idea prawdy w filozofii procesu
Transkrypt
idea prawdy w filozofii procesu
J A N U S Z JU S IA K U niw ersytet M a rii C u rie-S kło d o w skiej [w:] A. Maryniarczyk, K. Stępień, P. Gondek (red.), Zadania współczesnej metafizyki 13. "Spór o prawdę", Lublin 2011, s. 101-138. IDEA P R AW DY W FILOZOFII PROCESU Spory dotyczące prawdy toczą się na wielu płaszczyznach tematyczno-problemowych oraz dotyczą rozmaitych aspektów te go zagadnienia, z których tylko niektóre mogą być w tym arty kule rozpatrzone. Jak się zazwyczaj przyjmuje, już samo poję cie prawdy jest na tyle złożone, że nie daje się ująć za pomocą jednego prostego określenia. Stąd mnogość możliwych określeń prawdy, a także sceptycyzm niektórych autorów co do tego, czy w sporze ojej naturę i kryteria jej uznawania chodzi o rozstrzy ganie jakichś faktycznie istotnych kwestii. W związku z tą podstawową kontrowersją wszystkie teorie prawdy można podzielić na rzeczywiste, czyli takie, które trak tują prawdę jako realną i doniosłą własność pewnych bytów, przedmiotów lub treści mentalnych uznawanych za jej pierwot ne nośniki, oraz na teorie deflacyjne, których rzecznicy na różne sposoby starają się wykazać, iż bez pojęcia prawdy można się obejść lub nadać mu znaczenie tylko ściśle techniczne1. Wedle deflacjonistów (P. Horwich, W. V. Quine, F. P. Ramsey, S. Stich, P. F. Strawson i inni), pojęcie prawdy nie jest metafizycznie 1 Zob. E. J. Lowe, Prawda, w: Encyklopedia filozofii, pod red. T. Hondericha, przekł. J. Łoziński, t. 2, Poznań 1999, s. 723. 1 0 2 JANUSZ JUSIAK ugruntowane i nie wymaga odwoływania się do takich pojęć, jak zgodność z rzeczywistością, koherencja, oczywistość czy do jakichkolwiek innych ogólnych określeń lub teorii, z pomocą których próbuje się zazwyczaj wyjaśnić, co ostatecznie decydu je o tym, iż pewnym zdaniom, sądom czy stwierdzeniom przy sługuje walor prawdziwości. W myśl tej koncepcji orzecznik ,jest prawdą” jest nadmiarowy w tym znaczeniu, iż w zasadzie można go pominąć, nic nie tracąc ze stwierdzeniowej siły zda nia. Prawda jako taka nie ma więc wartości poznawczej. Praw dziwość przypisywana twierdzeniom albo w ogóle nie jest wła snością przedmiotów do nich odniesionych (deflacjonizm skraj ny), albo jest jedynie cechą nieistotną, pochodną wobec faktu, że wyrażeniom językowym, w których termin „prawda” wystę puje, przysługują pewne znaczenia emfatyczne, ekspresyjne, performatywne, opisowe czy syntaktyczne (deflacjonizm umiarkowany). PODSTAWOWE ROZRÓŻNIENIA POJĘCIOWE Bez wchodzenia w szczegóły można już na wstępie stwier dzić, iż koncepcje prawdy wysuwane i uzasadniane w nurcie myślowym określanym ogólnie jako filozofia procesu, choć są w naturalny sposób zróżnicowane oraz zależne od szczegóło wych opcji i stanowisk poszczególnych autorów, łączy co naj mniej jedna wspólna cecha, mianowicie ta, iż w myśl powyższej kwalifikacji głównych stanowisk, są one bez wątpienia teoria mi rzeczywistymi. Według wspólnego przekonania filozofów procesu, prawda to pewien pozytywny moment tkwiący w wie lości wzajemnie ze sobą splecionych bytów poszczególnych, rze czywisty przejaw realnej struktury zdarzeń i procesów, tworzą cej nienaruszalny i dający się w poznaniu uchwycić ład dyna micznie zinterpretowanego świata - a nie wyłącznie drugo rzędna lub czysto pragmatyczna własność niektórych wyrażeń językowych, służąca np. wyrażaniu zgody na coś, o czym jest IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 0 3 mowa w jakiejś wymianie zdań (J. L. Austin) czy formułowaniu pod adresem kogoś ontologicznie pustych zapewnień lub kom plementów (R. Rorty). Moment trudny zazwyczaj do właściwe go rozpoznania, ujęcia i oszacowania, niedający się ściśle okre ślić, wymagający stosowania wielu kryteriów naraz, lecz mimo to wykraczający poza wąski krąg subiektywnych nastawień, ocen czy ekspresji. Idea prawdy wyłaniająca się z badań doty czących np. natury wiedzy oraz roli pełnionej przez nią w nau ce, myśleniu i działaniu, jest zatem najogólniejszą konkluzją końcową wypływającą z rozważań o charakterze głównie meta fizycznym, koncentrujących się w filozofii procesu na docieka niach zmierzających do wysłowienia prawdy podstawowej, którą jest sam byt, jego natura, ogólny charakter i struktura. Ale prawda jest także, twierdzą procesualiści, tworzoną w procesie poznawczym ideą-wartością, związaną z uzyskany mi dotąd (lub przewidywanymi czy oczekiwanymi) owocami po znania naukowego i pozanaukowego, np. refleksyjnego, doty czącego zarówno kwestii życiowych czy praktycznych, jak i za gadnień ostatecznych rozpatrywanych głównie na terenie me tafizyki. Między prawdą rozumianą jako pewien pozytywny moment bytu a prawdą-wartością lub prawdą-ideą nie ma za sadniczego przeciwieństwa. Drugie jej określenie, aksjologicz ne, stanowi niezbędne dopełnienie pierwszego, ontologicznego. Gdyby je oderwać od siebie i próbować sobie przeciwstawić, utworzone w ten sposób pojęcie prawdy byłoby jedynie jej okre śleniem werbalnym. Prawdy w jej najogólniejszjon, integral nym rozumieniu, odniesionym do całości istnienia (a nie je dynie do tego, co na przykład już się wydarzyło i uwieczniło w minionym biegu zdarzeń jako pewien nienaruszalny jednost kowy zespół faktów, których okoliczności można badać w nasta wieniu obiektywistycznym, domagając się na ich temat wiedzy graniczącej z absolutną pewnością), nie da się zatem ustatycznić, a procesu jej pozyskiwania i zarazem wytwarzania, a co za tym idzie także modyfikowania, kiedykolwiek zatrzymać. Prawda, jako nieodłączna od stających się bytów aktualnych, wymaga cyklicznego harmonizowania obejmującej je wielości, 1 0 4 JANUSZ JUSIAK wielokrotnego integrowania tego, co w procesie powstawania nowych bytów rozłączne lub przeciwstawne sobie. Według filozofów procesu, obecne w każdym akcie twórczym wnoszenie ładu w chaos świata nie jest więc liniowe. Nie pole ga wyłącznie na postępującej komplikacji elementów zespala jących się w procesie ich rozwoju w nowe, bardziej pojemne i rozległe struktury lub na kumulatywnym przyroście ich zło żoności. Kosmiczny proces twórczy nie jest tożsamy ani z obie gowymi interpretacjami ewolucji naturalnej jako narastania funkcjonalnej złożoności gatunków, dokonującego się przez do stosowywanie trybów ich zachowań i cielesnych funkcji organi zmu do zmiennych warunków otoczenia, ani z postępem ku z góry wyznaczonym celom narzucanym światu jako całości, ani z rozwojem rozumianym jako aktualizacja potencji odwiecznych form gatunkowych. Również proces dochodzenia do prawdy jest czymś osobliwym i swoistym. Jego trafna inter pretacja wymaga ponownego przemyślenia i gruntownej refor my większości pojęć i koncepcji, głównie metafizycznych, jakie filozofia zachodnia odziedziczyła po filozofii klasycznej — kon cepcji, od wpływu których nie potrafi się uwolnić, jakkolwiek werbalnie dziedzictwo to od dłuższego już czasu kwestionuje. To wspólne podejście procesualistów, na różne sposoby for mułowane w ich rozprawach, ma kluczowe znaczenie dla opra cowania szczegółowej wykładni procesualnej idei prawdy. Oka zuje się bowiem, iż teoria prawdy powinna uzyskać, skoro nie jest jakąś odmianą teorii deflacyjnej, uzasadnienie - ostatecz nie —metafizyczne, a nie wyłącznie teoriopoznawcze czy jedy nie metodologiczne. Co więcej jednak, rodzaj metafizyki, który do tego jest potrzebny to (w myśl znanego rozróżnienia wpro wadzonego przez Strawsona) tzw. metafizyka rewidująca, usi łująca dostosować koncepcje poprzedników do wymogów chwili obecnej, a także do szczegółowych upodobań i preferencji inte lektualnych osób, które się nią indywidualnie zajmują2. Głów- 2 Zob. P. F. Strawson, Indywidua. Próba metafizyki opisowej, przeł. B. Chwedeńczuk, Warszawa 1980, s. 7-8. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 0 5 ny problem polega na tym, że metafizyka rewidująca (inaczej niż opisowa czy zdroworozsądkowa) nie może liczyć na po wszechne zrozumienie i uznanie. Nie daje także gwarancji, że rodzaj zmian wniesionych przez poszczególnych reformatorów metafizyki zdroworozsądkowej będzie jednolity lub choćby w głównych punktach zbieżny3. Historia idei pokazuje, że jest ona dziełem nielicznych myślicieli zgłaszających w każdej epo ce propozycje mniej lub bardziej radykalnych modyfikacji pod stawowych schematów pojęciowych. W początkowym okresie ich recepcji obiektywna ocena proponowanych przez metafizy kę rewidującą reform jest albo niemożliwa, albo jedynie cząst kowa. Z reguły jednak bezpodstawne dla jednych, nowatorskie dla innych spekulacje metafizyków rewizyjnych nie są bezpro duktywne. Pozwalają lepiej zrozumieć ograniczający lub de strukcyjny wpływ wielu milczących założeń tkwiących u pod staw opisowych modeli uprawiania filozofii, co w końcu wymu sza ich krytyczną ocenę, pomimo że poznawczo owocne dokona nia metafizyków rewidujących dalej mogą być niedoceniane lub zbywane milczeniem. Według Strawsona, metafizykami rewidującymi byli w prze szłości m.in. Kartezjusz, G. Berkeley i G. W. Leibniz, częściowo także D. Hume, metafizykami opisowymi - Arystoteles i I. Kant. W dwudziestym stuleciu metafizyka rewidująca to przede wszystkim, o czym już jednak autor Indywiduów nie wspomina4, filozofia procesu. Powód tego niedopatrzenia jest 3 Zob. P. Simons, Systematyka metafizyczna: lekcja Whiteheada, tłum. J. Jaworski, „Studia Whiteheadiana” 3 (2008), s. 176. Autor artykułu trafnie zauważa, że ontologia zdrowego rozsądku zadomowiła się dziś powszechnie m.in. w kognitywistyce. 