mechanizmy tworzenia i likwidacji miejsc pracy w polskiej
Transkrypt
mechanizmy tworzenia i likwidacji miejsc pracy w polskiej
MECHANIZMY TWORZENIA I LIKWIDACJI MIEJSC PRACY W POLSKIEJ GOSPODARCE (Materiał z posiedzenia Rady Społeczno-Gospodarczej) Warszawa, marzec 2003 Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj Mechanizmy tworzenia i likwidacji miejsc pracy w polskiej gospodarce JAK UTWORZYĆ 2 MILIONY NOWYCH MIEJSC PRACY DO 2010 R. UWAGI WSTĘPNE Motto: W moim rządzie wszyscy ministrowie byli ministrami pełnego zatrudnienia. Olof Palme Mechanizmy tworzenia i likwidacji miejsc pracy wiążą się bezpośrednio z decyzjami i polityką przedsiębiorstw, która jest zdeterminowana głównie przez politykę makroekonomiczną, tempo wzrostu gospodarczego, popyt krajowy, eksport, import, inwestycje, poziom podatków i obciążeń socjalnych. W okresie transformacji likwidowano więcej miejsc pracy niż tworzono nowych. Ubyło ok. 2,6 mln miejsc pracy w warunkach realnego przyrostu zasobów pracy o 1,6 mln osób. Doprowadziło to do masowego bezrobocia i dezaktywizacji ludności zdolnej do pracy. Dzisiaj 87% Polaków uważa, że ograniczenie bezrobocia stanowi najważniejszą kwestię społeczną współczesnej Polski. Zwiększenie zatrudnienia i ograniczenie bezrobocia to wielka szansa dla przedsiębiorstw. Wzrost zatrudnienia umożliwia wzrost produkcji. Zasoby pracy są najbardziej aktywnym czynnikiem rozwoju społeczno-gospodarczego. Przedmiotem tych rozważań jest próba nowego podejścia do kwestii zatrudnienia i bezrobocia przez analizę mechanizmów sprzyjających tworzeniu nowych miejsc pracy lub ich likwidacji1. Opracowanie zawiera analizę retrospektywną oraz elementy strategii tworzenia miejsc pracy. Będzie ono skoncentrowane przede wszystkim na mechanizmach i uwarunkowaniach makroekonomicznych i społecznych procesów powstawania i likwidacji miejsc pracy w przedsiębiorstwach, na polityce fiskalnej (podatki, stopa procentowa, kurs waluty krajowej, polityka inwestycyjna, handlu zagranicznego itd.). 1 Opracowanie nawiązuje w kilku punktach do obszernej ekspertyzy opracowanej dla Międzyresortowego Zespołu Prognozowania Popytu na Pracę. 3 Przedstawiona będzie analiza wzrostu gospodarczego i przyczyn spadku zatrudnienia w latach 1990–2001. W szczególności zbadane będą związki tempa wzrostu gospodarczego i wzrostu zatrudnienia oraz główne determinanty wzrostu bezzatrudnieniowego. Dokonana będzie próba diagnozy i uwarunkowań wzrostu prozatrudnieniowego (szczególnie rola przedsiębiorstw). Szczególną uwagę poświęcimy barierom ekonomicznym wzrostu produkcji dóbr i usług oraz możliwości ich ograniczenia w najbliższych latach. W końcowej części opracowania przedstawimy elementy programu promowania zatrudnienia, umożliwiającego utworzenie co najmniej 2 mln nowych miejsc pracy i znaczne zmniejszenie bezrobocia. I. TWORZENIE I LIKWIDACJA MIEJSC PRACY 1. Koncepcja tworzenia i likwidacji miejsc pracy Tradycyjne podejście ograniczało się do analizy wzrostu (lub spadku) zatrudnienia w danym okresie. Wzrost zatrudnienia prowadzi zwykle do zmniejszenia bezrobocia, jego spadek do wzrostu bezrobocia. Globalne podejście do wzrostu lub spadku zatrudnienia nie ułatwia analizy czynników sprawczych lub mechanizmów, które je kształtują i które można wykorzystać dla jego promowania. Niezależnie od tego czy zatrudnienie rośnie czy spada, zawsze zachodzą „wewnętrzne zmiany”, powstają nowe miejsca i likwiduje się niektóre istniejące. Aby więc zrozumieć czynniki wzrostu lub spadku zatrudnienia niezbędne jest poznanie czynników sprawczych i mechanizmów, które determinują procesy tworzenia lub likwidacji miejsc pracy. Na mechanizm tworzenia i likwidacji miejsc pracy (lub mechanizm zatrudnienia) składają się wszystkie czynniki, które sprzyjają przyciąganiu zasobów pracy przez gospodarkę (podmioty gospodarcze) lub ich odpychaniu. Mechanizm może prowadzić do wzrostu zatrudnienia lub jego spadku, w zależności od układu czynników przyciągających i odpychających. Wśród czynników przyciągających i odpychających zatrudnienie najważniejszą rolę odgrywa tempo wzrostu gospodarczego oraz współczynniki absorpcji zatrudnienia przez wzrost gospodarczy, poziom inwestycji, popytu krajowego, eksportu i importu. Ważną rolę odgrywa także tempo postępu technicznego i restrukturyzacji gospodarki, polityka płac, charakter rynku pracy (elastyczny lub sztywny), prawo regulujące stosunki pracy i chroniące pracowników (liberalne lub sztywne). Czynniki te, i inne, omówimy w dalszej części rozważań. Doniosłość tego problemu wynika z wysokiego poziomu bezrobocia i obfitego przyrostu zasobów pracy w bieżącym pięcioleciu. Ograniczenie bezrobocia wymaga pobudzenia (stymulowania) procesów tworzenia miejsc pracy oraz racjonalnego ograniczenia ich 4 destrukcji. Aby dokonać próby uruchomienia tych procesów w przyszłości niezbędne jest poznanie mechanizmów i czynników sprawczych, które prowadziły do wzrostu (spadku) zatrudnienia w latach 1990–2001. 2. Trzy okresy tworzenia i likwidacji miejsc pracy W okresie transformacji nasza gospodarka osiągnęła dobre rezultaty: PKB zwiększył się o 27,3% w stosunku do 1989 r., a o 56% w porównaniu z pierwszym rokiem pozytywnego wzrostu (1992). Inwestycje wzrosły w całym okresie transformacji o 85%. Natomiast w latach 1994–1998 wzrosły o 112%, czyli średnio rocznie zwiększały się o 16,2%. Te i inne wskaźniki wzrostu ilustruje tabela (załącznik1). Powstaje więc pytanie, dlaczego mimo relatywnie wysokiego wzrostu gospodarczego, zatrudnienie (liczba pracujących) w całym okresie transformacji nie tylko nie wzrosło, ale zmniejszyło się o 2,6 mln osób? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie. W latach 1990–2001 zasoby pracy zwiększały się nieustannie (w całym okresie o blisko 1,6 mln osób), natomiast procesy wzrostu (spadku) zatrudnienia można podzielić na trzy różne okresy (tab. 1). Pierwszy, obejmujący lata 1990–1993, kiedy zatrudnienie zmniejszyło się o blisko 2,5 mln osób, tj. o 14% stanu z 1989 r., a zasoby pracy zwiększyły się o 400 tys. osób. Bezrobocie wzrosło o ponad 2,6 mln osób. Drugi, obejmujący lata 1994–1997, nastąpiło wówczas przyspieszenie tempa wzrostu inwestycji i PKB, zatrudnienie zwiększyło się o blisko 1,1 mln osób, zasoby pracy zwiększyły się o 700 tys., a bezrobocie zmniejszyło się o 1064 tys. osób. Trzeci, obejmujący lata 1998–2001, pojawiła się wówczas druga fala bezrobocia, które wzrosło o 1,3 mln osób w rezultacie spadku zatrudnienia o 1241 tys. osób i szybkiego wzrostu zasobów pracy (+0,9 mln osób). 5 3. Spadek stopy zatrudnienia Wzrost (spadek) stopy bezrobocia nie oddaje w pełni procesów rozwoju i wykorzystania zasobów pracy. Lepszą miarą jest stopa zatrudnienia, czyli procent pracujących w gospodarce do ludności w wieku zdolności do pracy. Stopa ta obniżyła się dramatycznie z 80,2% w 1990 r. do 62,7 w 2001 r. (tabela 1). Stopa ta należy obecnie do najniższych wśród krajów w transformacji, a także w porównaniu z większością krajów OECD (stopa mierzona identyczną metodą). Liczba biernych zawodowo wśród ludności w wieku produkcyjnym zwiększyła się z 4,5 mln osób w 1989 r. do 8,9 mln w 2001 r., czyli prawie podwoiła się. Zakładając, że przybyło ok. 1 mln studentów niepracujących, pozostaje 7,9 mln ludzi zdolnych do pracy, ale biernych zawodowo. Przynosi to polskiej gospodarce ogromne straty i pociąga duże wydatki socjalne na zasiłki i wysokie obciążenia socjalne przedsiębiorstw2. 2 6 Szerzej M. Kabaj, Dezaktywizacja Polski, „Polityka Społeczna” 2002, nr 8. Tabela 1. Pracujący i bezrobotni w latach 1990–2001 Ludność w wieku produkcyjnym1 w mln osób Lata 1 Pracujący w gospodarce narodowej (w tys. osób) Bezrobocie (w tysiącach osób)2 21,9 22,0 22,0 22,2 22,3 22,5 22,6 22,8 23,0 23,2 23,4 23,7 23,9 x 0,1 0,0 0,2 0,1 0,2 0,1 0,2 0,2 0,2 0,2 0,3 0,2 17 558 16 485 15 772 15 357 15 118 15 282 15 486 15 842 16 229 16 174 15 919 15 480 14 988 x -1073 -713 -415 -239 +164 +204 +356 +387 -55 -255 -439 -492 2665 1126 2156 2509 2890 2838 2628 2360 1826 1831 2350 2703 3115 przyrost (spadek) w stosunku do poprzedniego roku x +860 +1030 +353 +381 -52 -210 -268 -534 +5 +519 +353 +412 x x x X 0,4 0,7 0,9 2,0 x x x x -2470 +1111 -1241 -2,6 x x x x +2624 -1064 +1289 +2,8 przyrost przyrost stan na koniec w stosunku stan na koniec (spadek) w stan na koniec roku do poprzedniego roku stosunku do roku roku poprzedniego roku 1989 1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 Przyrost (spadek) w okresach 1990-93 1994-97 1998-2001 Przyrost 1990-2001 (w mln osób) Stopa zatrudnienia (Sz)4 1,5 6,5 12,2 14,3 16,4 16,0 14,9 13,2 10,3 10,4 13,1 15,0 17,4 80,2 74,9 71,7 69,2 67,8 67,9 68,5 69,5 70,6 69,7 68,0 65,3 62,7 x x x x x x x x Bezrobocie rejestrowane w urzędach pracy; 3 Stopa bezrobocia (Sb) obliczona została jako procentowy udział bezrobotnych w liczbie cywilnej ludności Liczba bezrobotnych Liczba pracujących aktywnej zawodowo, czyli Sb = x100 ; 4 Sz = x100 ; 5 Dane szacunkowe. Liczba pracujących + liczba bezrobotnych Liczba osób w wieku produkcyjn ym Źródło: Szacunki własne na podstawie: Roczniki Statystyczne GUS, 1991–2001, Mały Rocznik Statystyczny 2002. Kobiety 18–59, mężczyźni 18–64; 2 Stopa bezrobocia na koniec roku (Sb)3 7 4. Trzy mity i koszty dezaktywizacji zasobów pracy Obfite zasoby pracy są największym bogactwem współczesnej Polski. Szybko zmienia się struktura zasobów pracy pod względem wieku i wykształcenia. W wiek zdolności do pracy wchodzą liczne roczniki młodzieży urodzone w okresie drugiego powojennego wyżu demograficznego. Ten wysoki przyrost zasobów pracy, lepiej wykształconych niż poprzednie pokolenia, stanowi wielką szansę polskiej gospodarki. Jednak ich zagospodarowanie wymaga nowej, prozatrudnieniowej i aktywnej polityki gospodarczej, sprzyjającej wzrostowi inwestycji, ograniczeniu importu bezrobocia przez zmniejszenie deficytu handlowego, rozwojowi budownictwa mieszkaniowego, promowaniu rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw. Aby odpowiedzieć na pytanie, co czynić, aby utworzyć co najmniej 2 mln nowych miejsc pracy do 2010 r., trzeba „oczyścić przedpole”, czyli uporać się z pewnymi mitami w myśleniu o kwestiach zatrudnienia i bezrobocia. W analizie tej podważamy trzy upowszechniane ostatnio mity: a) mit pierwszy – stwierdza się, że kraje gospodarczo rozwinięte przeżywają obecnie „koniec pracy”. Docelowy model rynku pracy opiera się na formule 20:80. Oznacza to, że 20% ludzi zdolnych do pracy będzie pracować, a 80% pozostanie bierne zawodowo, tzn. w znacznej części ludźmi bezrobotnymi3. Oznacza to, że rodzi się społeczeństwo jednej piątej4; w ramkach przedstawiono niektóre elementy formuły 20:80. W Polsce kwestią tą zajmował się Jacek Kuroń w swojej nowej książce5; b) mit drugi – pojęcie pełnego zatrudnienia powinno być wyrzucone z podręczników ekonomii; jest globalną iluzją. c) mit trzeci – niskie wykorzystanie zasobów pracy jest powrotem do normalności gospodarki rynkowej; a obecne bezrobocie (po 12 latach transformacji) jest dziedzictwem PRL; „wysoki «wyjściowy poziom» bezrobocia jest w znacznym stopniu dziedzictwem PRL-u”6; Spróbujmy więc dokonać weryfikacji tych dość powszechnie akceptowanych mitów i stereotypów myślenia, posługując się analizą wykorzystania zasobów pracy w Polsce, a także analizą porównawczą doświadczeń OECD umożliwiającą poznanie czynników sprawczych wzrostu prozatrudnieniowego i bezzatrudnieniowego. Zbadanie tych czynników ma nie tylko 3 J. Rifkin, Koniec pracy, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2001. H.P. Martin, H. Schumann, Pułapka globalizacji, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999, s. 9. 5 J. Kuroń, Działanie. Jeżeli nie panujemy nad swoim życiem, ono panuje nad nami, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2002, s. 152–153. 6 M. Orłowski, L. Zienkowski, Zweryfikowane scenariusze zmian makroproporcji rozwoju gospodarki do 2020 r., Studia i Prace Zakładu Badań Statystyczno-Ekonomicznych, Warszawa 2001, s. 5. 4 8 wartość poznawczą, ale także praktyczną. Umożliwia bowiem także kształtowanie polityki gospodarczej i społecznej, sprzyjającej tworzeniu nowych miejsc pracy i ograniczającej ich likwidację w gospodarce. Społeczeństwo jednej piątej?... W nadchodzącym stuleciu wystarczy 20 procent zdolnej do pracy populacji, aby utrzymać światową gospodarkę w jej rozmachu. „Nie ma zapotrzebowania na więcej siły roboczej”. Ale reszta? 80 procent ludzi bez poszukiwanej pracy? „Oczywiście – konstatuje Amerykanin Jeremy Rifkin, autor książki Koniec pracy – te dolne 80 procent będzie miało nie lada problemy”. Menedżer Gage nie pozostawia w tym względzie żadnych złudzeń i powiada, że pytanie Hamleta będzie w przyszłości brzmiało: to have lunch or be lunch, mieć jedzenie albo być zjedzonym. Już nie społeczeństwo dwóch trzecich, jakiego Europejczycy obawiają się od lat osiemdziesiątych, jest formułą przyszłego podziału dobrobytu i społecznego statusu. Model świata przyszłości opisuje się obecnie formułą 20:80. Rodzi się społeczeństwo jednej piątej... (H.P. Martin, H. Schumann, Pułapka globalizacji, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999, s. 8–9). Koniec kapitalizmu?... ...Dodajmy nowe technologie, które zmieniają tradycyjne stosunki między pracownikami i kapitalistami. Po latach walk udało się te stosunki ułożyć na zasadzie kompromisu. Dziś jednak kompromis przestaje działać, bo potrzeba coraz mniej pracowników, a bogactwo koncentruje się w rękach nielicznych. Jeśli za parę lat tylko 20 proc. ludzi będzie przydatnych zawodowo, a reszta żyć będzie z zasiłków w tandetnym parku rozrywki dla pospólstwa, to taki system można nazwać różnie, ale to już na pewno nie będzie kapitalizm... (J. Kuroń, „Gazeta Wyborcza”, 5–6 października 2002 r.). 9 Panuje dość powszechne przekonanie, że stopy zatrudnienia były w Polsce zbyt wysokie, gdyż w przedsiębiorstwach występowało nadmierne zatrudnienie, a ich zmniejszenie jest powrotem do normalności gospodarki rynkowej. Istotnie, w okresie transformacji nastąpiło zmniejszenie nadmiernego zatrudnienia, ale to nie usprawiedliwia tak wielkiego spadku zatrudnienia i likwidacji całych gałęzi wytwórczości. Pogląd ten jest więc tylko częściowo słuszny. Aby to udowodnić, warto zastosować analizę porównawczą. Analiza obejmuje 21 krajów OECD, w tym 10 krajów, które cechują się najwyższą stopą zatrudnienia (grupa A) i 11 krajów (grupa B), które mają niższe stopy zatrudnienia (tab. 2)7. Wśród krajów o najwyższej stopie zatrudnienia, przekraczającej 78%, znalazły się kraje najwyżej rozwinięte gospodarczo: Szwajcaria, Norwegia, Dania, USA, Szwecja, W. Brytania, Holandia, Kanada, Japonia i Portugalia. Średnia (nieważona) stopa zatrudnienia wyniosła 83,2%, co oznacza, że znakomita większość ludzi w wieku zdolności do pracy pracowała. W tych krajach odnotowano najniższe bezrobocie, wynoszące średnio 5,6%, czyli stan zbliżony do pełnego zatrudnienia (tj. taka sytuacja na rynku pracy, gdy bezrobocie nie przekracza 5%). Druga grupa krajów wykazywała niższe stopy zatrudnienia, ale ciągle średnio zbliżone do 70%. Obala to trzy mity, upowszechniane przez wielu ekonomistów i polityków. Pierwszy mit związany jest z „końcem pracy”, przyjmujący formułę 20:80. Otóż w krajach OECD jest ciągle dokładnie lub prawie odwrotnie (tab. 2). Warto także przyjrzeć się ewolucji stóp 7 Stopę zatrudnienia, wskazującą procent pracujących wśród ludności w wieku produkcyjnym, obliczyłem dla wszystkich krajów (tab. 4) według własnej, identycznej metody. Metoda ta przyjmuje bardziej precyzyjną definicję ludności w wieku zdolności do pracy. GUS definiuje wskaźnik zatrudnienia jako relacje liczby pracujących do ludności powyżej 15. roku życia. Liczba ludności powyżej 15. roku życia wynosiła w 2001 r. 31 mln osób, a liczba pracujących 15,1 mln, a więc tak obliczony wskaźnik zatrudnienia wynosił 49% [(15,1: 31) x 100]. Do ludności powyżej 15 lat zaliczono prawie 6 mln ludności w wieku poprodukcyjnym (których 98% nie podejmie pracy) oraz 2 mln osób w wieku 15–17 lat, których 97% uczęszcza do szkół. Metoda autorska przyjmuje realistyczne granice wieku produkcyjnego: kobiety 18–59 i mężczyźni 18–64, a stopa zatrudnienia oddaje w sposób najbardziej adekwatny stopień wykorzystania zasobów pracy. OECD przyjmuje granice wieku produkcyjnego 15–64. Dla porównywalności, wskaźniki dla krajów OECD obliczono według mojej jednolitej metody (patrz także uwagi pod tab. 4). Jeżeli natomiast posłużyć się danymi BAEL-u, które sugerują, że pod koniec 2001 r. liczba pracujących wynosiła 14043 tys., a nie 15,1 mln, a liczba osób w wieku zdolności do pracy prawie 24 mln, co oznacza, że już pod koniec 2001 r. liczba biernych zawodowo osiągnęła 10 mln osób. (Patrz: Biuletyn Statystyczny nr 4, GUS 2002, s. 50). Warto dodać, że w BAEL-u przyjęto łagodne kryteria zatrudnienia i najostrzejsze kryteria bezrobocia (spośród zalecanych przez MOP): „do pracujących zaliczono wszystkie osoby w wieku 15 lat i więcej, które w okresie badanego tygodnia wykonywały przez co najmniej 1 godzinę pracę przynoszącą zarobek lub dochód...”. Bezrobotnym jest zatem osoba, która nie została zaliczona do pracujących, a więc nie przepracowała co najmniej jednej godziny w okresie badanego tygodnia (Aktywność ekonomiczna ludności, GUS 2001). Warto przypomnieć, że nie wszystkie kraje rozwinięte stosują kryterium jednej godziny. Na przykład w Austrii przyjmuje się kryterium przepracowania co najmniej 13 godzin w badanym tygodniu; w Danii, Portugalii i USA przyjmuje się kryterium zaliczania do pracujących osoby, które przepracowały co najmniej 15 godzin w badanym tygodniu, a do bezrobotnych osoby, które nie przepracowały co najmniej 15 godzin w tygodniu (Statistical Sources and Methods, Vol. 3, ILO, Geneva 1986). 10 zatrudnienia w dłuższym okresie. Dostępne dane statystyczne w okresie 16 lat przedstawia poniższe zestawienie: Grupa krajów/kraj Stopy zatrudnienia w % 1983 1999 Zmiana w punktach procentowych OECD 73,8 75,1 +1,3 Unia Europejska 67,5 71,4 +3,9 USA 77,5 84,2 +7,0 Polska 77,9 68,0 -9,9 Źródło: Szacunki własne na podstawie: Employment Outlook, OECD 1997 i 2000 oraz Rocznik Statystyczny 1990. Drugi mit zakłada, że pełne zatrudnienie8 jest iluzją. Otóż fakty dowodzą, że tak nie jest – 7 spośród 10 krajów o najwyższej stopie zatrudnienia miało poziom bezrobocia poniżej 5%; kraje te produkowały – w warunkach pełnego zatrudnienia.– 65% całego PKB krajów OECD. Polska znalazła się w grupie krajów o najniższej stopie zatrudnienia (dane za 2001 r.). W grupie tej znajdujemy Turcję (59,2%), Włochy (59,8%), Hiszpanię (61,3%) i Polskę (62,7% do 57% w zależności od oceny liczby pracujących w gospodarce narodowej – patrz tab. 2). Odrzucamy więc także trzeci mit, mówiący, że spadek wskaźników zatrudnienia w Polsce w okresie transformacji jest powrotem do normalności gospodarki rynkowej. Analiza ta wykazuje, że średnia stopa zatrudnienia w krajach należących do grupy B wyniosła 68%, a stopa bezrobocia – 9,9%. W Polsce w 2001 r. stopa zatrudnienia była niższa (62,7%– 57%), a stopa bezrobocia znacznie wyższa (17,4%). Gdyby przyjąć średnią stopę zatrudnienia krajów UE (71,4%), wówczas liczba pracujących wyniosłaby w Polsce w 2001 r. nie 15,0 mln osób, ale 17,1 mln, czyli byłaby o 2 mln większa, a bezrobocie prawdopodobnie zmniejszyłoby się do 1,5 mln osób, a nie ponad 3,1 mln (patrz tab. 2). Gdyby natomiast przyjąć średnią stopę zatrudnienia krajów OECD (75,1%), wówczas zatrudnienie wyniosłoby blisko 18 mln osób i byłoby o blisko 3 mln większe niż faktyczne na koniec 2001 r. (tab. 1 i wykres 3). 8 Pełne zatrudnienie występuje wówczas, gdy stopa bezrobocia nie przekracza 5% czynnych zawodowo. 11 Tabela 2. Kraje o najwyższych i najniższych stopach zatrudnienia (1999)* Kraje A. Kraje o najwyższej stopie zatrudnienia 1. Szwajcaria 2. Norwegia 3. Dania 4. USA 5. Szwecja 6. Wielka Brytania 7. Holandia 8. Kanada 9. Japonia 10. Portugalia Średnia (nieważona) B. Kraje o niskiej i najniższej stopie zatrudnienia 1. Finlandia 2. Niemcy 3. Czechy 4. Irlandia 5. Francja 6. Belgia 7. Węgry 8. Hiszpania 9. Włochy 10. Turcja 11. Polska 1989 1999 2000 (a) 2001 (pracujący – dane RS) (b) 2001 (pracujący – dane BAEL X–XII) (c) 2002 (pracujący – dane BAEL I–III) Średnia (nieważona) Średnie ważone Unia Europejska (15 krajów) UE – prognoza do 2010 r. OECD (ogółem 29 krajów) Stopa zatrudnienia w % (Sz) Stopa bezrobocia w % 89,0 88,9 87,2 84,2 83,1 81,7 80,8 79,9 78,5 76,7 83,2 3,1 3,2 5,2 4,3 7,1 6,1 3,6 7,6 4,9 4,6 5,6 75,2 73,5 75,1 71,2 68,2 67,1 63,5 61,3 59,8 59,2 10,3 8,7 8,7 5,8 11,8 8,7 7,0 15,9 11,8 7,7 80,2 68,0 65,3 62,7 58,5 57,0 68,0 x 13,1 15,1 17,4 18,5 71,4 80,0 75,1 9,3 . 6,4 9,9 * Stopy zatrudnienia (Sz) opracowane w oparciu o własną metodę (różniącą się od metody GUS), w sposób następujący: Sz = Liczba pracujących × 100 . GUS stosuje następującą metodę liczenia wskaźnika Ludność (kobiety 18 - 59; mężczyźni18 - 64) Pracujący . Metoda ta pozbawiona jest treści ekonomicznej, gdyż w mianowniku są Ludność 15 + dwie grupy ludności, które nie stanowią potencjału pracy, a mianowicie młodzież od 15. do 17. roku życia, której większość uczęszcza do szkół, oraz ludność w wieku poprodukcyjnym, której ponad 95% nie jest zatrudnionych (blisko 6 mln osób). zatrudnienia: Wz = Źródło: Szacunki własne na podstawie: Employment Outlook, OECD 2000 oraz Roczniki Statystyczne GUS 1991–2001. 