idea prawdy w filozofii procesu

Transkrypt

idea prawdy w filozofii procesu
J A N U S Z JU S IA K
U niw ersytet M a rii C u rie-S kło d o w skiej
[w:] A. Maryniarczyk, K. Stępień, P. Gondek (red.), Zadania współczesnej metafizyki 13. "Spór o prawdę", Lublin 2011, s. 101-138.
IDEA P R AW DY W FILOZOFII PROCESU
Spory dotyczące prawdy toczą się na wielu płaszczyznach tematyczno-problemowych oraz dotyczą rozmaitych aspektów te­
go zagadnienia, z których tylko niektóre mogą być w tym arty­
kule rozpatrzone. Jak się zazwyczaj przyjmuje, już samo poję­
cie prawdy jest na tyle złożone, że nie daje się ująć za pomocą
jednego prostego określenia. Stąd mnogość możliwych określeń
prawdy, a także sceptycyzm niektórych autorów co do tego, czy
w sporze ojej naturę i kryteria jej uznawania chodzi o rozstrzy­
ganie jakichś faktycznie istotnych kwestii.
W związku z tą podstawową kontrowersją wszystkie teorie
prawdy można podzielić na rzeczywiste, czyli takie, które trak­
tują prawdę jako realną i doniosłą własność pewnych bytów,
przedmiotów lub treści mentalnych uznawanych za jej pierwot­
ne nośniki, oraz na teorie deflacyjne, których rzecznicy na różne
sposoby starają się wykazać, iż bez pojęcia prawdy można się
obejść lub nadać mu znaczenie tylko ściśle techniczne1. Wedle
deflacjonistów (P. Horwich, W. V. Quine, F. P. Ramsey, S. Stich,
P. F. Strawson i inni), pojęcie prawdy nie jest metafizycznie
1
Zob. E. J. Lowe, Prawda, w: Encyklopedia filozofii, pod red. T. Hondericha, przekł. J. Łoziński, t. 2, Poznań 1999, s. 723.
1 0 2 JANUSZ JUSIAK
ugruntowane i nie wymaga odwoływania się do takich pojęć,
jak zgodność z rzeczywistością, koherencja, oczywistość czy do
jakichkolwiek innych ogólnych określeń lub teorii, z pomocą
których próbuje się zazwyczaj wyjaśnić, co ostatecznie decydu­
je o tym, iż pewnym zdaniom, sądom czy stwierdzeniom przy­
sługuje walor prawdziwości. W myśl tej koncepcji orzecznik
,jest prawdą” jest nadmiarowy w tym znaczeniu, iż w zasadzie
można go pominąć, nic nie tracąc ze stwierdzeniowej siły zda­
nia. Prawda jako taka nie ma więc wartości poznawczej. Praw­
dziwość przypisywana twierdzeniom albo w ogóle nie jest wła­
snością przedmiotów do nich odniesionych (deflacjonizm skraj­
ny), albo jest jedynie cechą nieistotną, pochodną wobec faktu,
że wyrażeniom językowym, w których termin „prawda” wystę­
puje, przysługują pewne znaczenia emfatyczne, ekspresyjne,
performatywne, opisowe czy syntaktyczne (deflacjonizm
umiarkowany).
PODSTAWOWE ROZRÓŻNIENIA POJĘCIOWE
Bez wchodzenia w szczegóły można już na wstępie stwier­
dzić, iż koncepcje prawdy wysuwane i uzasadniane w nurcie
myślowym określanym ogólnie jako filozofia procesu, choć są
w naturalny sposób zróżnicowane oraz zależne od szczegóło­
wych opcji i stanowisk poszczególnych autorów, łączy co naj­
mniej jedna wspólna cecha, mianowicie ta, iż w myśl powyższej
kwalifikacji głównych stanowisk, są one bez wątpienia teoria­
mi rzeczywistymi. Według wspólnego przekonania filozofów
procesu, prawda to pewien pozytywny moment tkwiący w wie­
lości wzajemnie ze sobą splecionych bytów poszczególnych, rze­
czywisty przejaw realnej struktury zdarzeń i procesów, tworzą­
cej nienaruszalny i dający się w poznaniu uchwycić ład dyna­
micznie zinterpretowanego świata - a nie wyłącznie drugo­
rzędna lub czysto pragmatyczna własność niektórych wyrażeń
językowych, służąca np. wyrażaniu zgody na coś, o czym jest
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 0 3
mowa w jakiejś wymianie zdań (J. L. Austin) czy formułowaniu
pod adresem kogoś ontologicznie pustych zapewnień lub kom­
plementów (R. Rorty). Moment trudny zazwyczaj do właściwe­
go rozpoznania, ujęcia i oszacowania, niedający się ściśle okre­
ślić, wymagający stosowania wielu kryteriów naraz, lecz mimo
to wykraczający poza wąski krąg subiektywnych nastawień,
ocen czy ekspresji. Idea prawdy wyłaniająca się z badań doty­
czących np. natury wiedzy oraz roli pełnionej przez nią w nau­
ce, myśleniu i działaniu, jest zatem najogólniejszą konkluzją
końcową wypływającą z rozważań o charakterze głównie meta­
fizycznym, koncentrujących się w filozofii procesu na docieka­
niach zmierzających do wysłowienia prawdy podstawowej,
którą jest sam byt, jego natura, ogólny charakter i struktura.
Ale prawda jest także, twierdzą procesualiści, tworzoną
w procesie poznawczym ideą-wartością, związaną z uzyskany­
mi dotąd (lub przewidywanymi czy oczekiwanymi) owocami po­
znania naukowego i pozanaukowego, np. refleksyjnego, doty­
czącego zarówno kwestii życiowych czy praktycznych, jak i za­
gadnień ostatecznych rozpatrywanych głównie na terenie me­
tafizyki. Między prawdą rozumianą jako pewien pozytywny
moment bytu a prawdą-wartością lub prawdą-ideą nie ma za­
sadniczego przeciwieństwa. Drugie jej określenie, aksjologicz­
ne, stanowi niezbędne dopełnienie pierwszego, ontologicznego.
Gdyby je oderwać od siebie i próbować sobie przeciwstawić,
utworzone w ten sposób pojęcie prawdy byłoby jedynie jej okre­
śleniem werbalnym. Prawdy w jej najogólniejszjon, integral­
nym rozumieniu, odniesionym do całości istnienia (a nie je ­
dynie do tego, co na przykład już się wydarzyło i uwieczniło
w minionym biegu zdarzeń jako pewien nienaruszalny jednost­
kowy zespół faktów, których okoliczności można badać w nasta­
wieniu obiektywistycznym, domagając się na ich temat wiedzy
graniczącej z absolutną pewnością), nie da się zatem ustatycznić, a procesu jej pozyskiwania i zarazem wytwarzania, a co za
tym idzie także modyfikowania, kiedykolwiek zatrzymać.
Prawda, jako nieodłączna od stających się bytów aktualnych,
wymaga cyklicznego harmonizowania obejmującej je wielości,
1 0 4 JANUSZ JUSIAK
wielokrotnego integrowania tego, co w procesie powstawania
nowych bytów rozłączne lub przeciwstawne sobie.
Według filozofów procesu, obecne w każdym akcie twórczym
wnoszenie ładu w chaos świata nie jest więc liniowe. Nie pole­
ga wyłącznie na postępującej komplikacji elementów zespala­
jących się w procesie ich rozwoju w nowe, bardziej pojemne
i rozległe struktury lub na kumulatywnym przyroście ich zło­
żoności. Kosmiczny proces twórczy nie jest tożsamy ani z obie­
gowymi interpretacjami ewolucji naturalnej jako narastania
funkcjonalnej złożoności gatunków, dokonującego się przez do­
stosowywanie trybów ich zachowań i cielesnych funkcji organi­
zmu do zmiennych warunków otoczenia, ani z postępem ku
z góry wyznaczonym celom narzucanym światu jako całości,
ani z rozwojem rozumianym jako aktualizacja potencji
odwiecznych form gatunkowych. Również proces dochodzenia
do prawdy jest czymś osobliwym i swoistym. Jego trafna inter­
pretacja wymaga ponownego przemyślenia i gruntownej refor­
my większości pojęć i koncepcji, głównie metafizycznych, jakie
filozofia zachodnia odziedziczyła po filozofii klasycznej — kon­
cepcji, od wpływu których nie potrafi się uwolnić, jakkolwiek
werbalnie dziedzictwo to od dłuższego już czasu kwestionuje.
To wspólne podejście procesualistów, na różne sposoby for­
mułowane w ich rozprawach, ma kluczowe znaczenie dla opra­
cowania szczegółowej wykładni procesualnej idei prawdy. Oka­
zuje się bowiem, iż teoria prawdy powinna uzyskać, skoro nie
jest jakąś odmianą teorii deflacyjnej, uzasadnienie - ostatecz­
nie —metafizyczne, a nie wyłącznie teoriopoznawcze czy jedy­
nie metodologiczne. Co więcej jednak, rodzaj metafizyki, który
do tego jest potrzebny to (w myśl znanego rozróżnienia wpro­
wadzonego przez Strawsona) tzw. metafizyka rewidująca, usi­
łująca dostosować koncepcje poprzedników do wymogów chwili
obecnej, a także do szczegółowych upodobań i preferencji inte­
lektualnych osób, które się nią indywidualnie zajmują2. Głów-
2
Zob. P. F. Strawson, Indywidua. Próba metafizyki opisowej, przeł.
B. Chwedeńczuk, Warszawa 1980, s. 7-8.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 0 5
ny problem polega na tym, że metafizyka rewidująca (inaczej
niż opisowa czy zdroworozsądkowa) nie może liczyć na po­
wszechne zrozumienie i uznanie. Nie daje także gwarancji, że
rodzaj zmian wniesionych przez poszczególnych reformatorów
metafizyki zdroworozsądkowej będzie jednolity lub choćby
w głównych punktach zbieżny3. Historia idei pokazuje, że jest
ona dziełem nielicznych myślicieli zgłaszających w każdej epo­
ce propozycje mniej lub bardziej radykalnych modyfikacji pod­
stawowych schematów pojęciowych. W początkowym okresie
ich recepcji obiektywna ocena proponowanych przez metafizy­
kę rewidującą reform jest albo niemożliwa, albo jedynie cząst­
kowa. Z reguły jednak bezpodstawne dla jednych, nowatorskie
dla innych spekulacje metafizyków rewizyjnych nie są bezpro­
duktywne. Pozwalają lepiej zrozumieć ograniczający lub de­
strukcyjny wpływ wielu milczących założeń tkwiących u pod­
staw opisowych modeli uprawiania filozofii, co w końcu wymu­
sza ich krytyczną ocenę, pomimo że poznawczo owocne dokona­
nia metafizyków rewidujących dalej mogą być niedoceniane lub
zbywane milczeniem.
Według Strawsona, metafizykami rewidującymi byli w prze­
szłości m.in. Kartezjusz, G. Berkeley i G. W. Leibniz, częściowo
także D. Hume, metafizykami opisowymi - Arystoteles
i I. Kant. W dwudziestym stuleciu metafizyka rewidująca to
przede wszystkim, o czym już jednak autor Indywiduów nie
wspomina4, filozofia procesu. Powód tego niedopatrzenia jest
3 Zob. P. Simons, Systematyka metafizyczna: lekcja Whiteheada, tłum.
J. Jaworski, „Studia Whiteheadiana” 3 (2008), s. 176. Autor artykułu trafnie
zauważa, że ontologia zdrowego rozsądku zadomowiła się dziś powszechnie
m.in. w kognitywistyce.
