mechanizmy tworzenia i likwidacji miejsc pracy w polskiej

Transkrypt

mechanizmy tworzenia i likwidacji miejsc pracy w polskiej
MECHANIZMY TWORZENIA I LIKWIDACJI
MIEJSC PRACY W POLSKIEJ GOSPODARCE
(Materiał z posiedzenia Rady Społeczno-Gospodarczej)
Warszawa, marzec 2003
Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj
Mechanizmy tworzenia i likwidacji miejsc pracy w polskiej gospodarce
JAK UTWORZYĆ 2 MILIONY NOWYCH MIEJSC PRACY DO 2010 R.
UWAGI WSTĘPNE
Motto:
W moim rządzie wszyscy ministrowie byli ministrami
pełnego zatrudnienia.
Olof Palme
Mechanizmy tworzenia i likwidacji miejsc pracy wiążą się bezpośrednio z decyzjami i
polityką
przedsiębiorstw,
która
jest
zdeterminowana
głównie
przez
politykę
makroekonomiczną, tempo wzrostu gospodarczego, popyt krajowy, eksport, import,
inwestycje, poziom podatków i obciążeń socjalnych. W okresie transformacji likwidowano
więcej miejsc pracy niż tworzono nowych. Ubyło ok. 2,6 mln miejsc pracy w warunkach
realnego przyrostu zasobów pracy o 1,6 mln osób. Doprowadziło to do masowego bezrobocia
i dezaktywizacji ludności zdolnej do pracy. Dzisiaj 87% Polaków uważa, że ograniczenie
bezrobocia stanowi najważniejszą kwestię społeczną współczesnej Polski.
Zwiększenie zatrudnienia i ograniczenie bezrobocia to wielka szansa dla przedsiębiorstw.
Wzrost zatrudnienia umożliwia wzrost produkcji. Zasoby pracy są najbardziej aktywnym
czynnikiem rozwoju społeczno-gospodarczego.
Przedmiotem tych rozważań jest próba nowego podejścia do kwestii zatrudnienia i bezrobocia
przez analizę mechanizmów sprzyjających tworzeniu nowych miejsc pracy lub ich
likwidacji1.
Opracowanie zawiera analizę retrospektywną oraz elementy strategii tworzenia miejsc
pracy. Będzie ono skoncentrowane przede wszystkim na mechanizmach i uwarunkowaniach
makroekonomicznych i społecznych procesów powstawania i likwidacji miejsc pracy w
przedsiębiorstwach, na polityce fiskalnej (podatki, stopa procentowa, kurs waluty krajowej,
polityka inwestycyjna, handlu zagranicznego itd.).
1
Opracowanie nawiązuje w kilku punktach do obszernej ekspertyzy opracowanej dla Międzyresortowego
Zespołu Prognozowania Popytu na Pracę.
3
Przedstawiona będzie analiza wzrostu gospodarczego i przyczyn spadku zatrudnienia w latach
1990–2001. W szczególności zbadane będą związki tempa wzrostu gospodarczego i wzrostu
zatrudnienia oraz główne determinanty wzrostu bezzatrudnieniowego. Dokonana będzie
próba
diagnozy
i
uwarunkowań
wzrostu
prozatrudnieniowego
(szczególnie
rola
przedsiębiorstw). Szczególną uwagę poświęcimy barierom ekonomicznym wzrostu produkcji
dóbr i usług oraz możliwości ich ograniczenia w najbliższych latach. W końcowej części
opracowania przedstawimy elementy programu promowania zatrudnienia, umożliwiającego
utworzenie co najmniej 2 mln nowych miejsc pracy i znaczne zmniejszenie bezrobocia.
I. TWORZENIE I LIKWIDACJA MIEJSC PRACY
1. Koncepcja tworzenia i likwidacji miejsc pracy
Tradycyjne podejście ograniczało się do analizy wzrostu (lub spadku) zatrudnienia w danym
okresie. Wzrost zatrudnienia prowadzi zwykle do zmniejszenia bezrobocia, jego spadek do
wzrostu bezrobocia. Globalne podejście do wzrostu lub spadku zatrudnienia nie ułatwia
analizy czynników sprawczych lub mechanizmów, które je kształtują i które można
wykorzystać dla jego promowania.
Niezależnie od tego czy zatrudnienie rośnie czy spada, zawsze zachodzą „wewnętrzne
zmiany”, powstają nowe miejsca i likwiduje się niektóre istniejące. Aby więc zrozumieć
czynniki wzrostu lub spadku zatrudnienia niezbędne jest poznanie czynników sprawczych
i mechanizmów, które determinują procesy tworzenia lub likwidacji miejsc pracy.
Na mechanizm tworzenia i likwidacji miejsc pracy (lub mechanizm zatrudnienia) składają się
wszystkie czynniki, które sprzyjają przyciąganiu zasobów pracy przez gospodarkę (podmioty
gospodarcze) lub ich odpychaniu. Mechanizm może prowadzić do wzrostu zatrudnienia lub
jego spadku, w zależności od układu czynników przyciągających i odpychających. Wśród
czynników przyciągających i odpychających zatrudnienie najważniejszą rolę odgrywa tempo
wzrostu gospodarczego oraz współczynniki absorpcji zatrudnienia przez wzrost gospodarczy,
poziom inwestycji, popytu krajowego, eksportu i importu. Ważną rolę odgrywa także tempo
postępu technicznego i restrukturyzacji gospodarki, polityka płac, charakter rynku pracy
(elastyczny lub sztywny), prawo regulujące stosunki pracy i chroniące pracowników
(liberalne lub sztywne). Czynniki te, i inne, omówimy w dalszej części rozważań.
Doniosłość tego problemu wynika z wysokiego poziomu bezrobocia i obfitego przyrostu
zasobów pracy w bieżącym pięcioleciu. Ograniczenie bezrobocia wymaga pobudzenia
(stymulowania) procesów tworzenia miejsc pracy oraz racjonalnego ograniczenia ich
4
destrukcji. Aby dokonać próby uruchomienia tych procesów w przyszłości niezbędne jest
poznanie mechanizmów i czynników sprawczych, które prowadziły do wzrostu (spadku)
zatrudnienia w latach 1990–2001.
2. Trzy okresy tworzenia i likwidacji miejsc pracy
W okresie transformacji nasza gospodarka osiągnęła dobre rezultaty: PKB zwiększył się o
27,3% w stosunku do 1989 r., a o 56% w porównaniu z pierwszym rokiem pozytywnego
wzrostu (1992). Inwestycje wzrosły w całym okresie transformacji o 85%. Natomiast w latach
1994–1998 wzrosły o 112%, czyli średnio rocznie zwiększały się o 16,2%. Te i inne
wskaźniki wzrostu ilustruje tabela (załącznik1).
Powstaje więc pytanie, dlaczego mimo relatywnie wysokiego wzrostu gospodarczego,
zatrudnienie (liczba pracujących) w całym okresie transformacji nie tylko nie wzrosło,
ale zmniejszyło się o 2,6 mln osób? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie.
W latach 1990–2001 zasoby pracy zwiększały się nieustannie (w całym okresie o blisko 1,6
mln osób), natomiast procesy wzrostu (spadku) zatrudnienia można podzielić na trzy różne
okresy (tab. 1).
Pierwszy, obejmujący lata 1990–1993, kiedy zatrudnienie zmniejszyło się o blisko 2,5 mln
osób, tj. o 14% stanu z 1989 r., a zasoby pracy zwiększyły się o 400 tys. osób. Bezrobocie
wzrosło o ponad 2,6 mln osób.
Drugi, obejmujący lata 1994–1997, nastąpiło wówczas przyspieszenie tempa wzrostu
inwestycji i PKB, zatrudnienie zwiększyło się o blisko 1,1 mln osób, zasoby pracy zwiększyły
się o 700 tys., a bezrobocie zmniejszyło się o 1064 tys. osób.
Trzeci, obejmujący lata 1998–2001, pojawiła się wówczas druga fala bezrobocia, które
wzrosło o 1,3 mln osób w rezultacie spadku zatrudnienia o 1241 tys. osób i szybkiego
wzrostu zasobów pracy (+0,9 mln osób).
5
3. Spadek stopy zatrudnienia
Wzrost (spadek) stopy bezrobocia nie oddaje w pełni procesów rozwoju i wykorzystania
zasobów pracy. Lepszą miarą jest stopa zatrudnienia, czyli procent pracujących w gospodarce
do ludności w wieku zdolności do pracy. Stopa ta obniżyła się dramatycznie z 80,2% w 1990
r. do 62,7 w 2001 r. (tabela 1). Stopa ta należy obecnie do najniższych wśród krajów w
transformacji, a także w porównaniu z większością krajów OECD (stopa mierzona identyczną
metodą). Liczba biernych zawodowo wśród ludności w wieku produkcyjnym zwiększyła się z
4,5 mln osób w 1989 r. do 8,9 mln w 2001 r., czyli prawie podwoiła się. Zakładając, że
przybyło ok. 1 mln studentów niepracujących, pozostaje 7,9 mln ludzi zdolnych do pracy, ale
biernych zawodowo. Przynosi to polskiej gospodarce ogromne straty i pociąga duże wydatki
socjalne na zasiłki i wysokie obciążenia socjalne przedsiębiorstw2.
2
6
Szerzej M. Kabaj, Dezaktywizacja Polski, „Polityka Społeczna” 2002, nr 8.
Tabela 1. Pracujący i bezrobotni w latach 1990–2001
Ludność w wieku
produkcyjnym1
w mln osób
Lata
1
Pracujący w gospodarce narodowej
(w tys. osób)
Bezrobocie
(w tysiącach osób)2
21,9
22,0
22,0
22,2
22,3
22,5
22,6
22,8
23,0
23,2
23,4
23,7
23,9
x
0,1
0,0
0,2
0,1
0,2
0,1
0,2
0,2
0,2
0,2
0,3
0,2
17 558
16 485
15 772
15 357
15 118
15 282
15 486
15 842
16 229
16 174
15 919
15 480
14 988
x
-1073
-713
-415
-239
+164
+204
+356
+387
-55
-255
-439
-492
2665
1126
2156
2509
2890
2838
2628
2360
1826
1831
2350
2703
3115
przyrost
(spadek) w
stosunku do
poprzedniego
roku
x
+860
+1030
+353
+381
-52
-210
-268
-534
+5
+519
+353
+412
x
x
x
X
0,4
0,7
0,9
2,0
x
x
x
x
-2470
+1111
-1241
-2,6
x
x
x
x
+2624
-1064
+1289
+2,8
przyrost
przyrost
stan na koniec
w stosunku
stan na koniec
(spadek) w
stan na koniec
roku
do poprzedniego
roku
stosunku do
roku
roku
poprzedniego roku
1989
1990
1991
1992
1993
1994
1995
1996
1997
1998
1999
2000
2001
Przyrost (spadek) w okresach
1990-93
1994-97
1998-2001
Przyrost 1990-2001 (w mln osób)
Stopa
zatrudnienia
(Sz)4
1,5
6,5
12,2
14,3
16,4
16,0
14,9
13,2
10,3
10,4
13,1
15,0
17,4
80,2
74,9
71,7
69,2
67,8
67,9
68,5
69,5
70,6
69,7
68,0
65,3
62,7
x
x
x
x
x
x
x
x
Bezrobocie rejestrowane w urzędach pracy; 3 Stopa bezrobocia (Sb) obliczona została jako procentowy udział bezrobotnych w liczbie cywilnej ludności
Liczba bezrobotnych
Liczba pracujących
aktywnej zawodowo, czyli Sb =
x100 ; 4 Sz =
x100 ; 5 Dane szacunkowe.
Liczba pracujących + liczba bezrobotnych
Liczba osób w wieku produkcyjn ym
Źródło: Szacunki własne na podstawie: Roczniki Statystyczne GUS, 1991–2001, Mały Rocznik Statystyczny 2002.
Kobiety 18–59, mężczyźni 18–64;
2
Stopa
bezrobocia
na koniec
roku
(Sb)3
7
4. Trzy mity i koszty dezaktywizacji zasobów pracy
Obfite zasoby pracy są największym bogactwem współczesnej Polski. Szybko zmienia się
struktura zasobów pracy pod względem wieku i wykształcenia. W wiek zdolności do pracy
wchodzą liczne roczniki młodzieży urodzone w okresie drugiego powojennego wyżu
demograficznego. Ten wysoki przyrost zasobów pracy, lepiej wykształconych niż poprzednie
pokolenia, stanowi wielką szansę polskiej gospodarki. Jednak ich zagospodarowanie wymaga
nowej, prozatrudnieniowej i aktywnej polityki gospodarczej, sprzyjającej wzrostowi
inwestycji, ograniczeniu importu bezrobocia przez zmniejszenie deficytu handlowego,
rozwojowi budownictwa mieszkaniowego, promowaniu rozwoju małych i średnich
przedsiębiorstw. Aby odpowiedzieć na pytanie, co czynić, aby utworzyć co najmniej 2 mln
nowych miejsc pracy do 2010 r., trzeba „oczyścić przedpole”, czyli uporać się z pewnymi
mitami w myśleniu o kwestiach zatrudnienia i bezrobocia.
W analizie tej podważamy trzy upowszechniane ostatnio mity:
a) mit pierwszy – stwierdza się, że kraje gospodarczo rozwinięte przeżywają obecnie „koniec pracy”.
Docelowy model rynku pracy opiera się na formule 20:80. Oznacza to, że 20% ludzi zdolnych do
pracy będzie pracować, a 80% pozostanie bierne zawodowo, tzn. w znacznej części ludźmi
bezrobotnymi3. Oznacza to, że rodzi się społeczeństwo jednej piątej4; w ramkach przedstawiono
niektóre elementy formuły 20:80. W Polsce kwestią tą zajmował się Jacek Kuroń w swojej nowej
książce5;
b)
mit drugi – pojęcie pełnego zatrudnienia powinno być wyrzucone z podręczników
ekonomii; jest globalną iluzją.
c) mit trzeci – niskie wykorzystanie zasobów pracy jest powrotem do normalności gospodarki
rynkowej; a obecne bezrobocie (po 12 latach transformacji) jest dziedzictwem PRL; „wysoki
«wyjściowy poziom» bezrobocia jest w znacznym stopniu dziedzictwem PRL-u”6;
Spróbujmy więc dokonać weryfikacji tych dość powszechnie akceptowanych mitów i
stereotypów myślenia, posługując się analizą wykorzystania zasobów pracy w Polsce, a także
analizą porównawczą doświadczeń OECD umożliwiającą poznanie czynników sprawczych
wzrostu prozatrudnieniowego i bezzatrudnieniowego. Zbadanie tych czynników ma nie tylko
3
J. Rifkin, Koniec pracy, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2001.
H.P. Martin, H. Schumann, Pułapka globalizacji, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999, s. 9.
5
J. Kuroń, Działanie. Jeżeli nie panujemy nad swoim życiem, ono panuje nad nami, Wydawnictwo Dolnośląskie,
Wrocław 2002, s. 152–153.
6
M. Orłowski, L. Zienkowski, Zweryfikowane scenariusze zmian makroproporcji rozwoju gospodarki do 2020
r., Studia i Prace Zakładu Badań Statystyczno-Ekonomicznych, Warszawa 2001, s. 5.
4
8
wartość poznawczą, ale także praktyczną. Umożliwia bowiem także kształtowanie polityki
gospodarczej i społecznej, sprzyjającej tworzeniu nowych miejsc pracy i ograniczającej ich
likwidację w gospodarce.
Społeczeństwo jednej piątej?...
W nadchodzącym stuleciu wystarczy 20 procent zdolnej do pracy populacji, aby utrzymać światową
gospodarkę w jej rozmachu. „Nie ma zapotrzebowania na więcej siły roboczej”.
Ale reszta? 80 procent ludzi bez poszukiwanej pracy? „Oczywiście – konstatuje Amerykanin Jeremy Rifkin,
autor książki Koniec pracy – te dolne 80 procent będzie miało nie lada problemy”. Menedżer Gage nie
pozostawia w tym względzie żadnych złudzeń i powiada, że pytanie Hamleta będzie w przyszłości brzmiało: to
have lunch or be lunch, mieć jedzenie albo być zjedzonym.
Już nie społeczeństwo dwóch trzecich, jakiego Europejczycy obawiają się od lat osiemdziesiątych, jest
formułą przyszłego podziału dobrobytu i społecznego statusu. Model świata przyszłości opisuje się obecnie
formułą 20:80. Rodzi się społeczeństwo jednej piątej...
(H.P. Martin, H. Schumann, Pułapka globalizacji, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999, s. 8–9).
Koniec kapitalizmu?...
...Dodajmy nowe technologie, które zmieniają tradycyjne stosunki między pracownikami i kapitalistami. Po
latach walk udało się te stosunki ułożyć na zasadzie kompromisu. Dziś jednak kompromis przestaje działać,
bo potrzeba coraz mniej pracowników, a bogactwo koncentruje się w rękach nielicznych. Jeśli za parę lat
tylko 20 proc. ludzi będzie przydatnych zawodowo, a reszta żyć będzie z zasiłków w tandetnym parku
rozrywki dla pospólstwa, to taki system można nazwać różnie, ale to już na pewno nie będzie kapitalizm...
(J. Kuroń, „Gazeta Wyborcza”, 5–6 października 2002 r.).
9
Panuje dość powszechne przekonanie, że stopy zatrudnienia były w Polsce zbyt wysokie,
gdyż w przedsiębiorstwach występowało nadmierne zatrudnienie, a ich zmniejszenie jest
powrotem do normalności gospodarki rynkowej. Istotnie, w okresie transformacji nastąpiło
zmniejszenie nadmiernego zatrudnienia, ale to nie usprawiedliwia tak wielkiego spadku
zatrudnienia i likwidacji całych gałęzi wytwórczości. Pogląd ten jest więc tylko częściowo
słuszny. Aby to udowodnić, warto zastosować analizę porównawczą. Analiza obejmuje 21
krajów OECD, w tym 10 krajów, które cechują się najwyższą stopą zatrudnienia (grupa A) i
11 krajów (grupa B), które mają niższe stopy zatrudnienia (tab. 2)7. Wśród krajów o
najwyższej stopie zatrudnienia, przekraczającej 78%, znalazły się kraje najwyżej rozwinięte
gospodarczo: Szwajcaria, Norwegia, Dania, USA, Szwecja, W. Brytania, Holandia, Kanada,
Japonia i Portugalia. Średnia (nieważona) stopa zatrudnienia wyniosła 83,2%, co oznacza, że
znakomita większość ludzi w wieku zdolności do pracy pracowała. W tych krajach
odnotowano najniższe bezrobocie, wynoszące średnio 5,6%, czyli stan zbliżony do pełnego
zatrudnienia (tj. taka sytuacja na rynku pracy, gdy bezrobocie nie przekracza 5%). Druga
grupa krajów wykazywała niższe stopy zatrudnienia, ale ciągle średnio zbliżone do 70%.
Obala to trzy mity, upowszechniane przez wielu ekonomistów i polityków. Pierwszy mit
związany jest z „końcem pracy”, przyjmujący formułę 20:80. Otóż w krajach OECD jest
ciągle dokładnie lub prawie odwrotnie (tab. 2). Warto także przyjrzeć się ewolucji stóp
7
Stopę zatrudnienia, wskazującą procent pracujących wśród ludności w wieku produkcyjnym,
obliczyłem dla wszystkich krajów (tab. 4) według własnej, identycznej metody. Metoda ta przyjmuje bardziej
precyzyjną definicję ludności w wieku zdolności do pracy. GUS definiuje wskaźnik zatrudnienia jako relacje
liczby pracujących do ludności powyżej 15. roku życia. Liczba ludności powyżej 15. roku życia wynosiła w
2001 r. 31 mln osób, a liczba pracujących 15,1 mln, a więc tak obliczony wskaźnik zatrudnienia wynosił 49%
[(15,1: 31) x 100]. Do ludności powyżej 15 lat zaliczono prawie 6 mln ludności w wieku poprodukcyjnym
(których 98% nie podejmie pracy) oraz 2 mln osób w wieku 15–17 lat, których 97% uczęszcza do szkół. Metoda
autorska przyjmuje realistyczne granice wieku produkcyjnego: kobiety 18–59 i mężczyźni 18–64, a stopa
zatrudnienia oddaje w sposób najbardziej adekwatny stopień wykorzystania zasobów pracy. OECD przyjmuje
granice wieku produkcyjnego 15–64. Dla porównywalności, wskaźniki dla krajów OECD obliczono według
mojej jednolitej metody (patrz także uwagi pod tab. 4).
Jeżeli natomiast posłużyć się danymi BAEL-u, które sugerują, że pod koniec 2001 r. liczba pracujących
wynosiła 14043 tys., a nie 15,1 mln, a liczba osób w wieku zdolności do pracy prawie 24 mln, co oznacza, że już
pod koniec 2001 r. liczba biernych zawodowo osiągnęła 10 mln osób. (Patrz: Biuletyn Statystyczny nr 4, GUS
2002, s. 50).
Warto dodać, że w BAEL-u przyjęto łagodne kryteria zatrudnienia i najostrzejsze kryteria bezrobocia
(spośród zalecanych przez MOP): „do pracujących zaliczono wszystkie osoby w wieku 15 lat i więcej, które w
okresie badanego tygodnia wykonywały przez co najmniej 1 godzinę pracę przynoszącą zarobek lub dochód...”.
Bezrobotnym jest zatem osoba, która nie została zaliczona do pracujących, a więc nie przepracowała co najmniej
jednej godziny w okresie badanego tygodnia (Aktywność ekonomiczna ludności, GUS 2001). Warto
przypomnieć, że nie wszystkie kraje rozwinięte stosują kryterium jednej godziny. Na przykład w Austrii
przyjmuje się kryterium przepracowania co najmniej 13 godzin w badanym tygodniu; w Danii, Portugalii i USA
przyjmuje się kryterium zaliczania do pracujących osoby, które przepracowały co najmniej 15 godzin w
badanym tygodniu, a do bezrobotnych osoby, które nie przepracowały co najmniej 15 godzin w tygodniu
(Statistical Sources and Methods, Vol. 3, ILO, Geneva 1986).
10
zatrudnienia w dłuższym okresie. Dostępne dane statystyczne w okresie 16 lat przedstawia
poniższe zestawienie:
Grupa krajów/kraj
Stopy zatrudnienia w %
1983
1999
Zmiana w punktach procentowych
OECD
73,8
75,1
+1,3
Unia Europejska
67,5
71,4
+3,9
USA
77,5
84,2
+7,0
Polska
77,9
68,0
-9,9
Źródło: Szacunki własne na podstawie: Employment Outlook, OECD 1997 i 2000 oraz Rocznik Statystyczny
1990.
Drugi mit zakłada, że pełne zatrudnienie8 jest iluzją. Otóż fakty dowodzą, że tak nie jest – 7
spośród 10 krajów o najwyższej stopie zatrudnienia miało poziom bezrobocia poniżej 5%; kraje te
produkowały – w warunkach pełnego zatrudnienia.– 65% całego PKB krajów OECD.
Polska znalazła się w grupie krajów o najniższej stopie zatrudnienia (dane za 2001 r.).
W grupie tej znajdujemy Turcję (59,2%), Włochy (59,8%), Hiszpanię (61,3%) i Polskę
(62,7% do 57% w zależności od oceny liczby pracujących w gospodarce narodowej – patrz
tab. 2). Odrzucamy więc także trzeci mit, mówiący, że spadek wskaźników zatrudnienia
w Polsce w okresie transformacji jest powrotem do normalności gospodarki rynkowej.
Analiza ta wykazuje, że średnia stopa zatrudnienia w krajach należących do grupy B wyniosła
68%, a stopa bezrobocia – 9,9%. W Polsce w 2001 r. stopa zatrudnienia była niższa (62,7%–
57%), a stopa bezrobocia znacznie wyższa (17,4%). Gdyby przyjąć średnią stopę zatrudnienia
krajów UE (71,4%), wówczas liczba pracujących wyniosłaby w Polsce w 2001 r. nie 15,0 mln
osób, ale 17,1 mln, czyli byłaby o 2 mln większa, a bezrobocie prawdopodobnie
zmniejszyłoby się do 1,5 mln osób, a nie ponad 3,1 mln (patrz tab. 2). Gdyby natomiast
przyjąć średnią stopę zatrudnienia krajów OECD (75,1%), wówczas zatrudnienie wyniosłoby
blisko 18 mln osób i byłoby o blisko 3 mln większe niż faktyczne na koniec 2001 r. (tab. 1 i
wykres 3).
8
Pełne zatrudnienie występuje wówczas, gdy stopa bezrobocia nie przekracza 5% czynnych zawodowo.
11
Tabela 2. Kraje o najwyższych i najniższych stopach zatrudnienia (1999)*
Kraje
A. Kraje o najwyższej stopie zatrudnienia
1. Szwajcaria
2. Norwegia
3. Dania
4. USA
5. Szwecja
6. Wielka Brytania
7. Holandia
8. Kanada
9. Japonia
10. Portugalia
Średnia (nieważona)
B. Kraje o niskiej i najniższej stopie zatrudnienia
1. Finlandia
2. Niemcy
3. Czechy
4. Irlandia
5. Francja
6. Belgia
7. Węgry
8. Hiszpania
9. Włochy
10. Turcja
11. Polska
1989
1999
2000
(a) 2001 (pracujący – dane RS)
(b) 2001 (pracujący – dane BAEL X–XII)
(c) 2002 (pracujący – dane BAEL I–III)
Średnia (nieważona)
Średnie ważone
Unia Europejska (15 krajów)
UE – prognoza do 2010 r.
OECD (ogółem 29 krajów)
Stopa zatrudnienia w % (Sz)
Stopa bezrobocia w %
89,0
88,9
87,2
84,2
83,1
81,7
80,8
79,9
78,5
76,7
83,2
3,1
3,2
5,2
4,3
7,1
6,1
3,6
7,6
4,9
4,6
5,6
75,2
73,5
75,1
71,2
68,2
67,1
63,5
61,3
59,8
59,2
10,3
8,7
8,7
5,8
11,8
8,7
7,0
15,9
11,8
7,7
80,2
68,0
65,3
62,7
58,5
57,0
68,0
x
13,1
15,1
17,4
18,5
71,4
80,0
75,1
9,3
.
6,4
9,9
* Stopy zatrudnienia (Sz) opracowane w oparciu o własną metodę (różniącą się od metody GUS), w sposób
następujący:
Sz =
Liczba pracujących
× 100 . GUS stosuje następującą metodę liczenia wskaźnika
Ludność (kobiety 18 - 59; mężczyźni18 - 64)
Pracujący
. Metoda ta pozbawiona jest treści ekonomicznej, gdyż w mianowniku są
Ludność 15 +
dwie grupy ludności, które nie stanowią potencjału pracy, a mianowicie młodzież od 15. do 17. roku życia,
której większość uczęszcza do szkół, oraz ludność w wieku poprodukcyjnym, której ponad 95% nie jest
zatrudnionych (blisko 6 mln osób).
zatrudnienia: Wz =
Źródło: Szacunki własne na podstawie: Employment Outlook, OECD 2000 oraz Roczniki Statystyczne GUS
1991–2001.