12 Tabela 3. Poziom zatrudnienia w Polsce i potencjalny wzrost po osiągnięciu standardów UE, OECD, Czech i Portugalii Wyszczególnienie A. Stan wyjściowy (2001) B. Potencjalny poziom i wzrost zatrudnienia po osiągnięciu stopy zatrudnienia (Sz) (1) Sz – średnia w krajach UE (2) Sz – średnia dla krajów OECD (3) Sz – Czechy (4) Sz – Portugalia a Ludność w wieku produkcyjnym – Lp (mln) 24,0 Stopy zatrudnienia (Sz) w% 62,7 Liczba pracujących (mln) (Lp x Sz)a 15,0b Potencjalny wzrost zatrudnieniac (mln) x x x x x 71,4 75,1 75,1 76,7 17,1 18,0 18,0 18,4 +2,0 +2,9 +2,9 +3,3 Potencjalny wzrost PKBd (mld zł) x +96,7 +140,2 +140,2 +159,5 Ludność pracująca x stopy zatrudnienia w Polsce, UE, OECD, Czechach i Portugalii b Liczba pracujących na koniec roku według szacunków GUS; według BAEL-u liczba pracujących w trzecim kwartale wynosiła 14 043 tys. osób i była o 1,1 mln niższa niż szacuje GUS (Biuletyn Statystyczny 2002, nr 4, s. 50). c Różnica między faktycznym poziomem zatrudnienia w Polsce w 2001 r. a poziomem wynikającym ze stopy zatrudnienia odnotowanym w UE, OECD, Czechach i w Portugalii. d Potencjalny wzrost PKB wynikający z osiągnięcia poziomu zatrudnienia według standardów UE, OECD, Czech i Portugalii. Wykres 1. Potencjalny wzrost zatrudnienia i PKB po osiągnięciu w Polsce aktualnej stopy zatrudnienia (Sz) krajów UE, OECD, Czech lub Portugalii 4 +159 +140 +2,9 3 +140 140 +2,9 120 +97 2 100 +2,0 80 60 1 40 Przyrost PKB w mld zł 20 0 ia al Po rtu g Cz ec hy EC D O E U lia Po rtu ga Sz - Cz ec hy Sz - EC D O Sz - U E 0 Sz - Przyrost zatrudnienia w mln osób +3,3 160 13 Dalej, gdyby osiągnąć stopy zatrudnienia Czech lub Portugalii (mniej rozwiniętych krajów OECD), wówczas poziom zatrudnienia w Polsce wyniósłby 18–18,4 mln osób, a więc byłby o 2,9–3,3 mln wyższy niż obecnie. Przeprowadziliśmy także analizę potencjalnego wzrostu produktu krajowego brutto (przy obecnej produktywności) w miarę osiągania wyższego wzrostu zatrudnienia. Potencjalny wzrost PKB sięga od 97 mld zł do 159 mld rocznie w zależności od przyjętej stopy zatrudnienia. Roczne koszty zasiłków i innych świadczeń uległyby zmniejszeniu od 4–5 mld zł rocznie. Analiza ta wskazuje na ogromne znaczenie osiągnięcia optymalnej stopy zatrudnienia nie tylko dla rynku pracy, ale dla całej gospodarki narodowej. Warto przypomnieć dla porównania, że PKB w 2002 r. wyniesie około 745 mld zł, a przewidywane całkowite dochody budżetu państwa wyniosą około 145 mld zł. Oznacza to, że zwiększenie zatrudnienia do poziomu optymalnego i ograniczenie bezrobocia może umożliwić w najbliższych latach zwiększenia PKB od 13% do 21%. Tak więc powrót do normalności gospodarki rynkowej nie polega na usprawiedliwianiu gigantycznego marnotrawstwa zasobów pracy i najwyższej stopy bezrobocia wśród 29 krajów OECD, ale do odwrócenia zabójczej dla ludzi i gospodarki tendencji przemieszczania zasobów pracy ze sfery tworzenia produktu społecznego do sfery bierności zawodowej i uczestnictwa w podziale PKB w formie zasiłków, korzystanie z których jest koniecznością, ale jest także dużym obciążeniem gospodarki i nie przynosi ludziom satysfakcji ani moralnych, ani materialnych. Powstaje pytanie – czy można tę niekorzystną tendencję odwrócić i jak to uczynić? Czy integracja naszej gospodarki z Unią Europejską ułatwi osiąganie tego celu, czy też utrudni? II. CZY RYNEK PRACY W POLSCE JEST MAŁO ELASTYCZNY? Już postawienie tego pytania wzbudzi zdziwienie i oburzenie wielu ekonomistów, przedsiębiorców i polityków. Panuje bowiem powszechne przekonanie, że główną, a może nawet wyłączną, przyczyną masowego bezrobocia w Polsce jest sztywny, nadmiernie regulowany i mało elastyczny rynek pracy. A więc jedyną drogą do wzrostu zatrudnienia i tworzenia nowych miejsc pracy jest deregulacja rynku pracy. Deregulajca jest niemal słowem magicznym, powtarzanym codziennie w mediach, które opanowało umysły ekonomistów, rodząc nadzieje na rozwiązanie problemów, których przyczyny 14 leżą jednak głównie w sferze polityki makroekonomicznej: wzrostu gospodarczego, popytu, inwestycji, stopy procentowej kursu walutowego i importu bezrobocia. Co jednak oznacza deregulacja? Rzecz w tym, że nigdy i nigdzie nie określono zakresu tego pojęcia (patrz ramka). Być może dlatego, że nikt nie chce powiedzieć prawdy, gdyż jest ona wstydliwa. Jednak intencje publikowanych ostatnio dokumentów i deklaracji (np. „Manifestu Kapitalistycznego”(?) są nader oczywiste. Chodzi głównie o trzy fundamentalne zmiany: po pierwsze – o pełną swobodę zwalniania pracowników, po wtóre – o nieograniczoną swobodę zmniejszania wynagrodzeń pracowników, po trzecie – o dalsze zmiany Kodeksu pracy ograniczające prawa pracowników. Niektórzy zwolennicy deregulacji sądzą, że gdyby zlikwidować Kodeks pracy i wszelkie regulacje wynagrodzeń, np. regulacje dotyczące najniższego wynagrodzenia, wtedy wystąpiłby proces tworzenia miejsc pracy i ograniczenia bezrobocia. Sekretarz Stanu do spraw Zatrudnienia USA, R. Reich, o elastyczności rynku pracy „Pojęcie „elastyczności rynku pracy” jest bardzo pojemne i mało klarowne. „Nie wiem, co oznacza słowo «elastyczność» (flexibility). Rzadko w dyskusjach międzynarodowych sens pojęcia przechodzi tak bezpośrednio od niejasności do braku wszelkiej treści... Niektórzy ludzi, gdy mówią o elastyczności rynku pracy, mówią o swobodzie pracodawców w zwalnianiu pracowników, o wolności w redukowaniu wynagrodzeń. Powiem wam coś: ten rodzaj swobody nie prowadzi do wyższego poziomu życia w żadnym z naszych krajów” (Z wystąpienia na Międzynarodowej Konferencji Pracy w Genewie w czerwcu 1994 r.) Racjonalna deregulacja rynku pracy, kojarząca optymalne interesy pracodawców i pracowników i przestrzegająca norm międzynarodowego kodeksu pracy (ILO) oraz Karty Społecznej Rady Europy, jest oczywiście pożądana. Jednakże powinna być oparta na odpowiedzi na pytanie – czy naprawdę rynek pracy w Polsce jest sztywny, a jeżeli tak, to na czym ta sztywność polega? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie. Są dwie miary elastyczności rynku pracy. 1. Miary elastyczności rynku pracy Ruch zatrudnionych Pierwszą dostępną miarą elastyczności (sztywności) rynku pracy jest ruch zatrudnionych, obejmujący zwolnienia i przyjęcia do pracy. Warto zatrzymać się na chwilę nad definicją 15 ruchu zatrudnionych. Ruch zatrudnionych jest bardzo szerokim pojęciem, ukazuje tempo realokacji pracowników w gospodarce, która może wynikać z kilku różnych powodów: (1) z dynamiki tworzenia i likwidacji miejsc pracy; (2) z procesów ruchu zatrudnionych na istniejących stanowiskach pracy; (3) z ruchu zatrudnionych między sferą bezrobocia a zatrudnieniem i odwrotnie. Wynika z tego, że ruch miejsc pracy (tworzenie i likwidacja) jest tylko jednym z wielu elementów ruchu zatrudnionych, ale elementem podstawowym i najważniejszym z punktu widzenia elastyczności rynku pracy i przyrostu lub ubytku miejsc pracy. Poniższe tabele przedstawiają skalę i ewolucję ruchu zatrudnionych w okresie dziesięciu lat. Analiza tych danych nasuwa trzy obserwacje. Po pierwsze, w gospodarce występuje duża ruchliwość zatrudnionych (przyjęcia i zwolnienia), sięgająca nieustannie 3,5 mln osób. Jest to głównie mobilność zawodowa (i stanowiskowa); mobilność przestrzenna w Polsce jest relatywnie niska. Tabela 4. Przyjęcia i zwolnienia z pracy w latach 1990–2000 (w tys. osób) 2594,4 2726,9 2040,3 1887,5 1971,4 2025,8 1830,8 Różnica wzrost (+) spadek zatrudnienia (-) -1141,8 -1006,3 -398,4 +93,9 +128,5 -77,8 -209,3 Współczynnik ruchu zatrudnionych* 46,3 42,9 40,3 45,2 47,4 48,5 46,3 653,4 203,1 257,0 -122,9 -24,1 +5,3 42,6 72,6 59,3 Rok Przyjęcia do pracy Zwolnienia z pracy 1990 1991 1992 1995 1998 1999 2000 1452,6 1720,6 1641,9 1981,4 2099,9 1948,0 1623,5 W tym Przemysł Budownictwo Handel i naprawy 530,5 179,0 251,7 * Suma współczynników przyjęć i zwolnień, zdefiniowanych w załącznikach 1 i 2. Źródło: Załączniki 1 i 2. Po wtóre, w latach 1990–1992, a następnie w latach 1999–2000 liczba zwolnionych z pracy znacznie przewyższa liczbę przyjętych, co generowało duży przyrost bezrobocia. Po trzecie, nastąpiła jednokierunkowa zmiana w strukturze zwolnień w drodze wypowiedzenia: spada systematycznie udział wypowiedzeń stosunku pracy przez pracowników z 548 tys. w 1990 r. do 207 tys. w 2000 r. (tj. z 50,6% do 29,7%). Rośnie natomiast odsetek zwolnień przez zakład pracy, co oznacza aktywną politykę firm 16 zmierzającą do dostosowania liczby zatrudnionych do realnych potrzeb wynikających z popytu efektywnego (z 49,4% w 1990 do 70,3% w 2000). Tabela 5. Struktura zwolnień z pracy w drodze wypowiedzenia Ogółem zwolnienia w drodze wypowiedzenia (tys.)* 1083,5 807,4 675,2 692,1 696,4 Lata 1992 1995 1998 1999 2000 W tym Przemysł Budownictwo W tym przez zakład pracy przez pracowników tys. w% tys. w% 535,8 49,4 547,7 50,6 422,8 52,4 384,6 47,6 375,8 55,6 299,4 44,3 455,0 65,7 237,1 34,3 489,7 70,3 206,7 29,7 266,0 73,6 198,6 47,3 74,7 64,3 67,4 26,3 25,3 35,7 * Liczba osób zwolnionych w drodze wypowiedzenia stanowi jedynie część ogólnej liczby zwolnień. Do liczby zwolnionych z pracy zaliczono osoby, z którymi rozwiązano umowę o pracę w drodze wypowiedzenia przez pracownika lub zakład pracy łącznie ze zwolnieniami grupowymi, a także osoby, które przeniesiono na emeryturę lub rentę z tytułu niezdolności do pracy, osoby, które porzuciły pracę, a także – ze względów ewidencyjnych – osoby zmarłe. Ponadto do liczby przyjętych do pracy lub zwolnionych z pracy zaliczono osoby przeniesione służbowo lub przyjęte z innego zakładu pracy na podstawie porozumienia między podmiotami, a także osoby powracające do pracy i odchodzące z pracy na urlopy wychowawcze, bezpłatne i rehabilitację. Źródło: Załączniki 1 i 2. Dodatkowym źródłem informacji o realokacji miejsc pracy są dane pośrednictwa pracy, informacje o „odpływie” bezrobotnych z urzędów pracy i kierunki tego odpływu (patrz tab. 6). Tabela 6. Najważniejsze przyczyny wyrejestrowań bezrobotnych z ewidencji urzędów pracy w 1999 i 2000 r. Wyszczególnienie Ogółem „odpływ” w tym z powodu: podjęcia pracy nie potwierdzenia gotowości do podjęcia pracy rozpoczęcia szkolenia lub stażu 1999 2000 tys. 2047,7 % 100,0 tys. 2123,3 % 100,0 1010,0 660,0 173,2 49,3 32,2 8,5 1063,9 701,0 147,0 50,1 33,0 6,9 Źródło: Krajowy Urząd Pracy. W każdym roku „odpływ” bezrobotnych przekracza 2 mln osób. Spośród wyrejestrowanych mniej więcej co drugi bezrobotny podejmuje zatrudnienie, inni rozpoczynają szkolenie, przechodzą na emeryturę, rentę itd. lub nie potwierdzają gotowości do podjęcia pracy. W porównaniu z innymi krajami w transformacji ruchliwość zatrudnionych jest w Polsce wysoka, a w porównaniu z krajami OECD, gdzie współczynniki ruchu zatrudnionych mieszczą się w przedziale od 25% do 40%, jest bardzo wysoka. 17 Wyłania się pytanie: czy słuszna jest powszechnie głoszona teza o dużej sztywności rynku pracy w Polsce, gdy w każdym roku prawie 3,5–4,0 mln osób zmienia pracę na nieco ponad 10 mln pracowników najemnych? 2. Elastyczność zatrudnienia Drugą miarą jest mierzenie stopnia elastyczności lub sztywności stosunku pracy. Nie jest to zadanie łatwe wskutek braku jednego (lub uniwersalnego) ilościowego miernika (wskaźnika), który mógłby pełnić rolę barometru. Jest jednak możliwe posługiwanie się zespołem wskaźników w celu klasyfikacji krajów pod względem elastyczności rynku pracy. Posługując się literaturą przedmiotu, można stwierdzić, że stosowane są trzy miary elastyczności rynku pracy: (1) indeks prawnej ochrony zatrudnienia, (2) wskaźnik pozycji przetargowej związków zawodowych (siły związków zawodowych), (3) obciążenia wynagrodzeń podatkami i składkami na ubezpieczenie społeczne. Analizę prawnej ochrony stosunku pracy znajdujemy w ekspertyzie Banku Światowego9. Wyniki ekspertyzy Banku Światowego ilustruje tab. 7. Analiza porównawcza obala tezę o dużej sztywności polskiego rynku pracy. Wśród siedmiu krajów Centralnej i Wschodniej Europy Polska znalazła się na drugim miejscu pod względem prawnej ochrony zatrudnienia, a wśród 26 krajów poddanych analizie Polska zajmowała 10 miejsce. Porównawcza analiza empiryczna ruchu zatrudnionych oraz prawnej ochrony zatrudnienia sugeruje, że Polska znalazła się wśród krajów (OECD i KCiWE) o wyskiej elastyczności rynku pracy. Nie oznacza to oczywiście, że nie należy poszukiwać możliwości dalszego zwiększenia elastyczności rynku pracy, jeżeli będą one sprzyjać wzrostowi zatrudnienia, ale nie należy oczekiwać, że umożliwi to znaczne zwiększenie zatrudnienia i zmniejszenie bezrobocia. 9 Does Eurosclerosis Matter? Institutional Reform and Labour Market Performance in Central and Eastern European Countries in the 1990s. The World Bank, November 2001, s. 36. 18 Tabela 7. Wskaźniki Ustawowej Ochrony Zatrudnienia w krajach OECD i w krajach aspirujących do Unii Europejskiej Stopień ochrony zatrudnienia Wersja I Wersja II2 Wersja I Ranking Indeks Ranking Indeks Ranking ogółem3 1 Kraje OECD Austria Belgia Dania Finlandia Francja Niemcy Irlandia Włochy Holandia Norwegia Portugalia Hiszpania Szwecja Szwajcaria W. Brytania Kanada USA Japonia Australia UE przeciętnie4 OECD przeciętnie5 Kraje Centralnej i Wschodniej Europy (KCiWE) Republika Czeska Estonia Węgry POLSKA Rumunia Słowacja Słowenia6 KCiWE przeciętnie Wersja II Ranking ogółem 2,2 2,1 1,2 2,0 3,0 2,5 0,9 3,3 2,1 2,6 3,7 3,1 2,2 1,0 0,5 0,6 0,2 2,4 0,9 2,2 1,9 12 10 8 9 17 15 4 19 11 16 20 18 13 6 2 3 1 14 5 x x 2,3 2,5 1,5 2,1 2,8 2,6 1,1 3,4 2,2 2,6 3,7 3,1 2,6 1,5 0,9 1,1 0,7 2,3 1,2 2,4 2,0 12 13 8 9 17 16 5 19 10 15 20 18 14 7 2 4 1 11 6 x x 16 14 8 13 22 20 4 25 15 21 26 23 17 6 2 3 1 19 5 x x 15 17 8 12 22 21 5 24 13 20 26 23 19 7 2 4 1 14 6 x x 1,7 2,3 1,4 1,6 2,0 2,9 (1,8) 2,0 3 5 1 2 4 6 (4) x 2,1 2,6 1,7 2,0 2,4 3,5 (2,3) 2,4 3 5 1 2 4 6 (4) x 11 18 9 10 12 24 (12) x 11 18 9 10 16 25 (16) x 1 2 Średnia ważona indeksów kontraktów regularnych i czasowych; Średnia ważona indeksów kontraktów 3 regularnych, czasowych i zwolnień grupowych; Ranking zwiększa się wraz ze wzrostem ochrony zatrudnienia 4 Średnia dla 15 krajów UE; kodeksu pracy. 5 Średnia dla 29 krajów OECD; 6 Dane oparte na proponowanych zmianach Źródło: M. Riboud, C. Sánchez-Páramo, C. Silva-Jáuregui, Does Eurosclerosis Matter? Institutional Reform and Labour Market Performance in Central and Eastern European Countries in the 1990s. The World Bank, November 2001, s. 36. 19 III. MECHANIZMY I GŁÓWNE CZYNNIKI TWORZENIA I LIKWIDACJI MIEJSC PRACY: PORÓWNANIE DWÓCH DIAMETRALNIE ODMIENNYCH OKRESÓW 1. Odmienność dwóch okresów i strategii wzrostu Badanie czynników sprawczych tworzenia i likwidacji miejsc pracy oparte będzie na analizie porównawczej dwóch diametralnie różniących się okresów rozwoju. W okresie ostatnich 8 lat (1994–2001) gospodarka polska rozwijała się według dwóch różnych scenariuszy lub strategii. Pierwszy okres (1994–1997) cechował się wysokim tempem wzrostu PKB (6,2% średniorocznie), relatywnie wysokim tempem wzrostu zatrudnienia (1,9% średniorocznie) i ograniczeniem bezrobocia (z 2,8 mln osób w 1994 r. do 1,8 mln osób w 1997 r.). Drugi okres (1998–2001) cechuje prawie o połowę niższe tempo wzrostu i spadek zatrudnienia o 1,2 mln osób i wzrost bezrobocia o 1,3 mln osób. Odmienność tych okresów w sferze zatrudnienia ilustrują wykres 2 oraz tabele 8 i 9. Tabela 8. Dwa etapy wzrostu PKB i zatrudnienia PKB Okresy 1994–1997 1998–2001 Zatrudnienie Indeks Średnie roczne Indeks Średnie roczne 127,3 114,6 6,2 3,5 107,3 92,3 +1,8 -2,0 Współczynnik absorpcji zatrudnienia* (Uz) 0,29 -0,53 * Współczynnik absorpcji zatrudnienia określa procentowy wzrost zatrudnienia na 1% wzrostu PKB. Źródło: Obliczono na podstawie tabeli 8. Tabela 9. Przyrost liczby pracujących w dwóch okresach: 1994–1997 i 1998–2001 Stan Przyrost Przyrost w procentach w tysiącach 1993 15118 x 1997 16229 1994–1997 +1111 +7,3 2001 14988 1998–2001 -1241 -7,7 Źródło: Tab. 8. 20 Wykres 2. Przyrosty i spadki zatrudnienia w latach 1994–2001 (w tys. osób) Przyrosty w tys. 500 387 400 356 300 164 200 204 100 Okres likwidacji miejsc pracy (-1,2 mln) 0 -100 Okres tworzenia miejsc pracy (+1,1 mln) -55 -200 -255 -300 -400 -439 -500 -492 -600 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 Jak widać wszystkie procesy przebiegały w sposób diametralnie różny w tych dwóch okresach. W pierwszym okresie (1994–1997) przedsiębiorcy zwiększali zatrudnienie; liczba przyjęć była większa od liczby zwolnień; łącznie utworzono (netto) w całej gospodarce ponad 1 mln miejsc pracy. Zatrudnienie zwiększyło się o 7,3%. W drugim okresie przedsiębiorcy zlikwidowali 1241 tys. miejsc pracy (netto), zatrudnienie spadło o 7,7%. Jakie czynniki sprawcze spowodowały przejście z gospodarki tworzącej miejsca pracy do gospodarki likwidującej je w sposób masowy? W dyskusjach publicznych dominują trzy hipotezy uzasadniające likwidację ponad 1,2 mln miejsc pracy w latach 1998–2001. Pierwsza hipoteza odnosi się do zbyt wysokich podatków. Podatki są istotnie zbyt wysokie. Jednakże w okresie wzrostu zatrudnienia (1994–1997) były jeszcze wyższe, co ilustruje tabela 10. Dlaczego więc w warunkach wyższych podatków (1994–97) przedsiębiorcy tworzyli nowe miejsca pracy, a w warunkach obniżania podatków (1998– 2001) masowo je likwidowali? 21 Tabela 10. Podatek od osób prawnych (CIT) i fizycznych (PIT) oraz składki na ubezpieczenia społeczne w wybranych krajach (1998) Składka na Maksymalna stopa Stopa podatku ubezpieczenie podatku dochodowego Kraj od osób prawnych społeczne (procent od osób fizycznych (CIT)a wynagrodzenia brutto) (PIT) 1. Niemcy 45 34 53 2. Belgia 40 36 55 3. Portugalia 37 28 40 4. Włochy 37 39 46 5. Holandia 35 37 60 6. Hiszpania 35 29 47 7. Czechy 35 35 40 8. Grecja 35 34 45 9. Austria 34 38 50 10. Francja 33 42 54 11. Dania 34 10 58 12. Irlandia 32 16 46 13. W. Brytania 31 17 40 14. Polska 1996 40 33 45b 1997 38 33 45 1998 36 33 40 2000 40 30 33 2001 40 28 33 2002 28 33 40 15. Szwecja 28 29 56 16. Finlandia 28 26 38 17. Węgry 18 40 42 18. Rosja 13 . . a Corporate tax rate. b Podatek od osób fizycznych kształtował się w Polsce następująco: 20%, 30% i 40% w latach 1992–93, 21%, 33% i 45% w latach 1994–1997 i 19%, 30%, 40% począwszy od 1998 r. Źródło: OECD, The tax-benefit Position Production Workers; ILO, Studies on the Dimension of Globalization (Poland), Geneva 2001; Podatek dochodowy od osób prawnych, Wyd. C.H. Beck, Warszawa 2000. 22 Druga hipoteza dotyczy zbyt wysokich i szybko rosnących kosztów pracy. Postanowiliśmy tę hipotezę zweryfikować. Czy naprawdę rosną w Polsce koszty pracy? Warto przypomnieć, że łączne jednostkowe koszty pracy (tzn. bezpośrednie i pośrednie – składki i podatki socjalne) rosną wówczas, gdy wynagrodzenia (i obciążenia socjalne) rosną szybciej niż rośnie produktywność i wydajność. W Polsce produktywność zwiększała się znacznie szybciej niż jednostkowe koszty pracy, a więc wystąpiło zmniejszenie kosztów pracy na jednostkę produktywności (wydajności) w obu omawianych okresach: w całej gospodarce o 14%, w przemyśle przetwórczym o 38%, a w budownictwie o blisko 21% (tabela 11). W drugim okresie (1998–2001) zmniejszenie kosztów pracy było głębsze niż w pierwszym (1994–1997), a mimo tego nastąpił głęboki spadek zatrudnienia. Warto dodać, że koszty pracy są w Polsce ciągle wielokrotnie niższe niż w krajach UE, co ilustruje rys. 3. Trzecia hipoteza dotyczy sztywności kodeksu pracy. Kodeks pracy wymagał zmian, niektóre z nich wprowadzono ostatnio. Jednakże w obu okresach obowiązywał ten sam kodeks pracy; w pierwszym okresie (1994–1997) jednak nie przeszkadzał zwiększaniu zatrudnienia, a w drugim (1998–2001) stał się, jak utrzymują niektórzy ekonomiści, przyczyną likwidacji miejsc pracy. Z analizy tej nie wynika, że czynniki wyżej wymienione nie odgrywały głównej roli w tworzeniu i likwidacji miejsc pracy. Jakie więc czynniki odegrały rolę decydującą? 23 Tabela 11. Produktywność (wydajność) i koszty pracy w latach 1994–2001 Wyszczególnienie PKB/produkcja sprzedana Pracujący (ceny stałe) Produktywność (wydajność) Realne łączne koszty pracy Jednostkowe koszty pracy ( Indeks kosztów pracy ) Indeks produktywności początek okresu = 100 Gospodarka narodowa Przemysł przetwórczy Budownictwo 1994–1997 127,3 106,2 119,9 115,1 96,0 1998–2001 114,6 94,2 121,7 109,8 90,0 1994–2001 145,9 100,0 145,9 126,4 86,4 1994–1997 157,8 103,1 153,1 119,9 78,3 1998–2001 116,3 84,7 138,9 109,7 78,9 1994–2001 183,5 86,3 212,6 131,5 61,9 1994–1997 133,1 105,5 126,2 114,4 90,6 1998–2001 117,1 93,9 124,7 109,1 87,5 1994–2001 156,9 99,1 157,4 124,8 79,3 Źródło: Szacunki na podstawie Roczników Statystycznych Pracy 1997–2001, małego Rocznika Statystycznego 2002 i Koszty pracy w gospodarce narodowej w 2000 r. 24 Wykres 3. Koszt 1 godziny pracy przepracowanej w Polsce* i w wybranych krajach UE w 1999 r. w przetwórstwie przemysłowym (euro)** 28,4 Niemcy Belgia 27,4 Szwecja 25,6 Dania 25,4 Austria 25,1 Francja 23,7 W. Brytania 19,2 17,9 Włochy Hiszpania 16,2 Irlandia 15,6 9,9 Grecja Portugalia 6,2 3,9 Polska 0 5 10 15 20 25 30 * W 2000 r. ** Łącznie ze składkami na ZUS i innymi kosztami pośrednimi. Źródło: GUS, Koszty pracy w 2000 r., Warszawa 2001. 25 2. Wybrane główne czynniki determinujące tworzenie lub likwidację miejsc pracy Wzrost gospodarczy, inwestycje i zatrudnienie Zatrudnienie w każdej gospodarce jest funkcją wzrostu gospodarczego, inwestycji, popytu krajowego, eksportu i importu. Dwa wymienione wyżej okresy różnią się we wszystkich tych parametrach. (tabela 12). Tabela 12. Wzrost PKB, inwestycji i popytu w okresie 1994–2001 Wyszczególnienie Przyrost procentowy w stosunku do roku poprzedniego 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 Produkt krajowy brutto 5,2 7,0 6,0 6,8 4,8 4,1 4,0 1,0 Popyt krajowy 3,1 7,0 9,6 6,4 6,4 4,8 2,8 -2,0 Inwestycje (w cenach stałych) 8,1 17,1 19,2 22,2 15,3 5,9 1,4 -9,5 Pracujący 1,1 1,3 2,3 2,9 -0,2 -1,6 -2,8 -3,2 16,0 14,9 13,2 10,3 10,4 13,0 15,0 17,5 Stopa bezrobocia (w % czynnych zawodowo) Źródło: Tabela 1 (załącznik). Tempo wzrostu PKB było w drugim okresie prawie dwukrotnie niższe niż w latach wzrostu zatrudnienia. W pierwszym okresie inwestycje zwiększyły się o ponad 80%, w drugim już tylko o 13%. Podobną ewolucję wykazał popyt, którego tempo wzrostu było wysokie i zbliżone do wzrostu PKB. Współzależność między popytem, inwestycjami a zatrudnieniem potwierdzają w pełni badania empiryczne (wykres 4). 26 Wykres 4. Przyrost (spadek) PKB, inwestycji (w %, w cenach stałych), zatrudnienia i bezrobocia (w tys. osób) w stosunku do roku poprzedniego (1990–2001) 22 20 18 16 14 12 10 8 6 4 2 0 -2 -4 -6 -8 -10 -12 -14 -16 -18 -20 Źródło: Tabela 1. 