4 Do końca lat siedemdziesiątych XX wieku filozofowie analityczni propa­
gowali tezę, iż po Kancie jedyną dopuszczalną formą refleksji, będącą odpo­
wiednikiem dawnej metafizyki, jest analiza zagadnień związanych z logiczno-pragmatyczną stroną funkcjonowania wyrażeń językowych. Analiza ta po­
winna mieć charakter dociekań kognitywistycznych (w minimalistycznym
znaczeniu tego słowa), dotyczących problemów, które można badać tylko frag­
mentarycznie i wybiórczo, pamiętając o niemożliwości ich definitywnego roz­
106 JANUSZ JUSIAK
zrozumiały. Prace autorów sytuujące się w nurcie rozważań za­
liczanych przez Strawsona do metafizyki rewidującej łączą trzy
znamienne cechy: (1) powstają zazwyczaj w odosobnieniu inte­
lektualnym, niekiedy graniczącym z izolacją; trudno je zatem
w krótkim czasie trafnie zdiagnozować, (2) zyskują często mia­
no niezrozumiałych, wyobcowanych ze świata spekulacji,
(3) dopiero po pewnym czasie zaczyna się dostrzegać ich rewi­
zyjny charakter. Stają się wtedy przedmiotem szerokiego, sta­
le (zazwyczaj) rosnącego zainteresowania i uznania.
PARADYGMATYCZNE ELEMENTY FILOZOFII PROCESU
Rewizyjny charakter metafizyki procesu, choć w każdym po­
szczególnym przypadku nosi piętno czegoś niepowtarzalnego,
związanego z konkretną sytuacją historyczno-problemową oraz
indywidualnym sposobem myślenia, uwidacznia się głównie
we wspólnej wielu autorom skłonności do odwracania, korygo­
wania, szczegółowego analizowania oraz nadawania nowych,
niejednokrotnie zaskakujących znaczeń pojęciom, stanowi­
skom i koncepcjom powszechnie uznawanym za oczywiste
i podstawowe, wsparte na mocnym gruncie zdrowego rozsądku
i przez to niebudzące większych wątpliwości. Toteż z gruntu
błędne byłoby twierdzenie, że filozofia procesu jest - jak się
czasem twierdzi - stanowiskiem wypracowanym głównie przez
A. N. Whiteheada. O wiele bardziej zasadna, zarówno histo­
strzygnięcia. Nie może więc dotyczyć natury świata jako całości, ostatecznej
struktury rzeczywistości czy problematyki związanej z wartościami lub prak­
tyką społeczną. Powinna mieć walor opisów niezbędnych w każdym rodzaju
filozofii (zob. F. Zabeeh, OxforcL and Metaphysics. A New Page in Contemporary Philosophy, „International Philosophical Quarterly” 3 (1963), s.
307-320). Trudności nasuwane przez wymóg konsekwentnego urzeczywist­
nienia takiego postulatu szerzej omawiam w pracy Metafizyka a poznanie
bezpośrednie. Tradycyjny i współczesny kształt zagadnienia, Lublin 1998, s.
361-426.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU
107
rycznie, jak i merytorycznie, byłaby jej interpretacja jako jed­
nego z głównych paradygmatów filozofii jako takiej, posiadają­
cych swą własną metafilozofię, tzn. zespół najogólniejszych
przekonań ujętych w wewnętrznie niesprzeczną całość i doty­
czących tego, jak filozofię winno się rozumieć i uprawiać oraz
popełniania jakich zasadniczych błędów w niej unikać.
Rozpatrując to zagadnienie na płaszczyźnie rozważań doty­
czących obecności paradygmatycznych elementów w obrębie
każdej rozwiniętej formy refleksji nad światem, można ogólnie
stwierdzić, iż rewizyjny charakter filozofii procesu wyrasta
z metafilozoficznego przekonania jej adherentów o poznawczej
nieefektywności metafizyki zredukowanej do ontologii zdrowo­
rozsądkowej, ufundowanej na poznaniu zmysłowym oraz czy­
sto logicznym modelu wiedzy, zakładanym powszechnie już
w myśleniu potocznym i następnie traktowanym jako ze swej
istoty ostateczny i niekorygowalny wzorzec wszelkiego pozna­
nia w ogóle. Proponowany przez ontologię zdroworozsądkową
obraz świata, jakkolwiek spełnia oczekiwania przeciętnego
człowieka, a nawet je ugruntowuje i wzmacnia, pozostaje
w niezgodzie z obrazem wypływającym ze współczesnej nauki.
Zastrzeżenia budzi także jej program badań. Trudno byłoby
przekonująco uzasadnić tezę, że wyłączną domeną metafizyki
winno być to, co opisowe, a potrzebę wnoszenia rewizji prze­
nieść całkowicie na naukę. Nauka wprawdzie przekracza hory­
zont ontologii zdroworozsądkowej, lecz jej abstrakcje i schema­
ty wyjaśniania wskazują na coś, co nie mieści się w obszarze jej
zainteresowań i potrzebuje odrębnej refleksji, której metafizy­
ka opisowa podjąć się nie może. Jej radykalne oddzielenie od
nauki staje wobec tego pod znakiem zapytania. Same zaś ab­
strakcje nauki nie pozwalają uchwycić wszystkich konkretnych
aspektów bytu.
Zakładana w metafizyce opisowej koncepcja poznania po­
trzebuje więc krytycznej refleksji pozwalającej zrozumieć zwią­
zek między potocznym a naukowym obrazem świata. Niektóre
schematy pojęć, zwłaszcza dotyczące natury rzeczywistości ja ­
ko takiej, mogą skłaniać do pozostawania przy zdroworozsąd­
108
JANUSZ JUSIAK
kowym pojmowaniu świata jako czegoś ustalonego i niezmien­
nego. Stąd główny postulat metafilozoficzny, ale i zarazem pod­
stawowa teza metafizyczna wysuwana przez filozofię procesu.
Takie pojęcia, jak stawanie się, zmiana, czas, proces, zdarze­
nie, momentalność, tymczasowość, ewolucja, kreacja, twór­
czość, a także wzajemna zależność od siebie myślenia, odczu­
wania, poznania i działania, mają znaczenie bardziej podsta­
wowe i większą moc eksplanacyjną aniżeli odziedziczone po
metafizyce i nauce klasycznej pojęcia (i teorie) niezmienności,
substancji, rzeczy, trwania, wiecznotrwałości, doskonałości,
idei, ustalonej i niczym niezmąconej celowości poszczególnych
struktur, momentów i elementów bytu.
Procesualnie myślimy zatem, gdy sądzimy, iż niezmienne
aspekty rzeczywistości należy interpretować jako ontycznie
wtórne wobec jej aspektów zmiennych, niestabilnych i niepeł­
nych. Pełne uformowanie rzeczy (ich wymiar substancjalny)
stanowi wprawdzie realny składnik rzeczywistości, ale to nie
jemu przysługuje kluczowa rola w strukturze świata. Według
filozofów procesu, główny błąd klasycznych teorii bytu polegał
na tym, że wyolbrzymiały znaczenie cyklicznie powtarzalnych,
a przez to dających się przewidzieć aspektów świata (zasada
„nic nowego pod słońcem”). Tym samym pomniejszały lub zgo­
ła pomijały rolę tego, co nowe, zaskakujące, niezadomowione.
Współcześni procesualiści podkreślają, że żaden pojedynczy
autor dotąd nie wyczerpał, i zapewne nikt w przyszłości nie wy­
czerpie, całego potencjału intelektualnego paradygmatu procesualnego. Paradygmaty filozofii nie powstają w izolacji. Są
kształtowane przez zbiorowe wysiłki, zmierzające do rozwiąza­
nia lub postawienia na nowym gruncie stale powracających
kwestii problemowych. Ich podstawowym źródłem jest głębokie
przekonanie, że jednym elementom świata, wiedzy lub pozna­
nia przysługuje, niejako z natury, tak lub inaczej rozumiane
pierwszeństwo przed innymi. Paradygmaty filozofii nie są jed­
nak stanowiskami, które można po prostu zająć albo nie, lub
decyzjami poniechania jednych kwestii (np. ontologicznych) na
rzecz innych (np. językowych). Bardziej przypominają progra­
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU
109
my metodyczne, który od nas wymagają, abyśmy w określonej
kolejności prowadzili rozważania nad kwestiami mającymi dla
filozofii i nauki znaczenie kluczowe, kładąc zarazem nacisk na
problemy wcześniej pomijane lub traktowane jako marginal­
ne5. Są ustanawianymi wewnątrz niej samej pomysłami na to,
jak ją uprawiać, podzielanymi przez wielu autorów działają­
cych niezależnie od siebie, o rozmaitych temperamentach po­
znawczych i zainteresowaniach, owładniętych jednak podobną
wizją tego, czym jest dobra filozofia oraz jakim celom winna
ostatecznie służyć.
Paradygmat wyprzedza powstanie wyraźnie sformułowa­
nych koncepcji bytu, poznania i języka. Jeśli dotyczy sfery dzia­
łalności praktycznej i wytwórczej, z góry współokreśla sposoby
badania społecznie akceptowanych norm, postulatów, praw,
wartości. Zarazem jednak nie daje się od samej filozofii wyra­
źnie oddzielić. Nieparadygmatyczna filozofia nie istnieje. Para­
dygmat stanowi jej trwały element, stale pogłębiany. Paradygmatycznym elementem filozofii procesu jest jej wyraźne nasta­
wienie metodologiczne i krytyczne, podkreślanie doniosłości
tych momentów bytu, doświadczenia, poznania i działania,
które z racji swej przygodności lub braku wyraźnego określenia
wydają się nieistotne. W nich bowiem tkwią zazwyczaj przyczy­
ny nieoczekiwanych przemian w strukturze przedmiotów. Filo­
zofowie procesu twierdzą, iż właśnie w ich obrębie należy po­
szukiwać przyczyn sprawczych wielu zaskakujących zmian.
5
Taki charakter ma np. paradygmat lingwistyczny. Wymaga on od nas,
„abyśmy wszelkie merytoryczne pytania filozoficzne stawiali najpierw jako
problemy języka, aby było jasne, że nie chodzi tu tylko o problemy pozorne,
wywołane wyłącznie nieporozumieniami logiczno-językowymi” (H. Schnadelbach, Filozofia, w: Filozofia. Podstawowe pytania, pod red. E. Martensa,
H. Schnadelbacha, tłum. K. Krzemieniowa, Warszawa 1995, s. 95). Przeciw­
stawny doń paradygmat mentalistyczny wyrasta natomiast z wypowie­
dzianego już przez Augustyna przekonania, iż każdy, „kto chce
poznać to, co jest, musi założyć, że to, co jest, jest poznawalne”, przy czym za
poznawalne uznaje się jedynie to, co oczywiste (tamże, s. 79).
1 1 0 JANUSZ JUSIAK
MAPA M YŚLENIA PROCESUALNEGO
Innym paradygmatycznym składnikiem filozofii procesualnej jest jej zdolność podlegania wewnętrznym przeobrażeniom,
dostosowywania się do zmiennych sytuacji historycznych. Filo­
zofia procesu stanowi istotny składnik filozoficznej tradycji.
Nie jest akcydentalnym zjawiskiem historycznym; przeciwnie,
stanowi wspólny mianownik wielu, pozornie odległych od sie­
bie opcji programowych. N. Rescher twierdzi, że pierwsze
próby myślenia procesualnego znajdujemy już u presokratyków, a także u Platona, Arystotelesa, D. Hume’a, G. W. Leibni­
za i G. W. F. Hegla. W bardziej dojrzałej formie pojawia się ono
w metafizycznych i teoriopoznawczych dociekaniach S. Peirce’a, H. Bergsona, W. Jamesa, J. Deweya, A. N. Whiteheada,
W. H. Sheldona6. Współcześnie jest istotnym składnikiem życia
umysłowego głównie w Stanach Zjednoczonych, trwałym i zna­
czącym elementem jego historii. Czołowi amerykańscy filozofo­
wie, zwłaszcza pragmatyści, interpretują rzeczywistość procesualnie, a sama filozofia procesu, jak w żadnym kraju Europy,
była na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat tematem wielu
głośnych debat. Jest także nauczana na amerykańskich uni­
wersytetach oraz analizowana w licznych książkach i artyku­
łach.