12
Tabela 3. Poziom zatrudnienia w Polsce i potencjalny wzrost po osiągnięciu standardów
UE, OECD, Czech i Portugalii
Wyszczególnienie
A. Stan wyjściowy (2001)
B. Potencjalny poziom i wzrost
zatrudnienia po osiągnięciu stopy
zatrudnienia (Sz)
(1) Sz – średnia w krajach UE
(2) Sz – średnia dla krajów OECD
(3) Sz – Czechy
(4) Sz – Portugalia
a
Ludność
w wieku
produkcyjnym
– Lp (mln)
24,0
Stopy
zatrudnienia
(Sz)
w%
62,7
Liczba
pracujących
(mln)
(Lp x Sz)a
15,0b
Potencjalny
wzrost
zatrudnieniac
(mln)
x
x
x
x
x
71,4
75,1
75,1
76,7
17,1
18,0
18,0
18,4
+2,0
+2,9
+2,9
+3,3
Potencjalny
wzrost PKBd
(mld zł)
x
+96,7
+140,2
+140,2
+159,5
Ludność pracująca x stopy zatrudnienia w Polsce, UE, OECD, Czechach i Portugalii
b
Liczba pracujących na koniec roku według szacunków GUS; według BAEL-u liczba pracujących w trzecim kwartale
wynosiła 14 043 tys. osób i była o 1,1 mln niższa niż szacuje GUS (Biuletyn Statystyczny 2002, nr 4, s. 50).
c
Różnica między faktycznym poziomem zatrudnienia w Polsce w 2001 r. a poziomem wynikającym ze stopy zatrudnienia
odnotowanym w UE, OECD, Czechach i w Portugalii.
d
Potencjalny wzrost PKB wynikający z osiągnięcia poziomu zatrudnienia według standardów UE, OECD, Czech i
Portugalii.
Wykres 1. Potencjalny wzrost zatrudnienia i PKB po osiągnięciu w Polsce aktualnej
stopy zatrudnienia (Sz) krajów UE, OECD, Czech lub Portugalii
4
+159
+140
+2,9
3
+140
140
+2,9
120
+97
2
100
+2,0
80
60
1
40
Przyrost PKB w mld zł
20
0
ia
al
Po
rtu
g
Cz
ec
hy
EC
D
O
E
U
lia
Po
rtu
ga
Sz
-
Cz
ec
hy
Sz
-
EC
D
O
Sz
-
U
E
0
Sz
-
Przyrost zatrudnienia w mln osób
+3,3
160
13
Dalej, gdyby osiągnąć stopy zatrudnienia Czech lub Portugalii (mniej rozwiniętych krajów
OECD), wówczas poziom zatrudnienia w Polsce wyniósłby 18–18,4 mln osób, a więc byłby
o 2,9–3,3 mln wyższy niż obecnie.
Przeprowadziliśmy także analizę potencjalnego wzrostu produktu krajowego brutto
(przy obecnej produktywności) w miarę osiągania wyższego wzrostu zatrudnienia.
Potencjalny wzrost PKB sięga od 97 mld zł do 159 mld rocznie w zależności od przyjętej
stopy zatrudnienia. Roczne koszty zasiłków i innych świadczeń uległyby zmniejszeniu od
4–5 mld zł rocznie. Analiza ta wskazuje na ogromne znaczenie osiągnięcia optymalnej stopy
zatrudnienia nie tylko dla rynku pracy, ale dla całej gospodarki narodowej. Warto
przypomnieć dla porównania, że PKB w 2002 r. wyniesie około 745 mld zł, a przewidywane
całkowite dochody budżetu państwa wyniosą około 145 mld zł. Oznacza to, że zwiększenie
zatrudnienia do poziomu optymalnego i ograniczenie bezrobocia może umożliwić
w najbliższych latach zwiększenia PKB od 13% do 21%.
Tak
więc
powrót
do
normalności
gospodarki
rynkowej
nie
polega
na
usprawiedliwianiu gigantycznego marnotrawstwa zasobów pracy i najwyższej stopy
bezrobocia wśród 29 krajów OECD, ale do odwrócenia zabójczej dla ludzi i gospodarki
tendencji przemieszczania zasobów pracy ze sfery tworzenia produktu społecznego do sfery
bierności zawodowej i uczestnictwa w podziale PKB w formie zasiłków, korzystanie z
których jest koniecznością, ale jest także dużym obciążeniem gospodarki i nie przynosi
ludziom satysfakcji ani moralnych, ani materialnych.
Powstaje pytanie – czy można tę niekorzystną tendencję odwrócić i jak to uczynić? Czy
integracja naszej gospodarki z Unią Europejską ułatwi osiąganie tego celu, czy też utrudni?
II. CZY RYNEK PRACY W POLSCE JEST MAŁO ELASTYCZNY?
Już postawienie tego pytania wzbudzi zdziwienie i oburzenie wielu ekonomistów,
przedsiębiorców i polityków. Panuje bowiem powszechne przekonanie, że główną, a może
nawet wyłączną, przyczyną masowego bezrobocia w Polsce jest sztywny, nadmiernie
regulowany i mało elastyczny rynek pracy. A więc jedyną drogą do wzrostu zatrudnienia
i tworzenia nowych miejsc pracy jest deregulacja rynku pracy.
Deregulajca jest niemal słowem magicznym, powtarzanym codziennie w mediach, które
opanowało umysły ekonomistów, rodząc nadzieje na rozwiązanie problemów, których
przyczyny
14
leżą
jednak
głównie
w
sferze
polityki
makroekonomicznej:
wzrostu
gospodarczego, popytu, inwestycji, stopy procentowej kursu walutowego i importu
bezrobocia.
Co jednak oznacza deregulacja? Rzecz w tym, że nigdy i nigdzie nie określono zakresu tego
pojęcia (patrz ramka). Być może dlatego, że nikt nie chce powiedzieć prawdy, gdyż jest ona
wstydliwa. Jednak intencje publikowanych ostatnio dokumentów i deklaracji (np. „Manifestu
Kapitalistycznego”(?) są nader oczywiste.
Chodzi głównie o trzy fundamentalne zmiany: po pierwsze – o pełną swobodę zwalniania
pracowników, po wtóre – o nieograniczoną swobodę zmniejszania wynagrodzeń
pracowników, po trzecie – o dalsze zmiany Kodeksu pracy ograniczające prawa
pracowników. Niektórzy zwolennicy deregulacji sądzą, że gdyby zlikwidować Kodeks pracy i
wszelkie regulacje wynagrodzeń, np. regulacje dotyczące najniższego wynagrodzenia, wtedy
wystąpiłby proces tworzenia miejsc pracy i ograniczenia bezrobocia.
Sekretarz Stanu do spraw Zatrudnienia USA, R. Reich, o elastyczności rynku pracy
„Pojęcie „elastyczności rynku pracy” jest bardzo pojemne i mało klarowne. „Nie wiem, co oznacza
słowo «elastyczność» (flexibility). Rzadko w dyskusjach międzynarodowych sens pojęcia przechodzi tak
bezpośrednio od niejasności do braku wszelkiej treści... Niektórzy ludzi, gdy mówią o elastyczności rynku
pracy, mówią o swobodzie pracodawców w zwalnianiu pracowników, o wolności w redukowaniu
wynagrodzeń. Powiem wam coś: ten rodzaj swobody nie prowadzi do wyższego poziomu życia w żadnym z
naszych krajów”
(Z wystąpienia na Międzynarodowej Konferencji Pracy w Genewie w czerwcu 1994 r.)
Racjonalna deregulacja rynku pracy, kojarząca optymalne interesy pracodawców i
pracowników i przestrzegająca norm międzynarodowego kodeksu pracy (ILO) oraz Karty
Społecznej Rady Europy, jest oczywiście pożądana. Jednakże powinna być oparta na
odpowiedzi na pytanie – czy naprawdę rynek pracy w Polsce jest sztywny, a jeżeli tak, to na
czym ta sztywność polega? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie. Są dwie miary
elastyczności rynku pracy.
1. Miary elastyczności rynku pracy
Ruch zatrudnionych
Pierwszą dostępną miarą elastyczności (sztywności) rynku pracy jest ruch zatrudnionych,
obejmujący zwolnienia i przyjęcia do pracy. Warto zatrzymać się na chwilę nad definicją
15
ruchu zatrudnionych. Ruch zatrudnionych jest bardzo szerokim pojęciem, ukazuje tempo
realokacji pracowników w gospodarce, która może wynikać z kilku różnych powodów: (1) z
dynamiki tworzenia i likwidacji miejsc pracy; (2) z procesów ruchu zatrudnionych na
istniejących stanowiskach pracy; (3) z ruchu zatrudnionych między sferą bezrobocia a
zatrudnieniem i odwrotnie.
Wynika z tego, że ruch miejsc pracy (tworzenie i likwidacja) jest tylko jednym z wielu
elementów ruchu zatrudnionych, ale elementem podstawowym i najważniejszym z punktu
widzenia elastyczności rynku pracy i przyrostu lub ubytku miejsc pracy.
Poniższe tabele przedstawiają skalę i ewolucję ruchu zatrudnionych w okresie dziesięciu lat.
Analiza tych danych nasuwa trzy obserwacje.
Po pierwsze, w gospodarce występuje duża ruchliwość zatrudnionych (przyjęcia
i zwolnienia), sięgająca nieustannie 3,5 mln osób. Jest to głównie mobilność zawodowa (i
stanowiskowa); mobilność przestrzenna w Polsce jest relatywnie niska.
Tabela 4. Przyjęcia i zwolnienia z pracy w latach 1990–2000 (w tys. osób)
2594,4
2726,9
2040,3
1887,5
1971,4
2025,8
1830,8
Różnica
wzrost (+)
spadek zatrudnienia (-)
-1141,8
-1006,3
-398,4
+93,9
+128,5
-77,8
-209,3
Współczynnik
ruchu
zatrudnionych*
46,3
42,9
40,3
45,2
47,4
48,5
46,3
653,4
203,1
257,0
-122,9
-24,1
+5,3
42,6
72,6
59,3
Rok
Przyjęcia
do pracy
Zwolnienia
z pracy
1990
1991
1992
1995
1998
1999
2000
1452,6
1720,6
1641,9
1981,4
2099,9
1948,0
1623,5
W tym
Przemysł
Budownictwo
Handel i naprawy
530,5
179,0
251,7
* Suma współczynników przyjęć i zwolnień, zdefiniowanych w załącznikach 1 i 2.
Źródło: Załączniki 1 i 2.
Po wtóre, w latach 1990–1992, a następnie w latach 1999–2000 liczba zwolnionych z pracy
znacznie przewyższa liczbę przyjętych, co generowało duży przyrost bezrobocia.
Po trzecie, nastąpiła jednokierunkowa zmiana w strukturze zwolnień w drodze
wypowiedzenia: spada systematycznie udział wypowiedzeń stosunku pracy przez
pracowników z 548 tys. w 1990 r. do 207 tys. w 2000 r. (tj. z 50,6% do 29,7%). Rośnie
natomiast odsetek zwolnień przez zakład pracy, co oznacza aktywną politykę firm
16
zmierzającą do dostosowania liczby zatrudnionych do realnych potrzeb wynikających z
popytu efektywnego (z 49,4% w 1990 do 70,3% w 2000).
Tabela 5. Struktura zwolnień z pracy w drodze wypowiedzenia
Ogółem zwolnienia
w drodze
wypowiedzenia (tys.)*
1083,5
807,4
675,2
692,1
696,4
Lata
1992
1995
1998
1999
2000
W tym
Przemysł
Budownictwo
W tym
przez zakład pracy
przez pracowników
tys.
w%
tys.
w%
535,8
49,4
547,7
50,6
422,8
52,4
384,6
47,6
375,8
55,6
299,4
44,3
455,0
65,7
237,1
34,3
489,7
70,3
206,7
29,7
266,0
73,6
198,6
47,3
74,7
64,3
67,4
26,3
25,3
35,7
* Liczba osób zwolnionych w drodze wypowiedzenia stanowi jedynie część ogólnej liczby zwolnień. Do liczby
zwolnionych z pracy zaliczono osoby, z którymi rozwiązano umowę o pracę w drodze wypowiedzenia przez
pracownika lub zakład pracy łącznie ze zwolnieniami grupowymi, a także osoby, które przeniesiono na
emeryturę lub rentę z tytułu niezdolności do pracy, osoby, które porzuciły pracę, a także – ze względów
ewidencyjnych – osoby zmarłe. Ponadto do liczby przyjętych do pracy lub zwolnionych z pracy zaliczono osoby
przeniesione służbowo lub przyjęte z innego zakładu pracy na podstawie porozumienia między podmiotami, a
także osoby powracające do pracy i odchodzące z pracy na urlopy wychowawcze, bezpłatne i rehabilitację.
Źródło: Załączniki 1 i 2.
Dodatkowym źródłem informacji o realokacji miejsc pracy są dane pośrednictwa pracy,
informacje o „odpływie” bezrobotnych z urzędów pracy i kierunki tego odpływu (patrz tab.
6).
Tabela 6. Najważniejsze przyczyny wyrejestrowań bezrobotnych z ewidencji urzędów
pracy w 1999 i 2000 r.
Wyszczególnienie
Ogółem „odpływ”
w tym z powodu:
podjęcia pracy
nie potwierdzenia gotowości do podjęcia pracy
rozpoczęcia szkolenia lub stażu
1999
2000
tys.
2047,7
%
100,0
tys.
2123,3
%
100,0
1010,0
660,0
173,2
49,3
32,2
8,5
1063,9
701,0
147,0
50,1
33,0
6,9
Źródło: Krajowy Urząd Pracy.
W każdym roku „odpływ” bezrobotnych przekracza 2 mln osób. Spośród wyrejestrowanych
mniej więcej co drugi bezrobotny podejmuje zatrudnienie, inni rozpoczynają szkolenie,
przechodzą na emeryturę, rentę itd. lub nie potwierdzają gotowości do podjęcia pracy.
W porównaniu z innymi krajami w transformacji ruchliwość zatrudnionych jest w Polsce
wysoka, a w porównaniu
z krajami OECD, gdzie współczynniki ruchu zatrudnionych
mieszczą się w przedziale od 25% do 40%, jest bardzo wysoka.
17
Wyłania się pytanie: czy słuszna jest powszechnie głoszona teza o dużej sztywności rynku
pracy w Polsce, gdy w każdym roku prawie 3,5–4,0 mln osób zmienia pracę na nieco ponad
10 mln pracowników najemnych?
2. Elastyczność zatrudnienia
Drugą miarą jest mierzenie stopnia elastyczności lub sztywności stosunku pracy. Nie jest to
zadanie łatwe wskutek braku jednego (lub uniwersalnego) ilościowego miernika (wskaźnika),
który mógłby pełnić rolę barometru.
Jest jednak możliwe posługiwanie się zespołem wskaźników w celu klasyfikacji krajów pod
względem elastyczności rynku pracy. Posługując się literaturą przedmiotu, można stwierdzić,
że stosowane są trzy miary elastyczności rynku pracy:
(1) indeks prawnej ochrony zatrudnienia,
(2) wskaźnik
pozycji
przetargowej
związków
zawodowych
(siły
związków
zawodowych),
(3) obciążenia wynagrodzeń podatkami i składkami na ubezpieczenie społeczne.
Analizę prawnej ochrony stosunku pracy znajdujemy w ekspertyzie Banku Światowego9.
Wyniki ekspertyzy Banku Światowego ilustruje tab. 7.
Analiza porównawcza obala tezę o dużej sztywności polskiego rynku pracy. Wśród siedmiu
krajów Centralnej i Wschodniej Europy Polska znalazła się na drugim miejscu pod względem
prawnej ochrony zatrudnienia, a wśród 26 krajów poddanych analizie Polska zajmowała 10
miejsce.
Porównawcza analiza empiryczna ruchu zatrudnionych oraz prawnej ochrony zatrudnienia
sugeruje, że Polska znalazła się wśród krajów (OECD i KCiWE) o wyskiej elastyczności
rynku pracy. Nie oznacza to oczywiście, że nie należy poszukiwać możliwości dalszego
zwiększenia elastyczności rynku pracy, jeżeli będą one sprzyjać wzrostowi zatrudnienia, ale
nie należy oczekiwać, że umożliwi to znaczne zwiększenie zatrudnienia i zmniejszenie
bezrobocia.
9
Does Eurosclerosis Matter? Institutional Reform and Labour Market Performance in Central and Eastern
European Countries in the 1990s. The World Bank, November 2001, s. 36.
18
Tabela
7.
Wskaźniki
Ustawowej
Ochrony
Zatrudnienia
w
krajach
OECD
i w krajach aspirujących do Unii Europejskiej
Stopień ochrony zatrudnienia
Wersja I
Wersja II2
Wersja I
Ranking
Indeks Ranking Indeks Ranking
ogółem3
1
Kraje
OECD
Austria
Belgia
Dania
Finlandia
Francja
Niemcy
Irlandia
Włochy
Holandia
Norwegia
Portugalia
Hiszpania
Szwecja
Szwajcaria
W. Brytania
Kanada
USA
Japonia
Australia
UE przeciętnie4
OECD przeciętnie5
Kraje Centralnej i Wschodniej
Europy (KCiWE)
Republika Czeska
Estonia
Węgry
POLSKA
Rumunia
Słowacja
Słowenia6
KCiWE przeciętnie
Wersja II
Ranking
ogółem
2,2
2,1
1,2
2,0
3,0
2,5
0,9
3,3
2,1
2,6
3,7
3,1
2,2
1,0
0,5
0,6
0,2
2,4
0,9
2,2
1,9
12
10
8
9
17
15
4
19
11
16
20
18
13
6
2
3
1
14
5
x
x
2,3
2,5
1,5
2,1
2,8
2,6
1,1
3,4
2,2
2,6
3,7
3,1
2,6
1,5
0,9
1,1
0,7
2,3
1,2
2,4
2,0
12
13
8
9
17
16
5
19
10
15
20
18
14
7
2
4
1
11
6
x
x
16
14
8
13
22
20
4
25
15
21
26
23
17
6
2
3
1
19
5
x
x
15
17
8
12
22
21
5
24
13
20
26
23
19
7
2
4
1
14
6
x
x
1,7
2,3
1,4
1,6
2,0
2,9
(1,8)
2,0
3
5
1
2
4
6
(4)
x
2,1
2,6
1,7
2,0
2,4
3,5
(2,3)
2,4
3
5
1
2
4
6
(4)
x
11
18
9
10
12
24
(12)
x
11
18
9
10
16
25
(16)
x
1
2
Średnia ważona indeksów kontraktów regularnych i czasowych; Średnia ważona indeksów kontraktów
3
regularnych, czasowych i zwolnień grupowych; Ranking zwiększa się wraz ze wzrostem ochrony zatrudnienia
4
Średnia dla 15 krajów UE;
kodeksu pracy.
5
Średnia dla 29 krajów OECD;
6
Dane oparte na proponowanych zmianach
Źródło: M. Riboud, C. Sánchez-Páramo, C. Silva-Jáuregui, Does Eurosclerosis Matter? Institutional Reform and
Labour Market Performance in Central and Eastern European Countries in the 1990s. The World Bank,
November 2001, s. 36.
19
III. MECHANIZMY I GŁÓWNE CZYNNIKI TWORZENIA I LIKWIDACJI
MIEJSC PRACY: PORÓWNANIE DWÓCH DIAMETRALNIE
ODMIENNYCH OKRESÓW
1. Odmienność dwóch okresów i strategii wzrostu
Badanie czynników sprawczych tworzenia i likwidacji miejsc pracy oparte będzie na analizie
porównawczej dwóch diametralnie różniących się okresów rozwoju. W okresie ostatnich 8 lat
(1994–2001) gospodarka polska rozwijała się według dwóch różnych scenariuszy lub
strategii. Pierwszy okres (1994–1997) cechował się wysokim tempem wzrostu PKB (6,2%
średniorocznie), relatywnie wysokim tempem wzrostu zatrudnienia (1,9% średniorocznie) i
ograniczeniem bezrobocia (z 2,8 mln osób w 1994 r. do 1,8 mln osób w 1997 r.).
Drugi okres (1998–2001) cechuje prawie o połowę niższe tempo wzrostu i spadek
zatrudnienia o 1,2 mln osób i wzrost bezrobocia o 1,3 mln osób.
Odmienność tych okresów w sferze zatrudnienia ilustrują wykres 2 oraz tabele 8 i 9.
Tabela 8. Dwa etapy wzrostu PKB i zatrudnienia
PKB
Okresy
1994–1997
1998–2001
Zatrudnienie
Indeks
Średnie roczne
Indeks
Średnie roczne
127,3
114,6
6,2
3,5
107,3
92,3
+1,8
-2,0
Współczynnik
absorpcji
zatrudnienia*
(Uz)
0,29
-0,53
* Współczynnik absorpcji zatrudnienia określa procentowy wzrost zatrudnienia na 1% wzrostu PKB.
Źródło: Obliczono na podstawie tabeli 8.
Tabela 9. Przyrost liczby pracujących w dwóch okresach: 1994–1997 i 1998–2001
Stan
Przyrost
Przyrost
w procentach
w tysiącach
1993
15118
x
1997
16229
1994–1997
+1111
+7,3
2001
14988
1998–2001
-1241
-7,7
Źródło: Tab. 8.
20
Wykres 2. Przyrosty i spadki zatrudnienia w latach 1994–2001 (w tys. osób)
Przyrosty w tys.
500
387
400
356
300
164
200
204
100
Okres likwidacji miejsc pracy (-1,2 mln)
0
-100
Okres tworzenia miejsc pracy (+1,1 mln)
-55
-200
-255
-300
-400
-439
-500
-492
-600
1994
1995
1996
1997
1998
1999
2000
2001
Jak widać wszystkie procesy przebiegały w sposób diametralnie różny w tych dwóch
okresach.
W pierwszym okresie (1994–1997) przedsiębiorcy zwiększali zatrudnienie; liczba przyjęć
była większa od liczby zwolnień; łącznie utworzono (netto) w całej gospodarce ponad 1 mln
miejsc pracy. Zatrudnienie zwiększyło się o 7,3%. W drugim okresie przedsiębiorcy
zlikwidowali 1241 tys. miejsc pracy (netto), zatrudnienie spadło o 7,7%.
Jakie czynniki sprawcze spowodowały przejście z gospodarki tworzącej miejsca pracy do
gospodarki likwidującej je w sposób masowy?
W dyskusjach publicznych dominują trzy hipotezy uzasadniające likwidację ponad
1,2 mln miejsc pracy w latach 1998–2001.
Pierwsza hipoteza odnosi się do zbyt wysokich podatków. Podatki są istotnie zbyt
wysokie. Jednakże w okresie wzrostu zatrudnienia (1994–1997) były jeszcze wyższe, co
ilustruje tabela 10. Dlaczego więc w warunkach wyższych podatków (1994–97)
przedsiębiorcy tworzyli nowe miejsca pracy, a w warunkach obniżania podatków (1998–
2001) masowo je likwidowali?
21
Tabela 10.
Podatek od osób prawnych (CIT) i fizycznych (PIT) oraz składki na
ubezpieczenia społeczne w wybranych krajach (1998)
Składka na
Maksymalna stopa
Stopa podatku
ubezpieczenie
podatku dochodowego
Kraj
od osób prawnych
społeczne (procent
od osób fizycznych
(CIT)a
wynagrodzenia brutto)
(PIT)
1. Niemcy
45
34
53
2. Belgia
40
36
55
3. Portugalia
37
28
40
4. Włochy
37
39
46
5. Holandia
35
37
60
6. Hiszpania
35
29
47
7. Czechy
35
35
40
8. Grecja
35
34
45
9. Austria
34
38
50
10. Francja
33
42
54
11. Dania
34
10
58
12. Irlandia
32
16
46
13. W. Brytania
31
17
40
14. Polska
1996
40
33
45b
1997
38
33
45
1998
36
33
40
2000
40
30
33
2001
40
28
33
2002
28
33
40
15. Szwecja
28
29
56
16. Finlandia
28
26
38
17. Węgry
18
40
42
18. Rosja
13
.
.
a
Corporate tax rate.
b
Podatek od osób fizycznych kształtował się w Polsce następująco: 20%, 30% i 40% w latach 1992–93, 21%,
33% i 45% w latach 1994–1997 i 19%, 30%, 40% począwszy od 1998 r.
Źródło: OECD, The tax-benefit Position Production Workers; ILO, Studies on the Dimension of Globalization
(Poland), Geneva 2001; Podatek dochodowy od osób prawnych, Wyd. C.H. Beck, Warszawa 2000.
22
Druga hipoteza dotyczy zbyt wysokich i szybko rosnących kosztów pracy.
Postanowiliśmy tę hipotezę zweryfikować. Czy naprawdę rosną w Polsce koszty pracy?
Warto przypomnieć, że łączne jednostkowe koszty pracy (tzn. bezpośrednie i pośrednie –
składki i podatki socjalne) rosną wówczas, gdy wynagrodzenia (i obciążenia socjalne) rosną
szybciej niż rośnie produktywność i wydajność. W Polsce produktywność zwiększała się
znacznie szybciej niż jednostkowe koszty pracy, a więc wystąpiło zmniejszenie kosztów
pracy na jednostkę produktywności (wydajności) w obu omawianych okresach: w całej
gospodarce o 14%, w przemyśle przetwórczym o 38%, a w budownictwie o blisko 21%
(tabela 11). W drugim okresie (1998–2001) zmniejszenie kosztów pracy było głębsze niż
w pierwszym (1994–1997), a mimo tego nastąpił głęboki spadek zatrudnienia. Warto dodać,
że koszty pracy są w Polsce ciągle wielokrotnie niższe niż w krajach UE, co ilustruje rys. 3.
Trzecia hipoteza dotyczy sztywności kodeksu pracy. Kodeks pracy wymagał zmian,
niektóre z nich wprowadzono ostatnio. Jednakże w obu okresach obowiązywał ten sam
kodeks pracy; w pierwszym okresie (1994–1997) jednak nie przeszkadzał zwiększaniu
zatrudnienia, a w drugim (1998–2001) stał się, jak utrzymują niektórzy ekonomiści,
przyczyną likwidacji miejsc pracy.
Z analizy tej nie wynika, że czynniki wyżej wymienione nie odgrywały głównej roli
w tworzeniu i likwidacji miejsc pracy. Jakie więc czynniki odegrały rolę decydującą?
23
Tabela 11. Produktywność (wydajność) i koszty pracy w latach 1994–2001
Wyszczególnienie
PKB/produkcja
sprzedana
Pracujący
(ceny stałe)
Produktywność
(wydajność)
Realne
łączne koszty
pracy
Jednostkowe koszty pracy
(
Indeks kosztów pracy
)
Indeks produktywności
początek okresu = 100
Gospodarka narodowa
Przemysł przetwórczy
Budownictwo
1994–1997
127,3
106,2
119,9
115,1
96,0
1998–2001
114,6
94,2
121,7
109,8
90,0
1994–2001
145,9
100,0
145,9
126,4
86,4
1994–1997
157,8
103,1
153,1
119,9
78,3
1998–2001
116,3
84,7
138,9
109,7
78,9
1994–2001
183,5
86,3
212,6
131,5
61,9
1994–1997
133,1
105,5
126,2
114,4
90,6
1998–2001
117,1
93,9
124,7
109,1
87,5
1994–2001
156,9
99,1
157,4
124,8
79,3
Źródło: Szacunki na podstawie Roczników Statystycznych Pracy 1997–2001, małego Rocznika Statystycznego 2002 i Koszty pracy w gospodarce narodowej w 2000 r.