1991 1992 1993 1994 995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 1400 1300 1200 1100 1000 900 800 700 600 500 400 300 200 100 0 -100 -200 -300 -400 -500 -600 -700 -800 -900 -1000 -1100 -1200 1989=10 Inwestycje (lewa skala) Bezrobocie (prawa skala) Wzrost (spadek) w tys. osób Wzrost (spadek) w % 1990 Zatrudnienie (prawa skala) 27 3. Nadmierna penetracja importowa i jej wpływ na likwidację miejsc pracy w Polsce (1) Dlaczego wzrost gospodarczy nie generuje zatrudnienia? Przedstawione dotychczas determinanty (wzrost PKB, popytu i inwestycji) nie wyjaśniają w pełni przyczyn likwidacji ponad 1,2 mln miejsc pracy i wzrostu bezrobocia o 1,3 mln osób w latach 1998–2001. Średnie roczne tempo wzrostu PKB było prawie dwukrotnie wolniejsze niż w poprzednim czteroleciu, ale ciągle wynosiło 3,5% rocznie. Dla porównania warto przypomnieć, że w Unii Europejskiej w latach 1996–2000 średnie tempo wzrostu wynosiło 2,6% rocznie, a zatrudnienie nie tylko nie zmniejszyło się, ale rosło średnio o 1,1% rocznie, co umożliwiło utworzenie w okresie pięciu lat 9,6 mln miejsc pracy (netto) i zmniejszenie bezrobocia z 18 mln do 13 mln osób, a stopy bezrobocia z 11,1% do 8,5%10. W USA w tym samym okresie średnie roczne tempo wzrostu wynosiło 4,2%, a zatrudnienia 1,6%, co umożliwiło utworzenie 8,2 mln miejsc pracy (netto)11. Inwestycje i popyt krajowy zwiększyły się w Polsce wolniej niż w poprzednim okresie, ale wzrosły w okresie 4 lat (1998–2001) odpowiednio o +13,3% i +12,4%. To także nasuwa wątpliwości, dlaczego wystąpił tak głęboki proces likwidacji miejsc pracy. W rozumowaniu naszym brak jest jednak ważnego ogniwa. Wiadomo, że rosnący popyt krajowy może być zaspokajany przez produkcję krajową lub import. W pierwszym przypadku tworzone są (lub utrzymywane) miejsca pracy, w drugim nie powstaną nowe miejsca pracy lub są likwidowane. Nowe miejsca będą tworzone w krajach eksportujących do Polski i mających nadwyżkę w obrotach towarowych. Jest to kwestia niemal całkowicie ignorowana przez politykę gospodarczą, pominięto ją w programie rządu „Przedsiębiorczość – rozwój – praca”. Ciągle zapomina się o tym, że w polskiej gospodarce nastąpiła prawie całkowita liberalizacja stosunków ekonomicznych z zagranicą. W styczniu 1997 r. zniesiono podatek graniczny. Stawki celne na artykuły nierolne zmniejszono z 17% w 1993 r. do 1,44% w 2001 r., na rolne z 26,2% w 1993 r. do 10% w 2001 r.12. Prowadzi się politykę nadmiernej aprecjacji złotego, którego wartość np. w 2001 r. wzrosła w stosunku do EURO o 15%, a w stosunku do USD o 11%. Oznacza to, że eksporterzy otrzymywali odpowiednio mniej złotych za wyeksportowane towary, a produkcja krajowa była mniej opłacalna. 10 M. Husson, La grande surprise de l’emploi, Review de la IRES 2001, nr 2. GUS, Rocznik Statystyczny 2002. 12 Szerzej: IKiCHZ, Zagraniczna polityka gospodarcza Polski 2001–2002, Warszawa 2002. 11 28 Od 1991 r. import zwiększył się ponad pięciokrotnie, a eksport tylko 2,5 razy i systematycznie zwiększał się deficyt w obrotach towarowych. Szczegó1nie szybko zwiększał się deficyt handlowy z Unią Europejską po 1994 r., tj. po podpisaniu przez Polskę Układu Stowarzyszeniowego (1 luty 1994). Procesy te ilustrują wykres 5 i tabela 13. Wykres. 5. Obroty handlu zagranicznego w latach 1990–2001 w mln USD 50000 45000 Import 40000 35000 Eksport 30000 25000 20000 Deficyt 15000 10000 (Łączny deficyt w latach 1992–2001 wyniósł 115 mld USD) 5000 0 1990 1991 19992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 Źródło: Tabela – załącznik 1. 29 W latach 1990–2001 systematycznie zwiększała się penetracja importowa na polskim rynku. Udział importu w ogólnym popycie krajowym (penetracja brutto) zwiększył się z 23% w 1990 r. do 37,8% w 2000 r., natomiast w stosunku do produkcji krajowej (penetracja netto) zwiększył się z 29,8% do 60,7% (tab. 13). Wzrost penetracji importowej oznacza, w dużej skali, zastępowanie produkcji krajowej importem substytucyjnym, co oznacza także zastępowanie zatrudnienia krajowego importem zatrudnienia w formie importu pracy uprzedmiotowionej. Tabela 13. Penetracja importowa w latach 1990–2000 Lata Popyt krajowy Popyt skorygowany1 ogółem (P) (Ps) Import (I) 1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 w mld zł (ceny bieżące) 39,2 65,9 78,0 123,4 166,6 240,7 313,1 389,2 454,4 503,7 563,9 9,0 16,4 24,2 34,0 49,1 70,5 100,2 138,9 162,0 182,4 213,1 49,0 82,4 97,5 154,3 208,2 300,9 393,9 492,7 582,6 654,2 732,3 Penetracja importowa w % Brutto2 (PIB) Netto3 (PIN) 23,0 24,0 31,0 27,6 29,5 29,3 32,0 35,7 35,6 36,2 37,8 29,8 33,1 45,0 38,0 41,8 41,2 47,0 55,5 55,4 56,8 60,7 1 Popyt skorygowany obejmuje popyt na produkty; nie obejmuje popytu na usługi, które nie są przedmiotem importu (zdrowotne, edukacyjne, mieszkaniowe itd.); obejmuje natomiast te komponenty produkcji usług, które są przedmiotem importu). 2 Penetracja importowa brutto stanowi procentowy udział importu w popycie skorygowanym: I PIB = x 100, Ps 3 Penetracja importowa netto stanowi procentowy udział importu w popycie skorygowanym (pomniejszonym) o import: PIN = I × 100. Stanowi więc procentowy udział importu w stosunku do produkcji krajowej. Ps - I Źródło: Szacunki własne w oparciu o Roczniki Statystyczne 1991–2002; Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2001. Natomiast penetracja importowa przyrostowa netto zwiększała się szybciej w ostatnim czteroleciu (73,1%) w porównaniu z poprzednim czteroleciem (67,6%). W warunkach wolniej rosnącego popytu krajowego zwiększająca się penetracja importowa ograniczała „przestrzeń” przedsiębiorstw produkujących na rynek krajowy i miała bezpośredni wpływ na likwidację miejsc pracy. 30 Jeżeli penetracja importowa będzie się nadal zwiększać, to oznaczać to może dalsze wypychanie produkcji krajowej przez import substytucyjny i likwidację miejsc pracy. Warto dodać, że ograniczenie penetracji importowej nie oznacza zmniejszania importu dóbr inwestycyjnych i dóbr wysokiej techniki. Chodzi głównie o ograniczenie tzw. importu substytucyjnego. Import substytucyjny, zastępujący i niszczący wytwórczość krajową, obejmuje wielką liczbę grup towarowych, są tu proste produkty, które były produkowane w kraju i mogą być nadal tu produkowane. W załączniku 2 przedstawiamy 117 wybranych prostych wyrobów (lub grup wyrobów), które są importowane za ponad 14 mld USD. Import znacznej części tych wyrobów zastąpił produkcję krajową i spowodował utratę miejsc pracy w Polsce. Ograniczenie importu substytucyjnego przez urealnienie kursu złotego – podkreślamy to powtórnie – nie oznacza zmniejszenia importu dóbr inwestycyjnych lub produktów najwyższej techniki, których nie produkujemy jeszcze w Polsce. Wyłania się pytanie – co uczynić, aby zahamować rosnącą i nadmierną penetrację importową, prowadzącą do likwidacji miejsc pracy w Polsce? Trzeba usunąć bariery eksportu i bodźce ekonomiczne do nadmiernego wzrostu importu substytucyjnego, zastepującego produkcję krajową. Bariery te trzeba zbadać w sposób pogłębiony. Obecnie dysponujemy badaniem IKCHZ opartym na ankiecie, na którą odpowiedziały 233 przedsiębiorstwa (ponad połowę respondentów eksportowało więcej niż 50% swojej produkcji)13. Hierarchia barier (ocen negatywnych instrumentów polityki gospodarczej) przedstawia się następująco: (tabela 14) Tabela 14. Oceny poziomu wybranych instrumentów polityki ekonomicznej państwa (w % lub relacja) Wyszczególnienie Kurs walutowy Stopa procentowa od kredytów Stawka podatku dochodowego od przedsiębiorstw Składka ZUS Ustawowa płaca minimalna Udział ocen pozytywnych w % (1) 4 3 Udział ocen negatywnych w % (2) 79 70 Wskaźnik niezadowolenia (1): 2) 19,8 23,3 2 1 2 59 73 33 29,5 73,0 16,5 Źródło: Na podstawie wyników ankiety IKCHZ przeprowadzonej w IV kwartale 2001 r. 13 M. Jagiełło i A. Wysocka, Instrumenty wspierania eksportu a potrzeby eksporterów, w: Zagraniczna polityka gospodarcza, op. cit., s. 227–238. 31 Jak wynika z ankiety cztery bariery odgrywają najważniejszą rolę: kurs walutowy, tj. nadmierna aprecjacja złotego, zbyt wysokie stopy procentowe od kredytów i stawka podatku dochodowego i składka ZUS. Poziom ustawowej płacy minimalnej odgrywa pewną rolę, ale raczej drugorzędną. Inne wyniki badań barier wzrostu zatrudnienia zawiera załącznik 3. Interesująca jest ewolucja najważniejszych barier w okresie czterech ostatnich lat, w których zlikwidowano ponad 1,2 mln miejsc pracy w Polsce. Udział ocen negatywnych odnośnie poziomu kursu walutowego i poziomu stopy procentowej od kredytów zwiększył się mniej więcej dwukrotnie (tabela 15). Tabela 15. Ocena wybranych instrumentów polityki ekonomicznej państwa w latach 1998–2001, w % Wyszczególnienie Udział ocen pozytywnych Udział ocen negatywnych 1998 1999 2000 2001 1998 1999 2000 2001 Poziom kursu walutowego 29 38 15 4 40 31 59 79 Poziom stopy procentowej od kredytów 10 12 3 3 33 29 58 70 Uwaga: Udziały w procentach nie sumują się do 100%. Ze względu na oszczędność miejsca i znikomą wartość informacyjną w tabeli nie zamieszczono bowiem kolumny „pozostałe oceny” (oceny neutralne, trudno powiedzieć, nie dotyczy). Źródło: Badania ankietowe IKCHZ. Warto dodać, że poziom kursu walutowego i stopy procentowe mają bezpośredni wpływ na eksport i import, a pośrednio na produkcję krajową, tworzenie i likwidację miejsc pracy. Bez złagodzenia tych barier nie będzie możliwe odwrócenie trendu likwidacji miejsc pracy i rosnącego bezrobocia. 32 Opinie Banku Światowego i Komisji Europejskiej o wpływie kursu walutowego na wytwórczość krajową Rządy RP były wielokrotnie ostrzegane przed polityką nadmiernej aprecjacji złotego przez organizacje międzynarodowe. W raporcie Banku Światowego Polska: przekształcenia ekonomiczne na rozdrożu czytamy: Polityka kursowa (...) doprowadziła do znacznego podwyższenia realnego kursu złotówki i spadku konkurencyjności przedsiębiorstw polskich w stopniu większym niż ten związany z ich niedostatecznymi działaniami dostosowawczymi. (...) Rząd powinien rozważyć prowadzenie bardziej dynamicznej polityki kursowej, w tym odpowiednie jednorazowe dostosowanie kursu (...) To dopomogłoby natychmiast w ograniczeniu importu i przy obecnym polepszonym dostępie do rynków EWG, stymulowałoby eksport (s. 18). W raporcie Komisji Europejskiej (1999) stwierdza się wprost: należy osłabić złotówkę, co stanowi warunek rozwoju wytwórczości krajowej i tworzenia miejsc pracy. („Gazeta Wyborcza” z 18.9.1999 r.). (2) Skala importu bezrobocia W kontekście poprzednich rozważań warto zwrócić uwagę na skalę importu bezrobocia w Polsce. Problem ten jest niezwykle ważny, ale i kontrowersyjny. Ocena skali importu bezrobocia nie jest sprawą łatwą. Próbę takiej oceny zawiera tabela 18. Posługując się relacją między deficytem handlowym a ogólnym popytem krajowym, oszacowaliśmy straty miejsc pracy w Polsce w granicach 1,6 mln, a w przypadku deficytu z UE straty sięgają ponad 710 tys. miejsc pracy (tab. 16). Analiza ta prowadzi do wniosku, że zmniejszenie deficytu handlowego w okresie najbliższych lat o ½ umożliwi utworzenie w Polsce 600–800 tys. miejsc pracy. Aby to mogło nastąpić, niezbędne jest prowadzenie optymalnej polityki kursu walutowego. Niestety, nadmierna aprecjacja waluty krajowej doprowadziła w 2001 r. do zwiększenia importu substytucyjnego i obniżenia rentowności przedsiębiorstw nastawionych na eksport. Przedsiębiorstwa eksportujące do strefy dolarowej straciły średnio 11% za każdy zarobiony dolar, 15% za każde zarobione EURO lub markę. Wpływ tych procesów na rentowność przedsiębiorstw w 2001 r. ilustruje wykres 6. 33 Tabela 16. Szacunek wpływu deficytu handlu zagranicznego na bezrobocie w Polsce w 2000 r. Udział Liczba utraconych deficytu w Zatrudnienie Udział procentowy miejsc pracy w globalnym (tys.) (MU) w rezultacie deficytu* popycie bezrobociu (tys.) I–E ogółem (Z) MU P Eksport (mld) Import (mld) Deficyt (P) (E) (I) (I –E ) Ogółem 732,3 137,9 213,1 75,2 0,103 15480 1590 59 Unia Europejska 732,3 96,4 130,3 33,9 0,046 15480 710 26 Globalny popyt krajowy (mld) (PLN mld) * Import bezrobocia; zastosowano następującą formułę szacunku importu bezrobocia: MU = I-E xZ P Źródło: Szacunki autora na podstawie: GUS, Mały Rocznik Statystyczny 2001, Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2001. . 34 Wykres 6. Rentowność firm eksportujących (więcej niż 50% eksportu) w 2000 i 2001 6 4,1 4 3,0 3,2 2,1 2 1,1 1,0 0,3 0,7 0,1 0 Ogółem 1657 firm eksportujących Firmy przetwórcze Środki transportu Produkcja mebli Przemysł chemiczny -2 -1,7 Wytwórczość produktów niemetalicznych -1,3 -4 -6 -5,1 Trzy kwartały 2000 r. Trzy kwartały 2001 r. Źródło: Dane Ministerstwa Gospodarki. 35 (4) Wpływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) na tworzenie miejsc pracy Bezpośrednie inwestycje zagraniczne mają pozytywny wpływ na tworzenie i ochronę miejsc pracy w Polsce. Choć pełna ocena tego wpływu wymaga szerszych badań, to można już obecnie sformułować parę ocen. 1. Udział inwestycji zagranicznych w nakładach inwestycyjnych ogółem jest znaczący. Jak wynika z wykresu 7 udział ten wyniósł od 20 do 25% inwestycji ogółem w gospodarce narodowej. 2. Liczba pracujących w firmach z udziałem kapitału zagranicznego zwiększyła się z 374 tys. w 1994 r. do 926 tys. w 2000 r. Stanowi to 6% pracujących ogółem i 19,6% w zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw (tab. 17). Wykres 7. Ogólne inwestycje w Polsce i bezpośrednie inwestycje zagraniczne (w mld zł ceny bieżące) 140 133,2 126,0 120 112,8 123,1 100 87,5 80 65,8 60 47,1 40 20 0 16,9 20,2 24,7 11,6 0,1 0,4 1,2 1990 1991 1992 2,9 3,0 1993 1994 Nakłady inwestycyjne ogółem * Saldo bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Źródło: Dane NBP. 36 35,5 33,9 6,1 1995 16,7 17,3 1997 1998 25,2 28,4 14,0 1996 1999 2000 Bezpośrednie inwestycje zagraniczne* 2001 3. Inne badania dowodzą, że produktywność w firmach z udziałem kapitału zagranicznego była ponad dwukrotnie wyższa niż w polskich przedsiębiorstwach prywatnych i państwowych14. Tabela 17. Zatrudnienie w spółkach z udziałem kapitału zagranicznego na tle ogólnego zatrudnienia podmiotów gospodarki narodowej w latach 1994–2000 oraz według sekcji PKD w 2000 r. (stan w dniu 31 XII) Wyszczególnienie Ogółem 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 Według sekcji PKD w 2000 r. Przemysł w tym: przetwórstwo przemysłowe Budownictwo Handel i naprawy Hotele i restauracje Transport, gospodarka magazynowa i łączność Obsługa nieruchomości i firm 373,9 495,3 525,9 682,8 840,9 901,8 925,8 Udział w ogólnym zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw w% 7,0 10,1 10,0 12,5 15,5 18,2 19,6 W liczbie pracujących w gospodarce narodowej w %* 2,4 3,2 3,3 4,2 5,2 5,6 6,0 548,9 535,5 26,0 160,6 26,6 23,3 28,1 6,4 22,5 46,6 17,5 20,0 3,2 7,7 11,8 101,8 45,6 18,5 11,2 13,1 5,5 Liczba zatrudnionych w spółkach w tys. * Obliczenia własne (M.K.) Uwaga: Uwzględniono podmioty, które złożyły statystyczne sprawozdania finansowe za lata 1994–2000. Źródło: J. Chojna, Miejsce podmiotów z udziałem kapitału zagranicznego w gospodarce narodowej Polski, w: Inwestycje zagraniczne w Polsce, IKiCHZ, Warszawa 2002. 4. Ocena wpływu inwestycji zagranicznych na tworzenie miejsc pracy wzbudza jednak różne kontrowersje. Twierdzi się, że greenfield investments – podejmowane od podstaw – przyczyniają się do tworzenia nowych miejsc pracy. Ma bowiem miejsce budowa/zakładanie nowych oddziałów bądź filii na rynku kraju przyjmującego, co bezpośrednio kreuje zatrudnienie15. Udział greenfield investments w ogólnych BIZ jest ograniczony. Szacuje się, że w ostatnich latach wynosił on od 20% do 30% BIZ. Wpływ pozostałych BIZ (tj. podmiotów sprzedanych kapitałowi zagranicznemu) jest zależny od 14 15 Szerzej: M. Kabaj, Wpływ swobody przepływu osób na polski rynek pracy, IPiSS, Warszawa 2001, s. 18–20. J. Witkowska, Wpływ swobody przepływu kapitału na polski rynek pracy, IPiSS, Warszawa 2001, s. 7–8. 37 wielu czynników: struktury sektorowej i branżowej, rodzaju produkcji, udziału importu komponentów i materiałów z zagranicy, co może ograniczać produkcję krajową. Efekty mogą okazać się zmienne w czasie. W krótkim okresie, pod wpływem presji konkurencyjnej ze strony filii/oddziałów zagranicznych, może nastąpić redukcja zatrudnienia w wyniku wypierania z rynku miejscowych producentów. W długim okresie istnieje jednak perspektywa poprawy zatrudnienia, jeżeli krajowe firmy dostosują się do nowych warunków konkurencji, korzystając przy tym z efektów zewnętrznych (technologicznych i pieniężnych), ujawniających się w wyniku napływu BIZ16. 5. Warto dodać, że w latach 1992–2001 BIZ osiągnęły łącznie 62 mld USD. W tym okresie jednak wypłynęło z Polski 115 mld USD wskutek deficytu w obrotach towarowych z zagranicą. IV. JAK UTWORZYĆ CO NAJMNIEJ 2 MLN NOWYCH MIEJSC PRACY DO 2010 R. Warunkiem ograniczenia wzrostu bezrobocia i strategicznym celem polityki społecznogospodarczej powinno być pobudzenie procesów tworzenia miejsc pracy. Uwzględniając duży przyrost zasobów pracy w tym okresie oraz rezerwy nie wykorzystanych zasobów pracy w rolnictwie – zadanie to jest niezwykle trudne i ambitne. Oznacza bowiem utworzenie co najmniej 2 mln nowych miejsc pracy (netto) w naszej gospodarce do 2010 r. Aby to osiągnąć, nie wystarczy prowadzić tylko aktywnej polityki elastycznego rynku pracy. Niezbędna jest radykalna zmiana: przejście od łagodzenia skutków bezrobocia do promowania produktywnego zatrudnienia, od traktowania zatrudnienia jako „reszty” procesów gospodarczych do budowania zintegrowanej prozatrudnieniowej strategii. Jeżeli tak, to zatrudnienie i bezrobocie powinny być integralnym elementem wszystkich ważnych decyzji gospodarczych w państwie. Oznacza to, że, podejmując takie decyzje w resortach gospodarczych lub w Radzie Ministrów (lub w organizacjach gospodarczych), trzeba bezwzględnie analizować i uwzględniać ich wpływ na zatrudnienie, bezrobocie i rynek pracy, a więc także na sferę ubóstwa. Aby tworzyć więcej miejsc pracy trzeba prowadzić prozatrudnieniową, dualną politykę rozwoju gospodarczego. Prozatrudnieniowe podejście do wzrostu gospodarczego nie ma charakteru socjalnego. Zmierza ono do pełniejszego wykorzystania czynników wytwórczych, optymalnej ich kombinacji z punktu widzenia ich obfitości lub rzadkości. Podejście to jest 16 J. Witkowska, op. cit., s. 8. 38 konieczne przy dużej obfitości zasobów pracy i bezrobociu. W tych warunkach strategia rozwoju nakierowana na wzrost zatrudnienia musi mieć charakter dualny, czyli z jednej strony stymulujący rozwój dziedzin o nowoczesnej technice, z drugiej zaś – dziedzin preferujących pracochłonny typ wzrostu gospodarczego. Pojęcie „dualny” ma oczywiście wiele wymiarów. W gospodarce występuje bowiem wielka różnorodność kombinacji pracy i kapitału: od nowoczesnej techniki i dużej kapitałochłonności produkcji do bardzo prostej techniki i wysokiej pracochłonności. Strategia rozwoju dualnego zakłada, że jeszcze przez dłuższy czas muszą współistnieć sfery: wysoce kapitałochłonna i pracochłonna. Sfery te powinny się rozwijać równolegle: pierwsza z nich prowadzić będzie do zmniejszenia zatrudnienia lub tylko niewielkiego jego wzrostu (inwestycje modernizacyjne), druga umożliwi absorpcję wolnych zasobów pracy i obniżenie stopy bezrobocia. W przedsiębiorstwach o wysokim technicznym uzbrojeniu pracy wzrost produkcji będzie następował przez wzrost wydajności. W małych przedsiębiorstwach o niskim technicznym uzbrojeniu pracy w przemyśle, budownictwie, rolnictwie i usługach zwiększenie zatrudnienia będzie głównym czynnikiem wzrostu produkcji dóbr i usług. Tak pojęty dualizm polityki zatrudnienia nabiera szczególnego znaczenia w najbliższym dziesięcioleciu, a więc w okresie dużego bezrobocia i wyżu przyrostu zasobów pracy17. Największe znaczenie w strategii tworzenia miejsc pracy i przeciwdziałania bezrobociu mają działania na następujących współzależnych płaszczyznach: (1) pobudzanie procesów gospodarczych przez nieinflacyjny wzrost popytu efektywnego; (2) lepsze wykorzystanie zdolności wytwórczych przemysłu i rolnictwa dla produkcji towarów akceptowanych przez rynek i na eksport; (3) stymulowanie inwestycji; (4) promowanie eksportu i optymalizacja importu przez zwiększenie konkurencyjności polskich produktów i optymalizacja kursu walutowego; (5) promowanie programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego; (6) stymulowanie rozwoju małych przedsiębiorstw i zatrudnienia na własny rachunek (rozwój rzemiosła); (7) racjonalna ochrona miejsc pracy; (8) wzrost zatrudnienia przez obniżenie jego opodatkowania; (9) zwiększenie środków na aktywne programy rynku pracy i poprawa ich efektywności; (10) rozwój elastycznych form zatrudnienia i prozatrudnieniowe zmiany przepisów kodeksu pracy i (11) dostosowanie edukacji zawodowej do potrzeb gospodarki i rynku pracy. 17 Model dualnego, prozatrudnieniowego rozwoju gospodarczego opracowałem w latach 1995–1997, przewidując niebezpieczeństwo pojawienia się nowej fali bezrobocia (Patrz: M. Kabaj, Zasoby pracy, zatrudnienie i bezrobocie. Elementy prozatrudnieniowej dualnej strategii rozwoju gospodarczego, w: P. Glikman, M. Kabaj i T. Muszkiet, Ciągłość i transformacja gospodarki, Wyd. Key Text, Warszawa 1997, s. 117–197. 39 Pełną prezentację 14 programów szczegółowych zawiera wykres 8, których realizacja umożliwi utworzenie do 2010 r. co najmniej 2 mln miejsc pracy. Warto zauważyć, że program ten ma charakter zintegrowany i kompleksowy: podkreśla kluczowe znaczenie prozatrudnieniowej polityki makroekonomicznej, sektorowej, regionalnej i lokalnej, ale docenia znaczenie efektywnej i aktywnej polityki rynku pracy, zwiększenia elastyczności zatrudnienia i rynku pracy, a także potrzebę przebudowy systemu zasiłków, aby sprzyjały aktywizacji bezrobotnych18. 18 Pełna prezentacja programu w: M. Kabaj, Program przeciwdziałania ubóstwu i bezrobociu, IPiSS, Warszawa 2000. 