Dzieci reformy - 4 lata później

Transkrypt

Dzieci reformy - 4 lata później
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Dzieci reformy - 4 lata później
List nauczycielki:
Jestem mamą dziecka z rocznika 2008, które wg ustawy ma pójść obowiązkowo do pierwszej klasy jako sześciolatek
i jednocześnie nauczycielką języka polskiego w dwóch klasach czwartych szkoły podstawowej. Do klas czwartych
wszedł teraz pierwszy rocznik dzieci, które jako pierwsze poszły w wieku sześciu lat do szkoły i... mam
przyjemność uczyć je teraz w tej czwartej klasie.
Porażka... Nie dzieci, tylko systemu. Klasa składa się głównie z rocznika, który powinien być wg starego systemu w
klasie trzeciej (z kilkoma wyjątkami). Równolegle uczę w klasie czwartej złożonej z dzieci uczonych starym
systemem, które w wieku 7 lat poszły do klasy pierwszej.
Moje wnioski po pierwszym tygodniu zajęć (miałam w obu grupach 4 lekcje):
1. Dzieci młodsze są intelektualnie sprawnie i tylko troszkę odbiegają dojrzałością myślenia od dzieci z klasy
równoległej.
2. Są absolutnie nieprzygotowane emocjonalnie. Bardzo (znacznie bardziej) przeżywają zmianę systemu nauki w
klasie czwartej niż te starsze. Proszę sobie wyobrazić, że normą w pierwszym tygodniu było to, że dzieciaki same
zgłaszały się do odpowiedzi, a zapytane zaczynały płakać, albo zamieniały się w słup soli. Płacz w czasie lekcji w tej
klasie to standard. Bardzo trudno jest okiełznać 26-osobową klasę dzieciaków, które co chwila zwyczajnie nie
wytrzymywały emocjonalnie.
3. Szkoła oferuje tym młodszym dzieciom coś w pierwszym roku kształcenia (chodzi mi o specjalne warunki) potem
jest to ten sam kombinat, na który dzieci nie są gotowe.
4. Klasa tych młodszych dzieci przepisywała 6 zdań z tablicy przez 35 minut. Ręce ich nie są przygotowane do
pisania, one zamiast pisać konkretne treści powinny wykonywać ćwiczenia grafomotoryczne i lepić z plasteliny.
5. Te kilka osób starszych w grupie od razy wychwyciłam, bo robią wszytko szybciej i potem muszą czekać na
pozostałych, więc też tracą.
6. Dzieci nie mają swojej pani, więc przychodzą na przerwach z prośbą "Czy mogę się przytulić"? - serce mi się
kraje (nie jestem w stanie przytulić wszystkich czwartoklasistów na raz).
Te obserwacje podzielają niestety nauczyciele wszystkich przedmiotów :(
Mój wniosek osobisty: będę się broniła rękami i nogami przed posłaniem mojego sześciolatka od pierwszej klasy.
Mam nadzieję, ze po miesiącu, dwóch zmienię zdanie. Dzieci poprzez terapię szokową dojrzeją emocjonalnie, jakimś
cudownym sposobem nauczą się sprawniej pisać... Nie wiem... Mam nadzieję, bo po pierwszym tygodniu widzę, że
czeka mnie ciężka praca...
Cały czas myślę o moim obecnie czterolatku i wpadam w lekką panikę. Ratujmy maluchy! Dlaczego nikt nie bada
losów tych dzieci- pionierów kolejnej reformy, której stały się jej ofiarą? Dlaczego?
Pozdrawiam
strona 1 / 1