4 Do końca lat siedemdziesiątych XX wieku filozofowie analityczni propa gowali tezę, iż po Kancie jedyną dopuszczalną formą refleksji, będącą odpo wiednikiem dawnej metafizyki, jest analiza zagadnień związanych z logiczno-pragmatyczną stroną funkcjonowania wyrażeń językowych. Analiza ta po winna mieć charakter dociekań kognitywistycznych (w minimalistycznym znaczeniu tego słowa), dotyczących problemów, które można badać tylko frag mentarycznie i wybiórczo, pamiętając o niemożliwości ich definitywnego roz 106 JANUSZ JUSIAK zrozumiały. Prace autorów sytuujące się w nurcie rozważań za liczanych przez Strawsona do metafizyki rewidującej łączą trzy znamienne cechy: (1) powstają zazwyczaj w odosobnieniu inte lektualnym, niekiedy graniczącym z izolacją; trudno je zatem w krótkim czasie trafnie zdiagnozować, (2) zyskują często mia no niezrozumiałych, wyobcowanych ze świata spekulacji, (3) dopiero po pewnym czasie zaczyna się dostrzegać ich rewi zyjny charakter. Stają się wtedy przedmiotem szerokiego, sta le (zazwyczaj) rosnącego zainteresowania i uznania. PARADYGMATYCZNE ELEMENTY FILOZOFII PROCESU Rewizyjny charakter metafizyki procesu, choć w każdym po szczególnym przypadku nosi piętno czegoś niepowtarzalnego, związanego z konkretną sytuacją historyczno-problemową oraz indywidualnym sposobem myślenia, uwidacznia się głównie we wspólnej wielu autorom skłonności do odwracania, korygo wania, szczegółowego analizowania oraz nadawania nowych, niejednokrotnie zaskakujących znaczeń pojęciom, stanowi skom i koncepcjom powszechnie uznawanym za oczywiste i podstawowe, wsparte na mocnym gruncie zdrowego rozsądku i przez to niebudzące większych wątpliwości. Toteż z gruntu błędne byłoby twierdzenie, że filozofia procesu jest - jak się czasem twierdzi - stanowiskiem wypracowanym głównie przez A. N. Whiteheada. O wiele bardziej zasadna, zarówno histo strzygnięcia. Nie może więc dotyczyć natury świata jako całości, ostatecznej struktury rzeczywistości czy problematyki związanej z wartościami lub prak tyką społeczną. Powinna mieć walor opisów niezbędnych w każdym rodzaju filozofii (zob. F. Zabeeh, OxforcL and Metaphysics. A New Page in Contemporary Philosophy, „International Philosophical Quarterly” 3 (1963), s. 307-320). Trudności nasuwane przez wymóg konsekwentnego urzeczywist nienia takiego postulatu szerzej omawiam w pracy Metafizyka a poznanie bezpośrednie. Tradycyjny i współczesny kształt zagadnienia, Lublin 1998, s. 361-426. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 107 rycznie, jak i merytorycznie, byłaby jej interpretacja jako jed nego z głównych paradygmatów filozofii jako takiej, posiadają cych swą własną metafilozofię, tzn. zespół najogólniejszych przekonań ujętych w wewnętrznie niesprzeczną całość i doty czących tego, jak filozofię winno się rozumieć i uprawiać oraz popełniania jakich zasadniczych błędów w niej unikać. Rozpatrując to zagadnienie na płaszczyźnie rozważań doty czących obecności paradygmatycznych elementów w obrębie każdej rozwiniętej formy refleksji nad światem, można ogólnie stwierdzić, iż rewizyjny charakter filozofii procesu wyrasta z metafilozoficznego przekonania jej adherentów o poznawczej nieefektywności metafizyki zredukowanej do ontologii zdrowo rozsądkowej, ufundowanej na poznaniu zmysłowym oraz czy sto logicznym modelu wiedzy, zakładanym powszechnie już w myśleniu potocznym i następnie traktowanym jako ze swej istoty ostateczny i niekorygowalny wzorzec wszelkiego pozna nia w ogóle. Proponowany przez ontologię zdroworozsądkową obraz świata, jakkolwiek spełnia oczekiwania przeciętnego człowieka, a nawet je ugruntowuje i wzmacnia, pozostaje w niezgodzie z obrazem wypływającym ze współczesnej nauki. Zastrzeżenia budzi także jej program badań. Trudno byłoby przekonująco uzasadnić tezę, że wyłączną domeną metafizyki winno być to, co opisowe, a potrzebę wnoszenia rewizji prze nieść całkowicie na naukę. Nauka wprawdzie przekracza hory zont ontologii zdroworozsądkowej, lecz jej abstrakcje i schema ty wyjaśniania wskazują na coś, co nie mieści się w obszarze jej zainteresowań i potrzebuje odrębnej refleksji, której metafizy ka opisowa podjąć się nie może. Jej radykalne oddzielenie od nauki staje wobec tego pod znakiem zapytania. Same zaś ab strakcje nauki nie pozwalają uchwycić wszystkich konkretnych aspektów bytu. Zakładana w metafizyce opisowej koncepcja poznania po trzebuje więc krytycznej refleksji pozwalającej zrozumieć zwią zek między potocznym a naukowym obrazem świata. Niektóre schematy pojęć, zwłaszcza dotyczące natury rzeczywistości ja ko takiej, mogą skłaniać do pozostawania przy zdroworozsąd 108 JANUSZ JUSIAK kowym pojmowaniu świata jako czegoś ustalonego i niezmien nego. Stąd główny postulat metafilozoficzny, ale i zarazem pod stawowa teza metafizyczna wysuwana przez filozofię procesu. Takie pojęcia, jak stawanie się, zmiana, czas, proces, zdarze nie, momentalność, tymczasowość, ewolucja, kreacja, twór czość, a także wzajemna zależność od siebie myślenia, odczu wania, poznania i działania, mają znaczenie bardziej podsta wowe i większą moc eksplanacyjną aniżeli odziedziczone po metafizyce i nauce klasycznej pojęcia (i teorie) niezmienności, substancji, rzeczy, trwania, wiecznotrwałości, doskonałości, idei, ustalonej i niczym niezmąconej celowości poszczególnych struktur, momentów i elementów bytu. Procesualnie myślimy zatem, gdy sądzimy, iż niezmienne aspekty rzeczywistości należy interpretować jako ontycznie wtórne wobec jej aspektów zmiennych, niestabilnych i niepeł nych. Pełne uformowanie rzeczy (ich wymiar substancjalny) stanowi wprawdzie realny składnik rzeczywistości, ale to nie jemu przysługuje kluczowa rola w strukturze świata. Według filozofów procesu, główny błąd klasycznych teorii bytu polegał na tym, że wyolbrzymiały znaczenie cyklicznie powtarzalnych, a przez to dających się przewidzieć aspektów świata (zasada „nic nowego pod słońcem”). Tym samym pomniejszały lub zgo ła pomijały rolę tego, co nowe, zaskakujące, niezadomowione. Współcześni procesualiści podkreślają, że żaden pojedynczy autor dotąd nie wyczerpał, i zapewne nikt w przyszłości nie wy czerpie, całego potencjału intelektualnego paradygmatu procesualnego. Paradygmaty filozofii nie powstają w izolacji. Są kształtowane przez zbiorowe wysiłki, zmierzające do rozwiąza nia lub postawienia na nowym gruncie stale powracających kwestii problemowych. Ich podstawowym źródłem jest głębokie przekonanie, że jednym elementom świata, wiedzy lub pozna nia przysługuje, niejako z natury, tak lub inaczej rozumiane pierwszeństwo przed innymi. Paradygmaty filozofii nie są jed nak stanowiskami, które można po prostu zająć albo nie, lub decyzjami poniechania jednych kwestii (np. ontologicznych) na rzecz innych (np. językowych). Bardziej przypominają progra IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 109 my metodyczne, który od nas wymagają, abyśmy w określonej kolejności prowadzili rozważania nad kwestiami mającymi dla filozofii i nauki znaczenie kluczowe, kładąc zarazem nacisk na problemy wcześniej pomijane lub traktowane jako marginal ne5. Są ustanawianymi wewnątrz niej samej pomysłami na to, jak ją uprawiać, podzielanymi przez wielu autorów działają cych niezależnie od siebie, o rozmaitych temperamentach po znawczych i zainteresowaniach, owładniętych jednak podobną wizją tego, czym jest dobra filozofia oraz jakim celom winna ostatecznie służyć. Paradygmat wyprzedza powstanie wyraźnie sformułowa nych koncepcji bytu, poznania i języka. Jeśli dotyczy sfery dzia łalności praktycznej i wytwórczej, z góry współokreśla sposoby badania społecznie akceptowanych norm, postulatów, praw, wartości. Zarazem jednak nie daje się od samej filozofii wyra źnie oddzielić. Nieparadygmatyczna filozofia nie istnieje. Para dygmat stanowi jej trwały element, stale pogłębiany. Paradygmatycznym elementem filozofii procesu jest jej wyraźne nasta wienie metodologiczne i krytyczne, podkreślanie doniosłości tych momentów bytu, doświadczenia, poznania i działania, które z racji swej przygodności lub braku wyraźnego określenia wydają się nieistotne. W nich bowiem tkwią zazwyczaj przyczy ny nieoczekiwanych przemian w strukturze przedmiotów. Filo zofowie procesu twierdzą, iż właśnie w ich obrębie należy po szukiwać przyczyn sprawczych wielu zaskakujących zmian. 5 Taki charakter ma np. paradygmat lingwistyczny. Wymaga on od nas, „abyśmy wszelkie merytoryczne pytania filozoficzne stawiali najpierw jako problemy języka, aby było jasne, że nie chodzi tu tylko o problemy pozorne, wywołane wyłącznie nieporozumieniami logiczno-językowymi” (H. Schnadelbach, Filozofia, w: Filozofia. Podstawowe pytania, pod red. E. Martensa, H. Schnadelbacha, tłum. K. Krzemieniowa, Warszawa 1995, s. 95). Przeciw stawny doń paradygmat mentalistyczny wyrasta natomiast z wypowie dzianego już przez Augustyna przekonania, iż każdy, „kto chce poznać to, co jest, musi założyć, że to, co jest, jest poznawalne”, przy czym za poznawalne uznaje się jedynie to, co oczywiste (tamże, s. 79). 