40 Wykres 8 PROGRAM PROMOWANIA A. PROZATRUDNIENIOWA POLITYKA ROZWOJU GOSPODARCZEGO Stymulowanie inwestycji przez ulgi podatkowe (stopa przyrostu inwestycji 10-12%, tj. na poziomie zbliżonym do średniej z lat 1994-98) Zmniejszenie importu bezrobocia co najmniej o połowę przez promowanie eksportu i optymalizację importu (efekt: ok. 600–800 tys. dodatkowych miejsc pracy) Zwiększenie liczby budowanych mieszkań, aby w 2005 r. osiągnąć poziom z 1990 r., tj. 134 tys. , a w 2010 – 200 tys. (efekt: 500-750 tys. nowych miejsc pracy w gospodarce Wzrost zatrudnienia przez promowanie rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw (zwiększenie liczby małych przedsiębiorstw (netto) o 500 tys. do 2010 r. (efekt: ok. 1-1,5 mln nowych miejsc pracy Przebudowa systemu kształcenia zawodowego (w kierunku systemu dualnego) i koordynacja edukacji i rynku pracy (może to zmniejszyć bezrobocie młodzieży o 30-50%!) ZATRUDNIENIA I B. PRZEBUDOWA STRUKTURY I AKTYWIZACJA POLITYKI RYNKU PRACY I POMOCY SPOŁECZNEJ Zwiększenie poziomu i udziału środków na programy aktywizujące bezrobotnych (docelowo do 50% Funduszu Pracy) Zwiększenie udziału pracowników zajmujących się pośrednictwem i doradztwem zawodowym do 50% pracowników urzędów pracy Znaczna poprawa efektywności programów rynku pracy przez wdrożenie metody monitoringu zawodów deficytowych i trójstronnych umów szkoleniowych Stworzenie w ośrodkach pomocy społecznej stanowisk do spraw aktywizacji długotrwale bezrobotnych i przeznaczenie co najmniej 10% środków na ich usamodzielnienie PRZECIWDZIAŁANIA BEZROBOCIU C. ROZWÓJ ELASTYCZNYCH FORM ZATRUDNIENIA Rozszerzenie możliwości zatrudnienia w niepełnym wymiarze czasu z 9,5% ogółu zatrudnionych w 1999 r. o 12–15% w 2005 r. (200–400 tys. dodatkowych miejsc pracy Rozszerzenie możliwości zatrudnienia na czas określony, co zwiększy skłonność przedsiębiorstw do zwiększania zatrudnienia Rozwój możliwości zatrudnienia krótkookresowego i doraźnego przez rozszerzenie pośrednictwa pracy doraźnej i czasowej (2003–2010) D. PRZEBUDOWA SYSTEMU ZASIŁKÓW, ABY SPRZYJAŁY ZATRUDNIENIU Zastąpienie „zasiłku bezrobotnego” lub zasiłku z pomocy społecznej przez zasiłek uwarunkowany i zachęcający do aktywnego poszukiwania pracy Odejście od zasiłków wypłacanych bez świadczenia pracy (np. społecznej) na rzecz społeczności lokalnej (wolontariat) Umożliwienie łączenia zasiłków z legalnym, częściowym lub doraźnym zatrudnieniem 41 WNIOSKI KIERUNKOWE I DECYZYJNE 1. Analiza czynników i barier tworzenia miejsc pracy w przedsiębiorstwach ma doniosłe praktyczne znaczenie. Dotychczasowa debata koncentrowała się na barierach kodeksowych, podatkowych, na sztywności rynku pracy. Znacznie mniej uwagi poświęcili ekonomiści, przedsiębiorcy i organizacje pracodawców kwestiom uwarunkowań i barier makroekonomicznych: ograniczeniom popytu, nadmiernej penetracji importowej, promowaniu inwestycji i eksportu, polityce stopy procentowej od kredytów inwestycyjnych i obrotowych i kursu walutowego. 2. Ciągle brakuje wyników szerszych badań empirycznych umożliwiających weryfikację różnych hipotez i ustalenie hierarchii barier utrudniających szybszy wzrost gospodarczy i tworzenie miejsc pracy. Rozważania nasze były próbą podjęcia tych szerszych problemów determinujących tworzenie i likwidację miejsc pracy. Niektóre wyniki badań empirycznych barier wzrostu zatrudnienia zawiera załącznik 3. 3. Ważne i rosnące znaczenie dla tworzenia lub likwidacji miejsc pracy będzie miała dalsza integracja polskiej gospodarki z UE. Dotychczas, jak to wynika z naszej analizy, przynosi ona korzyści głównie krajom UE, sprowadza się bowiem do opanowania naszego rynku, wysuwania żądań zmniejszenia zatrudnienia i produkcji (np. stali, produktów rolnych etc.), przyczyniając się w wielu branżach, do ograniczenia produkcji krajowej i destrukcji miejsc pracy w Polsce. Liczne prognozy deficytu obrotów towarowych Polski po wejściu do UE nie napawają optymizmem. Zakładają one, że deficyt ten wzrośnie, co może oznacza dalsze ograniczanie wytwórczości krajowej i likwidację miejsc pracy. 4. Szczególnie ważne i pilne jest więc opracowanie strategii zwiększenia naszych korzyści z integracjo z UE. Kluczem do tego jest poprawa konkurencyjności polskich przedsiębiorstw na rynku wewnętrznym i w krajach UE, umożliwiająca zahamowanie wzrostu deficytu handlowego Polski, a następnie jego radykalne zmniejszenie. Poprawa konkurencyjności wymaga radykalnego wzrostu produktywności i obniżenia kosztów, poprawy jakości i nowoczesność produkcji. Należy podjąć szerokie badania nad możliwościami podwojenia produktywności w okresie do 2010 r. Badanie czynników wzrostu produktywności należy uczynić przedmiotem rządowego programu badawczego, finansowanego przez KBN. Na wzór japoński należy rozwinąć na szeroką skalę ruch na rzecz wzrostu produktywności i poprawy jakości, produktów i usług we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego i społecznego. 42 5. W warunkach liberalizacji stosunków gospodarczych z zagranicą należy prowadzić politykę optymalnego kursu walutowego. Należy odejść od manipulacji kursem z punktu widzenia jednego kryterium (tj. ograniczania inflacji), polegającej na nadmiernej aprecjacji złotego, prowadzącej do promowania importu i hamowania wzrostu eksportu oraz do wielkiego i rosnącego deficytu w bilansie handlowym. Polityka ta prowadzi do destrukcji wielu działów wytwórczości krajowej, likwidacji miejsc pracy i wzrostu bezrobocia. Optymalny (lub neutralny) kurs walutowy powinien uwzględniać m.in. wzrost cen, produktywności i ochronę polskiej gospodarki i rynku pracy przed masowym importem bezrobocia. 43 Załącznik 1 Tabela 1. Polska: Podstawowe wskaźniki rozwoju gospodarczego, 1990–2001 1.PKB (1989=100) wzrost w stosunku do roku poprzedniego (%) 2. Inwestycje (1989=100) wzrost w stosunku do roku poprzedniego (%) 3. Spożycie (1989=100) wzrost w stosunku do roku poprzedniego (%) 4. Przeciętne wynagrodzenie realne brutto (1989=100) wzrost w stosunku do roku poprzedniego (%) 5. Import (mln USD) Eksport (mln USD) Bilans handlowy 6. Pracujący (w tys. osób)1 wzrost (1989=100) 7. Bezrobocie (w tys. osób)1 Stopa bezrobocia 1 1990 88,0 1991 81,8 1992 83,9 1993 87,2 1994 91,7 1995 98,1 1996 104,0 1997 111,0 1998 116,4 1999 121,1 2000 125,9 2001 127,2 -12,0 -7,0 +2,6 +3,8 +5,2 +7,0 +6,0 +6,8 +4,8 +4,1 +4,0 +1,0 89,9 86,2 86,5 80,8 95,7 112,0 133,5 163,1 188,1 1999,2 202,0 184,8 -10,1 88,3 -4,1 94,9 +0,4 98,2 +2,3 102,9 +8,1 106,9 +17,1 110,3 +19,2 118,3 +22,2 125,5 +15,3 130,8 +5,9 136,5 +1,4 139,8 -8,5 142,3 -11,7 +7,5 +3,5 +4,8 +3,9 +3,3 +7,2 +6,1 +4,2 +4,4 +2,4 +1,8 75,6 75,4 73,4 73,2 74,4 76,5 80,7 85,5 88,3 92,4 93,3 95,1 -24,4 -0,3 -2,7 -0,3 +1,7 +2,8 +5,5 +5,9 +3,3 +4,7 +1,0 +1,9 9527,7 14321,7 +4794,0 15521,7 14903,4 -618,3 15912,9 13186,6 -2726,3 18834,4 14143,1 -4691,3 21569,1 17240,1 -4329,0 29049,7 22894,9 -6115,8 16485 93,9 15772 89,8 15357 87,5 15118 86,1 15282 87,0 15486 88,0 15842 90,2 16229 92,4 16174 92,1 15919 90,8 15480 89,2 14988 85,2 1126 6,5 2156 12,2 2509 14,3 2890 16,4 2838 16,0 2629 14,9 2360 13,6 1826 10,3 1831 10,4 2350 13,0 2703 15,0 3115 17,4 37136,7 42307,5 47053,6 41204,3 48940,2 24439,8 25751,3 28228,9 24587,1 31651,3 -12696,9 -16556,2 -18824,7 -16617,2 -17288,9 Dane na koniec roku. Źródło: Obliczono na podstawie: GUS, Roczniki Statystyczne 1990–2002 i Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2001. 44 50275,1 36092,2 -14182,9 Załącznik 2. Import substytucyjny wybranych wyrobów w 2000 r. (w mln USD) Lp. Wyroby Mln USD 1 Zwierzęta żywe (Holandia, Niemcy, Francja) 41,0 2 Mięso i jadalne podroby świeże (Dania, Węgry, USA) 81,2 3 Mleko i śmietana (Niemcy, Rosja, Białoruś) 56,8 4 Masło (Czeska Republika, Holandia, Urugwaj) 17,8 5 Jaja świeże (Francja, Czeska Republika, Indie) 5,7 6 Ryby świeże, mrożone (Norwegia, Rosja, Chiny) 248,0 7 Przetwory zbożowe (Czeska Republika, Słowacja, Niemcy) 85,4 8 Warzywa świeże, mrożone (Hiszpania, Holandia, Belgia) 102,5 9 Wyroby cukiernicze (Niemcy, Hiszpania, Włochy) 38,7 10 Pasza dla zwierząt (Niemcy, Holandia, Belgia) 385,0 11 Drób żywy (Niemcy, Francja, Holandia) 24,0 12 Serwatka (Francja, Holandia, Litwa) 2,8 13 Przetwory mleczne sfermentowane (Niemcy, Słowacja) 22,3 14 Miód naturalny (Francja, Bułgaria, Chiny) 1,5 15 Puch, pierze i odpady (Ukraina, Niemcy, Rosja) 4,8 16 Ziemniaki (Holandia, Niemcy, Włochy) 16,3 17 Pomidory (Hiszpania, Holandia, Belgia) 28,8 18 Cebula, czosnek, kapusta, marchew, ogórki i korniszony (Chiny, Hiszpania, Holandia) 16,1 19 Zboże (pszenica, żyto, kukurydza) (Czechy, Niemcy, Argentyna) 204,4 20 Słód (Czechy, Słowacja, Niemcy) 43,9 21 Smalec (Niemcy, Dania, Włochy) 2,1 22 Wyroby cukiernicze (nie zawierające kakao) (Niemcy, Hiszpania, Włochy) 37,8 23 Ciasto makaronowe (Włochy, Grecja, W. Brytania) 5,9 24 Chleb, pieczywo cukiernicze, wafle (Węgry, Czechy, Niemcy) 21,0 25 Dżem, marmolada, galaretki (Niemcy, Włochy, Francja) 2,4 26 Soki owocowe i warzywne (Brazylia, Izrael, Chiny) 67,9 27 Lody (Węgry, Francja, Dania) 1,5 28 Przetwory spożywcze, zupy, buliony (Niemcy, Holandia, Wietnam) 105,7 29 Wody mineralne i gazowane słodzone (Austria, Węgry, Holandia) 12,4 30 Sól (Białoruś, Niemcy, Ukraina) 3,1 31 Drewno obrobione, podkłady kolejowe drewniane (Indonezja, Niemcy, Rosja) 84,0 32 Masa celulozowa i makulatura (Rosja, USA, Szwecja) 175,0 33 Piasek, kamień i żwir (Republika Poł. AFRYKI, Niemcy, Szwecja) 73,9 34 Odpady i złom żeliwa i stali (Norwegia, Kanada, Honduras) 13,2 35 Odpady i złom nieszlachetnych metali nieżelaznych (Niemcy, Ukraina, Litwa) 27,5 36 Węgiel (Rosja, Czechy, Ukraina) 57,1 37 Alkohole i ich pochodne (Niemcy, Francja, Rosja) 110,0 38 Mydło, preparaty polerujące i czyszczące (Niemcy, Włochy, Węgry) 224,1 39 Nawozy (Białoruś, Rosja, Niemcy) 125,7 40 Środki odkażające, owadobójcze i grzybobójcze (Niemcy, Francja, W. Brytania) 208,1 45 Lp. Wyroby 41 Skóra (Włochy, Niemcy, Belgia) 245,4 42 Opony i dętki (Niemcy, Francja, Włochy) 161,8 43 Papier i tektura (Niemcy, Finlandia, Szwecja) 975,5 44 Papier i tektura cięte wg rozmiaru i kształtu, wyroby (Niemcy, Austria, Czechy) 395,6 45 Przędza włókiennicza (Niemcy, Włochy, Holandia) 317,2 46 Tkaniny bawełniany, tkane (Niemcy, Włochy, Francja) 407,2 47 Tkaniny wełniane, jedwabne i lniane (Włochy, Niemcy, Francja) 213,8 48 Tkaniny z włókien chemicznych (Niemcy, Włochy, Republika Korei) 615,4 49 Dzianiny (Niemcy, Włochy, Dania) 215,2 50 Tiule, koronki, hafty, wstążki, dodatki (Niemcy, Włochy, W. Brytania) 69,5 51 Tkaniny włókiennicze specjalne i produkty zbliżone (Niemcy, Włochy, Holandia) 389,5 52 Artykuły konfekcjonowane, wykonane z materiałów włókienniczych (Niemcy, Dania, Francja) 148,5 53 Wapno, cement, materiały budowlane gotowe (Niemcy, Czechy, Włochy) 126,6 54 Gliniane materiały budowlane (Włochy, Hiszpania, Niemcy) 309,8 55 Szkło (Niemcy, Francja, Czechy) 256,2 56 Wyroby ze szkła (Francja, Niemcy, Czechy) 92,4 57 Wyroby walcowane płaskie z żelaza i stali niestopowej oraz powlekane (Słowacja, Niemcy, Ukraina) 46 Mln USD 813,9 58 Sztaby, pręty, kątowniki (Niemcy, Czechy, Włochy) 210,5 59 Żelazny lub stalowy drut (Czechy, Niemcy, Francja) 52,5 60 Pojemniki metalowe do składowania i transportu 95,4 61 Wyroby z drutu (Niemcy, Włochy, Belgia) 47,0 62 Gwoździe, wkręty, śruby (Niemcy, Włochy, Tajwan) 144,5 63 Wyroby nożownicze (Meksyk, Niemcy, Chiny) 71,5 64 Inne wyroby z metali nieszlachetnych (Niemcy, Włochy, Francja) 821,5 65 Maszyny rolnicze i ciągniki (Niemcy, Włochy, USA) 187,6 66 Krany, kurki, zawory (Niemcy, Włochy, Dania) 317,0 67 Urządzenia domowe elektryczne i nieelektryczne (Włochy, Niemcy, Hiszpania) 477,9 68 Meble i ich części (Niemcy, Włochy, Francja) 376,3 69 Artykuły podróżnicze – kufry, walizki, pudełka (Chiny, Włochy, Niemcy) 53,1 70 Odzież z tkanin (Chiny, Włochy, Litwa) 414,2 71 Obuwie (Włochy, Wietnam, Tajwan) 216,8 72 Wózki dziecięce, zabawki (Chiny, Włochy, Niemcy) 256,9 73 Torf (Niemcy, Estonia, Łotwa) 3,0 74 Wazelina, parafina, woski (Rosja, Niemcy, Białoruś) 25,8 75 Sadze (Rosja, Czechy, Francja) 27,7 76 Wata, gaza, bandaże (Niemcy, Francja, Chiny) 13,5 77 Kity i masy uszczelniające (Niemcy, Belgia, Holandia) 99,7 78 Preparaty do higieny zębów (Niemcy, W. Brytania, Brazylia) 28,4 79 Mydło (Turcja, Niemcy, Francja) 30,6 80 Świece (Niemcy, Holandia, Chiny) 4,5 Lp. Wyroby Mln USD 7,8 81 Ognie sztuczne, petardy (Chiny, Niemcy, Czechy) 82 Opakowania i inne artykuły z tworzyw sztucznych (Niemcy, Włochy, Chiny) 83 Drewno opałowe i węgiel drzewny (Norwegia, Niemcy, Białoruś) 1,1 84 Opakowania drewniane, palety (Niemcy, Szwecja, Czechy) 19,0 85 Kopyta, prawidła do obuwia, narzędzia drewniane (Niemcy, Słowacja, Czechy) 1,3 86 Wyroby stolarskie, ciesielskie (Niemcy, Węgry, Szwecja) 66,9 87 Makulatura z papieru (Niemcy) 0,6 88 Papier toaletowy, chustki (Niemcy, Czechy, Węgry) 102,0 89 Kartony, pudła, torby z papieru (Niemcy, Austria, Czechy) 160,2 90 Zeszyty, bloki, okładki (Chiny, Niemcy, Czechy) 17,8 91 Etykiety z papieru i kartonu (Niemcy, Francja, Austria) 40,6 92 Karty pocztowe, także z kopertami (Niemcy, Włochy, Słowacja) 3,2 93 Len surowy, przędza lniana, tkaniny lniane (Czechy, Francja, Włochy) 36,9 94 Szpagat, liny 7,3 95 Odzież i bielizna (Chiny, Włochy, Niemcy) 96 Krawaty (Włochy, Korea Płd., Chiny) 2,3 97 Worki i torby do pakowania towarów (Węgry, Rumunia, Chiny) 5,9 98 Odzież używana (Niemcy, Holandia, USA) 28,8 99 Parasole (Chiny, Włochy, Hongkong) 5,4 100 Nakrycie głowy (Chiny, Włochy, Czechy) 12,0 101 Sztuczne kwiaty, liście, owoce (Chiny, Niemcy) 14,4 102 Wełna mineralna, iły, żużel (Niemcy, Dania, Holandia) 29,1 103 Cegła, pustaki (Niemcy, Czechy, Łotwa) 20,3 104 Odpady i złom żeliwa i stali (Ukraina, Rosja, Czechy) 13,1 105 Wyroby walcowane na gorąco i zimno ze stali niestopowej (Ukraina, Słowacja, Niemcy) 577,9 380,3 208,1 106 Łańcuchy ze stali (Niemcy, Włochy, Czechy) 16,0 107 Kłódki, zamki, klucze metalowe (Niemcy, Włochy, Japonia) 60,1 108 Zszywki i spinacze (Chiny, Republika Czeska, Włochy) 12,1 109 Rowery (Chiny, Tajwan, Czechy) 19,8 110 Wózki dziecięce (Chiny, Włochy, Niemcy) 8,4 111 Meble (Włochy, Niemcy, Francja) 191,1 112 Lalki (Chiny, Hiszpania, Indonezja) 16,2 113 Sprzęt wędkarski (Chiny, Korea Płd. Francja) 10,9 114 Miotły, szczotki i pędzle (Niemcy, Chiny, USA) 28,7 115 Guziki, zatrzaski (Niemcy, Włochy, Dania) 25,3 116 Ołówki, kredki, grafity (Chiny, Francja, Czechy) 7,1 117 Grzebienie, wsuwki, spinki (Chiny, Francja, Tajwan 3,9 Razem 14 328 Źródło: Opracowanie własne na podstawie: GUS, Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2001. Załącznik 3 47 Czynniki tworzenia i likwidacji miejsc pracy (badania GUS) Badaniem GUS objęto reprezentatywną próbę przedsiębiorstw – 83,6 tys. w 1998 r., w tym 94% stanowiły przedsiębiorstwa prywatne, 60 tys. w 2000 r., w tym 92% przedsiębiorstwa prywatne. W badaniach zidentyfikowano 13 głównych czynników ekonomicznych prowadzących do wzrostu lub spadku zatrudnienia (patrz tabela ). Warto zauważyć, że cztery współzależne czynniki odgrywały decydującą rolę w tworzeniu lub likwidacji miejsc pracy;: są to: (1) wzrost lub spadek popytu krajowego i zagranicznego na wyroby i usługi; (2) inwestycje, czyli rozbudowa przedsiębiorstwa; (3) racjonalizacja (zmniejszenie) zatrudnienia i wzrost wydajności pracy oraz (4) sytuacja finansowa przedsiębiorstwa. Jeżeli taka jest hierarchia ważności czynników wzrostu (spadku) zatrudnienia, to skuteczna strategia i polityka wzrostu zatrudnienia w skali makro i w przedsiębiorstwach powinna się koncentrować na promowaniu popytu, inwestycji, co może poprawić także sytuację finansową przedsiębiorstw. Tabela 1. Główne przyczyny wzrostów i spadków zatrudnienia w latach 1998–2000 Główne przyczyny wzrostu (spadku) zatrudnienia Saldo zmian w liczbie pracujących (w tys.)1 20003 19982 -73,6 +66,9 Ogółem w tym +79,6 +109,7 1. Wzrost popytu krajowego na wyroby i usługi +51,8 +51,8 2. Wzrost popytu zagranicznego na wyroby i usługi -58,3 -57,0 3. Spadek popytu krajowego na wyroby i usługi -13,4 -23,6 4. Spadek popytu zagranicznego na wyroby i usługi -63,1 -49,9 5. Zła sytuacja finansowa przedsiębiorstwa +252,5 +315,6 6. Rozbudowa przedsiębiorstwa -61,1 -34,1 7. Racjonalizacja zatrudnienia -11,6 -1,2 8. Inne zmiany strukturalne +4,3 +3,7 9. Zmiany technologiczne -5,9 -11,5 10. Prywatyzacja -39,6 +5,8 11. Inne zmiany organizacyjne -24,2 -48,5 12. Odejścia na emeryturę i rentę +45,9 +55,5 13. Sezonowość produkcji i usług 1 Różnica między liczbą pracowników przyjętych i zwolnionych w okresie 11 miesięcy w poszczególnych latach 2 Badaniem objęto 83,6 tys. przedsiębiorstw, w tym 78,6 tys., tj. 94,1%, stanowiły przedsiębiorstwa sektora prywatnego. 3 Badaniem objęto 60 tys. przedsiębiorstw, w tym 55,5 tys., tj. 92,5%, stanowiły przedsiębiorstwa sektora prywatnego. Z badań można wyprowadzić kilka dodatkowych i istotnych obserwacji. Po pierwsze, między rokiem 1998 i 2000 nastąpiła zmiana relacji między liczbą tworzonych i likwidowanych miejsc pracy. W 1998 r. liczba utworzonych miejsc pracy w badanych przedsiębiorstwach była wyższa o blisko 67 tys. od liczby zlikwidowanych miejsc pracy. W 2000 r. sytuacja zmieniała się radykalnie. 48 Po wtóre, spośród 13 głównych przyczyn wzrostu i spadku zatrudnienia w 2000 r. pięć miało pozytywny wpływ na tworzenie miejsc pracy; są to wzrost popytu krajowego i zagranicznego na towary i usługi (+131,4 tys.), rozbudowa przedsiębiorstwa (+252,5 tys.), zmiany technologiczne (+4,3 tys.) i sezonowość produkcji i usług (+45,9 tys.). Natomiast do likwidacji miejsc pracy przyczyniło się osiem następujących czynników: spadek popytu krajowego i zagranicznego na towary i usługi (-71,7 tys.), zła sytuacja finansowa przedsiębiorstw (-63,1 tys.), racjonalizacja zatrudnienia (-61,1 tys.), zmiany strukturalne (-1,6 tys.), prywatyzacja (-5,9 tys.), zmiany organizacyjne (-39,6 tys.) i odejścia na emerytury i renty (-24,2 tys.). Po trzecie, istnieje ścisły związek między złą sytuacją finansową przedsiębiorstwa i racjonalizacją zatrudnienia; zła sytuacja finansowa wskutek np. spadku popytuwymusza zmniejszanie (racjonalizację) zatrudnienia. Po czwarte, wśród czynników zidentyfikowanych przez GUS nie ma takich barier wzrostu zatrudnienia, jak: wysokie koszty pracy, sztywne normy kodeksu pracy, mało elastyczny rynek pracy. Nie oznacza to, że nie wpływają one na poziom zatrudnienia, ale nie znalazły się wśród 13 głównych czynników tworzenia lub likwidacji miejsc pracy. Bariery w tworzeniu nowych miejsc pracy w świetle badań Polskiej Fundacji Rozwoju MSP Za najdotkliwszą barierę rozwoju firmy uważany jest ograniczony popyt na produkty i usługi firmy. Jednocześnie w przypadku mikroprzedsiębiorstw 72%, a w przypadku firm zatrudniających powyżej 5 osób – 82% menedżerów stwierdziło, że firma zatrudniłaby nowych pracowników, gdyby popyt na jej produkty zwiększył się. Największą gotowość zwiększenia zatrudnienia zgłaszały firmy małe – od 6 do 20 pracowników. W odpowiedziach na pytanie o największą barierę rozwoju firmy najczęściej wprawdzie wymieniano problemy bezpośrednio związane z działalnością na rynku, jednak narzekania na system prawny i podatkowy pojawiały się bardzo często. Według pracodawców złe prawo i podatki osłabiają tempo rozwoju firm. Ograniczają tym samym przyjmowanie nowych pracowników. Niemal połowa menedżerów stwierdziła, że „nie jest możliwe prowadzenie opłacalnej działalności gospodarczej, przestrzegając przepisów oraz płacąc wszystkie wymagane podatki i inne obciążenia”. Pracodawcy twierdzili, że system gospodarczy jest przeregulowany, prawa pracownika nadmiernie chronione, a uprawnienia pracodawcy nieracjonalnie małe. 49 Pracodawcy obawiają się, że gwarancje wobec pracownika zniechęcą skutecznie przedsiębiorców do zwiększania zatrudnienia. Czynnikiem bardzo mocno ograniczającym gotowość pracodawców do zwiększenia zatrudnienia są obciążenia wynagrodzeń kosztami ubezpieczenia. Stosunkowo nieistotną barierą okazuje się natomiast wysokość płacy minimalnej. Bariery wzrostu produkcji i zatrudnienia (badanie firmy Profile SMG/KRC) Z badań wynika, że niemal co trzeci pracujący dziś Polak obawia się, że może stracić etat, a tylko połowa ma pewność stabilności zajmowanego obecnie stanowiska pracy. Badanie zidentyfikowało 12 głównych barier wzrostu produkcji i zatrudnienia (tabela 2). Tabela 2. Główne przyczyny problemów firm Główne przyczyny problemów firm Wskazania w % 1, Zubożenie społeczeństwa i brak popytu 95 2.Obciążenia podatkowe 53 3. Konkurencja ze strony polskich firm 43 4. Niewypłacalność partnerów 41 5. Bariery biurokratyczne 39 6. Mała zyskowność 39 7. Konkurencja zagraniczna 37 8. Obowiązujące prawo pracy 23 9. Organizacja pracy 19 10. Zarządzanie firmą 18 11. Niska jakość oferowanych produktów 10 12.Działalność związków zawodowych 9 Uwaga: Odpowiedzi nie sumują się do 100%. Można było wskazać kilka przyczyn. Źródło: K. Kilijanek, Poza etatem, „Przegląd Tygodniowy”, Magazyn Trybuny Nr 24(28). 