24
Wykres 3. Koszt 1 godziny pracy przepracowanej w Polsce* i w wybranych krajach UE
w 1999 r. w przetwórstwie przemysłowym (euro)**
28,4
Niemcy
Belgia
27,4
Szwecja
25,6
Dania
25,4
Austria
25,1
Francja
23,7
W. Brytania
19,2
17,9
Włochy
Hiszpania
16,2
Irlandia
15,6
9,9
Grecja
Portugalia
6,2
3,9
Polska
0
5
10
15
20
25
30
* W 2000 r.
** Łącznie ze składkami na ZUS i innymi kosztami pośrednimi.
Źródło: GUS, Koszty pracy w 2000 r., Warszawa 2001.
25
2. Wybrane główne czynniki determinujące tworzenie lub likwidację miejsc pracy
Wzrost gospodarczy, inwestycje i zatrudnienie
Zatrudnienie w każdej gospodarce jest funkcją wzrostu gospodarczego, inwestycji,
popytu krajowego, eksportu i importu. Dwa wymienione wyżej okresy różnią się we
wszystkich tych parametrach. (tabela 12).
Tabela 12. Wzrost PKB, inwestycji i popytu w okresie 1994–2001
Wyszczególnienie
Przyrost procentowy w stosunku do roku poprzedniego
1994
1995
1996
1997
1998
1999
2000
2001
Produkt krajowy brutto
5,2
7,0
6,0
6,8
4,8
4,1
4,0
1,0
Popyt krajowy
3,1
7,0
9,6
6,4
6,4
4,8
2,8
-2,0
Inwestycje (w cenach stałych)
8,1
17,1
19,2
22,2
15,3
5,9
1,4
-9,5
Pracujący
1,1
1,3
2,3
2,9
-0,2
-1,6
-2,8
-3,2
16,0
14,9
13,2
10,3
10,4
13,0
15,0
17,5
Stopa bezrobocia
(w % czynnych zawodowo)
Źródło: Tabela 1 (załącznik).
Tempo wzrostu PKB było w drugim okresie prawie dwukrotnie niższe niż w latach
wzrostu zatrudnienia. W pierwszym okresie inwestycje zwiększyły się o ponad 80%, w
drugim już tylko o 13%. Podobną ewolucję wykazał popyt, którego tempo wzrostu było
wysokie i zbliżone do wzrostu PKB. Współzależność między popytem, inwestycjami a
zatrudnieniem potwierdzają w pełni badania empiryczne (wykres 4).
26
Wykres 4. Przyrost (spadek) PKB, inwestycji (w %, w cenach stałych), zatrudnienia i bezrobocia (w tys. osób) w stosunku do roku
poprzedniego (1990–2001)
22
20
18
16
14
12
10
8
6
4
2
0
-2
-4
-6
-8
-10
-12
-14
-16
-18
-20
Źródło: Tabela 1.
1991
1992
1993
1994
995
1996
1997
1998
1999
2000
2001
1400
1300
1200
1100
1000
900
800
700
600
500
400
300
200
100
0
-100
-200
-300
-400
-500
-600
-700
-800
-900
-1000
-1100
-1200
1989=10
Inwestycje (lewa skala)
Bezrobocie (prawa skala)
Wzrost (spadek) w tys. osób
Wzrost (spadek) w %
1990
Zatrudnienie (prawa skala)
27
3. Nadmierna penetracja importowa i jej wpływ na likwidację miejsc pracy
w Polsce
(1) Dlaczego wzrost gospodarczy nie generuje zatrudnienia?
Przedstawione dotychczas determinanty (wzrost PKB, popytu i inwestycji) nie wyjaśniają w
pełni przyczyn likwidacji ponad 1,2 mln miejsc pracy i wzrostu bezrobocia o 1,3 mln osób w
latach 1998–2001. Średnie roczne tempo wzrostu PKB było prawie dwukrotnie wolniejsze niż
w poprzednim czteroleciu, ale ciągle wynosiło 3,5% rocznie.
Dla porównania warto przypomnieć, że w Unii Europejskiej w latach 1996–2000 średnie
tempo wzrostu wynosiło 2,6% rocznie, a zatrudnienie nie tylko nie zmniejszyło się, ale rosło
średnio o 1,1% rocznie, co umożliwiło utworzenie w okresie pięciu lat 9,6 mln miejsc pracy
(netto) i zmniejszenie bezrobocia z 18 mln do 13 mln osób, a stopy bezrobocia z 11,1% do
8,5%10. W USA w tym samym okresie średnie roczne tempo wzrostu wynosiło 4,2%, a
zatrudnienia 1,6%, co umożliwiło utworzenie 8,2 mln miejsc pracy (netto)11.
Inwestycje i popyt krajowy zwiększyły się w Polsce wolniej niż w poprzednim okresie, ale
wzrosły w okresie 4 lat (1998–2001) odpowiednio o +13,3% i +12,4%. To także nasuwa
wątpliwości, dlaczego wystąpił tak głęboki proces likwidacji miejsc pracy.
W rozumowaniu naszym brak jest jednak ważnego ogniwa. Wiadomo, że rosnący popyt
krajowy może być zaspokajany przez produkcję krajową lub import. W pierwszym
przypadku tworzone są (lub utrzymywane) miejsca pracy, w drugim nie powstaną nowe
miejsca pracy lub są likwidowane. Nowe miejsca będą tworzone w krajach eksportujących do
Polski i mających nadwyżkę w obrotach towarowych.
Jest to kwestia niemal całkowicie ignorowana przez politykę gospodarczą, pominięto ją
w programie rządu „Przedsiębiorczość – rozwój – praca”. Ciągle zapomina się o tym, że
w polskiej gospodarce nastąpiła prawie całkowita liberalizacja stosunków ekonomicznych z
zagranicą. W styczniu 1997 r. zniesiono podatek graniczny. Stawki celne na artykuły nierolne
zmniejszono z 17% w 1993 r. do 1,44% w 2001 r., na rolne z 26,2% w 1993 r. do 10%
w 2001 r.12. Prowadzi się politykę nadmiernej aprecjacji złotego, którego wartość np. w 2001
r. wzrosła w stosunku do EURO o 15%, a w stosunku do USD o 11%. Oznacza to, że
eksporterzy otrzymywali odpowiednio mniej złotych za wyeksportowane towary, a produkcja
krajowa była mniej opłacalna.
10
M. Husson, La grande surprise de l’emploi, Review de la IRES 2001, nr 2.
GUS, Rocznik Statystyczny 2002.
12
Szerzej: IKiCHZ, Zagraniczna polityka gospodarcza Polski 2001–2002, Warszawa 2002.
11
28
Od 1991 r. import zwiększył się ponad pięciokrotnie, a eksport tylko 2,5 razy i
systematycznie zwiększał się deficyt w obrotach towarowych. Szczegó1nie szybko zwiększał
się deficyt handlowy z Unią Europejską po 1994 r., tj. po podpisaniu przez Polskę Układu
Stowarzyszeniowego (1 luty 1994). Procesy te ilustrują wykres 5 i tabela 13.
Wykres. 5. Obroty handlu zagranicznego w latach 1990–2001
w mln USD
50000
45000
Import
40000
35000
Eksport
30000
25000
20000
Deficyt
15000
10000
(Łączny deficyt w latach 1992–2001 wyniósł 115 mld USD)
5000
0
1990
1991 19992 1993
1994
1995
1996
1997
1998
1999
2000
2001
Źródło: Tabela – załącznik 1.
29
W latach 1990–2001 systematycznie zwiększała się penetracja importowa na polskim rynku.
Udział importu w ogólnym popycie krajowym (penetracja brutto) zwiększył się z 23% w
1990 r. do 37,8% w 2000 r., natomiast w stosunku do produkcji krajowej (penetracja netto)
zwiększył się z 29,8% do 60,7% (tab. 13). Wzrost penetracji importowej oznacza, w dużej
skali, zastępowanie produkcji krajowej importem substytucyjnym, co oznacza także
zastępowanie zatrudnienia krajowego importem zatrudnienia w formie importu pracy
uprzedmiotowionej.
Tabela 13. Penetracja importowa w latach 1990–2000
Lata
Popyt krajowy
Popyt skorygowany1
ogółem (P)
(Ps)
Import
(I)
1990
1991
1992
1993
1994
1995
1996
1997
1998
1999
2000
w mld zł (ceny bieżące)
39,2
65,9
78,0
123,4
166,6
240,7
313,1
389,2
454,4
503,7
563,9
9,0
16,4
24,2
34,0
49,1
70,5
100,2
138,9
162,0
182,4
213,1
49,0
82,4
97,5
154,3
208,2
300,9
393,9
492,7
582,6
654,2
732,3
Penetracja importowa w %
Brutto2
(PIB)
Netto3
(PIN)
23,0
24,0
31,0
27,6
29,5
29,3
32,0
35,7
35,6
36,2
37,8
29,8
33,1
45,0
38,0
41,8
41,2
47,0
55,5
55,4
56,8
60,7
1
Popyt skorygowany obejmuje popyt na produkty; nie obejmuje popytu na usługi, które nie są przedmiotem
importu (zdrowotne, edukacyjne, mieszkaniowe itd.); obejmuje natomiast te komponenty produkcji usług, które
są przedmiotem importu).
2
Penetracja
importowa
brutto
stanowi
procentowy
udział
importu
w
popycie
skorygowanym:
I
PIB = x 100,
Ps
3
Penetracja importowa netto stanowi procentowy udział importu w popycie skorygowanym (pomniejszonym) o
import: PIN =
I
× 100. Stanowi więc procentowy udział importu w stosunku do produkcji krajowej.
Ps - I
Źródło: Szacunki własne w oparciu o Roczniki Statystyczne 1991–2002; Rocznik Statystyczny Handlu
Zagranicznego 2001.
Natomiast penetracja importowa przyrostowa netto zwiększała się szybciej w ostatnim
czteroleciu (73,1%) w porównaniu z poprzednim czteroleciem (67,6%). W warunkach wolniej
rosnącego popytu krajowego zwiększająca się penetracja importowa ograniczała „przestrzeń”
przedsiębiorstw produkujących na rynek krajowy i miała bezpośredni wpływ na likwidację
miejsc pracy.
30
Jeżeli penetracja importowa będzie się nadal zwiększać, to oznaczać to może dalsze
wypychanie produkcji krajowej przez import substytucyjny i likwidację miejsc pracy.
Warto dodać, że ograniczenie penetracji importowej nie oznacza zmniejszania importu dóbr
inwestycyjnych i dóbr wysokiej techniki. Chodzi głównie o ograniczenie tzw. importu
substytucyjnego.
Import substytucyjny, zastępujący i niszczący wytwórczość krajową, obejmuje
wielką liczbę grup towarowych, są tu proste produkty, które były produkowane w kraju i
mogą być nadal tu produkowane. W załączniku 2 przedstawiamy 117 wybranych prostych
wyrobów (lub grup wyrobów), które są importowane za ponad 14 mld USD. Import znacznej
części tych wyrobów zastąpił produkcję krajową i spowodował utratę miejsc pracy w Polsce.
Ograniczenie importu substytucyjnego przez urealnienie kursu złotego – podkreślamy to
powtórnie – nie oznacza zmniejszenia importu dóbr inwestycyjnych lub produktów
najwyższej techniki, których nie produkujemy jeszcze w Polsce.
Wyłania się pytanie – co uczynić, aby zahamować rosnącą i nadmierną penetrację
importową, prowadzącą do likwidacji miejsc pracy w Polsce? Trzeba usunąć bariery eksportu
i bodźce ekonomiczne do nadmiernego wzrostu importu substytucyjnego, zastepującego
produkcję krajową. Bariery te trzeba zbadać w sposób pogłębiony. Obecnie dysponujemy
badaniem IKCHZ opartym na ankiecie, na którą odpowiedziały 233 przedsiębiorstwa (ponad
połowę respondentów eksportowało więcej niż 50% swojej produkcji)13.
Hierarchia
barier
(ocen
negatywnych
instrumentów
polityki
gospodarczej)
przedstawia się następująco: (tabela 14)
Tabela 14. Oceny poziomu wybranych instrumentów polityki ekonomicznej państwa
(w % lub relacja)
Wyszczególnienie
Kurs walutowy
Stopa procentowa od kredytów
Stawka podatku dochodowego
od przedsiębiorstw
Składka ZUS
Ustawowa płaca minimalna
Udział ocen
pozytywnych w %
(1)
4
3
Udział ocen
negatywnych w %
(2)
79
70
Wskaźnik
niezadowolenia
(1): 2)
19,8
23,3
2
1
2
59
73
33
29,5
73,0
16,5
Źródło: Na podstawie wyników ankiety IKCHZ przeprowadzonej w IV kwartale 2001 r.
13
M. Jagiełło i A. Wysocka, Instrumenty wspierania eksportu a potrzeby eksporterów, w: Zagraniczna
polityka gospodarcza, op. cit., s. 227–238.
31
Jak wynika z ankiety cztery bariery odgrywają najważniejszą rolę: kurs walutowy, tj.
nadmierna aprecjacja złotego, zbyt wysokie stopy procentowe od kredytów i stawka podatku
dochodowego i składka ZUS. Poziom ustawowej płacy minimalnej odgrywa pewną rolę, ale
raczej drugorzędną. Inne wyniki badań barier wzrostu zatrudnienia zawiera załącznik 3.
Interesująca jest ewolucja najważniejszych barier w okresie czterech ostatnich lat, w których
zlikwidowano ponad 1,2 mln miejsc pracy w Polsce. Udział ocen negatywnych odnośnie
poziomu kursu walutowego i poziomu stopy procentowej od kredytów zwiększył się mniej
więcej dwukrotnie (tabela 15).
Tabela 15. Ocena wybranych instrumentów polityki ekonomicznej państwa w latach
1998–2001, w %
Wyszczególnienie
Udział ocen pozytywnych
Udział ocen negatywnych
1998
1999
2000
2001
1998
1999
2000
2001
Poziom kursu walutowego
29
38
15
4
40
31
59
79
Poziom stopy procentowej
od kredytów
10
12
3
3
33
29
58
70
Uwaga: Udziały w procentach nie sumują się do 100%. Ze względu na oszczędność miejsca i znikomą wartość
informacyjną w tabeli nie zamieszczono bowiem kolumny „pozostałe oceny” (oceny neutralne, trudno
powiedzieć, nie dotyczy).
Źródło: Badania ankietowe IKCHZ.
Warto dodać, że poziom kursu walutowego i stopy procentowe mają bezpośredni wpływ na
eksport i import, a pośrednio na produkcję krajową, tworzenie i likwidację miejsc pracy. Bez
złagodzenia tych barier nie będzie możliwe odwrócenie trendu likwidacji miejsc pracy i
rosnącego bezrobocia.
32
Opinie Banku Światowego i Komisji Europejskiej
o wpływie kursu walutowego na wytwórczość krajową
Rządy RP były wielokrotnie ostrzegane przed polityką nadmiernej aprecjacji złotego przez organizacje
międzynarodowe. W raporcie Banku Światowego Polska: przekształcenia ekonomiczne na rozdrożu
czytamy: Polityka kursowa (...) doprowadziła do znacznego podwyższenia realnego kursu złotówki i
spadku konkurencyjności przedsiębiorstw polskich w stopniu większym niż ten związany z ich
niedostatecznymi działaniami dostosowawczymi. (...) Rząd powinien rozważyć prowadzenie bardziej
dynamicznej polityki kursowej, w tym odpowiednie jednorazowe dostosowanie kursu (...) To
dopomogłoby natychmiast w ograniczeniu importu i przy obecnym polepszonym dostępie do rynków
EWG, stymulowałoby eksport (s. 18). W raporcie Komisji Europejskiej (1999) stwierdza się wprost:
należy osłabić złotówkę, co stanowi warunek rozwoju wytwórczości krajowej i tworzenia miejsc pracy.
(„Gazeta Wyborcza” z 18.9.1999 r.).
(2) Skala importu bezrobocia
W kontekście poprzednich rozważań warto zwrócić uwagę na skalę importu
bezrobocia w Polsce. Problem ten jest niezwykle ważny, ale i kontrowersyjny. Ocena skali
importu bezrobocia nie jest sprawą łatwą. Próbę takiej oceny zawiera tabela 18. Posługując
się relacją między deficytem handlowym a ogólnym popytem krajowym, oszacowaliśmy
straty miejsc pracy w Polsce w granicach 1,6 mln, a w przypadku deficytu z UE straty sięgają
ponad 710 tys. miejsc pracy (tab. 16).
Analiza ta prowadzi do wniosku, że zmniejszenie deficytu handlowego w okresie
najbliższych lat o ½ umożliwi utworzenie w Polsce 600–800 tys. miejsc pracy. Aby to mogło
nastąpić, niezbędne jest prowadzenie optymalnej polityki kursu walutowego. Niestety,
nadmierna aprecjacja waluty krajowej doprowadziła w 2001 r. do zwiększenia importu
substytucyjnego i obniżenia rentowności przedsiębiorstw nastawionych na eksport.
Przedsiębiorstwa eksportujące do strefy dolarowej straciły średnio 11% za każdy zarobiony
dolar, 15% za każde zarobione EURO lub markę. Wpływ tych procesów na rentowność
przedsiębiorstw w 2001 r. ilustruje wykres 6.
33
Tabela 16. Szacunek wpływu deficytu handlu zagranicznego na bezrobocie w Polsce w 2000 r.
Udział
Liczba utraconych
deficytu w Zatrudnienie
Udział procentowy
miejsc pracy w
globalnym
(tys.)
(MU) w
rezultacie deficytu*
popycie
bezrobociu
(tys.)
I–E
ogółem
(Z)
MU
P
Eksport
(mld)
Import
(mld)
Deficyt
(P)
(E)
(I)
(I –E )
Ogółem
732,3
137,9
213,1
75,2
0,103
15480
1590
59
Unia Europejska
732,3
96,4
130,3
33,9
0,046
15480
710
26
Globalny
popyt krajowy
(mld)
(PLN mld)
* Import bezrobocia; zastosowano następującą formułę szacunku importu bezrobocia:
MU =
I-E
xZ
P
Źródło: Szacunki autora na podstawie: GUS, Mały Rocznik Statystyczny 2001, Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2001.
.
34
Wykres 6. Rentowność firm eksportujących (więcej niż 50% eksportu) w 2000 i 2001
6
4,1
4
3,0
3,2
2,1
2
1,1
1,0
0,3
0,7
0,1
0
Ogółem 1657 firm
eksportujących
Firmy przetwórcze
Środki transportu
Produkcja mebli
Przemysł chemiczny
-2
-1,7
Wytwórczość
produktów
niemetalicznych
-1,3
-4
-6
-5,1
Trzy kwartały 2000 r.
Trzy kwartały 2001 r.
Źródło: Dane Ministerstwa Gospodarki.
35
(4) Wpływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ)
na tworzenie miejsc pracy
Bezpośrednie inwestycje zagraniczne mają pozytywny wpływ na tworzenie i ochronę
miejsc pracy w Polsce. Choć pełna ocena tego wpływu wymaga szerszych badań, to można
już obecnie sformułować parę ocen.
1. Udział inwestycji zagranicznych w nakładach inwestycyjnych ogółem jest
znaczący. Jak wynika z wykresu 7 udział ten wyniósł od 20 do 25% inwestycji ogółem
w gospodarce narodowej.
2. Liczba pracujących w firmach z udziałem kapitału zagranicznego zwiększyła się
z 374 tys. w 1994 r. do 926 tys. w 2000 r. Stanowi to 6% pracujących ogółem i 19,6%
w zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw (tab. 17).
Wykres 7. Ogólne inwestycje w Polsce i bezpośrednie inwestycje zagraniczne (w mld zł
ceny bieżące)
140
133,2
126,0
120
112,8
123,1
100
87,5
80
65,8
60
47,1
40
20
0
16,9
20,2
24,7
11,6
0,1
0,4
1,2
1990
1991
1992
2,9
3,0
1993
1994
Nakłady inwestycyjne ogółem
* Saldo bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
Źródło: Dane NBP.
36
35,5
33,9
6,1
1995
16,7
17,3
1997
1998
25,2
28,4
14,0
1996
1999
2000
Bezpośrednie inwestycje zagraniczne*
2001
3. Inne badania dowodzą, że produktywność w firmach z udziałem kapitału
zagranicznego była ponad dwukrotnie wyższa niż w polskich przedsiębiorstwach prywatnych
i państwowych14.
Tabela 17. Zatrudnienie w spółkach z udziałem kapitału zagranicznego na tle ogólnego
zatrudnienia podmiotów gospodarki narodowej w latach 1994–2000 oraz
według sekcji PKD w 2000 r. (stan w dniu 31 XII)
Wyszczególnienie
Ogółem 1994
1995
1996
1997
1998
1999
2000
Według sekcji PKD w 2000 r.
Przemysł
w tym: przetwórstwo przemysłowe
Budownictwo
Handel i naprawy
Hotele i restauracje
Transport, gospodarka magazynowa
i łączność
Obsługa nieruchomości i firm
373,9
495,3
525,9
682,8
840,9
901,8
925,8
Udział w ogólnym
zatrudnieniu
w sektorze
przedsiębiorstw
w%
7,0
10,1
10,0
12,5
15,5
18,2
19,6
W liczbie
pracujących
w gospodarce
narodowej
w %*
2,4
3,2
3,3
4,2
5,2
5,6
6,0
548,9
535,5
26,0
160,6
26,6
23,3
28,1
6,4
22,5
46,6
17,5
20,0
3,2
7,7
11,8
101,8
45,6
18,5
11,2
13,1
5,5
Liczba
zatrudnionych
w spółkach
w tys.
* Obliczenia własne (M.K.)
Uwaga: Uwzględniono podmioty, które złożyły statystyczne sprawozdania finansowe za lata 1994–2000.
Źródło: J. Chojna, Miejsce podmiotów z udziałem kapitału zagranicznego w gospodarce narodowej Polski, w:
Inwestycje zagraniczne w Polsce, IKiCHZ, Warszawa 2002.
4. Ocena wpływu inwestycji zagranicznych na tworzenie miejsc pracy wzbudza
jednak różne kontrowersje. Twierdzi się, że greenfield investments – podejmowane od
podstaw – przyczyniają się do tworzenia nowych miejsc pracy. Ma bowiem miejsce
budowa/zakładanie nowych oddziałów bądź filii na rynku kraju przyjmującego, co
bezpośrednio kreuje zatrudnienie15. Udział greenfield investments w ogólnych BIZ jest
ograniczony. Szacuje się, że w ostatnich latach wynosił on od 20% do 30% BIZ. Wpływ
pozostałych BIZ (tj. podmiotów sprzedanych kapitałowi zagranicznemu) jest zależny od
14
15
Szerzej: M. Kabaj, Wpływ swobody przepływu osób na polski rynek pracy, IPiSS, Warszawa 2001, s. 18–20.
J. Witkowska, Wpływ swobody przepływu kapitału na polski rynek pracy, IPiSS, Warszawa 2001, s. 7–8.
37
wielu czynników: struktury sektorowej i branżowej, rodzaju produkcji, udziału importu
komponentów i materiałów z zagranicy, co może ograniczać produkcję krajową.
Efekty mogą okazać się zmienne w czasie. W krótkim okresie, pod wpływem presji
konkurencyjnej ze strony filii/oddziałów zagranicznych, może nastąpić redukcja zatrudnienia
w wyniku wypierania z rynku miejscowych producentów. W długim okresie istnieje jednak
perspektywa poprawy zatrudnienia, jeżeli krajowe firmy dostosują się do nowych warunków
konkurencji, korzystając przy tym z efektów zewnętrznych (technologicznych i pieniężnych),
ujawniających się w wyniku napływu BIZ16.
5. Warto dodać, że w latach 1992–2001 BIZ osiągnęły łącznie 62 mld USD. W tym okresie
jednak wypłynęło z Polski 115 mld USD wskutek deficytu w obrotach towarowych z
zagranicą.
IV. JAK UTWORZYĆ CO NAJMNIEJ 2 MLN NOWYCH MIEJSC PRACY
DO 2010 R.
Warunkiem ograniczenia wzrostu bezrobocia i strategicznym celem polityki społecznogospodarczej powinno być pobudzenie procesów tworzenia miejsc pracy. Uwzględniając
duży przyrost zasobów pracy w tym okresie oraz rezerwy nie wykorzystanych zasobów pracy
w rolnictwie – zadanie to jest niezwykle trudne i ambitne. Oznacza bowiem utworzenie co
najmniej 2 mln nowych miejsc pracy (netto) w naszej gospodarce do 2010 r. Aby to osiągnąć,
nie wystarczy prowadzić tylko aktywnej polityki elastycznego rynku pracy. Niezbędna jest
radykalna zmiana: przejście od łagodzenia skutków bezrobocia do promowania
produktywnego zatrudnienia, od traktowania zatrudnienia jako „reszty” procesów
gospodarczych do budowania zintegrowanej prozatrudnieniowej strategii. Jeżeli tak, to
zatrudnienie i bezrobocie powinny być integralnym elementem wszystkich ważnych decyzji
gospodarczych w państwie. Oznacza to, że, podejmując takie decyzje w resortach
gospodarczych lub w Radzie Ministrów (lub w organizacjach gospodarczych), trzeba
bezwzględnie analizować i uwzględniać ich wpływ na zatrudnienie, bezrobocie i rynek pracy,
a więc także na sferę ubóstwa.
Aby tworzyć więcej miejsc pracy trzeba prowadzić prozatrudnieniową, dualną politykę
rozwoju gospodarczego. Prozatrudnieniowe podejście do wzrostu gospodarczego nie ma
charakteru socjalnego. Zmierza ono do pełniejszego wykorzystania czynników wytwórczych,
optymalnej ich kombinacji z punktu widzenia ich obfitości lub rzadkości. Podejście to jest
16
J. Witkowska, op. cit., s. 8.
38
konieczne przy dużej obfitości zasobów pracy i bezrobociu. W tych warunkach strategia
rozwoju nakierowana na wzrost zatrudnienia musi mieć charakter dualny, czyli z jednej
strony stymulujący rozwój dziedzin o nowoczesnej technice, z drugiej zaś – dziedzin
preferujących pracochłonny typ wzrostu gospodarczego. Pojęcie „dualny” ma oczywiście
wiele wymiarów. W gospodarce występuje bowiem wielka różnorodność kombinacji pracy i
kapitału: od nowoczesnej techniki i dużej kapitałochłonności produkcji do bardzo prostej
techniki i wysokiej pracochłonności. Strategia rozwoju dualnego zakłada, że jeszcze przez
dłuższy czas muszą współistnieć sfery: wysoce kapitałochłonna i pracochłonna. Sfery te
powinny się rozwijać równolegle: pierwsza z nich prowadzić będzie do zmniejszenia
zatrudnienia lub tylko niewielkiego jego wzrostu (inwestycje modernizacyjne), druga
umożliwi
absorpcję
wolnych
zasobów
pracy
i
obniżenie
stopy
bezrobocia.
W przedsiębiorstwach o wysokim technicznym uzbrojeniu pracy wzrost produkcji będzie
następował przez wzrost wydajności. W małych przedsiębiorstwach o niskim technicznym
uzbrojeniu pracy w przemyśle, budownictwie, rolnictwie i usługach zwiększenie zatrudnienia
będzie głównym czynnikiem wzrostu produkcji dóbr i usług. Tak pojęty dualizm polityki
zatrudnienia nabiera szczególnego znaczenia w najbliższym dziesięcioleciu, a więc w okresie
dużego bezrobocia i wyżu przyrostu zasobów pracy17.