1 1 0 JANUSZ JUSIAK MAPA M YŚLENIA PROCESUALNEGO Innym paradygmatycznym składnikiem filozofii procesualnej jest jej zdolność podlegania wewnętrznym przeobrażeniom, dostosowywania się do zmiennych sytuacji historycznych. Filo zofia procesu stanowi istotny składnik filozoficznej tradycji. Nie jest akcydentalnym zjawiskiem historycznym; przeciwnie, stanowi wspólny mianownik wielu, pozornie odległych od sie bie opcji programowych. N. Rescher twierdzi, że pierwsze próby myślenia procesualnego znajdujemy już u presokratyków, a także u Platona, Arystotelesa, D. Hume’a, G. W. Leibni za i G. W. F. Hegla. W bardziej dojrzałej formie pojawia się ono w metafizycznych i teoriopoznawczych dociekaniach S. Peirce’a, H. Bergsona, W. Jamesa, J. Deweya, A. N. Whiteheada, W. H. Sheldona6. Współcześnie jest istotnym składnikiem życia umysłowego głównie w Stanach Zjednoczonych, trwałym i zna czącym elementem jego historii. Czołowi amerykańscy filozofo wie, zwłaszcza pragmatyści, interpretują rzeczywistość procesualnie, a sama filozofia procesu, jak w żadnym kraju Europy, była na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat tematem wielu głośnych debat. Jest także nauczana na amerykańskich uni wersytetach oraz analizowana w licznych książkach i artyku łach. Za głównego filozofa procesu uważa się dziś A. N. White heada, autora koncepcji nazwanej przezeń „filozofią organi zmu”. Nieuzasadniona byłaby jednak teza, iż to właśnie w jego rozprawach wyłożona została najbardziej przekonująca wersja paradygmatu procesualnego. Whiteheadowi udało się w sposób systematyczny i koncepcyjnie najdalej idący zrealizować nie które postulaty stawiane metafizyce rewidującej w sensie Strawsona. Każda próba namysłu nad charakterem rzeczywi- 6 Zob. N. Rescher, Process Metaphysics. An Introduction to Process Philosophy, Albany 1996, s. 7-24. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 1 1 stości jako takiej jest jednak co najwyżej, jak angielski filozof dobitnie podkreślał, „wysiłkiem” (endeavour) myśli. Refleksja metafizyczna, choć taki cel przed sobą stawia, nie może skon struować kompletnego schematu kategorii niewymagającego żadnych korekt, a nawet daleko idących zmian, gdyby wykaza no, że są niezbędne7. Jest to wysiłek wielokierunkowy i zara zem wielopłaszczyznowy, nakierowany na analizę zarówno te go, co refleksja zawdzięcza samej sobie (swej samowiedzy) oraz co wynosi z namysłu nad różnymi typami doświadczeń, jak i te mu, co już wcześniej zostało, mniej lub bardziej dobitnie, uchwycone i wypowiedziane - już to w historycznych trakta tach filozofów, już to w różnorakich opisach tego, o czym nas do świadczenie bezpośrednio informuje lub jakie zmiany w naszej świadomości wywołuje, gdy jego znaczenie jest w procesie po znania świata uzmysławiane i poddawane namysłowi. Stanowisko metafizyczne Whiteheada, najpełniej wyłożone w Process and Reality, wyrosło z modyfikacji powiązanych z nim koncepcji szczegółowych, nawet sprzecznych lub niespój nych, wypracowanych głównie w filozofii pokartezjańskiej. To też w jego późnych rozprawach znajdują się liczne nawiązania zarówno do pism Kartezjusza, Spinozy i Leibniza, jak i do nie których rozważań Locke’a, Hume’a i Berkeleya, Kanta, Bergso na i Jamesa, Newtona i Alexandra. Są w nich ponadto nietrywialne opisy doświadczeń religijnych i artystycznych (np. poe tyckich). Osobne miejsce zajmuje w pismach Whiteheada kry tyka upowszechnionej przez empiryzm brytyjski teorii postrzeżeń zmysłowych jako jednego z fundamentów zdroworozsądko wej ontologii. Być może jednak najwięcej filozofia organizmu zawdzięcza opublikowanym w pierwszych dziesięcioleciach XX 7 Czytając rozprawy niektórych interpretatorów i zarazem krytyków późnej metafizyki Whiteheada niejednokrotnie odnosi się wrażenie, iż rewi zyjny (a co za tym idzie, także hipotetyczny) charakter filozofii organizmu umyka ich uwadze. Pojawiające się zarzuty oraz sposób ich formułowania do stosowane są do tradycyjnego sposobu myślenia, który uważa się za jedynie poprawny. 1 1 2 JANUSZ JUSIAK wieku dziełom Pierce’a, zwłaszcza wypracowanej w nich kon cepcji znaku jako elementu z natury swej troistego, a zarazem czasowego. Koncyliacyjny charakter metafizyki procesu powoduje, iż terminowi „filozofia procesu” nadaje się coraz częściej znacze nie szerokie i ogólne, niezwiązane wyraźnie z poglądami jedne go tylko autora - Whiteheada czy kogokolwiek innego. Wedle Ch. Hartshorne’a, metafizyka od czasów Kanta, z nielicznymi wyjątkami, jest niemal wyłącznie szeroko rozumianą filozofią procesu8. W znaczeniu szerokim filozofia procesu to bardziej podejście niż czyjekolwiek stanowisko. To punkt widzenia ak centujący w rozważaniach nad budową i uformowaniem świa ta fundamentalne znaczenie dynamicznych składników uniwersum, podlegających ewolucji, zmianie i przemijaniu, w tra dycyjnej metafizyce i nauce zazwyczaj pomniejszanych, pomi janych lub interpretowanych wadliwie, wymagających więc po nownego rozpatrzenia i wyrażenia za pomocą koncepcji niesprzecznych z powszechnie znanymi faktami. 8 Ch. Hartshorne do szeroko rozumianej filozofii procesu zalicza, prócz do ciekań własnych i Whiteheada, także rozważania buddystów, niektórych współczesnych myślicieli hinduskich, a także F. Socyna, F. W. J. Schellinga, Ch. B. Renouviera, E. von Hartmanna, E. Boutrouxa, G. T. Fechnera, J. Leąuiera, K. Marksa, F. Nietzschego, S. Alexandra, B. Crocego, A. O. Lovejoya, W. P. Montague’a, M. Heideggera, M. Bierdiajewa, P. Teilharda de Chardin, R. G. Collingwooda, D. Emmet, M. Merleau-Ponty’ego (zob. Ch. Hartshorne, The Ideas o f Process Philosophers, w: Two Process Philosophers. Hartshorne’s Encounter with Whitehead, ed. L. S. Ford, Tallahassee 1973, s. 100-103). Nie jest to z pewnością lista kompletna. Whitehead miał wielu komentato rów, a egzegeza jego pism - w niejednym punkcie niejasnych i kontrowersyj nych - do dziś stanowi intelektualne wyzwanie dla autorów usiłujących je ob jaśnić lub spopularyzować. Przedmiotem wciąż trwających sporów jest za równo to, co można odnaleźć w samych tekstach angielskiego filozofa, jak i poza nimi, w dziedzinie zagadnień i problemów, ku jakim się one zwracały. Mamy tu do czynienia z wieloaspektową (i dziś już międzynarodową) konty nuacją zapoczątkowanych w nich rozważań dotyczących np. możliwych inter pretacji struktury czasu, natury dynamicznej zmiany, stawania się itp. Obszerna literatura poświęcona analizie, krytyce i modyfikacji stanowiska Whiteheada jest także nazywana „filozofią procesu”. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 1 3 Procesualny punkt widzenia jest bez wątpienia starszy od nauki nowożytnej i ukształtowanego w dziewiętnastym stule ciu myślenia ewolucyjnego. Niejednorodne elementy procesualnego pojmowania świata, Boga i ludzkiego życia można odna leźć nie tylko w filozofii starożytnych Greków, ale i w myśli śre dniowiecznej (mistrz Eckhart, szkoła w Chartres i późniejsza myśl franciszkańska, kabała9) oraz nowożytnej (renesansowe nauki o człowieku jako mikrokosmosie i o świecie jako makroantroposie, J. Bohme, F. von Baader, Novalis)10. Stanowią one ważny składnik wielu formacji umysłowych rozwijanych nie tylko na Zachodzie. Pojawiają się niemal w każdej społeczno ści, zwłaszcza w przełomowych momentach jej rozwoju. Jak się wydaje, myślenie procesualne zyskuje na znaczeniu, kiedy przemyśleniom nad zagadnieniami ostatecznymi (np. nad na turą i strukturą świata, znaczeniem determinizmu, sensem świata, ludzkiego życia, cierpienia) przypisuje się istotne funk cje praktyczne, np. etyczne, wychowawcze i społeczne, a speku lacji nie krępuje dogmatycznymi teoriami opartymi na zdrowo rozsądkowych wyjaśnieniach doświadczenia. Taki charakter mają np. niektóre nurty filozofii chińskiej (Laozi i neotaoizm, chiński buddyzm zen) wyrastające z prze konania, że idea przestrzegania przykazań ze względu na cnotę (dharma) może pełnić w ludzkim życiu rolę uniwersalnej zasa 9 W opowieściach Talmudu w ich egzegezie rabinackiej wyłania się wizja świata pozbawionego pewnych i stałych praw, gwarantujących jego nie zmienne trwanie. Komentując je A. Neher napisał: „[...] świat nie wyłonił się od razu w całości z rąk Boga. Czyny, o których mowa w Księdze Rodzaju, po przedzało dwadzieścia sześć prób i wszystkie skazane były na niepowodzenie. [...] »Niechby ten chociaż trwał!«, Halawaj szejaamod, wykrzykuje Bóg, gdy stworzył świat, a życzenie to pobrzmiewa w całej późniejszej historii świata i ludzkości, wskazując od początku, że nasza historia nosi znamię całkowitej niepewności” (Wizja czasu i historii w kulturze żydowskiej, przeł. B. Chwedeńczuk, w: Czas w kulturze, wybrał, oprać., wstępem opatrzył A. Zajączkow ski, Warszawa 1988, s. 271-272). 10 Zob. M. Bierdiajew, Sens twórczości. Próba usprawiedliwienia człowie ka, przeł. H. Paprocki, Kęty 2001, rozdz. II. 1 1 4 JANUSZ JUSIAK dy o tyle tylko, o ile nie jest ujmowana w stagnacji, lecz w swym konkretnym związku z jednostkowymi sytuacjami, w których znajduje swe zastosowanie. „Ta zasada - pisze H. Nakamura, japoński znawca wzorców myślenia ukształto wanych w obrębie kultur wschodnioazjatyckich - może być uni wersalna tylko dzięki możliwości zmiany swojej formy w zależ ności od kontekstu”11. Wspólna zachodniemu i wschodniemu procesualizmowi jest także idea wszechzwiązku zjawisk (w taoizmie: wzajemnego oddziaływania Niebios i człowieka) oraz przekonanie o braku determinacji zdarzeń jednostkowych przez jedną tylko rzecz lub jeden rodzaj oddziaływań. O zacho dzeniu nawet drobnych zmian decydują zwykle przyczyny wie lorakie i trudno uchwytne, które się banalizuje lub tłumaczy za pomocą uproszczonych modeli wyjaśniania. W dziedzinie refle ksji i myślenia teoretycznego ma ono swój odpowiednik w po wszechnej u Chińczyków skłonności do godzenia i harmonizo wania różnych, często rozbieżnych stanowisk i doktryn, nawet heretyckich (synkretyzm); przyjmuje się bowiem, iż w każdej koncepcji filozoficznej może tkwić ziarno prawdy12. Procesualnym elementem mentalności chińskiej jest także ukształtowany w Państwie Środka sposób pojmowania czasu. Przeciętny Chińczyk żyje w przekonaniu, że jakkolwiek czas przenika każdy rodzaj ludzkiego działania i jako wszechpotęż na siła obejmuje całą rzeczywistość, umyka zarówno potoczne mu doświadczeniu, jak i wszelkim próbom jego ścisłego uchwy cenia i nazwania13. Jego początku nie sposób dostrzec zmysła mi ani określić pojęciowo. Fakt ów unaocznia na przykład spo sób zrodzenia lub poczęcia rzeczy. Dopiero po zaistnieniu okre ślonego następstwa zdarzeń zaistnienie nowego bytu staje się 11H. Nakamura, Systemy myślenia ludów Wschodu. Indie, Chiny, Tybet, Japonia, pod red. Ph. P. Wienera, tłum. M. Kanert, W. Szkudlarczyk-Brkić, Kraków 2005, s. 255. 