaraz po tym, jak przyznano organizację Katarowi, tamtejsza rodzina królewska wykupiła ulubiony klub ówczesnego
prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego,
Paris Saint-Germain, i za 400 mln euro
zrobiła z niego europejską potęgę. A syn
Michela Laurent został szefem największej katarskiej firmy produkującej sprzęt
sportowy. Taki przypadek…
Oczywiście nie zawsze i nie wszędzie
był w stanie rozdawać karty. Mina Platiniego, który otwierał kopertę i wyciągał
z niej kartkę z napisem „Ukraine/Poland”
podczas ogłoszenia wyboru organizatora Euro 2012, była bezcenna.
Fakt, że przed tym wyborem
doskonale zorientowany
w europejskiej piłce
Zbigniew Boniek,
który — jak wspomniałem wcześniej — ma bardzo
dobre relacje
z Platinim, mówił publicznie,
iż Polska i Ukraina nie mają szans na tę
imprezę, a dostaną ją Włosi, nie był przypadkiem. „Zibi” musiał mieć cynk od
przyjaciela. Tyle że Platini nie sądził, iż
do gry w ostatniej chwili wejdzie ukraiński oligarcha Surkis i swoimi sposobami
przekona głosujących.
Co po Platinim?
Abstrahując od tego, co myślimy o Blatterze, rozgrywka Francuza ze Szwajcarem
też była niesmaczna. Przypomnijmy, że
przed laty Blatter lansował Platiniego na
swojego następcę w FIFA, ale później ich
drogi się rozeszły. Szwajcar miał się wycofać jeszcze przed swoją ostatnią kadencją
i zrobić miejsce młodszemu Francuzowi.
Jakimś „cudem” Platini zdecydował się
jednak nie kandydować i Blatter pociągnął
wózek dalej. Na logikę to podważany właśnie przelew na 2 mln euro od Blattera dla
Platiniego (zrealizowany z opóźnieniem
Jeśli ktoś jednak myśli, że odejście Platiniego będzie się wiązało z jakimś zasadniczym przełomem na szczytach piłkarskiej władzy, jest w błędzie. Owszem,
stanowiska stracili konkretni ludzie, ale
ta machina jest tak nakręcona i tak dobrze zasilana paliwem w postaci milionów
euro, które generuje świat piłki, że pokusa
robienia lewych interesów zawsze będzie
duża. Tym bardziej że to środowisko jest
dosyć specyficzne, hermetyczne, posługujące się swoistym, niekoniecznie zrozumiałym dla innych, kodem kulturowym.
Gianni Infantino, który przejął schedę po
Blatterze, owszem, jest przedstawicielem
nowej generacji, ale… był najbliższym
współpracownikiem Platiniego w UEFA,
musiał przesiąknąć tym sposobem myślenia i już po kilku miesiącach urzędowania zaczęły się do niego przylepiać jakieś
dziwne sprawy.
Oczekuje się od niego, że odetnie się od
wykluczonych i udowodni, iż jest z innej
Kto za Platiniego do UEFA? Kandydatura
Zbigniewa Bońka nie jest taka niepoważna.
Zwłaszcza że w Polsce rośnie mu opozycja
o prawie dekadę, za rzekomo wykonaną
usługę doradczą jednego wobec drugiego)
mógł tego dotyczyć. Szef UEFA mógł po
prostu zostać nagrodzony za cierpliwość.
Ta jednak się skończyła, kiedy w ubiegłym roku Blatter znów nie chciał zrezygnować, a rozeźlony Platini otwarcie
namawiał go do wycofania się. Używając
argumentów o kompromitacji i korupcji.
Wpisał się w nagonkę na Szwajcara, która
rozpoczęła się w wyniku amerykańskiego
śledztwa i aresztowań wysoko postawionych działaczy FIFA. No i szambo wybiło.
Mówiąc wprost, dziadek Sepp pociągnął za
sobą kogoś, kogo widział kiedyś jako swojego delfina. Oczywistego spadkobiercę.