Największe znaczenie w strategii tworzenia miejsc pracy i przeciwdziałania bezrobociu mają
działania na następujących współzależnych płaszczyznach: (1) pobudzanie procesów
gospodarczych przez nieinflacyjny wzrost popytu efektywnego; (2) lepsze wykorzystanie
zdolności wytwórczych przemysłu i rolnictwa dla produkcji towarów akceptowanych przez
rynek i na eksport; (3) stymulowanie inwestycji; (4) promowanie eksportu i optymalizacja
importu przez zwiększenie konkurencyjności polskich produktów i optymalizacja kursu
walutowego; (5) promowanie programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego; (6)
stymulowanie rozwoju małych przedsiębiorstw i zatrudnienia na własny rachunek (rozwój
rzemiosła); (7) racjonalna ochrona miejsc pracy; (8) wzrost zatrudnienia przez obniżenie jego
opodatkowania; (9) zwiększenie środków na aktywne programy rynku pracy i poprawa ich
efektywności; (10) rozwój elastycznych form zatrudnienia i prozatrudnieniowe zmiany
przepisów kodeksu pracy i (11) dostosowanie edukacji zawodowej do potrzeb gospodarki
i rynku pracy.
17
Model dualnego, prozatrudnieniowego rozwoju gospodarczego opracowałem w latach 1995–1997,
przewidując niebezpieczeństwo pojawienia się nowej fali bezrobocia (Patrz: M. Kabaj, Zasoby pracy,
zatrudnienie i bezrobocie. Elementy prozatrudnieniowej dualnej strategii rozwoju gospodarczego, w: P.
Glikman, M. Kabaj i T. Muszkiet, Ciągłość i transformacja gospodarki, Wyd. Key Text, Warszawa 1997, s.
117–197.
39
Pełną prezentację 14 programów szczegółowych zawiera wykres 8, których realizacja
umożliwi utworzenie do 2010 r. co najmniej 2 mln miejsc pracy.
Warto zauważyć, że program ten ma charakter zintegrowany i kompleksowy: podkreśla
kluczowe znaczenie prozatrudnieniowej polityki makroekonomicznej, sektorowej, regionalnej
i lokalnej, ale docenia znaczenie efektywnej i aktywnej polityki rynku pracy, zwiększenia
elastyczności zatrudnienia i rynku pracy, a także potrzebę przebudowy systemu zasiłków, aby
sprzyjały aktywizacji bezrobotnych18.
18
Pełna prezentacja programu w: M. Kabaj, Program przeciwdziałania ubóstwu i bezrobociu, IPiSS,
Warszawa 2000.
40
Wykres 8
PROGRAM
PROMOWANIA
A. PROZATRUDNIENIOWA POLITYKA
ROZWOJU GOSPODARCZEGO
Stymulowanie inwestycji przez ulgi
podatkowe (stopa przyrostu inwestycji
10-12%, tj. na poziomie zbliżonym
do średniej z lat 1994-98)
Zmniejszenie importu bezrobocia co najmniej
o połowę przez promowanie eksportu
i optymalizację importu (efekt:
ok. 600–800 tys. dodatkowych miejsc pracy)
Zwiększenie liczby budowanych
mieszkań, aby w 2005 r. osiągnąć poziom
z 1990 r., tj. 134 tys. , a w 2010 – 200 tys.
(efekt: 500-750 tys. nowych miejsc pracy
w gospodarce
Wzrost zatrudnienia przez promowanie rozwoju
małych i średnich przedsiębiorstw
(zwiększenie liczby małych przedsiębiorstw
(netto) o 500 tys. do 2010 r.
(efekt: ok. 1-1,5 mln nowych miejsc pracy
Przebudowa systemu kształcenia
zawodowego (w kierunku systemu
dualnego) i koordynacja edukacji
i rynku pracy (może to zmniejszyć
bezrobocie młodzieży o 30-50%!)
ZATRUDNIENIA
I
B. PRZEBUDOWA
STRUKTURY
I AKTYWIZACJA
POLITYKI RYNKU PRACY
I POMOCY SPOŁECZNEJ
Zwiększenie poziomu i udziału
środków na programy
aktywizujące bezrobotnych
(docelowo do 50%
Funduszu Pracy)
Zwiększenie udziału
pracowników zajmujących się
pośrednictwem i doradztwem
zawodowym do 50%
pracowników urzędów pracy
Znaczna poprawa efektywności
programów rynku pracy przez
wdrożenie metody monitoringu
zawodów deficytowych
i trójstronnych umów
szkoleniowych
Stworzenie w ośrodkach pomocy
społecznej stanowisk do spraw
aktywizacji długotrwale
bezrobotnych i przeznaczenie
co najmniej 10% środków
na ich usamodzielnienie
PRZECIWDZIAŁANIA
BEZROBOCIU
C. ROZWÓJ ELASTYCZNYCH
FORM ZATRUDNIENIA
Rozszerzenie możliwości
zatrudnienia w niepełnym
wymiarze czasu z 9,5% ogółu
zatrudnionych w 1999 r.
o 12–15% w 2005 r.
(200–400 tys. dodatkowych
miejsc pracy
Rozszerzenie możliwości
zatrudnienia na czas
określony, co zwiększy
skłonność przedsiębiorstw
do zwiększania zatrudnienia
Rozwój możliwości
zatrudnienia
krótkookresowego i doraźnego
przez rozszerzenie
pośrednictwa pracy
doraźnej i czasowej
(2003–2010)
D. PRZEBUDOWA SYSTEMU
ZASIŁKÓW, ABY SPRZYJAŁY
ZATRUDNIENIU
Zastąpienie „zasiłku
bezrobotnego” lub zasiłku
z pomocy społecznej przez
zasiłek uwarunkowany
i zachęcający do aktywnego
poszukiwania pracy
Odejście od zasiłków
wypłacanych bez
świadczenia pracy
(np. społecznej)
na rzecz społeczności
lokalnej (wolontariat)
Umożliwienie łączenia
zasiłków z legalnym,
częściowym lub doraźnym
zatrudnieniem
41
WNIOSKI KIERUNKOWE I DECYZYJNE
1. Analiza czynników i barier tworzenia miejsc pracy w przedsiębiorstwach ma
doniosłe praktyczne znaczenie. Dotychczasowa debata koncentrowała się na barierach
kodeksowych, podatkowych, na sztywności rynku pracy. Znacznie mniej uwagi poświęcili
ekonomiści, przedsiębiorcy i organizacje pracodawców kwestiom uwarunkowań i barier
makroekonomicznych:
ograniczeniom
popytu,
nadmiernej
penetracji
importowej,
promowaniu inwestycji i eksportu, polityce stopy procentowej od kredytów inwestycyjnych i
obrotowych i kursu walutowego.
2. Ciągle brakuje wyników szerszych badań empirycznych umożliwiających
weryfikację różnych hipotez i ustalenie hierarchii barier utrudniających szybszy wzrost
gospodarczy i tworzenie miejsc pracy. Rozważania nasze były próbą podjęcia tych szerszych
problemów determinujących tworzenie i likwidację miejsc pracy. Niektóre wyniki badań
empirycznych barier wzrostu zatrudnienia zawiera załącznik 3.
3. Ważne i rosnące znaczenie dla tworzenia lub likwidacji miejsc pracy będzie miała
dalsza integracja polskiej gospodarki z UE. Dotychczas, jak to wynika z naszej analizy,
przynosi ona korzyści głównie krajom UE, sprowadza się bowiem do opanowania naszego
rynku, wysuwania żądań zmniejszenia zatrudnienia i produkcji (np. stali, produktów rolnych
etc.), przyczyniając się w wielu branżach, do ograniczenia produkcji krajowej i destrukcji
miejsc pracy w Polsce. Liczne prognozy deficytu obrotów towarowych Polski po wejściu do
UE nie napawają optymizmem. Zakładają one, że deficyt ten wzrośnie, co może oznacza
dalsze ograniczanie wytwórczości krajowej i likwidację miejsc pracy.
4. Szczególnie ważne i pilne jest więc opracowanie strategii zwiększenia naszych
korzyści z integracjo z UE. Kluczem do tego jest poprawa konkurencyjności polskich
przedsiębiorstw na rynku wewnętrznym i w krajach UE, umożliwiająca zahamowanie
wzrostu deficytu handlowego Polski, a następnie jego radykalne zmniejszenie. Poprawa
konkurencyjności wymaga radykalnego wzrostu produktywności i obniżenia kosztów,
poprawy jakości i nowoczesność produkcji. Należy podjąć szerokie badania nad
możliwościami podwojenia produktywności w okresie do 2010 r. Badanie czynników wzrostu
produktywności
należy
uczynić
przedmiotem
rządowego
programu
badawczego,
finansowanego przez KBN. Na wzór japoński należy rozwinąć na szeroką skalę ruch na rzecz
wzrostu produktywności i poprawy jakości, produktów i usług we wszystkich dziedzinach
życia gospodarczego i społecznego.
42
5. W warunkach liberalizacji stosunków gospodarczych z zagranicą należy prowadzić
politykę optymalnego kursu walutowego. Należy odejść od manipulacji kursem z punktu
widzenia jednego kryterium (tj. ograniczania inflacji), polegającej na nadmiernej aprecjacji
złotego, prowadzącej do promowania importu i hamowania wzrostu eksportu oraz do
wielkiego i rosnącego deficytu w bilansie handlowym. Polityka ta prowadzi do destrukcji
wielu działów wytwórczości krajowej, likwidacji miejsc pracy i wzrostu bezrobocia.
Optymalny (lub neutralny) kurs walutowy powinien uwzględniać m.in. wzrost cen,
produktywności i ochronę polskiej gospodarki i rynku pracy przed masowym importem
bezrobocia.
43
Załącznik 1
Tabela 1. Polska: Podstawowe wskaźniki rozwoju gospodarczego, 1990–2001
1.PKB (1989=100)
wzrost w stosunku do
roku poprzedniego (%)
2. Inwestycje
(1989=100)
wzrost w stosunku do
roku poprzedniego (%)
3. Spożycie (1989=100)
wzrost w stosunku do
roku poprzedniego (%)
4. Przeciętne
wynagrodzenie realne
brutto (1989=100)
wzrost w stosunku do
roku poprzedniego (%)
5. Import (mln USD)
Eksport (mln USD)
Bilans handlowy
6. Pracujący
(w tys. osób)1
wzrost (1989=100)
7. Bezrobocie
(w tys. osób)1
Stopa bezrobocia
1
1990
88,0
1991
81,8
1992
83,9
1993
87,2
1994
91,7
1995
98,1
1996
104,0
1997
111,0
1998
116,4
1999
121,1
2000
125,9
2001
127,2
-12,0
-7,0
+2,6
+3,8
+5,2
+7,0
+6,0
+6,8
+4,8
+4,1
+4,0
+1,0
89,9
86,2
86,5
80,8
95,7
112,0
133,5
163,1
188,1
1999,2
202,0
184,8
-10,1
88,3
-4,1
94,9
+0,4
98,2
+2,3
102,9
+8,1
106,9
+17,1
110,3
+19,2
118,3
+22,2
125,5
+15,3
130,8
+5,9
136,5
+1,4
139,8
-8,5
142,3
-11,7
+7,5
+3,5
+4,8
+3,9
+3,3
+7,2
+6,1
+4,2
+4,4
+2,4
+1,8
75,6
75,4
73,4
73,2
74,4
76,5
80,7
85,5
88,3
92,4
93,3
95,1
-24,4
-0,3
-2,7
-0,3
+1,7
+2,8
+5,5
+5,9
+3,3
+4,7
+1,0
+1,9
9527,7
14321,7
+4794,0
15521,7
14903,4
-618,3
15912,9
13186,6
-2726,3
18834,4
14143,1
-4691,3
21569,1
17240,1
-4329,0
29049,7
22894,9
-6115,8
16485
93,9
15772
89,8
15357
87,5
15118
86,1
15282
87,0
15486
88,0
15842
90,2
16229
92,4
16174
92,1
15919
90,8
15480
89,2
14988
85,2
1126
6,5
2156
12,2
2509
14,3
2890
16,4
2838
16,0
2629
14,9
2360
13,6
1826
10,3
1831
10,4
2350
13,0
2703
15,0
3115
17,4
37136,7 42307,5 47053,6 41204,3 48940,2
24439,8 25751,3 28228,9 24587,1 31651,3
-12696,9 -16556,2 -18824,7 -16617,2 -17288,9
Dane na koniec roku.
Źródło: Obliczono na podstawie: GUS, Roczniki Statystyczne 1990–2002 i Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2001.
44
50275,1
36092,2
-14182,9
Załącznik 2. Import substytucyjny wybranych wyrobów w 2000 r. (w mln USD)
Lp.
Wyroby
Mln USD
1
Zwierzęta żywe (Holandia, Niemcy, Francja)
41,0
2
Mięso i jadalne podroby świeże (Dania, Węgry, USA)
81,2
3
Mleko i śmietana (Niemcy, Rosja, Białoruś)
56,8
4
Masło (Czeska Republika, Holandia, Urugwaj)
17,8
5
Jaja świeże (Francja, Czeska Republika, Indie)
5,7
6
Ryby świeże, mrożone (Norwegia, Rosja, Chiny)
248,0
7
Przetwory zbożowe (Czeska Republika, Słowacja, Niemcy)
85,4
8
Warzywa świeże, mrożone (Hiszpania, Holandia, Belgia)
102,5
9
Wyroby cukiernicze (Niemcy, Hiszpania, Włochy)
38,7
10
Pasza dla zwierząt (Niemcy, Holandia, Belgia)
385,0
11
Drób żywy (Niemcy, Francja, Holandia)
24,0
12
Serwatka (Francja, Holandia, Litwa)
2,8
13
Przetwory mleczne sfermentowane (Niemcy, Słowacja)
22,3
14
Miód naturalny (Francja, Bułgaria, Chiny)
1,5
15
Puch, pierze i odpady (Ukraina, Niemcy, Rosja)
4,8
16
Ziemniaki (Holandia, Niemcy, Włochy)
16,3
17
Pomidory (Hiszpania, Holandia, Belgia)
28,8
18
Cebula, czosnek, kapusta, marchew, ogórki i korniszony (Chiny, Hiszpania,
Holandia)
16,1
19
Zboże (pszenica, żyto, kukurydza) (Czechy, Niemcy, Argentyna)
204,4
20
Słód (Czechy, Słowacja, Niemcy)
43,9
21
Smalec (Niemcy, Dania, Włochy)
2,1
22
Wyroby cukiernicze (nie zawierające kakao) (Niemcy, Hiszpania, Włochy)
37,8
23
Ciasto makaronowe (Włochy, Grecja, W. Brytania)
5,9
24
Chleb, pieczywo cukiernicze, wafle (Węgry, Czechy, Niemcy)
21,0
25
Dżem, marmolada, galaretki (Niemcy, Włochy, Francja)
2,4
26
Soki owocowe i warzywne (Brazylia, Izrael, Chiny)
67,9
27
Lody (Węgry, Francja, Dania)
1,5
28
Przetwory spożywcze, zupy, buliony (Niemcy, Holandia, Wietnam)
105,7
29
Wody mineralne i gazowane słodzone (Austria, Węgry, Holandia)
12,4
30
Sól (Białoruś, Niemcy, Ukraina)
3,1
31
Drewno obrobione, podkłady kolejowe drewniane (Indonezja, Niemcy, Rosja)
84,0
32
Masa celulozowa i makulatura (Rosja, USA, Szwecja)
175,0
33
Piasek, kamień i żwir (Republika Poł. AFRYKI, Niemcy, Szwecja)
73,9
34
Odpady i złom żeliwa i stali (Norwegia, Kanada, Honduras)
13,2
35
Odpady i złom nieszlachetnych metali nieżelaznych (Niemcy, Ukraina, Litwa)
27,5
36
Węgiel (Rosja, Czechy, Ukraina)
57,1
37
Alkohole i ich pochodne (Niemcy, Francja, Rosja)
110,0
38
Mydło, preparaty polerujące i czyszczące (Niemcy, Włochy, Węgry)
224,1
39
Nawozy (Białoruś, Rosja, Niemcy)
125,7
40
Środki odkażające, owadobójcze i grzybobójcze (Niemcy, Francja, W. Brytania)
208,1
45
Lp.
Wyroby
41
Skóra (Włochy, Niemcy, Belgia)
245,4
42
Opony i dętki (Niemcy, Francja, Włochy)
161,8
43
Papier i tektura (Niemcy, Finlandia, Szwecja)
975,5
44
Papier i tektura cięte wg rozmiaru i kształtu, wyroby (Niemcy, Austria, Czechy)
395,6
45
Przędza włókiennicza (Niemcy, Włochy, Holandia)
317,2
46
Tkaniny bawełniany, tkane (Niemcy, Włochy, Francja)
407,2
47
Tkaniny wełniane, jedwabne i lniane (Włochy, Niemcy, Francja)
213,8
48
Tkaniny z włókien chemicznych (Niemcy, Włochy, Republika Korei)
615,4
49
Dzianiny (Niemcy, Włochy, Dania)
215,2
50
Tiule, koronki, hafty, wstążki, dodatki (Niemcy, Włochy, W. Brytania)
69,5
51
Tkaniny włókiennicze specjalne i produkty zbliżone (Niemcy, Włochy, Holandia)
389,5
52
Artykuły konfekcjonowane, wykonane z materiałów włókienniczych (Niemcy,
Dania, Francja)
148,5
53
Wapno, cement, materiały budowlane gotowe (Niemcy, Czechy, Włochy)
126,6
54
Gliniane materiały budowlane (Włochy, Hiszpania, Niemcy)
309,8
55
Szkło (Niemcy, Francja, Czechy)
256,2
56
Wyroby ze szkła (Francja, Niemcy, Czechy)
92,4
57
Wyroby walcowane płaskie z żelaza i stali niestopowej oraz powlekane (Słowacja,
Niemcy, Ukraina)
46
Mln USD
813,9
58
Sztaby, pręty, kątowniki (Niemcy, Czechy, Włochy)
210,5
59
Żelazny lub stalowy drut (Czechy, Niemcy, Francja)
52,5
60
Pojemniki metalowe do składowania i transportu
95,4
61
Wyroby z drutu (Niemcy, Włochy, Belgia)
47,0
62
Gwoździe, wkręty, śruby (Niemcy, Włochy, Tajwan)
144,5
63
Wyroby nożownicze (Meksyk, Niemcy, Chiny)
71,5
64
Inne wyroby z metali nieszlachetnych (Niemcy, Włochy, Francja)
821,5
65
Maszyny rolnicze i ciągniki (Niemcy, Włochy, USA)
187,6
66
Krany, kurki, zawory (Niemcy, Włochy, Dania)
317,0
67
Urządzenia domowe elektryczne i nieelektryczne (Włochy, Niemcy, Hiszpania)
477,9
68
Meble i ich części (Niemcy, Włochy, Francja)
376,3
69
Artykuły podróżnicze – kufry, walizki, pudełka (Chiny, Włochy, Niemcy)
53,1
70
Odzież z tkanin (Chiny, Włochy, Litwa)
414,2
71
Obuwie (Włochy, Wietnam, Tajwan)
216,8
72
Wózki dziecięce, zabawki (Chiny, Włochy, Niemcy)
256,9
73
Torf (Niemcy, Estonia, Łotwa)
3,0
74
Wazelina, parafina, woski (Rosja, Niemcy, Białoruś)
25,8
75
Sadze (Rosja, Czechy, Francja)
27,7
76
Wata, gaza, bandaże (Niemcy, Francja, Chiny)
13,5
77
Kity i masy uszczelniające (Niemcy, Belgia, Holandia)
99,7
78
Preparaty do higieny zębów (Niemcy, W. Brytania, Brazylia)
28,4
79
Mydło (Turcja, Niemcy, Francja)
30,6
80
Świece (Niemcy, Holandia, Chiny)
4,5
Lp.
Wyroby
Mln USD
7,8
81
Ognie sztuczne, petardy (Chiny, Niemcy, Czechy)
82
Opakowania i inne artykuły z tworzyw sztucznych (Niemcy, Włochy, Chiny)
83
Drewno opałowe i węgiel drzewny (Norwegia, Niemcy, Białoruś)
1,1
84
Opakowania drewniane, palety (Niemcy, Szwecja, Czechy)
19,0
85
Kopyta, prawidła do obuwia, narzędzia drewniane (Niemcy, Słowacja, Czechy)
1,3
86
Wyroby stolarskie, ciesielskie (Niemcy, Węgry, Szwecja)
66,9
87
Makulatura z papieru (Niemcy)
0,6
88
Papier toaletowy, chustki (Niemcy, Czechy, Węgry)
102,0
89
Kartony, pudła, torby z papieru (Niemcy, Austria, Czechy)
160,2
90
Zeszyty, bloki, okładki (Chiny, Niemcy, Czechy)
17,8
91
Etykiety z papieru i kartonu (Niemcy, Francja, Austria)
40,6
92
Karty pocztowe, także z kopertami (Niemcy, Włochy, Słowacja)
3,2
93
Len surowy, przędza lniana, tkaniny lniane (Czechy, Francja, Włochy)
36,9
94
Szpagat, liny
7,3
95
Odzież i bielizna (Chiny, Włochy, Niemcy)
96
Krawaty (Włochy, Korea Płd., Chiny)
2,3
97
Worki i torby do pakowania towarów (Węgry, Rumunia, Chiny)
5,9
98
Odzież używana (Niemcy, Holandia, USA)
28,8
99
Parasole (Chiny, Włochy, Hongkong)
5,4
100
Nakrycie głowy (Chiny, Włochy, Czechy)
12,0
101
Sztuczne kwiaty, liście, owoce (Chiny, Niemcy)
14,4
102
Wełna mineralna, iły, żużel (Niemcy, Dania, Holandia)
29,1
103
Cegła, pustaki (Niemcy, Czechy, Łotwa)
20,3
104
Odpady i złom żeliwa i stali (Ukraina, Rosja, Czechy)
13,1
105
Wyroby walcowane na gorąco i zimno ze stali niestopowej (Ukraina, Słowacja,
Niemcy)
577,9
380,3
208,1
106
Łańcuchy ze stali (Niemcy, Włochy, Czechy)
16,0
107
Kłódki, zamki, klucze metalowe (Niemcy, Włochy, Japonia)
60,1
108
Zszywki i spinacze (Chiny, Republika Czeska, Włochy)
12,1
109
Rowery (Chiny, Tajwan, Czechy)
19,8
110
Wózki dziecięce (Chiny, Włochy, Niemcy)
8,4
111
Meble (Włochy, Niemcy, Francja)
191,1
112
Lalki (Chiny, Hiszpania, Indonezja)
16,2
113
Sprzęt wędkarski (Chiny, Korea Płd. Francja)
10,9
114
Miotły, szczotki i pędzle (Niemcy, Chiny, USA)
28,7
115
Guziki, zatrzaski (Niemcy, Włochy, Dania)
25,3
116
Ołówki, kredki, grafity (Chiny, Francja, Czechy)
7,1
117
Grzebienie, wsuwki, spinki (Chiny, Francja, Tajwan
3,9
Razem
14 328
Źródło: Opracowanie własne na podstawie: GUS, Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2001.
Załącznik 3
47
Czynniki tworzenia i likwidacji miejsc pracy (badania GUS)
Badaniem GUS objęto reprezentatywną próbę przedsiębiorstw – 83,6 tys. w 1998 r., w tym
94% stanowiły przedsiębiorstwa prywatne, 60 tys. w 2000 r., w tym 92% przedsiębiorstwa
prywatne.
W badaniach zidentyfikowano 13 głównych czynników ekonomicznych prowadzących do
wzrostu lub spadku zatrudnienia (patrz tabela ). Warto zauważyć, że cztery współzależne
czynniki odgrywały decydującą rolę w tworzeniu lub likwidacji miejsc pracy;: są to: (1)
wzrost lub spadek popytu krajowego i zagranicznego na wyroby i usługi; (2) inwestycje, czyli
rozbudowa przedsiębiorstwa; (3) racjonalizacja (zmniejszenie) zatrudnienia i wzrost
wydajności pracy oraz (4) sytuacja finansowa przedsiębiorstwa. Jeżeli taka jest hierarchia
ważności czynników wzrostu (spadku) zatrudnienia, to skuteczna strategia i polityka wzrostu
zatrudnienia w skali makro i w przedsiębiorstwach powinna się koncentrować na promowaniu
popytu, inwestycji, co może poprawić także sytuację finansową przedsiębiorstw.
Tabela 1. Główne przyczyny wzrostów i spadków zatrudnienia w latach 1998–2000
Główne przyczyny
wzrostu (spadku) zatrudnienia
Saldo zmian
w liczbie pracujących (w tys.)1
20003
19982
-73,6
+66,9
Ogółem
w tym
+79,6
+109,7
1. Wzrost popytu krajowego na wyroby i usługi
+51,8
+51,8
2. Wzrost popytu zagranicznego na wyroby i usługi
-58,3
-57,0
3. Spadek popytu krajowego na wyroby i usługi
-13,4
-23,6
4. Spadek popytu zagranicznego na wyroby i usługi
-63,1
-49,9
5. Zła sytuacja finansowa przedsiębiorstwa
+252,5
+315,6
6. Rozbudowa przedsiębiorstwa
-61,1
-34,1
7. Racjonalizacja zatrudnienia
-11,6
-1,2
8. Inne zmiany strukturalne
+4,3
+3,7
9. Zmiany technologiczne
-5,9
-11,5
10. Prywatyzacja
-39,6
+5,8
11. Inne zmiany organizacyjne
-24,2
-48,5
12. Odejścia na emeryturę i rentę
+45,9
+55,5
13. Sezonowość produkcji i usług
1
Różnica między liczbą pracowników przyjętych i zwolnionych w okresie 11 miesięcy w poszczególnych latach
2
Badaniem objęto 83,6 tys. przedsiębiorstw, w tym 78,6 tys., tj. 94,1%, stanowiły przedsiębiorstwa sektora
prywatnego.
3
Badaniem objęto 60 tys. przedsiębiorstw, w tym 55,5 tys., tj. 92,5%, stanowiły przedsiębiorstwa sektora
prywatnego.
Z badań można wyprowadzić kilka dodatkowych i istotnych obserwacji.
Po pierwsze, między rokiem 1998 i 2000 nastąpiła zmiana relacji między liczbą tworzonych i
likwidowanych miejsc pracy. W 1998 r. liczba utworzonych miejsc pracy w badanych
przedsiębiorstwach była wyższa o blisko 67 tys. od liczby zlikwidowanych miejsc pracy.
W 2000 r. sytuacja zmieniała się radykalnie.
48
Po wtóre, spośród 13 głównych przyczyn wzrostu i spadku zatrudnienia w 2000 r. pięć miało
pozytywny wpływ na tworzenie miejsc pracy; są to wzrost popytu krajowego i zagranicznego
na towary i usługi (+131,4 tys.), rozbudowa przedsiębiorstwa (+252,5 tys.), zmiany
technologiczne (+4,3 tys.) i sezonowość produkcji i usług (+45,9 tys.). Natomiast do
likwidacji miejsc pracy przyczyniło się osiem następujących czynników: spadek popytu
krajowego i zagranicznego na towary i usługi (-71,7 tys.), zła sytuacja finansowa
przedsiębiorstw (-63,1 tys.), racjonalizacja zatrudnienia (-61,1 tys.), zmiany strukturalne (-1,6
tys.), prywatyzacja (-5,9 tys.), zmiany organizacyjne (-39,6 tys.) i odejścia na emerytury i
renty (-24,2 tys.).