12Zob. tamże, s. 281-291. 13 Zob. C. Larre, Empiryczne pojmowanie czasu a koncepcja historii w my śli chińskiej, przeł. B. Chwedeńczuk, w: Czas w kulturze, s. 69-101. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 1 5 w pełni dostrzegalne: o tym, że miało ono miejsce, wnioskuje my z opóźnieniem, na podstawie jego wielorakich skutków. Po mimo to, czas nie jest bytem abstrakcyjnym. Chińczycy starali się czas ujmować konkretnie, jak wszystkie inne rzeczy. Mówi li np. o smakach czasu, różnicując jego walory, podobnie jak ce chy innych zmysłowo postrzeganych rzeczy, herbaty, papieru czy jedwabiu. Zarazem jednak podkreślali nadrzędność czasu wobec świata rzeczy. Byty stworzone mogą tylko zabiegać o to, by znaleźć się w położeniu pozwalającym na owocne wykorzy stanie skutków zapoczątkowanych wcześniej zdarzeń przez czynniki, na których przebieg człowiek nie ma wpływu i do których musi dostosować własne poczynania. Praca lekarza za leży np. od niezależnego od motywów jej podjęcia ogólnego „obrotu zdarzeń”, utrzymanie rolników i kupców od sytuacji pa nującej w danym czasie w rolnictwie i w finansach. Toteż mędrcy chińscy sądzili, że znalezienie najkorzystniejszej chwi li ma pierwszorzędne znaczenie w ludzkim życiu i jest działa niem wymagającym wielkiej staranności, przezorności i długie go doświadczenia. Również w Starym Testamencie, np. w Księdze Salomona, uwydatniony został charakter czasu jako mocy trzymającej świat w swym niepodzielnym władaniu. To właśnie tu wypo wiedziana jest słynna sentencja: „Wszystko jest marnością, marność nad marnościami”. Błędem byłoby jednak utrzymywa nie, że Salomon był pesymistą, że czas pojmował jako Wielkie go Destruktora. Trzymając w swych karbach bieg wszystkich zdarzeń, czas ma wiele twarzy. W księdze tej czytamy, iż widze niu wszystkich spraw, które „dzieją się pod słońcem” i są „goni twą za wiatrem”, towarzyszyć może stawanie się kimś nieprze ciętnym: „Oto stałem się wielki i zdobyłem więcej mądrości niż wszyscy, którzy byli przede mną w Jeruzalemie, a moje serce poznało wiele mądrości i wiedzy” (1, 16). Czas niszczy i odbie ra wszystko, co wcześniej przyniósł, „bo nie ma człowieka, który by miał moc nad wiatrem i mógł go zatrzymać” (8, 9). Zarazem jednak wprowadza w chaos codziennych zdarzeń uniwersalny porządek i dobro. Widocznym tego objawem jest 116 JANUSZ JUSIAK to, że każda rzecz i sprawa ma swój czas - czas rodzenia i umierania, zabijania i leczenia, burzenia i budowania, narze kania i radowania się, szukania i gubienia, milczenia i mówie nia (3, 2-7; 8, 7)14. Podejście akcentujące znaczenie procesualnego aspektu świata przenika coraz częściej do niektórych interpretacji eko nomii, teorii organizacji i zarządzania, techniki i polityki. Jed ną z jego możliwych konkretyzacji metodologicznych na terenie tych dyscyplin nauki są wysiłki mające na celu „rozwiać złu dzenie, że świat jest złożony z oddzielnych, niepowiązanych ze sobą sił. [...] W miarę jak świat staje się coraz bardziej połączo ny, a prowadzenie biznesu coraz bardziej złożone i dynamiczne, praca musi się stawać uczeniem się”15. Od co najmniej kilku dziesięcioleci refleksja nad procesem zaznacza swoją obecność w dociekaniach z zakresu metodologii badań naukowych, a także jest nieodłącznym elementem tłu maczenia przebiegu wielu zjawisk, zwykle jako ęuast-ontologiczna hipoteza o dynamizmie i wewnętrznym urelacjonowaniu elementów świata. Znane od dawna, lecz wcześniej pomija ne przejawy tego dynamizmu są we współczesnym przyrodo znawstwie poddawane wielorakim eksploracjom, wykorzystu jącym aparat pojęciowy współczesnej matematyki. Jak zauwa ża I. Prigogine, „odkrywamy [dziś - dop. J. J.] prymat czasu i zmiany na wszystkich poziomach, od poziomu cząstek ele mentarnych aż po modele kosmologiczne”16. „Cokolwiek na zwiemy rzeczywistością, odsłania się nam ona jedynie poprzez aktywne tworzenie, w którym uczestniczymy”17. Procesualne podejście zadomawia się także coraz częściej w naukach o kulturze, do połowy XX wieku rozwijanych na pod 14 Cyt. na podstawie: Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testa mentu z apokryfami, nowy przekł. z hebr. i grec., wyd. 18, Warszawa 1990. 15 P. M. Senge, Piąta dyscyplina. Teoria i praktyka organizacji uczących się, przeł. H. Korolewska-Mróz, wyd. 4, Kraków 2003, s. 19. 161. Prigogine, I. Stengers, Z chaosu ku porządkowi. Nowy dialog człowie ka z przyrodą, przeł. K. Lipszyc, Warszawa 1990, s. 325. 17 Tamże, s. 312. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 117 stawie aparatu pojęciowego tradycyjnej filozofii, socjologii, hi storii i etnografii. Obraz człowieka jako inteligentnego zwierzę cia, zdolnego wprawdzie do uczenia się rzeczy nowych, lecz w istocie biernego, dostosowującego się do tradycji i naturalne go otoczenia, jest coraz częściej zastępowany koncepcją jednost ki aktywnej, obdarzonej „myślą narracyjną - zdolnością ogar niania nie tylko bezpośrednich relacji między sobą i innymi, lecz także długotrwałych interakcji wielostronnych”18, głęboko za tem osadzonej w środowisku kultury podlegającej ciągłym prze obrażeniom. Odmiennie niż w klasycznej nauce wartościuje się zatem znaczenie relacyjnych elementów ludzkiej natury. Po wszechnie się uważa, że mają one nie tylko decydujący wpływ na kształtowanie motywacji jednostkowych działań, ale i prze sądzają o pożądańym kształcie struktur społecznych, ewoluują cych w toku historii od jednej formy ku drugiej. STRUKTURA PROCESU Z dotychczasowych rozważań wynika, że paradygmat filo zofii modeluje nie tylko sposób określania jej celów czy metod uzasadniania twierdzeń, ale także znaczenia przysługujące jej podstawowym kategoriom pojęciowym. Zmiana paradygmatu, zwłaszcza gdy polega na przejściu od metafizyki opisowej do re widującej, pociąga za sobą nie tylko konieczność przeformułowania ogólnej koncepcji świata, ale i modyfikację znaczeń klu czowych kategorii stosowanych w próbach interpretacji przedmiotów uznawanych za najważniejsze elementy rzeczy wistości. W przypadku paradygmatu procesualnego zmiany te podyktowane są zasadniczo tym, iż jego adherentom świat re alny jawi się jako bardziej złożony, a w niektórych aspektach 18 M. Carrithers, Dlaczego ludzie mają kultury. Uzasadnienie antropo logii i różnorodności społecznej, przeł. A. Tanalska-Dulęba, Warszawa 1994, s. 109. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 1 9 1 1 8 JANUSZ JUSIAK bardziej zaskakujący i niezrozumiały niż to zdaje się wynikać z jego codziennego oglądu czy potocznie ugruntowanych prze konań dotyczących natury jego podstawowych składników. Uzasadnione byłoby zatem domniemanie, że już sam termin „proces”, choć wydaje się mieć jedno zasadnicze i powszechnie stosowane znaczenie, może być interpretowany „nieprocesualnie” (tzn. potocznie, zdroworozsądkowo, „substancjalnie”), albo „procesualnie”, a więc podobnie jak w filozofii procesu. Wysuwając to przypuszczenie nie mamy na myśli jakiegoś jednego tylko znaczenia tego słowa, bezdyskusyjnie uznawane go przez omówione w poprzednim punkcie orientacje i kierun ki, lub jakiejś jednej wzorcowej teorii procesu, za pomocą której filozofowie procesu mogliby przeciwstawiać się swym oponen tom lub o której mieliby sądzić, że nie ma dla niej lepszych al ternatyw. Chodziłoby tu raczej o wydobycie już w punkcie wyj ścia niektórych (nielicznych, jakkolwiek istotnych) momentów różnicujących, możliwe do jasnego wysłowienia znaczenia tego słowa oraz wstępnie wyjaśniających obiektywny fakt historycz ny, jakim jest rozpadanie się metafizyki na dwa przeciwstawne pojmowania - metafizykę opisową i rewidującą. Zapytać by zatem należało, co decyduje o tym, że metafizy ka posługująca się tą kategorią jest metafizyką procesualną lub za taką nie może być uznana. Jak niżej pokażemy, kluczo wą rolę pełnią tu dwa momenty, które wyświetlić można, gdy się bliżej wskaże punkty, z których biorą początek dwie rozbież ne interpretacje czynników współkształtujących proces. W ogólnym określeniu procesu tkwią pewne momenty quasi-konieczne. Zasadniczo bowiem podobnie rozumie się znaczenie tego słowa; stąd jego powszechne stosowanie, a pojmowanie za sadniczo zgodne. Rozbieżności pojawiają się dopiero na pozio mie odpowiednio zaawansowanej analizy znaczenia przypisy wanego poszczególnym momentom procesu lub jego elementom strukturalnym. Wskazać zatem najpierw trzeba, jakie jego określenia se mantyczne terminu „proces” wydają się niezbędne i wspólne różnym jego użyciom. I dalej: z jakich powodów desygnatowi te go pojęcia nadawane są interpretacje rozbieżne, a nawet prze ciwstawne sobie? Analizy poszczególnych elementów treści współtworzących znaczenie terminu „proces” można dokonać w dwu zasadni czych punktach. W każdym z nich znajdują się pewne momen ty, z których początek biorą procesualne i nieprocesualne inter pretacje procesu. I. W myśl zwyczajowego rozumienia, proces to pewien roz grywający się w czasie i przestrzeni ciąg czy seria zdarzeń, działań, funkcji lub zachowań powiązanych ze sobą w taki spo sób, że ich następstwo dokonuje się na mniej lub bardziej wy raźnie wytyczonym szlaku zdarzeń, zyskując przez to wspólny charakter, formę lub strukturę, a co za tym idzie, wywołuje w poszczególnych rzeczach oraz ich bliższym i dalszym otocze niu wyraźne skutki, cechujące się pewnym stopniem samoistności i trwałości oraz dające się z minionego biegu zdarzeń wy odrębnić, fizycznie lub co najmniej myślowo. Dzięki swej struk turze i swym widocznym konsekwencjom procesy można różni cować, a także odróżniać od przypadkowych lub luźno ze sobą powiązanych działań19. Struktura (charakter) procesu pozwala nadto przypisywać niektórym powiązaniom i progresjom dzia łań celowość lub domniemywać, że obiektywnie jest im przypi sana. Ujmowanie procesów jako struktur zdarzeń prawidłowo ze sobą powiązanych (celowo lub ęuasi-celowo) stanowi nie zbędne założenie celowości ludzkich działań. Działanie może być bowiem celowe o tyle tylko, o ile dokonuje się na pewnym niezależnym od naszych intencji podłożu strukturalnym, nada jącym poszczególnym czynnościom i funkcjom organizmu obiektywnie je cechującą spoistość i guast-rozumność, dzięki której można jednostkowe działania wiązać ze sobą wedle sche matu: intencja celu - środki jego realizacji - osiągnięcie celu. Skutki procesu (lub jego cele) mogą być jednak rozumiane dwojako: 19 Zob. Rescher, dz. cyt., s. 38-41. 