Za głównego filozofa procesu uważa się dziś A. N. White­
heada, autora koncepcji nazwanej przezeń „filozofią organi­
zmu”. Nieuzasadniona byłaby jednak teza, iż to właśnie w jego
rozprawach wyłożona została najbardziej przekonująca wersja
paradygmatu procesualnego. Whiteheadowi udało się w sposób
systematyczny i koncepcyjnie najdalej idący zrealizować nie­
które postulaty stawiane metafizyce rewidującej w sensie
Strawsona. Każda próba namysłu nad charakterem rzeczywi-
6
Zob. N. Rescher, Process Metaphysics. An Introduction to Process Philosophy, Albany 1996, s. 7-24.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 1 1
stości jako takiej jest jednak co najwyżej, jak angielski filozof
dobitnie podkreślał, „wysiłkiem” (endeavour) myśli. Refleksja
metafizyczna, choć taki cel przed sobą stawia, nie może skon­
struować kompletnego schematu kategorii niewymagającego
żadnych korekt, a nawet daleko idących zmian, gdyby wykaza­
no, że są niezbędne7. Jest to wysiłek wielokierunkowy i zara­
zem wielopłaszczyznowy, nakierowany na analizę zarówno te­
go, co refleksja zawdzięcza samej sobie (swej samowiedzy) oraz
co wynosi z namysłu nad różnymi typami doświadczeń, jak i te­
mu, co już wcześniej zostało, mniej lub bardziej dobitnie,
uchwycone i wypowiedziane - już to w historycznych trakta­
tach filozofów, już to w różnorakich opisach tego, o czym nas do­
świadczenie bezpośrednio informuje lub jakie zmiany w naszej
świadomości wywołuje, gdy jego znaczenie jest w procesie po­
znania świata uzmysławiane i poddawane namysłowi.
Stanowisko metafizyczne Whiteheada, najpełniej wyłożone
w Process and Reality, wyrosło z modyfikacji powiązanych
z nim koncepcji szczegółowych, nawet sprzecznych lub niespój­
nych, wypracowanych głównie w filozofii pokartezjańskiej. To­
też w jego późnych rozprawach znajdują się liczne nawiązania
zarówno do pism Kartezjusza, Spinozy i Leibniza, jak i do nie­
których rozważań Locke’a, Hume’a i Berkeleya, Kanta, Bergso­
na i Jamesa, Newtona i Alexandra. Są w nich ponadto nietrywialne opisy doświadczeń religijnych i artystycznych (np. poe­
tyckich). Osobne miejsce zajmuje w pismach Whiteheada kry­
tyka upowszechnionej przez empiryzm brytyjski teorii postrzeżeń zmysłowych jako jednego z fundamentów zdroworozsądko­
wej ontologii. Być może jednak najwięcej filozofia organizmu
zawdzięcza opublikowanym w pierwszych dziesięcioleciach XX
7
Czytając rozprawy niektórych interpretatorów i zarazem krytyków
późnej metafizyki Whiteheada niejednokrotnie odnosi się wrażenie, iż rewi­
zyjny (a co za tym idzie, także hipotetyczny) charakter filozofii organizmu
umyka ich uwadze. Pojawiające się zarzuty oraz sposób ich formułowania do­
stosowane są do tradycyjnego sposobu myślenia, który uważa się za jedynie
poprawny.
1 1 2 JANUSZ JUSIAK
wieku dziełom Pierce’a, zwłaszcza wypracowanej w nich kon­
cepcji znaku jako elementu z natury swej troistego, a zarazem
czasowego.
Koncyliacyjny charakter metafizyki procesu powoduje, iż
terminowi „filozofia procesu” nadaje się coraz częściej znacze­
nie szerokie i ogólne, niezwiązane wyraźnie z poglądami jedne­
go tylko autora - Whiteheada czy kogokolwiek innego. Wedle
Ch. Hartshorne’a, metafizyka od czasów Kanta, z nielicznymi
wyjątkami, jest niemal wyłącznie szeroko rozumianą filozofią
procesu8. W znaczeniu szerokim filozofia procesu to bardziej
podejście niż czyjekolwiek stanowisko. To punkt widzenia ak­
centujący w rozważaniach nad budową i uformowaniem świa­
ta fundamentalne znaczenie dynamicznych składników uniwersum, podlegających ewolucji, zmianie i przemijaniu, w tra­
dycyjnej metafizyce i nauce zazwyczaj pomniejszanych, pomi­
janych lub interpretowanych wadliwie, wymagających więc po­
nownego rozpatrzenia i wyrażenia za pomocą koncepcji niesprzecznych z powszechnie znanymi faktami.
8
Ch. Hartshorne do szeroko rozumianej filozofii procesu zalicza, prócz do­
ciekań własnych i Whiteheada, także rozważania buddystów, niektórych
współczesnych myślicieli hinduskich, a także F. Socyna, F. W. J. Schellinga,
Ch. B. Renouviera, E. von Hartmanna, E. Boutrouxa, G. T. Fechnera, J. Leąuiera, K. Marksa, F. Nietzschego, S. Alexandra, B. Crocego, A. O. Lovejoya,
W. P. Montague’a, M. Heideggera, M. Bierdiajewa, P. Teilharda de Chardin,
R. G. Collingwooda, D. Emmet, M. Merleau-Ponty’ego (zob. Ch. Hartshorne,
The Ideas o f Process Philosophers, w: Two Process Philosophers. Hartshorne’s Encounter with Whitehead, ed. L. S. Ford, Tallahassee 1973, s. 100-103).
Nie jest to z pewnością lista kompletna. Whitehead miał wielu komentato­
rów, a egzegeza jego pism - w niejednym punkcie niejasnych i kontrowersyj­
nych - do dziś stanowi intelektualne wyzwanie dla autorów usiłujących je ob­
jaśnić lub spopularyzować. Przedmiotem wciąż trwających sporów jest za­
równo to, co można odnaleźć w samych tekstach angielskiego filozofa, jak
i poza nimi, w dziedzinie zagadnień i problemów, ku jakim się one zwracały.
Mamy tu do czynienia z wieloaspektową (i dziś już międzynarodową) konty­
nuacją zapoczątkowanych w nich rozważań dotyczących np. możliwych inter­
pretacji struktury czasu, natury dynamicznej zmiany, stawania się itp.
Obszerna literatura poświęcona analizie, krytyce i modyfikacji stanowiska
Whiteheada jest także nazywana „filozofią procesu”.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 1 3
Procesualny punkt widzenia jest bez wątpienia starszy od
nauki nowożytnej i ukształtowanego w dziewiętnastym stule­
ciu myślenia ewolucyjnego. Niejednorodne elementy procesualnego pojmowania świata, Boga i ludzkiego życia można odna­
leźć nie tylko w filozofii starożytnych Greków, ale i w myśli śre­
dniowiecznej (mistrz Eckhart, szkoła w Chartres i późniejsza
myśl franciszkańska, kabała9) oraz nowożytnej (renesansowe
nauki o człowieku jako mikrokosmosie i o świecie jako makroantroposie, J. Bohme, F. von Baader, Novalis)10. Stanowią one
ważny składnik wielu formacji umysłowych rozwijanych nie
tylko na Zachodzie. Pojawiają się niemal w każdej społeczno­
ści, zwłaszcza w przełomowych momentach jej rozwoju. Jak się
wydaje, myślenie procesualne zyskuje na znaczeniu, kiedy
przemyśleniom nad zagadnieniami ostatecznymi (np. nad na­
turą i strukturą świata, znaczeniem determinizmu, sensem
świata, ludzkiego życia, cierpienia) przypisuje się istotne funk­
cje praktyczne, np. etyczne, wychowawcze i społeczne, a speku­
lacji nie krępuje dogmatycznymi teoriami opartymi na zdrowo­
rozsądkowych wyjaśnieniach doświadczenia.
Taki charakter mają np. niektóre nurty filozofii chińskiej
(Laozi i neotaoizm, chiński buddyzm zen) wyrastające z prze­
konania, że idea przestrzegania przykazań ze względu na cnotę
(dharma) może pełnić w ludzkim życiu rolę uniwersalnej zasa­
9 W opowieściach Talmudu w ich egzegezie rabinackiej wyłania się wizja
świata pozbawionego pewnych i stałych praw, gwarantujących jego nie­
zmienne trwanie. Komentując je A. Neher napisał: „[...] świat nie wyłonił się
od razu w całości z rąk Boga. Czyny, o których mowa w Księdze Rodzaju, po­
przedzało dwadzieścia sześć prób i wszystkie skazane były na niepowodzenie.
[...] »Niechby ten chociaż trwał!«, Halawaj szejaamod, wykrzykuje Bóg, gdy
stworzył świat, a życzenie to pobrzmiewa w całej późniejszej historii świata
i ludzkości, wskazując od początku, że nasza historia nosi znamię całkowitej
niepewności” (Wizja czasu i historii w kulturze żydowskiej, przeł. B. Chwedeńczuk, w: Czas w kulturze, wybrał, oprać., wstępem opatrzył A. Zajączkow­
ski, Warszawa 1988, s. 271-272).
10 Zob. M. Bierdiajew, Sens twórczości. Próba usprawiedliwienia człowie­
ka, przeł. H. Paprocki, Kęty 2001, rozdz. II.
1 1 4 JANUSZ JUSIAK
dy o tyle tylko, o ile nie jest ujmowana w stagnacji, lecz
w swym konkretnym związku z jednostkowymi sytuacjami,
w których znajduje swe zastosowanie. „Ta zasada - pisze
H. Nakamura, japoński znawca wzorców myślenia ukształto­
wanych w obrębie kultur wschodnioazjatyckich - może być uni­
wersalna tylko dzięki możliwości zmiany swojej formy w zależ­
ności od kontekstu”11. Wspólna zachodniemu i wschodniemu
procesualizmowi jest także idea wszechzwiązku zjawisk (w taoizmie: wzajemnego oddziaływania Niebios i człowieka) oraz
przekonanie o braku determinacji zdarzeń jednostkowych
przez jedną tylko rzecz lub jeden rodzaj oddziaływań. O zacho­
dzeniu nawet drobnych zmian decydują zwykle przyczyny wie­
lorakie i trudno uchwytne, które się banalizuje lub tłumaczy za
pomocą uproszczonych modeli wyjaśniania. W dziedzinie refle­
ksji i myślenia teoretycznego ma ono swój odpowiednik w po­
wszechnej u Chińczyków skłonności do godzenia i harmonizo­
wania różnych, często rozbieżnych stanowisk i doktryn, nawet
heretyckich (synkretyzm); przyjmuje się bowiem, iż w każdej
koncepcji filozoficznej może tkwić ziarno prawdy12.
Procesualnym elementem mentalności chińskiej jest także
ukształtowany w Państwie Środka sposób pojmowania czasu.
Przeciętny Chińczyk żyje w przekonaniu, że jakkolwiek czas
przenika każdy rodzaj ludzkiego działania i jako wszechpotęż­
na siła obejmuje całą rzeczywistość, umyka zarówno potoczne­
mu doświadczeniu, jak i wszelkim próbom jego ścisłego uchwy­
cenia i nazwania13. Jego początku nie sposób dostrzec zmysła­
mi ani określić pojęciowo. Fakt ów unaocznia na przykład spo­
sób zrodzenia lub poczęcia rzeczy. Dopiero po zaistnieniu okre­
ślonego następstwa zdarzeń zaistnienie nowego bytu staje się
11H. Nakamura, Systemy myślenia ludów Wschodu. Indie, Chiny, Tybet,
Japonia, pod red. Ph. P. Wienera, tłum. M. Kanert, W. Szkudlarczyk-Brkić,
Kraków 2005, s. 255.