50 WPROWADZENIE DO DYSKUSJI Zbigniew Strzelecki – Podsekretarz Stanu w RCSS Chciałbym na początku powiedzieć kilka zdań w imieniu prof. Pietrewicza, z inicjatywy którego ten temat został wniesiony pod obrady dzisiejszego posiedzenia Rady Społeczno Gospodarczej. Prosił mnie o to, żeby Państwu serdecznie podziękować za krótki, ale owocny okres współpracy z Radą, którą zresztą sam powołał i chciałby życzyć, żeby przyszłość Rady była stabilna a tematy, które będą przedmiotem posiedzenia Rady były doniosłe nie tylko dla RCSS, ale również dla Polski. Takim tematem jest bezrobocie. Chciałem powiedzieć, że zarówno referat Pana prof. Kabaja, jak i dyskusja będą w dużym stopniu wykorzystane przez RCSS, bowiem pracujemy nad nowym dokumentem - Długofalową strategią rozwoju społeczno-gospodarczego Polski do roku 2020. Właśnie pod kierownictwem prof. Pietrewicza zostały rozpoczęte prace nad tym dokumentem. Istotne znaczenie w tym dokumencie będzie miało bezrobocie i rynek pracy. Kończą się obecnie prace nad Długofalową Strategią Rozwoju Regionalnego Kraju, którą 15 marca br. jesteśmy zobowiązani przekazać do konsultacji. W podobnym charakterze przystępujemy do prac nad Założeniami polityki przestrzennej Polski – takie założenia zamierzamy przygotować do końca roku. Obszar rynku pracy i w związku z tym bezrobocie ma ogromne znaczenie dla tych trzech dokumentów. Stąd waga dzisiejszych dyskusji dla naszych spraw wewnętrznych. Ale tak jak stwierdził Pan prof. Szymański jest to problem nie tylko gospodarczy i ekonomiczny, ale także polityczny. Chcemy tę dyskusję wykorzystać do naszych dokumentów. Cieszę się z tego, iż w przygotowanym na piśmie materiale prof. Kabaja pojawiają się wątki związane z międzyresortowym zespołem prognozowania popytu na pracę, którym kieruję od 1998 r. a Pan prof. Kabaj jest ekspertem tego zespołu. Jest to więc czwarty obszar w którym dzisiejsza dyskusja będzie mogła znaleźć przełożenie w oficjalnych dokumentach o dużym, jak myślę, znaczeniu dla procedur rządowych. 51 Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj Pytanie, które sobie stawiamy dzisiaj i na które nasze spotkanie powinno dać generalną odpowiedź brzmi - jak utworzyć 2 mln miejsc pracy do roku 2010. Dlaczego 2 mln i dlaczego to jest tak ogromnie ważne – otóż dlatego, że przyrost podaży pracy między rokiem 2003 a 2010 wyniesie mniej więcej 2 mln osób. W tej kwestii jest wiele nieporozumień w literaturze ekonomicznej, ponieważ uwzględnia się tylko demograficzny przyrost zasobów pracy, to będzie mniej więcej milion; zasoby pracy czyli ludność w wieku zdolności do pracy zwiększą się z 24 do 25 mln – taka jest prognoza GUS. Ale wystąpią jeszcze 2 czynniki, które spowodują wzrost podaży pracy na wyższych uczelniach. Liczba absolwentów tych uczelni będzie lawinowo rosła przez najbliższe lata (przypuszczalnie aż do 2010 roku). Na początku tego dziesięciolecia liczba absolwentów wynosiła ok. 200 tys, w ubiegłym roku już 304 tys. a w najbliższych latach będzie to ok. 450 tys absolwentów szkół wyższych rocznie. Wyższe uczelnie były więc nie tylko kuźnią kadr, ale są także przechowalnią bezrobotnych i to jest ten odłożony popyt. Poza tym oczywiście jest odłożony popyt w formie utajonego bezrobocia w mieście i na wsi. Całkowity przyrost podaży pracy wyniesie mniej więcej 2 mln osób Jeżeli nie stworzymy 2 mln miejsc pracy netto (tj. różnica między liczbą miejsc pracy nowoutworzonych a zlikwidowanych). Ten bilans przez ostatnie 5 lat był bardzo negatywny – zlikwidowano netto ok. 1,5 miejsc pracy. Jeżeli utworzymy 2 mln miejc pracy do 2010 roku to stopa bezrobocia będzie taka jak dzisiaj. Jeżeli nie utworzymy, to oczywiście cały ten przyrost odłoży się w formie bezrobocia jawnego lub utajonego. To jest dramatyczna sytuacja. Warunki wyjściowe są następujące: - Mamy w Polsce mniej więcej 24 mln ludzi w wieku zdolności do pracy a liczba pracujących wyniosła w ubiegłym roku niecałe 15 mln wg rocznika statystycznego. Wg BAEL-u liczba pracujących w Polsce wynosi 13 mln 700 tyś. To oznacza, że w Polsce różnica między liczbą ludzi zdolnych a liczbą ludzi pracujących sięga od 9-ciu do 10-ciu mln osób, w zależności od tego jaką statystyką się posługujemy. Wskaźnik zatrudnienia (procent pracujących w stosunku do zdolnych do pracy) w Polsce jest najniższy wśród krajów OECD. Metoda, którą ja liczyłem te wskaźniki opiera się na GUS-owskiej definicji ludności zdolnej do pracy tj. kobiety 18/59 i mężczyzn 18/64. W oparciu o te dane, porównuję 52 co by było gdybyśmy mieli wskaźnik zatrudnienia UE, OECD, Republiki Czeskiej, lub Portugalii. Gdybyśmy mieli np. wskaźnik zatrudnienia taki jak Republika Czeska, gdzie standaryzownana stopa bezrobocia wynosi 7,2 % - w Polsce wynosi 19,8%, ale jednocześnie stopa zatrudnienia w Czechach jest znacznie wyższa od stopy zatrudnienia w Polsce. Stopień wykorzystania zasobów w Czechach wynosi 75% a w Polsce 57-63%. Gdybyśmy mieli stopę zatrudnienia taką jak Czechy to zatrudnienie byłoby o 3 mln wyższe, Portugalii – ponad 3 mln wyższe, OECD - prawie 3 mln, UE – 2 mln wyższe. Straty wynikające z niskiego stopnia wykorzystania potencjału pracy są ogromne od 97 do 156 mld zł. To prawie tyle ile wynoszą dochody budżetu. Wobec tego, w punkcie wyjścia, mamy taką sytuację : przez okres transformacji – do roku 2000 w Polsce ubyło 2,6 mln miejsc pracy. W tym samym czasie zasoby pracy zwiększyły się o ok. 2 mln, powstała więc ogromna luka na rynku pracy. Z jednej strony bardzo duży przyrost zasobów pracy, z drugiej destrukcja miejsc pracy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę rok 2002 to są trzy informacje GUS- oskie: wg ostatnich danych ubytek liczby pracujących w gospodarce wyniósł 130 tys., ale wg BAEL-u – ubyło w ubiegłym roku 321 tyś miejsc pracy netto, a przeciętne zatrudnienie zmniejszyło się o 313 tys. osób. Oczywiście GUS skoryguje te dane podobnie jak w ubiegłym roku. Jeżeli uwzględnimy rok 2002, to w Polsce ubyło prawie 3 mln miejsc pracy i przybyło 2 mln ludzi zdolnych do pracy (1990-2002). To jest ogromny paradoks. Aby określić jakąś strategię utworzenia 2 mln miejsc pracy konieczne jest określenie przyczyn tych procesów o których mówiłem. Dlaczego w Polsce ubyło 3 mln miejsc pracy. Tutaj są różne szkoły myślenia. Jest np. taka, którą ja nazywam szkołą uspokajającą polityków – że zmierzamy do społeczeństwa o stopie zatrudnienia 20 % . Politykom to się bardzo podoba, bo mamy jeszcze 60% stopę zatrudnienia. Druga teoria mówi, że to co się stało w Polsce to jest powrót do normalności rynkowej. Tablica porównawcza dotycząca aktywności zawodowej (patrz ekspertyza) dowodzi, że wcale tak nie jest. Normalność rynkowa w USA to jest stopa zatrudnienia 84% liczona metodą o której mówiłem, w Polsce 60%, więc to nie jest powrót do normalności rynkowej. Wreszcie jest cała grupa teorii które mówią jakie są przyczyny tego stanu rzeczy. Zanim powiem o tych przyczynach chciałbym, żeby Państwo spojrzeli na rysunek (str. 21 ekspertyzy). To jest bardzo ciekawy wykres z punktu widzenia analizy ekonomicznej, bowiem mamy dwa okresy przez ostatnich 8 lat: lata 1994 – 97, i 19982001. Otóż w pierwszym okresie przybywa ponad 1 mln miejsc pracy, w drugim 53 ubywa ponad 1mln 200 tys miejsc pracy, czy w Polsce był jakiś kataklizm? Jakie są powody, że między rokiem 1998 a 2001 ubyło ponad 1 mln, 200 tyś miejsc pracy. Jeżeli dodamy do tego rok 2002 to ubytek wynosi 1,5 mln miejsc pracy netto. W tej dziedzinie jest bardzo wiele teorii. Jedna z nich mówi, że rynek pracy w Polsce nie jest całkiem elastyczny, tak jak np. w USA, ale jednocześnie przytaczam argumenty, że w roku 2001 przedsiębiorcy wyrzucali na bruk codziennie 1900 osób, w sumie zwolnili prawie 0,5 mln osób – to nie były zwolnienia z inicjatywy pracowników. Druga teza mówi, że nasze stosunki pracy są bardzo sztywne – już nie są sztywne – zmodyfikowany kodeks pracy wszedł w życie – należymy do nielicznych krajów w których można podpisać nieograniczoną liczbę umów pracy na czas określony, tak jak w Hiszpanii (w innych krajach UE są liczne ograniczane). W ekspertyzie przytaczam dane ekspertów Banku Światowego; które sugerują, że Polska należy do krajów o relatywnie elastycznym układzie jeśli chodzi o stosunki pracy czy możliwość zwolnienia. Wreszcie trzecia teoria, którą analizuję mówi, że koszty pracy są w Polsce bardzo wysokie i szybko rosną. Nie wiem, być może Państwo macie argumenty, ja udowodniłem, że po pierwsze są ciągle relatywnie niskie, w porównaniu z krajami UE ponieważ pełny koszt godziny pracy, w Polsce łącznie z ubezpieczeniem wg danych GUS wynosi 4 EURO, w Niemczech 28 EURO, a w UE średnio 24 EURO, a więc mamy sześciokrotnie niższy koszt godziny pracy. Poza tym udowodniłem, że koszty pracy spadły w ostatnich ośmiu latach. Wobec tego te argumenty nie wyjaśniają dlaczego w tym okresie jest tak duży spadek zatrudnienia i tak duży wzrost bezrobocia. Jest jeszcze jedna tablica, która jest bardzo interesująca. Przygotowując ją, zadałem sobie pytanie jaki jest związek między kosztami pracy a wskaźnikiem zatrudnienia. Mówi się, że podatki w Polsce są jedne z najwyższych w świecie czy w Europie, i to powoduje, że pracodawcy nie zwiększają zatrudnienia czy zwalniają. Otóż związek między ogólną stopą podatków od osób prawnych a bezrobociem jest następujący: od roku 1998 kiedy następuje destrukcja miejsc pracy, podatek zmniejszył się z 36% od zysku do 28% w 2001 r., mamy więc spadek o 8 punktów procentowych. W tych latach stopa bezrobocia wzrosła dokładnie o 8 punktów procentowych, z 10,4 do 18,1. To znaczy, że nie ma ścisłego związku między ogólnym podatku a stopą bezrobocia. Jest natomiast związek między obniżką ogólnej stopy ulgami inwestycyjnymi a wzrostem zatrudnienia, tworzeniem nowych miejsc pracy. Na stronie 27 jest rysunek, który pokazuje, że najsilniejszy związek występuje między 54 zatrudnieniem a inwestycjami. Kiedy inwestycje rosły – rosło też zatrudnienie a spadało bezrobocie. Wreszcie chciałbym powiedzieć o jednej kwestii, która jest lekceważona zarówno w literaturze jak i w polityce. Jest to związek między deficytem w obrotach towarowych a bezrobociem. Innymi słowy import bezrobocia. Na str. 29 mamy rysunek pokazujący, że luka między importem a eksportem sięga 14-18 mld USD. Dziś Polska jest jedynym z nielicznych krajów gdzie import jest większy od eksportu o 40%. Czesi mniej więcej to zrównali – import jest na poziomie eksportu. Czesi i Węgrzy mają nadwyżkę w handlu z UE. Z tego punktu widzenia nie można wytłumaczyć dlaczego 3,5% wzrost gospodarczy w Polsce w ostatnich latach nie doprowadził do wzrostu zatrudnienia. Zadałem sobie pytanie jaka część popytu krajowego jest pokryta przez import. Oczywiście pamiętając, że mamy deficyt w obrotach towarowych. Okazuje się, że ta część tzw. współczynnik penetracji netto wynosił w roku 90 ok. 30%, a w roku 2000 wynosił 61%. Ale marginalny współczynnik w okresie ostatnich czterech lat (19992001) wynosił 73%. Innymi słowy popyt w coraz większym stopniu był zaspokajany przez import. Ten wskaźnik jest dwu-trzykrotnie wyższy niż w innych krajach. Jeżeli jest tak, że popyt jest w coraz większej skali zaspokajany przez import to oznacza, że przestrzeń popytowa dla produkcji krajowej bardzo się ogranicza. Cytuję tu wyniki badań w przedsiębiorstwach dotyczące głównych powodów zwalniania pracowników. Z analizy dotyczącej wpływu deficytu w obrotach towarów na rynek pracy wynika, że blisko 60% polskiego bezrobocia zawdzięczamy deficytowi w obrotach towarowych, więc rosnącej penetracji importowej. Wracam do strategii. Na stronie 41 jest schemat programu promowania zatrudnienia. Nie podzielam poglądu, że są magiczne rozwiązania w postaci podatków, czy kosztów pracy, elastyczności rynku pracy, czy zmian Kodeksu pracy. Ten program zawiera wszystkie główne, strategiczne podsystemy dla tworzenia miejsc pracy w Polsce w najbliższych latach. Jest tutaj prozatrudnieniowa polityka rozwoju gospodarczego, przebudowa struktury, aktywizacja polityki rynku pracy, rozwój elastycznych form zatrudnienia, przebudowa systemu zasiłków by sprzyjały one większej aktywności ludzi poszukujących pracy. Te cztery elementy traktowane jako elementy systemu muszą być zespolone. Nie można jednego elementu np. polityki rynku pracy czy elastyczności zatrudnienia oderwać od innych elementów dlatego, że to niewiele daje. Np. słuszna akcja ministra Jerzego Hausnera „Pierwsza praca” byłaby o wiele bardziej 55 skuteczna gdyby powstawały nowe miejsca pracy. Ważne jest pytanie, jak stymulować inwestycje by powstawały nowe miejsca pracy. Powiedziałbym, że jedna rzecz jest najważniejsza. Doświadczenia krajów europejskich i nie tylko europejskich dowodzą, że kraje, które chcą promować inwestycje i miejsca pracy stosują adresowane ulgi inwestycyjne. Tak było w Finlandii, Irlandii itd. W poprzednim okresie, od 1994 roku podobnie było w Polsce. Wobec tego cała reforma, którą przedstawił Pan minister Grzegorz Kołodko w ogóle nie zawiera planu tworzenia miejsc pracy w Polsce. Obniżenie ogólnych podatków, co bardzo się podoba pracodawcom, nie musi doprowadzić do powstania nowych miejsc pracy. Tylko adresowane ulgi szczególnie tam gdzie inwestycje są bardzo małe mogą prowadzić do tworzenia miejsc pracy. A więc zamiast obniżać generalnie podatki to można te środki przeznaczyć na tworzenie miejsc pracy czyli na ulgi inwestycyjne. Przeprowadziłem rozmowę z trzydziestoma pracodawcami i zadałem im pytanie czy gdyby było niższe oprocentowanie kredytów inwestycyjnych lub obrotowych czy zaciągaliby te kredyty. Otrzymałem odpowiedź jednoznacznie pozytywną. Natomiast przy obecnym oprocentowaniu kredytów nie ma szans na to by przedsiębiorcy polscy więcej inwestowali. Z moich badań wynika, że realne stopy procentowe sięgają 16-20 %. Te badania były przeprowadzone pod koniec ubiegłego roku. Drugi warunek jaki stawiają pracodawcy (tutaj cytuję inne badania) to zwiększenie popytu. Oczywiście kiedy inwestycje wzrosną to wzrośnie też popyt – to jest najlepsza forma pobudzania popytu. Jeżeli chodzi o drugi strategiczny problem, który jest odpowiedzialny za połowę bezrobocia w Polsce to jest tzw. import substytucyjny. Do ekspertyzy załączyłem listę 117 grup towarowych, która kompromituje polskich polityków gospodarczych i gospodarkę. Towary znajdujące się na tej liście to jest równowartość naszego deficytu w obrotach towarowych. To jest ponad 14 mld USD. W każdym razie sądzę, że ograniczenie importu bezrobocia to jest drugi strategiczny element przedstawionego programu. Nie będę mówił o innych elementach ponieważ Państwo macie przed sobą całą listę piętnastu szczegółowych programów. Na koniec chcę powiedzieć dlaczego zacytowałem Olofa Palme, wieloletniego premiera Szwecji: „W moim rządzie wszyscy ministrowie byli ministrami pełnego zatrudnienia”. Chciałbym powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że w Polsce problem tworzenia miejsc pracy, problem zatrudnienia jest problemem dziesięciorzędnym. Nawet premier wymieniając priorytety dwa miesiące temu, kwestię tworzenia miejsc pracy umieścił gdzieś na siódmej pozycji. Dam przykład z ostatnich propozycji 56 ministra Kołotki: chce się zlikwidować wspólne rozliczanie się małżonków. To oczywiście powoduje wzrost podaży kobiet chętnych do podjęcia pracy. Prozatrudnieniowe rozwiązanie byłoby takie, że w rodzinie w której kobieta nie pracuje, można się rozliczyć wspólnie, natomiast w rodzinie gdzie pracują dwie osoby nie można się wspólnie rozliczyć. I to oczywiście doprowadziłoby do tego że podaż pracy kobiet zmniejszyłaby się, bo musimy tę równowagę tworzyć oddziaływując na podaż i popyt. Chciałem powiedzieć o trzech rzeczach, które są kluczowe dla tych trzech mechanizmów. Po pierwsze, rząd musi przedstawiać sejmowi i partnerom społecznym program tworzenia i ograniczenia destrukcji miejsc pracy na kolejne lata. Po roku rząd przedstawia sejmowi analizę wykonania tego programu i program na kolejny rok. I to trzeba wprowadzić jako fundamentalną zasadę. Wszystkie kraje, które odniosły sukcesy – USA, kraje UE tak właśnie robią. Musi być systematyczny monitoring – jakie założono strategiczne instrumenty i środki w programie, jak je zrealizowano, jeżeli nie, to dlaczego i co robić w najbliższym roku. Tak jest w Stanach Zjednoczonych od 1946 roku. Ulepsza się te wszystkie instrumenty, dlatego Stany Zjednoczone od 1950 roku w każdym roku tworzą średnio półtora miliona nowych miejsc pracy. Wtedy było zatrudnienie 55 mln a dziś jest 135 mln. Po drugie sądzę, że trzeba wprowadzić zasadę, że wszystkie ważne decyzje ekonomiczne muszą mieć rachunek strat i korzyści z punktu widzenia tworzenia i likwidacji miejsc pracy. Jest ważne aby np. każda reforma wicepremiera Grzegorza Kołodki miała załącznik mówiący, że reforma ta prowadzi do określonych rezultatów jeżeli chodzi o tworzenie i likwidację miejsc pracy. Jest to kompletnie ignorowane. I w RCSS, albo w Ministerstwie Gospodarki Pracy i Polityki Społecznej musi być zespół ekspertów, którzy będą śledzić te wszystkie procesy, które prowadzą do destrukcji miejsc pracy i które mogą sprzyjać tworzeniu nowych miejsc pracy. To są generalne środki, które mogą się przyczynić do odwrócenia tego trendu, bo musimy zahamować destrukcję miejsc pracy, a potem musimy wpłynąć na to aby miejsca pracy powstawały w gospodarce. Chciałem jeszcze na zakończenie powiedzieć, że dzisiaj bezrobocie przestało być tylko ekonomicznym problemem a jest to wielki problem społeczny i staje się to problemem politycznym. Jeżeli do 2010 roku utworzymy 2 mln nowych miejsc pracy to bezrobocie ludzi z wyższym wykształceniem będzie wynosiło „tylko” pół miliona osób. Dzisiaj wynosi 250 tyś osób. Natomiast, jeżeli nie stworzymy tych 2 mln miejsc pracy to prawdopodobnie bezrobocie ludzi z wyższym 57 wykształceniem wyniesie 1 do 1,5 mln osób. Z tego punktu widzenia marnotrawstwo potencjału pracy ludzi bardzo ambitnych, których większość wykształcił się na własny koszt, przestaje być problemem tylko ekonomicznym, staje się problemem, który może mieć daleko idące reperkusje z punktu widzenia stabilizacji systemu ekonomicznego i pokoju społecznego. Prof. dr hab. Paweł Bożyk Zmniejszenie bezrobocia zależy nie tylko od inwencji biznesmenów, a więc inwestorów i producentów, lecz wymaga także zmiany otoczenia makroekonomicznego. W innym przypadku powstaje wrażenie, że polityka makroekonomiczna jest doskonała tylko podmioty mikroekonomiczne postępują nieracjonalnie. Byłbym zadowolony, gdyby Prof. Kabaj ustosunkował się do tego tematu. Dr Józef Zajchowski W swoim opracowaniu Prof. Kabaj używa wymiennie terminu miejsca pracy i zatrudnienie. Mam pytanie: czy wynika to tylko ze względów „redakcyjnych”, aby uniknąć powtarzania tych samych sformułowań czy też Pan Profesor uważa, że te pojęcia są tożsame? Moim zdaniem są to dwa różne pojęcia a w ślad za tym powinny być proponowane inne terapie w przypadku gdy dla zmniejszenia bezrobocia trzeba tworzyć nowe miejsca pracy, bo istniejący potencjał jest w 100% wykorzystany, a inne gdy ze względu np. na zmniejszenie części istniejących miejsc pracy jest niewykorzystana. Z lektury tekstu i wystąpienia Pana Profesora odnoszę wrażenie, że Autor traktuje te pojęcia jako tożsame i stąd zalecana terapia jest moim zdaniem mało precyzyjna. Prof. dr hab. Andrzej Czyżewski Panie Profesorze zabiorę jeszcze głos w czasie dyskusji, ale teraz krótkie pytanie: jaka jest Pańska opinia na temat związku między zmianą struktury własnościowej w Polsce w okresie transformacji (w tym udziału kapitału zagranicznego) a sytuacją na rynku pracy. Czy mamy pozytywną czy negatywną współzależność? 58 Prof. dr hab. Andrzej Janicki Miałbym pytanie: czy jeśli przyjąć jakąś miarę ogólną omawianego procesu np. określoną przez zwykłą obwiednię wykresu tych danych, które Pan przedstawia, czy uznałby Pan, że proces ten wykazuje tak daleko idące przemiany (widać wyraźnie to załamanie i przejście w ujemną połówkę zjawisk), że mielibyśmy do czynienia z formalnym przesterowaniem procesu gospodarczego, którego jednym z ważnych mierników wg Pana jest miernik zdolności zatrudnienia czy generowania miejsc pracy? Chodzi o to czy można mówić o sensowności zabiegów korygujących przebieg zaobserwowanego procesu czy trzeba się zastanowić w jaki sposób dokonać mocnego impulsu zmieniającego charakter procesu. Prof. dr hab. Władysław Szymański Czy Pan Profesor uwzględnia w tych rachunkach wpływ uelastycznienia rynku pracy na zmianę charakteru bezrobocia tzn. na ile uelastycznienie ukrywa bezrobocie w stosunku do starych rachunków. Inne było bezrobocie kiedy nie było elastycznego rynku pracy w zakresie zwolnień, pracy zleconej itd. a inna jest sytuacja teraz. Stanisław Nieckarz Czy pan Profesor ma jakiś szacunek dotyczący zjawiska, że coraz więcej pracowników firm zwłaszcza zagranicznych musi założyć działalność gospodarczą więc zwalnia się z tej firmy po to, żeby obniżyć koszty pracy, narzuty zusoswkie itd. Z różnymi liczbami się spotkałem, że to jest skala 250 tyś. do pół mln. osób. Nie wiem, jak to jest rejestrowane? Czy jest jakaś obserwacja, ocena tego zjawiska? Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj W okresie transformacji prawie całkowicie zniszczono produkcję przemysłu bawełnianego, lnianego, wełnianego itd. W tej chwili poziom naszej produkcji na jednego mieszkańca jest mniejszy niż w 1946 roku. Nota bene jest bardzo wiele wskaźników, które sięgają lat 50-tych, np. produkowaliśmy 160 mln par butów – produkujemy 50. Import materiałów lnianych, bawełnianych i wełnianych kosztuje nas sięga 2,5 mld dolarów. Kiedyś mieliśmy nadwyżkę eksportu nad importem. Więc z tego punktu widzenia to jest import brutto. W większości tych pozycji jest jakiś eksport, ale on jest o wiele niższy niż import. Pan prof. Bożyk mówi, że cała filozofia tego tekstu, to jest promowanie zatrudnienia i tworzenie miejsc pracy i wszystkich mechanizmów 59 makroekonomicznych, które mogą temu służyć. Mówię o promowaniu inwestycji – to jest makroekonomiczny wskaźnik, o zmniejszeniu importu bezrobocia, o rozwoju małych firm i budownictwa mieszkaniowego itd. Ale oczywiście nie wszystko powiedziałem. Ta lista dowodzi, że import substytucyjny był i jest opłacalny. To znaczy, że produkcja krajowa stała się mniej opłacalna. Obecnie mamy sytuacje specjalną, ponieważ kurs dolara poszedł nieco w górę, kurs EURO znacznie poszedł w górę. Skoki kursu nie są korzystne, zatem jak regulować kurs walutowy, przy pomocy jakich instrumentów makroekonomicznych? Mogę powiedzieć jak to sobie wyobrażam. Są dwa instrumenty. Mamy Radę Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski, które są nietykalne. Rząd twierdzi - nic nie możemy zrobić. A ja twierdzę, że Rząd ma w swoim ręku instrumenty regulowania kursu walutowego. Napisałem taki program doraźny dla Rządu. Zgadzam się, że cena wyrobów importowanych jest niska, ale jest tak dlatego, że kurs złotego jest nadwartościowy, szczególnie w stosunku do dolara, a tu mamy wielki azjatycki region, który produkuje proste rzeczy i eksportuje je do Polski. Po pierwsze – należy rozszerzyć podatek od dochodów kapitałowych, tzn. od odsetek z inwestycji portfelowych. Te inwestycje w ostatnim czasie gwałtownie wzrosły. Na początku ubiegłego roku wynosiły 20 mld złotych, w lutym tego roku wynosiły 34 mld złotych. Czyli jeżeli stopy procentowe średnio wynoszą 6-7% to inwestorzy portfelowi uzyskują z tego 200 mln złotych ciągu roku. Gdyby był 20% podatek to państwo zarobiłoby na tym 40 mln złotych. Ale ten podatek mógłby zmniejszyć presję inwestycji portfelowych na nadmierny wzrost wartości złotego. To jest pierwsza możliwość. Nie widzę międzynarodowych przeszkód. Druga możliwość to jest słynny podatek Tobina, który polega na tym, że w momencie kiedy się wprowadza kapitał spekulacyjny to wymieniając ten kapitał na walutę krajową płaci się 1% podatku. W istocie rzeczy te dwa instrumenty o których mówiłem obniżają stopę procentową ustaloną przez Radę Polityki Pieniężnej, czyli są substytutem tego czego Rada i NBP nie chcą zrobić. Ale oczywiście uważam, że tylko wówczas będziemy odnosić sukcesy, kiedy polityka w tej dziedzinie będzie integralną częścią polityki makroekonomicznej. Dawałem sporo przykładów jak należy z punktu widzenia polityki makroekonomicznej patrzeć na tworzenie i likwidację miejsc pracy. Następna kwestia - miejsca pracy i zatrudnienie. Mówimy o tworzeniu i likwidacji miejsc pracy podczas, gdy wskaźniki zatrudnienia są już efektem netto. Jest to różnica miedzy liczbą miejsc pracy utworzonych a zlikwidowanych. Analiza oparta 60 na tworzeniu i likwidacji miejsc pracy ma tę zaletę, że możemy spojrzeć na mechanizmy powodujące likwidację i te które powodują tworzenia miejsc pracy, podczas gdy wzrost zatrudnienia stanowi wynik tych procesów tzn. różnicy między liczbą utworzonych miejsc pracy a zlikwidowanych. Oczywiście mamy więcej miejsc pracy w Polsce niż faktycznie jest zajętych, bo zdolności wytwórcze nie są wykorzystane. Jeżeli chodzi o wpływ zmiany sytuacji własnościowej a rynek pracy, to zaczyna w nich dominować sektor prywatny. I w tych wszystkich wskaźnikach, które GUS publikuje, mamy dane dotyczące tego ile i jakie przedsiębiorstwa zamierzają zwalniać pracowników a ile zamierza przyjmować. Z danych z grudnia 2002 roku wynika, że 1900 zakładów zadeklarowało zwolnienie w najbliższym czasie 62 000 pracowników w tym w sektorze publicznym 14 tyś, a w sektorze prywatnym ok. 48 000. Zatem sektor prywatny w coraz większym stopniu wpływa na rynek pracy. Do niedawna bilans między tworzonymi miejscami pracy a likwidowanymi był dodatni. W ostatnim czasie, niestety, jest w sektorze prywatnym ujemny. Kolejna kwestia - miernik zdolności generowania miejsc pracy. Z badań przedstawionych w załączniku wynika, że to głównie zależy od popytu. Większość badań wykazuje, że popyt się zmniejsza. Ale nie tylko dlatego się zmniejsza, że zmniejsza się popyt krajowy, ale dlatego, że przestrzeń popytowa jest zajmowana przez import. Aby to uszczegółowić dam przykład założeń budżetu na rok 2003. Opiniowałem ten budżet i nikt z posłów moich wniosków nie poparł. Popyt rośnie w tym roku wg tego programu o 3,4%. W liczbach absolutnych jest to przyrost popytu w Polsce o 26 mld złotych skali roku. Pytanie zatem jest takie – ile z tego będzie zaspokojone przez wzrost produkcji krajowej a ile przez import. Otóż 20 mld przez import, 6 mld przez produkcję krajową. Więc dla polskich przedsiębiorców zostaje niewielka przestrzeń, ¼ przyrostu popytu będzie zaspokajana przez produkcję krajową. To jest fundamentalna kwestia. W UE 3,5 % tempo wzrostu dałoby 1-2% wzrostu zatrudnienia, podobnie w USA. Tu jest ten główny paradoks. Jak się mówi, że tylko 6% tempo wzrostu da wzrost zatrudnienia, to jest nieprawdą. Dlatego, że wszystko zależy od tego w jakim stopniu popyt będzie zaspokojony produkcją krajową. Nie jestem przeciwko importowi. Jestem za zachowaniem optymalnych proporcji, które są typowe np. w krajach UE. Jeżeli chodzi o uelastycznienie rynku pracy to sądzę, że nowy Kodeks pracy wprowadza pewne elastyczne rozwiązania, np. można podpisać nieograniczoną ilość 61 umów na czas określony. Ale pracodawcy rozumieją uelastycznienie rynku pracy jako, po pierwsze, nieograniczona swobodę zwalniania ludzi, po drugie nieograniczoną swobodę obniżania płac. Zatem kodeks został zmieniony a pracodawcy mówią, że to jeszcze nie wszystko. Moim zdaniem pracodawcy polscy nie mają wyobraźni ekonomicznej, ponieważ dalsze zmniejszanie płac oznacza zmniejszanie popytu a to prowadzi to zmniejszania produkcji a zatem zysków itd. Ale to jest oddzielny problem. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dotyczące zakładania oddzielnych firm. Jest to bardzo ciekawe zagadnienie. Mogę jedynie powiedzieć, że wykres 2 na str 21 dotyczy skali makro. To, że ubyło w 2001 r. 492 tyś miejsc pracy netto, to dotyczy skali makro. Więc jeśli ktoś był pracownikiem najemnym i otworzył własna działalność to oznacza, że on jest w statystyce ujęty jako pracujący na własny rachunek. Te dane statystyczne obejmują globalną liczbę pracujących. A to, że oni się przemieszczają z jednej formy zatrudnienia w drugą nie ma wpływu na globalną liczbę pracujących. Moje dane dotyczą globalnej wielkości i nie można ich korygować w dół. Formy przemieszczeń nie były przedmiotem moich badań. Być może GUS posiada takie oddzielne dane, np. ile przybyło osób pracujących na własny rachunek wskutek zmiany formy zatrudnienia. Prof. dr hab. Andrzej Janicki Chciałbym prosić o bliższą charakterystykę wykresu. Czy to jest ilustracja zmiany jakościowej w procesie, że przejście tak głębokie w ten obszar ujemny wymagałoby specjalnego potraktowania tego procesu by odwrócić go w sferę pozytywną? Czy nie wystarczałyby zabiegi korygujące, które są np. wymienione w tablicy zamierzeń prozatrudnieniowych? Jaka jest Pańska ocena – czy to jest tak głębokie przesterowanie procesu, że zabiegi które powinny zmienić trend nie zmienią wartości tego trendu. Rysunek sprawia wrażenie, klasycznego przykładu przesterowania układu. Aby przywrócić równowagę w układzie trzeba by wtedy specjalnych bodźców. Proszę o Pański komentarz. Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj Chciałbym powiedzieć, że te dwa okresy to są dwa różne modele polityki makroekonomicznej. Jeżeli chodzi o ten drugi okres to główne czynniki, które spowodowały destrukcję miejsc pracy to po pierwsze, schładzanie gospodarki, po drugie spadek popytu. Po trzecie przy wolniejszym wzroście popytu udział eksportu 62 znacznie się zwiększył, a więc przestrzeń popytowa dla krajowej produkcji znacznie się zmniejszyła. Muszę powiedzieć, że jest to efekt dwóch koncepcji polityki społeczno-gospodarczej, dwóch okresów, które warto przestudiować. Przy czym jest to jakiś dziwny paradoks, którego nie rozumiem, bo między rokiem 1998 a 2001 lub 2002 przybyło w Polsce ponad milion ludzi zdolnych do pracy. Jest to jeden z najwyższych przyrostów zasobów pracy. Te roczniki, które wchodziły w wiek zdolności do pracy liczyły 600 – 700 tysięcy (przyrost netto sięgał 200-250 tys. osób). W tym samym czasie realizowano politykę schładzania gospodarki; jest to paradoks i jakiś nieprawdopodobny dogmatyzm ekonomiczny. DYSKUSJA Prof. dr hab. Eugeniusz Rychlewski Mam szacunek do szacunków przedstawionych przez prof. Kabaja. Podzielam też większość tez i analiz zawartych w jego opracowaniu. W zasadzie mam tylko dwie uwagi do opracowania prof. Kabaja. Pierwsza uwaga jest raczej uzupełnieniem tego opracowania. Brak mi w tym opracowaniu uwzględnienia procesów mnożnikowych. Podzielam pogląd, że kwestia bezrobocia jest w ogromnym stopniu związana z problematyką importu. Jak wykazuje prof. Kabaj gdybyśmy substytuowali produkcją krajową ten import, który może być wytworzony w kraju, to bezrobocie by się zmniejszyło o milion sześćset tysięcy osób. A więc obliczony przez prof. Kabaja efekt substytucji importu produkcją krajową miałby ogromny wpływ na zmniejszenie bezrobocia. Byłby to jednak tylko efekt bezpośredni nie uwzględniający procesów mnożnikowych. Przecież osoby zatrudnione przy produkcji substytuującej import otrzymywać będą dochody z którymi pojawią się na rynku. Ich popyt wymusi wzrost produkcji innych producentów, którzy będą również zmuszeni do zwiększenia zatrudnienia, co dodatkowo zmniejszy bezrobocie. Te osoby z kolei z uzyskanym dochodem pojawią się na rynku itd. Podobnie przy produkcji substytuującej import producenci będą zmuszeni nie tylko do zwiększenia zatrudnienia, ale również do zakupu niezbędnych surowców. Zakupy niezbędnych surowców wywołają podobny proces mnożnikowy jak zwiększenie zatrudnienia. A oba opisane procesy wywołają inwestycje indukowane w tych branżach w których pojawił się dodatkowy popyt początkowo wywołany produkcją substytuującą import. Oczywiście inwestycje indukowane, zgodnie z mechanizmem mnożnikowym, 63 wywołają dodatkowy wzrost produkcji i zatrudnienia. W sumie skutki tak znacznego substytuowania importu produkcją krajową – co proponuje prof. Kabaj – okazałyby się znacznie bardziej brzemienne dla ograniczenia bezrobocia niż wynika to z bezpośredniego szacunku prof. Kabaja. Zmniejszenie bezrobocia byłoby znacznie większe. Zatem – moim zdaniem – na tę problematykę trzeba patrzeć nie tylko od strony bezpośrednich skutków, ale należy również uwzględniać procesy mnożnikowe. Druga moja uwaga dotyczy programu przedstawionego przez prof. Kabaja. Program ten ma zapewnić nam utworzenie do 2010 r. co najmniej 2 mln nowych miejsc pracy. W bardzo interesującym programie prof. Kabaja brak mi jednak analizy czynników, które w okresie do 2010 r. będą działać na wzrost bezrobocia. W zasadzie program analizuje tylko te czynniki, które mogą zwiększać liczbę nowych miejsc pracy, a pomija te, które mogą zwiększać bezrobocie. Chodzi mi zwłaszcza o prawdopodobne wejście Polski do UE. Prof. Kabaj bardzo skrupulatnie wykazuje, że ogromne bezrobocie w Polsce powstało m.in. ze znacznego importu produktów, które substytuowały produkcję krajową. W konsekwencji rokrocznie bilans handlowy Polski wykazywał znaczny deficyt, również z Unią Europejską (UE). Produkty krajów UE wypierały na rynku krajowym nasze produkty. Trudno oczekiwać, aby proces ten się odwrócił po naszym wejściu do UE, zwłaszcza, że zostaną wówczas zlikwidowane i tak śladowe obecnie instrumenty ochrony naszego rynku. Oczekuje się, że po wejściu Polski do UE stopa roczna wzrostu wyniesie u nas 6-7% i będzie o kilka procent wyższa niż w krajach UE. Gdyby tak było to musielibyśmy z jednolitego rynku UE wypierać produkty krajów UE, a więc odwrócić proces obserwowany w ostatnich latach i to w warunkach zupełnego otwarcia polskiego rynku dla producentów krajów UE. Mam co do tego wielkie wątpliwości. Przedstawiony problem trzeba – moim zdaniem – wziąć pod uwagę przy programie stworzenia do 2010 r. dwóch milionów nowych miejsc pracy. Przedstawiony przez prof. Kabaja program promowania zatrudnienia i przeciwdziałanie bezrobociu na lata 2003-2010 obejmuje piętnaście programów szczegółowych. Jestem przekonany, że wśród tych piętnastu programów szczegółowych najistotniejsze są dwa, a mianowicie program stymulowania inwestycji i program ograniczenia importu. Z przyjemnością zauważyłem, że zarówno w opracowaniu jak i w swojej wypowiedzi prof. Kabaj podkreślał że nie lekceważy aktywnej polityki rynku pracy, że docenia politykę rozwoju elastycznych form zatrudnienia, ale podkreślał, że kluczowe znaczenie ma prozatrudnieniowa polityka 64 makroekonomiczna. Sądzę, że w sytuacji w której mamy czteromilionowe bezrobocie, a niektóre analizy przewidują, że nawet przy pięcioprocentowej stopie wzrostu gospodarczego, możliwy jest wzrost stopy bezrobocia w 2010 r. do ponad 30%, konieczne jest jakieś radykalne „uderzenie” w zakresie polityki makroekonomicznej. Inaczej będziemy mieli katastrofę gospodarczą i społeczną. Oczywiście powstaje pytanie czy będzie wola polityczna podjęcia takiej radykalnej zmiany. Widzę tutaj właściwie jedno rozwiązanie – działanie w kierunku ograniczania importu przez odpowiedni okres czasu. Można się spotkać, że jest to nieracjonalne, że jest to działanie przeciwko własnemu społeczeństwu. Jeśli bowiem import jest tańszy, to ograniczając go działamy na szkodę konsumentów, którzy będą musieli kupować towary po wyższych cenach. Ale jest to krótki horyzont myślenia. Jeśli uwzględnimy, że importując tracimy produkcję krajową, a więc również dochody osób zatrudnionych przy tej produkcji, to dojdziemy do sytuacji, w której konsumenci będą mogli kupować tanio, ale nie będą mieli dochodów, aby za te tanie towary zapłacić, a bezrobocie osiągać będzie rekordowe stopy. Sądzę, że polityka ograniczania importu będzie teoretycznie możliwa nawet po przystąpieniu do UE, dzięki tzw. klauzulom ochronnym. Chciałbym dodać, że historia UE zna przypadki takich działań. Np. kilka lat temu polskie barki zaczęły wozić towary pomiędzy portami rzecznymi RFN, a ponieważ miały niskie koszty, zagroziły całemu transportowi wodnemu śródlądowemu RFN. Ówczesny kanclerz Kohl nie wahał się dla ratowania tej gałęzi transportu, wprowadzić dla polskich barek obowiązek uzyskiwania licencji. Tego typu przykładów można podawać więcej. Aby jednak taka politykę handlową prowadzić konieczna jest odpowiednia wola polityczna. Prof. dr hab. Jan Lipiński Zanim przeczytałem referat prof. M. Kabaja, znałem już wcześniejsze jego prace z problematyki zatrudnienia i bezrobocia. Znam więc zawarte w nich propozycje odnoszące się do polskiej polityki gospodarczej. Sympatyzuję z głównymi ich kierunkiem, natomiast byłbym gotów spierać się z ich Autorem o niektóre konkretne rozwiązania. Taki jest też mój stosunek do propozycji przedstawionych w ostatniej części dyskutowanego dziś referatu. Nie zamierzam jednak oceniać ich w dzisiejszej mojej wypowiedzi. Ograniczam się w niej do uwag odnoszących się di diagnostycznych części referatu. Zgadzam się z większą częścią krytycznych wywodów prof. Kabaja o trzech mitach, które przytacza w p. 4, na str. 8-12. To rzeczywiście są mity! Szczególnie 65 zafrapował mnie wykres 3 na str. 25, zestawiający koszty godzin pracy w przemyśle przetwórczym w Polsce i w niektórych krajach Unii Europejskiej. To nie znaczy, abym negował wpływ kosztów pracy na zatrudnienie. Sądzę jednak, że w naszych obecnych warunkach nie jest to czynnik decydujący. Uważam, że przy rozpatrywaniu tej kwestii trzeba wyróżniać produkcję przeznaczoną na eksport i rynek krajowy. W tym drugim przypadku obniżenie kosztów pracy miałoby również ujemny efekt dochodowy, a więc i popytowy. Dodatni wpływ obniżonych kosztów pracy na zatrudnienie mógłby ulec znacznemu osłabieniu przez zmniejszenie popytu krajowego na towary i usługi w następstwie mniejszych dochodów osobistych (przy obniżeniu płac) lub mniejszych dochodów finansów publicznych (przy obniżeniu składek na rzecz ZUS). Do głównych czynników rodzących bezrobocie we współczesnej gospodarce polskiej zalicza prof. Kabaj nadmierny udział importu substytucyjnego w ogólnym popycie krajowym. Gdy przedmiotem takiego importu jest sprzęt techniczny, to jego głównym motywem jest oczywiście zacofanie techniczne polskich produktów. Jednakże import substytucyjny ma znacznie szerszy zakres. Prof. Kabaj wskazuje wiele różnorodnych grup towarowych o poważnym udziale takiego importu. Jego zdaniem, oznacza to import bezrobocia. Gotów jestem z tym się zgodzić pod warunkiem, że w krajowej produkcji takich towarów są nadwyżki zdolności wytwórczych, które wystarczyłyby do zastąpienia importu – i nie służyłyby do wytwarzania „bubli”. Rosnący udział importu substytucyjnego niewątpliwie osłabia wzrost produkcji krajowej odpowiadający danemu wzrostowi popytu wewnętrznego. Nie tłumaczy to jednak, dlaczego rosnąca produkcja nie generuje wzrostu zatrudnienia. Nie mogę więc zrozumieć, dlaczego prof. Kabz zamieścił to pytanie w tytule podrozdziału poświęconego penetracji importowej. Aby na nie odpowiedzieć, trzeba wskazać inne czynniki, których nie omówił on w dzisiejszym referacie. Mam także zastrzeżenia do tabeli 6 (str. 34). Chodzi mi o szacunek importu bezrobocia. Dlaczego prof. Kabaj wiąże z nim całą kwotę deficytu handlowego? Przecież na tę kwotę wpływa nie tylko import substytucyjny, lecz także import niezbędny, zwłaszcza inwestycyjny, związany z postępem technicznym. Zgadzam się z prof. Kabajem, że do wzrostu importu substytucyjnego w poprzednich latach poważnie się przyczyniła realna aprecjacja złotego. Sądzę więc, że 66 obecna deprecjacja naszej waluty w stosunku do euro – jeżeli okaże się trwała – wywrze zapewne osłabiający wpływ na taki import. Przypuszczam jednak, że jej skutki antyimportowe będą tym silniejsze, im większą wagę przypisują nabywcy na rynku krajowym różnicom cen produktów krajowych i zagranicznych – zagranicznych tym słabsze, im większe znaczenie przywiązują oni do różnej ich jakości. To zaś zależy nie tylko od rodzaju towarów, lecz także od zamożności nabywców – poziomu ich rozporządzalnych dochodów. Zamożniejsi są bardziej skłonni kupować droższe towary, gdy uważają je za lepsze, a ubożsi – towary tańsze, nawet wtedy gdy są gorsze. Toteż trwała deprecjacja złotego wobec euro i dolara chyba niewiele osłabiłaby import drogich artykułów o wysokim poziomie technicznym, natomiast mogłaby poważnie zmniejszyć import taniej tandety z Azji Południowo-wschodniej. W ten sposób jednak mogłaby ona ujemnie wpłynąć na realne dochody uboższych gospodarstw domowych. Chociaż więc należę do zwolenników trwałego kształtowania kursu złotego na znacznie niższym poziomie niż w poprzednich latach, to jednak liczę się z możliwością niekorzystnego wpływu takich relacji kursowych na strukturę realnych dochodów ludności. Prof. dr hab. Joanna Kotowicz-Jawor Chciałam zgłosić kilka uwag o charakterze diagnostycznym i kilka o charakterze terapeutycznym. Wydaje mi się, że trudno jest postulować formułowanie strategii prozatrudnieniowej. W kontekście problemu bezrobocia, w centrum uwagi jest mechanizm rozwojowy na poziomie mikroekonomicznym - mechanizm rozwoju przedsiębiorstw. Co można zrobić, żeby wywołać te wszystkie efekty prozatrudnieniowe i mnożnikowe? Nim do tego przejdę chciałabym powiedzieć parę słów na temat diagnozy w kontekście mechanizmu rozwojowego przedsiębiorstw. W fazie ożywienia: 1994 – 97 miał miejsce dynamiczny rozwój sektora prywatnego, osłabienie obciążeń fiskalnych, rozluźnienie popytu zewnętrznego. To wszystko dało znakomity efekt, stopy inwestowania na poziomie 24,25% przedsiębiorstw, zwiększenie aktywności rozwojowej firm. Potem przyszedł rok 1997. Wszyscy wiemy co się stało: gwałtowne zagrożenie bilansu obrotów bieżących rosnącym importem konsumpcyjnym. Wobec tego polityka makroekonomiczna zastosowała wielkie uderzenie i wyhamowała popyt konsumpcyjny, ale redukując zarazem popyt inwestycyjny przedsiębiorców. Wobec tego w warunkach kiedy te podmioty działały na rynku otwartym z wielkim importem konkurencyjnym, przy takim poziomie kursu jaki był wtedy, przedsiębiorstwa nie były w stanie sprostać 67 jakościowej presji konkurencyjnego importu. Zaczęły lawinowo wypadać z rynku a w ślad za tym zaczęło lawinowo narastać bezrobocie. I to jest cała tajemnica naszego gwałtownego załamania od roku 1997. Towarzyszyło temu bardzo dynamiczne zjawisko napływu inwestycji zagranicznych, które wywołują wprawdzie wzrost zatrudnienia, ale wywołują też określone efekty strukturalne. W tym okresie te bizy wywołały znaczące pogłębianie się asymetrii strukturalnych na rynku na rzecz dynamicznego rozwoju usług, ale o charakterze rynkowym, w tym finansowym czyli nie przyczyniały się poprzez jakiekolwiek efekty mnożnikowe do poprawy konkurencyjności tej gospodarki. I to jest główna przyczyna dramatu, z którym mamy teraz do czynienia. Jeśli chodzi o terapię. Wydaje mi się, że potrzebna jest niewątpliwie strategia prorozwojowa i prowzrostowa, która da jako efekt te skutki zatrudnieniowe. Czy to ma być jedna strategia. Wydaje mi się, że powinno to być działanie dwukierunkowe. Z jednej strony formułowanie własnej strategii strukturalnej o czym tu mówiliśmy – średniookresowej. 