1 2 0 JANUSZ JUSIAK ( l a ) W y ł ą c z n i e i m m a n e n t n i e , jako wynikające z sa mych tylko zdarzeń zachodzących w granicach pewnego obsza ru czasoprzestrzennego oraz przysługującej im formy (istoty) i materii (jakości manifestującej się w doświadczeniu w posta ci zdolności ulegania zewnętrznym zdarzeniom i działaniom). Przykład: ziarno wrzucone do odpowiednio nawilgoconej, na słonecznionej i żyznej gleby powoduje ciąg wpływających na siebie zdarzeń o określonej formie i strukturze, zachodzących w określonym skończonym obszarze i wywołujących kolejno kiełkowanie, wzrost rośliny, a następnie jej kwitnienie zakoń czone powstaniem nowego nasienia. Proces jest tu pomyślany jako coś, co w nieskończoność może się powtarzać, realizując swój immanentny cel, bez wywoływania istotnych zmian w je go jakości i strukturze. Sądzi się ponadto (jest to punkt widze nia rozpowszechniony zwłaszcza w substancjalnym modelu metafizyki oraz w klasycznej nauce20), że wyłanianie się kolej nych faz procesu, w tym jego finalnego skutku lub urzeczywist nionego właśnie celu, może być zasadniczo przewidziane i do brze co do swojego charakteru określone. ( Ib) I m m a n e n t n i e i z a r a z e m t r a n s c e n d e n t n i e , czyli jako stan wyznaczony przez łączne oddziaływanie trzech rodzajowo odmiennych przyczyn: materialnych, formalnych i strukturalnych (systemowych), w pełni realnych, choć zwykle niełatwych do wykrycia i jednoznacznego umiejscowienia. Try wialnym przykładem, jakim może się posłużyć ktoś, kto w ten sposób interpretuje finalne skutki procesu, jest ruch pojazdów na drodze, łatwo poddający się regulacji, jeśli pojazdów jest niewiele (podatny zatem na drobne zmiany i powtórzenia), lecz w miarę ich narastania osiągający w pewnym momencie stan samoistnej sterowności i wewnętrznego uporządkowania, którego pojawienia się nie sposób wyprowadzić z liniowego na stępstwa pojedynczych zdarzeń, a jego struktury oraz wywoły wanych jej odziaływaniem skutków zmodyfikować przy użyciu 20Zob. Prigogine, Stengers, dz. cyt., s. 41-69. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 2 1 prostych zabiegów podsuwanych przez zdrowy rozsądek (jego podpowiedzi bywają w takich przypadkach zwykle zgubne21). Tego rodzaju procesy powinno się modelowo ujmować jako ufor mowane przez łączne oddziaływanie czynników immanentnych i transcendentnych, jednostkowych i ogólnych, subiektywnych i obiektywnych, mikro- i makroskopowych. Jest to na ogół trud ne, ponieważ mamy w takich przypadkach do czynienia z pro cesami cechującymi się złożonością dynamiczną. Ich właściwe rozumienie wymaga umiejętności całościowego ujmowania rze czywistości jako utworzonej ze wzajemnie na siebie oddziałują cych pętli przyczynowości, a nie linii prostych22. W przypadku (I a) pojmowanie procesu oraz jego urzeczywi stnionego celu jest nieprocesualne. Milcząco zakłada się tu ra dykalny determinizm, powszechne obowiązywanie zasady „nic nowego pod słońcem”. Skutek lub cel procesu jest interpretowa ny jako konieczne następstwo jego wewnętrznej, dwoistej (materialno-formalnej) struktury; czynniki wobec niego transcen dentne nie są tu uwzględnione. O ile w ogóle się je rozważa, otrzymują wyjaśnienie onto-teologiczne, jako wypływające z pozaczasowego, niezmiennego porządku bytu. W przypadku (I b) jest ono procesualne, bowiem finalne skutki procesu inter pretuje się dynamicznie i holistycznie, jako wynikające z łącz nego oddziaływania trzech grup czynników; ostatni z nich wskazuje, że źródłem procesualnych transformacji są ogólne charakterystyki przysługujące systemom powiązanych ze sobą działań. Charakterystyki te są niewywodliwe z jednostkowych własności przedmiotów ani nie dają się do nich zredukować. 21 Szerzej na ten temat zob. Senge, dz. cyt., s. 77-111. 22 Ze złożonością dynamiczną mamy do czynienia, kiedy to samo działa nie daje zasadniczo odmienne skutki w krótkim i długim czasie, gdy ta sama akcja powoduje pewne konsekwencje lokalne i zupełnie inne konsekwencje w odległej części systemu. Filozof procesu może więc powiedzieć, że metafizy ka czysto opisowa, polegająca na wyprowadzaniu najogólniejszych wniosków ze zdroworozsądkowych oczywistości, nie radzi sobie zupełnie z tego typu procesami. Oczywiste działania rodzą bowiem zwykle nieoczywiste i zaska kujące skutki. 1 2 2 JANUSZ JUSIAK Nie ma konieczności, by ich genezę tłumaczyć onto-teologicznie. Ale gdy nawet to się czyni (niektórzy filozofowie procesu uprawiają tzw. teologię naturalną lub filozoficzną23), dokonuje się rewizji tradycyjnego pojęcia Boga, bóstwa czy absolutu. In terpretacja (I b) kładzie ponadto nacisk na z gruntu niepewny, nieprzewidywalny i zaskakujący charakter skutków powodo wanych przez dynamicznie dokonujące się zmiany. Jest to dru gi powód, dla którego prowadzi ona do procesualnego sposobu ich rozumienia. II. Proces można pojmować na kolejne dwa sposoby. Zasadni cza różnica polega w tym przypadku na odmiennych interpreta cjach domniemanej roli pełnionej w dokonywaniu się procesualnych zmian przez jednostkowe rzeczy i działania. Mianowicie: (II a) P r z e d m i o t o w o - p o d m i o t o w o , czyli jako ciągłą całość przemijających faz, powiązanych ze zmianami zachodzącymi jedynie w obrębie pewnych przedmiotów, których role peł nione w procesie sprowadza się do bycia podmiotem lub nośni kiem cech rzeczy doznających w trakcie jego zachodzenia roz maitych, bezpośrednio uwidaczniających się przeobrażeń lub realizujących (w przypadku, gdy mowa o podmiotach świado mych) pewne cele. Modelowym przykładem takiego rozumienia terminu „proces” jest Ingardenowska koncepcja zdarzeń i pro cesów. Jakkolwiek ma ona swoiste rysy, stanowi wymowny przykład zdroworozsądkowej metafizyki opisowej zbliżonej do arystotelesowskiego sposobu jej pojmowania. Procesem jest np. - twierdzi Ingarden - „pewien określony, konkretny ruch ciała w przestrzeni, np. bieg na 100 m pewnego sportowca na zawo dach sportowych, rozwój organizmu, życie pewnego człowieka, wszelkie czynności i działania zarówno natury czysto fizycznej, jak i psychofizycznej itp.”24 Jest tu wyraźnie założone, że wzor 23 Związki między teologią filozoficzną a naturalną omawia S. MacDonald w artykule What Is Philosophical Theology?, w: Arguing about Religion, ed. K. Timpe, New York 2009, s. 17-29. 24 R. Ingarden, Spór o istnienie świata, wyd. 3 zm., t. 1, przygot. i partie tekstu z niem. przeł. D. Gierulanka, Warszawa 1987, s. 193. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 2 3 cem rozumienia wszystkich możliwych procesów jest to wszyst ko, co w szeroko rozumianym ruchu daje się zmysłowo unaocz nić i pojęciowo uwyraźnić za pomocą kategorii, których używa my już w myśleniu potocznym i które w metafizyce opisowej czyni się podstawą rozważań prowadzonych w ramach fenome nologicznie interpretowanej ontologii. (Ilb)N iepodm iotow o i zarazem nieprzedmiot o w o , czyli jako coś, co może przebiegać (lub co z natury swej zawsze przebiega) poza obrębem jednostkowych podmiotów, czemu zatem nie sposób przypisać (a) jednoznacznej lokalizacji przestrzenno-czasowej, (b) roli polegającej na byciu podmiotem przemian doprowadzających do ukonstytuowania się jakiegoś przedmiotu. Proces nie jest tu pojmowany jako ciągłe następ stwo świadomie podjętych działań mających wyraźnie określo ny cel, np. minięcie przez biegacza linii mety. Zakłada się ra czej, iż przebiega on pośród zachodzących zdarzeń, stanów rze czy i okoliczności towarzyszących jego rozgrywaniu się oraz obejmuje wielość wzajemnie odniesionych do siebie rzeczy, nie jawnie wpływających na siebie i modyfikujących swe działania w trakcie jego zachodzenia. Proces nie wymaga więc zapodmiotowienia w wyraźnie wyodrębnionym przedmiocie czy substan cji25. Jego struktura nigdy nie jest w pełni jawna, dana od po czątku. Nie da się jej wypatrzeć w samych przedmiocie ani w fazowych zmianach jego własności; o jej charakterze raczej wnioskujemy niż ją bezpośrednio postrzegamy. Trzeba wysiłku umysłowego, by móc trafnie zrekonstruować rodzaj i zasięg skutków wnoszonych do otoczenia przez dynamiczne zmiany dokonujące się w jakiejś dziedzinie przedmiotowej. Empirycz nymi egzemplifikacjami takiej wykładni procesu może być 25 Jako ośrodek skupiania sił od wewnątrz formujących przedmiot, sub stancja klasycznej metafizyki jest samoistną aktywnością, jednością jej współ zależnych części. Punkt widzenia filozofii procesualnej jest z gruntu odmienny. „Siła na dłuższą metę rozprasza; przypadek na dłuższą metę skupia. Rozpro szeniu energii dokonującemu się na mocy zwykłych praw przyrody towarzyszą na mocy tychże praw okoliczności coraz bardziej sprzyjające ponownemu sku pianiu się energii przez przypadek” (Prigogine, Stengers, dz. cyt., s. 322). IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 2 5 1 2 4 JANUSZ JUSIAK stopniowe narastanie temperatury wywołane poprawą pogody, powolne rdzewienie metalowych części