Po trzecie,
istnieje ścisły związek między złą sytuacją finansową przedsiębiorstwa i
racjonalizacją zatrudnienia; zła sytuacja finansowa wskutek np. spadku popytuwymusza
zmniejszanie (racjonalizację) zatrudnienia.
Po czwarte, wśród czynników zidentyfikowanych przez GUS nie ma takich barier wzrostu
zatrudnienia, jak: wysokie koszty pracy, sztywne normy kodeksu pracy, mało elastyczny
rynek pracy. Nie oznacza to, że nie wpływają one na poziom zatrudnienia, ale nie znalazły się
wśród 13 głównych czynników tworzenia lub likwidacji miejsc pracy.
Bariery w tworzeniu nowych miejsc pracy w świetle badań Polskiej Fundacji
Rozwoju MSP
Za najdotkliwszą barierę rozwoju firmy uważany jest ograniczony popyt na produkty i
usługi firmy. Jednocześnie w przypadku mikroprzedsiębiorstw 72%, a w przypadku
firm zatrudniających powyżej 5 osób – 82% menedżerów stwierdziło, że firma
zatrudniłaby nowych pracowników, gdyby popyt na jej produkty zwiększył się.
Największą gotowość zwiększenia zatrudnienia zgłaszały firmy małe – od 6 do 20
pracowników. W odpowiedziach na pytanie o największą barierę rozwoju firmy najczęściej
wprawdzie wymieniano problemy bezpośrednio związane z działalnością na rynku, jednak
narzekania na system prawny i podatkowy pojawiały się bardzo często. Według pracodawców
złe prawo i podatki osłabiają tempo rozwoju firm. Ograniczają tym samym przyjmowanie
nowych pracowników.
Niemal połowa menedżerów stwierdziła, że „nie jest możliwe prowadzenie opłacalnej
działalności gospodarczej, przestrzegając przepisów oraz płacąc wszystkie wymagane podatki
i inne obciążenia”. Pracodawcy twierdzili, że system gospodarczy jest przeregulowany, prawa
pracownika nadmiernie chronione, a uprawnienia pracodawcy nieracjonalnie małe.
49
Pracodawcy obawiają się, że gwarancje wobec pracownika zniechęcą skutecznie
przedsiębiorców do zwiększania zatrudnienia.
Czynnikiem bardzo mocno ograniczającym gotowość pracodawców do zwiększenia
zatrudnienia są obciążenia wynagrodzeń kosztami ubezpieczenia. Stosunkowo nieistotną
barierą okazuje się natomiast wysokość płacy minimalnej.
Bariery wzrostu produkcji i zatrudnienia (badanie firmy Profile SMG/KRC)
Z badań wynika, że niemal co trzeci pracujący dziś Polak obawia się, że może stracić etat, a
tylko połowa ma pewność stabilności zajmowanego obecnie stanowiska pracy. Badanie
zidentyfikowało 12 głównych barier wzrostu produkcji i zatrudnienia (tabela 2).
Tabela 2. Główne przyczyny problemów firm
Główne przyczyny problemów firm
Wskazania w %
1, Zubożenie społeczeństwa i brak popytu
95
2.Obciążenia podatkowe
53
3. Konkurencja ze strony polskich firm
43
4. Niewypłacalność partnerów
41
5. Bariery biurokratyczne
39
6. Mała zyskowność
39
7. Konkurencja zagraniczna
37
8. Obowiązujące prawo pracy
23
9. Organizacja pracy
19
10. Zarządzanie firmą
18
11. Niska jakość oferowanych produktów
10
12.Działalność związków zawodowych
9
Uwaga: Odpowiedzi nie sumują się do 100%. Można było wskazać kilka przyczyn.
Źródło: K. Kilijanek, Poza etatem, „Przegląd Tygodniowy”, Magazyn Trybuny Nr 24(28).
50
WPROWADZENIE DO DYSKUSJI
Zbigniew Strzelecki – Podsekretarz Stanu w RCSS
Chciałbym na początku powiedzieć kilka zdań w imieniu prof. Pietrewicza,
z inicjatywy którego ten temat został wniesiony pod obrady dzisiejszego posiedzenia
Rady Społeczno Gospodarczej. Prosił mnie o to, żeby Państwu serdecznie
podziękować za krótki, ale owocny okres współpracy z Radą, którą zresztą sam
powołał i chciałby życzyć, żeby przyszłość Rady była stabilna a tematy, które będą
przedmiotem posiedzenia Rady były doniosłe nie tylko dla RCSS, ale również dla
Polski.
Takim tematem jest bezrobocie.
Chciałem powiedzieć, że zarówno referat Pana prof. Kabaja, jak i dyskusja będą
w dużym stopniu wykorzystane przez RCSS, bowiem pracujemy nad nowym
dokumentem - Długofalową strategią rozwoju społeczno-gospodarczego Polski do
roku 2020. Właśnie pod kierownictwem prof. Pietrewicza zostały rozpoczęte prace
nad tym dokumentem. Istotne znaczenie w tym dokumencie będzie miało bezrobocie i
rynek pracy. Kończą się obecnie prace nad Długofalową Strategią Rozwoju
Regionalnego Kraju, którą 15 marca br. jesteśmy zobowiązani przekazać do
konsultacji. W podobnym charakterze przystępujemy do prac nad Założeniami polityki
przestrzennej Polski – takie założenia zamierzamy przygotować do końca roku.
Obszar rynku pracy i w związku z tym bezrobocie ma ogromne znaczenie dla
tych trzech dokumentów. Stąd waga dzisiejszych dyskusji dla naszych spraw
wewnętrznych. Ale tak jak stwierdził Pan prof. Szymański jest to problem nie tylko
gospodarczy i ekonomiczny, ale także polityczny. Chcemy tę dyskusję wykorzystać do
naszych dokumentów.
Cieszę się z tego, iż w przygotowanym na piśmie materiale prof. Kabaja
pojawiają się wątki związane z międzyresortowym zespołem prognozowania popytu
na pracę, którym kieruję od 1998 r. a Pan prof. Kabaj jest ekspertem tego zespołu. Jest
to więc czwarty obszar w którym dzisiejsza dyskusja będzie mogła znaleźć
przełożenie w oficjalnych dokumentach o dużym, jak myślę, znaczeniu dla procedur
rządowych.
51
Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj
Pytanie, które sobie stawiamy dzisiaj i na które nasze spotkanie powinno dać
generalną odpowiedź brzmi - jak utworzyć 2 mln miejsc pracy do roku 2010. Dlaczego
2 mln i dlaczego to jest tak ogromnie ważne – otóż dlatego, że przyrost podaży pracy
między rokiem 2003 a 2010 wyniesie mniej więcej 2 mln osób. W tej kwestii jest
wiele nieporozumień w literaturze ekonomicznej, ponieważ uwzględnia się tylko
demograficzny przyrost zasobów pracy, to będzie mniej więcej milion; zasoby pracy
czyli ludność w wieku zdolności do pracy zwiększą się z 24 do 25 mln – taka jest
prognoza GUS. Ale wystąpią jeszcze 2 czynniki, które spowodują wzrost podaży
pracy na wyższych uczelniach.
Liczba absolwentów tych uczelni będzie lawinowo rosła przez najbliższe lata
(przypuszczalnie aż do 2010 roku). Na początku tego dziesięciolecia liczba
absolwentów wynosiła ok. 200 tys, w ubiegłym roku już 304 tys. a w najbliższych
latach będzie to ok. 450 tys absolwentów szkół wyższych rocznie. Wyższe uczelnie
były więc nie tylko kuźnią kadr, ale są także przechowalnią bezrobotnych i to jest ten
odłożony popyt. Poza tym oczywiście jest odłożony popyt w formie utajonego
bezrobocia w mieście i na wsi. Całkowity przyrost podaży pracy wyniesie mniej
więcej 2 mln osób Jeżeli nie stworzymy 2 mln miejsc pracy netto (tj. różnica między
liczbą miejsc pracy nowoutworzonych a zlikwidowanych). Ten bilans przez ostatnie 5
lat był bardzo negatywny – zlikwidowano netto ok. 1,5 miejsc pracy. Jeżeli
utworzymy 2 mln miejc pracy do 2010 roku to stopa bezrobocia będzie taka jak
dzisiaj. Jeżeli nie utworzymy, to oczywiście cały ten przyrost odłoży się w formie
bezrobocia jawnego lub utajonego. To jest dramatyczna sytuacja. Warunki wyjściowe
są następujące:
- Mamy w Polsce mniej więcej 24 mln ludzi w wieku zdolności do pracy a liczba
pracujących wyniosła w ubiegłym roku niecałe 15 mln wg rocznika statystycznego.
Wg BAEL-u liczba pracujących w Polsce wynosi 13 mln 700 tyś. To oznacza, że w
Polsce różnica między liczbą ludzi zdolnych a liczbą ludzi pracujących sięga od 9-ciu
do 10-ciu mln osób, w zależności od tego jaką statystyką się posługujemy.
Wskaźnik zatrudnienia (procent pracujących w stosunku do zdolnych do pracy) w
Polsce jest najniższy wśród krajów OECD.
Metoda, którą ja liczyłem te wskaźniki opiera się na GUS-owskiej definicji ludności
zdolnej do pracy tj. kobiety 18/59 i mężczyzn 18/64. W oparciu o te dane, porównuję
52
co by było gdybyśmy mieli wskaźnik zatrudnienia UE, OECD, Republiki Czeskiej, lub
Portugalii. Gdybyśmy mieli np. wskaźnik zatrudnienia taki jak Republika Czeska,
gdzie standaryzownana stopa bezrobocia wynosi 7,2 % - w Polsce wynosi 19,8%, ale
jednocześnie stopa zatrudnienia w Czechach jest znacznie wyższa od stopy
zatrudnienia w Polsce. Stopień wykorzystania zasobów w Czechach wynosi 75% a w
Polsce 57-63%. Gdybyśmy mieli stopę zatrudnienia taką jak Czechy to zatrudnienie
byłoby o 3 mln wyższe, Portugalii – ponad 3 mln wyższe, OECD - prawie 3 mln, UE –
2 mln wyższe. Straty wynikające z niskiego stopnia wykorzystania potencjału pracy są
ogromne od 97 do 156 mld zł. To prawie tyle ile wynoszą dochody budżetu.
Wobec tego, w punkcie wyjścia, mamy taką sytuację : przez okres transformacji
– do roku 2000 w Polsce ubyło 2,6 mln miejsc pracy. W tym samym czasie zasoby
pracy zwiększyły się o ok. 2 mln, powstała więc ogromna luka na rynku pracy.
Z jednej strony bardzo duży przyrost zasobów pracy, z drugiej destrukcja miejsc
pracy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę rok 2002 to są trzy informacje GUS- oskie:
wg ostatnich danych ubytek liczby pracujących w gospodarce wyniósł 130 tys., ale
wg BAEL-u – ubyło w ubiegłym roku 321 tyś miejsc pracy netto, a przeciętne
zatrudnienie zmniejszyło się o 313 tys. osób. Oczywiście GUS skoryguje te dane
podobnie jak w ubiegłym roku. Jeżeli uwzględnimy rok 2002, to w Polsce ubyło
prawie 3 mln miejsc pracy i przybyło 2 mln ludzi zdolnych do pracy (1990-2002). To
jest ogromny paradoks. Aby określić jakąś strategię utworzenia 2 mln miejsc pracy
konieczne jest określenie przyczyn tych procesów o których mówiłem. Dlaczego
w Polsce ubyło 3 mln miejsc pracy. Tutaj są różne szkoły myślenia. Jest np. taka, którą
ja nazywam szkołą uspokajającą polityków – że zmierzamy do społeczeństwa o stopie
zatrudnienia 20 % . Politykom to się bardzo podoba, bo mamy jeszcze 60% stopę
zatrudnienia. Druga teoria mówi, że to co się stało w Polsce to jest powrót do
normalności rynkowej. Tablica porównawcza dotycząca aktywności zawodowej (patrz
ekspertyza) dowodzi, że wcale tak nie jest. Normalność rynkowa w USA to jest stopa
zatrudnienia 84% liczona metodą o której mówiłem, w Polsce 60%, więc to nie jest
powrót do normalności rynkowej.
Wreszcie jest cała grupa teorii które mówią jakie są przyczyny tego stanu
rzeczy. Zanim powiem o tych przyczynach chciałbym, żeby Państwo spojrzeli na
rysunek (str. 21 ekspertyzy). To jest bardzo ciekawy wykres z punktu widzenia analizy
ekonomicznej, bowiem mamy dwa okresy przez ostatnich 8 lat: lata 1994 – 97, i 19982001. Otóż w pierwszym okresie przybywa ponad 1 mln miejsc pracy, w drugim
53
ubywa ponad 1mln 200 tys miejsc pracy, czy w Polsce był jakiś kataklizm? Jakie są
powody, że między rokiem 1998 a 2001 ubyło ponad 1 mln, 200 tyś miejsc pracy.
Jeżeli dodamy do tego rok 2002 to ubytek wynosi 1,5 mln miejsc pracy netto.
W tej dziedzinie jest bardzo wiele teorii. Jedna z nich mówi, że rynek pracy
w Polsce nie jest całkiem elastyczny, tak jak np. w USA, ale jednocześnie przytaczam
argumenty, że w roku 2001 przedsiębiorcy wyrzucali na bruk codziennie 1900 osób,
w sumie zwolnili prawie 0,5 mln osób – to nie były zwolnienia z inicjatywy
pracowników. Druga teza mówi, że nasze stosunki pracy są bardzo sztywne – już nie
są sztywne – zmodyfikowany kodeks pracy wszedł w życie – należymy do nielicznych
krajów w których można podpisać nieograniczoną liczbę umów pracy na czas
określony, tak jak w Hiszpanii (w innych krajach UE są liczne ograniczane).
W ekspertyzie przytaczam dane ekspertów Banku Światowego; które sugerują,
że Polska należy do krajów o relatywnie elastycznym układzie jeśli chodzi o stosunki
pracy czy możliwość zwolnienia.
Wreszcie trzecia teoria, którą analizuję mówi, że koszty pracy są w Polsce
bardzo wysokie i szybko rosną. Nie wiem, być może Państwo macie argumenty, ja
udowodniłem, że po pierwsze są ciągle relatywnie niskie, w porównaniu z krajami UE
ponieważ pełny koszt godziny pracy, w Polsce łącznie z ubezpieczeniem wg danych
GUS wynosi 4 EURO, w Niemczech 28 EURO, a w UE średnio 24 EURO, a więc
mamy sześciokrotnie niższy koszt godziny pracy. Poza tym udowodniłem, że koszty
pracy spadły w ostatnich ośmiu latach. Wobec tego te argumenty nie wyjaśniają
dlaczego w tym okresie jest tak duży spadek zatrudnienia i tak duży wzrost
bezrobocia. Jest jeszcze jedna tablica, która jest bardzo interesująca. Przygotowując ją,
zadałem sobie pytanie jaki jest związek między kosztami pracy a wskaźnikiem
zatrudnienia. Mówi się, że podatki w Polsce są jedne z najwyższych w świecie czy w
Europie, i to powoduje, że pracodawcy nie zwiększają zatrudnienia czy zwalniają.
Otóż związek między ogólną stopą podatków od osób prawnych a bezrobociem jest
następujący: od roku 1998 kiedy następuje destrukcja miejsc pracy, podatek
zmniejszył się z 36% od zysku do 28% w 2001 r., mamy więc spadek o 8 punktów
procentowych. W tych latach stopa bezrobocia wzrosła dokładnie o 8 punktów
procentowych, z 10,4 do 18,1. To znaczy, że nie ma ścisłego związku między ogólnym
podatku a stopą bezrobocia. Jest natomiast związek między obniżką ogólnej stopy
ulgami inwestycyjnymi a wzrostem zatrudnienia, tworzeniem nowych miejsc pracy.
Na stronie 27 jest rysunek, który pokazuje, że najsilniejszy związek występuje między
54
zatrudnieniem a inwestycjami. Kiedy inwestycje rosły – rosło też zatrudnienie a
spadało bezrobocie.
Wreszcie chciałbym powiedzieć o jednej kwestii, która jest lekceważona
zarówno w literaturze jak i w polityce. Jest to związek między deficytem w obrotach
towarowych a bezrobociem. Innymi słowy import bezrobocia. Na str. 29 mamy
rysunek pokazujący, że luka między importem a eksportem sięga 14-18 mld USD.
Dziś Polska jest jedynym z nielicznych krajów gdzie import jest większy od eksportu
o 40%. Czesi mniej więcej to zrównali – import jest na poziomie eksportu. Czesi i
Węgrzy mają nadwyżkę w handlu z UE. Z tego punktu widzenia nie można
wytłumaczyć dlaczego 3,5% wzrost gospodarczy w Polsce w ostatnich latach nie
doprowadził do wzrostu zatrudnienia.
Zadałem sobie pytanie jaka część popytu krajowego jest pokryta przez import.
Oczywiście pamiętając, że mamy deficyt w obrotach towarowych. Okazuje się, że ta
część tzw. współczynnik penetracji netto wynosił w roku 90 ok. 30%, a w roku 2000
wynosił 61%. Ale marginalny współczynnik w okresie ostatnich czterech lat (19992001) wynosił 73%. Innymi słowy popyt w coraz większym stopniu był zaspokajany
przez import. Ten wskaźnik jest dwu-trzykrotnie wyższy niż w innych krajach. Jeżeli
jest tak, że popyt jest w coraz większej skali zaspokajany przez import to oznacza, że
przestrzeń popytowa dla produkcji krajowej bardzo się ogranicza. Cytuję tu wyniki
badań w przedsiębiorstwach dotyczące głównych powodów zwalniania pracowników.
Z analizy dotyczącej wpływu deficytu w obrotach towarów na rynek pracy wynika, że
blisko 60% polskiego bezrobocia zawdzięczamy deficytowi w obrotach towarowych,
więc rosnącej penetracji importowej. Wracam do strategii.
Na stronie 41 jest schemat programu promowania zatrudnienia. Nie podzielam
poglądu, że są magiczne rozwiązania w postaci podatków, czy kosztów pracy,
elastyczności rynku pracy, czy zmian Kodeksu pracy. Ten program zawiera wszystkie
główne, strategiczne podsystemy dla tworzenia miejsc pracy w Polsce w najbliższych
latach. Jest tutaj prozatrudnieniowa polityka rozwoju gospodarczego, przebudowa
struktury, aktywizacja polityki rynku pracy, rozwój elastycznych form zatrudnienia,
przebudowa systemu zasiłków by sprzyjały one większej aktywności ludzi
poszukujących pracy. Te cztery elementy traktowane jako elementy systemu muszą
być zespolone. Nie można jednego elementu np. polityki rynku pracy czy
elastyczności zatrudnienia oderwać od innych elementów dlatego, że to niewiele daje.
Np. słuszna akcja ministra Jerzego Hausnera „Pierwsza praca” byłaby o wiele bardziej
55
skuteczna gdyby powstawały nowe miejsca pracy. Ważne jest pytanie, jak stymulować
inwestycje by powstawały nowe miejsca pracy. Powiedziałbym, że jedna rzecz jest
najważniejsza. Doświadczenia krajów europejskich i nie tylko europejskich dowodzą,
że kraje, które chcą promować inwestycje i miejsca pracy stosują adresowane ulgi
inwestycyjne. Tak było w Finlandii, Irlandii itd. W poprzednim okresie, od 1994 roku
podobnie było w Polsce. Wobec tego cała reforma, którą przedstawił Pan minister
Grzegorz Kołodko w ogóle nie zawiera planu tworzenia miejsc pracy w Polsce.
Obniżenie ogólnych podatków, co bardzo się podoba pracodawcom, nie musi
doprowadzić do powstania nowych miejsc pracy. Tylko adresowane ulgi szczególnie
tam gdzie inwestycje są bardzo małe mogą prowadzić do tworzenia miejsc pracy. A
więc zamiast obniżać generalnie podatki to można te środki przeznaczyć na tworzenie
miejsc pracy czyli na ulgi inwestycyjne. Przeprowadziłem rozmowę z trzydziestoma
pracodawcami i zadałem im pytanie czy gdyby było niższe oprocentowanie kredytów
inwestycyjnych lub obrotowych czy zaciągaliby te kredyty. Otrzymałem odpowiedź
jednoznacznie pozytywną. Natomiast przy obecnym oprocentowaniu kredytów nie ma
szans na to by przedsiębiorcy polscy więcej inwestowali. Z moich badań wynika, że
realne stopy procentowe sięgają 16-20 %. Te badania były przeprowadzone pod
koniec ubiegłego roku. Drugi warunek jaki stawiają pracodawcy (tutaj cytuję inne
badania) to zwiększenie popytu. Oczywiście kiedy inwestycje wzrosną to wzrośnie też
popyt – to jest najlepsza forma pobudzania popytu. Jeżeli chodzi o drugi strategiczny
problem, który jest odpowiedzialny za połowę bezrobocia w Polsce to jest tzw. import
substytucyjny. Do ekspertyzy załączyłem listę 117 grup towarowych, która
kompromituje polskich polityków gospodarczych i gospodarkę. Towary znajdujące się
na tej liście to jest równowartość naszego deficytu w obrotach towarowych. To jest
ponad 14 mld USD. W każdym razie sądzę, że ograniczenie importu bezrobocia to jest
drugi strategiczny element przedstawionego programu.
Nie będę mówił o innych elementach ponieważ Państwo macie przed sobą całą
listę piętnastu szczegółowych programów.
Na koniec chcę powiedzieć dlaczego zacytowałem Olofa Palme, wieloletniego
premiera Szwecji: „W moim rządzie wszyscy ministrowie byli ministrami pełnego
zatrudnienia”. Chciałbym powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że w Polsce problem
tworzenia miejsc pracy, problem zatrudnienia jest problemem dziesięciorzędnym.
Nawet premier wymieniając priorytety dwa miesiące temu, kwestię tworzenia miejsc
pracy umieścił gdzieś na siódmej pozycji. Dam przykład z ostatnich propozycji
56
ministra Kołotki: chce się zlikwidować wspólne rozliczanie się małżonków. To
oczywiście powoduje wzrost podaży kobiet chętnych do podjęcia pracy.
Prozatrudnieniowe rozwiązanie byłoby takie, że w rodzinie w której kobieta nie
pracuje, można się rozliczyć wspólnie, natomiast w rodzinie gdzie pracują dwie osoby
nie można się wspólnie rozliczyć. I to oczywiście doprowadziłoby do tego że podaż
pracy kobiet zmniejszyłaby się, bo musimy tę równowagę tworzyć oddziaływując na
podaż i popyt. Chciałem powiedzieć o trzech rzeczach, które są kluczowe dla tych
trzech mechanizmów.
Po pierwsze, rząd musi przedstawiać sejmowi i partnerom społecznym program
tworzenia i ograniczenia destrukcji miejsc pracy na kolejne lata. Po roku rząd
przedstawia sejmowi analizę wykonania tego programu i program na kolejny rok. I to
trzeba wprowadzić jako fundamentalną zasadę. Wszystkie kraje, które odniosły
sukcesy – USA, kraje UE tak właśnie robią. Musi być systematyczny monitoring –
jakie założono strategiczne instrumenty i środki w programie, jak je zrealizowano,
jeżeli nie, to dlaczego i co robić w najbliższym roku. Tak jest w Stanach
Zjednoczonych od 1946 roku. Ulepsza się te wszystkie instrumenty, dlatego Stany
Zjednoczone od 1950 roku w każdym roku tworzą średnio półtora miliona nowych
miejsc pracy. Wtedy było zatrudnienie 55 mln a dziś jest 135 mln.
Po drugie sądzę, że trzeba wprowadzić zasadę, że wszystkie ważne decyzje
ekonomiczne muszą mieć rachunek strat i korzyści z punktu widzenia tworzenia i
likwidacji miejsc pracy. Jest ważne aby np. każda reforma wicepremiera Grzegorza
Kołodki miała załącznik mówiący, że reforma ta prowadzi do określonych rezultatów
jeżeli chodzi o tworzenie i likwidację miejsc pracy. Jest to kompletnie ignorowane. I w
RCSS, albo w Ministerstwie Gospodarki Pracy i Polityki Społecznej musi być zespół
ekspertów, którzy będą śledzić te wszystkie procesy, które prowadzą do destrukcji
miejsc pracy i które mogą sprzyjać tworzeniu nowych miejsc pracy. To są generalne
środki, które mogą się przyczynić do odwrócenia tego trendu, bo musimy zahamować
destrukcję miejsc pracy, a potem musimy wpłynąć na to aby miejsca pracy
powstawały w gospodarce. Chciałem jeszcze na zakończenie powiedzieć, że dzisiaj
bezrobocie przestało być tylko ekonomicznym problemem a jest to wielki problem
społeczny i staje się to problemem politycznym. Jeżeli do 2010 roku utworzymy 2 mln
nowych miejsc pracy to bezrobocie ludzi z wyższym wykształceniem będzie wynosiło
„tylko” pół miliona osób. Dzisiaj wynosi 250 tyś osób. Natomiast, jeżeli nie
stworzymy tych 2 mln miejsc pracy to prawdopodobnie bezrobocie ludzi z wyższym
57
wykształceniem wyniesie 1 do 1,5 mln osób. Z tego punktu widzenia marnotrawstwo
potencjału pracy ludzi bardzo ambitnych, których większość wykształcił się na własny
koszt, przestaje być problemem tylko ekonomicznym, staje się problemem, który
może mieć daleko idące reperkusje z punktu widzenia stabilizacji systemu
ekonomicznego i pokoju społecznego.
Prof. dr hab. Paweł Bożyk
Zmniejszenie bezrobocia zależy nie tylko od inwencji biznesmenów, a więc
inwestorów
i
producentów,
lecz
wymaga
także
zmiany
otoczenia
makroekonomicznego. W innym przypadku powstaje wrażenie, że polityka
makroekonomiczna jest doskonała tylko podmioty mikroekonomiczne postępują
nieracjonalnie.
Byłbym zadowolony, gdyby Prof. Kabaj ustosunkował się do tego tematu.
Dr Józef Zajchowski
W swoim opracowaniu Prof. Kabaj używa wymiennie terminu miejsca pracy
i zatrudnienie. Mam pytanie: czy wynika to tylko ze względów „redakcyjnych”, aby
uniknąć powtarzania tych samych sformułowań czy też Pan Profesor uważa, że te
pojęcia są tożsame? Moim zdaniem są to dwa różne pojęcia a w ślad za tym powinny
być proponowane inne terapie w przypadku gdy dla zmniejszenia bezrobocia trzeba
tworzyć nowe miejsca pracy, bo istniejący potencjał jest w 100% wykorzystany, a inne
gdy ze względu np. na zmniejszenie części istniejących miejsc pracy jest
niewykorzystana.
Z lektury tekstu i wystąpienia Pana Profesora odnoszę wrażenie, że Autor
traktuje te pojęcia jako tożsame i stąd zalecana terapia jest moim zdaniem mało
precyzyjna.