2020 rok jest bardzo interesującym ćwiczeniem intelektualnym. Ale na najbliższe 5 – 10 lat musimy mieć własną strategię strukturalną. Średniookresowa polityka strukturalna jest niezbędnym kierunkiem działań, która byłaby nacelowana na pobudzenie zdolności rozwojowej 70% podmiotów gospodarczych dominującym kapitałem krajowym. Ponieważ 30% to są przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym o ich zdolność rozwojową i eksportową możemy się nie martwić. One mają i będą miały na rynku europejskim dobry poziom przewag konkurencyjnych do nowoczesnych technologii, dobrą bazę akumulacyjną, dobrą jakość kapitału ludzkiego itd. Kierunki działań nastawione na osłabienie barier rozwoju podmiotów gospodarczych nie zmieniają się od kilku lat. Chodzi o aktywizację kredytu bankowego w zasilaniu procesów rozwojowych. Jest tu jeszcze przestrzeń do obniżenia tej stopy, bo jeżeli ona jest na poziomie 6% a w UE jest 1,2%-1,3% tzn., że jest przestrzeń do schodzenia w dół z tą stopą procentową. Kredyt bankowy w gospodarce rynkowej to jest 70% wartości środków inwestycyjnych, obecnie jest 12%. Drugi instrument. Nie mogę podzielić opinii Pana Profesora, że trzeba nakierować ulgi inwestycyjne na określone preferencje. Wydaje mi się, że zejście do 24% z podatkiem dochodowym jest bardzo dobrym posunięciem. Spójrzmy co zrobiła Irlandia. Irlandia nie robiła dywersyfikacji. Ona zastosowała instrumentarium uniwersalne i spuściła podatek do 10 – 12%. Ponadto wydaje się, że prócz tych 68 instrumentów, wszelkiego rodzaju gwarancje kredytowe, cały system zabezpieczeń kredytowych oraz właściwa polityka kursowa jest niezbędna. Czyli instrumentem realizacji własnej polityki strukturalnej powinny być skorygowane na rzecz ożywiania rozwoju przedsiębiorstw główne narzędzia polityki makroekonomicznej: polityka kursowa, stopy procentowej i fiskalna. Propozycje na odbudowę w pewnej mierze zdolności siły nabywczej grup najniższych jest słusznym kierunkiem. Powinno być to działanie dwutorowe dlatego, że mamy Narodowy Plan Rozwoju na lata 2004-2006. To jest program transferu środków UE do polskiej gospodarki na określone pola. Dlatego wydaje się, że drugi tor powinien być nakierowany na to, jak wykorzystać najlepiej te 18%, które jest tam zabezpieczone na poprawę konkurencyjności naszej gospodarki. Najważniejszy jest ten segment NPR-u który dotyczy poprawy konkurencyjności naszej gospodarki, czyli ożywienia mechanizmu rozwojowego na poziomie mikroekonomicznym. Jakie są zatem możliwości, czy są instrumenty wykorzystania tych 18% procent by ożywić aktywność rozwojową przedsiębiorstw, zwiększyć ilość miejsc pracy, zmniejszyć problem bezrobocia. Wydaje się, że przy wnikliwej analizie stosowanych instrumentów pomocy publicznej w UE istnieją takie możliwości. Wykorzystanie takich instrumentów jak poręczenia gwarancji kredytowych, dopłaty do oprocentowania kredytów, raty spłaty podatku, ulgi, pożyczki preferencyjne itd. Wykorzystanie tych narzędzi jest obwarowane pewnymi warunkami. Ale wydaje się, że cały wysiłek powinien być nacelowany na to, ażeby wykorzystać ten program na rzecz pobudzenia zdolności rozwojowej przedsiębiorstw. Tam jest wielki nacisk położony na sektor małych i średnich przedsiębiorstw, ale oprócz tego są tam rozmaite rozwiązania stosowane w UE, które można zastosować również u nas. Mogą być wykorzystane na pobudzanie inwestycji, na rozwój prac badawczo rozwojowych, na szkolenia, poprawę jakości kadr kierowniczych. Wydaje się, że dwukierunkowość działania byłaby tu pewną terapią. To znaczy z jednej strony budowa własnej strategii krótko i średniookresowej a z drugiej strony wykorzystanie NPR-u w tym segmencie prorozwojowym. Prof. dr hab. Andrzej Czyżewski Zacznę od złożenia gratulacji Profesorowi Kabajowi za wysoką wartość informacyjną referatu i za metodę jaką nam przedstawił, zostawiając szansę na to by jego myśli komplementarnie rozwinąć. Panie Profesorze, prowadziłem z kolegami z katedry analizę zależności między polityka monetarną i fiskalną a kształtowaniem bezrobocia w Polsce w okresie transformacji 1991-2001. Muszę powiedzieć, że wyniki 69 nasze są zbieżne z pańskimi co do sekwencji czasowych zmian. Jesteśmy dzisiaj jako kraj kapitalizmem zależnym i buforem dla łagodzenia sprzeczności gospodarczych wysokorozwiniętych krajów UE. Odpływa z Polski zagranicę nadwyżka ekonomiczna poprzez cały mechanizm aprecjacji kursu złotówki i deficytu obrotów bieżących. Gospodarka polska jest bardzo zależna od inwestycji portfelowych, które regulują bieżącą sytuację gospodarczą. Samo stwierdzenie tego jednakże nie wystarczy. Czas na wnioski. Zgadzam się, że da się wyróżnić trzy okresy w kształtowaniu tego co jest dzisiaj. Pierwszy od 1993 r., potem 1994-1997 i 1998-2001. Pomijam ten pierwszy okres, o którym Premier Kołodko mówi, że to był okres szoku bez terapii. Nie ulega wątpliwości, że okres 1994-1997 to była dominacja polityki fiskalnej nakierowanej na wzrost miejsc pracy. Później nastąpiło schłodzenie i zamrożenie gospodarki polskiej. Chciałbym uzupełnić wypowiedź Pana Profesora dwoma, myślę że interesującymi, wskaźnikami. Proszę spojrzeć na relację (krotność) realnych stóp procentowych do inflacji. Ona od 1991 r. kształtuje się od -0,44 do 3,5 a obecnie nawet do 5 i ciągle rośnie. Drugi współczynnik to pokrycie dynamiki deficytu obrotów bieżących wzrostem PKB. Widać interesującą zależność: w latach 1994-1995 nie było deficytu obrotów bieżących, w okresie 1996-1997 już wystąpił, ale dynamika wzrostu PKB przekraczała go kilkakrotnie. W 1998 roku nie starczyło dynamiki przyrostu PKB na pokrycie dynamiki deficytu obrotów bieżących. W roku 2001 przyrostu dochodu starcza zaledwie na 30% przyrostu deficytu obrotów bieżących. To znaczy, że zależność od zagranicy, która w 1998 roku zacisnęła ostatecznie pętlę na polskiej gospodarce, w tej chwili decyduje o bieżącej sytuacji gospodarczej kraju. Przechodząc do dalszych konkluzji uważam, iż szybkie wycofywanie się Państwa z procesów realnych, przy jednoczesnym forsowaniu celów inflacyjnych, kosztem wzrostu PKB to był strategiczny błąd. W Polsce okresu transformacji nie wolno było przyjąć celu inflacyjnego jako jedynego kryterium polityki pieniężnej. Jestem przekonany, że ani nie było takiej potrzeby, ani nie było nas na to stać. Jeśli chcemy realnie myśleć o rozwoju gospodarki i rzeczywistej szansie na przeobrażenia strukturalne to musimy pamiętać o zdobytym doświadczeniu. Realizacja celu inflacyjnego uruchomiła ogromne bezrobocie zaś struktury gospodarcze wcale się nie poprawiły. Jestem przekonany, że w takich warunkach przedsiębiorcy, wyprowadzając wytworzoną w kraju nadwyżkę zagranicę, wcale tych struktur nie poprawiają i poprawiać nie będą. Nakręcanie koniunktury może się odbywać tylko dzięki aktywnej polityce gospodarczej państwa i stosowaniu nieautomatycznych stabilizatorów koniunktury, ale to wymaga determinacji i woli politycznej. 70 Prof. dr hab. Kazimierz Ryć Mikroekonomiczne uzasadnianie bezrobocia jest niesłuszne w naszych warunkach. Gdybyśmy porównali klin podatkowy na który się tak często powołujemy w Polsce i w innych krajach, to wcale nie wygląda katastrofalnie. To świadczy o tym, że monetarystyczne metody walki z bezrobociem, które się proponuje są chybione. Po każdej decyzji rządu czy Rady Polityki Pieniężnej wypowiadają się eksperci bankowcy. To tak jakby pytać się skazanych o zaostrzenie kodeksu karnego. Oni oczywiście powiedzą nie. Musimy opierać się na opiniach ludzi znających się na bezrobociu i procesach realnych w gospodarce a nie czterech czy pięciu osób, które komentują kolejne posunięcia Rządu i Rady Polityki Pieniężnej. Uciera się opinia, która rzutuje na myślenie działaczy gospodarczych, polityków, że to właśnie jest sposób na ożywienie naszej gospodarki. Jeżeli popatrzymy na to, co przedstawił nam Prof. Kabaj to mamy klasyczną sytuację Keynesowską – wysokie bezrobocie, niskie wykorzystanie zdolności wytwórczych, i tutaj bym się zgodził z Prof. Zajchowskiego, że miejsca pracy są, tylko nie są wykorzystane tzn. że tworzenie miejsca pracy to nic innego jak przyjęcie pracownika. To nie to samo. Czyli jest niewykorzystanie zdolności wytwórczych, stałość ogólnego poziomu cen, niedostateczny popyt i import bezrobocia. Nie uważam, że tu się nadaje teoria Keynesa, to nie są lata trzydzieste w gospodarce i to nie jest wielka depresja, ale nie można w sposób jednoznaczny nie uwzględniać tej drugiej strony, tak jak uwzględnia się w każdym kraju, że popyt jest istotny, że inwestycje są istotne, nie tylko dlatego, że tworzą miejsca pracy, ale dlatego, że tworzą popyt, bo te inwestycje, które dawały zatrudnienie, nie przynosiły wzrostu produkcji. Mówię o tym okresie kiedy inwestycje były 20 – 25 % PKB. W takiej sytuacji trzeba wyraźnie powiedzieć, że musi nastąpić reorientacja polityki makroekonomicznej. Zmienił się kierunek polityki gospodarczej od 1997 roku co było tylko częściowo uzasadnione a chyba w większym stopniu błędne. Częściowo uzasadnione, bo niepokojący był deficyt obrotów bieżących, ale było błędem postawienie na walkę z inflacją, tym bardziej, że tę inflację sam Rząd powodował, walczył z inflacją fiskalną. Ceny wrosły, co było sygnałem by podnieść stopy procentowe. Ceny wzrosły głównie dlatego, że podniesiono podatki pośrednie. Przypomnijmy sobie – rok 1998/99 – to jest podatek od alkoholu, akcyza na papierosy, podatek na paliwa. Oczywiście wskaźnik cen skoczył, ale w jakim stopniu był on wynikiem nasilenia się procesów inflacyjnych, w jakim stopniu wynikał z polityki fiskalnej trudno jest jednoznacznie określić. 71 Łatwo jest powiedzieć, że trzeba zmienić politykę makroekonomiczną, ale nie jest proste jak to zrobić. Nie byłbym entuzjastą metody proponowanej przez Pana prof. Kabaja – tzn. sięgnąć po podatek Tobina, wprowadzić podatek od kapitału. Po pierwsze to się źle sprawdza, po drugie kapitał finansowy jest tak przygotowany by omijać wszelkie przeszkody jakie stawia mu się na drodze, że jest to praktycznie nie do wyegzekwowania. Nie ma innego rozwiązania, trzeba zmienić kierunek polityki monetarnej. Polityka monetarna była zbyt restrykcyjna i jej należy zawdzięczać obecny stan. Finansowanie inwestycji z kredytu stanowi 10 – 12 %. Trzeba więc zwiększyć inwestycje i trzeba dokonać reeksportu bezrobocia. Ważne są tu dwa kierunki, tzn. stworzenie warunków dla inwestorów – potanienie kredytów, i obniżenie kursu złotego. Wiem, że będzie to miało też ujemne skutki, ale pozytywne skutki są zdecydowanie przeważające. Problemem jest, jak to zrobić. Jest jeszcze możliwość obniżenia stóp procentowych, ale jest to nieefektywne, nie przekłada się na obniżanie oprocentowania kredytów. Kredyt jaki przytoczył prof. Kabaj jest nieprawdopodobny, realne oprocentowanie 15 – 20 %. Nikt takiego kredytu nie bierze. To są jakieś wyjątkowe przypadki. Wobec tego po prostu trzeba znaleźć źródło poprzez powiększenie agregatów pieniężnych. Czyli trzeba zwiększyć podaż pieniądza. Jak zwiększyć podaż pieniądza, zainteresowanie kredytem ze strony banków komercyjnych. Teraz dużo się mówi na temat rezerwy rewaluacyjnej NBP. Jak popatrzeć na bilans NBP to po stronie aktywów jest dziwna wielkość: - 50 mld złotych. To wynika z tego, że każda złotówka ma pokrycie w rezerwach dewizowych ponad 2 złote. Bank prowadząc politykę powiększania rezerw dewizowych w czasie kiedy bronił kursu, powiększając podaż pieniądza osiągnął bardzo duży zysk spekulacyjny. Ten zysk powinien być wysoko opodatkowany. W USA oprocentowanie zysku spekulacyjnego sięgało 90%. Ale ten zysk powstanie dopiero gdy bank sprzeda te środki. Ten zysk musiałby być zrealizowany. Ale sprzedać te środki na rynku wewnętrznym to znaczy jeszcze bardziej umocnić złotówkę. Oczywiście wtedy zysk zostałby wprowadzony do budżetu Państwa zasilając go. W moim przeświadczeniu rezerwa rewaluacyjna jest błędem polityki gospodarczej i monetarnej. Nie trzeba jej tworzyć i utrzymywać na tak wysokim poziomie. Oceniane jest to na 27,4 mld zł. Może nie znam się na bankowości, ale czy ta rezerwa jest naprawdę potrzebna w rzeczywistości kiedy kurs złotego jest niski, czyli nie broni go przed aprecjacją czy przed deprecjacją. Przed rewaluacją nie trzeba bronić złotego co udowodnił prof. Kabaj twierdząc, że złoty jest zbyt mocny jeśli chodzi o eksport. 72 Rezerwa dewaluacyjna jest tworzona w przypadku powiększania rezerw dewizowych. Moim zdaniem można by było stopniowo powiększać podaż pieniądza i to w operacjach zamiennych tzn. zacząć znów prowadzić politykę kursową dążącą do obniżenia kursu złotego w stosunku do innych walut i zacząć kupować dolary. Tego typu operacje działają w jednym kierunku. Moim zdaniem wyczerpały się możliwości oczekiwania na to, że stopy procentowe spowodują odczopowanie. Trzeba powiększyć rezerwy nadwyżkowe banków, a będzie to możliwe jeśli będzie się kupować waluty obce. Prof. Kabaj zacytował dane kosztów pracy z 1999 r., ja wziąłem ostatnie dane z Eurostatu z 2000 r. W Polsce rzeczywiście jest to 4,48. Najniższy koszt pracy w UE - Portugalia 8,13. Jeśli chodzi o kraje kandydujące: Cypr - 10,74, Słowenia - 9,98. Oba kraje mają koszt pracy wyższy od Polski dwukrotnie, ale Czechy - 3,9, Węgry - 3,83, Słowacja - 3,06, Estonia - 3,06 i Rumunia - 1,51 i Bułgaria - 1,35. To się również wiąże z eksportem. Jeżeli oburzamy się na ten substytucyjny eksport to trzeba podać wielkości netto. Stanisław Nieckarz Odnośnie sprawy rezerwy rewaluacyjnej. Po pierwsze to się nazywa rezerwa na ryzyko zmian kursu walut obcych do złotego. W pozycji pasywów bilansu NBP jest suma 27,4 mld zł. Ona jest nieco niższa niż w ubiegłym roku. Trzeba tu odróżnić warstwę walutową, która jest w aktywach przeliczona na złote. To są lokaty walutowe rezerw dewizowych w zagranicznych bankach komercyjnych i w różnych rządowych papierach amerykańskich, niemieckich itd. Otóż, co roku następuje przeszacowanie tej pozycji bilansu wg bieżącej wartości (kursu). W związku z tym, jeśli jest różnica w kursach ujemna – zmniejsza wartość rezerw. Natomiast różnica dodatnia zwiększa ich wartość. Problem polega na tym, że NBP z tego tytułu przez ostatnie 8 lat nie w pełni rozliczał rezerwy z wynikiem finansowym i przez to odprowadzał do budżetu zniżone zyski. Gdyby takie praktyki dotyczyły innych jednostek to budżet państwa powinien naliczyć odsetki karne z tego tytułu. W związku z tym ta suma 27 mld zł, powinna być traktowana, jako należność budżetu państwa z tytułu nierozliczonych zysków z lat ubiegłych. Dlaczego tego nie robiono? Otóż każda Komisja badająca bilans NBP stawiała każdego roku taki wniosek Radzie Ministrów, ale RM zamykała na to oko, ponieważ w ustawie NBP jest zapis, że zysk NBP po zatwierdzeniu bilansu przez Radę Ministrów podlega w całości odprowadzeniu do budżetu. Jeżeli RM by nie zatwierdziłaby bilansu, to NBP nie wpłaciłby rocznego zysku do budżetu. Ponieważ 73 pilność potrzeb miała tutaj przewagę, to darowano sobie dodatkowe 2-3 mld zł. w dochodach budżetu. Widać z tego, ze w ustawie o NBP z 1997 r. pochopnie zrezygnowano z zaliczkowych wpłat planowanego zysku do budżetu. W związku z tym potrzebny jest zapis w projekcie ustawie budżetowej polegający na tym, że NBP wpłaci na przychody budżetu państwa zaniżone wpłaty z zysku z poprzednich lat, a Minister Finansów z Prezesem NBP ustali operacyjne zasady przekazywania tych środków. Uważam, że te pieniądze nie powinny być przeznaczone na bieżące dochody budżetu państwa, tylko na przychody finansujące dług publiczny. Mówienie, że to jest dodruk dodatkowych pieniędzy albo, że to narusza Konstytucję, bo NBP musiałby zasilać dodatkowo budżet państwa, wynika z nieporozumienia. Prof. dr hab. Kazimierz Ryć Są jednak pewne przeciwwskazania, których nie znam. Na czym one polegają. Kiedy Niemcy wchodziły do funduszu walutowego rząd niemiecki zażądał by zarobek na złocie, które było kupowane wg stałego kursu dolara zasilił budżet. Z oburzeniem to zostało odrzucone. Niemcy musiały się uciec do manipulacji statystycznej by ograniczyć deficyt budżetowy. Dlaczego np. Deutsche Bundes Bank jest biedny a bank Francji bogaty. Być może właśnie dlatego, że oni tworzą rezerwy rewaluacyjne. Zatem jakiś czynnik przemawia za tym by być ostrożnym. Tego nie można traktować jako dochodu. Prof. dr hab. Elżbieta Kryńska Prace Profesora Kabaja czytam z atencją, szacunkiem i niepokojem. Panie Profesorze niepokój ten wiąże się ze sprawą deficytu obrotów bieżących i jego wpływu na bezrobocie. 1mln 600 tyś. osób to jest liczba, która może porazić. Wiem, że liczba ta rośnie. Mam wątpliwości co do wpływu tego czynnika na bezrobocie. Sięgnęłam po dane z 2001 roku. Największy deficyt handlowy Polska miała z Rosją. Pochodził on z importu ropy i gazu i nie wiem jak można by było to przeliczyć na Polskie miejsca pracy. W świetle posiadanych przeze mnie danych, z największym partnerem handlowym – Niemcami Polska miała saldo dodatnie. Deficyt obrotów handlowych nie bierze się z niczego. On się bierze z zapotrzebowania gospodarki związanego z rozwojem, z zapotrzebowaniem polskich firm na nowe technologie i urządzenia, które są niedostępne na terenie kraju. Według moich danych 80% naszego importu to jest import zaopatrzeniowy i inwestycyjny. Nie ulega wątpliwości, że na ten deficyt złożyło się również zapotrzebowanie wygłodzonych konsumentów, którzy 74 po latach niesłusznego systemu chętnie wydawali pieniądze. Ale jednak ten import inwestycyjny zdecydowanie przeważa. Poza tym jeśli popatrzeć na strukturę importu i eksport, to też należy zauważyć, że eksportujemy produkty pracochłonne a importujemy produkty kapitałochłonne. Ta struktura nie daje powodów do aż tak wielkiej troski. Zatem nie jestem pewna czy nie przywiązuje się zbyt wielkiej wagi do deficytu obrotów bieżących jako źródła bezrobocia. Gdyby tak było to największe bezrobocie powinniśmy mieć w USA, gdzie w roku 2000 deficyt handlowy wyniósł 436 miliardów 469 mln. dolarów. Zatem przeliczanie obrotu handlowego na liczbę miejsc pracy jest ryzykowne, bo nasuwa rozwiązania bardzo proste a takich nie ma. Państwo proponują bardzo istotne propozycje. Wysuwane były stwierdzenia, że w ostatnich latach przedsiębiorstwa upadają i to powoduje wzrost bezrobocia. Tymczasem wzrost bezrobocia wiąże się również z niesamowitym wzrostem wydajności pracy. Proszę zwrócić uwagę, że w ostatnich latach bezrobocie wzrosło o ok. 3 mln. osób a PKB słabo, ale stale rośnie. Proszę zwrócić uwagę, że wśród upadających firm są te, które byłyby niekonkurencyjne na jednolitym rynku europejskim. To są drobne firmy z początku lat 90-tych, które zarobione pieniądze przeznaczały na konsumpcję a nie na inwestycje. Sądzę, że polityka pieniężna wiele nie pomoże. Państwo powołujecie się na teorie Keynesowskie proponując zachęcanie do inwestowania za pomocą obniżania stopy procentowej. Tymczasem sam Keynes określa to jako metodę popychania sznurka, czyli mającą taką samą skuteczność, jak przywołana przez niego czynność. Podobnie ma się relacja: kurs walutowy a zapotrzebowanie na pracę i ciągle kojarzący się deficyt obrotów bieżących. W ostatnim czasie mamy do czynienia z aprecjacją waluty a jednocześnie bardzo istotnie zmniejszał się deficyt obrotów bieżących, po prostu eksport rósł szybciej niż import. We wszystkich znanych przypadkach krajów niskorozwiniętych związanych z Unią w okresach okołoakcesyjnych z reguły rósł tym więcej im bardziej rynek krajowy był chroniony, co dotyczyło w szczególności Hiszpanii, która wynegocjowała niezwykle korzystny układ stowarzyszeniowy, co spowodowało utratę konkurencyjności. Podkreślam zatem jeszcze raz, że nie ma prostych rozwiązań. Odwołuję się do wypowiedzi przedmówcy, który przywołał anegdotę o barkach. To nie jest takie proste. W istocie niskie ceny za kurs barek były spowodowane nie stosowaniem standardów socjalnych. Zatem można konkurować ceną, tylko nie zawsze prowadzi to do oczekiwanych efektów. Gdyby cena była rzeczywiście najważniejsza i wtedy dewaluacja złotówki byłaby niezbędna to wszystkie firmy budowałyby swoje zakłady 75 w Polsce, gdzie koszty pracy są zdecydowanie niższe a nie np. we Francji. Więc to nie jest tylko kwestia ceny. Mówię ciągle co nie przyniesie nam poprawy, a co może ją przynieść? Finanse publiczne to jest ta droga którą Irlandia mocno odczuła w okresie poakcesyjnym. Finanse publiczne, które w Polsce pochłaniają co drugą złotówkę. Te środki gdzieś ulatują i nie przyczyniają się do poprawy sytuacji na rynku pracy. Więc sprawa kierowania finansami publicznymi. Pan profesor Kabaj chciał przestraszyć nas sytuacją na Śląsku. Dobrze by było policzyć ile środków publicznych zostało skierowane do tego sektora górniczego. Być może są to rozważania teoretyka patrzącego z boku, ale pieniądze ulokowane w rozbudowę infrastruktury, czyli popyt Państwa w budownictwo mieszkaniowe, a nie w ochronę starych miejsc pracy mogłyby przynieść zwiększenie zapotrzebowania na pracę. Sądzę, że klucz do rozwiązania problemu tkwi w finansach publicznych. Prof. dr hab. Andrzej Sopoćko Chciałem sprostować 50%. Relacja dochodów budżetowych tzn. podatkowych oraz dochodów mających charakter innych obciążeń publicznych mianowicie ubezpieczenia, składki itd. w 2001 roku wynosi 36% i jest niższa od każdego z krajów UE. Prof. dr hab. Andrzej Janicki Chciałbym na gorąco skomentować wypowiedź Pani Profesor o tym, że nie ma prostych rozwiązań w sytuacjach wielkiej złożoności. Tak, jest to pewnym problemem, ale zarówno teoria jak i dobra praktyka wskazują na konieczność wyodrębniania w nich wiodących trendów i efektywnych dominant, które jednak rozwiązują ten problem, a co ważniejsze prowadzi do określenia zasad spójności postępowania tych wszystkich czynników sprawczych odpowiedzialnych za zmianę sytuacji. Z wielką przyjemnością i uznaniem podkreślam tę cenną cechę referatu Profesora Kabaja, że właśnie polityka zatrudnieniowa, jeśli jest rozumiana jako mechanizm przenikający wszystkie czynniki sprawcze zarówno po stronie Rządowej jak i samorządowej i obywatelskiej pozarządowej mogą spowodować dopełnienie zasady spójności, aby potraktować bardzo poważnie właśnie takie przyjęcie problematyki tworzenia miejsc pracy jako działania uspójniającego w tej złożoności wszystkich działań. Odniosę się do teraz do wykresu 21. Oczywiście konieczne są inwestycje i ograniczenia importu. Ale czy nie byłoby właściwym gdyby Pan Profesor zechciał 76 uwzględnić wśród swoich mierników również taki element jak średni koszt transakcji zawieranych na rynkach lokalnych, regionalnych i globalnych w układzie otwartej konkurencji. Proszę zauważyć, że właśnie paradygmat nowej gospodarki wymusza zupełnie inne potraktowanie kosztów transakcji i działań obniżających ów średni koszt transakcji w bieżących operacjach, zwłaszcza tych dokonywanych w ciągu jednego dnia bankowego na rynkach globalnych. Mówię tu o globalnym rynku elektronicznym w kontekście ogromnej luki jaką jest brak polskiego rynku elektronicznego jako innowacyjnego rynku lokalnego a zarazem regionalnego dla krajów nas otaczających. Jakkolwiek w wielu aspektach tworzenia takiego rynku mieliśmy poważne wyprzedzenie koncepcyjne i implementacyjne to niestety nieprzyjęci poważnie pod rozwagę przez rządowe czynniki składanych im propozycji spowodowało, że zaczęliśmy przegrywać kompetencyjnie np. z Czechami. Pragnę zwrócić uwagę na potrzebę takiego nowego miernika w rozważaniach o efektywnościach ekonomicznych i włączenia takiego instrumentu do instrumentarium nam przedstawionego. Chciałem jeszcze poddać pod rozwagę znaczenie innego ważnego, a brakującego nam instrumentarium. Mianowicie mówiąc o wszystkim co związane z podażą pieniądza w takiej czy innej strukturze jakiej dorobiliśmy się w polskim systemie bankowym, powinniśmy uświadamiać, że w transakcjach kompensacyjnych mamy mieć pożyczki, co znakomicie zmieniałoby koszt pieniądza, a per saldo liczy się przecież w warunkach konkurencji koszt dostępnego pieniądza. Nadal nie mamy w naszej gospodarce tak ważnego instrumentu jakim jest rodzimy kapitał wysokiego ryzyka o narodowym charakterze z misją rozwojową polskiej gospodarki, co da się wykazać. W tym stanie rzeczy jest nieodzownym spowodowanie silnego bodźca, który byłby rzeczywistą zmianą strategii gospodarczej z horyzontem krótkoterminowym, co nie musi być na zawsze. To może być działaniem z określonym czasem, z mieszczącym się w zewnętrznych ograniczeniach czasowych wymuszonych trendami integracyjnymi. Można by o tym mówić bardzo szczegółowo. Pozostanę tu jednak przy nakreśleniu myśli przewodniej a resztę po konsultacjach, które zostały zresztą już pouzgadniane, postaram się przedstawić Radzie na piśmie. 