mostu skutkujące w końcu jego zawaleniem się26, wyścig zbrojeń atomowych za grażający wybuchem wojny o zasięgu ogólnoświatowym, trud ne do umiejscowienia i jednoznacznego rozpoznania działania i okoliczności doprowadzające do krachu na giełdzie lub utraty rentowności dobrze prosperującej wcześniej firmy itp.27 Także tutaj pierwszy sposób pojmowania procesu (I b) jest nieprocesualny. Jego zwolennik zakłada bowiem, że procesualna zmiana musi mieć swój trwały ontyczny nośnik, samą zaś zmianę traktuje jako stopniowe nabywanie przez przedmiot określonych cech konstytutywnych lub zbliżanie się w serii świadomie podjętych działań do realizacji jakiegoś celu. Proces jest zatem sprowadzony do dających się w zasadzie zaobserwo wać i opisać fenomenalnych zmian własności konstytuujących przedmiot lub do nakładania się na siebie kolejnych czynności skutkujących w pewnej chwili zaistnieniem pożądanego stanu rzeczy, momentalnego zdarzenia, z istoty swej odmiennego od procesu. Z kolei interpretacja (II b) jest procesualna. Tu bo wiem pierwszeństwo ontyczne przypisuje się procesualnym zmianom, które - jak utrzymują filozofowie procesu - wytwa rzają przedmioty, generują nowe zjawiska i działania, wprowa dzają modyfikacje do struktur rzeczy opierających się zmia nom. Uznaje się za poniekąd oczywiste, że wiele procesów, zwłaszcza gdy poziom ich złożoności jest znaczny, ani nie doko nuje się na podłożu substancjalnym, ani nie powoduje skutków, które można byłoby odnaleźć w jednostkowych przedmiotach. Procesy takie są mimo to w pełni realne. Skutki ich działań, choć trudno je przewidzieć, a ich zasięg jednoznacznie oszaco wać, mają zazwyczaj decydujący wpływ na przyszły bieg spraw i wydarzeń. Wnoszą w strukturę przedmiotów, a także w spo soby ich poznawania oraz praktycznego traktowania, nowe ja kości, trwale zmieniające przebieg kolejnych cykli zdarzeń. 26 Zob. Rescher, dz. cyt., s. 42-46. 27 Zob. Senge, dz. cyt., s. 44—45. KONSEKWENCJE FILOZOFII PROCESU W DOCIEKANIACH DOTYCZĄCYCH NATURY PRAWDY Dokładniejsze rozważania dotyczące pojmowania prawdy w filozofii procesu wypada rozpocząć od ustaleń o charakterze definicyjnym, odniesionych do samego jej pojęcia. Również ono jest wszakże wieloznaczne. Nawet gdyby skupić uwagę jedynie na tzw. rzeczywistych teoriach prawdy, czyli pominąć teorie deflacyjne, które w filozofii procesu są kwestionowane, należało by zauważyć, że także w nurtach filozofii mniej sceptycznie podchodzących do tego zagadnienia z terminem „prawda” wią że się zazwyczaj odmienne, choć powiązane ze sobą znaczenia. Prawdę uważa się albo za najogólniejsze określenie lub syno nim naczelnej wartości poznawczej, albo za swoistą cechę po znania prawdziwego, albo za przedmiot poznania28. Każde z tych znaczeń odsyła do specyficznych momentów pojmowania prawdy, co do których nie wiadomo nawet, czy tworzą, gdy są brane razem, jakąś spójną całość. Zapewne odpowiedź na to py tanie nie może być w pełni ogólna. Wiele wszak zależy od tego, na gruncie jakiego typu metafizyki podnosi się to zagadnienie. Tu interesuje nas pytanie, jak sobie z nim radzi filozofia proce su. Poniższy szkic, ujęty w trójstopniowy wywód, stanowi próbę wstępnego omówienia tego złożonego tematu. I Prawda jako naczelna wartość poznawcza W znaczeniu pierwszym, termin „prawda” to ogólne określe nie wartości przysługującej poznaniu tworzonemu w procesie doświadczania, poznawania i wielotorowego eksplorowania rzeczywistości. Wartość tę, rozumianą dodatnio, ludzkie pozna nie posiada o tyle, o ile jest w ł a ś c i w y m lub t r a f n y m 28 Zob. A. B. Stępień, Prawda, w: Leksykon filozofii klasycznej, red. nauk. J. Herbut, Lublin 1997, s. 437. 1 2 6 JANUSZ JUSIAK uchwyceniem rzeczy. Jeśli warunek ten nie jest spełniony, uzy skane poznanie (a właściwie tylko jego pozór) nadal pozostaje wprawdzie wartością, ale negatywną, będącą zaprzeczeniem lub — jak niektórzy autorzy sądzą - swoistym dopełnieniem prawdy nazywanym fałszem lub nieprawdą. Prawdą w tym znaczeniu jest więc coś, co nie istnieje samo z siebie i niezależ nie od człowieka, lecz co jest w procesie badawczym niejako wy twarzane oraz nieustannie przetwarzane z dostępnych zaso bów danych, rozmaicie wprawdzie interpretowanych i ubogaca nych o elementy czysto teoretyczne (koncepcyjne) i mentalne (psychiczne, aktowo-sądzeniowe, językowe), lecz mających swo je ostateczne źródło w niezależnej od umysłu rzeczywistości. W pierwszym zatem znaczeniu, które dla uchwycenia naj istotniejszych cech procesualnej idei prawdy jest, jak się wyda je, kluczowe, prawda jest tożsama z tak czy inaczej rozumia nym o w o c e m poznania, faktycznie uzyskanym lub trakto wanym jako pewien idealny wzorzec, do którego szczegółowe zabiegi poznawcze oraz stosowane w poznaniu metody winny się stosować. Może być ona wartością (dodatnią lub ujemną) z dwóch zasadniczych powodów: (1) jako konkretny - lub tylko planowany - rezultat rozmaitych działań wytwórczych, praw da jest czymś cennym już przez samo to, że stanowi przedmiot i cel ponadindywidualnych starań, organizujących proces pozy skiwania nowych informacji o świecie oraz ustanawiających ogólny model ich pojmowania, pozwalający poznanie trafne lub właściwe odróżnić od niewłaściwego, (2) jako pewne novum w ludzkiej historii, prawda (a ściślej, dążenie do jej uzyskania) jest zawsze - mniej lub bardziej trwale - wpisana, i nieustan nie na nowo wpisywana, nie tylko w relacje międzyludzkie, ale i - rzec można (na gruncie procesualnych koncepcji rzeczywi stości twierdzenie to wysuwa się na czoło) - w samą strukturę bytu. Rzeczywistość poznana, czy choćby tylko wstępnie rozpo znana i obarczona błędem, różni się wszakże istotnie od rzeczy wistości, w której żadne jej poznanie jeszcze nie zaistniało lub nie dokonało wiele. Jako element nowy, wytworzony w procesie rozwoju świata, prawda (ale, być może, także jej zaprzeczenie; IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 2 7 kwestia ta stanowi przedmiot osobnego sporu) w taki lub inny sposób pomnaża ludzkie bytowanie w świecie, wytwarza w nim nowe odniesienia i relacje, o które uboższy był świat w danym aspekcie jeszcze nie poznany. Prawda jako prawdziwość wyrażeń językowych W drugim znaczeniu podstawowym, o wiele mniej uchwyt nym od pierwszego, termin „prawda” wydaje się oznaczać pew ną własność nazywaną „prawdziwością”, przysługującą lub przypisywaną pewnym grupom obiektów lub ich reprezenta cjom - lingwistycznym bądź umysłowym, np. zdaniom, stwier dzeniom, sądom, przekonaniom czy innym nastawieniom sądzeniowym. Prawda rozumiana jako prawdziwość wyrażeń ję zykowych lub cecha niektórych stanów mentalnych może być zinterpretowana przez analogię do istotnych własności przy sługujących przedmiotom materialnym. Zdaniom, sądom, prze konaniom czy stwierdzeniom próbuje się w ramach takiego jej pojmowania nadać znaczenie podłoża będącego nośnikiem prawdziwości traktowanej jako atrybut czegoś reprezentowa nego czy wyrażanego w myślach lub w języku. Jak nietrudno zauważyć, pojęcie prawdy zostaje tu zawężone do swej najbar dziej szczegółowej postaci, a jej analizę sprowadza się zwykle do rozważań nad pojedynczymi zdaniami czy sądami odnoszo nymi do jakiegoś pojedynczego przedmiotu (np. do „czerwonej róży”) albo do pojęcia prawdy obowiązującej jedynie w ramach jakiegoś jednego tylko języka formalnego. Taki tok rozważań, koncentrujący się głównie na mental nych, językowych lub formalno-logicznych aspektach zagadnie nia, kłóci się z teoretycznymi i holistycznymi aspektami wie dzy, która jest czymś więcej niż prostym nagromadzeniem po szczególnych zdań, sądów czy przekonań. Jako system prawo mocnych stwierdzeń, a także określonych działań i praktyk ba dawczych, w oderwaniu od których teorie naukowe (a także in ne systemy pojęciowe pretendujące do miana prawdopodob 128 IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU JANUSZ JUSIAK nych, zasadnych czy prawdziwych) byłyby niezrozumiałe, wie dza jest ustrukturyzowaną całością wielu wzajemnie do siebie odniesionych elementów - mentalnych i pozamentalnych, wer balnych i niewerbalnych, logicznych i pozalogicznych - o roz maitym stopniu ogólności i niejednolitym statusie poznaw czym. Z punktu widzenia filozofii procesu sytuowanie prawdy wy łącznie w języku - rozpatrywanym jako formalna struktura, która swój znaczący charakter zawdzięcza wyłącznie relacjom funkcjonalnym, łączącym wyrażenia językowe z bytami men talnymi lub rzeczami klasycznej metafizyki substancjalnej - to milczące założenie platońsko-kartezjańskiej koncepcji wiedzy, głęboko utrwalone we współczesnym piśmiennictwie filozoficz nym i zazwyczaj uważane za jedynie poprawne29. Założenie to - j a k dowodził S. Peirce, pionier nowożytnego myślenia proce sualnego - trudno jednak uznać za zasadne, głównie dlatego, że odwołuje się ono do zbyt wąskiej koncepcji języka, pomijają cej jego funkcje niewerbalne oraz niewłaściwie tłumaczącej ro le pełnione przez wyrażenia językowe w percepcji, rozumowa niu i działaniu. Platońsko-kartezjańska koncepcja prawdy i wiedzy jest zatem w filozofii procesu jawnie lub milcząco kry tykowana, głównie z tego powodu, że procesy poznawcze od dziela, jak się sądzi, od procesów językowych oraz pomija lub traktuje jako nieistotne takie cechy języka, jak intencjonalność, mentalność i ewolucjonizm30. Niektórzy filozofowie procesu twierdzą ponadto, iż typowe dla filozofii klasycznej pojmowanie prawdy jako prawdziwości sądu, którego treść jest tak czy inaczej zgodna z pojedynczymi faktami lub rzeczami, przyczynia się do utrwalania niesłuszne go wyobrażenia o wiedzy jako czymś z istoty swej trwałym 29 Zob. D. Nesher, Nowa koncepcja języka: rekonstrukcja Peirce’owskiej fi lozofii języka jako teorii poznania, w: O myśleniu procesualnym: Charles Hartshorne i Charles Sanders Peirce, pod red. T. Komendzińskiego, Toruń 2003, s. 97. 