12Zob. tamże, s. 281-291.
13
Zob. C. Larre, Empiryczne pojmowanie czasu a koncepcja historii w my­
śli chińskiej, przeł. B. Chwedeńczuk, w: Czas w kulturze, s. 69-101.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 1 5
w pełni dostrzegalne: o tym, że miało ono miejsce, wnioskuje­
my z opóźnieniem, na podstawie jego wielorakich skutków. Po­
mimo to, czas nie jest bytem abstrakcyjnym. Chińczycy starali
się czas ujmować konkretnie, jak wszystkie inne rzeczy. Mówi­
li np. o smakach czasu, różnicując jego walory, podobnie jak ce­
chy innych zmysłowo postrzeganych rzeczy, herbaty, papieru
czy jedwabiu. Zarazem jednak podkreślali nadrzędność czasu
wobec świata rzeczy. Byty stworzone mogą tylko zabiegać o to,
by znaleźć się w położeniu pozwalającym na owocne wykorzy­
stanie skutków zapoczątkowanych wcześniej zdarzeń przez
czynniki, na których przebieg człowiek nie ma wpływu i do
których musi dostosować własne poczynania. Praca lekarza za­
leży np. od niezależnego od motywów jej podjęcia ogólnego
„obrotu zdarzeń”, utrzymanie rolników i kupców od sytuacji pa­
nującej w danym czasie w rolnictwie i w finansach. Toteż
mędrcy chińscy sądzili, że znalezienie najkorzystniejszej chwi­
li ma pierwszorzędne znaczenie w ludzkim życiu i jest działa­
niem wymagającym wielkiej staranności, przezorności i długie­
go doświadczenia.
Również w Starym Testamencie, np. w Księdze Salomona,
uwydatniony został charakter czasu jako mocy trzymającej
świat w swym niepodzielnym władaniu. To właśnie tu wypo­
wiedziana jest słynna sentencja: „Wszystko jest marnością,
marność nad marnościami”. Błędem byłoby jednak utrzymywa­
nie, że Salomon był pesymistą, że czas pojmował jako Wielkie­
go Destruktora. Trzymając w swych karbach bieg wszystkich
zdarzeń, czas ma wiele twarzy. W księdze tej czytamy, iż widze­
niu wszystkich spraw, które „dzieją się pod słońcem” i są „goni­
twą za wiatrem”, towarzyszyć może stawanie się kimś nieprze­
ciętnym: „Oto stałem się wielki i zdobyłem więcej mądrości niż
wszyscy, którzy byli przede mną w Jeruzalemie, a moje serce
poznało wiele mądrości i wiedzy” (1, 16). Czas niszczy i odbie­
ra wszystko, co wcześniej przyniósł, „bo nie ma człowieka,
który by miał moc nad wiatrem i mógł go zatrzymać” (8, 9).
Zarazem jednak wprowadza w chaos codziennych zdarzeń
uniwersalny porządek i dobro. Widocznym tego objawem jest
116 JANUSZ JUSIAK
to, że każda rzecz i sprawa ma swój czas - czas rodzenia
i umierania, zabijania i leczenia, burzenia i budowania, narze­
kania i radowania się, szukania i gubienia, milczenia i mówie­
nia (3, 2-7; 8, 7)14.
Podejście akcentujące znaczenie procesualnego aspektu
świata przenika coraz częściej do niektórych interpretacji eko­
nomii, teorii organizacji i zarządzania, techniki i polityki. Jed­
ną z jego możliwych konkretyzacji metodologicznych na terenie
tych dyscyplin nauki są wysiłki mające na celu „rozwiać złu­
dzenie, że świat jest złożony z oddzielnych, niepowiązanych ze
sobą sił. [...] W miarę jak świat staje się coraz bardziej połączo­
ny, a prowadzenie biznesu coraz bardziej złożone i dynamiczne,
praca musi się stawać uczeniem się”15.
Od co najmniej kilku dziesięcioleci refleksja nad procesem
zaznacza swoją obecność w dociekaniach z zakresu metodologii
badań naukowych, a także jest nieodłącznym elementem tłu­
maczenia przebiegu wielu zjawisk, zwykle jako ęuast-ontologiczna hipoteza o dynamizmie i wewnętrznym urelacjonowaniu elementów świata. Znane od dawna, lecz wcześniej pomija­
ne przejawy tego dynamizmu są we współczesnym przyrodo­
znawstwie poddawane wielorakim eksploracjom, wykorzystu­
jącym aparat pojęciowy współczesnej matematyki. Jak zauwa­
ża I. Prigogine, „odkrywamy [dziś - dop. J. J.] prymat czasu
i zmiany na wszystkich poziomach, od poziomu cząstek ele­
mentarnych aż po modele kosmologiczne”16. „Cokolwiek na­
zwiemy rzeczywistością, odsłania się nam ona jedynie poprzez
aktywne tworzenie, w którym uczestniczymy”17.
Procesualne podejście zadomawia się także coraz częściej
w naukach o kulturze, do połowy XX wieku rozwijanych na pod­
14 Cyt. na podstawie: Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testa­
mentu z apokryfami, nowy przekł. z hebr. i grec., wyd. 18, Warszawa 1990.
15 P. M. Senge, Piąta dyscyplina. Teoria i praktyka organizacji uczących
się, przeł. H. Korolewska-Mróz, wyd. 4, Kraków 2003, s. 19.
161. Prigogine, I. Stengers, Z chaosu ku porządkowi. Nowy dialog człowie­
ka z przyrodą, przeł. K. Lipszyc, Warszawa 1990, s. 325.
17 Tamże, s. 312.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 117
stawie aparatu pojęciowego tradycyjnej filozofii, socjologii, hi­
storii i etnografii. Obraz człowieka jako inteligentnego zwierzę­
cia, zdolnego wprawdzie do uczenia się rzeczy nowych, lecz
w istocie biernego, dostosowującego się do tradycji i naturalne­
go otoczenia, jest coraz częściej zastępowany koncepcją jednost­
ki aktywnej, obdarzonej „myślą narracyjną - zdolnością ogar­
niania nie tylko bezpośrednich relacji między sobą i innymi, lecz
także długotrwałych interakcji wielostronnych”18, głęboko za­
tem osadzonej w środowisku kultury podlegającej ciągłym prze­
obrażeniom. Odmiennie niż w klasycznej nauce wartościuje się
zatem znaczenie relacyjnych elementów ludzkiej natury. Po­
wszechnie się uważa, że mają one nie tylko decydujący wpływ
na kształtowanie motywacji jednostkowych działań, ale i prze­
sądzają o pożądańym kształcie struktur społecznych, ewoluują­
cych w toku historii od jednej formy ku drugiej.
STRUKTURA PROCESU
Z dotychczasowych rozważań wynika, że paradygmat filo­
zofii modeluje nie tylko sposób określania jej celów czy metod
uzasadniania twierdzeń, ale także znaczenia przysługujące jej
podstawowym kategoriom pojęciowym. Zmiana paradygmatu,
zwłaszcza gdy polega na przejściu od metafizyki opisowej do re­
widującej, pociąga za sobą nie tylko konieczność przeformułowania ogólnej koncepcji świata, ale i modyfikację znaczeń klu­
czowych kategorii stosowanych w próbach interpretacji
przedmiotów uznawanych za najważniejsze elementy rzeczy­
wistości. W przypadku paradygmatu procesualnego zmiany te
podyktowane są zasadniczo tym, iż jego adherentom świat re­
alny jawi się jako bardziej złożony, a w niektórych aspektach
18
M. Carrithers, Dlaczego ludzie mają kultury. Uzasadnienie antropo­
logii i różnorodności społecznej, przeł. A. Tanalska-Dulęba, Warszawa 1994,
s. 109.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 1 9
1 1 8 JANUSZ JUSIAK
bardziej zaskakujący i niezrozumiały niż to zdaje się wynikać
z jego codziennego oglądu czy potocznie ugruntowanych prze­
konań dotyczących natury jego podstawowych składników.
Uzasadnione byłoby zatem domniemanie, że już sam termin
„proces”, choć wydaje się mieć jedno zasadnicze i powszechnie
stosowane znaczenie, może być interpretowany „nieprocesualnie” (tzn. potocznie, zdroworozsądkowo, „substancjalnie”), albo
„procesualnie”, a więc podobnie jak w filozofii procesu.
Wysuwając to przypuszczenie nie mamy na myśli jakiegoś
jednego tylko znaczenia tego słowa, bezdyskusyjnie uznawane­
go przez omówione w poprzednim punkcie orientacje i kierun­
ki, lub jakiejś jednej wzorcowej teorii procesu, za pomocą której
filozofowie procesu mogliby przeciwstawiać się swym oponen­
tom lub o której mieliby sądzić, że nie ma dla niej lepszych al­
ternatyw. Chodziłoby tu raczej o wydobycie już w punkcie wyj­
ścia niektórych (nielicznych, jakkolwiek istotnych) momentów
różnicujących, możliwe do jasnego wysłowienia znaczenia tego
słowa oraz wstępnie wyjaśniających obiektywny fakt historycz­
ny, jakim jest rozpadanie się metafizyki na dwa przeciwstawne
pojmowania - metafizykę opisową i rewidującą.
Zapytać by zatem należało, co decyduje o tym, że metafizy­
ka posługująca się tą kategorią jest metafizyką procesualną
lub za taką nie może być uznana. Jak niżej pokażemy, kluczo­
wą rolę pełnią tu dwa momenty, które wyświetlić można, gdy
się bliżej wskaże punkty, z których biorą początek dwie rozbież­
ne interpretacje czynników współkształtujących proces.
W ogólnym określeniu procesu tkwią pewne momenty quasi-konieczne. Zasadniczo bowiem podobnie rozumie się znaczenie
tego słowa; stąd jego powszechne stosowanie, a pojmowanie za­
sadniczo zgodne. Rozbieżności pojawiają się dopiero na pozio­
mie odpowiednio zaawansowanej analizy znaczenia przypisy­
wanego poszczególnym momentom procesu lub jego elementom
strukturalnym.
Wskazać zatem najpierw trzeba, jakie jego określenia se­
mantyczne terminu „proces” wydają się niezbędne i wspólne
różnym jego użyciom. I dalej: z jakich powodów desygnatowi te­
go pojęcia nadawane są interpretacje rozbieżne, a nawet prze­
ciwstawne sobie?
Analizy poszczególnych elementów treści współtworzących
znaczenie terminu „proces” można dokonać w dwu zasadni­
czych punktach. W każdym z nich znajdują się pewne momen­
ty, z których początek biorą procesualne i nieprocesualne inter­
pretacje procesu.
I.