77 Prof. dr hab. Tadeusz Kowalik Bardzo się broniłem przed członkostwem w tej Radzie dlatego, że uważałem iż Rada tego typu, ma jeszcze mniejsze możliwości oddziaływania pośredniego poprzez opinię publiczną niż Rada Strategii Społeczno-Gospodarczej do której należę. Sama intelektualna dyskusja mniej mnie interesowała ze względu na wielość ośrodków. Zgodziłem się m.in. dlatego, że Minister Pietrewicz obiecał, że problematyka bezrobocia, która jest mi bardzo bliska, będzie należała do czołowych tematów. Jestem coraz mniej ekonomistą. Dlatego, że właściwie nie ma w tej chwili ekipy rządowej, która oczekuje na radykalny, adekwatny do klęski bezrobocia program. Nikt nie zaprzeczy, że aktywne formy walki, wyglądają raczej na zabawę. To jest opublikowane w Trybunie, która uchodzi za rządową gazetę i nikt z Rządu nie zaprzeczył, że dotychczasowa walka z bezrobociem jest bardziej zabawą małymi kroczkami niż rzeczywistym zmierzeniem się z problemem. Jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji do tej z końcówki lat osiemdziesiątych. Wtedy w każdym kiosku można było za dwa złote kupić całkiem sensowny program Profesora Zdzisława Sadowskiego. Ale gdzie są te siły społeczne, gdzie jest ta egzekutywa, która mogłaby to zrobić. Wszyscy wiedzą, ale jesteśmy przyzwyczajeni do profesjonalizmu, a to oznacza wtłoczenie w klatkę i nie wychylanie się. Czy ekonomiści ponoszą współwinę za to co się dzieje w kraju. Uważam, że tak. Tak długo, jak nie przyjmiemy do wiadomości, że zwłaszcza w takim kraju jak Polska, przy tak ogromnych zasobach siły roboczej istnieją dwa ważne regulatory i alokatory, a nie tylko rynek. Tak długo, jak długo nie będziemy analizowali państwa jako regulatora i mechanizmu alokacji, który przecież jest inny niż rynkowy, często sprzeczny, tak długo władzom będziemy podpowiadali bardzo jednostronne kroki. Jestem entuzjastą Profesora Kabaja. Wszyscy znają dobrze Jego poglądy. Więc nie z tego punktu widzenia, ta dyskusja ma charakter historyczny. Ona ma charakter historyczny dlatego, że bardziej powinna interesować historyków niż praktyków, bo praktycznego znaczenia ona nie będzie miała. Jeśli chodzi o dwie części tekstu Profesora Kabaja. Widzę dużą rozbieżność między niesłychanie dojrzałą i wnikliwą analizą i między tą częścią pragmatyczną. Polega to na tym, że gdyby założyć, że ten program odpowiada dewizie Olafa Palmego to musiałaby się tu znaleźć część opisująca sekwencje poczynań w sprawie programu, etapów i kto miałbyby to robić i w jaki sposób - tego tu nie znajdujemy. Po drugie nie jest jasne, co Profesor Kabaj rozumie przez popyt i jego znaczenie. Popyt w codziennym użyciu jest używany jako 78 bieżąca nadwyżka popytu nad wzrostem produkcyjności. Czy Pan Prof. Kabaj rozumie w sensie Artura Okuna lukę popytową i zatrudnieniową i wtedy mógłby zatytułować tę część w której mówi, że gdybyśmy dorównali współczynnikiem aktywności zawodowej tym krajom to o ile wzrósłby PKB. Także wtedy, kiedy mówi o rozbieżności między płacą, która osiągnęła poziom mniej więcej 1989 roku w realnych terminach, a przyrostem dochodu narodowego i wydajnością. Czy to jest luka popytowa? Wtedy narzędzia dla których obliczamy nasz program wyglądają inaczej. Ktoś poruszył, że Profesor Kabaj pominął analizę niewykorzystanego aparatu produkcyjnego. W innych jego pracach o tym się mówi, ale jest dość zaskakujące, że w tym przypadku uznał za możliwe pominięcie tego, że jest darmowy obiad. Niepokoiło mnie, gdy Profesor mówił o polityce monetarnej w USA o wrażliwości na te obie rzeczy itd. Ale przecież oba wielkie cykle produkcyjne – Reganowski i Clintonowski, dokonały się w przewrotny czasem keynesowski sposób za pomocą ogromnego długu publicznego. Postulowałbym by Pan Profesor Kabaj poszedł dalej, by jego część terapeutyczna odpowiadała radykalizmem części diagnostycznej. Prof. dr hab. Jerzy Żyżyński Praca Pana Profesora Kabaja jest bardzo wartościowa zarówno w warstwie diagnostycznej, jak i tam, gdzie proponuje podjęcie określonych działań w kierunku ograniczenia zjawiska bezrobocia. Cenne jest ukazanie problemu funkcjonujących u nas w tej kwestii mitów. Można by wręcz powiedzieć, że jest naszą tragedią narodową funkcjonowanie pewnych mitów, które są lansowane w interesie określonych grup. Pan profesor zwraca uwagę na trzy mity: pierwszy mit, że praca przestaje być potrzebna, że rozwój gospodarczy prowadzi „społeczeństwa jednej piątej”, że wystarczy, aby pracowało 20% zdolnych do pracy, a bez pracy pozostanie 80%. Drugi mit, że pojęcie pełnego zatrudnienia jest mitem, powinno być wyrzucone z podręczników. I trzeci mit, że niskie wykorzystanie zasobów pracy jest powrotem do normalności gospodarki rynkowej, a obecne bezrobocie jest dziedzictwem PRL-u. Można jeszcze dodać mit głoszący, że mamy w Polsce wysokie podatki, a jak je obniżymy, a zwłaszcza wprowadzimy podatek liniowy – który sam w sobie jest wielkim mitem - to gospodarka ruszy z kopyta, oraz mit deregulacji rynku pracy, że jak zlikwiduje się ograniczenia jakie stawia kodeks pracy, to pracodawcy zaczną tworzyć miejsca pracy. 79 Mity te są zwykle formułowane przez albo ludzi niewykształconych ekonomicznie, albo nie rozumiejących ekonomii, albo działających w interesie pewnych grup – kiepskie wykształcenie i cyniczne działanie na rzecz wąskich grup interesu - to jest plaga rozprzestrzeniona w środkach masowego przekazu. Warto tu dodać, że bezrobocie, jako liczba ludzi nie mających zatrudnienia, a zdolnych i chętnych do pracy, jest zawsze efektem nie tylko stanu ekonomii, ale też rozwiązań organizacyjnych i prawnych. Tę samą ilość pracy, jaka jest do wykonania, może bowiem wykonywać różna liczba ludzi, zależnie od tego jaki jest normatywny czas pracy. Jeśli jest to 12 godzin, to można zatrudnić mniej ludzi niż zatrudniłoby się, gdyby normą było 8 godzin. A jeszcze więcej ludzi znalazłoby zatrudnienie, gdyby normą było 6 czy cztery godziny. Jeśli ze względów technicznych, postępu technnologicznego, znaczną część pracy wykonają maszyny, automaty, to do wykonania tej pracy, którą musi wykonywać człowiek, można zatrudnić 20% lub 80%, albo nawet 95% zdolnych do pracy. W tym momencie bezrobocie jest rezultatem i problemem rozwiązań organizacyjnych i prawnych. Ważne jest zatem, by zdawać sobie sprawę z tego, że zwiększanie wydajności pracy pojedynczego pracownika przez wymuszanie obowiązku pracy ponad pewne normy, tym samym redukowanie zatrudnienia na siłę, jest szkodliwe i społecznie, i ekonomicznie. Normy czasu pracy są ważne dla zdrowia człowieka, jego życia rodzinnego, także wydajności pracy, a zmniejszanie normatywnego czasu pracy trzeba traktować jako naturalny efekt postępu. Tymczasem u nas ukuto pogląd, że kapitalizm i wolny rynek mają oznaczać, że pracodawca ma mieć wolną rękę, państwo ma deregulować, znosić ograniczenia, pracodawca może zmuszać pracownika do pracy 10 i 12 godzin – tak się przecież dzieje w wielu miejscach. Oczywiście jest to nieporozumienie. Na tym właśnie powinna polegać rola państwa, że poprzez ustalanie pewnych norm ma stwarzać warunki dla kształtowania się korzystnych struktur. Ograniczenie pracodawcy możliwości zatrudniania pracowników niezgodnie z normami, zmusiłoby go do przyjęcia do pracy większej liczby ludzi, zmniejszyłoby bezrobocie. Oczywiście wypracowany dochód byłby dzielony między większą liczbę ludzi, mogłoby to oznaczać, że przeciętna płaca byłaby mniejsza – ale taki system byłby i społecznie, i ekonomicznie zdrowszy. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że obserwowane ostatnio tendencje zmian kodeksu pracy, deregulacji, jakoby na rzecz zmniejszenia bezrobocia, są błędem, 80 obiecany efekt w postaci zwiększenia zatrudnienia – mitem. Wszystkie te działania to wynik słabości intelektualnej elit politycznych, tego, że mamy polityków, którzy nie potrafią merytorycznie przeciwstawić się niekompetentnym przedstawicielom pracodawców. Następny rozsiewany przez nich mit to mit rzekomo wysokich kosztów pracy w Polsce i mit rzekomo wysokich podatków. Profesor Kabaj też zwraca na nie uwagę i słusznie je krytykuje. Ani koszty pracy, ani podatki nie są w Polsce szczególnie wysokie – w każdym razie dla pracodawców. Podatki są wysokie dla przeciętnego człowieka, zwłaszcza podatki narzucone na ceny – powodują zmniejszenie realnych dochodów, realnego popytu, zatem uderzają w koniunkturę. Do tej krytyki mitu wysokich podatków i kosztów pracy warto dodać jeszcze jeden wątek. Zapomina się, że podatki i inne koszty to zawsze czyjeś dochody. Zmniejszanie podatków powoduje spadek transferowanych dochodów – przecież jedną z podstawowych funkcji podatków jest właśnie transfer dochodów – nadwyżek dochodów od bogatych do innych, tym którym państwo daje zatrudnienie bezpośrednio, jako swym pracownikom, lub pośrednio - poprzez zamówienia rządowe. Spadek tych dochodów to spadek popytu, zatem uderzenie w koniunkturę i osłabienie tempa wzrostu. Właśnie dlatego obniżanie podatków bogatym, jeśli łączy się z obniżaniem wydatków budżetowych, nie daje wzrostu i tworzenia miejsc pracy – powoduje spadek efektywnego popytu. Z pewnym uproszczeniem można powiedzieć, że dla rozwoju gospodarczego nie jest ważne, jakie podatki płacą bogaci, miedzy innymi przedsiębiorcy: ważne jest, jakie podatki płacą ich klienci, bo to decyduje o ich sile nabywczej, popycie. Przedsiębiorcy dla prowadzenia interesów nie muszą mieć własnych pieniędzy, mogą i powinni pożyczać pieniądze – między innymi od swych klientów, którzy dysponują nadwyżką dochodów nad wydatkami i oszczędzają. Taka jest jak wiadomo logika zdrowych systemów ekonomicznych, że pożyczkodawcami netto są gospodarstwa domowe – pracownicy, klasa średnia, a pożyczkobiorcami netto – przedsiębiorstwa. Podobny efekt jak obniżanie podatków bogatym daje gremialne redukowanie kosztów pracy. Gdyby zmniejszanie kosztów pracy prowadziło do zwiększania środków przeznaczanych na inwestycje, dawało zatem zatrudnienie w sektorach produkujących dobra inwestycyjne, to nie byłoby źle, ale redukcja dochodów prowadzi bezpośrednio do zmniejszania popytu, a przy braku popytu, braku koniunktury, nie ma motywacji do inwestowania. Sprzyja tym niekorzystnym 81 efektom błędna polityka pieniężna, prowadzona przez zespół, delikatnie mówiąc, słabo fachowy. Trzeba też dodać, że mądrze skonstruowany system podatkowy, mobilizujący poprzez ulgi do inwestowania sprzyjałby koniunkturze, ale u nas tendencje do likwidacji ulg albo złego ich konstruowania, powodują, że ten efekt nie może być osiągnięty. O tych związkach między popytem a inwestycjami pisze zresztą też profesor Kabaj. To wszak elementarz ekonomiczny, którego nie znają politycy, ale i niestety niektórzy profesorowie ekonomii, którzy za bardzo zaangażowali się w politykę i kierują się ideologią lub interesami określonych grup. Zatem, jeśli mamy myśleć o zmniejszaniu bezrobocia, to musimy analizować mechanizmy gospodarcze, które prowadzą do określonych przepływów pieniężnych w gospodarce. Powinno się stworzyć takie warunki, by sprawnie realizowane były przepływy generujące zarówno popyt, jak i inwestycje. A mechanizmy tworzące między nimi właściwe proporcje znajdują się w spójnie prowadzonej i logicznie skonstruowanej polityce fiskalnej i pieniężnej. Prof. dr hab. Andrzej Sopoćko Pozwolę sobie zasugerować jedną rzecz do rozważenia. Wydaje się, że wystąpiły raczej niekorzystne z punktu widzenia dyskutowanej problematyki zmiany struktury popytu. W naszej sytuacji geograficznej w sytuacji zintegrowania z rynkami międzynarodowymi jest taki popyt, który rozwija produkcję krajową i który kieruje się na import. Przede wszystkim zaszło bardzo głębokie – 40 % osłabienie w relatywnych wskaźnikach popytu wśród ludności wiejskiej. Po drugie, miało miejsce bardzo znaczące przesunięcie dochodów do grup najwyższych tzn. w trzeciej grupie dochodowego, w takim razie wskazuje koncentrację. Jest realtywnie więcej osób zarabiajacych dużo, konsumujących zakładowe fundusze płac. Jest to więc czynnik, który zadziałał anty-zatrudnieniowo. Co więc można zrobić: czy stosować narzędzia polityki fiskalnej, czy stosować inne rozwiązania, które ukształtują strukturę popytu bardziej w efekcie pro-zatrudnieniowym. 82 Andrzej Zdebski – Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej Uważam za swój obowiązek odnieść się do pewnej praktyki. Z wielką uwagą słucham tego rodzaju dyskusji. Jestem prawnikiem, zajmowałem się zarządzaniem i zawsze ekspertyzy służyły jakiemuś celowi, pozwalały wyciągać właściwe wnioski i później w praktyce zmieniać rzeczywistość. W zasadzie po raz pierwszy spotkałem się z takim obszarem, gdzie ekspertyzy i to co mówią eksperci jest rozbieżne. Nawet dzisiejsza dyskusja pokazuje, że nie ma jednej recepty, nie ma jednej metody. Na pewno zmiana czynników makroekonomicznych będzie miała kluczowe znaczenie dla tworzenia miejsc pracy. Reszta jest pewną pochodną zależną od tego, jak będzie się zachowywała makroekonomia. Jako prawnik wyciągnąłem wniosek następujący. Pan Profesor Kabaj napisał, że na mechanizm tworzenia i likwidacji miejsc pracy lub mechanizm zatrudnienia składają się wszystkie czynniki, które sprzyjają, przyciągają za sobą przez gospodarkę lub ich odpychanie. Mechanizm może prowadzić do wzrostu zatrudnienia lub jego spadku w zależności od układu czynników przyciągających i odpychających. Mając taką konstatację dość trudno jest się poruszać w ściśle zdefiniowanym kierunku i myślę, że to jest właśnie ta trudność jasnego przesłania. Również chciałem się odnieść do tych przekaźników. Pan Profesor powiedział co właściwie będziemy robić by wzrastało zatrudnienie, bo to jest cel nadrzędny. Mówiąc o praktyce Pan Profesor powiedział o bawieniu się polityków, jeśli chodzi o aktywne zwalczanie bezrobocia. Nie znam kraju, gdzie łagodzenie skutków utraty miejsc pracy a więc zwiększania się bezrobocia nie opierało się na wydawaniu ogromnych sum z budżetu Państwa. Chcę przypomnieć, że na aktywne zwalczanie bezrobocia kraje UE wydają 1,5 – 4 % PKB. W liczbach bezwzględnych to są zupełnie inne sumy. Wydamy w tym roku ok. 400 mln EURO na tzw. aktywne formy zwalczania bezrobocia. Brytyjczycy, którzy próbują uczyć nas, jak zarządzać rynkiem pracy na program, który jest odpowiednikiem naszej „ Pierwszej Pracy” wydali w latach 19982000 3,5 mld funtów. Gdybym dysponował takimi środkami łagodzenia skutków bezrobocia zapewne efekty byłyby poważne. Nie da się mówić o efektywnej polityce łagodzenia skutków bezrobocia bez użycia niezbędnych środków. Podkreślam, że są to środki doraźne. Wszystkie państwa takie środki stosują i mam nadzieję, że Pan Profesor Sopoćko będąc ministrem finansów będzie sprzyjał, ażeby w latach następnych aktywne formy zwalczania bezrobocia były efektywne. 83 Prof. dr hab. Mieczysław Kabaj Chciałbym przychylić się do koncepcji, że polityka rynku pracy niezależnie od tego jakimi środkami dysponuje zawsze ma charakter komplementarny w stosunku do dobrej lub złej polityki makroekonomicznej. Pan Minister ma rację, UE wydaje 250 mld dolarów rocznie na programy rynku pracy, tj. średnio biorąc 15 tys. dolarów na bezrobotnego. Na aktywne programy UE wydaje 4.600 na jednego bezrobotnego. Polska wydaje 70-80 USD na bezrobotnego. Relacja dochodów narodowych czy produktów krajowych w Polsce i w UE jest 1: 3, a wydatki na aktywne programy jak 1:60 tys. Szwedzi powiadają, że masowe bezrobocie jest zbyt drogim luksusem, aby ich było ją na to stać. Bezrobocie jest kosztowne i wymaga bardzo dużych wydatków. Cały problem polega na tym, aby ograniczyć bezrobocie i te wydatki trzeba tworzyć miejsca pracy. Chciałem odnieść się do kilku spraw, które dotyczą przyszłości, o których mówił prof. Rychlewski. Rzeczywiście parę kwestii pominąłem. Napisałem bowiem inną pracę na temat tego, co się będzie działo w okresie szoku integracyjnego. Wchodzimy do UE, otwiera się wielki rynek 480 mln konsumentów. Dzisiaj UE liczy 375 mln. To są szanse i zagrożenia. Szanse polegają na tym, że polscy przedsiębiorcy mogą operować na rynku liczącym 480 mln konsumentów. Jaką przewagę mają polscy przedsiębiorcy? Nasze koszty pracy są pięciokrotnie niższe niż w krajach UE. Jeżeli Czesi i inne kraje mają trochę niższe koszty pracy, to trzeba zadać sobie pytanie, czy produktywność w tych krajach jest wyższa czy niższa. Nie można mówić o kosztach pracy bez kontekstu produktywności. Od 1995 r. w UE przygotowano całą strategię ekspansji na rynki Centralnej i Wschodniej Europy. Deficyt handlowy wszystkich 10 krajów z UE wynosi 24 mld USD. UE zwiększyła w tym czasie zatrudnienie o prawie 10 mln osób, podczas gdy w poprzednim dziesięcioleciu był spadek zatrudnienia. Problem polega na tym, że tam pracują wielkie zespoły badające w jakich dziedzinach i w jaki sposób poprawić konkurencyjność firm. Z tego punktu widzenia, swoboda przepływu towarów i usług jest wielką szansą, ale jest też wielkim zagrożeniem. Są oficjalne prognozy Komisji Europejskiej, ale nie opublikowane, które mówią, że deficyt 100 krajów wchodzących do UE, może się podwoić po wejściu do UE. Polska prognoza zawarta w dokumencie „Przedsiębiorczość-rozwój-praca” zakłada także wzrost deficytu w obrotach towarowych do 2005 r., czyli dalsze wypychanie krajowej produkcji. Mało tego zakłada także bardzo mocną aprecjację złotego w stosunku do dolara czy euro. Mówię o realnym deficycie, który może się podwoić w najbliższym 84 czasie. Jeżeli się podwoi penetracja importowa będzie bardzo wysoka. Dlaczego nie proponuję zwiększenia deficytu budżetowego (sugestia Prof. Kowalika), bo deficyt wynosi 40 mld zł, a zadłużenie państwa wewnętrzna wynosi 216 mld zł, a zagraniczne 115 mld zł., czyli nasze państwo jest zadłużone na 331 mld zł. Obawiam się wzostu deficytu, bo widzę alternatywne możliwości ekspansji. Trzeba w Polsce opracować wielki program poprawy produktywności polskich przedsiębiorstw, odbudować Polskie Centrum Produktywności, zlikwidowane przed paru laty.. Jeżeli chodzi o działania o których mówiła prof. Kotwicz. Głównym problemem polskich przedsiębiorstw jest to, że one nie mają dostępu do kapitału, do inwestycji, do szans inwestowania, że inwestycje są bardzo drogie. Powstaje pytanie czy coś się zmieni w przyszłości? Im wyższy deficyt, tym banki mają większą szansę, żeby lokować swoje rezerwy finansowe w papiery wartościowe Skarbu Państwa. Wobec tego oprocentowanie jest wysokie i banki nie są zainteresowane, żeby pożyczać pieniądze MŚP. Z tego punku widzenia mam dwie propozycje. Nie wiem na jakiej podstawie Bank Centralny emituje bony pieniężne i sprzedaje bankom komercyjnym. Gdyby ten dopływ zamknąć dla banków to musiałyby one inaczej traktować realną gospodarkę tzn. przedsiębiorstwa, zarówno z punktu widzenia stopy procentowej jak i dostępności do kredytu. Nie ma żadnych podstaw żeby to funkcjonowało. Ten kapitał nie pracuje. Druga propozycja jest taka. Trzeba szybciej uruchomić komplementarny system zasilania przedsiębiorstw w środki. Pan prof. Lipiński o tym mówił. Trzeba uruchomić na wielką skalę fundusze poręczeń kredytowych i pożyczek - powiatowe, regionalne, gminne. Te fundusze mogą być w pewnym stopniu finansowane przez samorządy, ale głównie mogą być finansowane przez banki na tym terenie, które są zainteresowane ograniczeniem ryzyka złych kredytów. Muszą powstać komplementarne metody finansowania działalności MŚP. Proponuję, aby z rezerwy dewizowej w Polsce wyłączyć 10%, nie zamieniać tego na złote tylko stworzyć fundusz modernizacji przedsiębiorstw czy postępu technicznego dla MŚP tzn. byłoby to 2,5 mld dolarów. Z tego mogłyby korzystać MŚP kupując maszyny, urządzenia, modernizując swój poziom techniczny, bo to jest element konkurencyjności. Polskie biedne firmy będą przegrywać na wielkim, otwartym rynku. Gdyby to zrobiono efekty mielibyśmy tego ogromne. Te pieniądze leżą na kontach, oprocentowanie wynosi prawdopodobnie 2,5%. To jest praktycznie martwy kapitał. Gdyby gospodarował tym funduszem BGK, który nie jest tak 85 komercyjnie nastawiony, mogłoby to przyczynić się do powstania nowych miejsc pracy. Ostatnia uwaga dotyczy importu bezrobocia. Czy to jest milion czy półtora miliona, czy to jest więcej, jak mówi prof. Rychlewski. Próbowałem obliczyć efekty mnożnikowe, to co importujemy nie daje efektów mnożnikowych, to co produkujemy daje. Jeżeli Minister Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej przeznacza 1 mld zł. aby stworzyć 100 tys. czasowych miejsc pracy to dlaczego nie chcemy obniżyć importu substytucyjnego o 1/3 co stanowi równowartość ok. 400-500 tysięcy miejsc pracy. Trzeba się zastanowić dlaczego takie proste towary sprowadzamy z zagranicy, jakie są mechanizmy, które do tego prowadzą. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak stworzyć 2 mln nowych miejsc pracy do roku 2010, bo jeżeli tego nie zrobimy to spowoduje wielkie straty ekonomiczne, ale przede wszystkim pociągnie wielką marginalizację społeczną w Polsce, która już istnieje, a na większą skalę jest bardzo niebezpieczna. 86