pełna treść artykułu - Katedra Gospodarki Regionalnej i Środowiska
Transkrypt
pełna treść artykułu - Katedra Gospodarki Regionalnej i Środowiska
16 29 lutego 2008 r. STUDENCI GO PRZEKLINAJĄ I... KOCHAJĄ SPOSÓB NA „DZIADKA” – Przychodzę ja raz na egzamin, a tu wszystkie dziewczyny w białych bluzkach i granatowych spódniczkach. Myślałem, że to Boże Ciało! – opowiada dr Ryszard Gładysz z Katedry Gospodarki Regionalnej i Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego. A to nie było Boże Ciało, tylko desperacka próba zjednania sobie przychylności wykładowcy, u którego do jednego zaliczenia podchodzi się nawet kilkanaście razy! gdy ich dziecko również zostaje studentem tej uczelni. Żacy dr. Gładysza przeklinają, ale i kochają, jak żadnego innego wykładowcę, zwąc go pieszczotliwie „Dziadkiem”. szem straszą swe dzieci matki, które przed laty studiowały na Uniwersytecie Łódzkim, MAŁGORZATA TRZUSKOWSKA FOT. ŁUKASZ KASPRZAK S tudentki zasłyszały gdzieś, że „Gładysz lubi, jak się jest na galowo”. O dr. Gładyszu krążą legendy. Podobno pyta, ile guzików z czterema dziurkami, a ile z dwiema, produkuje się rocznie w Polsce. Dr. Głady- W gablocie dr. Gładysza ciekawych pomysłów na samą Lotaryngię jest pięć. (Lotaryngia, to w rzeczywistości kraina w północno–wschodniej Francji – red.). REKLAMA GABLOTA PEŁNA „MĄDROŚCI” – Generalnie na nich nie wyzywam – mówi sam sprawca udręki studentów. – Nie umie, to nic do indeksu nie wpisuję, niech się jeszcze nauczy. No i myślenia wymagam. Jak polska krowa daje średnio 4 300 litrów mleka rocznie, to niech mi nie opowiada, że 80 tys. litrów, bo pomylić się można, ale nie prawie dwudziestokrotnie! Rekordy popularności bije gablota przed pokojem dr. Gładysza, gdzie wykładow- UMYŚLI COŚ SOBIE I – KAPLICA Gdy przychodzi sesja, pod pokój dr Ryszarda Gładysza na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym UŁ ciągną pielgrzymki. – To jest komedia – mówi studentka gospodarki przestrzennej. – Taką geografię gospodarczą przychodzi się zaliczać 8 – 10, nawet 15 razy. A pan doktor stwierdza: „No i co się denerwuje? Przecież się nauczy, przyjdzie i zda! A teraz ma tu 2 zł, niech mi kupi gazetę”. – Miałem trzy kartki notatek do przyswojenia i zdawałem pięć razy – opowiada Maciek Kałamucki, również z gospodarki przestrzennej. – Bo nie można np. nie wiedzieć, jaki produkt krajowy brutto przypada na Etiopczyka! – Dr Gładysz ma swoje ulubione ciekawostki – dodaje Grzegorz Ławski, kolega Maćka. – Np. z czego słynie Madagaskar. Ano z tego, że tam wydano pierwszy znaczek pocztowy. COŚ PAN, HYDRAULIK? Walka o zaliczenie czy zdanie egzaminu to bój o dziesiętne i setne punktu. Wszystkie pytania na egzaminie mogą bowiem być w sumie warte na przykład 3 punkty. – No i brakuje 0,01 albo 0,02 punktu, a człowiek od nowa ma zalicze- – Studentka uznała, że to Afryka – mówi dr Ryszard Gładysz, pokazując w gablocie pełnej studenckich „mądrości” mapkę z Ameryką Południową (podczas kolokwium student miał zaznaczyć uprawy trzciny cukrowej na przedstawionym kontynencie). – A że brakowało jej Madagaskaru u afrykańskich wybrzeży, to sobie go dorysowała. ca wywiesza co ciekawsze informacje wyczytane podczas sprawdzania prac, taki „humor ze studenckich wypocin”. – O, to jest świetne – mówi pokazując cytat z pracy egzaminacyjnej, z którego dowiadujemy się, że bydło, hodowane w Afryce w pasie... prerii – „Dziadek” jest taki! – Grzegorz Ławski i Maciek Kałamucki pokazują jaki, ich zdaniem, jest dr Ryszard Gładysz. – Umyśli sobie – mówią studenci. – że jakaś dziura w Afryce jest fajna. Jak się do tego przyczepi, to kaplica. Wszystko trzeba notować, najmniejszą głupotę, bo potem o taki detal może zapytać. To jedyny sposób na Gładysza. sprawdzić, czy któraś z ich „mądrości” zawisła w gablocie. i bardzo cenione przez ludność, dokarmiane jest przez kobiety – piersią. Jak donosi autor tych rewelacji, zaniedbywane są przez to tamtejsze dzieci... Po egzaminie czy kolokwium studenci przychodzą nie u naszego „Dziadka” na głowie – jęczą studenci. Wszystkie strapienia wybaczają jednak ulubionemu doktorowi. Jak twierdzą, jest to człowiek wprost uroczy, zajęcia prowadzi ciekawie jak mało kto, a do tego konie można z nim kraść... Sposobu na Gładysza każdy jednak szuka. Sam wykładowca wspomina studenta, który przyszedł na egzamin w kombinezonie („Myślałem, że hydraulik. – Coś pan rury przyszedł wymieniać? – pytam”), bo mu tzw. życzliwi koledzy wmówili, że „Gładysz lubi, jak się jest na sportowo”. – Przychodził też zaliczać niezwykle sympatyczny student w pięknym aksamitnym garniturze – opowiada wykładowca. – Postępów nie czynił jednak żadnych. Po szóstym razie pomyślałem sobie, że jeśli jeszcze raz przyjdzie w tym garniturze – wpiszę zaliczenie. Przyszedł w innym. Zapytany, czemu, wyznał, że tamten, szczególnie odświętny, specjalnie pożyczał od kolegi. Kolega wyjechał na wesele... Doktora tak wzruszyła ta opowieść, że poprosił o indeks. Zaliczył młodzieńcowi egzamin, choć postępów student nie czynił żadnych... •