W myśl zwyczajowego rozumienia, proces to pewien roz­
grywający się w czasie i przestrzeni ciąg czy seria zdarzeń,
działań, funkcji lub zachowań powiązanych ze sobą w taki spo­
sób, że ich następstwo dokonuje się na mniej lub bardziej wy­
raźnie wytyczonym szlaku zdarzeń, zyskując przez to wspólny
charakter, formę lub strukturę, a co za tym idzie, wywołuje
w poszczególnych rzeczach oraz ich bliższym i dalszym otocze­
niu wyraźne skutki, cechujące się pewnym stopniem samoistności i trwałości oraz dające się z minionego biegu zdarzeń wy­
odrębnić, fizycznie lub co najmniej myślowo. Dzięki swej struk­
turze i swym widocznym konsekwencjom procesy można różni­
cować, a także odróżniać od przypadkowych lub luźno ze sobą
powiązanych działań19. Struktura (charakter) procesu pozwala
nadto przypisywać niektórym powiązaniom i progresjom dzia­
łań celowość lub domniemywać, że obiektywnie jest im przypi­
sana. Ujmowanie procesów jako struktur zdarzeń prawidłowo
ze sobą powiązanych (celowo lub ęuasi-celowo) stanowi nie­
zbędne założenie celowości ludzkich działań. Działanie może
być bowiem celowe o tyle tylko, o ile dokonuje się na pewnym
niezależnym od naszych intencji podłożu strukturalnym, nada­
jącym poszczególnym czynnościom i funkcjom organizmu
obiektywnie je cechującą spoistość i guast-rozumność, dzięki
której można jednostkowe działania wiązać ze sobą wedle sche­
matu: intencja celu - środki jego realizacji - osiągnięcie celu.
Skutki procesu (lub jego cele) mogą być jednak rozumiane
dwojako:
19 Zob. Rescher, dz. cyt., s. 38-41.
1 2 0 JANUSZ JUSIAK
( l a ) W y ł ą c z n i e i m m a n e n t n i e , jako wynikające z sa­
mych tylko zdarzeń zachodzących w granicach pewnego obsza­
ru czasoprzestrzennego oraz przysługującej im formy (istoty)
i materii (jakości manifestującej się w doświadczeniu w posta­
ci zdolności ulegania zewnętrznym zdarzeniom i działaniom).
Przykład: ziarno wrzucone do odpowiednio nawilgoconej, na­
słonecznionej i żyznej gleby powoduje ciąg wpływających na
siebie zdarzeń o określonej formie i strukturze, zachodzących
w określonym skończonym obszarze i wywołujących kolejno
kiełkowanie, wzrost rośliny, a następnie jej kwitnienie zakoń­
czone powstaniem nowego nasienia. Proces jest tu pomyślany
jako coś, co w nieskończoność może się powtarzać, realizując
swój immanentny cel, bez wywoływania istotnych zmian w je ­
go jakości i strukturze. Sądzi się ponadto (jest to punkt widze­
nia rozpowszechniony zwłaszcza w substancjalnym modelu
metafizyki oraz w klasycznej nauce20), że wyłanianie się kolej­
nych faz procesu, w tym jego finalnego skutku lub urzeczywist­
nionego właśnie celu, może być zasadniczo przewidziane i do­
brze co do swojego charakteru określone.
( Ib) I m m a n e n t n i e i z a r a z e m t r a n s c e n d e n t n i e ,
czyli jako stan wyznaczony przez łączne oddziaływanie trzech
rodzajowo odmiennych przyczyn: materialnych, formalnych
i strukturalnych (systemowych), w pełni realnych, choć zwykle
niełatwych do wykrycia i jednoznacznego umiejscowienia. Try­
wialnym przykładem, jakim może się posłużyć ktoś, kto w ten
sposób interpretuje finalne skutki procesu, jest ruch pojazdów
na drodze, łatwo poddający się regulacji, jeśli pojazdów jest
niewiele (podatny zatem na drobne zmiany i powtórzenia), lecz
w miarę ich narastania osiągający w pewnym momencie stan
samoistnej sterowności i wewnętrznego uporządkowania,
którego pojawienia się nie sposób wyprowadzić z liniowego na­
stępstwa pojedynczych zdarzeń, a jego struktury oraz wywoły­
wanych jej odziaływaniem skutków zmodyfikować przy użyciu
20Zob. Prigogine, Stengers, dz. cyt., s. 41-69.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 2 1
prostych zabiegów podsuwanych przez zdrowy rozsądek (jego
podpowiedzi bywają w takich przypadkach zwykle zgubne21).
Tego rodzaju procesy powinno się modelowo ujmować jako ufor­
mowane przez łączne oddziaływanie czynników immanentnych
i transcendentnych, jednostkowych i ogólnych, subiektywnych
i obiektywnych, mikro- i makroskopowych. Jest to na ogół trud­
ne, ponieważ mamy w takich przypadkach do czynienia z pro­
cesami cechującymi się złożonością dynamiczną. Ich właściwe
rozumienie wymaga umiejętności całościowego ujmowania rze­
czywistości jako utworzonej ze wzajemnie na siebie oddziałują­
cych pętli przyczynowości, a nie linii prostych22.
W przypadku (I a) pojmowanie procesu oraz jego urzeczywi­
stnionego celu jest nieprocesualne. Milcząco zakłada się tu ra­
dykalny determinizm, powszechne obowiązywanie zasady „nic
nowego pod słońcem”. Skutek lub cel procesu jest interpretowa­
ny jako konieczne następstwo jego wewnętrznej, dwoistej (materialno-formalnej) struktury; czynniki wobec niego transcen­
dentne nie są tu uwzględnione. O ile w ogóle się je rozważa,
otrzymują wyjaśnienie onto-teologiczne, jako wypływające
z pozaczasowego, niezmiennego porządku bytu. W przypadku
(I b) jest ono procesualne, bowiem finalne skutki procesu inter­
pretuje się dynamicznie i holistycznie, jako wynikające z łącz­
nego oddziaływania trzech grup czynników; ostatni z nich
wskazuje, że źródłem procesualnych transformacji są ogólne
charakterystyki przysługujące systemom powiązanych ze sobą
działań. Charakterystyki te są niewywodliwe z jednostkowych
własności przedmiotów ani nie dają się do nich zredukować.
21 Szerzej na ten temat zob. Senge, dz. cyt., s. 77-111.
22 Ze złożonością dynamiczną mamy do czynienia, kiedy to samo działa­
nie daje zasadniczo odmienne skutki w krótkim i długim czasie, gdy ta sama
akcja powoduje pewne konsekwencje lokalne i zupełnie inne konsekwencje
w odległej części systemu. Filozof procesu może więc powiedzieć, że metafizy­
ka czysto opisowa, polegająca na wyprowadzaniu najogólniejszych wniosków
ze zdroworozsądkowych oczywistości, nie radzi sobie zupełnie z tego typu
procesami. Oczywiste działania rodzą bowiem zwykle nieoczywiste i zaska­
kujące skutki.
1 2 2 JANUSZ JUSIAK
Nie ma konieczności, by ich genezę tłumaczyć onto-teologicznie. Ale gdy nawet to się czyni (niektórzy filozofowie procesu
uprawiają tzw. teologię naturalną lub filozoficzną23), dokonuje
się rewizji tradycyjnego pojęcia Boga, bóstwa czy absolutu. In­
terpretacja (I b) kładzie ponadto nacisk na z gruntu niepewny,
nieprzewidywalny i zaskakujący charakter skutków powodo­
wanych przez dynamicznie dokonujące się zmiany. Jest to dru­
gi powód, dla którego prowadzi ona do procesualnego sposobu
ich rozumienia.
II.
Proces można pojmować na kolejne dwa sposoby. Zasadni­
cza różnica polega w tym przypadku na odmiennych interpreta­
cjach domniemanej roli pełnionej w dokonywaniu się procesualnych zmian przez jednostkowe rzeczy i działania. Mianowicie:
(II a) P r z e d m i o t o w o - p o d m i o t o w o , czyli jako ciągłą
całość przemijających faz, powiązanych ze zmianami zachodzącymi jedynie w obrębie pewnych przedmiotów, których role peł­
nione w procesie sprowadza się do bycia podmiotem lub nośni­
kiem cech rzeczy doznających w trakcie jego zachodzenia roz­
maitych, bezpośrednio uwidaczniających się przeobrażeń lub
realizujących (w przypadku, gdy mowa o podmiotach świado­
mych) pewne cele. Modelowym przykładem takiego rozumienia
terminu „proces” jest Ingardenowska koncepcja zdarzeń i pro­
cesów. Jakkolwiek ma ona swoiste rysy, stanowi wymowny
przykład zdroworozsądkowej metafizyki opisowej zbliżonej do
arystotelesowskiego sposobu jej pojmowania. Procesem jest np.
- twierdzi Ingarden - „pewien określony, konkretny ruch ciała
w przestrzeni, np. bieg na 100 m pewnego sportowca na zawo­
dach sportowych, rozwój organizmu, życie pewnego człowieka,
wszelkie czynności i działania zarówno natury czysto fizycznej,
jak i psychofizycznej itp.”24 Jest tu wyraźnie założone, że wzor­
23 Związki między teologią filozoficzną a naturalną omawia S. MacDonald
w artykule What Is Philosophical Theology?, w: Arguing about Religion, ed.
K. Timpe, New York 2009, s. 17-29.
24 R. Ingarden, Spór o istnienie świata, wyd. 3 zm., t. 1, przygot. i partie
tekstu z niem. przeł. D. Gierulanka, Warszawa 1987, s. 193.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 2 3
cem rozumienia wszystkich możliwych procesów jest to wszyst­
ko, co w szeroko rozumianym ruchu daje się zmysłowo unaocz­
nić i pojęciowo uwyraźnić za pomocą kategorii, których używa­
my już w myśleniu potocznym i które w metafizyce opisowej
czyni się podstawą rozważań prowadzonych w ramach fenome­
nologicznie interpretowanej ontologii.
(Ilb)N iepodm iotow o i zarazem nieprzedmiot o w o , czyli jako coś, co może przebiegać (lub co z natury swej
zawsze przebiega) poza obrębem jednostkowych podmiotów,
czemu zatem nie sposób przypisać (a) jednoznacznej lokalizacji
przestrzenno-czasowej, (b) roli polegającej na byciu podmiotem
przemian doprowadzających do ukonstytuowania się jakiegoś
przedmiotu. Proces nie jest tu pojmowany jako ciągłe następ­
stwo świadomie podjętych działań mających wyraźnie określo­
ny cel, np. minięcie przez biegacza linii mety. Zakłada się ra­
czej, iż przebiega on pośród zachodzących zdarzeń, stanów rze­
czy i okoliczności towarzyszących jego rozgrywaniu się oraz
obejmuje wielość wzajemnie odniesionych do siebie rzeczy, nie­
jawnie wpływających na siebie i modyfikujących swe działania
w trakcie jego zachodzenia. Proces nie wymaga więc zapodmiotowienia w wyraźnie wyodrębnionym przedmiocie czy substan­
cji25. Jego struktura nigdy nie jest w pełni jawna, dana od po­
czątku. Nie da się jej wypatrzeć w samych przedmiocie ani
w fazowych zmianach jego własności; o jej charakterze raczej
wnioskujemy niż ją bezpośrednio postrzegamy. Trzeba wysiłku
umysłowego, by móc trafnie zrekonstruować rodzaj i zasięg
skutków wnoszonych do otoczenia przez dynamiczne zmiany
dokonujące się w jakiejś dziedzinie przedmiotowej. Empirycz­
nymi egzemplifikacjami takiej wykładni procesu może być
25
Jako ośrodek skupiania sił od wewnątrz formujących przedmiot, sub­
stancja klasycznej metafizyki jest samoistną aktywnością, jednością jej współ­
zależnych części. Punkt widzenia filozofii procesualnej jest z gruntu odmienny.
„Siła na dłuższą metę rozprasza; przypadek na dłuższą metę skupia. Rozpro­
szeniu energii dokonującemu się na mocy zwykłych praw przyrody towarzyszą
na mocy tychże praw okoliczności coraz bardziej sprzyjające ponownemu sku­
pianiu się energii przez przypadek” (Prigogine, Stengers, dz. cyt., s. 322).
