„Wenus w futrze”, czyli Polańskiego GRY z widzem ciąg
Transkrypt
„Wenus w futrze”, czyli Polańskiego GRY z widzem ciąg
Katowice, 8 października 2013 Co? 4. edycja Międzynarodowego Festiwalu Producentów Filmowych REGIOFUN WENUS W FUTRZE Kiedy? 22-27 października 2013 r. Gdzie? Kino Kosmos | Kinoteatr Rialto | Kino Światowid > Katowice „Wenus w futrze”, czyli Polańskiego GRY z widzem ciąg dalszy /i znakomity…/ Roman – męskie imię własne, ale także roman – czyli powieść…kiedy w 1984 roku wybitny reżyser /i jedna z największych osobowości w kinie współczesnym/ wydawał swoją autobiografię zatytułował ją „Roman by Polanski”. Opowiadanie o samym sobie, wszelka opowieść, także ta filmowa jest zapośredniczeniem, grą, która ujmując rzeczywistość w system konwencji, schematów potrafi nagle i niespodziewanie, z iluminacyjną siłą ukazać prawdziwe, najbardziej skrywane oblicze świata i nas samych. Polański tę twórczą i fascynującą grę z widzem i z sobą samym /jaką sprawcą i demonstratorem obrazów/ prowadzi z ogromną wirtuozerią. Jego kino wciąga, hipnotyzuje i działa zgodnie z zasadą, o której twórca „Dziecka Rosemary” powiedział: „Film ma rozwijać się w taki sposób, aby widz utracił poczucie, iż siedzi w sali kinowej”. Oglądając kino Polańskiego stajemy się mieszkańcami Jego świata. Zarówno w sensie przenośnym /jako emocjonalnie zaangażowani widzowie/ jak i do pewnego stopnia dosłownie. Wszak Polański w najlepszych swoich filmach wciąga nas i każe zamieszkiwać i podglądać ciasne, klaustrofobiczne wnętrza – mieszkań, pokoi, czy jak w „Wenus w futrze” – sceny teatralnej. Tak dzieje się w jego najnowszym filmie, ale i w „Dziecku Rosemary”, we „Wstręcie”, w „Rzezi”, czy w genialnym „Lokatorze”. Na własne życzenie osaczeni, zahipnotyzowani magią tych obrazów pokornie wędrujemy przez ciasne korytarze, kręte klatki schodowe, spoglądamy przez na wpół przysłonięte okna, z dreszczem niepokoju rozpoznajemy „swoje” odbicie /lub jak w „Nieustraszonych zabójcach wampirów” – ich brak/ w zmatowiałych lustrach, czy wreszcie z satysfakcją bezkarnego podglądacza przez wizjery, dziurki od klucza oglądamy całą intymność tego świata. Gra pomiędzy kinem Polańskiego a jego widzem toczy się na wielu poziomach, ale ten, przez twórcę ulubiony to zacierająca się, rozmyta i jakże niepewna granica pomiędzy sztuką a życiem. Granica pomiędzy spektaklem a realnością, pomiędzy aktorem a postacią, aktorem a autorem. Roman Polański jako twórca znakomicie czuje się i w jednej i w drugiej roli…Zagrał w prawie 50 filmach, najbardziej znana jego rola to oczywiście Trelkovsky w jego własnym „Lokatorze” /1976 r/. Autor występujący w swoim własnym spektaklu jako aktor, ta fascynująca podwójna gra /jaką prowadził Orson Welles, Alfred Hitchcock, Woody Allen,Tarantino i - Polański/ to w pełni świadome demaskowanie świata filmowego jako „sztucznego”, zrobionego z udawania, gry, przemieszczania się od jednej roli do następnej… 1 „Wenus w futrze” pod względem autotematycznej, z pozoru błahej zabawy to film szczególny. Dwoje aktorów – On i Ona, a raczej – on i ONA, tonąca w półmroku przestrzeń sali teatralnej i spektakl – /teatralny? filmowy?/ pozornie dopiero przygotowywany, a przecież już toczący się na oczach widzów. Widzów – ale czego? Filmu Romana Polańskiego, czy widzów widowiska teatralnego, które na podstawie powieści „Wenus w futrze” Leopolda von Sacher Masocha przygotowuje zdesperowany brakiem odpowiedniej aktorki reżyser Thomas? Całkowicie pusta przestrzeń teatralnej widowni kontrastuje z zapełnioną widzami Polańskiego salą kinową, ale w istocie – stajemy się przecież audytorium obu spektakli. Klasyczna, tak przez Szekspira eksploatowana formuła „play within a play” /”gry w grze”, „widowiska w widowisku”/ sprawia, że podwajają się i pomieszaniu ulegają role – widzów, symbolicznie stających się aktorami – widzami reżyserowanego na ich oczach teatralnego spektaklu. Od roli do roli w szczególny, Polańskiemu właściwy sposób przemieszczają się on i ONA /Emmanuelle Seigner jako „podwojona” Wanda i Mathieu Amalric jako „zdublowany” rolą reżysera i postaci Thomas. Na tym jednak nie koniec – najistotniejsze bowiem jest przeświecające tu drugie dno, czyli Polańskiego mówienie o sobie samym i o jego rozmówcy – WIDZU, który oglądając „Wenus w futrze” ponawia swą lekturę innych, wcześniejszych obrazów tego twórcy. Na pewno przywołuje „Lokatora” – Trelkovsky grany w 1976 r przez Polańskiego i Mathieu Amalric jako Thomas – to przecież prawie bliźniacze fizyczne podobieństwo i to samo przechodzenie od bycia mężczyzną do stawania się kobietą. Ja – widz przywołać mogę także inne obrazy – „Chinatown”, „Dziecko Rosemary”, „Wstręt”, „Rzeź”, „Śmierć i dziewczyna”, w których toczy się rozpisany na role odwieczny nie tylko filmowy dialog pomiędzy Kobiecym i Męskim, pomiędzy prawdą a udawaniem, pomiędzy człowiekiem a rolą, pomiędzy Maską a Twarzą. Jednakże tym, co zachwyca mnie – widza najbardziej jest synestezyjność, sensualność „świata według Polańskiego”. Jego obrazy, dźwięki, barwy, rytm i fakturę odreagowuję dreszczem na skórze, kołataniem serca, zwężeniem źrenicy. Dzięki tej, najprawdziwszej magii kina szalik z szorstkiej wełny okrywający nieokrzesaną aktoreczkę zmienia się na moich /widza/ oczach i w moich /widza/ dłoniach w najprawdziwsze sobole otulające ciało Wenus. Polański gra dla widza. Anita Skwara kontakt — Magdalena Gościniak rzecznik prasowa Instytucji Filmowej Silesia Film K. 502 752 296 @. [email protected] 2