Prof. dr hab. Andrzej Czyżewski
Panie Profesorze zabiorę jeszcze głos w czasie dyskusji, ale teraz krótkie pytanie: jaka
jest Pańska opinia na temat związku między zmianą struktury własnościowej w Polsce
w okresie transformacji (w tym udziału kapitału zagranicznego) a sytuacją na rynku
pracy. Czy mamy pozytywną czy negatywną współzależność?
58
Prof. dr hab. Andrzej Janicki
Miałbym pytanie: czy jeśli przyjąć jakąś miarę ogólną omawianego procesu np.
określoną przez zwykłą obwiednię wykresu tych danych, które Pan przedstawia, czy
uznałby Pan, że proces ten wykazuje tak daleko idące przemiany (widać wyraźnie to
załamanie i przejście w ujemną połówkę zjawisk), że mielibyśmy do czynienia z
formalnym przesterowaniem procesu gospodarczego, którego jednym z ważnych
mierników wg Pana jest miernik zdolności zatrudnienia czy generowania miejsc
pracy? Chodzi o to czy można mówić o sensowności zabiegów korygujących przebieg
zaobserwowanego procesu czy trzeba się zastanowić w jaki sposób dokonać mocnego
impulsu zmieniającego charakter procesu.
Prof. dr hab. Władysław Szymański
Czy Pan Profesor uwzględnia w tych rachunkach wpływ uelastycznienia rynku pracy
na zmianę charakteru bezrobocia tzn. na ile uelastycznienie ukrywa bezrobocie
w stosunku do starych rachunków. Inne było bezrobocie kiedy nie było elastycznego
rynku pracy w zakresie zwolnień, pracy zleconej itd. a inna jest sytuacja teraz.
Stanisław Nieckarz
Czy pan Profesor ma jakiś szacunek dotyczący zjawiska, że coraz więcej pracowników
firm zwłaszcza zagranicznych musi założyć działalność gospodarczą więc zwalnia się
z tej firmy po to, żeby obniżyć koszty pracy, narzuty zusoswkie itd. Z różnymi
liczbami się spotkałem, że to jest skala 250 tyś. do pół mln. osób. Nie wiem, jak to jest
rejestrowane? Czy jest jakaś obserwacja, ocena tego zjawiska?
Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj
W okresie transformacji prawie całkowicie zniszczono produkcję przemysłu
bawełnianego, lnianego, wełnianego itd. W tej chwili poziom naszej produkcji na
jednego mieszkańca jest mniejszy niż w 1946 roku. Nota bene jest bardzo wiele
wskaźników, które sięgają lat 50-tych, np. produkowaliśmy 160 mln par butów –
produkujemy 50. Import materiałów lnianych, bawełnianych i wełnianych kosztuje nas
sięga 2,5 mld dolarów. Kiedyś mieliśmy nadwyżkę eksportu nad importem. Więc z
tego punktu widzenia to jest import brutto. W większości tych pozycji jest jakiś
eksport, ale on jest o wiele niższy niż import.
Pan prof. Bożyk mówi, że cała filozofia tego tekstu, to jest promowanie
zatrudnienia
i
tworzenie
miejsc
pracy
i
wszystkich
mechanizmów
59
makroekonomicznych, które mogą temu służyć. Mówię o promowaniu inwestycji – to
jest makroekonomiczny wskaźnik, o zmniejszeniu importu bezrobocia, o rozwoju
małych firm i budownictwa mieszkaniowego itd. Ale oczywiście nie wszystko
powiedziałem. Ta lista dowodzi, że import substytucyjny był i jest opłacalny. To
znaczy, że produkcja krajowa stała się mniej opłacalna. Obecnie mamy sytuacje
specjalną, ponieważ kurs dolara poszedł nieco w górę, kurs EURO znacznie poszedł w
górę.
Skoki kursu nie są korzystne, zatem jak regulować kurs walutowy, przy
pomocy jakich instrumentów makroekonomicznych? Mogę powiedzieć jak to sobie
wyobrażam. Są dwa instrumenty. Mamy Radę Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank
Polski, które są nietykalne. Rząd twierdzi - nic nie możemy zrobić. A ja twierdzę, że
Rząd ma w swoim ręku instrumenty regulowania kursu walutowego. Napisałem taki
program doraźny dla Rządu. Zgadzam się, że cena wyrobów importowanych jest
niska, ale jest tak dlatego, że kurs złotego jest nadwartościowy, szczególnie w
stosunku do dolara, a tu mamy wielki azjatycki region, który produkuje proste rzeczy i
eksportuje je do Polski. Po pierwsze – należy rozszerzyć podatek od dochodów
kapitałowych, tzn. od odsetek z inwestycji portfelowych. Te inwestycje w ostatnim
czasie gwałtownie wzrosły. Na początku ubiegłego roku wynosiły 20 mld złotych, w
lutym tego roku wynosiły 34 mld złotych. Czyli jeżeli stopy procentowe średnio
wynoszą 6-7% to inwestorzy portfelowi uzyskują z tego 200 mln złotych ciągu roku.
Gdyby był 20% podatek to państwo zarobiłoby na tym 40 mln złotych. Ale ten
podatek mógłby zmniejszyć presję inwestycji portfelowych na nadmierny wzrost
wartości złotego. To jest pierwsza możliwość. Nie widzę międzynarodowych
przeszkód. Druga możliwość to jest słynny podatek Tobina, który polega na tym, że w
momencie kiedy się wprowadza kapitał spekulacyjny to wymieniając ten kapitał na
walutę krajową płaci się 1% podatku. W istocie rzeczy te dwa instrumenty o których
mówiłem obniżają stopę procentową ustaloną przez Radę Polityki Pieniężnej, czyli są
substytutem tego czego Rada i NBP nie chcą zrobić. Ale oczywiście uważam, że tylko
wówczas będziemy odnosić sukcesy, kiedy polityka w tej dziedzinie będzie integralną
częścią polityki makroekonomicznej. Dawałem sporo przykładów jak należy z punktu
widzenia polityki makroekonomicznej patrzeć na tworzenie i likwidację miejsc pracy.
Następna kwestia - miejsca pracy i zatrudnienie. Mówimy o tworzeniu i
likwidacji miejsc pracy podczas, gdy wskaźniki zatrudnienia są już efektem netto. Jest
to różnica miedzy liczbą miejsc pracy utworzonych a zlikwidowanych. Analiza oparta
60
na tworzeniu i likwidacji miejsc pracy ma tę zaletę, że możemy spojrzeć na
mechanizmy powodujące likwidację i te które powodują tworzenia miejsc pracy,
podczas gdy wzrost zatrudnienia stanowi wynik tych procesów tzn. różnicy między
liczbą utworzonych miejsc pracy a zlikwidowanych. Oczywiście mamy więcej miejsc
pracy w Polsce niż faktycznie jest zajętych, bo zdolności wytwórcze nie są
wykorzystane.
Jeżeli chodzi o wpływ zmiany sytuacji własnościowej a rynek pracy, to zaczyna
w nich dominować sektor prywatny. I w tych wszystkich wskaźnikach, które GUS
publikuje, mamy dane dotyczące tego ile i jakie przedsiębiorstwa zamierzają zwalniać
pracowników a ile zamierza przyjmować. Z danych z grudnia 2002 roku wynika, że
1900 zakładów zadeklarowało zwolnienie w najbliższym czasie 62 000 pracowników
w tym w sektorze publicznym 14 tyś, a w sektorze prywatnym ok. 48 000. Zatem
sektor prywatny w coraz większym stopniu wpływa na rynek pracy. Do niedawna
bilans między tworzonymi miejscami pracy a likwidowanymi był dodatni. W ostatnim
czasie, niestety, jest w sektorze prywatnym ujemny.
Kolejna kwestia - miernik zdolności generowania miejsc pracy. Z badań
przedstawionych w załączniku wynika, że to głównie zależy od popytu. Większość
badań wykazuje, że popyt się zmniejsza. Ale nie tylko dlatego się zmniejsza, że
zmniejsza się popyt krajowy, ale dlatego, że przestrzeń popytowa jest zajmowana
przez import. Aby to uszczegółowić dam przykład założeń budżetu na rok 2003.
Opiniowałem ten budżet i nikt z posłów moich wniosków nie poparł. Popyt rośnie w
tym roku wg tego programu o 3,4%. W liczbach absolutnych jest to przyrost popytu w
Polsce o 26 mld złotych skali roku. Pytanie zatem jest takie – ile z tego będzie
zaspokojone przez wzrost produkcji krajowej a ile przez import. Otóż 20 mld przez
import, 6 mld przez produkcję krajową. Więc dla polskich przedsiębiorców zostaje
niewielka przestrzeń, ¼ przyrostu popytu będzie zaspokajana przez produkcję
krajową. To jest fundamentalna kwestia. W UE 3,5 % tempo wzrostu dałoby 1-2%
wzrostu zatrudnienia, podobnie w USA. Tu jest ten główny paradoks. Jak się mówi, że
tylko 6% tempo wzrostu da wzrost zatrudnienia, to jest nieprawdą. Dlatego, że
wszystko zależy od tego w jakim stopniu popyt będzie zaspokojony produkcją
krajową. Nie jestem przeciwko importowi. Jestem za zachowaniem optymalnych
proporcji, które są typowe np. w krajach UE.
Jeżeli chodzi o uelastycznienie rynku pracy to sądzę, że nowy Kodeks pracy
wprowadza pewne elastyczne rozwiązania, np. można podpisać nieograniczoną ilość
61
umów na czas określony. Ale pracodawcy rozumieją uelastycznienie rynku pracy jako,
po pierwsze, nieograniczona swobodę zwalniania ludzi, po drugie nieograniczoną
swobodę obniżania płac. Zatem kodeks został zmieniony a pracodawcy mówią, że to
jeszcze nie wszystko. Moim zdaniem pracodawcy polscy nie mają wyobraźni
ekonomicznej, ponieważ dalsze zmniejszanie płac oznacza zmniejszanie popytu a to
prowadzi to zmniejszania produkcji a zatem zysków itd. Ale to jest oddzielny problem.
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dotyczące zakładania oddzielnych firm.
Jest to bardzo ciekawe zagadnienie. Mogę jedynie powiedzieć, że wykres 2 na str 21
dotyczy skali makro. To, że ubyło w 2001 r. 492 tyś miejsc pracy netto, to dotyczy
skali makro. Więc jeśli ktoś był pracownikiem najemnym i otworzył własna
działalność to oznacza, że on jest w statystyce ujęty jako pracujący na własny
rachunek. Te dane statystyczne obejmują globalną liczbę pracujących. A to, że oni się
przemieszczają z jednej formy zatrudnienia w drugą nie ma wpływu na globalną liczbę
pracujących. Moje dane dotyczą globalnej wielkości i nie można ich korygować w dół.
Formy przemieszczeń nie były przedmiotem moich badań. Być może GUS posiada
takie oddzielne dane, np. ile przybyło osób pracujących na własny rachunek wskutek
zmiany formy zatrudnienia.
Prof. dr hab. Andrzej Janicki
Chciałbym prosić o bliższą charakterystykę wykresu. Czy to jest ilustracja zmiany
jakościowej w procesie, że przejście tak głębokie w ten obszar ujemny wymagałoby
specjalnego potraktowania tego procesu by odwrócić go w sferę pozytywną? Czy nie
wystarczałyby zabiegi korygujące, które są np. wymienione w tablicy zamierzeń
prozatrudnieniowych?
Jaka jest Pańska ocena – czy to jest tak głębokie przesterowanie procesu, że
zabiegi które powinny zmienić trend nie zmienią wartości tego trendu. Rysunek
sprawia wrażenie, klasycznego przykładu przesterowania układu. Aby przywrócić
równowagę w układzie trzeba by wtedy specjalnych bodźców. Proszę o Pański
komentarz.
Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj
Chciałbym powiedzieć, że te dwa okresy to są dwa różne modele polityki
makroekonomicznej. Jeżeli chodzi o ten drugi okres to główne czynniki, które
spowodowały destrukcję miejsc pracy to po pierwsze, schładzanie gospodarki, po
drugie spadek popytu. Po trzecie przy wolniejszym wzroście popytu udział eksportu
62
znacznie się zwiększył, a więc przestrzeń popytowa dla krajowej produkcji znacznie
się zmniejszyła. Muszę powiedzieć, że jest to efekt dwóch koncepcji polityki
społeczno-gospodarczej, dwóch okresów, które warto przestudiować. Przy czym jest
to jakiś dziwny paradoks, którego nie rozumiem, bo między rokiem 1998 a 2001 lub
2002 przybyło w Polsce ponad milion ludzi zdolnych do pracy. Jest to jeden z
najwyższych przyrostów zasobów pracy. Te roczniki, które wchodziły w wiek
zdolności do pracy liczyły 600 – 700 tysięcy (przyrost netto sięgał 200-250 tys. osób).
W tym samym czasie realizowano politykę schładzania gospodarki; jest to paradoks i
jakiś nieprawdopodobny dogmatyzm ekonomiczny.
DYSKUSJA
Prof. dr hab. Eugeniusz Rychlewski
Mam szacunek do szacunków przedstawionych przez prof. Kabaja. Podzielam
też większość tez i analiz zawartych w jego opracowaniu. W zasadzie mam tylko dwie
uwagi do opracowania prof. Kabaja.
Pierwsza uwaga jest raczej uzupełnieniem tego opracowania. Brak mi w tym
opracowaniu uwzględnienia procesów mnożnikowych. Podzielam pogląd, że kwestia
bezrobocia jest w ogromnym stopniu związana z problematyką importu. Jak wykazuje
prof. Kabaj gdybyśmy substytuowali produkcją krajową ten import, który może być
wytworzony w kraju, to bezrobocie by się zmniejszyło o milion sześćset tysięcy osób.
A więc obliczony przez prof. Kabaja efekt substytucji importu produkcją krajową
miałby ogromny wpływ na zmniejszenie bezrobocia. Byłby to jednak tylko efekt
bezpośredni nie uwzględniający procesów mnożnikowych. Przecież osoby zatrudnione
przy produkcji substytuującej import otrzymywać będą dochody z którymi pojawią się
na rynku. Ich popyt wymusi wzrost produkcji innych producentów, którzy będą
również zmuszeni do zwiększenia zatrudnienia, co dodatkowo zmniejszy bezrobocie.
Te osoby z kolei z uzyskanym dochodem pojawią się na rynku itd. Podobnie przy
produkcji substytuującej import producenci będą zmuszeni nie tylko do zwiększenia
zatrudnienia, ale również do zakupu niezbędnych surowców. Zakupy niezbędnych
surowców wywołają podobny proces mnożnikowy jak zwiększenie zatrudnienia.
A oba opisane procesy wywołają inwestycje indukowane w tych branżach w których
pojawił się dodatkowy popyt początkowo wywołany produkcją substytuującą import.
Oczywiście inwestycje indukowane, zgodnie z mechanizmem mnożnikowym,
63
wywołają dodatkowy wzrost produkcji i zatrudnienia. W sumie skutki tak znacznego
substytuowania importu produkcją krajową – co proponuje prof. Kabaj – okazałyby się
znacznie bardziej brzemienne dla ograniczenia bezrobocia niż wynika to z
bezpośredniego szacunku prof. Kabaja. Zmniejszenie bezrobocia byłoby znacznie
większe. Zatem – moim zdaniem – na tę problematykę trzeba patrzeć nie tylko od
strony bezpośrednich skutków, ale należy również uwzględniać procesy mnożnikowe.
Druga moja uwaga dotyczy programu przedstawionego przez prof. Kabaja.
Program ten ma zapewnić nam utworzenie do 2010 r. co najmniej 2 mln nowych
miejsc pracy. W bardzo interesującym programie prof. Kabaja brak mi jednak analizy
czynników, które w okresie do 2010 r. będą działać na wzrost bezrobocia. W zasadzie
program analizuje tylko te czynniki, które mogą zwiększać liczbę nowych miejsc
pracy, a pomija te, które mogą zwiększać bezrobocie. Chodzi mi zwłaszcza o
prawdopodobne wejście Polski do UE. Prof. Kabaj bardzo skrupulatnie wykazuje, że
ogromne bezrobocie w Polsce powstało m.in. ze znacznego importu produktów, które
substytuowały produkcję krajową. W konsekwencji rokrocznie bilans handlowy Polski
wykazywał znaczny deficyt, również z Unią Europejską (UE). Produkty krajów UE
wypierały na rynku krajowym nasze produkty. Trudno oczekiwać, aby proces ten się
odwrócił po naszym wejściu do UE, zwłaszcza, że zostaną wówczas zlikwidowane i
tak śladowe obecnie instrumenty ochrony naszego rynku. Oczekuje się, że po wejściu
Polski do UE stopa roczna wzrostu wyniesie u nas 6-7% i będzie o kilka procent
wyższa niż w krajach UE. Gdyby tak było to musielibyśmy z jednolitego rynku UE
wypierać produkty krajów UE, a więc odwrócić proces obserwowany w ostatnich
latach i to w warunkach zupełnego otwarcia polskiego rynku dla producentów krajów
UE. Mam co do tego wielkie wątpliwości. Przedstawiony problem trzeba – moim
zdaniem – wziąć pod uwagę przy programie stworzenia do 2010 r. dwóch milionów
nowych miejsc pracy.
Przedstawiony przez prof. Kabaja program promowania zatrudnienia i
przeciwdziałanie bezrobociu na lata 2003-2010 obejmuje piętnaście programów
szczegółowych.
Jestem
przekonany,
że
wśród
tych
piętnastu
programów
szczegółowych najistotniejsze są dwa, a mianowicie program stymulowania inwestycji
i program ograniczenia importu. Z przyjemnością zauważyłem, że zarówno w
opracowaniu jak i w swojej wypowiedzi prof. Kabaj podkreślał że nie lekceważy
aktywnej polityki rynku pracy, że docenia politykę rozwoju elastycznych form
zatrudnienia, ale podkreślał, że kluczowe znaczenie ma prozatrudnieniowa polityka
64
makroekonomiczna. Sądzę, że w sytuacji w której mamy czteromilionowe bezrobocie,
a niektóre analizy przewidują, że nawet przy pięcioprocentowej stopie wzrostu
gospodarczego, możliwy jest wzrost stopy bezrobocia w 2010 r. do ponad 30%,
konieczne jest jakieś radykalne „uderzenie” w zakresie polityki makroekonomicznej.
Inaczej będziemy mieli katastrofę gospodarczą i społeczną. Oczywiście powstaje
pytanie czy będzie wola polityczna podjęcia takiej radykalnej zmiany. Widzę tutaj
właściwie jedno rozwiązanie – działanie w kierunku ograniczania importu przez
odpowiedni okres czasu. Można się spotkać, że jest to nieracjonalne, że jest to
działanie przeciwko własnemu społeczeństwu. Jeśli bowiem import jest tańszy, to
ograniczając go działamy na szkodę konsumentów, którzy będą musieli kupować
towary po wyższych cenach. Ale jest to krótki horyzont myślenia. Jeśli uwzględnimy,
że importując tracimy produkcję krajową, a więc również dochody osób zatrudnionych
przy tej produkcji, to dojdziemy do sytuacji, w której konsumenci będą mogli
kupować tanio, ale nie będą mieli dochodów, aby za te tanie towary zapłacić, a
bezrobocie osiągać będzie rekordowe stopy. Sądzę, że polityka ograniczania importu
będzie teoretycznie możliwa nawet po przystąpieniu do UE, dzięki tzw. klauzulom
ochronnym. Chciałbym dodać, że historia UE zna przypadki takich działań. Np. kilka
lat temu polskie barki zaczęły wozić towary pomiędzy portami rzecznymi RFN, a
ponieważ miały niskie koszty, zagroziły całemu transportowi wodnemu śródlądowemu
RFN. Ówczesny kanclerz Kohl nie wahał się dla ratowania tej gałęzi transportu,
wprowadzić dla polskich barek obowiązek uzyskiwania licencji. Tego typu
przykładów można podawać więcej. Aby jednak taka politykę handlową prowadzić
konieczna jest odpowiednia wola polityczna.
Prof. dr hab. Jan Lipiński
Zanim przeczytałem referat prof. M. Kabaja, znałem już wcześniejsze jego
prace z problematyki zatrudnienia i bezrobocia. Znam więc zawarte w nich propozycje
odnoszące się do polskiej polityki gospodarczej. Sympatyzuję z głównymi ich
kierunkiem, natomiast byłbym gotów spierać się z ich Autorem o niektóre konkretne
rozwiązania. Taki jest też mój stosunek do propozycji przedstawionych w ostatniej
części dyskutowanego dziś referatu. Nie zamierzam jednak oceniać ich w dzisiejszej
mojej wypowiedzi. Ograniczam się w niej do uwag odnoszących się di
diagnostycznych części referatu.
Zgadzam się z większą częścią krytycznych wywodów prof. Kabaja o trzech
mitach, które przytacza w p. 4, na str. 8-12. To rzeczywiście są mity! Szczególnie
65
zafrapował mnie wykres 3 na str. 25, zestawiający koszty godzin pracy w przemyśle
przetwórczym w Polsce i w niektórych krajach Unii Europejskiej. To nie znaczy,
abym negował wpływ kosztów pracy na zatrudnienie. Sądzę jednak, że w naszych
obecnych warunkach nie jest to czynnik decydujący. Uważam, że przy rozpatrywaniu
tej kwestii trzeba wyróżniać produkcję przeznaczoną na eksport i rynek krajowy. W
tym drugim przypadku obniżenie kosztów pracy miałoby również ujemny efekt
dochodowy, a więc i popytowy. Dodatni wpływ obniżonych kosztów pracy na
zatrudnienie mógłby ulec znacznemu osłabieniu przez zmniejszenie popytu krajowego
na towary i usługi w następstwie mniejszych dochodów osobistych (przy obniżeniu
płac) lub mniejszych dochodów finansów publicznych (przy obniżeniu składek na
rzecz ZUS).
Do głównych czynników rodzących bezrobocie we współczesnej gospodarce
polskiej zalicza prof. Kabaj nadmierny udział importu substytucyjnego w ogólnym
popycie krajowym. Gdy przedmiotem takiego importu jest sprzęt techniczny, to jego
głównym motywem jest oczywiście zacofanie techniczne polskich produktów.
Jednakże import substytucyjny ma znacznie szerszy zakres. Prof. Kabaj wskazuje
wiele różnorodnych grup towarowych o poważnym udziale takiego importu. Jego
zdaniem, oznacza to import bezrobocia. Gotów jestem z tym się zgodzić pod
warunkiem, że w krajowej produkcji takich towarów są nadwyżki zdolności
wytwórczych, które wystarczyłyby do zastąpienia importu – i nie służyłyby do
wytwarzania „bubli”.
Rosnący udział importu substytucyjnego niewątpliwie osłabia wzrost produkcji
krajowej odpowiadający danemu wzrostowi popytu wewnętrznego. Nie tłumaczy to
jednak, dlaczego rosnąca produkcja nie generuje wzrostu zatrudnienia. Nie mogę więc
zrozumieć, dlaczego prof. Kabz zamieścił to pytanie w tytule podrozdziału
poświęconego penetracji importowej. Aby na nie odpowiedzieć, trzeba wskazać inne
czynniki, których nie omówił on w dzisiejszym referacie.
Mam także zastrzeżenia do tabeli 6 (str. 34). Chodzi mi o szacunek importu
bezrobocia. Dlaczego prof. Kabaj wiąże z nim całą kwotę deficytu handlowego?
Przecież na tę kwotę wpływa nie tylko import substytucyjny, lecz także import
niezbędny, zwłaszcza inwestycyjny, związany z postępem technicznym.
Zgadzam się z prof. Kabajem, że do wzrostu importu substytucyjnego w
poprzednich latach poważnie się przyczyniła realna aprecjacja złotego. Sądzę więc, że
66
obecna deprecjacja naszej waluty w stosunku do euro – jeżeli okaże się trwała –
wywrze zapewne osłabiający wpływ na taki import. Przypuszczam jednak, że jej
skutki antyimportowe będą tym silniejsze, im większą wagę przypisują nabywcy na
rynku krajowym różnicom cen produktów krajowych i zagranicznych – zagranicznych
tym słabsze, im większe znaczenie przywiązują oni do różnej ich jakości. To zaś
zależy nie tylko od rodzaju towarów, lecz także od zamożności nabywców – poziomu
ich rozporządzalnych dochodów. Zamożniejsi są bardziej skłonni kupować droższe
towary, gdy uważają je za lepsze, a ubożsi – towary tańsze, nawet wtedy gdy są
gorsze. Toteż trwała deprecjacja złotego wobec euro i dolara chyba niewiele
osłabiłaby import drogich artykułów o wysokim poziomie technicznym, natomiast
mogłaby poważnie zmniejszyć import taniej tandety z Azji Południowo-wschodniej.
W ten sposób jednak mogłaby ona ujemnie wpłynąć na realne dochody uboższych
gospodarstw domowych. Chociaż więc należę do zwolenników trwałego kształtowania
kursu złotego na znacznie niższym poziomie niż w poprzednich latach, to jednak liczę
się z możliwością niekorzystnego wpływu takich relacji kursowych na strukturę
realnych dochodów ludności.
Prof. dr hab. Joanna Kotowicz-Jawor
Chciałam zgłosić kilka uwag o charakterze diagnostycznym i kilka
o charakterze terapeutycznym. Wydaje mi się, że trudno jest postulować formułowanie
strategii prozatrudnieniowej. W kontekście problemu bezrobocia, w centrum uwagi
jest mechanizm rozwojowy na poziomie mikroekonomicznym - mechanizm rozwoju
przedsiębiorstw.
Co
można
zrobić,
żeby
wywołać
te
wszystkie
efekty
prozatrudnieniowe i mnożnikowe? Nim do tego przejdę chciałabym powiedzieć parę
słów na temat diagnozy w kontekście mechanizmu rozwojowego przedsiębiorstw.
W fazie ożywienia: 1994 – 97 miał miejsce dynamiczny rozwój sektora
prywatnego, osłabienie obciążeń fiskalnych, rozluźnienie popytu zewnętrznego. To
wszystko dało znakomity efekt, stopy inwestowania na poziomie 24,25%
przedsiębiorstw, zwiększenie aktywności rozwojowej firm. Potem przyszedł rok 1997.
Wszyscy wiemy co się stało: gwałtowne zagrożenie bilansu obrotów bieżących
rosnącym importem konsumpcyjnym. Wobec tego polityka makroekonomiczna
zastosowała wielkie uderzenie i wyhamowała popyt konsumpcyjny, ale redukując
zarazem popyt inwestycyjny przedsiębiorców. Wobec tego w warunkach kiedy te
podmioty działały na rynku otwartym z wielkim importem konkurencyjnym, przy
takim poziomie kursu jaki był wtedy, przedsiębiorstwa nie były w stanie sprostać
67
jakościowej presji konkurencyjnego importu. Zaczęły lawinowo wypadać z rynku
a w ślad za tym zaczęło lawinowo narastać bezrobocie. I to jest cała tajemnica naszego
gwałtownego załamania od roku 1997. Towarzyszyło temu bardzo dynamiczne
zjawisko napływu inwestycji zagranicznych, które wywołują wprawdzie wzrost
zatrudnienia, ale wywołują też określone efekty strukturalne. W tym okresie te bizy
wywołały znaczące pogłębianie się asymetrii strukturalnych na rynku na rzecz
dynamicznego rozwoju usług, ale o charakterze rynkowym, w tym finansowym czyli
nie przyczyniały się poprzez jakiekolwiek efekty mnożnikowe do poprawy
konkurencyjności tej gospodarki. I to jest główna przyczyna dramatu, z którym mamy
teraz do czynienia.