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 2 5
1 2 4 JANUSZ JUSIAK
stopniowe narastanie temperatury wywołane poprawą pogody,
powolne rdzewienie metalowych części mostu skutkujące
w końcu jego zawaleniem się26, wyścig zbrojeń atomowych za­
grażający wybuchem wojny o zasięgu ogólnoświatowym, trud­
ne do umiejscowienia i jednoznacznego rozpoznania działania
i okoliczności doprowadzające do krachu na giełdzie lub utraty
rentowności dobrze prosperującej wcześniej firmy itp.27
Także tutaj pierwszy sposób pojmowania procesu (I b) jest
nieprocesualny. Jego zwolennik zakłada bowiem, że procesualna zmiana musi mieć swój trwały ontyczny nośnik, samą zaś
zmianę traktuje jako stopniowe nabywanie przez przedmiot
określonych cech konstytutywnych lub zbliżanie się w serii
świadomie podjętych działań do realizacji jakiegoś celu. Proces
jest zatem sprowadzony do dających się w zasadzie zaobserwo­
wać i opisać fenomenalnych zmian własności konstytuujących
przedmiot lub do nakładania się na siebie kolejnych czynności
skutkujących w pewnej chwili zaistnieniem pożądanego stanu
rzeczy, momentalnego zdarzenia, z istoty swej odmiennego od
procesu. Z kolei interpretacja (II b) jest procesualna. Tu bo­
wiem pierwszeństwo ontyczne przypisuje się procesualnym
zmianom, które - jak utrzymują filozofowie procesu - wytwa­
rzają przedmioty, generują nowe zjawiska i działania, wprowa­
dzają modyfikacje do struktur rzeczy opierających się zmia­
nom. Uznaje się za poniekąd oczywiste, że wiele procesów,
zwłaszcza gdy poziom ich złożoności jest znaczny, ani nie doko­
nuje się na podłożu substancjalnym, ani nie powoduje skutków,
które można byłoby odnaleźć w jednostkowych przedmiotach.
Procesy takie są mimo to w pełni realne. Skutki ich działań,
choć trudno je przewidzieć, a ich zasięg jednoznacznie oszaco­
wać, mają zazwyczaj decydujący wpływ na przyszły bieg spraw
i wydarzeń. Wnoszą w strukturę przedmiotów, a także w spo­
soby ich poznawania oraz praktycznego traktowania, nowe ja ­
kości, trwale zmieniające przebieg kolejnych cykli zdarzeń.
26 Zob. Rescher, dz. cyt., s. 42-46.
27 Zob. Senge, dz. cyt., s. 44—45.
KONSEKWENCJE FILOZOFII PROCESU
W DOCIEKANIACH DOTYCZĄCYCH NATURY PRAWDY
Dokładniejsze rozważania dotyczące pojmowania prawdy
w filozofii procesu wypada rozpocząć od ustaleń o charakterze
definicyjnym, odniesionych do samego jej pojęcia. Również ono
jest wszakże wieloznaczne. Nawet gdyby skupić uwagę jedynie
na tzw. rzeczywistych teoriach prawdy, czyli pominąć teorie deflacyjne, które w filozofii procesu są kwestionowane, należało­
by zauważyć, że także w nurtach filozofii mniej sceptycznie
podchodzących do tego zagadnienia z terminem „prawda” wią­
że się zazwyczaj odmienne, choć powiązane ze sobą znaczenia.
Prawdę uważa się albo za najogólniejsze określenie lub syno­
nim naczelnej wartości poznawczej, albo za swoistą cechę po­
znania prawdziwego, albo za przedmiot poznania28. Każde
z tych znaczeń odsyła do specyficznych momentów pojmowania
prawdy, co do których nie wiadomo nawet, czy tworzą, gdy są
brane razem, jakąś spójną całość. Zapewne odpowiedź na to py­
tanie nie może być w pełni ogólna. Wiele wszak zależy od tego,
na gruncie jakiego typu metafizyki podnosi się to zagadnienie.
Tu interesuje nas pytanie, jak sobie z nim radzi filozofia proce­
su. Poniższy szkic, ujęty w trójstopniowy wywód, stanowi próbę
wstępnego omówienia tego złożonego tematu.
I
Prawda jako naczelna wartość poznawcza
W znaczeniu pierwszym, termin „prawda” to ogólne określe­
nie wartości przysługującej poznaniu tworzonemu w procesie
doświadczania, poznawania i wielotorowego eksplorowania
rzeczywistości. Wartość tę, rozumianą dodatnio, ludzkie pozna­
nie posiada o tyle, o ile jest w ł a ś c i w y m lub t r a f n y m
28
Zob. A. B. Stępień, Prawda, w: Leksykon filozofii klasycznej, red. nauk.
J. Herbut, Lublin 1997, s. 437.
1 2 6 JANUSZ JUSIAK
uchwyceniem rzeczy. Jeśli warunek ten nie jest spełniony, uzy­
skane poznanie (a właściwie tylko jego pozór) nadal pozostaje
wprawdzie wartością, ale negatywną, będącą zaprzeczeniem
lub — jak niektórzy autorzy sądzą - swoistym dopełnieniem
prawdy nazywanym fałszem lub nieprawdą. Prawdą w tym
znaczeniu jest więc coś, co nie istnieje samo z siebie i niezależ­
nie od człowieka, lecz co jest w procesie badawczym niejako wy­
twarzane oraz nieustannie przetwarzane z dostępnych zaso­
bów danych, rozmaicie wprawdzie interpretowanych i ubogaca­
nych o elementy czysto teoretyczne (koncepcyjne) i mentalne
(psychiczne, aktowo-sądzeniowe, językowe), lecz mających swo­
je ostateczne źródło w niezależnej od umysłu rzeczywistości.
W pierwszym zatem znaczeniu, które dla uchwycenia naj­
istotniejszych cech procesualnej idei prawdy jest, jak się wyda­
je, kluczowe, prawda jest tożsama z tak czy inaczej rozumia­
nym o w o c e m poznania, faktycznie uzyskanym lub trakto­
wanym jako pewien idealny wzorzec, do którego szczegółowe
zabiegi poznawcze oraz stosowane w poznaniu metody winny
się stosować. Może być ona wartością (dodatnią lub ujemną)
z dwóch zasadniczych powodów: (1) jako konkretny - lub tylko
planowany - rezultat rozmaitych działań wytwórczych, praw­
da jest czymś cennym już przez samo to, że stanowi przedmiot
i cel ponadindywidualnych starań, organizujących proces pozy­
skiwania nowych informacji o świecie oraz ustanawiających
ogólny model ich pojmowania, pozwalający poznanie trafne lub
właściwe odróżnić od niewłaściwego, (2) jako pewne novum
w ludzkiej historii, prawda (a ściślej, dążenie do jej uzyskania)
jest zawsze - mniej lub bardziej trwale - wpisana, i nieustan­
nie na nowo wpisywana, nie tylko w relacje międzyludzkie, ale
i - rzec można (na gruncie procesualnych koncepcji rzeczywi­
stości twierdzenie to wysuwa się na czoło) - w samą strukturę
bytu. Rzeczywistość poznana, czy choćby tylko wstępnie rozpo­
znana i obarczona błędem, różni się wszakże istotnie od rzeczy­
wistości, w której żadne jej poznanie jeszcze nie zaistniało lub
nie dokonało wiele. Jako element nowy, wytworzony w procesie
rozwoju świata, prawda (ale, być może, także jej zaprzeczenie;
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 2 7
kwestia ta stanowi przedmiot osobnego sporu) w taki lub inny
sposób pomnaża ludzkie bytowanie w świecie, wytwarza w nim
nowe odniesienia i relacje, o które uboższy był świat w danym
aspekcie jeszcze nie poznany.
Prawda jako prawdziwość wyrażeń językowych
W drugim znaczeniu podstawowym, o wiele mniej uchwyt­
nym od pierwszego, termin „prawda” wydaje się oznaczać pew­
ną własność nazywaną „prawdziwością”, przysługującą lub
przypisywaną pewnym grupom obiektów lub ich reprezenta­
cjom - lingwistycznym bądź umysłowym, np. zdaniom, stwier­
dzeniom, sądom, przekonaniom czy innym nastawieniom sądzeniowym. Prawda rozumiana jako prawdziwość wyrażeń ję­
zykowych lub cecha niektórych stanów mentalnych może być
zinterpretowana przez analogię do istotnych własności przy­
sługujących przedmiotom materialnym. Zdaniom, sądom, prze­
konaniom czy stwierdzeniom próbuje się w ramach takiego jej
pojmowania nadać znaczenie podłoża będącego nośnikiem
prawdziwości traktowanej jako atrybut czegoś reprezentowa­
nego czy wyrażanego w myślach lub w języku. Jak nietrudno
zauważyć, pojęcie prawdy zostaje tu zawężone do swej najbar­
dziej szczegółowej postaci, a jej analizę sprowadza się zwykle
do rozważań nad pojedynczymi zdaniami czy sądami odnoszo­
nymi do jakiegoś pojedynczego przedmiotu (np. do „czerwonej
róży”) albo do pojęcia prawdy obowiązującej jedynie w ramach
jakiegoś jednego tylko języka formalnego.
Taki tok rozważań, koncentrujący się głównie na mental­
nych, językowych lub formalno-logicznych aspektach zagadnie­
nia, kłóci się z teoretycznymi i holistycznymi aspektami wie­
dzy, która jest czymś więcej niż prostym nagromadzeniem po­
szczególnych zdań, sądów czy przekonań. Jako system prawo­
mocnych stwierdzeń, a także określonych działań i praktyk ba­
dawczych, w oderwaniu od których teorie naukowe (a także in­
ne systemy pojęciowe pretendujące do miana prawdopodob­
128
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU
JANUSZ JUSIAK
nych, zasadnych czy prawdziwych) byłyby niezrozumiałe, wie­
dza jest ustrukturyzowaną całością wielu wzajemnie do siebie
odniesionych elementów - mentalnych i pozamentalnych, wer­
balnych i niewerbalnych, logicznych i pozalogicznych - o roz­
maitym stopniu ogólności i niejednolitym statusie poznaw­
czym.
Z punktu widzenia filozofii procesu sytuowanie prawdy wy­
łącznie w języku - rozpatrywanym jako formalna struktura,
która swój znaczący charakter zawdzięcza wyłącznie relacjom
funkcjonalnym, łączącym wyrażenia językowe z bytami men­
talnymi lub rzeczami klasycznej metafizyki substancjalnej - to
milczące założenie platońsko-kartezjańskiej koncepcji wiedzy,
głęboko utrwalone we współczesnym piśmiennictwie filozoficz­
nym i zazwyczaj uważane za jedynie poprawne29. Założenie to
- j a k dowodził S. Peirce, pionier nowożytnego myślenia proce­
sualnego - trudno jednak uznać za zasadne, głównie dlatego,
że odwołuje się ono do zbyt wąskiej koncepcji języka, pomijają­
cej jego funkcje niewerbalne oraz niewłaściwie tłumaczącej ro­
le pełnione przez wyrażenia językowe w percepcji, rozumowa­
niu i działaniu. Platońsko-kartezjańska koncepcja prawdy
i wiedzy jest zatem w filozofii procesu jawnie lub milcząco kry­
tykowana, głównie z tego powodu, że procesy poznawcze od­
dziela, jak się sądzi, od procesów językowych oraz pomija lub
traktuje jako nieistotne takie cechy języka, jak intencjonalność, mentalność i ewolucjonizm30.