30 Zob. tamże, s. 98. 129 i niezmiennym oraz do przeceniania znaczenia czysto logicz nych kryteriów prawdy31. Prawdziwość i rzetelność szczegóło wych eksploracji w dążeniu do całościowego poznania rzeczywi stości jest oczywiście czymś bardzo ważnym, zwłaszcza w po znaniu naukowym. Prawda naukowa, dotycząca pojedynczych zdarzeń (np. historycznych) lub faktów naturalnych (fizycz nych, biologicznych czy psychicznych), słusznie może pretendo wać do miana nienaruszalnej i niezmiennej. Jednak całościowy obraz rzeczywistości wyłaniający się z poszczególnych teorii naukowych nigdy nie jest ostateczny. W szerokim znaczeniu, jako badanie nakierowane na całość istnienia, nauka stanowi zatem, podobnie jak inne rodzaje poznania, teren zaledwie prawdy względnej, hipotetycznej, warunkowej, stale przekra czanej, nieznającej kresu. Dlatego w filozofii procesu często podkreśla się, iż nauka może wprawdzie pomagać w poszuki waniu prawdy, ale musimy sobie w pełni zdawać sprawę z jej ograniczeń. W swych poszukiwaniach prawdy człowiek nie mo że poprzestać na uznawaniu jedynie prawd względnych. Dąży do uchwycenia i, w miarę możliwości, jasnego wysłowienia wie dzy całościowej (np. dotyczącej sensu życia), a także praktycz nej (jak efektywnie działać i w imię jakich celów), bez której nikt żyć nie potrafi, i którą, z lepszym czy gorszym skutkiem, stosuje w swym działaniu. Metafizyczna koncepcja prawdy Z dążeniem tym ściśle jest związane trzecie, najbliższe me tafizyce, pojmowanie prawdy jako ostatecznego przedmiotu po znania (bytu lub rzeczy), a szerzej - tego, co faktycznie jest, o czym zasadnie można twierdzić, iż jest prawdziwe, autentycz ne, niepodmienione, nieiluzoryczne. Prawda tak rozumiana jest pojęciem granicznym, nasuwającym skojarzenia z ideą regulatywną w sensie Kanta. Granicznym w trojakim znaczeniu: 31 Zob. Rescher, dz. cyt., rozdz. VII. 1 3 0 JANUSZ JUSIAK (a) jako ostateczny, lecz nieuchwytny i niepoznawalny punkt odniesienia wszystkich naszych wyobrażeń i przekonań doty czących natury rzeczywistości ostatecznej, (b) jako ostateczna zasada (arche) świata, będąca jego źródłem i niepodważalnym prawem określającym jego podstawowy charakter, (c) jako określony (taki, a nie inny) obiektywny fakt lub stan rzeczy za chodzący (lub już dokonany) w jakiejś części rzeczywistości, którą usiłujemy rozpoznać i w razie potrzeby uczynić przedmio tem dalszych badań, mających na celu ustalenie, czym ów fakt jest w swej istocie. W takim ujęciu prawda jest tożsama z samą rzeczywistością (tak czy inaczej rozumianą) lub - jak utrzymują niektórzy au torzy, np. moniści - z ostateczną, nieiluzoryczną jednością wszystkich rzeczy, odróżnioną od wszystkiego, co jedynie może my zobaczyć, odczuć, pomyśleć lub wyobrazić sobie. Widać tu, jak pojęcie prawdy jest rozległe i złożone. Pomimo że słusznie może być nazywane ujęciem metafizycznym, obejmuje nie tyl ko pojęcie prawdy w jej specyficznie metafizycznym rozumie niu, jako czegoś ostatecznego i nieogarnionego (a i b), ale i na ukowym oraz pozanaukowym, np. prawdę zdroworozsądkową, artystyczną, religijną (c). Nauka - podobnie jak myślenie po toczne - wypracowuje tylko jeden z wielu możliwych sposobów poszukiwania prawdy o faktycznym stanie rzeczy. Dopiero re fleksja metafizyczna jest w stanie orzec, że metafizyczna praw da o rzeczywistości jako takiej nie wyczerpuje całego obszaru prawdy. W związku z tym konieczna jest dalsza specyfikacja jej pojmowania jako przedmiotu: odróżnienie naukowej prawdy faktu od prawdy przed- lub pozanaukowej (np. wydzielenie ob szaru prawomocnych poznawczo i praktycznie oczywistości zdrowego rozsądku czy dziedziny obowiązywania tzw. prawdy życiowej lub egzystencjalnej) oraz od prawdy powiązanej z działaniem i twórczością, wnoszeniem do rzeczywistości zmian, zarówno przez nią samą, jak i przez działania specyficz nie ludzkie. Nietrudno zauważyć, że filozofia procesu, wraz ze swą opty mistyczną metafilozofią, wpisuje się w klasyczny nurt dociekań IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 3 1 nad prawdą przede wszystkim w jej trzecim rozumieniu, praw dą samego bytu. Usiłuje wyświetlić ostateczne racje dynami zmu świata oraz określić przyczyny ładu i zarazem nieporządku odnajdywanego na każdym poziomie jego złożoności. Stawia więc przed sobą cel przypisywany niegdyś filozofii jako takiej: usiłowanie wysłowienia oraz - tak dalece, jak jest to możliwe uzasadnienia prawdy o całości istnienia. Filozofowie procesu nie oczekują przy tym, iż prawda dotycząca pojmowania kwestii ostatecznych zostanie osiągnięta w toku specjalistycznych roz ważań nad poszczególnymi rodzajami przedmiotów. Toteż kry tycznie oceniają pogląd o asymptotycznym zbliżaniu się cząst kowych prawd nauki do tzw. prawdy absolutnej32. Pewnego ro dzaju niejasny, choć bezpośredni wgląd w naturę rzeczy umysł ludzki rozwinął już na wczesnych etapach swojej ewolucji. Wgląd ten stał się podstawą dalszego jego rozwoju, w tym m.in. wykształcenia zdolności rozumnej interpretacji doświadczenia zmysłowego, a co za tym idzie, także poznania naukowego w je go dzisiejszej postaci. Chodzi tu nie tylko o umiejętność wielo aspektowego jednoczenia rozległych danych napływających z bezpośredniego otoczenia organizmu i refleksyjnego szacowa nia ich znaczenia w życiu (co dało początek religii i metafizyce), ale i o zdolność konfrontowania wniosków wypływających z na mysłu nad utrwalonymi w doświadczeniu skutkami wcześniej szych działań z bezpośrednio odczuwanym naciskiem aktual nych zdarzeń, niedającym się zniwelować ani osłabić, choć wno szącym do ujmowania świata element ładu i harmonii. To źródłowe doświadczenie bytu jako skontrastowanego33 łączenia w jedno jego elementów pierwotnie rozłącznych i dys- 32Zob. Prigogine, Stengers, dz. cyt., ks. I: Złudność uniwersalności, s. 41-112. 33 Chodzi tu o kontrast w specyficznym znaczeniu tego terminu, zbliżo nym do pojmowania estetycznego, gdzie jest on określeniem spójności prze nikającej wiele różnych elementów cechujących się przenikającą je harmo nią. W filozofii organizmu Whiteheada kontrast to jedna z tzw. Kategorii Ist nienia, będąca najogólniejszym określeniem sposobu syntezy bytów w jed nym ujęciu, mającym wspólną strukturę (zob. A. N. Whitehead, Process and 1 3 2 JANUSZ JUSIAK harmonijnych ma, wedle niektórych filozofów procesu, kluczo we znaczenie dla pojawienia się i funkcjonowania cywilizowa nych form życia i myślenia. Z niego biorą początek zarówno sztuka i religia, jak i nauka34. Prawdzie - w jej trzecim, meta fizycznym rozumieniu - przysługuje zatem swego rodzaju pierwotność ontyczna. Gdyby nie było jej żadnego, umiejscowione go już na poziomie bezpośrednich doznań odczuwania, czyli żadnego kontaktu ciała i umysłu ze światem, zwłaszcza z opo rem, jaki ona stawia naszym działaniom, niemożliwe byłoby także jej wartościowanie (pierwsze, wyróżnione wyżej, znacze nie prawdy), ani tym bardziej jej pojmowanie czysto abstrak cyjne, związane z sądzeniem, wygłaszaniem ogólnych poglą dów oraz trwaniem w przekonaniu, iż jakiś zespół stwierdzeń jest prawdziwy (znaczenie drugie). Zgodność sądu z faktycznie zaistniałym stanem rzeczy może być zatem uznana za jedno z istotnych, lecz tylko cząstkowych kryteriów prawdy. Prawdy rzeczy nie można ująć z pozycji niezależnego jej obserwatora. Rzeczywistość, w jej najogólniejszym, metafizycznym rozumie niu, nie istnieje bowiem jako zastany, w pełni ukończony fakt lub obiektywny wytwór konstytuującej ją myśli35. Nie tylko zmienia się mocą swych własnych, niezależnych od nas sił, ale też włącza w swój horyzont nasze projekty i działania. Reality. An Essay in Cosmology, corr. ed., New York 1978, s. 24). Whitehead twierdził, że poznanie świata już na etapie jego zmysłowego ujmowania jest procesem złożonym. Przebiega w trzech trybach: bezpośredniego przedsta wiania danych, tzw. efektywności kauzalnej i analizy pojęciowej oraz ma cha rakter znakowo-symboliczny (szerzej na ten temat zob. J. Jusiak, Filozofia nauki i teoria poznania Alfreda Northa Whiteheada, Lublin 1992, rozdz. III). 34 Zob. A. N. Whitehead, Religia w tworzeniu, tłum. A. Szostkiewicz, Kra ków 1997, rozdz. VII. 35 „[...] świat jako pierwotna jedność wszystkich naszych doświadczeń na horyzoncie naszego życia i jako jedyny cel wszystkich naszych projektów, nie jest już widzialnym rozwijaniem się konstytuującej Myśli ani przypadkowym połączeniem części, ani rzecz jasna, operacją Myśli sprawującej władzę nad obojętną materią, lecz ojczyzną wszelkiej racjonalności” (M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji, przeł. M. Kowalska i J. Migasiński, Warszawa 2001, s. 451-452). IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 1 3 3 Nie znaczy to jednak, iż uchwycenie jakiejkolwiek prawdy obiektywnej staje się wskutek tego niemożliwe. Filozofowie procesu nie są skrajnymi wariabilistami ani sceptykami; upra wiają wszak realistyczny rodzaj metafizyki w jej rewizyjnym wydaniu. Stwierdzają jedynie, iż ukształtowane w klasycznej filozofii i nauce koncepcje tego, jak należy badać rzeczywistość są nieefektywne poznawczo: nie przystają do faktycznej złożo ności świata, człowieka i poznania. Przepełnia je nieuzasadnio na wiara w istnienie prostych zależności między treścią myśli a jej przedmiotem, sądem a faktem, językiem i poznaniem a działaniem. Wiara ta jest źródłem bezpodstawnego przekona nia, iż poszczególne koncepcje kryteriów prawdy wzajemnie się wykluczają; czyli że np. nie można być, bez popadania w sprzeczność wewnętrzną, zwolennikiem teorii koresponden cyjnej i konsensualnej lub