W śledztwie szwajcarskiej prokuratury dotyczącym wspomnianego przelewu Platini
jest kimś pomiędzy podejrzanym a oskarżonym, ale Komisja Etyki FIFA (później zaś
Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy —
CAS) wskazała go jako winnego. Zawieszenie na sześć lat, w końcu zmniejszenie kary
do czterech za „zasługi dla świata sportu”,
to — jak mówi były prezes PZPN Michał Listkiewicz — taka różnica jak wyrok śmierci
przez rozstrzelanie lub powieszenie.
gliny, ale będzie mu trudno. Zresztą już
wyraził „smutek” z powodu dotkliwej kary
dla dawnego przełożonego.
Pozostaje też pytanie: kto za Platiniego
do UEFA? Listkiewicz lansuje tezę, że jeśli
głosujący nie zdecydują się na tzw. opcję
przejściową i wybór jakiegoś doświadczonego działacza bez wielkiego nazwiska, to
znów zwycięży były znany piłkarz. A takich, którzy mają doświadczenie w zarządzaniu choćby swoimi federacjami, wcale
nie ma w Europie aż tak wielu. Ewentualna kandydatura Zbigniewa Bońka nie
jest taka niepoważna. Zwłaszcza że w Polsce rośnie mu opozycja i jesienna reelekcja
nie jest przesądzona. To nie żart, ale w siedzibie PZPN wśród pracowników związku
trwają już spekulacje, „kogo ewentualnie
Zbyszek zabierze z sobą do Europy”…
A Platini? Jego dramat pogłębia to, że
jego upadek nastąpił tuż przed kolejnymi
mistrzostwami Europy we Francji. 32 lata
po tym, jak stał się idolem i bohaterem
narodowym. Dziś także wśród Francuzów jest on po prostu byłym skorumpowanym działaczem. Tyle że z wielkim
nazwiskiem.
16—22 MAJA 2016
| 89
51/0416/F
30 |
Oczywiście można widzieć tę sytuację
inaczej. Liczyć na to, że w dłuższej perspektywie służące m.in. temu właśnie zmienianiu ryzykowne manewry finansowe władzy
okażą się — jednak — zbyt ryzykowne. Finanse publiczne załamią się, rząd PiS się
skompromituje, sondaże dramatycznie się
zmienią, w ślad za tym formacja władzy
popęka i dalej będzie już tylko agonia...
Tylko że to wcale nie jest oczywista
perspektywa. W każdym razie z punktu
widzenia opozycji większe jest prawdopodobieństwo zaistnienia destrukcyjnych dla
niej efektów długiego trwania obecnej władzy niż tego, że właśnie to trwanie władzę
zniszczy.
Przy czym nawiasowo warto zauważyć,
że nawet taki zły dla PiS rozwój wypadków
Będzie, jak jest
Można postawić hipotezę, iż fakt, że protest nie wygasa, a zarazem nie rośnie,
wyznacza nową polską rzeczywistość. Że
przez dłuższy czas będzie mniej więcej
tak, jak jest teraz. Nie byłaby to dobra wiadomość dla opozycji. Nie tylko z powodów
opisanych powyżej.
Także i dlatego, że sytuacja, w której
periodycznie ulicami stolicy przechodzą
wprawdzie wielkie jak na Polskę uliczne
demonstracje, ale nie przynoszą one przełamania ani w sensie zmiany politycznej,
ani sondażowej, zmniejsza wrażliwość
ludzi obozu rządowego na protesty. Uodparnia ich na nie. Zmniejsza prawdopodobieństwo obrotu sytuacji, w który pół roku
temu w środowiskach opozycyjnych wierzono dość powszechnie, a który Marek
Beylin opisał tak: „Jeśli protesty przeciw
PiS będą narastać (…) lojalność wielu działaczy PiS wobec przywódcy zacznie pękać.
Także w aparacie państwowym osłabnie
gotowość do spełniania antydemokratycznych żądań władzy”.
Zostawmy na boku „antydemokratyzm”
owych „żądań władzy”. Zastanówmy się
raczej nad tym: co, jeśli będzie inaczej?