Jeśli chodzi o terapię. Wydaje mi się, że potrzebna jest niewątpliwie strategia
prorozwojowa i prowzrostowa, która da jako efekt te skutki zatrudnieniowe. Czy to ma
być jedna strategia. Wydaje mi się, że powinno to być działanie dwukierunkowe. Z
jednej strony formułowanie własnej strategii strukturalnej o czym tu mówiliśmy –
średniookresowej. 2020 rok jest bardzo interesującym ćwiczeniem intelektualnym. Ale
na najbliższe 5 – 10 lat musimy mieć własną strategię strukturalną. Średniookresowa
polityka strukturalna jest niezbędnym kierunkiem działań, która byłaby nacelowana na
pobudzenie zdolności rozwojowej 70% podmiotów gospodarczych dominującym
kapitałem krajowym. Ponieważ 30% to są przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym
o ich zdolność rozwojową i eksportową możemy się nie martwić. One mają i będą
miały na rynku europejskim dobry poziom przewag konkurencyjnych do
nowoczesnych technologii, dobrą bazę akumulacyjną, dobrą jakość kapitału ludzkiego
itd. Kierunki działań nastawione na osłabienie barier rozwoju podmiotów
gospodarczych nie zmieniają się od kilku lat. Chodzi o aktywizację kredytu
bankowego w zasilaniu procesów rozwojowych. Jest tu jeszcze przestrzeń do
obniżenia tej stopy, bo jeżeli ona jest na poziomie 6% a w UE jest 1,2%-1,3% tzn., że
jest przestrzeń do schodzenia w dół z tą stopą procentową. Kredyt bankowy
w gospodarce rynkowej to jest 70% wartości środków inwestycyjnych, obecnie jest
12%.
Drugi instrument. Nie mogę podzielić opinii Pana Profesora, że trzeba
nakierować ulgi inwestycyjne na określone preferencje. Wydaje mi się, że zejście do
24% z podatkiem dochodowym jest bardzo dobrym posunięciem. Spójrzmy co zrobiła
Irlandia. Irlandia nie robiła dywersyfikacji. Ona zastosowała instrumentarium
uniwersalne i spuściła podatek do 10 – 12%. Ponadto wydaje się, że prócz tych
68
instrumentów, wszelkiego rodzaju gwarancje kredytowe, cały system zabezpieczeń
kredytowych oraz właściwa polityka kursowa jest niezbędna. Czyli instrumentem
realizacji własnej polityki strukturalnej powinny być skorygowane na rzecz ożywiania
rozwoju przedsiębiorstw główne narzędzia polityki makroekonomicznej: polityka
kursowa, stopy procentowej i fiskalna. Propozycje na odbudowę w pewnej mierze
zdolności siły nabywczej grup najniższych jest słusznym kierunkiem. Powinno być to
działanie dwutorowe dlatego, że mamy Narodowy Plan Rozwoju na lata 2004-2006.
To jest program transferu środków UE do polskiej gospodarki na określone pola.
Dlatego wydaje się, że drugi tor powinien być nakierowany na to, jak wykorzystać
najlepiej te 18%, które jest tam zabezpieczone na poprawę konkurencyjności naszej
gospodarki. Najważniejszy jest ten segment NPR-u który dotyczy poprawy
konkurencyjności naszej gospodarki, czyli ożywienia mechanizmu rozwojowego na
poziomie mikroekonomicznym. Jakie są zatem możliwości, czy są instrumenty
wykorzystania tych 18% procent by ożywić aktywność rozwojową przedsiębiorstw,
zwiększyć ilość miejsc pracy, zmniejszyć problem bezrobocia. Wydaje się, że przy
wnikliwej analizie stosowanych instrumentów pomocy publicznej w UE istnieją takie
możliwości.
Wykorzystanie
takich
instrumentów
jak
poręczenia
gwarancji
kredytowych, dopłaty do oprocentowania kredytów, raty spłaty podatku, ulgi,
pożyczki preferencyjne itd. Wykorzystanie tych narzędzi jest obwarowane pewnymi
warunkami. Ale wydaje się, że cały wysiłek powinien być nacelowany na to, ażeby
wykorzystać ten program na rzecz pobudzenia zdolności rozwojowej przedsiębiorstw.
Tam jest wielki nacisk położony na sektor małych i średnich przedsiębiorstw, ale
oprócz tego są tam rozmaite rozwiązania stosowane w UE, które można zastosować
również u nas. Mogą być wykorzystane na pobudzanie inwestycji, na rozwój prac
badawczo rozwojowych, na szkolenia, poprawę jakości kadr kierowniczych. Wydaje
się, że dwukierunkowość działania byłaby tu pewną terapią. To znaczy z jednej strony
budowa własnej strategii krótko i średniookresowej a z drugiej strony wykorzystanie
NPR-u w tym segmencie prorozwojowym.
Prof. dr hab. Andrzej Czyżewski
Zacznę od
złożenia gratulacji Profesorowi Kabajowi za wysoką wartość
informacyjną referatu i za metodę jaką nam przedstawił, zostawiając szansę na to by
jego myśli komplementarnie rozwinąć. Panie Profesorze, prowadziłem z kolegami z
katedry analizę zależności między polityka monetarną i fiskalną a kształtowaniem
bezrobocia w Polsce w okresie transformacji 1991-2001. Muszę powiedzieć, że wyniki
69
nasze są zbieżne z pańskimi co do sekwencji czasowych zmian. Jesteśmy dzisiaj jako
kraj kapitalizmem zależnym i buforem dla łagodzenia sprzeczności gospodarczych
wysokorozwiniętych krajów UE. Odpływa z Polski zagranicę nadwyżka ekonomiczna
poprzez cały mechanizm aprecjacji kursu złotówki i deficytu obrotów bieżących.
Gospodarka polska jest bardzo zależna od inwestycji portfelowych, które regulują
bieżącą sytuację gospodarczą. Samo stwierdzenie tego jednakże nie wystarczy. Czas
na wnioski. Zgadzam się, że da się wyróżnić trzy okresy w kształtowaniu tego co jest
dzisiaj. Pierwszy od 1993 r., potem 1994-1997 i 1998-2001. Pomijam ten pierwszy
okres, o którym Premier Kołodko mówi, że to był okres szoku bez terapii. Nie ulega
wątpliwości, że okres 1994-1997 to była dominacja polityki fiskalnej nakierowanej na
wzrost miejsc pracy. Później nastąpiło schłodzenie i zamrożenie gospodarki polskiej.
Chciałbym uzupełnić wypowiedź Pana Profesora dwoma, myślę że interesującymi,
wskaźnikami. Proszę spojrzeć na relację (krotność) realnych stóp procentowych do
inflacji. Ona od 1991 r. kształtuje się od -0,44 do 3,5 a obecnie nawet do 5 i ciągle
rośnie. Drugi współczynnik to pokrycie dynamiki deficytu obrotów bieżących
wzrostem PKB. Widać interesującą zależność: w latach 1994-1995 nie było deficytu
obrotów bieżących, w okresie 1996-1997 już wystąpił, ale dynamika wzrostu PKB
przekraczała go kilkakrotnie. W 1998 roku nie starczyło dynamiki przyrostu PKB na
pokrycie dynamiki deficytu obrotów bieżących. W roku 2001 przyrostu dochodu
starcza zaledwie na 30% przyrostu deficytu obrotów bieżących. To znaczy, że
zależność od zagranicy, która w 1998 roku zacisnęła ostatecznie pętlę na polskiej
gospodarce, w tej chwili decyduje o bieżącej sytuacji gospodarczej kraju. Przechodząc
do dalszych konkluzji uważam, iż szybkie wycofywanie się Państwa z procesów
realnych, przy jednoczesnym forsowaniu celów inflacyjnych, kosztem wzrostu PKB to
był strategiczny błąd. W Polsce okresu transformacji nie wolno było przyjąć celu
inflacyjnego jako jedynego kryterium polityki pieniężnej. Jestem przekonany, że ani
nie było takiej potrzeby, ani nie było nas na to stać. Jeśli chcemy realnie myśleć o
rozwoju gospodarki i rzeczywistej szansie na przeobrażenia strukturalne to musimy
pamiętać o zdobytym doświadczeniu. Realizacja celu inflacyjnego uruchomiła
ogromne bezrobocie zaś struktury gospodarcze wcale się nie poprawiły. Jestem
przekonany, że w takich warunkach przedsiębiorcy, wyprowadzając wytworzoną w
kraju nadwyżkę zagranicę, wcale tych struktur nie poprawiają i poprawiać nie będą.
Nakręcanie koniunktury może się odbywać tylko dzięki aktywnej polityce
gospodarczej państwa i stosowaniu nieautomatycznych stabilizatorów koniunktury, ale
to wymaga determinacji i woli politycznej.
70
Prof. dr hab. Kazimierz Ryć
Mikroekonomiczne uzasadnianie bezrobocia jest niesłuszne w naszych
warunkach. Gdybyśmy porównali klin podatkowy na który się tak często powołujemy
w Polsce i w innych krajach, to wcale nie wygląda katastrofalnie. To świadczy o tym,
że monetarystyczne metody walki z bezrobociem, które się proponuje są chybione. Po
każdej decyzji rządu czy Rady Polityki Pieniężnej wypowiadają się eksperci
bankowcy. To tak jakby pytać się skazanych o zaostrzenie kodeksu karnego. Oni
oczywiście powiedzą nie. Musimy opierać się na opiniach ludzi znających się na
bezrobociu i procesach realnych w gospodarce a nie czterech czy pięciu osób, które
komentują kolejne posunięcia Rządu i Rady Polityki Pieniężnej. Uciera się opinia,
która rzutuje na myślenie działaczy gospodarczych, polityków, że to właśnie jest
sposób na ożywienie naszej gospodarki. Jeżeli popatrzymy na to, co przedstawił nam
Prof. Kabaj to mamy klasyczną sytuację Keynesowską – wysokie bezrobocie, niskie
wykorzystanie zdolności wytwórczych, i tutaj bym się zgodził z Prof. Zajchowskiego,
że miejsca pracy są, tylko nie są wykorzystane tzn. że tworzenie miejsca pracy to nic
innego jak przyjęcie pracownika. To nie to samo. Czyli jest niewykorzystanie
zdolności wytwórczych, stałość ogólnego poziomu cen, niedostateczny popyt i import
bezrobocia. Nie uważam, że tu się nadaje teoria Keynesa, to nie są lata trzydzieste w
gospodarce i to nie jest wielka depresja, ale nie można w sposób jednoznaczny nie
uwzględniać tej drugiej strony, tak jak uwzględnia się w każdym kraju, że popyt jest
istotny, że inwestycje są istotne, nie tylko dlatego, że tworzą miejsca pracy, ale
dlatego, że tworzą popyt, bo te inwestycje, które dawały zatrudnienie, nie przynosiły
wzrostu produkcji. Mówię o tym okresie kiedy inwestycje były 20 – 25 % PKB. W
takiej sytuacji trzeba wyraźnie powiedzieć, że musi nastąpić reorientacja polityki
makroekonomicznej. Zmienił się kierunek polityki gospodarczej od 1997 roku co było
tylko częściowo uzasadnione a chyba w większym stopniu błędne. Częściowo
uzasadnione, bo niepokojący był deficyt obrotów bieżących, ale było błędem
postawienie na walkę z inflacją, tym bardziej, że tę inflację sam Rząd powodował,
walczył z inflacją fiskalną. Ceny wrosły, co było sygnałem by podnieść stopy
procentowe. Ceny wzrosły głównie dlatego, że podniesiono podatki pośrednie.
Przypomnijmy sobie – rok 1998/99 – to jest podatek od alkoholu, akcyza na papierosy,
podatek na paliwa. Oczywiście wskaźnik cen skoczył, ale w jakim stopniu był on
wynikiem nasilenia się procesów inflacyjnych, w jakim stopniu wynikał z polityki
fiskalnej trudno jest jednoznacznie określić.
71
Łatwo jest powiedzieć, że trzeba zmienić politykę makroekonomiczną, ale nie
jest proste jak to zrobić. Nie byłbym entuzjastą metody proponowanej przez Pana prof.
Kabaja – tzn. sięgnąć po podatek Tobina, wprowadzić podatek od kapitału. Po
pierwsze to się źle sprawdza, po drugie kapitał finansowy jest tak przygotowany by
omijać wszelkie przeszkody jakie stawia mu się na drodze, że jest to praktycznie nie
do wyegzekwowania. Nie ma innego rozwiązania, trzeba zmienić kierunek polityki
monetarnej. Polityka monetarna była zbyt restrykcyjna i jej należy zawdzięczać
obecny stan. Finansowanie inwestycji z kredytu stanowi 10 – 12 %. Trzeba więc
zwiększyć inwestycje i trzeba dokonać reeksportu bezrobocia. Ważne są tu dwa
kierunki, tzn. stworzenie warunków dla inwestorów – potanienie kredytów, i obniżenie
kursu złotego. Wiem, że będzie to miało też ujemne skutki, ale pozytywne skutki są
zdecydowanie przeważające. Problemem jest, jak to zrobić. Jest jeszcze możliwość
obniżenia stóp procentowych, ale jest to nieefektywne, nie przekłada się na obniżanie
oprocentowania kredytów. Kredyt jaki przytoczył prof. Kabaj jest nieprawdopodobny,
realne oprocentowanie 15 – 20 %. Nikt takiego kredytu nie bierze. To są jakieś
wyjątkowe przypadki. Wobec tego po prostu trzeba znaleźć źródło poprzez
powiększenie agregatów pieniężnych. Czyli trzeba zwiększyć podaż pieniądza. Jak
zwiększyć
podaż
pieniądza,
zainteresowanie
kredytem
ze
strony
banków
komercyjnych. Teraz dużo się mówi na temat rezerwy rewaluacyjnej NBP. Jak
popatrzeć na bilans NBP to po stronie aktywów jest dziwna wielkość: - 50 mld
złotych. To wynika z tego, że każda złotówka ma pokrycie w rezerwach dewizowych
ponad 2 złote. Bank prowadząc politykę powiększania rezerw dewizowych w czasie
kiedy bronił kursu, powiększając podaż pieniądza osiągnął bardzo duży zysk
spekulacyjny.
Ten
zysk
powinien
być
wysoko
opodatkowany.
W
USA
oprocentowanie zysku spekulacyjnego sięgało 90%. Ale ten zysk powstanie dopiero
gdy bank sprzeda te środki. Ten zysk musiałby być zrealizowany. Ale sprzedać te
środki na rynku wewnętrznym to znaczy jeszcze bardziej umocnić złotówkę.
Oczywiście wtedy zysk zostałby wprowadzony do budżetu Państwa zasilając go.
W moim przeświadczeniu rezerwa rewaluacyjna jest błędem polityki gospodarczej
i monetarnej. Nie trzeba jej tworzyć i utrzymywać na tak wysokim poziomie.
Oceniane jest to na 27,4 mld zł. Może nie znam się na bankowości, ale czy ta rezerwa
jest naprawdę potrzebna w rzeczywistości kiedy kurs złotego jest niski, czyli nie broni
go przed aprecjacją czy przed deprecjacją. Przed rewaluacją nie trzeba bronić złotego
co udowodnił prof. Kabaj twierdząc, że złoty jest zbyt mocny jeśli chodzi o eksport.
72
Rezerwa dewaluacyjna jest tworzona w przypadku powiększania rezerw
dewizowych. Moim zdaniem można by było stopniowo powiększać podaż pieniądza i
to w operacjach zamiennych tzn. zacząć znów prowadzić politykę kursową dążącą do
obniżenia kursu złotego w stosunku do innych walut i zacząć kupować dolary. Tego
typu operacje działają w jednym kierunku. Moim zdaniem wyczerpały się możliwości
oczekiwania na to, że stopy procentowe spowodują odczopowanie. Trzeba powiększyć
rezerwy nadwyżkowe banków, a będzie to możliwe jeśli będzie się kupować waluty
obce.
Prof. Kabaj zacytował dane kosztów pracy z 1999 r., ja wziąłem ostatnie dane
z Eurostatu z 2000 r. W Polsce rzeczywiście jest to 4,48. Najniższy koszt pracy w UE
- Portugalia 8,13. Jeśli chodzi o kraje kandydujące: Cypr - 10,74, Słowenia - 9,98. Oba
kraje mają koszt pracy wyższy od Polski dwukrotnie, ale Czechy - 3,9, Węgry - 3,83,
Słowacja - 3,06, Estonia - 3,06 i Rumunia - 1,51 i Bułgaria - 1,35. To się również
wiąże z eksportem. Jeżeli oburzamy się na ten substytucyjny eksport to trzeba podać
wielkości netto.
Stanisław Nieckarz
Odnośnie sprawy rezerwy rewaluacyjnej. Po pierwsze to się nazywa rezerwa na
ryzyko zmian kursu walut obcych do złotego. W pozycji pasywów bilansu NBP jest
suma 27,4 mld zł. Ona jest nieco niższa niż w ubiegłym roku. Trzeba tu odróżnić
warstwę walutową, która jest w aktywach przeliczona na złote. To są lokaty walutowe
rezerw dewizowych w zagranicznych bankach komercyjnych i w różnych rządowych
papierach amerykańskich, niemieckich itd. Otóż, co roku następuje przeszacowanie tej
pozycji bilansu wg bieżącej wartości (kursu). W związku z tym, jeśli jest różnica w
kursach ujemna – zmniejsza wartość rezerw. Natomiast różnica dodatnia zwiększa ich
wartość. Problem polega na tym, że NBP z tego tytułu przez ostatnie 8 lat nie w pełni
rozliczał rezerwy z wynikiem finansowym i przez to odprowadzał do budżetu zniżone
zyski. Gdyby takie praktyki dotyczyły innych jednostek to budżet państwa powinien
naliczyć odsetki karne z tego tytułu. W związku z tym ta suma 27 mld zł, powinna być
traktowana, jako należność budżetu państwa z tytułu nierozliczonych zysków z lat
ubiegłych. Dlaczego tego nie robiono? Otóż każda Komisja badająca bilans NBP
stawiała każdego roku taki wniosek Radzie Ministrów, ale RM zamykała na to oko,
ponieważ w ustawie NBP jest zapis, że zysk NBP po zatwierdzeniu bilansu przez Radę
Ministrów podlega w całości odprowadzeniu do budżetu. Jeżeli RM by nie
zatwierdziłaby bilansu, to NBP nie wpłaciłby rocznego zysku do budżetu. Ponieważ
73
pilność potrzeb miała tutaj przewagę, to darowano sobie dodatkowe 2-3 mld zł.
w dochodach budżetu. Widać z tego, ze w ustawie o NBP z 1997 r. pochopnie
zrezygnowano z zaliczkowych wpłat planowanego zysku do budżetu. W związku z
tym potrzebny jest zapis w projekcie ustawie budżetowej polegający na tym, że NBP
wpłaci na przychody budżetu państwa zaniżone wpłaty z zysku z poprzednich lat, a
Minister Finansów z Prezesem NBP ustali operacyjne zasady przekazywania tych
środków. Uważam, że te pieniądze nie powinny być przeznaczone na bieżące dochody
budżetu państwa, tylko na przychody finansujące dług publiczny. Mówienie, że to jest
dodruk dodatkowych pieniędzy albo, że to narusza Konstytucję, bo NBP musiałby
zasilać dodatkowo budżet państwa, wynika z nieporozumienia.
Prof. dr hab. Kazimierz Ryć
Są jednak pewne przeciwwskazania, których nie znam. Na czym one polegają.
Kiedy Niemcy wchodziły do funduszu walutowego rząd niemiecki zażądał by zarobek
na złocie, które było kupowane wg stałego kursu dolara zasilił budżet. Z oburzeniem
to zostało odrzucone. Niemcy musiały się uciec do manipulacji statystycznej by
ograniczyć deficyt budżetowy. Dlaczego np. Deutsche Bundes Bank jest biedny a
bank Francji bogaty. Być może właśnie dlatego, że oni tworzą rezerwy rewaluacyjne.
Zatem jakiś czynnik przemawia za tym by być ostrożnym. Tego nie można traktować
jako dochodu.
Prof. dr hab. Elżbieta Kryńska
Prace Profesora Kabaja czytam z atencją, szacunkiem i niepokojem. Panie
Profesorze niepokój ten wiąże się ze sprawą deficytu obrotów bieżących i jego
wpływu na bezrobocie. 1mln 600 tyś. osób to jest liczba, która może porazić. Wiem,
że liczba ta rośnie. Mam wątpliwości co do wpływu tego czynnika na bezrobocie.
Sięgnęłam po dane z 2001 roku. Największy deficyt handlowy Polska miała z Rosją.
Pochodził on z importu ropy i gazu i nie wiem jak można by było to przeliczyć na
Polskie miejsca pracy. W świetle posiadanych przeze mnie danych, z największym
partnerem handlowym – Niemcami Polska miała saldo dodatnie. Deficyt obrotów
handlowych nie bierze się z niczego. On się bierze z zapotrzebowania gospodarki
związanego z rozwojem, z zapotrzebowaniem polskich firm na nowe technologie i
urządzenia, które są niedostępne na terenie kraju. Według moich danych 80% naszego
importu to jest import zaopatrzeniowy i inwestycyjny. Nie ulega wątpliwości, że na
ten deficyt złożyło się również zapotrzebowanie wygłodzonych konsumentów, którzy
74
po latach niesłusznego systemu chętnie wydawali pieniądze. Ale jednak ten import
inwestycyjny zdecydowanie przeważa. Poza tym jeśli popatrzeć na strukturę importu i
eksport, to też należy zauważyć, że eksportujemy produkty pracochłonne a
importujemy produkty kapitałochłonne. Ta struktura nie daje powodów do aż tak
wielkiej troski. Zatem nie jestem pewna czy nie przywiązuje się zbyt wielkiej wagi do
deficytu obrotów bieżących jako źródła bezrobocia. Gdyby tak było to największe
bezrobocie powinniśmy mieć w USA, gdzie w roku 2000 deficyt handlowy wyniósł
436 miliardów 469 mln. dolarów. Zatem przeliczanie obrotu handlowego na liczbę
miejsc pracy jest ryzykowne, bo nasuwa rozwiązania bardzo proste a takich nie ma.
Państwo proponują bardzo istotne propozycje. Wysuwane były stwierdzenia, że
w ostatnich latach przedsiębiorstwa upadają i to powoduje wzrost bezrobocia.
Tymczasem wzrost bezrobocia wiąże się również z niesamowitym wzrostem
wydajności pracy. Proszę zwrócić uwagę, że w ostatnich latach bezrobocie wzrosło o
ok. 3 mln. osób a PKB słabo, ale stale rośnie. Proszę zwrócić uwagę, że wśród
upadających firm są te, które byłyby niekonkurencyjne na jednolitym rynku
europejskim. To są drobne firmy z początku lat 90-tych, które zarobione pieniądze
przeznaczały na konsumpcję a nie na inwestycje. Sądzę, że polityka pieniężna wiele
nie pomoże. Państwo powołujecie się na teorie Keynesowskie proponując zachęcanie
do inwestowania za pomocą obniżania stopy procentowej. Tymczasem sam Keynes
określa to jako metodę popychania sznurka, czyli mającą taką samą skuteczność, jak
przywołana przez niego czynność. Podobnie ma się relacja: kurs walutowy a
zapotrzebowanie na pracę i ciągle kojarzący się deficyt obrotów bieżących. W
ostatnim czasie mamy do czynienia z aprecjacją waluty a jednocześnie bardzo istotnie
zmniejszał się deficyt obrotów bieżących, po prostu eksport rósł szybciej niż import.
We wszystkich znanych przypadkach krajów niskorozwiniętych związanych z Unią w
okresach okołoakcesyjnych z reguły rósł tym więcej im bardziej rynek krajowy był
chroniony, co dotyczyło w szczególności Hiszpanii, która wynegocjowała niezwykle
korzystny układ stowarzyszeniowy, co spowodowało utratę konkurencyjności.
Podkreślam zatem jeszcze raz, że nie ma prostych rozwiązań. Odwołuję się do
wypowiedzi przedmówcy, który przywołał anegdotę o barkach. To nie jest takie
proste. W istocie niskie ceny za kurs barek były spowodowane nie stosowaniem
standardów socjalnych. Zatem można konkurować ceną, tylko nie zawsze prowadzi to
do oczekiwanych efektów. Gdyby cena była rzeczywiście najważniejsza i wtedy
dewaluacja złotówki byłaby niezbędna to wszystkie firmy budowałyby swoje zakłady
75
w Polsce, gdzie koszty pracy są zdecydowanie niższe a nie np. we Francji. Więc to nie
jest tylko kwestia ceny. Mówię ciągle co nie przyniesie nam poprawy, a co może ją
przynieść? Finanse publiczne to jest ta droga którą Irlandia mocno odczuła w okresie
poakcesyjnym. Finanse publiczne, które w Polsce pochłaniają co drugą złotówkę. Te
środki gdzieś ulatują i nie przyczyniają się do poprawy sytuacji na rynku pracy. Więc
sprawa kierowania finansami publicznymi. Pan profesor Kabaj chciał przestraszyć nas
sytuacją na Śląsku. Dobrze by było policzyć ile środków publicznych zostało
skierowane do tego sektora górniczego. Być może są to rozważania teoretyka
patrzącego z boku, ale pieniądze ulokowane w rozbudowę infrastruktury, czyli popyt
Państwa w budownictwo mieszkaniowe, a nie w ochronę starych miejsc pracy
mogłyby przynieść zwiększenie zapotrzebowania na pracę. Sądzę, że klucz do
rozwiązania problemu tkwi w finansach publicznych.
Prof. dr hab. Andrzej Sopoćko
Chciałem sprostować 50%. Relacja dochodów budżetowych tzn. podatkowych oraz
dochodów
mających
charakter
innych
obciążeń
publicznych
mianowicie
ubezpieczenia, składki itd. w 2001 roku wynosi 36% i jest niższa od każdego z krajów
UE.
Prof. dr hab. Andrzej Janicki
Chciałbym na gorąco skomentować wypowiedź Pani Profesor o tym, że nie ma
prostych rozwiązań w sytuacjach wielkiej złożoności. Tak, jest to pewnym
problemem, ale zarówno teoria jak i dobra praktyka wskazują na konieczność
wyodrębniania w nich wiodących trendów i efektywnych dominant, które jednak
rozwiązują ten problem, a co ważniejsze prowadzi do określenia zasad spójności
postępowania tych wszystkich czynników sprawczych odpowiedzialnych za zmianę
sytuacji. Z wielką przyjemnością i uznaniem podkreślam tę cenną cechę referatu
Profesora Kabaja, że właśnie polityka zatrudnieniowa, jeśli jest rozumiana jako
mechanizm przenikający wszystkie czynniki sprawcze zarówno po stronie Rządowej
jak i samorządowej i obywatelskiej pozarządowej mogą spowodować dopełnienie
zasady spójności, aby potraktować bardzo poważnie właśnie takie przyjęcie
problematyki tworzenia miejsc pracy jako działania uspójniającego w tej złożoności
wszystkich działań.