koherencyjnej i pragmatycznej. Złożoność bytu i procesu poznania świadczą tymczasem o czymś zgoła przeciwnym. W nauce np. istotne znaczenie ma za równo bezpośredni kontakt zmysłów z badanym przedmiotem (najbardziej nawet wyszukany eksperyment odwołuje się do świadectwa bezpośrednich postrzeżeń), jak i czysto logiczne kry teria uznawania twierdzeń (spójność, niesprzeczność, konkluzywność), a nawet ęuasi-estetycznych (elegancja, piękno, prosto ta). Także kryterium zgody powszechnej jest istotne; chroni np. teorie naukowe przed nieuzasadnioną krytyką. Nie mniej ważne są kryteria pragmatyczne. Od teorii naukowych wymaga się na ogół, by nie tylko były bliskie prawdy, ale i na różne sposoby efektywne i użyteczne. Nawet kryterium oczywistości nie da się podważyć zupełnie. Nasze podstawowe przekonania z niego wła śnie czerpią swą moc. Nie wszystko bowiem, co prawdopodobnie jest prawdziwe, daje się racjonalnie dowieść. Toteż filozofowie procesu utrzymują, że przeciwstawianie sobie tych koncepcji to jeszcze jeden przykład ograniczonego myślenia wyniesionego z klasycznej filozofii i nauki. Tradycyjna interpretacja kryteriów prawdy stanowi część wyobrażeń o idealnym uczonym jako bez stronnym widzu. Tymczasem w naturze prawdy leży, podobnie jak w naturze świata, jej relacyjność. Prawda, tak jak świat na 134 JANUSZ JUSIAK szego życia, tkwi w sieci wzajemnych zależności, z których nie można jej wyizolować. Dla jej uchwycenia wymagany jest zatem zbiór wszystkich poziomów, z jakich efektywnie można badać rzeczywistość. Żadnego z nich nie powinno się pomijać ani uzna wać za uprzywilejowany. SYTUACYJNY CHARAKTER PRAW DY I POZNANIA ŚWIATA Kierując się wskazaniami filozofii procesu, trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy w ogóle istnieć może coś takiego, jak prawda, w pełni konkretnym jej określeniu. Czyż każda próba jej wskazania nie jest zaprawiona jakąś, mniejszą lub większą, domieszką określeń czysto abstrakcyjnych, nieznajdujących potwierdzenia w bezpośrednim doświadczeniu? Skoro prawdą może być zarówno właściwe lub trafne uchwycenie rze czy, jak i specyficzna wartość będąca jego skutkiem - wartość, którą można planować i jej wytworzenia oczekiwać — być może należałoby w konsekwencji stwierdzić, że prawdą jest zarówno to, co w świecie zastane i z niego odczytane, jak i to, co jest (lub co być może) skutkiem podmiotowej kreacji. Ponieważ rzeczywistość wciąż na nowo się tworzy i jest tworzona przez nasz w niej udział, być może należałoby twierdzić, że prawdy nie znajdujemy poza obszarem jej kreacji. Poznanie rzeczywistości dokonuje się za wsze w konkretnej, czasowo i cieleśnie określonej sytuacji, wno szącej do naszego obrazu świata pewien złożony sąd, obejmujący zarówno działanie, jak i tego, kto działa i działaniu podlega. Za razem jednak kreacja dowolna nie wydaje się możliwa. Teraźniej szość wpisywać się musi w to, co faktycznie jest, i na swój sposób dostosować do wcześniejszego biegu zdarzeń, by w ogóle stać się mogła w następnej chwili czymś efektywnym i znaczącym. Czas jest bowiem „dosłownie sensem, czyli kierunkiem naszego życia, i tak jak świat jest dostępny tylko dla kogoś, kto jest w nim usy tuowany i kto podąża zgodnie z jego kierunkiem”36. 36 Tamże, s. 452. IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU 135 Paradoks ten filozofowie procesu usiłują rozwiązać na roz maite sposoby, np. przez dowodzenie, że nasze pojmowanie świata jest z konieczności ograniczone do niektórych tylko aspektów. Nierozważne ich absolutyzowanie prowadziłoby do antynomii i wypaczało obraz rzeczywistości faktycznie manife stującej się w bezpośrednim doświadczeniu (Bergson, Bierdia jew). Inni uwydatniają złożoność pojęcia prawdy, podkreślają jego nieusuwalną wieloznaczność oraz zależność od konte kstów problemowych, w jakich poddaje się je analizie. W pi smach Peirce’a doszukać się można co najmniej trzynastu róż nych teorii prawdy, czego nie sposób wytłumaczyć wyłącznie ewolucją jego zapatrywań dotyczących tej kwestii, trudnej do jednolitego ujęcia37. Jeszcze inni zagadnienie prawdy traktują marginalnie (Whitehaed) lub interpretują, uwydatniając wagę kryteriów głównie pragmatystycznych (James, Dewey). Z czy sto pragmatystycznego punktu widzenia prawda jest głównie wartością instrumentalną, związaną nie tyle z poznaniem nie zależnej od umysłu rzeczywistości, co z działaniem ukierunko wanym na trudne do osiągnięcia cele. Miarą poznawczej warto ści naszych teorii lub przekonań jest ich zdolność niesienia po mocy w rozwiązywaniu kłopotliwych zagadnień życiowych. Ale nawet u Deweya rozumienie prawdy nie jest czysto pragmatyczne. Podobnie jak inni procesualiści autor ten, głów nie w swym pismach logicznych, podkreślał, że dochodzenie do prawdy to złożony proces, w którym biorą udział rozmaite czyn niki, w klasycznych koncepcjach epistemologii niesłusznie przeciwstawiane sobie lub pomijane: i zmysłowość, i pojęciowość, i liczenie się z faktami, i wyobraźnia, i ukształtowana w toku życia wrażliwość podmiotu38. Nie ma przy tym, i być nie może, odgórnie dających się ustalić reguł, które byłyby określe niami „proporcji”, w jakich poszczególne kryteria prawdy mia łyby występować obok siebie. Prawdy logiki i twierdzenia ma- 37 Zob. R. Almeder, Trzynaście teorii prawdy Peirce’a, w: O myśleniu procesualnym, s. 171-184. 38 Zob. J. Dewey, Logic. The Theory oflnąuiry, New York 1938. 136 IDEA PRAWDY W FILOZOFII PROCESU JANUSZ JUSIAK tematyki nie przekładają się na prawdy fizykalne, te zaś nie znajdują jednoznacznego odzwierciedlenia w biologicznych; czym innym w sensie jakości i znaczenia są prawa estetyki, a czym innym zasady moralności lub prawdy religii. Wspólne jest im jedynie to, że istnieje między nimi trójczłonowy związek zależności relacyjnych. Jego naturę Dewey wyjaśniał w opisie niepowtarzalnych sytuacji, domagających się rozwiązania przez odpowiednie zachowanie dostosowane do charakteru ich trojakich cech: pierwotnych, drugich i trzecich. Odpowiedni kiem tej koncepcji jest w pismach Peirce’a metafizycznie zin terpretowana teoria trzech podstawowych kategorii: monady (najogólniejsze określenie tego, co w bycie pojedyncze i samo dzielne), diady (określenie wszystkiego, co istnieje w jakimś po wiązaniu z czymś innym) i triady (określenia złożoności lub stanu mediacji między kategorią pierwszą a drugą). Elemen tem przypominającym dokonany przez Deweya opis sytuacji jest w pismach Whiteheada koncepcja troistej struktury rze czywistości, którą tworzy na najwyższym piętrze jej pojęcio wych określeń jedność, wielość i kreatywność, zaś u Bierdiaje wa nauka o wzajemnych powiązaniach trzech rodzajów wolno ści: irracjonalnej wolności pierwotnej (samowoli), wolności ra cjonalnej rozumianej jako wypełnienie obowiązku moralnego, oraz wolności przenikniętej miłością Boga. Według Peirce’a, sytuacyjność myślenia, poznania i działa nia wyznaczają znaki, za pomocą których dokonujemy inter pretacji rzeczywistości. Jej charakter określa proces syntezy trzech czynników poznania: (1) bezpośrednich odczuć jakości i własności przedmiotu (czynnik zmysłowy), (2) reakcji wolicjonalnych na przedmiot rzeczywisty jako znak tego przedmiotu (czynnik pragmatyczny), (3) myślowych opisów przedmiotu do konywanych przez zapośredniczoną w języku interpretację je go wcześniejszych znaków (czynnik logiczno-pojęciowy)39. Jeśli któryś z tych elementów jest w analizie struktury poznania po mijany, a relację między dwoma jego pozostałymi członami 39 Zob. Nescher, dz. cyt., s. 100. 137 traktuje się jako związek jedyny lub fundamentalny (np. mię dzy odczuciem obrazu przedmiotu a myślą), dochodzi do wyo sobnienia możliwych ujęć prawdy z jej konkretnych, sytuacyj nie uwarunkowanych związków ze zróżnicowanymi aspektami rzeczywistości, np. z jej wymiarem pragmatycznym. Rodzi się wówczas nieuzasadnione przekonanie, że wyjaśnienia poznaw czo istotnych funkcji językowych dokonać można bez odwoły wania się do znaczących znaków niewerbalnych, takich jak obrazy i połączenia indeksowe, sam zaś dynamizm poznania oraz ewolucję języka usiłuje się tłumaczyć za pomocą jakiegoś modelu statycznego. Podobne wytłumaczenie skłonności ludzkiego umysłu do za stępowania prawdy konkretu abstrakcjami zawiera Whitehea da koncepcja błędu niewłaściwie usytuowanej konkretności. Jej odpowiednikiem w egzystencjalnym nurcie filozofii procesu jest nauka Bierdiajewa o dominacji w dotychczasowej historii fałszywych interpretacji czasu, prowadzących do uprzedmioto wienia wolności i depersonalizacji życia społecznego. Także w pismach innych procesualistów opisowi i analizie sytuacyj nego charakteru poznania i prawdy poświęcono wiele miejsca. THE IDEA 0F TRUTH IN PROCESS PHIL0S0PHY Summary The paper makes and ju stifies the claim that processual conceptions o f reality have in epistem ology and the theory o f knowledge conseąuences o f three types: (1) they lead to more or less convincing calling into ąuestion the legitim acy o f all traditionally accepted definitions or conceptions o f truth, especially classical, coherentist and consensual ones; (2) they stress that truth - because o f its multi-dim ensionality, com plexity and difficulty to be achieved - should be seen as an ideał rather than actual fruit o f cognition; (3) they express a firm objection against often made attempts to distinguish truth from falsi- 138 JANUSZ JUSIAK ty by means of criteria of only one type, for example that of adeąuacy between thought (judgment, proposition) and reality itself or that of a purely formal character. Processualists prefer a conception that combines various criteria, most often coherence, correspondence and utility or usefulness of cognition interpreted in different ways.