Nasz Dziennik: Sekty bez nadzoru

Transkrypt

Nasz Dziennik: Sekty bez nadzoru
Nasz Dziennik: Sekty bez nadzoru
sobota, 23 maja 2009 15:28
Na teren Polski przenikają i prowadzą działalność werbownicy niebezpiecznej sekty Aum Shinri
Kryo "Najwyższa Prawda" - alarmują działacze pozarządowych organizacji zajmujących się
problematyką sekt i groźnych kultów. W krajach Europy Zachodniej odnotowuje się coraz
częstsze przypadki tworzenia grup terrorystycznych pod szyldem "kultów religijnych". MSWiA
bagatelizuje problem, tłumacząc, że w polskim systemie prawnym nie funkcjonuje określenie
sekty.
Polska jest jedynym dużym krajem europejskim, w którym nie funkcjonuje w ramach policji ani
służb specjalnych centralna komórka zajmująca się monitorowaniem działalności sekt. Jedyna
taka instytucja: międzyresortowy zespół do spraw nowych ruchów religijnych, została
zlikwidowana w 2001 roku. Od tego czasu nie podjęto żadnych działań, które by ten stan rzeczy
zmieniły. Zdaniem posła Marka Biernackiego (PO), byłego szefa MSWiA, to błąd, który może
mieć katastrofalne następstwa. A resort Grzegorza Schetyny kuriozalnie tłumaczy, że "polskie
prawo nie zna pojęcia 'sekta'".
- Jakieś pół roku temu z Komendy Głównej skontaktowała się ze mną za pomocą e-maila jedna
policjantka, pytając o możliwość współpracy. Odpisałem, że oczywiście, że bardzo się cieszę,
że wychodzą z takim pomysłem, i na tym się skończyło. Nie dostałem już żadnej odpowiedzi.
Jeden e-mail, zero konkretów - mówi Dariusz Hryciuk z Centrum Przeciwdziałania
Psychomanipulacji w Lublinie.
I nic dziwnego. Jak się okazuje, resort spraw wewnętrznych i administracji powodów do zajęcia
się sektami i groźnymi kultami nie widzi z bardzo prozaicznych przyczyn. - Polski system
prawny nie zna pojęcia "sekta" - przekonuje Wioletta Paprocka, rzecznik prasowy MSWiA.
Na zagrożenia, jakie płyną ze strony sekt i pseudoreligijnych kultów, zwrócono uwagę w
połowie lat 80. Najpierw był tzw. raport Cottrella, następnie w 1991 r. raport Hunta, w którym
wyrażano zaniepokojenie rozwojem działalności sekt. W 1996 r. we Francji 16 członków jednej
z sekt popełniło samobójstwo. Rok później resort bezpieczeństwa Francji poinformował polskie
władze o sygnałach wskazujących na próby przenikania z krajów Europy Zachodniej sekciarzy,
głównie nawiązujących do filozofii dalekowschodnich, właśnie na teren Polski. W 1999 r. Rada
Europy przyjęła kolejny raport autorstwa Adriana Natase, a na jego podstawie przygotowano
rekomendację Zgromadzenia Rady Europy, która wezwała m.in. do powołania i wspierania
centrów informacji o sektach, a przede wszystkim powołania w krajach Europy Środkowej i
Wschodniej centralnych ośrodków informacji i obserwacji sekt i nowych kultów religijnych.
Polskie władze do dziś nie wypełniły unijnych zaleceń w tej materii - więcej, w tym sezonie
wakacyjnym młodzież jest praktycznie bezbronna wobec werbunkowej, destrukcyjnej
działalności grup sekciarskich i ukrywających się pod ich szyldami organizacji
paraterrorystycznych.
Sekty mogą działać bezkarnie
1/3
Nasz Dziennik: Sekty bez nadzoru
sobota, 23 maja 2009 15:28
- Minister spraw wewnętrznych i administracji, jako minister właściwy do spraw wyznań
religijnych oraz mniejszości narodowych i etnicznych, nie zajmuje się sektami, nie monitoruje i
nie kontroluje działalności grup, które potocznie mogą być takim mianem określane - przyznaje
Wioletta Paprocka z MSWiA. I tłumaczy, że obowiązujące w Polsce akty prawne, m.in. ustawa o
gwarancji wolności sumienia i wyznania, nie przewidują dla szefa MSWiA funkcji kontrolnych
nad działalnością Kościołów i związków wyznaniowych. Tyle że nie chodzi o monitoring legalnie
działających związków wyznaniowych, a niezarejestrowanych grup kultowych przenikających na
teren Polski. - Mamy do czynienia z prawdziwym skandalem. Sekty na całym świecie
postrzegane są jako zagrożenie terrorystyczne, osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo mają
informację o przenikaniu w struktury takich kultów zwykłych przestępców i terrorystów.