Czyli jeśli protesty będą trwać, ale nie narastać? Jeśli po prostu co jakiś czas będzie
wychodzić na ulice mniej więcej ta sama
liczba ludzi? Psychologicznie prawdopo-
dobne wydaje mi się, że wtedy ludzie formacji PiS staną się właśnie jeszcze mniej
wrażliwi na syrenie śpiewy liberalnych
mediów. Że prawdopodobieństwo, iż
formacja ta się posypie, stanie się jeszcze
mniejsze, niż jest obecnie.
Ž[
FOT. SHUTTERSTOCK
D
Po drugie zaś opozycja (czy przynajmniej
jej mądrzejsza część) wie również, że nieodniesienie w krótkiej perspektywie czasowej
strategicznego sukcesu (takim sukcesem
byłoby dla niej nie tylko obalenie rządu, co
ze względów konstytucyjnych jest trudne,
lecz także wariant „B” — psychologiczne
obezwładnienie go, spętanie, sprowadzenie PiS do roli czegoś podobnego do administrującej krajem, ale niewchodzącej
w większe konflikty AWS) może być bardzo
niebezpieczne i dla niej samej, i dla całej
formacji III RP. Bo oznaczałoby to danie nowej władzy czasu i możliwości, aby realnie
zmieniała sytuację różnych grup społecznych, generacyjnych i zawodowych — osłabiając w wielu sferach wpływ dotychczasowych, niechętnych jej elit.
JOLANTA GAJDA-ZADWORNA
FOT. ANDRZEJ SKWARCZYŃSKI (x2)
dziennikarz,
publicysta
laczego opozycja (w tym jej ważniejsza, czyli nie partyjna ani nie
kodowska, tylko medialna część)
robi to, co robi? Dlatego, że jest coraz bardziej desperacko złakniona sukcesu. Zdaje
sobie bowiem sprawę z dwóch rzeczy.
Po pierwsze z tego, że dla większości
protestujących sam fakt sprawowania
władzy przez pogardzane „mohery”
jest czymś tak nienaturalnym, tak burzącym ład świata, że z definicji może być
dla nich jedynie krótkim kataklizmem.
Wstrząsającym, ale krótkim. Jeśli ta wizja okaże się fałszywa, to demobilizacja
może (choć nie musi) rzeczywiście zagrozić tłumom, które zebrały się w przeświadczeniu, że czeka je szybkie i łatwe
zwycięstwo.
Nie będzie im się chciało. Po pierwszym
niepowodzeniu odejdą je odreagować —
najpewniej w najbliższym gejowskim klubie, a co najmniej w sushi barze…
Demonstracje KOD zostały więc przyjęte
z niedowierzaniem. Nie tylko dlatego, że
oznaczają większe czy mniejsze zagrożenie dla popieranego rządu. Bardziej chyba
dlatego, że kwestionują popularną, a przy
tym łatwą wizję świata, w myśl której naturalnym stanem Polski jest jakiś rodzaj
tradycyjnej prawicowości, i kiedyś wreszcie ten stan powróci. Opór przeciw niemu
jest zaś zjawiskiem całkowicie wyspowym,
a naturalność nie powraca nie na skutek
tego oporu, tylko różnorakich manipulacji.
Demonstracja z 7 maja powinna skłonić
do ostatecznego wyrzucenia tej wizji do
kosza.
Pora też uznać, że konflikt nie wygasa,
bo jest strukturalny; bo po tamtej stronie
są autentyczne emocje o sile porównywalnej z tymi buzującymi na naszym brzegu
rzeki.
DOOKOŁA EUROPY
KRYSTYNA GRZYBOWSKA
GOSPODARKA
POLSKO-RZYMSKI MODEL ŻYCIA
65
WOJNIE POZYCYJNEJ
3O KU
PIOTR SKWIECIŃSKI
Opozycja cokolwiek nieszczerze ogłasza ogromny sukces.