Niektórzy filozofowie procesu twierdzą ponadto, iż typowe
dla filozofii klasycznej pojmowanie prawdy jako prawdziwości
sądu, którego treść jest tak czy inaczej zgodna z pojedynczymi
faktami lub rzeczami, przyczynia się do utrwalania niesłuszne­
go wyobrażenia o wiedzy jako czymś z istoty swej trwałym
29 Zob. D. Nesher, Nowa koncepcja języka: rekonstrukcja Peirce’owskiej fi­
lozofii języka jako teorii poznania, w: O myśleniu procesualnym: Charles
Hartshorne i Charles Sanders Peirce, pod red. T. Komendzińskiego, Toruń
2003, s. 97.
30 Zob. tamże, s. 98.
129
i niezmiennym oraz do przeceniania znaczenia czysto logicz­
nych kryteriów prawdy31. Prawdziwość i rzetelność szczegóło­
wych eksploracji w dążeniu do całościowego poznania rzeczywi­
stości jest oczywiście czymś bardzo ważnym, zwłaszcza w po­
znaniu naukowym. Prawda naukowa, dotycząca pojedynczych
zdarzeń (np. historycznych) lub faktów naturalnych (fizycz­
nych, biologicznych czy psychicznych), słusznie może pretendo­
wać do miana nienaruszalnej i niezmiennej. Jednak całościowy
obraz rzeczywistości wyłaniający się z poszczególnych teorii
naukowych nigdy nie jest ostateczny. W szerokim znaczeniu,
jako badanie nakierowane na całość istnienia, nauka stanowi
zatem, podobnie jak inne rodzaje poznania, teren zaledwie
prawdy względnej, hipotetycznej, warunkowej, stale przekra­
czanej, nieznającej kresu. Dlatego w filozofii procesu często
podkreśla się, iż nauka może wprawdzie pomagać w poszuki­
waniu prawdy, ale musimy sobie w pełni zdawać sprawę z jej
ograniczeń. W swych poszukiwaniach prawdy człowiek nie mo­
że poprzestać na uznawaniu jedynie prawd względnych. Dąży
do uchwycenia i, w miarę możliwości, jasnego wysłowienia wie­
dzy całościowej (np. dotyczącej sensu życia), a także praktycz­
nej (jak efektywnie działać i w imię jakich celów), bez której
nikt żyć nie potrafi, i którą, z lepszym czy gorszym skutkiem,
stosuje w swym działaniu.
Metafizyczna koncepcja prawdy
Z dążeniem tym ściśle jest związane trzecie, najbliższe me­
tafizyce, pojmowanie prawdy jako ostatecznego przedmiotu po­
znania (bytu lub rzeczy), a szerzej - tego, co faktycznie jest,
o czym zasadnie można twierdzić, iż jest prawdziwe, autentycz­
ne, niepodmienione, nieiluzoryczne. Prawda tak rozumiana
jest pojęciem granicznym, nasuwającym skojarzenia z ideą regulatywną w sensie Kanta. Granicznym w trojakim znaczeniu:
31 Zob. Rescher, dz. cyt., rozdz. VII.
1 3 0 JANUSZ JUSIAK
(a) jako ostateczny, lecz nieuchwytny i niepoznawalny punkt
odniesienia wszystkich naszych wyobrażeń i przekonań doty­
czących natury rzeczywistości ostatecznej, (b) jako ostateczna
zasada (arche) świata, będąca jego źródłem i niepodważalnym
prawem określającym jego podstawowy charakter, (c) jako
określony (taki, a nie inny) obiektywny fakt lub stan rzeczy za­
chodzący (lub już dokonany) w jakiejś części rzeczywistości,
którą usiłujemy rozpoznać i w razie potrzeby uczynić przedmio­
tem dalszych badań, mających na celu ustalenie, czym ów fakt
jest w swej istocie.
W takim ujęciu prawda jest tożsama z samą rzeczywistością
(tak czy inaczej rozumianą) lub - jak utrzymują niektórzy au­
torzy, np. moniści - z ostateczną, nieiluzoryczną jednością
wszystkich rzeczy, odróżnioną od wszystkiego, co jedynie może­
my zobaczyć, odczuć, pomyśleć lub wyobrazić sobie. Widać tu,
jak pojęcie prawdy jest rozległe i złożone. Pomimo że słusznie
może być nazywane ujęciem metafizycznym, obejmuje nie tyl­
ko pojęcie prawdy w jej specyficznie metafizycznym rozumie­
niu, jako czegoś ostatecznego i nieogarnionego (a i b), ale i na­
ukowym oraz pozanaukowym, np. prawdę zdroworozsądkową,
artystyczną, religijną (c). Nauka - podobnie jak myślenie po­
toczne - wypracowuje tylko jeden z wielu możliwych sposobów
poszukiwania prawdy o faktycznym stanie rzeczy. Dopiero re­
fleksja metafizyczna jest w stanie orzec, że metafizyczna praw­
da o rzeczywistości jako takiej nie wyczerpuje całego obszaru
prawdy. W związku z tym konieczna jest dalsza specyfikacja jej
pojmowania jako przedmiotu: odróżnienie naukowej prawdy
faktu od prawdy przed- lub pozanaukowej (np. wydzielenie ob­
szaru prawomocnych poznawczo i praktycznie oczywistości
zdrowego rozsądku czy dziedziny obowiązywania tzw. prawdy
życiowej lub egzystencjalnej) oraz od prawdy powiązanej
z działaniem i twórczością, wnoszeniem do rzeczywistości
zmian, zarówno przez nią samą, jak i przez działania specyficz­
nie ludzkie.
Nietrudno zauważyć, że filozofia procesu, wraz ze swą opty­
mistyczną metafilozofią, wpisuje się w klasyczny nurt dociekań
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 3 1
nad prawdą przede wszystkim w jej trzecim rozumieniu, praw­
dą samego bytu. Usiłuje wyświetlić ostateczne racje dynami­
zmu świata oraz określić przyczyny ładu i zarazem nieporządku
odnajdywanego na każdym poziomie jego złożoności. Stawia
więc przed sobą cel przypisywany niegdyś filozofii jako takiej:
usiłowanie wysłowienia oraz - tak dalece, jak jest to możliwe uzasadnienia prawdy o całości istnienia. Filozofowie procesu
nie oczekują przy tym, iż prawda dotycząca pojmowania kwestii
ostatecznych zostanie osiągnięta w toku specjalistycznych roz­
ważań nad poszczególnymi rodzajami przedmiotów. Toteż kry­
tycznie oceniają pogląd o asymptotycznym zbliżaniu się cząst­
kowych prawd nauki do tzw. prawdy absolutnej32. Pewnego ro­
dzaju niejasny, choć bezpośredni wgląd w naturę rzeczy umysł
ludzki rozwinął już na wczesnych etapach swojej ewolucji.
Wgląd ten stał się podstawą dalszego jego rozwoju, w tym m.in.
wykształcenia zdolności rozumnej interpretacji doświadczenia
zmysłowego, a co za tym idzie, także poznania naukowego w je ­
go dzisiejszej postaci. Chodzi tu nie tylko o umiejętność wielo­
aspektowego jednoczenia rozległych danych napływających
z bezpośredniego otoczenia organizmu i refleksyjnego szacowa­
nia ich znaczenia w życiu (co dało początek religii i metafizyce),
ale i o zdolność konfrontowania wniosków wypływających z na­
mysłu nad utrwalonymi w doświadczeniu skutkami wcześniej­
szych działań z bezpośrednio odczuwanym naciskiem aktual­
nych zdarzeń, niedającym się zniwelować ani osłabić, choć wno­
szącym do ujmowania świata element ładu i harmonii.
To źródłowe doświadczenie bytu jako skontrastowanego33
łączenia w jedno jego elementów pierwotnie rozłącznych i dys-
32Zob. Prigogine, Stengers, dz. cyt., ks. I: Złudność uniwersalności,
s. 41-112.
33 Chodzi tu o kontrast w specyficznym znaczeniu tego terminu, zbliżo­
nym do pojmowania estetycznego, gdzie jest on określeniem spójności prze­
nikającej wiele różnych elementów cechujących się przenikającą je harmo­
nią. W filozofii organizmu Whiteheada kontrast to jedna z tzw. Kategorii Ist­
nienia, będąca najogólniejszym określeniem sposobu syntezy bytów w jed­
nym ujęciu, mającym wspólną strukturę (zob. A. N. Whitehead, Process and
1 3 2 JANUSZ JUSIAK
harmonijnych ma, wedle niektórych filozofów procesu, kluczo­
we znaczenie dla pojawienia się i funkcjonowania cywilizowa­
nych form życia i myślenia. Z niego biorą początek zarówno
sztuka i religia, jak i nauka34. Prawdzie - w jej trzecim, meta­
fizycznym rozumieniu - przysługuje zatem swego rodzaju pierwotność ontyczna. Gdyby nie było jej żadnego, umiejscowione­
go już na poziomie bezpośrednich doznań odczuwania, czyli
żadnego kontaktu ciała i umysłu ze światem, zwłaszcza z opo­
rem, jaki ona stawia naszym działaniom, niemożliwe byłoby
także jej wartościowanie (pierwsze, wyróżnione wyżej, znacze­
nie prawdy), ani tym bardziej jej pojmowanie czysto abstrak­
cyjne, związane z sądzeniem, wygłaszaniem ogólnych poglą­
dów oraz trwaniem w przekonaniu, iż jakiś zespół stwierdzeń
jest prawdziwy (znaczenie drugie). Zgodność sądu z faktycznie
zaistniałym stanem rzeczy może być zatem uznana za jedno
z istotnych, lecz tylko cząstkowych kryteriów prawdy. Prawdy
rzeczy nie można ująć z pozycji niezależnego jej obserwatora.
Rzeczywistość, w jej najogólniejszym, metafizycznym rozumie­
niu, nie istnieje bowiem jako zastany, w pełni ukończony fakt
lub obiektywny wytwór konstytuującej ją myśli35. Nie tylko
zmienia się mocą swych własnych, niezależnych od nas sił, ale
też włącza w swój horyzont nasze projekty i działania.
Reality. An Essay in Cosmology, corr. ed., New York 1978, s. 24). Whitehead
twierdził, że poznanie świata już na etapie jego zmysłowego ujmowania jest
procesem złożonym. Przebiega w trzech trybach: bezpośredniego przedsta­
wiania danych, tzw. efektywności kauzalnej i analizy pojęciowej oraz ma cha­
rakter znakowo-symboliczny (szerzej na ten temat zob. J. Jusiak, Filozofia
nauki i teoria poznania Alfreda Northa Whiteheada, Lublin 1992, rozdz. III).
34 Zob. A. N. Whitehead, Religia w tworzeniu, tłum. A. Szostkiewicz, Kra­
ków 1997, rozdz. VII.
35 „[...] świat jako pierwotna jedność wszystkich naszych doświadczeń na
horyzoncie naszego życia i jako jedyny cel wszystkich naszych projektów, nie
jest już widzialnym rozwijaniem się konstytuującej Myśli ani przypadkowym
połączeniem części, ani rzecz jasna, operacją Myśli sprawującej władzę nad
obojętną materią, lecz ojczyzną wszelkiej racjonalności” (M. Merleau-Ponty,
Fenomenologia percepcji, przeł. M. Kowalska i J. Migasiński, Warszawa
2001, s. 451-452).
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 3 3
Nie znaczy to jednak, iż uchwycenie jakiejkolwiek prawdy
obiektywnej staje się wskutek tego niemożliwe. Filozofowie
procesu nie są skrajnymi wariabilistami ani sceptykami; upra­
wiają wszak realistyczny rodzaj metafizyki w jej rewizyjnym
wydaniu. Stwierdzają jedynie, iż ukształtowane w klasycznej
filozofii i nauce koncepcje tego, jak należy badać rzeczywistość
są nieefektywne poznawczo: nie przystają do faktycznej złożo­
ności świata, człowieka i poznania. Przepełnia je nieuzasadnio­
na wiara w istnienie prostych zależności między treścią myśli
a jej przedmiotem, sądem a faktem, językiem i poznaniem
a działaniem. Wiara ta jest źródłem bezpodstawnego przekona­
nia, iż poszczególne koncepcje kryteriów prawdy wzajemnie się
wykluczają; czyli że np. nie można być, bez popadania
w sprzeczność wewnętrzną, zwolennikiem teorii koresponden­
cyjnej i konsensualnej lub koherencyjnej i pragmatycznej.