Odniosę się do teraz do wykresu 21. Oczywiście konieczne są inwestycje i
ograniczenia importu. Ale czy nie byłoby właściwym gdyby Pan Profesor zechciał
76
uwzględnić wśród swoich mierników również taki element jak średni koszt transakcji
zawieranych na rynkach lokalnych, regionalnych i globalnych w układzie otwartej
konkurencji. Proszę zauważyć, że właśnie paradygmat nowej gospodarki wymusza
zupełnie inne potraktowanie kosztów transakcji i działań obniżających ów średni koszt
transakcji w bieżących operacjach, zwłaszcza tych dokonywanych w ciągu jednego
dnia bankowego na rynkach globalnych.
Mówię tu o globalnym rynku elektronicznym w kontekście ogromnej luki jaką
jest brak polskiego rynku elektronicznego jako innowacyjnego rynku lokalnego a
zarazem regionalnego dla krajów nas otaczających. Jakkolwiek w wielu aspektach
tworzenia
takiego
rynku
mieliśmy
poważne
wyprzedzenie
koncepcyjne
i
implementacyjne to niestety nieprzyjęci poważnie pod rozwagę przez rządowe
czynniki składanych im propozycji spowodowało, że zaczęliśmy przegrywać
kompetencyjnie np. z Czechami. Pragnę zwrócić uwagę na potrzebę takiego nowego
miernika w rozważaniach o efektywnościach ekonomicznych i włączenia takiego
instrumentu do instrumentarium nam przedstawionego. Chciałem jeszcze poddać pod
rozwagę znaczenie innego ważnego, a brakującego nam instrumentarium. Mianowicie
mówiąc o wszystkim co związane z podażą pieniądza w takiej czy innej strukturze
jakiej dorobiliśmy się w polskim systemie bankowym, powinniśmy uświadamiać, że w
transakcjach kompensacyjnych mamy mieć pożyczki, co znakomicie zmieniałoby
koszt pieniądza, a per saldo liczy się przecież w warunkach konkurencji koszt
dostępnego pieniądza. Nadal nie mamy w naszej gospodarce tak ważnego instrumentu
jakim jest rodzimy kapitał wysokiego ryzyka o narodowym charakterze z misją
rozwojową polskiej gospodarki, co da się wykazać.
W tym stanie rzeczy jest nieodzownym spowodowanie silnego bodźca, który
byłby rzeczywistą zmianą strategii gospodarczej z horyzontem krótkoterminowym, co
nie musi być na zawsze. To może być działaniem z określonym czasem, z
mieszczącym się w zewnętrznych ograniczeniach czasowych wymuszonych trendami
integracyjnymi.
Można by o tym mówić bardzo szczegółowo. Pozostanę tu jednak przy
nakreśleniu myśli przewodniej a resztę po konsultacjach, które zostały zresztą już
pouzgadniane, postaram się przedstawić Radzie na piśmie.
77
Prof. dr hab. Tadeusz Kowalik
Bardzo się broniłem przed członkostwem w tej Radzie dlatego, że uważałem iż
Rada tego typu, ma jeszcze mniejsze możliwości oddziaływania pośredniego poprzez
opinię publiczną niż Rada Strategii Społeczno-Gospodarczej do której należę. Sama
intelektualna dyskusja mniej mnie interesowała ze względu na wielość ośrodków.
Zgodziłem się m.in. dlatego, że Minister Pietrewicz obiecał, że problematyka
bezrobocia, która jest mi bardzo bliska, będzie należała do czołowych tematów. Jestem
coraz mniej ekonomistą. Dlatego, że właściwie nie ma w tej chwili ekipy rządowej,
która oczekuje na radykalny, adekwatny do klęski bezrobocia program. Nikt nie
zaprzeczy, że aktywne formy walki, wyglądają raczej na zabawę. To jest
opublikowane w Trybunie, która uchodzi za rządową gazetę i nikt z Rządu nie
zaprzeczył, że dotychczasowa walka z bezrobociem jest bardziej zabawą małymi
kroczkami niż rzeczywistym zmierzeniem się z problemem. Jesteśmy w bardzo
podobnej sytuacji do tej z końcówki lat osiemdziesiątych. Wtedy w każdym kiosku
można było za dwa złote kupić całkiem sensowny program Profesora Zdzisława
Sadowskiego. Ale gdzie są te siły społeczne, gdzie jest ta egzekutywa, która mogłaby
to zrobić. Wszyscy wiedzą, ale jesteśmy przyzwyczajeni do profesjonalizmu, a to
oznacza wtłoczenie w klatkę i nie wychylanie się. Czy ekonomiści ponoszą współwinę
za to co się dzieje w kraju. Uważam, że tak. Tak długo, jak nie przyjmiemy do
wiadomości, że zwłaszcza w takim kraju jak Polska, przy tak ogromnych zasobach siły
roboczej istnieją dwa ważne regulatory i alokatory, a nie tylko rynek. Tak długo, jak
długo nie będziemy analizowali państwa jako regulatora i mechanizmu alokacji, który
przecież jest inny niż rynkowy, często sprzeczny, tak długo władzom będziemy
podpowiadali bardzo jednostronne kroki.
Jestem entuzjastą Profesora Kabaja. Wszyscy znają dobrze Jego poglądy. Więc
nie z tego punktu widzenia, ta dyskusja ma charakter historyczny. Ona ma charakter
historyczny dlatego, że bardziej powinna interesować historyków niż praktyków, bo
praktycznego znaczenia ona nie będzie miała. Jeśli chodzi o dwie części tekstu
Profesora Kabaja. Widzę dużą rozbieżność między niesłychanie dojrzałą i wnikliwą
analizą i między tą częścią pragmatyczną. Polega to na tym, że gdyby założyć, że ten
program odpowiada dewizie Olafa Palmego to musiałaby się tu znaleźć część
opisująca sekwencje poczynań w sprawie programu, etapów i kto miałbyby to robić i
w jaki sposób - tego tu nie znajdujemy. Po drugie nie jest jasne, co Profesor Kabaj
rozumie przez popyt i jego znaczenie. Popyt w codziennym użyciu jest używany jako
78
bieżąca nadwyżka popytu nad wzrostem produkcyjności. Czy Pan Prof. Kabaj rozumie
w sensie Artura Okuna lukę popytową i zatrudnieniową i wtedy mógłby zatytułować tę
część w której mówi, że gdybyśmy dorównali współczynnikiem aktywności
zawodowej tym krajom to o ile wzrósłby PKB. Także wtedy, kiedy mówi o
rozbieżności między płacą, która osiągnęła poziom mniej więcej 1989 roku w realnych
terminach, a przyrostem dochodu narodowego i wydajnością. Czy to jest luka
popytowa? Wtedy narzędzia dla których obliczamy nasz program wyglądają inaczej.
Ktoś poruszył, że Profesor Kabaj pominął analizę niewykorzystanego aparatu
produkcyjnego. W innych jego pracach o tym się mówi, ale jest dość zaskakujące, że
w tym przypadku uznał za możliwe pominięcie tego, że jest darmowy obiad.
Niepokoiło mnie, gdy Profesor mówił o polityce monetarnej w USA o wrażliwości na
te obie rzeczy itd. Ale przecież oba wielkie cykle produkcyjne – Reganowski i
Clintonowski, dokonały się w przewrotny czasem keynesowski sposób za pomocą
ogromnego długu publicznego. Postulowałbym by Pan Profesor Kabaj poszedł dalej,
by jego część terapeutyczna odpowiadała radykalizmem części diagnostycznej.
Prof. dr hab. Jerzy Żyżyński
Praca Pana Profesora Kabaja jest bardzo wartościowa zarówno w warstwie
diagnostycznej, jak i tam, gdzie proponuje podjęcie określonych działań w kierunku
ograniczenia zjawiska bezrobocia. Cenne jest ukazanie problemu funkcjonujących u
nas w tej kwestii mitów. Można by wręcz powiedzieć, że jest naszą tragedią
narodową funkcjonowanie pewnych mitów, które są lansowane w interesie
określonych grup. Pan profesor zwraca uwagę na trzy mity: pierwszy mit, że praca
przestaje być potrzebna, że rozwój gospodarczy prowadzi „społeczeństwa jednej
piątej”, że wystarczy, aby pracowało 20% zdolnych do pracy, a bez pracy pozostanie
80%. Drugi mit, że pojęcie pełnego zatrudnienia jest mitem, powinno być wyrzucone
z podręczników. I trzeci mit, że niskie wykorzystanie zasobów pracy jest powrotem
do normalności gospodarki rynkowej, a obecne bezrobocie jest dziedzictwem PRL-u.
Można jeszcze dodać mit głoszący, że mamy w Polsce wysokie podatki, a jak je
obniżymy, a zwłaszcza wprowadzimy podatek liniowy – który sam w sobie jest
wielkim mitem - to gospodarka ruszy z kopyta, oraz mit deregulacji rynku pracy, że
jak zlikwiduje się ograniczenia jakie stawia kodeks pracy, to pracodawcy zaczną
tworzyć miejsca pracy.
79
Mity te są zwykle formułowane przez albo ludzi niewykształconych
ekonomicznie, albo nie rozumiejących ekonomii, albo działających w interesie
pewnych grup – kiepskie wykształcenie i cyniczne działanie na rzecz wąskich grup
interesu - to jest plaga rozprzestrzeniona w środkach masowego przekazu.
Warto tu dodać, że bezrobocie, jako liczba ludzi nie mających zatrudnienia, a
zdolnych i chętnych do pracy, jest zawsze efektem nie tylko stanu ekonomii, ale też
rozwiązań organizacyjnych i prawnych. Tę samą ilość pracy, jaka jest do wykonania,
może bowiem wykonywać różna liczba ludzi, zależnie od tego jaki jest normatywny
czas pracy. Jeśli jest to 12 godzin, to można zatrudnić mniej ludzi niż zatrudniłoby
się, gdyby normą było 8 godzin. A jeszcze więcej ludzi znalazłoby zatrudnienie,
gdyby normą było 6 czy cztery godziny. Jeśli ze względów technicznych, postępu
technnologicznego, znaczną część pracy wykonają maszyny, automaty, to do
wykonania tej pracy, którą musi wykonywać człowiek, można zatrudnić 20% lub
80%, albo nawet 95% zdolnych do pracy. W tym momencie bezrobocie jest
rezultatem i problemem rozwiązań organizacyjnych i prawnych.
Ważne jest zatem, by zdawać sobie sprawę z tego, że zwiększanie wydajności
pracy pojedynczego pracownika przez wymuszanie obowiązku pracy ponad pewne
normy, tym samym redukowanie zatrudnienia na siłę, jest szkodliwe i społecznie, i
ekonomicznie. Normy czasu pracy są ważne dla zdrowia człowieka, jego życia
rodzinnego, także wydajności pracy, a zmniejszanie normatywnego czasu pracy
trzeba traktować jako naturalny efekt postępu. Tymczasem u nas ukuto pogląd, że
kapitalizm i wolny rynek mają oznaczać, że pracodawca ma mieć wolną rękę,
państwo ma deregulować, znosić ograniczenia, pracodawca może zmuszać
pracownika do pracy 10 i 12 godzin – tak się przecież dzieje w wielu miejscach.
Oczywiście jest to nieporozumienie. Na tym właśnie powinna polegać rola
państwa, że poprzez ustalanie pewnych norm ma stwarzać warunki dla kształtowania
się korzystnych struktur. Ograniczenie pracodawcy możliwości zatrudniania
pracowników niezgodnie z normami, zmusiłoby go do przyjęcia do pracy większej
liczby ludzi, zmniejszyłoby bezrobocie. Oczywiście wypracowany dochód byłby
dzielony między większą liczbę ludzi, mogłoby to oznaczać, że przeciętna płaca
byłaby mniejsza – ale taki system byłby i społecznie, i ekonomicznie zdrowszy.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że obserwowane ostatnio tendencje zmian
kodeksu pracy, deregulacji, jakoby na rzecz zmniejszenia bezrobocia, są błędem,
80
obiecany efekt w postaci zwiększenia zatrudnienia – mitem. Wszystkie te działania to
wynik słabości intelektualnej elit politycznych, tego, że mamy polityków, którzy nie
potrafią merytorycznie przeciwstawić się niekompetentnym przedstawicielom
pracodawców.
Następny rozsiewany przez nich mit to mit rzekomo wysokich kosztów pracy
w Polsce i mit rzekomo wysokich podatków. Profesor Kabaj też zwraca na nie uwagę
i słusznie je krytykuje. Ani koszty pracy, ani podatki nie są w Polsce szczególnie
wysokie – w każdym razie dla pracodawców. Podatki są wysokie dla przeciętnego
człowieka, zwłaszcza podatki narzucone na ceny – powodują zmniejszenie realnych
dochodów, realnego popytu, zatem uderzają w koniunkturę.
Do tej krytyki mitu wysokich podatków i kosztów pracy warto dodać jeszcze
jeden wątek. Zapomina się, że podatki i inne koszty to zawsze czyjeś dochody.
Zmniejszanie podatków powoduje spadek transferowanych dochodów – przecież
jedną z podstawowych funkcji podatków jest właśnie transfer dochodów – nadwyżek
dochodów od bogatych do innych, tym którym państwo daje zatrudnienie
bezpośrednio, jako swym pracownikom, lub pośrednio - poprzez zamówienia
rządowe. Spadek tych dochodów to spadek popytu, zatem uderzenie w koniunkturę i
osłabienie tempa wzrostu. Właśnie dlatego obniżanie podatków bogatym, jeśli łączy
się z obniżaniem wydatków budżetowych, nie daje wzrostu i tworzenia miejsc pracy –
powoduje spadek efektywnego popytu. Z pewnym uproszczeniem można powiedzieć,
że dla rozwoju gospodarczego nie jest ważne, jakie podatki płacą bogaci, miedzy
innymi przedsiębiorcy: ważne jest, jakie podatki płacą ich klienci, bo to decyduje o
ich sile nabywczej, popycie. Przedsiębiorcy dla prowadzenia interesów nie muszą
mieć własnych pieniędzy, mogą i powinni pożyczać pieniądze – między innymi od
swych klientów, którzy dysponują nadwyżką dochodów nad wydatkami i
oszczędzają. Taka jest jak wiadomo logika zdrowych systemów ekonomicznych, że
pożyczkodawcami netto są gospodarstwa domowe – pracownicy, klasa średnia, a
pożyczkobiorcami netto – przedsiębiorstwa.
Podobny efekt jak obniżanie podatków bogatym daje gremialne redukowanie
kosztów pracy. Gdyby zmniejszanie kosztów pracy prowadziło do zwiększania
środków przeznaczanych na inwestycje, dawało zatem zatrudnienie w sektorach
produkujących dobra inwestycyjne, to nie byłoby źle, ale redukcja dochodów
prowadzi bezpośrednio do zmniejszania popytu, a przy braku popytu, braku
koniunktury, nie ma motywacji do inwestowania. Sprzyja tym niekorzystnym
81
efektom błędna polityka pieniężna, prowadzona przez zespół, delikatnie mówiąc,
słabo fachowy.
Trzeba też dodać, że mądrze skonstruowany system podatkowy, mobilizujący
poprzez ulgi do inwestowania sprzyjałby koniunkturze, ale u nas tendencje do
likwidacji ulg albo złego ich konstruowania, powodują, że ten efekt nie może być
osiągnięty.
O tych związkach między popytem a inwestycjami pisze zresztą też profesor
Kabaj. To wszak elementarz ekonomiczny, którego nie znają politycy, ale i niestety
niektórzy profesorowie ekonomii, którzy za bardzo zaangażowali się w politykę i
kierują się ideologią lub interesami określonych grup.
Zatem, jeśli mamy myśleć o zmniejszaniu bezrobocia, to musimy analizować
mechanizmy gospodarcze, które prowadzą do określonych przepływów pieniężnych
w gospodarce. Powinno się stworzyć takie warunki, by sprawnie realizowane były
przepływy generujące zarówno popyt, jak i inwestycje. A mechanizmy tworzące
między nimi właściwe proporcje znajdują się w spójnie prowadzonej i logicznie
skonstruowanej polityce fiskalnej i pieniężnej.
Prof. dr hab. Andrzej Sopoćko
Pozwolę sobie zasugerować jedną rzecz do rozważenia. Wydaje się, że
wystąpiły raczej niekorzystne z punktu widzenia dyskutowanej problematyki zmiany
struktury popytu. W naszej sytuacji geograficznej w sytuacji zintegrowania z rynkami
międzynarodowymi jest taki popyt, który rozwija produkcję krajową i który kieruje się
na import. Przede wszystkim zaszło bardzo głębokie – 40 % osłabienie w relatywnych
wskaźnikach popytu wśród ludności wiejskiej. Po drugie, miało miejsce bardzo
znaczące przesunięcie dochodów do grup najwyższych tzn. w trzeciej grupie
dochodowego, w takim razie wskazuje koncentrację. Jest realtywnie więcej osób
zarabiajacych dużo, konsumujących zakładowe fundusze płac. Jest to więc czynnik,
który zadziałał anty-zatrudnieniowo. Co więc można zrobić: czy stosować narzędzia
polityki fiskalnej, czy stosować inne rozwiązania, które ukształtują strukturę popytu
bardziej w efekcie pro-zatrudnieniowym.
82
Andrzej Zdebski – Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki
Społecznej
Uważam za swój obowiązek odnieść się do pewnej praktyki. Z wielką uwagą
słucham tego rodzaju dyskusji. Jestem prawnikiem, zajmowałem się zarządzaniem
i zawsze ekspertyzy służyły jakiemuś celowi, pozwalały wyciągać właściwe wnioski i
później w praktyce zmieniać rzeczywistość. W zasadzie po raz pierwszy spotkałem się
z takim obszarem, gdzie ekspertyzy i to co mówią eksperci jest rozbieżne. Nawet
dzisiejsza dyskusja pokazuje, że nie ma jednej recepty, nie ma jednej metody. Na
pewno zmiana czynników makroekonomicznych będzie miała kluczowe znaczenie dla
tworzenia miejsc pracy. Reszta jest pewną pochodną zależną od tego, jak będzie się
zachowywała makroekonomia. Jako prawnik wyciągnąłem wniosek następujący. Pan
Profesor Kabaj napisał, że na mechanizm tworzenia i likwidacji miejsc pracy lub
mechanizm zatrudnienia składają się wszystkie czynniki, które sprzyjają, przyciągają
za sobą przez gospodarkę lub ich odpychanie. Mechanizm może prowadzić do wzrostu
zatrudnienia lub jego spadku w zależności od układu czynników przyciągających i
odpychających. Mając taką konstatację dość trudno jest się poruszać w ściśle
zdefiniowanym kierunku i myślę, że to jest właśnie ta trudność jasnego przesłania.
Również chciałem się odnieść do tych przekaźników. Pan Profesor powiedział co
właściwie będziemy robić by wzrastało zatrudnienie, bo to jest cel nadrzędny. Mówiąc
o praktyce Pan Profesor powiedział o bawieniu się polityków, jeśli chodzi o aktywne
zwalczanie bezrobocia. Nie znam kraju, gdzie łagodzenie skutków utraty miejsc pracy
a więc zwiększania się bezrobocia nie opierało się na wydawaniu ogromnych sum z
budżetu Państwa. Chcę przypomnieć, że na aktywne zwalczanie bezrobocia kraje UE
wydają 1,5 – 4 % PKB. W liczbach bezwzględnych to są zupełnie inne sumy.
Wydamy w tym roku ok. 400 mln EURO na tzw. aktywne formy zwalczania
bezrobocia. Brytyjczycy, którzy próbują uczyć nas, jak zarządzać rynkiem pracy na
program, który jest odpowiednikiem naszej „ Pierwszej Pracy” wydali w latach 19982000 3,5 mld funtów. Gdybym dysponował takimi środkami łagodzenia skutków
bezrobocia zapewne efekty byłyby poważne. Nie da się mówić o efektywnej polityce
łagodzenia skutków bezrobocia bez użycia niezbędnych środków. Podkreślam, że są to
środki doraźne. Wszystkie państwa takie środki stosują i mam nadzieję, że Pan
Profesor Sopoćko będąc ministrem finansów będzie sprzyjał, ażeby w latach
następnych aktywne formy zwalczania bezrobocia były efektywne.
83
Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj
Chciałbym przychylić się do koncepcji, że polityka rynku pracy niezależnie od
tego jakimi środkami dysponuje zawsze ma charakter komplementarny w stosunku do
dobrej lub złej polityki makroekonomicznej. Pan Minister ma rację, UE wydaje 250
mld dolarów rocznie na programy rynku pracy, tj. średnio biorąc 15 tys. dolarów na
bezrobotnego. Na aktywne programy UE wydaje 4.600 na jednego bezrobotnego.
Polska wydaje 70-80 USD na bezrobotnego. Relacja dochodów narodowych czy
produktów krajowych w Polsce i w UE jest 1: 3, a wydatki na aktywne programy jak
1:60 tys. Szwedzi powiadają, że masowe bezrobocie jest zbyt drogim luksusem, aby
ich było ją na to stać. Bezrobocie jest kosztowne i wymaga bardzo dużych wydatków.
Cały problem polega na tym, aby ograniczyć bezrobocie i te wydatki trzeba tworzyć
miejsca pracy.
Chciałem odnieść się do kilku spraw, które dotyczą przyszłości, o których
mówił prof. Rychlewski. Rzeczywiście parę kwestii pominąłem. Napisałem bowiem
inną pracę na temat tego, co się będzie działo w okresie szoku integracyjnego.
Wchodzimy do UE, otwiera się wielki rynek 480 mln konsumentów. Dzisiaj UE liczy
375 mln. To są szanse i zagrożenia. Szanse polegają na tym, że polscy przedsiębiorcy
mogą operować na rynku liczącym 480 mln konsumentów. Jaką przewagę mają polscy
przedsiębiorcy? Nasze koszty pracy są pięciokrotnie niższe niż w krajach UE. Jeżeli
Czesi i inne kraje mają trochę niższe koszty pracy, to trzeba zadać sobie pytanie, czy
produktywność w tych krajach jest wyższa czy niższa. Nie można mówić o kosztach
pracy bez kontekstu produktywności. Od 1995 r. w UE przygotowano całą strategię
ekspansji na rynki Centralnej i Wschodniej Europy. Deficyt handlowy wszystkich 10
krajów z UE wynosi 24 mld USD. UE zwiększyła w tym czasie zatrudnienie o prawie
10 mln osób, podczas gdy w poprzednim dziesięcioleciu był spadek zatrudnienia.
Problem polega na tym, że tam pracują wielkie zespoły badające w jakich dziedzinach
i w jaki sposób poprawić konkurencyjność firm. Z tego punktu widzenia, swoboda
przepływu towarów i usług jest wielką szansą, ale jest też wielkim zagrożeniem. Są
oficjalne prognozy Komisji Europejskiej, ale nie opublikowane, które mówią, że
deficyt 100 krajów wchodzących do UE, może się podwoić po wejściu do UE. Polska
prognoza zawarta w dokumencie „Przedsiębiorczość-rozwój-praca” zakłada także
wzrost deficytu w obrotach towarowych do 2005 r., czyli dalsze wypychanie krajowej
produkcji. Mało tego zakłada także bardzo mocną aprecjację złotego w stosunku do
dolara czy euro. Mówię o realnym deficycie, który może się podwoić w najbliższym
84
czasie. Jeżeli się podwoi penetracja importowa będzie bardzo wysoka. Dlaczego nie
proponuję zwiększenia deficytu budżetowego (sugestia Prof. Kowalika), bo deficyt
wynosi 40 mld zł, a zadłużenie państwa wewnętrzna wynosi 216 mld zł, a zagraniczne
115 mld zł., czyli nasze państwo jest zadłużone na 331 mld zł. Obawiam się wzostu
deficytu, bo widzę alternatywne możliwości ekspansji. Trzeba w Polsce opracować
wielki program poprawy produktywności polskich przedsiębiorstw, odbudować
Polskie Centrum Produktywności, zlikwidowane przed paru laty..
Jeżeli chodzi o działania o których mówiła prof. Kotwicz. Głównym
problemem polskich przedsiębiorstw jest to, że one nie mają dostępu do kapitału, do
inwestycji, do szans inwestowania, że inwestycje są bardzo drogie. Powstaje pytanie
czy coś się zmieni w przyszłości? Im wyższy deficyt, tym banki mają większą szansę,
żeby lokować swoje rezerwy finansowe w papiery wartościowe Skarbu Państwa.
Wobec tego oprocentowanie jest wysokie i banki nie są zainteresowane, żeby
pożyczać pieniądze MŚP. Z tego punku widzenia mam dwie propozycje. Nie wiem na
jakiej podstawie Bank Centralny emituje bony pieniężne i sprzedaje bankom
komercyjnym. Gdyby ten dopływ zamknąć dla banków to musiałyby one inaczej
traktować realną gospodarkę tzn. przedsiębiorstwa, zarówno z punktu widzenia stopy
procentowej jak i dostępności do kredytu. Nie ma żadnych podstaw żeby to
funkcjonowało. Ten kapitał nie pracuje. Druga propozycja jest taka. Trzeba szybciej
uruchomić komplementarny system zasilania przedsiębiorstw w środki. Pan prof.
Lipiński o tym mówił. Trzeba uruchomić na wielką skalę fundusze poręczeń
kredytowych i pożyczek - powiatowe, regionalne, gminne. Te fundusze mogą być w
pewnym stopniu finansowane przez samorządy, ale głównie mogą być finansowane
przez banki na tym terenie, które są zainteresowane ograniczeniem ryzyka złych
kredytów. Muszą powstać komplementarne metody finansowania działalności MŚP.
Proponuję, aby z rezerwy dewizowej w Polsce wyłączyć 10%, nie zamieniać
tego na złote tylko stworzyć fundusz modernizacji przedsiębiorstw czy postępu
technicznego dla MŚP tzn. byłoby to 2,5 mld dolarów. Z tego mogłyby korzystać MŚP
kupując maszyny, urządzenia, modernizując swój poziom techniczny, bo to jest
element konkurencyjności. Polskie biedne firmy będą przegrywać na wielkim,
otwartym rynku. Gdyby to zrobiono efekty mielibyśmy tego ogromne. Te pieniądze
leżą na kontach, oprocentowanie wynosi prawdopodobnie 2,5%. To jest praktycznie
martwy kapitał. Gdyby gospodarował tym funduszem BGK, który nie jest tak
85
komercyjnie nastawiony, mogłoby to przyczynić się do powstania nowych miejsc
pracy.
Ostatnia uwaga dotyczy importu bezrobocia. Czy to jest milion czy półtora
miliona, czy to jest więcej, jak mówi prof. Rychlewski. Próbowałem obliczyć efekty
mnożnikowe, to co importujemy nie daje efektów mnożnikowych, to co produkujemy
daje. Jeżeli Minister Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej przeznacza 1 mld zł. aby
stworzyć 100 tys. czasowych miejsc pracy to dlaczego nie chcemy obniżyć importu
substytucyjnego o 1/3 co stanowi równowartość ok. 400-500 tysięcy miejsc pracy.
Trzeba się zastanowić dlaczego takie proste towary sprowadzamy z zagranicy,
jakie są mechanizmy, które do tego prowadzą. Musimy sobie odpowiedzieć na
pytanie, jak stworzyć 2 mln nowych miejsc pracy do roku 2010, bo jeżeli tego nie
zrobimy to spowoduje wielkie straty ekonomiczne, ale przede wszystkim pociągnie
wielką marginalizację społeczną w Polsce, która już istnieje, a na większą skalę jest
bardzo niebezpieczna.
86