Zasłanianie się "obawą o naruszanie praw człowieka, wolności wyznania" jest tak naprawdę
obawą iluzoryczną, raczej mamy do czynienia z próbą przerzucania odpowiedzialności - uważa
poseł Marek Biernacki (PO), przewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw
Wewnętrznych, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jerzego Buzka.
- W strukturze ABW nie istnieje żadna specjalna jednostka zajmująca się monitoringiem grup
religijnych - przyznaje mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzecznik prasowy Agencji
Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Poza kontrolą
Według ustaleń działaczy pozarządowych organizacji zajmujących się problematyką sekt
oprócz legalnie zarejestrowanych związków wyznaniowych na terenie Polski działa ponad
trzysta sekt, w tym kilkanaście groźnych, począwszy od znanej sekty Moona przez Himawanti
po nowo powstałe ugrupowania pseudoreligijne, które w krajach Europy Zachodniej są tylko
parawanem dla organizacji terrorystycznych. W Polsce, choć niezarejestrowane, mogą działać
praktycznie bezkarnie.
- Generalnie nie interesujemy się związkami religijnymi czy, jak to pan określił, kultami i
sektami. Nas nie interesują takie organizacje, dopóki nie łamią prawa. Podstawowa zasada jest
taka, że zajmujemy się ludźmi dopiero w momencie, kiedy zaczynają prowadzić działalność
przestępczą - mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Takie stanowisko organów
ścigania niepokoi. Jak alarmują w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" działacze organizacji
zapobiegających działalności sekt, do Polski coraz aktywniej przenikają emisariusze i
werbownicy niezwykle groźnej sekty Aum Shinri Kyo, znanej również jako Najwyższa Prawda,
będącej destrukcyjnym kultem wywodzącym się z Japonii. Przed kilkoma laty sekta Aum
przeprowadziła kilka biologicznych ataków na kilka obiektów w Japonii, ofiar śmiertelnych co
prawda nie było, ale lider tej grupy Shoko Asahara jest odpowiedzialny za rozpuszczenie
trującego sarinu w tokijskim metrze, w wyniku czego zginęło jedenaście osób.
Pierwszy raz w Polsce pojawili się w 1996 r., jednak teraz aktywność tej terrorystycznej
organizacji w Polsce się nasila. - Liczy się prewencja i zapobieganie, a nie działanie "po
szkodzie". Nie może być tak, że dopiero jak dojdzie do tragedii, zamachu, to odpowiedzialne za
bezpieczeństwo organa mówią: "No tak, ale nie mieliśmy informacji". To zamknięte koło. Trzeba
zmienić sposób myślenia w policji i służbach specjalnych. A przecież wystarczy kilka osób w
skali kraju, żeby takie zjawiska były monitorowane - uważa poseł Marek Biernacki.
2/3
Nasz Dziennik: Sekty bez nadzoru
sobota, 23 maja 2009 15:28
Zespół był, ale się zmył
Tylko w latach 1997-2001 Polska monitorowała działalność sekt. W 1997 r. na polecenie
właśnie Marka Biernackiego powołano międzyresortowy zespół do spraw nowych ruchów
religijnych, w skład którego wchodzili m.in. przedstawiciele ministra sprawiedliwości, obrony
narodowej, zdrowia i edukacji. Po przygotowaniu jednego raportu w marcu 2001 r. gremium
zostało rozwiązane. Od tego czasu w Polsce nie funkcjonuje żaden centralny zespół
monitorujący działalność coraz bardziej niebezpiecznych sekt.
- To błąd, za który Polska może kiedyś zapłacić wysoką cenę. A przecież wystarczy kilka osób
w skali kraju, żeby takie zjawiska były monitorowane. Tyle że takie działania powinny być
prowadzone nie tylko regionalnie, ale i koordynowane centralnie we współpracy z organizacjami
pozarządowymi mającymi nieraz w sprawach sekt informacje, które polskie służby mogłyby
wykorzystać - konkluduje Biernacki, szef sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i
Administracji.
Wojciech Wybranowski
Za: Nasz Dziennik, 4 lipca 2008 r.
3/3