Złożoność bytu i procesu poznania świadczą tymczasem
o czymś zgoła przeciwnym. W nauce np. istotne znaczenie ma za­
równo bezpośredni kontakt zmysłów z badanym przedmiotem
(najbardziej nawet wyszukany eksperyment odwołuje się do
świadectwa bezpośrednich postrzeżeń), jak i czysto logiczne kry­
teria uznawania twierdzeń (spójność, niesprzeczność, konkluzywność), a nawet ęuasi-estetycznych (elegancja, piękno, prosto­
ta). Także kryterium zgody powszechnej jest istotne; chroni np.
teorie naukowe przed nieuzasadnioną krytyką. Nie mniej ważne
są kryteria pragmatyczne. Od teorii naukowych wymaga się na
ogół, by nie tylko były bliskie prawdy, ale i na różne sposoby
efektywne i użyteczne. Nawet kryterium oczywistości nie da się
podważyć zupełnie. Nasze podstawowe przekonania z niego wła­
śnie czerpią swą moc. Nie wszystko bowiem, co prawdopodobnie
jest prawdziwe, daje się racjonalnie dowieść. Toteż filozofowie
procesu utrzymują, że przeciwstawianie sobie tych koncepcji to
jeszcze jeden przykład ograniczonego myślenia wyniesionego
z klasycznej filozofii i nauki. Tradycyjna interpretacja kryteriów
prawdy stanowi część wyobrażeń o idealnym uczonym jako bez­
stronnym widzu. Tymczasem w naturze prawdy leży, podobnie
jak w naturze świata, jej relacyjność. Prawda, tak jak świat na­
134 JANUSZ JUSIAK
szego życia, tkwi w sieci wzajemnych zależności, z których nie
można jej wyizolować. Dla jej uchwycenia wymagany jest zatem
zbiór wszystkich poziomów, z jakich efektywnie można badać
rzeczywistość. Żadnego z nich nie powinno się pomijać ani uzna­
wać za uprzywilejowany.
SYTUACYJNY CHARAKTER PRAW DY I POZNANIA ŚWIATA
Kierując się wskazaniami filozofii procesu, trudno udzielić
jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy w ogóle istnieć może
coś takiego, jak prawda, w pełni konkretnym jej określeniu. Czyż
każda próba jej wskazania nie jest zaprawiona jakąś, mniejszą
lub większą, domieszką określeń czysto abstrakcyjnych, nieznajdujących potwierdzenia w bezpośrednim doświadczeniu? Skoro
prawdą może być zarówno właściwe lub trafne uchwycenie rze­
czy, jak i specyficzna wartość będąca jego skutkiem - wartość,
którą można planować i jej wytworzenia oczekiwać — być może
należałoby w konsekwencji stwierdzić, że prawdą jest zarówno to,
co w świecie zastane i z niego odczytane, jak i to, co jest (lub co
być może) skutkiem podmiotowej kreacji. Ponieważ rzeczywistość
wciąż na nowo się tworzy i jest tworzona przez nasz w niej udział,
być może należałoby twierdzić, że prawdy nie znajdujemy poza
obszarem jej kreacji. Poznanie rzeczywistości dokonuje się za­
wsze w konkretnej, czasowo i cieleśnie określonej sytuacji, wno­
szącej do naszego obrazu świata pewien złożony sąd, obejmujący
zarówno działanie, jak i tego, kto działa i działaniu podlega. Za­
razem jednak kreacja dowolna nie wydaje się możliwa. Teraźniej­
szość wpisywać się musi w to, co faktycznie jest, i na swój sposób
dostosować do wcześniejszego biegu zdarzeń, by w ogóle stać się
mogła w następnej chwili czymś efektywnym i znaczącym. Czas
jest bowiem „dosłownie sensem, czyli kierunkiem naszego życia,
i tak jak świat jest dostępny tylko dla kogoś, kto jest w nim usy­
tuowany i kto podąża zgodnie z jego kierunkiem”36.
36 Tamże, s. 452.
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 135
Paradoks ten filozofowie procesu usiłują rozwiązać na roz­
maite sposoby, np. przez dowodzenie, że nasze pojmowanie
świata jest z konieczności ograniczone do niektórych tylko
aspektów. Nierozważne ich absolutyzowanie prowadziłoby do
antynomii i wypaczało obraz rzeczywistości faktycznie manife­
stującej się w bezpośrednim doświadczeniu (Bergson, Bierdia­
jew). Inni uwydatniają złożoność pojęcia prawdy, podkreślają
jego nieusuwalną wieloznaczność oraz zależność od konte­
kstów problemowych, w jakich poddaje się je analizie. W pi­
smach Peirce’a doszukać się można co najmniej trzynastu róż­
nych teorii prawdy, czego nie sposób wytłumaczyć wyłącznie
ewolucją jego zapatrywań dotyczących tej kwestii, trudnej do
jednolitego ujęcia37. Jeszcze inni zagadnienie prawdy traktują
marginalnie (Whitehaed) lub interpretują, uwydatniając wagę
kryteriów głównie pragmatystycznych (James, Dewey). Z czy­
sto pragmatystycznego punktu widzenia prawda jest głównie
wartością instrumentalną, związaną nie tyle z poznaniem nie­
zależnej od umysłu rzeczywistości, co z działaniem ukierunko­
wanym na trudne do osiągnięcia cele. Miarą poznawczej warto­
ści naszych teorii lub przekonań jest ich zdolność niesienia po­
mocy w rozwiązywaniu kłopotliwych zagadnień życiowych.
Ale nawet u Deweya rozumienie prawdy nie jest czysto
pragmatyczne. Podobnie jak inni procesualiści autor ten, głów­
nie w swym pismach logicznych, podkreślał, że dochodzenie do
prawdy to złożony proces, w którym biorą udział rozmaite czyn­
niki, w klasycznych koncepcjach epistemologii niesłusznie
przeciwstawiane sobie lub pomijane: i zmysłowość, i pojęciowość, i liczenie się z faktami, i wyobraźnia, i ukształtowana
w toku życia wrażliwość podmiotu38. Nie ma przy tym, i być nie
może, odgórnie dających się ustalić reguł, które byłyby określe­
niami „proporcji”, w jakich poszczególne kryteria prawdy mia­
łyby występować obok siebie. Prawdy logiki i twierdzenia ma-
37 Zob. R. Almeder, Trzynaście teorii prawdy Peirce’a, w: O myśleniu procesualnym, s. 171-184.
38 Zob. J. Dewey, Logic. The Theory oflnąuiry, New York 1938.
136
IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU
JANUSZ JUSIAK
tematyki nie przekładają się na prawdy fizykalne, te zaś nie
znajdują jednoznacznego odzwierciedlenia w biologicznych;
czym innym w sensie jakości i znaczenia są prawa estetyki,
a czym innym zasady moralności lub prawdy religii. Wspólne
jest im jedynie to, że istnieje między nimi trójczłonowy związek
zależności relacyjnych. Jego naturę Dewey wyjaśniał w opisie
niepowtarzalnych sytuacji, domagających się rozwiązania
przez odpowiednie zachowanie dostosowane do charakteru ich
trojakich cech: pierwotnych, drugich i trzecich. Odpowiedni­
kiem tej koncepcji jest w pismach Peirce’a metafizycznie zin­
terpretowana teoria trzech podstawowych kategorii: monady
(najogólniejsze określenie tego, co w bycie pojedyncze i samo­
dzielne), diady (określenie wszystkiego, co istnieje w jakimś po­
wiązaniu z czymś innym) i triady (określenia złożoności lub
stanu mediacji między kategorią pierwszą a drugą). Elemen­
tem przypominającym dokonany przez Deweya opis sytuacji
jest w pismach Whiteheada koncepcja troistej struktury rze­
czywistości, którą tworzy na najwyższym piętrze jej pojęcio­
wych określeń jedność, wielość i kreatywność, zaś u Bierdiaje­
wa nauka o wzajemnych powiązaniach trzech rodzajów wolno­
ści: irracjonalnej wolności pierwotnej (samowoli), wolności ra­
cjonalnej rozumianej jako wypełnienie obowiązku moralnego,
oraz wolności przenikniętej miłością Boga.
Według Peirce’a, sytuacyjność myślenia, poznania i działa­
nia wyznaczają znaki, za pomocą których dokonujemy inter­
pretacji rzeczywistości. Jej charakter określa proces syntezy
trzech czynników poznania: (1) bezpośrednich odczuć jakości
i własności przedmiotu (czynnik zmysłowy), (2) reakcji wolicjonalnych na przedmiot rzeczywisty jako znak tego przedmiotu
(czynnik pragmatyczny), (3) myślowych opisów przedmiotu do­
konywanych przez zapośredniczoną w języku interpretację je ­
go wcześniejszych znaków (czynnik logiczno-pojęciowy)39. Jeśli
któryś z tych elementów jest w analizie struktury poznania po­
mijany, a relację między dwoma jego pozostałymi członami
39 Zob. Nescher, dz. cyt., s. 100.
137
traktuje się jako związek jedyny lub fundamentalny (np. mię­
dzy odczuciem obrazu przedmiotu a myślą), dochodzi do wyo­
sobnienia możliwych ujęć prawdy z jej konkretnych, sytuacyj­
nie uwarunkowanych związków ze zróżnicowanymi aspektami
rzeczywistości, np. z jej wymiarem pragmatycznym. Rodzi się
wówczas nieuzasadnione przekonanie, że wyjaśnienia poznaw­
czo istotnych funkcji językowych dokonać można bez odwoły­
wania się do znaczących znaków niewerbalnych, takich jak
obrazy i połączenia indeksowe, sam zaś dynamizm poznania
oraz ewolucję języka usiłuje się tłumaczyć za pomocą jakiegoś
modelu statycznego.
Podobne wytłumaczenie skłonności ludzkiego umysłu do za­
stępowania prawdy konkretu abstrakcjami zawiera Whitehea­
da koncepcja błędu niewłaściwie usytuowanej konkretności.
Jej odpowiednikiem w egzystencjalnym nurcie filozofii procesu
jest nauka Bierdiajewa o dominacji w dotychczasowej historii
fałszywych interpretacji czasu, prowadzących do uprzedmioto­
wienia wolności i depersonalizacji życia społecznego. Także
w pismach innych procesualistów opisowi i analizie sytuacyj­
nego charakteru poznania i prawdy poświęcono wiele miejsca.
THE IDEA 0F TRUTH IN PROCESS PHIL0S0PHY
Summary
The paper makes and ju stifies the claim that processual conceptions o f reality have in epistem ology and the theory o f knowledge conseąuences o f three types: (1) they lead to more or less convincing calling into ąuestion the legitim acy o f all traditionally accepted definitions or conceptions o f truth, especially classical, coherentist and consensual ones; (2) they stress that truth - because o f its multi-dim ensionality, com plexity and difficulty to be achieved - should be seen as
an ideał rather than actual fruit o f cognition; (3) they express a firm
objection against often made attempts to distinguish truth from falsi-
138 JANUSZ JUSIAK
ty by means of criteria of only one type, for example that of adeąuacy
between thought (judgment, proposition) and reality itself or that of
a purely formal character. Processualists prefer a conception that
combines various criteria, most often coherence, correspondence and
utility or usefulness of cognition interpreted in different ways.