A PiS cokolwiek nieudolnie ukrywa rozczarowanie, że wbrew
nadziejom nie wypalił się protest lekceważonych lemingów
Ž[
50
64
MACIEJ PAWLICKI
KU W
KU
WOJNIE
OJNI
OJ
NE
NI
P
PO
ZY
YCY
CYJN
JN
JNE
NEEJ
J
POZYCYJNEJ
KRZYSZTOF LOGAN TOMASZEWSKI
78
JULIA ROBERTS. ZERO KLISZ
62
PORWANIE EUROPY
PIOTR
SKWIECIŃSKI
TOMASZ ŁYSIAK
Ž[
47
FRAGMENT KSIĄŻKI GRZEGORZA JANKOWSKIEGO
Bez przełomu
72
KSIĄŻĘ MAREK NOWAKOWSKI
W SIECI KULTURY
STANISŁAW JANECKI
Nic więc dziwnego, że ich reprezentanci
wypatrują sukcesu jak kania dżdżu. Stąd
potok zahaczających momentami o groteskę komentarzy, jakoby warszawska
demonstracja z 7 maja była jakościowym
przełomem.
Otóż nie była. To bardzo — jak na polską
skalę — duża manifestacja. Jej organizatorzy nie mają się czego wstydzić. Ale, nie
wchodząc w ożywiające media i internet
spory o jej dokładną liczebność, trzeba
stwierdzić, że zasadniczo nie odbiegała
ona od poprzednich tego typu kodowskich
imprez. A jeśli była nieco większa, to zauważmy, że po raz pierwszy jej współorganizatorzy (Platforma) dowozili na sporą
skalę uczestników spoza Warszawy wynajętymi autokarami. Nic w tym złego, ale
„wartość dodaną” demonstracji trzeba
przypisać właśnie tej okoliczności.
Trudno więc mówić o upragnionym
przez opozycję przełomie. Ale nie sposób również mówić o jej klęsce. I o tym,
czego sprzyjający Prawu i Sprawiedliwości
obserwatorzy pragnęli najbardziej, czego
wyglądali przed każdą kolejną kodowską
demonstracją. Mianowicie wypalenia się
protestów.
Pisałem o tym już po pierwszej antyrządowej demonstracji. Powtórzę jeszcze
raz: oczywiście, że z różnych powodów
może się tak stać. Ale sam fakt, że nie
nastąpiło to dotąd, pokazuje pewną organiczną wadę postrzegania świata przez
wielu ludzi formacji IV RP. Ta wada polega
w uproszczeniu na tym, że za posiadających poglądy na temat tego, jak powinna
być urządzona Polska, i mających charakter, by tych poglądów bronić, uważa się
wyłącznie swoich. Nasi przeciwnicy zaś
to wyłącznie konformiści, a jeśli nawet coś
tam o pożądanym kształcie kraju na serio
uważają, to przecież są psychicznie słabi.
MAJOWA WAŚŃ
ŚWIAT
ROZMOWA Z PROF. MARIUSZEM JĘDRZEJKĄ
OPINIE
nie musiałby sam w sobie przynieść elitom
III RP restytucji tego, co ich zdaniem było
starym, dobrym ładem. Bo upadek nowej
władzy, jeśli przedtem zdołałaby ona istotnie naruszyć pozycje tych elit, mógłby
zaowocować wcale nie powrotem do rządów „oświeconych Europejczyków”, tylko
tryumfem jakichś nowych ugrupowań
protestu. Narodowców? Kukiza w edycji
2.0? Partii Razem? Żadna z tych propozycji
nie jest szczególnie atrakcyjna dla uprzywilejowanych polskiej transformacji.
68
GRZEGORZ GÓRNY
Ž[
Ž[
Z JAROSŁAWEM WIECZORKIEM
ROZMAWIAJĄ JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY
44
KRAJ
KRAJ
K
RAJ
HISTORIA
ŁUKASZ WARZECHA
POŚMIERTNE PRZYGODY BOBOLI
MAREK PYZA
28
DARIUSZ KARŁOWICZ
Ž[
MÓJ PUBLICYSTYCZNY HAPPENING
40
DOROTA ŁOSIEWICZ
18
OFIARY WŁASNEJ RETORYKI
67
eprasa.pl
12
JAN PIETRZAK
WOJNA NA SŁUPKI: TVP I NIELSEN
MARCIN WIKŁO